„Dziennik Noel” – Richard Paul Evans

dziennik noel

Richard Paul Evans, Dziennik Noel, Wydawnictwo Znak 2019.
„Seria z Noel”

Za tydzień będziemy celebrować Boże Narodzenie. Czas narodzenia w nas miłości, wiary, nadziei i pokoju. Dla wielu Święta to czas nadrabiania zaległości lekturowych. Mam dziś dla Was pewną propozycję…

Święta w wydawnictwach niczym w supermarketach rozpoczynają się już w listopadzie. Recenzenci po Rocznicy Odzyskania Niepodległości podobnie jak święty Mikołaj są zasypywani przesyłkami. Okładki „krzyczą” wręcz zimowymi i wigilijnymi kadrami, a skomplikowane losy postaci pozwalają na nowo uwierzyć w magię grudniowych dni i oczywiście miłość. Boże Narodzenie zaś obowiązkowo zyskuje miano bohatera powieści. Wydawać się mogło, że wydana ostatnio w Polsce książka Richarda Paula Evansa pt. „Dziennik Noel” świetnie się wpisuje w ten schemat – klimatyczna okładka (przytulona para na tle zimowej scenerii; zielone kolory, śnieżynki); pojawiające się w tytułach tomu i serii słowo Noel (łac. narodzić się)… A tu guzik. Święta Bożego Narodzenia to tylko jedno z wydarzeń, a znaczenie dla fabuły mają nie tylko narodziny, ale i śmierć…

Miłość. Nie ma potężniejszej siły we wszechświecie.

To śmierć matki, a nie zbliżające się Boże Narodzenie, staje się dla popularnego, a tak naprawdę samotnego pisarza przyczyną wizyty w rodzinnych stronach. Jacob Churcher wraca do domu, z którego uciekał. Wraca do przeszłości, od której uciekał. Musi się zmierzyć z tym, co boli najbardziej. Czy w zagraconych czterech ścianach znajdzie prawdę o sobie i rodzinie? Na zawsze pożegna demony? I przede wszystkim – czy pozna tożsamość kobiety, która nawiedza go w snach?

Śmierć matki staje się dla Jacoba początkiem. Szansą na narodziny nowego życia. Nadziei, wiary i miłości, za którą mężczyzna tak tęskni… Jestem ciekawa, czy kolejne części „Serii z Noel” będą związane z jego postacią. Mam wrażenie, że tak. Bo Jacob to człowiek naszych czasów. Wydaje się, że ma wszystko, a tak naprawdę nie ma nic, bo nie ma miłości. W jego pozornie idealnym życiu brakuje prawdy. Czy Boże Narodzenie, które spędzi inaczej niż dotychczas, okaże się też dniem narodzin nowego etapu w życiu?

Kto zna twórczość Richarda Paula Evansa, ten wie, że pisarz ma swój styl, dzięki czemu powieści czyta się wręcz ekspresowo. Nie ma miejsca na rozbudowane opisy czy „rozwleczone” dialogi. Czytelnik dostaje konkret. Każde zdanie wnosi jakąś wartość – i do życia czytającego, i dla bohaterów.

To idealna propozycja na świąteczny wieczór i nie tylko – w końcu każdy dzień jest dobry na to, by znowu uwierzyć w miłość.


3 thoughts on “„Dziennik Noel” – Richard Paul Evans”

  1. Jest w planach. Te moje plany są stanowczo za duże, ale nie mogę się jakoś pohamować, gdy widzę tyle książek, które chciałabym przeczytać.

Comments are closed.