„Miłość z widokiem na morze” – antologia Wydawnictwa Muza

Read More
miłość z widokiem na morze wydawnictwo muza

Miłość z widokiem na morze, Wydawnictwo Muza 2020.

Ilona Gołębiewska, Magda Knedler, Agnieszka Krawczyk, Agniesszka Lingas-Łoniewska, Katarzyna Misiołek, Natasza Socha, Małgorzata Warda, Magdalena Witkiewicz – tych nazwisk miłośniczkom literatury polskiej nie trzeba przedstawiać. Tym większa radość czytelników, że Wydawnictwo Muza zgromadziło je wszystkie w jednym miejscu, a właściwie tomie. Wymienione wyżej polskie pisarki, które od lat podbijają nasze (czytelnicze) serca, stworzyły zbiór wyjątkowych opowieści o miłości. Osiem autorek, osiem opowiadań. Co je łączy? Miejsce akcji – polskie wybrzeże. Polskie plaże, szum polskiego morza. Po prostu – Morze Bałtyckie.

Myślę, że nie ma sensu, bym rozpisała się o każdym z kilku opowiadań. Recenzja byłaby wtedy długa i zamiast zachęcić Was do sięgnięcia po ten zbiór, znudziłaby. Będzie więc krótko, zwięźle i na temat.

Jedna z czytelniczek mojego bloga napisała w komentarzu, że w tej antologii urzekł ją przede wszystkim dobór Autorek. Zgadzam się z Beatą w zupełności! Miłość z widokiem na morze tworzą aktualnie najgorętsze i najlepsze nazwiska na „literackiej scenie”. Każde z nich to gwarancja dobrego pióra, niebanalnej fabuły. Dawka śmiechu, ale i wzruszenia. Potrafią tak poprowadzić narrację, że brak happy endu jest tylko pozorny. Bo przecież szczęśliwe zakończenie nie zawsze musi oznaczać miłość do grobowej deski…

Autorki zafundowały nam wzruszające, pełne emocji, niezwykle życiowe historie kobiet. Historie pozbawione lukru i latających jednorożców. Historie prawdziwe – takie, jakie spotykamy w życiu lub same przeżywamy. Historie kobiet, które niosą na plecach różne życiowe bagaże. Matki, niespełnione żony, singielki poszukujące szczęścia. Przeżywają kryzysy w młodych związkach, wieloletnich małżeństwach, nie radzą sobie z samotnością… 20-,30, a nawet 50-latki. Łączy je tylko, albo aż, morze. To tam spotykają… swoje życie. To tam w okruchach piachu niczym bursztyny znajdują odpowiedzi na dręczące je pytania. To tam, zanurzając się w morskich falach, podejmują decyzje, które niekiedy zmieniają ich dotychczasowe życie. Spacery w świetle zachodzącego słońca skłaniają je do refleksji i wspomnień. Otwierają się na siebie, otwierają się (ponownie) na miłość. Z bałtyckich plaż wracają do tego, co na co dzień jest najważniejsze.

W antologii znajdziecie nie tylko miłosne rozterki bohaterek. Każde z opowiadań to szansa na podróż… nad morze. Piękne opisy wschodów i zachodów. Szum fal, gorący piach, wrzask mew… Dzięki plastycznym opisom Czytelniczka słyszy, czuje i widzi krajobraz, w jakim rozgrywa się akcja historii. Jako miłośniczka Morza Bałtyckiego byłam tym zachwycona!

Miłość z widokiem na morze polecam nie tylko na wakacje na plaży. To zbiór, który warto mieć pod ręką zwłaszcza wieczorami. Delektować się przed zaśnięciem jednym opowiadaniem. Dawkować przyjemność czytania, która pojawia się już od pierwszych stron. Jestem pewna, że ten zbiór opowieści przypadnie do gustu miłośniczkom antologii, zwłaszcza tych od Wydawnictwa Filia, które od kilku lat są nieodłącznym towarzyszem świąt Bożego Narodzenia czy sylwestra. Teraz mamy też wakacyjną propozycję! Gorąco polecam!

„Miłość z widokiem na Śnieżkę” – zbiór opowiadań Wydawnictwa Filia

Read More
miłość z widokiem na śnieżkę

Miłość z widokiem na Śnieżkę – zbiór opowiadań Wydawnictwa Filia
Rok wydania: 2019
Przeczytała i zrecenzowała Mama Dropsa

Niech żyje bal!
Bo to życie to bal jest nad bale!
Niech żyje bal!
Drugi raz nie zaproszą nas wcale!
Orkiestra gra!
Jeszcze tańczą i drzwi są otwarte!
Dzień warty dnia!
A to życie zachodu jest warte!

Osiem opowiadań. Osiem zaproszeń. Zawiłe ludzkie ścieżki, które prowadzą na Bal. Wielki Bal Ducha Gór w Hotelu Pod Skałą w Karpaczu. Dla kogo noc sylwestrowa okaże się przełomowa? Dla organizatorów czy dla gości? Kto i dlaczego zdecyduje się na uczestnictwo w balu? W jaki sposób goście otrzymają zaproszenia? Tyle pytań, a odpowiedzi w świątecznym, a właściwie sylwestrowym zbiorze opowiadań Wydawnictwa Filia.

Ośmioro najpopularniejszych polskich pisarzy przyjęło zaproszenia na bal z piórem i klawiaturą. Wytańczyli dla nas osiem wyjątkowych historii. Wszystkie się łączą – są pełne tęsknoty, przeszłości i miłości. Wszystkie będą mieć swój finał na Wielkim Balu u podnóża Śnieżki. A może to będzie dopiero początek…?

Mama Dropsa zaprasza na bal! Poniżej znajdziecie refleksje dotyczące wszystkich opowiadań.

Agnieszka Olejnik, Jeszcze jedna szansa

Historię pewnego (nie)balu poznajemy z perspektywy dwojga bohaterów. Szymon, trzydziestoparoletni nauczyciel, czekający na rozwód, i Weronika, fryzjerka mają wspólne wspomnienia z pewnego licealnego balu. Kobieta, słysząc ogłoszenie w radiu, postanawia napisać opowiadanie, w którym daje upust emocjom i tęsknotom, towarzyszącym jej od lat. Wygrywa. Tekst czytany przez aktorkę na antenie słyszy Szymon… Czy rozpozna w autorce kelnerkę sprzed lat…? Czy spotkają się na Wielkim Balu Ducha Gór w Karpaczu 31 grudnia w Hotelu Pod Skałą?

Agnieszka Olejnik napisała piękne opowiadanie z przesłaniem, które zmusza nas do refleksji, czy warto jest dać komuś jeszcze jedną szansę. Powinniśmy ze sobą rozmawiać, żeby nie było niedomówień. Ileż razy myślałam, że co tu dużo mówić, przecież on nie zrozumie, bo jest mężczyzną, bo różnica płci… Teraz wiem, że trzeba mówić otwarcie i do końca, żeby nie było niedomówień. W opowiadaniu można też znaleźć wiele cennych wskazówek, mądrych drogowskazów, jak odnaleźć sens życia, jak być szczęśliwym, jak zbudować świąteczną atmosferę.

(…)w gruncie rzeczy to jedyne, czego człowiekowi potrzeba. Świadomości, że nawet jeśli ileś tam drzwi jest już dla nas zamkniętych, to jedne wciąż pozostają otwarte. (…)A wiesz, co jest najpiękniejsze? Że nigdy nie ma się pewności, czy za nimi nie otworzą się kolejne.

Magdalena Witkiewicz, Nudne-cudne

Bohaterką opowiadania Magdaleny Witkiewicz „Nudne-cudne” jest Alicja Kowalska, tłumaczka języka angielskiego, kobieta bardzo nudna, nieinteresująca, mężatka od dwudziestu lat, matka dwojga dzieci Marcina i Kamili, już studentów, posiadaczka kota dachowca, wiodąca z rodziną całkiem nudne, przewidywalne, ale bezpieczne życie. Pewnego dnia postanowiła zostać pisarką w języku angielskim i jej się to udało. Debiut literacki pod pseudonimem Kate O’rally odniósł sukces, co dało się zauważyć na koncie bankowym pisarki. Wydawcę szczególnie zachwyciły w powieści sceny seksu. Bo tak naprawdę Alicja potrzebowała w życiu czułości, miłości i seksu a zapracowany mąż wracał bardzo zmęczony do domu. Nie przyznała się Norbertowi, że to ona jest autorką poczytnego erotyku. Wydawca się nie zgadzał, bo ciężko byłoby promować kurę domową, pozbawiając ją aury tajemniczości. Pozostało jej zatem tkwić w ukryciu. Pisała więc dalej, marząc o spłacie kredytu na mieszkanie, następnie o pięknym domu z ogródkiem, z czasem zaglądając na strony pośredników nieruchomości. Niespodziewanie dostała wiadomość, że polski wydawca chce ją uhonorować nagrodą na Wielkim Balu Ducha Gór w Karpaczu. Agent nie był zadowolony z jej uczestnictwa, ponieważ zniknie wówczas cała aura tajemniczości, na której bazowała promocja książek… Nie tak dawno przecież świat obiegły zdjęcia z modelką w roli pisarki. Oczywiście było to przejawem kobiecej próżności, której jej tak brakowało. Oswajała się z myślą, że w Wigilię po kolacji wyjawi prawdę mężowi, uwalniając się od zobowiązań nawet kredytowych w banku. Ale mąż ją zaskoczył…, wręczając zaproszenie na Wielki Bal Ducha Gór! Ulubiona pisarka Alicji ma dostać tam nagrodę. Jaką Alicja podejmie decyzję? Jakie życie wybierze: cudne Kate O’rally czy też nudne zwyczajnej kury domowej, żony, matki, normalnej kobiet? Czy też na balu będzie sobą: Alicją Kowalską, ale też i Kate O’rally? Czy uda się jej przechytrzyć agenta? Co się wydarzy w drodze do Karpacza?

Magdalena Witkiewicz już samym przewrotnym nieco tytułem skłania nas do refleksji na życiem, co jest w nim najważniejsze. Jak spełniać nasze marzenie? Jak sprawić, żeby nudny Kowalski miał cudne życie? Wystarczy mieć szczęście i wygrać los na loterii. Lubię pióro Magdaleny Witkiewicz, pomysły literackie, urzeka mnie zawsze język jej powieści. Po przeczytaniu miniatury literackiej odczuwam niedosyt, za szybko się skończyła, ale przecież ona rządzi się swoimi prawami – opowiedziana historia jest kompletna, można dostrzec jej głębię, odkryć drugie dno. Małe też może być, a w tym wypadku zdecydowanie jest cudne!  

Karolina Wilczyńska, Ucieczka

Bohaterem świątecznego opowiadania Karoliny Wilczyńskiej jest Stanisław, osiemdziesięciopięcioletni wdowiec, ojciec trojga dzieci i dziadek, ale mieszkający samotnie i owa samotność po śmierci ukochanej żony mu doskwiera. Dzieci nie mają czasu na częste odwiedziny , nie mówiąc już o wnukach. A książka nie zastąpi kontaktu z człowiekiem, nie zaspokoi potrzeby zwyczajnej rozmowy przy herbacie. Mały zbieg okoliczności sprawił, że bohater poznał młodą sąsiadkę Megi, która mimo że nie wyglądała jak grzeczna panienka, bo nosiła zbyt mocny makijaż, okazała się miłą dziewczyną, z którą szybko się zaprzyjaźnił. Megi sprawiła ogromną niespodziankę i radość Stanisławowi, obdarowując go kopertą z zaproszeniem na bal sylwestrowy – Bal Ducha Gór w hotelu z widokiem na Śnieżkę. Podczas podróży w góry Stanisław wyjawił dziewczynie tajemnicę, dlaczego Śnieżka jest dla niego specjalną górą. To niezwykle poruszająca historia jego młodzieńczej znajomości z pewną Heleną… Niestety, bez szczęśliwego zakończenia. Jak opowieść Stanisława wpłynęła na dziewczynę? Jak zakończyła się ucieczka bohaterów? Przekonajcie się sami!

Głębia opowiedzianej przez Karolinę Wilczyńską historii przyjaźni Stanisława i Megi jest niezwykle poruszająca. Warto mieć marzenia i dążyć do ich spełnienia. Bo one mają sprawczą moc. Nadają życiu sens, dodają blasku, kiedy się czeka na ich spełnienie. Miłość, wiara i nadzieja – nie ma nic od nich piękniejszego. Każdy człowiek potrzebuje miłości – pragnie kochać i być kochanym. Pamiętajmy też o ogromnym znaczeniu małych gestów, chwili rozmowy przy herbacie z ludźmi samotnymi, starszymi. Nie gońmy, zatrzymajmy się na chwilę, może ktoś potrzebuje od nas pomocy, za którą „zapłaci” czymś bezcennym – bezinteresowną przyjaźnią. Samotność może doskwierać. Łyk gorzkiej prawdy trzeba przełknąć z pokorą i wyciągnąć z tego lekcję! Karolina Wilczyńska należy do grona lubianych przeze mnie Pisarek. Jej książki są pełne rozmaitych emocji, mądre, z przesłaniem niezwykle klimatyczne, mają moc terapeutyczną. I tu w małej formie epickiej Autorka świetnie skonstruowała główne postacie, ukazała piękną przyjaźń między starszym panem a młodą dziewczyną i tak pięknie opowiedziała o ich ucieczce za ostatnim marzeniem bohatera.

Magdalena Majcher, Bal ostatniej szansy

Kolejne zaproszenie na sylwestrowy Wielki Bal Ducha Gór, który odbędzie  w Karpaczu, trafiło do gminnej biblioteki publicznej ku ogromnej radości dyrektora biblioteki Basi i jej pracownicy Kasi. Organizatorzy przewidzieli osiem dodatkowych zaproszeń, które rozesłano do przypadkowych miejsc w Polsce i trafiło właśnie do skromnej biblioteki. To wielkie wyróżnienie! Ale i przede wszystkim okazja do przyciągnięcia ludzi do biblioteki. Postanowiły więc zorganizować dla osób zapisanych konkurs i ułożyć regulamin. Zaproszenie na bal otrzyma osoba, która będzie je chciała sprezentować komuś bliskiemu i udowodni w liście, że to właśnie tej osobie ono najbardziej się przyda. Uroczyste ogłoszenie wyników miało nastąpić w sali ośrodka kultury. Jedną ze stałych bywalczyń biblioteki jest Grażyna, skromna emerytka, którą oszukał mąż, zawiesił prowadzoną działalność i zostawił po sobie puste konto oraz długi. Mimo rozwodu musiała je spłacać, chociaż nie było już bardzo z czego. Komornik domagał się licytacji mieszkania, co przerażało Grażynę. Sprawa ta spędzała jej sen z powiek, jedynym światem były dla niej książki, gdyż dzięki nim mogła zapomnieć i oderwać się od koszmarnej rzeczywistości:

To z bohaterami powieści swoich ulubionych pisarek zwiedzała nowe miejsca, poznawała historię i poszerzała wiedzę na ważne tematy społeczne. Najbardziej lubiła książki obyczajowe, ale chętnie sięgała też po powieści historyczne i kryminały, chociaż po te ostatnie najrzadziej, bo potem bała się w nocy wstać do łazienki.

Gdy Grażyna dowiedziała się w bibliotece o konkursie, postanowiła zgłosić swoją jedyną córkę Agnieszkę i zięcia Daniela. Zaprosiła córkę do domu kultury, nie wtajemniczając w szczegóły. Miała nadzieję, że uda się jej uratować małżeństwo córki, gdy wygrają zaproszenie na bal – bal ostatniej szansy dla nich. Czy szczęście się uśmiechnęło do Agnieszki i Daniela? Jak córka zareagowała na list mamy? Czy magia Świąt zadziałała i młodzi zrozumieli, co jest najważniejsze w ich życiu?

Magdalena Majcher w opowiadaniu uświadomiła czytelnikowi, co tak naprawdę jest ważne w życiu. Dom to nie tylko piękny budynek, tworzą go bowiem ludzie, a jego aura zależy od porozumienia miedzy nimi. Bardzo ważna jest rozmowa, dzięki której można wiele spraw rozwiązać, nawet te mocno skomplikowane. To zapewnia rodzinie trwały fundament, którego nic i nikt nie zniszczy. Dom buduje się razem, wspólnymi siłami, a wtedy zamieszkają w nim miłość i nadzieja na szczęśliwe życie. Pisarka poruszyła tu też ważny problem dotyczący relacji w rodzinie: matka i dorosłe dzieci. Wtrącać się czy nie? Jeżeli tak, to jak zrobić to mądrze, żeby bal nie był ostatnią szansą na ratunek.

 Tomasz Kieres, Urodziny

Bohaterowie opowiadania Tomasza Kieresa poznali się w pociągu podczas sześciogodzinnej podróży z Warszawy do Jeleniej Góry i jeszcze kawałek do Karpacza. Igor, wykładowca uniwersytecki jechał na urlop, Agata, przedszkolanka, do rodziny na chrzest siostrzenicy. On miał zamiar podróżować ze słuchawkami na uszach, z książką w reku, aby nikt nie zakłócił mu czasu rozmową. Ona chciała usnąć i obudzić się… w drodze powrotnej. Na początku rozmowa między nimi się nie kleiła, nieufny i zgrywający sztywniaka Igor w myślach porównywał Agatę do byłej dziewczyny Anastazji. Dziewczyna się tym zbytnio nie przejęła, umiała czytać ludzi, a nić porozumienia  nawiązała się podczas rozmowy o ulubionych pisarzach, książkach. Szybko się zorientowała, że Igor ma jakiś poważny problem i swoją dociekliwością szybko przekroczyła kolejną cienką granicę. Mężczyzna bowiem bardzo ją zaintrygował. Doszło do tego, że opowiedzieli sobie swoje historie życia, podzielili się problemami, rozterkami, relacjami z bliskimi w najmniej oczekiwanym miejscu – w przedziale pociągu. Na szczęście nikt po drodze się nie dosiadł. Kilometr po kilometrze, krok po kroku po prostu się odnajdywali – każdy siebie i siebie nawzajem. Oboje odkryli w sobie bowiem potrzebę otwarcia się i porozmawiania, obdarowania się wzajemnie swoim czasem, sobą. I potrafili siebie słuchać, być obok siebie. Porozmawiać szczerze i uczciwie. Ubolewali w duchu, że ta długa podróż już się skończy. W ciągu zaledwie kilku godzin wszystko uległo zmianie, nawet aura za oknem – wszystko pokrył śnieg.  Igor chowając portfel do torby, wysunął z niej białą kopertę, która oczywiście zaintrygowała Agatę. Okazało się, że to było zaproszenie na TEN bal, o którym trąbiono w mediach, Wielki Bal Ducha Gór w hotelu Pod Skałą w Karpaczu. Czy Igor  zdobył się na odwagę i zaprosił Agatę na bal? Czy Agata w tym szczególnym dla siebie dniu urodzin zaprosiła Igora na chrzciny? Co było dla niej najlepszym prezentem?

W tej krótkiej historii bohaterów z pociągu Tomasz Kieres uświadamia nam, co w życiu człowieka jest najważniejsze. Otóż w relacjach międzyludzkich istotna jest rozmowa, szczerość, uczciwość, szacunek, obdarowywanie się sobą. Można pomilczeć, ale zawsze być obok. Mieć świadomość, dokąd się zmierza. A we dwoje na pewno będzie łatwiej podróżować prze życie. I to będzie wyjątkowa podróż!

Kiedy dzisiaj rano Agata przekroczyła próg ich przestrzeni, sprawiła, że czarno-białe barwy jego życia nabrały kolorów. Jej uśmiech, jej wybuchy śmiechu, jej nieustępliwość w przebiciu się do niego zmieniły go. Inny człowiek wsiadał, inny za chwilę będzie musiał wysiąść.

Anna H. Niemczynow, Fantazja

Bohaterką opowiadania Anny H. Niemczynow jest Julia, która wychowuje uroczą córeczkę Zosię – owoc licealnego związku z Maksymilianem Maciejewskim, który mając przed sobą studia prawnicze i zawrotną karierę w kancelarii ojca, nie dał się „wrobić w bachora”. Julka nie została sama, wspierali ją rodzice, szkoła, koleżanki. Uwielbiała marzyć, bowiem w marzeniach wszystko było dozwolone. Ów sen na jawie często się jej przytrafiał w autobusie podczas powrotu z pracy, traciła wtedy czujność i nie miała pojęcia, że obserwował ją pewien przystojny młody mężczyzna w żółtej kurtce. O czym marzyła? O balu sylwestrowym w Karpaczu w zwiewnej sukni z dekoltem, w złotych sandałkach. Do jej biblioteki dotarło jedno z ośmiu zaproszeń i całe miasteczko tym żyło.  Z panią Hanią miały przygotować zasady konkursu. Wtajemniczyła kobietę w swoje marzenia, bo od dziecka pragnęła, by pojechać do Karpacza i wspiąć się na Śnieżkę. Pani Hania postanowiła pomóc Julce, ucząc ją twórczej wizualizacji według swoistej instrukcji. Aby zacząć wizualizować swoje marzenia, potrzeba: wyobraźni, regularności, odpowiedniego oddychania, obranego celu i jak najczęściej przywoływać obraz swoich wyobrażeń, wyrobić w sobie nawyk pozytywnego myślenia. Wizualizacja ma w sobie ogromną moc a jej stosowanie pomaga nam dotrzeć do upragnionego celu. Kiedy to się stanie, należy podziękować. Julia postanowiła więc wizualizować sobie wygraną w konkursie. Śniła  swój sen na jawie, w którym tańczyła jak Kopciuszek na balu pięknie ubrana, nie widziała jedynie twarzy partnera, ale czuła jego silne dłonie na swojej talii. Codzienna wizualizacja napełniała ją energią i siłą. Czy przyniosła pożądany efekt?

Anna H. Niemczynow  uświadamia nam, jak ważna w naszym życiu jest potrzeba akceptacji i ogromnej miłości do siebie, aby być dla innych światłem, a nie oczekiwać, że ktoś tym światłem będzie dla nas.  Ważne są też  marzenia, w których wszystko jest dozwolone. Warto też nauczyć się wizualizacji, jest to trudna sztuka, ale bardzo ważna, ponieważ w życiu zawsze doświadczamy tego, o czym najintensywniej myślimy, w co mocno wierzymy, czego się w głębi duszy spodziewamy i co sobie żywo wyobrażamy. Nie zapominajmy też o wdzięczności. Instrukcja wizualizacji gotowa w opowiadaniu, czeka na czytelnika.

Puść wodze fantazji, tak do końca. Pamiętasz?- przekonywała mentorka. – Była kiedyś taka piosenka: „To szkiełko wszystko potrafi, na każde pytanie odpowie, wystarczy wziąć je do ręki, i wszystko będzie różowe. Wystarczy wziąć je do ręki, dosypać ziarnko fantazji, i już za chwilę można dolecieć aż do gwiazdy! Fantazja, fantazja, bo fantazja jest od tego, aby bawić się, aby bawić się, aby bawić na całego!”

Ilona Ciepał-Jaranowska, Bo życie to bal

Akcja opowiadania Ilony Ciepał-Jaranowskiej rozgrywa się w Galerii Krakowskiej, do której trafiło jedno z ośmiu zaproszeń na Wielki Bal Ducha Gór wysłane przez hotel Pod Skałą z Karpacza. Do zaproszenia dołączono kartkę z prośbą o zorganizowanie konkursu. Organizatorka stworzyła akcję pod szyldem „Duch Gór zaprasza na bal”, a hostessy miały rozdawać kupony konkursowe, natomiast losowanie nagrody miało nastąpić 6 grudnia. Zwycięzca miał być powiadomiony telefonicznie. Z powodu deszczu w galerii znalazł się Tomek, był potwornie czymś zmartwiony, przejęty, w ręku trzymał jakąś białą kopertę. Na odczepnego wpisał na kuponie swoje imię i numer telefonu. Gdy zapytano go o godzinę, spojrzał na telefon i świadomość wróciła. Zorientował się, że miał się spotkać z Joanną na kolacji w restauracji, by świętować rocznicę poznania i zaręczyny. Wpadł do mieszkania, zdążył się wytłumaczyć zmartwionej dziewczynie i … runął na ziemię. Gdy ocknął się w szpitalu, okazało się, że jest poważnie chory… Wielką niespodzianką dla Tomka był telefon z informacją o wygranej w konkursie. To była jego pierwsza wygrana w życiu, ale się nie cieszył. Jak można się świetnie bawić na pierwszym i ostatnim zarazem w życiu balu?  O nocy sylwestrowej w Karpaczu marzą tez inni bohaterowie opowiadania, pracownicy galerii: szef galerii z Anią, asystentką, Aneta i Marcin oraz Basia, która wydała wszystkie swoje oszczędności na sylwestra pod Śnieżką, ale Jacek odszedł z inną…

To niezwykle opowiadanie, pełne emocji, dostarczające wielu wzruszeń. Dla każdego z bohaterów Sylwester w Karpaczu symbolizuje co innego, chociaż można to sprowadzić do wspólnego mianownika i nazwać  – miłość lub (nie)miłość, jak w przypadku Basi, a zapowiedź czegoś nowego – nowy rok i nowa ja. Zaproszenie na bal sylwestrowy w Karpaczu stało się dla Autorki pretekstem do poruszenia ważniejszych, trudniejszych problemów dotyczących relacji w związku. Planujemy życie, stawiamy cele, marzymy , aż tu nagle… choroba i świat się wali. I nie możesz od tego uciec! Ale jeśli obok ciebie jest Ktoś, kto cię kocha, wtedy razem zawalczycie o lepsze jutro. Miłość ma moc! Nie trzeba też nigdy tracić nadziei.

Dorota Milli, Wygrać szczęście

Bohaterem opowiadania Doroty Milli jest Seweryn Kaczmarek, pracownik Radia Słupsk, w którym ogłoszono konkurs o wejściówkę na tajemniczy bal sylwestrowy w Karpaczu. Jego telefon się urywał, dzwoniły nieznane mu osoby z prośbą o pomoc w zdobyciu wygranej. Mało tego, ludzie zaczęli go nachodzić. Jedną z takich nachalnych osób jest Roberta, której również tak bardzo zależy na wygraniu konkursu i zdobyciu zaproszenia na Wielki Bal Ducha Gór, by je ofiarować w ramach wdzięczności sąsiadowi Aleksandrowi Zawierusze, wspólnemu ich znajomemu. A zasady konkursu stanowiły nie lada wyzwanie: przesłanie nietypowego selfie, stworzenie CV zawierającego „trochę prawdy i odrobinę fałszu”, filmik z prezentacją własnej osoby i przekonanie, że to do tej osoby właśnie ma trafić zaproszenie. „Zrób to, czego nigdy nie robiłeś/aś i udokumentuj”- to kolejna zasada, która miała zostać pokazana komisji obserwatorom i w końcu zaprezentowanie stopnia poświęcenia do pracy społecznej, czyli „zrób coś fajnego dla innych i pochwal się”. Wygrana w konkursie wydawała się Robercie niemożliwą do zdobycia, ale postanowiła spróbować, odważyć się i uwierzyć, że się uda. I do tego potrzebowała pomocy właśnie Seweryna…

Dorota Milli świetnie pokazała czytelnikowi w opowiadaniu, jak podczas przygotowań do konkursu o zaproszenie na bal sylwestrowy między skrytym facetem z marzeniami a zwariowaną krawcową z głową pełną pomysłów i marzeń rodzi się więź, kroczek po kroczku, krok po kroku, dzień po dniu – jak w piosence Cleo. Poznają się, otwierają na siebie, rozbudzają zaciekawienie sobą nawzajem. Facet od wpadek i porażek potrzebował takiej odskoczni, a Roberta z kolei potrzebowała kogoś, dzięki komu nabierze jeszcze większej pewności i wiary w siebie. Warto dodać, że w tekście pojawiają się fragmenty piosenek świątecznych, które świetnie współgrają z emocjami bohaterów.

„Uwierz w Mikołaja” – Magdalena Witkiewicz (recenzja + konkurs)

Read More
uwierz w mikołaja

Magdalena Witkiewicz, Uwierz w Mikołaja, Wydawnictwo Filia 2019.

#MamaDropsaCzyta

Magdalena Witkiewicz, specjalistka od szczęśliwych zakończeń, podarowała Czytelnikom cudowną, świąteczną książkę „Uwierz w Mikołaja”. Już sam tytuł sugerował, że mamy się tu spodziewać metaforycznego, symbolicznego wręcz znaczenia, szukać drugiego dna. I się nie pomyliłam. Powieść jest też świetnym materiałem na scenariusz filmowy – super komedia romantyczna na Święta, niezwykły, magiczny dodatek do herbaty, kocyka i kawałka piernika, makowca oraz zwierzęcia pod stopami.

Każdy z nas ma marzenia.

Agnieszka pragnie spędzić Wigilię z babcią, ale ta ma zupełnie inne plany. Nie godząc się z tym, Agnieszka jedzie do domu babci położonego w samym środku lasu. Jednak jej tam nie zastaje. Jedna śnieżna noc powoduje, że droga do cywilizacji zostaje odcięta, na dodatek przez zaspy brnie do niej święty Mikołaj.

Pięcioletnia Zosia chciałaby mieć choinkę tak ogromną, jak w centrum handlowym, a pod nią mnóstwo prezentów. Jednak tym razem jej Wigilia zapowiada się zupełnie inaczej…

Robert, policjant, przyjmuje służbę w Święta, bo przecież wszyscy mają rodziny, a on jest samotny. Więc może się poświęcić.

Sam w wigilijny wieczór jest też pewien starszy pan z długą siwą brodą, ale mu w ogóle to nie przeszkadza. Jest przekonany, że lubi samotność, a ludzi lubi tylko z daleka.

Jego żona natomiast ma aż nadto towarzystwa zwariowanych pensjonariuszy pewnego domu opieki.

Jedna świąteczna opowieść, wielu bohaterów. I wiele marzeń do spełnienia. Bo może żeby pięknie spędzić Święta, trzeba uwierzyć w Mikołaja?

Ta opowieść świąteczna mogła się wydarzyć dzięki małemu chłopcu, młodemu hokeiście, który podczas pierwszej gry w hokeja wybił szybę na w centrum handlowym. Nikt tego nie dostrzegł, sprawca uciekł z miejsca zdarzenia a dzięki temu losy bohaterów mogły się tak a nie inaczej potoczyć…  Mnie najbardziej poruszyła Anna Zielonka z bardzo rezolutną córeczką Zosią:

–Dzień dobry. Jestem Zosia. Wiedziałam, ze pana tu znajdę! To pan jest  Świętym Mikołajem! (…) – Tata mówił, ze pan nie istnieje, ale ja bardziej wierzę mamie. Ma pan długą siwą brodę i czerwony polar. Mikołaj też ma czerwone ubranie. Poza tym mama mi opowiadała, że Święty Mikołaj patrzy z góry i wszystko widzi. Tak jak pan. – Popatrzyła z podziwem na monitory. – Tylko ja nie spodziewałam się, ze to wszystko jest takie nowoczesne. Myślałam, że to się dzieje jakoś inaczej, jakoś tak bardziej magicznie.

Panie uwielbiały spędzać czas w galerii handlowej, gdzie bawiły się w marzenia. Napełniały wózek przeróżnymi zabawkami, Zosia siadała na ławce a mama wyjmowała zabawki z koszyka i odkładała je na miejsce. A wszystko to obserwował na monitorach poruszony sytuacją właściciel galerii handlowej… Kiedyś Ania była marzycielką, ale przy ojcu Zosi, alkoholiku, szybko się wyzbyła marzeń. Jej los wzrusza do łez. Wszystko potrafiła znieść, aby tylko Zosia była szczęśliwa a w domu zapanował spokój i radość. Córka była pewna, że tylko różowe okulary – prezent od Mikołaja przywrócą mamie wiarę w marzenia i zacznie je dostrzegać…

Myślę, że w recenzji tej książki nie sposób nie wspomnieć o Agnieszce. Dziewczyna kochała tradycyjne święta – chciała je spędzić z ukochaną babcią. Nagle dostaje od niej telefon z poleceniem, by zbliżające się Boże Narodzenie spędziła z… przyjaciółmi. Zaniepokojona Agnieszka wyrusza na Kaszuby. Tam okazuje się, że… babcia przebywa w ośrodku Happy End, a dom kojarzący się z ciepłem, bezpieczeństwem i miłością, stoi pusty, zimny i, na skutek śnieżycy, bez prądu. Dziewczyna może liczyć na wsparcie Mikołaja, który przez przypadek pojawił się w szopie babci, – brata swojej przyjaciółki. Boże Narodzenie uwielbiał spędzać w ciepłych krajach. Do zakończenia śnieżycy są na siebie skazani – czy dzięki chwilom spędzonym w swoim towarzystwie postanowią coś zmienić w życiu? Jeśli zastanawiacie się, skąd takie a nie inne zdjęcie na okładce książki, koniecznie zwróćcie uwagę na drzwi szopy, z której wychodzi Mikołaj 😉 

Im bliżej Wigilii, tym wydarzenia obfitują w wiele zbiegów okoliczności i zwrotów. Okazuje się bowiem, że wielu z bohaterów usiądzie przy wigilijnym stole dzięki… wybitej szybie. Czy różnorodne marzenia bohaterów się spełniły? Co ich tak naprawdę połączyło? Czy wreszcie los się do nich uśmiechnął? Czy zadziałała magia wigilijnej nocy i świąt Bożego Narodzenia? Czy przyniesie wiele niespodzianek? O tym sami się dowiecie, biorąc książkę do ręki.

Warto też wspomnieć o niezwykłym języku powieści, o całej palecie emocji namalowanej słowami przez Pisarkę, o sytuacjach humorystycznych, wywołujących wybuchy śmiechu i to w Domu dla Seniorów – maryśka od szefowej do nasączania specjalnego tortu, którą Melania zaparzyła jak herbatę i uraczyła nią towarzystwo; szukanie zębów Eleonory;  pan Janek i piwo; zabawa w „łonzimny” z pokazywaniem i uszkodzenie Tereski; pokazanie „fucka” szefowej. Nie brakuje też fragmentów zmuszających czytelnika do refleksji:

Od dawna nie zastanawiał się też tak często nad swoim życiem. Czuł się tak, jakby droga przez śniegi prowadziła do jakiegoś zaczarowanego świata. Świata, w którym wszystko jest możliwe, w którym spełniają się marzenia. Jakie marzenia miał on? Sam nie wiedział. Żył szybko. Może za szybko. Miał wszystko. A jak czegoś zapragnął, od razu sobie kupował.(…) Wiecznie przy komputerze i z telefonem w dłoni. Nawet tutaj  złapał się kilka razy na tym, ze dotykał komórki i sprawdzał, czy jakimś cudem się naładowała i może chociaż zrobić zdjęcie. (…) Coraz częściej nie patrzy się już na świat oczami, ale przez mały ekran smartfona. (…) Tak często staramy się uchwycić ulotne chwile, że zamiast się nimi cieszyć tu i teraz, wyciągamy telefony i nagrywamy czy robimy zdjęcia.

Uwierz w Mikołaja to piękna świąteczna opowieść o niezwyczajnych Świętach. Świetnie nadaje się na scenariusz komedii romantycznej. Lekturze towarzyszyła cała feeria emocji od wybuchów śmiechu, radości poprzez wzruszenie, łzy, smutek, a nawet gniew. Akcja książki rozgrywa się w ciągu tygodnia, ma frapującą fabułę z niespodziewanymi zwrotami akcji, które tuż przed wigilią przyśpieszają bieg wydarzeń – wszyscy szukają wszystkich i dzieją się prawdziwe cuda!

Dzięki Uwierz w Mikołaja Pisarka uświadamia czytelnikowi, co tak naprawdę jest w życiu ważne, jak odnaleźć ducha Świąt i dlaczego warto mieć marzenia. Przypomina, że dobro zawsze powraca. Brylanty nie urzekają a pieniądze to nie wszystko. Jak dobrze, że wybite okno może tyle dobrego zdziałać. Wystarczy tylko uwierzyć w Mikołaja – dosłownie i w przenośni. Ja wierzę! Gorąco polecam tę świąteczną opowieść – cudowny, idealny wręcz prezent pod choinkę dla mamy, babci, siostry, cioci. Będę marzyć a raczej trzymać kciuki, by książka została zekranizowana.

KONKURS – wygraj egzemplarz „Uwierz w Mikołaja”

Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Filia mamy dla Was z Dropsem egzemplarz recenzowanej powyżej powieści! Co trzeba zrobić, by wygrać Uwierz w Mikołaja?

  1. Polubić stronę Recenzje Dropsa Książkowego na Facebooku.
  2. W komentarzu pod TĄ RECENZJĄ odpowiedzieć na pytanie: Dlaczego warto wierzyć w świętego Mikołaja?
  3. Posiadać adres do wysyłki na terenie Polski.

I gotowe! Konkurs trwa od 25 listopada do 6 grudnia – wtedy święty Mikołaj ogłosi wyniki!

Fundatorem nagrody jest Wydawnictwo Filia. Organizatorem konkursu jest właścicielka bloga Drops Książkowy (Paulina Molicka). Biorąc udział w konkursie, wyrażasz zgodę na: publikację swoich danych – imienia i nazwiska lub pseudonimu w celu ogłoszenia zwycięzcy; przetwarzanie danych osobowych dla celów konkursowych. Po rozstrzygnięciu konkursu oraz wysyłce nagrody zostaną one usunięte.

Dane przetwarzane będą na podstawie Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 roku w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO) oraz ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 r. o ochronie danych osobowych.

Organizator oświadcza, że konkurs nie jest grą losową, loterią fantową, zakładem wzajemnym ani loterią promocyjną, których wynik zależy od przypadku (przeprowadzenia losowania) w rozumieniu Art. 2 ustawy z dnia 29 lipca 1992 r. o grach losowych i zakładach wzajemnych (Dz.U. z 2004 r. Nr 4, poz. 27 z późn. zm.).

Proza Magdaleny Witkiewicz

 
Miłośnikom polskiej prozy obyczajowej dzisiejszej Jubilatki nie trzeba przedstawiać. Magdalena Witkiewicz – żona, matka i utalentowana pisarka. To moja ulubiona polska autorka! Ciepła, sympatyczna oraz pozytywnie nastawiona do ludzi i świata osoba, którą miałam okazję poznać podczas tegorocznych Warszawskich Targów Książki. 
Książek Magdaleny Witkiewicz się nie czyta. Książki Magdaleny Witkiewicz się pochłania! Dlaczego?
Magdalena Witkiewicz pięknie pisze o miłości. Miłości, która przychodzi bez uprzedzenia. Mimo przeszkód, doświadczeń,
wspomnień trwa i wierzy w szczęśliwe zakończenie. Miłości, która całuje i
pieści, ale pozwala także wypłakać się w rękaw, dąży do zgody w
rodzinie. Swoją siłą łączy przede wszystkim dusze. Miłości, która czasem wiąże się ze smutkiem, żałobą, tęsknotą i bezradnością.
Wreszcie miłości, która rodzi się z przyjaźni i bezgranicznego oddania. 
Magdalena Witkiewicz potrafi rozbawić czytelnika do łez. Kapitalne poczucie humoru połączone z prostym językiem gwarantują dobrą zabawę podczas lektury.
Magdalena Witkiewicz potrafi też wzruszyć do łez, bowiem, choć lekko, prawdziwie pisze o wielu twarzach
ludzkiego życia. Życia, w którym nie zawsze świeci słońce, ale pojawiają
się w nim także ciemne chmury.
Obok bohaterek książek Pani Magdaleny nie da się przejść obojętnie. Pewnie dlatego że
takich kobiet jest wiele we współczesnym świecie. Razem z nami studiują i pracują. Są troskliwymi matkami, (nie)wiernymi żonami, lojalnymi przyjaciółkami i namiętnymi kochankami.
Poważnie, ale w lekkim stylu – wydaje się, że to pisarskie motto Pani Magdaleny. Pochłonęłam kilka powieści tej Autorki i wciąż mam ochotę na więcej!
W dniu urodzin składam Pani Magdalenie najlepsze życzenia: oczywiście zdrowia, uśmiechu, spełnienia marzeń, wielu pomysłów na nowe powieści i nie takich strasznych tych słynnych dedlajnów. Proszę się nie obawiać – wydawca i czytelnicy i tak zaczekają 🙂

Cześć, co słychać? – Magdalena Witkiewicz (recenzja przedpremierowa)

Cześć, co słychać? Magdaleny Witkiewicz to książka, którą czyta się bardzo szybko. Pochylając się nad kolejnymi stronami, zapomina się o otaczającej rzeczywistości. Liczy się tylko Zuza i jej historia, tajemnica, którą stopniowo odkrywa. Choć to powieść na jedną noc albo na dwa wieczory, w pamięci czytelnika pozostaje na długo i nawet mało doświadczone życiowo młode dziewczyny zmusza do refleksji. Refleksji nad życiem, miłością i kobiecością.
Główną bohaterką Cześć, co słychać? jest Zuzanna. To absolwentka filologii polskiej, matka dwóch uroczych córek i żona Wojtka – „solidnego portu i fundamentu życia”. Pracę zawodową dzielnie łączy z opieką nad dziećmi i prowadzeniem domu, jednak w  codziennej gonitwie zapomina o sobie. Pewnego dnia na Facebooku widzi ogłoszenie o spotkaniu swojej licealnej paczki.  Nie ma pojęcia, że wieczór w towarzystwie Agnieszki, Iwony i Moniki okaże się przełomowy dla każdej z nich. Obudzi tęsknotę za lataniem jak Ikar, za fajerwerkami, za motylami w brzuchu. Stanie się pretekstem do wspomnień i do napisania wiadomości z tytułowym pytaniem. Pytaniem, które na zawsze odmieni życie Zuzy. Pytaniem banalnym, które w rezultacie okaże się bardzo niebezpiecznym.
Książkę przeczytałam w dwa wieczory. Zresztą, powieści Pani Magdy nie da się czytać dłużej, ponieważ jak nikt potrafi pisać lekkim, barwnym językiem o poważnych sprawach. Narratorem historii jest Zuza, a swoją relację, bardzo emocjonalną i szczegółową, zaczyna w dniu czterdziestych urodzin. Miałam wrażenie, że siedzi obok mnie, pije herbatę lub wino i niczym dobra znajoma opowiada mi o swoim życiu. A ja słucham i słucham, nie mogąc doczekać się finału, bowiem od pierwszych stron czytelnik  wie, że wydarzy się coś, co diametralnie zmieni życie głównej bohaterki.  Finał, a właściwie odpowiedź na pewne pytanie, zaskakuje tak, że książkę zamyka się z szeroko otwartą buzią i gęsią skórką na rękach.
Myślę, że ważnym kryterium przy wyborze tej książki jest wiek. W
zależności od tego, czy jest się studentką, czy stateczną (lub nie)
matką i żoną, odbiór będzie inny.  Mimo dramatyzmu i problemów, które
dotykają setki współczesnych kobiet, to historia o marzeniach. Historia z

morałem. Dwudziestolatce podpowie, jakich sytuacji unikać,
jakich wyborów dokonać. W czterdziestolatce zaś obudzi uśpione
pragnienia, pokazując jednocześnie, czym skutkuje słuchanie tylko głosu
serca i dążenie do realizacji zbyt wyidealizowanych marzeń i tęsknot. 

Obok historii Zuzanny nie da się przejść obojętnie. Pewnie dlatego że takich Zuzann jest wiele we współczesnym świecie. Razem z nami studiują, są matkami, żonami i kochankami. Stają przed dramatycznymi wyborami i toczą nierówną walkę serca z rozumem. W głębi duszy skrywają tajemnice, o których z całych sił pragną zapomnieć.
Klubowi książki Ona Czyta dziękuję za egzemplarz recenzencki i za możliwość wzięcia udziału w moim pierwszym book tourze 🙂
Cześć, co słychać? Magdaleny Witkiewicz 
wydawnictwo: Filia
liczba stron: 316
premiera: 27 kwietnia 2016 r.

Awaria małżeńska – Natasza Socha i Magdalena Witkiewicz

   
   370 stron w jeden dzień. Można? Można! Wystarczy sięgnąć po powieść autorstwa Magdaleny Witkiewicz. Tym razem prawdziwą perełkę stworzyła w duecie z Nataszą Sochą. Duet doskonały stworzył doskonałą książkę o… dwóch, a właściwie czterech duetach 😉
   Awarię małżeńską wywołuje kot. To on wywraca do góry nogami życie dwóch małżeństw. Ewelina i Justyna w wyniku wypadku lądują w szpitalu. Z licznymi złamaniami na trzy tygodnie muszą zapomnieć o pracy, gotowaniu, sprzątaniu, praniu i wychowywaniu dzieci oraz mężów. Liczne obowiązki spadają na ich drugie połówki – chwilowo mieszkającego w firmowym biurze Sebastiana i tłumacza Mateusza. Panowie głęboko wierzą, że poradzą sobie z nową rzeczywistością. Właściwie nie mają wyjścia… Szybko przekonują się jednak, że KFC nie zastąpi pomidorowej, pranie samo się nie powiesi i nie zdejmie. Problemy z obsługą pralki czy talenty kulinarne to i tak pikuś. Bo co zrobić, jeśli nie wie się, do jakich szkół i przedszkoli chodzą własne dzieci…?
   Ogromną zaletą książki jest prosty i lekki język oraz kapitalny humor. Płakałam ze śmiechu! Ryszard z „Klanu” został zdetronizowany jeśli chodzi o mycie rączek 😉 Autorki są doskonałymi obserwatorkami męskiej rzeczywistości.
   Choć powieść bawi do łez, a panowie zostali przedstawieni w bardzo krzywym zwierciadle, niesie także przesłanie dla żon – by dać szansę mężowi i spojrzeć na niego łaskawszym okiem.
   Gorąco polecam! Szczególnie na poegzaminowe odprężenie 🙂

wydawnictwo: Filia
liczba stron: 376
zakupiona w dyskoncie Aros.pl

Po prostu bądź – Magdalena Witkiewicz

   Przepraszam, że tak publicznie i bez Pani wiedzy, ale muszę to ogłosić… Pani Magdaleno – kocham Panią! 
   Pamiętacie recenzję Alibi na szczęście Anny Ficner-Ogonowskiej? Pisałam w niej, że to moja ulubiona powieść obyczajowa polskiej autorki. Wczoraj została zdetronizowana. Tak po prostu. Przez Po prostu bądź Magdaleny Witkiewicz.
    Pierwsza myśl? Współczesna bajka o Kopciuszku. Pochodząca z „zapyziałej wsi” Paulina marzy o studiach. Niestety, rodzice i dwie starsze siostry (mieszkająca w Irlandii Agnieszka i Magda, żona alkoholika i matka kilkorga dzieci)  mają dla niej inne plany – dziewczyna ma odziedziczyć gospodarstwo oraz wyjść za mąż. Koniecznie za Adriana, z którym łączy ją przyjaźń i miłość, ale… siostrzano-braterska. Mimo sprzeciwu rodziny Pola zdaje na wymarzoną architekturę do Gdańska i opuszcza rodzinny dom.  Może liczyć tylko na wsparcie niedoszłego małżonka oraz współlokatorki z akademika, Kingi. Na uczelni poznaje wykładowcę, Aleksandra Dembskiego. Z pozoru platoniczna miłość wybucha niczym wulkan pewnej wigilijnej nocy. Kres bajkowemu szczęściu kładzie pewien listopadowy wieczór. Paulina może liczyć tylko na przyjaciela Aleksa, który zawsze po prostu był.  Zawierają pakt, choć od początku jedno z nich łamie zasady…
    Myliłam się. To nie jest bajka o Kopciuszku. To piękna, bawiąca, ale i doprowadzająca do płaczu opowieść o miłości. Miłości, która przychodzi bez uprzedzenia. Mimo przeszkód, doświadczeń, wspomnień trwa i wierzy w szczęśliwe zakończenie. Miłości, która całuje i pieści, ale pozwala także wypłakać się w rękaw, dąży do zgody w rodzinie. Swoją siłą łączy przede wszystkim dusze, nie tylko ciała. Miłości, która wiąże się ze smutkiem, żałobą, tęsknotą i bezradnością. Wreszcie miłości, która rodzi się z przyjaźni i bezgranicznego oddania.
    Tej książki się nie czyta. Tę książkę się pochłania. Słowo po słowie, strona po stronie. Prosty, ale jednocześnie bogaty język oddający uczucia i myśli bohaterów prowadzi nas przez opowieści najpierw Pauliny, a potem Łukasza. Zapytacie, kim jest Łukasz? Nie powiem. Przeczytajcie. Na pewno będziecie trzymać za niego kciuki 😉
    Polecam. Po prostu polecam. Magdalena Witkiewicz napisała powieść o wielu twarzach miłości i ludzkiego życia. Życia, w którym nie zawsze świeci słońce, ale pojawiają się w nim także ciemne chmury. Burzę jednak można przetrwać. Dzięki miłości. Dzięki temu, że ktoś po prostu jest.
liczba stron: 352
zakupiona w Matrasie 

Po prostu bądź – Magdalena Witkiewicz

Skończyłam House of cards. Ograć króla. Kwitnący krzew tamaryszku został w akademiku, a weekend bez książki to weekend stracony. Postanowiłam więc uśmiechnąć się do Mamy, która tydzień temu dostała ode mnie nowość wydawnictwa Filia. Usiadłam, otworzyłam i…. zakochałam się!
Lubicie niebanalne historie o miłości, obok których nie da się przejść obojętnie? Jeśli tak, to gorąco polecam Wam najnowszą powieść Magdaleny Witkiewicz pt. „Po prostu bądź”. Idealna na szare, jesienne dni! Pochłonęłam w dwa wieczory, nie potrafiłam się oderwać. Do tej pory nie sięgałam po prozę Pani Witkiewicz, choć dzięki Mamie mam w domu kilka tytułów. Najwyższy czas to zmienić. Może coś polecicie? 😉
Recenzja „Po prostu bądź” już wkrótce!

Książkę polecił mi klub książki Ona czyta – dołączajcie, warto!