„Święta w miasteczku Anielin” – Iwona Mejza (patronat Mamy Dropsa)

Read More
święta w miasteczku anielin 3d

Iwona Mejza, Święta w miasteczku Anielin, Wydawnictwo Dragon 2023.
Patronat Mamy Dropsa

Za oknem wietrznie, deszczowo, aura nas nie rozpieszcza. Najlepiej zaszyć się z książką w wygodnym fotelu z umilaczami pod ręką i przenieść się do świata książki. Pragnę Wam polecić serię obyczajową „Miasteczko Anielin”. Iwona Mejza podarowała niedawno czytelnikom czwarty tom cyklu – „Święta w miasteczku Anielin”. To świąteczna opowieść o otwieraniu drzwi do tajemnic z przeszłości, o wybaczeniu, odnowieniu relacji.  Nie znajdziemy tu lukrowanej historii, chyba że lukier na wypiekach w cukierni u Stefanii. Akcja obejmuje cały adwent aż do wigilii. Mam zaszczyt patronować całej serii. To idealna książka na prezent pod choinkę. Jej lektura sprawi, że sięgniecie po wcześniejsze tomy serii i pokochacie Anielin i jego mieszkańców. Trudno się bowiem rozstać z tym uroczym miejscem. Marzę o kolejnej części, bowiem zakończenie sprawia, że znowu odczuwam niedosyt czytelniczy.

Śliczna świąteczna okładka zaprojektowana przez Macieja Piedę i rekomendacja powieści na okładce pióra Sylwii Kubik zapraszają do lektury: Pełna cudów codzienności powieść, okraszona magią i nadzieją, która nie gaśnie mimo upływu lat. Wzrusza, rozbawia i wprowadza w świąteczny klimat.

Tym razem Iwona Mejza pokazuje miasteczko Anielin niejako z zewnątrz, sprowadzając do niego nowych bohaterów. Niefortunny upadek na schodach i pobyt w szpitalu pokrzyżował plany świąteczne Mariannie Stawskiej. Po prostu los sobie z niej zachichotał. A może zesłał jej ten wypadek, aby mogła zrealizować pewien plan i nadrobić stracone lata. Dawno temu uciekła z rodzinnego Anielina, postanowiła wrócić z bagażem wspomnień, by dokonać pewnych rozliczeń z przeszłością, tym samym wprowadzić sporo zamieszania w spokojnym miasteczku. Czy wezwani przez notariusza poznają rodzinną historię i jak jej świadomość wpłynie na ich losy? Święta to doskonały czas na reaktywacje więzi rodzinnych, by wrócić do tradycji i przywołać ducha świątecznej nocy, czyli niepowtarzalnej atmosfery dobra, zrozumienia i porozumienia jednoczących ludzi dobrej woli.

Telefon od tajemniczego notariusza na zlecenie Marianny wiele namiesza w życiu Malwiny, zmęczonej pracą w korporacji i Krzysztofa, zwanego Makówą. Muszą niechętnie zmienić swoje plany i przyjechać do starego młyna nad potokiem w Anielinie na trzy tygodnie przed świętami bożego narodzenia. Dla nich to podróż w nieznane. Ale z drugiej strony może to spotkanie wiąże się z jakimś spadkiem? „Niespodziewane spadki zdarzają się tylko w komediach romantycznych albo w książkach dla spragnionych wrażeń kobiet.” Oboje nie przypominali sobie, żeby ktoś w rodzinie posiadał kiedyś młyn w Anielinie. Nigdy się nie mówiło w ich domach o przodkach mamy, o Anielinie. To jakaś zawiła tajemnica rodzinna.

Sprawy rodzinne, bo jednak podejrzewała, ze ten cały spadek ma coś wspólnego z milczeniem matki na temat przeszłości, powinno się załatwiać we własnym gronie, chociaż nie miała pojęcia, kto jeszcze do tego grona należy.”

To będzie dla bohaterów niezapomniany grudzień. A dla czytelnika istna uczta literacka przy odkrywaniu rodzinnych tajemnic i ujawnianiu sekretów. Iwona Mejza świetnie poprowadziła fabułę, wzmagając ciekawość czytelnika z każdą stroną. Na szczęście każdy krótki rozdział na początku zawiera cenne dla informacje, aby się nie pogubić. Ach, dzieje się tu, dzieje. Chyba każdego frapują tajemnice rodzinne i sekrety.

Z Malwiną do Anielina zawitał Robert Podlaski, zwany Młodym, kolega z pracy. Szukał swojego miejsca na ziemi, bo nie chciał iść drogą wytyczoną przez rodziców. Zbuntował się i był w tym konsekwentny. Przywdział maskę brata łaty. A Anielinie zachwyciła go księgarnia braci Pruskich. Marzył, by podjąć w niej pracę i zapuścić korzenie. Miasteczko bowiem otulało spokojem i ujmowało życzliwością mieszkańców. Czy mu się to uda? Ja też chciałabym zawitać do tej uroczej księgarenki połączonej z kawiarnią, by porozmawiać z którymś z braci. Czy młody odnajdzie swoje miejsce na ziemi?

W Anielinie trzymali się razem i pomagali sobie , jak potrafili. Przeszli przez cały czas pandemii, na szczęście nikt nie zmarł, ale choroba odbiła się na dalszym zdrowiu cioci Luizy.

W Anielinie spotykamy też znajomych bohaterów z poprzednich tomów. W cukierni u Stefanii Makowskiej pachnie świątecznymi wypiekami, jakkolwiek właścicielka nie lubiła  Bożego Narodzenia, nie przygotowywała wigilii, wolała przespać ten czas. Póki co realizowała zamówienia mieszkańców Anielina i pobliskich miejscowości. Opisy ciast największym powodzeniem wśród zamawiających powodując ślinotok wprowadzają w przedświąteczny czas. Stefania znała historie starego młyna, bo mąka stamtąd była najlepsza, ale nie chciała wywoływać duchów przeszłości. Jej matka nigdy nie chciała z nią rozmawiać o przeszłości. Czuła się bardzo osamotniona i opuszczona. A los, skoro ma przynieść coś, cokolwiek, to i tak przyniesie, i trzeba będzie się z tym niespodziewanie zmierzyć. Zapewne ciekawi was, co słychać u rezolutnej i o nieokiełznanej wyobraźni Poli, babci Czesi , Marty i Marcina? Wszystko dobrze, pojawiła się córeczka Zuzanna. Wszyscy przygotowują się do wspólnej wigilii i świąt u braci Pruskich. Resztę doczytacie w powieści.

Przeszłość nadal pozostała w jej pamięci, ale Pola na swój sposób ją oswoiła i odłożyła do specjalnego pudełka, do którego sięgała rzadko i tylko w specjalnych okolicznościach.

Z każdą stroną powieści coraz bliżej czuć atmosferę świątecznego oczekiwania na białe Boże Narodzenie. Zdaniem Młodego to będą piękne i prawdziwe święta. A zakończenie powieści w wigilię rozczuliło mnie do łez…

Duchy przeszłości, które na chwilę ożyły  wprowadziły trochę zawirowań w życie obecnych, powoli odchodziły w swoją stronę, pozostawiając po sobie cień wspomnień, parę zdjęć i kilka znaków zapytania. Ale są w życiu takie pytania, na które nie ma odpowiedzi.

Z całego serca polecam Wam powieść, która przygotuje Was do Bożego Narodzenia, uświadomi, jak ważna jest rodzina, pomoże naprawić relacje w rodzinie, wskaże też jak ważne jest wybaczenie, szczera rozmowa i wreszcie otuli ciepłem. Czasami nie doceniamy tego, co mamy. Nie rozdrapujmy przeszłości, jej już nic nie zmieni. Ważna jest natomiast teraźniejszość, a najważniejsza jest miłość. Niech święta Bożego Narodzenia będą w naszych rodzinach czasem miłości.

„Porywy namiętnych serc” – Edyta Świętek (patronat medialny Dropsa)

Read More
porywy namiętnych serc - 3d

Edyta Świętek, Porywy namiętnych serc, Wydawnictwo Mando 2023.

Patronat medialny Dropsa Książkowego

III część „Sagi krynickiej”

Tekst powstał w ramach współpracy z Wydawcą.

Co mają wspólnego akuszerka i pisarka?

Już Wam wyjaśniam – kluczem do odpowiedzi na to pytanie jest najnowsza powieść Edyty Świętek. „Porywy namiętnych serc” to trzecia część „Sagi krynickiej” – cyklu o mieszkańcach uzdrowiska na przełomie XIX i XX wieku. W cieniu wielkiej polityki, w cieniu przełomowych wydarzeń, w bogatych domach i ubogich chatach dzieje się codzienność. Wypełniona miłością, namiętnością, trudnymi wyborami, tęsknotą, zazdrością i żalem…

Co mają wspólnego akuszerka i pisarka?

Do zadania tego pytania skłoniła mnie główna bohaterka tej części cyklu. Teodozja, podopieczna Aurelii, która staje przed ważnymi wyborami. Wyborami dotyczącymi wykształcenia, zmiany stanu cywilnego i odkupienia win rodziców, których poczynania naznaczyły kolejne pokolenia rodziny. Na przekór stereotypom, na przekór tradycyjnemu podziałowi ról, który nakazywał kobiecie zajmować się domem, dziećmi, organizację spotkań towarzyskich, postanawia zostać akuszerką.

Akuszerka to położna. Według słownika języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego to kobieta wyszkolona w pomocy i usłudze przy porodach. Teodozja postanawia nie mieć własnych dzieci, by nie przekazywać zła, które – jak wierzy, płynie w jej żyłach. Postanawia za to przyjmować na świat inne maleństwa i wspierać kobiety na początku trudnej drogi macierzyństwa.

Na ścieżkach popularnego krynickiego uzdrowiska krzyżują się drogi fikcyjnych bohaterów i postaci historycznych. Wojenna zawierucha jest coraz bliżej. Jedni widzą w niej szansę na odrodzenie się Polski, inni zaś liczą na pokojowe rozwiązanie europejskich konfliktów. Jak wszędzie, ciepłe uśmiechy i życzliwość, kryją za sobą tajemnice i wielkie uczucia.

„Porywy namiętnych serc” to opowieść pełna emocji, niebezpiecznych intryg i decyzji, przed którymi stają zarówno młodzi, wchodzący w dorosłość bohaterowie, jak i ci, których znamy od I tomu. W książce, zgodnie z tytułem, jesteśmy świadkami porywów namiętnych serc. Serc spragnionych zrozumienia, serc spragnionych miłości, serc spragnionych stabilizacji. Ale czy za namiętnością zawsze stoi prawdziwa miłość, która pokona wszystkie przeszkody? Ale czy namiętność, której ludzie dają się ponieść za plecami innych, nie rani? Czy zawsze jej rytm jest zgodny z biciem serca?

W III tomie sagi Edyta Świętek stawia przed czytelnikiem wiele pytań dotyczących miłości – nie tylko damsko-męskiej. Swoich piórem kreśli postaci matek i dzieci, opisuje ich relacje i wyzwania, przed jakimi stają na kolejnych etapach życia. Plastycznie opisuje krajobraz Krynicy, krakowskie uliczki i lwowskie zakamarki. Maluje ludzkie portrety, w cieniu kryjąc ich wady, jasnymi kolorami farb dobrych słów podkreślając zalety. Kto wie, może pożycza narzędzia do pracy od samego Nikifora…?

Co mają wspólnego akuszerka i pisarka?

Pisarka pomaga wyjść na świat obrazom, które grają jej w duszy, sercu, które widzi w wyobraźni. Pisarka jest dla mnie akuszerką słowa.

Edyta Świętek jest dla mnie akuszerką słowa. Dzięki niej na świecie pojawił się piękny cykl o różnych obliczach kobiecości w czasach, które kobiecość spychały na dalszy plan. Cieszę się, że mogę te dzieci, ukryte w kwiatowych okładkach, przytulać do serca i trzymać w czytelniczych ramionach.

„Domki z kart” – Anna Ziobro (patronat Mamy Dropsa)

Read More
Domki z kart - 3D

Anna Ziobro, Domki z kart, Wydawnictwo Dragon 2023.

Patronat medialny Mamy Dropsa

III tom „Serii nadmorskiej”

Tekst powstał w ramach współpracy reklamowej z Wydawcą

6 września miała miejsce premiera najnowszej powieści Anny Ziobro „Domki z kart”, 3.tomu wieńczącego Serię nadmorską, która zdobyła wiele serc czytelniczych. Bardzo dziękuję Wydawnictwu oraz Autorce za zaufanie i powierzenie mi patronatu nad tą serią. Z okładki powieść poleca Sylwia Markiewicz, której twórczość również bardzo sobie cenię: Obezwładniająca swą wrażliwością opowieść o młodych ludziach sięgających po marzenia.

W ostatnim z wywiadów z autorką przeczytałam, że jej książki są bombą emocjonalną. To historie, które dotykają duszy. Skłaniają do refleksji i pochylenia się nad problemem, bowiem Autorka nie ocenia, nie narzuca własnej oceny, nie komentuje postępowania bohaterów a wkłada mnóstwo pracy w ich wykreowanie. Już sam tytuł powieści wywoływał we mnie sporo emocji w trakcie lektury. Domek z kart, czyli zbudowany z czegoś delikatnego, nietrwałego, co łatwo może ulec zniszczeniu, bez solidnego fundamentu. To coś bardzo nietrwałego, co może się łatwo rozsypać. Metaforycznie to związek na słabych fundamentach, zależny od jednej osoby. Ale z drugiej strony miałam świadomość, że Anna Ziobro w swoich książkach daje dużo nadziei i tego kurczowo się trzymałam.

Moim zdaniem tytułowe domki z kart są metaforą rodziny, w której brak stabilności może spowodować, że dom stworzony przez ludzi się rozsypie i nie będzie stanowił bezpiecznego schronienia dla domowników.

Marcin i Lena zaręczyli się, mają ślub w planie, pragną stworzyć dla siebie dom u babci Malwiny, w którym on spędził dzieciństwo, wakacje i pierwsze lata dorosłego życia. Po odejściu babci zamieszkali tu, by opiekować się psami. W tym kolorowym domku okolonym ogródkiem i pachnącym lawendą, kwiatami i… dżemem truskawkowym czuli mocno obecność Malwiny. To dom z duszą. Marcin mógł zawsze liczyć na wsparcie babci, mamy i ojczyma, który był fizjoterapeutą i wreszcie docenił w nim najmocniej to, że Vincent wiedział, gdzie kończy się niepełnosprawność, a zaczyna się zwyczajny człowiek. To on w ogóle uświadomił Marcinowi, że nadal nim jest. Skoro tak, to chciał teraz żyć pełnią życia. Miał prawo gonić za marzeniami, sięgać po nie, spełniać je, by życie nabrało barw i sensu. Marzył o pływaniu. To na pewno go zahartuje. Podobnie Lena po utracie pamięci miała tylko muzykę, w której się zatracała. Marzyła o studiach w akademii muzycznej. Marzenia obojga bohaterów umacniały ich miłość – fundament nowego domu, który zaczęli budować od nowa. Ściana do ściany, krok po kroku, razem, przy wsparciu bliskich i przyjaciół. Nie wolno się poddawać, być biernym wobec własnego losu, bo domek może się rozpaść w każdej chwili. Oboje muszą się wznieść ponad to, co ich ogranicza. Jakie jeszcze przeciwności czekają narzeczonych?

Ada i jej synek Krzyś, najlepszy motywator, muszą też zacząć stawiać ściany swojego domku. Udało się im postawić jedną i to bardzo mocną ścianę, kolejną postawiła ciocia Aniela, kobieta o wielkim sercu, następną mama, niesamowicie zagubiona kobieta a ostatnią Leszek, któremu podoba się Ada. Żeby ten dom stał się bezpiecznym schronieniem, potrzebowali jeszcze Sebastiana. Mam nadzieję, że i on niedługo do nich dołączy. Ten wątek samotnej kilkunastoletniej matki kochającej synka  bardzo poruszył moje serce. Zapadła też w moje serce ciocia Aniela, dzięki której Ada mogła pomyśleć i o sobie, marzyć i spełnić swoje marzenia. Przede wszystkim była ostoją spokoju i na każdy problem znajdowała szybkie i skuteczne remedium. Nie było im łatwo, bo chichot losu dawał się we znaki. Dziewczyna nie była już sama, miała też przyjaciółkę Lenę, z którą mogła o wszystkim rozmawiać. A od pewnego czasu nieustannie kręcił się Leszek. Czy relacja Ada i Leszek przetrwa, pokonując wszelkie trudności na ich drodze?

Relacje w rodzinie Leszka rozsypały się jak domek z kart, gdy zachorował nagle jego ojciec. To na głowę, nastolatka spadło utrzymanie trzech młodszych sióstr, schorowanego taty i mamy, która była obok dzieci, przytłoczona chorobą męża. Bohatera prześladował pech, za dużo w jego życiu pojawiało się zakrętów, waliły się sprawy jak kostki w dominie. Pisarka na przykładzie tej rodziny pokazała, że tylko szczera rozmowa może od nowa odbudować relacje, zacieśnić więzi, spotęgować miłość. Niedomówienia są najgorsze.

Pisarka zafundowała czytelnikom również wyprawę w Bieszczady. Świetny pomysł! To doskonała odskocznia od problemów bohaterów, złapanie oddechu i dystansu do wielu spraw a także zacieśnienie przyjaźni między Leną i Adą. Wiele dała dobrego bohaterkom. Pomogła podczas wędrówki na szlaku przemyśleć życie, szukać właściwej drogi życiowej, dokonać ważnych wyborów życiowych, odzyskać wewnętrzny spokój. Życie mamy tylko jedno, więc warto też pomyśleć i o sobie. Wzruszyły mnie do łez rozmowy bohaterek o miłości. Było pięknie, jakkolwiek nie zabrakło emocji.

Ale wracając do miłości, nie wiem, czy to jest coś, co należy podziwiać. Ona po prostu jest albo jej nie ma. Nie powinno się jej wartościować. Nie możemy uznać, że moja miłość jest lepsza od twojej, bo każda jest tak naprawdę inna… To trochę jak z domkiem z kart. Niby zawsze chodzi o to samo, a wszyscy budujemy go nieco inaczej.

Niektórzy z asów, inni z dwójek wtrąciła Ada.

Ale asy wcale nie wpływają na jego stabilność.

Mój domek za cholerę nie chciał być stabilny.

Może dlatego, że tylko ty miałaś nadzieję, że w ogóle będzie stał.

Anna Ziobro podarowała czytelnikom kolejną wartościową, porywającą i pełną emocji powieść o trudnych problemach dnia codziennego, o tym, jak postępująca choroba Olliera, niepełnosprawność może wpłynąć na człowieka, czyniąc spustoszenie w psychice i jak bezcennym lekarstwem jest miłość oraz przyjaźń, wsparcie bliskich. Lena i Marcin kochają się i planują ślub, nie brakuje im determinacji. Postanawiają zrobić coś szalonego, co dało by im radość i satysfakcję oraz dodało otuchy. Gonić za marzeniami i sięgać po nie? A czemu nie. Naprawdę warto w nie uwierzyć. Ślub na jachcie  – dlaczego nie? – Wyobraź sobie: olśniewająco piękna panna młoda, pijany ze szczęścia facet u jej boku, to tego luksusowy jacht. Przecież to idealne połączenie. Marcin to jednak nieprzeciętny facet!

Ta powieść skłoniła mnie do refleksji nad życiem. Jako mamie dziecka z niepełnosprawnością trudno mi się było z tym pogodzić, obwiniałam siebie, żyłam z wyrzutami sumienia. Anna Ziobro przekonała mnie, że za każdym człowiekiem stoi historia, rzadko piękna, kolorowa i bez jakiejkolwiek skazy. Każdy z czymś się mierzył, choć nie u każdego było to tak widoczne jak u Marcina. Ale to nie oznaczało, że inni mieli wyłącznie łatwo. Dziękuję Autorce za tę przejmującą opowieść, za piękne przesłanie i za nadzieję. I ja dzisiaj mogę się cieszyć szczęściem córki, która z narzeczonym planuje ślub.

Polecam z całego serca „Serię nadmorską” na coraz dłuższe wieczory, idealny dodatek do kubka, pysznej herbaty i miękkiego kocyka.

„Sprawy rodzinne” – Iwona Mejza (patronat Mamy Dropsa)

Read More
Sprawy rodzinne

Iwona Mejza , Sprawy rodzinne, Wydawnictwo Dragon 2023

Patronat Mamy Dropsa

Tekst powstał we współpracy reklamowej z Wydawnictwem Dragon

9 sierpnia miała miejsce premiera powieści Iwony Mejzy „Sprawy rodzinne”, przewrotnej opowieści o tym, że życie ma niepowtarzalny smak. Jakkolwiek nie oceniam nigdy książki po okładce, to jestem przekonana, że śliczna okładka zaprojektowana przez Macieja Piedę przyciągnie wzrok czytelników szukających w księgarniach czegoś interesującego do czytania. Piękna kobieta o niebieskich oczach i niebieski motyl o czarnych krawędziach zwracają uwagę. Czy to przypadek? Nie sądzę. Niebieski motyl o czarnych krawędziach jest m.in. symbolem metamorfozy, nadziei i zmian na lepsze. Kim jest ta kobieta i jakie zmiany zadzieją się w jej życiu? Zapraszam na garść refleksji po lekturze powieści.

Monika Olszewska, bohaterka powieści to szczęśliwa mężatka i wspólniczka w agencji finansowo-ubezpieczeniowej. Niestety, do czasu aż sprawy się skomplikowały. Okazało się, że jej mąż Aleksander ma… pojemne serce, typ Casanowy, skrajny egoista, pępek świata, zajęty sobą, praca, awans, kariera, delegacje. Po prostu bez uprzedzenia wyprowadził się z domu. Wraz z nim zniknęła wspólniczka, Monika wzięła udział w jej poszukiwaniach. Pojawiła się obok Joanki jeszcze Marzena. On i trzy kobiety. Pisarka pokazała, jak funkcjonowała rodzina Olka. Pewne zachowania wyniósł z domu, obserwując ojca. Natomiast Ewa, matka Olka to kobieta elegancka, pełna energii, zaangażowana w pracę, świetnie zorganizowana. To była jej poza, skoro nie miała wpływu na zachowania męża i syna, to rzuciła się w wir pracy. To ją napędzało. Czasem wystarczy przymknąć oko na niektóre sprawy, bo nikt nie jest idealny i po prostu kochać bliskich. Ewa świetnie weszła w rolę wzorowej, szczęśliwej pani domu, żony i matki. Brakowało czasu na szczere, rozmowy rodzinne. Gdy Olek nawywijał, postanowiła zdjąć maskę i pomóc zranionym przez Casanovę kobietom. Joanka i Marzena mimo niefartu wyszły na swoje. Ich przyszłość była zabezpieczona. Mało tego, wsparła całym sercem Monikę, która postanowiła wprowadzić zmiany w swoim życiu, nakreślić scenariusz życia po Olku. Odważnie go krok po kroku realizowała. Byłam absolutnie zaskoczona takim zwrotem wydarzeń. Jednak przyjaźń teściowej z synową, w dodatku byłą synową jest możliwa. Przerodziła się z czasem w relacje matki z córką. A Roman i Olek za swoje niecne postępowanie dostali niezłego pstryczka w nos.

Zupełnie inaczej funkcjonowała rodzina Moniki. Poznajemy jej historię. Tu mama grała pierwsze skrzypce, starała się każdemu wyznaczyć i zaplanować ścieżkę życia. Gdy wreszcie poznajemy bliżej jej przeszłość, to również pewne zachowania wyniosła z domu, pewne sprawy wzięła na siebie, by odpokutować grzechy z przeszłości. Dlatego też Monika w swoim małżeństwie zeszła na drugi plan, by mężowi dać pole do popisu. Dopiero doświadczenia z własnego małżeństwa, przyjaźń i szczere rozmowy z Ewą sprawiły, że inaczej spojrzała na swój dom rodzinny. Bohaterce udało się stworzyć wspaniałe relacje z młodszym bratem Markiem. W każdej sytuacji mogli liczyć na siebie i się wspierać. Czy w rodzinie Moniki nie będzie za późno na odbudowanie właściwych relacji?

Iwona Mejza poruszyła w powieści szereg bardzo ważnych tematów. Ich percepcja zależy jednak od doświadczeń życiowych czytelnika. Aby rodzina właściwie funkcjonowała, warto zwolnić, by znaleźć czas na szczerą rozmowę. Jakże ważna jest też umiejętność słuchania drugiej osoby, wsłuchania się w jej problemy. Często żyjemy obok siebie a nie ze sobą. Nie zawsze warto palić za sobą mostów.  Można nauczyć się rozmawiać z drugim człowiekiem tak, żeby właściwie zrozumiał naszą odmowę bez obawy o wpływ na nasze relacje. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

Pamiętajmy też, żeby polubić siebie, mieć czas dla siebie. Warto marzyć i spełniać marzenia, rozwijać nasze pasje, stawiać na rozwój osobisty. W pędzie życia często zapominamy o tym. Jesteśmy dla wszystkich, ale nie dla siebie. Zyskają wówczas nasze relacje z bliskimi.

Mimo że jest to opowieść o dość skomplikowanych sprawach rodzinnych, to zamieszczony motyl na okładce daje nam nadzieję na lepsze jutro, na  nowe życie, na spełnienie marzeń i pragnień. Budzi wrażliwości uważność. Wnosi spokój do czytelniczego serca mimo burz życiowych, których nie unikniemy w życiu. Atutem powieści jest plejada świetnie wykreowanych postaci i ich historii, ciekawe portrety psychologiczne. Książka ma formę pamiętnika, dzięki temu jesteśmy jeszcze bliżej Moniki, głównej bohaterki. Otrzymujemy opowieść z pierwszej ręki. Czułam się tak, jakby Monika opowiadała mnie swoją historię, razem ją przeżywałyśmy.

Iwona Mejza, z natury optymistka, opowiedziała nam o ważnych, skomplikowanych sprawach rodzinnych w sposób lekki, z humorem, często zaprawionym ironią, sarkazmem, ale i wrażliwością. Lektura wywołuje całą gamę emocji i uczuć od śmiechu po wzruszenie do łez. Najbardziej poruszyła mnie postać Ewy. Pisarka zaskoczyła mnie takim poprowadzeniem jej wątku.

Na koniec przytoczę Wam radę, jaką udzieliła teściowa synowej:

Żyj całą sobą, dla siebie i na własnych zasadach. Spełniaj własne marzenia, nie cudze, i pamiętaj, że życie ma niepowtarzalny smak. Ciesz się nim, dziel się radością i kochaj, bo to jest tu i teraz, a nie potem i później.

Zapamiętajcie więc, że życie ma niepowtarzalny smak.

„Zapisane w sercu” – Agata Sawicka (patronat Mamy Dropsa

Read More
zapisane w sercu - recenzja

Agata Sawicka, Zapisane w sercu, Wydawnictwo Dragon 2023.
patronat Mamy Dropsa

Tekst powstał we współpracy reklamowej z Wydawnictwem Dragon

Agata Sawicka należy do młodych, zdolnych autorek. Od debiutu literackiego jestem wierną fanką jej powieści i z dumą obserwuję jej rozwój pisarski. Niedawno ukazała się kolejna, napisana sercem książka Autorki, nad którą mam zaszczyt sprawować patronat medialny. ”Zapisane w sercu” to powieść obyczajowa z wątkiem historycznym, która pomimo poruszanego trudnego tematu i powrotu do przeszłości, otuli czytelnika wiarą i nadzieją. Jest to opowieść o przyjaźni i miłości ponad podziałami, które czynią świat lepszym nawet w czasie ogarniętym zawieruchą wojenną. Miłość daje nadzieję, rozjaśnia mrok, jest silniejsza od zła.

W jednym z wywiadów Agata Sawicka wypowiedziała się, co ją zainspirowało do napisania powieści: Główną inspiracją do napisania tej powieści, było pochodzenie mojej rodziny, która wywodzi się właśnie z Wołynia. Tam, w niewielkiej wsi pomiędzy Łuckiem a Torczynem, urodził się mój dziadek Józef. Gdy zaczęłam dorastać, pojawiła się we mnie ciekawość rodzinnych losów, słuchałam dziadkowych opowieści, zaczęłam też czytać książki na temat rzezi wołyńskiej i relacje świadków tamtych wydarzeń. Wkrótce zapragnęłam również odwiedzić rodzinne strony i niedługo potem wraz z moją młodszą siostrą wybrałyśmy się na Wołyń. Ta podróż bardzo na mnie wpłynęła, a jej owocem jest właśnie powieść „Zapisane w sercu”, która tak naprawdę powstała już kilka lat temu. Poprzez tę powieść, która jest fikcją literacką osadzoną w realiach historycznych wydarzeń, chciałam również oddać mój własny hołd ofiarom tamtych wydarzeń oraz mojej rodzinie.

Ratując jednego człowieka, ratuje się całe pokolenia

W powieści teraźniejszość  splata się z przeszłością. Ela po śmierci ukochanego dziadka Kajetana podjęła decyzję o podróży do Łucka w poszukiwaniu historii rodziny. A towarzyszył jej stary zeszyt z zapiskami Heleny, młodszej siostry dziadka. Dzięki zapiskom czytelnik razem z Elą przenosi się w czasie, staje się uczestnikiem tamtych wydarzeń, poznaje historię przyjaźni trzech dziewcząt Heleny – Polki, Chajki – Żydówki i Wiry-  Ukrainki. Bohaterki spotykają się w „Tajemniczym Zakątku” nad jeziorkiem usickim, składają obietnicę, że tu zawsze będą razem, wolne, beztroskie. Cokolwiek się stanie! Przyjaźń była dla nich niesamowitym darem, uwiecznionym wyrytym na drzewie napisem. Dziewczyny tak bardzo kochały życie, nie zdawały sobie sprawy, że wojna tak odmieni ich świat, odbierze marzenia, pragnienia, zniweczy wszelkie plany na przyszłość a jej okrucieństwo i je dosięgnie. Jedynie „Tajemniczy Zakątek” zawsze był miejscem niezmąconym wojenną rzeczywistością. Ogromny terror wojenny, prześladowanie Żydów, nienawiść nacjonalistów ukraińskich do Polaków, ich współpraca z okupantem  –  dziewczęta musiały szybko dojrzeć, by się wzajemnie wspierać, pomagać, chronić, często ocierając się o śmierć. W jednej rodzinie ukraińskiej można było odnaleźć przyjaciela i wroga. Brat był wrogiem brata.To było niepojęte!

Agata Sawicka skupiła swoją uwagę na oddaniu emocji i na dylematach moralnych bohaterów stojących po różnych stronach. Ukazując zbrodnię, jakiej się dopuścili nacjonaliści ukraińscy, chciała pokazać, że nie można oceniać żadnego narodu jednoznacznie. Obok okrutnych i bezwzględnych morderców Wasylów można było odnaleźć i Jurijów, którzy mimo narażenia się na śmierć, ostrzegali , ratowali i pomagali Polakom.

Autorka napisała sercem pełną emocji opowieść o przyjaźni i miłości ponad podziałami. Wykreowała trzy znakomite portrety psychologiczne jakże różnych bohaterek. Pokazała, jak wielką rolę odegrała w ich życiu miłość.

  Chajka westchnęła i otarła dłonią mokre oczy.

– Ta wojna… Ci ludzie… Oni kradną moje życie, nisz­czą moje marzenia! To wszystko jest takie niesprawiedli­we! Dlaczego nie mogę po prostu żyć? Tak jak wcześniej…

Na czole matki pojawiła się podłużna zmarszczka, a jej oczy posmutniały. Przytuliła córkę i wyszeptała:

– Jest coś, czego nikt nigdy nie może ci zabrać. To two­je serce wraz ze wszystkimi uczuciami, marzeniami i my­ślami. Nawet jeśli wokół szaleje wojna, w twoim sercu może panować pokój; gdy wszyscy nienawidzą, ty możesz kochać, twoje serce jest wolne i niezależne, dopóki sama nie wpu­ścisz do niego wojny.

Zapisane w sercu słowa matki dodawały wiary, otuchy i wlewały nadzieję, że miłość może pomóc jej przetrwać to całe piekło, rozgrzać jej serce i sprawić, że zło do niego nie przeniknie. Miłość może ocalić jej wnę­trze, jej młode serce… Kiedy się kocha, wszystko staje się bardziej znośne. Miłość może ją uratować.

Zapisane w sercu każdej bohaterki marzenia, pragnienia, tęsknota za miłością, dążenia, przeżywane dylematy, smutki, ból, strach, lęk, tragedia, ocieranie się o śmierć, obcowanie z okrucieństwem, masowymi egzekucjami, a z drugiej strony niesienie pomocy mimo narażenia życia, drobne radości, wielkie porywy serca, bohaterskie postawy bohaterek zostały utrwalone w powieści. Opisy przeżyć wewnętrznych bohaterów są niezwykle sugestywne. Mimo że są to fikcyjne postaci i fikcyjna fabuła, to trzeba pamiętać, że jest ona umieszczona w historycznych ramach czasowych. Czytelnik bez problemu wchodzi do świata powieści i razem z bohaterami uczestniczy w wydarzeniach, przeżywa rozterki, dylematy natury moralnej, odczuwa je boleśnie. W  jakim świecie przyszło im żyć, skoro brat występował przeciwko bratu? Czy można kochać w tak okrutnym czasie?! Agata Sawicka udowodniła, że można, bo miłość silniejsza od śmierci potrafi stworzyć swój alternatywny świat. Jak potoczyły się losy bohaterek?  Jak wielka może być siła przyjaźni a do czego zdolna jest prawdziwa miłość? Tego wam nie zdradzę. Musicie sami się o tym przekonać.

Agata Sawicka podarowała czytelnikom wspaniałą i pełną emocji powieść, w której pokazała na przykładzie losów trzech bohaterek, że przyjaźń ma ogromną siłę a miłość jest silniejsza od śmierci. Powieść poruszyła bardzo mocno moje serce. Uświadomiła czytelnikom, jak ważne jest poszukiwanie swoich korzeni, odkrywanie historii swoich przodków, która wciąż jest obecna w teraźniejszości. Wątek Eli z powieści został zainspirowany prawdziwymi wydarzeniami. Ela, fikcyjna bohaterka powieści odtworzyła losy swoich dziadków Heleny i Jurija na podstawie zapisków babci i relacji z podróży, pisząc książkę. To oni w ogarniętym piekłem nienawiści Wołyniu rozpalili iskierkę miłości, która okazała się silniejsza od bólu, cierpienia i od śmierci…

W emocjach bohaterki towarzyszących podczas podróży na Wołyń jest dużo z przeżyć Pisarki, która dwukrotnie tam podróżowała, by spełnić swoje marzenie, by udowodnić sobie i dziadkowi Józefowi, że Sawiccy wrócili do korzeni. Stąpała po ziemi, po której on biegał jako chłopiec. Wreszcie by odnaleźć siebie, własną tożsamość, ważne wartości, których stała się strażniczką. To również i apel do czytelników, abyśmy pamiętali o tych, którym zawdzięczmy nasze życie. Agata Sawicka ocaliła pamięć swoich przodków od zapomnienia. Złożyła im i wszystkim poległym hołd.

Pani Agato, dziękuję za piękną i przejmującą lekcję historii.

„Noc spadających gwiazd” – Marta Nowik (patronat Mamy Dropsa)

Read More
marta nowik noc spadających gwiazd recenzja

Marta Nowik, Noc spadających gwiazd, Wydawnictwo Novae Res, 2023.

#MamaDropsaCzyta

Tekst powstał we współpracy reklamowej z Wydawnictwem Novae Res.

Marta Nowik podarowała czytelnikom idealną powieść na lato „Noc spadających gwiazd”. To trzecia powieść utalentowanej Autorki z pięknego Podlasia, której mam zaszczyt i ogromną przyjemność patronować. Bardzo się cieszę, że postanowiła spełniać swoje marzenia i zaczęła pisać książki, zdobywając serca wielu czytelników. Zapraszam na garść refleksji po lekturze.

Już sam tytuł „Noc spadających gwiazd” wywołuje w nas przyjemne skojarzenia. Lato, noc usiana gwiazdami, pełna romantycznych uniesień, spadające gwiazdy spełnią marzenie o szczęściu i lepszym życiu. Natomiast w życiu bohaterek, przyjaciółek Aleksandry i Natalii z Zalesian, niewielkiego miasteczka, tej jedynej magicznej nocy dojdzie do wielu zaskakujących zmian i nieprzewidzianych kłopotów. Obraz pijanej Oli w wyzywającej kreacji, tańczącej nocą na starym moście w świetle starych lamp i spadających gwiazd ktoś nagra. A następnie na ulicach pojawią się bilbordy ze zdjęciem dziewczyny z prośbą o kontakt. Scena jak z filmu romantycznego. Czy Ola odnajdzie tajemniczego mężczyznę? Kim on jest?

Natomiast Natalia znajdzie się owego tajemniczego wieczoru w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Zajdzie w ciążę. Kto jest ojcem dziecka? O tym dziewczyny nie mają pojęcia. Ktoś dosypał im jakiejś substancji do drinka. Natalka podjęła decyzję o wyjeździe do Poznania, by zniknąć w tłumie na czas ciąży i oddać dziecko do adopcji. Los bywa jednak przewrotny i uwikłał bohaterki w nie lada kłopoty. Czyhało na nie wiele kłopotów. Czy będą w stanie sobie z nimi poradzić? Czy znajdzie się jednak ktoś, kto je wesprze i pomoże wyrwać się z opresji? O tym przekonacie się, sięgając po książkę.

Tytuł powieści ma jednak drugie dno. Inspiracją do napisania tej historii dla Marty Nowik stała się wojna w Ukrainie. To niejako protest przeciwko wojnie. Natalia podczas podróży poznała Galinę z Ukrainy uciekającą przed wojną. W jednym z rozdziałów akcja przenosi czytelnika na Ukrainę. Poznajemy życie w schronie, niewygodę, głód, strach o los bliskich. Przejmujące wrażenie wywarła na mnie scena, w której zrozpaczona matka modliła się o ocalenie synów, o przetrwanie, żeby nie strzelali wzajemnie do siebie. Dwaj bracia – jeden z nich walczył po stronie rosyjskiej a drugi po ukraińskiej. Ilu było żołnierzy ukraińskich, jak Oleksandr: jestem w połowie Rosjaninem, w połowie Ukraińcem. Całe moje życie mieszkałem tu, na naszej ukraińskiej ziemi. Czuję się Ukraińcem. Walczę o wolność Ukrainy. Noc spadających gwiazd rozciągała się nad umęczoną wojną Ukrainą. Żaden z jej mieszkańców Ne zachwycał się i nie podziwiał jej piękna, niezwykłych widoków. ”Gwiazdy z wysokiego nieba spadały zarówno nad złymi, jak i nad dobrymi…”.

Pisarka poruszyła w powieści bardzo ważny społecznie problem uzależnień od alkoholu, seksu, hazardu. Poznajemy kilka poruszających historii ludzi, którzy „byli jak bracia, powiązani niewidzialnymi nićmi choroby alkoholowej”. Z alkoholizmem mężów nie zawsze sobie radzą kochające żony. Miłość nie zawsze pomaga. To ciężka choroba zmuszająca rodzinę do ucieczki. Leczenie uzależnień w specjalnym ośrodku to trudna do przebycia droga dla alkoholika. Marta Nowik pokazała, jak ważną rolę odgrywa tu siła przyjaźni. Maciej, trzeźwy alkoholik pomógł Januszowi uwolnić się od obsesyjnej myśli, aby się napić. Pomógł mu pokonać niemoc i słabość. Nic tak nie ukoiło skołatanej duszy przyjaciela jak bliski kontakt z naturą. A co najważniejsze, to najtrudniej było polubić siebie i sobie wybaczyć. Wzruszyła mnie do łez codzienna wspólna modlitwa:

Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić, odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić, i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego. Pozwól mi co dzień żyć tylko jednym dniem i czerpać radość z chwili, która trwa. I w trudnych doświadczeniach losu ujrzeć drogę wiodącą do spokoju…

Historia Natalii stała się przyczynkiem dla Pisarki do pochylenia się nad tematem handlu ludźmi. Na ścieżce życia bohaterki pojawił się detektyw Bartosz, którego historia wyciska łzy. Zawada bardzo mi się spodobał. To on wyjaśnił sprawę. Czy tych dwoje pokiereszowanych przez los ludzi da sobie szansę na szczęście? Oboje muszą zacząć od pokochania siebie, otworzenia się na drugą osobę. Wtedy świat nie będzie takim złym miejscem. Pisarka, niepoprawna optymistka jest o tym święcie przekonana.

„Noc spadających gwiazd” to także lekko i pięknie, emocjonalnie napisana opowieść o relacjach międzyludzkich. Piękna przyjaźń połączyła Olę i Natalię. To świetnie wykreowane postacie, prawdziwe, mają wady i zalety, popełniają błędy, ale mają do tego prawo. Zawsze mogą liczyć na wzajemną pomoc i wsparcie. Bardzo je polubiłam. Natalia po śmierci mamy oddaliła się od ojca. Pewne okoliczności sprawiły, że wrócili do siebie i zapragnęli na nowo odbudować relację, umocnić więź córki z ojcem. I to im się udało. Nigdy nie należy tracić nadziei.

W książce pojawiły się także zwierzęta. Pisarka jest właścicielką dwóch wspaniałych piesków. Poznajemy tu znalezioną w lesie jamniczkę z gromadką szczeniaczków, przygarniętą przez uroczego starszego pana Franciszka. Jest i uparta, krnąbrna kotka Lola, świnka morska Celestyna.

„Noc spadających gwiazd” to także powieść, w której roi się od złotych myśli, drogowskazów życiowych. Zawiera piękne, mądre przesłanie. Nadzieja nigdy nas zawieść nie może, zło nie może mieć ostatniego słowa, dobro zawsze zwycięża. Nie oceniaj, nie osądzaj drugiego człowieka. Nie masz do tego prawa. Życie bywa tak przewrotne. Należy z niego wyciągać lekcję. Ważna jest szczera rozmowa, obecność kogoś obok nas. Nie należy się bać marzeń, trzeba je spełniać i gonić za nimi.

Mam nadzieję, że zachęciłam was do lektury „Nocy spadających gwiazd”. Skłania do refleksji nad życiem. Jestem ciekawa, jak potoczą się dalsze losy bohaterów Oli, Karola, Natalii, detektywa Zawady i pana Franciszka. On też skradł moje serce. Jego sklepik z marzeniami to doskonała przystań dla tych, którym los poplątał wcześniej ułożone życie.

A na koniec zacytuję Wam fragmentów:

– Życie niesie wiele rozwiązań. Zobaczysz, jeszcze cię czymś zaskoczy. Czymś pozytywnym, rzecz jasna.

[…] słuchaj głosu swojego serca, które ci podpowie, co mas zrobić i jaką podjąć decyzję.

Dużo zależy od nas. To my kreujemy naszą rzeczywistość. Po części mamy wpływ na to, jak potoczą się nasze losy. Owszem, nie wszystko jesteśmy w stanie przewidzieć, ale możemy się nauczyć przyjmować życie takim, jakie jest.

Wiara w lepsze jutro dodaje skrzydeł.

„Zagubiona pszczoła” – Patrycja Żurek (patronat Mamy Dropsa)

Read More
zagubiona pszczoła

Patrycja Żurek, Zagubiona pszczoła, Wydawnictwo Dragon, 2023.
Patronat medialny Mamy Dropsa

17 maja premierę miała nowa powieść Patrycji Żurek „Zagubiona pszczoła”, którą miałam ogromną przyjemność objąć patronatem medialnym. Dziękuję Wydawnictwu Dragon i Autorce za zaufanie. Okładka zachwyca i pachnie latem, ale w środku już nie jest tylko miodnie, lecz słodko-gorzko. Patrycja Żurek, jak sama powiedziała w wywiadzie, lubi sięgać:  

...po trudne tematy, nie będę ukrywać, im mocniej tym lepiej. Chcę, żeby moja proza niosła ze sobą przesłanie, żeby poruszała, wchodziła pod skórę. Nie piszę jednak na siłę, pomysły przychodzą do mnie w różnych momentach: podczas czytania, na spacerze, podczas rozmów, słuchania muzyki, oglądania teledysków, w tramwajach. Tak naprawdę każda rzecz na świecie może sprawić, że w głowie wybuchnie mi pomysł. I to jest najwspanialsze!

Pisarka podarowała czytelnikom niezwykle życiową powieść. Problemy, bolączki bohaterów nie są nam obce. Jednak trzeba na nie wciąż uwrażliwiać. Książka od pierwszych stron zdobyła moje serce. Jacenty podjął decyzję o zamieszkaniu na emeryturze na wsi, na farmie usytuowanej pod lasem, z widokiem na pola rzepaku, jeziorem ukrytym wśród drzew. W Mioduli odnalazł błogi spokój, poświęcając swój czas na prowadzenie pasieki. Już od dzieciństwa pszczoły były jego pasją.  To była słuszna decyzja byłego policjanta uciekającego przed koszmarami, atakami paniki, złymi wspomnieniami. Radości męża nie podzielała Katarzyna, która preferowała życie w mieście, kochała pracę matematyczki w szkole i to właśnie matematyce pragnęła podporządkować swoje życie. Nie odnalazła się wśród natury, wręcz ją drażniła. Drogi małżonków się niejako rozeszły.

Czuję się trochę tak, jakby rozpadał się ul, który stworzyłem. Byliśmy rodziną, malutką, ale to ona stanowiła sens życia. Katarzyna zawsze była królową, krążyliśmy wokół niej z Konradem. I w porządku, że to się rozpada, bo, znów porównując nas do ula, to już nie funkcjonowało jak powinno. Jednocześnie wywołuje to we mnie pewną nostalgię.

Ich dorosły syn Konrad studiował w Warszawie. A tak naprawdę robił coś zupełnie innego. Czy wyjawi prawdę o sobie rodzicom? W chwili poznania bohaterów Katarzynę użądliła pszczoła. Kobieta doznała wstrząsu anafilaktycznego i zapadła w śpiączkę.

W dniu wypadku u Jacentego pojawiła się po miód Maciejka, nieśmiała, tajemnicza, uciekająca od przeszłości, zagubiona dziewczyna. Pracowała jako kelnerka w Lawendowej Chacie. Od tego dnia Jacenty i Maciejka spędzali ze sobą sporo czasu, pracując nad książką o pszczołach. Połączyła ich pasja do pszczół, tajemnice z przeszłości, oboje czuli się zagubieni. Powoli odkrywali drogę do siebie, jak zagubione pszczoły drogę do ula. Czy to była miłość, czy to tylko zauroczenie zagubionych dusz? Niestety, przeszłość nie dała o sobie zapomnieć. Czy nie ma od niej ucieczki? Na jaw wychodziły tajemnice obojga bohaterów. „Zagubiona pszczoła” to poruszająca opowieść o zagubionych ludziach, którzy tak jak pszczoły potrzebują odnaleźć drogę do ula. Muszą to zrobić sami, ale potrzebują wskazówek, zrozumienia drugiego człowieka.

Bardzo mi było żal Konrada, który sam dla siebie był przeszkodą. Z uwagi na trudne dzieciństwo mimo obranej drogi życiowej zboczył z niej, by zamknąć się w pięknym świecie modelingu. Zataił prawdę przed rodzicami. Czy słusznie obawiał się reakcji rodziców? Czy choroba matki stanie się pretekstem do naprawy relacji z ojcem? Pobyt na wsi, poznanie Maciejki i Karoliny sprawiły, że Konrad zweryfikował swoje wybory życiowe.

Konrad uświadomił sobie, że od dawna nie siedział bezczynnie, nie przypatrywał się przyrodzie, nie skupiał na zapachu skropionej gleby, a przecież tak uwielbiał ten zapach! Tutaj, w środku lasu, mieszał się z aromatem żywicy i drzew iglastych. Nie czuł potrzeby, by cokolwiek mówić, po raz pierwszy chyba w życiu trwał w teraźniejszości bez zastanawiania się nad tym, co było albo będzie.

Patrycja Żurek namalowała słowami świat, używając całej palety emocji i uczuć. Stworzyła iście baśniowe opisy przyrody w Mioduli, dzięki którym bohaterowie mogą odnaleźć spokój serca. Przebywanie w tej scenerii to dla nich terapia klimatem. To także okazja do snucia marzeń, planów na przyszłość, a z drugiej strony odnalezienie się tu i teraz, uwolnienie się od demonów. Każdy z nas ma jakieś demony, przed którymi czuje lęk, ale musi w końcu się z nimi zmierzyć i zatrzasnąć drzwi do przeszłości. Potrzebuje kogoś do uporządkowania swojego życia i nadania mu sensu. Potrzebuje także miłości, która jest w stanie wyleczyć najgłębsze rany.

Delikatnie poruszyła dłonią, niby przypadkiem muskając jego rękę. Raz, drugi, za trzecim złapał ją delikatnie, spletli palce. Patrzeli sobie w oczy i Maciejka miała wrażenie, że czas się zatrzymał; że istnieli tylko oni wśród szumu jeziora i pobliskich trzcin; z kwękaniem kaczek i hukaniem sowy gdzieś głęboko w lesie. Mogłaby tak trwać, ale wspięła się na palce i go pocałowała. Nie mogła się powstrzymać.

Jest to historia o relacjach międzyludzkich, więziach rodzinnych, które trzeba naprawić, zacieśnić, wyjaśnić pewne sprawy, które uwierają. Jacenty przeżywał rozdarcie wewnętrzne, miotał się przed właściwym wyborem. Z jednej strony wciąż kochał żonę, czuł się zobowiązany wobec niej, ale zauroczyła go tajemnicza dziewczyna, połączyła wspólna pasja. Jego życie i dziewczyny nabrało blasku. Katarzyna natomiast dała mu do zrozumienia, że już nie istnieje w małżeństwie. Gdy dowiedziała się o Maciejce, postąpiła wbrew sobie. Ta postać wyzwoliła we mnie całą gamę uczuć. Co przyniesie przyszłość?

Patrycja Żurek poruszyła w powieści ważny problem dotyczący łuszczycy, bardzo stygmatyzującej choroby i obniżającej jakość życia fizycznego i psychicznego. Może doprowadzić do depresji. Pisarka pokazała różną reakcję bohaterów na widoczne zmiany na skórze jednej z bohaterek, Karoliny. Jednym zabrakło tolerancji a innych zmobilizowało do zorganizowania kampanii reklamowej, która miała na celu uczenie innych tolerancji, oswojenie z chorobą i pokazanie, że nie jest absolutnie zakaźną. Karolina pomimo wszystko to wspaniała dziewczyna o silnej osobowości. Pragnie spełniać swoje marzenia, wyjechać na studia do miasta, wsiąknąć w tłum, rozwijać pasje, zostać charakteryzatorką.

Pisarka zwróciła uwagę na możliwości zagrożenia sektami religijnymi. Jak łatwo można się dać zwerbować dzięki stosowanym manipulacjom perswazyjnym i innym technikom, ale jakże trudno się wydostać ze szponów sekty. Można się stać nawet jej ofiarą.

Mocnym atutem powieści jest lekki styl, emocjonalny i obrazowy język, świetna kreacja prawdziwych, wyrazistych bohaterów, ich ciekawe portrety psychologiczne oraz historie. Powieść niesie bardzo mądre przesłanie. Zagubiona pszczoła znajdzie sama drogę do ula, ale musi też wiedzieć, że ktoś na nią czeka.

Sięgnijcie po powieść! To idealna książka na lato.                     

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Dragon.

„Kto naprawi naszą miłość?” – Małgorzata Lis (patronat medialny Dropsa)

Read More
kto naprawi naszą miłość 3d przód

Małgorzata Lis, Kto naprawi naszą miłość?, Wydawnictwp eSPe 2023.

Patronat medialny Dropsa Książkowego

„Ja, Robert, biorę Ciebie Edytę za żonę i ślubuję Ci: miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci”.

„Ja, Edyta, biorę Ciebie Roberta za męża i ślubuję Ci: miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci”.

Tak zaczęła się małżeńska droga Edyty i Roberta, głównych bohaterów nowej powieści z cyklu „Opowieści z wiary” Wydawnictwa eSPe. „Kto naprawi naszą miłość?” to ich historia. Historia ich małżeństwa, które skończyło się słowami: romans, ciąża, wyprowadzka. Koniec. Ale… Czy na pewno to koniec? A może paradoksalnie początek?

Popularne jest stwierdzenie, że kiedyś zepsutych rzeczy nie wyrzucało się do kosza, tylko naprawiało. Wielokrotnie w internecie można znaleźć je w kontekście relacji damsko-męskich, zwłaszcza małżeństw. Dziś rozwody nikogo nie dziwią i są często występującym wątkiem w powieściach obyczajowych. Małgorzata Lis w swojej nowej książce poszła o krok dalej. Nie skupiła się na procedurze rozwodu, na podziale majątku, na spotkaniach u adwokata. Pokazała to, co dzieje się w sercach i umysłach tych, którzy rozwód biorą i tych, którzy na rozwodzie cierpią najmocniej – czyli dzieci.

Co jest przyczyną rozstania Edyty i Roberta? Bezpośrednim zdrada. Pośrednim? Obojętność na drugiego człowieka. Zniechęcenie codziennością i rutyną. Branie na siebie zbyt wielu obowiązków i brak wsparcia w obowiązkach. Przekładanie ról matki i pracownicy, ról ojca i pracownika nad rolę żony i męża. Wyprowadzka Roberta nie musi jednak oznaczać definitywnego końca małżeństwa. To sprawdzian tego, na jakich podstawach zbudowali swoją relację – na piasku czy na skale.

Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony.

Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a wielki był jego upadek.

fragment ewangelii według św. Mateusza

„Kto naprawi naszą miłość?” to opowieść nie tylko o relacjach między małżonkami, ale także między nimi a dziećmi, które podobnie jak rodzice próbują odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Rzeczywistości, w której tata jest gościem w domu lub oni gościem w jego domu. Rzeczywistości, w której na miejscu mamy pojawia się ciężarna kobieta. Pojawia się bunt, niezrozumienie. Na swoje dziecięce sposoby trójka pociech sygnalizuje, że nie zgadza się z nowym ładem, a właściwie kompletnym brakiem ładu w rodzinie. Pogorszenie zachowania, ocen, niechęć do kontaktów z ojcem, kłótnie z matką – wyładowują negatywne emocje i w domu, i w szkole.

Kreśląc historię Edyty i Roberta, którzy przed ołtarzem zapewniali się o miłości i wierności do końca życia, Małgorzata Lis przypomina czytelnikom, jak ważny do budowania na skale jest sakrament małżeństwa. To fundament domu. Mając relację z Bogiem, małżonkowie mogą budować relację między sobą. A jeśli relacja małżeńska się pogarsza, niczym uczniowie podczas silnej burzy na jeziorze mogą krzyczeć: „Panie, ratuj nas, toniemy!”. I tego ratunku oczekiwać. Pan Bóg rzuca koło ratunkowe i to od człowieka zależy, czy po nie sięgnie i w jakim tempie przypłynie do spokojnego brzegu. Potrzeba cierpliwości i uważności, by to koło zauważyć. Jak? Wsłuchać się w serce, które dzięki modlitwie innych zaczyna słyszeć inaczej…

Powieść gorąco polecam nie tylko wierzącym małżeństwom. To lektura, która powinny trafić na półki par, narzeczonych czy singli, którzy w przyszłości pragną budować dom na skale. Historia Edyty i Roberta pokazuje, że nigdy nie jest za późno, by zacząć. Na nowo. I jeszcze raz. By naprawiać miłość.

Na koniec zostawiam tekst piosenki Pawła Domagały. „Dom na skale”:

Widziałem burzę, co gasiła miłość,
Tak trudno się nie bać,
Tak trudno się nie bać,
Słyszałem też obietnicę, których dzisiaj już
Nie wspomina nikt,
Tak trudno się nie bać,
Tak trudno się nie bać.

Ale dzisiaj Ty i ja
Budujemy nowy świat, nowy świat,
Nowy ład Ty i ja.
Od dzisiaj Ty i ja
Budujemy nowy świat, nowy świat,
Nowy ład Ty i ja.

Ty i ja,
Zbudujemy dom na skale.
Ty i ja,
Zbudujemy dom na skale.
I on będzie stał,
Bo choć przyjdzie burza, musi przyjść,
Tylko zwieje kurz i oczyści nas,
Bo ty i ja,
Budujemy dom na skale,
Dom na skale.

Wiem widziałaś też jak nagle kończy się,
Co miało wiecznie trwać,
Jak miałaś się nie bać,
Jak miałaś uwierzyć.
Gdy myślałem już, że zawsze będzie tak,
Spotkałem Ciebie, spotkałaś mnie,
Wszystko można odmienić,
Wszystko może się zmienić.

Bo dzisiaj Ty i ja
Budujemy nowy świat, nowy świat,
Nowy ład Ty i ja.
Od dzisiaj Ty i ja
Budujemy nowy świat, nowy świat,
Nowy ład Ty i ja.

Ty i ja,
Zbudujemy dom na skale.
Ty i ja,
Zbudujemy dom na skale.
I on będzie trwał,
Bo choć przyjdzie burza, musi przyjść,
Tylko zwieje kurz i oczyści nas,
Bo ty i ja,
Budujemy dom na skale,
Dom na skale.

Ja będę domem twym na skale,
Ja będę domem twym na skale,
Na skale…

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem eSPe.

„Miejsce na ziemi” – Iwona Mejza (patronat Mamy Dropsa)

Read More
miejsce na ziemi 3d

Iwona Mejza, Miejsce na ziemi, Wydawnictwo Dragon 2023.
III tom serii „Miasteczko Anielin”
Patronat Mamy Dropsa

8 marca 2023 r. to Dzień Kobiet i dzień premiery powieści „Miejsce na ziemi” wieńczącej serię „Miasteczko Anielin”. Dziękuję Iwonie Mejzie i Wydawnictwu Dragon za zaufanie i ogromną przyjemność, że mogłam objąć patronatem medialnym trzy tomy serii. Powieści należą do tych nieodkładanych. Jak dobrze, że Autorka zachwyciła się obrazkiem dziewczynki siedzącej na werandzie przytulnego domu i czytającej książkę. To dla niej bowiem stworzyła małe miasteczko Anielin u stóp Beskidów i niewielką społeczność, aby poczuła się bezpiecznie otulona ludzką życzliwością. Czytelnik również to odczuje podczas lektury.

Zajrzyjmy, co u bohaterów książki. Felicja i Antoni połączyli swoje samotności, mężowi udało się poskromić nerwowość zony, namawia ją do sprzedaży kiosku, by mogli wieść spokojne życie, czytając książki w zaciszu domowym. U braci Pruskich też sporo zmian, dzięki zamieszkaniu z  nimi ekscentrycznej Elizy Prodi, która zapewne wywoła u wielu czytelników różne reakcje i emocje. Poznamy bowiem jej przeszłość, skrywane tajemnice. W miasteczku bohaterka znalazła swoje jakże ważne miejsce na ziemi Do jej urodzin włączył się cały Anielin. Jaką niespodziankę szykuje jubilatka? Ksawery i Teofil, ekscentrycy, filantropi, właściciele ekskluzywnej księgarni byli zawsze chętni do wspierania i niesienia pomocy potrzebującym. Liczyło się dla nich tu i teraz, miejsce, które znali i kochali. Pragnęli wspólnie budować przyszłość. Nieco zamieszania w życiu mieszkańców wywołała wizyta Teresy Łęckiej, mamy lubianego księdza Lucka, kobiety drobiazgowej wobec innych a nie wobec siebie. Czy uda się jej wprowadzić swoje rządy na plebanii? Marta wciąż jeszcze nie może sobie poradzić z żałobą po śmierci rodziców, mimo że obok jest wspierająca babcia Czesia, o której zdrowie drży i mała, rezolutna Pola oraz narzeczony Marcin. Bardzo trudno jest im przestać żyć przeszłością, doceniać teraźniejszość i wybiegać w przyszłość. Mogli jednak liczyć na pomoc innych ludzi, co jest niezmiernie ważne. Marta ciągle słyszała podnoszący na duchu głos przyjaciółki Natalii : „Żyj chwilą, jutra może nie być”. W Anielinie czuli się bezpiecznie. Marcin poznał kolejne zaskakujące i mrożące krew w żyłach fakty dotyczące przeszłości jego rodziny. Czy wreszcie będzie mógł uporządkować przeszłość i z faktów jak z puzzli ułożyć sensowną układankę, by schować ją i móc żyć, cieszyć się szczęściem z narzeczoną i Polą? „Odpuść i żyj! Tak będzie wam łatwiej” – wspierał go Ksawery. Pola zdobyła serce moje i wielu czytelników. Czuła się szczęśliwa, mimo tęsknoty szczególnie z Tadzikiem, zawsze w asyście kotów. Jak każde dziecko chciała czasami pokaprysić, poksiężniczkować, miała przyjaciół wśród rówieśników. Ich zgrana paczka nieraz zaskoczy kreatywnością. Agata Jaroszowa dzięki wsparciu przyjaciół stanie wreszcie na nogi, pomyśli o sobie, zobaczy jasne światełko w tunelu. Wydarzenia związane z jej mężem Markiem dostarczą nam wręcz dramatycznych przeżyć. Dodam jeszcze , że Romano, człowiek- zagadka, otwarty dla świata , ale mający swoje sekrety, podjął decyzję o powrocie z Włoch, bowiem Anielin stał się dla niego azylem. Co na to Jowita i ciotka? Dowiecie się z lektury.

W drugiej części powieści, w zimowej scenerii jeszcze mocniej wybrzmiały poruszone w powieści ważne tematy i problemy. Pisarka pokazała, jakie wartości są najważniejsze w życiu: miłość w jej różnych odmianach, przyjaźń, wsparcie, pomoc, liczą się nawet drobne gesty życzliwości, chwila rozmowy. Każdy człowiek potrzebuje bliskości. Bo najważniejsze w życiu jest to, co niewidoczne dla oczu.

Iwona Mejza pochyliła się w powieści także nad ludźmi starszymi, którzy mogą być pomocni i jakże potrzebni innym. Dzielić się swoimi doświadczeniami życiowymi z młodymi, którzy chętnie z nich korzystają. Babcia Czesia, bracia Pruscy, Eliza Prodi, Felicja i Antoni czy rodzice księdza Lucka – ci bohaterowie są tak świetnie wykreowani, tacy prawdziwi. Ich obecność na kartach powieści wiele nam uświadomi. Zatrzymajmy się, nie gońmy, rozejrzyjmy się dookoła, czy w naszym otoczeniu są tacy ludzie, z którymi warto porozmawiać, pomóc, po prostu pobyć z nimi. Oni mają nam dużo do zaoferowania! Ważne są także w naszym życiu zwierzęta, nasi bracia mniejsi.

Anielin oferuje czytelnikom wytchnienie, a ludzie w nim mieszkający – bohaterowie powieści tak świetnie wykreowani, tacy prawdziwi z krwi i kości, mający wady i zalety, słabości, byli zawsze gotowi wesprzeć, porozmawiać przy filiżance kawy, polecić książkę, zjeść pyszną pizzę, ciastka (polecam sernik i drożdżowe), kupić pamiątki, są też delikatesy, kiosk z gazetami, kościół. Malownicza okolica zachwycała turystów a dla mieszkańców stała się idealnym wprost miejscem do celebrowania życia rodzinnego. Ale nie zawsze w Anielinie było sielsko i anielsko. Życie bowiem to nie bajka, nie zawsze jest przewidywalne. Każda rodzina ma swoje problemy, jakaś przeszłość depcze po piętach, traumatyczne przeżycia, z których trudno się otrząsnąć i zapomnieć, niektóre tajemnice dopiero wychodzą na jaw, żal i niedopowiedzenia domagają się rozmowy, by je przepracować. Poznajemy różne relacje między bohaterami – te wspaniałe i te skomplikowane, wymagające naprawy, uczymy się je odbudowywać i zacieśniać więzi rodzinne. A życie zawsze ma jakieś niespodzianki w zanadrzu i potrafi zaskoczyć bohaterów swoim scenariuszem. Miasteczko Anielin tak jak i nasze miejsca zamieszkania to miejsca, w którym radości przeplatają się z troskami, zmartwieniami, smutkami. Ale Autorka nie pozbawia nas nadziei na lepsze jutro.

Każdy ma swoje miejsce na ziemi, tylko zdarza się, że musi dużo czasu upłynąć, zanim je znajdzie, oswoi, pokocha.

Iwona Mejza w powieści pokazuje, że oprócz miejsca – bezpiecznej przystani, azylu dla człowieka ważni są ludzie. Mówi się, że dom to nie ściany, ale ludzie w nim mieszkający. Nie każdy bohater ma pozytywne skojarzenia z domem rodzinnym, z rodzinnymi stronami. Musiał go opuścić, uciekając od demonów przeszłości, przykrych wspomnień, tajemnic. Jednak dopóki się z nimi nie upora, nie będzie mógł „normalnie” żyć. One wciąż będą go dopadać, ciążyć na sercu, rozdrapywać blizny, uwierać i przeszkadzać cieszyć się teraźniejszością i myśleć o przyszłości.

Każdy z nas po lekturze serii z pewnością będzie próbował tak jak Marcin znaleźć odpowiedź na pytanie: Co jest dla mnie najważniejsze w życiu – miejsce czy ludzie. To trudne pytanie, skłaniające do refleksji. Zaobserwowałam u siebie, że odpowiedź na to pytanie zmieniała się w ciągu życia, bowiem jedno nie wykluczało drugiego. Teraz mogę odpowiedzieć z uśmiechem na ustach, że moim miejscem na ziemi jest małe miasteczko, nasze mieszkanie i moi bliscy: Mąż-przyjaciel, dorosłe Dzieci, za którymi tęsknię i czekam na ich wizytę, przygotowując coś dobrego do zjedzenia oraz pies Drops, który już piętnastą wiosnę jest obecny w naszym życiu.

Iwona Mejza pokazała się w serii jako wnikliwa obserwatorka ludzi, na których patrzy z rozrzewnieniem, z humorem, uwrażliwiając czytelnika. Obraz życia mieszkańców uroczego Anielina jest namalowany lekkim pędzlem  z użyciem całej palety emocji i uczuć. Czytelnik od razu wchodzi do świata przedstawionego, by na równi z bohaterami stać się mieszkańcem Anielina i razem z nimi dzielić radości, ronić łzy smutku, złościć się, denerwować, wzruszać, pocieszać i dawać nadzieję. Mimo że tu nie jest anielsko, bo przecież i nasze życie jest dalekie od ideału.

Cieszę się, że mieszkam w małym miasteczku, w pięknych okolicznościach przyrody. Mam tu swoje miejsce na ziemi i ludzi, na których mogę liczyć. No i jest obok mnie, w zasięgu ręki Drops i książki, bez których nie mogę żyć. Polecam Wam z całego serca serię obyczajową Iwony Mejzy. I tylko na koniec żal, że to już koniec. A może warto mieć nadzieję, że jeszcze pojawi się kolejna część?

„Serce na Kaszubach” – Daria Kaszubowska (recenzja przedpremierowa)

Read More
serce na kaszubach 3D

Daria Kaszubowska, Serce na Kaszubach, Wydawnictwo eSPe 2023.
Premiera: 13 marca
Patronat medialny Dropsa Książkowego

serce na kaszubach - okładka wpisu

„Kocham” to najtrudniejsze słowo świata.

Ten cytat to najpiękniejsze i najbardziej trafne podsumowanie tej powieści. „Serce na Kaszubach” Darii Kaszubowskiej nie jest bowiem kolejną lekką powieścią romantyczną, o której zapomina się zaraz po odłożeniu na półkę. To historia dwojga ludzi z dwóch różnych światów, którzy każdego dnia uczą się miłości – do siebie wzajemnie, do Boga, do świata, do siebie samych. To historia o tym, jak wiele miłość od nas wymaga. To historia o tym, jak wiele miłość nam daje. Jeśli tylko chcemy podjąć jej trud…

Gdyby nie deszcz, Kamila i Bruno mogliby się nie spotkać. Przecież pochodzą z dwóch różnych światów… Ale w życiu nie ma przypadków. Dla Boga nie ma przypadków. Zadbał, by tych dwoje połączyły krople deszczu. Wraz z nimi spłynęła na nich miłość od pierwszego wejrzenia. Wraz z nimi spłynął na nich trud walki o tę miłość.

Agnostyczka i katolik, na pierwszym miejscu stawiający wiarę i rodzinę. Singielka z wielkiego miasta związana z branżą marketingową i naukowiec pracujący nad doktoratem. Różni ich wiele, jeszcze więcej łączy. Wzajemnie poznają swoje światy, inspirując się wzajemnie. Na nowo odkrywają swoją tożsamość i budują systemy wartości. Wspólne życie nie jest jednak usłane różami – światopoglądowe i wyznaniowe różnice sprawiają, że na drodze Kamili i Bruna nie brakuje kolców. Czy każdy z nich uda im się ominąć tak, by wzajemnie nie pokaleczyć serc i dusz?

„Serce na Kaszubach” należy do cyklu „Opowieści z wiary” Wydawnictwa eSPe. W powieści ważny zatem jest wątek wiary. To Bruno jest postacią ufającą Bogu w każdej sytuacji – jednak postawę całkowitego oddania poprzedziły trudne lata, czego się nie wstydzi. Kamila trzyma się z dala od Kościoła. Bruno stara się przed nią uchylać jego drzwi. Pokazuje Ojcowskie Oblicze Boga i wierzy w ogrom Miłosierdzia. Nie robi jednak tego nachalnie – po prostu jest wierny wyznawanym wartościom i religii. Daje świadectwo. Tylko tyle. W dzisiejszych czasach aż tyle…

W książce nie brakuje jednak zmysłowych fragmentów – to, co ludzkie, nie jest bohaterom obce.

W recenzji tej powieści nie sposób nie wspomnieć o Kaszubach, które obok postaci Kamili i Bruna są bohaterami powieści. Krajobrazy, język, lokalna społeczność – Autorka, Kaszubka z krwi i kości, zabiera nas w podróż właśnie w swoje rodzinne strony. Malowniczym językiem opisuje przyrodę. Umiejętnie między polszczyznę wplata tamtejszy język, nie zapominając o przypisach. Przybliża nam tamtejsze obyczaje i tradycje. Razem z Kamilą poznajemy kulturę małej ojczyzny jej ukochanego. Cudowna podróż – Autorka, jednocześnie Przewodniczka, pisała ją, posługując się kompasem zaklętym w sercu. Czuć to w każdym zdaniu poświęconym Kaszubom.

I w pozostałych fragmentach język jest bardzo dopracowany. Emocje, uczucia, wartości – Daria Kaszubowska zanurza swoje pióro w tym, co najważniejsze. Nie brakuje też elementów humoru i ironii. Kreuje postaci z krwi i kości – w książce nie ma bohaterów idealnych. Są ludzie. Przybliżając postaci, maluje dla czytelnika obrazy miłości, wiary i nadziei.

„Serce na Kaszubach” to powieść dla romantycznych dusz, które w życiu kierują się – albo próbują, upadając i podnosząc się – chrześcijańskimi wartościami. Autorka zabiera nas w podróż do malowniczego zakątka Polski oraz do zakątków duszy i serca człowieka. To historia nieodkładalna – finał, tak jak w życiu, ciężko jest przewidzieć…

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem eSPe.