„Pokochałam przedwojenny świat” – wywiad z Beatą Agopsowicz

beata agopsowicz

Beata Agopsowicz pragnęła, by opowiedziane przez nią historie były pomocą, światełkiem w tunelu dla osób, które przeżywają trudności, by książki niosły nadzieję. Udało się! Zapraszamy do świata Pisarki – rozmowę przeprowadziła Mama Dropsa.

Mama Dropsa: Jak rozpoczęła się pani przygoda z pisaniem książek?

Beata Agopsowicz: W dzieciństwie marzyłam o wydaniu książki, chciałam zostać sławną pisarką. Podejmowałam małe próby w tym kierunku, pisząc do szuflady. Po latach odgrzebałam to dziecięce pragnienie i zastanawiałam się, w jakiej formie mogłabym przekazać to, co jest dla mnie ważne.  Zdecydowałam się na powieść, która wydaje mi się formą bardziej przyswajalną niż typowe poradniki. Moim zamysłem było, by pisać książki dla zapracowanych kobiet, żon i matek; książki, które łatwo i przyjemnie by się czytało, takie „wciągające”, ale jednocześnie takie, po których przeczytaniu pozostaje coś w głowie i sercu. Chciałam, by opowiedziane przeze mnie historie były pomocą, światełkiem w tunelu dla osób, które przeżywają trudności, by moje książki niosły nadzieję. 


Skąd czerpie Pani pomysły do swoich książek? Kto lub co Panią inspiruje?

Inspirację stanowią dla mnie historie, które było mi dane usłyszeć lub zaobserwować w życiu. Aczkolwiek sytuacje opowiedziane przeze mnie w książkach są całkowicie fikcyjne. Bohaterów kreuję również na podstawie własnych obserwacji przeróżnych osób, które jest mi dane spotykać na co dzień.


Czy czerpie Pani z doświadczeń wyniesionych z pracy w charakterze pedagog i mediatorki rodzinnej?

Aktualnie nie jestem czynnym mediatorem rodzinnym, pracuję w szkole. Aczkolwiek te doświadczenia sprzed lat tkwią i pracują we mnie. Natomiast codzienne życie dostarcza mi wielu możliwości zbierania pomysłów na książki: obserwuję ludzi, ich zachowania, przemyślenia, temperamenty i to znajduje odzwierciedlenie w moich powieściach.

 
Skąd u Pani fascynacja Kresami? Jestem niezmiernie wdzięczna za zafundowanie tak pięknej i klimatycznej podróży literackiej przez Kresy – Kuty, Stanisławów, Truskawiec, Krosno z urokliwą okolicą.

W pewnym momencie życia mój mąż zainteresował się swoimi ormiańskimi korzeniami, próbował odtworzyć swoje drzewo genealogiczne. I to jemu i moim dzieciom zawdzięczam rozkwit fascynacji Kresami. Zaczęło się od rozmów, słuchania opowieści rodzinnych, szperania w starych, przedwojennych zdjęciach, lektury na temat stolicy polskich Ormian, czyli Kut, poznawania ormiańskiej kultury, zwyczajów… Przypomniałam sobie wyprawę po Podolu i Wołyniu przed laty, gdy nie miałam pojęcia, że zostanę żoną polskiego Ormianina… Pisząc “Kresową miłość”, nigdy nie myślałam, że będzie ona miała dalszy ciąg. Jednak tak pokochałam tamten świat, że zapragnęłam do niego wrócić.  I pewnie jeszcze nieraz to zrobię!


W powieściach kresowych są dwie a nawet trzy przestrzenie czasowe a łączy je miłość – jej różne oblicza. Jednym z nich jest trudna miłość. Co chciała Pani przekazać czytelnikom?

W książkach staram się przedstawić prawdziwe życie, które niestety nieraz nie jest cukierkowe. Bywa pełne radosnych chwile, ale nierzadko zdarzają się dramaty, które przenoszą się nawet na kolejne pokolenia. Niezwykłą rolę odgrywa tutaj umiejętność przebaczenia, bez którego nie potrafimy ruszyć naprzód i czuć się naprawdę szczęśliwymi. Brak przebaczenia trzyma nas niejako na uwięzi. Temat przebaczenia i jego braku bardzo często przewija się w moich powieściach.
Ważne miejsce w powieściach zajmują relacje rodzinne, międzypokoleniowe – od toksycznej relacji matki z córką po piękną i uskrzydlającą wręcz relację. Tam, gdzie człowiek zawodzi, bohaterom pomaga Bóg. Ogromną rolę w pani powieściach odgrywa też wiara w Boga, moc modlitwy. Co chciała Pani uświadomić czytelnikom? Dziś tak często młodzi ludzie odchodzą od wiary. Moi bohaterowie są różni: jedni mocno trwający przy Bogu, inni wręcz przeciwnie. Wielu z nich w toku moich opowieści poznaje Go, odkrywa Jego miłość. Bardzo zależy mi na pokazaniu, że Bóg walczy o człowieka, że jest w stanie przemienić najtrudniejsze sytuacje, wyprostować najbardziej zagmatwane ludzkie historie, że jest kimś bliskim, kto bardzo nas kocha.


Po jakie książki w wolnych chwilach sięga Beata Agopsowicz?

Sięgam po takie książki, jakie sama piszę, czyli powieści obyczajowe, nieraz z tłem historycznym, czasem po kryminały.  Staram się wybierać książki, które są zgodne z wyznawanymi przez mnie wartościami chrześcijańskimi.

A czy zdradzi Pani czytelnikom nad jakim projektem teraz pracuje?

Pokochałam przedwojenny świat na tyle, by znów do niego wrócić. Tym razem akcja nie będzie działa się na Kresach wschodnich Rzeczypospolitej, ale w innym rejonach. Będzie też dwutorowa akcja. Więcej nie zdradzę.

Dziękuję za rozmowę!