„Szept syberyjskiego wiatru” – Dorota Gąsiorowska (recenzja przedpremierowa!)

 

 

Dorota Gąsiorowska Szept syberyjskiego wiatru, Wydawnictwo Znak 2019.
 
Tak piękne powieści ciężko ocenić (i polecić oczywiście) w kilku słowach. Gdybym jednak musiała to zrobić, najnowszą książkę jednej z najpopularniejszych i utalentowanych polskich pisarek, określiłabym mianem „podróży w głąb Rosji i w głąb własnego serca”. Szepce wiatr, szepcą wspomnienia, szepce serce spragnione miłości. Szeptu w tej historii jest dużo. Jeszcze więcej czułości, smaku, zapachów, zapierających dech w piersiach widoków i doznań (nie tylko przyrodniczych), wzruszeń i zadumy.
 
Kalina, po wielu latach nieobecności, porzuca Wyspy Brytyjskie, na które trafiła po tragicznej śmierci rodziców, i wraca do Polski. Oszukana przez wspólniczkę musi podjąć pracę w fabryce porcelany. Przedsiębiorstwo należy do jej babki Leonii, z którą nie miała kontaktu od pogrzebu ojca. Matka taty kojarzy się jej z surową, oschłą, zimną kobietą. Dziewczyna nie ma jednak innego wyjścia – musi przełamać złość i lęk. Zamieszkuje w pięknym domu należącym do bogatej babki i rozpoczyna pracę w fabryce. W nowych obowiązkach ma jej pomóc Sergiusz – prawa ręka założycielki firmy. Mężczyzna nie budzi jej sympatii, wręcz przeciwnie – wydaje się być wrogo nastawiony do dziedziczki interesu. Skąd niechęć? Czyha na majątek starszej pani? A może skrywa tajemnicę? Chcąc, nie chcąc, młodzi muszą zawiesić broń – na prośbę Leonii wyruszają do Rosji… To tam Kalina dowie się o sekretach, które na zawsze zmieniły losy jej rodziny i jej własne… Czy wsłucha się w głos własnego serca i tytułowy szept syberyjskiego wiatru?
 
O bohaterach i wątkach mogłabym jeszcze długo pisać, ale przecież nie chodzi o to, by streścić Wam całą fabułę i zakończenie. Zachęcając Was do przeczytania tej książki, nie sposób jednak nie wspomnieć o kilku ważnych dla Kaliny i przebiegu historii postaciach.
Na uwagę Czytelnika na pewno zasługują Leonia i jej wierna opiekunka, Katia. Obie panie mają rosyjskie korzenie, co, zwłaszcza w przypadku towarzyszki starszej pani, przejawia się w sposobie mówienia. Szczerze mówiąc chwilami męczyły mnie rosyjskie „wstawki” językowe, a właściwie brak przypisów. Nigdy nie miałam styczności z rosyjskim, więc, by być pewną, że dobrze zrozumiałam wypowiedź bohaterki, sięgałam po translator. Co natomiast wyróżnia Leonię? W przeciwieństwie do pełnej ciepła i optymizmu Katii, wydaje się zgorzkniałą kobietą. To tylko pozory – babcia Kaliny wiele przeszła i każde z przeżyć – zarówno z dzieciństwa, jak i nieszczęśliwego małżeństwa, zostawiło w jej sercu i duszy ślad. Dla równowagi radość do życia głównej bohaterki wprowadzają jej znajomi z pracy – Renata oraz Bartek, który spełnia niemal wszystkie wymagania na idealnego męża. Prawie robi jednak wielką różnicę…
 
Cieszę się, że w swojej najnowszej powieści Dorota Gąsiorowska poruszyła temat niepełnosprawności – wszystko za sprawą sąsiadki Kaliny i bratanicy Renaty. Joasia została sparaliżowana w wyniku tragicznego wypadku. Wypadku, do którego sama doprowadziła… Wózek zabrał jej radość życia i przede wszystkim radość z pielęgnowania pasji. Czy Kalinie uda się namówić Asię, by wróciła do śpiewania? Przed nią niełatwa misja.
 
Niejednoznaczni, barwni bohaterowie to niejedyny atut powieści. Dorota Gąsiorowska, co podkreślałam wielokrotnie w recenzjach jej innych książek, to prawdziwa czarodziejka słowa. Powoli prowadzi czytelnika przez nieoczywistą fabułę. Dobór słów – zarówno w dialogach, jak i opisach, sprawia, że lektura to prawdziwe delektowanie się polszczyzną. Uczta dla oczu i dla ducha, niespieszny spacer po dopieszczonych po ostatnią kropkę nad ż wersach. Żeby była jasność – książka nie jest pisana poetyckim językiem, nie jest też drugim Panem Tadeuszem. Jednak na tle dostępnych pozycji obyczajowych na księgarskich półkach wyróżnia się dbałością – na pewno w opisach krajobrazów i emocji postaci. Należy zaznaczyć, że bogaty język uruchamia wyobraźnię – miałam wrażenie, że razem z bohaterami zwiedzam Petersburg i zasłuchuję się w syberyjski wiatr. Czułam zapachy, dotykałam pamiątek, rozkoszowałam się zapierającymi dech w piersiach widokami… Opisy Rosji, a zwłaszcza Petersburga, na tyle mnie urzekły, że miasto trafiło na moją listę must visit.
 
Podróż Kaliny na Syberię sprawiła, że nieco inaczej zaczęłam postrzegać ten region Rosji. Dotychczas kojarzył mi się z mroczną kartą historii naszego kraju – wojną, zesłaniem, śmiercią… Dorota Gąsiorowska stroni od politycznych rozliczeń czy krwawych wspomnień. Skupia się na magii – dosłownie i w przenośni – tego miejsca. Bolsze Koty zachwycają – i Kalinę, i mnie. Zaraźliwa staje się również harmonia, którą, choć na chwilę, osiąga bohaterka, odcinając się od zachodniej cywilizacji.
 
Jeśli chcesz usłyszeć szept własnego serca, lubisz niebanalne historie pokiereszowanych przez los postaci, nieszablonowe wątki miłosne i dalekie podróże, Szept syberyjskiego wiatru jest dla Ciebie! Do księgarń trafi 3 kwietnia – warto zapamiętać tę datę i kupić egzemplarz. I oczywiście dołączyć do grona czytelników Doroty Gąsiorowskiej, która na kartach swoich powieści spełnia głęboko ukryte marzenia niejednej z nas.
 
Za egzemplarz bardzo dziękuję Wydawnictwu!
 

4 thoughts on “„Szept syberyjskiego wiatru” – Dorota Gąsiorowska (recenzja przedpremierowa!)”

Comments are closed.