„Jesteśmy Twoi” – Anna Ficner-Ogonowska

Read More
jesteśmy twoi recenzja

– Cześć, Mamo.

– Cześć, Córeczko. Wyglądasz na zmęczoną.

– To nie zmęczenie. To uczucia, to emocje…

– Coś się stało?

– Skończyłam czytać nową książkę pani Ani Ficner-Ogonowskiej.

– Ta kochana kobieta tak Cię przeorała?

– Nie ona, historia, którą opowiedziała… Historia o miłości, kobietach, o matkach – tych, które już mają dzieci i tych, które są matkami bez dziecka…

Anna Ficner-Ogonowska, Jesteśmy Twoi, Wydawnictwo Znak 2022.

Powieść „Jesteśmy Twoi” można podzielić na dwie części. Pierwsza dotyczy poznawania się Idy i Toma – rodzącego się uczucia, planowania rodziny. Dotyczy Róży, Milki i Oskara, którzy odnajdują się po latach i na nowo budują swoją rodzinę. Tę część po prostu pochłaniałam. Chciałabym napisać, że delektowałam się daniem skomponowanym z najpiękniejszych składników zwanych literami, emocjami i uczuciami, ale to by było kłamstwo. Pożerałam, pożerałam tę powieść. Byłam zachłanna, nie znałam umiaru przy przewracaniu stron. Serwowałam kolejne dokładki, bo przecież „jeszcze jeden rozdział” to za mało…

A to dlatego że od zawsze byłam marzycielką. Wolałam marzyć, niż doświadczać twardego lądowania poprzedzonego chwilą przyjemności, choćby największej.

Niestety,  nastąpiło lądowanie. Wylądowała Ida, wylądował Tom. Z hukiem zderzyli się z rzeczywistością, z bezsilnością. Ich serca i marzenia rozpadły się na kawałki. Rodzina – stworzenie domu dla małego człowieka, to oczywiste dla wielu małżeństw – stało się największym życiowym wyzwaniem, w którym nie wszystko zależy od nich…

„Od zawsze byłam matką” – to zdanie otwiera powieść „Jesteśmy Twoi”.

Bo ta powieść to historia miłości macierzyńskiej. Anna Ficner-Ogonowska pięknie pisze o mamach – o ich drodze do wymarzonej roli. Drodze, która nazywa się in vitro, drodze, które nazywa się adopcja. Autorka maluje różne portrety matek i macierzyństwa właśnie.

Matka, która porzuca swoje dziecko.

Matka, która nie urodziła, lecz wychowuje.

Matka, która niespodziewanie umiera.

Matka, która zmaga się z trudem samotnego macierzyństwa.

Matka, która mieszka na innym kontynencie.

Wreszcie matka, która nie ma dziecka…

Ta książka jest o matkach, o kobietach. Dla kobiet. To bardzo kobieca opowieść. Każda kobieta znajdzie w niej coś od siebie. I na początku drogi, szukająca siebie, szukająca drugiej połówki. I ta już na szlaku, z partnerem i dziećmi u boku. I ta, która na zawsze musi pożegnać towarzysza ziemskiej podróży. Córki, siostry, matki, przyjaciółki. Są tu wszystkie. Takie jak my.

Anna Ficner-Ogonowska znowu jest Twoja. Moja. Nasza. Oddała w nasze dłonie opowieść o wszystkich obliczach miłości. Także do literatury, co nas, książkoholików, szczególnie cieszy. Wszystko dzięki profesji Idy – dyrektorki wydawnictwa…

Momentami świętymi jego żona nazywała te chwile, w których stawała się pierwszym czytelnikiem książek swoich ulubionych autorów, a miała ich kilku. Zawsze podkreślała, że czuje się wybrańcem losu. Lubiła spotykać się z autorami. Rozmawiać z nimi o pomysłach, które miały przeradzać się w książki. Czuła się wtedy jak naoczny świadek historii, bo tworzenie książek to była dla Idy historia, która pozwalała się poznać wielu ludziom.

Bohaterowie powieści spotkali się w chmurach. Ja przed wiele dni byłam w lekturowych chmurach. Nie zawsze były to różowe obłoczki. Czasem chmury burzowe, z których raz po raz wychodziły pioruny, rozdzierające moje serce. Czasem z chmur padał grad, uderzając w moje najczulsze strony. Czasem deszcz lejący się z tych chmur zlewał się z moimi łzami.

Bo tej książki nie da się przeczytać na chłodno. Nie jestem mamą, nie jestem też – jak powtarzam za Chandlerem z „Przyjaciół” – matką bez dziecka, czyli kobietą, która z całych sił pragnie zostać mamą, odczuwa instynkt, a natura nie pozwala jej zrealizować marzenia. Mimo to, tak myślę, potrafiłam wejść w tę historię. Anna Ficner-Ogonowska chwyciła mnie za rękę i zaprowadziła do Idy – głównej bohaterki, głównej narratorki. Postawiła obok i powiedziała: „Idź, idź z nią. Słuchaj, bądź obok”. Szłam, słuchałam, byłam. Odkładając przeczytaną książkę na stół, czułam, jak mocno bije mi serce. Czułam wzruszenie. I wreszcie nadzieję. Bo ta mała dziewczynka z okładki z żabą – to Róża, poznacie jej historię – nieprzypadkowo ma zieloną sukienkę. Zieleń to kolor nadziei… A opowieść „Jesteśmy Twoi” to obietnica nadziei i wiary w niemożliwe.

„Odnajdę cię” – Monika Michalik

Read More
odnajdę cię recenzja michalik okładka

Monika Michalik, Odnajdę cię, Wydawnictwo Znak 2022.

Kontynuacja powieści „Nie zapomnę o tobie”

Emilia i Nikias codziennie za sobą tęsknią. Chociaż związek na odległość nie jest usłany różami, oboje wracają myślami do wspólnie spędzonych chwil i nie mogą się doczekać ponownego spotkania.
Po wielu miesiącach rozłąki  z ukochanym Emilia wreszcie postanawia odwiedzić Grecję. Nieoczekiwanie los po raz kolejny jako towarzysza wycieczki podsuwa jej Mateusza. Ich drogi jednak szybko się rozejdą…
Tymczasem w Polsce między Dankę i Janisa wkrada się ponura przeszłość. Upomina się o mężczyznę i zaczyna realnie zagrażać z trudem odzyskanemu szczęściu zakochanych. A oni raz na zawsze chcieliby uciec od wydarzeń, które tak mocno wpłynęły na ich życie.
Czy matka i córka wreszcie odnajdą upragnione szczęście?

opis wydawcy

Każdego dnia szukamy kogoś i czegoś. Gonimy za szczęściem, pieniędzmi, karierą. Robimy wszystko, by nie stracić szansy na prawdziwą miłość i przyjaźń. Liczymy, że w końcu odnajdziemy to, na czym najbardziej nam zależy. Ale czy pamiętamy o tym, że zanim ruszymy na poszukiwania „obcego”, musimy odnaleźć… siebie?

Monika Michalik po raz kolejny wsadziła mnie do samolotu lecącego w kierunku Aten. Spakowała, odprawiła, posadziła pod oknem i chwyciła za rękę, by znów być moim przewodnikiem – po greckich uliczkach, zakrętach serc, śródziemnomorskich portach i życiowych azylach.

Emilki i Dusi, Mateusza i Janisa przedstawiać mi nie trzeba było. Ale z przyjemnością poznałam panią Jadwigę i jej córkę. Starsza pani, doświadczona, czuła i dyskretna obserwatorka, niczym latarnia morska oświetlała drogę życiowym rozbitkom w labiryntach miłości. Jej serdeczność, rady i ciepło, jakie roztaczała, zostaną ze mną na długo – także pod postacią zaznaczonych w książce cytatów – oto jeden z nich:

Los potrafi poprowadzić nas po bardzo krętych ścieżkach tylko po to, byśmy zatoczyli koło i znaleźli się w punkcie wyjścia. Daje nam szansę, byśmy to rozegrali jeszcze raz, już bez błędów.

Cieszę się, że za sprawą powieści „Odnajdę cię” mogłam wrócić do dobrze znanych mi bohaterek „Nie zapomnę o tobie”. Relacje matki i córki, ich sercowe problemy i greckie podróże na długo zapadły mi w pamięć, a zakończenie pozostawiało niedosyt i wiele pytań, na które odpowiedzi poznałam dopiero teraz.

Kiedyś jeden z polskich aktorów powiedział w wywiadzie: „miłość to miłość – czary-mary i człowiek fruwa”. Ale nie na kartach książek Moniki. Miłość – o różnych obliczach (damsko-męska, matczyna, ojcowska) – jaka łączy bohaterów, nie jest magiczna. Owszem, pachnie kwiatami podarowanymi przez ukochanego, smakuje czułymi pocałunkami, ale to nie wszystko. Miłość wymaga szczerości i pracy – także nad sobą. Wymaga stanięcia oko w oko z własnymi lękami. Wymaga rezygnacji ze strachu i kalkulacji. W zamian odpłaca się tym, co najpiękniejsze.

I matka, i córka ponownie stają oko w oko miłosnymi rozterkami. I matka, i córka muszą dokonać wyborów, wpierw rozliczając się z przeszłością. Emilkę miłość, ponownie, zastaje na greckich ulicach. Cieszę się, że autorka tak poprowadziła ten wątek, by dzięki opisom poprowadzić mnie przez Ateny czy śródziemnomorski port. Nigdy nie byłam na południu Europy, ale czuję, że książka mogłaby z powodzeniem zastąpić przewodnik po Grecji. Warto zaznaczyć, że Monika Michalik osadza akcję nie tylko przy popularnych zabytkach, ale i w zakątkach nieznanych większości czytelników. Opisy mocno oddziałują na wyobraźnię – bez problemu mogłam zobaczyć zachód słońca w porcie, poczuć zapachy lokalnej kuchni, dotknąć kwitnących roślin czy usłyszeć grecki gwar.

„Odnajdę cię” to powieść idealna na dzisiejsze czasy. Czasy, w których potrzebujemy skrawków nadziei i otulenia. Bohaterowie otulają nas miłością i nadzieją właśnie. A to wszystko przy blasku śródziemnomorskiego słońca na tle lazurowego nieba, które nieśmiało zamienia się w morze. Nadzieja na miłość, nadzieja na szczęście. Tego nam trzeba. I to w książce Moniki Michalik odnajdujemy.

Więc idę do Ciebie, nie odchodź daleko

Miłość jest wszystkim, nadchodzę

Gdy znów gdzieś się zgubię, gdy rozum stracę

Raz jeszcze pokocham, bo umiem

Nie ruszaj się z miejsca, poczekaj

Bo miłość jest wszystkim, przybywam

Gdy o tym zapomnisz, gdy zechcesz uciec

Raz jeszcze pokochaj, bo umiesz

„Miłość jest wszystkim” – zespół LemON

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Znak

„Ostatnia nadzieja” – Marzena Rogalska

Read More
ostatnia nadzieja marzena rogalska recenzja

Marzena Rogalska to popularna dziennikarka radiowo-telewizyjna. Od kilku lat dumnie prezentuje nam swoją pisarską twarz. Mam wrażenie, że w tym roku odkryłam kolejne talenty gospodyni instagramowej „Kawki z Rogalem”. Marzena Rogalska to malarka. Kartka papieru, choć w popularnym edytorze, muskana jest pędzlem delikatności, spokoju i kobiecości. Marzena Rogalska to kompozytorka. Tworzy utwory, w których pierwsze skrzypce grają kobiety. Daje im partie solowe z pełnym przekonaniem. Bo wie, że siła kobiet tkwi nie tylko w mieście. Siła kobiet tkwi także w literaturze, a postać Karli Linde jest tego doskonałym przykładem.

Marzena Rogalska, Ostatnia nadzieja, Wydawnictwo Znak 2021.
Cykl o Karli Linde

Czy powieść o wojnie musi być przepełniona krwią, hukiem wystrzałów, czołgami, przemocą? Nie. Powieść o wojnie może być – pozornie – spokojna. Wojna u Marzeny Rogalskiej to bolesna cisza przerywana wybuchem bomb. Wojna u Marzeny Rogalskiej to samotność, pożegnania, pustka. Wojna u Marzeny Rogalskiej to wojna Karli. Wojna kobiety. O bliskich, o samą siebie. O zdrowie ciała, o spokój duszy. Karla – dziewczyna, która dorastała na naszych oczach, która całą sobą chłonęła świat elit Europy lat 30. XX wieku – to już kobieta, dla której życie i wojna nie znają litości. Opuszcza salony, przepełnione ciepłem posiadłości Dorothy. Jej domem staje się szpital. Jej bliskimi pacjenci. Jej przystanią pokój pielęgniarek. Jej celem niesienie pomocy. I czekanie. Czekanie na spotkania, które z roku na rok wydają się coraz bardziej odległe, coraz bardziej niemożliwe do odbycia.

Kiedy Karla nie ratuje rannych, ratuje siebie. Jest przyjaciółką, tęskni, kocha, szuka. Nie przestaje wierzyć w szczęśliwe zakończenie – w spotkanie z ojcem, z którym kontakt urywa się na początku wojny. Przecież dla Karli ojciec jest całym światem. Latarnią, która oświetla wody jej życia. Kotwicą, która pomaga zachować równowagę. Lądem, do którego wraca. Czy wojenna zawierucha, która ich rozdzieliła, połączy ich na nowo?

„Chcę wiedzieć, czy to prawda, że córki są podobne do ojców, a synowie do matek”.

Karla jest podobna do ojca. Mądra, inteligentna, z poczuciem humoru. Z wyczuciem godnym mistrzów włada ironią. Płeć nie jest dla niej przeszkodą. Aż chce się napisać, że K jak Karla, K jak kobieta, która doskonale czuje się w męskim świecie. Bez kompleksów. Bez wymuszonego wstydu. Karla, podążając drogą wytyczoną przez kobietę z miasta Marzenę Rogalską, wyznacza szlaki dla kobiet swojego i następnych pokoleń.

Karla to kobieta czasów wojny, która się nie ukrywa. Walczy na szpitalnym froncie, jej bronią są leki i strzykawki, dobre słowo. Jest gotowa do boju i z pokorą wykonuje polecenia dowódców: lekarzy, pielęgniarek, osób bardziej doświadczonych. Karla to kobieta czasów wojny, która nie raz podnosi się z gruzów. Karla to kobieta czasów wojny, która przeżywa różne bombardowania: lotnicze, złych wiadomości, pożegnań. Karla to kobieta, która po wojnie wyrusza w podróż.

Londyn, powojenny Nowy Jork, który jawi się jak inny świat, egzotyczny Oran – czy na szlakach bohaterka odnajdzie to, co pozornie utracone? Czy nadzieja nie zgaśnie na kolejnych pokładach?

Tym razem Marzena Rogalska niczym jak puzzle układa Karlę w wojennej rzeczywistości. Maluje krajobrazy noszące ślady bomb – i te londyńskie, i te w sercu Karli. Powoli, a jednak budując napięcie, prowadzi nas po brytyjskich, amerykańskich, francuskich i wreszcie polskich ulicach. Bierze za rękę, mówi pewnie: „Chodź, pokażę ci inny świat. Mój świat, który stał się światem Karli. Świat córeczki tatusia, ale nierozpieszczonej. Córki, która dostała od ojca to, co najlepsze. Świat córki silnej i dobrej”. Ja tę rękę mocno ściskam i nie puszczę, bo przecież przed nami kolejne szlaki w IV tomie. Jestem gotowa i czekam na kolejne podróże. Z Karlą. Śladem Karli. A później na kolejne bohaterki. Bo wierzę, że będą. Mam nadzieję. A ona przecież ostatnia…

„A ja na Ciebie zaczekam” – Magdalena Kordel (recenzja przedpremierowa)

Read More
a ja na ciebie zaczekam magdalena kordel

Kochany Święty Mikołaju!

Na początku mojego listu pragnę Cię serdecznie pozdrowić i wyrazić nadzieję, że ubierasz się ciepło w swoich zimnych krajach, by na 6 grudnia być w gotowości. A tak na serio – jest sprawa, Czerwony.

Za miesiąc Twój najintensywniejszy dzień w roku. Jest już po Wszystkich Świętych, pewnie dostajesz pierwsze listy. Mam dla Ciebie dobrą radę. Wiem, co możesz kupić książkoholikom!

„A ja na ciebie zaczekam” Magdaleny Kordel czekać będzie w księgarniach od 24 listopada. Jest jeszcze trochę czasu, ale zbieraj zamówienia. Na pewno będą! To wyjątkowy tytuł na liście (około)świątecznych premier. Tytuł pachnący czekoladą, jaśniejący dobrem i nadzieją, wnoszący odrobiny magii do naszej codzienności.

„Bo przecież o to chodzi w Wigilii i w całym Bożym Narodzeniu. O rodzinę i miłość. O człowieka i ten drżący płomyk, który ma dotrzeć wprost do każdego, nawet najbardziej zziębniętego serca i je ogrzać”.

W tej historii nie chodzi o święta w wymiarze prezentów, skocznych piosenek czy perspektywy wolnego od pracy. To rodzina i miłość są najważniejsze dla bohaterów. To dla nich pokonują kilometry. To dla nich zmieniają siebie i świat na lepsze. To dla nich zdobywają się na odwagę. Porzucają maski, na światło dzienne wychodzą tajemnice. I staje się światło. Ciepło. Prawda. Świąteczny cud…

Wierzysz w anioły, Mikołaju? Bo wiesz, w tej powieści są bardzo ważne. Czuwają. Obdarowują. Nie tak jak Ty torebkami czy pudełkami (bez obrazy). Anioły u Kordelli machają skrzydłami, gubią piórka, by na ziemię spadły: wiara, nadzieja i miłość. Delikatnie popychają ludzi w odpowiednich kierunkach lub do właściwej bramy.

Zapomniałabym! Pamiętaj, by do paczek dołączyć wedlowskie słodycze, które także są bohaterami książki. Ta powieść pachnie czekoladą. Jest delikatna jak ptasie mleczko albo mleczna jak ta do picia. A lektura to wspaniały proces degustacji i delektacji.

Jestem pewna, że ta książka ogrzeje najbardziej zziębnięte serca. Jak nic wprowadzi w świąteczny klimat. Będzie kazać odrobić lekcje z miłości: do partnera/partnerki, rodziców, rodzeństwa. Zapali płomyk do cudowania w cudownym tego słowa znaczeniu. Zaprosi do pieczenia pierniczków. A nasza droga Kordella, niczym literacki anioł do wynajęcia, będzie patrzeć, jak czytelnikom rosną skrzydła.

Wiem, że jest wcześnie, ale potrzebowałam dziś przytulenia. A pisząc ten list do Ciebie, drogi Czerwony, miałam poczucie, że Magdalena Kordel mnie przytuliła. Tak jak zrobiła to na kartach powieści.

Widzimy się 24 listopada w księgarniach i 6 grudnia sam wiesz gdzie

Drops „byłam w tym roku bardzo grzeczna” Książkowy

„Ty albo żadna” – Magdalena Kordel (recenzja przedpremierowa)

Read More
ty albo żadna

Magdalena Kordel, Ty albo żadna, Wydawnictwo Znak 2021.

Nie spodziewałam się, że Kordella, Magdalena Kordel znaczy, potrafi być taka stanowcza. Stawia sprawę jasno: „Ty albo żadna. Ty albo nikt”. Nie uznaje półśrodków. Nie chce się dzielić uwagą czytelnika. Zachłannie zabiera go do swojego świata. Świata, który wykreowała. Świata składającego się z porozrzucanych puzzli, wśród których każdy znajdzie kawałek pasujący do siebie. Puzzli, które tworzą całość zwaną życiem.

Muszka miała rację. Nietoperz to zło. Kto czytał pierwszą część nowej Kordelowej serii („Zanim wyznasz mi miłość”), wie, że przepowiednia stała się ciałem niespodziewanego gościa. Gościa, który miał nie żyć. Gościa, który nie miał prawa zaprzątać pamięci. Halina, siostra babci Adeli, była uważana za zmarłą. Do czasu. Do momentu, aż stanęła w drzwiach i przerwała rodzinną, pozorną sielankę. Bo przecież relacje Ruty i Mateusza są niejasne. Bo przecież Ewelina nosi w sercu tajemnicę. Bo przecież nikt nie wie tego, co wie babcia Adela. Co zostawił jej w spadku dziadek Konstanty? Jedno jest pewne – to nie drogie przedmioty czy cenne rady. To sekret i przepowiednia, przed którą chronił swoje wnuczki. To sekret i przepowiednia, przed którą babka Adela musi chronić Ewelinę…

Prawdziwe życie to emocje. Prawdziwe życie to uczucia. Prawdziwe życie to mieszanka dobra i zła w codzienności. Prawdziwi ludzie. „Ty albo żadna” jest zatem prawdziwe. Bo to wszystko tam jest. Okraszone odrobiną magii zwykłych gestów: odgarnięcia włosów z czoła, ciepłego obiadu, szczekających, puchatych kuleczek. Okraszone obecnością i czułością. Mimo wszystko. Ponad wszystko.

Tej historii się nie czyta. Przez nią się po prostu płynie. Choć sekrety łamią serca, a żądza pieniędzy i władzy o mały włos nie doprowadza do tragedii, z pomocą Kordelowego stylu pewnie przekracza się najtrudniejsze przeszkody. Lekkość, humor, ironia – pozornie proste dialogi, skrywają niejedną życiową mądrość i przypominają o czarach codzienności, które gubimy w biegu, w natłoku pracy czy internetowych postów. Chowając się za Adelą, Muszką, ale i Rutą, Magdalena Kordel siada obok czytelnika, delikatnie bierze go za rękę i szepce do ucha życiowe drogowskazy.

Jeśli szukacie niebanalnej mieszanki gatunkowej, z całego serca polecam Wam tę książkę. Tak, tak, Kordella miesza – nie tylko w życiu swoich postaci. Miesza gatunki, miesza wątki. Warstwa obyczajowa miesza się tu z wątkami wojennym i kryminalnym wręcz. Przecież poznawanie tajemnic Adeli i Eweliny to prawdziwe śledztwo! „Ty albo żadna” to jednak przede wszystkim powieść o miłości – jej różnych obliczach i imionach, przyjaźni, (przerwanych i na nowo plecionych) więzach. Ukłon w stronę miłośników psów, kotów i… książek oczywiście:

– Jestem z gatunku tych, którzy uwielbiają wąchać książki. Ale spokojnie, jest nas więcej i jeszcze nie słyszałam, żeby to było szkodliwe. A poza tym powiem ci w sekrecie, że jeżeli komuś kiedyś uda się stworzyć perfumy o zapachu kartek albo biblioteki, to ten ktoś zbije fortunę – dorzuciła,
– Wcale mnie to nie szokuje, patrzę na ciebie, bo sprawia mi to ogromną przyjemność. Lubię, jak otwierasz książki, przymykasz oczy i z namaszczeniem wciągasz powietrze, lubię patrzeć, jak je dotykasz, jak podczytujesz ukradkiem fragmenty, czule gładzisz okładki. – Uśmiechnął się Jasiek.

Kordello, i ja Tobie się kłaniam. Za uśmiech posłany w stronę kolejnych fragmentów. Za łzę wzruszenia obcieraną z policzka. Za spokój, który wlewałaś swoim piórem w moje serce, gdy bardzo potrzebowałam wyciszenia. Za uzdrowienie i poruszenie serca. Za budowanie relacji babcia&wnuczka. Dobrze wiesz, że w tej kwestii, to Ty albo żadna, mój zaklęty w tajemnicy talentu, Aniele…

Premiera 15 września
Na III tom czekam z niecierpliwością

„Zanim wyznasz mi miłość” – Magdalena Kordel (#MamaDropsaCzyta)

Read More
zanim wyznasz mi miłość

Magdalena Kordel, Zanim wyznasz mi miłość, Wydawnictwo Znak 2021.
#MamaDropsaCzyta

30 czerwca 2021 to data premiery 20. jubileuszowej powieści obyczajowej Magdaleny Kordel „Zanim wyznasz mi miłość”.

Pisarka podarowała czytelnikom szczególną, niezwykłą powieść pisaną sercem, która jest jak kojący balsam na skołatane nerwy albo plasterek na zranioną duszę. Wlewa do rozdartych  serc nadzieję, że w każdym sercu jest miejsce na miłość, trzeba tylko polubić siebie i na nią się otworzyć, a tym samym na drugiego człowieka.

Akcja powieści dzieje się w malowniczym miasteczku otoczonym górami, w którym wszyscy się znają i wiedzą o sobie wszystko, a może nawet jeszcze więcej. Spacerując po pnących się w górę stromych uliczkach, można było przewietrzyć zmartwienia. Życie toczyło się tu leniwie, niekiedy ciekawie, przeszłość mieszała się z teraźniejszością a bohaterowie skrzętnie ukrywali w swoich sercach jakieś tajemnice i ich skwapliwie strzegli. Ewelina, której mocno dawała się we znaki samotność, starała się rozplątać poplane w swojej głowie zgrabnie pozwijane moteczki pokrewieństwa po mieczu i kądzieli babci Adeli, której opowieści o nich frapowały nie tylko wnuczkę ale i wciągają czytającego. Bohaterki uciekały przed przeszłością, cierpiały na bezsenność, użalały się nad sobą, zamiast stanąć twarzą w twarz, by się z nią zmierzyć. Zanim czytelnik dowie się, o co chodzi, musi zaprzyjaźnić się właśnie ze wspomnianą Eweliną, która ma to szczęście pojawić się w miejscu, gdze ktoś oczekuje na wyciagniętą pomocną dłoń.

 Na  ścieżce spacerowej Ewelki pojawiła się i szybko zniknęła tajemnicza dziewczynka, niezła gaduła, ze szczeniętami, które uratowała przed utopieniem. Należało się nimi zająć i dać im dom oraz odnaleźć ich matkę Klarę, której groziło niebezpieczeństwo. To zadanie dla Maszy, lekarki i czarodziejki od zwierząt. Pojawił się też nad rzeką tajemniczy Janek, który wywołał lawinę wydarzeń, doprowadzając do …wielkiej niespodzianki. Nadrzeczna historia to zaledwie wierzchołek góry lodowej…

Babcia Adela i jej przyjacióka Muszka, mieszkanki domu stylizowanego na strary dwór, skrywały w swoich sercach bolesną przeszłość, piekło wojny, które pomogly im przeżyć złożone obietnice: przeżyję, nie zapomnę i nie zaniedbam. Demony przeszłości wciąż do nich powracały i zdarzało się im odpłynąć, zakotwiczyć na chwilę w przeszłości, by znowu powrócić do teraźniejszości.

Zakończenie historii ogromnie mnie zaskoczyło i rozbudziło ciekawość. Jak dobrze, że II część trafi do rąk czytelników za kilka miesięcy!

Powieść jest napisana lekkim stylem, niezwykle platycznym, obrazowym i emocjonanym językiem. Dostarcza całej palety uczuć i emocji. Skłania do refleksji o życiu, o naważniejszych wartościach jak miłość, przyjaźń, szczęście, szczerość, wrażliwość. „Zanim wyznasz mi miłość” to także książka o budowaniu i zacieśnianiu relacji rodzinnych oraz między przyjaciółmi.

Historia bardzo mi się podobała, chłonęłam ją, delektowałam się, otulała mnie jak mięciutki kocyk. Czytając, zapominałam o swoich problemach. Dom Ady to taki dom, za którym się tęskni i w którym zawsze znajdzie się ktoś życzliwy, kto wysłucha, pocieszy, wesprze, przytuli i nakarmi. Jej dar snucia opowieści jest lekiem na każde zło, daje zapomnienie. Ważna jest zatem obok nas obecność drugiego człowieka. Aura takiego domu pozwala się odnaleźć życiowym rozbitkom – zdefiniować pojęcie domu, najważniejszych wartości niezbędnych człowiekowi do szczęścia. Uwierzyć i mieć nadzieję, że jest to możliwe.

– Ale to nie będzie jakikolwiek budynek, tylko dom do kochania […] Taki, do którego będą wpadać przyjaciele, gdzie pies będzie spał wyciągnięty przed kominkiem, a w fotelach będą wylegiwać się koty. Gdzie dla każdego znajdzie się miejsce. Taki dom z serdecznie otwartymi drzwiami.

Jak spełnić marzenie o domu z wielką miłością? Trzeba zacząć od pokochania samej jego idei, czyli położyć podwaliny, następnie budować go mądrze, z rozmysłem i miłością. Miłością, która jest sensem życia każdego z nas.

Ta pewność, ta wiara i nadzieja na dobre dziś i piękne jutro. Wdzięczność za każdą małą chwilę i oczekiwanie na wspólne lata.

Wydawnictwu Znak dziękuję z całego serca za egzemplarz recenzencki.

„Magda M. Słoneczna strona” – Radosław Figura (recenzja przedpremierowa)

Read More
magda m słoneczna strona

Radosław Figura, Magda M. Słoneczna strona, Wydawnictwo Znak 2021.

Na naszych oczach pomagała w walce o sprawiedliwość. Na naszych oczach budowała związek jak z bajki. Na naszych oczach stawała się partnerem w kancelarii. Była dziewczyną, kochanką, córką, przyjaciółką, ciocią. Otulona grochami, z wielbłądami w pudełku, ze światełkiem w oczach stawała oko w oko z Warszawą jak ze snu. Magdalena Miłowicz. Magda M. Wzór dla dziewcząt i kobiet z początku XXI wieku. Serial oglądały i wciąż oglądają miliony widzów, a związek panny Miłowicz z kawalerem z odzysku Korzeckim uznawany jest za jeden z piękniejszych serialowych romansów. Dziś Magda M. powraca. Znowu. Jak przed kilkoma laty na kartach książki jej twórczego ojca, Radosława Figury.

„Magda M. Słoneczna strona” to bezpośrednia kontynuacja powieści „Magda M. Ciąg dalszy nastąpił” – niezbędna jest zatem znajomość poprzedniego tomu. Magda i jej przyjaciele są starsi o 10 lat od swoich serialowych postaci. Nie ma już Magdy, która czekała na księcia na białym koniu (ostatecznie na czarnym motocyklu). Nie ma już Magdy, którą Warszawa czarowała na każdym kroku. Nie ma już Magdy, która ślepo wierzyła w (sądową) sprawiedliwość. Jest Magda, która podniosła się po zepchnięciu w otchłań. Jest Magda, która wraca do świata żywych po śmierci Piotra. Jest Magda, która na nowo nosi w sobie (nadzieję na) życie.  

Mecenas Miłowicz układa swoje życie osobiste. Zaręczyny? Nieoczywiste. Ślub? Niekoniecznie w jej marzeniach. Ale ślub jest w snach kogoś bliskiego sercu Magdy. Kogoś, komu nie potrafi odmówić. Przed Magdą trudne decyzje. Ale – jak to „słoneczna panienka” – nie jest sama.

Jej przyjaciół ani widzom serialu, ani czytelnikom poprzedniej części, przedstawiać nie muszę. Ale i oni, tak jak Magda, się zmienili przez te dziesięć lat od czasu akcji ostatniego odcinka. Dojrzeli. Noszą na barkach dodatkowy bagaż uśmiechu, łez radości i rozpaczy. Za nimi także radosne przywitania i pełne żalu pożegnania. Ciężkie decyzje i ulotne – jak motyle – chwile szczęścia. Niezmienna jest ich przyjaźń budowana na skale. Więzi typowe dla rodzeństwa, choć nie płynie w nich ta sama krew. Ufność i ramię gotowe przyjąć łzy. Żołądki gotowe przyjąć niezliczone ilości pierogów. Usta moczone w winie lub innych trunkach. Oczy – pełne światełka lub niosące światełko tym, którzy potrzebuję w życiu blasku.

Losy bohaterów serialu wydawały się nam bajkowe. Mało kłopotów, dużo lukru. Książkowe postaci nie mają tak dobrze. Karolina musi oko w oko stanąć z pytaniami Julki o przeszłość i zastanowić się nad przyszłością własnej rodziny, w której nie będzie miejsca na jej rytualne randki z butelką alkoholu. Agata coraz lepiej odnajduje się w roli matki, ale coraz gorzej w roli synowej. A i rola żony rzuca jej kłody pod nogi. Mariola żegna się z rolą żony. Decyduje się być kochanką. Bez miłości, bez nadziei na przyszłość. Sebastian buduje natomiast przyszłość z nowym partnerem. Wybory Magdy sprawiają, że oddala się od niej i wypuszcza z dłoni warkoczyk…

Bohaterowie, odnajdując siłę właśnie w przyjaźni, nadziei i miłości, starają się dostrzegać słoneczną stronę życia. Ale to samo życie brutalnie wchodzi im w drogę – Radosław Figura przemyca w ten sposób to, co w ostatnich latach buduje rzeczywistość Polaków. Dla niektórych rzeczywistość oznacza poniesienie porażki w sądzie w walce z niesprawiedliwością wymiaru sprawiedliwości. Dla niektórych rzeczywistość oznacza konieczność wyjścia na ulicę i walki o swoje prawa. Dla niektórych rzeczywistość to walka o godność i szacunek bez względu na to, kogo się kocha. Jestem pewna, że gdyby serial „Magda M.” był wciąż emitowany, nie tylko książkowa bohaterka stawałaby po stronie słabszych w tych walkach. Mecenas Miłowicz, którą znamy z ekranu, też nie przeszłaby obojętnie obok tych, którzy potrzebują pomocy. Wyszłaby na ulicę, a na sali sądowej nie hamowała się przed wyrażeniem własnego zdania.

„Magda M. Słoneczna strona” to książka, którą przeczytałam na dwa podejścia – raz pochłonęłam ponad 300 stron, kolejnego dnia resztę. Nie dało się wolniej. Nie przy takiej fabule, nie przy tak wartkiej akcji, nie przy tych postaciach. I nie przy tym wydaniu – w pięknej, twardej oprawie z przyjazną dla oczu czcionką.

Ciąg dalszy nastąpił. Znowu. Tym razem z bohaterami popularnego serialu i książki przechodzimy na słoneczną stronę ulicy. Czy każdą z postaci promienie życie obdarzą taką samą porcją ciepła, życzliwości i miłości? Sprawdźcie – premiera 16 czerwca.

„Kres czasów” – Marzena Rogalska

Read More
kres czasów marzena rogalska karla linde

Marzena Rogalska, Kres czasów, Wydawnictwo Znak 2021.

Boję się, wiecie? Boję się, że to co napiszę w tej recenzji, nie odda w pełni uroku tej książki. Nie odda uczuć i emocji, jakie we mnie wywołała. Nie odda zachwytu nad piórem autorki. Ale podejmuję rękawicę! Palce na klawiaturę!

Twórczość literacką Marzeny Rogalskiej znam nie od dziś. Kilka lat temu gorąco polecałam Wam cykl o Agacie Donimirskiej i jej przyjaciołach. Nie tak dawno rozpływałam się na I tomem nowej trylogii. Po Czasie tajemnic przyszła pora na II część – Kres czasów – dalsze losy Karli Linde, jej ojca i najbliższych.

Na początku chcę zwrócić Waszą uwagę na tytuł książki – jest bowiem wielowymiarowy. Kres czasów symbolizuje koniec i początek nowych rozdziałów w życiu głównej bohaterki, jej ojca, przyjaciół, a także Polski i Europy, które znów stoją u progu Wielkiej Wojny. Ale po kolei!

Karla zdała maturę. Kres dzieciństwa, początek dorosłości! Po krótkich wakacjach w Paryżu wyjeżdża do Anglii, by tam smakować towarzyskiego życia, chłonąć bogactwo kultury i poznawać ścieżki studentów Oxfordu. Z czasem w dziewczynie rodzi się bunt i tęsknota. Może liczyć na wsparcie Dorothy – mentorki z czasów dzieciństwa i angielskiej przewodniczki. Jej relacja z Kathy jest za to daleka od ideału – w kwestii romansów, w podejściu do małżeństwa przyjaciółki coraz bardziej się różnią, a pewne przeszkody wydają się nie do przeskoczenia…

Tymczasem ojciec Karli, którym coraz bardziej interesują się służby wywiadu, zauważa kres czasów pokoju. W przededniu dziejowej burzy jako jedyny wydaje się dostrzegać zmiany w europejskiej polityce i obawia się o przyszłość kraju. By zatrzymać córkę z dala od Polski zagrożonej wojenną zawieruchą, nie cofnie się przed niczym… Może liczyć na wsparcie Dorothy – kiedyś nauczycielki Karli, dziś jej serdecznej przyjaciółki. Nie tylko jej – kres małżeństwa Barbary i Emila otwiera serce doktora na nowe znajomości…

Przy okazji premiery poprzedniej powieści, Marzena Rogalska w jednym z facebookowych wywiadów opowiadała nie tylko o książce, pracy nad nią, ale i o relacji z własnym ojcem. Do łez wzruszyła mnie historia o plecaku, który, oczywiście metaforycznie, nosi Marzena. To tata jej go spakował. Włożył do niego miłość, poczucie bezpieczeństwa, radość, wdzięczność, poczucie własnej wartości. Mam wrażenie, że teraz autorka taki sam plecak, z bardzo podobnym wyposażeniem, wkłada na barki Karli Linde…

– Kocham cię, tato.
– Ja ciebie też kocham. Czasem zastanawiam się, czy całe zło tego świata nie bierze się z tego, że rodzice nie mówią dzieciom, że je kochają.

Relacja Karli i Emila jest wyjątkowa i rzadko spotykana – nie tylko w literaturze, ale przede wszystkim w życiu. Przyjęło się, że to matka jest najlepszą przyjaciółką córki, mentorką, powiernicą, słuchaczem. Karla nie ma dobrych relacji z mamą, Barbara jest nieobecna. Dziewczyna u progu dorosłości może liczyć na ojca. Jej relacja z Emilem jest oparta przede wszystkim na miłości oraz rozmowie. Lekarz nie traktuje córki jak dziecka. Karla to dla niego równorzędny partner w dyskusjach zarówno o polityce, sytuacji społecznej czy kwestiach związanych z podróżami. Między ojcem a córką nie ma tematów tabu. To Emil zna sekrety Karli dotyczące związku z Jankiem. To on rozwiewa jej wątpliwości związane z wyborem studiów i miejscem zamieszkania. Co ważne – nie narzuca swojego zdania. Delikatnie sugeruje. Jest doskonałym słuchaczem. Docenia dojrzałość córki i obdarza ją ogromnym zaufaniem. W tej książce wiele stanów, relacji, etapów ma swój kres. Ale nie miłość ojca do córki i córki do ojca.

Czytając „Kres czasów” stałam przed ogromnym dylematem. Z jednej strony miałam ochotę ją pochłonąć w dwa wieczory. Z drugiej zaś delektowałam się każdym słowem. Marzena Rogalska to mistrzyni pióra. Z powodzeniem wprowadza zmysły czytelniczka na angielskie salony, zaprasza w mury oxfordzkiej uczelni, zabiera w podróż do Klonowa, oprowadza po paryskich uliczkach. Wszystko się widzi, słyszy, czuje i dotyka. Ponadto autorka dostosowuje język do czasów, w których toczy się akcja książki. Zwroty, powiedzonka, określenia – wszystko oddaje klimat lat 30. ubiegłego wieku.   

Karla Linde to niezwykła dziewczyna. Wydaje się, że już dla swojego świata była „niedzisiejsza” – zamiast brylowania na salonach, pragnęła rozwoju. Zamiast o znalezienie męża, troszczyła się o wiedzę i wcześniejsze zdanie matury oraz rozpoczęcie studiów. Zamiast spędzać czas z podejrzanymi dżentelmenami czyhającymi na jej posag, ceni towarzystwo ojca i 60-letniej Dorothy. Zamiast przymierzać sukienki, woli przemierzać łąki i lasy na grzbiecie ukochanych wierzchowców. Piękna, inteligentna, z poczuciem humoru. Szybko nawiązuje kontakt z ludźmi – zarówno rówieśnikami, jak i przedstawicielami wyższych sfer – dyplomatami czy właścicielami ziemskimi. Ironią potrafi zawstydzić rozmówcę. Dorasta na naszych oczach – dziewczynka zamienia się w kobietę. Na naszych oczach się zakochuje i staje oko w oko z wojną. Nie potrafi uciec przed kresem – czasów pokoju i czasów dziecięcej beztroski. Chciałabym ją poznać. Chciałabym się z nią zaprzyjaźnić. To niemożliwe, wiem. Na szczęście, dzięki Marzenie Rogalskiej, mogę ją bacznie obserwować. Podziwiać. Kibicować. I ostrzegać przed tym, co nieuchronne… Nie słyszy mnie, niestety. Jak przetrwa wojenną zawieruchę? Z niecierpliwością czekam na III tom serii – „Odzyskany los”. Mam nadzieję, że będziecie czekać ze mną!

„Nie zapomnę o tobie” – Monika Michalik (recenzja przedpremierowa)

Read More
nie zapomnę o tobie

Monika Michalik, Nie zapomnę o tobie, Wydawnictwo Znak 2021.

Wyjątkowa podróż nad Morze Śródziemne i… w sam środek serca. O tej historii nie da się zapomnieć.

To moja okładkowa polecajka. Moja radość, moja duma! Ale nie mogę poprzestać przecież na dwóch zdaniach – premiera coraz bliżej, czas rozwinąć nieco zachwyty ?

„Nie zapomnę o tobie” to moje trzecie literackie spotkanie z Moniką Michalik. Poprzednie dwa – debiut („Bądź moim marzeniem”) i kolejną powieść („Zaczekaj na mnie”), zaliczam do bardzo udanych. Obok tych historii nie da się przejść obojętnie.

Okładki, opisy wydawcy pozornie zwiastują lekkie letnie opowieści – idealne na greckie lub polskie plaże. Tak, książki Moniki jak najbardziej mogą nam towarzyszyć podczas urlopu, jednak nazwanie ich „lekkimi czytadłami” byłoby niesprawiedliwe. Autorka porusza w swoich powieściach bardzo trudne tematy – walka z białaczką, mężem tyranem, wątek współuzależnienia. Jednocześnie i bohaterkom, i czytelniczkom stara się przypomnieć, że nigdy nie można przestać kochać siebie, wierzyć, marzyć i dążyć do spełnienia pragnień. Tak jest i tym razem.

„Nie zapomnę o tobie” to przepiękna, wzruszająca i poruszająca historia o córce i matce. Emilia – główna bohaterka, rozpoczyna dorosłe życie od wyjazdu do Grecji. Z wakacyjną pracą w hotelu wiąże wielkie nadzieje. W dodatku na horyzoncie pojawia się przystojny kolega… Emilia szybko jednak budzi się z greckiego snu, i to bardzo dotkliwie. Inne obowiązki, natarczywy klient, konflikt ze współpracownikiem… Czy przetrwa trudny czas tysiące kilometrów od Mamy? Danka też przeżywa trudny czas – w pracy pojawiają się problemy, wypowiedzenie wisi w powietrzu, a do drzwi ich mieszkania puka bolesna przeszłość…

Kolejny raz Autorka skupia się na wyjątkowej relacji córki i matki. Relacji, od której wszystko się zaczyna. Jedynej w swoim rodzaju. Pięknej i trudnej. Wymagającej poświęceń i trudnych decyzji. Emilia i Danka mają tylko siebie. Tylko tyle i aż tyle. We dwie budują swój świat, po cichu tęskniąc za miłością i męskim ramieniem.

Żadne zdjęcie hotelu, które dotąd widziała, nie oddawało prawdziwego uroku tego pejzażu. Morze zdawało się  nieruchome. Jedynie promienie słońca tańczyły na tafli wody.  Dziewczyna powiodła wzrokiem wzdłuż poszarpanego wybrzeża. Wąskie żwirowe plaże i rozstawione na nich leżaki zachęcały do odpoczynku.

Monika Michalik znów zafundowała mi wycieczkę do Grecji – uwielbiam takie literackie wojaże! Opisy hotelowych okolic, ateńskich zabytków czy zwyczajów lokalnej społeczności oddziałują na każdy zmysł. Widzę plażę, czuję żar słońca, zapach pysznego greckiego, dotykam starożytnych murów… Rozkoszuję się każdym krokiem, każdym dniem spędzonym w towarzystwie bohaterów. I marzę – znowu marzę o podróży w śródziemnomorskie krainy.

Grecki raj – pachnący morzem, lokalnym jedzeniem, pieszczący stopy gorącym piaskiem, zapowiadający pierwszą miłość… I piekło – przeszłości, dotyku, który boli, tęsknoty, niedomówień… „Nie zapomnę o tobie” to wyjątkowa historia wyjątkowych miłości: matki i córki; Emilii do Grecji; pierwszego zakochania; miłości ojcowskiej; dojrzałych relacji damsko-męskich. Ta powieść jest otulona nie tylko śródziemnomorskim szalem liter, utkanym z najwyższą starannością, które układają się w wyjątkową opowieść. Ta powieść otulona jest miłością – każdym jej wymiarem, barwą, imieniem. Daje nadzieję. Motywuje. Przypomina, że nigdy nie jest za późno. A na pewno nie na miłość.

Chwile wzruszeń i uśmiechu gwarantowane! Zapnijcie pasy – pora na niezapomnianą podróż! Premiera książki 19 maja.

Monice Michalik dziękuję za kolejne spotkanie literackie!
Wydawnictwu Znak dziękuję za możliwość napisania rekomendacji na okładkę!

„Najlepsze przed nami” – Zuza Kordel (recenzja przedpremierowa)

Read More
zuza kordel najlepsze przed nami

Zuza Kordel, Najlepsze przed nami, Wydawnictwo Znak 2021.

Kilka miesięcy temu Wydawnictwo Znak zwróciło się do mnie z propozycją przeczytania pewnego debiutu. Nie podano mi ani nazwiska autora, ani tytułu książki. Sama treść. Zgodziłam się!  Niedawno okazało się, że to debiutancka powieść Zuzy Kordel – córki jednej z moich ulubionych polskich pisarek, Magdaleny. Oj, niedaleko pada jabłko od jabłoni… Ale do rzeczy, do recenzji! Czy więzy krwi miały wpływ na opinię? Nie – naprawdę czytałam w ciemno!  

Prezentuję Wam opinię, którą kilka miesięcy temu przesłałam do Wydawnictwa.

Zawsze daję szansę debiutantom, ponieważ kiedyś sama chciałabym być na ich miejscu. Z ciekawością sięgam po egzemplarze, z dużą dawką wiary przewracam kolejne strony. Czasem takie spotkanie rozczarowuje. Powoduje zawód, nadzieja na coś dobrego szybko znika. Ale tym razem tak nie było…

Przyznaję, że po powieści młodzieżowe sięgam ostatnio coraz rzadziej. Tym razem zrobiłam wyjątek i nie żałuję. Książkę pochłonęłam w jeden weekend, delikatnie zarywając noc. Weszłam do świata młodych, ale doświadczonych przez życie bardziej niż nie jeden dorosły, bohaterów.

Aniela, Łukasz, Kuba, Martyna. Postaci wiążą nie tylko relacje rodzinne, przyjacielskie czy inne, ale przede wszystkim podobna przeszłość i teraźniejszość. Przeszłość – trudna, naszpikowana cierpieniem, pełna łez, smutku, tęsknoty, buntu. Teraźniejszość – polega na walce o dziś. Na walce z demonami, by nie wrócić do przeszłości, do tego, co niszczyło. Na walce o zdrowie, o bliskich, o samych siebie. Ich teraźniejszość bardzo mocno decyduje o przyszłości. To sprawdzian – jak odrobili lekcje z przeszłości.

Fundamentem powieści, obok młodości, jest przyjaźń. To siła bohaterów. W przyjacielu znajdują oparcie, wiarę, pomocną dłoń – często to, na co nie mogą liczyć w rodzinnych domach… Bezinteresownie mają przy sobie drugiego człowieka.

Postaci zmagają się z tymi samymi problemami, co młodzi ludzie współcześnie, w rzeczywistości, wchodzący w dorosłość – konieczność łączenia pracy ze studiami, trudne relacje z rodzicami, problemy ze zdrowiem, nałogi, fatalne wybory… Któż z nas tego nie zna? Aniela, Łukasz, Kuba, Martyna nie żyją w idealnym świecie. Żyją w świecie takim, jak my. Pełnym kolorów, ale i odcieni szarości.

Moja ulubiona bohaterka? Babcia Anieli, Marysia. Nie tylko przez imię obdarzyłam ją sympatią. Jest we mnie ogromny głód babci i literackie postaci choć odrobinę mi go rekompensują. To w babcinych, a nie matczynych ramionach Aniela znajduje ukojenie, wsparcie i wiarę w jej wybory.

Jak już wspomniałam na wstępie, powieść czyta się szybko. To zasługa wielu dialogów – to właśnie na rozmowę stawia autorka. Cieszę się, że choć to powieść młodzieżowa, nie jest naszpikowana przekleństwami – bohaterowie posługują się potoczną, ale nie wulgarną (chyba że naprawdę wymaga tego sytuacja) polszczyzną.

Młodość i przyjaźń – siła bohaterów stała się także siłą tej książki. Zapamiętam tę historię na bardzo długo. Mam nadzieję, że Wy również! „Najlepsze przed nami” trafi do księgarni już 14 kwietnia!