„Spotkamy się we śnie” – Jolanta Kosowska i Marta Jednachowska

Read More
spotkamy się we śnie - 3d

Jolanta Kosowska i Marta Jednachowska, Spotkamy się we śnie, Wydawnictwo Novae Res 2023.

Współpraca reklamowa z Wydawcą.

Co łączy Panie ze zdjęcia?

Więzy krwi i książka.

Jolanta Kosowska i Marta Jednachowska, czyli matka i córka.

Jolanta Kosowska i Marta Jednachowska, czyli dwie miłośniczki zwierząt.

Jolanta Kosowska i Marta Jednachowska, czyli dwie czujne obserwatorki rzeczywistości.

Jolanta Kosowska i Marta Jednachowska, czyli dwie czujne przewodniczki po krainie snu.

„Spotkamy się w snie” to pierwsza powieść, w której spotkałam się z pojęciem snu świadomego. To pierwsza powieść, w której tak bardzo mieszały się rzeczywistość i kraina snu. Mieszały, a jednocześnie wzajemnie uzupełniały. I to piękniej niż można to sobie wyobrazić… I przyprawiając o lęk mocniej niż można to sobie wyobrazić.

Oliwia to młoda pisarka powieści romantycznych. Jest przykładem osoby, która pisaniu poświęciła wszystko. To nie hobby, lecz jej praca. Niestety, brak sukcesów literackich, problemy w relacjach z mamą i partnerem sprawiają, że rośnie jej niezadowolenie. Ucieka w krainę snu, eksperymentując ze świadomym śnieniem. Fantastyczne, niemal baśniowe sny i tajemniczy mężczyzna Miron sprawiają, że odczuwa ulgę i ekscytację jednocześnie. Z czasem rzeczywistość i wyobraźnia mieszają się w bardzo niebezpieczny dla niej i dla jej związku sposób, a chęć kontrolowania snu zaczyna graniczyć z obsesją…

Ależ to była uczta! Książkę w większości pochłonęłam dzięki audiobookowi na platformie Legimi. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie – świat snu i jawy poznajemy z perspektywy Oliwii. W książce papierowej fragmenty snów pisane są czcionką pochyłą, rzeczywistość natomiast standardową.

Niezależnie od tego, którą z partii czytałam/słuchałam, byłam zafascynowana tą historią. Chłonęłam ją wszystkimi zmysłami. Najbardziej wzrokiem, zwłaszcza elementy fantastyczne uruchamiały najbardziej uśpione elementy wyobraźni. Z czasem tęskniłam do nich – tak jak Oliwia…

Ta książka to nie tylko spotkania we śnie. To także relacje budowane w rzeczywistości – przyjaźń, miłość, relacja z matką. Ta ostatnia jest szczególna w życiu każdego z nas. I szczególna także dla Oliwii. Niestety, ma poczucie niezrozumienia i niedocenienia. Matka uważa bowiem, że pisanie to hobby, a nie sposób na życie, źródło zarobku i zawodowej satysfakcji. Krytykuje wybór córki, porównując ją do starszego brata.

Jako książkoholiczka i początkująca autorka cieszę się, że Jolanta Kosowska i Marta Jednachowska właśnie taki zawód wybrały dla głównej bohaterki. Pokazały, z jakimi dylematami mierzy się młody pisarz, jaką drogę musi przejść, by zaistnieć w świadomości czytelników i ile radości przynosi dzielenie się pasją.

– To nie jest tak, jak myślisz – przerwałam jej. – Masz spaczony obraz mojej pracy – dodałam. – Zresztą jak wielu ludzi… Wydaje ci się, że pisanie książek to ciepły kocyk, laptop na kolanach, cicha muzyka w tle i herbata z pomarańczą. Niewiele wiesz o pracy nad tekstem, redakcjach, korektach… To nie jest tak, że siada się do komputera i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki powstaje książka. To setki godzin pracy…

– Wiem – przerwała mi.

– Nie wiesz – ucięłam krótko. – Czarek uważa, że to hobby.

– Ja tak nie myślę – broniła się Magda.

– U mnie najpierw pojawia się pomysł na fabułę, potem bohaterowie i miejsce akcji. Ta fabuła cały czas jest ze mną. Towarzyszy mi na spacerze, jest ze mną w kinie, kładzie się ze mną spać i wstaje ze mną rano. Siedzi ze mną przy porannej kawie i w trakcie spaceru z psem. Bohaterowie stają się moimi znajomymi, czasami przyjaciółmi. W wyobraźni powstaje scena za sceną, dialog za dialogiem, zwroty akcji, katastrofy. Jestem każdym z bohaterów z osobna. Myślę i czuję jak oni. Żeby oni mieli uczucia i emocje, to ja najpierw muszę je przeżyć. Pisząc książkę, czasem płonę od tych emocji.

„Spotkamy się we śnie” to opowieść o potędze ludzkiego umysłu, potędze ludzkiej wyobraźni i chęci ucieczki do innego świata, jeśli ten realny nas zawodzi, nie spełnia oczekiwań na różnych, ważnych dla nas płaszczyznach. To opowieść o sile prawdziwej miłości i przyjaźni, której nie niszczy uczucie do tego samego mężczyzny. To opowieść o kochaniu zwierząt. To opowieść o pasji pisania. To opowieść matki i córki, które swoje światy połączyły w jedno. Dla Oliwii. Dla nas.

„Światełko w oknie” – Magdalena Kordel

Read More
światełko w oknie recenzja

Magdalena Kordel, Światełko w oknie, Wydawnictwo Znak 2023.

Współpraca reklamowa z Wydawcą.

Czy „Światełko w oknie” to powieść świąteczna?

Tak, też. Ale ja w swoim Planerze Książkary wpisałam jeszcze jeden gatunek.

Powieść piernikowa.

W tej książce Magdalena Kordel, moja kochana Kordella, udowadnia bowiem, że słowo PIERNIK ma wiele synonimów. Miłość, troska, cuda – to tylko kilka z nich. Ale po kolei.

Bo pierniki pieczone w czasie, który na swój użytek nazywała przedgrudniem, czyli pomiędzy ostatnimi dniami października i w listopadzie, i te grudniowe – były wyjątkowe. Najpiękniejsze, jakie tworzyła w całym roku. Żadnych innych nie potrafiła tak kunsztownie przyozdabiać, żadne tak nie pachniały, i przy żadnych innych nie była w stanie zatracić się tak jak przy tych świątecznych. I ci, do których takie pierniki trafiały, też wyczuwali ich osobliwą moc. Po prostu one emanowały ciepłem, szczęściem, spokojem i spełnieniem. Niektóre przynosiły nadzieję, zapowiedź lepszych dni. Inne dodawały odwagi, by wrócić do dawno nieodwiedzanych domów, przecierały zapomniane ścieżki albo odkurzały dawno zepchnięte na boczne tory marzenia.

Pamiętacie Klementynę i Miasteczko? Różową kamienicę, która stała się przystanią dla życiowych rozbitków? „Światełko w oknie” pozwoli Wam odwiedzić starych przyjaciół! Co u nich? Nie dowiecie się za wiele, bo to powieść nie o Klementynie. Choć trzeba zauważyć, że Tyśka ma problem. I to poważny. Straciła moc w palcach do pierników. Brakuje jej szczypty…. Zaopiekowania się kimś. Los daje jej szansę. Los poznaje ją z Kornelią. Los każe jej zapalić światełko, które jak latarnia morska będzie wskazywało drogę do odnalezienia życiowej równowagi…

„Światełko w oknie” to nie tylko dobrze znani czytelnikom Kordelli bohaterowie i miejsca. To także nowe postaci, które niosą plecaki ze swoją historią. W przypadku Kornelii i jej córek, zwłaszcza najstarszej, która rozumie najwięcej, to plecak wypełniony kamieniami tęsknoty. Kamieniami niezrozumienia dla utraty męża i taty. Kornelia łamie się pod jego ciężarem. A Basia… Basia nie może. Ktoś musi podnosić mamę. Ktoś musi troszczyć się o kilkuletnie bliźniaczki. Ktoś musi być dorosły. I padło na dziecko. Nastoletnie, ale jednak wciąż dziecko.

Magdalena Kordel przez postać Basi właśnie przypomina, że każde dziecko ma prawo być dzieckiem. Mieć swoje dziecięce sprawy. Marzenia. Drobnostki. Basia wraz z nagłym odejściem taty straciła do tego prawo. A może po prostu została go pozbawiona przez pogrążonych w smutku dorosłych? To ocenicie sami podczas lektury.

Lektury, która będzie umileniem jesiennego lub zimowego wieczoru. Bo wiecie, nie trzeba czekać do grudnia, do świątecznych dni. Akcja „Światełka w oknie” rozpoczyna się bowiem pod koniec października i trwa do wigilii. To zatem idealna powieść na tu i teraz.

To tu i teraz będzie trwało dwa wieczory. Kordelli nie da czytać się dłużej. Nie tę opowieść. Ciekawość nie pozwoli czekać. Charakterystyczny styl autorki – ważne myśli okraszone szczyptą humoru i odwagi do wytykania ludzkich przywar, podbija czytelnicze serce od pierwszego zdania. Do tego przepisy – na nalewkę na przykład – i fragmenty piosenek.

Najbardziej moje serce poruszyła „Kolęda dla nieobecnych”. Utwór pełen tęsknoty, ale i nadziei na to, że puste miejsce przy stole jest puste tylko fizycznie. A wspomnienia, dobre słowa i myśli wokół bliskich, których przy tym stole brakuje, pozwalają pamiętać. I kochać.

Ta książka to przepiękne przypomnienie tego, że światełko w oknie może postawić każdy z nas. Każdy z nas może dać drugiemu człowiekowi nadzieję. Otworzyć ramiona i przytulić. Obdarzyć miłością. I to nie tylko w święta. Przecież gdy się kocha, święta trwają cały rok. Bo w święta rodzi się Miłość. We własnej Maleńkiej Osobie.

Bo ja ci wtedy odpowiedziałam, że to nie zapach jest kluczowy, że nie chodzi o takie pierwsze skojarzenia ze Świętami, czyli o choinkę, prezenty, bombki..

Niby istotne, ale same w sobie nie stworzą prawdziwych świąt. Są dodatkiem, a nie sednem. A tak naprawdę wszystko rozbija się o głęboką tęsknotę za miłością, za rodziną, ciepłem płynącym z szeroko otwartych ramion. To tworzy prawdziwe Święta. Chodzi o to świąteczne uchylanie drzwi z nadzieją, że ktoś wyczekiwany stanie przed nimi i je szerzej otworzy.

Rozmowa z Magdaleną Kordel o „Światełku w oknie”: https://fb.watch/of8xtXe8DT/

„Kiedy kwitną oliwki” – Monika Michalik (patronat medialny Dropsa)

Read More
kiedy kwitną oliwki - okładka 3d

Monika Michalik, Kiedy kwitną oliwki, Wydawnictwa Videograf 2023.

Patronat medialny Dropsa

Współpraca reklamowa z Wydawcą.

Czy wiedzieliście, kiedy kwitną oliwki?

Czy widzieliście, jak kwitną oliwki?

Najnowsza powieść Moniki Michalik, mój patronat medialny, zabierze Was w podróż do wiosennej, kwitnącej Grecji. Zobaczycie, jak kwitną oliwki, jak na nowo rozkwita kobieta, jak na nowo w sercu mężczyzny rozkwita miłość.

Aurelia została zdradzona. Mężczyzna, z którym dzieliła życie, dzielił je jeszcze z kimś innym. Zraniona dziewczyna postanawia rzucić wszystko i wyjechać. Zamiast w Bieszczady, gdzie jako popularna piosenkarka z pewnością zostałaby rozpoznana, wyrusza na grecką wyspę. Nie wie, czego się spodziewać po Zakynthosie…

Na miejscu poznaje rodzinę Grety. Wraz z bagażami do domu jej syna wnosi energię (choć myśli, że wcale jej nie ma po ostatnich przejściach), kobiecy wdzięk i czar. Czy Grek pozostanie jej obojętny? Czy i ona w oliwkowym raju oprze się fascynacji?

Monika Michalik ponownie zabiera nas do Grecji. Uwielbiam greckie historie autorki. W każdym zdaniu czuć jej miłość do regionu, zachłanność, z jaką kolekcjonuje tamtejsze widoki i smaki. Co ważne, potrafi się nimi dzielić z czytelnikami. Rozbudza każdy fragment wyobraźni, opisy angażują każdy zmysł. sZabiera nas na Zakynthos, prezentując jego najpiękniejsze zakątki. Oprócz opisów plaży i Wyspy Żółwi zachwycił mnie opis oliwnego ogrodu. Raju. Prawdziwego raju, który pachnie nadzieją na lepsze jutro i na wyjście z wewnętrznych tęsknot.

Nie oglądając się za Jorgosem, zbiegła chodnikiem w dół. Dotarła do drobnego zwirku, który zachrzęścił pod jej stopami. Kucnęła i wzięła w garść mokre kamyki. Były gładkie, kremowobiałe. U jej stóp raz po raz pojawiała się i znikała fala turkusowej wody. Marzyła, by móc zanurzyć się w jej toni. Morze zdawało się tańczyć między pagórkami i nabrzeżem, a na jego powierzchni słonce zalotnie odbijało promienie, oślepiając Aurelię. Ale nawet wtedy, kiedy jej oczy zaczęły łzawić, nie założyła okularów. Są chwile i miejsca, które trzeba zobaczyć gołym okiem, bez żadnych przysłon, filtrów.

Na uwagę zasługuje również wątek muzyczny w powieści. Wyróżnia go nie tylko historia głównej bohaterki, której serce bije w rytm muzyki, ale i forma przedstawienia jej pracy nad utworami – teksty piosenek są zapisane czcionką przypominającą ręczne pismo. To wielki atut, zwłaszcza, że Aurelia sama pisze teksty swoich utworów.

Łączące się światy snu i jawy, łączące się światy zagubionej dziewczyny i mężczyzny po przejściach, zapierające dech w piersiach greckie widoki – atuty powieści „Kiedy kwitną oliwki” można wyliczać długo. Tak długo, jak długa jest linia brzegowa Grecji. Tak długo, jaka odległość dzieli Grecję i Polskę. Tak długo, jaką drogę muszą pokonać dwa spragnione miłości serca… To piękna książka o miłości, tęsknocie i poszukiwaniu samej siebie. Czasem to poszukiwanie wymaga wyruszenia nie tylko w głąb siebie, ale i w głąb świata, gdzie zachód słońca i oliwki smakują inaczej…

„Ciche cuda” – Anna H. Niemczynow

Read More
ciche cuda recenzja

Anna H. Niemczynow, Ciche cuda, Wydawnictwo Luna 2023.

Współpraca reklamowa z Wydawcą.

To nie jest powieść.

To jest świadectwo.

Autobiografia.

Drogowskaz.

Anna H. Niemczynow wpuszcza czytelników do swojego domu. Tego rodzinnego i tego, który tworzy teraz. Do serca. Do kadrów zatrzymanych w pamięci. W książce „Ciche cuda” jest sama prawda. Doświadczenia. Fakty, które powinny zdeptać. Przykuć do dna. A jednak zostały zwyciężone przez uśmiech i potęgę wybaczenia.

Molestowanie, rozwód, zdrada, emigracja, choroby – wielu by się nie podniosło. Ania trzymała się na powierzchni. Dla syna, dla samej siebie. By pokazać, że można wygrać, mimo że dla świata jest się na straconej pozycji. Stanęła w prawdziwe, szukała pomocy, odnalazła siebie.

Uśmiech i przebaczenie – jej oręża na drodze do spokojniejszego życia. Do spełniania marzeń. Do tworzenia rodziny, o której zawsze marzyła.

Przebacza codziennie rano. Przebacza, kładąc się do łóżka. Modli się za tych, którzy rzucają jej kłody pod nogi. Modli się za tych, których kocha i tych, którzy jej miłości nie odwzajemniają.

Anna Niemczynow z typowymi dla siebie humorem i bezpośredniością, czułością, uśmiechem i miłością, opisuje skrawki swojego życia. Miałam wrażenie, że nie czytam, a siedzę obok Ani przy kawie i słucham jej opowieści.

Pisarka zaprasza nas w podróż do przeszłości, pokazuje to, co dzieje się tu i teraz. Każdą z opowieści o kolejnych puzzlach tworzących życie, uzupełnia modlitwą i zdjęciami z prywatnego archiwum. Niczego się nie wstydzi, nie ma tematów tabu. Dzieli się historią marzycielki, która wędrowała i wciąż wędruje po swoje marzenia.

„Ciche cuda”, jak głosi podtytuł, powstały z zachwytu nad życiem. Mimo opisywanych tragedii, trudności, ten zachwyt i charakterystyczny uśmiech Ani czuć z każdej strony. To motywuje. Daje nadzieję. I zaprasza do odbycia własnej podróży. Bo przecież, jak śpiewał klasyk, życie cudem jest. Pytanie tylko, czy każdego dnia umiemy docenić ten cud?

Aniu, dziękuję Ci za to ogromne świadectwo wiary, nadziei i miłości. Wiary w Boga i w swoje marzenia. Nadziei na lepsze jutro. Miłości do ludzi, świata, pasji. Kojarzysz mi się z szerokim uśmiechem i ramionami, które na Targach Książki tulą tak, jakby się miał skończyć świat. Czułam, że nosisz na swoich barkach historię. Nie spodziewałam się, że aż tyle historii. Tym bardziej dziękuję, że podzieliłaś się swoją opowieścią. Swoją drogą, którą tworzą ciche cuda.

Będę wracać do tej książki. Nie tylko do pogrubionych w druku cytatów. Mam zdania i opowieści, które trafiły mnie prosto w serce. I przypomniały, jak ogromnym cudem jest moje życie. Mam nadzieję, że i dla Ciebie staną się inspiracją do radości z codzienności.

„Głodni” – Agata Bizuk (patronat Mamy Dropsa)

Read More
głodni agata bizuk recenzja

Agata Bizuk, Głodni, BookEnd Wydawnictwo, 2023.

Patronat medialny Mamy Dropsa

Tekst powstał w ramach współpracy z Wydawcą

10 października miała miejsce premiera niezwykle przejmującej powieści Agaty Bizuk „Głodni”. To zupełnie nowe oblicze Pisarki, która od siedemnastu lat mieszka i tworzy w Irlandii, ale duchem jest zawsze w Polsce. Po raz pierwszy spotkałam się z tematem Wielkiego Głodu w XIX wieku w Irlandii w literaturze. Historia Marii O’brien nie jest historią kobiety przebywającej w przytułku dla ubogich w Dunshaughlin, lecz zbiorczym świadectwem tego, co działo się w całym kraju.

Wybudowane przytułki dla ubogich zamiast miejscem pomocy dla najbardziej potrzebujących stały się obozami pracy. Zaoferowano potrzebującym wątpliwej jakości „pomoc”. Budynki te stoją do dziś i to jeden z nich zaintrygował a następnie zainspirował Autorkę do napisania powieści.  To potwornie wstrząsający i poruszający do głębi obraz. Nie trzeba bomb, nie trzeba wojny, żeby odczłowieczyć, obedrzeć z godności człowieka i traktować jak „cholerne zwierzę”. To nie jest historyczna książka, lecz fabularna. Chylę czoła przed Pisarką za trud włożony w research trwający ponad pół roku. Jestem zaszczycona powierzeniem mi patronatu nad powieścią. Zapraszam na garść refleksji po lekturze.

Monika i Maria O’Brien spotykają się w tym samym miasteczku, ale w innym czasie, dzieli je ok. 170 lat, inne problemy, zupełnie inne spojrzenia na świat a łączy je walka o swoje życie. Monika po zdradzie uciekła od męża do Irlandii, bo skończył się jej świat, pogrążyła się całkowicie w bólu. Patrzyła bowiem na świat oczami Mikołaja. Teraz pragnie o wszystkim zapomnieć i dzięki siostrze zacząć żyć od nowa. Marzy, by żyć szczęśliwie w pojedynkę. Czy jej się to uda? Bohaterka lubiła historię, tajemnicze miejsca, zagadki. Zaciekawił ją duży, kamienny dom z trzema kondygnacjami. Do kogo należy? Co się w nim znajduje? Wymyślała rożne historie na jego temat, aż poznała Marię, matkę szefa i przyjaciela. Kobieta tęskniła za poznaniem swoich korzeni, pragnęła odzyskać własną tożsamość. To ona opowiedziała Monice wprost nieprawdopodobną, mroczną, straszną historię o swoich przodkach z okresu Wielkiego Głodu. To byli zwykli ludzie, tacy jak my, głodni w sensie fizycznym – chleba, ziemniaków i głodni życia, przetrwania, poczucia bezpieczeństwa, spokoju, miłości, marzeń. Dookoła panowała zaraza a śmierć zbierała coraz większe żniwo. Rodzina Marii O’Brien zaznała piekła na ziemi a tak bardzo pragnęła przeżyć. Maria nie chciała umrzeć, jej czworo dzieci potrzebowało matki. Wiara i nadzieja stanowiły dla niej dwa największe filary życia. Z czasem je traciła, mimo że potrafiła się cieszyć z drobnych rzeczy. Nadzieja jednak gasła, bo część matki i żony umierała wraz ze śmiercią trojga dzieci i męża. Boże, gdzie jesteś i czym Ci zawiniliśmy, skoro doświadczyłeś nas tak okrutnie? Modliła się, żeby Bóg przyszedł po nią. To byłoby jej wybawieniem. Kobieta była zdolna do największych poświęceń, by ratować najmłodszą córkę, trafiając do piekła na ziemi, czyli do przytułku. Zamiast pomocy „jako jedna z wybranych” doznała: ogromu cierpień, rozdzielenia z córką, dotkliwego głodu, ciężkiej pracy ponad siły, przemocy fizycznej i psychicznej, potwornej samotności, upokorzeń, wyzbycia się uczuć, odarcia z godności ludzkiej. Straciła szacunek do samej siebie i marzyła, by zakończyć to piekło. Jedynym przejawem buntu przeciwko temu, co działo się wokół,  było prowadzenie prowizorycznego dziennika, w którym zapisywała wszystkie wydarzenia, aby świat się dowiedział, poznał prawdę. To była jej jedyna rozrywka, jakaś iskierka nadziei, której trzymała się kurczowo, by przetrwać. Czy uda się jej uratować Margaret? Czy córka trafi z piekła do raju na ziemi? Czy opowie światu, co człowiekowi zrobił drugi człowiek?

Agata Bizuk tak sugestywnie, emocjonalnie i obrazowo przedstawiła historie życia świetnie wykreowanych, autentycznych bohaterów, że czytelnik bez problemu wchodzi do świata przedstawionego i przeżywa wszystko razem z nimi. Towarzyszyły temu łzy, niedowierzanie, szok, złość, do czego może być zdolny drugi człowiek. Ileż emocji i uczuć we mnie buzowało! Odkładałam książkę i do niej wracałam, bo mnie intrygowała i poruszała do głębi. Jak dobrze, że teraźniejszość przeplata się z przeszłością, można złapać głębszy oddech podczas lektury. Zachwyciłam się językiem powieści! O niewyobrażalnych przeżyciach, cierpieniach, potwornej biedzie i głodach człowieka można napisać tak pięknie, co jest wyrazem szacunku do człowieka. A mnie brakuje słów, żeby oddać wszelkie atuty powieści.

– Ratunku!

Głos więźnie mi w gardle, a zamiast krzyku słychać jedynie rzężenie. Boże, błagam cię, ocla mnie od tego wszystkiego. Jeszcze tylko ten jeden jedyny raz. Jest zupełnie ciemno. Przestałam cokolwiek widzieć i czuć, zmysły wyłączają się jeden po drugim. Czuję, ze słabnę. Nic już nie da się zrobić.- Boże wybacz, że kiedykolwiek w ciebie zwątpiłam…

Maria O’Brien zasługuje na to, by świat poznał jej historię. Mogła się wydarzyć naprawdę. Tak wyobraziła sobie jej losy Pisarka, gromadząc materiały do powieści. Po lekturze wzruszenie wciąż ściska mnie za gardło, rośnie gula…

Jak już wspomniałam, po raz pierwszy spotkałam się z historią Wielkiego Głodu w ujęciu literackim. Bardzo długo Brytyjczycy starali się ją fałszować, aby pod koniec XX w. przyznać, że Wielki Głód mógł być zaplanowanym ludobójstwem i zwykłym wyrokiem śmierci wykonanym na Irlandczykach. A przecież ta historia powinna być przestrogą dla wszystkich. Pamięć o tych  wydarzeniach powinna być przekazywana z pokolenie na pokolenie jako lekcja, by nigdy więcej nie miała możliwości się powtórzyć. Przytułki dla ubogich stoją do dziś a cmentarze głodu są kawałkami zieleni oddzielonymi od nich płotem.

To bardzo ważna, trudna książka i z całego serca zachęcam Was do lektury.

„Sekrety rodziny Winnickich” – Aleksandra Rak

Read More
sekrety rodziny winnickich 3D

Aleksandra Rak, Sekrety rodziny Winnickich, Wydawnictwo Flow 2023.

Tekst powstał we współpracy z Wydawcą

Zdjęcia pochodzą z serwisu Canva

Czy czytając pewne książki, macie wrażenie, że oglądacie film lub serial?

Tak miałam z „Sekretami rodziny Winnickich” Aleksandry Rak, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Flow. Czytałam, a przed moimi oczami przesuwały się kolejne obrazy jak podczas oglądania filmu. Bałam się, że przełączenie na inny kanał DOSŁOWNIE NA CHWILĘ, znaczy ominięcie choć jednej strony, spowoduje wyrwę w fabule. W losach bohaterów. W historii tego, co teraz i w opowieści o tym, co było.

Rodzina jest jak krzew winogrona. Kolejne pokolenia jego owocami. W zaciszu dworu, który przechodzi z pokolenia na pokolenie i winnicy, której efekt pracy zachwyca najbardziej wymagających miłośników trunku, toczy się pozornie spokojne życie. To tylko pozory. Za drzwiami bohaterowie każdego ranka patrzą w oczy obojętności, braku zrozumienia, niewyleczonym ranom, tęsknocie. Tęsknocie za miłością, wolnością, pasją. Uśmiechając się do mieszkańców miasteczka i wścibskich dziennikarzy, w duchu błagają o uwagę i wysłuchanie. I zastanawiają się nad definicją szczęścia, która dla każdego z członków rodziny będzie inna…

Co zasiejesz, to zbierzesz.

Wybór zawsze należy do ciebie, tak jak i jego konsekwencje.

Zbliżający się jubileusz winnicy, skłania seniorkę rodu do refleksji. Nad tym, co siała, a co w rezultacie zebrały jej dzieci i wnuki. Nad tym, co wybrała i jakie konsekwencje jej decyzji ponosi cała rodzina. Nagle znika, stawiając na baczność najbliższych. I wtedy kurtyna opada. Widać wszystko. To, co oczywiste i to, co latami było ukrywane. Zdrada, nałóg, przemocowy związek, spotkanie po latach… Wydaje się, że wszystko, co budowano latami, budowano na piasku, a teraz, pod wpływem deszczu niepewności i strachu o los Emilii, zaczyna się osuwać. Czy zdążą zamienić piasek na kamień, zanim będzie za późno? Czy wino Winnickich przestanie smakować wytrawnymi sekretami, a zacznie smakować słodką miłością?

Pióro Aleksandry Rak to dla mnie czytelniczy dowód na to, że pod opieką dobrego redaktora, z pokorą i przy nieustannym kształceniu warsztatu, można robić postępy językowe z książki na książkę. Kiedyś styl Oli po prostu mi się podobał. Dziś po prostu zachwyca. Rozsmakowuję się w jej opisach, dialogach, sposobach kreowania postaci jak w dobrym winie. Najpierw z czułością oglądam kolor, potem chłonę zapach, by ostatecznie zakosztować. Zakosztować dobrego pióra. Potocznego języka z wprawnie wplecionymi metaforami. Chwytliwymi dialogami, które doskonale odzwierciadlają osobowości bohaterów. Opisami, które zabrały mnie na spacer pomiędzy krzewy winogron. Mogłam oglądać te dorodne grona i przeklęte jagody skazane na potępienie przez Winnickich bez końca…

Warto dodać, że w „Sekretach rodzinnych Winnickich” doskonale odzwierciedlona jest mentalność małego miasteczka. Ola Rak obnaża ludzką tendencję do niepohamowanej ciekawości, zazdrości, poczucia wyższości lokalnej „elity” czy braku anonimowości. Nie ocenia – zostawia to swojemu czytelnikowi. Po prostu przedstawia swoje postaci – od nas zależy, czy je pokochamy, polubimy albo zdecydujemy się omijać szerokim łukiem.

Czy żałuję, że „Sekrety rodziny Winnickich” z założenia są jednotomową historią? I tak, i nie. Z jednej strony czuję ogromny niedosyt, z drugiej strony cieszę się, że on jest. Moja wyobraźnia ma ogromne pole do popisu. A rodzina Winnickich? Niech z dala od blasku fleszy układa, co jest do uporządkowania. I rozmawia w zaciszu własnego dworku. Z dala od gapiów i ciekawskich czytelników…

Kup książkę z autografem Autorki

„Testerka” – Sylwia Kubik, Joanna Szarańska

Read More
testerka 3d recenzja

Sylwia Kubik, Joanna Szarańska, Testerka, Wydawnictwo Skarpa Warszawska 2023.

Tekst powstał w ramach współpracy reklamowej z Wydawcą.

Muszę przyznać, że czytając zapowiedzi powieści duetu Kubik&Szarańska spodziewałam się historii pełnej (u)śmiechu i wzruszeń. Pełnej humoru, ze szczyptą ironii i garściami ciepła, które niespiesznie będzie rozlewać się po moim sercu. To wszystko otrzymałam. W dawkach podwójnych. Bo choć Sylwia i Joanna stworzyły komedię, równocześnie stworzyły pewnego rodzaju poradnik dla kobiet i nie tylko. „Testerka” miesza w sobie kilka gatunków…

To powieść obyczajowa. Mamy małżeństwo, Elizę i Wiktora. Ona urzędniczka, on pracownik wydawnictwa, co samo w sobie w przypadku książkoholiczek daje mu dziesięć punktów sympatii na samym wstępie. On dużo pracuje, ona… panikuje. Podsycana przez siostrę – jednocześnie najbliższą przyjaciółkę – zaczyna podejrzewać męża o zdradę.

I tu zaczyna się wątek sensacyjny! Eliza zatrudnia bowiem testerkę wierności, która ma za zadanie sprawdzić odporność Wiktora na damskie wdzięki. Dzięki czemu potwierdzą lub rozwieją się jej wątpliwości. Marcelina rusza do akcji i szybko zdobywa sympatię swojego obiektu.

Ustalenia Marceliny doprowadzają do rodzinnych dramatów, wyciągając na światło dzienne rodzinne tajemnice i zawiłe relacje. Kto ma rację? Kto jest winny? Kto jest wierny w tej nietypowej układance? Czy prawda na pewno leży w dowodach?

Sięgając po powieść takich autorek, ma się gwarancję komediowych akcentów. Poczucie humoru bohaterów, zabawne sytuacje, których nie brakuje nie tylko podczas prowadzenia śledztwa, nie raz i nie dwa wywołują na twarzy szeroki uśmiech. Eliza ma charakterek, tego nie można jej odmówić. Ale ma też wrażliwe serce… Tak, te struny wywołują najwięcej wzruszenia i refleksji.

„Testerka” to książka o świecie uczuć i związków. To książka, która przypomina prawdę oczywistą, ale w dobie instaporad zapomnianą – nie ma recepty na udaną relację. Każda relacja jest inna i wymaga innego nakładu pracy. Każda wymaga rozmowy. Każda wymaga cierpliwości i czasu, który poświęca się sobie wzajemnie. Gdy tego wszystkiego zaczyna brakować, dwoje ludzi oddala się od siebie. Często, zamiast usiąść do stołu i porozmawiać o tym, co boli, czego brakuje, za czym się tęskni, ucieka się w pracę, w pasję, w ramiona trzeciej osoby. Każda relacja wymaga też zaufania. Często zostaje ono zagłuszone przez brak poczucia własnej wartości, brak zrozumienia, chowa się za poradami nie do końca prawdziwych przyjaciół. Utracone zaufanie również zaprasza do stołu – zaprasza do rozmowy.

I w głowie czytelniczki podczas lektury pojawić się może pytanie: czy zawsze, kiedy trzeba, rozmawiam? A może chowam się w łazience, połykam łzy, a później wychodzę dumna, udając, że nic się nie stało? Pozwalam rosnąć frustracji do olbrzymich rozmiarów? Każda z nas odpowie inaczej, każda z nas wyciągnie pewne wnioski.

To nie tak, że „Testerka” jest przepełniona mądrościami i radami dla małżonków, co robić, a czego nie. Prawdy mniej i bardziej oczywiste schowane są pod płaszczem pozornie komediowej historii, lekkiego języka, dwutorowej narracji żony i testerki. To, czy i jakie wnioski wyciągniemy, zależy od nas. Ale jedno jest pewne – gdy otworzymy tę powieść, serce zabije mocniej, wypełni się ciepłem i miłością, niezależnie od tego, jaki jest nasz stan cywilny.

„Ktoś do kochania” – Magdalena Kordel

Read More
ktoś do kochania 3d recenzja

Magdalena Kordel, Ktoś do kochania, Wydawnictwo Znak 2023.

Tekst powstał w ramach współpracy reklamowej z Wydawcą.

I już. Koniec. Tajemnice ujrzały światło dzienne. Czy wszystkie? To wiedzą tylko Adela i Halina. I Kordella oczywiście. Choć nie zdziwiłabym się, gdyby Muszka coś przed nią zataiła. Bo przecież Magdalena Kordel wierzy swoim bohaterom. Tak jak my wierzymy w jej historie…

Kolejny cykl skończony. Ostatnia kropka postawiona. Ale historia Adeli, Muszki, Eweliny, Maszy, Jagny, Mateusza, Ruty, Janka, nawet Leona niewiernego, co teścia się boi – zostanie z nami na półkach w biblioteczce. I w sercach. Bo Magdalena Kordel parzy niezwykłą kawę. Zamiast ziaren serwuje słowa. Zalewa je emocjami i uczuciami. Powstaje niezwykła mieszanka. Pisarka wlewa w nasze serca dobro. Nadzieję. Wiarę w lepsze jutro. Wdzięczność dla drobiazgów, z których wszyscy tkamy codzienność…

I przede wszystkim miłość. „Ktoś do kochania” – IV i ostatnia część cyklu „Tajemnice” to powieść o miłości. Miłości, która ma przecież niejedno imię. Nie tylko damsko-męska, nie. Jest przecież miłość matki do dziecka, dziecka do ojca, miłość między siostrami. A od miłości, jak wiadomo, do nienawiści jeden krok. Wystarczy okruszek zła, by życie stało się zakalcem. I co wtedy? A no trzeba otworzyć drzwi, by raz na zawsze wyprosić przeszłość. I wszystkie tajemnice. Wszystkie! Trzeba otworzyć drzwi, by podzielić się przeszłością z tymi, których się kocha. Tak naprawdę się kocha. Opowiedzieć o przeszłości, która jest skąpana we krwi… Która na zawsze została naznaczona tragedią wojny. Przeszłości, która w każdej minucie teraźniejszości ma zapach róż…

Ta historia jest jak kocyk. Mimo wojennej traumy. Mimo wspomnień, które sprawiły, że w oczach miałam łzy, a na rękach gęsią skórkę. Bo Magdalena Kordel pisze pięknie o wszystkich barwach życia. Tych pastelowych, tych intensywnych i tych najciemniejszych. Chwile smutku przeplata charakterystycznym dla siebie humorem. Bawi i wzrusza do łez. Szanując język, pokazuje, jak bardzo szanuje czytelnika i bohaterów, których historię chce nam opowiedzieć. Zna proporcje.

Magdalena Kordel tka kocyk. Tnie życie postaci na kawałeczki, by zszyć je od nowa. I zarzucić nam na plecy. I przypomnieć, że każdy z nas ma kogoś do kochania. „Ktoś realny, kto stanowczo zatrzaśnie mi drzwi przed nosem, gdy będę chciała rzucić się głową naprzód w ciemność. Albo jeszcze lepiej ktoś, kto nie będzie się bał wkroczyć tam ze mną. Kto poda mi rękę, gdy niezdecydowana stanę na skraju przepaści…”. Wśród rodziny lub przyjaciół, którzy często bywają bliżsi niż ci, z którymi łączą nas więzy krwi. Bo tu nie o DNA chodzi. Tu chodzi o miłość przecież, która wymyka się wszelkim kodom…

Kordello, dziękuję za to ciepło, dziękuję za cudowne bohaterki. Czułe, troskliwe, nieco wścibskie, które nieba przychylą. Są. Kochają. I nas, czytelników, miłości uczą. Albo po prostu przypominają, że jest najważniejsza.

„Spadkobierca” – Aleksandra Rak

Read More
spadkobierca rak recenzja

Aleksandra Rak, Spadkobierca, Wydawnictwo Flow 2023.
cykl „Szept anioła”

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Flow

Szept anioła to najpiękniejsza muzyka, dar, obok którego nie możesz przejść obojętnie.

Wyobrażam sobie, że wcale nie jestem w moim domu, na kwiatowej narzucie, oparta o poduszki. Wcale nie piję kawy z ulubionego kubka i nie jem upieczonych własnoręcznie jagodzianek. Wyobrażam sobie, że siedzę na rozgrzanym piasku, a woda Bałtyku delikatnie obmywa mi stopy. Mam przymknięte oczy, ale mimo to widzę w oddali gmach latarni. Choć jest jasno, jej światło jest doskonale widoczne… Choć szumi morze, doskonale słyszę szept…

Ten wpis rozpoczęłam od fragmentu powieści „Spadkobierca” Aleksandry Rak. Wybór cytatu jest nieprzypadkowy. „Szept anioła” to nazwa cyklu, który ukazał się nakładem Wydawnictwa Flow. „Szept anioła” – czyli seria książek – to naprawdę dar, obok którego nie można przejść obojętnie. To najpiękniejsze, co może wziąć do ręki czytelnik powieści obyczajowych. Powieści o miłości, przyjaźni, zdradzie, rodzinnych tajemnicach, kłótniach… Powieści o życiu.

„Spadkobierca” to trzecia i ostatnia część cyklu. Ostatnia wizyta w Płotkach. Ostatnie drożdżowe zjedzone u Bogusi, ostatnie spotkanie z kotem w ogrodzie Eleonory, ostatnie listy przyniesione przez Huberta… Ostatnie spotkanie z ludźmi, których naprawdę polubiłam. Aleksandra Rak stworzyła miejsce, które przyciąga. Zachwyca swoją łagodnością i kusi szeptem. Wystarczy wsłuchać się w wiatr… Aleksandra Rak stworzyła postaci, w których każdy można odnaleźć cząstkę siebie. Postaci z wadami i zaletami. Postaci z przeszłością, które nie do końca potrafią odnaleźć się w teraźniejszości. Postaci z krwi i kości. Są tak bardzo podobne do naszych sąsiadów, znajomych z pracy, członków rodziny, do nas samych – może dlatego tak ciężko się z nimi rozstać…?

Trzecia część cyklu „Szept anioła” to zamknięcie historii znanych nam z „Latarnika” i „Posłańca”. To odpowiedzi na pytania, które zadajemy sobie od pierwszych stron serii. To szept, że wiara i nadzieja są z nami do końca. To szept, że każdy z nas ma u boku anioła…

Anioły nie spadają z nieba. Są blisko nas i w milczeniu czekają na chwilę, gdy będą potrzebne. Cierpliwe, powściągliwe, opanowane. Zmagają się z ogromem emocji i cierpienia, wzniecają ledwie się tlącą iskrę nadziei. Rozdmuchują ją, aż wypełni całe serce i człowiek na nowo zrozumie, że to jeszcze nie jest koniec jego świata.

Tak jak w poprzednich częściach, tak i tym razem zachwyca mnie troska o każdy detal – i językowy , i graficzny. Aleksandra Rak szepce do nas bez zbędnego moralizowania, choć w książce nie brakuje cennych życiowych drogowskazów. Powoli, za rękę, prostymi, ale płynącymi z serca słowami, prowadzi nas przez plażę, latarnię, ulicę Pomorską czy Jastrowo. Zaglądamy do domów bohaterów, wzruszając się do łez lub śmiejąc się razem z nimi. Autorka w prowadzeniu fabuły dba o równowagę. Są i chwile smutku, zadumy, są i chwile śmiechu. Bo czy można się nie uśmiechnąć, odwiedzając Lucynkę i Pana Wójta…?

Olu, dziękuję za Twój szept. Dziękuję za historię bez lukru. Dziękuję za anielskie skrzydła, pod które wzięłaś swoich bohaterów i czytelników. Lektura tego cyklu była prawdziwą przyjemnością, ucztą wręcz. I inspiracją – do życia i czujności. By nigdy nie przegapić anioła i okazji do tego, by dla kogoś stać się latarnią.  

„Facetom wstęp wzbroniony” – Sylwia Trojanowska, Malwina Kozłowska (#MamaDropsaCzyta)

Read More
facetom wstęp wzbroniony 3d

Sylwia Trojanowska, Malwina Kozłowska, Facetom wstęp wzbroniony, Wydawnictwo Książnica 2023.
#MamaDropsaCzyta

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Książnica

Jeśli jesteś fanką Bajmu, jesteś w dołku z jakichś powodów lub chcesz poprawić sobie humor, a przy tym nabrać pewności siebie, bo niezawodna kobieca intuicja jednak cię zawiodła, to sięgnij po doskonałą powieść duetu: Sylwia Trojanowska i Malwina Kozłowska. „Facetom wstęp wzbroniony” to książka o kobiecej przyjaźni, o lojalności, idealna na urlop, na wakacyjny czas. Zapewni wspaniały relaks, śmiech do łez, ale i da naukę życiową, jak poradzić sobie z facetami, gdy pewnego pięknego dnia poczujesz się zdradzona, porzucona i oszukana. Dlaczego warto być ostrożną wobec facetów? Zapraszam na garść refleksji po lekturze.

Autorki podarowały nam opowieść o trzech kobietach-żywiołach: ogień powietrze i woda, a łączy je to, że stąpają twardo po ziemi. Inga Winter, redaktorka książek po dziesięciu latach i po rozwodzie wróciła z Nowego Jorku do Poznania. Marzyła, by zająć się malowaniem obrazów. Znudzona życiem i ze względów zdrowotnych zapisała się na jogę, gdzie spotkała Basię Kochańską, atrakcyjną bizneswoman, harpię biznesu i Ankę, panią prokurator znaną jako Proca (celność zadawanych pytań podczas przesłuchań) a słynącą też z niewyparzonego języka, celnych ripost. Denerwowała ją papierologia.  Bohaterki od razu przypadły sobie do gustu i nawiązały silną przyjacielską więź. Zaczęły się spotykać na ploteczkach i na kolacjach czwartkowych w klubie Facetom Wstęp Wzbroniony, knajpce tylko dla kobiet i na zajęciach jogi. Mimo że diametralnie się różniły, to bardzo szybko odkryły w sobie   pierwiastek zołzy. „Życie należy kosztować jak dobrego drinka – tylko w najlepszym towarzystwie” – ta dewiza Baśki przypadła im do serca.  A w królestwie kobiet drinki nosiły nazwy z piosenek Bajmu.

Trafić teraz na porządnego faceta, to jak wyłowić na wyprzedaży ostatnią parę szpilek w swoim rozmiarze. Liczy się szczęście. A z drugiej strony jak masz ochotę na jakiegoś cepresika, to po prostu go schrup. Życie jest z krótkie, żeby wciąż być na randkowej diecie. Bywa, że wybór cepresika może się okazać zbyt trudny a nawet tragiczny w skutkach. Dziewczyny nie miały szczęścia do facetów. W sytuacji pojawienia się zdradzieckiego pierwiastka męskiego potrafiły jednak zjednoczyć siły, uknuć plan zemsty, stawić mu czoła i wyjść z tego ambarasu z podniesioną głową. Z takim mocnym tercetem nie można zadzierać! Mogły też liczyć na pomoc Ukraińca, kelnera Siergieja.

Powieść jest napisana lekkim stylem, emocjonalnym, zabawnym, niekiedy dosadnym językiem. Autorki okrasiły historie świetnie wykreowanych bohaterek humorem, sarkazmem i ironią. Dialogi są skonstruowane wręcz po mistrzowsku. Akcja biegnie szybko a zwroty akcji nas zaskakują.

Wkładajcie pończochy wtedy, kiedy macie na to ochotę, a nie wtedy, kiedy facet tego chce albo kiedy uważacie, ze szykuje się wam jakiś łóżkowy fajerwerk. Pończochy to synonim pewności siebie i warto je zakładać szczególnie wtedy, kiedy nie mamy żadnego faceta u boku. A że pończochy, mimo że niewidoczne, podobno działają jak magnes, to już inna sprawa.

W powieści można też dostrzec momenty poważne skłaniające do refleksji a nawet wzruszające. Dotyczą one przede wszystkim relacji interpersonalnych, marzeń, pasji, przyjaźni, przemocy domowej,  jakiejś cholernie trudnej do zdradzenia innym tajemnicy, konfrontacji z prawdą, zbyt pochopnej oceny czyjegoś postępowania. Jakże łatwo wyrządzić tym samym komuś krzywdę. Ludzie czasami muszą sami się przekonać, doświadczyć czegoś boleśnie, nawet pocierpieć, by wybrać właściwą drogę. Swoją własną. Musimy mieć świadomość, że to, co da mnie jest dobrym wyborem życiowym, wcale nie musi być trafnym dla kogoś. Nie mierzmy kogoś własną miarą. Słowa powtarzane bardzo często, jednak nie do wszystkich trafiają. Często chcemy: szybko,  już, na teraz a najlepiej na wczoraj. Nie porównujmy kogoś z naszymi wyobrażeniami.

„Co mi, Panie dasz w ten niepewny czas? Jakie słowa ukołyszą moją duszę, moją przyszłość?”- śpiewa Beata. Nie wiesz, co cię czeka „na tę resztę lat”, wiec nie odkładaj marzeń na później. Najlepszym czasem na ich spełnienie jest chwila, która trwa teraz. Tak, właśnie teraz.

„Facetom wstęp wzbroniony” to książka, w której każda czytelniczka znajdzie chociażby cząstkę siebie. Życzyłabym sobie mieć takie szalone przyjaciółki – muszkieterki, suflerki, zewnętrzne mózgi i reżyserki życia, idące przez nie na własnych zasadach; dziewczyny, które równie dobrze czują się na bosaka i w sportowych ciuszkach, co w eleganckich kieckach i na nieziemsko wysokich szpilkach. Jaka wielka siła tkwi w kobietach a w przyjaciółkach wręcz przeogromna, bo one są gotowe na wszystko w imię przyjaźni. Przyjaciółki są jak bezpieczna przystań, dacza w lesie nad jeziorem i luksusowy jacht na Majorce w jednym. Pora więc wyeliminować ze słownika wyrażenie „słaba płeć” w odniesieniu do kobiet. Autorki mnie absolutnie przekonały o tym w jakże mądrej i wartościowej powieści.

Po lekturze odczuwam niedosyt czytelniczy. To zakończenie je spowodowało. Jestem ogromnie ciekawa, jak rozwinie się w sieci projekt Mój Ex, Twój Next – miejsce, w którym kobiety będą się mogły dzielić swoimi historiami, by przestrzec inne kobiety przed niewiernymi, roszczeniowymi i kłamliwymi facetami. Mam nadzieję, że będzie kontynuacja.

Polecam wam z całego serca tę wciągającą opowieść o trzech przyjaciółkach. Podczas lektury gwarantuję wam relaks, wytchnienie, pociechę, świetną zabawę i śmiech przez łzy i śmiech do łez.