„Ogień” – Daria Kaszubowska

Read More
Ogien-z-barwieniem

Daria Kaszubowska, Ogień, Wydawnictwo Flow 2024. 

Ależ to była lektura pełna ognia. Ta książka płonie od emocji, płonie od ludzkich uczuć, płonie, bo zabiera bohaterów i czytelnika do piekła. Mam wrażenie, że to najtrudniejsza i zarazem najbardziej emocjonalna część Sagi Kaszubskiej. Każdym tomem Daria Kaszubowska podnosi sobie poprzeczkę coraz wyżej. Jako czytelnik i recenzentka z radością obserwuję jej literacki rozwój i wyruszam w kolejne podróże po Kaszubach. 

„Ogień” płonie emocjami. II wojna światowa dobiegła do końca. Niemcy, niepogodzeni z porażką, uciekają z frontu. Część Polaków i Kaszubów ma nadzieję, że to koniec koszmaru wojny. Dla wielu to dopiero początek tego koszmaru… Sowieci nie przypominają ludzi, wyzwolicieli. Zamieniają życie bohaterów w piekło. Rabują ich z resztek majątku. Obdzierają z godności. Resztek godności. 

Czy w takim świecie jest miejsce na miłość? Daria Kaszubowska udowadnia, że tak. Miłość przetrwa wojenną zawieruchę. Dopóki jest tęsknota za głosem, dotknięciem dłoni, obecnością. Dopóki jest nadzieja. Dopóki jest rodzina.

To właśnie rodzina jest fundamentem, trzonem całej „Sagi kaszubskiej”. Ród Stoltmanów zostaje dotknięty wojennym dramatem. Tragedia dotyczy zarówno starszych, jak i młodszych pokoleń. Z ogromną ciekawością śledziłam losy właśnie tych najmłodszych bohaterów, którzy w poprzednich tomach dosłownie stawiali pierwsze kroki. W „Ogniu” stawiają pierwsze kroki w wojennej rzeczywistości. Walcząc z okupantem. Albo nim będąc…

Daria Kaszubowska trzyma czytelnika w ogromnym napięciu. Stawia kolejne pytania, nie udzielając odpowiedzi na te, które już padły. Na przykładzie wielopokoleniowej rodziny opisuje dramatyczne decyzje, jakie przyszło podejmować Polakom, Kaszubom, Ślązakom podczas wojny. Decyzji, które wymagały stanięcia po różnych stronach frontu.

Autorka, jako ambasadorka Kaszub sięga po pędzel, by malować spowite mgłą wojennej zawieruchy pejzaże. By oddawać klimat codzienności w kaszubskich chatach i niemieckich miastach. By przenosić czytelnika do śląskich piwnic i wreszcie do niemieckich obozów koncentracyjnych. 

Dość szybko „Ogień” został uznany przeze mnie za najbardziej emocjonalny tom sagi ze względu na scenę przedstawiającą śmierć dziecka w obozie. Śmierć dziecka na oczach matki. Jej rozdzierający krzyk słyszałam w uszach. Przymykałam powieki, by nie patrzeć na martwą i bezbronną twarzyczkę. Po policzkach spływały łzy. Drżałam, bo poczucie bezradności było nie do zniesienia. Choć matka i dziecko to postaci fikcyjne, doskonale mam przecież świadomość, że takich matek i dzieci było wiele. Zbyt wiele. 

Musimy robić wszystko, by historia się nie powtórzyła. Pokój nie jest dany raz na zawsze. Powieść, ze względu na wątki społeczno-historyczne, może więc być przestrogą. Dla całych rodzin. Takich jak Stoltmanowie. 

Dario, niezmiennie dziękuję za Twoje lekcje kaszubskiej historii i kultury. 

„Ogień” Darii Kaszubowskiej – kto powinien sięgnąć po tę książkę?

  • Czytelnicy poprzednich części „Sagi Kaszubskiej” 
  • Osoby interesujące się Kaszubami 
  • Miłośnicy powieści z historią w tle oraz sag rodzinnych 

„Do grobowej deski” – Agata Bizuk (patronat Mamy Dropsa)

Read More
do grobowej deski - okładka

Agata Bizuk, Do grobowej deski, Wydawnictwo BookEnd 2024.

II część cyklu „Potomkowie” 

#PatronatMamyDropsa

współpraca reklamowa z Wydawcą

Miesiąc temu miała miejsce premiera wyczekiwanej przez Czytelników powieści „Do grobowej deski”, drugiego tomu cyklu „Potomkowie” Agaty Bizuk. Pisarka zaprasza nas do willi Wandzia w malowniczym Szczawnie-Zdroju, gdzie odbył się nie tak dawno I Zlot Przyjaciół Ingrid Kręcisz. Jego uczestnicy spacerowali śladami bohaterów. Zwariowana staruszka skradła bowiem serca czytelników. 

Zapraszam na garść refleksji po lekturze. Powszechnie wiadomo, że z rodziną najlepiej się wychodzi na zdjęciu. Na co dzień rodzina Kręciszów żyje niejako osobno. Ingrid jako matka generalnie nie wtrącała się w życie dorosłych już dzieci, często natomiast gasiła rodzinne pożary i wspierała, gdy sytuacja tego wymagała. Dzieci miały swoje rodziny, swoje problemy, zwykle na co dzień żyły oddzielnie, ale gdy się coś działo, wszyscy trzymali się razem jak jedna drużyna. A kłopoty wręcz mnożyły się w zawrotnym tempie. Co zatem słychać u bohaterów tej zwariowanej, ale lubianej rodzinki? Ukazując jej życie, autorka pochyliła się nad ważnymi problemami.

Paulina z dziećmi zamieszkała u matki, przed nią rozwód z mężem. Mogła liczyć tylko na siebie odseparowana  przez Pawła od znajomych. Samotne macierzyństwo dawało się jej we znaki. Próbowała uciec od szarej, przygnębiającej rzeczywistości i od toksycznej relacji do świata wirtualnego. Czy się jej udało zostać influencerką ? Ingrid jak pies obrończy broniła córki przed Pawłem, który podniósł na nią rękę. Czy los się do niej w końcu uśmiechnie?

Janusz zostawił żonę i dzieci, zamieszkał z kochanką, ale nie otrzymał od niej, jego zdaniem, należytego wsparcia. Zawróciła mu w głowie Kate, sekretarka z firmy i miała w tym swój cel – realizowała krok po kroku sprytny plan, zakpiła z szefa świetnie prosperującej firmy i… zniknęła. Janusz został wykorzystany finansowo, okradziony, oszukany, wyśmiany… Gdzie znalazł schronienie? Rzecz jasna u matki, bo Janusz był zawsze jej synem. Postawiła jednak twarde warunki kolejnemu rozbitkowi życiowemu. Jakkolwiek Ingrid nie miała w zwyczaju oceniać żadnego ze swoich dzieci. Ale gdy któreś z nich przekroczyło pewne granice, potrafiła nie przebierać w słowach, nazywając Janusza „synem wiatru i kurzawy”, czyli „zwykłym tumanem”

Matka też była taką stałą, której mógł się chwycić, kiedy wszystko szło nie tak i kiedy zawiódł wszystkich, na których mu kiedykolwiek zależało.[…] – kocham cię, mamo. I dziękuję, że jesteś.

Co słychać u Roberta, Bożeny i ich córki Matyldy? Relacje między małżonkami zaczęły się rozłazić. Bozia, zawsze sama, uciekła więc w internety. Nie ogarniała córki, która wciąż przysparzała im problemów. A tak naprawdę Matylda potrzebowała otoczenia uwagą, miłością, rodzicielską troską. Potrzebowała pomocy, bo „podły los wiecznie ją kopał i tylko ją, nawet gdy była bez winy”. Było z nią coraz lepiej, a jej matka myślała, że to efekt nowej terapii. Bożena odzyskała nadzieję, a doprowadziło ją to prawie do bankructwa męża, dla którego pieniądze były chlubą i dumą. Kto uratował skórę Bozi? Oczywiście Ingrid pozbyła się reszty swoich oszczędności. Ba! Nawet zaciągnęła kredyt na ten cel. W związku z tym odłożyła swój pogrzeb, musi uzupełnić fundusz, pozbyć się długów, ponieważ nie może obarczyć dzieci i rodziny kosztami.

Doktor Kosz Marek, zięć Ingrid, w pracy mądry, rzetelny, kompetentny, zawsze czujny a w domu czul się jak stary kapeć, bez ambicji i satysfakcji. Marzył o prywatnym gabinecie. Najlepiej do tego się nadawała willa teściowej. Gdy Ingrid znalazła się w szpitalu, to Marek pospieszył z pomocą, podczas gdy synowie wypięli się  na matkę. Przestał się dziwić, że matka nie ufała dzieciom, „pasożytom dojącym biedną kobietę”. To on z żoną i córkami opiekowali się babcią, która absolutnie nie przywykła do takiej atencji. W końcu szczęście się do niego uśmiechnęło i spełnił swoje marzenie. Ale o tym dowiecie się z lektury.

Pisarka wyolbrzymiając pewne problemy, kłopoty bohaterów zmusza niejako czytelnika do refleksji nad życiem, przestrzega przed pewnymi antypostawami i wskazuje, co naprawdę jest w życiu ważne. Pokazuje, że nie ma idealnych ludzi, nie ma też idealnej rodziny. Każdy ma wady, zalety, słabości, wzloty i upadki. Ale gdy trzeba, należy się zjednoczyć i nieść pomoc, wspierać się nawzajem. W rodzinie tkwi bowiem ogromna siła. W powieści nie brakuje całego wachlarza emocji, aura bohaterów udziela się i czytelnikowi – od śmiechu przez irytację aż po złość. Ciśnienie skacze w górę! Ale gdy pisarka snuje opowieść o szalonej Ingrid i Jadwidze, przyjaciółce do grobowej deski, która rozwinęła skrzydła na całego, ciśnienie spada i śmiejemy się do rozpuku. A śmiech to zdrowie!

Ingrid skradła zapewne niejedno czytelnicze serce. Chciałabym być tak jak ona, ale brakuje mi odwagi. Bądź jak Ingrid! Czyli bądź hardą, rezolutną, dziarską czerpiącą garściami z życia seniorką. Rób to, co chcesz, a nie to, co wypada. Agata Bizuk odczarowała starość – temat tabu, bardzo niewdzięczny i świetnie się jej to udało. Obie seniorki lubią spędzać czas ze sobą przy nalewce, w kawiarni na tańcach, szokują wręcz swoimi pomysłami. Zazdrościłam im energii życiowej. 

Ktokolwiek powiedział, że życie po siedemdziesiątce chyli się ku zachodowi, był po prostu zwykłym tumanem. W tym wieku życie  dopiero na dobre zaczyna się rozkręcać, czego najlepszym dowodem była Jadwiga. Kiedy słyszała hasło „wtorek”, na samą myśl dostawała gęsiej skórki z podniecenia i ekscytacji. Bo właśnie we wtorki w Cafe Astor działy się rzeczy, które fizjologom się nie śniły. Filozofom może i owszem, ale do filozofii Jadwidze było wybitnie daleko.

Jadwiga miała swój plan na życie i denerwowała ją Ingrid matkowaniem. A tak naprawdę, w głębi serca jej zazdrościła. Jadwiga szła przez życie przebojem, nie oglądając się za siebie i nawet rozpychając się łokciami. Stała się idolką „starszej młodzieży” w okolicy. I to było piękne. Miłość nie pyta o wiek.

Polecam Wam tę znakomitą powieść o zwariowanej rodzinie Kręciszów, o relacjach międzypokoleniowych, o najfajniejszej seniorce i jej dozgonnej przyjaciółce, która wcale nie jest od Ingrid gorsza. Lektura dostarczy Wam lawinę emocji, skłoni do refleksji, do myślenia i znakomicie odstresuje. Rewelacyjnie wykreowana plejada postaci, komizm sytuacji, języka – świetnie skrojone dialogi, można się zdrowo pośmiać, czasem to śmiech przez łzy, a czasem śmiech z domieszką ironii. Ostrze satyry wymierzone w … ludzką głupotę i zachłanność, zazdrość i zawiść, oszustwo, intryganctwo. 

Bawcie się dobrze podczas lektury. A ja już niecierpliwie wyglądam trzeciego tomu.

„Dziewczyna w mundurze” – Agata Sawicka (patronat Mamy Dropsa)

Read More
Dziewczyna w mundurze agata sawicka

Agata Sawicka Dziewczyna w mundurze, Wydawnictwo Dragon 2024. 

Patronat medialny Mamy Dropsa

Współpraca reklamowa z Wydawcą 

Agata Sawicka podarowała Czytelnikom siódmą powieść napisaną sercem „Dziewczyna w mundurze”. Pomysł napisania powieści wojskowej zrodził się już dawno, ale musiał dojrzeć w sercu Pisarki a iskierka pojawiła się dopiero rok temu. Jest to zupełnie inna powieść, bo zainspirowana służbą w wojsku Autorki. Tam poznała swojego męża. Dzisiaj to już tylko wspomnienie, przeżycia zostały w pewnym sensie utrwalone od zapomnienia w powieści. Opisana historia jest jednak fikcją literacką, mimo że wojskowy świat jest wciąż bliski Autorce.

„Dziewczyna w mundurze” to opowieść o dwóch kobietach z różnych epok, z rożnych światów, które oprócz więzów krwi łączy jedna decyzja  – założyć mundur. 

Sonia Dąbrowska jest bardzo wrażliwą i nieśmiałą dziewczyną o poetyckiej duszy, która pracuje w przedszkolu i podejmuje nagle decyzję o wstąpieniu do wojska. Pragnie w ten sposób oddać hołd swojej prababci, która też była żołnierzem podczas drugiej wojny światowej, walczyła w powstaniu warszawskim, przeżyła piekło na ziemi, dożyła późnej starości. Sonia dopiero po śmierci babci poznała jej historię. Chciała udowodnić sobie, że też potrafi. Dwutygodniowe szkolenie, przysięga wojskowa i dziewczyna stała się pełnoprawnym żołnierzem. Czy to był łatwy dla niej i jej koleżanek czas? Niezupełnie, za duży mundur, zbyt ciężki plecak z ekwipunkiem żołnierskim, pierwsze strzelanie – nieudolne. Sonia stała się pośmiewiskiem kolegów, musiała się uporać z szyderą, ze stereotypowym postrzeganiem dziewczyn w mundurze. Pasmo porażek sprawiło, że chciała odejść do cywila. Miała jednak swoich cichych opiekunów wśród kolegów, którzy ją wspierali, dodawali otuchy, że z czasem nabrała dystansu. Fotografia prababci dodawała jej animuszu. Przecież wstąpiła do wojska dla niej. Każdy człowiek ma wpadki i niepowodzenia. Człowiek uczy się przez całe życie. Dzięki porucznikowi Alkowi, który walczył o każdego żołnierza, udało się jej nabrać dystansu i przekonania, że silę i odwagę nie zawsze mierzy się sprawnością mięśni. Tu każdy odkrył swoje mocne i słabe strony oraz przekonał się, że liczy się praca w zespole. Jednak mimo wszystko wato było zrealizować szalony pomysł o wstąpieniu do wojska. Samozaparcie i odwaga uczyniły Sonię wartościowym żołnierzem. Porucznik Alek szybko wypełnił serce dziewczyny, czuła się przy nim szczęśliwa. Chociaż nie dawał jej spokoju dylemat kobiety żołnierza – służba na pierwszym miejscu a kobieta na drugim i to ciągłe czekanie, tęsknota tak trudna do zniesienia… Jak z tym żyć?

Miłość i drugi człowiek są zdecydowanie najcenniejszymi darami, jakie można otrzymać od losu.

Ich miłością i szczęściem cieszy się odwiedzany przez żołnierzy pan Long, staruszek. Long to jego pseudonim z czasów wojny, kiedy służył w Wielkiej Brytanii.  Sonia traktowała go jak dziadka a on ją jak wnuczkę. Kogoś mu przypominała. Młodzi poznali jego historię, miłość do Warszawy, którą musiał opuścić raz na zawsze, stracił rodzinę podczas wojny. A wyjechał ze stolicy z powodu dziewczyny, w której się zakochał. Pokazał im fotografię kobiety w za dużym mundurze i z powstańczą opaską na ramieniu. Serce Soni zamarło, bo zobaczyła na nim …

Agacie Sawickiej doskonale udało się poprowadzić powieść tak, że pokazała wojsko od strony zwykłej dziewczyny, jej uczuć, przeżyć, dylematów natury moralnej. Wojsko to takie specyficzne środowisko, które bardzo łączy ludzi. Pokazuje prawdziwych ludzi, bez masek i to w najtrudniejszych sytuacjach. Wątek Soni wywołuje wiele emocji, przełamuje stereotypy, napawa siłą, determinacją i nadzieją. Pomaga też uwierzyć we własne siły. 

Luiza Grodzieńska, bohaterka wątku historycznego, jest prababcią Soni. To jej fotografia towarzyszy dziewczynie w wojsku, dodając otuchy i animuszu. Latem 1938 roku miała siedemnaście lat. Była piękną dziewczyną, jedynaczką zamieszkującą z rodzicami we dworze w Wisznowej nad Bugiem, na Kresach. Otrzymała staranne wychowanie i wykształcenie, pragnęła poznać świat i ruszyć własną drogą, by spełniać marzenia. Rodzice nauczyli ją szacunku do każdego człowieka, pokazali na własnym przykładzie, że trzeba się dzielić dobrami z biedniejszymi, potrzebującymi. Ufundowali we wsi dwie kapliczki – katolicką i prawosławną, przyczynili się do wybudowania szkoły, w której posadę miał objąć nauczyciel. I tak oto pojawił się we dworze Feliks Małkowski. Luiza utonęła w jego niebieskich oczach. One miały jeszcze piękniejszy odcień niż wody ukochanego Bugu. Życie obojga nabrało nowych barw, narodziła się i rozkwitła miłość… 

Rodzina Sawickich pochodziła właśnie z Kresów. Ukochany dziadek Józef zaszczepił w Agacie pasję poznawania rodzinnych historii i zaciekawił tą tematyką, rozbudził miłość do krainy przodków, a tym samym zainspirował do utrwalenia od zapomnienia w powieściach.

I nastał piękny wrzesień 1939 roku, wybuch wojny zburzył spokój, radość, szczęście, wszelkie plany wzięły w łeb. Przecież za dwa tygodnie miał si odbyć ich ślub, suknia ślubna już wisiała w szafie na wieszaku…Wojna zabiła marzenia. Młodzi ludzie uwikłani w historię musieli zderzyć się z brutalną rzeczywistością pełną okrucieństwa i nienawiści. Dlaczego człowiek człowiekowi zgotował tak los?

Noc była piękna. Na niebie migotały gwiazdy, a księżyc o pięknym kształcie wyłaniał się spomiędzy obłoków, oświetlając je swoją bladą poświatą. Gdyby nie okropny ból, który nieustannie przypominał jej o tym, co się wydarzyło, mogłaby pomyśleć, że jest na wieczornym spacerze. Mogłaby wówczas odetchnąć głęboko rześkim pachnącym lasem i wilgotną łąką powietrzem. Mogłaby zachwycić się ciemnym tajemniczym nurtem Bugu. A później mogłaby spokojnie wrócić do dworu. Do czekających na nią matki, ojca i Feliksa. Mogłaby, gdyby wszystko było jak dawniej, ale to niemożliwe… Wojna pozbawiła ją najbliższych, zadrwiła z jej planów i marzeń, a sowieccy żołnierze okryli ją wieczną hańbą i cierpieniem.

Luiza skoro ocalała, postanowiła dotrzeć do Warszawy, do matki Feliksa, u której znalazła schronienie i pociechę. Dzięki niej wróciła do życia, wciąż rozpamiętując w sercu to, co ją spotkało. Niewyobrażalny ból przepełniał serce dziewczyny. Dzięki namowie Olgierda dołączyła do konspiracji, by walczyć z okupantem. Rozpoczęła nowe życie, dojrzała w mroku niespodziewaną iskierkę światła. Polubiła ryzyko, świetnie strzelała. Olgierd ją chronił, wspierał, udzielał wskazówek. Stal się jej mentorem, wybawcą, przyjacielem, powiernikiem. Był zawsze obok. Jakże kruche stało się ich życie! Jakże niepewna stała się ich przyszłość! Stanowili bardzo zgrany zespół, uczestnicząc w akcjach sabotażowych czy dywersyjnych. Luiza przeżywała dylemat natury moralnej związanej z zabijaniem człowieka. 

Luiza pokręciła głową. – Ten osąd nie powinien należeć do nas – wyszeptała. – Tylko Bóg powinien dawać i odbierać ludziom życie. Olgierd schował ręce do kieszeni i wbił wzrok gdzieś w dal, w rozciągającą się po horyzont Warszawę. – W idealnym świecie tak właśnie powinno być, ale my w takim nie żyjemy. Robimy tylko to, co wydaje nam się słuszne. Dokonujemy wyborów na podstawie naszych przekonań. Próbujemy ze wszystkich sił odzyskać życie, które zostało nam skradzione. Dla jednych będziemy morderca mi, a dla innych bohaterami… Ale ważne jest tylko to, kim jesteśmy dla samych siebie…

Agata Sawicka pochyla się również nad wątkiem powstania warszawskiego. Stolica jest jedną z bohaterek powieści. Dzięki pełnym emocji opisom Autorka zabiera czytelnika w sam środek piekła 1944 roku. Dziewczyna w mundurze jest niczym dziewczyna z granatem z piosenki z „Czasu honoru”. Agata Sawicka pochyla się również nad wątkiem powstania warszawskiego. Stolica jest jedną z bohaterek powieści. Dzięki pełnym emocji opisom Autorka zabiera czytelnika w sam środek piekła 1944 roku. Słowo powstanie ma w powieści dwa oblicza. Jedno to walka – powstanie warszawskie. I znowu pojawia się tu dylemat moralny – czy warto było podjąć te walkę?

Zawsze warto jest walczyć o to, w co się wierzy.

Drugie oblicze słowa powstanie to powstanie miasta z kolan. Powstanie Warszawy z  morza ruin, z jednego wielkiego cmentarzyska. Agata Sawicka pokazuje codzienność warszawian po zakończeniu wojny, chowanie zmarłych znalezionych w gruzach, szukanie poległych, zostawianie wiadomości na kikutach ocalałych ścian. Na gruzach, na szczątkach tych, co walczyli za cenę własnego życia budowali teraźniejszość. Kiedy na resztkach barykad stawiali fundamenty nowej codzienności. 

„Dziewczyna w mundurze” to nie tylko opowieść o kobietach, które w różnych czasach i okolicznościach po tytułowy mundur sięgnęły. Nie tylko historia miłosna, która pokazuje, jak ważnym fundamentem dla ludzkiego istnienia, jest obecność drugiego człowieka. To przede wszystkim – jak zapowiada motto książki (fragment piosenki Sanah) – opowieść o nadziei. Nadziei, że uda się ocalić życie w wojennym piekle i życie w czasach współczesnych zagrożone wojną jak nigdy dotąd. Przecież ostatnia umiera nadzieja…

(…) nic nie jest w stanie człowieka złamać, bo jego nieśmiertelna dusza zawsze się odrodzi.

„Niezapominajka” – Ewelina Klimko (patronat medialny Dropsa)

Read More
niezapominajka 3d

Ewelina Klimko, Niezapominajka, Wydawnictwo Dragon 2024.

Współpraca reklamowa z Wydawcą – patronat medialny Dropsa Książkowego

Kobiecość. Kobieta. Jej prawa i pozycja społeczna zmieniały się na przestrzeni lat. Od wieków jednak niezmienna pozostaje mieszanka delikatności i siły, jaką każda z nas nosi w sercu. Subtelności i odwagi do przemiany swoich czasów albo po prostu swojej codzienności. Kobieta może być dla drugiej kobiety wsparciem, przystanią, kotwicą. Może też być wrogiem, katem – zarówno fizycznym, jak duchowym. Może podać rękę, by pomóc wstać i może zabić – słowem, wyborem, czynem. Nie bez przyczyny piszę o kobiecości. „Niezapominajka” to druga powieść Eweliny Klimko, tegorocznej debiutantki. Kompletnie inna od „Czerwonego pamiętnika”. Łączy w sobie trzy przestrzenie czasowe, które spaja symboliczna niezapominajka. Towarzyszy trzem kobietom, żyjącym w kompletnie różnych czasach. Średniowiecze, II wojna światowa i współczesność. Lata, które dzieli niemal wszystko. A w książce Eweliny Klimko łączy je o wiele więcej niż się czytelnikowi wydaje…

Autorka bardzo boi się spoilerowania treści w opiniach. To zrozumiałe – połączenie trzech epok, trzech wyrazistych postaci kobiecych, wymagało wprowadzenia naprawdę wielu zwrotów akcji. Tajemnice, począwszy od listu ukrytego w średniowiecznej świątyni, przez wspomnienia ocalałej z wojny Zosi, po Matyldę, która szuka odpowiedzi na życiowe pytania w magii, skrywa każdy rozdział. Nie będę więc pisać konkretów, przedstawiać poszczególnych postaci. Poznacie je, sięgając po książkę. Czego możecie się spodziewać?

„Niezapominajka” to opowieść o kobietach i ich pragnieniu miłości. O sile, jaką niesie ze sobą to uczucie. O magii codzienności, którą skrywają nie ukryte w lesie kręgi, a spotkania, ulotne chwile, obecność drugiego człowieka. To historia, którą kreśli pióro zanurzone w atramencie emocji. Czuć, czuć, że emocje towarzyszyły Autorce podczas pracy nad tekstem. Wojenne wspomnienia czy średniowieczne opowieści wywołują dreszcze. Oczy stają się niebezpiecznie wilgotne, a palce coraz szybciej chcą przewracać kolejne strony. Bo ona, bo on, bo… Muszę przyznać, że mam ogromny niedosyt, zwłaszcza w kontekście zakończenia. Liczę, że Autorka zdecyduje się kiedyś na ukazanie losów Matyldy w osobnej książce. 

Tytułowa niezapominajka jest tym, co łączy bohaterki. Symbolem siły i delikatności jednocześnie. Subtelności i odwagi, która w różnych czasach ma różną definicję. Niezapominajka to symbol pamięci – o tym, co było. O historii kraju, o historii przodków, zwłaszcza w linii kobiecej. Niektóre wybory rzutują na kolejne pokolenia – przez to o pewnych decyzjach nie da się zapomnieć. A o niektórych nie można zapomnieć. Jak o tożsamości. Jak o tym, kogo widzi się w lustrze…

Dzięki „Niezapominajce” i Ty, droga Czytelniczko, spojrzysz w lustro inaczej. I w serce spojrzysz inaczej. Jesteś gotowa na to, by usłyszeć, co ma Ci do powiedzenia?

„Niezapominajka” Eweliny Klimko – kto powinien sięgnąć po tę książkę?

  • Czytelniczki „Czerwonego pamiętnika”
  • Miłośnicy mieszania miejsca i czasu akcji w powieściach
  • Osoby sięgające po literaturę z motywem II wojny światowej 

Live na Facebooku z Eweliną Klimko – zapraszam do obejrzenia!

Maria Paszyńska o „Dziewczynach ze Słowaka” – wywiad

Maria Paszyńska swoją powieścią oddała hołd walczącym warszawiankom. Dała wyraz swojemu patriotyzmowi. Miłości do ojczyzny, którą nazywają Polska. Miłości do ojczyzny, którą nazywają Warszawa. Wreszcie miłości do ojczyzny, którą nazywają liceum im. Juliusza Słowackiego. 

Jak przebiegały prace nad książką? Która z bohaterek jest najbliższa Autorce? Zapraszam do lektury wywiadu z Marią Paszyńską!

Kim są tytułowe dziewczyny ze Słowaka? 

Całkiem zwyczajnymi dziewczynami w różnym wieku, które w chwili próby wykazały się niecodzienną odwagą, determinacją, ofiarnością i męstwem. „ Tyle wiemy o sobie,  ile nas sprawdzono”. Dziewczęta okazały się jednostkami sprawczymi, a jednocześnie nie pozbawionymi wątpliwości, żyjącymi według zasady „bój się i działaj”. Są bohaterkami w pełnym znaczeniu tego słowa. Reprezentantkami całego pokolenia dzielnych walecznych Polek. Dziewczynami takimi jak my…

„Ta historia zbyt długo czekała na opowiedzenie”. A jak długo dojrzewała w Tobie, by wydać tak piękny, literacki owoc?

Sam proces twórczy zajął mi około roku. Początki tej powieści sięgają grudnia 2022 roku. Uczestniczyłam wówczas w obchodach setnej rocznicy nadania mojej szkole imienia Juliusza Słowackiego. Pani Dyrektor, Agata Dowgird, wygłosiła wówczas bardzo poruszające przemówienie, które zakończyła wyrażając nadzieję, że ktoś kiedyś napisze kobiecą wersję „Kamieni na Szaniec” i opowie o bohaterskich dziewczynach z liceum im. Juliusza Słowackiego w Warszawie. Nasze spojrzenia się spotkały i wiedziałam już co musi się stać. 

Jak wyglądała praca nad powieścią? Skąd czerpałaś materiały? Co było najtrudniejsze? 

Zadanie miałam o wiele łatwiejsze niż zwykle, gdyż katorżniczą pracę nad zgromadzeniem materiałów dotyczących dziewczyn wykonała pani wicedyrektor Tatiana Szott wraz z zespołem. Od lat gromadzili i porządkowali biogramy absolwentek i pracowników liceum, a ja mogłam garściami czerpać z ich wiedzy. Dodatkowo udostępniono mi dawne kroniki szkolne, pamiętniki dziewcząt, gazetki szkolne, zdjęcia. Mi pozostało jedynie przeczytać i przeanalizować ten materiał źródłowy. Najtrudniejsze natomiast było dokonanie wyboru dziewcząt, których losy opiszę dokładniej. Wierz mi, historii wartych opowiedzenia było przynajmniej kilkadziesiąt. Bardzo bardzo trudno było mi dokonać wyboru. Jest on zatem całkowicie subiektywny i ktoś inny mógłby wybrać całkiem inaczej. Wybrałam jednak te opowieści, które najmocniej mnie poruszyły.

Która z bohaterek książki jest Ci najbliższa? 

W każdej z nich odnajduję jakiś fragment siebie, ale najwięcej tych zgodnych puzzli mam zdecydowanie z Ewką Matuszewską. 

Ewka Matuszewska ps. „Mewa” była osobą niezwykle zdeterminowaną. Wyznaczała sobie jasne cele i je realizowała. Zawsze wiedziała czego chce. Po maturze zamiast od razu podjąć studia na wymarzonej medycynie, za zgodą rodziców wyjechała całkiem sama do Londynu. Dziś gap year nie jest dla nas czymś egzotycznym, lecz przed wojną był traktowany jako coś zupełnie niezrozumiałego. Przyjaciółki matki Ewki roztaczały przed nią straszne wizje przyszłego losu jej córki. Nic takiego się jednak nie wydarzyło. Ewka była osobą odpowiedzialną, głęboko mądrą i zdyscyplinowaną wewnętrznie. Tak jak ja kochała góry i koszykówkę. Uprawiała też  wioślarstwo. 

Mam wrażenie, że całe jej życie, tysiące małych codziennych wyborów doprowadziły ją do tego ostatecznego, który podjęła  26 września 1944. Miała wtedy zaledwie dwadzieścia pięć lat…

Gdy Maria Paszyńska słyszy słowo „patriotyzm”, myśli…

To skomplikowane pytanie. Słyszę ukryte w tym słowie znaczenie definicyjne, czyli miłość do Ojczyzny. Tyle, że określenie czym ona dokładnie jest, jak się wyraża, nie jest już takie proste. Wpaja się nam wizję miłości jako czegoś przede wszystkim wzruszającego, uskrzydlającego, wzbudzającego emocje, a ja jestem pozytywistką. Dla mnie miłość przejawia się w czynach. W codziennej pracy, budowaniu, dbaniu, zdobywaniu wiedzy, wybieraniu tego co słuszne, choć niekoniecznie wygodne, rezygnowaniu z siebie dla jakiegoś większego dobra. 

Czy ta książka jest dla Ciebie wyrazem miłości do Małej Ojczyzny, czyli Warszawy?

Każda książka, w której akcja toczy się w moim mieście jest dla mnie szczególna. Jako adopcyjne dziecko Warszawy jestem z nią mocno związana i gdy tylko mam możliwość staram się odkrywać przed innymi jej piękno, barwne i dramatyczne losyu. „Dziewczyny ze Słowaka” są jednak przede wszystkim hołdem złożonym miejscu, które przez cztery wspaniałe lata było moim drugim domem(nie ma w tym krztyny przesady!). Kochałam moje liceum i jestem szalenie wdzięczna, że dane mi było opowiedzieć fragment historii tej szkoły. Bo jak śpiewał Kaczmarski „…to w końcu jedno i to samo drzewo”. Bardzo mocno czułam tę międzypokoleniową łączność w trakcie pracy nad tą książką. Miałam wrażenie jakbym opowiadała historię kogoś bardzo bliskiego, mimo iż nigdy nie udało mi się go poznać. Jakbym opowiadała dzieje zmarłej przed moimi narodzinami babki czy ciotki. Niezwykłe doświadczenie!

Dziękuję za rozmowę!

Przeczytaj recenzję powieści „Dziewczyny ze Słowaka”

„Teraz będziemy szczęśliwi” – Małgorzata Lis

Read More
teraz będziemy szczęśliwi 3d

Małgorzata Lis, Teraz będziemy szczęśliwi, Wydawnictwo Emocje 2024.

Współpraca reklamowa z Wydawcą – patronat medialny Dropsa

Teraz będziemy szczęśliwi – cudowna obietnica, prawda? Gwarancja poczucia bezpieczeństwa i spełnienia. Wzajemnego wsparcia. Obecności. Cudowna obietnica, do realizowania której potrzeba dwojga. Jak zawsze do tanga zwanego życiem…

Czy świadomie podjęłam się patronatu medialnego nad powieścią, w której główna bohaterka, delikatnie mówiąc, nie budzi mojej sympatii? Tak. Czy świadomie polecam Wam książkę, w której główna postać momentami doprowadzała mnie do złości, a pod jej adresem kierowałam dość nieprzychylne komentarze? Tak. Świadomie polecam Wam historię z życia wziętą. O kobiecie współczesnej, momentami do bólu współczesnej, która odpowiedzi na dręczące ją pytania o wartości i przyszłość znajduje w przeszłości. I w smaku prawdziwej miłości.  

Dom przy Kwiatowej 18, w którym zamieszkała Magda, kryje w swoich zakamarkach historię. Historię, która na naszych oczach zmienia bohaterkę. Magda przechodzi przemianę. Jako przyjaciółka, obywatelka, partnerka. Jako kobieta. Jest źródłem nadziei i motywacją do zmiany, by życiowy kompas przestał wskazywać tylko to, co przyjemne i wygodne, a skierował na drogę dobra, zrozumienia i wskazywał drugiego człowieka.

Historia domu przy Kwiatowej ściśle wiąże się z II wojną światową i losami Żydów. Jak bumerang powraca pytanie o to, dlaczego ludzie ludziom zgotowali ten los. Ale po kolei. W „Sekrecie starych fotografii” – poprzedniej części cyklu – Magda postanowiła rzucić wszystko i wyprowadzić się do  Żarek, małego jurajskiego miasteczka z bogatą, choć bolesną historią. Niespodziewanie odkrywa pamiętnik dawnej właścicielki domu i kilka pamiątek. 

Czytając kolejne zapiski w dzienniku, odkrywa prawdę o Irce, jej rodzinie i wrogach. Odkrywa też prawdę o samej sobie, choć egoizm, dążenie do przyjemności ciągle podszeptują jej niezbyt dobre rady. Pamiątki po Irenie – kobiecie, która podczas II wojny światowej ratowała Żydów, zbliżają Magdę i historyka Mariusza. 

Ich relacja pozwala dojść do głosu „boskiemu akcentowi”, charakterystycznemu twórczości Autorki. Małgorzata Lis nie nawraca jednak Magdy na siłę. Pokazuje jej, przez postać Mariusza, sąsiadów czy księdza Szymona, alternatywę dla dotychczasowego życia. Na przykładzie Sprawiedliwych – ratujących Żydów, pokazuje, czym naprawdę jest miłosierdzie i miłość do bliźniego – jak do siebie samego. 

W książce spotkamy kilku narratorów. W I osobie o świecie przedstawionym opowiada Magda. Narrator trzecioosobowy dochodzi do głosu w rozdziałach, których akcja rozgrywa się podczas II wojny światowej. Całość przeplatana jest zapiskami z pamiętnika Irenki. Rozdziały opatrzone są tytułami, a wojenne fragmenty poprzedza data.

Blaszane pudełko skrywające sekrety sprzed lat. Serce, które je otwiera, szuka rytmu prawdziwej miłości. I obietnica, że teraz będziemy szczęśliwi. Gdzie i kiedy stanie się to teraz? Małgorzata Lis ponownie zaprasza nas do domu przy Kwiatowej, krzyżując ścieżki dwóch kobiet z dwóch światów – współczesnego i wojennego. 

Tak jak w okładkowej rekomendacji, tak i teraz zapraszam Was na ulicę Kwiatową, do dwóch światów, do dwóch kobiecych serc. Tak odległych ze względu na upływający czas. Tak różnych ze względu na okoliczności życia. Tak podobnych ze względu na tęsknotę za miłością. Prawdziwą miłością. 

Recenzję poprzedniego tomu cyklu przeczytacie tutaj:

Wywiad z Autorką:

„Teraz będziemy szczęśliwi” Małgorzaty Lis – kto powinien sięgnąć po tę książkę?

  • Czytelnicy „Sekretu starych fotografii”
  • Osoby sięgające po „Boskie książki” Autorki
  • Miłośnicy powieści obyczajowych z wątkiem historycznym

„Dziewczyny ze Słowaka” – Maria Paszyńska

Read More
dziewczyny ze słowaka 3d

Maria Paszyńska, Dziewczyny ze Słowaka, Wydawnictwo Znak 2024.

Patrzę na migający kursor od dłuższej chwili i nie wiem, od czego zacząć. Nie wiem, co napisać. 

Z jednej strony mam poczucie, że wszystko zostało napisane. Maria Paszyńska swoją powieścią oddała hołd walczącym warszawiankom. Dała wyraz swojemu patriotyzmowi. Miłości do ojczyzny, którą nazywają Polska. Miłości do ojczyzny, którą nazywają Warszawa. Wreszcie miłości do ojczyzny, którą nazywają liceum im. Juliusza Słowackiego. 

Z drugiej przecież jest jeszcze tyle do powiedzenia. Do odkrycia. Do napisania. Do przeczytania. Tyle świadectw kobiecych serc. Kobiecej historii okupowanej Warszawy i Powstania Warszawskiego. Ada, Dziunia, Ewa, Halina, Wanda – to tylko kilka z tysięcy imion, które pamiętają warszawskie ulice, barykady, piwnice, kanały…

Spora grupa dziewcząt ze Słowaka, czyli elitarnego gimnazjum i liceum imienia Juliusza Słowackiego usytuowanego przy ulicy Wawelskiej, którego była przełożoną, mieszkała niemal po sąsiedzku, na kolonii Staszica czy Lubeckiego. Były to córki urzędników państwowych różnego stopnia i inteligencji pracującej. Z dalszych części dzielnicy pochodziły te z rodzin rzemieślników i sklepikarzy. Trochę dziewcząt dojeżdżało z innych zakątków Warszawy, ale te były w mniejszości. Najliczniejszą grupę stanowiły dzieci Ochoty.

„Dziewczyny ze Słowaka” to, jak zapowiada wydawca, opowieść o przemilczanych bohaterkach. Powieść o kobietach, które swoją odwagą nie ustępowały znanym wszystkim chłopakom z „Kamieni na Szaniec”. Przed wojną były zwykłymi nastolatkami. Snuły plany o przyszłości, odpychały myśli o maturze. Podziwiały koleżanki ze starszych klas i żartowały z uczniów słynnego Batorego. Drżały przed fizyką, wyglądały potańcówek. Były takie jak ja w ich wieku. Ale ja żyłam w dobrym miejscu, w dobrym czasie. One nie. Ich życie 1 września 1939 roku zmieniło się na zawsze. Zmieniła się codzienność, zweryfikowały się plany. Zmieniły się dziewczyny. Stały się kobietami. Kobietami walczącymi. Sanitariuszkami, łączniczkami. Ich bronią była torba sanitarna, opatrunki, poczucie odpowiedzialności za pacjentów czy orientacja w stołecznych kanałach. 

Wpływ na postawy dziewczyn ze Słowaka miała kadra pedagogiczna placówki z dyrektorką na cele. W czasach pokoju kształciła dziewczęta w duchu patriotyzmu i wzajemnego szacunku. W czasach wojny zorganizowała tajne komplety i zadbała o maturę oraz pielęgnowanie marzeń o studiach. Po wojnie natomiast postarała się o powrót w znane mury. Mury, które przetrwały piekło i które miały ułatwić wejście w inny, pozornie wolny świat. Dać namiastkę normalności.

Jestem pełna podziwu dla researchu, który wykonała Maria Paszyńska. Dla jej niemal śledczego zmysłu. Dla – pozwólcie na przymrużenie oka – jej pleców, które wytrzymały godziny pochylenia nad literaturą faktu, archiwami muzeum czy pamiętnikami bohaterek. Jako absolwentka tego samego liceum czuła pewnie podwójną odpowiedzialność – odpowiedzialność autorki i uczennicy. Marysi, która chodziła tymi samymi korytarzami, co dziewczyny ze Słowaka. Pisarki, która chciała przekazać prawdę pod płaszczykiem fikcji. Historię. Świadectwo pokolenia, które nieuchronnie odchodzi.

Książka podzielona jest na trzy części. Każdy rozdział poświęciony jest jednej z kobiet. Zwieńczeniem powieści jest posłowie Marii Paszyńskiej, w którym opowiada o długiej drodze, która doprowadziła ją do napisania tej historii. O drodze, która miała dwa początki. W „Dziewczynach ze Słowaka” znajdziemy również biogramy oraz portrety bohaterek powieści. To „dowody” na istnienie postaci i zaproszenie do dalszego zgłębiania ich losów oraz innych powstańczych kobiet.  

Język, którym posługuje się Maria Paszyńska, nie jest brutalny. Nie ocieka krwią. Język jest zanurzony w prawdzie, w emocjach, w uczuciach. W wierze, w nadziei i w poczuciu bezradności, przegranej. W strachu o to, co za chwilę i w radości z kobiecego spotkania. Największe wrażenie zrobiły na mnie opisy drogi powstańców i cywili przez kanały. Natalia – jedna z Dziewczyn ze Słowaka – była ich królową. Tak, w tamtych czasach kanały miały swoją królową. Królową, która lepiej czuła się pod ziemią. W ciemności. Ukryta przed światem, wrogiem i własnymi lękami. 

Uważam, że ta książka powinna być lekturą obowiązkową w szkole ponadpodstawowej. Jako źródło wiedzy o rówieśniczkach i jako źródło wartości. Jako zachęta do poznawania nieznanych historii. Jako przedstawienie autorytetów dla młodzieży. A może nie tylko w szkole? Może my dorośli też potrzebujemy powrotu do przeszłości naszego kraju, by z jeszcze większym szacunkiem i dumą śpiewać: „Jeszcze Polska nie zginęła”? 

Marysiu, dziękuję za lekcję historii. Lekcję przyjaźni. Lekcję postaw pedagogicznych. Lekcję kobiecości. W czasach pokoju i w czasach wojny. Obyśmy tych drugich nigdy nie doświadczyli. 

I dziękuję za umieszczenie w motto fragmentu piosenki z mojego ukochanego „Czasu honoru”. Naszego ukochanego!

„Dziewczyny ze Słowaka” Marii Paszyńskiej – kto powinien sięgnąć po tę książkę?

  • Osoby interesujące się II wojną światową oraz powstaniem warszawskim
  • Czytelnicy powieści historycznych
  • Czytelniczki powieści kobiecych

„Piastunka letnich snów” – Joanna Szarańska

Read More
piastunka letnich snów 3d

Joanna Szarańska, Piastunka letnich snów, Czwarta Strona 2024.

Kontynuacja „Malarki wiosennych łąk”

Współpraca reklamowa z Wydawcą.

Letnie promienie słońca, sielskość wsi, towarzystwo lasu i zapach kwiatów to idealne warunki do dojrzewania. Przyjaźni. Międzypokoleniowej. Przyjaźni, dla których fundamentem jest wzajemne poszanowanie granic. Przyjaźni, która połączona jest wspomnieniami i tajemnicą. 

Joanna Szarańska znowu zamieniła się w malarkę. Pióro zamieniła na pędzel, którym portretowała ludzkie losy. Tak bardzo proste, tak znane nam z lokalnych podwórek, a jednocześnie pełne zawiłości i sekretów. Krajobraz w blasku letniego słońca momentami przykrywały chmury zazdrości, braku zrozumienia i powodzenia. Jak w życiu. Jednocześnie Joanna Szarańska została moją piastunką. Otuliła mnie kocem utkanym z ciepłej, pokrzepiającej historii. Nakarmiła dobrym słowem, którym opisywała krajobrazy i przypomniała o życiowych drogowskazach. Poczęstowała słoneczną lemoniadą i zaprosiła na sielski taras położony wśród łąk. 

Cieszę się, że tyle miejsca poświęciła rozwijającej się relacji Marysi i Krystynki. Relacji międzypokoleniowej. Na oczach czytelnika rodzi się przyjaźń. Jest budowana na skale, a podmuch tajemnic i niedopowiedzeń nie narusza konstrukcji. Wspólna praca nad opowieścią-pamiętnikiem zbliża do siebie kobiety. Darzą się coraz większym zaufaniem i otwierają przed sobą wzajemnie coraz więcej drzwi w zakamarkach serca. Ale czy są gotowe na to, by otworzyć je wszystkie?

Praca nad „Malarką wiosennych łąk” to pretekst do tego, by Autorka opisała proces twórczy. Jako pisarka doskonale zna go od strony słowa. Postać Marysi, malarki, odnowicielki wiosennych łąk, w poprzedniej części zmagała się z kryzysem twórczym. Teraz nie ma po nim śladu. Kolejne opowieści Krystynki i spokojny krajobraz letniej wsi inspirują. Kryzys za to dotyka relacje w jej rodzinie…

Joanna Szarańska maluje portret córki. A właściwie dwa portrety. Córka Marysi stoi u progu dorosłości i podejmuje pierwsze, nie do końca trafione wybory. Jej zdaniem są najlepsze – w końcu Ola słucha podpowiedzi zakochanego serca. Druga córka to latorośl właściciela siedliska, które dało Marysi schronienie w Granicach. Tym razem staje się schronieniem dla kilkuletniej Julci. Miłośniczki lalek, kotów i… dziewczynki pełnej tęsknoty. Julka tęskni za obecnością, za troską, za uwagą. Za wszystkim, co jest potrzebne dziecku do właściwego rozwoju i pozwala malować świat w kolorowych barwach.

Cieszę się, że mogłam wrócić do Granic. Cieszę się, że znów pochyliłam się nad historią niespieszną, będącą źródłem nadziei i wiary. W miłość, w przyjaźń, w drugiego człowieka. W opowieściach Joanny Szarańskiej nie ma granic dla tego, co dobre. Granice są tylko na mapie i czuję, że Autorka niebawem znowu nas tam zaprosi. 

„Piastunka letnich snów” Joanna Szarańskiej – kto powinien sięgnąć po tę książkę?

  • Czytelnicy „Malarki wiosennych łąk”
  • Osoby sięgające po ciepłe powieści obyczajowe
  • Miłośnicy pióra Autorki

„Imię dla Róży” – Natalia Przeździk (#MamaDropsaCzyta)

Read More
imię dla róży 3d - recenzja

Natalia Przeździk, Imię dla Róży, 2024 Wydawnictwo eSPe. 

Opowieści z Wiary

#MamaDropsaCzyta

Tekst powstał w ramach współpracy reklamowej z Wydawcą.

„Imię dla Róży” to opowieść o losach Irenki, jej męża Andrzeja i ich dzieci. Bohaterkę poznajemy w powieści „Zapach soli i wiatru”, która opowiada m.in. o sile kobiecej przyjaźni Julii i Irenki oraz Agnes i Marii. Obie powieści można jednak czytać osobno. Myślę, że po nie sięgniecie, ponieważ są nieodkładalne. W tej powieści czytelnik także odnajdzie kawałek nieba w zwariowanej, nieidealnej, ale prawdziwej rodzince i nauczy się dostrzegać małe cuda w zwyczajnej codzienności. Zapraszam na garść refleksji po lekturze.

Jest to powieść adresowana do kobiet, matek, żon, przyjaciółek, aby dodać im siły i nadziei w sytuacjach, gdy sobie, ich zdaniem, nie radzą, potrzebują wsparcia, bo są słabe. Irenka to kobieta silna, typ chłopczycy, harda, pyskata, o hałaśliwym sposobie bycia, nosi glany, lubi pić piwo, tańczyć z mężem, spędzać czas z czterema synami, odwiedzać chorego ojca, z którym stworzyła piękne i wzruszające relacje. Ojciec stal się dla córki skałą, na której budowała swój świat. Jak ważne jest powtarzanie swoim dzieciom, że są dla nas ważne. Jedynie mąż Andrzej dostrzegał w Irenie to, czego nie widzieli inni. Wraz z upływem lat miłość małżonków wzrastała, zamiast kurczyć się i zniknąć w prozaicznej codzienności. Irenka nie znosiła bezczynności. Prowadziła sklep hydrauliczny „Nasze kolanka”, w którym ładowała baterie, odpoczywając od rodziny. Ewka i Zosia jej w tym pomagały. Ewa zaadaptowała jedno z pomieszczeń na kawiarenkę, w której klienci mogą się napić kawy: „Czarne kolanko”, czyli espresso, „Biała uszczelka”, czyli latte, „Syfon”, czyli cappuccino, czarnej i zielonej herbaty – „Mocna rurka” i „Sen hydraulika” oraz gorącej czekolady „Klucz do szczęścia”. Miejsce to stało się kultowym i odwiedzanym przez studentów.

Irenkę poznajemy w chwili, gdy dowiaduje się od ginekologa, że urodzi piąte dziecko – dziewczynkę. Mała królewna dołączy do czterech braci. I tu pojawił się problem – czy ona – typ chłopczycy da radę być mamą małej królewny? Odpowiadał jej męski sposób postrzegania świata. Całą rodzinę czekały zmiany. Bracia i tata czekali na radosną wiadomość o płci dziecka. Jedynie teściowa Agata, na co dzień pogubiona w świecie własnych emocji i iluzji, przyjęła tę radosną wiadomość z histerią. Ach, to jej stereotypowe myślenie!

– To dziewczynka! Wrzask, jaki się rozległ w mieszkaniu, był tak wielki, ze na efekty nie trzeba było czekać. Po chwili usłyszeli znajome stukanie z dołu – to sąsiadka weszła na stół w kuchni i uderzała miotłą o sufit, obwieszczając wszem i wobec, że ma nieszczęście mieszkać pod zgrają nieokrzesanych jaskiniowców.

Oczekiwanie na dziecko nie było dla małżonków sprawą łatwą, bowiem istniało podejrzenie choroby. A zdania lekarzy różne. Podczas wizyt lekarskich czytelnik był świadkiem wielu szpitalnych dialogów matki z bezdusznymi ginekologami. Jednak rodzice nie tracili nadziei i wierzyli, że z pomocą Bożą wszystko zakończy się szczęśliwie. To jemu bezgranicznie zaufali i zawierzyli córeczkę. Zatem opis prozaicznej codzienności rodziny stał się niezwykły, pełen całej palety emocji i uczuć. Bohaterowie nigdy nie stracili wiary i nadziei, że ich miłość da im siłę do walki z przeciwnościami losu. Ogromna siła i moc tkwią w wierzącej i mocno ufającej Bogu rodzinie. Pisarka wykreowała cudny, ale jakże prawdziwy obraz matki wielodzietnej, która zawsze była otwarta na wiele wyzwań, kreatywna, pełna wiedzy z życia każdego dziecka a nie z lektury poradników. To one ja ubogacały! Mąż Andrzej opiekował się nimi jak… św. Józef.

Moja córeczka być może urodzi się chora… – wyjaśniła cicho Irka, a widząc przerażenie na twarzy dziewczyny, dodała: – To nie takie straszne. Jakakolwiek by się urodziła, będziemy kochać ją tak samo. Po prostu samo to czekanie i niepewność są męczące. Masz rację , potem będzie łatwiej. […] Od tego jest rodzina, żeby kochać tego, kto przychodzi. – nie boisz się trudności? Naprawdę? Wiesz, mówi się,że to piekło…- Dziewczyna była tak wstrząśnięta, ze bez pytania o zgodę przeszła na „ty”. – Piekło jest wtedy, kiedy przestajesz kochać. Nie kiedy kochasz kogoś, kto cierpi. 

To także powieść o sile przyjaźni między kobietami. Odkąd Julia wyjechała z Krakowa na Kaszuby, Irena bardzo za nią tęskniła i odczuwała brak na co dzień aż znalazła inną mamę, która wiedziała, jak trudno jest czasem pogodzić pracę ze wszystkimi domowymi obowiązkami i wychowaniem dzieci. Lilka łapała wszystko w lot, jak to mama. Nie miało znaczenia, ze ma zupełnie inny gust, podczas zakupów w odzieżowym wzoruj się na lalce Barbie, a zamiast gromady rozbrykanych chłopców wychowuje dwie dziewczynki w tiulowych spódniczkach marzące o księciu z bajki. Irenka miała też wsparcie w Zosi i Ewce.

Powieść należy do cyklu Opowieści z wiary, dlatego też wątek wiary, relacje z Bogiem są tak ważne dla Ireny i jej rodziny. Czytelnik uczestniczy z bohaterami w przygotowaniach do Świąt Zmartwychwstania, począwszy od Wielkiego Tygodnia. Z Bożą pomocą wszystko jest możliwe, przecież po doświadczeniu krzyża przychodzi zawsze radość zmartwychwstania. A wiara czyni cuda.

– Chrystus zmartwychwstał – powiedziała z radością i położyła dłonie na brzuchu. Córeczka, która do tej pory trwała w bezruchu, na te słowa wykonała w jej wnętrzu szalony taniec. […] Cokolwiek miało nadejść, musiało być dobre. Nawet, jeśli trudne, na pewno prowadziło do czegoś pięknego. 

W powieści rozczulały mnie opisy wspólnych spacerów, zwłaszcza po Dębnikach, zabawy rodziców z dziećmi, ich rozmowy, wspólna modlitwa, okazywanie sobie wzajemnie miłości, radości, uśmiechów z bycia razem. Wzruszała mnie do łez modlitwa Irenki – bardzo lubiła różaniec, który traktowała jak rozmowę z Maryją czy rozmowy, westchnięcia do św. Jana Pawła, którego ślady można odnaleźć właśnie na Dębnikach.

– Ulica Różana… – Irenka odczytała nazwę na tablicy i się ucieszyła. Jaka piękna kwiatowa nazwa! W dodatku tak pasująca do jej niedawnego apetytu na wszystko, co pachniało różami… – to tutaj biegał młody Wojtyła na spotkanie u Jana Tyranowskiego – przypomniała sobie. Nazwę ulicy znała z książek opisujących życie świętego papieża, ale nigdy nie miała okazji jej odwiedzić. […] 

– Karolu, nie wiem, czy mnie słyszysz, ale mam nadzieję, że tak… Proszę pomódl się za nami u Miriam o dobre rozwiązanie i zdrowie dla mojej córeczki… – szepnęła tknięta nagłą myślą Irka. Lubiła takie spontaniczne modlitwy o wiele bardziej niż gotowe formułki…

– Różana… Róża! Mam imię dla dziewczynki! […] Róża będzie jej na imię!

Jakże szczęśliwi świętowali przez wiele wspólnych wieczorów narodziny księżniczki Róży, małej istotki, która w ich życiu narobiła tyle zamieszania.

Przeżycia, emocje Irenki wywołały we mnie fale wspomnień. Jestem mamą skrajnej Wcześniaczki, Wojowniczki, bo walczącej o normalność do dziś już od ponad trzydziestu lat. Wiara bardzo nam pomogła, nigdy nie straciłam nadziei, że Dziecko będzie żyło, bo ono było dla mnie wielkim Darem, Cudem. Mimo lęku, obaw, bo to było tęczowe Dziecko. Dzisiaj jest szczęśliwą mężatką, goniącą za marzeniami, mocno wierzącą Kobietą.

I jeszcze na koniec zostawię Wam cytat ze spaceru Irenki z Różą:

– Cześć,  Karol – powiedziała wesoło, widząc żółty dom przy ulicy tynieckiej. Nie liczyła na odpowiedź, dlatego ze zdziwieniem popatrzyła na śnieżnobiałego gołębia, który pojawił się nie wiadomo skąd i kilka razy okrążył jej głowę, by odlecieć gdzieś w dal. – Życie z Panem Bogiem nigdy nie jest nudne – skwitowała i skierowała się w stronę mostu Dębnickiego.

Polecam Wam z całego serca tę idealną lekturę o nieidealnej bohaterce na wakacyjny czas, skłaniający nas do refleksji nad życiem. Życie z Irenką, kobietą, która stoczyła zwycięską bitwę nie mieczem, ale ostrym językiem a jej tarczą był różaniec i rozważania wypływające prosto z matczynego serca, to pasmo niespodzianek. Z całego serca dziękuję Pisarce za cudowną, wartościową i jakże życiową powieść. 

List Anieli do Oli – „Księgarenka na Miłosnej”

Księgarenka na Miłosnej, 1 sierpnia

Kochana Oleńko!

Podczas naszych rozmów poznawałam Twoje serce fragment po fragmencie. Serce wypełnione ogromem tęsknoty i miłości. Do drugiego człowieka. Do klientów księgarenki. Do książek. Do historii i do naszego kraju. Mam poczucie, że gdy mnie zabraknie, będziesz często wracać do naszych rozmów. Zwłaszcza do tych o Polsce.

Chcę Ci zostawić list, moje dzieckom byś mogła czytać kolejne linijki i przypominać sobie, co mówiłam. Czytać o tym, co czułam i co przeżyłam. Zostawiam Ci list, byś wracała do niego co roku, 1 sierpnia. W dniu, w którym tyle się mówi o Powstaniu i Powstańcach. Kiedyś będzie się mówić bez nas. Kiedyś przyjdzie taki 1 sierpnia, gdy w obchodach nie będą brać udziału ci, którzy walczyli. Pokaż wtedy, proszę, ten list swoim dzieciom. I może małym klientom księgarenki?

Dzisiaj 1 sierpnia. Rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Wtedy to był wtorek. Dzisiaj nie wiem, może czwartek? Jednego jestem pewna. W telewizji i w prasie pytają dzisiaj: czy było warto? Tak, moje dziecko. Było warto. Skąd wiem? Bo kiedy wyglądam przez okno, widzę bezpieczny świat. Siedzę przy stole z Tobą, z moimi wnukami. Z tymi, których kocham. W Polsce, którą kocham. Wiem, bo możesz dziś czytać ten list. Swobodnie, nie kryjąc się ani z tą kartką papieru, ani z emocjami, które wywołuje.

O Powstaniu dowiedzieliśmy się we wtorek, znaczy 1 sierpnia. To było oczywiste, że ze Staszkiem będziemy walczyć. To kwestia honoru, patriotyzmu i wychowania. Wtedy szkoła, kościół, rodzice mówili jednym głosem. Rodzice, którzy doskonale pamiętali lata zaborów i cieszyli się z odzyskanej wolności. Tę radość i szacunek do wolności nam przekazywali. Kolejne pokolenia wychowywano w duchu miłości do ojczyzny, więc pewne decyzje, działania były dla mojego brata i dla mnie naturalne. I dla mamy też, moje dziecko. Zrobiła nam na czole znak krzyża i poprosiła, żebyśmy wrócili. Tylko tyle. I aż tyle. 

Broń strzelecka, stare karabiny, „filipinki”, czyli granaty produkowane w konspiracji – to była nasza broń. I jeszcze oręż sanitariuszek, które dysponowały bandażami, lekami i wodą. Wszystkiego szybko zaczęło brakować. Ale nie można było inaczej. Stanęliśmy do walki, bo nie było innego wyjścia, moje dziecko. Stanęliśmy do walki, by nie oddać naszego miasta, stolicy – symbolu państwa, bez honoru. Czy znasz ten wiersz Jana Lechonia? Tytuł „Piosenka” albo „Droga Warszawo”, zależy od źródła. Ale cytuję go, moje dziecko, ze względu na tę pierwszą zwrotkę:

Droga Warszawo mojej młodości,

W której się dla mnie zamykał świat, zamykał!

Chcę choć na chwilę ujrzeć w ciemności

Dobrej przyszłości

Popiół i kwiat.

Przedwojenną Warszawę zawsze wspominaliśmy z głębokim wzruszeniem i tęsknotą. Niemcy zabrali nam najpiękniejsze lata młodości. Niemcy zabrali nam godność. W zamian dostaliśmy paraliżujący strach i głód. Głód fizyczny, ale przede wszystkim głód spokoju i bezpieczeństwa. Głód miłości, pełnej rodziny, zabaw z przyjaciółmi. Głód życia, które na różne sposoby nam odbierano.

Wybuch Powstania zaplanowano na 1 sierpnia, na godzinę 17:00. Około 11:00 przyszła łączniczka i przekazała wiadomość. Już kilka dni przed byliśmy w gotowości, rozkaz mógł nadejść w każdej chwili. Pamiętam te emocje do dziś. Wiesz, moje dziecko, że ja wtedy nie myślałam o strachu? Był rozkaz, więc idziemy, działania w konspiracji obowiązują i hartują! I pamiętam jeszcze tę ogromną wiarę, że czterdzieści osiem godzin, góra pięć dni i będzie po wszystkim. I zwyciężymy. I wolna będzie Warszawa.

Ta namiastka wolności towarzyszyła nam 1 sierpnia i w kolejnych kilku dniach. Biało-czerwone flagi w oknach, opaski na naszych rękach, śpiewanie hymnu i żołnierskich piosenek na ulicach… Wtedy przez moment czułam, że wróciłam do domu, do mojej wolnej Polski. Dziś Polska jest wolna, ale to nie jest dane raz na zawsze. O wolność trzeba dbać. Każde bestialstwo, zamach na wolność ma swój początek, ma swoje zwiastuny. Nie wolno ich przegapić, bo może być za późno… 

Do zobaczenia, moje dziecko! Pamiętaj, proszę, o nas. Pamiętaj o Powstaniu. Nie tylko 1 sierpnia. 

Aniela Adamska 


Bibliografia:

Davies Norman, Powstanie ‚44, Wydawnictwo Znak 2014. 

Anna Herbich, Dziewczyny z powstania, Wydawnictwo Znak 2014.

Magda Łucyan, Powstańcy. Ostatni świadkowie walczącej Warszawy, Wydawnictwo Znak 2019.


9788382742954 - Księgarenka na Miłosnej - 3D

🩵 Księgarenka czeka w Empiku: https://www.empik.com/ksiegarenka-na-milosnej-paulina-molicka,p1374240098,ksiazka-p

🩵 Księgarenka czeka na Legimi: https://www.legimi.pl/ebook-ksiegarenka-na-milosnej-molicka-paulina,b1030600.html