„Teatr pod Białym Latawcem” – Ilona Gołębiewska

Read More
 

 

Ilona Gołębiewska, Teatr pod Białym Latawcem, Wydawnictwo Muza 2018.
Autorce i Wydawnictwu serdecznie dziękuję za egzemplarz do recenzji!
 
Wydaje się, że Zuzanna Widawska ma wszystko – pracę, pozycję w środowisku, luksusowe mieszkanie i ukochanego u boku. Artykuł, który miał się stać przepustką do kolejnego szczebla kariery, stał się gwoździem do trumny. Znana dziennikarka jednego dnia traci to pozorne wszystko – zwolniona musi zapłacić gigantyczne odszkodowanie. Apartament zamienia na ciasne mieszkanko na Woli z dziwną sąsiadką w pakiecie, a partner odwraca się od niej w chwili, gdy najbardziej go potrzebuje. Zostaje sama. Wilczy bilet sprawia, że cudem dostaje posadę w czasopiśmie, po które nigdy by nie sięgnęła. Uważa, że praca w prasie dla kobiet jest poniżej jej talentu i umiejętności. By żyć, zagryza zęby. By podlizać się humorzastej szefowej i zyskać święty spokój na kilka tygodni, znajduje wyjątkowy temat do świątecznego numeru. Losy powojennej aktorki, fundacji opiekującą się osobami niepełnosprawnymi i upadający teatr stają się początkiem nowego życia zagubionej dziennikarki.
 
Człowiek bez wiary we własne siły i możliwości jest jak latawiec pozbawiony wiatru, który by go niósł w przestworza i pozwolił lecieć jak najdalej.
 
Teatr Stary na Woli i Fundacja Złotych Serc tworzą nierozerwalny, wydaje się, duet. Dyrektorzy tych instytucji wzajemnie się wspierają. Niestety, Teatr nie przynosi miastu zysków i władze stolicy decydują się na jego zamknięcie. To właśnie wtedy w Fundacji i Teatrze pojawiają się Zuza i Jakub – każde z innego powodu. Dla biznesmena Teatr stał się źródłem najgorszych wspomnień i początkiem rodzinnej tragedii oraz żałoby. Celem jego życia staje się zemsta. Jakie konsekwencje dla Teatru i Fundacji będą mieć decyzje Bilewicza? Jedyną osobą, która może zapobiec tragedii, wydaje się Zuza. Czy podoła powierzonym zadaniom?
 
W swojej najnowszej powieści jedna z moich ulubionych polskich autorek, Ilona Gołębiewska, połączyła trzy bliskie memu sercu światy – świat teatru, świat ogarnięty wojną w latach 40. XX wieku i świat osób z różnymi typami niepełnosprawności. Teatr kocham i staram się kilka razy do roku zanurzyć w świecie kreowanym przez artystów na skrzypiących deskach. Tematyką wojenną interesuję się od kilku lat. Z chęcią czytam książki historyczne lub powieści fabularno-historyczne. Trzeci świat… Cóż, niepełnosprawna jestem od urodzenia, więc to właściwie moja codzienność.  Rozpoczynając lekturę, postawiłam więc Autorce bardzo wysoką poprzeczkę. Czy sprostała moim oczekiwaniom? Tak! I podzielam opinię wielu Czytelniczek, że Teatr pod Białym Latawcem to, póki co, Jej najlepsza powieść.
 
[…] podopieczni Fundacji Złotych Serc sami są jak latawce.
 
Jak już wspomniałam, podopiecznymi Fundacji, a zarazem bohaterami świątecznego artykułu Zuzy, są osoby niepełnosprawne. Zajęcia muzyczne, teatralne czy z terapeutami są dla nich szansą na odkrywanie i pielęgnowanie pasji, kontakt z drugim człowiekiem. Są przede wszystkim źródłem radości i szczęścia. Niepełnosprawni jak nikt inny potrafią cieszyć się z małych rzeczy. Raduje ich gest, uśmiech, prosta czynność… Bo często ta prosta dla zdrowego człowieka czynność, dla nich okazuje się być zdobycie szczytu K2. Dzięki temu Ilona Gołębiewska udziela swoim Czytelnikom lekcji empatii, tolerancji, akceptacji i zrozumienia – tego, czego na co dzień brakuje niepełnoprawnym i ich bliskim.
 
Do tego świata – świata ufności, prostoty i prawdziwych uczuć oraz emocji trafia Zuza – kobieta poszarpana przez życie. Zdradzona, oszukana, osamotniona. Choć nie okazuje słabości, głęboko w sercu nadal pozostała Zuzią. Kobietą pragnącą miłości, czułości, bezpieczeństwa i uwagi. W towarzystwie niepełnosprawnych, pewnej wiekowej aktorki i pracowników Fundacji odkrywa nieznany jej dotąd świat i wyrusza w wędrówkę w głąb siebie.
 
Długo by można było jeszcze pisać o fabule i bohaterach. O aktorce Elenie, o jej przeszłości, o Bilewiczu czy dyrektorze Teatru. Ale tu chcę zakończyć tę część recenzji, by nie zepsuć Wam uczty. By nie zepsuć spotkania z tak wyjątkowymi postaciami i ich środowiskami. Z tymi emocjami i tragicznymi losami. Jestem pewna, że jeśli należycie do grona miłośniczek powieści obyczajowych, lektura wyciśnie z Was niejedną łzę i wywoła niejeden uśmiech.
 
Pisząc o książce Ilony, nie sposób nie wspomnieć o jej charakterystycznym już stylu. Kto czytał inne powieści tej autorki, to wie, że ona to prostu TO ma. Myślę, że poznałabym go bez patrzenia na okładkę czy notę wydawniczą. Co wyróżnia styl Ilony? Oprócz bogatego zasobu słownictwa, opisów poruszających wyobraźnię i serce, fragmenty nasycone życiowymi refleksjami, mądrościami czy radami. W zabieganej codzienności rzadko pytamy się o sens życia, definicję miłości czy przepis na szczęście. Narrator w powieści Ilony daje nam wiele drogowskazów. Momentami aż za dużo jak dla mnie. Było kilka takich chwil, gdy cichutko wzdychałam, ponieważ takie „wstawki” niepotrzebnie, w moim odczuciu, przeciągały akcję czy przerywały dialog. Wiem jednak, że są potrzebne i kilka fragmentów z pewnością trafi do Waszych notatników z wartościowymi cytatami.
 
Wojna, która brutalnie, z dnia na dzień, zabrała nam piękny świat teatru, niepełnosprawni, teatr. Te trzy składniki, tak pięknie połączone, stworzyły przejmującą powieść. Dającą ukojenie i nadzieję na to, że nigdy nie jest za późno, by odnaleźć szczęście i spełnić marzenia. Ja się nie zawiodłam. Mam nadzieję, że zachęciłam Was do sięgnięcia po ten tytuł. A Tobie Ilonko, dziękuję, że w swej prozie „przemyciłaś” niepełnosprawnych. My jesteśmy. Istniejemy. Funkcjonujemy. Żyjemy. A mam wrażenie, że dla świata filmu, książki i teatru właśnie wciąż jesteśmy tematem tabu… Jesteśmy jak te latawce, które choć unoszą się nad ziemią, są widoczne tylko dla tych, którzy podnoszą głowę.
 

 

„Miłość ma twoje imię” – Ilona Gołębiewska

Read More
 

 

Ilona Gołębiewska, Miłość ma twoje imię, Wydawnictwo Muza 2018.
 
Ilona Gołębiewska – autorka bestsellerowej trylogii, której akcja rozgrywa się w starym pniewskim domu, tym razem zabiera czytelników do Warszawy. Do serca kraju, w którym mieszka wiele zagubionych serc. Do miasta, w którym ludzie nierzadko szukają samych siebie. A przede wszystkim szukają miłości i zaufania drugiego człowieka. Odkrywają też miłość i zaufanie do samego siebie. Przed Anią, główną bohaterką i narratorką powieści, niejeden sprawdzian – z miłości i zaufania właśnie.
 
Podobno człowiek dowiaduje się o samym sobie w sytuacjach ekstremalnych. W chwilach, gdy ziemia osuwa się spod nóg, a świat wydaje się kończyć. Ania, absolwentka psychologii, nie miała łatwego startu w dorosłość i złośliwi mogliby powiedzieć, że to ona powinna dniami i nocami siedzieć na kozetce. W wyniku wypadku samochodowego straciła mamę – symbol miłości i bezpieczeństwa. Niedługo potem traci kontakt z bratem i ojcem, a jej jedyną rodziną zostają ciotka Mania i przyjaciel Daniel. Ania ukojenie znajduje w pracy poradni, podczas pomocy w fundacji i szpitalu, a także w zespole, który jako nastolatka założyła z kolegami. Uwodzi głosem, czaruje oczami, ale, jak sama przyznaje, wciąż pozostaje kobietą poszukującą, która samotnie zmaga się z wyzwaniami życia. Do czasu…
 
Wskutek pochopnej decyzji współlokatorki Ania zostaje bez dachu nad głową. Nie chce jednak korzystać z uprzejmości Daniela i postanawia zamieszkać z Zosią – kobietą w wieku jej mamy, którą poznała w przyszpitalnym wolontariacie. Zosia jest gospodynią w pięknej willi w ekskluzywnej części stolicy. Prowadzi dom zamożnego małżeństwa, które swoją posiadłość traktuje właściwie jak hotel. Najczęściej w rezydencji bywa Michał, syn Gebertów. To młody mężczyzna, który już dawno wyczerpał limit życiowych błędów i upadków, z których nie potrafi się podnieść. Tracąc zaufanie do samego siebie, niebezpiecznie zbliża się do dna.
 
Ania. Michał. Ania i Michał. Czy dwoje tak różnych ludzi będzie potrafiło iść przez życie razem? Czy wzajemnie uratują się przed upadkami? Co zrobią w sytuacji, gdy upomni się o nich przeszłość? Serce nie sługa – nie zawsze postępuje zgodnie z rozumem i potrafi pokochać człowieka, który niszczy samego siebie i kochające serce…
 
W historii Ani Janowskiej ważna jest nie tylko relacja damsko-męska. Wypadek i śmierć matki na zawsze zmieniły więzi bohaterki z ojcem i bratem. Niełatwo odbudować je po latach rozłąki, wzajemnych oskarżeń i życiu w gorzkim poczuciu osamotnienia. Czy to w ogóle możliwe? Kto powinien pierwszy wyciągnąć rękę? Ania stoi przed naprawdę trudnymi decyzjami, które zaważą na losie całej jej rodziny.  
 
Miłość ma twoje imię to powieść utkana z emocji. Autorka opisuje w niej różne odcienie miłości – tej trudnej i tej młodzieńczej, gdy świat widzi się przez różowe okulary. Matczynej i ojcowskiej. Kobiety po przejściach i mężczyzny z przeszłością. Historia Ani daje nadzieję i pomaga uwierzyć w to, że nie warto się poddawać. Autorka tka niebanalną historię niespiesznie. Dba o każdy, najmniejszy detal. Zaprasza czytelnika na prawdziwą językową ucztę. Wspomniane już emocje tka zarówno potoczną, jak i wyszukaną polszczyzną. Nie boi się porównań, podniosłych metafor. Wiem, że niektórych poetyckie wręcz dialogi lub przemyślenia postaci drażnią. Mnie cieszą i inspirują. Ta powieść pachnie lawendą – nie tylko dzięki niespodziance w paczce od Ilony. Świeci wiosennym słońcem i otula letnim wietrzykiem. Wzrusza i koi. To idealna propozycja dla romantyczek poszukujących. Jej dodatkowym atutem są cytaty – o kobietach – które rozpoczynają każdy z dziewiętnastu rozdziałów.
 
Miłość ma wiele odcieni. I konkretne imiona. Jakie imię nosi miłość Ani? Michał? Daniel? A może Robert? Mężczyzn w świecie głównej bohaterki nie brakuje. Który okaże się jej odnalezionym skarbem? Perłą i wyzwaniem zarazem? Przekonajcie się, sięgając po tę powieść. Gorąco (nie tylko ze względu na pogodę za oknem) polecam!
 
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz do recenzji!
 
Autorce dziękuję za wymienienie mojego nazwiska w posłowiu – czytać i polecać Twoje książki, Ilonko, to prawdziwa przyjemność!
 

„Podejrzany” – Paulina Świst (recenzja przedpremierowa)

Read More
 

 

Paulina Świst, Podejrzany, Wydawnictwo Muza, 2018.
 
Prawdopodobnie najprzystojniejszy i zdecydowanie najmroczniejszy z całego trio. Daniel Wyrwa dołącza do brata komisarza i jego przyjaciela prokuratora. Podejrzany to trzeci kryminał erotyczny czynnej zawodowo pani adwokat piszącej pod pseudonimem.
 
Uwaga – będzie małe drzewo genealogiczne, ale bez obaw – to nie Moda na sukces czy Klan. Czytelnicy poprzednich książek pani mecenas bez trudu zrozumieją, kto jest kim. Daniel Wyrwa, główny bohater najnowszej powieści Pauliny Świst, to brat tytułowego komisarza (Radka Wyrwy) i były partner oraz ojciec dziecka siostry tytułowego prokuratora (Łukasza Zimnickiego). Są więc starzy znajomi i całkiem nowe postaci. Są powroty do przeszłości i mroczna teraźniejszość.
 
Akcja rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych. Część opisywanych wydarzeń dzieje się w 2014 roku, a część trzy lata później. Daniel to facet o dwóch twarzach. To żołnierz związany ze światem przestępczym. To mężczyzna, który do szaleństwa kocha swoją córkę, jej matkę i tak samo mocnym uczuciem obdarza dragi. Po odwyku próbuje zbudować relacje z dzieckiem i odbudować więzi z jego matką. Gdy widzi światełko w tunelu, na horyzoncie pojawia się kółeczko karabinu snajpera. Ktoś grozi śmiercią jemu i dwóm kobietom jego życia – ukochanej Marysi i malutkiej Ninie. Przeszłość daje o sobie znać. Tylko… czyja? Daniel, z pomocą brata, niedoszłego szwagra i jego partnerki próbuje to ustalić, zanim będzie za późno.
 
Paulina Świst po raz trzeci zabrała mnie do mrocznego świata Śląska. Od kulis opisuje działanie tamtejszego wymiaru sprawiedliwości. Z niepokojącym prawdopodobieństwem przedstawia kryminalne oblicze tych, którym ze stróżami prawa zdecydowanie nie po drodze. Ile prawdy w fikcji literackiej? Tylko autorka to wie.
 
Podejrzany zapewnia solidną dawkę emocji. Na czytelników czeka dobra zabawa, specyficzne poczucie humoru, ostry język, ekspresowa akcja, nawiązania do działań wojennych, śmiałe wątki erotyczne i dużo, dużo emocji. Mieszanka, który tworzy naprawdę dobrą całość. Lektura wciąga od początku do końca, nie ma czasu na nudę. Akcja rozgrywa się bardzo, bardzo szybko. Czytając tę książkę, tak jak i przy poprzednich częściach, miałam wrażenie, że oglądam serial lub film kryminalny. Zmienili się główni bohaterowie, ale nie zmienił się styl autorki. I poziom. Paulina Świst wciąż potrafi rozbawić czytelnika do łez i zapewnić gęsią skórkę na rękach.
 
Podejrzanego czyta się bardzo szybko – w towarzystwie Marysi i Daniela spędziłam dwa popołudnia. Tak jak i przy poprzednich historiach autorki, mamy tu do czynienia z dwojgiem narratorów. Narracje Marysi i Daniela wzajemnie się uzupełniają. Na końcu, zgodnie z „tradycją”, pojawiają się Kinga i Łukasz, znani czytelnikom wspomnianego już Prokuratora. W tym erotycznym kryminalne nie brakuje przekleństw i śmiałych opisów seksu. Na wartkość akcji zdecydowanie wpływa ostry język, którym porozumiewają się bohaterowie. I tu ostrzeżenie – Podejrzany zdecydowanie nie jest lekturą dla grzecznych dziewczynek.
 
Niebezpieczna akcja, która niebezpiecznie wciąga. Ostra fabuła i zaskakujące wątki. Przy tytułowym Podejrzanym i pozostałych bohaterach trudno się nudzić. Jeśli znacie poprzednie powieści Pauliny Świst, z pewnością się nie zawiedziecie. Jeśli nie czytaliście jeszcze Prokuratora i Komisarza, po lekturze Podejrzanego będziecie chcieli nadrobić te tytuły. Bądźcie czujni w księgarniach – Daniel Wyrwa pojawi się w nich 6 czerwca.
 
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz do recenzji!
 
Recenzje poprzednich powieści Autorki:

 

„Pamiętnik ze starego domu” – Ilona Gołębiewska

Read More
 

 

tytuł: „Pamiętnik ze starego domu”
autor: Ilona Gołębiewska
Wydawnictwo Muza
liczba stron: 512

 

 

Pamiętnik ze starego domu – Ilona Gołębiewska

 
Ilona Gołębiewska – dzisiejsza jubilatka, po raz trzeci i niestety ostatni zabiera swoich czytelników do starego i magicznego domu w Pniewie. W Pamiętniku ze starego domu żegnamy się z Alicją, Adamem, dziećmi, panem Henrykiem i pozostałymi postaciami. Autorka kończy tę historię w naprawdę wielkim i godnym polecenia stylu. Tym razem na wiosenne, coraz dłuższe popołudnia proponuje nam opowieść o trudnych wyborach potrzebie życiowych zmian, staraniach o codzienne szczęście i rozliczeniach z przeszłością.
 

Ale można też po prostu żyć. Cieszyć się każdym dniem, rozmową z dzieckiem, miłym spotkaniem. Doceniać drobne chwile szczęścia. Bo to właśnie z nich składa się nasze życie.

 
Planowanie przyszłości bez zamknięcia pewnych rozdziałów życia nie jest możliwe – boleśnie przekonują się o tym mieszkańcy starego domu w Pniewie. W życiu Alicji i jej rodziny pojawia się matka Rozalki. Joanna nie chce grać fair. Dobro dziecka w konflikcie z mężem wydaje się najmniej ważne dla kobiety. To nie jedyne zmartwienie głównej bohaterki. Alicja musi być silna nie tylko dla ukochanego Adama, ale i dla młodszej siostry, która żegna się z matką. W dodatku wciąż nie potrafi podjąć decyzji dotyczącej dokumentów pochodzących z niemieckiego obozu zagłady. Wie, że ujawnienie ich treści może nieodwracalnie zmienić losy wielu rodzin. Problemy i zmartwienia zdają się mnożyć z każdym dniem. Czy Alicja odnajdzie szczęście i utracony spokój w sercu? Czy stworzą z Adamem prawdziwą rodzinę? Jaką rolę odgrywa w tej historii tytułowy pamiętnik? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań odnajdziecie w czterech kątach starego domu i sercach jego mieszkańców oraz przyjaciół.

 […] to właśnie słowa zapisane w książkach mają taką moc. Mogą wzruszać, rozśmieszać, przenosić w inne miejsca, umożliwiają poznanie niezwykłych ludzi. To one dają nam niezwykłą siłę. Chronią też przeszłość przed zapomnieniem.

 
Ilona Gołębiewska przenosi czytelników do świata wspomnień i rodzinnego domu. Historią Alicji zmusza do przemyśleń nad nieuchronnością zmian, trudnymi wyborami czy przeszłością, która wpływa na nasze życie. Pamiętnik ze starego domu to powieść tajemnicza i wciągająca niczym dobrym kryminał. Pełna emocji – wzrusza i bawi do łez. Warto podkreślić, że i w tej części serii o Alicji Pniewskiej Autorka kontynuuje temat obozu zagłady, skłaniając czytającego do refleksji na temat człowieczeństwa i relatywizmu wartości patriotyzmu.

Czytelnicza uczta dla zmysłów i wyobraźni

 
Wielkim atutem książki Ilony Gołębiewskiej jest język – sposób budowania dialogów oraz opisy. Metafory, porównania i inne środki artystyczne uruchamiają każdy zakamarek wyobraźni Czytelnika, wywołując całą gamę emocji. Pobudzają zmysły. Sprawiają, że nie sposób oderwać się od tej książki. Autorka, ustami bohaterów i w pierwszoosobowej narracji, dzieli się swoimi myślami, opiniami, przekonaniami. Warto zaznaczyć, że jednocześnie  nie osądza, nie doradza, nie krytykuje.  
 

Wystarczy, że jesteś

 
To już jest koniec. Drzwi starego domu zostały zamknięte dla czytelników tej wyjątkowej serii. Za nimi toczy się życie. Każdy może samodzielne wyobrazić sobie, co dzieje się z konkretnym bohaterem. Mam nadzieję, że Autorka jeszcze kiedyś zajrzy do Pniewa, Alicji i pozostałych postaci. Czuję niedosyt. Nie dlatego, że Ilona Gołębiewska proponuje otwarte zakończenie czy rozwiązuje pewne wątki nie po mojej myśli. Po prostu – ciężko rozstać się z naprawdę dobrą historią. Historią, w której zadbano o każdy element – sposób narracji, kreację bohaterów, piękne opisy i ciekawą fabułę. Jestem pewna, że Pamiętnik ze starego domu zachwyci miłośniczki gatunku – tak zwanej literatury kobiecej. Ja na pewno będę do niego wracać.
 
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz do recenzji!
Autorce dziękuję za wymienienie mojego nazwiska w posłowiu!

 

„Tajemnice starego domu” – Ilona Gołębiewska (recenzja przedpremierowa!)

Read More
 
Autor: Ilona Gołębiewska
Tytuł: „Tajemnice starego domu”
Liczba stron: 480
Wydawnictwo: Muza

 

Premiera: 22.11.2017 r.
 
 
 
 
 
 
 
 
Bohaterowie Powrotu do starego domu powracają!
 
Ilona Gołębiewska, autorka bestsellerowego Powrotu do starego domu, znów zabiera swoich czytelników do Pniewa – do starego domu w bajkowej, mazowieckiej wsi. Pierwszą częścią byłam zachwycona, o czym mogliście przeczytać w recenzji. Drugą jestem jeszcze bardziej! Lektura Tajemnic starego domu była prawdziwą ucztą – pod każdym względem.
 
Powieść pisana sercem
 
Alicja, główna bohaterka powieści (i cyklu), odnalazła bezpieczną przystań. U boku Adama, jego córki oraz małego Michasia wiedzie spokojne życie w starym domu w Pniewie. Otoczona rodziną i oddanymi przyjaciółmi celebruje każdy dzień. Sielanka jednak nie trwa zbyt długo. Tajemniczy dokument rozpoczyna prywatne śledztwo bohaterki. Wszystko wskazuje na to, że Alicja ma siostrę… Czy przypuszczenia się potwierdzą? Czy kobiety się spotkają?
Okazuje się, że rodzinne sekrety sięgają znacznie dalszej przeszłości. Bohaterka pragnie rozwikłać zagadkę tajemniczych dokumentów, które jej dziadek tłumaczył w obozie zagłady. Może liczyć na wsparcie Jonasa – wnuka przyjaciółki dziadka z obozu. Czego i kogo dotyczą te dokumenty? Czy to możliwe, że Henryk Sokolski, przyjaciel rodziny, jest również jej… zdrajcą?
W Tajemnicach starego domu równie ważny, jeśli nie najważniejszy, jest wątek adopcji. Czy Michałek formalnie zostanie synkiem Alicji?
Odpowiedzi na te wszystkie pytania może dać tylko lektura powieści, do której gorąco zachęcam. 

Teraz już wiem, że szczęście jest tylko częścią miłości. Zazwyczaj trzeba się nauczyć o nie walczyć. Cierpienie także należy do miłości. Jest tłem dla szczęścia. To jest tajemnica miłości.

 
Intrygująca i poruszająca. Choć obyczajowa, wciąga jak kryminał. Pełna życiowych drogowskazów. Po prostu – piękna powieść, którą zachwycą się miłośniczki literatury kobiecej. Ilona Gołębiewska, przez postawę kreowanych przez siebie bohaterów udowadnia, że niemożliwe nie istnieje, a jedno wydarzenie może wywołać lawinę następnych. Ostrzega, że rodzinne tajemnice rzutują na losy nawet kilku następnych pokoleń. Jednocześnie przypomina, że o prawdziwe szczęście zawsze i mimo wszystko warto walczyć.   

Miarą wartości człowieka jest jego wnętrze

 
Miarą książki również. Tajemnice starego domu są dowodem na to, że Autorka jest naprawdę w świetnej formie. Uważam, że pod względem językowym powieść jest lepsza od poprzedniej części serii. Metafory, porównania – dialogi i opisy uruchamiają każdy zakamarek wyobraźni Czytelnika, wywołując całą gamę emocji. Wzruszenie, uśmiech, strach – niezwykle plastyczna narracja sprawia, że nie sposób rozstać się z bohaterami przed przeczytaniem ostatniego zdania.

Nie da się dzisiaj pojąć ogromu cierpienia i strachu, jakie towarzyszyły więźniom obozów zagłady. Nie można ich wyborów mierzyć dzisiejszą miarą. Dlatego NIE WOLNO nam ich oceniać.

 
Cieszy mnie ogromnie, że i w tej części pojawił się wątek II wojny światowej. Temat ten powraca w listach, wspomnieniach i rozmowach bohaterów. Zagadka sprzed lat i tajemnicze dokumenty po raz kolejny zmuszają do refleksji na temat człowieczeństwa i relatywizmu wartości patriotyzmu.

Miłość nie jest rezygnacją z siebie. Miłość to wspólne trwanie i podążanie w tym samym kierunku.

 
Tajemnice starego domu to literacka lekcja wybaczania i miłości, a także podróż w głąb siebie i własnej przeszłości. Jeśli podobał się Wam Powrót do starego domu, ta książka również podbije Wasze serca. Pakujcie więc plecak, wyłączcie telefon i szykujcie się na niezapomnianą podróż do malowniczego Pniewa. Autobus rusza 22 listopada spod każdej polskiej księgarni. Ja już mam bilet. Gorąco zachęcam, byś i Ty wyruszył w drogę.  
 
 
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz do recenzji! 
Recenzja Powrotu do starego domu: http://dropsksiazkowy.blogspot.com/2017/04/powrot-do-starego-domu-ilona-goebiewska.html

„Mroczne zakamarki” – Kara Thomas (recenzja + konkurs!!!)

Read More
 
 
Mroczne zakamarki – groźny i obiecujący debiut
 
20 września swoją polską premierę miała powieść Kary Thomas. Urodzona w 1990 roku Amerykanka specjalizuje w powieściach grozy. Pisze książki oraz scenariusze, między innymi dla Warner Brothers Television. Mroczne zakamarki to debiut Thomas. Czy udany? Uważam, że tak.
 
Powrót do przeszłości
 
Wiadomość o złym stanie zdrowia ojca zmusza Tessę Lowell do powrotu do miasteczka Fayette w Pensylwanii. Dziewczyna niechętnie wraca w rodzinne strony. Jej matka i ukochana siostra uciekły z domu, a ojciec odsiaduje dożywocie. Przed dziesięcioma laty Tessa opuściła miasteczko w bardzo nieprzyjemnych okolicznościach. Była jednym ze świadków w głośnej i zakończonej karą śmierci sprawie Potwora znad rzeki Ohio. Uznano, że skazany jest seryjnym mordercą młodych dziewcząt. Śledztwo odcisnęło piętno i na Tessie, i na jej przyjaciółce Callie, której kuzynka zginęła z rąk Potwora. Dziewczyny nie zaznały spokoju…
 
Winny czy nie? Oto jest pytanie…
 
Powrót w rodzinne strony przywołuje dawne wspomnienia: o rodzinie, znajomych i Potworze. Mimo upływu lat Tessa wciąż zastanawia się, czy to Storkes zabił Lorę, kuzynkę jej przyjaciółki. Odkrywa, że coraz mniej faktów udaje się logicznie połączyć. Kropką nad i w jej prywatnym dochodzeniu okazuje się morderstwo młodej kobiety. Czy to oznacza, że mężczyzna skazany na śmierć jest niewinny, a prawdziwy Potwór wciąż przebywa na wolności? Finał śledztwa przyjaciółek z dzieciństwa jest bardzo, bardzo zaskakujący. Przekonajcie się sami!
 
Debiut na piątkę z plusem
 
Mroczne zakamarki to klimatyczny thriller. Mrok i tajemnica biją z każdej strony, a napięcie towarzyszyło mi do ostatniej strony. Narratorem powieści jest Tessa. Wprowadza czytelnika w mroczne zakamarki małego miasteczka, rodzinnej historii i własnej duszy. Żywe dialogi i wciągająca akcja sprawiają, że tej książki nie da się czytać zbyt długa. Fabuła pochłania czytelnika od pierwszej do ostatniej strony. Seryjne morderstwa, odliczanie do wykonania kary śmierci, rodzinne tajemnice – Mroczne zakamarki dostają ode mnie piątkę z dużym plusem! Gorąco polecam tę powieść i to nie tylko miłośnikom gatunku.
 
Mroczne zakamarki Kary Thomas – egzemplarz może być Twój!
 
Jeśli spodobała Ci się moja recenzja i zachęciłam Cię do przeczytania powieści, jeden egzemplarz może być Twój! Weź udział w konkursie. Fundatorem nagrody jest Wydawnictwo Muza. Co trzeba zrobić? Po prostu w komentarzu pod tym postem napisz swoje dane: imię i nazwisko oraz e-mail. Będzie mi bardzo miło, jeśli polubisz profil bloga na Facebooku lub zaobserwujesz stronę w Google. Daj znać, którą opcję wybrałeś/aś. I gotowe! Konkurs trwa do 10 października. Zwycięzca zostanie wybrany w drodze losowania najpóźniej 13 października. O wynikach konkursu osoby biorące udział zostaną powiadomione drogą e-mailową. 
Powodzenia!
 
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Muza!
 
tytuł: „Mroczne zakamarki”
autor: Kara Thomas
wydawnictwo: Akurat (Muza)

 

liczba stron: 416

” W sieci złudzeń” – Joyce Maynard

Read More
 
 
Upały od kilku dni nie odpuszczają. Polacy szukają ochłody w morzu, jeziorze, basenach. Zdarza się, że książkoholicy chłodzą się nie tylko wodą, ale i powieściami, które wywołają gęsią skórkę na ich rękach. Jeśli szukacie „powieści dla ochłody”, a nie przepadacie za kryminałami czy horrorami, mam dla Was świetną propozycję od Wydawnictwa Muza.
 
W sieci złudzeń to naprawdę dobra historia napisana przez Joyce Maynard. Choć to znana bestsellerowa pisarka, z jej prozą zetknęłam się po raz pierwszy. I nie żałuję!
 
Główną bohaterką fabuły jest Helen – kobieta doświadczona przez los. Samotna i nieszczęśliwa znajduje się na życiowym zakręcie. Rozwód i samotne macierzyństwo sprawiły, że pocieszenia zaczęła szukać w alkoholu. Wkrótce sprawy wymknęły się jej spod kontroli i straciła prawo do opieki nad ukochanym synkiem. Niespodziewanie życie Helen ulega zmianie. Poznaje zamożne małżeństwo, Avę i Swifta Havillandów. Dołącza do grona ich przyjaciół, dla których organizują wytworne przyjęcia. Staje się częstym gościem w ich luksusowej posiadłości i niemal członkiem rodziny. Małżeństwo zaczyna coraz bardziej ingerować w życie Helen. Pod ich wpływem zrywa kontakty z nowym partnerem i sprawdzoną koleżanką. To jednak nie stanowi dla bohaterki problemu, bowiem dzięki wsparciu nowych przyjaciół udaje się jej naprawić kontakty z synem. Wszystko idzie ku dobremu? Tylko pozornie. Pewnego dnia życie stawia ją przed poważnym wyborem – prawda czy przyjaźń? Co zwycięży? Czy kobiecie uda się wyplątać z tytułowej sieci złudzeń?
 
Powieść pisana jest w pierwszej osobie. Historię opowiada Helen. Zaczyna… od końca, ale nie zdradzając finału intrygi. Zaskakujący i budujący napięcie zabieg sprawił, że książkę po prostu pochłonęłam, chcąc jak najszybciej poznać zakończenie.
 
Wszyscy pragniemy akceptacji. Tęsknimy do emocjonalnych więzi. Często chowając się za maskami i zmieniając system wartości, postępujemy wbrew sobie tylko po to, by zyskać sympatię, uznanie w oczach innych ludzi. Czy warto? Joyce Maynard na przykładzie toksycznej relacji Helen z małżeństwem pokazuje, co dzieje się z takimi ludźmi.
 
Przyjaźń, która staje się uzależnieniem. Wsparcie, które zamienia się w manipulację. Tęsknota zaspokojona tylko pozornie. W sieci złudzeń zmusza do myślenia. Mnie, niepoprawną optymistkę i pozytywie nastawioną do świata i ludzi osobę, nieco ostudziła. Przypomniała, że przecież nigdy nie wiemy, kto tak naprawdę kryje się przez widzianą przez nas maską…
 
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz do recenzji!
 
tytuł: „W sieci złudzeń”
autor: Joyce Maynard
wydawnictwo: Muza
 
liczba stron: 432

„Lirogon” – Cecelia Ahern

Jednym
z najpiękniejszych, najbardziej niezwykłych i prawdopodobnie najbardziej
inteligentnych spośród wszystkich stworzeń świata jest ten niezrównany artysta,
lirogon… Jest to ptak bardzo płochliwy i niezwykle trudno go zobaczyć… (…) to
popularny leśny artysta, podziwiany i lubiany przez innych śpiewaków. Znaczna
część możliwości wokalnych lirogona sprowadza się do naśladowania innych
ptaków, ale sam też nieźle śpiewa.

Co wspólnego z tym niezwykłym ptakiem ma
główna bohaterka najnowszej powieści bestsellerowej autorki Cecelii Ahern pt. Lirogon? Laura to samotna
młoda kobieta, która mieszka w małym domku w lesie w południowo-zachodniej Irlandii.
Posiada niezwykły dar. Nieświadomie, całkowicie naturalnie potrafi naśladować
różne dźwięki – od śpiewu ptaków po odgłosy wydawane przez bankomat czy ekspres
do kawy. To jej sposób komunikacji z ludźmi i światem. Dziewczynę przypadkowo
odkrywa ekipa filmowa. Laura zostaje telewizyjną celebrytką, jej talent budzi
sensację nie tylko w Irlandii. Z lasu, swojej bezpiecznej przystani, trafia do
obcego i pełnego zagrożeń świata show-biznesu. Świata, który nie lubi sekretów.

Widzą
się po raz pierwszy, dwoje całkiem obcych ludzi, którzy nie mogą oderwać od
siebie wzroku. W tym momencie w jego życiu następuje rozłam: na czas, kim był,
zanim ją poznał i na czas, kim pozostał potem.

Laura się zmienia i… Laura zmienia. Jej
pojawienie się wywołuje rewolucję w sercu Solomona –  dźwiękowca. Czy wielka, ale zakazana miłość
zdoła ocalić Laurę przed pułapkami wielkiego, nieznanego jej świata?
Narracja w powieści prowadzona jest w
czasie teraźniejszym. Historia Laury została podzielona na cztery części. Każda
opisuje kolejny etap zmian zachodzących w życiu bohaterki. Co ciekawe,
wszystkie poprzedzone są cytatami ze Wspaniałości
lirogona,
rozważań poświęconych temu przedziwnemu ptakowi.
Ostatnią książką Cecelii Ahern, którą przeczytałam, była Kiedy cię poznałam. Podobała mi się, ale „bez fajerwerków”. Lirogonem
jestem wręcz oczarowana! Pochłaniałam tę powieść strona po stronie,
jednocześnie delektując się niezwykłą historią niezwykłej dziewczyny. Autorka
przeniosła mnie w osnuty tajemnicami świat irlandzkich gór i lasów. Świat
dźwięków, na które na co dzień nie zwracam najmniejszej uwagi. Świat Laury. Jej
postać wzrusza i porusza.
Najnowsza książka Cecelii Ahern nie spodoba się wszystkim. Jedno jest pewne – nie
można jej czytać dosłownie. Niezwykły, może ktoś powie fantastyczny dar Laury
to tylko punkt wyjścia do głębszych rozważań. Lirogon to powieść o tożsamości.
O definiowaniu samego siebie. O odkrywaniu własnego „ja”. O wartościach,
których człowiek pragnie bronić. Lirogon to powieść o miłości.
Prawdziwej, płynącej prosto z serca. Dzikiego serca, które ma w nosie rozum i
podąża za pragnieniem szczęścia. O miłości dającej niezbędne do życia poczucie
bezpieczeństwa. O trosce o drugiego człowieka. Lirogon to wreszcie, a
może przede wszystkim powieść o akceptacji. Akceptacji inności i wyjątkowości.
Akceptacji jednostki, która wydaje się kompletnie nie pasować do otaczającego
ją świata. A może to nie ona, a świat jest dziwny? Zabiegany, podąża za
wymyślonymi trendami, nie widząc tego, co naturalne i piękne? Pozwól się zabrać
do pełnego dźwięku świata tytułowego Lirogona i oceń sam.
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz
do recenzji!
tytuł: „Lirogon”
autor: Cecelia Ahern
wydawnictwo: Akurat (Muza)
liczba stron: 448

„Prokurator” – Paulina Świst

Kiedy byłam w połowie lektury tej
książki, koleżanka zapytała mnie o wrażenia. Odpowiedziałam, że mam mieszane
uczucia, głównie przez problem z zakwalifikowaniem powieści do konkretnego gatunku.
Na tym etapie czytania nie był to dla mnie ani kryminał, ani erotyk. Prokurator
Pauliny Świst
jest dowodem na to, że książki absolutnie nie można
oceniać nie tylko po okładce, ale i przed poznaniem zakończenia.
Paulina
Świst
to pseudonim literacki młodej, ale, jak zaznacza
Wydawca, doświadczonej i cenionej adwokat. Pani mecenas specjalizuje się w
prawie karnym i na co dzień mieszka oraz pracuje we Wrocławiu, gdzie prowadzi
kancelarię. Prokurator to jej debiut prozatorski. Czy udany? Moim zdaniem
tak.
Słynna Magda M. uganiała się za
wielbłądami i słonecznikami (a właściwie one za nią). Mecenas Kinga Błońska –
główna bohaterka powieści, nie ma na to ani czasu, ani ochoty. Powiązania
rodzinne, mroczne sekrety oraz szantaż sprawiają, że zostaje zmuszona do
reprezentowania groźnego bandyty. „Szary” to szef zorganizowanej grupy
przestępczej, który ma naprawdę wiele na sumieniu. Problemy zawodowe zbiegają
się w czasie z klęską w życiu osobistym pani mecenas – jej pozornie udane
małżeństwo się rozpada. Stresy i problemy Kinga postanawia odreagować w jednym
z gliwickich klubów. Na parkiecie poznaje Łukasza, z którym, wbrew swoim
zasadom, ląduje w łóżku. Wbrew oczekiwaniom i jej, i jego nie jest to tylko
jednorazowe spotkanie. Facet, który miał dać pani adwokat chwilę zapomnienia,
okazuje się prokuratorem prowadzącym sprawę „Szarego”. Wszystko wskazuje na to,
że i zawodowo, i prywatnie spotkają się jeszcze nie raz.
Myślę, że Kinga nie znalazłaby wspólnego
języka ze wspomnianą już serialową koleżanką po fachu. Jest całkowitym przeciwieństwem
Miłowicz – zarówno charakterologicznie, jak i w zachowaniu. Już na okładce
czytelnik znajdzie zapowiedź ostrego języka i ostrego seksu. Wydawnictwo nie
kłamie. Zarówno Błońska, jak i pan prokurator nie posługują się piękną, lecz
potoczną i bogatą w wulgaryzmy polszczyzną. Ich spotkania nie ograniczają się
do trzymania za rączkę. Autorka dość szczegółowo i bez cenzury opisuje ich wspólne
intymne chwile.
Bardzo podobał mi się sposób narracji w
powieści. Historia opowiadana jest przez Kingę i Łukasza. Ich pierwszoosobowe
narracje się przeplatają. Pozwala to czytelnikowi lepiej poznać bohaterów i ich
czasem odmienne punkty widzenia.  
Podczas lektury miałam problem z
określeniem gatunku tej powieści. Teraz nie mam wątpliwości, że Prokurator
to kryminał. Kryminał z elementami erotyku okraszony specyficznym poczuciem
humoru. Dobry, ostry kryminał, pełen cynizmu, arogancji i, co należy
podkreślić, autentyzmu. Paulina Świst wkłada
kij we własne mrowisko i odsłania mechanizmy funkcjonowania polskiego wymiaru
sprawiedliwości.
Prokurator nie
wszystkim się spodoba – ostry język i śmiała erotyka mogą odstraszyć niektórych
książkoholików. Przyznaję, że i dla mnie pewne fragmenty były zbyt odważne, ale
ostatecznie historię oceniam pozytywnie. Przeczytałam tę powieść w dwa dni. Wciąga
niczym dobry serial. Aż żal, że nie ma kolejnego sezonu…
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz
do recenzji!
tytuł: „Prokurator”
autor: Paulina Świst
wydawnictwo: Akurat (Muza)
liczba stron: 320

„Góra Synaj” – Krzysztof Koziołek

Tajemnicza okładka, intrygujący opis –
te czynniki sprawiły, że postanowiłam skorzystać z propozycji Wydawnictwa Muza
i przeczytać oraz zrecenzować najnowszą powieść historyczną Krzysztofa Koziołka.
Góra Synaj to
ciekawy początek nowej serii kryminalnej. Akcja tego kryminału retro rozgrywa
się jesienią 1938 roku na Dolnym Śląsku. Mimo „reform” Hitlera i zbliżającej
się II wojny światowej mieszkańcy Neusalz (obecnie Nowa Sól) oraz Glogau
(Głogowa) próbują żyć normalnie. Pozorny spokój znika, gdy niemal w tym samym
czasie w miastach dochodzi do śmierci dwóch kilkuletnich chłopców.
W Głogowie zwłoki zostają znalezione w
ZOO – na wybiegu dla niedźwiedzi. Wszystko wskazuje na nieszczęśliwy wypadek. Śledztwem
kieruje policjant kryminalny, Matzke. O pomoc prosi funkcjonariusza policji
porządkowej. Anton, którego zarobki są, delikatnie mówiąc, nędzne, nie może
uwierzyć we własne szczęście. Liczy na podwyżkę, awans i przede wszystkim na
rozwiązanie prywatnej zagadki. Jednak z każdym dniem śledztwa nabiera
przekonania, że jest tylko pionkiem w skomplikowanej grze swojego nowego szefa…
W Nowej Soli natomiast zwłoki zostają wyłowione ze stawu. Dochodzenie w tej
sprawie prowadzi nie tylko policja, ale również pewna hrabina polskiego
pochodzenia. Czy to możliwe, aby te dwie zbrodnie były ze sobą powiązane? Dokąd
zaprowadzą oficjalne, a dokąd prywatne śledztwa?
Dwa miejsca akcji, wielość postaci i
wątków nie stanowią żadnego problemu podczas lektury. Choć rozwiązanie zagadki
nie okazało się dla mnie wielką niespodzianką, Górę Synaj czytałam z
ciekawością. Ogromną zaletą powieści jest fakt, że autor doskonale odwzorowuje
tło epoki. Szczegółowo, z kronikarską precyzją odtwarza układ miast, ulic,
budynków i przede wszystkim relacji międzyludzkich – od stosunków małżeńskich
po nastroje antysemickie. Czytelnik nie ma wątpliwości, że pracując nad
powieścią, Krzysztof Koziołek spędził
wiele godzin nad książkami, dokumentami i zdjęciami, które pozwoliły na tak realistyczne
przedstawienie Nowej Soli i Głogowa. Dzięki lekturze odbyłam nie tylko podróż w
czasie do okresu przedwojennego, ale i na odległą od mojego miejsca
zamieszkania ziemię lubuską.
Górę Synaj polecam
przede wszystkim miłośnikom powieści z historią w tle i kryminałów retro. Seria
kryminalna, którą otwiera ta książka, zapowiada się naprawdę ciekawie.
Pozostaje mi czekać na premierę kolejnej części, a Was zachęcać do literackiej
podróży na przedwojenny Śląsk.
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz
do recenzji!
tytuł: „Góra Synaj”
autor: Krzysztof Koziołek
wydawnictwo: Akurat (Muza)
liczba stron: 304