„Zagubiona pszczoła” – Patrycja Żurek (patronat Mamy Dropsa)

Read More
zagubiona pszczoła

Patrycja Żurek, Zagubiona pszczoła, Wydawnictwo Dragon, 2023.
Patronat medialny Mamy Dropsa

17 maja premierę miała nowa powieść Patrycji Żurek „Zagubiona pszczoła”, którą miałam ogromną przyjemność objąć patronatem medialnym. Dziękuję Wydawnictwu Dragon i Autorce za zaufanie. Okładka zachwyca i pachnie latem, ale w środku już nie jest tylko miodnie, lecz słodko-gorzko. Patrycja Żurek, jak sama powiedziała w wywiadzie, lubi sięgać:  

...po trudne tematy, nie będę ukrywać, im mocniej tym lepiej. Chcę, żeby moja proza niosła ze sobą przesłanie, żeby poruszała, wchodziła pod skórę. Nie piszę jednak na siłę, pomysły przychodzą do mnie w różnych momentach: podczas czytania, na spacerze, podczas rozmów, słuchania muzyki, oglądania teledysków, w tramwajach. Tak naprawdę każda rzecz na świecie może sprawić, że w głowie wybuchnie mi pomysł. I to jest najwspanialsze!

Pisarka podarowała czytelnikom niezwykle życiową powieść. Problemy, bolączki bohaterów nie są nam obce. Jednak trzeba na nie wciąż uwrażliwiać. Książka od pierwszych stron zdobyła moje serce. Jacenty podjął decyzję o zamieszkaniu na emeryturze na wsi, na farmie usytuowanej pod lasem, z widokiem na pola rzepaku, jeziorem ukrytym wśród drzew. W Mioduli odnalazł błogi spokój, poświęcając swój czas na prowadzenie pasieki. Już od dzieciństwa pszczoły były jego pasją.  To była słuszna decyzja byłego policjanta uciekającego przed koszmarami, atakami paniki, złymi wspomnieniami. Radości męża nie podzielała Katarzyna, która preferowała życie w mieście, kochała pracę matematyczki w szkole i to właśnie matematyce pragnęła podporządkować swoje życie. Nie odnalazła się wśród natury, wręcz ją drażniła. Drogi małżonków się niejako rozeszły.

Czuję się trochę tak, jakby rozpadał się ul, który stworzyłem. Byliśmy rodziną, malutką, ale to ona stanowiła sens życia. Katarzyna zawsze była królową, krążyliśmy wokół niej z Konradem. I w porządku, że to się rozpada, bo, znów porównując nas do ula, to już nie funkcjonowało jak powinno. Jednocześnie wywołuje to we mnie pewną nostalgię.

Ich dorosły syn Konrad studiował w Warszawie. A tak naprawdę robił coś zupełnie innego. Czy wyjawi prawdę o sobie rodzicom? W chwili poznania bohaterów Katarzynę użądliła pszczoła. Kobieta doznała wstrząsu anafilaktycznego i zapadła w śpiączkę.

W dniu wypadku u Jacentego pojawiła się po miód Maciejka, nieśmiała, tajemnicza, uciekająca od przeszłości, zagubiona dziewczyna. Pracowała jako kelnerka w Lawendowej Chacie. Od tego dnia Jacenty i Maciejka spędzali ze sobą sporo czasu, pracując nad książką o pszczołach. Połączyła ich pasja do pszczół, tajemnice z przeszłości, oboje czuli się zagubieni. Powoli odkrywali drogę do siebie, jak zagubione pszczoły drogę do ula. Czy to była miłość, czy to tylko zauroczenie zagubionych dusz? Niestety, przeszłość nie dała o sobie zapomnieć. Czy nie ma od niej ucieczki? Na jaw wychodziły tajemnice obojga bohaterów. „Zagubiona pszczoła” to poruszająca opowieść o zagubionych ludziach, którzy tak jak pszczoły potrzebują odnaleźć drogę do ula. Muszą to zrobić sami, ale potrzebują wskazówek, zrozumienia drugiego człowieka.

Bardzo mi było żal Konrada, który sam dla siebie był przeszkodą. Z uwagi na trudne dzieciństwo mimo obranej drogi życiowej zboczył z niej, by zamknąć się w pięknym świecie modelingu. Zataił prawdę przed rodzicami. Czy słusznie obawiał się reakcji rodziców? Czy choroba matki stanie się pretekstem do naprawy relacji z ojcem? Pobyt na wsi, poznanie Maciejki i Karoliny sprawiły, że Konrad zweryfikował swoje wybory życiowe.

Konrad uświadomił sobie, że od dawna nie siedział bezczynnie, nie przypatrywał się przyrodzie, nie skupiał na zapachu skropionej gleby, a przecież tak uwielbiał ten zapach! Tutaj, w środku lasu, mieszał się z aromatem żywicy i drzew iglastych. Nie czuł potrzeby, by cokolwiek mówić, po raz pierwszy chyba w życiu trwał w teraźniejszości bez zastanawiania się nad tym, co było albo będzie.

Patrycja Żurek namalowała słowami świat, używając całej palety emocji i uczuć. Stworzyła iście baśniowe opisy przyrody w Mioduli, dzięki którym bohaterowie mogą odnaleźć spokój serca. Przebywanie w tej scenerii to dla nich terapia klimatem. To także okazja do snucia marzeń, planów na przyszłość, a z drugiej strony odnalezienie się tu i teraz, uwolnienie się od demonów. Każdy z nas ma jakieś demony, przed którymi czuje lęk, ale musi w końcu się z nimi zmierzyć i zatrzasnąć drzwi do przeszłości. Potrzebuje kogoś do uporządkowania swojego życia i nadania mu sensu. Potrzebuje także miłości, która jest w stanie wyleczyć najgłębsze rany.

Delikatnie poruszyła dłonią, niby przypadkiem muskając jego rękę. Raz, drugi, za trzecim złapał ją delikatnie, spletli palce. Patrzeli sobie w oczy i Maciejka miała wrażenie, że czas się zatrzymał; że istnieli tylko oni wśród szumu jeziora i pobliskich trzcin; z kwękaniem kaczek i hukaniem sowy gdzieś głęboko w lesie. Mogłaby tak trwać, ale wspięła się na palce i go pocałowała. Nie mogła się powstrzymać.

Jest to historia o relacjach międzyludzkich, więziach rodzinnych, które trzeba naprawić, zacieśnić, wyjaśnić pewne sprawy, które uwierają. Jacenty przeżywał rozdarcie wewnętrzne, miotał się przed właściwym wyborem. Z jednej strony wciąż kochał żonę, czuł się zobowiązany wobec niej, ale zauroczyła go tajemnicza dziewczyna, połączyła wspólna pasja. Jego życie i dziewczyny nabrało blasku. Katarzyna natomiast dała mu do zrozumienia, że już nie istnieje w małżeństwie. Gdy dowiedziała się o Maciejce, postąpiła wbrew sobie. Ta postać wyzwoliła we mnie całą gamę uczuć. Co przyniesie przyszłość?

Patrycja Żurek poruszyła w powieści ważny problem dotyczący łuszczycy, bardzo stygmatyzującej choroby i obniżającej jakość życia fizycznego i psychicznego. Może doprowadzić do depresji. Pisarka pokazała różną reakcję bohaterów na widoczne zmiany na skórze jednej z bohaterek, Karoliny. Jednym zabrakło tolerancji a innych zmobilizowało do zorganizowania kampanii reklamowej, która miała na celu uczenie innych tolerancji, oswojenie z chorobą i pokazanie, że nie jest absolutnie zakaźną. Karolina pomimo wszystko to wspaniała dziewczyna o silnej osobowości. Pragnie spełniać swoje marzenia, wyjechać na studia do miasta, wsiąknąć w tłum, rozwijać pasje, zostać charakteryzatorką.

Pisarka zwróciła uwagę na możliwości zagrożenia sektami religijnymi. Jak łatwo można się dać zwerbować dzięki stosowanym manipulacjom perswazyjnym i innym technikom, ale jakże trudno się wydostać ze szponów sekty. Można się stać nawet jej ofiarą.

Mocnym atutem powieści jest lekki styl, emocjonalny i obrazowy język, świetna kreacja prawdziwych, wyrazistych bohaterów, ich ciekawe portrety psychologiczne oraz historie. Powieść niesie bardzo mądre przesłanie. Zagubiona pszczoła znajdzie sama drogę do ula, ale musi też wiedzieć, że ktoś na nią czeka.

Sięgnijcie po powieść! To idealna książka na lato.                     

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Dragon.

„Pomimo wszystko” – Joanna Kruszewska (#MamaDropsaCzyta)

Read More
pomimo wszystko

Joanna Kruszewska, Pomimo wszystko, Wydawnictwo Filia 2023.

#MamaDropsaCzyta

10 maja miała miejsce premiera powieści Joanny Kruszewskiej „Pomimo wszystko”. To moje kolejne już spotkanie z jej twórczością. Autorka podarowała Czytelnikom jakże prawdziwą, nielukrowaną a wręcz zaprawioną goryczą opowieść o życiu, troskach i problemach wielopokoleniowej rodziny. Fabuła jest osnuta na kanwie prawdziwych wydarzeń i wspomnień związanych z wysiedleniem rodzin podczas tworzenia Zalewu Siemianówka. Postacie są jednak fikcyjne a ich obraz został namalowany słowami przy użyciu całej palety kolorów i ich odcieni. Są sportretowane tak prawdziwie, wyraziście, że możemy je odnaleźć i w naszej rzeczywistości. Dlaczego chcę Was zachęcić do sięgnięcia po tę książkę? Zapraszam zatem na garść refleksji.

Razem wszystko zbudowali. Przez całe wspólne życie obok siebie ramię w ramię, nigdy naprzeciwko. Ignacy był wsparciem dla niej, ona była dla niego. Po tylu latach wspólnych trosk, chwil szczęścia odwrócił się od niej plecami.

Ignacy nie mógł się pogodzić z wysiedleniem z ojcowizny. Nie wiedział, jak żyć. Całe jego życie zalała woda. Powoli gasł, wypalił się zupełnie. Natalia próbowała go zrozumieć, sama jednak pragnęła za wszelką cenę, pomimo wszystko, ułożyć swoje życie od nowa. Z pomocą pośpieszyła rodzicom córka Barbara, jedna z bliźniaczek. Między siostrami doszło przed laty do konfliktu, zerwały ze sobą kontakt. Basia zabrała ojca do siebie. W jej domu oprócz męża mieszkała córka Aneta z bliźniętami. o spokoju nie było mowy. Wnuczka postanowiła wyciągnąć dziadka z marazmu, nawiązała z nim relacje, sprowokowała do wspólnych posiłków, pomocy a nawet wyjścia z domu. W tym domu bowiem rodzina zawsze mogła liczyć na wzajemne wsparcie. Anecie, stawianej innym za wzór,  nie było lekko, jej plany życiowe, ścieżkę kariery zburzyła nieplanowana ciąża. A Piotr zapragnął być pisarzem i „wymiksował się” z roli taty i męża. W tej rodzinie jest też i czarny charakter.

Czy rodzina to same nieszczęścia? Rodzina bywa nieszczęściem, ale w ogólnym rozrachunku bilans przechyla sie na tę dobrą stronę. Co nas nie zabije, to nas wzmocni. Złe doświadczenia, nagromadzone troski, problemy sprawią, że bohaterowie nabiorą siły, by je pokonać i się z nimi pomimo wszystko rozprawić. Nabiorą w sobie odporności na to, czym przekornie obdarzył ich los. W rodzinie siła i wsparcie!

„Pomimo wszystko” to opowieść o odnajdywaniu sie w trudnych życiowych i rodzinnych sytuacjach, o samotności w tłumie,  tęsknocie,         o tajemnicach rodzinnych, o różnych obliczach miłości, o tym, że czasem przy dokonywaniu wyborów życiowych należy się kierować rozumem a nie sercem, co nie jest łatwe. Ale musimy w życiu podejmować różne decyzje i musimy się odnaleźć w nowej rzeczywistości, przystosować się pomimo wszystko do nowych warunków.  Życie nie jest bajką!

Joanna Kruszewska jak zawsze zachwyciła mnie lekkim stylem i pięknym, obrazowym, emocjonalnym językiem, często zaprawionym ironią, sarkazmem a czasem piękną metaforą, porównaniem. Wykorzystała całą paletę emocji i uczuć. 

Powieść jest tak skomponowana, że każdy krótki rozdział jest jak puzzel. Przed bohaterami Autorka postawiła trudne zadanie – ułożyć z nich obrazek, któremu można nadać tytuł „Rodzina”. Niektóre puzzle wciąż nie pasują do układanki, nie da się ich wcisnąć na siłę, wciąż czekają na właściwy czas. I nie ma instrukcji do tej układanki. Nasze życie jest jak puzzle, które układamy bez końca, bo właśnie nie wszystkie elementy pasują do układanki. Muszą znaleźć drogę do naszych serc. Ci, którzy popełnili błędy, gdy ich droga skręciła w niewłaściwym kierunku, muszą zawrócić. Błądzenie jest rzeczą ludzką. Nie ma idealnych ludzi. I nie ma jednej recepty na udane życie. Czasem zerwanie kontaktów jest najlepszym rozwiązaniem. Życie często zaskakuje nas swoimi nieprzewidywalnymi scenariuszami , wbrew naszym planom, marzeniom. Popełniamy błędy, robimy coś głupiego. A czas leci nieubłaganie i nie zatrzyma się go na siłę.

Polecam idealną na ten czas niezwykle życiową powieść ze świetnie wykreowanymi bohaterami, ciekawymi portretami psychologicznymi i poruszającymi historiami. Pamiętaj, że życie nie jest bajką. Gdy ci jest źle, nie rozpamiętuj tego, nie demonizuj, lecz jak Basia przypomnij sobie o dobrych chwilach. Pomimo wszystko idź do przodu!  

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Filia

„Ogród sekretów i zdrad” – Agnieszka Krawczyk

Read More
ogród sekretów i zdrad 3D

Miała niejasne wrażenie, że zaczyna zagłębiać się w dziwny świat pełen dawnych sekretów i tajemnic. Jakby ktoś odkorkował starą butelkę perfum i z jej dna wydobył się zapach, o którym nikt już prawie nie pamiętał, ale który wciąż potrafił podrażniać zmysły. I przywołać historię, jakich istnienia nie podejrzewałoby się w najśmielszych snach.

Agnieszka Krawczyk, Ogród sekretów i zdrad, Wydawnictwo Filia 2023.

Trzy kobiety, 2 jubileusze, jeden pałac. Ile sekretów pomieścił, ilu zdrad był świadkiem tytułowy ogród? Przekonajcie się, sięgając po powieść, która otwiera nową sagę królowej gatunku, Agnieszki Krawczyk.

Przeszłość buduje teraźniejszość, o czym przekonują się córka, matka i babka podczas organizowania rodzinnej uroczystości. Dawna siedziba ich rodu staje się pretekstem do podróży sto lat wstecz – do przedwojennego świata artystycznej bohemy, konwenansów i ich łamania oraz historii własnej rodziny, która wciąż pozostaje nieodkryta.

Powieść „Ogród sekretów i zdrad” jest niczym tutułowy ogród właśnie – kwitną w nim różne gatunki literackie. Dominującym jest oczywiście romans, w którym autorka specjalizuje się od lat. Mamy również do czynienia z klimatem powieści przygodowej, momentami wręcz sensacji, których akcja rozgrywa się na tle wydarzeń pozornie historycznych.

W książce są obecne dwa plany czasowe – ukochane przez autorkę dwudziestolecie międzywojenne i czasy współczesne. Czuć fascynacje Agnieszki Krawczyk latami 20. XX wieku. W każdym rozdziale wyczuwalna jest dbałość o szczegóły i klimat tamtych czasów. W powietrzu unosi się zapach przeszłości, intryg i tajemnicy, która na kilka pokoleń została zamknięta w pałacu w Łabonarówce. Wydarzenia i postaci przedstawione w książce są fikcyjne, ale autorka prowadzi fabułę z taką starannością, że czytelnik wierzy w każdą sytuację, a losy postaci wydają się niezwykle prawdopodobne.

Tej książki nie czytałam, ja ją pożerałam, pochłaniałam każdą stronę, każde zdanie, każde słowo. Moja ciekawość, jaki będzie finał śledztwa prowadzonego przez Różę i Maksa, nie pozwalała na odłożenie książki. Jednocześnie delektowałam się językiem, do którego autorka przywiązuje ogromną wagę, konstruując kolejne powieści. Czułam, że jestem gościem w pałacu, uczestniczę w artystycznych spotkaniach, goszczę u Róży, jej matki i jej babki na podwieczorku. Wszystkimi zmysłami pochłaniałam tę historię. Agnieszko, dziękuję ci za tę ucztę.

„Ogród sekretów i zdrad” to powieść dla wszystkich, którzy kochają wielowątkowe i rodzinne sagi gwarantujące podróż w przeszłość. Podróż pełną tajemnic, intryg i trudnych do przewidzenia wydarzeń. Jestem pewna że wizyta w Łabonarówce będzie dla Was niezapomniana. Mnie pozostaje czekać na drugi tom… 

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Filia.

„Kto naprawi naszą miłość?” – Małgorzata Lis (patronat medialny Dropsa)

Read More
kto naprawi naszą miłość 3d przód

Małgorzata Lis, Kto naprawi naszą miłość?, Wydawnictwp eSPe 2023.

Patronat medialny Dropsa Książkowego

„Ja, Robert, biorę Ciebie Edytę za żonę i ślubuję Ci: miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci”.

„Ja, Edyta, biorę Ciebie Roberta za męża i ślubuję Ci: miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci”.

Tak zaczęła się małżeńska droga Edyty i Roberta, głównych bohaterów nowej powieści z cyklu „Opowieści z wiary” Wydawnictwa eSPe. „Kto naprawi naszą miłość?” to ich historia. Historia ich małżeństwa, które skończyło się słowami: romans, ciąża, wyprowadzka. Koniec. Ale… Czy na pewno to koniec? A może paradoksalnie początek?

Popularne jest stwierdzenie, że kiedyś zepsutych rzeczy nie wyrzucało się do kosza, tylko naprawiało. Wielokrotnie w internecie można znaleźć je w kontekście relacji damsko-męskich, zwłaszcza małżeństw. Dziś rozwody nikogo nie dziwią i są często występującym wątkiem w powieściach obyczajowych. Małgorzata Lis w swojej nowej książce poszła o krok dalej. Nie skupiła się na procedurze rozwodu, na podziale majątku, na spotkaniach u adwokata. Pokazała to, co dzieje się w sercach i umysłach tych, którzy rozwód biorą i tych, którzy na rozwodzie cierpią najmocniej – czyli dzieci.

Co jest przyczyną rozstania Edyty i Roberta? Bezpośrednim zdrada. Pośrednim? Obojętność na drugiego człowieka. Zniechęcenie codziennością i rutyną. Branie na siebie zbyt wielu obowiązków i brak wsparcia w obowiązkach. Przekładanie ról matki i pracownicy, ról ojca i pracownika nad rolę żony i męża. Wyprowadzka Roberta nie musi jednak oznaczać definitywnego końca małżeństwa. To sprawdzian tego, na jakich podstawach zbudowali swoją relację – na piasku czy na skale.

Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony.

Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a wielki był jego upadek.

fragment ewangelii według św. Mateusza

„Kto naprawi naszą miłość?” to opowieść nie tylko o relacjach między małżonkami, ale także między nimi a dziećmi, które podobnie jak rodzice próbują odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Rzeczywistości, w której tata jest gościem w domu lub oni gościem w jego domu. Rzeczywistości, w której na miejscu mamy pojawia się ciężarna kobieta. Pojawia się bunt, niezrozumienie. Na swoje dziecięce sposoby trójka pociech sygnalizuje, że nie zgadza się z nowym ładem, a właściwie kompletnym brakiem ładu w rodzinie. Pogorszenie zachowania, ocen, niechęć do kontaktów z ojcem, kłótnie z matką – wyładowują negatywne emocje i w domu, i w szkole.

Kreśląc historię Edyty i Roberta, którzy przed ołtarzem zapewniali się o miłości i wierności do końca życia, Małgorzata Lis przypomina czytelnikom, jak ważny do budowania na skale jest sakrament małżeństwa. To fundament domu. Mając relację z Bogiem, małżonkowie mogą budować relację między sobą. A jeśli relacja małżeńska się pogarsza, niczym uczniowie podczas silnej burzy na jeziorze mogą krzyczeć: „Panie, ratuj nas, toniemy!”. I tego ratunku oczekiwać. Pan Bóg rzuca koło ratunkowe i to od człowieka zależy, czy po nie sięgnie i w jakim tempie przypłynie do spokojnego brzegu. Potrzeba cierpliwości i uważności, by to koło zauważyć. Jak? Wsłuchać się w serce, które dzięki modlitwie innych zaczyna słyszeć inaczej…

Powieść gorąco polecam nie tylko wierzącym małżeństwom. To lektura, która powinny trafić na półki par, narzeczonych czy singli, którzy w przyszłości pragną budować dom na skale. Historia Edyty i Roberta pokazuje, że nigdy nie jest za późno, by zacząć. Na nowo. I jeszcze raz. By naprawiać miłość.

Na koniec zostawiam tekst piosenki Pawła Domagały. „Dom na skale”:

Widziałem burzę, co gasiła miłość,
Tak trudno się nie bać,
Tak trudno się nie bać,
Słyszałem też obietnicę, których dzisiaj już
Nie wspomina nikt,
Tak trudno się nie bać,
Tak trudno się nie bać.

Ale dzisiaj Ty i ja
Budujemy nowy świat, nowy świat,
Nowy ład Ty i ja.
Od dzisiaj Ty i ja
Budujemy nowy świat, nowy świat,
Nowy ład Ty i ja.

Ty i ja,
Zbudujemy dom na skale.
Ty i ja,
Zbudujemy dom na skale.
I on będzie stał,
Bo choć przyjdzie burza, musi przyjść,
Tylko zwieje kurz i oczyści nas,
Bo ty i ja,
Budujemy dom na skale,
Dom na skale.

Wiem widziałaś też jak nagle kończy się,
Co miało wiecznie trwać,
Jak miałaś się nie bać,
Jak miałaś uwierzyć.
Gdy myślałem już, że zawsze będzie tak,
Spotkałem Ciebie, spotkałaś mnie,
Wszystko można odmienić,
Wszystko może się zmienić.

Bo dzisiaj Ty i ja
Budujemy nowy świat, nowy świat,
Nowy ład Ty i ja.
Od dzisiaj Ty i ja
Budujemy nowy świat, nowy świat,
Nowy ład Ty i ja.

Ty i ja,
Zbudujemy dom na skale.
Ty i ja,
Zbudujemy dom na skale.
I on będzie trwał,
Bo choć przyjdzie burza, musi przyjść,
Tylko zwieje kurz i oczyści nas,
Bo ty i ja,
Budujemy dom na skale,
Dom na skale.

Ja będę domem twym na skale,
Ja będę domem twym na skale,
Na skale…

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem eSPe.

„Pokochałam przedwojenny świat” – wywiad z Beatą Agopsowicz

Read More
beata agopsowicz

Beata Agopsowicz pragnęła, by opowiedziane przez nią historie były pomocą, światełkiem w tunelu dla osób, które przeżywają trudności, by książki niosły nadzieję. Udało się! Zapraszamy do świata Pisarki – rozmowę przeprowadziła Mama Dropsa.

Mama Dropsa: Jak rozpoczęła się pani przygoda z pisaniem książek?

Beata Agopsowicz: W dzieciństwie marzyłam o wydaniu książki, chciałam zostać sławną pisarką. Podejmowałam małe próby w tym kierunku, pisząc do szuflady. Po latach odgrzebałam to dziecięce pragnienie i zastanawiałam się, w jakiej formie mogłabym przekazać to, co jest dla mnie ważne.  Zdecydowałam się na powieść, która wydaje mi się formą bardziej przyswajalną niż typowe poradniki. Moim zamysłem było, by pisać książki dla zapracowanych kobiet, żon i matek; książki, które łatwo i przyjemnie by się czytało, takie „wciągające”, ale jednocześnie takie, po których przeczytaniu pozostaje coś w głowie i sercu. Chciałam, by opowiedziane przeze mnie historie były pomocą, światełkiem w tunelu dla osób, które przeżywają trudności, by moje książki niosły nadzieję. 


Skąd czerpie Pani pomysły do swoich książek? Kto lub co Panią inspiruje?

Inspirację stanowią dla mnie historie, które było mi dane usłyszeć lub zaobserwować w życiu. Aczkolwiek sytuacje opowiedziane przeze mnie w książkach są całkowicie fikcyjne. Bohaterów kreuję również na podstawie własnych obserwacji przeróżnych osób, które jest mi dane spotykać na co dzień.


Czy czerpie Pani z doświadczeń wyniesionych z pracy w charakterze pedagog i mediatorki rodzinnej?

Aktualnie nie jestem czynnym mediatorem rodzinnym, pracuję w szkole. Aczkolwiek te doświadczenia sprzed lat tkwią i pracują we mnie. Natomiast codzienne życie dostarcza mi wielu możliwości zbierania pomysłów na książki: obserwuję ludzi, ich zachowania, przemyślenia, temperamenty i to znajduje odzwierciedlenie w moich powieściach.

 
Skąd u Pani fascynacja Kresami? Jestem niezmiernie wdzięczna za zafundowanie tak pięknej i klimatycznej podróży literackiej przez Kresy – Kuty, Stanisławów, Truskawiec, Krosno z urokliwą okolicą.

W pewnym momencie życia mój mąż zainteresował się swoimi ormiańskimi korzeniami, próbował odtworzyć swoje drzewo genealogiczne. I to jemu i moim dzieciom zawdzięczam rozkwit fascynacji Kresami. Zaczęło się od rozmów, słuchania opowieści rodzinnych, szperania w starych, przedwojennych zdjęciach, lektury na temat stolicy polskich Ormian, czyli Kut, poznawania ormiańskiej kultury, zwyczajów… Przypomniałam sobie wyprawę po Podolu i Wołyniu przed laty, gdy nie miałam pojęcia, że zostanę żoną polskiego Ormianina… Pisząc “Kresową miłość”, nigdy nie myślałam, że będzie ona miała dalszy ciąg. Jednak tak pokochałam tamten świat, że zapragnęłam do niego wrócić.  I pewnie jeszcze nieraz to zrobię!


W powieściach kresowych są dwie a nawet trzy przestrzenie czasowe a łączy je miłość – jej różne oblicza. Jednym z nich jest trudna miłość. Co chciała Pani przekazać czytelnikom?

W książkach staram się przedstawić prawdziwe życie, które niestety nieraz nie jest cukierkowe. Bywa pełne radosnych chwile, ale nierzadko zdarzają się dramaty, które przenoszą się nawet na kolejne pokolenia. Niezwykłą rolę odgrywa tutaj umiejętność przebaczenia, bez którego nie potrafimy ruszyć naprzód i czuć się naprawdę szczęśliwymi. Brak przebaczenia trzyma nas niejako na uwięzi. Temat przebaczenia i jego braku bardzo często przewija się w moich powieściach.
Ważne miejsce w powieściach zajmują relacje rodzinne, międzypokoleniowe – od toksycznej relacji matki z córką po piękną i uskrzydlającą wręcz relację. Tam, gdzie człowiek zawodzi, bohaterom pomaga Bóg. Ogromną rolę w pani powieściach odgrywa też wiara w Boga, moc modlitwy. Co chciała Pani uświadomić czytelnikom? Dziś tak często młodzi ludzie odchodzą od wiary. Moi bohaterowie są różni: jedni mocno trwający przy Bogu, inni wręcz przeciwnie. Wielu z nich w toku moich opowieści poznaje Go, odkrywa Jego miłość. Bardzo zależy mi na pokazaniu, że Bóg walczy o człowieka, że jest w stanie przemienić najtrudniejsze sytuacje, wyprostować najbardziej zagmatwane ludzkie historie, że jest kimś bliskim, kto bardzo nas kocha.


Po jakie książki w wolnych chwilach sięga Beata Agopsowicz?

Sięgam po takie książki, jakie sama piszę, czyli powieści obyczajowe, nieraz z tłem historycznym, czasem po kryminały.  Staram się wybierać książki, które są zgodne z wyznawanymi przez mnie wartościami chrześcijańskimi.

A czy zdradzi Pani czytelnikom nad jakim projektem teraz pracuje?

Pokochałam przedwojenny świat na tyle, by znów do niego wrócić. Tym razem akcja nie będzie działa się na Kresach wschodnich Rzeczypospolitej, ale w innym rejonach. Będzie też dwutorowa akcja. Więcej nie zdradzę.

Dziękuję za rozmowę!

„Wiosna cudów” – Magdalena Kordel (recenzja przedpremierowa)

Read More
wiosna cudów 3d

Kotkowo, 4 kwietnia 2023

Droga Kordello!

Moja Przewodniczko najczulsza, Mistrzyni kreowania fikcyjnych światów prawdziwych uczuć. Piszę do Ciebie ten list przy świecy w starym dworze. Płomień spogląda na mnie z latarenki i delikatnie wskazuje światłem na pióro. Zdaje się krzyczeć: „Pisz, pisz, zanim zgasnę!”. Zatem piszę. Kołysana melodią Przystani Śpiących Wiatrów.

Dziękuję, że zabrałaś mnie do Kotkowa. Kiedy stanęłyśmy w tej gigantycznej kolejce w piekarni sióstr, wszystko zrozumiałam. Zrozumiałam, że to nie będzie wędrówka szlakiem pięknych widoków, zapierających dech w piersiach krajobrazów. Powoli przemierzałyśmy miasteczko śladami ludzkich uczuć i historii…

W piekarni pachniało bułkami i miłością. Słodki lukier pączków mieszał się z gorzkim  smakiem łez rozczarowania. Dźwięk łamanego chleba próbowały przekrzyczeć niedomówienia. Tak, już wtedy wiedziałam, że to będzie niezwykły spacer. 

Dziękuję, że poznałaś mnie z właścicielkami piekarni. Siostry nie tylko cudownie mieszały drożdże z mąką. Równie cudownie potrafiły się wmieszać w ludzkie życie, ale to dobrze. Stella zasługiwała na pomoc.

Wiedziałam, że Stella okaże się niezwykłą kobietą. Każda samotna mama, nawet mające wsparcie rodziców i rodzeństwa, to bohaterka codzienności. I Stella należy do tego grona. Utrata pracy (nazywamy rzeczy po imieniu – oszustwo) i gigantyczny kredyt nie pozwalają jej marzyć o cudach w rozpoczynającej się wiośnie. Przecież najważniejszy jest Franio, jej synek. Ale na szczęście nie jest sama. Wiesz, wizyta w Kotkowie przypomina niejednej romantycznej duszy, jak ważna w życiu jest inna miłość. Miłość rodzinna. Relacje między dziećmi a rodzicami, więzy rodzeństwa. Mając wsparcie, wiatr zmian przestaje przerażać. Człowiek przestaje się chować w kaptur i zasłaniać szalikiem. Wystawia twarz do słońca. Z nadzieją…

Pokazując mi Kotkowo, pokazałaś mi społeczność charakterystyczną dla małej miejscowości. Zmowa milczenia, wzajemna pomoc, sąsiedzka troska, bezinteresowność, chęć wykorzystania wpływów – polski świat w pigułce, zwłaszcza niewielkich zakątków.

Pokazując mi Kotkowo, zahaczyłyśmy o Toskanię, Twoją ukochaną Toskanię. Czuć tę miłość, wiesz? Spotkania, do których tam dochodzi, nie są przypadkowe. Bo przecież Włochy nie pojawiły się w Twoim życiu przypadkowo. Tak jak nic przypadkowo nie dzieje się w Twoich opowieściach. 

To wszystko, Kordello, opowiedziałaś mi pięknym językiem. Pełnym ciepła, czułości, serdeczności – jak i Ty.  Dziękuję Ci za to. Dziękuję za kolejną wspólną wyprawę. Po ścieżkach miasteczka, po dróżkach życia. Bo mieszkańcy Kotkowa są tacy jak my. Ich dni są pełne słońca, które chowa się za burzowymi chmurami. Wiosna przegania zimę, obiecując czas cudów. 

Mam nadzieję, że w podobną wyprawę wybiorą się z Tobą miłośniczki powieści obyczajowych, sag rodzinnych, książek z tajemnicą i przeszłością. Sympatycy małych miasteczek i entuzjaści włoskich widoków. Romantyczne dusze, w których nigdy nie gaśnie płomień miłości.

Kończę, Kordello. Zgodnie z obietnicą zostawiam list w skrzyni w Przystani Śpiących Wiatrów. Wiesz, w którym pokoju jej szukać… Tam, gdzie światło nie gaśnie… Mam nadzieję, że korespondencja dotrze do Ciebie, zanim wyruszymy na kolejną przechadzkę. Obiecałaś kolejny tom… Znaczy ciąg dalszy spaceru wśród ludzkich dusz, oczekujących wiosennych nadziei…

Przytulam Cię do serca, tak jak Ty w tej wyprawie przytuliłaś mnie. Dziękuję.

Drops 

Tekst powstał w ramach współpracy reklamowej z Wydawnictwem W.A.B.

„Miejsce na ziemi” – Iwona Mejza (patronat Mamy Dropsa)

Read More
miejsce na ziemi 3d

Iwona Mejza, Miejsce na ziemi, Wydawnictwo Dragon 2023.
III tom serii „Miasteczko Anielin”
Patronat Mamy Dropsa

8 marca 2023 r. to Dzień Kobiet i dzień premiery powieści „Miejsce na ziemi” wieńczącej serię „Miasteczko Anielin”. Dziękuję Iwonie Mejzie i Wydawnictwu Dragon za zaufanie i ogromną przyjemność, że mogłam objąć patronatem medialnym trzy tomy serii. Powieści należą do tych nieodkładanych. Jak dobrze, że Autorka zachwyciła się obrazkiem dziewczynki siedzącej na werandzie przytulnego domu i czytającej książkę. To dla niej bowiem stworzyła małe miasteczko Anielin u stóp Beskidów i niewielką społeczność, aby poczuła się bezpiecznie otulona ludzką życzliwością. Czytelnik również to odczuje podczas lektury.

Zajrzyjmy, co u bohaterów książki. Felicja i Antoni połączyli swoje samotności, mężowi udało się poskromić nerwowość zony, namawia ją do sprzedaży kiosku, by mogli wieść spokojne życie, czytając książki w zaciszu domowym. U braci Pruskich też sporo zmian, dzięki zamieszkaniu z  nimi ekscentrycznej Elizy Prodi, która zapewne wywoła u wielu czytelników różne reakcje i emocje. Poznamy bowiem jej przeszłość, skrywane tajemnice. W miasteczku bohaterka znalazła swoje jakże ważne miejsce na ziemi Do jej urodzin włączył się cały Anielin. Jaką niespodziankę szykuje jubilatka? Ksawery i Teofil, ekscentrycy, filantropi, właściciele ekskluzywnej księgarni byli zawsze chętni do wspierania i niesienia pomocy potrzebującym. Liczyło się dla nich tu i teraz, miejsce, które znali i kochali. Pragnęli wspólnie budować przyszłość. Nieco zamieszania w życiu mieszkańców wywołała wizyta Teresy Łęckiej, mamy lubianego księdza Lucka, kobiety drobiazgowej wobec innych a nie wobec siebie. Czy uda się jej wprowadzić swoje rządy na plebanii? Marta wciąż jeszcze nie może sobie poradzić z żałobą po śmierci rodziców, mimo że obok jest wspierająca babcia Czesia, o której zdrowie drży i mała, rezolutna Pola oraz narzeczony Marcin. Bardzo trudno jest im przestać żyć przeszłością, doceniać teraźniejszość i wybiegać w przyszłość. Mogli jednak liczyć na pomoc innych ludzi, co jest niezmiernie ważne. Marta ciągle słyszała podnoszący na duchu głos przyjaciółki Natalii : „Żyj chwilą, jutra może nie być”. W Anielinie czuli się bezpiecznie. Marcin poznał kolejne zaskakujące i mrożące krew w żyłach fakty dotyczące przeszłości jego rodziny. Czy wreszcie będzie mógł uporządkować przeszłość i z faktów jak z puzzli ułożyć sensowną układankę, by schować ją i móc żyć, cieszyć się szczęściem z narzeczoną i Polą? „Odpuść i żyj! Tak będzie wam łatwiej” – wspierał go Ksawery. Pola zdobyła serce moje i wielu czytelników. Czuła się szczęśliwa, mimo tęsknoty szczególnie z Tadzikiem, zawsze w asyście kotów. Jak każde dziecko chciała czasami pokaprysić, poksiężniczkować, miała przyjaciół wśród rówieśników. Ich zgrana paczka nieraz zaskoczy kreatywnością. Agata Jaroszowa dzięki wsparciu przyjaciół stanie wreszcie na nogi, pomyśli o sobie, zobaczy jasne światełko w tunelu. Wydarzenia związane z jej mężem Markiem dostarczą nam wręcz dramatycznych przeżyć. Dodam jeszcze , że Romano, człowiek- zagadka, otwarty dla świata , ale mający swoje sekrety, podjął decyzję o powrocie z Włoch, bowiem Anielin stał się dla niego azylem. Co na to Jowita i ciotka? Dowiecie się z lektury.

W drugiej części powieści, w zimowej scenerii jeszcze mocniej wybrzmiały poruszone w powieści ważne tematy i problemy. Pisarka pokazała, jakie wartości są najważniejsze w życiu: miłość w jej różnych odmianach, przyjaźń, wsparcie, pomoc, liczą się nawet drobne gesty życzliwości, chwila rozmowy. Każdy człowiek potrzebuje bliskości. Bo najważniejsze w życiu jest to, co niewidoczne dla oczu.

Iwona Mejza pochyliła się w powieści także nad ludźmi starszymi, którzy mogą być pomocni i jakże potrzebni innym. Dzielić się swoimi doświadczeniami życiowymi z młodymi, którzy chętnie z nich korzystają. Babcia Czesia, bracia Pruscy, Eliza Prodi, Felicja i Antoni czy rodzice księdza Lucka – ci bohaterowie są tak świetnie wykreowani, tacy prawdziwi. Ich obecność na kartach powieści wiele nam uświadomi. Zatrzymajmy się, nie gońmy, rozejrzyjmy się dookoła, czy w naszym otoczeniu są tacy ludzie, z którymi warto porozmawiać, pomóc, po prostu pobyć z nimi. Oni mają nam dużo do zaoferowania! Ważne są także w naszym życiu zwierzęta, nasi bracia mniejsi.

Anielin oferuje czytelnikom wytchnienie, a ludzie w nim mieszkający – bohaterowie powieści tak świetnie wykreowani, tacy prawdziwi z krwi i kości, mający wady i zalety, słabości, byli zawsze gotowi wesprzeć, porozmawiać przy filiżance kawy, polecić książkę, zjeść pyszną pizzę, ciastka (polecam sernik i drożdżowe), kupić pamiątki, są też delikatesy, kiosk z gazetami, kościół. Malownicza okolica zachwycała turystów a dla mieszkańców stała się idealnym wprost miejscem do celebrowania życia rodzinnego. Ale nie zawsze w Anielinie było sielsko i anielsko. Życie bowiem to nie bajka, nie zawsze jest przewidywalne. Każda rodzina ma swoje problemy, jakaś przeszłość depcze po piętach, traumatyczne przeżycia, z których trudno się otrząsnąć i zapomnieć, niektóre tajemnice dopiero wychodzą na jaw, żal i niedopowiedzenia domagają się rozmowy, by je przepracować. Poznajemy różne relacje między bohaterami – te wspaniałe i te skomplikowane, wymagające naprawy, uczymy się je odbudowywać i zacieśniać więzi rodzinne. A życie zawsze ma jakieś niespodzianki w zanadrzu i potrafi zaskoczyć bohaterów swoim scenariuszem. Miasteczko Anielin tak jak i nasze miejsca zamieszkania to miejsca, w którym radości przeplatają się z troskami, zmartwieniami, smutkami. Ale Autorka nie pozbawia nas nadziei na lepsze jutro.

Każdy ma swoje miejsce na ziemi, tylko zdarza się, że musi dużo czasu upłynąć, zanim je znajdzie, oswoi, pokocha.

Iwona Mejza w powieści pokazuje, że oprócz miejsca – bezpiecznej przystani, azylu dla człowieka ważni są ludzie. Mówi się, że dom to nie ściany, ale ludzie w nim mieszkający. Nie każdy bohater ma pozytywne skojarzenia z domem rodzinnym, z rodzinnymi stronami. Musiał go opuścić, uciekając od demonów przeszłości, przykrych wspomnień, tajemnic. Jednak dopóki się z nimi nie upora, nie będzie mógł „normalnie” żyć. One wciąż będą go dopadać, ciążyć na sercu, rozdrapywać blizny, uwierać i przeszkadzać cieszyć się teraźniejszością i myśleć o przyszłości.

Każdy z nas po lekturze serii z pewnością będzie próbował tak jak Marcin znaleźć odpowiedź na pytanie: Co jest dla mnie najważniejsze w życiu – miejsce czy ludzie. To trudne pytanie, skłaniające do refleksji. Zaobserwowałam u siebie, że odpowiedź na to pytanie zmieniała się w ciągu życia, bowiem jedno nie wykluczało drugiego. Teraz mogę odpowiedzieć z uśmiechem na ustach, że moim miejscem na ziemi jest małe miasteczko, nasze mieszkanie i moi bliscy: Mąż-przyjaciel, dorosłe Dzieci, za którymi tęsknię i czekam na ich wizytę, przygotowując coś dobrego do zjedzenia oraz pies Drops, który już piętnastą wiosnę jest obecny w naszym życiu.

Iwona Mejza pokazała się w serii jako wnikliwa obserwatorka ludzi, na których patrzy z rozrzewnieniem, z humorem, uwrażliwiając czytelnika. Obraz życia mieszkańców uroczego Anielina jest namalowany lekkim pędzlem  z użyciem całej palety emocji i uczuć. Czytelnik od razu wchodzi do świata przedstawionego, by na równi z bohaterami stać się mieszkańcem Anielina i razem z nimi dzielić radości, ronić łzy smutku, złościć się, denerwować, wzruszać, pocieszać i dawać nadzieję. Mimo że tu nie jest anielsko, bo przecież i nasze życie jest dalekie od ideału.

Cieszę się, że mieszkam w małym miasteczku, w pięknych okolicznościach przyrody. Mam tu swoje miejsce na ziemi i ludzi, na których mogę liczyć. No i jest obok mnie, w zasięgu ręki Drops i książki, bez których nie mogę żyć. Polecam Wam z całego serca serię obyczajową Iwony Mejzy. I tylko na koniec żal, że to już koniec. A może warto mieć nadzieję, że jeszcze pojawi się kolejna część?

„Kolory życia” – Krystyna Mirek (#MamaDropaCzyta)

Read More

Krystyna Mirek, Kolor róż, Wydawnictwo Zwierciadło 2023.
II tom Sagi dworskiej
#MamaDropsaCzyta

Krystyna Mirek należy do grona moich lubionych Pisarek, z ogromną przyjemnością sięgam po jej powieści. Są bardzo życiowe, zawierają pozytywne przesłanie, poruszają trudne problemy życiowe i dają czytelnikowi nadzieję na lepsze jutro, motywują czytelniczki do walki o miłość, pokazując jej różne oblicza. Napisane są lekkim stylem i pełnym emocji, poruszającym serce językiem.

Za nami premiera „Koloru róż”, drugiego tomu bestsellerowej „Sagi dworskiej”. Fabuła sagi narodziła się z tęsknoty Pisarki za dworkami szlacheckimi. Krystyna Mirek wychowała się w tradycji dworkowej. Cykl jest inspirowany historią jej rodziny. „Saga dworska” to idealny prezent dla każdej kobiety, lektura zapewni doskonały relaks, bowiem przeniesie czytelniczki do innych czasów, do dziewiętnastowiecznego szlacheckiego dworku, poznamy jego wystrój, mieszkańców i ich wzajemne relacje, ich zajęcia, stroje, przeszłość, konwenanse, tradycje, których zbyt kurczowo się trzymano, obyczaje, wyzwania, jakie stawia przed nimi los. Co łączy tamte czasy ze współczesnymi, naszymi? Ponadczasowe jest pragnienie, marzenie o prawdziwej miłości.

Julianna Łącka piękna, rezolutna, sprytna  panna ze szlacheckiego dworu na Zasławiu nie spieszyła się do zamążpójścia, pragnęła bowiem pomagać ludziom, leczyć ich tak jak jej babcia. Posiadała dar rozpoznawania ludzkich problemów. Mimo że uchodziła za mądrą panienkę, to nie  rozumiała do końca konwenansów i się z nimi nie zgadzała. Przecież panien na wydaniu nie brakowało. I nie obchodziły jej plotki. Ona pragnęła jedynie w życiu zaznać miłości. Jednak zniecierpliwiony postawą córki i zdeterminowany sytuacją rodzinną oraz finansową lekkomyślny ojciec postanowił ją wydać za mąż. A chętnych nie brakowało.

Dominik, który wraz z parobkiem Józkiem musiał opuścić rodzinny dwór szlachecki w niezwykle dramatycznych okolicznościach, był przekonany, że już nigdy nikogo nie pokocha. Wszak jego serce „zostało zmiażdżone, stłuczone, pokrojone na kawałki”. W Zasławiu najął się jako parobek, wpadł w oko Juliannie. Był niezwykle pracowity, silny, przystojny, zbyt dumny i mądry jak na parobka. Skrywał jakąś tajemnicę. Potrafił dzięki swoim umiejętnościom, wiedzy, pracowitości i determinacji zarządzać pracą we dworze. Zdumiewał tym parobków i dziedzica. Los zabrał mu prawie wszystko. Prawie, bo nie zabrał mu umiejętności.  Dominik  również zauroczył się Julianną. Wyratuje dziewczynę z opresji i obroni wystawiony na szwank jej honor. Czy to zauroczenie przerodzi się w miłość? Czy Juliannie się uda pójść za głosem serca i czy będzie kochana i szczęśliwa? Czy spełnią się jej pragnienia? Tego dowiecie się z powieści. Od pierwszych stron wciągnie Was do świata przedstawionego i stanie się książką nieodkładaną.

Powieść urzeka barwną fabułą, zaskakującymi zwrotami akcji, intrygami, skrajnymi emocjami, chwilami dramatyzmem, świetną kreacją bohaterów. Ten barwny świat dworski został tak pięknie namalowany słowami przez Autorkę. Najbardziej spodobała mi się charyzmatyczna babcia Antonina, roztropna i zarazem romantyczna Julianna, chociaż twardo stąpająca po ziemi – ich wzajemne relacje, miłość. I…Dominik. Jego pragnienie znalezienia a właściwie zbudowania od fundamentów domu, schronienia, bezpiecznej przystani. Czy los szykuje mu dobre życie? Czy przyszłość się o niego nie upomni?

„Kolory życia” to nie jest lukrowana historia, ale pokazuje, jak wyglądało życie kobiet w tamtych czasach. Nie było ono sielanką. Większość dziewcząt marzyła o wielkiej miłości, ale zależna finansowo od rodziców, musiała się liczyć z ich wolą, z ich wyborem kandydata na męża. Nikogo nie obchodziło, czy będzie szczęśliwa w małżeństwie z rozsądku. Wielu szlachciców nie umiało się dostosować do panującej sytuacji, żyło ponad stan, często się zadłużali, nie potrafili właściwie zarządzać pracą we dworze. Ich córkom trudno się było  wyłamać z utartych, skostniałych schematów, przeciwstawić tradycji.

Bardzo dziękuję Pisarce za tę niezwykłą podróż w czasie, za barwną opowieść, która podnosi na duchu. Lektura dwóch tomów pozwoliła mi oderwać się od problemów, od szarej rzeczywistości. Bez trudu weszłam do wielowymiarowego świata przedstawionego opowieści i dałam się jej porwać. Polecam sagę z całego serca. Czekam na kolejną, trzecią część.

Tekst powstał w ramach współpracy reklamowej z Wydawnictwem Zwierciadło.

„Serce na Kaszubach” – Daria Kaszubowska (recenzja przedpremierowa)

Read More
serce na kaszubach 3D

Daria Kaszubowska, Serce na Kaszubach, Wydawnictwo eSPe 2023.
Premiera: 13 marca
Patronat medialny Dropsa Książkowego

serce na kaszubach - okładka wpisu

„Kocham” to najtrudniejsze słowo świata.

Ten cytat to najpiękniejsze i najbardziej trafne podsumowanie tej powieści. „Serce na Kaszubach” Darii Kaszubowskiej nie jest bowiem kolejną lekką powieścią romantyczną, o której zapomina się zaraz po odłożeniu na półkę. To historia dwojga ludzi z dwóch różnych światów, którzy każdego dnia uczą się miłości – do siebie wzajemnie, do Boga, do świata, do siebie samych. To historia o tym, jak wiele miłość od nas wymaga. To historia o tym, jak wiele miłość nam daje. Jeśli tylko chcemy podjąć jej trud…

Gdyby nie deszcz, Kamila i Bruno mogliby się nie spotkać. Przecież pochodzą z dwóch różnych światów… Ale w życiu nie ma przypadków. Dla Boga nie ma przypadków. Zadbał, by tych dwoje połączyły krople deszczu. Wraz z nimi spłynęła na nich miłość od pierwszego wejrzenia. Wraz z nimi spłynął na nich trud walki o tę miłość.

Agnostyczka i katolik, na pierwszym miejscu stawiający wiarę i rodzinę. Singielka z wielkiego miasta związana z branżą marketingową i naukowiec pracujący nad doktoratem. Różni ich wiele, jeszcze więcej łączy. Wzajemnie poznają swoje światy, inspirując się wzajemnie. Na nowo odkrywają swoją tożsamość i budują systemy wartości. Wspólne życie nie jest jednak usłane różami – światopoglądowe i wyznaniowe różnice sprawiają, że na drodze Kamili i Bruna nie brakuje kolców. Czy każdy z nich uda im się ominąć tak, by wzajemnie nie pokaleczyć serc i dusz?

„Serce na Kaszubach” należy do cyklu „Opowieści z wiary” Wydawnictwa eSPe. W powieści ważny zatem jest wątek wiary. To Bruno jest postacią ufającą Bogu w każdej sytuacji – jednak postawę całkowitego oddania poprzedziły trudne lata, czego się nie wstydzi. Kamila trzyma się z dala od Kościoła. Bruno stara się przed nią uchylać jego drzwi. Pokazuje Ojcowskie Oblicze Boga i wierzy w ogrom Miłosierdzia. Nie robi jednak tego nachalnie – po prostu jest wierny wyznawanym wartościom i religii. Daje świadectwo. Tylko tyle. W dzisiejszych czasach aż tyle…

W książce nie brakuje jednak zmysłowych fragmentów – to, co ludzkie, nie jest bohaterom obce.

W recenzji tej powieści nie sposób nie wspomnieć o Kaszubach, które obok postaci Kamili i Bruna są bohaterami powieści. Krajobrazy, język, lokalna społeczność – Autorka, Kaszubka z krwi i kości, zabiera nas w podróż właśnie w swoje rodzinne strony. Malowniczym językiem opisuje przyrodę. Umiejętnie między polszczyznę wplata tamtejszy język, nie zapominając o przypisach. Przybliża nam tamtejsze obyczaje i tradycje. Razem z Kamilą poznajemy kulturę małej ojczyzny jej ukochanego. Cudowna podróż – Autorka, jednocześnie Przewodniczka, pisała ją, posługując się kompasem zaklętym w sercu. Czuć to w każdym zdaniu poświęconym Kaszubom.

I w pozostałych fragmentach język jest bardzo dopracowany. Emocje, uczucia, wartości – Daria Kaszubowska zanurza swoje pióro w tym, co najważniejsze. Nie brakuje też elementów humoru i ironii. Kreuje postaci z krwi i kości – w książce nie ma bohaterów idealnych. Są ludzie. Przybliżając postaci, maluje dla czytelnika obrazy miłości, wiary i nadziei.

„Serce na Kaszubach” to powieść dla romantycznych dusz, które w życiu kierują się – albo próbują, upadając i podnosząc się – chrześcijańskimi wartościami. Autorka zabiera nas w podróż do malowniczego zakątka Polski oraz do zakątków duszy i serca człowieka. To historia nieodkładalna – finał, tak jak w życiu, ciężko jest przewidzieć…

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem eSPe.

„Sobie pisani” – Jolanta Kosowska (recenzja przedpremierowa)

Read More
sobie pisani okładka 3d

Jolanta Kosowska, Sobie pisani, Wydawnictwo Zaczytani 2023.

Jak miło było po latach wrócić do Pragi! Jak miło było zanurzyć się w romantycznej historii, tylko pozornie lekkiej, łatwej i przyjemnej! Jak miło było poznać pióro Jolanty Kosowskiej – malarki, której pędzlem jest pióro, a farbami różne barwy życia i podróżnicze wspomnienia.

Jolantę Kosowską poznałam dzięki Mamie – od lat zaczytuje się w powieściach Autorki. Zaczęło się od e-booka o Portugalii, bohaterce jednej z książek Pani Jolanty i kierunku jednej z licznych podróży. Dzięki uprzejmości Pisarki mogłam wykorzystać w pliku archiwalne zdjęcia. Tym razem też odbyłam podróż dzięki wspomnieniom Pani Jolanty. Wy też możecie wybrać się do Pragi, która jest bohaterką jutrzejszej premiery „Sobie pisani”.

Zanim o czeskiej stolicy, kilka słów o Marcie. Przyjechała do Pragi, by rozwijać biuro podróży. Jest przewodniczką po mieście miłości, przyjaźni i magii. Oprowadza lokalnych i przybywających ze świata turystów po najbardziej romantycznych, magicznych i legendarnych wręcz miejscach w stolicy. Jej narzeczony mieszka w Polsce i odwiedza ją coraz rzadziej. W końcu ich związek się rozpada – przez zdradę. Na szczęście Marta nie jest sama – może liczyć na wsparcie współpracowniczki Aleny i gospodyni babci Sofii. Starsza pani ma własny pomysł, jak ułożyć swojej lokatorce życie. Rozpoczyna się teatr, choć odtwórczyni głównej roli nie ma pojęcia, że bierze w nim udział… Sofia w intrygę wciąga bliskich, a finał zaskakuje wszystkich.

Praga ma w sobie coś, co powoduje, że jest niepowtarzalna. To tajemnica, magia, alchemia, bogactwo i szaleństwo. To legendy mieszające się z rzeczywistością. Oaza magii i czarów w środku współczesnej Europy.

Jak już wspomniałam. Jolanta Kosowska w swojej powieści kreuje jeszcze jedną, niezwykle ważną bohaterkę. Opisuje Pragę. Zaprasza nas na spacer po Moście Karola, Złotą Uliczką, zatrzymujemy się na gwarnym Placu Wacława czy Rynku Nowego Miasta. Rozkoszujemy oczy widokiem kwiatów w Ogrodzie Królewskim, zatrzymujemy się, by podążać wzrokiem za nurtem Wełtawy… Miałam okazję odwiedzić stolicę Czech i czuję, jakbym za sprawą lektury wróciła w znajome miejsca. Jeśli lubicie literackie podróże, koniecznie musicie poznać „Sobie pisanych”.

Książkę polecam również wszystkim romantycznym duszom. Wbrew pozorom zakończenia nie da się przewidzieć od pierwszych stron, a kolejne rozdziały jeszcze bardziej wzruszają, wywołują uśmiech i ciepło na sercu. Historię poznajemy z perspektywy kilkorga bohaterów – narracja pierwszoosobowa sprawia, że możemy jeszcze głębiej wniknąć w ich umysły, duszę, pragnienia i motywacje. Powieść czyta się bardzo szybko – wciąga niczym dobry kryminał. Bo intryga zaplanowana przez kilka postaci jest rodem z kryminału… Gorąco Wam polecam „Sobie pisanych”, nie tylko na walentynki. To książka i na zimne, i na wiosenne dni. To gwarancja uczty słowem, językiem i niebanalną, pełną ciepła historią. Taką, która koi i urzeka serca największych romantyczek.

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Zaczytani.