„Skóra na niedźwiedziu” – Agata Bizuk (patronat Mamy Dropsa)

Read More
"Skóra na niedźwiedziu" - Agata Bizuk (patronat Mamy Dropsa)

Agata Bizuk, Skóra na niedźwiedziu, Bookend Wydawnictwo 2024.

Patronat Mamy Dropsa

Seria Potomkowie

Tekst powstał w ramach współpracy z Wydawcą.

Od dawna jestem fanką twórczości Agaty Bizuk, patronowałam z ogromną radością jej kilku książkom. Ich lektura dostarcza mi zawsze wielu emocji, skłania do refleksji, do pochylenia się nad ważnymi tematami. Nawet w pozornie lekkich historiach Agata przemyca poważne treści.

Najnowsza powieść „Skóra na niedźwiedziu”, którą miałam ogromna przyjemność objąć patronatem medialnym,  powstała dzięki pasji Autorki, jaką jest miłość do budynków, do domów. Dzięki temu mogła wprowadzić bohaterkę  Ingrid do domu z prawdziwą duszą, do przedwojennej willi w Szczawnie Zdroju. Bohaterka z kolei zawdzięcza swoje imię Ingrid Renowskiej, babci Macieja Piedy. Dzięki opowieściom przyjaciela stała się prawdziwą inspiracją. Zapraszam na garść refleksji po lekturze.

Na czele licznej rodziny Kręciszów stroi Ingrid, charyzmatyczna seniorka rodu, którą pokochałam od pierwszego rozdziału. „Miała ósmy krzyżyk na karku, no ale co z tego? We własnej głowie czuła się na co najmniej trzydzieści lat mniej. Albo nawet czterdzieści, dla równego rachunku”. Od czterdziestu lat, mimo częstych wzajemnych animozji, przyjaźniła się z Jadwigą, ryczącą siedemdziesięciolatką, która po śmierci ukochanego męża stała się ogromnym wsparciem dla Ingrid. Jak już wspomniałam wcześniej, do Ingrid należała przedwojenna willa „Wandzia” w Szczawnie Zdroju, łakomy kąsek a właściwie cenny spadek dla dzieci. Miał trafne przeczucie Henryk, zapisując swoją część willi w testamencie żonie, aby ją zabezpieczyć na starość i ochronić przed dziećmi- sępami wyciągającymi ręce po spadek. Kochał je, ale im nie ufał.  Janusz, Dagmara, Robert i Paulina będą o nią rywalizować. Relacje między nimi pozostawiają wiele do życzenia. Nie wszyscy za sobą przepadają, ale łączy ich chęć przejęcia willi „Wandzia”. Każdy z nich jest inny, każdy z nich ma to i owo na sumieniu. Ich obraz to jakby przekrój społeczeństwa w jednej rodzinie. Ich perypetie i kłopoty wciągają czytelnika coraz bardziej. Autorka uwielbia malować słowem ich barwne osobowości i portrety psychologiczne. Czy Henryk Kręcisz miał rację? Czy jego przeczucie się sprawdziło? Tego dowiecie się z lektury.

Seniorka rodu wymiata, mimo wieku ma się świetnie, absolutnie nie przypomina typowej staruszki. Jej cięty jak brzytwa język, celne riposty, posługiwanie się gwarą śląską podczas irytacji – to cenne atuty pełnej życia, błysku w oku bohaterki. Do życia swoich dzieci się nie wtrącała. Uważała, że każdy powinien być panem własnego losu. Miała już prawo, aby myśleć tylko o sobie i żyć swoim życiem a nawet tkwić w  strefie komfortu. Mam przeczucie, że Ingrid jednak z niej kiedyś wyjdzie. Gdy zaistniała potrzeba, potrafiła świetnie ogarnąć całą rodzinę z jej kłopotami, ale na swoich zasadach. Skoro stała się bohaterką bajki o demencji, potrafiła to sprytnie wykorzystać. Co z tego wyniknie?  

 Uwielbiała wnuki, kochała je mocno, miała z nimi doskonały kontakt, znajdowała z nimi wspólny język, dopiero jak osiągnęły odpowiedni wiek. Wyjątkiem była Matylda, najbardziej rozpuszczony bachor, jedynaczka, którą jedynie tolerowała. Wnuki wnosiły wiele radości do starego i pustego domu. Dzięki pomocy wnuczki Klary Ingrid przepadła w internecie, portale internetowe, media społecznościowe to strzał w dziesiątkę. Dużo czasu spędzała w sieci razem ze swoją przyjaciółką. Wirtualna rzeczywistość stała się niejako ich codziennością. Założyły sobie nawet konta na Tinderze, aby się świetnie bawić. Stało się to źródłem wielu sytuacji komicznych. Będzie się działo…

Zabarwiona humorem z domieszką ironii i sarkazmu a niekiedy celowo przejaskrawiona opowieść o rodzinie Kręciszów (nazwisko charakterystyczne) stała się pretekstem dla Autorki do poruszenia ważnych tematów i problemów: zdrada w małżeństwie, przemoc ekonomiczna, chciwość i pazerność, błędne mniemanie o sobie – to nie piękno zewnętrzne świadczy o naszej wartości, błędy wychowawcze rodziców, brak miłości, bliskości, czasu na rozmowy z bliskimi, doskwierająca samotność. Agata Bizuk pokazała też, jak niesłuszne oskarżenie może zniszczyć człowieka i zrobić z niego ofiarę hejtu.

Słowa mają wielką moc, bez względu na to, ile jest w nich prawdy. Słowami można zrobić nie tylko mnóstwo dobrego, ale przede wszystkim bardzo dużo złego. A złe wiadomości rozchodzą się zdecydowanie szybciej niż te dobre.

Lektura tej słodko-gorzkiej historii wywołała we mnie całą gamę różnorodnych emocji. Czyta się szybko, akcja płynie wartko a jej zaskakujące zwroty wzmagają ciekawość, co dalej. Atutami powieści są fenomenalna fabuła, świetnie wykreowani, autentyczni bohaterowie, ich ciekawe portrety psychologiczne, lekki styl i emocjonalny język, elementy gwary śląskiej, obecność komizmu postaci, sytuacyjnego i językowego wywoła wybuchy śmiechu do łez. Książka zapewni świetny relaks przy kubku pysznej herbaty czy kieliszku domowej nalewki.

Gorąco polecam Wam tę wielowymiarową powieść, a ja już czekam niecierpliwie na kolejny tom. naprawdę warto poznać te zakręconą rodzinę Kręciszów.

„Herbaciarnia pod Jaśminem” – Aleksandra Rak

Read More
herbaciarnia pod jaśminem recenzja

Aleksandra Rak, Herbaciarnia pod Jaśminem, Wydawnictwo Flow 2024.

Tekst powstał w ramach współpracy z Wydawcą. 

Jaki smak ma podawana przez Aleksandrę Rak herbata pod Jaśminem?

Jaki napar dla bohaterek przygotowało życie?

Czy herbata, zwana życiem, jest słodka czy gorzka?

„Herbaciarnia pod Jaśminem” to lektura pełna smaków i pełna emocji. Jej bohaterkami są cztery przyjaciółki ze szkolnych lat. Wyzwania, jakie postawiła przed nimi dorosłość sprawiły, że ich drogi ponownie skrzyżowały się na spotkaniu absolwentów. Filiżanki wspólnie wypitej herbaty stają się symbolicznym początkiem zmian w życiu każdej z nich.

Postaci łączy jedno liceum, dzieli niemal wszystko. Różna sytuacja materialna, różny stan cywilny, różne perspektywy zawodowe… Każda stoi na życiowym skrzyżowaniu. W każdej budzi się potrzeba zmiany. Nie każda jednak ma siłę ją udźwignąć. Wtedy do akcji wkraczają pozostałe i służą przyjacielskim ramieniem. Myślę, że w tych czterech sercach każda kobieta odnajdzie cząstkę siebie…

Życiowe zmiany bohaterek mają związek nie tylko z pracą. Dotyczą przede wszystkim relacji – w małżeństwie, z teściową, z dziećmi, z matką, siostrą, partnerem, ojcem dziecka… Wszystkie potrzebują nadziei i kogoś, kto poczęstuje ich nie tylko dobrą herbatą, ale przede wszystkim dobrym słowem z aromatem wzajemnej motywacji. 

Ala czeka na poród, pracując niemal do pierwszych skurczów. W malutkiej kawalerce stara się schodzić z drogi ojcu dziecka. Przynajmniej z nazwy, bo Klaudiusz na ojca się nie nadaje. Ani na partnera. Podczas lektury miałam wizję spektakularnego wyrzucania go z domu i – przyznaję się do agresywnych wyobrażeń – pobicia przez przyjaciółki Alicji. Czy Aleksandra Rak spełniła moje marzenie? Przekonacie się, sięgając po książkę.

Uwaga, jest jeszcze jeden kandydat do pobicia. No dobrze, do porządnej awantury. Zbigniew. Zbyszek. Zbychu niezbyt lotna głowa. Jak można o kobiecie, która prowadzi dom, wychowuje troje jego dzieci, dogląda jego matkę, chowa marzenia pod poduszkę, mówić, że nie ma ambicji?! Same przy tej scenie się zbulwersujecie, zobaczycie! A to tylko jedna z wielu, która pokazuje, jak zmiany matki i żony wpływają na życie rodziny. Burzą zastany porządek i zmuszają do ruszenia się z kanapy. Po coś więcej niż przygotowany talerz.

Jak już w myślach zrobiłam porządek z panami, to wzięłam się za mamusię Dagmary. Jak można tak podcinać własnemu dziecku skrzydła?! Jak można pod nie nie dmuchać?! Jak można sterować dorosłą kobietą, odgradzać ją od marzeń i własnego życia?! No jak?! A no można. Fatima (niech Was nie zmyli boskie imię) pokazuje, że można. Do pewnego momentu wychodzi jej to perfekcyjnie. Ale w końcu Daga mówi sobie dość i zaczyna się maumsiowa jazda, którą śledziłam z uśmiechem na ustach.

Co z Gabi i jej relacjami? Te dotyczą relacji z siostrą. Gabi w pewnym momencie życia stała się dla niej matką i ojcem. Tylko formalnie, bo niestety nie ma autorytetu w oczach Ani. A przynajmniej tak myśli i na to wskazują kolejne wybryki nastolatki… Jaka jest prawda? I na ile jeszcze starczy jej powietrza w sercu, by dusić się w pracy, której szczerze nie znosi?

Tyle o bohaterkach. Teraz pora na Autorkę. Mam wrażenie, że z powieści na powieść Ola Rak robi ogromne postępy w sposobie kreowania postaci i w warstwie językowej. Czuć flow, jakie ma z klawiaturą, wyobraźnią i postaciami, które do niej przychodzą (ale że Zbyszka wpuściła, to naprawdę…).

Książkę czyta się szybko. To zasługa nie tylko wartkiej akcji i świetnego stylu, ale i podziału na rozdziały – każdy z nich rozpoczyna imię bohaterki, której będzie poświęcony. Dodatkowym atutem, z którego ucieszą się sroki, nie tylko okładkowe, są ozdobniki na początku i na końcu każdego rozdziału. I te barwione brzegi… Herbaciarnia nie tylko smakuje literacko, ale i prezentuje się doskonale!

Tytułowa herbaciarnia pachnie nie tylko jaśminem. Pachnie zmianą. Trudami codzienności. Wyzwaniami, jakie stawiają nowo obrane cele. I przede wszystkim przyjaźnią. Taką… babską, dobrą przyjaźnią, do której wiele z nas tęskni. I może niektóre z nas mają problem właśnie z taką relacją w życiu?

Pewnie po lekturze tej recenzji pomyślicie, że mam nierówno pod sufitem, że źle życzę bohaterom. To nie tak. To wszystko przez emocje, jakie budzi ta opowieść. To wszystko przez brak mojej zgody na brak zrozumienia. Brak zrozumienia, gdy kobieta daje dojść do głosu swoim marzeniom. Brak wsparcia, kiedy pragnie sięgać po więcej. Brak wiary w jej możliwości. 

A przecież kobieta to siła. Siłę czerpie z własnego wnętrza, otaczającego ją świata i od innych. Zwłaszcza innych kobiet. „Herbaciarnia pod Jaśminem” to doskonały przykład tego, jak się wzajemnie wspierać. Na dobre i na jeszcze gorsze. Popijając herbatę w miejscu, gdzie miłość do naparów przeplata się z miłością do książek. 

„Herbaciarnia pod Jaśminem” Aleksandry Rak – kto powinien sięgnąć po tę książkę?

  • Miłośniczki powieści obyczajowych, w których pierwsze skrzypce grają kobiety
  • Smakosze herbaty
  • Czytelnicy książek z wieloma wątkami
  • Wielbicielki pióra Autorki 

„Sekret starych fotografii” – Małgorzata Lis (patronat medialny Dropsa)

Read More
"Sekret starych fotografii" - Małgorzata Lis (patronat medialny Dropsa)

Małgorzata Lis, Sekret starych fotografii, Wydawnictwo Emocje 2024.

Patronat medialny Dropsa Książkowego

Z wielką radością przyjęłam propozycje nowego Wydawnictwa Emocje, by objąć powieść „Sekret starych fotografii” patronatem medialnym i przygotować rekomendację na okładkę.

Brzmi ona tak:

Małgorzata Lis fragment po fragmencie, kadr po kadrze odsłania przed czytelnikami sekret starych fotografii i maluje swój nowy literacki autoportret. Oddaje w ręce czytelników swoją pierwszą powieść z historią w tle.

Współczesność i czasy II wojny światowej łączy niewidzialna nić wspomnień – trwała jak miłość, przyjaźń i pamięć. O latach minionych, o tych, którzy zginęli i o tych, którzy przeżyli.

Dwie przestrzenie czasowe, dwie kobiety, jeden adres. I Ty odkryj tajemnice, które skrywa budynek przy Kwiatowej 18.

Pozwólcie, że w recenzji nieco się rozwinę…

„Sekret starych fotografii” to nie tylko otwarcie nowego cyklu „Kwiatowa 18”. To także, a może przede wszystkim otwarcie nowego etapu literackiego w życiu autorki. Małgorzata Lis tworzyła dotąd boskie książki, czyli „Opowieści z wiary”. Teraz daje dojść do głosu nie tylko wierze, ale także wykształceniu. Historyczka sięgnęła po pióro, by opowiedzieć historię. Tę wielką, z ubiegłego wieku, i tę zwykłą, którą tworzą współczesne kobiety… Wierność wartościom chrześcijańskim czuć jednak na kartach tej powieści. Małgosia wraz z bohaterkami zmierza ku Prawdzie. Prawdzie, którą powinniśmy się kierować w codzienności. Prawdzie także historycznej. 

Kim są bohaterki? Główną postacią jest Magda, nieco rozkapryszona w sprawach damsko-męskich dziewczyna (przepraszam, ale musiałam to napisać, nie wiem, ile razy chciałam krzyknąć: weź się, babo, ogarnij! Jej egoizm w budowaniu relacji sprawiał, że opadały mi ręce. Ale to też świadczy o kunszcie pisarskim Autorki, prawda? Sztuką jest wykreować postaci nie krystaliczne, lecz takie z krwi i kości). U progu zmian zawodowych trafia do Żarek, niewielkiej miejscowości, w której wszyscy się znają. Niewielkiej miejscowości, która skrywa wielką historię dotyczącą relacji polsko-żydowskich w czasie II wojny światowej.

Magda nie tylko przeprowadza się do domu przy Kwiatowej 18. Postanawia przeprowadzić historyczne śledztwo dotyczące Irki i jej córki, poprzedniej właścicielki nieruchomości. Może liczyć na wsparcie lokalnego historyka oraz sąsiadki, Wandy. Relacja ze starszą panią to piękny przykład międzypokoleniowej przyjaźni i rozmów, które pod pretekstem wspólnego kosztowania ciasta, potrafią zmienić życie…

To po co to robisz? Po co badasz temat, który jest tak bolesny?

Żeby ocalić od zapomnienia. Po prostu. Jeśli będziemy mówić tylko o tym, co miłe i przyjemne, zafałszujemy historię. Poza tym ofiarom się należy choćby nasza pamięć.

„Sekret starych fotografii” to powieść z historią w tle. To powieść o ocaleniu od zapomnienia. O relacjach polsko-żydowskich podczas najmroczniejszych lat XX wieku. O wsparciu i wzajemnych oskarżeniach. Powieść o historii. To właśnie uczestnicy historii zainspirowali Autorkę do napisania książki. Inspiracją stała się opowieść wnuka pani Aleksandry, której pamięci zadedykowano książkę. 

Ta kobieta mieszkała w Żarkach i z narażeniem życia pomagała miejscowym Żydom: przeprowadzała przez granicę, nosiła jedzenie, a nawet ukrywała przez jakiś czas kilkuletnią Żydówkę Rywkę. Raz stała już pod ścianą w oczekiwaniu na egzekucję, ale cudem się uratowała, o czym zresztą można przeczytać w powieści. Pani Aleksandry nie ma w żadnym spisie wojennych herosów, nie dostała medalu, a jej córka była po wojnie przezywana „żydówa”. Takich cichych bohaterów wojny jest wielu. Takich miejsc jak Żarki, gdzie Żydzi i Polacy żyli ze sobą w zgodzie – bardzo dużo. 

Powieść czyta się bardzo szybko. To zasługa nie tylko świetnie skonstruowanych, wyrazistych postaci, wartkiej akcji czy świetnie rozpisanych dialogów. „Sekret starych fotografii” to dwa plany czasowe (czasy współczesne i II wojna światowa) oraz dwóch narratorów. Narratorem pierwszoosobowym jest Magda. Narrator wszechwiedzący natomiast opowiada o czasach wojennych. Jego fragmenty kończą się zapiskami z pamiętnika Irki. 

Czy polecam ten tytuł? Całym sercem! To książka, w której codzienność przeplata się z historią. Wielka historią. To książka o kobietach i o tym, w jak różnych czasach przyszło nam żyć – niemal pod każdym względem. 

Razem z Autorką zapraszamy do domu przy Kwiatowej 18. To adres, pod którym schronienia szukają kobiety. Kobiety, które w zakamarkach serca szukają odpowiedzi na pytania dotyczące uczuć. Zapukajcie do drzwi. I Irka, i Magda na pewno wpuszczą Was do środka. 

„Sekret starych fotografii Małgorzaty Lis – kto powinien sięgnąć po tę książkę?

  • Miłośnicy powieści z historią w tle
  • Czytelnicy serii i sag kobiecych
  • Osoby, które znają pióro Autorki z cyklu „Opowieści z wiary”
  • Pasjonaci historii

Przeczytaj wywiad z Małgorzatą Lis

„Schody do lata” – Magdalena Kordel

Read More
schody do lata 3d

Magdalena Kordel, Schody do lata, Wydawnictwo W.A.B. 2024.

II tom serii “Przystań Śpiących Wiatrów”

Tekst powstał w ramach współpracy reklamowej z Wydawcą.

Mam problem z przestawieniem się na nowy czas. Rano śpię do niebezpiecznej granicy na zegarku, po południu marzę o drzemce albo kocykowaniu przed telewizorem. Marzy mi się stabilna pogoda. Więcej słońca. Cieplej. Tak wiecie… Jakby się dało teleportować schodami do lata.

Póki co powieść Magdaleny Kordel, mej kochanej Kordelli, musi mi wystarczyć. Choć niedosyt ogromny, bo jak to w przypadku Autorki i jej stylu czytelnik chciałby jeszcze, jeszcze! Magda jak nikt budzi we mnie zachłanność na słowo. Dobre słowo. Słowo pełne nadziei, wsparcia, wiary. I słowo ukryte wśród pięknych krajobrazów.

Dwór nadaje się świetnie na schronienie. Nie bez powodów to miejsce zostało nazwane Przystanią. Nie raz i nie dwa w jego murach spokój odnajdywali ci, którzy najbardziej go potrzebowali. Ten dom ma coś takiego w sobie… Coś, co trudno ująć w słowa. Ale za to łatwo to wyczuć. On umie przytulać.

Przystań Śpiących Wiatrów poznaliśmy w powieści “Wiosna cudów”. Przystań poznali nasi bohaterowie. Mela – główna postać tego tomu – niczym rozbitek znajduje w tej przystani schronienie. Ale po kolei.

Melania w końcu patrzy prawdzie w oczy. Przyznaje, że jest ofiarą przemocy. Przemocy psychicznej. Dzień po dniu Jacek niszczy jej serce i dusze, pozbawia marzeń, próbuje zagrzebać pasję. Manipuluje nią jak chce. W końcu Mela mówi DOŚĆ. Podstępem zwabiona do Przystani rozpoczyna pracę nad nowym tekstem. Wyjątkowym tekstem.

Przystanią Meli jest biblioteka dworu. Półki, na których czekają dzienniki poprzednich mieszkanek rezydencji. Zapiski pełne sekretów, zakrętów i schodów, którymi wspinały się po własne szczęściem. Czasem z sukcesem, czasem z poczuciem porażki. Zanurzona w lekturze bohaterka odnajduje w kobietach sprzed wieków siłę do walki o siebie. Tu i teraz.

“Schody do lata” są schodami ku prawdziwej miłości. Cieszę się, że Kordella poświęca uwagę nie tylko uczuciu romantycznemu, które łączy mężczyznę i kobietę. Miłością najważniejszą w tej historii jest miłość rodzeństwa. Dworek w Kotkowie jest miejscem, do którego prowadzi drogowskaz: RODZEŃSTWO TRZYMA SIĘ RAZEM. Siostry i Brat robią wszystko, by wyrwać Melę ze szponów uzależnienia od toksycznego partnera. Chcą, by na nowo uwierzyła w siebie i w to, że świat jest piękny. Zwłaszcza w Bieszczadach…

Ktoś powiedział, że w Bieszczady przyjeżdża się tylko raz, a potem już tylko się wraca… Tęskni i wraca. One poczekają na ciebie, Mela, tak samo, jak czekają na mnie – dodał miękko.

W Bieszczadach, które mają uzdrawiającą moc. Zapraszając na szlaki, prowadzą ku górze. Do plecaka niesionego przez głodnego widoków piechura wkładają siłę, motywację i nadzieję. Sprawiają, że mimo trudów wędrówki – także tej życiowej – z wiarą spogląda się w niebo. Z dowolnego szczytu lub etapu trasy. 

Bieszczady mają dla Meli jeszcze jedną moc. Moc, której mocniej zabiło serce. Kim jest ten jegomość? Przekonajcie się, sięgając po “Schody do lata”.

To propozycja idealna na wiosenne dni. Dwa plany czasowe (poznajemy losy dawnych i obecnych mieszkanek Kotkowa), charakterystyczny dla Autorki język, niespieszna narracja i czułość, którą przepełnione są opisy krajobrazów, budynków oraz relacje między postaciami – te wszystkie składniki połączone w kilkaset stron dają prawdziwą ucztę. I językową, i pod względem fabuły.

Skorzystajcie z zaproszenia do Przystani Śpiących Wiatrów. Kto wie, może usłyszycie, co szumi w Waszych sercach…?

“Schody do lata” Magdaleny Kordel – kto powinien sięgnąć po tę książkę?  

  • Czytelnicy “Wiosny cudów”
  • Miłośnicy pióra autorki
  • Osoby czytające polskie powieści obyczajowe
  • Książkoholicy lubiący serie i sagi 

„Odwet” – Katarzyna Grochowska (#MamaDropsaCzyta)

Read More
"Odwet" - Katarzyna Grochowska (#MamaDropsaCzyta)

Katarzyna Grochowska, Odwet, Wydawnictwo Szara Godzina 2023.

II tom serii „Dolina marzeń”

#MamaDropsaCzyta

Życiem nie od dziś kierują przypadki. Pozornie nieistotne zbiegi okoliczności, przeoczone, zapomniane w pędzie codzienności. Rzadko coś się zaczyna od znaczących wydarzeń, a potem nagle i niespodziewanie odmienia się wszystko.

Katarzyna Grochowska, pasjonatka fotografii, książek i koni podarowała czytelnikom pełną emocji dylogię „Dolina marzeń”. Każdy z nas o czymś marzy i dąży do spełnienia, stawiając sobie cele i czerpiąc ogromną radość z ich osiągnięcia. Nie zawsze jednak jest to możliwe. Los zaskakuje nas swoim scenariuszem, rzucając coraz to nowe kłody pod nogi, zmuszając niejako do walki z przeciwnościami a nawet do wzięcia odwetu, co budzi w nas strach. Czy w takiej sytuacji bohaterowie: Nadia i Jake będą nadal walczyć o swoje marzenia, pasje i odnalezienie „doliny marzeń”, w której odnajdą siebie, bezpieczeństwo i pełnię szczęścia? Z pewnością marzenia dodają skrzydeł, ale ogrom złych doświadczeń zmusza do rezygnacji i poddania się. Jednak Nadia i Jake mocno zranieni w tej walce mają siebie, mogą liczyć na swoje wsparcie. I to ich umacnia w podjęciu decyzji o odwecie, skoro inne metody i sposoby zawiodły. Przeszłość nie odpuszcza.

Wraz ze śmiercią babci świat Nadii runął, zawalił się. Zabrakło w nim celu, sensu, marzeń. To babcia była jej jedyną sojuszniczką, która chroniła ją przed bezwzględną ciotką Aldoną. A gdy jej zabrakło, to ciotka decydowała o życiu dziewczyny, zmuszając ją do zaspokojenia swoich niespełnionych ambicji życiowych z młodości. Zaplanowała jej dzień po dniu, szantażując utratą ukochanych koni. Zmusiła do rezygnacji z pracy w stadninie, którą tak bardzo kochała. Każdy dzień wypełniały Nadii mordercze treningi, przygotowujące do baletowych eliminacji na sceny Brodwayu. Nieobliczalna kobieta pastwiła się nad dziewczyną, zmuszając do tańca. Miała po swojej stronie jej matkę, która wyjechała do Australii.a przecież dziewczyna miała prawo do swojego życia, do podejmowania wyborów życiowych, w których bliskie osoby powinny ją wspierać, a nie próbować je niszczyć. Jake nie mógł w to uwierzyć, że całe życie Nadii „jest nagrodą pocieszenia dla ciotki. Niczym więcej”. Postanowił jej pomóc, ratując dzikiego mustanga przed śmiercią. Zaczęło mu zależeć na zwyczajnym życiu, pragnął być blisko Nadii, dzielić z nią miłość do koni. A może nie tylko do koni? Czy uwikłany w sieci ciemnych interesów miał jeszcze szansę na zwyczajne życie? 

Ludzie popełniają błędy. Robią głupie rzeczy z równie głupich powodów, a kiedy zaczynają to rozumieć, zwykłe jest już za późno i płacą za to wysoką cenę.

Utwierdziła go w tym rozmowa z sędziwym księdzem w wiejskim kościółku. Skłoniła do przewartościowania życia. Do wzięcia odwetu, by rozprawić się z przeszłością. Obydwoje pragnęli wyrwać się ze zniewolenia. Czy znajdą w sobie silę, aby to osiągnąć? Co okaże się tą siłą?

Katarzyna Grochowska zafundowała czytelnikowi podróż do pięknego świata koni, ich widok studzi emocje, jakie się w nas pojawiają podczas poznawania losów bohaterów. Dylogia jest układanką pt. „Dolina marzeń”. Poszczególne puzzle wskakują na swoje miejsca, ale wciąż w nich dużo pustych miejsc do zapełnienia. W części obyczajowej poznajemy losy Nadii, ale nie do końca, dowiadujemy się o motywach postępowania ciotki i mamy bohaterki. Pojawiają się też tajemnicze Listy do pana Nikt, które pisze Nadia, chcąc wyrzucić z siebie emocje. Nie może z nikim się podzielić swoją traumą. Boi się reakcji Jake’a na wyjawioną prawdę. Jeden z listów okazał się być przeklętym, bo przeczytała go ciotka. Znowu mogła stawiać warunki dziewczynie wyrwanej z życia. Nadia dzięki odzyskanej sile postanowiła nie dać ciotce satysfakcji. Będzie walczyć o siebie aż do końca. Jak zakończy się spektakl jej życia? Czy to będzie koniec jej piekła na ziemi?

Ból rozdzierał ją tylko przez chwilę. Potem przypomniały się jej słowa Jake’a. Jego pytanie o to, czy rozumie, ze to całe zło, które ją dosięga, jest jej siłą. Coś w niej drgnęło. Coś sprawiło, że znów się podniosła. 

Zagadką dla Nadii pozostawał wciąż Jake. Bohater wątku kryminalnego świetnie wykreowany, jego historia wyzwala ogromne emocje, istny rollercoster – od strachu, gniewu po wzruszenie do łez. Kim jest tak naprawdę? Z jednej strony jest wrażliwy, kocha konie, doskonale je zna, pomaga i broni Nadii. Ale gdy poznajemy jego „inny świat”, życie w świecie drapieżników, bycie jednym z nich niezależnie od jego woli, to budzą się w nas sprzeczne emocje. Gdy ściąga maskę, „- Nie jesteś wilkiem” – reakcja Nadii nas uspokaja. 

W „Dolinie marzeń” Autorka pokazuje nam skomplikowane relacje międzyludzkie, kreuje świetnie portrety psychologiczne bohaterów. Nadia postanowiła wziąć życie we własne ręce i walczy o wolność z determinacją do końca, pomimo sytuacji nie do pozazdroszczenia. Siła jest kobietą! Jake’owi z kolei rodząca się miłość do dziewczyny każe tęsknić na normalnym, zwyczajnym życiem, w którym oboje poświecą się swojej pasji – koniom. Jest to opowieść o marzeniach, o pasji, która nas ubogaca i rozwija, dodaje skrzydeł, o wolności, o ważnych wyborach, których sami dokonujemy, zmieniając swoje życie. Nikt nie ma prawa zniewalać drugiego człowieka,  mówić, że jest nikim a nawet niczym. A zaprzepaszczone marzenia nie mogą nas sprowadzić na złą drogę, na której zemsta jest jedynym drogowskazem. Książka skłania nas do refleksji nad swoim życiem, do podróży w głąb siebie, przekonuje, że warto podążać za marzeniami. I jeszcze jedno, warto dać drugą szansę człowiekowi. Walczmy z dzikim uporem i siłą pięknego mustanga o własną dolinę marzeń – o nadzieję, miłość, szczęście, o marzenia. 

Jak dobrze, że od razu ukazały się dwa tomy. Pochłania się je w tempie wręcz galopującym. Akcja toczy się wartko, jej nagle zwroty sprowadzają na nas istną  lawinę emocji. Opisy pięknych koni i ich zachowań je na chwilę studzą. To niezwykle udany i dojrzały debiut Autorki.

„Nadzieja” – Katarzyna Grochowska

Read More
nadzieja dolina marzeń 3d

Katarzyna Grochowska, Nadzieja, Wydawnictwo Szara Godzina 2023.

Cykl „Dolina marzeń”

Czasem nadzieja ma zielony kolor. Czasem nadzieją są uśmiech i dłoń drugiego człowieka wyciągnięta w naszą stronę. A czasem nadzieja to stukot końskich kopyt, radosne rżenie i powiew grzywy na wietrze. Dla Nadii właśnie tym jest nadzieja. Lekarzami jej skołatanej i nieszczęśliwej duszy są konie, których baczne spojrzenia potrafią zamienić się w lustro.

Główna bohaterka cyklu Katarzyny Grochowskiej swoje życie zawodowe, na przekór matce i despotycznej ciotce (jak ta kobieta mnie denerwowała, to po prostu brak słów!!!), związała z końmi. Ciotka kazała jej tańczyć, przelała na nią swoje niespełnione ambicje. Nadia wolała dosiadać wierzchowców, ujarzmiać mustangów. Zamiast balerin woli oficerki, a zwiewne sukienki zastępuje sportowymi ubraniami. Nie tylko po to, żeby jej było wygodnie. Chce się ukryć przed światem, spojrzeniami, opiniami. Chce się schować przed ciotką, matką, adoratorem. Przed samą sobą, bo nie potrafi uwolnić się od własnej przeszłości…

„Nadzieja” to powieść o braku asertywności. O braku poczucia własnej wartości. To historia dziewczyny, która przechadza się po dolinie cudzych marzeń, pagórek po pagórku zbliżając do przepaści… Równowagę odzyskuje w siodle. To ono jest jej kompasem, a konie najlepszymi przyjaciółmi. Opisując codzienność pracy z wierzchowcami, Autorka pokazuje, jak trudna i wymagająca jest opieka nad tym zwierzęciem. Jak ciężkie są treningi. Jak bolesny dla konia, i dla człowieka może być proces oswajania. Z człowiekiem i otaczającą go rzeczywistością.

Rozdziały przeplatane są Listami do Pana Nikt. Listami, które pozwalają zajrzeć do serca Nadii. Jak przez dziurkę od klucza… Katarzyna Grochowska dawkuje nam wiedzę o głównej bohaterce. Dostajemy strzępki informacji o jej przeszłości, próbując ułożyć z tych puzzli cały obraz. Pierwszy tom to zdecydowanie za mało.

„Nadzieja” ma w sobie nie tylko wątki obyczajowe i psychologiczne. To książka, w której mamy akcent kryminalny – i w przeszłości, i w teraźniejszości. Cień rzucany na grupkę postaci nie pozwala na jasną ocenę sytuacji i ich postaw. Nie pozwala wierzyć w ich czyste intencje – przynajmniej mi…

Powieść czyta się bardzo szybko. To zasługa nie tyle wielkich liter, co wielkiej niewiadomej. Tajemnicy. Intryg rozgrywających się w takt końskich kopyt. Znaków zapytania, które do samego końca nie zamieniają się w kropkę. Autorka karmi nas pięknymi opisami opieki nad zwierzętami i relacji człowieka z koniem. Relacji, której niewielu może doświadczyć i którą niewielu potrafi pielęgnować. Przyjaźni, której stabilność nie kryje się tylko w strzemieniu, a przede wszystkim w pokorze, cierpliwości i zaufaniu. 

Cieszę się, że drugi tom cyklu, „Odwet” jest już dostępny, a „Przeszłość” – trzecia część, pojawi się w księgarniach 21 marca. Piękne rozpoczęcie wiosny. I mam nadzieję nowego etapu w życiu bohaterki. 

„Nadzieja” Katarzyny Grochowskiej – kto powinien sięgnąć po tę książkę?

  • Czytelniczki powieści, w których wątek obyczajowy przeplata się z kryminalnym
  • Miłośniczki koni
  • Romantyczne dusze
  • Nieśmiałe dziewczyny, którym brakuje siły do walki o własne marzenia

„Sekrety starych fotografii” – wywiad z Małgorzatą Lis

Read More
sekrety starych fotografii 3d

8 kwietnia 2024 r. nakładem Wydawnictwa Emocje swoją premierę będzie miała nowa powieść Małgorzaty Lis, którą z dumą objęłam patronatem medialnym. Poznajcie „Sekrety starych fotografii”!

Dwie wyjątkowe kobiety, dwie niezwykłe historie i jeden zupełnie zwyczajny dom…

Trzydziestoletnia Magda ma dość pracy w korporacji i życia w stolicy. Kiedy więc przyłapuje swojego chłopaka na zdradzie i równocześnie dowiaduje się, że musi opuścić wynajmowane dotąd mieszkanie, postanawia rzucić wszystko i wyprowadzić się do  Żarek, małego jurajskiego miasteczka z bogatą, choć bolesną historią.

Osiemnastoletnia Irena obawia się dwóch rzeczy: zaaranżowanego małżeństwa ze Stachem Nowakowskim i wojny, która, jak mówią, ma wybuchnąć lada chwila. Jeszcze nie wie, że nadchodzące dni zmienią jej życie bardziej, niż mogłaby się tego spodziewać… 

Co się stanie, gdy te dwie historie spotkają się pod jednym dachem?

„Sekret starych fotografii” to opowieść o miłości i okrucieństwie, przyjaźni i podziałach, wierności i zdradzie, nowym życiu i o śmierci. To pełna emocji, słodko-gorzka historia współczesna, która niewidzialną nicią wspomnień łączy się z wydarzeniami sprzed ponad osiemdziesięciu lat. Pozornie odległymi, choć tak naprawdę bardzo bliskimi…

Co o książce mówi Autorka? Zapraszam do lektury wywiadu!

Do tej pory byłaś kojarzona z „Opowieściami z wiary”, czyli książkami, w których boski akcent ma fundamentalne znaczenie. Teraz Twoje pióro nakreśliło historię z historią w tle właśnie. Dałaś dojść do głosu swojej pasji i wykształceniu?

Nadal chcę być kojarzona z boskim akcentem, choć prawdą jest, że po raz pierwszy zdecydowałam się na rozbudowany wątek historyczny w swojej powieści. Sprawy wiary zeszły na dalszy plan, choć wciąż podczas pisania przyświecają mi wartości, które są mi bliskie na co dzień.

W sięgnięciu po historyczne tło pomogło mi uświadomienie sobie, że to przecież powieść obyczajowa, a nie doktorat, że nie muszę siedzieć godzinami w bibliotekach, a sporo materiałów jest dostępne w internecie. Trochę się bałam tej kwerendy, bo cały czas mam pod opieką dzieci 24/7 i po prostu nie mam czasu i możliwości na godziny spędzane w bibliotece i podróże naukowe. W powieści obyczajowej z historią w tle jest łatwiej niż w przypadku powieści historycznej. 

Oczywiście, do „Sekretu starych fotografii” rzetelnie się przygotowałam, ale warstwa historyczna nie była tu dominująca i w związku z tym książka nie wymagała ode mnie aż takiego poświęcenia. Co nie znaczy, że moja pasja nie domaga się czegoś więcej. Myślę, że wszystko w swoim czasie. Dzieci rosną i przede mną otwierają się nowe możliwości.

Co albo kto był inspiracją do napisania „Sekretu starych fotografii”? Skąd pomysł, by osadzić akcję powieści właśnie w Żarkach?

Inspiracją stała się opowieść wnuka pani Aleksandry, której pamięci dedykuję powieść. Ta kobieta mieszkała w Żarkach i z narażeniem życia pomagała miejscowym Żydom: przeprowadzała przez granicę, nosiła jedzenie, a nawet ukrywała przez jakiś czas kilkuletnią Żydówkę Rywkę. Raz stała już pod ścianą w oczekiwaniu na egzekucję, ale cudem się uratowała, o czym zresztą piszę w powieści. Pani Aleksandry nie ma w żadnym spisie wojennych herosów, nie dostała medalu, a jej córka była po wojnie przezywana „żydówa”. Takich cichych bohaterów wojny jest wielu. Takich miejsc jak Żarki, gdzie Żydzi i Polacy żyli ze sobą w zgodzie – bardzo dużo. Bardzo mi zależało, by w zwyczajnej, fikcyjnej  fabule pokazać tę złożoność naszej historii.

Od początku planowałaś serię czy wymusili to na Tobie bohaterowie?

Od początku wiedziałam, że się nie zmieszczę w jednej książce. Ta historia domagała się dwóch tomów. 

Przeszłość naznaczona wojną i teraźniejszość, na którą wpływ mają tamte lata. Jak pracowało Ci się nad powieścią z dwoma planami czasowymi?

Bardzo lubię czytać powieści z dwoma planami czasowymi właśnie ze względu na to, co powiedziałaś. Można w ten sposób doskonale pokazać, jak teraźniejszość splata się w przeszłością. Ale nie tylko dlatego. Wątek współczesny pomaga niejako odpocząć od trudnych tematów z historii. 

Pisało mi się bardzo dobrze, choć nie będę ukrywać, że opowieść o Irce pisałam osobno. To pozwoliło mi lepiej wczuć się w klimat tamtych czasów. Potem połączyłam oba wątki w całość. Zresztą w tym współczesnym jest sporo odniesień do przeszłości, wszystko więc bardzo dobrze się zazębia. 

Która z bohaterek jest bliższa Twojemu sercu – Irenka czy Magda?

Mimo że Magdę pisałam w pierwszej osobie, to bliższa jest mi Irka. Ja chyba w ogóle bardziej pasuję do dawnych czasów. Nie jestem filrciarą jak Magda, nigdy nie zdecydowałabym się na tak nagłą i drastyczną życiową zmianę. Nie wiem jednak, czy podjęłabym taką decyzję jak Irena. I w sumie nie chciałabym wiedzieć. Czasy, w których żyła, nie są do pozazdroszczenia. Wybory zbyt trudne, nawet z perspektywy naszego wygodnego fotela.

Masz poczucie, że debiutujesz po raz drugi? Jakie to emocje?

Troszkę tak. Nowy temat, nowe wydawnictwo. Jestem ciekawa recenzji, odbioru tej powieści przez czytelników. Dotąd otrzymałam już kilka pozytywnych reakcji i nie będę ukrywać, że to dodaje skrzydeł i zachęca, by dalej iść tą drogą.

Jakie sekrety skrywają fotografie w Twoim rodzinnym archiwum? 

Archiwum rodzinne jest na razie w rękach moich rodziców, ale myślę o tym, by je chociaż zeskanować. Jako dziecko uwielbiałam stare fotografie, na ścianie wisiały portrety ślubne i rodzinne, nawet te przedwojenne. Dziś wszystko ginie na dyskach komputerowych. Szkoda.

W mojej rodzinie raczej sekretów nie było, a przynajmniej o takich nie wiem, ale zdjęcia zawsze były impulsem do opowiedzenia jakieś historii z dawnych lat. Mam w planie przenieść niektóre z nich na papier. Tematy na  kolejną powieść czekają i kuszą…  

Dziękuję za rozmowę!

„Zagraj ze mną miłość” – Robert D. Fijałkowski (patronat Mamy Dropsa)

Read More
zagraj ze mną miłość 3d

Robert D. Fijałkowski, Zagraj ze mną miłość, Wydawnictwo eSPe 2024.

patronat Mamy Dropsa

„Zagraj ze mną miłość’ to kolejna katolicka powieść obyczajowa Roberta D. Fijałkowskiego, która miała premierę 11 marca. To moje pierwsze spotkanie z twórczością Autora i już wiem od pierwszych stron, że będę czekać na każdą kolejną powieść.

Piękna okładka i metaforyczny tytuł sugerują, że mamy do czynienia z romansem, ale dedykacja zapowiada trudne a nawet bolesne wątki: „Dla wszystkich, którym brak zrozumienia przysparza cierpienia ponad miarę”. Już od pierwszych kartek powieść zachwyciła i oczarowała  mnie sposobem prowadzenia narracji, pięknym, chwilami iście poetyckim językiem. Autor jest obdarzony ogromną wrażliwością, intuicją, uważnością. Jest wirtuozem słowa! Jakkolwiek sam wyznał w komentarzu, że jest „normalnym facetem wrażliwym na obecność Boga, Człowieka, Kobietę”. Dodam, że wrażliwy też na sztukę i piękno natury. Ta niezwykła i pełna emocji powieść podczas lektury uruchomiła we mnie wszystkie zmysły: widziałam, czułam, słyszałam. Bez problemu weszłam do świata przedstawionego, byłam blisko bohaterów i chłonęłam wszystko jak Julia, która tu wczoraj przyjechała.

Stała na szczycie góry z renesansową bryłą jakiegoś klasztoru, nagle wyrastającego z leśnej gęstwiny. Od strony miasta wieńczyło go coś na kształt obronnych murów, z których widok był imponujący. Osiedla z wyraźnie widoczną siatką dróg pomiędzy blokami wyglądały niczym pudełka, na których ktoś od linijki narysował równe rzędy okien balkonowych. W oddali, tam gdzie horyzont łączył się z błękitem nieba, rozpościerały się zalesione wzgórza. Zdawało się, że prześcigają się nawzajem w jakimś tajemnym biegu, zdążając do ukrytego celu. Miasto można było objąć ramionami. Było wciśnięte w rozległą dolinę, z wyraźnie zarysowaną linią starej zabudowy, nad którą górowało zamkowe wzgórze. Julia odnalazła wzrokiem długą na kilka kilometrów ulicę, dzielącą Kielce na dwie części.

Metaforyczny tytuł zawiera w sobie zaproszenie na koncert, na randkę, na wyprawę w góry, do wspólnego życia, koi tęsknotę za miłością i daje nadzieję, że ją spotkamy. Miłość jest tu najważniejsza, ma wiele oblicz, ale łączą je: troska, opieka, dbanie, towarzyszenie na dobre i na złe, dawanie, rozbudza dobro, koi cierpienie, pociesza, jest najlepszym lekarstwem dla duszy – czyli jest działaniem na rzecz drugiej osoby w taki sposób, aby to, co najlepsze, w niej rozkwitło. Zagraj ze mną… czyli bądź ze mną a wówczas będzie nam raźniej iść przez życie, dokonywać dobrych wyborów życiowych, zmagać się z trudnościami, problemami, bolesnymi wspomnieniami, zmieniać je na lepsze. Miłość ma swoje źródło w Bogu, który jest miłością. To On otwiera przed nami drzwi, daje nam możliwości wyboru. Ta opowieść powstała właśnie z miłości do Boga. Autor w sposób nienachalny i delikatny, subtelny o Nim mówi. Boski akcent pojawia się w życiu uczniów. Niektórzy wierzą w Boga, uczęszczają na lekcje religii i na spotkania oazowe. inni wierzą, ale nie praktykują, bo nie wynieśli tego z domów rodzinnych. Osadzenie akcji powieści w Kielcach, na Karczówce, w pięknych Górach Świętokrzyskich sprzyja medytacjom, modlitwie, refleksjom nad życiem.

Droga z każdą chwilą stawała się coraz bardziej kamienista. Dziwnie wyglądały potężne drzewa, z konarami szukającymi podłoża. Wyciągały swoje drewniane palce, wciskając je między głazy. Im wyżej wchodzili, tym bardziej korony drzew przypominały malarską paletę, na której ktoś przez nieuwagę rozlał żołtopomarańczową barwę, tworząc na niej kolorowe zacieki. Miejscami nie dało się nawet ocenić, czy to jeszcze kolor bladej moreli, czy też dyni. A może to bursztyn z zielonymi plamami? Im głębiej sięgała wzrokiem, tym las wyglądał na bardziej niedostępny. Powalone i zbutwiałe pnie porośnięte były przez wielkie paprocie.

Spacerujemy ulicami miasta, podziwiamy zabytki, szukamy śladów Żeromskiego i Sienkiewicza, zaglądamy do kościołów, wyprawiamy się na szlaki górskie, poznajemy historię relikwii św. Krzyża, kapliczki na szlaku,  ciekawe legendy związane ze źródełkami o cudownej mocy wody.

Przenosimy się także do klasztoru na Karczówkę i do Klasztoru Karmelitów Bosych w Czernej ze słynnym obrazem Matki Bożej Szkaplerznej w Sanktuarium i relikwiami św. Rafała Kalinowskiego, który za życia miał niezwykły dar jednania grzeszników z Bogiem i przywracania spokoju sumienia. To za wstawiennictwem tego właśnie świętego  jeden z bohaterów skrzywdzony i niezrozumiany przez dorosłych nie stracił wiary w Boga, tylko wstąpił do klasztoru. Książka nie omija bowiem bolesnych tematów kościoła. Każdy z osobna i instytucje muszą sobie z tym poradzić. Ucieczki od tego nie ma.  

Robert D. Fijałkowski snuje opowieść o losach kilkorga ludzi, którzy niespodziewanie spotkali się w kieleckim liceum, niezwykłej placówce oświatowej. Niełatwo jest zachować proporcje między wychowaniem, moralnością a wolnością konieczną do wzrostu młodego człowieka. Miał tego świadomość dyrektor szkoły – człowiek z charyzmą, pasjonat historii i myśli pedagogicznej. Uczniowie uwielbiali dyrektora, nazwali go Don Kichotem i podarowali mu grafikę przedstawiającą karykaturę rycerza, którą powiesił nad biurkiem.

Rycerz siedzący na utrudzonym koniu spoglądał w dal na skrzydła wiatraków. Nieco z boku stał jego giermek. Niski, przysadzisty jak sługa dzielnego hobbita z twarzą tak sugestywną, tak pełną pasji, wiary i sensu. Bez wątpienia na tej rycinie była to postać pierwszoplanowa.

Przy stole dyrektorskim często toczyły się bitwy, które okazywały się walką z wiatrakami. Stąd też jego celem podczas czteroletniej edukacji było uświadomić uczniowi, gdzie są te wiatraki, z którymi usiłuje walczyć. Pragnął też nauczyć młodych ludzi myślenia. Był bowiem przekonany, że jest to najważniejsza zdolność, jaką powinni posiąść w szkole. Od młodych ludzi również wiele się uczył. Potrafił przyznać sie do błędu. Młodzież stała za nim murem, bowiem traktował ich zawsze podmiotowo. To, co spotyka Don Kichota jest swego rodzaju manifestem jednostki w systemie: „Chciałem pokazać, że szkoła nie może kojarzyć się z ograniczeniami, które notabene, są niejednokrotnie wytworem złych wyobrażeń”. Potrzebował do tego zespołu pedagogicznych fachowców, zatroskanego o młodzież, nauczycieli twórczych, pełnych inwencji, mających doskonały kontakt z młodzieżą. I to mu się udało. Zależało im bardzo na zbudowaniu nowego wizerunku szkoły, pod każdym względem bezpiecznej, ale i otwartej. Jak dobrze, że powieść ujrzy światło dzienne w momencie, w którym toczą się dyskusje na temat reformy szkoły.

Wychowanie to zawsze jeden wielki eksperyment. Każdy człowiek jest przecież inny, a wszelka teoria i studia w którymś momencie dają jedynie zdolność do samokrytycznego myślenia. Do osobistego szukania odpowiedzi, które nie są oczywiste…

Pracę w kieleckim liceum rozpoczęła Julia, nauczycielka języka angielskiego, która uciekała od bardzo trudnych i bolesnych wspomnień związanych z jej wcześniejszą pracą w interwencyjnym ośrodku dla chłopców. Czy ta zmiana uciszy, zagłuszy w niej wyrzuty sumienia? Bohaterka wybrała samotność a pragnęła nowego życia. „I teraz zamierza trwać w starej sukni, która do tej nowości zupełnie nie pasuje”. Julia marzyła o miłości, ale czy jej serce przepełnione bólem jest do niej zdolne? A przecież fascynował ją dyrektor, tajemniczy Krzysztof jako przystojny mężczyzna o otwartym umyśle i sercu przepełnionym pasją, jej przewodnik po pięknych okolicach. Od pięciu lat był sam. Nie lubił jednak opowiadać o sobie. Tajemnica to jego drugie imię. Czy wyprawa w góry pomoże obojgu znaleźć odpowiedź na pytania: dokąd idziesz? jakie drzwi chcesz otworzyć?

Trzeba resztę zostawić Bogu. To On przecież jest źródłem i chęci, i działania. Miłość wcale nie jest tu wyjątkiem.

Do klasy maturalnej dołączyła rudowłosa Elena. Ta skromna dziewczyna zachowywała się tak, jakby chciała się schować w tłumie. Przeprowadziła się z mamą z Gdańska. Czy zmiana miejsca i zacieśnienie relacji z mamą sprawią, że dziewczyna dostrzeże w sobie kobiecość? Na polecenie wychowawcy zaopiekował się dziewczyną Hieronim, przystojny i tajemniczy chłopak o oczach pełnych smutku, do którego wzdychały prawie wszystkie dziewczyny w szkole. Julia i Elena były tu nowe, i wszystko dookoła było tu dla nich nowe. Obie zagubione, więc powinny się trzymać razem. Na kartach powieści obserwujemy jak Elena i Hieronim dojrzewają do miłości, krok po kroku pokonując piętrzące się trudności. Pomoże im w tym muzyka… Czy Julia widząc to, też otworzy swoje serce na miłość? Czy uda się jej uporać ze zwątpieniem w siebie i przebaczyć sobie samej?

„Zagraj ze mną miłość” to opowieść o emocjach i uczuciach, których całą feerię Autor tak cudownie namalował słowem. Pisarz sporo miejsca poświęcił na przedstawienie miłości, która rodzi się po trudnych doświadczeniach i obserwacjach. Julia była świadkiem dramatu. Tragedii tak dalekiej, tak przeciwnej miłości. Otwarcie się na prawdziwe, czyste uczucie nie jest proste. Ale czytelnik zyskuje nadzieję na to, że możliwe. Czytelnik pragnie, by Julia stała się Dulcuneą.  Czy autor spełni to życzenie? Tego dowiecie sie z lektury.

Zagraj ze mną miłość. I inne melodie. Przyjaźń, ale i tęsknota, bezsilność, samotność, ból po rozstaniu. Zemsta. Pasja do muzyki i do tańca. Zachwyt nad pięknem natury. Postaci poruszają się w takt tego, co towarzyszy nam w codzienności. Tego, co dobre i budujące oraz tego, co złe, co burzy.

Co trzeba zrobić, aby się szczęśliwie zakochać? Odpowiedź na to pytanie znajdziesz w powieści.

„Do zobaczenia za rok” – Joanna Szarańska

Read More
"Do zobaczenia za rok" - Joanna Szarańska

Joanna Szarańska, Do zobaczenia za rok, Wydawnictwo Czwarta Strona 2024.

Tekst powstał w ramach współpracy reklamowej z Wydawcą.

Morze czy góry? Kiedyś jednoznacznie udzieliłabym odpowiedzi, że całym sercem kocham szum fal, piaszczyste plaże, wodę obmywającą nogi. Dziś się waham, ponieważ dzięki mojej Miłości odkrywam piękno gór – trud wędrówki i zachwyt widokiem ze szczytu. Rozmowy pod drodze i milczenie, które scala niczym splecione ręce. Kanapki zjedzone na kamieniach i herbata wypita w schronisku jawią się niczym kolacja w ekskluzywnej restauracji. To wszystko dla zachwytu przyrodą i zacieśnienia relacji.

Albo ich nawiązania, co pokazuje powieść „Do zobaczenia za rok”. Dziewczyna z mgły i chłopak ze szlaku poznają się podczas burzy. Ulewny deszcz, grzmoty, górskie trudy – wydaje się, że nic im nie sprzyja. A jednak sprzyja im wszystko…

Rzadko od razu po zakończeniu lektury piszę do autorki z refleksjami na gorąco. Ale tym razem musiałam skontaktować się z Joanną Szarańską. Chciałam jej podziękować za ten wspólny spacer po Tatrach. Do wyjątkowego schroniska…

Chatka w sercu gór jest bowiem wyjątkowa. To schronisko serc i myśli. Nadziei. Która nie gaśnie, nawet spowita mgłą… A może właśnie dlatego?

I gdy tak wędrowali Iśniącą od deszczu ścieżką pomiędzy mrocznymi, pachnącymi żywicą i wilgotnymi świerkami, w towarzystwie wezbranego deszczem, huczącego strumienia, Darii przemknęło przez myśl jak miłe jest przemierzanie szlaku we dwoje. Jak to dobrze, gdy czyjeś stopy dopasowują się do rytmu twoich własnych, a pomocna dłoń pojawia się, gdy powinie się noga! Jak przyjemnie podzielić się z drugą osobą najpiękniejszymi niuansami uchwyconymi głodnym piękna okiem: skrawkiem kobaltowego nieba, pasmem mgły owiniętym wokół przerzuconej nad strumieniem kłody, kępą kwitnących na liliowo kwiatów przy ścieżce, i samemu podążać wzrokiem za palcem wymierzonym w skały, drzewa, hale!

Nieprzypadkowo recenzję zaczęłam od górskich refleksji. Akcja powieści w dużej części rozgrywa się w Tatrach. Na szlaku, w schronisku. Tatry stają się synonimem spotkania, nadziei, odkrywania samego siebie i drugiego człowieka. Autorka zaprasza nas do wspólnej wędrówki. Z dokładnością przewodnika opisuje widoki i trudy szlaku. Plastyczne opisy pobudzają wyobraźnię. Zmysły wzroku, węchu i dotyku zapraszają nas do eksplorowania pasma górskiego wraz z bohaterami. Krok po kroku podążamy za ich pragnieniem miłości.

Ależ to była wędrówka szlakiem pięknego słowa! Te opisy, metafory, dialogi… „Do zobaczenia za rok” to powieść pełna uczuć i emocji. Tych dobrych i tych złych. Tych pełnych uśmiechu i tych pełnych łez rezygnacji. To powieść o szlaku, jakim jest życie.

Życiu, które nigdy nie jest czarno-białe. Życiu, które zamiast bogactwa materialnego, woli celebrować bogactwo obecności, czułości, wrażliwości. Życiu, które Daria zamiast zyskiwać, traci z każdym rokiem małżeństwa. Każda rocznica symbolizuje nie fundamenty, lecz kruchość relacji. Jednocześnie zmusza i hamuje przed podjęciem konkretnych decyzji.

Ukojenie znajduje raz w roku. Na szlaku. Na kilkanaście godzin staje się dziewczyną z mgły, która osłania ją przed trudami świata. Zasłania widok na to, co niszczy i boli. Każe iść w stronę słońca, które świeci promieniami nadziei.

„Do zobaczenia za rok” to więcej niż powieść. To obietnica, że warto marzyć i czekać. I nie tracić nadziei na prawdziwą miłość. To obietnica, że pielęgnowanie pasji i podążanie za głosem serca prędzej czy później da efekt. Spełnienia i szczęścia. Niezależnie od wysokości nad poziomem morza.

„Do zobaczenia za rok” Joanny Szarańskiej – kto powinien sięgnąć po tę książkę?

  • Miłośniczki powieści obyczajowych
  • Widzowie komedii romantycznych
  • Pasjonaci gór
  • Czytelniczki historii miłosnych

„Znajdziesz mnie wśród chmur” – Ilona Ciepał-Jaranowska

Read More
znajdziesz mnie wśród chmur 3d

Ilona Ciepał-Jaranowska, Znajdziesz mnie wśród chmur, Wydawnictwo Na Szczęście 2024. 

Tekst powstał w ramach współpracy reklamowej z Wydawcą.

Czy można pięknie pisać o śmierci?

Można. Ilona Ciepał-Jaranowska udowadnia, że można. Poruszać i wzruszać. 

Trzeba mieć w sobie ogromne pokłady empatii i pokory, by pisać tak o śmierci, tak prawdziwie i jakkolwiek to brzmi – pięknie.

Autorka poprowadziła czytelnika przez czas żałoby, delikatnie okrywając go nadzieją na lepsze jutro i uśmiechem bez wyrzutów sumienia.

“Znajdziesz mnie wśród chmur” to piękna powieść o życiu. Jest w niej wszystko to, co jest obecne w naszej codzienności. Są dni wypełnione słońcem, wręcz upalne. To stan zakochania, oczekiwania na potomka, planowanie ślubu i nowej zawodowej przyszłości. Są dni, tygodnie, za chmurą, z której pada deszcz niewyobrażalnej pustki i tęsknoty. To chwile pożegnania bliskiej osoby, walki z samotnością, utratą sensu, utratą zdrowia.

To powieść o żałobie, o jej przeżywaniu. I nie żegnaniu się z nią, bo tęsknota zawsze zostaje. Ale z czasem częściej znikają wyrzuty sumienia za uśmiech do promienia słońca, które próbuje się przebić zza tych chmur. 

Pasja przerwała raj na ziemi. „Dobranoc” zapisane w czarnych skrzynkach samolotu stało się symbolicznym otwarciem czarnej skrzynki życia. Zamiast przygotowań do ślubu, były przygotowania do pogrzebu. Zamiast białej sukni, czarny strój niedoszłej żony. Zamiast miłości pod sercem, niewyobrażalna pustka w jego wnętrzu. Ilona Ciepał-Jaranowska zaprasza nas do świata Joanny, która zamiast “dobranoc”, na nowo uczy się mówić “dzień dobry”. Choć to “dobry” wydaje się niemożliwe. Choć to “dobry” z trudem przechodzi przez usta… Na szczęście ma przy sobie siostrę oraz koleżankę z pracy.

Przy tej koleżance z pracy chcę się chwilę zatrzymać. Na przykładzie relacji Joanny i Joli Autorka pokazuje, jak rodzi się przyjaźń. Jak dwie osoby decydują się sobie zaufać, odbierać od siebie telefony w środku nocy, wpuścić do świata malowanego czarną farbą… Mam nadzieję, że postać Joli wróci w kolejnych powieściach! 

Tym, co łączy bohaterki, jest nie tylko wspólne miejsce pracy, ale także oddanie się pasji. Pielęgnowanie jej w chwilach dobrych i złych. Dzielenie się nią ze światem i ukrywanie w zaciszu domu i serca. Sztuka staje się ich głosem, zresztą sami przeczytajcie: 

– Proszę cię! Dzieła stuki? To tylko moje emocje przelane na płótno.

– Nie, ja nie mogę tego słuchać! – Jola aż się poderwała. – Przecież każdy obraz to czyjeś emocje przelane na płótno, każda książka to myśli i uczucia wylewające się z serca pisarza. A muzyka? Nie da się jej stworzyć bez emocji!

Wiecie, o czym jeszcze muszę wspomnieć? O tym, że sztuka – pasja do literatury, do pisania – połączyła na zawsze drogi kilku Dziewcząt, czego efektem jest ta książka. Ilona (autorka) i Olga (właścicielka wydawnictwa) to przedstawicielki grupy Płóczkowe Dziewczęta. To uczestniczki warsztatów pisarskich z Magdaleną Kordel. Spotkały się kilka lat temu, by czerpać wiedzę od królowej polskiej powieści obyczajowej. Dziś wzajemnie się wspierają na literackich ścieżkach i współpracują. Na szczęście! 

“Znajdziesz mnie wśród chmur” to prawdziwa językowa uczta dla czytelnika. Każde zdanie jest dopracowane. Polszczyzna staranna, co widać w opisach i dialogach. Krótkie rozdziały wręcz wymuszają rozpoczęcie kolejnego, i kolejnego. Przez tekst się płynie – po odebraniu książki z Paczkomatu, zajrzałam na pierwszą stronę, by w rezultacie przeczytać ich ponad osiemdziesiąt. To lot w naprawdę dobrym stylu. 

Ilona Ciepał-Jaranowska nie ukrywa, że wątek żałoby związany jest z jej osobistymi przeżyciami. Z każdego słowa, z każdej strony czuć, że sama była pogrążona w tęsknocie i poczuciu opuszczenia. Czuję jednak, że ci, którzy opuścili Ilonę na ziemi, patrzą na nią z Góry, z chmur. Są z niej dumni, że oddała głos i serce swojej pasji. Tak jak jej bohaterowie. 

“Znajdziesz mnie wśród chmur” Ilony Ciepał-Jaranowskiej – kto powinien sięgnąć po tę książkę?

  • Osoby interesujące się lotnictwem
  • Czytelnicy nieprzesłodzonych powieści obyczajowych
  • Miłośnicy sztuki
  • Szukający szczęścia i nadziei na promień słońca