Sylwia Kubik, Tajemnica z przeszłości, Wydawnictwo Otwarte 2021.
Nasza teraźniejszość budowana jest na fundamentach przeszłości. To, co wczoraj, ma wpływ na to, co dzisiaj. Sprawia, że czujemy radość, wdzięczność, ale i strach czy niemożliwy wręcz do wyrażenia smutek. Sylwia Kubik staje wśród żuławskich łąk, zerka na bohaterów zza starych domów. I patrzy. Przygląda się, jak sobie radzą z tym, co im zgotowała. Z przeszłością. I czuwa, by ich fundamenty nie uległy zniszczeniu.
„Tajemnica z przeszłości” to drugi tom serii żuławskiej. Krok do miłości zrobiony, pora na… powrót do przeszłości i odsłonięcie bardziej lub mniej mrocznych tajemnic. W recenzji poprzedniego tomu pisałam, że ten cykl jest życiowy – aż do bólu, i zdanie podtrzymuję. W cieniu żuławskich wierzb nie ma miejsca na sentymenty. Jest życie. Nie czarno-białe. Kolorowe. Jasne, ciemne. Czasem niebo jest błękitne, czasem przykryte szarymi chmurami. Czasem razem z bohaterami wygrzewamy się w słońcu, czasem z nadzieją wyglądamy końca burzy.
Co słychać u dobrze znanych z powieści „Krok do miłości” postaci? Ewa budzi się do życia. U boku Kamila stara się zapomnieć o przeszłości i kawałek po kawałku odkrywa siebie – swoje wnętrze, (kobiece) pragnienia. Poznaje historię rodziny, która miała wpływ na wybory jej mamy. Z niepewnością smakuje prawdziwej miłości – opartej na zaufaniu, poczuciu bezpieczeństwa. Niczym żółwik powoli wysuwa łebek ze skorupki i z niedowierzaniem rozgląda się po Żuławach. Uczy się przyjmować ludzką dobroć, słowa otuchy. Do czasu. Przychodzi moment, przychodzi człowiek, gdy nad jej głowę nadciągają czarne chmury. Momentalnie się chowa, odgradza. Nikt nie nauczył jej inaczej. Sama zostaje z tajemnicą z przeszłości…
Kamil próbuje w swych ramionach schować Ewę – osłonić ją przed tym, co złe; pokazać to, co dobre i piękne. Dziewczyna chowa się przed nim i nie potrafi się przełamać przed bliskością – i fizyczną, i duchową. Nagość – przede wszystkim ta oznaczająca obdarcie się ze wszystkich tajemnic i opowieści o przeszłości, wydaje się ponad jej siły. Kamil próbuje to zrozumieć, a właściwie tak mu się wydaje, bo przypomina dom budowany na piasku – wystarczy wichura, jedno słowo, które wywoła wiatr w jego sercu, a drzwi do tego serca zamykają się przed Ewą…
Autorka niełatwe zadanie postawiła również przed siostrą Kamila. Anastazja – dosłownie – musi uciekać. Przed spojrzeniami pełnymi pogardy, przed słowami ostrzejszymi niż nóż, przez oskarżeniami ludzi, których uważała za bliskich. Jej codzienność – koleżanki, imprezy, social media – to przestaje mieć znaczenie. Jej dom – rzeczywistość, jaką znała – runęła. Jedzie na Żuławy i tam szuka miejsca dla siebie – by poznać własne serce, własną babcie i własne korzenie.
„Tajemnica z przeszłości” to książka do pożarcia. Dwa wieczory – dłużej nie byłam w stanie się nią delektować. Nie mogłam. Zbyt wiele się działo. Zbyt wiele słów padało. Zbyt wiele spraw domagało się wyjaśnienia. Zbyt wiele aniołów przylatywało do żuławskiej gospody. Zbyt wiele diabłów próbowało deptać ich śnieżnobiałe pióra… Sylwia Kubik znów wywołała na mojej twarzy uśmiech. Znów w oczach stanęły łzy. Ta książka jest tak samo prawdziwa, jak uczucie i emocje, które wywołuje.
Miłość i przyjaźń bledną w cieniu sekretów. Tracą swój blask. Na zawsze czy na chwilę? Co okaże się silniejsze – uczucia czy przeszłość? Czy każda próba musi być dla związku tą generalną? I co oznacza udaną premierę – ratowanie relacji za wszelką cenę czy poszukiwanie własnej drogi? A może to tylko maska? Może najważniejsze dla człowieka wartości rozbłysną jeszcze większym, silniejszym światłem, które oślepi intrygantów, kłamców, niedowiarków?
Przekonajcie się sami, sięgając po „Tajemnicę z przeszłości” – premiera 1 września.