„Magda M. Słoneczna strona” – Radosław Figura (recenzja przedpremierowa)

Read More
magda m słoneczna strona

Radosław Figura, Magda M. Słoneczna strona, Wydawnictwo Znak 2021.

Na naszych oczach pomagała w walce o sprawiedliwość. Na naszych oczach budowała związek jak z bajki. Na naszych oczach stawała się partnerem w kancelarii. Była dziewczyną, kochanką, córką, przyjaciółką, ciocią. Otulona grochami, z wielbłądami w pudełku, ze światełkiem w oczach stawała oko w oko z Warszawą jak ze snu. Magdalena Miłowicz. Magda M. Wzór dla dziewcząt i kobiet z początku XXI wieku. Serial oglądały i wciąż oglądają miliony widzów, a związek panny Miłowicz z kawalerem z odzysku Korzeckim uznawany jest za jeden z piękniejszych serialowych romansów. Dziś Magda M. powraca. Znowu. Jak przed kilkoma laty na kartach książki jej twórczego ojca, Radosława Figury.

„Magda M. Słoneczna strona” to bezpośrednia kontynuacja powieści „Magda M. Ciąg dalszy nastąpił” – niezbędna jest zatem znajomość poprzedniego tomu. Magda i jej przyjaciele są starsi o 10 lat od swoich serialowych postaci. Nie ma już Magdy, która czekała na księcia na białym koniu (ostatecznie na czarnym motocyklu). Nie ma już Magdy, którą Warszawa czarowała na każdym kroku. Nie ma już Magdy, która ślepo wierzyła w (sądową) sprawiedliwość. Jest Magda, która podniosła się po zepchnięciu w otchłań. Jest Magda, która wraca do świata żywych po śmierci Piotra. Jest Magda, która na nowo nosi w sobie (nadzieję na) życie.  

Mecenas Miłowicz układa swoje życie osobiste. Zaręczyny? Nieoczywiste. Ślub? Niekoniecznie w jej marzeniach. Ale ślub jest w snach kogoś bliskiego sercu Magdy. Kogoś, komu nie potrafi odmówić. Przed Magdą trudne decyzje. Ale – jak to „słoneczna panienka” – nie jest sama.

Jej przyjaciół ani widzom serialu, ani czytelnikom poprzedniej części, przedstawiać nie muszę. Ale i oni, tak jak Magda, się zmienili przez te dziesięć lat od czasu akcji ostatniego odcinka. Dojrzeli. Noszą na barkach dodatkowy bagaż uśmiechu, łez radości i rozpaczy. Za nimi także radosne przywitania i pełne żalu pożegnania. Ciężkie decyzje i ulotne – jak motyle – chwile szczęścia. Niezmienna jest ich przyjaźń budowana na skale. Więzi typowe dla rodzeństwa, choć nie płynie w nich ta sama krew. Ufność i ramię gotowe przyjąć łzy. Żołądki gotowe przyjąć niezliczone ilości pierogów. Usta moczone w winie lub innych trunkach. Oczy – pełne światełka lub niosące światełko tym, którzy potrzebuję w życiu blasku.

Losy bohaterów serialu wydawały się nam bajkowe. Mało kłopotów, dużo lukru. Książkowe postaci nie mają tak dobrze. Karolina musi oko w oko stanąć z pytaniami Julki o przeszłość i zastanowić się nad przyszłością własnej rodziny, w której nie będzie miejsca na jej rytualne randki z butelką alkoholu. Agata coraz lepiej odnajduje się w roli matki, ale coraz gorzej w roli synowej. A i rola żony rzuca jej kłody pod nogi. Mariola żegna się z rolą żony. Decyduje się być kochanką. Bez miłości, bez nadziei na przyszłość. Sebastian buduje natomiast przyszłość z nowym partnerem. Wybory Magdy sprawiają, że oddala się od niej i wypuszcza z dłoni warkoczyk…

Bohaterowie, odnajdując siłę właśnie w przyjaźni, nadziei i miłości, starają się dostrzegać słoneczną stronę życia. Ale to samo życie brutalnie wchodzi im w drogę – Radosław Figura przemyca w ten sposób to, co w ostatnich latach buduje rzeczywistość Polaków. Dla niektórych rzeczywistość oznacza poniesienie porażki w sądzie w walce z niesprawiedliwością wymiaru sprawiedliwości. Dla niektórych rzeczywistość oznacza konieczność wyjścia na ulicę i walki o swoje prawa. Dla niektórych rzeczywistość to walka o godność i szacunek bez względu na to, kogo się kocha. Jestem pewna, że gdyby serial „Magda M.” był wciąż emitowany, nie tylko książkowa bohaterka stawałaby po stronie słabszych w tych walkach. Mecenas Miłowicz, którą znamy z ekranu, też nie przeszłaby obojętnie obok tych, którzy potrzebują pomocy. Wyszłaby na ulicę, a na sali sądowej nie hamowała się przed wyrażeniem własnego zdania.

„Magda M. Słoneczna strona” to książka, którą przeczytałam na dwa podejścia – raz pochłonęłam ponad 300 stron, kolejnego dnia resztę. Nie dało się wolniej. Nie przy takiej fabule, nie przy tak wartkiej akcji, nie przy tych postaciach. I nie przy tym wydaniu – w pięknej, twardej oprawie z przyjazną dla oczu czcionką.

Ciąg dalszy nastąpił. Znowu. Tym razem z bohaterami popularnego serialu i książki przechodzimy na słoneczną stronę ulicy. Czy każdą z postaci promienie życie obdarzą taką samą porcją ciepła, życzliwości i miłości? Sprawdźcie – premiera 16 czerwca.

Seria o „Chyłce”, czyli rozstania i powroty (do lektury)

Read More
chyłka - kolekcja

Ten tekst zapowiadałam od miesięcy. W końcu stworzyłam, w końcu opublikowałam. Myślę, że zrozumieją go nie tylko czytelnicy lub widzowie bestsellerowej „Chyłki”. Któż z nas nie zachwycił się jakąś serią, by po kilku tomach odpuścić i… powrócić niczym czytelnik marnotrawny? Oto krótka (?) historia mojego romansu z Joanną i Kordianem.

Miłość od… wizyty w Biedronce

Był 2016 rok. Początek – styczeń albo luty. To było moje pierwsze spotkanie z Chyłką, Zordonem i piórem Remigiusza Mroza.

Wszystko zaczęło się od wizyty w Biedronce. Przechodziłam obok kosza z książkami i moją uwagę przykuła okładka „Zaginięcia”. Przeczytałam opis – myślę: coś dla mnie! Doczytałam, że to II część – odłożyłam i po powrocie do domu od razu zamówiłam „Kasację”. Przyszła kilka dni później i przepadłam… Zarwana noc, kilka godzin w ciągu dnia i było po lekturze. Zachwyciłam się – kreacją głównej bohaterki, nieoczywistym procesem Langera, rozwijającą się relacją Chyłki z Kordianem, językiem i stylem autora… „Zaginięcia” ostatecznie w markecie nie wzięłam, w księgarniach w moim rodzinnym mieście nie było (a akurat trwała przerwa międzysemestralna). Oczekiwanie na realizację przesyłki ze sklepu internetowej wydawało się barierą nie do pokonania, więc skorzystałam z uprzejmości przyjaciółki, która dwa dni później – w dodatku w weekend – dostarczyła kupione w Empiku „Zaginięcie”. Znowu kolejne zaczytanie… Potem niecierpliwe oczekiwanie na premierę. Kolejną, kolejną…

Premiera „Rewizji” zapoczątkowała Dropsową tradycję: zamawianie nowych części w przedsprzedaży na stronie wydawcy – po co czekać na dostępność w stacjonarnych księgarniach czy promocje? Chyłkę musiałam mieć od razu. TO PRZECIEŻ CHYŁKA. I Zordon oczywiście 😉 Kiedy kolejne przesyłki z Poznania docierały pod wskazany adres, brałam egzemplarz do ręki i nie było mnie dla nikogo. Pożerałam go z niecierpliwością, z szeroko otwartymi oczami. Remigiusz Mróz wiedział, jak mnie zaskoczyć – zarówno w kwestii spraw, jak i wątków prywatnych. Odliczałam dni do kolejnych przesyłek. Aż do „Kontratypu”

Początek separacji z Chyłką

Niesmak – tak chyba jednym słowem określiłabym uczucie po odłożeniu „Kontratypu” na półkę. Czułam przesyt. Miałam wrażenie, że wysyłając Joannę w góry, autor, wybaczcie kolokwializm, za bardzo popłynął. Nie jestem prawnikiem, nie interesuję się wspinaczką, ale to było dla mnie za dużo. W dodatku wątki prywatne… Cóż, wydawało mi się wówczas, że Remigiusz Mróz nie wie, jak poprowadzić relację Chyłka-Zordon i na siłę kombinuje. Owszem, kilka miesięcy później, chyba odruchowo, niemal od razu kupiłam „Umorzenie”, które ukazało się następne, ale… postawiłam je na półce. Stało tam do września 2020 roku…

SeriaLove z muzyką Bartosza Chajdeckiego w tle

Ale po kolei! W marcu 2019 roku premierę miał serial „Chyłka. Zaginięcie”. Skusiłam się. Byłam ciekawe, jak twórcy pokazali historię, która na wiele miesięcy zajmowała w moim sercu pozycję numer 1. Przyznam, że miała inne aktorskie typy, jeśli chodzi o główne role. Jako Chyłkę i Zordona widziałam Agnieszkę Dygant i Michała Mikołajczaka. Chyba za dużo „Prawa Agaty” ;). Ostatecznie Magdalena Cielecka i Filip Pławiak udowodnili, że świetnie weszli w skóry „tygrysów warszawskiej palestry”. Zwróciłam uwagę także na muzykę – miałam okazję osobiście poznać Bartosza Chajdeckiego – wirtuoza ekranowych (i nie tylko) kompozycji. Ścieżka dźwiękowa do „Czasu honoru”, filmu „Bogowie” – myślę, że te dźwięki kojarzą wszyscy. Melodie stworzone dla Chyłki doskonale oddają klimat nie tylko serialu, ale i powieści – skomplikowanej osobowości głównej bohaterki, zawodowych i życiowych zawirowań czy zakrętów, z których bohaterom zdarza się wypadać…

W 2019 ostatecznie obejrzałam dwa odcinki „Zaginięcia” . Do kolejnych epizodów i sezonów wróciłam, tak jak i do książek, w 2020…

Seria o Chyłce – urlopowe nadrabianie zaległości

Zeszłoroczny wrześniowy urlop miałam spędzić na Malcie. Ostatecznie, przez wprowadzenie obostrzeń, wylądowałam w rodzinnym domu. Pomyślałam, że dwa tygodnie lenistwa to dobry moment na nadrobienie zaległości. Padło na Chyłkę – „Umorzenie”, „Wyrok”, „Ekstradycję” i „Precedens”, który wówczas debiutował na półkach księgarni. Dlaczego?  Chyba udzieliło mi się instagramowe oczekiwanie na premierę ostatniej z wymienionych części. Oczekiwanie i nadzieja wiernych czytelników. Przyznam, że trochę za tym tęskniłam… Postanowiłam – spróbuję. Spróbowałam i… cóż, z Joanną dałyśmy sobie jeszcze jedną szansę. Połknęłam „Umorzenie”, które od premiery czekało w papierowej formie. Potem poszłam na elektroniczne zakupy, bowiem moja Mrozowa półka w biblioteczce ma ograniczone miejsce. „Wyrok”, „Ekstradycję” i premierowy „Precedens” wręcz pochłaniałam. 2-3 dni i było po lekturze. Na nowo wsiąkłam w świat Chyłki. Na nowo polubiłam jej skomplikowaną postać, nieoczywistą relację z Kordianem, wciągnęłam się w wir prowadzonych przez nią spraw… Wiecie, co poczułam po zamknięciu pliku o tytule „Precedens”? Tęsknotę, która towarzyszyła mi do „Kontratypu”. Przemożną chęć przeczytania kolejnej części teraz, zaraz, natychmiast. Ciekawość, co będzie dalej? Z niecierpliwością wyglądam więc marca – wierzę, że premierowa tradycja zostanie podtrzymana.

Udany powrót do Chyłki

Przerwa od chyba najbardziej popularnej serii Remigiusza Mroza dobrze mi zrobiła. Odpoczęłam od Chyłki na tyle, że po czasie na nowo się nią (literacko) zachwyciłam. Czy nasz związek znowu będzie przeżywał kryzys? Kto wie, co Autor dla niej przygotował. Jedno wiem na pewno – przerwa, oddech, dobrze zrobiły i nie boję się kolejnych. Bo wiem, że prędzej czy później Drops Marnotrawny wróci. Dla kolejnych wyrafinowanych ironii i sarkazmu, dla charakterystycznego języka Joanny, dla dźwięków Iron Maiden, dla bardziej lub mniej ciekawych akt, które trafiają na biurka Chyłki i Zordona i wreszcie dla mamihlapinatapai rzecz jasna 😉

Co po „The Crown”? Serial i audiobook do wyboru

Herbatka u królowej Elżbiety? To możliwe dzięki hitowi Netflixa – serialowi „The Crown”. Miliony widzów na całym świecie z zapartym tchem śledzą losy władczyni, jej męża, siostry i następców tronu. Na ekranie widzimy też kolejnych premierów jej królewskiej mości, ministrów i (lepszych lub gorszych) doradców. Choć wielu uważa produkcję za źródło wiedzy historycznej, twórcy nieustannie podkreślają, że to fikcja. Kilka miesięcy temu premierę miał długo wyczekiwany IV sezon. Sezon z Dianą. Tę postać, z przekazów medialnych, znają chyba wszyscy. Przyznaję, że z niecierpliwością czekałam na nową bohaterkę. Na to, jak zostanie ukazana, jak przedstawią jej relację z księciem Karolem, z królową, z Camillą…

źródło: kobieta.pl

Po obejrzeniu ostatniego odcinka czułam niedosyt. Zaczęłam szukać – książek, seriali, które ponownie zabiorą mnie na brytyjski dwór. Myślę, że wielu widzów jest w podobnej sytuacji. Dlatego chcę Wam dziś polecić audiobook i serial, które, przynajmniej mnie, przypadły do gustu.

Magdalena Niedźwiecka, Opowieści z angielskiego dworu. Tom 1. Karol, Audioteka.

opowiesci-z-angielskiego-dworu-tom-1-karol-duze

Audiobook wysłuchałam we współpracy z serwisem Audioteka. To była kilkunastogodzinna uczta, która umilała mi pracę zdalną. „Opowieści z angielskiego dworu” to cykl powieści inspirowanych historią miłosnego trójkąta z  Pałacu Buckingham.

Pierwsza część trylogii przedstawia początki skomplikowanego związku księcia Walii z dwiema najważniejszymi kobietami jego życia, Dianą Spencer i Camillą Shand. Akcja powieści osadzonej w sytuacji społeczno-politycznej Wielkiej Brytanii i Europy zaczyna się w latach siedemdziesiątych XX wieku, a kończy w roku 2005. Skupia się na życiu dwóch sławnych małżeństw, ale prezentuje też galerię nieprzeciętnych i wpływowych postaci z ich otoczenia. Ukazuje historię wielkich namiętności, rodzenie się i umieranie miłości, walkę o prawo do samostanowienia, a także starania o określenie swojej roli w świecie. Jest to pierwsza próba powieściowej fabularyzacji życia Diany, księżnej Walii, Camilli, obecnej księżnej Kornwalii, i księcia Karola. Swego rodzaju subiektywne studium ich życia.

Pierwsza część trylogii to dość udana próba sfabularyzowania historii miłosnej następny brytyjskiego tronu. To romans – nie biografia. Autorka skupia się przede wszystkim na Karolu i Camilli. Diany, moim zdaniem, jest mniej, pobieżnie również potraktowano pozostałych członków rodziny królewskiej czy obowiązki wynikające z funkcji Karola. Nie dowiemy się z tej historii, jak przygotowywał się do objęcia tronu. Świetnie za to poznamy jego miłosne rozterki.

Dużym atutem tego audiobooka, jak to w tej formie, jest lektorka. Elżbieta Kijowska niespiesznie czyta kolejne rozdziały, wraz z autorką powoli wprowadzając nas w tajemnice książęcej alkowy. Jednocześnie, mimo spokojnej narracji, Kijowska świetnie oddaje emocje Diany, Camilli i Karola. Słuchanie pierwszego tomu trylogii było prawdziwą przyjemnością.

Darmowy fragment możecie odsłuchać na stronie, klikając TUTAJ.

„Wiktoria” – propozycja dla widzów HBO Go

źródło: HBO GO

Pierwszy sezon serialu „Wiktoria” oglądałam kilka lat temu w TVP. Zapoznając się kilka tygodni temu z ofertą HBO GO, znalazłam kolejne transze. Drugą połknęłam w dwa dni. Przede mną trzecia – mam ją w planach na nadchodzący weekend.

„Wiktoria” to brytyjski serial opowiadający o życiu królowej Wiktorii. W pierwszym sezonie poznajemy młodą monarchinię, która wstępuje na tron w wieku 18 lat. Wychodzi za księcia Alberta. W kolejnej transzy poznajemy ich małżeńskie losy, kolejne dzieci i przede wszystkim problemy, z jakimi para królewska mierzyła się w XIX wieku.

„Wiktoria” to nie tylko losy królowej. To także ciekawy wątek premiera czy też pałacowej służby. Podobnie jak w „The Crown” zostały poruszone najważniejsze dla ówczesnych mieszkańców królestwa kwestie społeczne i polityczne.

Doskonale dobrano aktorów – Jenna Coleman i Tom Hughes przypominają mi duet Foy&Smith z pierwszych transzy „The Crown”. Czuć chemię między aktorami, a i Hughes ma coś w sobie 😉 Wzrok przykuwają także plenery, scenografia i kostiumy. Po prostu – jest klimat.

Co ciekawe, „Wiktoria” powstała na podstawie powieści o tym samym tytule.  Daisy Goodwin napisała książkę, a następnie scenariusz serialu. Moją recenzję możecie przeczytać tutaj: https://dropsksiazkowy.pl/2017/03/24/wiktoria-daisy-goodwin/.

Audiobook czy serial? Co wybieracie, by osłodzić sobie oczekiwanie na V sezon „The Crown”? Dajcie znać w komentarzu!

„Bridgertonowie. Mój książę” – Julia Quinn

Read More
bridgertonowie. mój książę

Julia Quinn, Bridgertonowie. Mój książę, Wydawnictwo Zysk i S-ka 2021.

Między świętami a sylwestrem Polska oszalała. Na Netflixie numerem jeden byli oni – Bridgertonowie. I ja dołączyłam do tego grona, i ja nie bacząc na porę dnia, włączałam kolejne odcinki – dla fabuły, oczywiście 😉 Później zapragnęłam przeczytać książkę – bo to od niej, ponad 20 lat temu, wszystko się zaczęło. W styczniu ukazało się wznowienie. Powieść Bridgertonowie. Mój książę jest już dostępna, a jakże, w serialowej okładce. Właśnie skończyłam ją czytać. To że wcześniej obejrzałam serial, nie ma znaczenia. W tym przypadku bowiem książka i serial naprawdę się różnią.

Bridgertonowie – o co tyle hałasu?

Nie wszyscy jednak należą do grona serialoholików, więc pozwólcie, że recenzję zacznę od przypomnienia fabuły:

Daphne Bridgerton jest urocza i inteligentna, z jakiegoś powodu jednak mężczyźni traktują ją tylko jako przyjaciółkę i nie widać wokół niej roju zalotników. Żaden z londyńskich amantów nie poprosił jeszcze o jej rękę, o czym Daphne skrycie od dawna marzy… Za to książę Hastings nie zamierza się rychło żenić, tyle że liczne panny na wydaniu (a zwłaszcza ich natrętne mamy) nie ustają w próbach nakłonienia go do zmiany zdania. Książę Simon proponuje więc Daphne niezwykle korzystną dla obu stron tajną umowę – on będzie udawał jej adoratora, dzięki czemu uwolni się od natrętek, a ona z pewnością zyska pretendentów do swojej ręki, skoro sam książę uznał ją za pożądaną partię… Plan wydaje się niemal doskonały, pod warunkiem że oboje zachowają go w sekrecie. I faktycznie działa znakomicie – na początku… Kiedy pląsają z gracją po sali balowej, ona z rumieńcem na policzkach, on zaś wpatrzony w nią płomiennym spojrzeniem, trudno uwierzyć, że ich zaloty to tylko fikcja… Trudno, bo pośród pełnego blichtru, plotek i intryg świata elity Londynu jest tylko jedna stała rzecz: miłość, która złamie każde reguły…

Klimaty Jane Austin i zabiegi znane widzom Plotkary. Książkę czyta się naprawdę szybko i z przyjemnością – mnóstwo dialogów, lekki styl – kartki przewracają się same. To, że nie oglądaliście serialu, nie jest żadną przeszkodą, bo układ wątków jest zupełnie inny…

Bridgertonowie. Mój książę – czym się różni serial od książki?

Postaci, które przykuwają uwagę po włączeniu Netflixa, jest wiele – zachwycają nie tylko Daphne i Simon. Moją faworytką była Penelopa – te rude loki w żółtych sukienkach… Kibicowałam jej z całych sił! Byłam ogromnie ciekawa, jak jej bohaterka przedstawiona jest w książce. Cóż, moja ciekawość nie została zaspokojona. Bridgertonowie. Mój książę – I tom sagi – jest w całości poświęcony Daphne i Simonowi. Pozostałe postaci znane z ekranu pojawiają się tylko na chwile. Matka i siostry wspomnianej Penelopy są niemal niewidoczne. Na szczęście niezmienna pozostaje rola Lady Whistledown – opatrzone konkretną datą fragmenty jej kroniki towarzyskiej rozpoczynają każdy z rozdziałów.

Różnice są zauważalne nie tylko w kontekście przedstawienia postaci. Pewne wydarzenia na ekranie są ukazane inaczej niż w książce. Nie chcę ich tu wymieniać, by nie psuć zabawy osobom planującym lekturę. Myśleliście, że skoro widzieliście serial na Netflixie, nie ma sensu sięgać po powieść Julii Quinn? Jesteście w błędzie!

Bridgertonowie – czekam na kolejny sezon, czekam na kolejne tomy

Kilka dni temu Lady Whistledown ogłosiła, że wiosną ekipa serialu wróci na plan II sezonu. Czekam więc na kolejną serię i… wznowienia kolejnych tomów, bo zakup pierwszych polskich wydań graniczy z cudem. Osiem części – tyle liczy saga Bridgertonowie. Tyle tomów, ile rodzeństwa. Bardzo się cieszę na te kolejne literackie i ekranowe spotkania z bohaterami!

TO KSIĄŻKA DLA CIEBIE, JEŚLI
  • Podobał Ci się serial Bridgertonowie na Netflixie – niezależnie od tego, czy oglądałaś go tylko dla fabuły 😉
  • Jeśli nie do końca podobał Ci się serial Bridgertonowie na Netflixie (różnic jest naprawdę sporo – może warto poznać spojrzenie pisarki?)
  • Lubisz powieści o miłości – no dobra, totalne romansidła
  • Masz duszę marzycielki i romantyczki
  • Oglądałaś zarówno ekranizacje powieści Jane Austin, jak i Plotkarę
NIE CZYTAJ TEJ POWIEŚCI, JEŚLI:
  • Szerokim łukiem omijasz książki o miłości
  • Romanse ekranowe i literackie to nie Twój klimat
  • Sceny seksu w powieściach powodują u Ciebie zgorszenie/rozbawienie/obrzydzenie

Jeżeli recenzja nie przekonała Was do książki, to może zwiastun przekona do serialu?

„Lot 202” – Remigiusz Mróz (odcinek 1.)

Read More
lot 202

Remigiusz Mróz, Lot 202, Wydawnictwo Filia 2020.
W serwisie Audioteka powieść czyta… kilkudziesięciu aktorów i lektorów.

Z twórczością Remigiusza Mroza mam pewien… problem. Z jednej strony to autor, dla którego zarywałam noce, z zapartym tchem pochłaniając kolejne tomy Chyłki. Nowe części zamawiałam jeszcze przed premierą, by najszybciej jak to tylko możliwe wracać do Joanny i Kordiana. Z drugiej strony ta sama Chyłka, z którą niejedną teqillę się wypiło… Cóż, po prostu przestała smakować. Po „Kontratypie” powiedziałam: dość. Nie dokończyłam też serii o Forście, nie wiem, co słychać u Iluzjonisty, nowości znam tylko ze zdjęć i opinii blogerów. Od początku do końca znam tylko polityczną trylogię „W kręgach władzy”…  Ale w końcu weszłam drugi raz do tej samej rzeki. Dzięki Tomkowi z bloga Nowalijki. Jego recenzja „Lotu 202” przekonała mnie, by na nowo dać szansę Mrozowi. Postawiłam na audiobook. Na superprodukcję serwisu Audioteka. To był strzał w 10!

Zwyczajna, piątkowa noc w Nowej Hucie. Kamery monitoringu u zbiegu dwóch ulic rejestrują młodego chłopaka o drugiej piętnaście. Nie ma go na nagraniu z przecznicy dalej… Sześć lat później, podkomisarz Agnieszka Oliwa odnajduje ciało chłopaka w Opolu. Wszystko wskazuje na to, że w wyjątkowo osobliwy sposób popełnił samobójstwo. Tymczasem z Okęcia startuje samolot z premierem na pokładzie. Zwykły lot do Toronto ma potrwać dziewięć godzin i trzydzieści pięć minut. Szybko okazuje się jednak, że najprawdopodobniej nigdy nie dotrze do celu… rozpoczyna się wyścig z czasem, a jedyną poszlaką jest chłopak, który niegdyś zaginął na krakowskich ulicach.

Wysłuchałam pierwszego odcinka. Jestem oczarowana, zaciekawiona i chcę więcej. Chcę poznać dalszy ciąg akcji. Chcę poznać odpowiedzi na pytania, które mnożą się z każdą minutą. Mam wrażenie, że to Remigiusz Mróz, który przed laty mnie zachwycił – oczywiście w literackim sensie. Ciekawi od pierwszej strony, a właściwie minut nagrania, skłania do zarwania nocy… Chcę delektować się głosem aktorów i lektorów – mistrzyni Krystyny Czubówny, wspaniałej Katarzyny Dąbrowskiej, genialnego Michała Żurawskiego czy Rafała Zawieruchy… Pewnie wiele głosów przede mną, kolejni aktorzy (m.in. Danuta Stenka, Mariusz Bonaszewski czy Antoni Pawlicki), kolejne tony i nuty do poznania. Nie mogę się doczekać chwili, w której włączę kolejny odcinek! Do tego specjalnie skomponowana muzyka, troska o każdy dźwiękowy detal. „Lot 202” to nie jest serialik typu „Trudne sprawy”. To serialowa superprodukcja rodem z Netflixa lub HBO GO. Za reżyserię odpowiada Grzegorz Gutkowski. Jak wspomina pracę nad serialem podczas pandemii?

– To było bardzo ciekawe wyzwanie. Oprócz koordynacji aktorów w studio i poza nim, dużo pracy włożyliśmy też w postprodukcję. Akcja obejmuje dwa plany – na ziemi i w powietrzu, w trzystuosobowym Dreamlinerze, i staraliśmy się to oddać przy użyciu efektów specjalnych. Jest też dużo scen zbiorowych, wartkiej akcji i scen policyjnych. Pracowaliśmy nad efektami, które odzwierciedlą charakter tych scen.

Mam nadzieję, że „Lot 202” to początek mojej ponownej fascynacji piórem Remigiusza Mroza. Zachęcam Was do DARMOWEGO wysłuchania pierwszego odcinka. Nie samymi książkami żyje człowiek – czasem warto włączyć dobry serial 😉

„Stulecie Winnych” – serial na podstawie bestsellerowej trylogii

Read More
stulecie winnych

Nie, nie zostałam recenzentką seriali. Tego wpisu nawet nie śmiem nazwać recenzją. Nie jestem filmoznawcą, a moje związki z serialami ograniczają się do regularnego oglądania wybranych tytułów, obserwowania grających w nich aktorów na Instagramie i statystowania. Tyle. Ale dziś, czytając wyczekiwaną przeze mnie wiadomość o premierze II sezonu serialu Stulecie Winnych, pomyślałam, że podzielę się z Wami refleksją o tym tytule. W końcu nie samymi książkami żyje człowiek. Chociaż… Gdyby nie książki, tego serialu by nie było.

„Stulecie Winnych” to wspaniała opowieść o sile rodziny, o miłości i oddaniu. – Kinga Preis

Stulecie Winnych trylogia Ałbeny Grabowskiej

Najpierw były książki: „Stulecie Winnych. Ci, którzy przeżyli”, „Stulecie Winnych. Ci, którzy walczyli” i „Stulecie Winnych. Ci, którzy wierzyli”. Trylogia, którą moja Mama dosłownie pochłonęła. Zachęcała mnie do sięgnięcia po trzy tomy przed oddaniem ich do biblioteki, ale… Właściwie nie pamiętam, dlaczego odmówiłam. Autorką książek jest Ałbena Grabowska. Ma bułgarskie korzenie, stąd jej wyjątkowe imię. Z wykształcenia jest lekarzem, konkretnie neurologiem. Może to dziwnie zabrzmi, ale czuć to w Jej powieściach. Czuć, że wgłębia się w ludzki umysł. Odsłania – przed czytelnikami, przed innymi postaciami – umysł bohatera. Jego jasne i ciemne strony. Wnika w zakamarki. Niemal dosłownie wchodzi do głowy. Wyciąga to, co nieodkryte. Widać to też świetnie w serialu, chociażby przez wizje i przeczucia Ani.

stulecie-winnych-okładka-filmowa

Ci, którzy podbili serca Polaków

Trylogia, i kilka lat temu (została wydana w 2015 roku), i dzięki sukcesowi serialu, podbiła serca czytelników. Kryje w sobie uniwersalne – dla każdej dekady – wartości. Jest ponadczasowa i… nieprzewidywalna, tak jak człowiek. Tak jak jego umysł i wybory.  Opowiada o losach kilku pokoleń rodziny Winnych. Bohaterów poznajemy w przededniu wybuchu I wojny światowej. To dni trudne i dla postaci, i dla kraju. Dni przełomowe, na zawsze zmieniający dotychczasowy porządek. Przy porodzie umiera mama bliźniczek, ukochana żona Stanisława Winnego. Ostatnie wydarzenia w III tom rozgrywają się zaś w czasach współczesnych. Mamy więc do czynienia z wielopokoleniową, wielowątkową historią. Historią, którą spajają więzy krwi oraz miłość – do człowieka i ojczyzny.

Stulecie Winnych – serial Telewizji Polskiej

rodzinne-telemagazyn

Pierwszy sezon serialu Stulecie Winnych emitowano na antenie Jedynki od 3 marca do 26 maja 2019 roku. Telewizyjna adaptacja skupia się w tej części na wydarzeniach opisanych w I tomie trylogii. Śmierć Kasi, wybuch I wojny światowej, odzyskanie niepodległości, dorastanie bliźniaczek… Na pierwszy plan wysuwają się miłość, poświęcenie, (skomplikowane) więzy rodzinne i… zdrada. Wątki rodu Winnych rozgrywają się na tle burzliwych wydarzeń historycznych. Losy postaci fikcyjnych mieszają się z losami postaci faktycznie żyjących w Polsce i jej terenach na początku XX wieku. Poznajemy osoby związane ze światem polityki, przemian czy literatury. Mieszanka ta jest jednak naturalna. Oglądając produkcję, nie ma się wrażenia, że scena, w której występują bohaterowie wymyśleni na potrzeby książki czy serialu i bohaterowie, o których uczymy się na lekcjach w szkole, została sztucznie wykreowana. Wręcz przeciwnie – sytuacje te wydają się niezwykle prawdopodobne. Przykład? Ania jest uczennicą Janusza Korczaka i korepetytorką córek Iwaszkiewicza. Należy zaznaczyć, że twórcy zadbali nie tylko o spójność w scenariuszu, ale i o atrakcyjne oraz ciekawe dla widza miejsca akcji. Najbardziej podobało mi się, jak przedstawiono Brwinów – rodzinną miejscowość Winnych. Co ciekawe, serial kręcono m.in. w willi Iwaszkiewiczów w Stawisku, skansenach w Sierpcu i Radomiu oraz w pałacu w Natolinie. Zadbano o najdrobniejszy szczegół – wygląd wnętrz, rekwizyty. Na pochwałę zasługują także specjaliści od kostiumów – Stulecie Winnych to lekcja stylu początku XX wieku – zarówno w wyższych sferach, jak i wśród ludności zamieszkującej tereny wiejskie.

Ci, którzy dorastają na naszych oczach

Wielkim atutem serialu jest pokazanie na przestrzeni odcinków dorastania bliźniaczek – Ani i Mani, które zostały osierocone przez matkę przy porodzie. W pierwszych epizodach poznajemy niemowlęta, w ostatnim odcinku widzimy młode kobiety. Siostry są grane przez kilka aktorek (Weronika Humaj i Karolina Bacia pojawiają się w 6. odcinku). Zmieniają się także aktorzy wcielający się w role ich kuzynów

Ci, którzy są niezmienni

Kinga Preis. I tu mogłabym postawić kropkę. Bo to, co ta aktorka robi na ekranie, to prawdziwe mistrzostwo. Gra całą sobą. Słowem, gestem, spojrzeniem. Źle napisałam. Ona nie gra. Ona jest Bronią – żoną, matką i babką. Głową rodziny, spoiwem rodu. Dzięki fenomenalnej pracy osób odpowiedzialnych za charakteryzację starzeje się w miarę upływającego czasu. Siwieje, marszczy. To prawdziwa uczta patrzeć na sceny z jej udziałem. Nie patrzy się na Kingę. Patrzy się na Bronię. Chociażby dla tej aktorki, dla tego wcielenia, dla przemiany powinniście zobaczyć kilka odcinków.

Ci, którzy kreują wyjątkowe postaci

Dziewczynki – tak o Weronice Humaj i Karoliny Baci, które wcielają się w najstarsze w pierwszym sezonie bliźniaczki, mówi się także poza ujęciami. Na Warszawskich Targach Książki w maju zeszłego roku Ałbena Grabowska opowiedziała mi anegdotkę zza serialowych kulis. Autorka oraz aktorzy mieli się spotkać podczas nagrywania pewnego programu. Wchodząc do garderoby, Arkadiusz Janiczek (serialowy Władysław Winny) zapytał autorki trylogii, czy na nagraniu będą też dziewczynki. Nie jest tajemnicą, że duet Bacia-Humaj pokochałam z całego serca. Cieszę się, że w II sezonie nie zmieniono aktorek i przez kolejne tygodnie będę mogła podziwiać panie na ekranie. Widać, że dziewczyny lubią się prywatnie. Grają całkiem różne, a zarazem uzupełniające się postaci. Ich bohaterki są bliźniaczkami, stąd niezwykła więź, którą widać na ekranie i czuć, siedząc na wygodnej kanapie. W relacji sióstr, w kreacji młodych aktorek, nie ma krzty fałszu czy sztuczności. Są prawdziwe emocji. Miłość, zdrada, trudne wybory.

Ci, do których mam sentyment

weronika humaj

Weronikę Humaj poznałam kilka lat temu na planie serialu Czas honoru. Powstanie i miałam okazję statystować w scenie z jej udziałem. Jej bohaterka, Irena, pojawiła się w mojej pracy magisterskiej. W rozprawie opisałam także postać powstańca Adama, którego zagrał Stefan Pawłowski. Aktor pojawi się w II sezonie Stulecia Winnych. Bardzo się cieszę i nie mogę się doczekać wspólnych scen Weroniki i Stefana.

stefan pawłowski

Stefan kojarzy mi się nie tylko z Czasem honoru, ale i z O mnie się nie martw. Co ciekawe, w kilku ostatnich sezonach zagrała także Karolina Bacia, czyli bliźniaczka Mania. Jej bohaterkę i mecenasa Kaszubę, czyli postać Pawłowskiego, połączyło uczucie. Świat polskich seriali jest mały, ale dzięki temu widz ma okazję podziwiać talent aktorów. Wymienione przeze mnie seriale i postaci są kompletnie różne, a wszystkie świetnie zagrane. To dowód na talent tych młodych ludzi. To dowód na to, że przed nimi szansą na karierę – nie ściankową, nie okładkową. W kinie, na szklanym ekranie czy na deskach teatru. Weroniko, Karolino, Stefanie – życzę Wam tego z całego serca!

Ci, których gorąco polecam

Jak ja się rozpisałam! Ale lubię seriale, musicie mi wybaczyć. Podsumowując, dlaczego polecam Stulecie Winnych? Po pierwsze, ze względu na wspaniałe kreacje aktorskie Kingi Preis, Jana Wieczorkowskiego, Kasi Wajdy, Weroniki Humaj, Karoliny Baci, Adama Ferencego… Mogłabym wymienić właściwie wszystkich z obsady. Dziękuję twórcom za piękne plenery i wnętrza, które oddają duch poprzedniego stulecia. Za troskę o każdy szczegół – w charakteryzacji, kostiumach czy scenografii. Za szacunek do widza. Wreszcie – za historię. Za wielopokoleniową rodzinę. Za jej siłę. Za miłość i szacunek, które widać na ekranie. Za skomplikowane losy. Za płynącą z odbiornika magię, która przejawia się nie tylko w widzeniach Ani. Po prostu – dziękuję za Winnych. Oglądanie tego serialu to prawdziwa uczta – zarówno dla miłośników produkcji obyczajowych, jak i klasycznych. Oglądanie tego serialu, to dowód na to, że polski serial ma się dobrze. Nawet bardzo dobrze! Gdy dochodziła godzina 20 w niedzielne wieczory, siadałam przed telewizorem i moje drzwi były zamknięte dla wszystkich. Czułam, jak twórcy – reżyser scenarzyści, aktorzy – biorą mnie za rękę. Zabierają do Brwinowa, do Warszawy. Do Polski pod zaborami, do Polski ogarniętej wojenną zawieruchą. Ze łzami w oczach, z uśmiechem, z gęsią skórką… Na godzinę trafiałam do innego świata. Cieszę się, że tam wrócę. Premiera II sezonu serialu Stulecie Winnych już 8 marca. To piękny prezent na Dzień Kobiet. Już nie mogę się doczekać! A Was, jeśli jeszcze nie znacie tego serialu, gorąco zachęcam do nadrobienia zaległości. Można go obejrzeć na platformie VOD za darmo. Spędzicie z Winnymi jeden z zimowych (przynajmniej kalendarzowo) weekendów. Nie pożałujecie.

stulecie winnych drugi sezon

Źródła zdjęć:

  1. Zdjęcie w miniaturce: www.swiatseriali.interia.pl
  2. Zdjęcie książki Ałbeny Grabowskiej: www.empik.com  
  3. Zdjęcie rodzinne: www.telemagazyn.pl
  4. Zdjęcie Weroniki i Stefana: www.wirtualnemedia.pl
  5. Zdjęcie zapowiadające nowy sezon: www.facebook.pl/stuleciewinnychtvp

Pozostałe zdjęcia pochodzą z archiwum prywatnego Dropsa Książkowego