„Architekci marzeń” – Karolina Młynarczyk (#MamaDropsaCzyta)

architekci marzeń

Karolina Młynarczyk, Architekci marzeń, Wydawnictwo Replika 2020.
#MamaDropsaCzyta

Pragnę się podzielić moją opinią o książce Karoliny Młynarczyk „Architekci marzeń”. Moim skromnym zdaniem Wydawnictwo Replika wydało ostatnio dwa niezwykle udane debiuty. Jednym z nich jest powieść obyczajowa Magdaleny Chrzanowskiej „I ślubuję ci…”, której recenzja jest już zamieszczona na blogu. Czekam niecierpliwie na kontynuację losów bohaterki i nie jestem w tym odosobniona. Powieść również zdobyła serca Czytelników.

Karolina Młynarczyk pracowała jako architekt, projektantka wnętrz oraz mebli, tłumaczka, redaktor w tygodniku muzycznym i teatralnym. Jej pasją jest literatura, malarstwo współczesne, architektura i psychologia. Uwielbia też kontakt z naturą. Dlaczego sięgnęłam po jej debiutancką powieść? Odpowiedź jest prosta, poleciła ją bowiem jedna z moich ulubionych Autorek Kasia Bulicz-Kasprzak, oko przyciągnęła śliczna, słoneczna okładka a opis Wydawcy zaciekawił. Skorzystałam więc z zaproszenia do krainy pełnej kipiących emocji i pasji, gdzie nic nie jest czarno-białe. Ludzie bywają jednocześnie dobrzy i źli, prawi i nikczemni, pewni siebie i niezdecydowani. Tu każdy kolor ma nieskończoną ilość odcieni.

Każdy człowiek pragnie być szczęśliwym. Każdy nosi w sercu swoją definicję szczęścia, dąży do jego osiągnięcia. Ważne są też marzenia, które nadają naszemu życiu sens, blask, dodają skrzydeł. Spełniamy je, by być szczęśliwymi. Marzenia nas uszczęśliwiają. A jak to jest w świecie bohaterów wykreowanych przez  Karolinę Młynarczyk? Akcja powieści rozgrywa się we współczesnej Warszawie, w środowisku artystycznym: architektów, muzyków, rzeźbiarzy, czyli ludzi o wrażliwych duszach Byłam bardzo ciekawa, jak artyści szukają swojego miejsca na ziemi, budują swoje światy, projektują szczęście, planują przyszłość i nie przestają gonić za marzeniami, mimo że nie wszystko idzie po ich myśli. Mają po trzydzieści, czterdzieści lat, a więc dźwigają, krocząc przez życie, plecak pełen różnorodnych doświadczeń. Poznajemy ich historie o trudnych, kontrowersyjnych wyborach życiowych, o miłości, spełnieniu się na niwie zawodowej. Dzielą się z nami swoimi pragnieniami, marzeniami.  Ujawniają także i swoje słabe a nawet złe strony: niezdrowa rywalizacja w pracy, kierowanie sie zazdrością, zawiścią, złośliwością, knucie intryg, zdrada, oszustwo, zaspokajanie li tylko ambicji rodziców a odkładanie marzeń na potem, ograniczanie się, stopowanie. Autorka stworzyła całą plejadę prawdziwych postaci. Wymienię najważniejszych: Wiktor, Tymek, Ryszard, Piotr alias Pierre, Majolika, Emilia, Nina, Zdzisława – dobrzy i źli, którzy wywołują w nas całą paletę emocji i uczuć. A na tej emocjonalnej palecie każdy kolor ma nieskończoną ilość odcieni. Z niektórymi spotykamy się  w pracy, czyli biurze architektonicznym, inni są sąsiadami, przyjaciółmi, rodziną lub zaglądają do ulubionej niezwykłej kawiarenki a właściwie do sztukokawiarni „Dorzuć do pieca”, gdzie przy kawałku dobrego ciasta i kawie można rozwiązać problemy.

Słów kilka o fabule i bohaterach. Pracownią architektoniczną kierował Ryszard Radowąs, który odziedziczył firmę po ojcu, ale architektura nie była jego pasją. Dał się wepchnąć rodzicom w rolę architekta. Dlatego też nie lubił zdolnych architektów, wolał techników jako tych bardziej przydatnych. Wiktor Strużyna dał się poznać jako ambitny, pracowity, kreatywny architekt, w dodatku pasjonata. Był także dobrym przyjacielem. Uważał, że praca jest najlepszym lekarstwem na wszystko. Poznajemy proces projektowania, jego wszystkie fazy – krok po kroku, co jest bardzo ciekawe. Wiktor pracował z kolegą nad konkursowym projektem. To właśnie Wiktor, mistrz projektowej medytacji, zdobył moje serce spośród bohaterów mimo licznych grzechów z przeszłości. Polubiłam go za przygarnięcie bezdomnego psa Basa, oswajanie go, docieranie się wzajemne i wreszcie rozumienie się bez słów. A gdy pojawiła się obok niego Emilia, kibicowałam ich związkowi, żeby się im udało. Z postaci kobiecych polubiłam Majolikę, a właściwie Maję Tęczynę, która była błyszcząca, wnosiła światło do każdego miejsca, w jakim się znalazła. Jej żywiołem był ogień. Studiowała na architekturze, następnie przeniosła sie na ASP, by zająć się ceramiką użytkową. Dzbanki, garnki, miski, takie rzeczy. Pasjonowało ją łączenie funkcji, tworzenie przedmiotów użytecznych i jednocześnie zaspokajających poczucie estetyki. Sprzedawała swoje wytwory w kawiarni a oprócz tego wyśmienite ciasto drożdżowe z mocną kawą. Majolikę i Wiktora połączyła piękna przyjaźń. Dzięki Majolice mogłam wsiąść do samolotu i odbyć fascynującą, egzotyczną wycieczkę do Japonii. Pisarka tak sugestywnie i obrazowo opisała odwiedzane miejsca, że chłonęło się je wszystkimi zmysłami. A wyjazd zaowocował licznymi ciekawymi propozycjami , jak się później okazało, nie tylko zawodowymi. Ucieszyła mnie w końcu podjęta przez bohaterkę decyzja życiowa.

Spośród grona postaci od początku działał mi na nerwy Ryszard, ale gdy poznałam jego tarapaty, problemy z żoną Niną, zrobiło mi się go tak po ludzku żal. Lekcja pokory jednak mu się należała. Zrozumiał, co w życiu jest najważniejsze i pracował nad sobą. Ale czy uda mu się odbudować zaufanie w drugiego człowieka? Dużo mu pomogła w tym ciotka Bronia. Postacią negatywną był Tymoteusz, którego zazdrość, zawiść, złośliwość sprowadziły go niemalże na manowce. Czy Tymek przestanie sie wreszcie bawić w dorosłego? Nie sposób wspomnieć o wszystkich postaciach. Niektórym bohaterom życie dało niezłą nauczkę i lekcje pokory. Skłoniło do refleksji nad tym, co poszło nie tak i dlaczego. Będą musieli pogodzić się z nową sytuacją, a spełnienie odnajdą w przystopowanej, odłożonej na potem pasji. Do innych uśmiechnie się los i zawita szczęście.

Akcja powieści toczy się  wartko, mimo pokaźnej objętości pochłania się ją bardzo szybko. Występuje plejada postaci, więc dużo się dzieje i wiele wątków się snuje. Akcję napędzają jej nagłe zwroty – intrygi, perypetie bohaterów nas zaskakują. Pojawił się wątek kryminalny. A wszystko to podane jest nam w sposób przejrzysty. Książka jest podzielona na rozdziały, na początku pojawia się definicja detalu architektonicznego – frapujące nazewnictwo. Każdy rozdział z kolei dzieli się na części opatrzone nazwą dnia tygodnia i datą oraz gwiazdkami – porządek architektoniczny. Nadanie powieści formy dziennika pozwoliło czytelnikowi wejść głębiej do świata myśli i emocji postaci mimo zastosowanej narracji trzecioosobowej.  Zachwycił mnie świetny styl i język powieści – artystyczny, pełen metafor i innych środków poetyckich, zdobników językowych, drobiażdżków, detali jak w architekturze ale i obrazowy, niezwykle sugestywny, pojawiający się w opisach zwiedzanych miejsc w Japonii, podczas spacerów po Warszawie. Myślę, że wynika to z upodobań Autorki, zachwytów nad detalami architektonicznymi. Architektka świetnie wykorzystała też język jako tworzywo, narzędzie do kreślenia ciekawych portretów psychologicznych bohaterów, opisów ich przeżyć wewnętrznych a także  opisów sytuacji wzruszających i śmiesznych. To dla mnie jako polonistki prawdziwa uczta językowa. Uwielbiam czytać książki zarówno dla treści, jak i dla języka. Bardzo cenię dbałość autorów o warstwę językową powieści.

Bohaterami powieści są artyści, ale jak każdy człowiek marzą o szczęściu, szukają go, gonią i nie przestają mimo różnych potknięć po drodze. Jak to w życiu.

Polecam niezwykle udany debiut Karoliny Młynarczyk. To idealna lektura na długie jesienne, wietrzne wieczory. Bez problemu od razu wkraczamy do świata bohaterów i towarzyszymy im w drodze ku szczęściu, spełnianiu marzeń, pasji. A gdy nie wszystko się układa po ich myśli, wspieramy i trzymamy kciuki. Nie zawsze jednak architektom uda się zaprojektować swoje szczęście i dogonić marzenia. Ich projekty zdobywają laury w konkursach a życie daje im pstryczka w nos. Nie mogą się w nim odnaleźć.

Wydawnictwu Replika serdecznie dziękuję za egzemplarz do recenzji.


One thought on “„Architekci marzeń” – Karolina Młynarczyk (#MamaDropsaCzyta)”

  1. Właśnie dziś otrzymałam tę książkę i przeczuwałam , że będzie super. Jeszcze nie czytałam, ale recenzja utwierdza mnie w przekonaniu, że ta powieść mnie oczaruje. Dzięki za tak śliczną recenzję.

Comments are closed.