Wywiad z Gosią Nealon – autorką powieści „Kochając wroga. Tajemnice łączniczki”

Read More
wywiad gosia nealon - dropsksiazkowy.pl

„Kochając wroga. Tajemnice łączniczki” to romans z historią w tle, którego akcja w większości rozgrywa się podczas II wojny światowej. Warszawa 1944 roku szykuje się do walki. Główna bohaterka Wanda, łączniczka, toczy wewnętrzną walkę. Chce pomścić śmierć ojca, którego na jej oczach zastrzelili nazistowscy żołnierze. Doskonale pamięta twarz tego, który pociągnął za spust. Nie wie, że oficer ma brata bliźniaka. Jeszcze wtedy nie wie, że go pokocha, a ich romans zgaszą płomienie powstańczej Warszawy… Czy uczucie odrodzi się wraz z miastem? Czy mur zbudowany przed niedomówienia, zostanie zburzony? Tego dowiecie się podczas lektury. Dziś pozwólcie, że przedstawię Wam Autorkę – Gosię Nealon. Polkę w wielkim amerykańskim mieście.

Recenzja powieści „Kochając wroga” – kliknij i przeczytaj

Z ziemi polskiej za wielką wodę – co skłoniło Panią do przeprowadzki?

Przyjechałam tutaj kilka dni po obronie magisterskiej, bo moja siostra już tutaj mieszkała. Planowałam pozostać tylko rok, ale szybko poznałam mojego obecnego męża i zostałam tutaj na stałe.


Dla wielu amerykański sen. Dla Pani rzeczywistość. Jak zaczęła się Pani kariera pisarska w USA?

Najpierw zaczęłam od gruntownej nauki języka angielskiego. Od 2012 roku zaczęłam brać udział w warsztatach pisarskich, gdzie szlifowałam swoje umiejętności. Na początku 2020 roku zaczęłam pisać swoją debiutancka powieść (Kochając wroga). Wcześniej jednak przygotowywałam się do pisania tej książki naprawdę długo. Również w 2020 roku moje opowiadanie zajęło 4. miejsce w konkursie Writer’s Digest. Później szereg moich innych opowiadań ukazało się w różnych czasopismach amerykańskich.


Pani książki ściśle związane są z historią. Ma to źródło w rodzinnych wspomnieniach czy to misja krzewienia historii na emigracji?

Zarówno misja krzewienia historii na emigracji, jak też rodzinne wspomnienia, odegrały ogromną
rolę jeśli chodzi o moje pisanie.


2024 rok zaczęła Pani od debiutu na polskim rynku. Jakie to uczucie pokazać się w „rodzinnym domu”?

Kiedy dowiedziałam się, że moja książka ukaże się w Polsce, poczułam ogromną radość. Jest to bardzo ważne dla mnie i jak narazie wspaniałe doświadczenie.


„Kochając wroga” to historia miłości zakazanej, która wybuchła podczas II wojny światowej. Skąd pomysł, by skrzyżować drogi Polki i oficerów III Rzeszy?

Pomysł bardziej opiera się na skrzyżowaniu dróg Polki i amerykańskiego agenta. Jest to wyśniona przeze mnie historia. Pomysł powstał w mojej głowie spontanicznie.


Warszawa to najbliższe Pani sercu polskie miasto?

Najbliższy memu sercu jest Olsztyn, gdzie studiowałam przez 5 lat.


Czy możemy się spodziewać kolejnych polskich premier?

Mam ogromną nadzieję, że tak.


Nad czym teraz Pani pracuje?

Pracuję nad swoją czwartą książką, której akcja rozgrywa się również podczas wojny. Jeszcze niestety nie mogę zdradzić szczegółów.

Dziękuję za rozmowę!

„Kochając wroga. Tajemnice łączniczki” – Gosia Nealon

Read More
Kochając wroga_okładka_recenzja

Gosia Nealon, Kochając wroga. Tajemnice łączniczki, Wydawnictwo Znak 2024.

Współpraca reklamowa

To pierwsza premiera 2024 roku, którą w ramach współpracy z wydawcą mam przyjemność Wam polecać. Moją słabość do powieści z historią w tle znacie od lat. Cieszę się, że kolejne spotkanie z bohaterami literackimi, którym przyszło żyć w piekle XX wieku, zapadnie w mojej pamięci i sercu.

Zanim przejdę do polecania książki, pozwólcie, że przedstawię autorkę. Gosia Nealon mieszka i tworzy w Nowym Jorku. Pochodzi z Polski. Dorastając w Łomży, słyszała wiele relacji z pierwszej ręki na temat wojny. Wtedy postanowiła, że w przyszłości opowie zasłyszane historie. Tak powstała postać Wandy i Finna, młodych ludzi zakochujących się w środku jednego z najbardziej przerażających konfliktów naszych czasów. Obecnie ma na swoim koncie kilka powieści, dzięki którym zrobiła w Nowym Jorku karierę, o której marzy wiele kobiet. Jest nagradzaną autorką.

Kiedy nie pisze, często spaceruje po ulicach Nowego Jorku. Wraz z mężem i trzema małymi synami szukają najlepszych pierogów, których smak przenosi ją z powrotem do polskich uliczek jej dzieciństwa.

Na polskie ulice zabiera swoich czytelników. „Kochając wroga. Tajemnice łączniczki” to romans z historią w tle, którego akcja w większości rozgrywa się podczas II wojny światowej. Warszawa 1944 roku szykuje się do walki. Główna bohaterka Wanda, łączniczka, toczy wewnętrzną walkę. Chce pomścić śmierć ojca, którego na jej oczach zastrzelili nazistowscy żołnierze. Doskonale pamięta twarz tego, który pociągnął za spust. Nie wie, że oficer ma brata bliźniaka. Jeszcze wtedy nie wie, że go pokocha, a ich romans zgaszą płomienie powstańczej Warszawy… Czy uczucie odrodzi się wraz z miastem? Czy mur zbudowany przed niedomówienia, zostanie zburzony? Tego dowiecie się podczas lektury…  

W powieści mamy trzech narratorów – Wandę, Finna oraz Gerdę. Czytelniczo było to niesamowitym doświadczeniem. Nie chodzi mi tylko o wyłaniający się z rozdziałów obraz uczuć i emocji – miłości i zazdrości, tęsknoty i chęci zemsty, które wręcz kipią z poszczególnych fragmentów. Bardziej w mojej pamięci zapisały się te części, które pokazują diametralnie inne podejście do wojny i inny system wyznawanych wartości. Dla Wandy II wojna światowa to synonim tragedii, pogrzebania młodości i marzeń. Dla Gerdy, córki niemieckiego oficera, to szansa na zaprezentowania potęgi Rzeszy. Wybaczcie spoiler, ale czy wyobrażacie sobie, że ta dziewczyna doniosła na własną matkę do Gestapo?! By być wierną zasadom Hitlera?! To dla mnie niepojęte. A jednocześnie, co wręcz paraliżuje serce, bardzo prawdopodobne…

– Żal mi was, młodych. Miłość i wojna nie idą w parze – mówi, patrząc na mnie wymownie. -Byłeś kiedyś zakochany?

– Nie, i kto wie, czy kiedykolwiek będę.

– Mój świętej pamięci małżonek mawiał, że trudno o głupszą sprawę niż walka z własnymi uczuciami. Zwłaszcza, gdy jutro jest takie niepewne – dodaje łagodniej.

Dobry czy zły? Jaki jest człowiek, któremu patrzymy w oczy? W jakim rytmie bije serce osoby, której oddajemy swoje serce? Czy można wybaczyć zapomnienie? Kto tak naprawdę jest przyjacielem, a kto wrogiem? Gosia Nealon stawia przed czytelnikiem pytania, na które nie ma jednoznacznych odpowiedzi. Weryfikuje je serce. I historia.

„Kochając wroga. Tajemnice łączniczki” – kto powinien sięgnąć po tę książkę?

  • Czytelniczki romansów historycznych
  • Miłośniczki narracji pierwszoosobowej
  • Osoby interesujące się II wojną światową

Zajrzyj do środka i przeczytaj fragment powieści

„Opowieść błękitnego jeziora” – Dorota Gąsiorowska

Read More
dorota gąsiorowska opowieść błękitnego jeziora recenzja

Dorota Gąsiorowska, Opowieść błękitnego jeziora, Wydawnictwo Znak 2023.

Pierwsza powieść przeczytana w 2024 roku. Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Znak

Ależ to smaczna powieść! Rozpływała się w ustach, a właściwie kolejne strony w palcach. Bo jak inaczej określić ucztę – lekturę historii, która ściśle jest związana z manufakturą czekolady i kawiarnią, w której podaje się aromatyczny napój?

Sonia przyjeżdża do Bukowej Góry z konkretnym zadaniem. Ma napisać artykuł o Złotym Sercu i jego właścicielach, którzy są mistrzami czekoladowy. Niczym wirtuozi komponują połączenia smaków, które zachwycają kolejne pokolenia. Praca nad tekstem szybko przestaje być tylko pracą. Złote Serce roztapia serce ambitnej dziennikarki. Podróżując w przeszłość z właścicielami lokalu, podróżuje w głąb własnego serca, które skrywa niejeden sekret.

Akcja powieści rozgrywa się dwutorowo. Mamy bohaterów współczesnych – Sonię i właścicieli manufaktury oraz ich bliskich, a także postaci z przeszłości, które tworzyły Złote Serce przed laty. Słowiańskie legendy, dawne obrzędy, tradycje i zwyczaje lokalnej społeczności stają oko w oko z prawdziwą miłością. W gawędziarskim stylu Rozalia i Gabriel przybliżają Soni losy swoich przodków, by pokazać, jaką drogą trzeba przebyć do produkcji czekoladowych serc i otwarcia serca na drugiego człowieka. Dziewczyna nie wie, że los przygotował dla niej prawdziwą próbę – z otwartości właśnie, z wybaczenia i z zaufania.

Lektura „Opowieści błękitnego jeziora” to była prawdziwa uczta. Żałuję ogromnie, że nie mogłam wraz z bohaterami kosztować słodkości serwowanych w kawiarni. Mogłam jedynie wyobrażać sobie ich smak i cieszyć się domowymi pralinami.

Dorota Gąsiorowska zabiera czytelnika z wizytą nie tylko do manufaktury czekolady. Wędrujemy do domu Maurycego, zatrzymując się przy świętej figurce, poznajemy Bydgoszcz, odwiedzamy Kraków. Podróżujemy wraz z Sonią, która szuka swojego miejsca w świecie i w życiu. Przygotowujemy się także do świąt Bożego Narodzenia. Przygotowuje się świat, okrywając białym puchem i przygotowują serca spragnione miłości.

Narracja pierwszoosobowa prowadzona jest niespiesznie i z troską o język. Autorka przedstawia świat z perspektywy Soni, ucząc czułości jej uparte serce. Czy to serce zabije mocniej? Przekonajcie się sami.

To lektura idealna nie tylko na świąteczne wieczory. Przecież przez cały rok lubimy podjadać słodycze i marzyć i miłości, prawda?

„Opowieść błękitnego serca” – kto powinien sięgnąć po tę książkę?

  • Miłośniczki powieści świątecznych
  • Romantyczne dusze
  • Wielbiciele słodyczy
  • Czytelnicy lubiący powieści, w których akcja rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych

Zajrzyj do środka książki i posmakuj fragmentu historii, która zmienia serca

„Światełko w oknie” – Magdalena Kordel

Read More
światełko w oknie recenzja

Magdalena Kordel, Światełko w oknie, Wydawnictwo Znak 2023.

Współpraca reklamowa z Wydawcą.

Czy „Światełko w oknie” to powieść świąteczna?

Tak, też. Ale ja w swoim Planerze Książkary wpisałam jeszcze jeden gatunek.

Powieść piernikowa.

W tej książce Magdalena Kordel, moja kochana Kordella, udowadnia bowiem, że słowo PIERNIK ma wiele synonimów. Miłość, troska, cuda – to tylko kilka z nich. Ale po kolei.

Bo pierniki pieczone w czasie, który na swój użytek nazywała przedgrudniem, czyli pomiędzy ostatnimi dniami października i w listopadzie, i te grudniowe – były wyjątkowe. Najpiękniejsze, jakie tworzyła w całym roku. Żadnych innych nie potrafiła tak kunsztownie przyozdabiać, żadne tak nie pachniały, i przy żadnych innych nie była w stanie zatracić się tak jak przy tych świątecznych. I ci, do których takie pierniki trafiały, też wyczuwali ich osobliwą moc. Po prostu one emanowały ciepłem, szczęściem, spokojem i spełnieniem. Niektóre przynosiły nadzieję, zapowiedź lepszych dni. Inne dodawały odwagi, by wrócić do dawno nieodwiedzanych domów, przecierały zapomniane ścieżki albo odkurzały dawno zepchnięte na boczne tory marzenia.

Pamiętacie Klementynę i Miasteczko? Różową kamienicę, która stała się przystanią dla życiowych rozbitków? „Światełko w oknie” pozwoli Wam odwiedzić starych przyjaciół! Co u nich? Nie dowiecie się za wiele, bo to powieść nie o Klementynie. Choć trzeba zauważyć, że Tyśka ma problem. I to poważny. Straciła moc w palcach do pierników. Brakuje jej szczypty…. Zaopiekowania się kimś. Los daje jej szansę. Los poznaje ją z Kornelią. Los każe jej zapalić światełko, które jak latarnia morska będzie wskazywało drogę do odnalezienia życiowej równowagi…

„Światełko w oknie” to nie tylko dobrze znani czytelnikom Kordelli bohaterowie i miejsca. To także nowe postaci, które niosą plecaki ze swoją historią. W przypadku Kornelii i jej córek, zwłaszcza najstarszej, która rozumie najwięcej, to plecak wypełniony kamieniami tęsknoty. Kamieniami niezrozumienia dla utraty męża i taty. Kornelia łamie się pod jego ciężarem. A Basia… Basia nie może. Ktoś musi podnosić mamę. Ktoś musi troszczyć się o kilkuletnie bliźniaczki. Ktoś musi być dorosły. I padło na dziecko. Nastoletnie, ale jednak wciąż dziecko.

Magdalena Kordel przez postać Basi właśnie przypomina, że każde dziecko ma prawo być dzieckiem. Mieć swoje dziecięce sprawy. Marzenia. Drobnostki. Basia wraz z nagłym odejściem taty straciła do tego prawo. A może po prostu została go pozbawiona przez pogrążonych w smutku dorosłych? To ocenicie sami podczas lektury.

Lektury, która będzie umileniem jesiennego lub zimowego wieczoru. Bo wiecie, nie trzeba czekać do grudnia, do świątecznych dni. Akcja „Światełka w oknie” rozpoczyna się bowiem pod koniec października i trwa do wigilii. To zatem idealna powieść na tu i teraz.

To tu i teraz będzie trwało dwa wieczory. Kordelli nie da czytać się dłużej. Nie tę opowieść. Ciekawość nie pozwoli czekać. Charakterystyczny styl autorki – ważne myśli okraszone szczyptą humoru i odwagi do wytykania ludzkich przywar, podbija czytelnicze serce od pierwszego zdania. Do tego przepisy – na nalewkę na przykład – i fragmenty piosenek.

Najbardziej moje serce poruszyła „Kolęda dla nieobecnych”. Utwór pełen tęsknoty, ale i nadziei na to, że puste miejsce przy stole jest puste tylko fizycznie. A wspomnienia, dobre słowa i myśli wokół bliskich, których przy tym stole brakuje, pozwalają pamiętać. I kochać.

Ta książka to przepiękne przypomnienie tego, że światełko w oknie może postawić każdy z nas. Każdy z nas może dać drugiemu człowiekowi nadzieję. Otworzyć ramiona i przytulić. Obdarzyć miłością. I to nie tylko w święta. Przecież gdy się kocha, święta trwają cały rok. Bo w święta rodzi się Miłość. We własnej Maleńkiej Osobie.

Bo ja ci wtedy odpowiedziałam, że to nie zapach jest kluczowy, że nie chodzi o takie pierwsze skojarzenia ze Świętami, czyli o choinkę, prezenty, bombki..

Niby istotne, ale same w sobie nie stworzą prawdziwych świąt. Są dodatkiem, a nie sednem. A tak naprawdę wszystko rozbija się o głęboką tęsknotę za miłością, za rodziną, ciepłem płynącym z szeroko otwartych ramion. To tworzy prawdziwe Święta. Chodzi o to świąteczne uchylanie drzwi z nadzieją, że ktoś wyczekiwany stanie przed nimi i je szerzej otworzy.

Rozmowa z Magdaleną Kordel o „Światełku w oknie”: https://fb.watch/of8xtXe8DT/

„Ktoś do kochania” – Magdalena Kordel

Read More
ktoś do kochania 3d recenzja

Magdalena Kordel, Ktoś do kochania, Wydawnictwo Znak 2023.

Tekst powstał w ramach współpracy reklamowej z Wydawcą.

I już. Koniec. Tajemnice ujrzały światło dzienne. Czy wszystkie? To wiedzą tylko Adela i Halina. I Kordella oczywiście. Choć nie zdziwiłabym się, gdyby Muszka coś przed nią zataiła. Bo przecież Magdalena Kordel wierzy swoim bohaterom. Tak jak my wierzymy w jej historie…

Kolejny cykl skończony. Ostatnia kropka postawiona. Ale historia Adeli, Muszki, Eweliny, Maszy, Jagny, Mateusza, Ruty, Janka, nawet Leona niewiernego, co teścia się boi – zostanie z nami na półkach w biblioteczce. I w sercach. Bo Magdalena Kordel parzy niezwykłą kawę. Zamiast ziaren serwuje słowa. Zalewa je emocjami i uczuciami. Powstaje niezwykła mieszanka. Pisarka wlewa w nasze serca dobro. Nadzieję. Wiarę w lepsze jutro. Wdzięczność dla drobiazgów, z których wszyscy tkamy codzienność…

I przede wszystkim miłość. „Ktoś do kochania” – IV i ostatnia część cyklu „Tajemnice” to powieść o miłości. Miłości, która ma przecież niejedno imię. Nie tylko damsko-męska, nie. Jest przecież miłość matki do dziecka, dziecka do ojca, miłość między siostrami. A od miłości, jak wiadomo, do nienawiści jeden krok. Wystarczy okruszek zła, by życie stało się zakalcem. I co wtedy? A no trzeba otworzyć drzwi, by raz na zawsze wyprosić przeszłość. I wszystkie tajemnice. Wszystkie! Trzeba otworzyć drzwi, by podzielić się przeszłością z tymi, których się kocha. Tak naprawdę się kocha. Opowiedzieć o przeszłości, która jest skąpana we krwi… Która na zawsze została naznaczona tragedią wojny. Przeszłości, która w każdej minucie teraźniejszości ma zapach róż…

Ta historia jest jak kocyk. Mimo wojennej traumy. Mimo wspomnień, które sprawiły, że w oczach miałam łzy, a na rękach gęsią skórkę. Bo Magdalena Kordel pisze pięknie o wszystkich barwach życia. Tych pastelowych, tych intensywnych i tych najciemniejszych. Chwile smutku przeplata charakterystycznym dla siebie humorem. Bawi i wzrusza do łez. Szanując język, pokazuje, jak bardzo szanuje czytelnika i bohaterów, których historię chce nam opowiedzieć. Zna proporcje.

Magdalena Kordel tka kocyk. Tnie życie postaci na kawałeczki, by zszyć je od nowa. I zarzucić nam na plecy. I przypomnieć, że każdy z nas ma kogoś do kochania. „Ktoś realny, kto stanowczo zatrzaśnie mi drzwi przed nosem, gdy będę chciała rzucić się głową naprzód w ciemność. Albo jeszcze lepiej ktoś, kto nie będzie się bał wkroczyć tam ze mną. Kto poda mi rękę, gdy niezdecydowana stanę na skraju przepaści…”. Wśród rodziny lub przyjaciół, którzy często bywają bliżsi niż ci, z którymi łączą nas więzy krwi. Bo tu nie o DNA chodzi. Tu chodzi o miłość przecież, która wymyka się wszelkim kodom…

Kordello, dziękuję za to ciepło, dziękuję za cudowne bohaterki. Czułe, troskliwe, nieco wścibskie, które nieba przychylą. Są. Kochają. I nas, czytelników, miłości uczą. Albo po prostu przypominają, że jest najważniejsza.

„Kot Mali” – Mala Kacenberg (recenzja przedpremierowa)

Read More
kot mali

Mala Kacenberg, Kot Mali, Wydawnictwo Znak 2023.

Premiera: 25 stycznia

Jak ja dawno nie publikowałam recenzji na blogu – ostatnio rządziła tu Mama, moje teksty trafiły na profile w social mediach. Choć ten wpis nie będzie długi, z premedytacją publikuję go na stronie. Nie chcę, żeby kiedyś przepadł w gąszczu grafik i innych postów. Tu będzie go łatwiej odnaleźć, także przez wyszukiwarkę. Ta książka na to zasługuje…

Są publikacje, których nie zrecenzuję. Mogę po prostu podzielić się wrażeniami po lekturze. Bo czy można zrecenzować czyjeś życie? Krytykować tak osobiste zapiski – wspomnienia przelane na papier, obrazy spod powiek namalowane na kartkach tuszem? Nie. Nie, gdy to Ocalona dzieli się swoją historią. Ocalona z Zagłady.

Mala Kacenberg (Szorer) to urodzona w 1927 roku w Tarnogrodzie Żydówka ocalała z Zagłady. W swoim pamiętniku opisuje realia drugiej wojny światowej i tragiczną sytuację narodu żydowskiego na Lubelszczyźnie, a także po zakończeniu walk. Przedstawia życie w obozie pracy i na powojennej emigracji, gdy tak jak tysiące Ocalonych, próbowała znaleźć bliskich i choć cień własnej tożsamości.

Pochodzę z Lubelszczyzny, wychowałam się w Janowie Lubelskim i często wracam do rodzinnej miejscowości. Doskonale wiem, o jakich miejscach pisze Mala. Tarnogród, Pikule – dla mnie to nie są tylko punkty na mapie Polski. To punkty na mapie mojego serca, dlatego lektura była tym bardziej przejmująca.

Była dzieckiem, gdy przyszło jej stanąć oko w oko z Zagładą. Była dzieckiem, gdy przyszło jej zostać żywicielką uwięzionej w getcie rodziny. Była dzieckiem, gdy jej Aniołem Stróżem został kot. Lata spędzone na ucieczkach, ukrywaniu się – wielokrotnie pod gołym niebem, u obcych ludzi pod przybraną tożsamością, w obozie pracy – wszystko po to, by przeżyć. By kiedyś dać świadectwo…

A jeśli zdołam przeżyć, opowiem całemu światu, co się wydarzyło. Dopilnuję, by nikt nie zapomniał, co stało się ze mną, moimi rodzicami i moim narodem. By cały świat pamiętał czyny Niemców. Choćby tylko po to rozpaczliwie pragnęłam przeżyć.

Mala dotrzymała słowa. Jej wspomnienia, mimo upływu lat, są pełne emocji i uczuć. Wdzięczność za kromkę chleba, przeplata się z nienawiścią do kolejnych niemieckich żołnierzy, którzy bardziej niż ludzi przypominali bestie. Nazywa po imieniu to, co widziała i czego doświadczyła. Prezentuje prawdziwe oblicze wojny. Pełne strachu, utraty – i bliskich, i godności, niewiarygodnej siły przetrwania i niezwykłej więzi z kotem, który na długo pozostał jej jedyną rodziną. Wielokrotnie byłam wstrząśnięta relacjami – okrucieństwem, bezwzględnością, odczłowieczeniem. Były momenty, gdy uroniłam łzę wzruszenia – czytając o ludzkiej dobroci czy rozmowach z kotem.

Warto dodać, że na końcu publikacji znajdują się zdjęcia z prywatnego archiwum Autorki.

Wszystko, co opisuję, miało miejsce, i to nie wieki temu, lecz zaledwie jedno pokolenie wstecz. Zmarłym należy się, byśmy podtrzymywali pamięć o nich, przypominając światu, że jest za nią odpowiedzialny.

Ta książka to forma przypomnienia. Dla świata. Dla Ciebie. Dla mnie. Byśmy mogli podawać tę historię dalej. Naszą historią. Naszego kraju i tych, którzy przez wieki żyli obok nas, a zostali podeptani przez kamasze nienawiści.

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Znak.

Anielskie pióro Magdaleny Kordel – e-book do pobrania

Są anioły bez skrzydeł. I piórek. Za to z piórem. Wiecznym. Oto ona. Anielska Kordella. Gdy jesień staje się coraz bardziej zimowa, przychodzi ona. Z uśmiechem na ustach, zdecydowanym krokiem. Podchodzi do Ciebie i bierze za rękę. Sadza na kanapie, delikatnie otula miękkim kocem. Przygotowuje herbatę z pomarańczą albo kakao, zależy, co się wybierze. Podaje do rąk własnych. Na stoliku obok sofy czekają upieczone przez nią pierniki. I książka. Pełna ciepła, niosąca nadzieję, pomagająca uwierzyć w miłość. Jak Ona. Jak ten Anioł zwany Magdaleną Kordel.

SPIS E-BOOKOWEJ TREŚCI

  • Kilka słów o Magdalenie Kordel
  • Wspominamy „Anioła do wynajęcia”
  • Kim jest „Zagubiony anioł”?
  • Wywiad z Zuzą Kordel – czy Magdalena nosi w domu skrzydła?

„Szklane ptaki” – Katarzyna Zyskowska

Read More
szklane ptaki recenzja

Powinnam być najszczęśliwsza na świecie. I trochę jestem, a trochę nie, bowiem w tej historii są trzy narracje. Trzy nurty zdarzeń. Dopiero teraz, po ślubie i przeniesieniu się na Hołówki, słyszę to wyraźnie. Melodia naszej miłości nie jest spójna, ponieważ duet został rozpisany na trzy głosy, a przez to wciąż wkradają się dysharmonia, fałszywe tony, niepotrzebne akordy.

Ten cytat jest najlepszym podsumowaniem tej publikacji. To właśnie o tym jest ta historia. O trzech miłościach. O trzech punktach widzenia. W trzech narracjach. Mężczyzny i dwóch kobiet, które kształtowały go jako człowieka i artystę. Jak wyglądało życie w trójkącie państwa Baczyńskich – Krzysztofa, Stefanii i Basi?

On. Dla ówczesnych nadzieja literatury, dla nas wielki poeta i żołnierz, przedstawiciel Pokolenia Kolumbów. Mistrz słowa i metafory. Malarz świata pachnącego miłością i ociekającego krwią. Operator światła nadziei. Dyrygent pióra, które zawsze grało zgodnie z rytmem jego serca. Rozdarty – między poezją a powinnością wobec ojczyzny. Rozdzierany – przez kochające go serca.

Jego matka. Kochająca bezkrytycznie. Czuła dla niego, dla jego poezji. Dumna promotorka twórczości syna. Zazdrosna o „tamtą”, „o tę trzecią”.

Jego żona. Wymarzona, wyśniona. Idealna. Muza. Od pierwszego do ostatniego wejrzenia. Odważna kobieta zaklęta w ciele delikatnego dziewczęcia. Kochająca i cierpiąca – w trzydziestometrowym mieszkaniu. Kochająca i poszukująca – w mieście palonym i bronionym. Kochająca i wierna – do samego końca.

Poeta i żołnierz. Ukochany synek, ukochany mąż. Krzysztof Kamil Baczyński, jakiego wielu nie zna. Bo to inna niż wszystkie biografia. Bo to powieść biograficzna o miłości. Miłości, która budowała. Miłości, która pozwalała tworzyć i niosła pióro przez kartki papieru. Miłości, która niosła wolność. Miłości, która niszczyła i po cichu zabijała – drugie serce.

Ja nie czytałam tej książki. Ja ją chłonęłam. Literka po literce wlewałam do serca. Zaznaczałam cytaty, z zachwytem czytałam fragmenty bliskim mi Kobietom. Jestem pełna podziwu dla autorki, Katarzyny Zyskowskiej. Godziny spędzone w archiwach, nad publikacjami, wspomnieniami, pamiętnikami, dały owoc. Słodki i gorzki zarazem. Wzruszający i rozdzierający. W treść wplecione są wiersze poety – te przepełnione miłością do kobiety i żalem za utraconą wolnością ojczyzny.

Po „Ty jesteś moje imię” przyszła pora na oddanie głosu bohaterom dramatu Baczyńskich – rozgrywającego się w sercach i na ulicach walczącego miasta. Przyszła pora na oddanie głosu artyście, wielkiemu poecie, zakochanemu człowiekowi i członkowi Państwa Podziemnego. Bo w „Szklanych ptakach” Baczyński to nie tylko syn, mąż, poeta. To także żołnierz, który rozpoczyna trudną, konspiracyjną drogę. Jej finał, najbardziej dramatyczny z możliwych, rozegrał się na Placu Teatralnym 4 sierpnia 1944 r…

W historii mamy troje narratorów – każdy rozdział rozpoczyna się datą i imieniem. Życie poety i żołnierza opowiadają on sam, jego matka Stefania i żona Barbara. Trzy tak spójne i zarazem rozbieżne głosy… Warto podkreślić, że w rozdziałach rozgrywających się podczas Powstania Warszawskiego, fragmenty narratorki Basi skierowane są bezpośrednio do męża: „Każda część mojego ciała wyrywa się bezpośrednio do ciebie […]. Ku tobie”.

„Szklane ptaki” to powieść o miłościach Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Miłości, która ma różne oblicza. Macierzyńska, synowska, małżeńska, do ojczyzny – każda ma inny smak. Każda niesie za sobą inne powinności. Każda wymaga innych poświęceń. Każda jest wyborem. Powieść pełna uczuć – tych budujących i tych zabijających. W zaciszu małego mieszkania i na ogarniętych powstaniem warszawskich ulicach.

Kto powinien sięgnąć po tę publikację? Przede wszystkim czytelnicy poezji K.K. Baczyńskiego i biografii. Osoby zainteresowane II wojną światową, Powstaniem Warszawskim, konspiracją. Romantyczne dusze i wojenne dziewczyny.

W sierpniu w mediach społecznościowych Dropsa Książkowego – na Facebooku i Instagramie – będę publikować cytaty z powieści. Fragmenty, które wzruszają i poruszają. Zapraszam!

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Znak.  

„Dom sekretów” – Magdalena Kordel (recenzja przedpremierowa)

Read More
dom sekretów kordel 3d

Magdalena Kordel, Dom sekretów, Wydawnictwo Znak 2022.
Premiera 29 czerwca

„To ja centymetr po centymetrze rozbijałem ten twardy pancerz, który wyhodowała. To ja ją przekonywałem, że można ufać ludziom. Nie wszystkim, ale niektórym. I że można w nich wierzyć. Trzeba być odpowiedzialnym za to, co się oswoiło. Szczególnie gdy w grę wchodzi miłość”.

Wydaje się, że „Dom sekretów” – III tom sagi o Adeli, Muszce, Ewelinie i ich przyjaciołach, to historia o tajemnicach. Owszem, sekrety rodzinne depczą po piętach bohaterkom, serce puka w rytmie przeszłości, ale dla mnie to przede wszystkim opowieść o emocjach i uczuciach codzienności – tych dobrych i tych złych. O miłości, którzy niszczy pancerz. O przyjaźni, która oswaja z codziennością. O pierwszym zauroczeniu – tym niewinnym, czystym i tym omamionym szaleństwie. O zdradzie – fizycznej i psychicznej. O zazdrości, która popycha do tego, co najgorsze. Wreszcie o prawdzie, która – dosłownie i w przenośni – wyzwala. Od żalu, od zła, od wyrzutów sumienia, od ciężaru przeszłości.

Współczesność trzech silnych i kruchych zarazem kobiet oraz przeszłość ze służącą i szlachcicem w rolach głównych przeplatają się ze sobą, tworząc ścieżkę dla czytelnika. Krok za krokiem podążamy drogą rodziny, której kolejne pokolenia żyły naznaczone klątwą. Krok za krokiem podążamy za atmosferą pełną ciepła i wzajemnego wsparcia, za zapachem domowego rosołu i jednością, którą potrafi dać tylko rodzinny stół. Krok za krokiem podążamy ścieżkami tęsknoty, która przysłania to, co piękne i czyste.

Książki Magdaleny Kordel są wyjątkowym źródłem humoru, ironii i życiowych prawd. Po płaszczykiem lekkiego stylu i polszczyzny okraszonej potocyzmami, Autorka przemyca prawdy całkiem oczywiste i te zupełnie nieoczywiste. Każda z postaci jest inna, więc mówi własnym językiem – nie mam tu tylko na myśli słów. Mówi duszą, sercem, opowiadają swoją historię. Każdy na własny sposób. Zgodnie ze sobą. Bardziej lub mniej zgodnie z prawdą.

Zwykle powieści Magdaleny pożeram, bo delektowanie się nimi, przy wartkiej akcji, nieoczywistej fabule i wyjątkowych bohaterach, jest niewykonalne. Ale teraz było inaczej. Dawkowałam sobie tę historię. Dzień za dniem przyjmowałam kolejne porcje nadziei, której tak bardzo potrzebowałam. Wierzę, że to jeszcze nie koniec. Wierzę, że Kordella nie postawiła ostatniej kropki dla tej rodziny.

Pozwólcie, że na koniec, oczywiście polecając Wam gorąco „Dom sekretów”, zwrócę się bezpośrednio do Autorki.

Przytulam sobie Twoją najnowszą powieść do serca. Przytulam z wiarą, że serce nie pozwoli mi zapomnieć o tym, co jest na kartach książki „Dom sekretów”. Jesteś za mnie odpowiedzialna, Kordello. Oswoiłaś mnie z pięknem tej historii. Niezwykle kobiecej, niezwykle miłosnej, niezwykle pełnej nadziei. Tej serii, tych trzech tomów, nie da się nie kochać. Są jak koło ratunkowe dla życiowych rozbitków. A ja taka byłam przez ostatnie tygodnie, wiesz? Od lat nie miałam poczucia, że tonę. A od pewnego czasu brzeg tak bardzo się oddalał… Wlałaś w me serce nadzieję. Wyciągnęłaś z labiryntu duchowych sekretów. Pozwoliłaś znaleźć odpowiedzi na dręczące mnie pytania ustami bohaterów. To musi być miłość. Pisarza do Czytelnika. Miłośniczki słowa dla tych, którzy słowo kochają. Człowieka do człowieka. Jesteś za mnie odpowiedzialna, Kordello, ale przyrzekam bez kapliczki w zasięgu wzroku, że odpłacam się Dropsową miłością.

„Odzyskany los” – Marzena Rogalska

Read More
odzyskany los okładka 3D

Marzena Rogalska, Odzyskany los, Wydawnictwo Znak 2022.
Saga o Karli Linde

– Za chwilkę wchodzimy na antenę, pełna koncentracja!

– Proszę na mnie spojrzeć, musimy jeszcze przypudrować w kilku miejscach…

– Pani Agato, proszę się nie stresować. Proszę nie myśleć o tym wszystkim, co się dzieje dookoła, tylko skupić się na rozmowie ze mną, dobrze?

– Dobrze, pani redaktor.

– Mówmy sobie po imieniu, tak będzie wygodniej.

– Bardzo mi miło.

– Zaraz wchodzimy na antenę! Trzy, dwa, jeden… Jesteście!

Gwar ekipy przygotowującej program telewizyjny w sekundę ucichł. Kamery i światła skierowano na prowadzącą i jej gościnę. W studiu rozległy się brawa.

– Witam państwa serdecznie w kolejnym odcinku naszego ulubionego talk-show. Dziś moją gościnią jest… Agata Donimirska! Porozmawiamy o sile kobiet, definicji kobiecości i roli kobiet we współczesnym świecie. Dobry wieczór, pani Agato!

– Dobry wieczór.

– Czym jest dla pani kobiecość?

– Kobiecość to dla mnie… Karla Linde.

– Rozumiem, że to ktoś bliski dla pani?

– Tak, to moja… nauczycielka…

– Ze szkoły, ASP? Gdzie się panie poznały?

– W życiu, bo ona jak nikt potrafiła uczyć życia. Kolejne pokolenia w kolejnych, diametralnie innych czasach… Karla uczyła siebie i innych, jak odzyskiwać los, pani redaktor…

„Odzyskany los” to czwarta i zarazem ostatnia część bestsellerowej sagi o Karli Linde. Sagi o kobiecie, z którą ściśle związane są losy Agaty – głównej bohaterki pierwszej serii Marzeny Rogalskiej („Wyprzedaż snów”, „Gra w kolory, „Druga miłość”). Kim była Karla Linde? W moim dość nieoczywistym wstępie już to wybrzmiało. Agata, którą na potrzeby recenzji posadziłam na kanapie programu o kobietach, wszystko powiedziała. W trzech zdaniach zamknęła to, co w Karli najważniejsze. Jej mądrość, doświadczenie, siła i wiara pomogły przetrwać kolejne burze. I jej, i jej bliskim. Rodzinie, przyjaciołom. Tym, co ją kochali – czasem bez wzajemności – i tym, których kochała ona.

Karla Linde żyła w niespokojnych czasach. IV tom skupia się na jej powojennych losach. Karla – ku zdziwieniu niemal wszystkich – porzuca bezpieczny Londyn i wraca do powojennej Polski. Polski, której kompletnie nie zna. Polski, w której rządzą niezgodne z jej systemem wartości zasady. Polski, która zabrała jej ukochane miejsca na ziemi. Karla staje się świadkiem i uczestnikiem przełomowych dla ojczyzny wydarzeń. Karla staje się świadkiem i uczestnikiem codzienności ojczyzny, która w PRL-u była wielce daleka od kreowanego przez partię raju. Cegła po cegle obudowuje swój świat na powojennych gruzach. Miłości, wiary i nadziei. Uzbrojona w przyzwoitość, godność i klasę, walczy o dostatnie życie dla siebie i tych, których odzyskała po powrocie do kraju. Wychowana w dostatku, próbuje nauczyć się żyć w biedzie. Wychowana wśród inteligentów, staje się częścią machiny obsługiwanej przez niemyślących. Wychowana przez ojca i Dorothy, przekazuje wiedzę kolejnym pokoleniom.

Czuję wzruszenie, myśląc o tej powieści. Może dlatego że nie lubię pożegnań? Ciężko jednak mówić o pożegnaniu, bo jak wspomniałam, nauki Karli żyją w bohaterce innej serii pisarki i dziennikarki, Marzeny Rogalskiej. Żyją też we mnie – niespełna 30-letniej kobiecie. To nie jest tak, że Karla „po prostu żyła na kartach powieści”. Ona sama była tą historią. Pisała ją swoim życiem – choć fikcyjnym – od początku do końca. Mam takie poczucie, że Marzena Rogalska jej nie wymyśliła. To Karla przyszła, uśmiechnęła się i zaczęła rozmowę. Ona sama była jak książka. Lektura z najwyższej półki. Wyjątkowy podręcznik dla kobiet – jak żyć w zgodzie ze sobą, ani na chwilę nie tracąc godności i przyzwoitości.

Czy historia o mogile doskonale znanego świata może być piękna i wzruszająca? Tak. Czy kilkudziesięcioletnia kobieta może być nauczycielką dla nastoletnich dziewcząt? Tak. Czy spod gruzów może kiełkować nadzieja? Tak. Marzena Rogalska po raz kolejny bierze czytelniczkę za rękę i tym swoim dobrze nam znanym głosem, mówi cicho: „Chodź i patrz na nią”. I patrzymy. Patrzymy na Karlę, by po chwili patrzeć na świat przedstawiony w książce jej oczyma. Ja tej powieści nie czytałam. Ja ją pochłonęłam. Pierwsze sto stron – ze względu na różne obowiązki – musiałam sobie dawkować. Ale gdy dziś usiadłam w ulubionym fotelu z egzemplarzem, przepadłam. Musiałam, musiałam ją skończyć. Musiałam się pożegnać. Musiałam powiedzieć: „do zobaczenia”.

Czy można odzyskać stracony los? I tak, i nie. To, co minęło, nigdy nie wróci w takim samym stanie. Zawsze musimy być otwarci na zmiany. To od nas zależy, czy przyjmiemy je z otwartym sercem, z wiarą i nadzieją, czy zamkniemy się w skorupie przed światem. Postawa Karli Linde jest jednoznaczna. Choć na początku burzy się na zastaną komunistyczną rzeczywistość, szybko uczy się reguł nowej gry.

Czy chciałabym, żeby ta historia została sfilmowana? Tak, bo wiem, że to droga do tego, by Karlę poznało jeszcze więcej czytelników, jeszcze więcej kobiet. Moja odpowiedź jednocześnie też brzmi „nie”, ponieważ nie umiem wyobrazić sobie żadnej polskiej aktorki w głównej roli. Karla Linde w mojej głowie jest jedyna. Niepowtarzalna. Namalowana piórem Marzeny Rogalskiej.

Zamykam tetralogię o Karli Linde, o jej sile i kobiecości zaklętej nie w ciele, lecz w sercu i umyśle. Zamykam opowieść o historii mojego kraju, który długo podnosił się z kolan wojny. Zamykam opowieść o Krakowie i Londynie XX wieku. Zamykam książkę o kolejnych pokoleniach rodzin, które znam z poprzednich tomów. Ale na szczęście moja znajomość z Karlą się nie kończy.

Pani Marzeno, dziękuję za to, że mogłam uczestniczyć w lekcji niezwykłej profesorki. Nauczycielki życia w trudnych czasach i Kobiecości na każdy czas. Kobiecości przez duże K, której świadectwami są wiara, nadzieja, miłość, wiedza i doświadczenie. Mam nadzieję, że ta historia będzie we mnie żyła i da siłę do zdawania kobiecych egzaminów z życia – a jak wiadomo, z nich nie ma poprawek…

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Znak.