Przepraszam, że tak publicznie i bez Pani wiedzy, ale muszę to ogłosić… Pani Magdaleno – kocham Panią!
Pamiętacie recenzję Alibi na szczęście Anny Ficner-Ogonowskiej? Pisałam w niej, że to moja ulubiona powieść obyczajowa polskiej autorki. Wczoraj została zdetronizowana. Tak po prostu. Przez Po prostu bądź Magdaleny Witkiewicz.
Pierwsza myśl? Współczesna bajka o Kopciuszku. Pochodząca z „zapyziałej wsi” Paulina marzy o studiach. Niestety, rodzice i dwie starsze siostry (mieszkająca w Irlandii Agnieszka i Magda, żona alkoholika i matka kilkorga dzieci) mają dla niej inne plany – dziewczyna ma odziedziczyć gospodarstwo oraz wyjść za mąż. Koniecznie za Adriana, z którym łączy ją przyjaźń i miłość, ale… siostrzano-braterska. Mimo sprzeciwu rodziny Pola zdaje na wymarzoną architekturę do Gdańska i opuszcza rodzinny dom. Może liczyć tylko na wsparcie niedoszłego małżonka oraz współlokatorki z akademika, Kingi. Na uczelni poznaje wykładowcę, Aleksandra Dembskiego. Z pozoru platoniczna miłość wybucha niczym wulkan pewnej wigilijnej nocy. Kres bajkowemu szczęściu kładzie pewien listopadowy wieczór. Paulina może liczyć tylko na przyjaciela Aleksa, który zawsze po prostu był. Zawierają pakt, choć od początku jedno z nich łamie zasady…
Myliłam się. To nie jest bajka o Kopciuszku. To piękna, bawiąca, ale i doprowadzająca do płaczu opowieść o miłości. Miłości, która przychodzi bez uprzedzenia. Mimo przeszkód, doświadczeń, wspomnień trwa i wierzy w szczęśliwe zakończenie. Miłości, która całuje i pieści, ale pozwala także wypłakać się w rękaw, dąży do zgody w rodzinie. Swoją siłą łączy przede wszystkim dusze, nie tylko ciała. Miłości, która wiąże się ze smutkiem, żałobą, tęsknotą i bezradnością. Wreszcie miłości, która rodzi się z przyjaźni i bezgranicznego oddania.
Tej książki się nie czyta. Tę książkę się pochłania. Słowo po słowie, strona po stronie. Prosty, ale jednocześnie bogaty język oddający uczucia i myśli bohaterów prowadzi nas przez opowieści najpierw Pauliny, a potem Łukasza. Zapytacie, kim jest Łukasz? Nie powiem. Przeczytajcie. Na pewno będziecie trzymać za niego kciuki 😉
Polecam. Po prostu polecam. Magdalena Witkiewicz napisała powieść o wielu twarzach miłości i ludzkiego życia. Życia, w którym nie zawsze świeci słońce, ale pojawiają się w nim także ciemne chmury. Burzę jednak można przetrwać. Dzięki miłości. Dzięki temu, że ktoś po prostu jest.
Pamiętacie recenzję Alibi na szczęście Anny Ficner-Ogonowskiej? Pisałam w niej, że to moja ulubiona powieść obyczajowa polskiej autorki. Wczoraj została zdetronizowana. Tak po prostu. Przez Po prostu bądź Magdaleny Witkiewicz.
Pierwsza myśl? Współczesna bajka o Kopciuszku. Pochodząca z „zapyziałej wsi” Paulina marzy o studiach. Niestety, rodzice i dwie starsze siostry (mieszkająca w Irlandii Agnieszka i Magda, żona alkoholika i matka kilkorga dzieci) mają dla niej inne plany – dziewczyna ma odziedziczyć gospodarstwo oraz wyjść za mąż. Koniecznie za Adriana, z którym łączy ją przyjaźń i miłość, ale… siostrzano-braterska. Mimo sprzeciwu rodziny Pola zdaje na wymarzoną architekturę do Gdańska i opuszcza rodzinny dom. Może liczyć tylko na wsparcie niedoszłego małżonka oraz współlokatorki z akademika, Kingi. Na uczelni poznaje wykładowcę, Aleksandra Dembskiego. Z pozoru platoniczna miłość wybucha niczym wulkan pewnej wigilijnej nocy. Kres bajkowemu szczęściu kładzie pewien listopadowy wieczór. Paulina może liczyć tylko na przyjaciela Aleksa, który zawsze po prostu był. Zawierają pakt, choć od początku jedno z nich łamie zasady…
Myliłam się. To nie jest bajka o Kopciuszku. To piękna, bawiąca, ale i doprowadzająca do płaczu opowieść o miłości. Miłości, która przychodzi bez uprzedzenia. Mimo przeszkód, doświadczeń, wspomnień trwa i wierzy w szczęśliwe zakończenie. Miłości, która całuje i pieści, ale pozwala także wypłakać się w rękaw, dąży do zgody w rodzinie. Swoją siłą łączy przede wszystkim dusze, nie tylko ciała. Miłości, która wiąże się ze smutkiem, żałobą, tęsknotą i bezradnością. Wreszcie miłości, która rodzi się z przyjaźni i bezgranicznego oddania.
Tej książki się nie czyta. Tę książkę się pochłania. Słowo po słowie, strona po stronie. Prosty, ale jednocześnie bogaty język oddający uczucia i myśli bohaterów prowadzi nas przez opowieści najpierw Pauliny, a potem Łukasza. Zapytacie, kim jest Łukasz? Nie powiem. Przeczytajcie. Na pewno będziecie trzymać za niego kciuki 😉
Polecam. Po prostu polecam. Magdalena Witkiewicz napisała powieść o wielu twarzach miłości i ludzkiego życia. Życia, w którym nie zawsze świeci słońce, ale pojawiają się w nim także ciemne chmury. Burzę jednak można przetrwać. Dzięki miłości. Dzięki temu, że ktoś po prostu jest.
wydawnictwo: Filia (http://www.wydawnictwofilia.pl/Ksiazka/108)
liczba stron: 352
zakupiona w Matrasie
Jestem w trakcie czytania. Ze względu na pracę muszę ją sobie dawkować w ilościach dużo mniejszych niż zazwyczaj. Póki co kawał dobrej literatury. 🙂
Zgadzam się tej książki się nie czyta tylko się ją pochłania:)