„Bo nadal cię kocham” – Magdalena Kordel (recenzja przedpremierowa)

Read More
bo nadal cię kocham

Magdalena Kordel, Bo nadal cię kocham, Wydawnictwo Znak 2020.

Recenzja bardzo przedpremierowa, ale nie mogłam się oprzeć.

Choć w głowie tli mi się milion myśli na sekundę, wpatruję się w ekran laptopa i nie wiem, od czego zacząć. Tak bardzo bym chciała, żebyście pokochali nową powieść Magdaleny Kordel. „Bo nadal cię kocham” zdecydowanie na to zasługuje. Ta książka zasługuje na miłość, bo traktuje o miłości w sposób niebywały na polskim rynku czytelniczym.

Miałam przyjemność brać udział w live z Sylwią Kubik. Rozmowę z autorką serii powiślańskiej prowadziła Nienaczytana. Szanowne Panie dyskutowały między innymi o powieściach świątecznych i przekazie, jaki z nich wypływa. Zapytana o swój stosunek do Świąt Sylwia powiedziała, że ona świętuje nie choinkę, a Boże Narodzenie. Myślę, że jej stanowisko idealnie odpowiada temu, co chciała przekazać Magdalena Kordel.

„Bo nadal cię kocham” to powieść, w której na próżno szukać pogoni za prezentami, wymyślnych dekoracji czy poszukiwaniu stylizacji na uroczystą kolację. Autorka, jak zawsze zresztą, skupia się na tych i na tym, co najważniejsze. Skupia się na ludziach i towarzyszących im emocjach oraz uczuciach. Święta Bożego Narodzenia, poprzedzane przez jesiennie zaskakujące i wywołujące złość, żal wydarzenia, stają się czasem troski, miłości i wybaczania.

Jak już wspominałam w postach na Facebooku, jedna z najulubieńszych pisarek Polek, w powieści „Bo nadal cię kocham”, odchodzi od tak znanego nam z książek świątecznych „kultu młodości”. Głównym wątkiem historii są nie perypetie 30-latki z wielkiego miasta, która marzy o spotkaniu miłości życia w wigilijny wieczór. Magdalena Kordel zaprasza nas do świata kilkudziesięciolatki. Czytelnikom serii o Malowniczem Leontyny przedstawiać nie muszę. Ta bohaterka jest dla mnie uosobieniem marzeń o babci: mądra, pełna ciepła, gotowa nieść pomoc, wysłuchuje, lecz nie ocenia… Marzeń, bo obie babcie straciłam wcześnie. Za wcześnie… Do rzeczy, a właściwie do losów Leontyny.

Wszystko zaczyna się od wizyty na poczcie. Wszystko zaczyna się od dość osobliwego prywatnego śledztwa na temat jakości pracy i zaufania. Wszystko zaczyna się od spotkania w kawiarni młodziutkiej pracownicy poczty ze starszym mężczyzną. Romans? Nic z tych rzeczy. To początek wyjątkowej historii. Początek wydarzeń, które odmienią święta niejednego bohatera powieści.

Wydaje się, że Leontyna nie jest sama. W jej życiu są przecież obecni mieszkańcy Malowniczego, pozostaje w stałym kontakcie z przyszywanym wnukiem, Kubą i jego rodziną. Niespodziewanie otrzymany list obdziera i ją, i pośrednio czytelnika ze złudzeń. Leontyna jest sama. Sama walczy z gniewem, poczuciem krzywdy, pretensjami. Od lat robi wszystko, żeby zapomnieć. Pod zmarszczkami i dobrotliwym uśmiechem, za witryną wyjątkowego sklepiku chowa się kobieta, która jest bezbronna. Bezbronna wobec wspomnień, które otworzyła tajemnicza przesyłka. Kartka odkryła to, co przez lata tak skrzętnie chowała – i przed światem, i przed samą sobą.

Młodość przeplata się tu ze starością. Młodzieńcze zakochanie z tęsknotą w jesieni życia. Radość macierzyństwa z poczuciem samotności. Przygotowania do Bożego Narodzenia z ucieczką przed miłością i troską. I wreszcie – najbardziej chwytająca za serce „przeplatanka” – „Mała dziewczynka z AK” przeplata się ze słowami polskiej kolędy „Bracia patrzcie jeno”… Łzy same cisną się do oczu…

Posłuchaj: https://www.youtube.com/watch?v=ZbHgEmavyxY

 „Mała dziewczynka z AK” współcześnie jest opisywana jako lekki utwór poświęcony dziewczynom i kobietom Powstania Warszawskiego. To tylko pozory. Pod płaszczykiem młodzieńczego uczucia kryje się śmierć, tragedia i klęska. Warszawa – miasto młodzieńczej miłości – ocieka przecież krwią i przypomina gruzowisko. Tekst piosenki kreuje pod powiekami tragiczne obrazy. Miłość, która przyszła tak nagle w oblężonym i walczącym mieście, kończy się wraz ze śmiercią. Wspomnienie ukochanej staje się jedynym źródłem radości dla tego, który kocha i który nadal walczy. Ona, choć ciałem nie ma jej obok, daje mu nadzieję. Powstanie upada. Nie ma miejsca na nadzieję. Jest żal i rozpacz – po utracie miłości, po utracie szansy na odzyskanie wolności…

Historia przedstawiona w piosence skomponowanej w październiku 1944 r. częściowo pokrywa się z historią bohaterów „Bo nadal cię kocham”. Magdalena Kordel zabiera czytelnika w podróż w przeszłość. Czytelnika i postaci. Nie jest bowiem możliwe czerpanie z teraźniejszości bez pogodzenia się z przeszłością. I z tymi, którzy tę przeszłość tworzyli…

Magda nie byłaby jednak sobą, gdyby w powieści nie pojawiły się akcenty humorystyczne czy momenty wywołujące (szeroki) uśmiech na twarzy czytającego. Żeby było jasne – „Bo nadal cię kocham” to piękna, pozytywnie nastrajająca powieść. Leontyna, walcząc ze swoimi demonami, nie przestaje przecież żyć. Pozostaje stanowcza i pewna swego. Pomaga jej w tym przyjaciółka z dawnych lat. Ewa to prawdziwa bomba pozytywnej energii i poczucia humoru. Czytając o spotkaniach pań przy nalewce czy przygodach z kozą Kleofasem (w nawiasie pisząc, takie imię nosi mój żółw), uśmiechałam się nie raz i nie raz tonęłam w refleksjach. Bo Ewa jest nie tylko przyjaciółką. Ewa jest też prywatnym psychologiem, który próbuje wyciągnąć Leontynę z ciemnego kąta przeszłości.

„Bo nadal cię kocham” chwyta za serce. Wzrusza i porusza. Bawi do łez. Zmusza do refleksji. Każe się pochylić nad przeszłością, nad tym, jak ogromną rolę odgrywa w życiu każdego z nas. Uczy kochać. Uczyć wybaczać. Uczy prawdziwej przyjaźni. Na Święta przygotowuje serca, nie salon czy jadalnię. Magdalena Kordel wysyła czytelnikom wyjątkową pocztówkę. Świąteczną kartkę. Z życzeniami tego, co najważniejsze.

Posłuchaj: https://www.youtube.com/watch?v=UURLCtoWSBM

„Okno z widokiem” – Magdalena Kordel (#MamaDropsaCzyta)

Read More
okno z widokiem

Magdalena Kordel, Okno z widokiem, Wydawnictwo Znak 2020.
Seria: „Uroczysko”
#MamaDropsaCzyta

W jednym z wywiadów z Magdaleną Kordel znalazłam takie definicje „Malowniczego”:

„Malownicze jest tam, gdzie mogę oddychać pełną piersią, gdzie czuję, że życie cudownie smakuje, a dni, które upływają, nie są stracone , a zyskane”.

Prywatne „Malownicze” Magdaleny Kordel znajduje się w górach, w Dukli, miejsce zapamiętane z dzieciństwa, mające w sobie magię, spokój, wewnętrzny czar. Drugie „Malownicze” jest w Sudetach – na szlakach i w Kłodzku, gdzie z rodziną znajdą swój wymarzony dom. Trochę dalszym „Malowniczem” jest Toskania pachnąca ziołami, pomidorami, kawą, oliwkami. Seria „Uroczysko” zaczęła powstawać w momencie, w którym cały świat Magdaleny i męża zawalił się im na głowę. Rzeczywistość ich dopadła. Postanowiła więc napisać książkę – zaklęcie, która sprawi, że do jej rodziny znowu zawita szczęście a los się odwróci. I święcie w to uwierzyła, ponieważ wydawca zaproponował współpracę. Zaklęcie więc zadziałało.

„Okno z widokiem” powraca!

Powieść „Okno z widokiem” ukazała się drukiem po raz pierwszy w 2011 roku, a została wznowiona 27 stycznia 2020 roku. Przenosi nas do Malowniczego – miasteczka położonego wśród sudeckich gór. Tu przeszłość miesza się z teraźniejszością, a skrywane od lat sekrety rodzinne wychodzą na jaw. Dla głównej bohaterki Róży Malownicze było od zawsze ostoją, bowiem zawsze czekała tu na nią jej ukochana Babcia Matylda, która była jej opoką. Wnuczka zbudowała z babcią lepsze więzi niż z matką. Tu po babci odziedziczyła znajomości z diabłem, który stał się jej obsesją. Na szczęście szybko została z niej wyleczona. Wpadła jednak w drugą, bowiem diabła wymieniła na św. Antoniego, którego figurka stała w kapliczce na rozstajnych drogach. I zaczęła ubijać interesy ze świętym. Lubiła siedzieć pod kapliczką i rozmyślać pod czujnym okiem Antoniego o różnych sprawach. A w rodzinie aż huczało z powodu skandali, za które była odpowiedzialna oczywiście babcia. Po latach pojawił się i zamieszkał z Matyldą narzeczony Julek, wyczekiwany zakazany owoc, którego Róża bardzo polubiła. Okazał się najwspanialszym dziadkiem na świecie. Jego niezwykłą historię poznajemy w powieści. Po latach dorosła Róża, archeolog na uniwersytecie, w związku ze skandalem, pewną aferą na uczelni uciekła do Malowniczego, które w dzieciństwie było jej ostoją. Jak zawsze czekała na nią babcia Matylda ze swoim niemężem, która wyczuła od razu, że stało się coś naprawdę poważnego. I tu czekała na nią wstrząsająca wiadomość – pewien inwestor chce zrównać z ziemią teren, na którym stoi uwielbiana przez różę kapliczka św. Antoniego. Oczywiście wiązało się to z usunięciem zabytkowej kapliczki. Miałoby już nie być Antoniego na rozstajnych drogach? Ani samych rozstajnych dróg, po których, jak wiadomo, błąkają się licha i czarty? Czułam się tak, jakby ktoś miał mi wyrwać kawałek serca. Róża postanowiła więc zawalczyć o ten piękny sentymentalny zakątek – jej raj na ziemi. Jako pracownik naukowy, archeolog, wreszcie jako osoba twardo stąpająca po ziemi poczyniła szybko pewne plany i postanowiła zaangażować niemal każdego, kto stanął jej na drodze. Zaczęła od rozmowy z księdzem proboszczem, który również upodobał sobie to miejsce. I to on przypominając historię tego miejsca, podsunął Róży pomysł, co konkretnie zrobić. Pod kapliczką mogły spoczywać średniowieczne szczątki zapomnianej karczmy. Do pomocy włączył się archeolog z prawdziwego zdarzenia, wyjątkowy człowiek, profesor Rajtczak z uczelni, który z grupą studentów podczas wakacji prowadził prace badawcze. Przyjazd do Malowniczego byłby dla dociekliwej i pełnej energii do działania grupy czymś frapującym. Miejscowy historyk pasjonat również włączył się do działania. Burmistrz przyrzekł również pomoc. Chodziło o to, żeby zaskoczyć kapliczkowego agresora. Profesor z proboszczem dopuścili się nawet „oszustwa w imię nauki”. Ale to tajemnica! Czy plan Róży i jej przyjaciół się powiódł? Czy udało się im ocalić ukochaną ostoję? A jak potoczy się życie prywatne bohaterki?

Powieść jest pełna ciepła, bo pokazuje nam, jak ważne w naszym życiu są relacje, więzi międzyludzkie, przyjaźń, miłość. Prawdą też okazało się stwierdzenie, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie, a tych ostatnich garstka, bo garstka, ale się jednak ostała. To dawało nadzieję, a jak wiadomo, kiedy tli się nadzieja, chce się dalej żyć. Babcię Matyldę i Różę łączy wspaniała miłość. Bohaterki świetnie się dogadują, chociaż nie brakuje między nimi utarczek słownych. Także Julek okazał się najlepszym dziadkiem na świecie. I to on opowiedział Róży historię św. Antoniego, któremu też wiele zawdzięczał. Poznajemy tez wzruszającą historię miłości Matyldy i Juliusza. Różę odwiedziła przyjaciółka Patrycja, która znalazła się w trudnej sytuacji wyrolowana przez nieformalnego wspólnika. Pokochała Malownicze, w którym znalazła swoje miejsce i sposób na życie. Rozmowa przyjaciółek sprawiała, że nie było dla nich rzeczy niemożliwych, wszystko można załatwić i że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Rysiek, przyjaciel z dzieciństwa również pokochał malownicze i wrócił tu z żoną, rezygnując z posady naukowca. Każdy z nas powinien odnaleźć właściwe miejsce w życiu – swoje „Malownicze”. Magdalena Kordel uświadamia nam też, że w życiu najważniejsze jest robić to, co się kocha.  Jak mówią mędrcy, to podobno jest gwarancją szczęścia. A że ja zamierzałam być szczęśliwa, nie miałam innego wyboru niż nadal podążać wyboistą, krętą ścieżką pracownika naukowego.

Pisarka nadała lekki, zabawny ton swojej powieści, aż skrzy się tu od śmiesznych sytuacji, dobrego humoru czasem zabarwionego nutką ironii. Powieść się wręcz pochłania, ciekawa fabuła, wartka akcja, pełna nagłych zwrotów, wyraziści bohaterowie. Poruszyła też poważne tematy, jak potrzeba przyjaźni, prawo do szczęścia, tęsknota za miłością, potrzeba odnalezienia swojego miejsca na ziemi – „Malowniczego”, domu lub pokoju, lub okna z widokiem na…

Życie to jedno wielkie pasmo niespodzianek, dzięki którym właśnie chce nam się krok za krokiem cały czas iść do przodu. I najważniejsze, by wciąż mieć do dyspozycji pokój z widokiem. Taki, który jeśli nawet czasami niknąłby w deszczu, to potem znów by się ukazywał w całej okazałości.

Polecam książkę do czytania na tę aurę wiosenno-jesienną, jaką mamy za oknem tej zimy. Wystarczy milutki koc, kubek ulubionej herbaty, jakieś zwierzę do głaskania i przenosimy się do Malowniczego.

„Pejzaż z Aniołem” – Magdalena Kordel (#MamaDropsaCzyta)

Read More
 

 

Magdalena Kordel, Pejzaż z Aniołem (seria Malownicze), Wydawnictwo Znak 2018.
#MamaDropsaCzyta
 
Magdalena Kordel – jedna z najpoczytniejszych polskich autorek – napisała nową powieść Pejzaż z Aniołem, która zapewniła Czytelnikom długo wyczekiwany powrót do serii „Malownicze”. To wzruszająca historia o tym, że warto szukać szczęścia i nigdy nie tracić wiary w lepsze jutro. O tym, że czasem przyda się szczypta magii. Może każdy z nas ją tam odnajdzie? Pisarka wprowadziła do swojej powieści nowych bohaterów i ich przyjaciół. Poznajemy Adriannę, dekoratorkę i architektkę wnętrz, która po śmierci ukochanego taty nienawidziła grudnia, śniegu, świąt, ponieważ czuła się podle, gdy znowu powracały bolesne, koszmarne wspomnienia , jak rok w rok w tym miesiącu stawała się małą, niechcianą, opuszczoną dziewczynką, zagubioną wśród choinkowych ozdób, siwobrodych Mikołajów i irytująco uśmiechniętych ludzi. Dziewczynka prawie zawsze spędzała samotnie święta w dużym domu pozostawiona przez matkę, która wybierała towarzystwo kochanków. Przez lata wyhodowała w córce małą dziewczynkę i wiedziała, którą strunę trącić i gdzie uderzyć, żeby osiągnąć zamierzony cel. I  na te święta sytuacja miała się powtórzyć. Matka znowu ją boleśnie zawiodła. I znowu pojawiała się w niej mała Ada, ubrana w śliczny, czerwony płaszczyk podbity białym futerkiem i czerwoną czapkę z białym pomponem, czekająca na cud, który nigdy nie miał się spełnić. Adrianna zawsze mogła liczyć na wsparcie Marleny, najlepszej na świecie przyjaciółki ze studiów, której dom był jej domem, a  jej rodzice traktowali Adę jak córkę. Adrianna stworzyła sobie dość osobliwą definicję przyjaźni, która, jej zdaniem, polegała na tym, by swoim przyjaciołom nie przysparzać kłopotów. Postanowiła zmienić tę sytuację, kupiła wino, wychodząc z domu do parku. Gdy zamykała drzwi, nie miała zielonego pojęcia, że właśnie za moment wydarzy się coś, co diametralnie odmieni jej życie. Czasami doprawdy niewiele do tego trzeba. Ot, wino, korkociąg, koc i odrobina determinacji. No i szczypta szczęścia. Niby mało, a jednocześnie, dla niektórych, tak wiele. W otulonym białą pierzynką, bajkowym parku obok w towarzystwie wielkiego bałwana znowu oddała się złym, pełnych bólu wspomnieniom z dzieciństwa, z których wyrwał starszy ją starszy pan, zachęcając ją do tego, żeby przechytrzyć święta, zlekceważyć je i wyjechać w góry, które są tak piękne zimą. Przypadkiem spotkany człowiek błyskawicznie pomógł dziewczynie rozwiązać życiowy problem a Marlena postanowiła jej to umożliwić, wynajmując pokój u Madeleine, wspólnej koleżanki ze studiów. Oferta spodobała się Adzie. Wyjeżdżając, miała nadzieję, że ucieknie przed Bożym Narodzeniem i , co najważniejsze, pozbędzie się raz na zawsze małej Ady, która zawsze w grudniu wracała z żalem, tęsknotą i ogromem nieszczęścia.
 
Akcja powieści przenosi się do Malowniczego, spotykamy dobrych znajomych  – ukochaną panią Leontynę – anioła, jej dwa anioły gipsowe z wystawy, zadziornego i smutnego. Do miasteczka zawitał pierwszy śnieg, który był czarodziejem, ponieważ zwiastował niepowtarzalna zimową magię: saneczkowych szaleństw, oczekiwania na Świętego Mikołaja, zapachu cynamonu i goździków. (…) Płatki wirowały i niesione wiatrem co chwila zmieniały kierunek. A to wróżyło, że tej zimy mieszkańcy nie będą narzekać na nudę.  Już pierwsze spotkanie z panem Mieciem i Magdą sprawiło, że została wciągnięta w życie miasteczka, co pozwoliło  jej uwolnić się od bolesnych wspomnień. W księgarni bowiem spadła Leontynie jak z nieba, przydała się jej pomoc w przeorganizowaniu i uporządkowaniu zagraconej po ostatniej dostawie kolejnych staroci. Przecież z założenia miała siedzieć w zimowej samotni i próbować dogadywać się sama z sobą. Popijając wino. Nie rozmawiając z nikim. Zapominając o nadchodzących świętach i wszędobylskim grudniu, który pachniał piernikami, cynamonem i zielonym lasem. czyli wszystkim, co po śmierci taty stało się dla niej nieosiągalne. A miasteczko znowu, jak co roku,  przygotowywało się do konkursu na najładniejszy rynek w okolicy i już pierwszego dnia ociekało świątecznością. Nie mogła jednak odmówić Leontynie, ponieważ przypominała jej panią Dusię, jej opiekunkę – ta sama kruchość połączona z żelaznym charakterem i wiele ciepła. W oczach Ady przyjaciółka zauważyła tyle smutku, zatem potrzebowała choć odrobiny magii płynącej od życzliwych i troskliwych ludzi. W domu Magdy i jej rodziny  poczuła się tak, jakby ktoś dobry i miły mocno ją przytulił. Znalazła się wreszcie w domu. Bo przecież Malownicze to oaza spokoju, bezpieczeństwa, miłości, dobra, ciepła, nadziei – tu działa magia przez cały rok. To doskonale miejsce, w którym bohaterka mogła rzucić dotychczasowe życie w cholerę i powiedzieć temu, co nas boli , „nie”. Wcale mnie to nie zaskoczyło, że Adrianna już na samym początku znalazła się w najbezpieczniejszym miejscu na świecie. Czuła się tak, jakby góry otoczyły opiekuńczo złożonymi dłońmi całą dolinę, wszystkich jej mieszkańców, ten budynek i w szczególności ją samą. w tej samej chwili zza chmur na krótko przebiło się słońce. Góry zalśniły srebrzyście diamencikami zmrożonego śniegu. Podmuch wiatru porwał w swe objęcia śniegowy pył, ozłocił go słonecznym światłem i sypnął na oniemiałą z zachwytu dziewczynę. Poczytała to sobie za dobry znak. Czy Adrianna przyjmie oferowaną przez przyjaciół pomoc? Czy nadejdzie taki grudniowy dzień, w którym padający śnieg wzbudzi w niej radość? Czy oswoi się wreszcie z Bożym Narodzeniem, które czuć było z każdą chwilą? Czy w końcu uboga w miłość dziewczyna poczuje, jak pachnie miłość? Czy spełni się życzenie starszego pana z parku, by znalazła ktosia do wspólnego lepienia bałwana? A czy Adrianna pogodzi się z małą Adą?
W powieści pojawili się też nowi bohaterowie – dwaj przyjaciele, Stefan i Mateusz. Oni również zawitali do Malowniczego na Święta. Zatrzymali się u Leontyny. Pisarka stworzyła niezwykle wzruszający wątek z tymi postaciami. Dzięki nim narodził się nowy malownicki zwyczaj. Szczegóły odnajdziecie w powieści. Zachęcam do sięgnięcia po książkę jeszcze w okresie około świątecznym, żeby przygotowując się do świąt, nie zatracić tego, co najważniejsze. Żeby i w naszych domach podobnie jak w Malowniczem wieczór wigilijny jak co roku miał sprawić, że niemożliwe stało się osiągalne, miał w niejednym ludzkim sercu rozniecić iskrę, rozpalić wiarę w drugiego człowieka i sprawić, by wiara, nadzieja i miłość zamieszkały w każdym domu (…) gdy wśród ludzi przemykały anioły, gdy puste krzesła zapełniały się dobrymi myślami tych, którzy odeszli, mogło zdarzyć się wszystko.
 
Pejzaż z Aniołem to piękna, pełna emocji, cudowna, magiczna powieść świąteczna poruszająca bardzo ważne tematy, problemy; o toksycznej wręcz relacji matki z córką, o dziecięcej i nie tylko samotności, strachu, lękach, demonach przeszłości zatruwających życie, z którymi samemu tak trudno się uporać. To powieść, która nam uświadamia, że mamy prawo do marzeń, do miłości, do szczęścia. Tylko musimy w to uwierzyć. W wieczór wigilijny zawsze przychodzi do nas miłość, która może mieć wiele twarzy i trzeba o tym pamiętać, nie zamykając drzwi. Cuda się zdarzają! A najważniejszy to cud bycia razem! Urzekł mnie język powieści, wręcz poetycki chwilami, którym Pisarka tak sugestywnie namalowała słowami i oddała ducha Świąt Bożego Narodzenia, oddziałując na nasze wszelakie zmysły. Powieść się pochłania, a jednocześnie celebruje, bo tak trudno się z nią rozstać. Daj się więc otulić ciepłu i magii Świąt. Uwierz, że nigdy nie jest za późno na cuda.