„Zagubiona pszczoła” – Patrycja Żurek (patronat Mamy Dropsa)

Read More
zagubiona pszczoła

Patrycja Żurek, Zagubiona pszczoła, Wydawnictwo Dragon, 2023.
Patronat medialny Mamy Dropsa

17 maja premierę miała nowa powieść Patrycji Żurek „Zagubiona pszczoła”, którą miałam ogromną przyjemność objąć patronatem medialnym. Dziękuję Wydawnictwu Dragon i Autorce za zaufanie. Okładka zachwyca i pachnie latem, ale w środku już nie jest tylko miodnie, lecz słodko-gorzko. Patrycja Żurek, jak sama powiedziała w wywiadzie, lubi sięgać:  

...po trudne tematy, nie będę ukrywać, im mocniej tym lepiej. Chcę, żeby moja proza niosła ze sobą przesłanie, żeby poruszała, wchodziła pod skórę. Nie piszę jednak na siłę, pomysły przychodzą do mnie w różnych momentach: podczas czytania, na spacerze, podczas rozmów, słuchania muzyki, oglądania teledysków, w tramwajach. Tak naprawdę każda rzecz na świecie może sprawić, że w głowie wybuchnie mi pomysł. I to jest najwspanialsze!

Pisarka podarowała czytelnikom niezwykle życiową powieść. Problemy, bolączki bohaterów nie są nam obce. Jednak trzeba na nie wciąż uwrażliwiać. Książka od pierwszych stron zdobyła moje serce. Jacenty podjął decyzję o zamieszkaniu na emeryturze na wsi, na farmie usytuowanej pod lasem, z widokiem na pola rzepaku, jeziorem ukrytym wśród drzew. W Mioduli odnalazł błogi spokój, poświęcając swój czas na prowadzenie pasieki. Już od dzieciństwa pszczoły były jego pasją.  To była słuszna decyzja byłego policjanta uciekającego przed koszmarami, atakami paniki, złymi wspomnieniami. Radości męża nie podzielała Katarzyna, która preferowała życie w mieście, kochała pracę matematyczki w szkole i to właśnie matematyce pragnęła podporządkować swoje życie. Nie odnalazła się wśród natury, wręcz ją drażniła. Drogi małżonków się niejako rozeszły.

Czuję się trochę tak, jakby rozpadał się ul, który stworzyłem. Byliśmy rodziną, malutką, ale to ona stanowiła sens życia. Katarzyna zawsze była królową, krążyliśmy wokół niej z Konradem. I w porządku, że to się rozpada, bo, znów porównując nas do ula, to już nie funkcjonowało jak powinno. Jednocześnie wywołuje to we mnie pewną nostalgię.

Ich dorosły syn Konrad studiował w Warszawie. A tak naprawdę robił coś zupełnie innego. Czy wyjawi prawdę o sobie rodzicom? W chwili poznania bohaterów Katarzynę użądliła pszczoła. Kobieta doznała wstrząsu anafilaktycznego i zapadła w śpiączkę.

W dniu wypadku u Jacentego pojawiła się po miód Maciejka, nieśmiała, tajemnicza, uciekająca od przeszłości, zagubiona dziewczyna. Pracowała jako kelnerka w Lawendowej Chacie. Od tego dnia Jacenty i Maciejka spędzali ze sobą sporo czasu, pracując nad książką o pszczołach. Połączyła ich pasja do pszczół, tajemnice z przeszłości, oboje czuli się zagubieni. Powoli odkrywali drogę do siebie, jak zagubione pszczoły drogę do ula. Czy to była miłość, czy to tylko zauroczenie zagubionych dusz? Niestety, przeszłość nie dała o sobie zapomnieć. Czy nie ma od niej ucieczki? Na jaw wychodziły tajemnice obojga bohaterów. „Zagubiona pszczoła” to poruszająca opowieść o zagubionych ludziach, którzy tak jak pszczoły potrzebują odnaleźć drogę do ula. Muszą to zrobić sami, ale potrzebują wskazówek, zrozumienia drugiego człowieka.

Bardzo mi było żal Konrada, który sam dla siebie był przeszkodą. Z uwagi na trudne dzieciństwo mimo obranej drogi życiowej zboczył z niej, by zamknąć się w pięknym świecie modelingu. Zataił prawdę przed rodzicami. Czy słusznie obawiał się reakcji rodziców? Czy choroba matki stanie się pretekstem do naprawy relacji z ojcem? Pobyt na wsi, poznanie Maciejki i Karoliny sprawiły, że Konrad zweryfikował swoje wybory życiowe.

Konrad uświadomił sobie, że od dawna nie siedział bezczynnie, nie przypatrywał się przyrodzie, nie skupiał na zapachu skropionej gleby, a przecież tak uwielbiał ten zapach! Tutaj, w środku lasu, mieszał się z aromatem żywicy i drzew iglastych. Nie czuł potrzeby, by cokolwiek mówić, po raz pierwszy chyba w życiu trwał w teraźniejszości bez zastanawiania się nad tym, co było albo będzie.

Patrycja Żurek namalowała słowami świat, używając całej palety emocji i uczuć. Stworzyła iście baśniowe opisy przyrody w Mioduli, dzięki którym bohaterowie mogą odnaleźć spokój serca. Przebywanie w tej scenerii to dla nich terapia klimatem. To także okazja do snucia marzeń, planów na przyszłość, a z drugiej strony odnalezienie się tu i teraz, uwolnienie się od demonów. Każdy z nas ma jakieś demony, przed którymi czuje lęk, ale musi w końcu się z nimi zmierzyć i zatrzasnąć drzwi do przeszłości. Potrzebuje kogoś do uporządkowania swojego życia i nadania mu sensu. Potrzebuje także miłości, która jest w stanie wyleczyć najgłębsze rany.

Delikatnie poruszyła dłonią, niby przypadkiem muskając jego rękę. Raz, drugi, za trzecim złapał ją delikatnie, spletli palce. Patrzeli sobie w oczy i Maciejka miała wrażenie, że czas się zatrzymał; że istnieli tylko oni wśród szumu jeziora i pobliskich trzcin; z kwękaniem kaczek i hukaniem sowy gdzieś głęboko w lesie. Mogłaby tak trwać, ale wspięła się na palce i go pocałowała. Nie mogła się powstrzymać.

Jest to historia o relacjach międzyludzkich, więziach rodzinnych, które trzeba naprawić, zacieśnić, wyjaśnić pewne sprawy, które uwierają. Jacenty przeżywał rozdarcie wewnętrzne, miotał się przed właściwym wyborem. Z jednej strony wciąż kochał żonę, czuł się zobowiązany wobec niej, ale zauroczyła go tajemnicza dziewczyna, połączyła wspólna pasja. Jego życie i dziewczyny nabrało blasku. Katarzyna natomiast dała mu do zrozumienia, że już nie istnieje w małżeństwie. Gdy dowiedziała się o Maciejce, postąpiła wbrew sobie. Ta postać wyzwoliła we mnie całą gamę uczuć. Co przyniesie przyszłość?

Patrycja Żurek poruszyła w powieści ważny problem dotyczący łuszczycy, bardzo stygmatyzującej choroby i obniżającej jakość życia fizycznego i psychicznego. Może doprowadzić do depresji. Pisarka pokazała różną reakcję bohaterów na widoczne zmiany na skórze jednej z bohaterek, Karoliny. Jednym zabrakło tolerancji a innych zmobilizowało do zorganizowania kampanii reklamowej, która miała na celu uczenie innych tolerancji, oswojenie z chorobą i pokazanie, że nie jest absolutnie zakaźną. Karolina pomimo wszystko to wspaniała dziewczyna o silnej osobowości. Pragnie spełniać swoje marzenia, wyjechać na studia do miasta, wsiąknąć w tłum, rozwijać pasje, zostać charakteryzatorką.

Pisarka zwróciła uwagę na możliwości zagrożenia sektami religijnymi. Jak łatwo można się dać zwerbować dzięki stosowanym manipulacjom perswazyjnym i innym technikom, ale jakże trudno się wydostać ze szponów sekty. Można się stać nawet jej ofiarą.

Mocnym atutem powieści jest lekki styl, emocjonalny i obrazowy język, świetna kreacja prawdziwych, wyrazistych bohaterów, ich ciekawe portrety psychologiczne oraz historie. Powieść niesie bardzo mądre przesłanie. Zagubiona pszczoła znajdzie sama drogę do ula, ale musi też wiedzieć, że ktoś na nią czeka.

Sięgnijcie po powieść! To idealna książka na lato.                     

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Dragon.

„Pomimo wszystko” – Joanna Kruszewska (#MamaDropsaCzyta)

Read More
pomimo wszystko

Joanna Kruszewska, Pomimo wszystko, Wydawnictwo Filia 2023.

#MamaDropsaCzyta

10 maja miała miejsce premiera powieści Joanny Kruszewskiej „Pomimo wszystko”. To moje kolejne już spotkanie z jej twórczością. Autorka podarowała Czytelnikom jakże prawdziwą, nielukrowaną a wręcz zaprawioną goryczą opowieść o życiu, troskach i problemach wielopokoleniowej rodziny. Fabuła jest osnuta na kanwie prawdziwych wydarzeń i wspomnień związanych z wysiedleniem rodzin podczas tworzenia Zalewu Siemianówka. Postacie są jednak fikcyjne a ich obraz został namalowany słowami przy użyciu całej palety kolorów i ich odcieni. Są sportretowane tak prawdziwie, wyraziście, że możemy je odnaleźć i w naszej rzeczywistości. Dlaczego chcę Was zachęcić do sięgnięcia po tę książkę? Zapraszam zatem na garść refleksji.

Razem wszystko zbudowali. Przez całe wspólne życie obok siebie ramię w ramię, nigdy naprzeciwko. Ignacy był wsparciem dla niej, ona była dla niego. Po tylu latach wspólnych trosk, chwil szczęścia odwrócił się od niej plecami.

Ignacy nie mógł się pogodzić z wysiedleniem z ojcowizny. Nie wiedział, jak żyć. Całe jego życie zalała woda. Powoli gasł, wypalił się zupełnie. Natalia próbowała go zrozumieć, sama jednak pragnęła za wszelką cenę, pomimo wszystko, ułożyć swoje życie od nowa. Z pomocą pośpieszyła rodzicom córka Barbara, jedna z bliźniaczek. Między siostrami doszło przed laty do konfliktu, zerwały ze sobą kontakt. Basia zabrała ojca do siebie. W jej domu oprócz męża mieszkała córka Aneta z bliźniętami. o spokoju nie było mowy. Wnuczka postanowiła wyciągnąć dziadka z marazmu, nawiązała z nim relacje, sprowokowała do wspólnych posiłków, pomocy a nawet wyjścia z domu. W tym domu bowiem rodzina zawsze mogła liczyć na wzajemne wsparcie. Anecie, stawianej innym za wzór,  nie było lekko, jej plany życiowe, ścieżkę kariery zburzyła nieplanowana ciąża. A Piotr zapragnął być pisarzem i „wymiksował się” z roli taty i męża. W tej rodzinie jest też i czarny charakter.

Czy rodzina to same nieszczęścia? Rodzina bywa nieszczęściem, ale w ogólnym rozrachunku bilans przechyla sie na tę dobrą stronę. Co nas nie zabije, to nas wzmocni. Złe doświadczenia, nagromadzone troski, problemy sprawią, że bohaterowie nabiorą siły, by je pokonać i się z nimi pomimo wszystko rozprawić. Nabiorą w sobie odporności na to, czym przekornie obdarzył ich los. W rodzinie siła i wsparcie!

„Pomimo wszystko” to opowieść o odnajdywaniu sie w trudnych życiowych i rodzinnych sytuacjach, o samotności w tłumie,  tęsknocie,         o tajemnicach rodzinnych, o różnych obliczach miłości, o tym, że czasem przy dokonywaniu wyborów życiowych należy się kierować rozumem a nie sercem, co nie jest łatwe. Ale musimy w życiu podejmować różne decyzje i musimy się odnaleźć w nowej rzeczywistości, przystosować się pomimo wszystko do nowych warunków.  Życie nie jest bajką!

Joanna Kruszewska jak zawsze zachwyciła mnie lekkim stylem i pięknym, obrazowym, emocjonalnym językiem, często zaprawionym ironią, sarkazmem a czasem piękną metaforą, porównaniem. Wykorzystała całą paletę emocji i uczuć. 

Powieść jest tak skomponowana, że każdy krótki rozdział jest jak puzzel. Przed bohaterami Autorka postawiła trudne zadanie – ułożyć z nich obrazek, któremu można nadać tytuł „Rodzina”. Niektóre puzzle wciąż nie pasują do układanki, nie da się ich wcisnąć na siłę, wciąż czekają na właściwy czas. I nie ma instrukcji do tej układanki. Nasze życie jest jak puzzle, które układamy bez końca, bo właśnie nie wszystkie elementy pasują do układanki. Muszą znaleźć drogę do naszych serc. Ci, którzy popełnili błędy, gdy ich droga skręciła w niewłaściwym kierunku, muszą zawrócić. Błądzenie jest rzeczą ludzką. Nie ma idealnych ludzi. I nie ma jednej recepty na udane życie. Czasem zerwanie kontaktów jest najlepszym rozwiązaniem. Życie często zaskakuje nas swoimi nieprzewidywalnymi scenariuszami , wbrew naszym planom, marzeniom. Popełniamy błędy, robimy coś głupiego. A czas leci nieubłaganie i nie zatrzyma się go na siłę.

Polecam idealną na ten czas niezwykle życiową powieść ze świetnie wykreowanymi bohaterami, ciekawymi portretami psychologicznymi i poruszającymi historiami. Pamiętaj, że życie nie jest bajką. Gdy ci jest źle, nie rozpamiętuj tego, nie demonizuj, lecz jak Basia przypomnij sobie o dobrych chwilach. Pomimo wszystko idź do przodu!  

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Filia

„Miejsce na ziemi” – Iwona Mejza (patronat Mamy Dropsa)

Read More
miejsce na ziemi 3d

Iwona Mejza, Miejsce na ziemi, Wydawnictwo Dragon 2023.
III tom serii „Miasteczko Anielin”
Patronat Mamy Dropsa

8 marca 2023 r. to Dzień Kobiet i dzień premiery powieści „Miejsce na ziemi” wieńczącej serię „Miasteczko Anielin”. Dziękuję Iwonie Mejzie i Wydawnictwu Dragon za zaufanie i ogromną przyjemność, że mogłam objąć patronatem medialnym trzy tomy serii. Powieści należą do tych nieodkładanych. Jak dobrze, że Autorka zachwyciła się obrazkiem dziewczynki siedzącej na werandzie przytulnego domu i czytającej książkę. To dla niej bowiem stworzyła małe miasteczko Anielin u stóp Beskidów i niewielką społeczność, aby poczuła się bezpiecznie otulona ludzką życzliwością. Czytelnik również to odczuje podczas lektury.

Zajrzyjmy, co u bohaterów książki. Felicja i Antoni połączyli swoje samotności, mężowi udało się poskromić nerwowość zony, namawia ją do sprzedaży kiosku, by mogli wieść spokojne życie, czytając książki w zaciszu domowym. U braci Pruskich też sporo zmian, dzięki zamieszkaniu z  nimi ekscentrycznej Elizy Prodi, która zapewne wywoła u wielu czytelników różne reakcje i emocje. Poznamy bowiem jej przeszłość, skrywane tajemnice. W miasteczku bohaterka znalazła swoje jakże ważne miejsce na ziemi Do jej urodzin włączył się cały Anielin. Jaką niespodziankę szykuje jubilatka? Ksawery i Teofil, ekscentrycy, filantropi, właściciele ekskluzywnej księgarni byli zawsze chętni do wspierania i niesienia pomocy potrzebującym. Liczyło się dla nich tu i teraz, miejsce, które znali i kochali. Pragnęli wspólnie budować przyszłość. Nieco zamieszania w życiu mieszkańców wywołała wizyta Teresy Łęckiej, mamy lubianego księdza Lucka, kobiety drobiazgowej wobec innych a nie wobec siebie. Czy uda się jej wprowadzić swoje rządy na plebanii? Marta wciąż jeszcze nie może sobie poradzić z żałobą po śmierci rodziców, mimo że obok jest wspierająca babcia Czesia, o której zdrowie drży i mała, rezolutna Pola oraz narzeczony Marcin. Bardzo trudno jest im przestać żyć przeszłością, doceniać teraźniejszość i wybiegać w przyszłość. Mogli jednak liczyć na pomoc innych ludzi, co jest niezmiernie ważne. Marta ciągle słyszała podnoszący na duchu głos przyjaciółki Natalii : „Żyj chwilą, jutra może nie być”. W Anielinie czuli się bezpiecznie. Marcin poznał kolejne zaskakujące i mrożące krew w żyłach fakty dotyczące przeszłości jego rodziny. Czy wreszcie będzie mógł uporządkować przeszłość i z faktów jak z puzzli ułożyć sensowną układankę, by schować ją i móc żyć, cieszyć się szczęściem z narzeczoną i Polą? „Odpuść i żyj! Tak będzie wam łatwiej” – wspierał go Ksawery. Pola zdobyła serce moje i wielu czytelników. Czuła się szczęśliwa, mimo tęsknoty szczególnie z Tadzikiem, zawsze w asyście kotów. Jak każde dziecko chciała czasami pokaprysić, poksiężniczkować, miała przyjaciół wśród rówieśników. Ich zgrana paczka nieraz zaskoczy kreatywnością. Agata Jaroszowa dzięki wsparciu przyjaciół stanie wreszcie na nogi, pomyśli o sobie, zobaczy jasne światełko w tunelu. Wydarzenia związane z jej mężem Markiem dostarczą nam wręcz dramatycznych przeżyć. Dodam jeszcze , że Romano, człowiek- zagadka, otwarty dla świata , ale mający swoje sekrety, podjął decyzję o powrocie z Włoch, bowiem Anielin stał się dla niego azylem. Co na to Jowita i ciotka? Dowiecie się z lektury.

W drugiej części powieści, w zimowej scenerii jeszcze mocniej wybrzmiały poruszone w powieści ważne tematy i problemy. Pisarka pokazała, jakie wartości są najważniejsze w życiu: miłość w jej różnych odmianach, przyjaźń, wsparcie, pomoc, liczą się nawet drobne gesty życzliwości, chwila rozmowy. Każdy człowiek potrzebuje bliskości. Bo najważniejsze w życiu jest to, co niewidoczne dla oczu.

Iwona Mejza pochyliła się w powieści także nad ludźmi starszymi, którzy mogą być pomocni i jakże potrzebni innym. Dzielić się swoimi doświadczeniami życiowymi z młodymi, którzy chętnie z nich korzystają. Babcia Czesia, bracia Pruscy, Eliza Prodi, Felicja i Antoni czy rodzice księdza Lucka – ci bohaterowie są tak świetnie wykreowani, tacy prawdziwi. Ich obecność na kartach powieści wiele nam uświadomi. Zatrzymajmy się, nie gońmy, rozejrzyjmy się dookoła, czy w naszym otoczeniu są tacy ludzie, z którymi warto porozmawiać, pomóc, po prostu pobyć z nimi. Oni mają nam dużo do zaoferowania! Ważne są także w naszym życiu zwierzęta, nasi bracia mniejsi.

Anielin oferuje czytelnikom wytchnienie, a ludzie w nim mieszkający – bohaterowie powieści tak świetnie wykreowani, tacy prawdziwi z krwi i kości, mający wady i zalety, słabości, byli zawsze gotowi wesprzeć, porozmawiać przy filiżance kawy, polecić książkę, zjeść pyszną pizzę, ciastka (polecam sernik i drożdżowe), kupić pamiątki, są też delikatesy, kiosk z gazetami, kościół. Malownicza okolica zachwycała turystów a dla mieszkańców stała się idealnym wprost miejscem do celebrowania życia rodzinnego. Ale nie zawsze w Anielinie było sielsko i anielsko. Życie bowiem to nie bajka, nie zawsze jest przewidywalne. Każda rodzina ma swoje problemy, jakaś przeszłość depcze po piętach, traumatyczne przeżycia, z których trudno się otrząsnąć i zapomnieć, niektóre tajemnice dopiero wychodzą na jaw, żal i niedopowiedzenia domagają się rozmowy, by je przepracować. Poznajemy różne relacje między bohaterami – te wspaniałe i te skomplikowane, wymagające naprawy, uczymy się je odbudowywać i zacieśniać więzi rodzinne. A życie zawsze ma jakieś niespodzianki w zanadrzu i potrafi zaskoczyć bohaterów swoim scenariuszem. Miasteczko Anielin tak jak i nasze miejsca zamieszkania to miejsca, w którym radości przeplatają się z troskami, zmartwieniami, smutkami. Ale Autorka nie pozbawia nas nadziei na lepsze jutro.

Każdy ma swoje miejsce na ziemi, tylko zdarza się, że musi dużo czasu upłynąć, zanim je znajdzie, oswoi, pokocha.

Iwona Mejza w powieści pokazuje, że oprócz miejsca – bezpiecznej przystani, azylu dla człowieka ważni są ludzie. Mówi się, że dom to nie ściany, ale ludzie w nim mieszkający. Nie każdy bohater ma pozytywne skojarzenia z domem rodzinnym, z rodzinnymi stronami. Musiał go opuścić, uciekając od demonów przeszłości, przykrych wspomnień, tajemnic. Jednak dopóki się z nimi nie upora, nie będzie mógł „normalnie” żyć. One wciąż będą go dopadać, ciążyć na sercu, rozdrapywać blizny, uwierać i przeszkadzać cieszyć się teraźniejszością i myśleć o przyszłości.

Każdy z nas po lekturze serii z pewnością będzie próbował tak jak Marcin znaleźć odpowiedź na pytanie: Co jest dla mnie najważniejsze w życiu – miejsce czy ludzie. To trudne pytanie, skłaniające do refleksji. Zaobserwowałam u siebie, że odpowiedź na to pytanie zmieniała się w ciągu życia, bowiem jedno nie wykluczało drugiego. Teraz mogę odpowiedzieć z uśmiechem na ustach, że moim miejscem na ziemi jest małe miasteczko, nasze mieszkanie i moi bliscy: Mąż-przyjaciel, dorosłe Dzieci, za którymi tęsknię i czekam na ich wizytę, przygotowując coś dobrego do zjedzenia oraz pies Drops, który już piętnastą wiosnę jest obecny w naszym życiu.

Iwona Mejza pokazała się w serii jako wnikliwa obserwatorka ludzi, na których patrzy z rozrzewnieniem, z humorem, uwrażliwiając czytelnika. Obraz życia mieszkańców uroczego Anielina jest namalowany lekkim pędzlem  z użyciem całej palety emocji i uczuć. Czytelnik od razu wchodzi do świata przedstawionego, by na równi z bohaterami stać się mieszkańcem Anielina i razem z nimi dzielić radości, ronić łzy smutku, złościć się, denerwować, wzruszać, pocieszać i dawać nadzieję. Mimo że tu nie jest anielsko, bo przecież i nasze życie jest dalekie od ideału.

Cieszę się, że mieszkam w małym miasteczku, w pięknych okolicznościach przyrody. Mam tu swoje miejsce na ziemi i ludzi, na których mogę liczyć. No i jest obok mnie, w zasięgu ręki Drops i książki, bez których nie mogę żyć. Polecam Wam z całego serca serię obyczajową Iwony Mejzy. I tylko na koniec żal, że to już koniec. A może warto mieć nadzieję, że jeszcze pojawi się kolejna część?

„Kresowe nadzieje” – Beata Agopsowicz (patronat Mamy Dropsa)

Read More
kresowe nadzieje 3d

Beata Agopsowicz, Kresowe nadzieje, Wydawnictwo Replika 2023.
Patronat medialny Mamy Dropsa

Beata Agopsowicz zachwyciła mnie powieścią „Kresowa miłość”,  która zrodziła się z fascynacji Kresami, pasji starymi fotografiami, słuchania rodzinnych opowieści, poszukiwań i odkryć genealogicznych męża Autorki, który ma ormiańskie korzenie. To była niezapomniana literacka podróż w czasie przez Kresy – Kuty, Stanisławów, następnie Lwów, Krosno i jego urokliwe okolice.

Z radością przyjęłam propozycję opieki medialnej nad kolejną powieścią Pisarki „Kresowe nadzieje”, dzięki której mogłam się przenieść w czasie do dwudziestolecia międzywojennego. Okres ten w naszych dziejach pokochały dzieci Autorki. Beata Agopsowicz i w tej powieści zafundowała czytelnikom emocjonalną i poruszającą serce podróż literacką. Razem z bohaterami dzięki pamiętnikowi Hanny Donigiewicz, młodej Ormianki możemy się przenieść w czasie do Lwowa, Truskawca, Kut i innych miejsc. Lektura pamiętnika dla jej prawnuczki Agnieszki, pasjonatki i studentki historii była doskonałym sposobem na oderwanie się od szarej rzeczywistości w dawne dzieje, barwne i bogate, przynajmniej w latach trzydziestych ub. wieku. Razem z Hanią odwiedzamy Państwowe Gimnazjum Realne Żeńskie im. Królowej Jadwigi, poznajemy środowisko uczniowskie, ukochanego profesora Rzewuskiego, który zawsze powtarzał, że „lektura jest oknem na świat”. Spacerujemy po wiosennym pięknym mieście z Hanią, jej koleżankami, uczestniczymy w pierwszych randkach, gdy trafiła je strzała Amora. Lato Hania z rodziną spędzała w Truskawcu, znanym kurorcie. Ważnym momentem w życiu Hani był jej pierwszy bal. Rodzice wprowadzili córkę w towarzystwo, nastał więc czas na podboje sercowe. I tam znalazła swojego przyszłego męża Jana, prawdziwego Ormianina, starszego siedem lat od niej. W 1935 roku Hanna wyszła za mąż za Jana Amirowicza. Ojciec Jana pochodził z Kut nad Czeremoszem, więc małżonkowie odwiedzili to piękne uzdrowisko w ramach podróży poślubnej. Czas spędzony w stolicy Ormian polskich pozostał na zawsze w sercu Hani. We Lwowie obserwujemy ich życie rodzinne – radości i smutki, bolączki, tęsknoty za dzieckiem, marzenia, plany na szczęśliwą przyszłość. Wizja wojny wisiała w powietrzu, powszechna mobilizacja objęła i Jana. Mąż Hani zginął we wrześniu 1939 roku, nie doczekawszy się narodzin syna Bogusia. Hania wraz z mamą wyjechały ze Lwowa do rodziny w Powsinie. Miała świadomość, że już nigdy nie będzie żyć jak dawniej. Postanowiła mimo wszystko otrząsnąć się z przeżyć wojennych, by zapewnić synowi szczęśliwe dzieciństwo i przyszłość. Tak to już w życiu jest: chwile szczęśliwe przeplatały się z nieszczęściem, smutek z radością, problemy z chwilami beztroski… Do końca życia pozostała samotna, wspominając ukochanego Jana. Jak dobrze, że pozostawiła po sobie pamiętnik, który w życiu jej prawnuczki odegrał ogromną rolę.

Agnieszkę poznajemy w 2010 roku jako licealistkę, która miała ogromne szczęście tuż na początku nauki spotkać Mariusza, prawdziwą i wielką miłość. Dziewczynę łączą wspaniałe relacje z dziadkiem, który podarował jej pamiętnik swojej mamy Hani. W pewnym sensie losy prababci Hani i Agnieszki mają wiele wspólnego. I jedna, i druga bohaterka straciła w tak młodym wieku ukochaną osobę. Dziewczyna nie mogła się z tych przeżyć otrząsnąć, czuła się ogromnie samotna, nieszczęśliwa i wciąż żyła wspomnieniami.

Zacznij żyć! – tak mówił dziadek. Zresztą cała rozmowa z nim uświadomiła jej na nowo kruchość ludzkiego istnienia. Była przekonana, że nie warto tracić już ani chwili. Na razie nie widziała przed sobą żadnych perspektyw. Dalej była sama. Tylko ta samotność teraz jej bardziej ciążyła, bo ona chciała się jej pozbyć. Była gotowa otworzyć się na nowe, ale to nowe nie przychodziło.

Z drugiej strony tęskniła za miłością. Pragnęła, by ktoś obok niej był i zapewnił jej poczucie bezpieczeństwa. Czy spotka na swojej drodze właściwego człowieka? Tak bardzo chciała zacząć żyć i otworzyć się na nową miłość, oderwać się wreszcie od przeszłości. Czy wreszcie posłucha dobrych rad ukochanego dziadka?  Czy pomoże jej w tym pamiętnik prababci?

Z Agnieszką spacerujemy wiosną i latem po pięknej Warszawie. Agnieszka, miłośniczka historii lubiła szczególnie snuć się po Starym Mieście. Ogromną rolę w jej życiu odgrywała wiara, wierzyła w moc modlitwy. Często wstępowała do bazyliki archikatedralnej świętego Jana Chrzciciela, czuła podniosłą atmosferę tego miejsca- świadka wielu ważnych wydarzeń historycznych. Rozmowa z Bogiem przynosiła ukojenie.

W powieści Autorka poruszyła problem relacji w małżeństwie. Poznajemy bowiem dalsze losy Dagmary i Adama, bohaterów poznanych w „Kresowej miłości”. Pojawienie się córeczki w ich życiu, zmęczenie, pospiech, nagromadzenie obowiązków powrót bohaterki do pracy, sprawiły, że do małżeństwa zakradł się kryzys. Brakowało im czasu, chęci na rozmowy. Niedopowiedzenia, ciche żale i niewypowiedziane pretensje oddalały ich od siebie. Ale przecież Ktoś nad nimi czuwał. Bóg ich prowadził, chronił. Czy zatem małżonkom udało się zażegnać kryzys, zweryfikować priorytety?

– O małżeństwo trzeba dbać, pielęgnować je. Nawet gdy wydaje się, ze jest świetnie, trzeba pozostać czujnym. Dbać o ten czas dla siebie i rozmawiać, rozmawiać, rozmawiać. Brak dialogu nas zgubił. Chowaliśmy w sobie urazy. To był duży błąd.

Z całego serca polecam Wam powieść Beaty Agopsowicz „Kresowe nadzieje”. Warto po nią sięgnąć. Czyta się szybko, bo przeplatają się tu dwie przestrzenie czasowe – przeszłość z teraźniejszością, co wzmaga ciekawość czytelnika. Ponadto akcja przenosi się do rożnych miejsc. Pisarka tak pięknie maluje słowami, korzystając z całej palety emocji i uczuć barwny świat dwudziestolecia międzywojennego i okresu powojennego. Wykreowała prawdziwe postacie, takie z krwi i kości, które mają i wady, i zalety. Pokazuje wspaniałe relacje międzypokoleniowe, ale i te wymagające naprawienia lub zbudowania od nowa. Przypomina, że szczera rozmowa czyni cuda. Poruszyła też problem uwolnienia się od przeszłości. Na nowo uświadamia czytelnikowi, że nie można żyć tyko wspomnieniami. Czas leczy rany i je zabliźnia. Życie jest takie kruche, trzeba z niego czerpać całymi garściami.

Tekst powstał w ramach współpracy z Wydawnictwem Replika.

„Świąteczna narzeczona” – Paulina Kozłowska (#MamaDropsaCzyta)

Read More
swiateczna narzeczona 3d

Paulina Kozłowska, Świąteczna narzeczona, Wydawnictwo Replika 2022.
#MamaDropsaCzyta

Paulina Kozłowska podarowała czytelnikom przed świętami Bożego Narodzenia świetną powieść „Świąteczna narzeczona”. W jednym z wywiadów Autorka wyznała, że początkowo nie miała jej w swoich planach. Natomiast pojawił się pomysł na lekką, wakacyjną historię Matyldy i Huberta w scenerii morskiej. Na prośbę Wydawnictwa Replika o napisanie książki świątecznej przebrała bohaterów w zimowe ciuchy, zmieniła letnią scenerię na zimową i tak powstała  zabawna, pełna humoru i zwrotów akcji „Świąteczna narzeczona”.  Ryzyko się opłaciło. O swoimnietuzinkowym pomyśle tak pisze autorka:

Moje pomysły na książki nigdy nie znajdują się nagle i niespodziewanie. Nie inspiruję się również zasłyszanymi historiami, nie miewam proroczych snów czy wizji, idąc chodnikiem. Wygląda to mało fascynująco, ale po prostu siadam na fotelu i myślę: Hmmm… dobra, będzie sobie dziewczyna… Matylda, bo podoba mi się to imię. Spotka faceta o nazwisku Jankes, bo to nazwisko fajnie brzmi. Suknia ślubna to kobiecy gadżet, więc świetnie nadaje się jako główny punkt książki. Ale jak oni na siebie wpadną? Przypomina to trochę meblowanie salonu: stolik na środku, komoda pod ścianą, fotel przy grzejniku i…. Mamy to!

Zapraszam na garść refleksji po lekturze.

Hubert Jankes to właściciel wydawnictwa, wielki miłośnik książek. Ich lektura, czytanie maszynopisów pochłaniało mu cały wolny czas i to do tego stopnia, że wciąż był kawalerem. Młodszy brat, zawsze z głową na karku, Radek przyniósł mu rewelacyjną wiadomość, że sławna i utalentowana pisarka Idalia Monaster zerwała umowę ze swoim wydawcą tuż przed premierą ostatniej części poczytnej książki. Ta informacja znaczyła dla niego tyle, co otworzenie okienka transferowego dla najlepszego napastnika piłkarskiego w kraju i umożliwienie jego zakupu za bezcen. Hubert miał w swojej biblioteczce każdą z jej powieści i pochłaniał je z zapartym tchem.

Idalia miała wręcz obsesję na punkcie swojej prywatności oraz moralności i dobrego prowadzenia się. Dołączała do umowy z wydawcą stosowną klauzulę na ten temat.  Dla Huberta to był impuls do tego, żeby postarać się o spotkanie z Idalią i podpisanie umowy wydawniczej. Ale nie miał zamiaru szukać żony ani narzeczonej, co zwiększyłoby jego szansę w wyścigu po atencję Idalii i zdobycie praw do wydania ostatniej książki cieszącego się powodzeniem cyklu. Czy uda mu się przekonać ekscentryczną autorkę?

Matylda Jabłczyńska, właścicielka salonu sukien ślubnych, która uwielbiała spełniać marzenia przyszłych panien młodych na ten najważniejszy dzień w życiu, została postawiona przez jedną z nich w niekomfortowej sytuacji. Klientka odmówiła zapłaty za zamówioną suknię. Posunęła się o krok dalej i obarczyła winą za niezapłaconą fakturę Bogu ducha winnego mężczyznę. Postanowiła się podzielić swoimi zgryzotami z najważniejszymi kobietami w jej życiu – babcią, mamą i siostrą. […] jej dusza przypominała plażę zmaltretowaną przez sztorm i nieustępliwe fale. Czy zmartwiona Matylda odzyska pieniądze?

Los często szykuje dla nas często szereg zaskakujących niespodzianek. W tej samej chwili, w której Hubert spotkał się z Idalią, ”topową pisarką literatury historycznej i szeroko pojętej literatury kobiecej”, by ją namówić do współpracy, do jego gabinetu wpadła z impetem właśnie Matylda z niechcianą suknią ślubną w rękach. Pisarka wzięła ją za narzeczoną Huberta, czym zapunktował u niej już na wstępie. Uwielbiała bowiem rudowłose piękności w roli bohaterek swoich romansów historycznych. Czy Matylda zgodzi się udawać narzeczoną wydawcy? Czy spotkania z Idalią zakończą się podpisaniem kontraktu? Już nic nie zdradzę, nie pisnę ani słówka na temat fabuły. To nieporozumienie a właściwie przedstawienie to dopiero początek, a zapowiada się niezła zabawa, której finałem też będziecie zaskoczeni. Los nieźle sobie zakpi z kogoś…

– Zróbcie użytek z pięknej, zimowej aury. – powróciła do rzeczywistości, patrząc na nich z rozczuleniem. – idźcie na spacer, na dobry obiad i porozmawiajcie o tym, co leży wam na sercu. O miłości trzeba rozmawiać.

Bardzo miło spędziłam czas z najnowszą książką autorki, której jestem fanką od pierwszej książki. Powieść jest świetnym sposobem na dobry relaks. Z jednej strony bawi, bo jest przepełniona humorem zaprawionym nutą ironii, sarkazmu, niekiedy komicznych, niezręcznych sytuacji, nieprzewidywalnych zwrotów akcji, istna emocjonalna huśtawka, a z drugiej strony czytelnik powinien wyciągnąć z niej lekcję życia, zastanowić się, co tak naprawdę się liczy w życiu. Nie zapominajmy , jak ważna jest w życiu szczerość, oddanie i lojalność.

Paulina Kozłowska świetnie wykreowała bohaterów i utkała z emocji i uczuć nastrojową opowieść o różnych twarzach miłości, o braterskich i siostrzanych relacjach, o więziach rodzinnych, o marzeniach. Osadzając akcję w scenerii świątecznej, uświadomiła niejako czytelnikom, jak ważny jest ten cudowny czas dla nas. Nie prowadźmy walk rodzinnych przy choince. Cieszmy się obecnością bliskich, kochanych osób. Nie poddawajmy się i nie traćmy wiary i nadziei, że czeka na nas lepsze jutro. Gdzieś za rogiem czeka na nas prawdziwe szczęście. Nie przegapmy tego.

Święta to cudowny moment, aby nie myśleć o przeszłości, ale otworzyć swoje serce i postarać się zaufać drugiemu człowiekowi.

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Replika.

„Dotyk twoich dłoni” – Wioletta Piasecka (#MamaDropsaCzyta)

Read More
dotyk twoich dłoni recenzja

Wioletta Piasecka, Dotyk twoich dłoni, Wydawnictwo Dlaczemu 2022.
#MamaDropaCzyta

Daj mi, proszę, dotyk twoich dłoni. Obejmij mnie. Utul.

Wioletta Piasecka podarowała czytelnikom powieść „Dotyk twoich dłoni”, której tajemnicza okładka zachęca do lektury i jednocześnie intryguje. Długo walczyłam ze sobą, czy po nią sięgnąć. Historia fikcyjna Barbary i Mariusza Ulatowskich przypomniała mi naszą historię sprzed trzydziestu pięciu lat. Wspomnienia ożyły, emocje powróciły, bo czas nigdy nie zatrze ogromu bólu i cierpienia po utracie dziecka nienarodzonego.

To jest zupełnie inna książka spośród do tej pory wydanych. Porusza bardzo trudne problemy. Basia i Mariusz są kochającym małżeństwem, rodzicami dwóch wspaniałych synów, Sebastiana i Julka, mają przyjaciół i świetne relacje z rodzicami. Do pełni szczęścia brakuje im jedynie upragnionej córeczki. A gdy w końcu ono się spełnia, po dwudziestu trzech tygodniach nadziei, radości, szczęścia, miłości dochodzi do tragedii. Utrata upragnionego dziecka przyczyniła się do katastrofy rodziny – zatracenia wszelakich więzi między małżonkami, kłótnie, wybuchy histerii, płaczu, wzajemne oskarżanie, obwinianie, topienie smutków w alkoholu, wreszcie wyprowadzka męża, szukanie pociechy w ramionach młodej kochanki, widmo rozwodu. A na to wszystko patrzą przerażeni chłopcy, dla których byli dotychczas kochającymi i bardzo dobrymi rodzicami. Nie mogą się odnaleźć w tej nowej sytuacji. Mają żal, że nie są dziewczynkami, bo mama by ich bardziej kochała. Marzą jedynie o tym, by między rodzicami było jak dawniej. Czy ty jeszcze nas kochasz, czy tylko Zosię – to pytanie często zadaje pięcioletni Julek.

Jak już wspomniałam, Basia i Mariusz mogli zawsze liczyć na pomoc rodziców i teściów. W obliczu tragedii ich nie opuścili, ale słowa pocieszenia mamy czy teściowej, mądrych kobiet, nie trafiają do zrozpaczonej, pogrążonej w bólu i cierpieniu Basi. Małżonkowie przeżywają żałobę osobno. Brakuje im chęci i sił na szczerą rozmowę. Basia tak się zatraca w żalu i bólu, że nie jest gotowa na codzienność mimo pojawiających się wyrzutów sumienia, że zaniedbuje dzieci. A w głębi duszy nie wierzą, że przyczynili się do śmierci dziecka. Czy bliscy i przyjaciele sprawią, że Basia i Mariusz odnajdą drogę, by wrócić do siebie?

Każdą cząstką ciała czuję pustkę. Nie ma we mnie nic oprócz skorupy. Jestem bezwartościową kobietą – mówię do siebie w duchu.

Jestem złą kobietą. Najgorszą – oskarżam się i mam ochotę zniknąć.

Wyprowadzka Mariusza sprawiła, że Basia musi się zająć synami. Perspektywa samotnych świąt bez męża i kochającego ojca, wzoru do naśladowania dla synów, brak męskiego wsparcia w codziennych czynnościach spotęgowało uczucie pustki z jednej strony, a z drugiej było doskonałą okazją do rozmyślań nad beznadziejną sytuacją, bezsensownymi oskarżeniami w gniewie. Przecież dotyk dłoni męża był jej całym światem. On jednak wybrał inną. Czy ich miłość jeszcze się kiedyś odrodzi?

Tymczasem los przygotował dla Basi i Mariusza  iście zabójczą niespodziankę. A tak naprawdę sprawczynią jest Wioletta Piasecka, która w tej powieści okazała się mistrzynią, żonglerką emocji. Spełniając marzenia synków i bliskich bohaterów, przeniosła ich jak wróżka do egzotycznego miejsca na święta Bożego Narodzenia. Czy w niezwykłej scenerii bohaterowie wybaczą sobie, zapomną i wrócą do siebie? Czy na bajecznej wyspie zdarzy się cud? Przecież miłość jest najważniejsza, zakochani są ze sobą na dobre i na złe. Zawsze jest też nadzieja na kolejną szansę, na wspólne życie, na pojednanie, na odbudowę więzi i na marzenia. Dodam tylko, że zakończenie powieści mnie ogromnie zaskoczyło.

Wioletta Piasecka napisała nieco mroczną ale piękną, pełną emocji i uczuć powieść – emocjonalny rollercoaster. Dzięki zastosowaniu pierwszoosobowej narracji w czasie teraźniejszym czytelnik bez trudu wnika do świata przedstawionego bohaterów, jest obok Basi i poznaje jej myśli, przeżywa wszelakie emocje, zatracając się w nich. Bohaterowie są świetnie wykreowani. Zgłębiamy problem niejako z trzech perspektyw : Basi i Mariusza, ich dzieci oraz rodziców i teściów. Nawet po odejściu Mariusza teściowa jest pełna uznania dla synowej i przeprasza za jego decyzję. Najbardziej wzruszyła mnie, doprowadzając do płaczu postawa synów. Małe dzieci, ale rozumiały o wiele więcej niż sądziła ich mama czy też tata. Jest taka wymowna scena, która wywoła łzy i w oczach czytelników.

„Dotyk twoich dłoni” to napisana emocjami i sercem, pięknie wydana powieść, która epatuje emocjami i głębią już na okładce. Jest ona poruszająca i niespotykana, nieco mroczna jak historia bohaterów . Świadczy to o świetnym warsztacie pisarskim i rozwoju Autorki. To jej dopiero siódma powieść dla dorosłych czytelników Jestem zaskoczona, że tak sugestywnie można pisać o radzeniu sobie z żałobą, emocjami po stracie dziecka nienarodzonego i tak poprowadzić bohaterów, uwikłać ich w mroczną historię, z której płynie mądry przekaz. Rozmawiajmy ze sobą, wspierajmy się wzajemnie, aby uniknąć niepotrzebnych oskarżeń, żalów, stanów wręcz depresyjnych. Dostrzegajmy nawet drobne gesty pomocy, okruchy dobra. Uchwyćmy się wyciągniętej do nas pomocnej dłoni. W przyjaźni i rodzinie tkwi ogromna sprawcza moc…

Polecam Wam z całego serca tę niezwykłą, emocjonalną i trudną powieść.

„Groch z kapustą” – Natalia Nowak-Lewandowska (#MamaDropsaCzyta)

Read More
groch z kapustą ebook

Natalia Nowak-Lewandowska, Groch z kapustą, Wydawnictwo Red Fox 2022.
#MamaDropsaCzyta

Wydawnictwo Red Fox zadebiutowało opowieścią Natalii Nowak-Lewandowskiej „Groch z kapustą”. To niezwykle udany start. Jestem dumna, że powierzono mi patronat medialny.  Moim zdaniem właśnie od tej książki należy rozpocząć lekturę świątecznych książek, aby właściwie się przygotować do Świąt Bożego Narodzenia. Właściwie, czyli czego uniknąć, co nie jest w ogóle istotne, a co niezbędne do tego, aby Wigilia i Święta przebiegły w magicznej, radosnej, rodzinnej i spokojnej atmosferze, pełnej bezinteresownej miłości.

Natalia Nowak-Lewandowska zaprosiła czytelników do rezydencji państwa Rozwadowskich na zwyczajne święta Bożego Narodzenia, które pani domu zaplanowała i zwykle przebiegały według utartego schematu. Czy to było przejawem egoizmu bohaterki, czy raczej przywiązaniem do tradycji na jej warunkach? Pani domu miała swoje oczekiwania co do ich organizacji, ponieważ unowocześnione potrawy wigilijne mogłyby jeszcze bardziej zacieśnić więzy rodzinne. Niestety, inne zdanie miała w tej kwestii służba. ”Tradycja to tradycja” – kucharka Krystyna była nieugięta. Tak więc zapach gotowanej i nieco przypalonej kapusty kiszonej musiał dalej drażnić oburzoną Wiesławę. Podobnie pokojówka Ludmiła uważała, że Jezusek i tak się urodzi bez względu na to, czy wszystkie okna będą czyste.

 Jak sprawić, żeby udało się przeżyć wieczór wigilijny? W tej rodzinie było to nie lada wyzwanie, raczej pobożne życzenie pani Rozwadowskiej. Zebrani członkowie rodziny tak naprawdę się nie lubili, spotkanie przy świątecznym traktowali jako okazję do tego, aby komuś dogryźć, coś wypalić prosto w twarz, zademonstrować niechęć. Widmo nieudanej wigilii niebezpiecznie wisiało nad wzburzoną Wiesławą. Jedynie młode pokolenie świetnie się ze sobą dogadywało i nie miało problemu z komunikacją. Dlaczego z wiekiem tracimy umiejętność porozumiewania się?

Ułożyła sobie swój świat, w którym od dawna czuła się bezpiecz­nie. Presję, którą wywierała na rodzinę, uważała za objaw dbałości. Jednak – czy tego chciała, czy nie – zmiany nadchodziły wielkimi krokami. Kiedyś jej dzieci nigdy by nie zaskoczyły jej przy świą­tecznym stole takimi rewelacjami, dzisiaj autorytet Wiesławy powoli znikał. Młodzi nie bardzo liczyli się z tradycją, zasadami dobrego wychowania. Mówili wszystko i do wszystkich, nie bacząc na oko­liczności.

Czy to nie jest jeden ze znajomych obrazków z naszych kolacji wigilijnych, do których byliśmy często wprost zmuszani, bo nie wypada, bo co powiedzą inni, bo raz do roku możesz się zdobyć się na taki gest. I nikt nas nie pytał, jakie są nasze oczekiwania co do spędzania świąt. Stare przysłowie mówi, że z rodziną najlepiej się wychodzi na zdjęciu. A czasem mogą być z tym problemy. Każda rodzina ma jakieś tajemnice, sekrety, ciemne strony, niedomowienia, plotki, zawiść i zazdrość niszczą jak najlepsze relacje. Nie wszyscy nawet w bliskiej rodzinie dają się lubić, bo nie są zupą pomidorową. Opowieść o świętach w rodzinie Rozwadowskich to potwierdza.

W opowiadaniu spotkała się przy stole świątecznym cała plejada gości.  To przekrój osobowości i różnorodności charakterów wspaniale wykreowanych bohaterów, których wady zostały celowo przerysowane przez Autorkę dzięki użyciu ironii, sarkazmu, czarnego humoru. Najważniejsze jest bowiem zdanie pani domu niż wspólne rozmowy w fajnym gronie młodego i starszego pokolenia, właściwa atmosfera  sprzyjająca zacieśnieniu więzi. Hołdowanie starym tradycjom, często źle pojęte i brak otwarcia na zmiany może doprowadzać do rozdźwięków nawet w bliskiej rodzinie. Powoduje to narastanie żalu, urazów, pretensji, które nie znikną, gdy na niebie rozbłyśnie pierwsza gwiazdka. I w rezydencji doszło do wybuchu bomby przy stole, która zakończyła święta katastrofą, zanim się na dobre rozpoczęły. Ale o tym sami przeczytacie.

„Groch z kapustą” to opowiadanie bez grama lukru, które niesie mocny przekaz i skłania do refleksji. Nie dajmy się zwariować gorączce przedświątecznej. Nie bądźmy zbyt drobiazgowi jak Wiesława. Presja, jak wywierała na rodzinę to przejaw jej egoizmu a nie przejaw troski czy miłości, stwarzanie jedynie pozorów Nie pozwólmy, by ten magiczny i cudowny czas stał się synonimem nerwów, niesnasek, niespodzianek, kłótni, przykrych zdarzeń. Pamiętajmy, że Jezus się narodzi i święta się odbędą nawet wtedy, gdy nie uporamy się z generalnymi porządkami. Stół świąteczny powinien łączyć pokolenia, zacieśniać więzy i relacje rodzinne. Miłe rozmowy, wspólny śpiew kolęd, radość z obecności rodziny, celebracja chwil to są małe cuda bożonarodzeniowe, w które należy uwierzyć. Nie zapominajmy o tym podczas przygotowań, co tak naprawdę jest ważne. Groch z kapustą to nie tylko nazwa tradycyjnej potrawy wigilijnej to także metafora tego, co nie powinno się zdarzyć w świąteczny czas.

Wydawnictwu Red Fox życzę powodzenia i kolejnych wspaniałych premier książkowych.

Tekst powstał we współpracy reklamowej z Wydawnictwem Red Fox

„Uśpione namiętności” – Anna H. Niemczynow (#MamaDropsaCzyta)

Read More
uśpione namiętności

Anna H. Niemczynow, Uśpione namiętności, Wydawnictwo Luna 2022.
#MamaDropsaCzyta

W życiu musi być dobrze i niedobrze. Bo jak jest tylko dobrze, to jest niedobrze.  

Ks. Jan Twardowski

Anna Niemczynow, pasjonatka świadomego życia i szukania szczęścia bez powodu, jest jedną z moich ulubionych autorek bestsellerowych powieści obyczajowych. Dziś ma miejsce miejsce premiera jej najnowszej książki „Uśpione namiętności”, która jest adresowana do każdej kobiety. Każda z nas znajdzie w niej z pewnością coś dla siebie, a po lekturze spojrzy na siebie bardziej łaskawym okiem. Ona nas uwrażliwi, dotykając naszych emocji.

Zanim przejdę do dzielenia się refleksjami po lekturze, muszę się Wam do czegoś przyznać! Bardzo lubię zaglądać na stronę Pisarki oraz na jej blog, ponieważ afirmacja prostego życia przez Anię zawsze działa na mnie motywująco i chce mi się po prostu żyć i oddychać całą piersią. Jej mądrość życiowa, wspaniała osobowość, niesamowita wrażliwość  nie przestaje mnie urzekać i zachwycać. Nie tylko mnie, bowiem Ania ma coraz więcej obserwatorek swoich postów o zabarwieniu psychologiczno-filozoficznym, zaprawionych radością i miłością, filmików z podróży rodzinnych. One pozwalają mi uwierzyć, że nie trzeba naprawdę wiele, by być szczęśliwym w codziennym, prostym życiu. To wszystko można odnaleźć w jej fenomenalnych powieściach. I teraz o niej, o tej najnowszej, o tej pachnącej będzie mowa – o „Uśpionych namiętności”. Metaforyczny tytuł zachwyca, brzmi tajemniczo, szepce nam do ucha, że to będzie romans. Nic podobnego!

Bohaterką powieści jest Izabelle Walter, kobieta po sześćdziesiątce, która dopiero po śmierci męża Edwarda poczuła, że nadszedł jej czas, aby zacząć naprawdę żyć i obudzić namiętności, które zostały uśpione na dnie serca. Gdy miała osiemnaście lat, rodzice wydali ją za mąż za majętnego Edwarda, którego stała się wizytówką i któremu urodziła czworo dzieci. To mąż decydował o wszystkim, a jej brakowało odwagi. Poświęciła im całą siebie, zapominając o sobie, o swoich marzeniach, pragnieniach. Tęskniła więc za prawdą o sobie. Mąż w ramach wdzięczności zapisał jej cały majątek rodowy. Z testamentu nie były zadowolone dorosłe dzieci. Liczyły, że to one zostaną hojnie obdarowane pieniędzmi przez ojca a dla matki miały już przygotowany scenariusz na resztę jej życia. Jak to się stało, że wychowała je na materialistów? Dlaczego liczyło się dla nich to, by mieć, zamiast tego, by być. Czy one naprawdę ją kochały?

I oto Bella, „wdowa, babcia, bezrobotna marzycielka”, po wielu latach pozwoliła się poprowadzić przez życie aniołowi odwagi. Postanowiła obudzić uśpione marzenia, pragnienia a pomóc jej w tym miała wnuczka Zuzanna, z którą doskonale się rozumiały. W życiu Belli zabrakło głębokiej miłości, która by jej pomogła dochować wierności Edwardowi. Zakochała się z wzajemnością, ale szybko zakończyła romans – sama sobie wymierzyła karę za zakazaną miłość. Czego tak bardzo pragnęła? Na liście znalazło się dwadzieścia uśpionych namiętności. Marzyć, gonić marzenia, odświeżyć sny, podążać za nadzieją, by znaleźć szczęście, malować świat kolorowymi kredkami, tworzyć coś, co lubi, być kreatywną, czytać, tańczyć, śpiewać, dbać o ciało, biegać, skakać na skakance, huśtać się, odnaleźć przyjaciółkę z dzieciństwa, spotkać się z ukochanym. Jednym słowem korzystać z życia i całymi garściami chwytać chwile szczęśliwości!

Dlaczego nie zrobiła tego wcześniej? Dlaczego jej życie nie należało do niej, lecz do innych. Czy ciągle wyrzekając się siebie na rzecz innych, nie tracimy czegoś innego? Warto znaleźć chwilę dla siebie, dla zachowania równowagi.

Jesteś niesamowita, babciu. Chciałabym być taka jak ty – i czegóż może chcieć więcej kobieta, która odważyła się po latach odnaleźć siebie, polubić, pokochać. W głębi ducha wciąż żyła nadzieją, że dzieci zrozumieją swój błąd i odnajdą drogę do matki. Czy tak się stanie?

Kiedy jest w domu miłość, to kromka chleba smakuje jak kolacja w wytwornej restauracji. Jeśli nie ma miłości, człowiek usycha. Wiara, nadzieja i miłość są kwintesencją wszystkiego. Ale to miłość jest najważniejsza.

Zaczynam żyć. Po prostu żyć. Żyć własnym życiem. Własnym życiem! Bella jak mantrę powtarzała z dumą i skreślała z listy punk po punkcie. Odczuwała przy tym pokój w sercu, mogła spać i śnic spokojnie, być wdzięczną, Cieszyć się z prostych chwil, stawiać na dobro, wolność, miłość i prostotę. I ja, i ty też tak możesz! Przecież mamy schowane, uśpione pragnienia, marzenia, bo zawsze jest coś ważniejszego od nas – są inni. Absolutnie bez żadnych wyrzutów sumienia i zarzucania sobie egoizmu możemy je obudzić i zrealizować jak Bella.

Anna Niemczynow tak skonstruowała powieść, że czytelnik bez trudu może wejść do świata przedstawionego i towarzyszyć Belli w poszukiwaniu siebie. Razem z nią przeżywać cały wachlarz emocji i uczuć podczas urzeczywistniania marzeń. Nabrać odwagi, uwierzyć i mieć nadzieję, że jest to możliwe. A z drugiej strony wyzbyć się lęku, uwolnić od uprzedzeń, cieszyć wolnością. Na zmiany nigdy nie jest za późno.

Ta historia o pięknej Izabelle jest napisana lekkim stylem i pięknym, pełnym emocji , obrazowym językiem. Anna Niemczynow okrasiła ją złotymi myślami, drogowskazami życiowymi, które możemy powtarzać jak mantrę, by nauczyć się miłości do życia, afirmacji, wdzięczności, wręcz uwielbienia. Prowadzi nas za rękę, abyśmy uważnie kroczyli i nie zawrócili z drogi, która pomoże nam odnaleźć siebie, sformułować skład zasad, których będziemy się trzymać. Pomocne są w tym zamieszczone na końcu książki afirmacje, prosto sformułowane. Tylko je brać i wdrażać do naszego życia.

Jestem pełna wdzięczności dla Pisarki za to, że pomogła mi uwierzyć, że mam prawo do bycia ze sobą i dla siebie i nie jest to przejawem egoizmu lecz szacunku do siebie.. Czytelniku, nie odkładaj więc życia na potem, lecz daj się jemu porwać i z odwagą wyrażaj siebie. Bądźmy jak piękna Izabelle i obudźmy uśpione namiętności.

Jestem absolutnie przekonana o tym, że powieść „Uśpione namiętności” powinna znaleźć się w naszych biblioteczkach. Polecam z całego serca.

Tekst powstał w ramach współpracy reklamowej z Wydawnictwem Luna.

„Pożegnanie z Zieloną 13” – Agata Bizuk (patronat Mamy Dropsa)

Read More
pożegnanie z zieloną 13

Agata Bizuk, Pożegnanie z Zieloną 13, Wydawnictwo Dlaczemu 2022.

Patronat medialny Mamy Dropsa

19 października miała miejsce premiera powieści Agaty Bizuk „Pożegnanie z Zieloną 13” – IV tom serii „Zielona 13”, który powstał na specjalne życzenie czytelników i fanów twórczości Autorki. Jak czytamy w opisie Wydawcy:

Zielona 13 powraca po raz czwarty i tym razem już ostatni! Wielki koniec wspaniałej historii o niezwyczajnie zwyczajnych ludziach.

Pożegnania są trudne, smutne i zarazem bolesne, zwłaszcza jak pokochało się mieszkańców kamienicy przy Zielonej 13 w Wałbrzychu. Jest to autentyczne miejsce, bo tam wychowała się Agata Bizuk i po latach wróciła, żeby je odczarować. Ta powieść poruszyła moje serce po raz czwarty, bo opowiada o prawdziwym życiu prawdziwych ludzi jak ja i wielu z nas. O dobrych i złych wydarzeniach, o radościach i smutkach, o zmianach zachodzących w ich życiu. Ważne są tu więzy rodzinne, relacje międzyludzkie, tu bowiem sąsiad zawsze może liczyć na wsparcie sąsiada, pomoc, rozmowę. Bohaterowie nie żyją tylko swoim życiem. A dzisiaj w zagonionym świecie tak trudno o chwilę rozmowy z sąsiadką, o wspólnym spacerze można jedynie pomarzyć. Dawniej żyło się zupełnie inaczej w bloku, właśnie pielęgnowało się więzi międzyludzkie, rodziły się przyjaźnie z sąsiadami, przechodziły z pokolenie na pokolenie. Pod blokiem tętniło życie na obleganym przez dzieci placu zabaw czy na boisku.

Zapraszam zatem Was po raz ostatni do mieszkańców wałbrzyskiej kamienicy Zielonej 19. Co u nich słychać?

Zrozpaczona Aldona odkryła, że jest w drugiej ciąży, ta wieść zszokowała również jej męża Szczepana, który wytrwale opiekuje się synkiem, ale marzy o powrocie do pracy. Bycie „kurem domowym” dość mocno nadszarpywało jego męską dumę. Jak bohaterowie sobie poradzą?

Roman ma problemy ze zdrowiem, pogłębia się jego choroba, gorzka żołądkowa już nie smakuje (!) i pragnie, aby jego jedyny syn Jurek wziął ślub z narzeczonym w Polsce, żeby mógł być świadkiem tego wydarzenia i bawić się na weselu. To będzie nie lada wydarzenie w Wałbrzychu. Jak zostaną potraktowani przez innych ludzi? Jedynie ojciec ich doskonal rozumiał i pragnął ich szczęścia. Czy matka Jurka przejrzała na oczy? A czy rodzice Antka pojawią się na uroczystości?

Jego syn. Nie gej, ale zwyczajnie dobry człowiek, który tak, jak wszyscy, chce być po prostu szczęśliwy. Dlaczego miałby nie być i dlaczego nagle wszyscy zechcieli to jego szczęście szyć na miarę samych siebie – swoimi potrzebami, marzeniami i wyobrażeniami na temat świata, całkiem zapominając o tym, że to wcale nie o nich chodzi. Roman długo nie był w stanie tego zrozumieć, na szczęście w porę ogarnął, że tak właśnie wygląda prawdziwy świat. I był gotowy bronić Jurka do ostatniej kropli krwi.

Mariolkę z kolei bardzo cieszył rozwój jej pierwszej firmy, podjęła ważne decyzje życiowe – zapisała się na studia, by zdobyć solidne podstawy merytoryczne na miarę superniani, a nie tylko niani Frani. Do pełni szczęścia brakowało jej mężczyzny, tęskniła za prawdziwą miłością. Czy los się nad nią zlituje i postawi na jej drodze odpowiedniego faceta?

A jak się układa Justynie i Radziowi? Ona pragnie prawdziwej miłości. On chce od niej jedynie przepustki do sławy. Gdy przez przypadek reżyser serialu zaproponował mu „bycie prawdziwym aktorem”, poczuł się   prawie jak celebryta. Anita go szybko rozszyfrowała. Radeo wydawał się jej żałosny, „mały, zakompleksiony człowieczek z wielkim ego, nic poza tym”. Nadaremno próbowała otworzyć oczy przyjaciółce Justynie, która uparcie wierzyła, że Radziowi się uda. Jak potoczyła się kariera aktorska bohatera? Czy wyciągnął jakąś naukę z lekcji, jakiej udzieliło mu życie?

Zapewne jesteście ciekawi, co słychać u czworaczków i ich rodziców? Dużo się dzieje, nie jest łatwo, ale jest nadzieja, że będzie im coraz lepiej. Czekają ich wielkie zmiany w życiu.

Atelier u Józka rozkwitał. Zenek i Józek, lokalni celebryci, trzymali fason po bimbrowych rewolucjach. Córka Józka wyjechała do Dubaju, nie wracała i jej decyzja sprawiła, że jako ojciec się zamartwiał. Życie wręcz przestało mieć dla niego sens. Jakby tego było mało, przygotowało dla nich dramatyczny scenariusz. Czy wykaraskają się z dużych kłopotów?

Urzekła mnie ta historia o niezwyczajnie zwyczajnych ludziach. Świetna kreacja bohaterów i ich losów. Są prawdziwi, tacy z krwi i kości, mają zalety i wady, słabości. Niektórzy są wręcz przerysowani. Agata Bizuk po mistrzowsku posłużyła się ironią a ostrze satyry skierowała w stronę Radeo i nie tylko. Stają się źródłem komizmu sytuacyjnego, by zrocić uwagę czytelnika i skłonić go do refleksji. Bawiąc, uczą. Wzruszyła mnie postać Romana, tęskniącego do Stasi. Bohater uświadomił sobie błędy życiowe i usiłował je naprawić.

Przewrotne to życie, doświadcza nas na przekór nam samym i pokazuje drogi, których nigdy byśmy nie obrali.

Od początku byłam też fanką charakternej Mariolki, która w serii przeszła największą metamorfozę, odnajdując swoje powołanie i podejmując ważne decyzje życiowe. Pisarka pięknie pokazała również siłę przyjaźni Justyny i Anety. „Zielona 13” to przede wszystkim opowieść o różnych obliczach miłości: matczynej, ojcowskiej, małżeńskiej, o tęsknocie za miłością, o miłości zakazanej, wytykanej palcami, wyśmiewanej z powodu braku tolerancji, akceptacji.

Akcja powieści toczy się wartko, pełno w niej nagłych zwrotów, zaskakujących perypetii. Walorem książki jest lekki styl i pełen emocji język, zaprawiony humorem, ironią, satyrą, by napiętnować przywary bohaterów i walczyć ze stereotypami. Podczas lektury towarzyszyło mi wzruszenie do łez, smutek, strach, radość, śmiech, zdumienie. A przede wszystkim żal, że to już koniec tej historii.

Dziękuję Pisarce za zakończenie tej opowieści. Odniosłam wrażenie, że Agata Bizuk pisząc je, chciała nam złagodzić rozstanie. Bowiem i my mieszkańcy kamienic, bloków obserwujemy rotację mieszkańców – jedni się wyprowadzają, inni wprowadzają. Bo takie jest życie.

Pamiętajmy o mądrym przesłaniu powieści. Rodzina jest bardzo ważną wartością. Aby właściwie funkcjonowała, należy pielęgnować więzi, relacje międzyludzkie, mieć czas, by się zatrzymać i szczerze porozmawiać. Unikajmy niedopowiedzeń, tajemnic, sekretów, bo one mają destruktywny wpływ na funkcjonowanie rodziny. Warto też mieć marzenia, gonić za nimi i je spełniać.

Zachęcam Was do sięgnięcia po powieść, najlepszą z całej serii, do spotkania z niezwyczajnie zwyczajnymi bohaterami. Naprawdę warto.

Tekst powstał we współpracy reklamowej z Wydawnictwem.

„Bieszczadzka kolęda” – Aleksandra Rak (patronat Mamy Dropsa)

Read More
9788382741988 - Bieszczadzka kolęda - 3D

Aleksandra Rak, Bieszczadzka kolęda, Wydawnictwo Dragon 2022.
Patronat medialny Mamy Dropsa

Śnieg za oknem sypał obficie, zupełnie jakby ktoś z góry strząsał go ze stołu jak niechciane okruszki. Przysłaniał widok górskich szczytów w oddali, zasypywał chod­niki i drogi, przykrywał dachy budynków. Niósł ze sobą obietnicę pięknych, białych świąt, na które wszy­scy z niecierpliwością czekali.

W dniu premiery zapraszam do lektury recenzji powieści Aleksandry Rak „Bieszczadzka kolęda”, 4.t. serii obyczajowej „Pensjonat na wzgórzu”, którą pokochali czytelnicy i niejako namówili Autorkę do napisania świątecznej książki.

Aleksandra Rak sprezentowała czytelnikom na jesienne wieczory książkę, w której snuje opowieść, jak sprawić, by wspomniana magia nie prysła a Święta przebiegły zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Pisarka zaprosiła nas w Bieszczady zasypane śniegiem, do pensjonatu na wzgórzu, w którym spotykamy siostry: Klaudię, Martynę i Patrycję. Śmierć Ludwika je scaliła, jednak wciąż nie potrafią ze sobą rozmawiać. Planują tradycyjne Święta, ale każda z nich ma swoje oczekiwania. Czy znajdą jakieś nici porozumienia? Czy los wyjdzie im naprzeciw? Czy zdarzy się w Równi chociaż jeden cud bożonarodzeniowy?

– Chciałabym, żeby te święta były wyjątkowe – wes­tchnęła cicho (Patrycja) z nadzieją.[…] – Tylko od nas samych zależy, jakie będą – odparła jednak kobieta. – W końcu nie bez powodu ludzie stają na głowie, żeby wszystko ogarnąć. Chcą czegoś wyjątkowego i zapominają przy tym, że żadna, nawet najbardziej wykwintna, kolacja nie sprawi, że nagle zaczną ze sobą rozmawiać.

A co słychać u sióstr? Patrycja zarządza hotelem przy szpitalu, polubiła swoją pracę. Poznała w szpitalu Erika – Szweda, którego brat uległ wypadkowi w górach i był operowany w szpitalu. Mężczyzna był dla niej iście świąteczną niespodzianką. Martyna  z kolei jest architektką wnętrz, opiekuję się wraz z Bartoszem synkiem Kubą. Doświadczenia życiowe sprawiły, że zmieniła się i cieszyła się na te Święta. Przyjechali nawet wcześniej, żeby pomóc w przygotowaniach. Klaudia prowadziła rodzinny pensjonat, pomagał jej w wolnym czasie Marek. Wcale nie miała ochoty na rodzinne Święta. Bardzo się zmieniła po śmierci ojca, zagubiła radość i energię do działania, odgrodziła się od świata murem, zamknęła się w sobie. Zniknęła gdzieś jej nadzieja, że uda się odbudować zaniedbaną więź z siostrami. Los zachichotał z planów sióstr i znowu wszystko spadło na Klaudię. Pisarka zafundowała nam istną huśtawkę emocjonalną, zamiast wymarzonej rodzinnej kolacji wigilijnej – katastrofę, bez żadnej magii… Wypadek przed pensjonatem spowodował, że u Klaudii wróciły dramatyczne, koszmarne wspomnienia z dzieciństwa, mimo że nic poważnego nikomu się nie stało, doszło do ataku paniki. Z najmłodszą siostrą działo się coś naprawdę złego.   

Klaudii  mógł pomóc tylko specjalista od depresji, bo za długo trwało zakończenie żałoby po ojcu, zatracenie się w cierpieniu. Nikt nie mógł nakłonić dziewczyny do działania. Kreując tę postać, Aleksandra Rak chce podkreślić, jak trudną chorobą jest depresja – wymaga bezwzględnej pomocy specjalisty. Życie jednak przygotowało dla bohaterki taką lekcję, że zaczęła je w końcu doceniać i przestała biernie czekać, aż przeminie. Należy dać się porwać życiu i pędzić do przodu, gonić marzenia, a nie umartwiać się aż do śmierci. Czy ta lekcja od życia odmieni życie Klaudii i jej sióstr? Czy wybrzmią nareszcie wyznania miłości płynące prosto z serc bohaterów? Czy wydarzy się jeszcze jakiś świąteczny cud?

Jak dobrze, że wśród plejady świetnie wykreowanych  bohaterów pojawiła się pani Maria, ciocia Marka. To ona uświadomiła siostrom, że już zdarzył się piękny bożonarodzeniowy cud, pojawili się świąteczni goście w domu, nikt nie ucierpiał w wypadku. Niczym Ludwik starała się scalić dziewczyny i pomóc odbudować im więź i burzyć budowane latami mury.

Los uwielbiał płatać jej figle. Raz po raz przypominał o sobie, o tym, że jest nieprzewidywalny i że nawet najbardziej dopracowany plan może ulec gwałtownej zmianie. Ta wigilia ciążyła jej na sercu już od listopada, odkąd pierwszy raz Marek zapytał, jak spędzą święta w tym roku.

To nie były idealne Święta, nic nie zmieniły w relacjach sióstr, które wciąż tkwiły w tym samym miejscu. Zabrakło spokoju, śmiechu, wybuchów radości, pojawiły się tak niepotrzebne emocje. Bohaterki musiały same przepracować pewne wydarzenia i relacje z przeszłości, pozamykać je, by już do nich nie wracać i  by mogły wreszcie popracować nad uzdrowieniem, naprawą, zacieśnieniem siostrzanych więzi. Tego wieczoru zabrakło im na to odwagi. A ile razy nam przy wigilijnym stole zabrakło odwagi…? Święta, choć nie do końca takie, jak wyobrażały sobie siostry, stały się jednak początkiem cudów i dały nadzieję, i im, i czytelnikom na lepsze jutro.

Gdy świąteczne powieści pojawiają się w księgarniach, zapowiedziach w Internecie, a w galeriach handlowych świąteczne dekoracje i piosenki, które absolutnie nie kojarzą się z kolędami, to zaczynamy marzyć o Świętach w naszych domach. Snujemy plany, jak będzie udekorowany dom, w jakich kolorach w tym roku zostanie przystrojona choinka, komponujemy menu wigilijne i bożonarodzeniowe, odliczamy z niecierpliwością dni – jak dzieci. Marzymy o białych, magicznych Świętach. Liczymy na cud, że może wreszcie w tym roku będzie inaczej, po prostu magicznie. Los tylko na to czyha, żeby sobie z nas zakpić. A Święta nie były wcale wyjątkowe. Nic się nie zmieniło, nie zdarzył się żaden cud… Aleksandra Rak przypomina, że magia świąt zaklęta jest w obecności drugiego człowieka, jego bliskości, czasem trudnej rozmowie, po prostu obecności. Zresztą – to nie magia. To po prostu sens życia. Nie tylko od Święta.

Przesłaniem mojej zimowej historii, jak zresztą całego cyklu bieszczadzkiego jest siła, jaką daje rodzina. Jej wsparcie może zdziałać cuda. Nie zapominajmy, że święta to czas niezwykłej nadziei. To czas wyjątkowych rodzinnych cudów.

I sobie, i Wam tego życzę…

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem.