„Sekret starych fotografii” – Małgorzata Lis (patronat medialny Dropsa)

Read More
"Sekret starych fotografii" - Małgorzata Lis (patronat medialny Dropsa)

Małgorzata Lis, Sekret starych fotografii, Wydawnictwo Emocje 2024.

Patronat medialny Dropsa Książkowego

Z wielką radością przyjęłam propozycje nowego Wydawnictwa Emocje, by objąć powieść „Sekret starych fotografii” patronatem medialnym i przygotować rekomendację na okładkę.

Brzmi ona tak:

Małgorzata Lis fragment po fragmencie, kadr po kadrze odsłania przed czytelnikami sekret starych fotografii i maluje swój nowy literacki autoportret. Oddaje w ręce czytelników swoją pierwszą powieść z historią w tle.

Współczesność i czasy II wojny światowej łączy niewidzialna nić wspomnień – trwała jak miłość, przyjaźń i pamięć. O latach minionych, o tych, którzy zginęli i o tych, którzy przeżyli.

Dwie przestrzenie czasowe, dwie kobiety, jeden adres. I Ty odkryj tajemnice, które skrywa budynek przy Kwiatowej 18.

Pozwólcie, że w recenzji nieco się rozwinę…

„Sekret starych fotografii” to nie tylko otwarcie nowego cyklu „Kwiatowa 18”. To także, a może przede wszystkim otwarcie nowego etapu literackiego w życiu autorki. Małgorzata Lis tworzyła dotąd boskie książki, czyli „Opowieści z wiary”. Teraz daje dojść do głosu nie tylko wierze, ale także wykształceniu. Historyczka sięgnęła po pióro, by opowiedzieć historię. Tę wielką, z ubiegłego wieku, i tę zwykłą, którą tworzą współczesne kobiety… Wierność wartościom chrześcijańskim czuć jednak na kartach tej powieści. Małgosia wraz z bohaterkami zmierza ku Prawdzie. Prawdzie, którą powinniśmy się kierować w codzienności. Prawdzie także historycznej. 

Kim są bohaterki? Główną postacią jest Magda, nieco rozkapryszona w sprawach damsko-męskich dziewczyna (przepraszam, ale musiałam to napisać, nie wiem, ile razy chciałam krzyknąć: weź się, babo, ogarnij! Jej egoizm w budowaniu relacji sprawiał, że opadały mi ręce. Ale to też świadczy o kunszcie pisarskim Autorki, prawda? Sztuką jest wykreować postaci nie krystaliczne, lecz takie z krwi i kości). U progu zmian zawodowych trafia do Żarek, niewielkiej miejscowości, w której wszyscy się znają. Niewielkiej miejscowości, która skrywa wielką historię dotyczącą relacji polsko-żydowskich w czasie II wojny światowej.

Magda nie tylko przeprowadza się do domu przy Kwiatowej 18. Postanawia przeprowadzić historyczne śledztwo dotyczące Irki i jej córki, poprzedniej właścicielki nieruchomości. Może liczyć na wsparcie lokalnego historyka oraz sąsiadki, Wandy. Relacja ze starszą panią to piękny przykład międzypokoleniowej przyjaźni i rozmów, które pod pretekstem wspólnego kosztowania ciasta, potrafią zmienić życie…

To po co to robisz? Po co badasz temat, który jest tak bolesny?

Żeby ocalić od zapomnienia. Po prostu. Jeśli będziemy mówić tylko o tym, co miłe i przyjemne, zafałszujemy historię. Poza tym ofiarom się należy choćby nasza pamięć.

„Sekret starych fotografii” to powieść z historią w tle. To powieść o ocaleniu od zapomnienia. O relacjach polsko-żydowskich podczas najmroczniejszych lat XX wieku. O wsparciu i wzajemnych oskarżeniach. Powieść o historii. To właśnie uczestnicy historii zainspirowali Autorkę do napisania książki. Inspiracją stała się opowieść wnuka pani Aleksandry, której pamięci zadedykowano książkę. 

Ta kobieta mieszkała w Żarkach i z narażeniem życia pomagała miejscowym Żydom: przeprowadzała przez granicę, nosiła jedzenie, a nawet ukrywała przez jakiś czas kilkuletnią Żydówkę Rywkę. Raz stała już pod ścianą w oczekiwaniu na egzekucję, ale cudem się uratowała, o czym zresztą można przeczytać w powieści. Pani Aleksandry nie ma w żadnym spisie wojennych herosów, nie dostała medalu, a jej córka była po wojnie przezywana „żydówa”. Takich cichych bohaterów wojny jest wielu. Takich miejsc jak Żarki, gdzie Żydzi i Polacy żyli ze sobą w zgodzie – bardzo dużo. 

Powieść czyta się bardzo szybko. To zasługa nie tylko świetnie skonstruowanych, wyrazistych postaci, wartkiej akcji czy świetnie rozpisanych dialogów. „Sekret starych fotografii” to dwa plany czasowe (czasy współczesne i II wojna światowa) oraz dwóch narratorów. Narratorem pierwszoosobowym jest Magda. Narrator wszechwiedzący natomiast opowiada o czasach wojennych. Jego fragmenty kończą się zapiskami z pamiętnika Irki. 

Czy polecam ten tytuł? Całym sercem! To książka, w której codzienność przeplata się z historią. Wielka historią. To książka o kobietach i o tym, w jak różnych czasach przyszło nam żyć – niemal pod każdym względem. 

Razem z Autorką zapraszamy do domu przy Kwiatowej 18. To adres, pod którym schronienia szukają kobiety. Kobiety, które w zakamarkach serca szukają odpowiedzi na pytania dotyczące uczuć. Zapukajcie do drzwi. I Irka, i Magda na pewno wpuszczą Was do środka. 

„Sekret starych fotografii Małgorzaty Lis – kto powinien sięgnąć po tę książkę?

  • Miłośnicy powieści z historią w tle
  • Czytelnicy serii i sag kobiecych
  • Osoby, które znają pióro Autorki z cyklu „Opowieści z wiary”
  • Pasjonaci historii

Przeczytaj wywiad z Małgorzatą Lis

„Sekrety starych fotografii” – wywiad z Małgorzatą Lis

Read More
sekrety starych fotografii 3d

8 kwietnia 2024 r. nakładem Wydawnictwa Emocje swoją premierę będzie miała nowa powieść Małgorzaty Lis, którą z dumą objęłam patronatem medialnym. Poznajcie „Sekrety starych fotografii”!

Dwie wyjątkowe kobiety, dwie niezwykłe historie i jeden zupełnie zwyczajny dom…

Trzydziestoletnia Magda ma dość pracy w korporacji i życia w stolicy. Kiedy więc przyłapuje swojego chłopaka na zdradzie i równocześnie dowiaduje się, że musi opuścić wynajmowane dotąd mieszkanie, postanawia rzucić wszystko i wyprowadzić się do  Żarek, małego jurajskiego miasteczka z bogatą, choć bolesną historią.

Osiemnastoletnia Irena obawia się dwóch rzeczy: zaaranżowanego małżeństwa ze Stachem Nowakowskim i wojny, która, jak mówią, ma wybuchnąć lada chwila. Jeszcze nie wie, że nadchodzące dni zmienią jej życie bardziej, niż mogłaby się tego spodziewać… 

Co się stanie, gdy te dwie historie spotkają się pod jednym dachem?

„Sekret starych fotografii” to opowieść o miłości i okrucieństwie, przyjaźni i podziałach, wierności i zdradzie, nowym życiu i o śmierci. To pełna emocji, słodko-gorzka historia współczesna, która niewidzialną nicią wspomnień łączy się z wydarzeniami sprzed ponad osiemdziesięciu lat. Pozornie odległymi, choć tak naprawdę bardzo bliskimi…

Co o książce mówi Autorka? Zapraszam do lektury wywiadu!

Do tej pory byłaś kojarzona z „Opowieściami z wiary”, czyli książkami, w których boski akcent ma fundamentalne znaczenie. Teraz Twoje pióro nakreśliło historię z historią w tle właśnie. Dałaś dojść do głosu swojej pasji i wykształceniu?

Nadal chcę być kojarzona z boskim akcentem, choć prawdą jest, że po raz pierwszy zdecydowałam się na rozbudowany wątek historyczny w swojej powieści. Sprawy wiary zeszły na dalszy plan, choć wciąż podczas pisania przyświecają mi wartości, które są mi bliskie na co dzień.

W sięgnięciu po historyczne tło pomogło mi uświadomienie sobie, że to przecież powieść obyczajowa, a nie doktorat, że nie muszę siedzieć godzinami w bibliotekach, a sporo materiałów jest dostępne w internecie. Trochę się bałam tej kwerendy, bo cały czas mam pod opieką dzieci 24/7 i po prostu nie mam czasu i możliwości na godziny spędzane w bibliotece i podróże naukowe. W powieści obyczajowej z historią w tle jest łatwiej niż w przypadku powieści historycznej. 

Oczywiście, do „Sekretu starych fotografii” rzetelnie się przygotowałam, ale warstwa historyczna nie była tu dominująca i w związku z tym książka nie wymagała ode mnie aż takiego poświęcenia. Co nie znaczy, że moja pasja nie domaga się czegoś więcej. Myślę, że wszystko w swoim czasie. Dzieci rosną i przede mną otwierają się nowe możliwości.

Co albo kto był inspiracją do napisania „Sekretu starych fotografii”? Skąd pomysł, by osadzić akcję powieści właśnie w Żarkach?

Inspiracją stała się opowieść wnuka pani Aleksandry, której pamięci dedykuję powieść. Ta kobieta mieszkała w Żarkach i z narażeniem życia pomagała miejscowym Żydom: przeprowadzała przez granicę, nosiła jedzenie, a nawet ukrywała przez jakiś czas kilkuletnią Żydówkę Rywkę. Raz stała już pod ścianą w oczekiwaniu na egzekucję, ale cudem się uratowała, o czym zresztą piszę w powieści. Pani Aleksandry nie ma w żadnym spisie wojennych herosów, nie dostała medalu, a jej córka była po wojnie przezywana „żydówa”. Takich cichych bohaterów wojny jest wielu. Takich miejsc jak Żarki, gdzie Żydzi i Polacy żyli ze sobą w zgodzie – bardzo dużo. Bardzo mi zależało, by w zwyczajnej, fikcyjnej  fabule pokazać tę złożoność naszej historii.

Od początku planowałaś serię czy wymusili to na Tobie bohaterowie?

Od początku wiedziałam, że się nie zmieszczę w jednej książce. Ta historia domagała się dwóch tomów. 

Przeszłość naznaczona wojną i teraźniejszość, na którą wpływ mają tamte lata. Jak pracowało Ci się nad powieścią z dwoma planami czasowymi?

Bardzo lubię czytać powieści z dwoma planami czasowymi właśnie ze względu na to, co powiedziałaś. Można w ten sposób doskonale pokazać, jak teraźniejszość splata się w przeszłością. Ale nie tylko dlatego. Wątek współczesny pomaga niejako odpocząć od trudnych tematów z historii. 

Pisało mi się bardzo dobrze, choć nie będę ukrywać, że opowieść o Irce pisałam osobno. To pozwoliło mi lepiej wczuć się w klimat tamtych czasów. Potem połączyłam oba wątki w całość. Zresztą w tym współczesnym jest sporo odniesień do przeszłości, wszystko więc bardzo dobrze się zazębia. 

Która z bohaterek jest bliższa Twojemu sercu – Irenka czy Magda?

Mimo że Magdę pisałam w pierwszej osobie, to bliższa jest mi Irka. Ja chyba w ogóle bardziej pasuję do dawnych czasów. Nie jestem filrciarą jak Magda, nigdy nie zdecydowałabym się na tak nagłą i drastyczną życiową zmianę. Nie wiem jednak, czy podjęłabym taką decyzję jak Irena. I w sumie nie chciałabym wiedzieć. Czasy, w których żyła, nie są do pozazdroszczenia. Wybory zbyt trudne, nawet z perspektywy naszego wygodnego fotela.

Masz poczucie, że debiutujesz po raz drugi? Jakie to emocje?

Troszkę tak. Nowy temat, nowe wydawnictwo. Jestem ciekawa recenzji, odbioru tej powieści przez czytelników. Dotąd otrzymałam już kilka pozytywnych reakcji i nie będę ukrywać, że to dodaje skrzydeł i zachęca, by dalej iść tą drogą.

Jakie sekrety skrywają fotografie w Twoim rodzinnym archiwum? 

Archiwum rodzinne jest na razie w rękach moich rodziców, ale myślę o tym, by je chociaż zeskanować. Jako dziecko uwielbiałam stare fotografie, na ścianie wisiały portrety ślubne i rodzinne, nawet te przedwojenne. Dziś wszystko ginie na dyskach komputerowych. Szkoda.

W mojej rodzinie raczej sekretów nie było, a przynajmniej o takich nie wiem, ale zdjęcia zawsze były impulsem do opowiedzenia jakieś historii z dawnych lat. Mam w planie przenieść niektóre z nich na papier. Tematy na  kolejną powieść czekają i kuszą…  

Dziękuję za rozmowę!

„Kto naprawi naszą miłość?” – Małgorzata Lis (patronat medialny Dropsa)

Read More
kto naprawi naszą miłość 3d przód

Małgorzata Lis, Kto naprawi naszą miłość?, Wydawnictwp eSPe 2023.

Patronat medialny Dropsa Książkowego

„Ja, Robert, biorę Ciebie Edytę za żonę i ślubuję Ci: miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci”.

„Ja, Edyta, biorę Ciebie Roberta za męża i ślubuję Ci: miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci”.

Tak zaczęła się małżeńska droga Edyty i Roberta, głównych bohaterów nowej powieści z cyklu „Opowieści z wiary” Wydawnictwa eSPe. „Kto naprawi naszą miłość?” to ich historia. Historia ich małżeństwa, które skończyło się słowami: romans, ciąża, wyprowadzka. Koniec. Ale… Czy na pewno to koniec? A może paradoksalnie początek?

Popularne jest stwierdzenie, że kiedyś zepsutych rzeczy nie wyrzucało się do kosza, tylko naprawiało. Wielokrotnie w internecie można znaleźć je w kontekście relacji damsko-męskich, zwłaszcza małżeństw. Dziś rozwody nikogo nie dziwią i są często występującym wątkiem w powieściach obyczajowych. Małgorzata Lis w swojej nowej książce poszła o krok dalej. Nie skupiła się na procedurze rozwodu, na podziale majątku, na spotkaniach u adwokata. Pokazała to, co dzieje się w sercach i umysłach tych, którzy rozwód biorą i tych, którzy na rozwodzie cierpią najmocniej – czyli dzieci.

Co jest przyczyną rozstania Edyty i Roberta? Bezpośrednim zdrada. Pośrednim? Obojętność na drugiego człowieka. Zniechęcenie codziennością i rutyną. Branie na siebie zbyt wielu obowiązków i brak wsparcia w obowiązkach. Przekładanie ról matki i pracownicy, ról ojca i pracownika nad rolę żony i męża. Wyprowadzka Roberta nie musi jednak oznaczać definitywnego końca małżeństwa. To sprawdzian tego, na jakich podstawach zbudowali swoją relację – na piasku czy na skale.

Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony.

Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a wielki był jego upadek.

fragment ewangelii według św. Mateusza

„Kto naprawi naszą miłość?” to opowieść nie tylko o relacjach między małżonkami, ale także między nimi a dziećmi, które podobnie jak rodzice próbują odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Rzeczywistości, w której tata jest gościem w domu lub oni gościem w jego domu. Rzeczywistości, w której na miejscu mamy pojawia się ciężarna kobieta. Pojawia się bunt, niezrozumienie. Na swoje dziecięce sposoby trójka pociech sygnalizuje, że nie zgadza się z nowym ładem, a właściwie kompletnym brakiem ładu w rodzinie. Pogorszenie zachowania, ocen, niechęć do kontaktów z ojcem, kłótnie z matką – wyładowują negatywne emocje i w domu, i w szkole.

Kreśląc historię Edyty i Roberta, którzy przed ołtarzem zapewniali się o miłości i wierności do końca życia, Małgorzata Lis przypomina czytelnikom, jak ważny do budowania na skale jest sakrament małżeństwa. To fundament domu. Mając relację z Bogiem, małżonkowie mogą budować relację między sobą. A jeśli relacja małżeńska się pogarsza, niczym uczniowie podczas silnej burzy na jeziorze mogą krzyczeć: „Panie, ratuj nas, toniemy!”. I tego ratunku oczekiwać. Pan Bóg rzuca koło ratunkowe i to od człowieka zależy, czy po nie sięgnie i w jakim tempie przypłynie do spokojnego brzegu. Potrzeba cierpliwości i uważności, by to koło zauważyć. Jak? Wsłuchać się w serce, które dzięki modlitwie innych zaczyna słyszeć inaczej…

Powieść gorąco polecam nie tylko wierzącym małżeństwom. To lektura, która powinny trafić na półki par, narzeczonych czy singli, którzy w przyszłości pragną budować dom na skale. Historia Edyty i Roberta pokazuje, że nigdy nie jest za późno, by zacząć. Na nowo. I jeszcze raz. By naprawiać miłość.

Na koniec zostawiam tekst piosenki Pawła Domagały. „Dom na skale”:

Widziałem burzę, co gasiła miłość,
Tak trudno się nie bać,
Tak trudno się nie bać,
Słyszałem też obietnicę, których dzisiaj już
Nie wspomina nikt,
Tak trudno się nie bać,
Tak trudno się nie bać.

Ale dzisiaj Ty i ja
Budujemy nowy świat, nowy świat,
Nowy ład Ty i ja.
Od dzisiaj Ty i ja
Budujemy nowy świat, nowy świat,
Nowy ład Ty i ja.

Ty i ja,
Zbudujemy dom na skale.
Ty i ja,
Zbudujemy dom na skale.
I on będzie stał,
Bo choć przyjdzie burza, musi przyjść,
Tylko zwieje kurz i oczyści nas,
Bo ty i ja,
Budujemy dom na skale,
Dom na skale.

Wiem widziałaś też jak nagle kończy się,
Co miało wiecznie trwać,
Jak miałaś się nie bać,
Jak miałaś uwierzyć.
Gdy myślałem już, że zawsze będzie tak,
Spotkałem Ciebie, spotkałaś mnie,
Wszystko można odmienić,
Wszystko może się zmienić.

Bo dzisiaj Ty i ja
Budujemy nowy świat, nowy świat,
Nowy ład Ty i ja.
Od dzisiaj Ty i ja
Budujemy nowy świat, nowy świat,
Nowy ład Ty i ja.

Ty i ja,
Zbudujemy dom na skale.
Ty i ja,
Zbudujemy dom na skale.
I on będzie trwał,
Bo choć przyjdzie burza, musi przyjść,
Tylko zwieje kurz i oczyści nas,
Bo ty i ja,
Budujemy dom na skale,
Dom na skale.

Ja będę domem twym na skale,
Ja będę domem twym na skale,
Na skale…

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem eSPe.

„Namaluj mi anioła” – Małgorzata Lis (patronat medialny Dropsa)

Read More
namaluj mi anioła recenzja

Małgorzata Lis, Namaluj mi anioła, Wydawnictwo eSPe 2022.
Patronat medialny Dropsa Książkowego

Przypadek? Nie sądzę. Nie wierzę w przypadki. To, co inni nazywają przypadkami, dla mnie jest działaniem Anioła Stróża. Tak, wierzę w anioły. Te zsyłane przez Boga ze skrzydłami i aureolą oraz tych z dwiema rękami i nogami, otwartym sercem i szczerym uśmiechem. Wierzę w to, że anioł ukryty jest w drugim człowieku. Takie anioły maluje w swojej szóstej powieści Małgorzata Lis.

Historia miłości ze stanu wojennego zaklęta na kartach pamiętnika i uwieczniona na pewnym obrazie, przeplata się z historią spotkań nieprzypadkowych w podlaskiej wiosce. Dziennikarka, fotograf, artysta. Ich losy splatają się dzięki aniołom. Myślą, że tym z obrazów. Czy tylko? Ktoś miał plan na życie tej trójki. By właściwie go odczytać, trzeba jednak zaufać, otworzyć się na drugiego człowieka i miłość. Czy Angelika, Gabriel i Serafin poczują dotknięcie anielskich skrzydeł?

Małgorzata Lis pod szyldem „Opowieści z wiary” stworzyła opowieść z codzienności. O młodych, pogubionych ludziach, którzy radości i pokoju serca szukają nie tam, gdzie powinni. O rodzinnych tajemnicach skrywanych w pamiętnikach i pawlaczach. O matkach i ojcach, którzy noszą w sercu tęsknotę. O aniołach – tych prosto z nieba, i po prostu ludziach, którzy są naszymi aniołami na ziemi.

Czy „Namaluj mi anioła” – historia dyktowana i utkana wiarą Autorki – jest tylko dla katolików? Nie. Nie wszyscy bohaterowie tej książki są gorliwymi wyznawcami Chrystusa. Wręcz przeciwnie, kroczą zupełnie innymi ścieżkami, odpychając od siebie małe i wielkie cuda, nie dopuszczając do głosu aniołów. Może więc czytelnik, który nie widzi bliskości Boga na co dzień, dzięki lekturze poczuje dotknięcie anielskich skrzydeł? Warto spróbować.

Czy powieść czyta się szybko? I tak, ze względu na dobry styl Małgorzaty Lis, ciekawe opisy i dynamiczne dialogi, interesujące nawiązania do sztuki, i nie, ze względu na liczne tematy do refleksji, fragmenty Pisma Świętego, nad którymi warto się pochylić. To nie jest zwykłe czytadło na długie, jesienne wieczory. „Namaluj mi anioła” to przepiękny krajobraz ludzkich uczuć i emocji, namalowany anielskim piórem pełnym wiary. Wiary w Boga, w drugiego człowieka, w anioły stąpające po ziemi. Dziękuję za to, że mogłam go podziwiać na sztaludze ukrytej w kartkach i dzielić się nim z moimi Czytelnikami.

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem eSPe.

„Odzyskać nadzieję” – Małgorzata Lis (patronat medialny Dropsa)

Read More
odzyskać nadzieję 3d recenzja

„Domyśl się!” – jak my kobiety to lubimy. Jakie to dla nas oczywiste. A jaki dramat, kiedy on się nie domyśli! No bo jak nie siedzi w naszej głowie?! No bo jak nie wie, co się dzieje w naszych sercach?! A no nie wie, jak mu nie powiemy. Nie wie, co czujemy na podstawie naszego zachowania, na pewno nie na początku znajomości. Wystarczy tylko rozmawiać. Aż rozmawiać. Bo często rozmowa – z drugim człowiekiem, z samym sobą, wreszcie z Panem Bogiem – może być jedyną drogą do odzyskania nadziei i odnalezienia miłości.

Małgorzata Lis, Odzyskać nadzieję. Powieść o odnalezieniu miłości, Wydawnictwo eSPE 2022.
patronat medialny Dropsa Książkowego

Znane czytelniczkom powieści Małgorzaty Lis – bohaterki książki „Wybrać miłość” decydują się na wyprowadzkę z Warszawy i kontynuowanie swej życiowej podróży w małej podbeskidzkiej wiosce. Alicja i Julia wierzą, że nowe miejsce zamieszkania pozwoli na otworzenie nowego rozdziału w życiu. Z dala od miejskiego zgiełku szukają ukojenia. W bliskości rodziny, w górach, w Bożej Opatrzności. Krok za krokiem podążają po ścieżkach Beskidu, na nowo odkrywając nadzieję i miłość. Cieszę się, że mogłam im towarzyszyć.

Alicja to czterdziestoletnia kobieta po przejściach. Julia dopiero wkracza w dorosły świat – uczy się do matury i wybiera kierunek studiów. Matka i córka, które doświadczył Bóg. Matka i córka, które mimo trudności i tragedii, nie oddaliły się od Pana. Ich kołem ratunkowym jest modlitwa, a różaniec pomaga im przetrwać największe sztormy. Obie stają w tej powieści przed podobnym dylematem. Muszą odpowiedzieć na pytanie dotyczące miłości: czy dać szansę temu mężczyźnie? Czy otworzyć się przed nim, zaufać w pełni? Czy uwierzyć w szczęśliwe zakończenie miłosnej historii? Dla obu miłość ma inne imię, inny smak. Obie wiążą z uczuciami inne oczekiwania i potrzeby. Przecież różni je wiek i damsko-męskie doświadczenie. Tak parzące, tak rozdzierające… Czy zdobędą się na odwagę? Czy zanurzą się w nadziei?  Kreując te kobiece postaci, autorka przypomina, że Bóg, czas, cierpliwości i pokora to najlepsi nauczyciele życia, a więź matki i córki to relacja, która wymyka się wszelkim definicjom.

Małgorzata Lis już niejednokrotnie pokazała, że potrafi być przewodnikiem po zakamarkach serca, labiryntach związanych z wątpliwościami w wierze czy miłości. Tym razem daje się poznać jako przewodnik górski, zabierając czytelników w wyprawę Głównym Szlakiem Beskidzkim. Maluje zapierające dech w piersiach górskie pejzaże i z taką samą wprawą, chwytając za kredki uczuć i emocji, rysuje portrety bohaterów, których serca także przypominają góry… Podczas wędrówki górskim szlakiem postaci słuchają głosu natury i Boga. Szukają własnego głosu w szumie wątpliwości, strachu, wyrzutów sumienia, gniewu. Próbują wejść na szczyt miłości, wiary i nadziei, by odzyskać utraconą równowagę, która pomoże im pokonywać kolejne wierzchołki w codziennym życiu. By odzyskać wiarę, dzięki której te góry będą przenosić.

Dajcie sobie szansę na odzyskanie nadziei. Sięgnijcie po tę książkę. Nie znajdziecie gotowej recepty na rozwiązanie Waszych problemów, ani autorka, ani bohaterowie nie rozwieją za Was wątpliwości. Ale odzyskacie nadzieję – w to, że miłość istnieje, a wiara potrafi góry przenosić. Nawet w górach. Zwłaszcza w górach… 😉

Cieszę się, że kolejna Boska Książka trafiła na stosik moich patronatów. I dała kolejnego prztyczka w nos…

PREMIERA 10 CZERWCA

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem eSPE.

„Miłość, pies i czekolada” – Małgorzata Lis (patronat medialny)

Read More
miłość pies i czekolada okładka

Małgorzata Lis, Miłość, pies i czekolada, Wydawnictwo eSPE 2021.
Patronat Dropsa Książkowego

Mam ochotę krzyknąć: nareszcie! Nareszcie ktoś zauważył osoby z mózgowym porażeniem dziecięcym. Nareszcie ktoś napisał książkę, w której osoba z MPD nie jest poboczną postacią, a ważną, drugoplanową bohaterką. Nareszcie ktoś napisał, jak boli fizycznie i psychicznie życie ze spastyką, innymi dolegliwościami i ograniczeniami, jak życie z MPD naznacza nie tylko osobę porażoną, ale i całą jej rodzinę. A w tym wszystkim są jeszcze psy, książki, czekolada i miłość. Czy mogłam nie objąć tej powieści patronatem? Sami widzicie!

„Miłość, pies i czekolada” to kolejna boska powieść w dorobku Małgorzaty Lis. Tym razem pisarka przedstawia nam Beatę – bibliotekarkę, której największymi problemami są tusza, utrata pracy i brak partnera. Jednego dnia jej życie zmienia się o 180 stopni. Traci ukochaną posadę, a w jej rodzinnym domu pojawia się pies. Urocza sunia staje się przyczyną niespodziewanego spotkania na bałtyckiej plaży – i zakochania od pierwszego wejrzenia. Relacja z Rafałem nie będzie łatwa. Budowanie na skale wymaga szczerości, a na tę Beata nie może liczyć, przynajmniej nie do końca… Przypadek sprawia, że odkrywa jego największą tajemnicę…

Spacery z psem, czekolada i dobra książka to sposoby Beaty na problemy. Ucieka do swojego pokoju, w swój świat. Świat, w którym ważny jest Bóg – wiara w Jego obecność i wsparcie. Wiara w Jego plan. Mam jednak wrażenie, że w tej powieści Małgorzata Lis nie poświęciła aż tyle miejsca na opisywanie praktyk religijnych czy rozmów z Panem Bogiem jak w poprzednich książkach. Relacja z Panem Bogiem ukryta jest w codzienności, a postępowanie Beaty, jej wybory i uczynki, świadczą o tym, że kieruje się w życiu przykazaniami i prawdami zawartymi na kartach pisma świętego.

Zwykłam mawiać, że ile porażonych mózgów, tyle objawów, problemów, bólu. Każde dziecko, a potem dorosły, inaczej walczy ze swoim niedoskonałym mózgiem. Z niedoskonałościami swojego ciała i umysłu. Asia, jedna z bohaterek, ma czterokończynowe porażenie, porusza się na wózku inwalidzkim. Spastyka paraliżuje jej nogi, ręce, utrudnia mowę, po prostu funkcjonowanie. Ale uszkodzone nerwy nie uszkodziły najważniejszego – nerwu miłości. Potrzeby kochania i bycia kochaną. Przez rodziców, dziadków, chłopaka… Osoby z MPD, niezależnie od tego, czy są samodzielne, czy nie, mają potrzebę miłości: przyjmowania i dawania. Pani Małgorzacie serdecznie dziękuję za poruszenie tego wątku, za zwrócenie uwagi na to, że jesteśmy – porażeni chęcią życia, kochania i bycia kochanymi.

Książkę czyta się bardzo szybko – to zasługa nie tylko fabuły i kreacji postaci, ale i narracji – pierwszoosobowej. Historia opowiadana jest zarówno z perspektywy Beaty, jak i Rafała. Dzięki temu czytelnik lepiej poznaje bohaterów i ich światy, które próbują połączyć się w jeden. W dodatku powieść wyróżnia cudna okładka i psie akcenty na początku poszczególnych części. Uwielbiam takie detale!

„Miłość, pies i czekolada” to lektura obowiązkowa dla romantycznych dusz, które uwielbiają zaszyć się z książką pod kocem, z czymś słodkim w zasięgu ręki i psem przy nogach. Ta opowieść niesie nadzieję – na miłość, na słodkie dni i na ciepło w sercu – nie tylko od zimnych nosków.

„Wybrać miłość. Powieść o poszukiwaniu szczęścia” – Małgorzata Lis

Read More
wybrać miłość

Małgorzata Lis, Wybrać miłość. Powieść o poszukiwaniu szczęścia, Wydawnictwo eSPe 2021.
Patronat medialny Dropsa Książkowego

Słowo „powołanie” kojarzy nam się głównie z życiem w zakonie lub z sakramentem kapłaństwa. Zapominamy, że Pan Bóg powołuje nas także do życia w małżeństwie, niektórzy mówią, że i do życia w pojedynkę. Niezależnie od tego, którą z dróg się wybiera, tak naprawdę wybiera się jedno – miłość.

Wybrać miłość. Powieść o poszukiwaniu szczęścia” – w tytule nowej powieści Małgorzaty Lis zawarte jest wszystko to, co najważniejsze w tej historii. Wybieramy miłość, by znaleźć szczęście. Poczucie szczęścia ściśle wiążemy z miłością. Jak z poszukiwaniami i wyborami radzili sobie bohaterowie? Poznajcie ich!

Opowieść zaczyna się od… środka. Prolog to opis wydarzeń, których czytelnik będzie świadkiem mniej więcej w połowie lektury. Wzmaga się więc ciekawość – co doprowadzi do TEGO wydarzenia? Jaki będzie finał? Zanim dojdziemy do sceny z pierwszych stron, poznajemy Kubę. To maturzysta, który poszukuje swojej życiowej drogi. Myślał, że będzie architektem, jednak im bliżej wyboru kierunku studiów, tym bardziej serce pcha go ku furcie seminarium duchownego. Podsłuchana przypadkiem rozmowa rodziców, którzy z całego serca pragną mieć syna-księdza, i poznanie Olgi, tajemniczej dziewczyny, z którą uczęszcza na lekcje rysunku, zmieniają jego plany na przyszłość…

Nie jesteście przekonani do sięgnięcia po książkę, której głównym bohaterem jest dziewiętnastolatek? Spokojnie – Kuba dorasta. Podczas lektury czytelnik jest świadkiem jego wyborów, życiowych zmian, budowania relacji czy też najważniejszej wewnętrznej przemiany. Na naszych oczach chłopak staje się mężczyzną. Na swój sposób poszukuje szczęścia, nie zawsze lokując miłość tam, gdzie trzeba…

Boskie Książki – cykl Wydawnictwa eSPe – zobowiązuje do tego, by w książce pojawił się „boski wątek”. Tak jest i tym razem. Małgorzata Lis porusza bardzo ważny temat, jakim jest rozeznanie powołania. Kuba naprawdę się waha. Zastanawia się, które drzwi powinien otworzyć. Rodzice nie ułatwiają mu sprawy. Zwłaszcza mama wywiera na nim presję, nie mając do tego żadnego prawa. Pamiętam, kiedy mój Brat postanowił wstąpić do seminarium duchownego. Mama Dropsa nie była zbyt zadowolona, ale nie protestowała, nie rozpaczała, nie namawiała go do zmiany decyzji. Wiedziała, że to jego wybór, a jedynymi Osobami, które mogą go w nim utwierdzić, są Trzy Osoby Boskie i Najświętsza Maryja Panna. Mama Kuby ma swoje „powody”, jednak nie jest świadoma tego, jak bardzo krzywdzi ukochanego syna. Uważa, że tylko życie w służbie Bogu przy ołtarzu może dać Kubie pełnię szczęścia i spłacić pewien „dług”. W książce „Wybrać miłość” możemy więc obserwować, ile szkody przynosi podjęcie czyjejś, a nie własnej, decyzji. Często potrzeba lat, by naprawić wyrządzone krzywdy i wrócić na właściwe ścieżki.

Muszę przyznać, że powieść, dosłownie, pochłonęłam w dwie noce. Autorka jak zawsze zachwyciła mnie starannym językiem i umiejętnym łączeniem wątków – wiara przeplata się z codziennością tak jak jest, a właściwie tak jak powinno być, w codziennym życiu. Małgorzata Lis świetnie oddaje emocje, uczucia i myśli postaci. Współodczuwamy razem z nimi, wchodzimy w głąb ich serc. Krzyczymy, by czegoś nie robili. Kibicujemy, gdy podejmują właściwe decyzje. Pocieszamy ich, śmiejemy się razem z nimi… Ale oni tego nie słyszą. Sami poszukują szczęścia…

Każdy z nas ma inną definicję szczęścia. Myślę jednak, że gdyby się głębiej zastanowić, każda z nich miałaby wspólny człon – miłość. Kochamy Boga, drugiego człowieka, samych siebie. Oprócz miłości w życiu potrzeba nam też wiary – w Boga, w lepsze jutro, w samych siebie. I nadziei. To wszystko daje nam ta książka. Jest jak drogowskaz w poszukiwaniu szczęścia. I przestroga – że trzeba go szukać na własnych zasadach, a nigdy pod czyjeś dyktando. Bo choć ulegając presji, nie sprawimy przykrości drugiemu człowiekowi, zranimy, czasem niezwykle głęboko, samych siebie.

PREMIERA 7 CZERWCA

Wywiad z Małgorzatą Lis

Read More
małgorzata lis

Małgorzata Lis podbiła serca czytelniczek powieścią „Kocham cię mimo wszystko”. Jutro premiera kontynuacji – „Przebaczam ci”. Co tym razem spotka bohaterów? Kto powinien sięgnąć po tę książkę? Jaka była historia miłości Autorki? Na te i inne pytania znajdziecie odpowiedzi poniżej!

Mama, żona, nauczycielka, która została pisarką. Skąd pomysł, by pisać książki?

Ten pomysł zrodził się dość dawno. Właściwie pierwszą „książkę” napisałam w szkole podstawowej. Zawsze lubiłam pisać i zawsze miałam bujną wyobraźnię. W końcu, po latach postanowiłam przelać moje myśli na papier. Na początku miał to być sposób na realizację pasji i pożyteczne spędzanie wolnego czasu.

Pani powieści są ściśle związane z wiarą i wartościami, którymi podążają, a właściwie powinni podążać chrześcijanie. Dlaczego zdecydowała się Pani na taką tematykę?

Jestem osobą wierzącą i w literaturze brakowało mi wartości, którymi żyję na co dzień. Za oceanem powieści chrześcijańskie cieszą się dużym zainteresowaniem. W Polsce było ich jak na lekarstwo. Postanowiłam więc wypełnić tę lukę dla samej siebie, dla innych wierzących i nie tylko dla nich. Myślałam też o czytelnikach poszukujących sensu życia, szczególnie ludziach młodych. Chciałam pokazać, że będąc wierzącym, można normalnie żyć, kochać. Że wiara w Boga nie jest kulą u nogi, ale pomocą w trudach codzienności.

Chciałam w tej powieści pokazać, że miłość i szczęście nie jest nam dane raz na zawsze, że trzeba, ale też i warto o nie walczyć, a kluczem do nich jest tytułowe przebaczenie – nie tylko drobnych spraw, ale też tego, co trudne, co ukryte na dnie serca lub w zamierzchłej przeszłości.

Główną bohaterką Pani pierwszej książki – „Kocham cię mimo wszystko” oraz drugiej, o której porozmawiamy za chwilę, jest Ania. Młoda kobieta próbuje odnaleźć się w wielkim mieście. Czy taka sama była historia Małgosi?

Moja historia była nieco inna, bo ja „znalazłam” męża już na studiach, w dodatku był osobą wierzącą, ale wcześniej tak jak Ania pragnęłam założyć rodzinę, zakochać się. To, co nas łączy oprócz wspomnianego pragnienia, to Duszpasterstwo Akademickie św. Anny w Warszawie. Tam i ja się odnalazłam, poznałam wielu wspaniałych ludzi, z którymi mam kontakt do dziś. Tam też spotkałam mojego męża.

Czy kreując postaci, inspiruje się Pani osobami z najbliższego otoczenia?

Tak, oczywiście, choć nie ma w moich powieściach osoby żywcem przeniesionej z realnego świata. Bohaterowie posiadają czasem cechy kilku znanych mi osób, a bywa też i tak, że czerpię inspirację spoza grona najbliższych – z internetu, z filmów, z literatury. Myślę też, że wiele cech charakteru jest dość powszechnych, zatem, mam nadzieję, wielu czytelników odnajdzie bratnie dusze w bohaterach.

„Spotykamy się” wirtualnie przy okazji premiery Pani drugiej powieści pt. „Przebaczam ci”. Proszę o niej opowiedzieć.

„Przebaczam ci” jest kontynuacją „Kocham cię mimo wszystko”. Ania i Marcin są już po ślubie i kiedy wydaje im się, że teraz już będzie tylko z górki, życie ich zaskakuje. Również Patrycja z Mikołajem napotykają trudności, o których wcześniej nie myśleli. Chciałam w tej powieści pokazać, że miłość i szczęście nie jest nam dane raz na zawsze, że trzeba, ale też i warto o nie walczyć, a kluczem do nich jest tytułowe przebaczenie – nie tylko drobnych spraw, ale też tego, co trudne, co ukryte na dnie serca lub w zamierzchłej przeszłości.

Czy czytelnicy mogą liczyć na kolejne spotkanie ze znanymi już bohaterami: Anią, Marcinem, Patrycją i Mikołajem?

Tak jak już wspomniałam, Ania i Marcin wciąż są głównymi bohaterami, choć dużo więcej miejsca niż w poprzedniej powieści poświęcam Patrycji i Mikołajowi. Pojawiają się też zupełnie nowe, nieznane dotąd postaci oraz osoby jedynie wspomniane lub odgrywające epizodyczne role w „Kocham cię mimo wszystko”.

Czy ma Pani rytuały związane z pisaniem?

Nie mam określonych rytuałów. Po prostu potrzebuję odrobiny ciszy i spokoju oraz natchnienia. Nie potrafię pisać na zawołanie. Kiedy mam tak zwaną wenę, to i wśród hałasujących dzieci potrafię coś stworzyć, a bez niej nawet w nocnej ciszy nie umiem sklecić sensownego zdania.

Po jakie książki sięga Małgorzata Lis w wolnej chwili?

Czytam przede wszystkim powieści obyczajowe, najchętniej z wątkiem romansowym, choć niekoniecznie. Sięgam też po powieści historyczne, przygodowe czy biografie. Na swojej stronie autorskiej w cyklu #dobraksiążkanaweekend polecam książki, które najbardziej mi się spodobały.

Jutro premiera „Przebaczam ci”. Kto szczególnie powinien poznać tę historię?

Mam nadzieję, że każdy odnajdzie w tej powieści coś dla siebie, ale poruszana w nich tematyka może chyba najbardziej zainteresować młodych małżonków i narzeczonych. Bo właśnie o nich jest ta książka.

„Przebaczam ci” – Małgorzata Lis (recenzja przedpremierowa)

Read More
przebaczam ci

Małgorzata Lis, Przebaczam ci, Wydawnictwo eSPe 2020.
Premiera 9 października

Poprzedni tom: „Kocham cię mimo wszystko”

Jeden z moich pozarecenzyjnych postów miał być poświęcony zagadnieniom związanym z #boskiakcentbookstagrama – hasztagiem, którego jako pierwsza zaczęła używać Jagoda – mama, żona i zaczytana kobieta wierząca. Wydawnictwo eSPe proponując mi przedpremierową lekturę najnowszej książki z cyklu „Opowieści z wiary”, wyprzedziło moje plany i właściwie ułożyło tekst. Druga powieść Małgorzaty Lis pt. „Przebaczam ci” to zdecydowanie boski akcent wśród literatury prezentowanej w social mediach.

Małgorzata Lis powraca z nową powieścią

Wybaczyć, jak to łatwo powiedzieć… Mamy problem z wybaczaniem. Sami pamiętamy najdrobniejsze przewinienie bliźniego, rozpamiętujemy drzazgi, jednocześnie żądając przebaczenia wielkich win – i przez Boga, i przez człowieka. Życie niejednokrotnie każe nam odrobić lekcję z mówienia: „przepraszam”. Wybaczania uczą się także bohaterowie najnowszej powieści Małgorzaty Lis.

Ania i Marcin są świeżo po ślubie. Wydaje się, że nic i nikt nie w jest w stanie zakłócić nowożeńcom sielanki. Życie wystawia ich jednak na niejedną próbę, a przeszłość uporczywie puka do drzwi. Również Patrycja i Mikołaj nie mogą w pełni celebrować czasu narzeczeństwa. Błędy, które i oni, i ich bliscy dotychczas popełnili, rzutują na teraźniejszość i burzą wymarzony obraz rzeczywistości. W trudnej codzienności nie są sami – rodzinom towarzyszy Bóg. Co się stanie, gdy bohaterowie jednak zapominają o Jego Obecności i miłosierdziu, które nie zna granic? Czy możliwe jest wybaczenie bez Niego?

„Przebaczam ci” – boski akcent w biblioteczce

Podobnie jak miało to miejsce w przypadku pierwszego tomu cyklu, uważam, że twórczość Małgorzaty Lis adresowana jest do osób wierzących, zwłaszcza do dziewcząt. Kobiet poszukujących lub tych, które już znalazły towarzysza życia i pragną tworzyć związek oparty na zasadach ewangelii. Wbrew powszechnej opinii i trendom współczesnego świata, takich kobiet jest wiele wśród nas. Książki „Kocham cię mimo wszystko” i „Przebaczam ci” będą dla nich pokrzepieniem na trudniejsze dni – chwile, w którym będzie brakowało siły i nadziei.

Powieść czyta się szybko. Szczerze mówiąc, lektura zajęła mi dwa dni. Przy „pierwszym podejściu” pochłonęłam niemal 300 stron. Sięgając po plik, czułam, jakbym wybierała się na spotkanie ze starymi znajomymi. Byłam ciekawa, co Autorka przygotowała dla Ani, Marcina i ich bliskich. Niespodzianek i zaskakujących zwrotów akcji nie zabrakło. Było miejsce na łzy radości i smutku. Na wzruszenia i strach. To nie jest przerysowana historia. Pisarka Małgorzata Lis opisuje blaski i cienie codzienności. Bohaterowie zmagają się z problemami takimi, jak każdy z nas. Śmierć, kryzysy w związkach, rodzinne tajemnice przeplatają się z narodzinami, ślubami i odbudowywaniem relacji.

„Przebaczam ci”, czyli miłość i miłosierdzie

Przed rozpoczęciem pisania tej recenzji, przypomniałam sobie opinię o „Kocham cię mimo wszystko”. Dodałam ją w tegoroczną Niedzielę Miłosierdzia, podkreślając, jak ważne to święto okazuje się dla postaci Marcina. Mam wrażenie, że niechcący zapowiedziałam to, co czeka na czytelników w drugim tomie boskiej serii Małgorzaty Lis. Hymn o miłości świętego Pawła, którym kończyłam wspomnianą recenzję, nie może mieć bowiem „zastosowania w praktyce” bez wybaczenia właśnie. Wybaczenia sobie, wybaczenia partnerowi, rodzicom, przyjaciołom.

Wtedy Piotr zbliżył się do Niego i zapytał: «Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?». Jezus mu odrzekł: «Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy.

Mt 18,21-22.

Małgorzata Lis nie oszczędza swoich bohaterów. Ania, Marcin, ich przyjaciele i członkowie rodzin uczą się przebaczania. Sobie i innym. Małych i wielkich przewinień. Raz, drugi, kolejny… Tego, co wydarzało się dziś i tego, co miało miejsce przedwczoraj. Choć są postaciami fikcyjnymi, ich postawa to dla nas – żyjących tu i teraz – świadectwo, przykład tego, jak bardzo można ufać Bogu i wierzyć w (Jego) miłosierdzie. I z pełną świadomością mówić: „przebaczam ci”.