Beata Agopsowicz, Pensjonat nad Dunajcem, Wydawnictwo Replika 2024.
#MamaDropsaCzyta
Tekst powstał w ramach współpracy z Wydawcą.
Beata Agopsowicz należy do grona moich ulubionych Autorek. Zainspirowana wspomnieniami z wakacji nad pięknym Dunajcem napisała poruszającą serce, niezwykle klimatyczną, emocjonalną, ale i trudną powieść „Pensjonat nad Dunajcem” o losach babci Wandy i jej wnuczki Aliny, które dokonały ważnych wyborów życiowych – postanowiły zawalczyć o siebie, o realizację swoich marzeń i pragnień, pójść za głosem serca. Łączy je zatem miłość do urokliwego Krościenka nad Dunajcem a w szczególności do pensjonatu „Szafir”, który i babcia, i wnuczka pragnęły prowadzić. Dzieli je czas, stąd dwie przestrzenie czasowe w powieści – okres dwudziestolecia międzywojennego, lata 1932-1946 i rok 2011. Przeszłość miesza się z teraźniejszością, co sprawia, że książka staje się nieodkładalna, pochłania się ją bardzo szybko.
Beata Agopsowicz świetnie oddała klimat minionej epoki, mentalność ludzi, ich poglądy na życie, sekrety i tajemnice, marzenia i pragnienia, namalowała dość sugestywnie wizerunek kobiety w dwudziestoleciu międzywojennym – walkę o prawa do kształcenia, do wykonywania pewnych zawodów, do wyjścia z domu, realizacji marzeń i kierowania się sercem w wyborach życiowych. Jesteśmy świadkami budowy pensjonatu w przepięknych okolicznościach przyrody. Wędrujemy z bohaterami szlakiem na Trzy Korony, podziwiamy gorczański Lubań, Dzwonkówkę wyłaniająca się z Beskidu Sądeckiego – ukochane miejsca, szczyty i świat Wandzi. Mieli też swój ulubiony zakątek nad brzegiem rzeki w Tylmanowej. Podczas wędrówek przyjaźń miedzy Wandą i Wacławem przeradza się powoli w miłość. On pragnie, by została w przyszłości jego żoną. Matka bohaterki uważa go za wzór młodego mężczyzny. Ale czy Wacław spełni każde marzenie Wandy? Po maturze dziewczyna pragnie zdobyć wykształcenie w Szkole Hotelarskiej w Krakowie a Wacław studiował w Akademii Sztuk Pięknych przy Alei Matejki. Jako narzeczeni uwielbiali spacery po Krakowie, seanse filmowe w kinie „Wanda” z ulubionym aktorem Eugeniuszem Bodo. Zgrzyty zaczęły się, gdy Wacław widział Wandę po ślubie w roli żony i matki swoich dzieci. Uważał, że dla kobiety dom jest właściwym miejscem. Rodzice podzielali jego zdanie i zaplanowali ich wspólną przyszłość. A ona marzyła o prowadzeniu pensjonatu i miała mnóstwo pomysłów. Coraz bardziej czuła się jak w potrzasku. Szybko przekonała się, że z Wacławem łączy ją już tylko miłość do Pienin. Ale czy na tym można zbudować wspólną przyszłość? Czy Wanda jako wyzwolona kobieta zdobyła się na odwagę i zerwała zaręczyny z narzeczonym? Kto ukoił jej tęsknotę za niespełnioną miłością? Czy to był przypadek? Czy znajdzie skuteczne lekarstwo na upór matki? Co wybrać? Miłość zakorzenioną w przyjaźni czy porywy serca sprawiające, że unosi się nad ziemią? A może Bóg pomoże Wandzie rozwiązać jej dylematy? Żarliwa modlitwa sprawiła, że w sercu zagościł spokój. Ach, jakie emocje towarzyszyły podczas lektury! Tak bardzo chciałam, żeby spełniły się marzenia i pragnienia Wandy. Wybuch strasznej wojny je zabił, zabrał bliskich, „Szafir” zionął pustką. „Był symbolem wszystkiego, co odeszło i już nigdy nie wróci”. Ale bohaterowie nie stracili nadziei na lepszą przyszłość, mimo że wojna odcisnęła wielkie piętno na ich psychice. Tęsknota za „Szafirem” i odzyskanie po latach zmarnowanego dziedzictwa sprawiło, że odżyły wspomnienia. To bardzo romantyczny i chwytający za serce wątek.
Współcześnie poznajemy losy wnuków bohaterów – Aliny, wnuczki Wandy i Michała, wnuka Wacława. Spotkali się w pensjonacie „Szafir”, dokąd uciekła Alina przed agresywnym, wręcz toksycznym byłym partnerem. Marzyła o prowadzeniu pensjonatu, pokochała Krościenko tak jak jej babcia. Panna dziedziczka miała jednak konkurencję w osobie Michała. Tu się wychował, pokochał pensjonat jak dom. Pomagał ojcu, dzierżawcy w prowadzeniu pensjonatu i też marzył, by nim kierować. Łączyło ich wspólne marzenie, ale dzieliło wiele różnic. Michał był uprzedzony do Aliny, którą nazywał pogardliwie panną dziedziczką. Nie lubił jej rodziny, żona dziedzica miała zawsze za dużo uwag. Niesłusznie obawiał się konkurencji czy wręcz zwolnienia z pracy. Pojawiło się w ich relacji pełno niedomówień, wrogość, niepotrzebny dystans. Ona też nie miała odwagi, by szczerze porozmawiać, bo miała inne zmartwienia. Czy odnalezione w szufladzie komody listy miłosne babci Wandy i Wacława pomogą młodym rozwiązać patową sytuację? Czy spełnią wspólne marzenie o prowadzeniu pensjonatu? To było ich pasją, zdobyli w tym kierunku wykształcenie. Przeszłość ma ogromny wpływ na teraźniejszość. Wanda przekazała niejako Alinie miłość do Krościenka a szczególnie do pensjonatu. Wnuczka i wnuczek krok po kroku układają rozsypane puzzle w jedną całość – piękny obrazek, który można zatytułować „Szafir”. Jakie to sentymentalne a zarazem ekscytujące! Emocje studzą piękne widoki, wycieczki do Szczawnicy, Czorsztyna, Nidzicy, zdobycie Palenicy.
Beata Agopsowicz pochyliła się w powieści nad ważnymi problemami dotyczącymi niewłaściwych relacji w rodzinie. Rodzice wytyczają dzieciom drogę, nie licząc się z ich marzeniami i pragnieniami. Alina czuła się jak czarna owca, bo nie spełniła ich oczekiwań. Nie potrafiła dotrzeć do matki, żeby zrozumiała, że tak bardzo kocha Pieniny i chce prowadzić pensjonat. Mama była dumna jedynie z synów, a wobec córki stosowała szantaż emocjonalny. Odebrano jej marzenia jak babci Wandzie. Alina nie mogła znaleźć gdzie indziej swojego miejsca na ziemi. Jej serce było w Pieninach. Autorka poruszyła też problem toksycznej miłości. Niedopowiedzenia także rujnują relacje, rodzą żal, smutek, złość.
Najbardziej mnie poruszyły niezwykle trudne doświadczenia, bolesne przeżycia bohaterów podczas wojny. Pusty „Szafir” był symbolem tego wszystkiego, co odeszło i już nigdy nie wróci. Ale Wanda i jej mąż nie stracili nadziei na to, że uda się kiedyś go odzyskać.
Polecam Wam z całego serca tę powieść chwytającą za serce o tym, jak wspólna pasja łączy ludzi.