Małgorzata Lis, Teresa postanawia żyć, Wydawnictwo eSPe 2025.
Patronat medialny Dropsa
Tekst powstał w ramach współpracy reklamowej z Wydawcą.

Rekolekcje adwentowe w powieści obyczajowej?
Najważniejsze przykazanie realizowane w codzienności przez bohaterów książki?
Wszystko to znajdziecie w nowej historii Małgorzaty Lis. Od konkretnego momentu. Od chwili, w której Teresa postanawia żyć.
W jednym z postów zapowiadających powieść, błędnie napisałam tytuł. „Teresa postanawia umrzeć” – pomieszałam mój patronat z powieścią Paulo Coelho. Poprawiłam błąd, ale potem uderzyła mnie myśl, że pierwsza część książki mogłaby mieć taki podtytuł. Bo przecież Teresa, nieświadomie, żyła tak, by umrzeć… By pozwolić umrzeć swojej duszy i nie doświadczyć piękna, bogactwa Boskiej Miłości. Kim właściwie jest Teresa?
Teresa jest żoną, mamą i babcią. Wszystko wie najlepiej. Co powinien mąż, córki, synowie, zięć i synowa. Jej religijność powinna być wzorem do naśladowania dla całej parafii, jeśli nie diecezji. Mistrzyni pieczenia, królowa gotowania. Caryca życia codziennego. Tak siebie widzi w krzywym zwierciadle poczucia własnej wartości, nieomylności i wyższości. Kpiąc z profesji zięcia. Nie akceptując przyszłej synowej. Strofując wnuczęta. Stosuje w życiu reguły, które kiedyś stosowano wobec niej. Wychowuje dzieci, męża, a nawet sąsiadów tak, jak sama była wychowywana. Myśli, że ma poukładane życie. Nie widzi w nim jednak braku miłości. Prawdziwej Miłości, w której poza regułami jest miejsce na czułość, dobre słowo i wybaczenie. Także samej sobie.
Problemy zdrowotne otwierają przed Teresą – dosłownie i w przenośni – drzwi. Dostaje drugą szansę. Jest tylko jeden warunek. Ma kochać i żyć. Naprawdę. Jakiego wyboru dokona? Czy poprawią się jej relacje z najbliższymi? Czy przestanie poprawiać świat i zacznie zauważać to, co piękne w drugim człowieku, a także i w niej samej?

„Teresa postanawia żyć” to opowieść o drodze, jaką każdego dnia pokonuje człowiek w kierunku nieba. O tym, jak czasem trudno realizować zadania związane z najważniejszym przykazaniem – przykazaniem miłości. O tym, jak wzorce wyniesione z dzieciństwa, są przez nas powielane, czasem wbrew postanowieniom. O tym, jak zamykamy oczy na cuda codzienności, bo w oczy nas kłują niepotrzebne drobiazgi. Nikt z nas nie jest doskonały. Ale każdy z nas może się zmienić. I postanowić żyć.
Książkę czyta się szybko, a jednocześnie z uwagą. Jeśli Pismo Święte towarzyszy nam w codzienności, nasuwają się skojarzenia z konkretnymi fragmentami Słowa. Zaznaczyłam parę linijek i zanotowałam na marginesie powieści powiązania. I przede wszystkim zrobiłam rachunek sumienia.

Myślę, że uroczystość Wszystkich Świętych to doskonały moment na przeczytanie wpisu o tej powieści. Nie tylko dlatego, że mamy w tej historii do czynienia ze świętych obcowaniem. A nawet wsparciem Anioła Stróża.
W pierwsze dni listopada szczególnie zastanawiamy się nad drogą do świętości. Nad tym, jak się zmienić, by żyć w pełni. W Chrystusie. Wielu z nas w cichości serca pyta, czy jeszcze ma szansę na zmianę. Na nią nigdy nie jest za późno, bo Boże Miłosierdzie nie ma granic. Teresa jest tego doskonałym przykładem. Choć to postać fikcyjna, myślę, że niejedna Czytelniczka odnajdzie w niej siebie. Pewnie w pierwszej kolejności porówna ją do matki, teściowej, może babki. Ale najpierw powinna zacząć od siebie i zapytać: czy żyję naprawdę? Czy żyję Miłością? Bo przecież to z Niej wszyscy będziemy rozliczani. A nie z tego, czy świąteczny obiad był podany o 14:00 czy o 14:07. Prawda?