„Pejzaż z Aniołem” – Magdalena Kordel (#MamaDropsaCzyta)

 

 

Magdalena Kordel, Pejzaż z Aniołem (seria Malownicze), Wydawnictwo Znak 2018.
#MamaDropsaCzyta
 
Magdalena Kordel – jedna z najpoczytniejszych polskich autorek – napisała nową powieść Pejzaż z Aniołem, która zapewniła Czytelnikom długo wyczekiwany powrót do serii „Malownicze”. To wzruszająca historia o tym, że warto szukać szczęścia i nigdy nie tracić wiary w lepsze jutro. O tym, że czasem przyda się szczypta magii. Może każdy z nas ją tam odnajdzie? Pisarka wprowadziła do swojej powieści nowych bohaterów i ich przyjaciół. Poznajemy Adriannę, dekoratorkę i architektkę wnętrz, która po śmierci ukochanego taty nienawidziła grudnia, śniegu, świąt, ponieważ czuła się podle, gdy znowu powracały bolesne, koszmarne wspomnienia , jak rok w rok w tym miesiącu stawała się małą, niechcianą, opuszczoną dziewczynką, zagubioną wśród choinkowych ozdób, siwobrodych Mikołajów i irytująco uśmiechniętych ludzi. Dziewczynka prawie zawsze spędzała samotnie święta w dużym domu pozostawiona przez matkę, która wybierała towarzystwo kochanków. Przez lata wyhodowała w córce małą dziewczynkę i wiedziała, którą strunę trącić i gdzie uderzyć, żeby osiągnąć zamierzony cel. I  na te święta sytuacja miała się powtórzyć. Matka znowu ją boleśnie zawiodła. I znowu pojawiała się w niej mała Ada, ubrana w śliczny, czerwony płaszczyk podbity białym futerkiem i czerwoną czapkę z białym pomponem, czekająca na cud, który nigdy nie miał się spełnić. Adrianna zawsze mogła liczyć na wsparcie Marleny, najlepszej na świecie przyjaciółki ze studiów, której dom był jej domem, a  jej rodzice traktowali Adę jak córkę. Adrianna stworzyła sobie dość osobliwą definicję przyjaźni, która, jej zdaniem, polegała na tym, by swoim przyjaciołom nie przysparzać kłopotów. Postanowiła zmienić tę sytuację, kupiła wino, wychodząc z domu do parku. Gdy zamykała drzwi, nie miała zielonego pojęcia, że właśnie za moment wydarzy się coś, co diametralnie odmieni jej życie. Czasami doprawdy niewiele do tego trzeba. Ot, wino, korkociąg, koc i odrobina determinacji. No i szczypta szczęścia. Niby mało, a jednocześnie, dla niektórych, tak wiele. W otulonym białą pierzynką, bajkowym parku obok w towarzystwie wielkiego bałwana znowu oddała się złym, pełnych bólu wspomnieniom z dzieciństwa, z których wyrwał starszy ją starszy pan, zachęcając ją do tego, żeby przechytrzyć święta, zlekceważyć je i wyjechać w góry, które są tak piękne zimą. Przypadkiem spotkany człowiek błyskawicznie pomógł dziewczynie rozwiązać życiowy problem a Marlena postanowiła jej to umożliwić, wynajmując pokój u Madeleine, wspólnej koleżanki ze studiów. Oferta spodobała się Adzie. Wyjeżdżając, miała nadzieję, że ucieknie przed Bożym Narodzeniem i , co najważniejsze, pozbędzie się raz na zawsze małej Ady, która zawsze w grudniu wracała z żalem, tęsknotą i ogromem nieszczęścia.
 
Akcja powieści przenosi się do Malowniczego, spotykamy dobrych znajomych  – ukochaną panią Leontynę – anioła, jej dwa anioły gipsowe z wystawy, zadziornego i smutnego. Do miasteczka zawitał pierwszy śnieg, który był czarodziejem, ponieważ zwiastował niepowtarzalna zimową magię: saneczkowych szaleństw, oczekiwania na Świętego Mikołaja, zapachu cynamonu i goździków. (…) Płatki wirowały i niesione wiatrem co chwila zmieniały kierunek. A to wróżyło, że tej zimy mieszkańcy nie będą narzekać na nudę.  Już pierwsze spotkanie z panem Mieciem i Magdą sprawiło, że została wciągnięta w życie miasteczka, co pozwoliło  jej uwolnić się od bolesnych wspomnień. W księgarni bowiem spadła Leontynie jak z nieba, przydała się jej pomoc w przeorganizowaniu i uporządkowaniu zagraconej po ostatniej dostawie kolejnych staroci. Przecież z założenia miała siedzieć w zimowej samotni i próbować dogadywać się sama z sobą. Popijając wino. Nie rozmawiając z nikim. Zapominając o nadchodzących świętach i wszędobylskim grudniu, który pachniał piernikami, cynamonem i zielonym lasem. czyli wszystkim, co po śmierci taty stało się dla niej nieosiągalne. A miasteczko znowu, jak co roku,  przygotowywało się do konkursu na najładniejszy rynek w okolicy i już pierwszego dnia ociekało świątecznością. Nie mogła jednak odmówić Leontynie, ponieważ przypominała jej panią Dusię, jej opiekunkę – ta sama kruchość połączona z żelaznym charakterem i wiele ciepła. W oczach Ady przyjaciółka zauważyła tyle smutku, zatem potrzebowała choć odrobiny magii płynącej od życzliwych i troskliwych ludzi. W domu Magdy i jej rodziny  poczuła się tak, jakby ktoś dobry i miły mocno ją przytulił. Znalazła się wreszcie w domu. Bo przecież Malownicze to oaza spokoju, bezpieczeństwa, miłości, dobra, ciepła, nadziei – tu działa magia przez cały rok. To doskonale miejsce, w którym bohaterka mogła rzucić dotychczasowe życie w cholerę i powiedzieć temu, co nas boli , „nie”. Wcale mnie to nie zaskoczyło, że Adrianna już na samym początku znalazła się w najbezpieczniejszym miejscu na świecie. Czuła się tak, jakby góry otoczyły opiekuńczo złożonymi dłońmi całą dolinę, wszystkich jej mieszkańców, ten budynek i w szczególności ją samą. w tej samej chwili zza chmur na krótko przebiło się słońce. Góry zalśniły srebrzyście diamencikami zmrożonego śniegu. Podmuch wiatru porwał w swe objęcia śniegowy pył, ozłocił go słonecznym światłem i sypnął na oniemiałą z zachwytu dziewczynę. Poczytała to sobie za dobry znak. Czy Adrianna przyjmie oferowaną przez przyjaciół pomoc? Czy nadejdzie taki grudniowy dzień, w którym padający śnieg wzbudzi w niej radość? Czy oswoi się wreszcie z Bożym Narodzeniem, które czuć było z każdą chwilą? Czy w końcu uboga w miłość dziewczyna poczuje, jak pachnie miłość? Czy spełni się życzenie starszego pana z parku, by znalazła ktosia do wspólnego lepienia bałwana? A czy Adrianna pogodzi się z małą Adą?
W powieści pojawili się też nowi bohaterowie – dwaj przyjaciele, Stefan i Mateusz. Oni również zawitali do Malowniczego na Święta. Zatrzymali się u Leontyny. Pisarka stworzyła niezwykle wzruszający wątek z tymi postaciami. Dzięki nim narodził się nowy malownicki zwyczaj. Szczegóły odnajdziecie w powieści. Zachęcam do sięgnięcia po książkę jeszcze w okresie około świątecznym, żeby przygotowując się do świąt, nie zatracić tego, co najważniejsze. Żeby i w naszych domach podobnie jak w Malowniczem wieczór wigilijny jak co roku miał sprawić, że niemożliwe stało się osiągalne, miał w niejednym ludzkim sercu rozniecić iskrę, rozpalić wiarę w drugiego człowieka i sprawić, by wiara, nadzieja i miłość zamieszkały w każdym domu (…) gdy wśród ludzi przemykały anioły, gdy puste krzesła zapełniały się dobrymi myślami tych, którzy odeszli, mogło zdarzyć się wszystko.
 
Pejzaż z Aniołem to piękna, pełna emocji, cudowna, magiczna powieść świąteczna poruszająca bardzo ważne tematy, problemy; o toksycznej wręcz relacji matki z córką, o dziecięcej i nie tylko samotności, strachu, lękach, demonach przeszłości zatruwających życie, z którymi samemu tak trudno się uporać. To powieść, która nam uświadamia, że mamy prawo do marzeń, do miłości, do szczęścia. Tylko musimy w to uwierzyć. W wieczór wigilijny zawsze przychodzi do nas miłość, która może mieć wiele twarzy i trzeba o tym pamiętać, nie zamykając drzwi. Cuda się zdarzają! A najważniejszy to cud bycia razem! Urzekł mnie język powieści, wręcz poetycki chwilami, którym Pisarka tak sugestywnie namalowała słowami i oddała ducha Świąt Bożego Narodzenia, oddziałując na nasze wszelakie zmysły. Powieść się pochłania, a jednocześnie celebruje, bo tak trudno się z nią rozstać. Daj się więc otulić ciepłu i magii Świąt. Uwierz, że nigdy nie jest za późno na cuda.

 


4 thoughts on “„Pejzaż z Aniołem” – Magdalena Kordel (#MamaDropsaCzyta)”

  1. Bardzo dziękuję za piękną, wzruszającą recenzję. Niesamowicie mi się ją czytało. Dziękuję z całego serca! I życzę dobrego, pełnego miłości grudnia!

Comments are closed.