„Ta sama rzeka” – Edyta Świętek (#MamaDropsaCzyta)

ta sama rzeka

Edyta Świętek, Ta sama rzeka, Wydawnictwo Pascal 2021.
#MamaDropsaCzyta

Dwa tygodnie temu miała miejsce premiera nowej powieści Edyty Świętek „Ta sama rzeka”. Po powieści Autorki sięgam w ciemno. Tytuł brzmi metaforycznie i nasuwa skojarzenia filozoficzne. Już Heraklit, filozof przyrody, twierdził, że „Wszystko płynie”. Wszystko jest w ruchu, nic nie trwa wiecznie. Dlatego nie możemy „dwa razy wejść do tej samej rzeki”. „Kiedy bowiem wchodzę do rzeki po raz drugi – twierdził filozof – i ja jestem inny, i rzeka jest inna”. A jakiej odpowiedzi udzielą na to pytanie bohaterowie powieści? Czy wszyscy będą zgodni z filozofem? Zapraszam do lektury recenzji powieści.

Autorka podarowała czytelnikom kolejną niezwykle interesującą powieść, w której poruszyła wiele ważnych i trudnych problemów, o których często wstydzimy się głośno mówić: przemoc w rodzinie – psychiczna, fizyczna i seksualna, zdrada, niechciana ciąża, porzucenie, wyparcie się dziecka przez matkę, tęsknota za miłością, bliskością, czułością. W jednym z wywiadów Edyta Świętek określiła ją jako mocną, autentyczną i pokrzepiającą historię, która wbrew wszystkiemu daje nadzieję na lepsze jutro. Poruszyła w niej bowiem problem toksycznego związku, przemocy domowej – psychicznej, która pozostawia na duszy również bolesne rany, słowem można bardzo mocno skrzywdzić, zranić jak sztyletem, potem doszło także do przemocy fizycznej. Oprawca wiedział, jak bić, aby nie było widać śladów. Rozdział po rozdziale kat coraz dotkliwiej dręczył swoją ofiarę, inwigilował ją i uzależnił od swojej woli. A była to wielka miłość! Piotr zdobył serce Małgorzaty ciepłem, rodzinnością, delikatnością, taktem, z empatią podszedł do jej życiowej historii. Swoje uwielbienie okazywał na każdym kroku, przynosząc bez okazji kwiaty. Zamieszkali w nowym, pięknie urządzonym mieszkaniu. To był wymarzony mąż, prawdziwy książę z bajki! Tylko ona nie dowierzała swojemu szczęściu i bała się, że pewnego dnia pęknie jak bańka mydlana. I tak też się stało mimo jej usilnych starań, łagodzenia konfliktów, szukania kompromisów, ustępowania na każdym kroku. Po jedenastu latach małżeństwa, a nawet już wcześniej, okazało się, że Piotr był człowiekiem o dwóch twarzach: jednej na pokaz, a drugiej dla domowników. Zmieniał się jak w kalejdoskopie.  Wszystkiemu  przyglądał się dziesięcioletni syn Szymon, którego apodyktyczność ojca, podniesiony ton głosu, utyskiwanie nieustanne, wręcz perfekcyjne posługiwanie się ironią i cynizmem, niebezpieczną bronią, oraz częstymi karami, szlabanami, wywoływało respekt a nawet paniczny strach chłopca. „Matoł, głupi dzieciuch albo nieudacznik” – słyszał z ust ojca bardzo często. A jego mama – idiotka, suka, szmata, nieudacznica, nieogarnięta…a za chwilę księżniczka, sens życia, ukochana żoneczka. Nie udało się ojcu zrobić z syna prawdziwego mężczyzny, wkurzało zaś, że wyrastał z niego „jakiś cienias”.

Dlaczego Małgorzata nie odeszła od Piotra? A przecież miała ku temu sposobność po wielkich awanturach. Syn stał się kartą przetargową w nieudanym, toksycznym małżeństwie. Małgorzata z absolutnej i bezgranicznej wręcz miłości do syna, która rekompensowała jej wszystko, postanowiła poczekać do uzyskania pełnoletniości przez Szymka i dopiero odejść, nawet uciec od tyrana Na przykładzie Małgorzaty Pisarka pokazała, do jakiego stanu zakochaną kobietę doprowadził apodyktyczny mąż. Jak niewiele dzieli miłość od nienawiści! Z czasem bohaterka nie potrafiła ani kochać, ani nienawidzić, tylko ogarniała ją obojętność, opanowywała coraz mocniej emocjonalna pustka. To piękny obraz miłości, relacji matka-syn. Gosia miała oparcie w Ewie, przyjaciółce, z którą wiele ją łączyło w przeszłości. Nie miała żadnej rodziny. Dopadały ją ciągle demony przeszłości, której nie poznajemy od razu. Jedynym miejscem, w którym była sobą, czuła się doceniana i spełniona, wypoczywała z filiżanką kawy, było biuro, współpracownicy. Pisarka pokazała, jak ważne są właściwe relacje między ludźmi.

W powieści Edyta Świętek połączyła dwie historie: Małgorzaty i Piotra oraz Dariusza i Iwony. Darek pojawił się w biurze Gosi jako nowy handlowiec. Szybko połączył ich wspólny język, bliższa znajomość, z czasem nić przyjaźni i wreszcie dopadła ich miłość, o jakiej można tylko marzyć. Okazało się, że poznali się już dużo wcześniej, na koloniach. Bardzo ciekawa była historia ich sztubackiej znajomości. Gosia jednak wyparła swoją przeszłość z pamięci i z serca. Połączyła ich też nieszczęśliwa miłość. Darek był mężem chorej kobiety, której nie kochał i ojcem Gabrysi, która całkowicie zawładnęła jego sercem. Poznajemy dzieje małżeństwa Darka i Iwony. Gosia i Darek  jednak wybrali dobro swoich rodzin i podjęli decyzję o zakończeniu relacji. Właściwie to była decyzja Darka.

Wolność to ułuda. Tak naprawdę nikt z nas nie jest wolny. Każdy uwikłany jest w jakieś zobowiązania, które pętają ręce i paraliżują kroki.

Przeżyłam moją chwilę szczęścia. Była krótka niczym mgnienie oka, lecz wystarczająco intensywna, by wspomnienie o niej pozostało w moim sercu na zawsze.

Czy uda im się zapomnieć o łączącym ich uczuciu? Czy małżeństwo bez miłości jest odpowiedzialną decyzją? Czy geny wpływają na nasze relacje? Czy Małgorzata zdobędzie się na akt odwagi i ucieknie od tyrana? Jaką decyzję podejmie dorosły Szymon? na te pytania otrzymacie odpowiedź podczas lektury powieści.

„Ta sama rzeka” to książka adresowana do kobiet w każdym wieku. Powieść obyczajowa z elementami psychologicznej i dramatu. Świetnie są skonstruowani bohaterowie, bardzo ciekawie są ich portrety psychologiczne. Takich ludzi możemy spotkać wokół siebie, ich dramat rozgrywa się w czterech ścianach, nikt tego nie dostrzega lub nie chce reagować, wtrącać się. Czasami aż nie chce się wierzyć, że ten przystojny mężczyzna wracający z pracy z bukietem pięknych kwiatów, w domu zamienia się w oprawcę, kata. Na początku denerwowała mnie Małgorzata, ale w miarę upływu stron, gdy Autorka krok po kroku odsłaniała jej przeszłość, zrozumiałam, dlaczego musiała tkwić i znosić los ofiary. Powieść jest podzielona na części, które dzielą się na rozdziały, a ich fragmenty są opatrzone datą. Pisarka zastosowała bowiem retrospekcję, aby wzmóc ciekawość czytelnika w poznawaniu historii Małgorzaty, zwłaszcza podczas odkrywania jej dzieciństwa, wprowadzić pierwiastek dramatyczny.

Akcja początkowo toczy się niespiesznie, dochodzi do pewnego punktu kulminacyjnego,(ogromne zaskoczenie), by potem rozwijać się dynamicznie i zaskakiwać nas swoim przebiegiem. Walorem powieści jest także jej styl i język Jak czytamy w opisie, jest to opowieść, która wbrew wszystkiemu daje nadzieję. Komu? Kobietom, które wciąż tkwią w toksycznych relacjach z mężem oprawcą z różnych powodów. Najczęściej robią to dla dobra dziecka. Zapominają w swojej bezradności, że dziecko jest wnikliwym obserwatorem i świetnym psychologiem, ono chłonie atmosferę piekła w domu, nasiąka ją i to może mieć niekorzystny wpływ na jego przyszłość. Może, ale nie musi. Historia opowiedziana w powieści pomoże znaleźć wyjście ze swojej traumy, da nadzieję na lepsze jutro. „Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki” – te słowa powtarzała jak mantrę bohaterka. najbardziej pewną rzeczą na świecie są nieustanne zmiany – my i nasze otoczenie. Innego zdania może być jedynie Piotr…

Na koniec przytoczę jeszcze definicje szczęścia, które tak ważne jest w życiu każdego człowieka:

Sami je budujemy. Niekiedy idzie nam mozolnie jak układanie cegieł z odzysku. Bywa, że mija wiele czasu, zanim znajdziemy te odpowiednie, pasujące do naszej wizji. Wśród nich mogą się trafić zmurszałe i jeśli zostaną użyte, budowla nie będzie dość silna, by przetrwać wichry i burze. Czasami popełniamy błąd, biorąc tę niewłaściwą i kładąc ją między dobre. Wtedy trzeba rozebrać kawałek konstrukcji i dokonać wymiany. To jest bolesne, bo nikt nie lubi wracać do punktu wyjścia i zaczynać pracy od nowa. Można odczuwać strach, ze nie wystarczy czasu na osiągniecie upragnionego celu. Ale trzeba próbować naprawiać błędy.

Mam nadzieję, że zachęciłam Was do sięgnięcia po najnowszą powieść Edyty Świętek, która porusza wiele trudnych problemów i może się stać przyczynkiem do rozmyślań i refleksji nad naszym życiem, bowiem chyba każdy z nas ma na swoim koncie takie cegły, których boi się tknąć, choć powinien zrobić z nimi porządek.

Wydawnictwu Pascal dziękuje serdecznie za egzemplarz recenzencki powieści.


4 thoughts on “„Ta sama rzeka” – Edyta Świętek (#MamaDropsaCzyta)”

  1. Pięknie opisane wrażenia po przeczytaniu książki. Ja dopiero będę czytać, już zakupiłam. Bardzo lubię powieści tej autorki.

    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa . Delektuję się czytaniem, ale strasznie dużo nerwów kosztuje mnie pisanie recenzji. Dzięki za kibicowanie, Grażynko. To dodaje skrzydeł???

Comments are closed.