„Żona mimo woli” – Annika Sharma

Read More
 
 
Miłość, która pragnie przekraczać wszelkie granice. Banał? Może, ale uwierzcie mi, że to zdanie najlepiej oddaje klimat i temat książki Żona mimo woli.
 
Nithja to główna bohaterka i narratorka powieści. Mieszkająca i ucząca się w USA Hinduska nie ma wątpliwości, co chce robić w życiu – pragnie zostać lekarzem. Pełna energii, ambitna dziewczyna marzy, by zostać cenioną panią doktor i przede wszystkim dumą rodziny. Wychowana zgodnie z indyjską tradycją i kulturą jest posłuszna rodzicom i godzi się z wizją aranżowanego małżeństwa. Jedna impreza zmienia wszystko. James, przystojny i inteligentny Amerykanin, przychodzi jej z pomocą w niebezpiecznej sytuacji. Nithja traci głowę i serce dla swojego wybawcy. Związek z kolegą ze szkoły sprawia, że dziewczyna staje przed najtrudniejszym wyborem w życiu – albo wierność tradycji i miłość do rodziny, albo związek z Jamesem…
 
Należy podkreślić, że autorka fantastycznie kreuje bohaterów – nie tylko głównych, ale również tych drugoplanowych. Choć wychowani w różnych kulturach i wyznający różne wartości, to wszyscy marzą o miłości, akceptacji i spełnieniu marzeń.
 
Żona mimo woli to nie tylko romans. Owszem, wątek miłosny jest ważny, ale nie przysłania pozostałych tematów. W powieści, dzięki wątkom miłosnym i dotyczącym przyjaźni, zestawiony jest świat Indii, kultura i tradycja Hindusów z kulturą USA – kolebką nowoczesności i tolerancji. Co ważne, autorka przybliża świat Wschodu w konkretnych sytuacjach. Na przykładach członków rodziny głównej bohaterki przedstawia zalety i wady aranżowanych małżeństw. Szczegółowo i plastycznie opisuje obrzędy towarzyszące zamążpójściu, uruchamiając każdy zakamarek ludzkiej wyobraźni. Przez postać Nattji Annika Sharma przypomina, jak trudne do podjęcia decyzje stoją przed młodymi ludźmi oraz jak ważne jest podążanie za głosem WŁASNEGO serca, a nie za głosem rodziny czy tradycji. Pełen emocji i bogaty w opisy uczuć język doskonale odzwierciedla historię i rozterki bohaterów. Lubię, gdy autorka ustami kreowanych przez siebie postaci dzieli się z czytelnikiem życiowymi wskazówkami. Cieszę się, że w Żonie mimo woli znalazłam wiele takich drogowskazów. Oto kilka cytatów:
 

Dopiero będąc nieco starsza, zrozumiałam, że prawdziwe czarne charaktery to chciwość, zepsucie i okrucieństwo, nierzadko wyzierające z osób, o których miało się lepsze zdanie. 

Moja wartość wcale nie zależy od moich osiągnięć, lecz od tego, jakie uczucia budzę w najbliższych. 

 

Całkiem niedawno (…) zdałam sobie sprawę, że kontrola wcale nie oznacza spokoju. Ani szczęścia. Potrafi za to bardzo ograniczać człowieka.

 
Nie przejmujcie się, jeśli Indie i tamtejsza kultura nie są Wam bliskie. To nie stanowi żadnej przeszkody w lekturze. Szczerze mówiąc, sięgając po tę powieść, nie miałam zielonego pojęcia o zwyczajach i tradycjach Hindusów. Cóż, moja wiedza nie jest teraz o wiele bogatsza – mimo rozbudowanego wątku kulturowego Żona mimo woli to romans, ale stanowi dobry punkt wyjścia do sięgnięcia po fachową literaturę.
 
Polecam tę orientalną książkę – nie tylko ze względu na wątki miłosne i kulturowe. Bohaterowie stają przed poważnymi wyborami – partnera, kierunku studiów, zawodu… Myślę, że wielu z Was jest w podobnej sytuacji.
 
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz do recenzji!
 
tytuł: „Żona mimo woli”
autor: Annika Sharma
wydawnictwo: Kobiece
liczba stron: 384
 

„Myśl do przytulania” – Anna Szczęsna (recenzja przedpremierowa)

Dziś pragnę polecić Wam najnowszą
powieść Anny Szczęsnej Myśl
do przytulania
. Książka ma swoją premierę 30 czerwca. Moim zdaniem miłośniczki
literatury kobiecej zdecydowanie powinny zapisać tę datę i ten tytuł w swoich
notatnikach!
Hanna Pniewska (na okładce Popławska –
niestety, muszę wytknąć brak konsekwencji w egzemplarzu recenzenckim) mieszka i
pracuje w stolicy. Zmęczona prozą codzienności postanawia zmienić swoje życie
i… trafia na tajemnicze ogłoszenie o pracę. Wyrusza na Podlasie.  

Zadania,
wyzwania, obowiązki – koraliki nanizane na sznurek zwany życiem. Teraz między
tymi zwykłymi szklanymi paciorkami pojawił się prawdziwy klejnot w
niespotykanym kolorze.

Praca w lokalnej bibliotece, bajkowe
krajobrazy i życzliwi ludzie – Hania ma poczucie, że wreszcie znalazła swoje
miejsce na ziemi. Spokój jednak nie trwa wiecznie – gdy topnieje śnieg, na jaw
wychodzą gorzkie tajemnice mieszkańców Różanych Dołów. Jaki wpływ będą miały na
główną bohaterkę powieści? Czy znajomość z intrygującym brodaczem ma szansę się
rozwinąć? Odpowiedzi na te pytania przyniesie Wam lektura powieści.
Historię, opowiadaną przez
wszechwiedzącego narratora, podzielono na rozdziały. Piękna polszczyzna oraz szczegółowe
i poetyckie opisy bajkowej wręcz przyrody uruchamiały każdy mój zmysł. Autorka
pełnym metafor i porównań językiem dzieli się z czytelnikami życiowymi wskazówkami
i przypomina o magicznej mocy marzeń. Podczas lektury miałam wrażenie, że wraz
z Hanią przeniosłam się do sielankowego świata Różanych Dołów.

Czasami
wydaje się, że nie wszystkie puzzle w naszym życiu pasują do siebie. Staramy
się układać na siłę, szukamy i nie dajemy za wygraną, a wystarczy poczekać, aż
wszystko samo się ułoży.

Myśl do przytulania to
baśniowa opowieść nie tylko ze względu na język, przesłanie czy opisy przyrody.
Anna Szczęsna wykreowała również
niezwykłych bohaterów – zarówno młodych, zagubionych, jak i tych starszych, doświadczonych.
Choć każdy ma jakieś wady, nie da się ich nie lubić i w moim odczuciu wszyscy
zasługują na miano pozytywnych postaci.
Sielankowa rzeczywistość, idylliczne
otoczenie – te słowa klucze pochodzą z noty wydawniczej. Doskonale oddają
klimat powieści. Podobnie jak szata graficzna. Wydawnictwo Kobiece przygotowało piękną, przyciągającą wzrok
okładkę. Zadbano również o ozdobniki wewnątrz książki. Tytuł każdego rozdziału ozdabia
wzorek z motywem kwiatowym.
Myśl do przytulania rzeczywiście
jest do przytulania. Do wytchnienia po ciężkim dniu na uczelni lub w pracy. Do
zapomnienia o troskach codzienności. To książka idealna na gorące popołudnie,
by skryć się w cieniu na huśtawce w ogródku. To książka idealna na zimowy
wieczór pod kocem. Ta historia pachnie różami i ziołami. Pełna emocji. Idealna
dla marzycielek.
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz
do recenzji!
tytuł: „Myśl do przytulania”
autor: Anna Szczęsna
wydawnictwo: Kobiece
liczba stron: 348
premiera: 30.06.2017 r.

„Pocałunek na pożegnanie” – Tasmina Perry

Bardzo lubię powieści, których akcja
rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych. Pocałunek na pożegnanie powieść
Tasminy Perry przykuła moją uwagę
okładką. Potem przeczytałam streszczenie i od razu wiedziałam, że muszę ją
mieć! Książka ma bowiem dwie główne bohaterki – Abby, która w 2014 roku trafia
na zapierające dech w piersiach znalezisko i Rosamund, która w 1961 roku odnajduje
miłość swojego życia. W jaki sposób los połączył oddalone od siebie w czasie
postaci?


Jedno zdanie dla prasy?

Myślę, że wypowie je za mnie to zdjęcie. (…) Powie panu o sile i bezsilności
miłości.

Każdy pamięta swój pierwszy pocałunek. A
ostatni? Ostatni pocałunek Rosamund i Dominika został uwieczniony na
fotografii. Po kilkudziesięciu latach wyblakłe zdjęcie przedstawiające
żegnającą się w miłosnym uścisku parę zostaje znalezione przez archiwistkę
Abby.
Abby pracuje w Królewskim Instytucie
Kartograficznym. Przygotowuje wystawę „Wielcy brytyjscy odkrywcy”. Wybór zdjęć
na ekspozycję nie jest trudny – Instytut dysponuje imponującymi zbiorami. Fotografia
wydobyta z pudełka z etykietą „Peru, Amazonia 1961” wywiera wpływ nie tylko na
wystawę, ale przede wszystkim na Abby i osobę uwiecznioną na zdjęciu.

Mężczyzna
i kobieta, tuż obok siebie. On przytulił dłoń do jej policzka, ona do jego,
przez co wyglądali, jakby właśnie żegnali się czule. Abby przyłożyła dłoń do
ust, oddech uwiązł jej w gardle. To było piękne, poruszające, a jednak nie
potrafiła powiedzieć dlaczego. Przecież ta scena nie była niczym niezwykłym,
takie rzeczy widuje się codziennie na dworcach kolejowych i na lotniskach.
Jednak to zdjęcie było inne(…).

Abby, która po zdradzie męża próbuje
nauczyć się żyć w pojedynkę, postanawia odkryć tożsamość kobiety ze zdjęcia. Udaje
jej się poznać Rosamund – dziennikarkę, która pół wieku wcześniej wierzyła, że
zmieni świat. Z takim nastawieniem w 1961 roku pojawiła pod siedzibą jednej z
londyńskich gazet. To tam poznała Dominica – stałego bywalca salonów i
podróżnika. Młodzi zakochują się w sobie, przeżywają chwile pełne szczęścia.
Los jednak płata Rosamund przykrego figla. Wizja pięknej, wspólnej przyszłości
rozwiewa się bardzo szybko.  Wernisaż i
fotografia znaleziona przez Abby sprawiają, że Rosamund powraca do wydarzeń
sprzed ponad pięćdziesięciu lat… Z pomocą archiwistki postanawia odnaleźć
odpowiedź na nurtujące ją od dekad pytanie: co stało się z Dominiciem po ich
ostatnim pocałunku?

Słowa
potrafią nas rozbawić, doprowadzić do łez, mogą sprawić, że zmienimy zdanie,
dając nam nadzieję, mądrość i wiedzę. Tkwi w nich alchemiczna moc przemiany.
Słowa zmieniły moje życie.

Tasmina
Perry
wykreowała niebanalne, doświadczone przez życie bohaterki.
Nie sposób nie lubić i archiwistki, i dziennikarki. Ich losy poznajemy w
rozdziałach, których akcja rozgrywa się w 1961 roku lub współcześnie. Osobiście
bardzo lubię taką formę narracji. „Mieszanki czasowe” jak u Sarah Jio, którą od
kilku lat zaliczam do grona moich ulubionych pisarek.
Podróże, niebezpieczna Amazonka,
angielskie salony elit, zimna wojna i przede wszystkim gorąca miłość. W 1961,
ale i w 2014 roku dla bohaterek najważniejsza jest właśnie miłość. Pocałunek
na pożegnanie
wciągnął mnie niczym dobry kryminał. Z ogromną
ciekawością śledziłam losy Abby i Rosamund. Finał historii był zaskakujący
niemniej niż w książkach Remigiusza Mroza. 
Szczerze polecam tę powieść!
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz
recenzencki!
tytuł: „Pocałunek na pożegnanie”
autor: Tasmina Perry
wydawnictwo: Kobiece
liczba stron: 488

„Księżna Margaret” – Danielle Dutton

Dla ówcześnie żyjących celebrytka i
skandalistka. Dla mnie nieco nieśmiała, zamknięta w sobie i szukająca swego
miejsca w świecie kobieta. Kim tak naprawdę była Szalona Maggie?
Krótka, bo niespełna dwustustronicowa
powieść Księżna Margaret łączy w sobie elementy fikcji literackiej i
biografii siedemnastowiecznej arystokratki. Autorka, Danielle Dutton, podkreśla, że postać księżny była dla niej
inspiracją przy kreowaniu postaci głównej bohaterki książki. Kim jest tytułowa
Margaret? To brytyjska dama dworu. Od dziecka miała skłonność do refleksji. Stawiała
przeróżne pytania i szukała niemniej dziwnych odpowiedzi. Wszystko zdawało się
inspirować ją do pisania.  Jako
nastolatka wyemigrowała do Francji. Tam przeżyła wojnę domową. Tam też poznała
i poślubiła starszego od siebie Williama Cavendisha. Choć nie mieli wspólnego
potomstwa, do końca życia wzajemnie się wspierali i  pozostali sobie wierni. Mimo niezbyt
przychylnej opinii pewnych środowisk i wpływowych osób William wspierał karierę
żony i szczerze ją podziwiał. 
Margaret to postać pełna sprzeczności. Z
cichej dziewczynki przeistoczyła się w żywiołową, odważną i ambitną kobietę,
która nie raz budziła niesmak i wywołała niejeden skandal w kręgach
towarzyskich. Z jednej strony arystokratka, z drugiej zaś szokująca
społeczeństwo feministka. Przede wszystkim Margaret to niezwykle kreatywna
pisarka. Tworzyła tomiki poezji, scenariusze teatralne czy opowiadania
fantastyczne.
Warto podkreślić, że Margaret przeczyła
stereotypowi współcześnie żyjących kobiet. Jej rola w małżeństwie nie
ograniczała się tylko do bycia ozdobą Williama czy gospodynią na wytwornych
przyjęciach w majątku. Arystokratyczne pochodzenie nie przeszkodziło jej w
realizacji marzeń – jej teksty ujrzało światło dzienne i została zaproszona do
towarzystwa naukowego The Royal Society, co w XVII wieku wydawało się być
niemożliwe dla kobiety. 
Księżna Margaret pisana
jest w dwóch formach – w części rozdziału czytelnik ma do czynienia z narracją
pierwszoosobową tytułowej bohaterki. W drugiej części narrator jest
trzecioosoby. Choć miejscami język, jak przystało na postaci i opisywany okres,
wydaje się być nieco „ciężki”, wytworny i bogaty w metafory, książkę czyta się
bardzo szybko i przyjemnie.  Autorka dość
bogato przedstawia psychikę Margaret, przybliżając czytelnikowi jej emocje,
nastroje i myśli, które, warto dodać, zmieniały się z prędkością światła. W
narrację i dialogi wplata fragmenty utworów księżnej.
Chcesz wiedzieć, czy różni się
siedemnastowieczny skandal od tego współczesnego? Chcesz wiedzieć, jak brzydkie
kaczątko przeistoczyło się w łabędzia-celebrytkę? W takim razie musisz sięgnąć
po Księżną
Margaret
autorstwa Danielle
Dutton
. Polecam! Z taką bohaterką na pewno nie będziesz się nudzić!
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz do recenzji 🙂 

„U stóp bogini” – Chitra Banerjee Divakaruni

„Dobra
córka to lampa pomyślności, rozświetlająca nazwisko rodziny”

Trzy kobiety. Trzy charaktery. Trzy
pokolenia. Trzy historie. Jeden… błąd. Babcia, matka i córka. Chitra Banerjee Divakaruni napisała
piękną i wzruszającą książkę. U stóp bogini  to egzotyczna, hinduska opowieść o potędze
rodziny oraz całej gamie uczuć, która rozciąga się na przestrzeni lat i
kontynentów.
Sabitri pochodzi z biednej rodziny.
Marzy o studiach. Dzięki szczęśliwemu zrządzeniu losu może się kształcić – pod
swój dach przyjmuje ją bogata i wpływowa kobieta. Pomaga jej w realizacji
marzeń. Do czasu. Sabitri podąża za głosem serca i… popełnia ogromny błąd. Wiele
lat później jej jedyna córka, Bela powiela schemat – wraz z nieakceptowanym
przez matkę ukochanym opuszcza Indie i  wyjeżdża do Ameryki. Gdy jej małżeństwo się
rozpada, nieświadomie odciska piętno na własnej córce…
Tara postanawia rzucić studia. Bela nie
ma pojęcia, co robić. Po latach milczenia prosi matkę o pomoc. Sabitri sięga po
kartkę papieru i opisuje wnuczce inspirującą historię swojego życia – młodości,
małżeństwa i trudnych relacji z córką. Nie wie, że list nie trafi w ręce krnąbrnej
dziewczyny w odpowiednim momencie.
Trzy pokolenia. Trzy bohaterki. Moją
ulubienicą stała się najmłodsza z nich. Tara to szczera i ekspresyjna Hinduska
wychowywana w USA. Popełnia błędy takie, jak jej matka i szuka tego samego, co
Bela – bezgranicznej miłości i poczucia bezpieczeństwa.
Powieść ma kilku narratorów – historia
opowiadana jest w trzeciej osobie, z perspektywy Tary i mężczyzn, którzy
odgrywają w życiu bohaterek bardzo ważną rolę…
U stóp bogini  to lekcja  miłości, lojalności i wolności, która niejedno
ma imię. To także lekcja geografii i kultury – wraz z bohaterkami czytelnik
zwiedza odległą Azję i poznaje tamtejsze zwyczaje i tradycje.
Historie przedstawione w powieści U
stóp bogini
przypominają, że matczyna miłość jest bezwarunkowa, a więź
matki i córki wyjątkowa. Często córki upodabniają się do swoich matek. Nawet
wtedy, gdy za wszelką cenę pragną tego uniknąć. Często popełniają też te same
błędy. Co wtedy, gdy jest za późno, by je naprawić? Poznajcie Sabitri, Belę i
Tarę. Uwierzcie, że ich losy skłaniają do refleksji.


Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz do recenzji 🙂 

„Był sobie pies” – W. Bruce Cameron (recenzja przedpremierowa!)

Od prawie dziewięciu lat na własnej
skórze przekonuję się, że psia miłość nie zna granic – miłość zwierzęcia do
człowieka i odwrotnie. Od kiedy w moim domu pojawił się uroczy kundelek, mam
wrażenie, że rodzice zyskali trzecie dziecko. Ale to nie jest post o
rozpieszczonym do granic ogona Dropsiku…
Zazwyczaj nie przepadam za wyszczekanymi
bohaterami książek. Lubię postaci pozytywne, ułożone… Z tym bohaterem było
inaczej – było wskazane, żeby był wyszczekany! Zresztą, co miał zrobić, skoro
świat jest naprawdę pomerdany? 😉
Bailey to główny bohater powieści W. Bruce Camerona pt. Był
sobie pies.
Tytułowy zwierzak, oddany, wesoły i wierny, tylko z pozoru
jest zwykłym czworonogiem. Za swoją życiową misję uważa wpajanie właścicielom
znaczenia miłości, zaufania i pogody ducha. Jego miłość do człowieka nie zna
granic. Odradza się w kilku wcieleniach, bo wie, że istotą ludzkiego życia są
miłość i śmiech. Jako złotowłosy szczeniak trafia do domu kilkuletniego Ethana.
Chłopak i pies stają się nierozłącznymi przyjaciółmi…
Podobno wszystkie psy idą do nieba.
Bailey to wyjątek – miał pewne niedokończone sprawy, więc musiał zostać na
ziemi. Niezależnie od tego, czy był labradorem, owczarkiem, samcem czy suczką
uczył kochać i walczył o ludzką miłość. Uczył się śmiać i uwielbiał ten śmiech.
Uwielbiał ciasteczka i nie przepadał za głupiutkimi kotami. Ratował człowieka –
i fizycznie, i duchowo. Ratował życie, ratował duszę. 
Czytelnik poznaje pomerdany świat z
perspektywy Baileya. Jako psiara byłam zachwycona takim sposobem narracji!
Zwierzak nie tylko relacjonuje wydarzenia. Dzieli się swoimi myślami, co pozwoliło
mi lepiej poznać ten wspaniały gatunek. Opowiada, co go bawi, a co smuci.
Wielokrotnie wygłasza poglądy na temat kotów. Przede wszystkim jednak zdradza,
za co tak bardzo kocha człowieka, a swoje słowa wciela w życie. Choć odradza
się w różnych wcieleniach, pamięta o przeszłości i czerpie z niej
doświadczenia.
Był sobie pies to
jedna z najcieplejszych i najbardziej wzruszających historii, jakie
przeczytałam w ostatnim czasie. Nad ostatnią stroną płakałam jak bóbr! Los
Baileya i jego właścicieli naprawdę chwyta za serce. To nie jest opowieść o zwykłym
psim życiu. To opowieść o bezgranicznym zaufaniu i prawdziwej miłości z
merdającym ogonem w tle. Poznaj psie serce. Poznaj psie tajemnice. Wzruszenie i
uśmiech gwarantowane!  
Wydawnictwu Kobiece dziękuję za
egzemplarz do recenzji
J
Premiera książki: 15.02.2017 r.
Premiera filmu: 17.02.2017 r.

„Sekretna zima Jaśminy” – Adrianna Trzepiota

Święta to czas spotkań z rodziną i
przyjaciółmi. To czas na odpoczynek i naładowanie akumulatorów. Magiczna
atmosfera sprzyja relaksowi z książką w domowym zaciszu. Jeśli wciąż nie macie
pomysłu, z jaką powieścią spędzić te wyjątkowe grudniowe dni, pragnę Wam
polecić Sekretną zimę Jaśminy Adrianny Trzepioty.
Wydawnictwo
Kobiece
po raz kolejny przysłało mi prawdziwą skarbnicę
pięknych cytatów. Prostych, a zarazem głębokich. O życiu, miłości i
poszukiwaniu samego siebie. W recenzji przytoczę tylko dwa, ale uwierzcie –
każdy rozdział kryje w sobie prawdziwą perełkę. Tym razem mądrością i
doświadczeniem podzieliła się ze mną Jaśmina – wilczyca, bohaterka mazurskiej
opowieści.
Zdziwiliście się, czytając, że Jaśmina
jest wilczycą? Nie przepadacie za powieściami fantasy? Spokojnie, ja też nie!
Jaśmina to piękna, młoda kobieta. Szczęśliwa matka kilkuletniej Marysi i
zdecydowanie mniej szczęśliwa żona Joachima, który po wypadku motocyklowym
zaczyna traktować ją jak służącą. Zastanawiacie się, w czym przejawia się wilcza
natura Jaśminy?

Jak
wygląda zwilczona kobieta? Przede wszystkim słucha. (…) Słucha siebie. Bo to w
niej cały czas drzemie duchowa wilczyca, która wie, czego chce. (…) Zwilczona
kobieta słucha, ale jest niepokorna.

Małżeństwo przypominające poligon
wojskowy oraz krótki romans z fascynującym i zarazem nieprzewidywalnym
informatykiem stają się dla Jaśminy impulsami do zmian. Mimo wyrzutów sumienia
i strachu przed samotnym macierzyństwem decyduje się na rozwód oraz na roczny
urlop w szkole, gdzie pracuje jako nauczycielka. Pragnie poświęcić się pisaniu
wymarzonej książki. Na nowej drodze życia może liczyć na wsparcie szeptuchy,
która wierzy w potęgę Boga i ziół; leśniczego Bojana, który nie potrafi
poradzić sobie z tragiczną przeszłością, oraz przyjaciółki Zosi, której
małżeństwo także się rozpadło. W wigilijną noc do grona bliskich sercu Jaśminy
osób dołącza jeszcze jedna istota…

Jeżeli
czujesz, że twoja intuicja wzywa cię do podjęcia bardzo ważnej decyzji, czy do
jakiejś formy tworzenia – idź i zrób to! Osiągniesz wewnętrzne poczucie
spełnienia i wszechogarniający spokój, poczujesz się bezpiecznie sama ze sobą
(…) My, w wolnej Europie, nie mamy sztywnych ram, one są wyłącznie w naszych
głowach. Jedynymi zagrożeniami dookoła są głosy, które nie należą do duchowej
wilczycy: strach przed opinią, przed tym, że mnie się nie uda (nawet nie
próbuję), zrobię to jutro, nie mam czasu.

Warto podkreślić, że w książce wilki
pojawiają się nie tylko w człowieczej duszy. Jako zwierzęta – członkowie
watahy, mieszkańcy lasu są bohaterami opowieści Jaśminy. Kobieta dokarmia
wilczycę, a walka o życie wilczego szczeniaka staje się początkiem niezwykłej
znajomości.
Główna akcja powieści rozgrywa się na
Mazurach. Autorka opisuje zimowe krajobrazy północy Polski, pobudzając
wyobraźnię oraz wszystkie zmysły czytelnika – czuje się zapach iglastych drzew,
słyszy się wycie wilków i skrzypienie śniegu pod podeszwą butów oraz widzi
spadające z nieba płatki. Z nutką zazdrości czytałam o białych i mroźnych Świętach
Jaśminy…
Narratorką powieści jest główna
bohaterka. Dzieli się swoimi przemyśleniami, doświadczeniami. Historię tworzą
nie tylko refleksje Jaśminy, ale także legendy, opowieści szeptuchy oraz
niezwykły głos wewnętrzny wilczycy. 
 Sekretna
zima Jaśminy
to idealna książka na zimowe wieczory. Zaparz pyszną,
gorącą herbatę, dodaj goździki i pomarańcze, usiądź wygodnie, okryj się kocem i
poznaj historię Jaśminy. Na pewno usłyszysz głos własnej wilczycy…
Wydawnictwu
Kobiece
dziękuję za egzemplarz do recenzji!
Wszystkim Czytelnikom bloga składam najlepsze życzenia na nadchodzące Święta – zdrowia i spokoju 🙂 Przeżyjcie te magiczne dni radośnie i w rodzinnej atmosferze!  

„Ryżowy podarunek” – Francisco Azevedo

Wydawnictwo
Kobiece
, z którym współpracuję od pewnego czasu, przysłało
mi wspaniały podarunek do recenzji – Ryżowy podarunek. Niech tytuł Was
nie zmyli. Owszem, gotowanie to ważny wątek w powieści, ale najważniejsza jest
w niej rodzina – miłość, relacje między jej członkami oraz nietypowy składnik
gwarantujący szczęście. To liryczna i pełna ciepła opowieść o trzech
pokoleniach z pachnącą kuchnią w tle. 

A
teraz załóżcie fartuszki, wybierzcie deseczkę, najostrzejszy nóż i bądźcie
ostrożni. Wkrótce wy też będziecie cuchnąć cebulą i czosnkiem. Nie przejmujcie
się, jeśli zapłaczecie. Rodzina to wzruszające danie. A my płaczemy – z
radości, wściekłości lub smutku.

Francisco
Azevedo
zabiera czytelnika do Portugalii, a następnie
Brazylii – to tam dzieje się większa część akcji powieści. Jest 11 lipca 2008
roku. Antonio, główny bohater i zarazem narrator Ryżowego podarunku,
przygotowuje się do wyjątkowej uroczystości. W towarzystwie żony, rodzeństwa,
dzieci, wnuków i krewnych będzie świętował setną rocznicę ślubu zmarłych przed
laty rodziców. Ślub, a właściwie prezent, jaki para młoda otrzymała, zmienił
losy całej rodziny. Oczekiwanie na spotkanie skłania Antonia do refleksji i
wspomnień. Niczym aktor na teatralnej scenie opowiada czytelnikowi, widzowi, o
losach najbliższych – rodziców, rodzeństwa, żony, dzieci i wnuków. Zaczyna od
historii miłości rodziców, kończy na świątecznym obiedzie z 2008 roku. 


rodziny, które są słodkie. Inne – lekko gorzkie. Jeszcze inne mocno pikantne.
Są też takie, które zupełnie nie mają smaku – takie jakby „Rodziny dietetyczne”,
które toleruje się tylko po to, by zachować figurę. Bez względu na wszystko,
rodzina to danie, które zawsze podaje się na gorąco, bardzo gorąco. Zimna
rodzina jest nie do zniesienia, nie do przełknięcia. 

Dwanaście kilogramów
ryżu – taki prezent ślubny podarowała parze siostra Pana Młodego. Z ciotką
Palmą Antonio miał doskonały kontakt. To ona wprowadziła go w świat rodzinnych
tajemnic i opowiedziała historię ryżu. Ryżu, który przez pokolenia uważano za
źródło miłości, szczęścia i płodności. Ryżu, który należało traktować z
szacunkiem i wyczuciem, by nie stracił magicznej mocy.
Ryżowy podarunek to
powieść godna polecenia. Autor pisze pięknym językiem o najpiękniejszych
relacjach i uczuciach. Metafory, epitety i porównania odnoszące się do relacji
rodzinnych, wywołują uśmiech na twarzy czytelnika i zmuszają do refleksji, do
zrobienia „rodzinnego rachunku sumienia”.

Rodzina
to danie, którego, gdy jest już gotowe, nie da się powtórzyć.

Wydawnictwu
Kobiece
dziękuję za egzemplarz do recenzji 🙂
Liczba stron: 320

„Dziecko wspomnień” – Steena Holmes (recenzja przedpremierowa!)

Szczerze mówiąc, nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać po lekturze Dziecka wspomnień. Ta książka to moja pierwsza, ale na pewno nie ostatnia przygoda z Wydawnictwem Kobiecym. Publikacji autorki, Steeny Holmes, również wcześniej nie znałam. Przeżyłam szok. Myślałam, że sięgam po „standardową literaturę obyczajową”. Nic bardziej mylnego. Wydawnictwo przysłało mi świetną powieść psychologiczną, o której długo nie można przestać myśleć.


Diane i Brian to młode, kochające się małżeństwo. Oboje robią kariery, wspinając się po kolejnych szczeblach korporacyjnych drabin. Choć pobrali się kilkanaście lat temu, wciąż nie mają dziecka. Kobieta pragnie potomstwa, ale panicznie boi się macierzyństwa. Nie potrafi zapomnień o mrocznej przeszłości i o losie własnej matki… Gdy okazuje się, że jest w ciąży, Brian nie posiada się ze szczęścia. Troszczy się o żonę i planuje przyszłość maleństwa. Kupuje dom, organizuje przeprowadzkę, do minimum ogranicza pracę. Tuż przed porodem dostaje awans i musi wyjechać do Londynu. Ma nadzieję, że zdąży wrócić na czas.


Mija rok. Diane z pomocą niani wychowuje córeczkę. Mimo wcześniejszych obaw jest w niej bezgranicznie zakochana. Niestety, przy Diane i malutkiej Grace wciąż nie ma Briana. Młoda mama obsesyjnie wręcz boi się o dziecko. Z czasem zauważa, że wokół dzieją się niepokojące rzeczy, które sugerują, że nie wszystko jest takie, jakim się wydaje.  
Powieść podzielono na rozdziały. W części z nich narratorem jest Diana. Opowiada o teraźniejszości, dzieląc się przeżyciami związanymi z opieką nad Grace i rozłąką z ukochanym mężem. Stopniowo poznajemy historię kobiety, a elementy tworzą naprawdę mroczną układankę.


Pozostałe rozdziały, mimo że narracja jest prowadzona w trzeciej osobie, przedstawiają losy małżeństwa z perspektywy Briana. Czytelnik śledzi je z punktu widzenia mężczyzny od momentu wieści o ciąży aż do wyjazdu do Anglii.


O Dziecku wspomnień trudno zapomnieć. Steena Holmes porusza temat miłości i macierzyństwa. Stopniowo odsłania kulisy wydarzeń z teraźniejszości, o których mówi Diane. Choć Steena Holmes powoli przedstawia bohaterów i ich świat, dając czytelnikowi pewne sygnały, finał zaskakuje, miażdży. Psychologiczne partie trudno przewidzieć. Na oczach czytelnika szczęście staje się obsesją.


Bez wątpienia powieść wyzwala potężną dawkę emocji. Wzruszenie miesza się ze wzburzeniem, nadzieja ze strachem, zrozumieniem z potępieniem. Ciężko jednoznacznie ocenić postawę postaci, zwłaszcza Diany. Jedni będą ją surowo oceniać i nienawidzić, inni współczuć i starać się zrozumieć. Ja zdecydowanie należę do tej drugiej grupy.


Wydawnictwo Kobiece publikuje książki kobiet dla kobiet. Dziecko wspomnień idealnie wpisuje się w ten schemat z jedną uwagą – moim zdaniem ta powieść jest przeznaczona dla dojrzałych kobiet. Choć ma 240 stron, nie da się jej szybko przeczytać. Zmusza do refleksji, każe się zatrzymać. Emocjonalna czytelnicza uczta gwarantowana.


Wydawnictwu Kobiece serdecznie dziękuję za egzemplarz recenzencki!
Premiera 13 października!