„Amore mio! Lawina” – Jagna Rolska (patronat Mamy Dropsa)

Read More
rolska 3d

Jagna Rolska, Amore mio! Lawina, Wydawnictwo Bookend 2024.

patronat medialny Mamy Dropsa

Jagna Rolska jest znaną autorką 23 powieści – obyczajowych, historycznych i fantastycznych. To moje pierwsze spotkanie z jej twórczością, ale już wiem, że nie ostatnie. Propozycja patronatu medialnego nad najnowszą powieścią Autorki sprawiła mi ogromną radość. Pragnę się podzielić garścią refleksji po lekturze.

Książka „Amore mio! Lawina” jest przepięknie wydana, kusi śliczną okładką, na zdjęciu Monika w otoczeniu ukochanych kotów. Już sam tytuł sugeruje włoskie klimaty. Powieść należy do tych nieodkładalnych, trudno się od niej oderwać. Ach, istna lawina emocji towarzyszyła mi podczas czytania.

Wychowana w rodzinie patriarchalnej Monika ma cały dom na głowie, jest służącą swojego nadętego męża od dwudziestu lat. Pracowała zdalnie w korporacji. Spełniała tylko jego zachcianki, wydawane dyspozycje. A on robił karierę urzędniczą i tylko to było dla niego ważne. Był skory do wdzięczności jedynie dwa razy w roku – kwiaty na rocznicę ślubu. i wyjazd wakacyjny w egzotyczne miejsce. Czuła się niedoceniona i nieszczęśliwa. Miała ochotę rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady. Gdzie się podziała ta dawna dziewczyna z ułańską fantazją, zwariowana, kreatywna ? Tak została zapamiętana przez koleżanki i kolegów z klasy licealnej. A jedna z nich Dagmara dała dobrą radę Monice, jak sprawdzić wierność męża. I tak doszło do rozwodu, który rozwalił na kawałki poukładany świat bohaterki. Mogła liczyć na wsparcie dorosłej córki i Dagmary. Chciałaby zrobić coś szalonego. Wybrała alpejskie miasteczko Piumino, by zacząć żyć od nowa. W Dolomitach bowiem chce się z życia czerpać to, co najlepsze. Towarzyszyła jej Dagmara, która pilnowała, aby Monika wyzbyła się wreszcie odruchów tresowanej kury domowej. Zasłużyła w pełni na urlop. A cholernie przystojny Włoch Sisto, któremu wpadła w oko, postarał się, by zapomniała o niewiernym Arturze. 

Nam się zawsze wydaje, że jesteśmy uwikłani w pajęczynę, z której nie da rady wyjść. Tak mają ludzie prawi, uczuciowi, a przede wszystkim odpowiedzialni. Jedyne, co jest nami w stanie potrząsnąć, to paskudna sytuacja, gdy ktoś inny tę pajęczynę rozcina i nas z niej wyrzuca. Najpierw jest szok, a potem przebudzenie. Można żyć inaczej, zatroszczyć się o siebie, szukać szczęścia, chociaż wcześniej nam się wydawało, że nie należy sięgać zbyt wysoko. […] Każdy pisze scenariusz swojego życia.

W malowniczym Piumino Monika podjęła życiową decyzję o zakupie domu, w którym urządzi pensjonat dla gości. Los jednak z niej zachichotał, bo zamiast urządzać nowy dom, trafiła pod troskliwe skrzydła Marii, wspaniale gotującej Włoszki i niesamowicie życzliwej sąsiadki oraz jej dwóch jakże różnych synów. Monika kochała włoską kuchnię od zawsze. I wtedy stało się coś magicznego, bo przyplątał się kot.

Zwierzak wszedł w trzecią prędkość kosmiczną, zaczął wręcz płakać, po czym wskoczył jej na kolana i zaczął się łasić. – Jeszcze kota mi brakowało w tym bajzlu. Wracaj, kiciu, do domu. A ja stad spadam, bo mi się dom zepsuł. Zobacz, co za ironia losu. Lawina złych zdarzeń zmiata mi życie, wiec się wyprowadzam, a tu kolejna lawina, tym razem prawdziwa. – Miau! – odpowiedział zwierzak, patrząc jej miłośnie w oczy.

Z czasem szylkretka dała się oswoić i przyprowadziła pięć kociąt. Kocia rodzina dostarczała wielu wrażeń, emocji, radości. Monika znalazła u Marii to, czego jej najbardziej ostatnio brakowało – azyl, poczucie bezpieczeństwa, spokój w sercu. Spędziła z nią i jej bliskimi Boże Narodzenie. I znowu Monika napotka na przeciwności losu, wyrządzając nieświadomie krzywdę rodzinie Marii. Istna lawina złych zdarzeń i szum w mediach. Ale dzięki operatywności Włoszki zyskała zrozumienie a dzięki filmom o kotach zamieszczanych w mediach zyskała rozgłos i przydomek Alpejki od kotów. Dołączyła do niej Marysia i Dagmara. Przeżyły cudownego Sylwestra a z lajwem na kanale Marii wkroczyły w kolejny nowy rok. Stały się sławne w mediach, mogły zrobić dużo dobrego dla zwierząt, ale i zareklamować pensjonat Moniki, restaurację oraz hotel Marii.

Jagna Rolska poruszyła w swej powieści wiele trudnych tematów – pomoc mieszkańców w potrzebie, solidarność sąsiedzka, o sile przyjaźni, o wpływie mediów na życie człowieka, zdrada, złe relacje małżeńskie, rodzinne, często wynikające z niedojrzałości do roli męża i ojca, wytyczanie drogi życiowej dzieciom przez rodziców. Najtrudniejszym zadaniem w życiu matki jest to, by pozwolić dziecku dorosnąć. Marysia to zrozumiała i poczuła wolność w Piumino. Dagmara pragnie również rozpocząć tu nowe życie u boku ukochanego. 

Polecam Wam tę niezwykłą zimową, słodko-gorzką powieść o tym, że mimo lawiny złych zdarzeń można się otworzyć na drugiego człowieka, na miłość, zacząć nowe życie, spełniać swoje marzenia. Nie wolno tracić nadziei na lepsze życie. Szczęście może się uśmiechnąć w sercu Alp wśród kochanych ludzi i rozczulającej kociej rodziny.

A ja czekam już niecierpliwie na kontynuację powieści.

„Gwóźdź do trumny” – Agata Bizuk (patronat Mamy Dropsa)

Read More
gwozdz-do-trumny-potomkowie-tom-3-duze-litery-b-iext165865607

Agata Bizuk, Gwóźdź do trumny, Wydawnictwo Bookend 2024.

III tom sagi „Potomkowie” 

#patronatMamyDropsa

Tekst powstał w ramach współpracy reklamowej z Wydawcą.

Agata Bizuk już od lat należy do grona moich ulubionych Autorek. Dała się poznać jako niesamowicie wnikliwa obserwatorka ludzkich zachowań. Inspiruje ją życie, sytuacje, których jest świadkiem czy zasłyszane rozmowy. Uruchamia wówczas zmysł obserwacyjny, następnie  dobudowuje historię i dopiero  zamieszcza ją w książce, okraszając osobliwym poczuciem humoru. Ważne jest jeszcze dla Agaty zakończenie – ma wyrywać czytelnika z kapci. 

„Gwóźdź do trumny” to ostatni tom sagi o relacjach wielopokoleniowych „Potomkowie”. Tytuł brzmi koszmarnie, ale nie martwcie się, Ingrid, głowa rodziny Kręciszów, nigdzie się nie wybiera. Jeszcze długo nie, jakkolwiek skończy niebawem     76 lat. Czyli to ona będzie wbijać gwoździe tym, którzy uczestniczą w batalii o willę Wandzia w Szczawnie. Uzurpatorów nie brakowało. Ingrid uknuła plan, jak ma przechytrzyć rozochoconych potomków. Przede wszystkim nie ulegać ich presji. 

Moim zdaniem Ingrid jako matka dobrze wychowała swoje dzieci, nie wtrącała się w ich dorosłe życie, nie oceniała. Ale gdy zaistniała taka potrzeba, udzielała pomocy. Jej dom był dla nich wówczas bezpieczną przystanią, jakkolwiek tymczasową. I tak schronienie znalazł w nim Janusz, który stracił dosłownie wszystko i sięgnął dna. Życie potrafi dać w kość. Dla Ingrid najistotniejsze było, ażeby odbudował relacje z dziećmi i z żoną.  A z kolei żona poleciła mu, by przekonał matkę, by oddała dom wnukom. Najważniejsi w życiu są ludzie, nie pieniądze – tego uczyła swoje dzieci Ingrid. Następnie z powodów rodzinnych do brata dołączył Robert, któremu wydawało się, że willa powinna znaleźć się w jego rękach. Nie mógł się dogadać z żoną. Ale Ingrid szybko uświadomiła synom, że maja się wziąć w garść, bo „tu nie przechowalnia zagubionych dusz tylko porządny dom”. Nie tak ich wychowała. Skoro podejmują złe decyzje, muszą się zmierzyć z ich konsekwencjami. Kochała swoje dzieci, ale nie zawsze je lubiła.

Paulina z kolei dostała po rozwodzie dom, który kupiła z Pawłem. Próbuje od nowa zacząć żyć. Na jej drodze pojawił się Maciej, aktor. Musieli zmierzyć się z hejtem i z szantażem mściwego byłego męża. Czy uda się im w końcu być razem? 

Kosz Marek spełniał właśnie marzenie o swoim prywatnym gabinecie, co spotkało się z aprobatą żony Dagmary. Tym samym pokazał jej, że warto czasem postawić wszystko na jedną kartę, na co  brakowało jej odwagi. Dagmara zrozumiała, ze spełnianie marzeń nie jest wcale takie złe. A jego relacje z teściową się poprawiły od czasu choroby, bo „ważny jest zawsze człowiek, a nie to, co posiada i czym może podzielić się z innymi”.

Na szczęście Ingrid nie musiała już o niczym takim myśleć. Emerytura ma swoje zalety, bo emerytkom już nie tylko wszystko wolno i wszystko wypada, ale przede wszystkim jest im… wszystko jedno. Emerytki bowiem codziennie mają swoją niedzielę, sobotę, a nawet wolny poniedziałek. I mogą robić, co tylko im się żywnie podoba.

Lubiły spędzać czas ze sobą przy naleweczce wiśniowej, jeszcze z przepisu babci. Jadwiga snuła opowieści o nowych znajomościach, klubie seniora. Gdy Ingrid miała gips na nodze, przyjaciółka odkrywała na nowo świat. A ponadto już chyba najwyższy czas pomyśleć nad swoją przyszłością. Uknuły chytry plan, który udało się krok po kroku zrealizować. Dobre plany i jeszcze lepsze decyzje zawsze powodowały w Ingrid poprawę nastroju. Dla dzieci Ingrid był to istny wybuch bomby. Siedemdziesiąte szóste urodziny Ingrid zapamiętają na całe życie.

Ostatni tom ma charakter bardziej refleksyjny. Jest też przestrogą przed obrzydliwym hejtem, który życie człowieka może zamienić w istne piekło, zniszczyć szczęście. Ostrzega również przed oszustwem na wnuczka, zgubną metodą wyłudzenia łatwych pieniędzy. Sztuczna inteligencja potrafi zdziałać cuda. Trzeba być czujnym. Pokazuje również, do czego może doprowadzić nadużywanie alkoholu

„Starość to się jednak Panu Bogu nie udała” – świętej pamięci mamusia Ingrid miała rację. Bohaterce, matce czworga dzieci i kilkorga wnucząt dokuczała samotność, dolegliwości związane z wiekiem. Miała przyjaciółkę, ale Jadwiga, wolny ptak nie miała rodziny i nie zawsze rozumiała rodzinne problemy. Synowie przebywający w domu matki nie rozmawiali z nią, starali się bowiem nie przeszkadzać. Zachowywali się jak lokatorzy. A przecież relacja matki z synem jest wyjątkowa. Wiem o tym z własnego doświadczenia. Jedynie wnuczki od Dagmary i Marka doskonale rozumiały babcię. Sposobem na samotność był Internet. Kochała swój laptop, lubiła przeglądać portale plotkarskie. Czasami lubiła podglądać cudze życie na różnych portalach społecznościowych. Fajnie było zajrzeć przez wirtualną firankę do ich domów i podejrzeć, co mają w szafie, w kuchni, a przede wszystkim w głowie. A z tym akurat bywało różnie.

 Agata Bizuk próbuje odczarować starość. Zapewne wiele z Was po lekturze zapragnie mieć taką starość jak Ingrid – korzystać z życia pełnymi garściami, nie użalać się nad sobą, wyjść z domu na fajfy, do klubu seniora Wigor, do kawiarni. Być wśród ludzi! Dobrze przeżyć życie! Spędzić miło czas na rozmowach, potańczyć, pośpiewać, nieść pomoc potrzebującym w domu opieki. Jak żyć, to na całego!

„Gwóźdź do trumny” to komedia z dreszczykiem, który wywołał u mnie tytuł. Niepotrzebnie drżałam o Ingrid. Obecny tu komizm rozładowuje trudne problemy, sytuacje bohaterów. Fenomenalnie wykreowane postacie i ich historie, świetne dialogi, obecność humoru zabarwionego czarnym kolorem, szczyptą ironii i sarkazmu. Śmiejemy się do łez i wyciągamy z tego naukę dla siebie. Atutem powieści jest lekki styl i pełen emocji, obrazowy język powieści. Smutno mi się będzie rozstać z bohaterami sagi. Zżyłam się z nimi. A może jest nadzieja na ponowne spotkanie? Chciałabym się dowiedzieć, jak żyją Ingrid i Jadwiga, dwie damy.

Polecam z całego serca sagę rodzinną „Potomkowie” na długie, jesienne wieczory. 

„Noc wigilijnych cudów” – Marta Nowik (patronat Mamy Dropsa)

Read More
noc wigilijnych cudów - marta nowik

Marta Nowik, Noc wigilijnych cudów, Wydawnictwo Novae Res 2024.

Patronat medialny MamyDropsa

Marta Nowik, jedna z moich ulubionych Autorek, podarowała czytelnikom powieść zimowo-świąteczną „Noc wigilijnych cudów”. Stanowi ona kontynuację losów bohaterów znanych z „Nocy spadających gwiazd”. Miałam ogromną przyjemność i zaszczyt patronować powieści. Zapraszam na garść refleksji po lekturze powieści napisanej sercem.

Uwielbiam Święta Bożego Narodzenia, które otulają magią, życzliwością, ciepłem, niezwykłą atmosferą, spotkaniem z bliskimi przy stole, zapachem choinki, pierniczków, makowca i sernika. W wigilijną szczególną noc dzieją się cuda, spełniają się najskrytsze marzenia. Wierzę w to od dziecka. Czas oczekiwania na Święta umilam sobie już od listopada lekturą świątecznych powieści, by odpowiednio się przygotować a przede wszystkim uświadomić sobie, co tak naprawdę jest ważne w tym czasie.

Autorka zaprosiła czytelników do Zalesian, malowniczej miejscowości na Podlasiu. Tu prowadził sklepik z pamiątkami, a właściwie z marzeniami i ze złamanymi sercami, posklejanymi plastrami miłości pan Franciszek, wspaniały człowiek, który liczy na wigilijny cud.  Pragnie spędzić święta Bożego Narodzenia z dawną ukochaną Klarą. Nigdy nie stracił nadziei na jej odnalezienie. W tym celu zgłosił się po pomoc do detektywa Zawady, który tu prowadzi agencję detektywistyczną. Czy najskrytsze marzenie staruszka się spełni?

Aleksandra, dziewczyna z bilbordów pomagała Franciszkowi prowadzić sklep. Między nimi wytworzyła się niezwykła więź, Ola kogoś przypomina. Jej pojawienie się przywołało wspomnienia ukryte w niewielkich rozmiarów kufrze, nadgryzionym zębem czasu, z wyrytym zagadkowym napisem: „Nie wspominaj, kiedy spojrzysz, lecz spójrz, kiedy wspomnisz”. Babcia Oli miała na imię Klara, ale zaginęła bez wieści. Dziewczyna zakochała się bez pamięci w Karolu, czuła się jednak rozczarowana i zawiedziona, pełna sprzecznych myśli i rozterek serca. Ukochany wyjechał bez niej, by uporządkować swoją przeszłość po śmierci wuja, któremu tak wiele zawdzięczał i który jednocześnie tak bardzo go zranił. Czy Ola da drugą szansę Karolowi? 

Natalia, przyjaciółka Oli przygotowuje się do roli mamy. Dziecko to Bożonarodzeniowy cud. Przyjechał do niej tata na urlop. Zawada, pokłócony z Natalią, wyjechał do Poznania na grób żony Heleny. Franciszek i tata wstawili się za Bartkiem. Po odejściu żony nie dawał sobie żadnych szans na kolejną miłość. 

– A ona i tak przyszła. Wbrew temu, co zakładałeś.

– Pojawiła się nagle i o nic mnie nie pytała. Namieszała w życiu, wiele poprzewracała, niemal do góry nogami, i tak po prostu została. Rozgościła się, jakby była u siebie.

Janusz również liczy na wigilijny cud, na odzyskanie rodziny, którą utracił przez alkoholizm. Dzięki terapii i przyjaciołom zrozumiał, że musi zacząć od siebie – wybaczyć sobie i dokonać konfrontacji z własnymi słabościami. To szalenie trudne, ale możliwe. Wrócił do Zalesian, aby rozliczyć się z przeszłością, przeprosić Olę, która przez niego straciła pracę. Święta spędził z przyjaciółmi, którzy traktowali go jak syna. Czy jego trudne sprawy się poukładają? Czy spełni się cud?

W Zalesianach pojawiła się również Sabina, która szuka właściwej drogi w życiu. Tak bardzo zasłużyła na szczęście. Budowanie nowych relacji nie był jej mocną stroną. Miał ogromne trudności z zaufaniem i otwarciem się na to, co nieznane. Czy te Święta będą wyjątkowe i niezapomniane? Czy zdarzy się Bożonarodzeniowy cud?

Ścieżki losu zaprowadziły niemal wszystkich bohaterów do Zalesian. Czytelnik towarzyszy im w przygotowaniach do Świąt, podczas wybierania upominków w sklepiku u Franciszka, przygotowywaniu potraw, poznajemy bliżej ich przygotowania duchowe – rozterki, obawy, dylematy, marzenia, pragnienia i nadzieję na wigilijny cud. Powieść otula nas cała gamą pozytywnych uczuć i emocji, bo są to święta magiczne, gdzie wszystko jest możliwe. Wystarczy nie tracić nadziei i zaufać. Marta Nowik uświadamia nam, jakże ważna jest szczera rozmowa, bo niedopowiedzenia zaburzają relacje rodzinne. Człowiek ma prawo do błędu, za które trzeba zapłacić i ponieść konsekwencje. Wielką sztuką jest umieć przeprosić i przyznać się do błędu. A ludzie  boją się używać słowa „przepraszam”. Od odpowiedzialności nie da się uciec. Nie każdy otrzyma drugą szansę i nie każdy zasłuży na Bożonarodzeniowy cud. Trudna też jest sztuka wybaczenia sobie, uporania się z demonami przeszłości, które depczą nam po piętach. Zatem okres przedświąteczny to doskonały czas, by zdobyć się na odwagę i wyjaśnić nieporozumienia, niedopowiedzenia, wszelakie niejasności, bolączki, by w naszych sercach zagościł pokój i szczęście.

Święta są także po to, by łamać schematy, którymi myślimy. Życie może nas zaskoczyć. Warto więc w ten wyjątkowy czas odnaleźć w sobie dobre strony i siać dobro wokoło. Niech Boże Narodzenie odbywa się w nas.

Polecam Wam z całego serca tę niezwykłą i wzruszającą powieść, która pomoże uwierzyć, że w wigilijną noc wszystko jest możliwe. Niech to będzie dobry czas dla każdego z nas.

„Łapacz snów” – Karolina Filuś (patronat Mamy Dropsa)

Read More
łapacz snów

Karolina Filuś, Łapacz snów, Wydawnictwo BookEnd 2024. 

Patronat medialny Mamy Dropsa

Patronat medialny – współpraca reklamowa z Wydawcą

Czy znana jest Wam twórczość Karoliny Filuś? Jeśli nie, to pragnę Was zachęcić do przeczytania jej najnowszej powieści „Łapacz znów”, którą miałam przyjemność objąć patronatem medialnym. Ach, co to były za emocje podczas lektury! Książka od pierwszych stron wciągnęła mnie w wir wydarzeń. Zapraszam na garść refleksji. 

Jest to bardzo życiowa historia o Weronice i Przemku, dzięki której uwierzycie w miłość i przeznaczenie. Weronika pochodzi z bogatej rodziny prawników, ale nie poszła w ich ślady. Nie posłuchała też rodziców i nie wyszła za mąż za wskazanego jej Antoniego. Od pierwszego wejrzenia zakochała się w Łukaszu, więc opuściła dom rodzinny, by związać się z ukochanym. Rodzice się odcięli od jedynaczki. Niestety, w kilka miesięcy po ślubie ukochany mąż umarł, zrozpaczona Weronika została sama, tonąc w żalu, żałobie, długach i wspomnieniach. Praca, dom, lokalna biblioteka, książki, cmentarz  to był jej cały świat. I tak od dwóch lat. Karolina Filuś pokazała, jak kruche jest życie człowieka. Szczęście prysnęło jak bańka mydlana a pozostał bezgraniczny smutek, żal, rozpacz, okrutna samotność. Świat się zawalił.

Konstancja, przyjaciółka Weroniki postanowiła za wszelką cenę jej pomóc. Wpadła na pomysł, aby poprosić o pomoc przystojnego Przemka z Agencji Złamanych Serc. Całkiem przypadkiem (a może i nie) pojawił się Przemek na ulicy przed Weroniką. Czuł ogromna potrzebę pomocy dziewczynie, bo sam doświadczył boleśnie w życiu straty narzeczonej. Co z tego wynikło?

Miała być tylko dodatkowym zajęciem po godzinach, a ja miałem tylko sprawić, żeby otworzyła się na ludzi, zrzuciła pancerz i zaczęła żyć.

Byłam szczęśliwa. Nie sadziłam, ze to jeszcze możliwe, ale przy Przemku wszystko nabierało sensu, z nim czułam, że mogę góry przenosić, nie musiałam wstydzić się swoich słabości i obawiać się, ze ucieknie z krzykiem. Był facetem idealnym i miałam nadzieję, że Łukasz gdziekolwiek teraz jest, cieszy się razem ze mną.

Życie często zaskakuje nas swoim scenariuszem, którego nigdy nie chcielibyśmy poznać. Pojawił się w życiu bohaterów ten trzeci –  bezwzględny i zaborczy Antek, kandydat rodziców do roli męża ich jedynaczki a tak naprawdę dupek, toksyczny facet, który uzurpował sobie prawo do posiadania Weroniki jak rzeczy. I nie przebierając w środkach, bezwzględnie dążył do celu. 

W powieści mamy trzech narratorów – Weronikę, Przemka i Antka. Każda z postaci przedstawia wydarzenia ze swojego punktu widzenia. Dzięki temu możemy lepiej poznać myśli, uczucia, motywacje, które kierują bohaterami. A czytelnik daje się wciągnąć w wir wydarzeń już od pierwszej strony. Autorka wykreowała ciekawe portrety psychologiczne bohaterów. Emocje aż kipią, zaskakujące zwroty wydarzeń jeszcze je potęgują. Weronika tyle trudnych przeżyć doświadczyła w swoim życiu – odtrącenie przez rodziców, śmierć ukochanego męża, manipulacje ze strony Antka, opętanego chorą, toksyczną wręcz obsesyjną miłością. To wprost niewyobrażalne, do jakich czynów i intryg popchnęła tego nachalnego typa. Jak on mnie denerwował! Ofiarowany przez Przemka łapacz snów nie odgonił złego człowieka od niej. 

Karolina Filuś tak pięknie opisała narodziny miłości między Weroniką a Przemkiem a wraz z nią pojawiała się nadzieja na lepsze jutro. Miłość dała im ogromną siłę do tego, aby otworzyć się na coś nowego mimo problemów i trosk -jak to w życiu. Weronika była pewna, że to Łukasz zesłał jej Przemka, to nie był przypadek. To nie wisiorek okazał się łapaczem snów, to Przemek nim się okazał. Pragnęła go zatrzymać na zawsze, aby już nigdy nie spotykały ją koszmary na jawie. Tytuł powieści ma drugie dno.

Po stracie Zuzy myślałem, że nikogo nie będę w stanie już pokochać tak bardzo jak ją, ale Weronika, ta pogrążona w żałobie i smutku kobieta, delikatna i pełna empatii, dzień po dniu wdzierała się do mojego serca. To nie było wielkie bum. Ona wchodziła po cichutku, codziennie zajmując jakąś część mojego umysłu, aż dotarła do miejsca, w którym trudno byłoby mi sobie wyobrazić świat bez niej.

Autorka poruszyła w powieści wiele ważnych  problemów jak trudne relacje rodzinne. Wspomniałam już o odrzuceniu Weroniki przez rodziców, bo nie kroczyła drogą przez nich wytyczoną. Nie pomogli, nie wsparli w przeżywaniu żałoby. Poznajemy też ucznia i jego siostrzyczkę z patologicznego domu alkoholika. Jest to także powieść o sile przyjaźni. Autorka uświadamia nam, że nigdy nie wiadomo, co los dla nas szykuje, dlatego też należy wprost mówić o swoich uczuciach tu i teraz, Ni bójmy się, bo drugiej szansy możemy już nie otrzymać.

Polecam z całego serca tę pełną emocji opowieść o stracie bliskiej osoby, o trwaniu w żałobie, o poszukiwaniu siebie, o tęsknocie, o różnych obliczach miłości a szczególnie tej pięknej, która daje siłę do odrodzenia się na nowo i prowadzi do zwycięstwa nad złem i do pełni szczęścia. 

„Do grobowej deski” – Agata Bizuk (patronat Mamy Dropsa)

Read More
do grobowej deski - okładka

Agata Bizuk, Do grobowej deski, Wydawnictwo BookEnd 2024.

II część cyklu „Potomkowie” 

#PatronatMamyDropsa

współpraca reklamowa z Wydawcą

Miesiąc temu miała miejsce premiera wyczekiwanej przez Czytelników powieści „Do grobowej deski”, drugiego tomu cyklu „Potomkowie” Agaty Bizuk. Pisarka zaprasza nas do willi Wandzia w malowniczym Szczawnie-Zdroju, gdzie odbył się nie tak dawno I Zlot Przyjaciół Ingrid Kręcisz. Jego uczestnicy spacerowali śladami bohaterów. Zwariowana staruszka skradła bowiem serca czytelników. 

Zapraszam na garść refleksji po lekturze. Powszechnie wiadomo, że z rodziną najlepiej się wychodzi na zdjęciu. Na co dzień rodzina Kręciszów żyje niejako osobno. Ingrid jako matka generalnie nie wtrącała się w życie dorosłych już dzieci, często natomiast gasiła rodzinne pożary i wspierała, gdy sytuacja tego wymagała. Dzieci miały swoje rodziny, swoje problemy, zwykle na co dzień żyły oddzielnie, ale gdy się coś działo, wszyscy trzymali się razem jak jedna drużyna. A kłopoty wręcz mnożyły się w zawrotnym tempie. Co zatem słychać u bohaterów tej zwariowanej, ale lubianej rodzinki? Ukazując jej życie, autorka pochyliła się nad ważnymi problemami.

Paulina z dziećmi zamieszkała u matki, przed nią rozwód z mężem. Mogła liczyć tylko na siebie odseparowana  przez Pawła od znajomych. Samotne macierzyństwo dawało się jej we znaki. Próbowała uciec od szarej, przygnębiającej rzeczywistości i od toksycznej relacji do świata wirtualnego. Czy się jej udało zostać influencerką ? Ingrid jak pies obrończy broniła córki przed Pawłem, który podniósł na nią rękę. Czy los się do niej w końcu uśmiechnie?

Janusz zostawił żonę i dzieci, zamieszkał z kochanką, ale nie otrzymał od niej, jego zdaniem, należytego wsparcia. Zawróciła mu w głowie Kate, sekretarka z firmy i miała w tym swój cel – realizowała krok po kroku sprytny plan, zakpiła z szefa świetnie prosperującej firmy i… zniknęła. Janusz został wykorzystany finansowo, okradziony, oszukany, wyśmiany… Gdzie znalazł schronienie? Rzecz jasna u matki, bo Janusz był zawsze jej synem. Postawiła jednak twarde warunki kolejnemu rozbitkowi życiowemu. Jakkolwiek Ingrid nie miała w zwyczaju oceniać żadnego ze swoich dzieci. Ale gdy któreś z nich przekroczyło pewne granice, potrafiła nie przebierać w słowach, nazywając Janusza „synem wiatru i kurzawy”, czyli „zwykłym tumanem”

Matka też była taką stałą, której mógł się chwycić, kiedy wszystko szło nie tak i kiedy zawiódł wszystkich, na których mu kiedykolwiek zależało.[…] – kocham cię, mamo. I dziękuję, że jesteś.

Co słychać u Roberta, Bożeny i ich córki Matyldy? Relacje między małżonkami zaczęły się rozłazić. Bozia, zawsze sama, uciekła więc w internety. Nie ogarniała córki, która wciąż przysparzała im problemów. A tak naprawdę Matylda potrzebowała otoczenia uwagą, miłością, rodzicielską troską. Potrzebowała pomocy, bo „podły los wiecznie ją kopał i tylko ją, nawet gdy była bez winy”. Było z nią coraz lepiej, a jej matka myślała, że to efekt nowej terapii. Bożena odzyskała nadzieję, a doprowadziło ją to prawie do bankructwa męża, dla którego pieniądze były chlubą i dumą. Kto uratował skórę Bozi? Oczywiście Ingrid pozbyła się reszty swoich oszczędności. Ba! Nawet zaciągnęła kredyt na ten cel. W związku z tym odłożyła swój pogrzeb, musi uzupełnić fundusz, pozbyć się długów, ponieważ nie może obarczyć dzieci i rodziny kosztami.

Doktor Kosz Marek, zięć Ingrid, w pracy mądry, rzetelny, kompetentny, zawsze czujny a w domu czul się jak stary kapeć, bez ambicji i satysfakcji. Marzył o prywatnym gabinecie. Najlepiej do tego się nadawała willa teściowej. Gdy Ingrid znalazła się w szpitalu, to Marek pospieszył z pomocą, podczas gdy synowie wypięli się  na matkę. Przestał się dziwić, że matka nie ufała dzieciom, „pasożytom dojącym biedną kobietę”. To on z żoną i córkami opiekowali się babcią, która absolutnie nie przywykła do takiej atencji. W końcu szczęście się do niego uśmiechnęło i spełnił swoje marzenie. Ale o tym dowiecie się z lektury.

Pisarka wyolbrzymiając pewne problemy, kłopoty bohaterów zmusza niejako czytelnika do refleksji nad życiem, przestrzega przed pewnymi antypostawami i wskazuje, co naprawdę jest w życiu ważne. Pokazuje, że nie ma idealnych ludzi, nie ma też idealnej rodziny. Każdy ma wady, zalety, słabości, wzloty i upadki. Ale gdy trzeba, należy się zjednoczyć i nieść pomoc, wspierać się nawzajem. W rodzinie tkwi bowiem ogromna siła. W powieści nie brakuje całego wachlarza emocji, aura bohaterów udziela się i czytelnikowi – od śmiechu przez irytację aż po złość. Ciśnienie skacze w górę! Ale gdy pisarka snuje opowieść o szalonej Ingrid i Jadwidze, przyjaciółce do grobowej deski, która rozwinęła skrzydła na całego, ciśnienie spada i śmiejemy się do rozpuku. A śmiech to zdrowie!

Ingrid skradła zapewne niejedno czytelnicze serce. Chciałabym być tak jak ona, ale brakuje mi odwagi. Bądź jak Ingrid! Czyli bądź hardą, rezolutną, dziarską czerpiącą garściami z życia seniorką. Rób to, co chcesz, a nie to, co wypada. Agata Bizuk odczarowała starość – temat tabu, bardzo niewdzięczny i świetnie się jej to udało. Obie seniorki lubią spędzać czas ze sobą przy nalewce, w kawiarni na tańcach, szokują wręcz swoimi pomysłami. Zazdrościłam im energii życiowej. 

Ktokolwiek powiedział, że życie po siedemdziesiątce chyli się ku zachodowi, był po prostu zwykłym tumanem. W tym wieku życie  dopiero na dobre zaczyna się rozkręcać, czego najlepszym dowodem była Jadwiga. Kiedy słyszała hasło „wtorek”, na samą myśl dostawała gęsiej skórki z podniecenia i ekscytacji. Bo właśnie we wtorki w Cafe Astor działy się rzeczy, które fizjologom się nie śniły. Filozofom może i owszem, ale do filozofii Jadwidze było wybitnie daleko.

Jadwiga miała swój plan na życie i denerwowała ją Ingrid matkowaniem. A tak naprawdę, w głębi serca jej zazdrościła. Jadwiga szła przez życie przebojem, nie oglądając się za siebie i nawet rozpychając się łokciami. Stała się idolką „starszej młodzieży” w okolicy. I to było piękne. Miłość nie pyta o wiek.

Polecam Wam tę znakomitą powieść o zwariowanej rodzinie Kręciszów, o relacjach międzypokoleniowych, o najfajniejszej seniorce i jej dozgonnej przyjaciółce, która wcale nie jest od Ingrid gorsza. Lektura dostarczy Wam lawinę emocji, skłoni do refleksji, do myślenia i znakomicie odstresuje. Rewelacyjnie wykreowana plejada postaci, komizm sytuacji, języka – świetnie skrojone dialogi, można się zdrowo pośmiać, czasem to śmiech przez łzy, a czasem śmiech z domieszką ironii. Ostrze satyry wymierzone w … ludzką głupotę i zachłanność, zazdrość i zawiść, oszustwo, intryganctwo. 

Bawcie się dobrze podczas lektury. A ja już niecierpliwie wyglądam trzeciego tomu.

„Dziewczyna w mundurze” – Agata Sawicka (patronat Mamy Dropsa)

Read More
Dziewczyna w mundurze agata sawicka

Agata Sawicka Dziewczyna w mundurze, Wydawnictwo Dragon 2024. 

Patronat medialny Mamy Dropsa

Współpraca reklamowa z Wydawcą 

Agata Sawicka podarowała Czytelnikom siódmą powieść napisaną sercem „Dziewczyna w mundurze”. Pomysł napisania powieści wojskowej zrodził się już dawno, ale musiał dojrzeć w sercu Pisarki a iskierka pojawiła się dopiero rok temu. Jest to zupełnie inna powieść, bo zainspirowana służbą w wojsku Autorki. Tam poznała swojego męża. Dzisiaj to już tylko wspomnienie, przeżycia zostały w pewnym sensie utrwalone od zapomnienia w powieści. Opisana historia jest jednak fikcją literacką, mimo że wojskowy świat jest wciąż bliski Autorce.

„Dziewczyna w mundurze” to opowieść o dwóch kobietach z różnych epok, z rożnych światów, które oprócz więzów krwi łączy jedna decyzja  – założyć mundur. 

Sonia Dąbrowska jest bardzo wrażliwą i nieśmiałą dziewczyną o poetyckiej duszy, która pracuje w przedszkolu i podejmuje nagle decyzję o wstąpieniu do wojska. Pragnie w ten sposób oddać hołd swojej prababci, która też była żołnierzem podczas drugiej wojny światowej, walczyła w powstaniu warszawskim, przeżyła piekło na ziemi, dożyła późnej starości. Sonia dopiero po śmierci babci poznała jej historię. Chciała udowodnić sobie, że też potrafi. Dwutygodniowe szkolenie, przysięga wojskowa i dziewczyna stała się pełnoprawnym żołnierzem. Czy to był łatwy dla niej i jej koleżanek czas? Niezupełnie, za duży mundur, zbyt ciężki plecak z ekwipunkiem żołnierskim, pierwsze strzelanie – nieudolne. Sonia stała się pośmiewiskiem kolegów, musiała się uporać z szyderą, ze stereotypowym postrzeganiem dziewczyn w mundurze. Pasmo porażek sprawiło, że chciała odejść do cywila. Miała jednak swoich cichych opiekunów wśród kolegów, którzy ją wspierali, dodawali otuchy, że z czasem nabrała dystansu. Fotografia prababci dodawała jej animuszu. Przecież wstąpiła do wojska dla niej. Każdy człowiek ma wpadki i niepowodzenia. Człowiek uczy się przez całe życie. Dzięki porucznikowi Alkowi, który walczył o każdego żołnierza, udało się jej nabrać dystansu i przekonania, że silę i odwagę nie zawsze mierzy się sprawnością mięśni. Tu każdy odkrył swoje mocne i słabe strony oraz przekonał się, że liczy się praca w zespole. Jednak mimo wszystko wato było zrealizować szalony pomysł o wstąpieniu do wojska. Samozaparcie i odwaga uczyniły Sonię wartościowym żołnierzem. Porucznik Alek szybko wypełnił serce dziewczyny, czuła się przy nim szczęśliwa. Chociaż nie dawał jej spokoju dylemat kobiety żołnierza – służba na pierwszym miejscu a kobieta na drugim i to ciągłe czekanie, tęsknota tak trudna do zniesienia… Jak z tym żyć?

Miłość i drugi człowiek są zdecydowanie najcenniejszymi darami, jakie można otrzymać od losu.

Ich miłością i szczęściem cieszy się odwiedzany przez żołnierzy pan Long, staruszek. Long to jego pseudonim z czasów wojny, kiedy służył w Wielkiej Brytanii.  Sonia traktowała go jak dziadka a on ją jak wnuczkę. Kogoś mu przypominała. Młodzi poznali jego historię, miłość do Warszawy, którą musiał opuścić raz na zawsze, stracił rodzinę podczas wojny. A wyjechał ze stolicy z powodu dziewczyny, w której się zakochał. Pokazał im fotografię kobiety w za dużym mundurze i z powstańczą opaską na ramieniu. Serce Soni zamarło, bo zobaczyła na nim …

Agacie Sawickiej doskonale udało się poprowadzić powieść tak, że pokazała wojsko od strony zwykłej dziewczyny, jej uczuć, przeżyć, dylematów natury moralnej. Wojsko to takie specyficzne środowisko, które bardzo łączy ludzi. Pokazuje prawdziwych ludzi, bez masek i to w najtrudniejszych sytuacjach. Wątek Soni wywołuje wiele emocji, przełamuje stereotypy, napawa siłą, determinacją i nadzieją. Pomaga też uwierzyć we własne siły. 

Luiza Grodzieńska, bohaterka wątku historycznego, jest prababcią Soni. To jej fotografia towarzyszy dziewczynie w wojsku, dodając otuchy i animuszu. Latem 1938 roku miała siedemnaście lat. Była piękną dziewczyną, jedynaczką zamieszkującą z rodzicami we dworze w Wisznowej nad Bugiem, na Kresach. Otrzymała staranne wychowanie i wykształcenie, pragnęła poznać świat i ruszyć własną drogą, by spełniać marzenia. Rodzice nauczyli ją szacunku do każdego człowieka, pokazali na własnym przykładzie, że trzeba się dzielić dobrami z biedniejszymi, potrzebującymi. Ufundowali we wsi dwie kapliczki – katolicką i prawosławną, przyczynili się do wybudowania szkoły, w której posadę miał objąć nauczyciel. I tak oto pojawił się we dworze Feliks Małkowski. Luiza utonęła w jego niebieskich oczach. One miały jeszcze piękniejszy odcień niż wody ukochanego Bugu. Życie obojga nabrało nowych barw, narodziła się i rozkwitła miłość… 

Rodzina Sawickich pochodziła właśnie z Kresów. Ukochany dziadek Józef zaszczepił w Agacie pasję poznawania rodzinnych historii i zaciekawił tą tematyką, rozbudził miłość do krainy przodków, a tym samym zainspirował do utrwalenia od zapomnienia w powieściach.

I nastał piękny wrzesień 1939 roku, wybuch wojny zburzył spokój, radość, szczęście, wszelkie plany wzięły w łeb. Przecież za dwa tygodnie miał si odbyć ich ślub, suknia ślubna już wisiała w szafie na wieszaku…Wojna zabiła marzenia. Młodzi ludzie uwikłani w historię musieli zderzyć się z brutalną rzeczywistością pełną okrucieństwa i nienawiści. Dlaczego człowiek człowiekowi zgotował tak los?

Noc była piękna. Na niebie migotały gwiazdy, a księżyc o pięknym kształcie wyłaniał się spomiędzy obłoków, oświetlając je swoją bladą poświatą. Gdyby nie okropny ból, który nieustannie przypominał jej o tym, co się wydarzyło, mogłaby pomyśleć, że jest na wieczornym spacerze. Mogłaby wówczas odetchnąć głęboko rześkim pachnącym lasem i wilgotną łąką powietrzem. Mogłaby zachwycić się ciemnym tajemniczym nurtem Bugu. A później mogłaby spokojnie wrócić do dworu. Do czekających na nią matki, ojca i Feliksa. Mogłaby, gdyby wszystko było jak dawniej, ale to niemożliwe… Wojna pozbawiła ją najbliższych, zadrwiła z jej planów i marzeń, a sowieccy żołnierze okryli ją wieczną hańbą i cierpieniem.

Luiza skoro ocalała, postanowiła dotrzeć do Warszawy, do matki Feliksa, u której znalazła schronienie i pociechę. Dzięki niej wróciła do życia, wciąż rozpamiętując w sercu to, co ją spotkało. Niewyobrażalny ból przepełniał serce dziewczyny. Dzięki namowie Olgierda dołączyła do konspiracji, by walczyć z okupantem. Rozpoczęła nowe życie, dojrzała w mroku niespodziewaną iskierkę światła. Polubiła ryzyko, świetnie strzelała. Olgierd ją chronił, wspierał, udzielał wskazówek. Stal się jej mentorem, wybawcą, przyjacielem, powiernikiem. Był zawsze obok. Jakże kruche stało się ich życie! Jakże niepewna stała się ich przyszłość! Stanowili bardzo zgrany zespół, uczestnicząc w akcjach sabotażowych czy dywersyjnych. Luiza przeżywała dylemat natury moralnej związanej z zabijaniem człowieka. 

Luiza pokręciła głową. – Ten osąd nie powinien należeć do nas – wyszeptała. – Tylko Bóg powinien dawać i odbierać ludziom życie. Olgierd schował ręce do kieszeni i wbił wzrok gdzieś w dal, w rozciągającą się po horyzont Warszawę. – W idealnym świecie tak właśnie powinno być, ale my w takim nie żyjemy. Robimy tylko to, co wydaje nam się słuszne. Dokonujemy wyborów na podstawie naszych przekonań. Próbujemy ze wszystkich sił odzyskać życie, które zostało nam skradzione. Dla jednych będziemy morderca mi, a dla innych bohaterami… Ale ważne jest tylko to, kim jesteśmy dla samych siebie…

Agata Sawicka pochyla się również nad wątkiem powstania warszawskiego. Stolica jest jedną z bohaterek powieści. Dzięki pełnym emocji opisom Autorka zabiera czytelnika w sam środek piekła 1944 roku. Dziewczyna w mundurze jest niczym dziewczyna z granatem z piosenki z „Czasu honoru”. Agata Sawicka pochyla się również nad wątkiem powstania warszawskiego. Stolica jest jedną z bohaterek powieści. Dzięki pełnym emocji opisom Autorka zabiera czytelnika w sam środek piekła 1944 roku. Słowo powstanie ma w powieści dwa oblicza. Jedno to walka – powstanie warszawskie. I znowu pojawia się tu dylemat moralny – czy warto było podjąć te walkę?

Zawsze warto jest walczyć o to, w co się wierzy.

Drugie oblicze słowa powstanie to powstanie miasta z kolan. Powstanie Warszawy z  morza ruin, z jednego wielkiego cmentarzyska. Agata Sawicka pokazuje codzienność warszawian po zakończeniu wojny, chowanie zmarłych znalezionych w gruzach, szukanie poległych, zostawianie wiadomości na kikutach ocalałych ścian. Na gruzach, na szczątkach tych, co walczyli za cenę własnego życia budowali teraźniejszość. Kiedy na resztkach barykad stawiali fundamenty nowej codzienności. 

„Dziewczyna w mundurze” to nie tylko opowieść o kobietach, które w różnych czasach i okolicznościach po tytułowy mundur sięgnęły. Nie tylko historia miłosna, która pokazuje, jak ważnym fundamentem dla ludzkiego istnienia, jest obecność drugiego człowieka. To przede wszystkim – jak zapowiada motto książki (fragment piosenki Sanah) – opowieść o nadziei. Nadziei, że uda się ocalić życie w wojennym piekle i życie w czasach współczesnych zagrożone wojną jak nigdy dotąd. Przecież ostatnia umiera nadzieja…

(…) nic nie jest w stanie człowieka złamać, bo jego nieśmiertelna dusza zawsze się odrodzi.

„Niezapominajka” – Ewelina Klimko (patronat medialny Dropsa)

Read More
niezapominajka 3d

Ewelina Klimko, Niezapominajka, Wydawnictwo Dragon 2024.

Współpraca reklamowa z Wydawcą – patronat medialny Dropsa Książkowego

Kobiecość. Kobieta. Jej prawa i pozycja społeczna zmieniały się na przestrzeni lat. Od wieków jednak niezmienna pozostaje mieszanka delikatności i siły, jaką każda z nas nosi w sercu. Subtelności i odwagi do przemiany swoich czasów albo po prostu swojej codzienności. Kobieta może być dla drugiej kobiety wsparciem, przystanią, kotwicą. Może też być wrogiem, katem – zarówno fizycznym, jak duchowym. Może podać rękę, by pomóc wstać i może zabić – słowem, wyborem, czynem. Nie bez przyczyny piszę o kobiecości. „Niezapominajka” to druga powieść Eweliny Klimko, tegorocznej debiutantki. Kompletnie inna od „Czerwonego pamiętnika”. Łączy w sobie trzy przestrzenie czasowe, które spaja symboliczna niezapominajka. Towarzyszy trzem kobietom, żyjącym w kompletnie różnych czasach. Średniowiecze, II wojna światowa i współczesność. Lata, które dzieli niemal wszystko. A w książce Eweliny Klimko łączy je o wiele więcej niż się czytelnikowi wydaje…

Autorka bardzo boi się spoilerowania treści w opiniach. To zrozumiałe – połączenie trzech epok, trzech wyrazistych postaci kobiecych, wymagało wprowadzenia naprawdę wielu zwrotów akcji. Tajemnice, począwszy od listu ukrytego w średniowiecznej świątyni, przez wspomnienia ocalałej z wojny Zosi, po Matyldę, która szuka odpowiedzi na życiowe pytania w magii, skrywa każdy rozdział. Nie będę więc pisać konkretów, przedstawiać poszczególnych postaci. Poznacie je, sięgając po książkę. Czego możecie się spodziewać?

„Niezapominajka” to opowieść o kobietach i ich pragnieniu miłości. O sile, jaką niesie ze sobą to uczucie. O magii codzienności, którą skrywają nie ukryte w lesie kręgi, a spotkania, ulotne chwile, obecność drugiego człowieka. To historia, którą kreśli pióro zanurzone w atramencie emocji. Czuć, czuć, że emocje towarzyszyły Autorce podczas pracy nad tekstem. Wojenne wspomnienia czy średniowieczne opowieści wywołują dreszcze. Oczy stają się niebezpiecznie wilgotne, a palce coraz szybciej chcą przewracać kolejne strony. Bo ona, bo on, bo… Muszę przyznać, że mam ogromny niedosyt, zwłaszcza w kontekście zakończenia. Liczę, że Autorka zdecyduje się kiedyś na ukazanie losów Matyldy w osobnej książce. 

Tytułowa niezapominajka jest tym, co łączy bohaterki. Symbolem siły i delikatności jednocześnie. Subtelności i odwagi, która w różnych czasach ma różną definicję. Niezapominajka to symbol pamięci – o tym, co było. O historii kraju, o historii przodków, zwłaszcza w linii kobiecej. Niektóre wybory rzutują na kolejne pokolenia – przez to o pewnych decyzjach nie da się zapomnieć. A o niektórych nie można zapomnieć. Jak o tożsamości. Jak o tym, kogo widzi się w lustrze…

Dzięki „Niezapominajce” i Ty, droga Czytelniczko, spojrzysz w lustro inaczej. I w serce spojrzysz inaczej. Jesteś gotowa na to, by usłyszeć, co ma Ci do powiedzenia?

„Niezapominajka” Eweliny Klimko – kto powinien sięgnąć po tę książkę?

  • Czytelniczki „Czerwonego pamiętnika”
  • Miłośnicy mieszania miejsca i czasu akcji w powieściach
  • Osoby sięgające po literaturę z motywem II wojny światowej 

Live na Facebooku z Eweliną Klimko – zapraszam do obejrzenia!

„Teraz będziemy szczęśliwi” – Małgorzata Lis

Read More
teraz będziemy szczęśliwi 3d

Małgorzata Lis, Teraz będziemy szczęśliwi, Wydawnictwo Emocje 2024.

Współpraca reklamowa z Wydawcą – patronat medialny Dropsa

Teraz będziemy szczęśliwi – cudowna obietnica, prawda? Gwarancja poczucia bezpieczeństwa i spełnienia. Wzajemnego wsparcia. Obecności. Cudowna obietnica, do realizowania której potrzeba dwojga. Jak zawsze do tanga zwanego życiem…

Czy świadomie podjęłam się patronatu medialnego nad powieścią, w której główna bohaterka, delikatnie mówiąc, nie budzi mojej sympatii? Tak. Czy świadomie polecam Wam książkę, w której główna postać momentami doprowadzała mnie do złości, a pod jej adresem kierowałam dość nieprzychylne komentarze? Tak. Świadomie polecam Wam historię z życia wziętą. O kobiecie współczesnej, momentami do bólu współczesnej, która odpowiedzi na dręczące ją pytania o wartości i przyszłość znajduje w przeszłości. I w smaku prawdziwej miłości.  

Dom przy Kwiatowej 18, w którym zamieszkała Magda, kryje w swoich zakamarkach historię. Historię, która na naszych oczach zmienia bohaterkę. Magda przechodzi przemianę. Jako przyjaciółka, obywatelka, partnerka. Jako kobieta. Jest źródłem nadziei i motywacją do zmiany, by życiowy kompas przestał wskazywać tylko to, co przyjemne i wygodne, a skierował na drogę dobra, zrozumienia i wskazywał drugiego człowieka.

Historia domu przy Kwiatowej ściśle wiąże się z II wojną światową i losami Żydów. Jak bumerang powraca pytanie o to, dlaczego ludzie ludziom zgotowali ten los. Ale po kolei. W „Sekrecie starych fotografii” – poprzedniej części cyklu – Magda postanowiła rzucić wszystko i wyprowadzić się do  Żarek, małego jurajskiego miasteczka z bogatą, choć bolesną historią. Niespodziewanie odkrywa pamiętnik dawnej właścicielki domu i kilka pamiątek. 

Czytając kolejne zapiski w dzienniku, odkrywa prawdę o Irce, jej rodzinie i wrogach. Odkrywa też prawdę o samej sobie, choć egoizm, dążenie do przyjemności ciągle podszeptują jej niezbyt dobre rady. Pamiątki po Irenie – kobiecie, która podczas II wojny światowej ratowała Żydów, zbliżają Magdę i historyka Mariusza. 

Ich relacja pozwala dojść do głosu „boskiemu akcentowi”, charakterystycznemu twórczości Autorki. Małgorzata Lis nie nawraca jednak Magdy na siłę. Pokazuje jej, przez postać Mariusza, sąsiadów czy księdza Szymona, alternatywę dla dotychczasowego życia. Na przykładzie Sprawiedliwych – ratujących Żydów, pokazuje, czym naprawdę jest miłosierdzie i miłość do bliźniego – jak do siebie samego. 

W książce spotkamy kilku narratorów. W I osobie o świecie przedstawionym opowiada Magda. Narrator trzecioosobowy dochodzi do głosu w rozdziałach, których akcja rozgrywa się podczas II wojny światowej. Całość przeplatana jest zapiskami z pamiętnika Irenki. Rozdziały opatrzone są tytułami, a wojenne fragmenty poprzedza data.

Blaszane pudełko skrywające sekrety sprzed lat. Serce, które je otwiera, szuka rytmu prawdziwej miłości. I obietnica, że teraz będziemy szczęśliwi. Gdzie i kiedy stanie się to teraz? Małgorzata Lis ponownie zaprasza nas do domu przy Kwiatowej, krzyżując ścieżki dwóch kobiet z dwóch światów – współczesnego i wojennego. 

Tak jak w okładkowej rekomendacji, tak i teraz zapraszam Was na ulicę Kwiatową, do dwóch światów, do dwóch kobiecych serc. Tak odległych ze względu na upływający czas. Tak różnych ze względu na okoliczności życia. Tak podobnych ze względu na tęsknotę za miłością. Prawdziwą miłością. 

Recenzję poprzedniego tomu cyklu przeczytacie tutaj:

Wywiad z Autorką:

„Teraz będziemy szczęśliwi” Małgorzaty Lis – kto powinien sięgnąć po tę książkę?

  • Czytelnicy „Sekretu starych fotografii”
  • Osoby sięgające po „Boskie książki” Autorki
  • Miłośnicy powieści obyczajowych z wątkiem historycznym

„Kiedy zakwitną irysy” – Małgorzata Lis (patronat Mamy Dropsa)

Read More
irysy 3d

Małgorzata Lis, Kiedy znów zakwitną irysy, Wydawnictwo eSPe 2024.

Patronat medialny Mamy Dropsa | cykl „Opowieści z wiary”

Tekst powstał w ramach współpracy reklamowej z Wydawcą.

Małgorzata Lis podarowała czytelnikom na wakacje piękną i poruszającą do głębi dziesiątą w swoim dorobku literackim powieść „Kiedy znów zakwitną irysy”, którą mam zaszczyt objąć patronatem medialnym. Piękna, subtelna okładka książki kusi i woła, by zanurzyć się w jej fabule. Obraz dziewczyny w kolorowej, letniej sukience, która kieruje się drogą obsadzoną mnóstwem lilii w stronę światła – radości i nadziei na lepsze jutro. I irysy, i światło je symbolizują. To dla czytelnika znak, że ta opowieść może mu pomóc w odnalezieniu właściwej, pełnej światła drogi, by nigdy nie tracić nadziei i wiary. Małgorzata Lis jest autorką właśnie takich wartościowych powieści z mądrym przekazem. A jej najnowsza powieść jest ostatnią częścią cyklu o wierze, nadziei i miłości. Jeśli ich jeszcze nie czytaliście, to zachęcam Was do sięgnięcia po „Wybrać miłość” i „Odzyskać nadzieję”. Zapraszam na garść refleksji po lekturze.

Nasze życie to nieustanna gonitwa za czymś, walka z czymś, by mieć z tego jak najwięcej, wspinanie się po szczeblach kariery, notoryczny brak czasu, by zwolnić i zatrzymać się, by mieć czas na pielęgnowanie więzi rodzinnych, relacji międzyludzkich, pasji, gonienie marzeń, by wreszcie znaleźć odpowiedź na jakże ważne pytanie : Kim jestem? Co dla mnie powinno być najważniejsze w życiu? Ta wielowymiarowa powieść skłania do licznych refleksji i pomaga uzyskać odpowiedź na te i wiele pytań.

Miłość może rozkwitnąć wszędzie, jeśli tylko odważymy się zasiać i pielęgnować właściwe ziarno.

W rekomendacji powieści czytamy, że jest ona utkana z emocji poruszających czytelnika. To opowieść o różnych obliczach miłości, jakiej doznała główna bohaterka Karolina Kwiatkowska zdolna i ambitna architektka krajobrazu. Zakochała się nieszczęśliwie w Kubie, a on w Julii. Niestety, nie byli sobie pisani. Dziewczyna nie mogła się wyleczyć z tej miłości, znalazła się w sytuacji beznadziejnej, czuła się porzucona nawet przez Boga, przestała się modlić. Straciła wiarę w prawdziwą miłość. Gdy otrzymała propozycję pracy w Krakowie, odczytała to jako korzystną okazję do zmiany, która pomoże się jej otrząsnąć po traumatycznym związku z Kubą. Tam poznała Maksymiliana, projektanta wnętrz, człowieka sukcesu, który ją zaintrygował i oczarował, pokazując jej kilka swoich twarzy. A potrafił, jak nikt inny szybko przeobrazić się z chłodnego architekta w pociągającego artystę w swojej tajemnej pracowni malarskiej, odskoczni od nudnych projektów. Spotkanie tych dwojga bohaterów wyglądało na początku jak  w bajce: pierwszy śnieg, pierwsza randka, pierwszy pocałunek… Z czasem Maks wzbudzał w sercu Karoliny niepokój i lawinę pytań. Bywał wybuchowy i zbyt mocno narzucał swoje zdanie. Uwikłał ją sprytnie w toksyczną, przemocową relację, osaczył i tak zmanipulował, że kobieta  żyła z ciągłym poczuciem winy. To znowu zaskakiwał zbytnią czułością i empatią. Stal się nieprzewidywalny i zmienny jak pogoda. Dopiero poznany przypadkiem w Szczyrku na stoku Paweł, student i goprowiec, rycerz na niebieskich nartach, mężny wybawca uświadomił Karolinie, że Maks to psychopata, narcyz, przemocowiec. Ostrzegał przed nim i prosił, żeby odeszła od niego, zanim będzie za późno, obiecał pomoc, którą Karola z pewnych względów odrzuciła. Maksowi udało się i Pawła zagnać w kozi róg. Zniszczył i ciało, i duszę Karoli, swojej ofiary. Czy nieszczęśliwa miłość i toksyczna relacja nauczyły czegoś bohaterkę?

Po kilku latach Karolina zmieniła się nie do poznania, przywdziała na siebie nie tylko maskę, ale wręcz zbroję. Przeobraziła się w pewną siebie, silną kobietę, profesjonalistkę, której całym życiem była świetnie prosperująca firma. Zmieniła nawet swój wizerunek a ulotne związki stały się sposobem na życie osobiste. Wybrała karierę i życie w pojedynkę. 

Spotkanie z Pawłem, rozmowa o Bogu, doskonałej miłości, zdjęcie jego szczęśliwej rodziny obudziło w niej wspomnienia, tęsknotę za prawdziwą miłością.

Czy ktoś ją kiedyś pokocha? Zacisnęła powieki, by powstrzymać łzy. „Bóg cię kocha’, usłyszała w myśli słowa, które kiedyś, gdy jeszcze chodziła do kościoła, na oazę i pielgrzymki, słyszała tak często, ze aż jej spowszedniały. A teraz? Czy jeszcze w to wierzyła? Łzy znowu zaczęły płynąć jej po policzkach. Kuba obiecał jej modlitwę i się nie spełniła, a teraz Paweł…

Nie polubiłam Karoliny w tej roli, miałam ochotę nią potrząsnąć, ale z drugiej strony ją rozumiałam, że miała ku temu powody, by stać się zimną, wyrachowaną kobietą, drapieżną harpią Dlaczego nie posłuchała Pawła, który kiedyś wydawał się jej bardzo bliski. Dlaczego nie docierało do niej, że sama nie zaplanuje sobie nowego życia, kiedy będzie żyć przeszłością i wciąż rozdrapywać rany. Relacje z Kubą, Maksem i Pawłem były chore, życie się jej nie udało, choroba dołożyła swoje. Straciła poczucie własnej wartości. Karola znalazła się na karuzeli życia, która wciąż nabierała pędu. Czy można uciec przed przeszłością? Ona jej stale deptała po piętach. Pieniądze i kariera nie dały jej szczęścia. Dlaczego straciła wiarę i nadzieję, że można zacząć żyć od nowa?

Doświadczenie  mi mówi, że kto nie pokocha Boga, nie da się porwać jego miłości, ten będzie pokładał ufność w człowieku, będzie szukał spełnienia w ramionach mężczyzny lub kobiety, a odrzucony, utraci sens życia.

W podobnej sytuacji jak Karolina znalazła się kiedyś Olga, żona Kuby. Dopiero wkroczenie na Bożą drogę, życie według Jego przykazań odmieniło jej życie. Najprostszym rozwiązaniem była modlitwa za Karolę.

Maciej to kolejny bohater, który pragnął zerwać z przeszłością, oderwać się od niej, rozprawić raz na zawsze. Wciąż próbował, ale pozostałe po ranach blizny nie pozwalały. Ale przekonał się, że nie ma lepszego sposobu na problemy niż wiara. Trzeba w życiu mieć jakąś kotwicę, sprawdzone oparcie. Wsłuchać się w Boży plan na życie. Chciał pomóc Karolinie, nowej, okrutnej szefowej, której nikt nie lubił w firmie. Było mu jej tak po ludzku żal. On miał obok siebie cudowną, kochaną babcię Helenę, z którą mógł o wszystkim porozmawiać. O niedobrej, wręcz okropnej szefowej też.

– To dobra dziewczyna – wtrąciła nagle Helena.

– Kto? – Tak się zamyślił, że aż się wyłączył z rzeczywistości.

– Jak to kto. Ta twoja szefowa.

– Skąd wiesz? – prychnął.

– Ludzie są dobrzy, tylko niektórzy bardzo zranieni.

To babcia Helena podczas spotkania z Karoliną przejrzała ją na wylot i wyczuła, że zakłada na siebie maskę, wchodzi i świetnie odgrywa obcą sobie rolę. A Karola odnalazła w domu babci miłość, serdeczność, troskę, prawdziwie rodzinną atmosferę.

Na co dzień trzeba znajdować choćby najmniejsze radości i chuchać na nie jak na iskierkę. A nuż się z niej ogień rozpali?

Nieszczęśliwa i zraniona kobieta zaczynała odczuwać, jak pod wpływem modlitwy Kuby, Pawła i babci Heleny jej serce zaczęło topnieć. Czy to była nadzieja na lepsze jutro? A może tęsknota za zwyczajnym życiem i za miłością? Tęsknota za Bogiem? Helena nigdy nie oceniała, nie osądzała, dawała rady pomocne w życiu a w jej ramionach można było  znaleźć miłość, pociechę i utulenie. Wierzyła, że Bóg odmieni los tej mocno zranionej dziewczyny. Nawiązała się między nimi relacja babci i wnuczki. Modliła się w jej intencji.

I znowu wrócę do pięknej okładki, obrazka będącego metaforą nowego życia wypełnionego radością, światłem. Na horyzoncie widnieją góry, ukochane Beskidy Małgorzaty Lis. W powieści pojawiają się nie raz jakże pięknie namalowane słowami ich obrazy.  Podobnie jak  motyw irysów, ulubionych kwiatów Karoliny – symboli piękna, nadziei i wiary w miłość. Kiedy znowu zakwitną? Gdy Karolina na nowo uwierzy i otworzy się na miłość, pozwoli się pokochać. Warunkiem do szczęścia będzie przebaczenie sobie i katowi w swoim sercu. Z Bożą pomocą wszystko jest możliwe. On jest kochającym i miłosiernym Ojcem, któremu można wszystko powiedzieć. Ale wolność, którą podarował człowiekowi, wiąże Jego ręce. On musi wiedzieć, że człowiek chce wypełnić Jego plan na swoje życie. Przyjaciele otoczyli Karolinę modlitwą, która wlała w jej serce spokój i poczucie bezpieczeństwa a także wiarę, że tym razem z Bożą pomocą przezwycięży wszystkie problemy, by zacząć znowu żyć pełnią życia. 

Z kim bohaterka zbuduje swój świat na nowo? Tego dowiecie się sięgając po tę piękną i pełną emocji powieść. Poznając poruszające historie świetnie wykreowanych bohaterów bez trudu znajdziecie odpowiedź na ważne pytanie: kim jestem? Jakie mam relacje z Bogiem? Które relacje z innymi ludźmi należy odbudować, zacieśnić, zmienić? Wystarczy szczera rozmowa, obecność, wsparcie, pomoc  w wychodzeniu z beznadziejnej sytuacji. Wakacje, urlop sprzyjają refleksjom nad życiem. Wtedy czas wolniej płynie i możemy zacząć od dostrzegania dobra, okruchów szczęścia w drobnych rzeczach i gestach. 

Życzę Wam dobrego i owocnego czasu z książką. Niech i Was otuli wiarą i nadzieją, że miłość, przyjaźń i rodzina to najważniejsze wartości.

„Szukając szczęścia” – Kamila Mitek (patronat Mamy Dropsa)

Read More
"Szukając szczęścia" - Kamila Mitek (patronat Mamy Dropsa)

Kamila Mitek, Szukając szczęścia, Wydawnictwo Dragon 2024. 

Patronat medialny Mamy Dropsa

| współpraca reklamowa z Wydawcą |

Kamila Mitek, Mistrzyni Pozytywnych Emocji, kobieta kilku profesji, żona, mama, spełniająca marzenie o pisaniu powieści, którym mam zaszczyt i ogromną przyjemność patronować. Książki Autorki niezmiennie wzruszają, bawią, napełniają nadzieją, niosą dobro, są pełne ważnych drogowskazów życiowych, skłaniają do refleksji nad życiem. Mimo poruszania trudnych spraw i bolesnych problemów są napisane lekko i pięknie, z humorem i ze szczególną dbałością, starannością o język. Utalentowana Autorka z każdą książką stawia sobie poprzeczkę coraz wyżej, wymaga od siebie coraz więcej i ciągle rozwija swój warsztat pisarski. 

5 czerwca będzie mieć miejsce premiera najnowszej powieści „Szukając szczęścia”. Jest to kontynuacja powieści „Pomóż mi kochać”, ale książki można czytać oddzielnie. Tak ją zapowiada Autorka:

Długo pracowałam nad nowym tekstem i mam nadzieję, że przyjmiecie tę opowieść równie ciepło, co poprzednie. Jest to bardzo osobisty tekst, inspirowany moimi przemyśleniami oraz prywatnymi doświadczeniami. Wierzę, że ta historia może zadziałać terapeutycznie na tych, którzy poszukują odpowiedzi na pytanie, czym jest szczęście, lub będzie po prostu kolejną interesującą literacką podróżą.

W książce „Pomóż mi kochać” Ania Nowak prowadziła warsztaty psychologiczne na obozie dla trudnej młodzieży. W premierowej powieści poznajemy historię życia bohaterki i spotykamy w momencie, w którym szuka nowej pracy i znajduje ją jako psycholog w szkole podstawowej. Nie jest to szczytem jej marzeń, ale skoro wymarzoną posadę dostał jej były partner Jan Dobroń, postanowiła zatrudnić się w szkole, by przekonać się o racji dyrektora, że „podstawówka to poligon dla psychologa” i nie ma tu mowy o nudzie. Wybór studiów psychologicznych pomógł Ani stanąć na nogi, przekuć ból w coś pozytywnego po tragicznej śmierci mamy. Praca z młodzieżą leczyła jej rany. Miała też wsparcie w kuzynie Łukaszu, przyjaciółkach Zosi i Dorocie oraz kolegach z remizy strażackiej. 

Problemy, z jakimi Ania zetknęła się w szkole, mogą być cenną wskazówką dla rodziców. Wśród uczniów bohaterka odnalazła uczestników obozu wakacyjnego – same trudne przypadki, ale są też i ci, którzy weszli na drogę przemiany życia. Coraz więcej uczniów sprawia problemy wychowawcze, ich kłopotliwe zachowanie jest często wołaniem o pomoc, o zwrócenie uwagi. Przeżywają dramaty w domu, pochodzą z patologicznych rodzin lub stają się niejako ofiarami kłótni, awantur rodziców, manipulacji, przemocy fizycznej i psychicznej czy też kartą przetargową w sporze opiekunów. Często rodzice wywierają na nie presje, stosują mobing, nakładają obowiązki ponad siły i możliwości dziecka. Coraz częstsze są przypadki depresji młodzieńczej, które wymagają leczenia szpitalnego. Zadaniem Ani jako psychologa jest zadbać o dobro dziecka. Kamila Mitek poprzez historie uczniów uczula i uwrażliwia rodziców na niepokojące zachowania ich dzieci. Uświadamia, że rodzic powinien być mądrym i cierpliwym przewodnikiem w życiu swojego dziecka. Wszyscy mamy swoje lekcje do odrobienia.

Ania prowadziła również w zastępstwie za koleżankę zajęcia z grupą wsparcia dla dorosłych w Centrum Pomocy Psychologicznej. Czytelnik poznaje problemy ich uczestników: samotność, brak akceptacji, skutki wciągnięcia w świat Internetu, który nie zastąpi kontaktu z drugim człowiekiem, problemy z relacjami, tęsknota za miłością, brak dystansu do siebie, zapominanie o priorytetach. Może wśród nich i Ty odnajdziesz swoje troski, problemy i uzyskasz pomoc w ich rozwiązaniu. Każdy z uczestników warsztatów wprowadził do swojego życia zmiany w różnych jego obszarach a przede wszystkim odnalazł radość życia. Jakie to inspirujące!

Dojrzałość wyraża się w braniu odpowiedzialności za swoje błędy, a zarazem dawaniu sobie do nich prawa.

Całe życie szukamy szczęścia, dążymy do jego osiągnięcia a każdy z nas w czym innym je upatruje – zdrowie, rodzina, kariera, gromadzenie pieniędzy, przyjaźń, miłość, zdobycie sławy, pogoń za marzeniami. Stawiamy sobie w życiu jakieś cele, osiągamy je i to jest dla nas źródłem szczęścia. Kamila Mitek jako psycholog podaje nam w powieści kilka recept na szczęście. Mnie najbardziej przypadła do serca bezcenna wskazówka, jaką w liście zostawiła przed laty dla Ani jej mama:

Znajdź swój cel, swoją ścieżkę do szczęścia, bo każdemu z nas przeznaczona jest inna do niego droga. Oby nigdy nie zabrakło Ci odwagi, by odkryć własną.

Warto się zatrzymać nad receptą na szczęście Basi, mamy Ani. Kroczę swoją ścieżką i jestem szczęśliwa jako żona, mama dwojga dorosłych Dzieci, opiekunka kudłatego Dropsa, z którym codziennie przemierzyłam i odkryłam tyle pięknych ścieżek spacerowych. Zachwyca mnie natura. Szczęście daje mi także relacja z Bogiem. Teraz mogę już celebrować moje szczęśliwe życie. Niedoczas, gonitwa za czymś już dla mnie nie istnieją. Jeśli zbaczam ze swojej ścieżki, to mam obok siebie bliskie mi osoby, jakże pozytywnie nastawione do świata, które mnie znowu na nią naprowadzą. Powieść Kamili Mitek mnie pokrzepiła i nakarmiła dobrocią.

Autorka wspaniale pokazała pracę psychologa od kulis. Uświadomiła również, że to też człowiek, który szuka szczęścia i nie może go złapać za ogon. Ania jako psycholog pomagała innym a sobie nie zawsze potrafiła. Wsparcie przyjaciół , praca nad sobą były dla niej najważniejsze. Kobieta zmagała się z uczuciem do Jana, który nie był jej wart, manipulował nią, wykorzystywał jej dobroć i … wracał do innej. On potrzebował jej wsparcia, była dla niego ostoją. Czy to nie jest zachowanie świetnego manipulatora? Nie mogła się od niego uwolnić, wciąż go idealizowała. Nie potrafiła stworzyć stałego związku opartego na solidnych fundamentach i zaufaniu podobnie jak jej babcia, mama, jej siostra.  Kobiety w rodzinie powielały utrwalony mit. Co nimi kierowało? Czy Ani uda się to odkryć? 

W jednym z branżowych tytułów wyczytałam kiedyś, że emocje potrafią nas zwieść, dlatego w ważnych momentach należy uruchamiać racjonalne, dojrzałe myślenie. Łatwo powiedzieć, gdy w takich chwilach na wierzch wyłażą wszystkie nasze braki i niezaspokojone potrzeby. – Głupio mi, że te słowa nie padły z moich ust, Dora – przyznałam. – Niby to wiem, ale i tak robię co innego. Dorota uśmiechnęła się krzepiąco. – Przede wszystkim jesteś człowiekiem. Z boku, na chłodno widzimy więcej i możemy się mądrzyć, ale kiedy sami tkwimy w centrum wydarzeń i towarzyszą nam skrajne uczucia, działamy według schematów, które są wynikiem naszych dziecięcych traum – wyrecytowała.

Na okładce zaintrygował mnie złoty klucz… Lektura powieści pozwoliła znaleźć odpowiedź, do czego on służy. Jest to klucz do serca, żeby je otworzyć, zajrzeć w głąb, zobaczyć rany, wyleczyć je i wypełnić miłością do siebie. Sprawić, żeby innym a przede wszystkim mnie było dobrze żyć ze sobą. Jakie to wzruszające, że można być miłością samą w sobie. Ja jestem miłością – brzmi jak mantra. „Szukając szczęścia” to powieść pełna emocji, tajemnic, niedopowiedzeń, akcja toczy się wartko a jej nieoczekiwane zwroty pobudzają ciekawość i budują napięcie do samego końca. Na zajęciach dla dorosłych pojawił się tajemniczy Konrad, który spodobał się Ani, rozpalił nadzieję na miłość. Jaką tajemnicę skrywał? Czy ich spotkanie było przypadkowe czy celowe? Jakie to wydarzenia położyły się cieniem na ich znajomości?

Dlaczego szczęście jest tak nieuchwytne? Dlaczego stale rozbijam się o rafy, choć tak bardzo staram się odnaleźć właściwą drogę na oceanie życia? Czy siła wyższa skazała mnie na fatum? Poczułam ucisk w żołądku, bo wiedziałam, że znowu coś straciłam…

Dzięki prawdziwym przyjaciołom można się podnieść, stanąć mocno na nogi i podjąć właściwe decyzje, by przełamać odziedziczony mit rodzinny. W powieści na uwagę zasługuje portier z teatru pan Zygmunt, który lubił po skończonych zajęciach pogawędki z Anią. Zawsze miał dla niej przygotowaną łacińską sentencję z ważnym komentarzem. Tuż przed pożegnaniem przekazał jej:  nosce te ipsum, czyli „poznaj samego siebie”. Poznaj samego siebie, bo to ze sobą spędzisz resztę życia.

Kamila Mitek zabrała Anię i czytelników na wycieczkę na Sycylię. Bohaterce towarzyszył Stefano, przyjaciel kuzyna. Zabrał ją w odwiedziny do swojej rodziny i pokazał uroki, zabytki, ciekawe miejsca na wyspie. Stefano okazał się świetnym towarzyszem, taktowny, niezwykle cierpliwy. To była wspaniała i niezapomniana przygoda poznawanie piękna wyspy także i z jego siostrami. Ania, chłonąc piękno Sycylii, znalazła ukojenie, spokój i radość życia.

Zaprowadził mnie w ustronne miejsce, gdzie znajdował się niewielki taras widokowy. Westchnęłam z zachwytu. Przed nami roztaczał się widok na miasto i błękitne wody Morza Jońskiego, a nad wszystkim górowała majestatyczna Etna. Oparłam się o  balustradę i  nie mogłam oderwać oczu od tego wspaniałego widoku. Udzielił mi się spokój wiecznej góry, z której czterech aktywnych kraterów wydobywały się kłęby białego dymu. W jej obliczu wszystko stawało się mniej istotne, a człowiek był tylko maleńkim trybikiem w  wielkim mechanizmie świata. Wypełniło mnie uczucie ukojenia. Zerknęłam na spokojny profil Stefano. Odwrócił głowę i lekko się uśmiechnął. Rozumiał, co się ze mną dzieje, bo czuł podobnie.

We Włoszech Ania odkryła kolejną swoją stronę – beztroską, radosną, otwartą na nowe wrażenia. 

Zrozumiałam także, że życie zawsze przynosi coś dobrego. Ta myśl napełniła mnie nadzieją i wiarą. Dodała energii i wyzwoliła od przymusu gonienia za czymś nieuchwytnym. Dotarło do mnie, że to nie związek z mężczyzną miał zapełnić pustkę w moim sercu i dać mi poczucie spełnienia. Wiele znanych historii uczy nas, że szczęście można odnaleźć tylko w relacji z drugim człowiekiem. Wreszcie odkryłam coś innego. Żaden człowiek nie da mi szczęścia, jeśli samodzielnie nie zbuduję go w sobie. Puste miejsce w moim sercu mogę sama wypełnić miłością. Ja jestem miłością.

Kamila Mitek pochyliła się w powieści nad społecznie ważnymi tematami oraz trudnymi problemami ludzi młodych i dorosłych. Są to historie wywołujące całą lawinę emocji. Pisarka, wykorzystując własne doświadczenia z pracy psychologa, pokazała, że można je rozwiązać, pokonać i znaleźć receptę na szczęście. Książka jest kopalnią złotych myśli i ważnych drogowskazów życiowych, z których każdy czytelnik znajdzie coś dla siebie. Mitkowa wlała w serca czytelników nadzieję, że po każdej burzy znowu zaświeci słońce a los ma dla nas i dobre niespodzianki. Lubię , gdy powieść pomaga mi rozwiązać problemy, gdy mogę z niej wynieść coś dobrego. Książki powinny krzepić, nasycać wiarą, nadzieją i miłością. I to się udało Autorce. Moim skromnym zdaniem jest to najlepsza książka w dorobku Kamili Mitek.

Polecam Wam z całego serca!