„Do grobowej deski” – Agata Bizuk (patronat Mamy Dropsa)

Read More
do grobowej deski - okładka

Agata Bizuk, Do grobowej deski, Wydawnictwo BookEnd 2024.

II część cyklu „Potomkowie” 

#PatronatMamyDropsa

współpraca reklamowa z Wydawcą

Miesiąc temu miała miejsce premiera wyczekiwanej przez Czytelników powieści „Do grobowej deski”, drugiego tomu cyklu „Potomkowie” Agaty Bizuk. Pisarka zaprasza nas do willi Wandzia w malowniczym Szczawnie-Zdroju, gdzie odbył się nie tak dawno I Zlot Przyjaciół Ingrid Kręcisz. Jego uczestnicy spacerowali śladami bohaterów. Zwariowana staruszka skradła bowiem serca czytelników. 

Zapraszam na garść refleksji po lekturze. Powszechnie wiadomo, że z rodziną najlepiej się wychodzi na zdjęciu. Na co dzień rodzina Kręciszów żyje niejako osobno. Ingrid jako matka generalnie nie wtrącała się w życie dorosłych już dzieci, często natomiast gasiła rodzinne pożary i wspierała, gdy sytuacja tego wymagała. Dzieci miały swoje rodziny, swoje problemy, zwykle na co dzień żyły oddzielnie, ale gdy się coś działo, wszyscy trzymali się razem jak jedna drużyna. A kłopoty wręcz mnożyły się w zawrotnym tempie. Co zatem słychać u bohaterów tej zwariowanej, ale lubianej rodzinki? Ukazując jej życie, autorka pochyliła się nad ważnymi problemami.

Paulina z dziećmi zamieszkała u matki, przed nią rozwód z mężem. Mogła liczyć tylko na siebie odseparowana  przez Pawła od znajomych. Samotne macierzyństwo dawało się jej we znaki. Próbowała uciec od szarej, przygnębiającej rzeczywistości i od toksycznej relacji do świata wirtualnego. Czy się jej udało zostać influencerką ? Ingrid jak pies obrończy broniła córki przed Pawłem, który podniósł na nią rękę. Czy los się do niej w końcu uśmiechnie?

Janusz zostawił żonę i dzieci, zamieszkał z kochanką, ale nie otrzymał od niej, jego zdaniem, należytego wsparcia. Zawróciła mu w głowie Kate, sekretarka z firmy i miała w tym swój cel – realizowała krok po kroku sprytny plan, zakpiła z szefa świetnie prosperującej firmy i… zniknęła. Janusz został wykorzystany finansowo, okradziony, oszukany, wyśmiany… Gdzie znalazł schronienie? Rzecz jasna u matki, bo Janusz był zawsze jej synem. Postawiła jednak twarde warunki kolejnemu rozbitkowi życiowemu. Jakkolwiek Ingrid nie miała w zwyczaju oceniać żadnego ze swoich dzieci. Ale gdy któreś z nich przekroczyło pewne granice, potrafiła nie przebierać w słowach, nazywając Janusza „synem wiatru i kurzawy”, czyli „zwykłym tumanem”

Matka też była taką stałą, której mógł się chwycić, kiedy wszystko szło nie tak i kiedy zawiódł wszystkich, na których mu kiedykolwiek zależało.[…] – kocham cię, mamo. I dziękuję, że jesteś.

Co słychać u Roberta, Bożeny i ich córki Matyldy? Relacje między małżonkami zaczęły się rozłazić. Bozia, zawsze sama, uciekła więc w internety. Nie ogarniała córki, która wciąż przysparzała im problemów. A tak naprawdę Matylda potrzebowała otoczenia uwagą, miłością, rodzicielską troską. Potrzebowała pomocy, bo „podły los wiecznie ją kopał i tylko ją, nawet gdy była bez winy”. Było z nią coraz lepiej, a jej matka myślała, że to efekt nowej terapii. Bożena odzyskała nadzieję, a doprowadziło ją to prawie do bankructwa męża, dla którego pieniądze były chlubą i dumą. Kto uratował skórę Bozi? Oczywiście Ingrid pozbyła się reszty swoich oszczędności. Ba! Nawet zaciągnęła kredyt na ten cel. W związku z tym odłożyła swój pogrzeb, musi uzupełnić fundusz, pozbyć się długów, ponieważ nie może obarczyć dzieci i rodziny kosztami.

Doktor Kosz Marek, zięć Ingrid, w pracy mądry, rzetelny, kompetentny, zawsze czujny a w domu czul się jak stary kapeć, bez ambicji i satysfakcji. Marzył o prywatnym gabinecie. Najlepiej do tego się nadawała willa teściowej. Gdy Ingrid znalazła się w szpitalu, to Marek pospieszył z pomocą, podczas gdy synowie wypięli się  na matkę. Przestał się dziwić, że matka nie ufała dzieciom, „pasożytom dojącym biedną kobietę”. To on z żoną i córkami opiekowali się babcią, która absolutnie nie przywykła do takiej atencji. W końcu szczęście się do niego uśmiechnęło i spełnił swoje marzenie. Ale o tym dowiecie się z lektury.

Pisarka wyolbrzymiając pewne problemy, kłopoty bohaterów zmusza niejako czytelnika do refleksji nad życiem, przestrzega przed pewnymi antypostawami i wskazuje, co naprawdę jest w życiu ważne. Pokazuje, że nie ma idealnych ludzi, nie ma też idealnej rodziny. Każdy ma wady, zalety, słabości, wzloty i upadki. Ale gdy trzeba, należy się zjednoczyć i nieść pomoc, wspierać się nawzajem. W rodzinie tkwi bowiem ogromna siła. W powieści nie brakuje całego wachlarza emocji, aura bohaterów udziela się i czytelnikowi – od śmiechu przez irytację aż po złość. Ciśnienie skacze w górę! Ale gdy pisarka snuje opowieść o szalonej Ingrid i Jadwidze, przyjaciółce do grobowej deski, która rozwinęła skrzydła na całego, ciśnienie spada i śmiejemy się do rozpuku. A śmiech to zdrowie!

Ingrid skradła zapewne niejedno czytelnicze serce. Chciałabym być tak jak ona, ale brakuje mi odwagi. Bądź jak Ingrid! Czyli bądź hardą, rezolutną, dziarską czerpiącą garściami z życia seniorką. Rób to, co chcesz, a nie to, co wypada. Agata Bizuk odczarowała starość – temat tabu, bardzo niewdzięczny i świetnie się jej to udało. Obie seniorki lubią spędzać czas ze sobą przy nalewce, w kawiarni na tańcach, szokują wręcz swoimi pomysłami. Zazdrościłam im energii życiowej. 

Ktokolwiek powiedział, że życie po siedemdziesiątce chyli się ku zachodowi, był po prostu zwykłym tumanem. W tym wieku życie  dopiero na dobre zaczyna się rozkręcać, czego najlepszym dowodem była Jadwiga. Kiedy słyszała hasło „wtorek”, na samą myśl dostawała gęsiej skórki z podniecenia i ekscytacji. Bo właśnie we wtorki w Cafe Astor działy się rzeczy, które fizjologom się nie śniły. Filozofom może i owszem, ale do filozofii Jadwidze było wybitnie daleko.

Jadwiga miała swój plan na życie i denerwowała ją Ingrid matkowaniem. A tak naprawdę, w głębi serca jej zazdrościła. Jadwiga szła przez życie przebojem, nie oglądając się za siebie i nawet rozpychając się łokciami. Stała się idolką „starszej młodzieży” w okolicy. I to było piękne. Miłość nie pyta o wiek.

Polecam Wam tę znakomitą powieść o zwariowanej rodzinie Kręciszów, o relacjach międzypokoleniowych, o najfajniejszej seniorce i jej dozgonnej przyjaciółce, która wcale nie jest od Ingrid gorsza. Lektura dostarczy Wam lawinę emocji, skłoni do refleksji, do myślenia i znakomicie odstresuje. Rewelacyjnie wykreowana plejada postaci, komizm sytuacji, języka – świetnie skrojone dialogi, można się zdrowo pośmiać, czasem to śmiech przez łzy, a czasem śmiech z domieszką ironii. Ostrze satyry wymierzone w … ludzką głupotę i zachłanność, zazdrość i zawiść, oszustwo, intryganctwo. 

Bawcie się dobrze podczas lektury. A ja już niecierpliwie wyglądam trzeciego tomu.

„Niezapominajka” – Ewelina Klimko (patronat medialny Dropsa)

Read More
niezapominajka 3d

Ewelina Klimko, Niezapominajka, Wydawnictwo Dragon 2024.

Współpraca reklamowa z Wydawcą – patronat medialny Dropsa Książkowego

Kobiecość. Kobieta. Jej prawa i pozycja społeczna zmieniały się na przestrzeni lat. Od wieków jednak niezmienna pozostaje mieszanka delikatności i siły, jaką każda z nas nosi w sercu. Subtelności i odwagi do przemiany swoich czasów albo po prostu swojej codzienności. Kobieta może być dla drugiej kobiety wsparciem, przystanią, kotwicą. Może też być wrogiem, katem – zarówno fizycznym, jak duchowym. Może podać rękę, by pomóc wstać i może zabić – słowem, wyborem, czynem. Nie bez przyczyny piszę o kobiecości. „Niezapominajka” to druga powieść Eweliny Klimko, tegorocznej debiutantki. Kompletnie inna od „Czerwonego pamiętnika”. Łączy w sobie trzy przestrzenie czasowe, które spaja symboliczna niezapominajka. Towarzyszy trzem kobietom, żyjącym w kompletnie różnych czasach. Średniowiecze, II wojna światowa i współczesność. Lata, które dzieli niemal wszystko. A w książce Eweliny Klimko łączy je o wiele więcej niż się czytelnikowi wydaje…

Autorka bardzo boi się spoilerowania treści w opiniach. To zrozumiałe – połączenie trzech epok, trzech wyrazistych postaci kobiecych, wymagało wprowadzenia naprawdę wielu zwrotów akcji. Tajemnice, począwszy od listu ukrytego w średniowiecznej świątyni, przez wspomnienia ocalałej z wojny Zosi, po Matyldę, która szuka odpowiedzi na życiowe pytania w magii, skrywa każdy rozdział. Nie będę więc pisać konkretów, przedstawiać poszczególnych postaci. Poznacie je, sięgając po książkę. Czego możecie się spodziewać?

„Niezapominajka” to opowieść o kobietach i ich pragnieniu miłości. O sile, jaką niesie ze sobą to uczucie. O magii codzienności, którą skrywają nie ukryte w lesie kręgi, a spotkania, ulotne chwile, obecność drugiego człowieka. To historia, którą kreśli pióro zanurzone w atramencie emocji. Czuć, czuć, że emocje towarzyszyły Autorce podczas pracy nad tekstem. Wojenne wspomnienia czy średniowieczne opowieści wywołują dreszcze. Oczy stają się niebezpiecznie wilgotne, a palce coraz szybciej chcą przewracać kolejne strony. Bo ona, bo on, bo… Muszę przyznać, że mam ogromny niedosyt, zwłaszcza w kontekście zakończenia. Liczę, że Autorka zdecyduje się kiedyś na ukazanie losów Matyldy w osobnej książce. 

Tytułowa niezapominajka jest tym, co łączy bohaterki. Symbolem siły i delikatności jednocześnie. Subtelności i odwagi, która w różnych czasach ma różną definicję. Niezapominajka to symbol pamięci – o tym, co było. O historii kraju, o historii przodków, zwłaszcza w linii kobiecej. Niektóre wybory rzutują na kolejne pokolenia – przez to o pewnych decyzjach nie da się zapomnieć. A o niektórych nie można zapomnieć. Jak o tożsamości. Jak o tym, kogo widzi się w lustrze…

Dzięki „Niezapominajce” i Ty, droga Czytelniczko, spojrzysz w lustro inaczej. I w serce spojrzysz inaczej. Jesteś gotowa na to, by usłyszeć, co ma Ci do powiedzenia?

„Niezapominajka” Eweliny Klimko – kto powinien sięgnąć po tę książkę?

  • Czytelniczki „Czerwonego pamiętnika”
  • Miłośnicy mieszania miejsca i czasu akcji w powieściach
  • Osoby sięgające po literaturę z motywem II wojny światowej 

Live na Facebooku z Eweliną Klimko – zapraszam do obejrzenia!

„Kiedy zakwitną irysy” – Małgorzata Lis (patronat Mamy Dropsa)

Read More
irysy 3d

Małgorzata Lis, Kiedy znów zakwitną irysy, Wydawnictwo eSPe 2024.

Patronat medialny Mamy Dropsa | cykl „Opowieści z wiary”

Tekst powstał w ramach współpracy reklamowej z Wydawcą.

Małgorzata Lis podarowała czytelnikom na wakacje piękną i poruszającą do głębi dziesiątą w swoim dorobku literackim powieść „Kiedy znów zakwitną irysy”, którą mam zaszczyt objąć patronatem medialnym. Piękna, subtelna okładka książki kusi i woła, by zanurzyć się w jej fabule. Obraz dziewczyny w kolorowej, letniej sukience, która kieruje się drogą obsadzoną mnóstwem lilii w stronę światła – radości i nadziei na lepsze jutro. I irysy, i światło je symbolizują. To dla czytelnika znak, że ta opowieść może mu pomóc w odnalezieniu właściwej, pełnej światła drogi, by nigdy nie tracić nadziei i wiary. Małgorzata Lis jest autorką właśnie takich wartościowych powieści z mądrym przekazem. A jej najnowsza powieść jest ostatnią częścią cyklu o wierze, nadziei i miłości. Jeśli ich jeszcze nie czytaliście, to zachęcam Was do sięgnięcia po „Wybrać miłość” i „Odzyskać nadzieję”. Zapraszam na garść refleksji po lekturze.

Nasze życie to nieustanna gonitwa za czymś, walka z czymś, by mieć z tego jak najwięcej, wspinanie się po szczeblach kariery, notoryczny brak czasu, by zwolnić i zatrzymać się, by mieć czas na pielęgnowanie więzi rodzinnych, relacji międzyludzkich, pasji, gonienie marzeń, by wreszcie znaleźć odpowiedź na jakże ważne pytanie : Kim jestem? Co dla mnie powinno być najważniejsze w życiu? Ta wielowymiarowa powieść skłania do licznych refleksji i pomaga uzyskać odpowiedź na te i wiele pytań.

Miłość może rozkwitnąć wszędzie, jeśli tylko odważymy się zasiać i pielęgnować właściwe ziarno.

W rekomendacji powieści czytamy, że jest ona utkana z emocji poruszających czytelnika. To opowieść o różnych obliczach miłości, jakiej doznała główna bohaterka Karolina Kwiatkowska zdolna i ambitna architektka krajobrazu. Zakochała się nieszczęśliwie w Kubie, a on w Julii. Niestety, nie byli sobie pisani. Dziewczyna nie mogła się wyleczyć z tej miłości, znalazła się w sytuacji beznadziejnej, czuła się porzucona nawet przez Boga, przestała się modlić. Straciła wiarę w prawdziwą miłość. Gdy otrzymała propozycję pracy w Krakowie, odczytała to jako korzystną okazję do zmiany, która pomoże się jej otrząsnąć po traumatycznym związku z Kubą. Tam poznała Maksymiliana, projektanta wnętrz, człowieka sukcesu, który ją zaintrygował i oczarował, pokazując jej kilka swoich twarzy. A potrafił, jak nikt inny szybko przeobrazić się z chłodnego architekta w pociągającego artystę w swojej tajemnej pracowni malarskiej, odskoczni od nudnych projektów. Spotkanie tych dwojga bohaterów wyglądało na początku jak  w bajce: pierwszy śnieg, pierwsza randka, pierwszy pocałunek… Z czasem Maks wzbudzał w sercu Karoliny niepokój i lawinę pytań. Bywał wybuchowy i zbyt mocno narzucał swoje zdanie. Uwikłał ją sprytnie w toksyczną, przemocową relację, osaczył i tak zmanipulował, że kobieta  żyła z ciągłym poczuciem winy. To znowu zaskakiwał zbytnią czułością i empatią. Stal się nieprzewidywalny i zmienny jak pogoda. Dopiero poznany przypadkiem w Szczyrku na stoku Paweł, student i goprowiec, rycerz na niebieskich nartach, mężny wybawca uświadomił Karolinie, że Maks to psychopata, narcyz, przemocowiec. Ostrzegał przed nim i prosił, żeby odeszła od niego, zanim będzie za późno, obiecał pomoc, którą Karola z pewnych względów odrzuciła. Maksowi udało się i Pawła zagnać w kozi róg. Zniszczył i ciało, i duszę Karoli, swojej ofiary. Czy nieszczęśliwa miłość i toksyczna relacja nauczyły czegoś bohaterkę?

Po kilku latach Karolina zmieniła się nie do poznania, przywdziała na siebie nie tylko maskę, ale wręcz zbroję. Przeobraziła się w pewną siebie, silną kobietę, profesjonalistkę, której całym życiem była świetnie prosperująca firma. Zmieniła nawet swój wizerunek a ulotne związki stały się sposobem na życie osobiste. Wybrała karierę i życie w pojedynkę. 

Spotkanie z Pawłem, rozmowa o Bogu, doskonałej miłości, zdjęcie jego szczęśliwej rodziny obudziło w niej wspomnienia, tęsknotę za prawdziwą miłością.

Czy ktoś ją kiedyś pokocha? Zacisnęła powieki, by powstrzymać łzy. „Bóg cię kocha’, usłyszała w myśli słowa, które kiedyś, gdy jeszcze chodziła do kościoła, na oazę i pielgrzymki, słyszała tak często, ze aż jej spowszedniały. A teraz? Czy jeszcze w to wierzyła? Łzy znowu zaczęły płynąć jej po policzkach. Kuba obiecał jej modlitwę i się nie spełniła, a teraz Paweł…

Nie polubiłam Karoliny w tej roli, miałam ochotę nią potrząsnąć, ale z drugiej strony ją rozumiałam, że miała ku temu powody, by stać się zimną, wyrachowaną kobietą, drapieżną harpią Dlaczego nie posłuchała Pawła, który kiedyś wydawał się jej bardzo bliski. Dlaczego nie docierało do niej, że sama nie zaplanuje sobie nowego życia, kiedy będzie żyć przeszłością i wciąż rozdrapywać rany. Relacje z Kubą, Maksem i Pawłem były chore, życie się jej nie udało, choroba dołożyła swoje. Straciła poczucie własnej wartości. Karola znalazła się na karuzeli życia, która wciąż nabierała pędu. Czy można uciec przed przeszłością? Ona jej stale deptała po piętach. Pieniądze i kariera nie dały jej szczęścia. Dlaczego straciła wiarę i nadzieję, że można zacząć żyć od nowa?

Doświadczenie  mi mówi, że kto nie pokocha Boga, nie da się porwać jego miłości, ten będzie pokładał ufność w człowieku, będzie szukał spełnienia w ramionach mężczyzny lub kobiety, a odrzucony, utraci sens życia.

W podobnej sytuacji jak Karolina znalazła się kiedyś Olga, żona Kuby. Dopiero wkroczenie na Bożą drogę, życie według Jego przykazań odmieniło jej życie. Najprostszym rozwiązaniem była modlitwa za Karolę.

Maciej to kolejny bohater, który pragnął zerwać z przeszłością, oderwać się od niej, rozprawić raz na zawsze. Wciąż próbował, ale pozostałe po ranach blizny nie pozwalały. Ale przekonał się, że nie ma lepszego sposobu na problemy niż wiara. Trzeba w życiu mieć jakąś kotwicę, sprawdzone oparcie. Wsłuchać się w Boży plan na życie. Chciał pomóc Karolinie, nowej, okrutnej szefowej, której nikt nie lubił w firmie. Było mu jej tak po ludzku żal. On miał obok siebie cudowną, kochaną babcię Helenę, z którą mógł o wszystkim porozmawiać. O niedobrej, wręcz okropnej szefowej też.

– To dobra dziewczyna – wtrąciła nagle Helena.

– Kto? – Tak się zamyślił, że aż się wyłączył z rzeczywistości.

– Jak to kto. Ta twoja szefowa.

– Skąd wiesz? – prychnął.

– Ludzie są dobrzy, tylko niektórzy bardzo zranieni.

To babcia Helena podczas spotkania z Karoliną przejrzała ją na wylot i wyczuła, że zakłada na siebie maskę, wchodzi i świetnie odgrywa obcą sobie rolę. A Karola odnalazła w domu babci miłość, serdeczność, troskę, prawdziwie rodzinną atmosferę.

Na co dzień trzeba znajdować choćby najmniejsze radości i chuchać na nie jak na iskierkę. A nuż się z niej ogień rozpali?

Nieszczęśliwa i zraniona kobieta zaczynała odczuwać, jak pod wpływem modlitwy Kuby, Pawła i babci Heleny jej serce zaczęło topnieć. Czy to była nadzieja na lepsze jutro? A może tęsknota za zwyczajnym życiem i za miłością? Tęsknota za Bogiem? Helena nigdy nie oceniała, nie osądzała, dawała rady pomocne w życiu a w jej ramionach można było  znaleźć miłość, pociechę i utulenie. Wierzyła, że Bóg odmieni los tej mocno zranionej dziewczyny. Nawiązała się między nimi relacja babci i wnuczki. Modliła się w jej intencji.

I znowu wrócę do pięknej okładki, obrazka będącego metaforą nowego życia wypełnionego radością, światłem. Na horyzoncie widnieją góry, ukochane Beskidy Małgorzaty Lis. W powieści pojawiają się nie raz jakże pięknie namalowane słowami ich obrazy.  Podobnie jak  motyw irysów, ulubionych kwiatów Karoliny – symboli piękna, nadziei i wiary w miłość. Kiedy znowu zakwitną? Gdy Karolina na nowo uwierzy i otworzy się na miłość, pozwoli się pokochać. Warunkiem do szczęścia będzie przebaczenie sobie i katowi w swoim sercu. Z Bożą pomocą wszystko jest możliwe. On jest kochającym i miłosiernym Ojcem, któremu można wszystko powiedzieć. Ale wolność, którą podarował człowiekowi, wiąże Jego ręce. On musi wiedzieć, że człowiek chce wypełnić Jego plan na swoje życie. Przyjaciele otoczyli Karolinę modlitwą, która wlała w jej serce spokój i poczucie bezpieczeństwa a także wiarę, że tym razem z Bożą pomocą przezwycięży wszystkie problemy, by zacząć znowu żyć pełnią życia. 

Z kim bohaterka zbuduje swój świat na nowo? Tego dowiecie się sięgając po tę piękną i pełną emocji powieść. Poznając poruszające historie świetnie wykreowanych bohaterów bez trudu znajdziecie odpowiedź na ważne pytanie: kim jestem? Jakie mam relacje z Bogiem? Które relacje z innymi ludźmi należy odbudować, zacieśnić, zmienić? Wystarczy szczera rozmowa, obecność, wsparcie, pomoc  w wychodzeniu z beznadziejnej sytuacji. Wakacje, urlop sprzyjają refleksjom nad życiem. Wtedy czas wolniej płynie i możemy zacząć od dostrzegania dobra, okruchów szczęścia w drobnych rzeczach i gestach. 

Życzę Wam dobrego i owocnego czasu z książką. Niech i Was otuli wiarą i nadzieją, że miłość, przyjaźń i rodzina to najważniejsze wartości.

„Tajemnica Malinowego Wzgórza” – Iwona Mejza (patronat Mamy Dropsa)

Read More
tajemnice malinowego wzgórza 3d

Iwona Mejza, Tajemnice Malinowego Wzgórza, Wydawnictwo Dragon 2024.

Patronat medialny Mamy Dropsa

| współpraca reklamowa z wydawcą |

Bardzo się cieszę, że mogłam objąć patronatem medialnym najnowsze dziecko literackie Iwony Mejzy. Tym razem Autorka zaprosiła czytelników do malowniczo położonego dworu na  Malinowym Wzgórzu, który tak zacnie się prezentuje na ślicznej okładce projektu p. Macieja Piedy. Malinowy kolor sukienki Małgorzaty i malinowy kolor liter przyciąga wzrok i kusi, by sięgnąć po jakże pięknie wydaną książkę. Pomysł na tę powieść Autorka nosiła w sercu od dawna, a inspiracją była postać Ksawerego Franciszka Wakulskiego, nieco zapomnianego, ale wybitnego inżyniera, który po studiach na Sorbonie osiadł w Peru, gdzie budował kolej transandyjską. Jaki ma to związek z bohaterami powieści? O tym się przekonamy niebawem. Zapraszam na garść refleksji po lekturze.

Jak dobrze, że na początku mamy spis postaci i krótkie notki o nich, bo to pomaga porządkować o nich wiedzę podczas czytania, kiedy to dajemy się porwać lawinie emocji. Bohaterowie zaskakują oryginalnymi, staropolskimi imionami, które pasują idealnie do rodu Omelnickich: Ferdynand, Gertruda, Gerwazy czy Eleonora. Już sam tytuł zachęca do lektury. Kto nie lubi opowieści o tajemnicach rodzinnych, których odkrywanie krok po kroku wzbudza ciekawość i pozwala zatracić się w fabule, co daje wytchnienie i oderwanie od swoich codziennych trosk i problemów. Bohaterem zbiorowym jest rodzina tajemniczego Ferdynanda Omelnickiego, idealisty i romantyka, brata Eleonory Milewskiej, który jest znany jedynie z opowieści. Wuj zapisał rodzinie w spadku dwór. Warunkiem jego prawnego otrzymania jest wspólne zamieszkanie ekscentrycznej trzypokoleniowej rodziny przez rok na Malinowym Wzgórzu. Posiadłość wymaga kapitalnego remontu, a to z kolei wymaga czasu, pieniędzy i cierpliwości do nadzorującego upierdliwego konserwatora zabytków oraz lustrującego wszystko mecenasa Skalskiego, wykonawcy ostatniej woli Ferdynanda. Na oczach czytelników ten dwór pięknieje, odzyskując dawną świetność. Pojawiają się w nim niespodziewanie goście, wpadają niezapowiadani sąsiedzi, zamieszkują także zwierzęta: kot Buruś, rozrabiaka rozpuszczony przez hrabiego i pies Misia. 

Opowieść o rodzinie Omelnickich stała się dla Autorki pretekstem do pokazania, jak ważne są relacje międzyludzkie i więzi rodzinne. Trzypokoleniowa rodzina przez rok w jednym miejscu a każdy jest inny, ma swoje zalety ale i wady, słabości. Małgorzata traci pracę, zamierza się rozwieść z mężem Mateuszem, który się wyprowadził do … faceta. Co się za tym kryje? Kocha się w niej kolega z pracy, który pojawia się na Malinowym Wzgórzu. Mateusz jest projektantem wnętrz i początkującym pisarzem. Czy historia rodzinna go zainspiruje? Dużo pomaga przy projektowaniu i remoncie. Ekscentryczna babcia Eleonora, której można pozazdrościć energii, jest pewna, że sprosta warunkowi postawionemu przez brata Ferdynanda. Jej córka Alicja jest uparta i nastawiona bojowo, a jej ugodowy mąż Stanisław do wszystkich jest nastawiony przyjaźnie. 

Na Malinowym Wzgórzu czas wolniej płynie, rodzina ma się dobrze. Do tej pory żyli w zagonieniu i niedoczasie. Teraz to dla niej idealny czas na odpoczynek psychiczny, snucie refleksji nad życiem, nad ważnymi wartościami, relacjami. W głowie każdego z bohaterów rodzi się lawina pytań. Dzięki sąsiadom i poznanym ludziom dowiadują się więcej o wuju Ferdynandzie i poznają przeszłość. Ktoś jednak nie chce, aby wszystkie tajemnice rodu Omelnickich dotarły do spadkobierców. Ktoś knuje… Małgorzatę wraz z poznawaniem otoczenia intrygowało wiele spraw, co kryje w sobie stare biurko czy odkrycie taty Stanisława, włamanie do wieży w parku i zdewastowanie drzwi. To miejsce również wołało o remont. W domowym śledztwie pomagała jamniczka Misia. Babcia Eleonora obserwowała kogoś przez wojskową lornetkę. Mateusz i Radek zaczęli ze sobą nawet rywalizować w sprawach sercowych. Radek zgłębiał tajniki genealogii. Razem z Eleonorą prowadził śledztwo rodzinne trochę w tajemnicy przed resztą rodziny Dlaczego sąsiadka Katarzyna tak niechętnie opowiada o Ferdynandzie? Czy podzieli się wreszcie swoją historią? Kto nocą napadł nocą na Radka? Do dworu przyjechała także Marcelina, przyjaciółka Małgosi. A w bibliotece w biały dzień pojawił się… duch młodego Ferdynanda. Starsza pani zasłabła i znalazła się w szpitalu. Wszyscy się o nią martwili. Kim okazał się starzec dobijający się nocą do dworu? Do jakich odkryć doprowadziła dociekliwość Radka i uczciwość Roberta?

Dzieje się tu, oj dzieje. Fabuła jest bowiem niebanalna. A wszystko to napisane lekko, emocjonalnie, z humorem zaprawionym szczyptą ironii czy sarkazmu. Przez powieść się płynie. Uwielbiam gawędziarski styl narracji Iwony Mejzy. Im bliżej do końca powieści, tym więcej tajemnic zostaje odkrytych. Niestety, jednak nie wszystkie ujrzały światło dzienne. Ich odkrywanie było ekscytujące a niekiedy wzruszające i zaskakujące. Nie znalazłam wciąż odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie, dlaczego Ferdynand Omelnicki umarł na obczyźnie. Mam nadzieję na kontynuację powieści. Jestem przekonana, że nie tylko ja odczułam niedosyt.

Powieść zawiera ważne przesłanie. W zagonionym świecie jakże ważne jest zatrzymać się i nauczyć życia w zwolnionym tempie. Praca nie powinna przesłaniać całego świata. Warto też gonić marzenia i je spełniać. 

Może warto było zatrzymać się na chwilę i przyjrzeć się temu, co  minęło, zastanowić się nad tym, co będzie, czego byśmy chcieli. Nikt za nas nie zrealizuje marzeń, nie pchnie do przodu. Jeżeli nie zrobimy nic, to zostaną tylko marzeniami, czymś ulotnym, nieosiągalnym, przyprawiającym czasem o  ból głowy, a częściej o żal i zgryzotę. Bo dlaczego innym się udało, a nam nie?

Warunek postawiony przez Ferdynanda  w testamencie uświadomił bohaterom, że nie majątek jest ważny lecz coś znacznie cenniejszego – to rodzina jest najważniejszą wartością. A w ciągu roku można odbudować relacje i zacieśnić, wzmocnić więzi rodzinne. Powieść skłania nas do refleksji nad naszym życiem, nad relacjami. Czy wyciągniemy z niej dla siebie cenną lekcję? Tego sobie i Wam życzę. 

Polecam Wam tę zabawną, ale niezwykle pouczającą historię rodzinną, jakże idealną na letni czas sprzyjający spotkaniom rodzinnym.

„Zapach pustyni” – Monika Michalik (patronat medialny Dropsa)

Read More
zapach_pustyni_rzut monika michalik

Monika Michalik, Zapach pustyni, Wydawnictwa Videograf 2024.

Patronat medialny Dropsa

Tekst powstał w ramach współpracy reklamowej z Wydawcą. 

Dubaj to symbol bogactwa. Wysokie budynki, przepych na ulicach, luksusowe marki. Dubaj to symbol nowoczesnego orientu. Mieszanki kultur, zapachów i osobowości. I oczywiście miłości.

Monika Michalik dotychczas kojarzyła mi się z Grecją. Ze śródziemnomorskim słońcem i lazurem morskiej wody. Z kwitnącymi oliwkami i zachodami słońca malowanymi czułością. Tym razem jednak wsiadła w inny samolot. Poleciała z bohaterami prosto do Dubaju. Jak dobrze, że na pokładzie znalazło się miejsce dla czytelników.

To miał być służbowy wyjazd, furtka do marzeń i zawodowego awansu. Malwina miała spędzić w Dubaju kilka miesięcy. I wrócić. Przecież w Polsce miała pozycję w firmie, przyjaciółkę i chłopaka, którego wierności była pewna tysiące kilometrów od domu. Ale skąd mogła wiedzieć, że dubajskie złoto ma jeszcze jedno źródło? Skąd mogła wiedzieć, że jej szefem w Emiratach Arabskich będzie Ibrahim?

Mężczyzna przygotowuje się do zaaranżowanego małżeństwa i fuzji firm – ojca i teścia. Co jest ważniejsze dla tamtejszej tradycji i wychowanego w duchu posłuszeństwa Ibrahima? Czy polska krew, która płynie w jego żyłach, da o sobie znać podczas kontaktu z polską pracownicą? 

Och, co to za piękna historia miłosna! Miłości do drugiego człowieka, kraju, tradycji i złota. Dubajskie złoto kojarzy się z przepychem, bogactwem. Monika Michalik odchodzi od tego stereotypu. Dla niej dubajskie złoto to zachodzące słońce. To piasek pustyni muskający stopy zakochanych. To blask nadchodzącego dnia, który daje nadzieję na wspólne jutro.

Autorka duży nacisk kładzie na przedstawienie arabskiej kultury i tradycji. Kreując bohaterów, wskazuje na różnice między polskim a tamtejszym podeściem do życia. Relacje rodzinne, zawodowe, pozycja kobiety w społeczeństwie, kwestie związane z małżeństwem – różnice widać niemal na każdym polu. Czy zatem miłość Malwiny i Ibrahima ma szanse? Czy będzie tylko romansem, wspomnieniem noszonym w sercu wraz z zapachem pustyni?

Te pytania towarzyszą czytelnikowi od pierwszych rozdziałów do ostatniej strony. Niepewność, ciekawość i rozsmakowanie w coraz lepszym stylu autorki sprawia, że trudno oderwać się od lektury. Trzecioosobowy narrator zaprasza nas do świata i Malwiny, i Ibrahima. Zaprasza na spacery po mieście i po zakamarkach serca bohaterów. 

Monika Michalik była w Dubaju i chętnie zabiera tam czytelników. Akcja książki rozgrywa się nie tylko w hotelu czy gabinetach firmy wnętrzarskiej. To spacery po luksusowych dzielnicach, wieczory na plaży i popołudnia w zapomnianych zakątkach miasta. Wszystko przy akompaniamencie lokalnej muzyki, aromatycznych smaków i w towarzystwie ludzi – którzy wychowali się w blasku słońca Dubaju i dopiero poznają jego promienie. 

„Zapach pustyni” od momentu zapowiedzi plasuje się na wysokich miejscach w rankingu sprzedaży Empiku – wydawca zarządził dodruk egzemplarzy. To nic dziwnego. Ta powieść pachnie miłością i tym, co nieoczywistego niesie ze sobą to uczucie. Chęcią ryzyka, wyrzeknięcia się tradycji, poszukiwania siebie na nowo. I nieoczywistych odpowiedzi. Chociaż… Czy serce bije w oczywistym rytmie? To zakochane na pewno nie!

„Zapach pustyni” Moniki Michalik – kto powinien sięgnąć po tę książkę?

  • Miłośniczki pióra autorki
  • Literaccy podróżnicy
  • Osoby zainteresowane Dubajem, tamtejszą kulturą i tradycją

„Zagraj ze mną miłość” – Robert D. Fijałkowski (patronat Mamy Dropsa)

Read More
zagraj ze mną miłość 3d

Robert D. Fijałkowski, Zagraj ze mną miłość, Wydawnictwo eSPe 2024.

patronat Mamy Dropsa

„Zagraj ze mną miłość’ to kolejna katolicka powieść obyczajowa Roberta D. Fijałkowskiego, która miała premierę 11 marca. To moje pierwsze spotkanie z twórczością Autora i już wiem od pierwszych stron, że będę czekać na każdą kolejną powieść.

Piękna okładka i metaforyczny tytuł sugerują, że mamy do czynienia z romansem, ale dedykacja zapowiada trudne a nawet bolesne wątki: „Dla wszystkich, którym brak zrozumienia przysparza cierpienia ponad miarę”. Już od pierwszych kartek powieść zachwyciła i oczarowała  mnie sposobem prowadzenia narracji, pięknym, chwilami iście poetyckim językiem. Autor jest obdarzony ogromną wrażliwością, intuicją, uważnością. Jest wirtuozem słowa! Jakkolwiek sam wyznał w komentarzu, że jest „normalnym facetem wrażliwym na obecność Boga, Człowieka, Kobietę”. Dodam, że wrażliwy też na sztukę i piękno natury. Ta niezwykła i pełna emocji powieść podczas lektury uruchomiła we mnie wszystkie zmysły: widziałam, czułam, słyszałam. Bez problemu weszłam do świata przedstawionego, byłam blisko bohaterów i chłonęłam wszystko jak Julia, która tu wczoraj przyjechała.

Stała na szczycie góry z renesansową bryłą jakiegoś klasztoru, nagle wyrastającego z leśnej gęstwiny. Od strony miasta wieńczyło go coś na kształt obronnych murów, z których widok był imponujący. Osiedla z wyraźnie widoczną siatką dróg pomiędzy blokami wyglądały niczym pudełka, na których ktoś od linijki narysował równe rzędy okien balkonowych. W oddali, tam gdzie horyzont łączył się z błękitem nieba, rozpościerały się zalesione wzgórza. Zdawało się, że prześcigają się nawzajem w jakimś tajemnym biegu, zdążając do ukrytego celu. Miasto można było objąć ramionami. Było wciśnięte w rozległą dolinę, z wyraźnie zarysowaną linią starej zabudowy, nad którą górowało zamkowe wzgórze. Julia odnalazła wzrokiem długą na kilka kilometrów ulicę, dzielącą Kielce na dwie części.

Metaforyczny tytuł zawiera w sobie zaproszenie na koncert, na randkę, na wyprawę w góry, do wspólnego życia, koi tęsknotę za miłością i daje nadzieję, że ją spotkamy. Miłość jest tu najważniejsza, ma wiele oblicz, ale łączą je: troska, opieka, dbanie, towarzyszenie na dobre i na złe, dawanie, rozbudza dobro, koi cierpienie, pociesza, jest najlepszym lekarstwem dla duszy – czyli jest działaniem na rzecz drugiej osoby w taki sposób, aby to, co najlepsze, w niej rozkwitło. Zagraj ze mną… czyli bądź ze mną a wówczas będzie nam raźniej iść przez życie, dokonywać dobrych wyborów życiowych, zmagać się z trudnościami, problemami, bolesnymi wspomnieniami, zmieniać je na lepsze. Miłość ma swoje źródło w Bogu, który jest miłością. To On otwiera przed nami drzwi, daje nam możliwości wyboru. Ta opowieść powstała właśnie z miłości do Boga. Autor w sposób nienachalny i delikatny, subtelny o Nim mówi. Boski akcent pojawia się w życiu uczniów. Niektórzy wierzą w Boga, uczęszczają na lekcje religii i na spotkania oazowe. inni wierzą, ale nie praktykują, bo nie wynieśli tego z domów rodzinnych. Osadzenie akcji powieści w Kielcach, na Karczówce, w pięknych Górach Świętokrzyskich sprzyja medytacjom, modlitwie, refleksjom nad życiem.

Droga z każdą chwilą stawała się coraz bardziej kamienista. Dziwnie wyglądały potężne drzewa, z konarami szukającymi podłoża. Wyciągały swoje drewniane palce, wciskając je między głazy. Im wyżej wchodzili, tym bardziej korony drzew przypominały malarską paletę, na której ktoś przez nieuwagę rozlał żołtopomarańczową barwę, tworząc na niej kolorowe zacieki. Miejscami nie dało się nawet ocenić, czy to jeszcze kolor bladej moreli, czy też dyni. A może to bursztyn z zielonymi plamami? Im głębiej sięgała wzrokiem, tym las wyglądał na bardziej niedostępny. Powalone i zbutwiałe pnie porośnięte były przez wielkie paprocie.

Spacerujemy ulicami miasta, podziwiamy zabytki, szukamy śladów Żeromskiego i Sienkiewicza, zaglądamy do kościołów, wyprawiamy się na szlaki górskie, poznajemy historię relikwii św. Krzyża, kapliczki na szlaku,  ciekawe legendy związane ze źródełkami o cudownej mocy wody.

Przenosimy się także do klasztoru na Karczówkę i do Klasztoru Karmelitów Bosych w Czernej ze słynnym obrazem Matki Bożej Szkaplerznej w Sanktuarium i relikwiami św. Rafała Kalinowskiego, który za życia miał niezwykły dar jednania grzeszników z Bogiem i przywracania spokoju sumienia. To za wstawiennictwem tego właśnie świętego  jeden z bohaterów skrzywdzony i niezrozumiany przez dorosłych nie stracił wiary w Boga, tylko wstąpił do klasztoru. Książka nie omija bowiem bolesnych tematów kościoła. Każdy z osobna i instytucje muszą sobie z tym poradzić. Ucieczki od tego nie ma.  

Robert D. Fijałkowski snuje opowieść o losach kilkorga ludzi, którzy niespodziewanie spotkali się w kieleckim liceum, niezwykłej placówce oświatowej. Niełatwo jest zachować proporcje między wychowaniem, moralnością a wolnością konieczną do wzrostu młodego człowieka. Miał tego świadomość dyrektor szkoły – człowiek z charyzmą, pasjonat historii i myśli pedagogicznej. Uczniowie uwielbiali dyrektora, nazwali go Don Kichotem i podarowali mu grafikę przedstawiającą karykaturę rycerza, którą powiesił nad biurkiem.

Rycerz siedzący na utrudzonym koniu spoglądał w dal na skrzydła wiatraków. Nieco z boku stał jego giermek. Niski, przysadzisty jak sługa dzielnego hobbita z twarzą tak sugestywną, tak pełną pasji, wiary i sensu. Bez wątpienia na tej rycinie była to postać pierwszoplanowa.

Przy stole dyrektorskim często toczyły się bitwy, które okazywały się walką z wiatrakami. Stąd też jego celem podczas czteroletniej edukacji było uświadomić uczniowi, gdzie są te wiatraki, z którymi usiłuje walczyć. Pragnął też nauczyć młodych ludzi myślenia. Był bowiem przekonany, że jest to najważniejsza zdolność, jaką powinni posiąść w szkole. Od młodych ludzi również wiele się uczył. Potrafił przyznać sie do błędu. Młodzież stała za nim murem, bowiem traktował ich zawsze podmiotowo. To, co spotyka Don Kichota jest swego rodzaju manifestem jednostki w systemie: „Chciałem pokazać, że szkoła nie może kojarzyć się z ograniczeniami, które notabene, są niejednokrotnie wytworem złych wyobrażeń”. Potrzebował do tego zespołu pedagogicznych fachowców, zatroskanego o młodzież, nauczycieli twórczych, pełnych inwencji, mających doskonały kontakt z młodzieżą. I to mu się udało. Zależało im bardzo na zbudowaniu nowego wizerunku szkoły, pod każdym względem bezpiecznej, ale i otwartej. Jak dobrze, że powieść ujrzy światło dzienne w momencie, w którym toczą się dyskusje na temat reformy szkoły.

Wychowanie to zawsze jeden wielki eksperyment. Każdy człowiek jest przecież inny, a wszelka teoria i studia w którymś momencie dają jedynie zdolność do samokrytycznego myślenia. Do osobistego szukania odpowiedzi, które nie są oczywiste…

Pracę w kieleckim liceum rozpoczęła Julia, nauczycielka języka angielskiego, która uciekała od bardzo trudnych i bolesnych wspomnień związanych z jej wcześniejszą pracą w interwencyjnym ośrodku dla chłopców. Czy ta zmiana uciszy, zagłuszy w niej wyrzuty sumienia? Bohaterka wybrała samotność a pragnęła nowego życia. „I teraz zamierza trwać w starej sukni, która do tej nowości zupełnie nie pasuje”. Julia marzyła o miłości, ale czy jej serce przepełnione bólem jest do niej zdolne? A przecież fascynował ją dyrektor, tajemniczy Krzysztof jako przystojny mężczyzna o otwartym umyśle i sercu przepełnionym pasją, jej przewodnik po pięknych okolicach. Od pięciu lat był sam. Nie lubił jednak opowiadać o sobie. Tajemnica to jego drugie imię. Czy wyprawa w góry pomoże obojgu znaleźć odpowiedź na pytania: dokąd idziesz? jakie drzwi chcesz otworzyć?

Trzeba resztę zostawić Bogu. To On przecież jest źródłem i chęci, i działania. Miłość wcale nie jest tu wyjątkiem.

Do klasy maturalnej dołączyła rudowłosa Elena. Ta skromna dziewczyna zachowywała się tak, jakby chciała się schować w tłumie. Przeprowadziła się z mamą z Gdańska. Czy zmiana miejsca i zacieśnienie relacji z mamą sprawią, że dziewczyna dostrzeże w sobie kobiecość? Na polecenie wychowawcy zaopiekował się dziewczyną Hieronim, przystojny i tajemniczy chłopak o oczach pełnych smutku, do którego wzdychały prawie wszystkie dziewczyny w szkole. Julia i Elena były tu nowe, i wszystko dookoła było tu dla nich nowe. Obie zagubione, więc powinny się trzymać razem. Na kartach powieści obserwujemy jak Elena i Hieronim dojrzewają do miłości, krok po kroku pokonując piętrzące się trudności. Pomoże im w tym muzyka… Czy Julia widząc to, też otworzy swoje serce na miłość? Czy uda się jej uporać ze zwątpieniem w siebie i przebaczyć sobie samej?

„Zagraj ze mną miłość” to opowieść o emocjach i uczuciach, których całą feerię Autor tak cudownie namalował słowem. Pisarz sporo miejsca poświęcił na przedstawienie miłości, która rodzi się po trudnych doświadczeniach i obserwacjach. Julia była świadkiem dramatu. Tragedii tak dalekiej, tak przeciwnej miłości. Otwarcie się na prawdziwe, czyste uczucie nie jest proste. Ale czytelnik zyskuje nadzieję na to, że możliwe. Czytelnik pragnie, by Julia stała się Dulcuneą.  Czy autor spełni to życzenie? Tego dowiecie sie z lektury.

Zagraj ze mną miłość. I inne melodie. Przyjaźń, ale i tęsknota, bezsilność, samotność, ból po rozstaniu. Zemsta. Pasja do muzyki i do tańca. Zachwyt nad pięknem natury. Postaci poruszają się w takt tego, co towarzyszy nam w codzienności. Tego, co dobre i budujące oraz tego, co złe, co burzy.

Co trzeba zrobić, aby się szczęśliwie zakochać? Odpowiedź na to pytanie znajdziesz w powieści.

„Czerwony pamiętnik” – Ewelina Klimko (patronat medialny Dropsa)

Read More
czerwony pamiętnik 3d

Ewelina Klimko, Czerwony pamiętnik, Wydawnictwo Dragon 2024. 

Patronat medialny Dropsa Książkowego

Współpraca reklamowa z Wydawcą.

Wracam do ulubionych fragmentów, patrzę na okładkę „Czerwonego pamiętnika”. Nie mogę uwierzyć, że patrzę na debiut. Ta książka to więcej niż powieść. To historia rodzinna. To podróż w czasie do czasów II wojny światowej. To historia o ocaleniu historii przodków i narodowego dziedzictwa. „Czerwony pamiętnik” to świadectwo miłości – do babci, sztuki i słowa pisanego. Bo przecież wszystko miało swój początek w ratowaniu. Książek.

Z ogromnym wzruszeniem śledzę drogę Eweliny od pierwszej zapowiedzi do dzisiejszej premiery. Wspomnienia z mojego zeszłorocznego debiutu pod banderą tego samego wydawnictwa wracają. To piękne wspomnienia, z szerokim uśmiechem czytam posty Eweliny. Podczas lektury „Czerwonego pamiętnika” też się uśmiechałam. A jeszcze częściej wzruszałam…

Akcja powieści rozgrywa się dwutorowo. Czasy współczesne to czasy Emilii, która wraz z przyjacielem prowadzi pracownię konserwacji dzieł sztuki. Fascynuje się starymi domami i przedmiotami. Do jej rąk trafia wyjątkowy pamiętnik – zapiski babci, która ją wychowała i ukształtowała jako kobietę, człowieka. Zabiera go ze sobą na zagraniczne wakacje. Przypadkowe spotkanie ze współpracownikiem nad włoskim jeziorem staje się początkiem zacieśniania znajomości. A może nie ma tu mowy o przypadkach…? 

Postać Michaliny – bohaterki, której poświęcona jest część akcji rozgrywającej się podczas II wojny światowej, jest inspirowana postacią babci Autorki. Zostawiła Michalinie czerwony pamiętnik i pierścionek z czerwonym oczkiem. I misję. Babcia powtarzała, że napisze książkę. Nie zrobiła tego, nie zdążyła. Zrobiła to za nią wnuczka, oddając hołd babci i wszystkim, którzy podczas II wojny światowej z narażeniem życia ratowali dziedzictwo polskiej kultury. Prawdziwych wydarzeń na kartach powieści jest niewiele, ale w każdym fikcyjnym fragmencie można znaleźć ziarenko prawdy, wspomnień i pamięci.

Tytułowy pamiętnik stał się dla Autorki drogą do poznania babci. Dla czytelników staje się drogą do poznania niekomentowanego szeroko obszaru działalności Armii Krajowej podczas wojny – ratowania od zagrabienia i zapomnienia książek.

„Czerwony pamiętnik” to nie tylko powieść z historią w tle. To nie tylko opowieść o przyjaźni, fascynacji czy nieśmiałym zakochaniu. Ta książka ma w sobie także elementy kryminału i powieści szpiegowskiej.- wszystko dzięki wątkowi handlu dziełami sztuki. Wątkowi, które swoje korzenie ma w ogarniętym wojną Lwowie.

Jestem urzeczona nie tylko treścią powieści, ale także jej wydaniem. Przykuwająca wzrok oładka ze skrzydełkami, czcionka przyjazna dla oczu książkoholika, dodatki dołączone przez Wydawcę – Ewelina pięknie debiutuje. 

Mam nadzieję, że i Wy docenicie jej odwagę wejścia w przeszłość własnej rodziny i pod płaszczykiem fikcji podzieleniem się historią ukochanej babci. Docenicie sposób kreacji bohaterów dobrych i złych. Docenicie język, którym opisuje stare dworki i przenosi nas do lat 40. ubiegłego wieku. 

„Czerwony pamiętnik” to debiut, który bez wątpienia zasługuje na uwagę. 

Ewelino, jestem pewna, że Jarzębina jest z Ciebie dumna i świętuje Twój sukces przy studni! 

„Czerwony pamiętnik” Eweliny Klimko – kto powinien sięgnąć po tę książkę?

  • Czytelnicy powieści z historią w tle
  • Miłośnicy książek, których akcja rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych
  • Osoby chętnie sięgające zarówno po historie obyczajowe, jak i kryminały
  • Osoby interesujące się sztuką – nie tylko literaturą  

„Ostatnia tajemnica” – Anna Ziobro (patronat Mamy Dropsa)

Read More
ostatnia tajemnica 3d

Anna Ziobro, Ostatnia tajemnica, Wydawnictwo Dragon 2024.

Patronat Mamy Dropsa

Współpraca reklamowa z Wydawcą.

Każdy człowiek ma jakąś przeszłość to oczywiste. Wyobrażam to sobie jako naszyjnik z pereł, ciąg nawleczonych na nitkę wydarzeń. 

Marie Lucas, Między teraz a wiecznością

28 lutego Anna Ziobro oddaje w ręce czytelników swoją dziewiątą powieść „Ostatnia tajemnica”. Autorka dała się poznać jako specjalistka od emocji, bo jej książki dotykają duszy, skłaniają do refleksji i przepracowania w sobie poruszanych spraw, problemów. W każdej powieści Pisarka pochyla się nad trudnymi społecznie tematami. Ma jeszcze jedną zasadę, że nie ocenia swoich bohaterów, nie komentuje ich postępowania, ale wkłada ogrom pracy w ich wykreowanie. 

Nie ma ludzi idealnych. Nikt z nas nie jest śnieżnobiały, chociaż często chcielibyśmy tak o sobie myśleć. Wszyscy składamy się z szarości, tylko niektórzy z jaśniejszych, a inni z ciemniejszych odcieni.

Śliczna okładka kusi, woła czytelników, by wziąć książkę do ręki i zagłębić się w lekturze. Słoneczny dzień i piękna dziewczyna z walizką w ręku wybiera się na spotkanie… z przygodą. Jednak napis: Historia o tym, że sekrety mogą mieć niszczycielską moc, ale zawsze jest nadzieja na pojednanie sugeruje, że będzie poważnie o ważnych problemach. Tytuł składa się tylko z dwóch wyrazów, ale, jak to u Autorki bywa, kryją one zapewne wiele znaczeń. Inspiracją były przeżycia osobiste i pragnienie podróży w czasie, cofnięcia się do przeszłości i osadzenia akcji w latach 60.ub.wieku. To czasy mojego dzieciństwa. Lubię, gdy przeszłość miesza się z teraźniejszością, to wzmaga emocje i rozbudza ciekawość, co się wydarzy dalej. Anna Ziobro podarowała czytelnikom wielowymiarową powieść. 

Najważniejszy wątek dotyczy śmierci, czyli tego co nieuchronne. Mimo nieuchronności zawsze jest nie na miejscu, zawsze nie w porę, za szybko. Przychodzi, zabiera, zostawia ból i pustkę, której nic nie wypełni. Historia chłopaka Mikołaja, przyjaciela Sandry wywoła wiele czytelniczych łez. Sabina Lenecka, główna bohaterka, u schyłku swojego życia w związku z zaawansowanym wiekiem i pogorszeniem się stanu zdrowia podjęła trudną, ale  konieczną decyzję o przeniesieniu się do hospicjum. Przy życiu trzymała ją jedynie myśl o zobaczeniu wnuczki Heike, mieszkającej w Niemczech. Napisała do niej list i czekała niecierpliwie na odpowiedź.  Spakowała więc swoje życie do walizek i taksówką w towarzystwie uprzejmego Artura odbyła ostatnią przejażdżkę po ukochanym mieście Przemyślu. Sabina powierzyła miłemu taksówkarzowi specjalną misję – sprawdzanie skrzynki na listy przy domu. W nowym miejscu poświęca czas na wspomnienia. Zwłaszcza myśli z dawnych czasów były w niej wciąż żywe: zdarzenia, ludzie, miejsca, dawną Warszawę i zmieniający się na jej oczach Przemyśl, przywoływała w myślach swojego męża Kazimierza, syna Piotra, synową Ulser i wnuczkę Heike, którą widziała jedynie w snach. Kobieta była samotna, ponieważ mąż ,typ niebieskiego ptaka, wybrał pracę a drogi jej syna i synowej rozeszły się przed laty. A przyczyną stała się rodzinna tajemnica, której tak pilnie strzegła synowa, wybierając miłość do męża. jej życie z Piotrem było tego warte. Czy uda się ją rozwikłać przed śmiercią Sabiny? Dlaczego jedyny syn zerwał z matką wszelakie kontakty? Czy Heike zdąży spotkać się z babcią? 

Anna Ziobro pokazała w powieści, jak wyglądało życie pacjentów w hospicjum. Byli zwykle skazani na samotność, bowiem bliscy nie mieli czasu na odwiedziny. Byli zdani na obecność personelu i wolontariuszy. Eliza, wolontariuszka przeżywała śmierć pana Franciszka, między nimi wytworzyła się bardzo mocna więź emocjonalna. Oszczędziła pacjentowi samotności, której tak bardzo się bał szczególnie w chwili śmierci. W hospicjum pracowała jej przyjaciółka Martyna. Eliza odwiedzała Sabinę, przynosiła i czytała jej książki.

Podarowany Arturowi kluczyk od skrzynki listowej z serduszkiem spełnił ogromna rolę w małżeństwie Artura i Elizy. Ten rekwizyt sprawił, że przeżywający kryzys, oddalający się od siebie małżonkowie odnaleźli się i zaczęli zacieśniać, ocieplać relacje ze sobą i z córką, nastolatką, która także przeżywała okres buntu. Martyna miała rację, że tylko szczera rozmowa może uratować małżeństwo, bo sekrety i niedomowienia mogą wszystko schrzanić. Nie buduje się niczego na kłamstwie.

Jak sugeruje tytuł, jest to także książka o sekretach i tajemnicach. Stare rodzinne historie i niewyjaśnione sprawy są zawsze intrygujące i pociągające same w sobie. Każdy z bohaterów je przechowuje w swoim sercu. Niełatwo się było nimi dzielić. Piotr, syn Sabiny mówił, że przeszłość nosi się w sercu, ale żeby dalej żyć, trzeba się od niej odciąć. Czy Piotr potrafił zbudować na mocnym fundamencie życie z Ursel? Czy był szczęśliwy z Niemką? Ursel przez lata przejęła kontrolę nad korespondencją i strzegła rodzinnej tajemnicy, zapisanej na karteczce, nie wyjawiając jej nawet swojemu mężowi. Czy Piotr bał się prawdy? Czasem niewiedza wydaje się najwygodniejszym rozwiązaniem. Ten sekret niszczył życie Sabiny i synowej przez trzydzieści lat. A Sabina pragnęła przed śmiercią pozamykać wszystkie sprawy, aby spokojnie wyruszyć w ostatnią drogę. Jedynie ostatnia jej tajemnica mogła zostać ujawniona po jej śmierci. W tej kontrowersyjnej kwestii czytelnik sam musi zająć stanowisko.

W pewnych okolicznościach ludzie są gotowi zrobić wiele, by utrzymać przy sobie tych, których kochają.

Poruszył moje serce wątek związany ze wspomnieniami wojennymi. Akcja powieści rozgrywa się w Niemczech, bohaterki noszą niemieckie imiona – Ursel i jej córka Heike. Babcia Ursel pracowała podczas wojny w szpitalu polowym. Znienawidziła wojnę, ponieważ widziała, jak zmienia w piekło życie zwykłych ludzi i zaciera granicę pomiędzy dobrem i złem. Mimo wojennej rzeczywistości młodzi ludzie potrzebowali miłości i to było ogromnie wzruszające. Niemiecka pielęgniarka zakochała się w polskim pacjencie – nie było w tym nic zdumiewającego. Sabina nie pamiętał swoich rodziców. Tata został wywieziony na przymusowe roboty do Niemiec zanim córka przyszła na świat. Nigdy nie wrócił. Mama zmarła tragicznie, potrącona przez Niemca podczas łapanki, gdy dziewczynka miała zaledwie roczek. Zajęli się nią ciotka z wujkiem. 

Atutem powieści jest wartka akcja, jej nagłe zwroty – Autorka żongluje wręcz emocjami czytelników, a przeplatanie przeszłości z teraźniejszością buduje napięcie i wzmaga ciekawość. Na uwagę zasługuje też styl i emocjonalny język. Anna Ziobro świetnie wykreowała bohaterów, ich historie, ukazała bogate życie wewnętrzne  i stworzyła ciekawe portrety psychologiczne. Nie są idealni, przez to prawdziwi. Przecież nie ma ludzi idealnych, o czym wspomniałam na początku. Wywołują cały wachlarz emocji od sympatii, współczucia, wzruszenia poprzez irytację, złość. Pokochałam całym sercem Sabinę –  wspaniałą i silną kobietę, czekającą na męża żonę, samotną matkę, dla której syn był całym światem, przyjaciółkę szwagierki Marty i przyjaciółkę „na ostatniej prostej” Felicji w hospicjum. Pozostawiła po sobie trwały ślad na ziemi za to, że nie straciła nadziei, za to, że ktoś poświęcił jej trochę własnego czasu. Została po niej walizka, która wzbudzała ciekawość swoją zawartością. Czy zawierała jeszcze jakieś tajemnice?

Odpowiedź czeka w powieści. Wystarczy otworzyć walizkę. A właściwie książkę, do czego z całego serca zachęcam. 

„Ostatnia tajemnic” Anny Ziobro – kto powinien sięgnąć po tę książkę?

  • Miłośnicy prozy autorki
  • Czytelnicy powieści, których akcja rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych
  • Osoby chętnie sięgające po literaturę obyczajową

„Herbaciane róże” – Beata Agopsowicz (patronat Mamy Dropsa)

Read More
herbaciane róże 3d - okładka

Beata Agopsowicz, Herbaciane róże, Wydawnictwo eSPe 2024.

Patronat Mamy Dropsa

Tekst powstał w ramach współpracy z Wydawnictwem.

Znam i bardzo sobie cenię twórczość Beaty Agopsowicz. Patronowałam jej kilku powieściom. To zawsze dla mnie ogromna radość i zaszczyt. Dzisiaj mam ogromną przyjemność podzielić się garścią refleksji po lekturze najnowszej, boskiej książki „Herbaciane róże”.

Jakże często zapominamy, że to Bóg ma plan na nasze życie, ale nam go nie narzuca i nie zmusza do niczego. Pyta o nasze plany i poprzez różne wydarzenia pokazuje nam, czy idziemy w dobrą, czy złą stronę. Pomaga nam wskazać właściwą drogę, jeśli tylko tego chcemy. On podarował człowiekowi miłość i wolność. Ks. Pawlukiewicz powiedział w jednej z homilii, że z Bogiem jest jak z GPS-em  – mamy punkt początkowy i punkt końcowy, ale możemy się po drodze pogubić, więc On oblicza nam nową trasę. To nie zawsze będzie prosta droga, często kręta i wyboista, ale zawsze poprowadzi nas do Niego i do miłości. Silniejsi wspólnymi, różnorodnymi doświadczeniami jesteśmy gotowi budować nową, głęboką relację i z Bogiem, i z drugim człowiekiem.

Jak czytamy w opisie wydawcy, „Herbaciane róże” to poruszająca i pełna życiowej mądrości opowieść o zwyczajnej rodzinie, w której niezwykłej historii wiele czytelniczek i czytelników może odnaleźć siebie. Katarzyna i Krzysztof to małżeństwo z prawie trzydziestoletnim stażem wspólnego życia opartym raczej na przyzwyczajeniu i zdrowym rozsądku, gorąca miłość do nich nie przyszła, więcej ich dzieliło niż łączyło. Kasia podjęła decyzję o małżeństwie z rozsądku i ze strachu przed samotnością, a Krzysztofa zeswatali z nią rodzice. Zabrakło romantyzmu nawet podczas oświadczyn. Nawet córka Pola, która pojawiła się w ich życiu po siedmiu latach, nie zmieniła ich życia. Otoczyli ją nadmierną opieką, kontrolowali niemalże na każdym kroku, wyznaczając jej niejako ścieżkę życia. Spontaniczny wyjazd córki do Krakowa doprowadził do szeregu dramatycznych zdarzeń, wywrócił pozornie idealne życie rodziny do góry nogami, okazało się wielką fikcją od początku do końca. Skrywana przez lata tajemnica dotycząca Poli ujrzała światło dzienne.

Wtedy Bóg postawił na drodze rodziny księdza Sylwestra, który w odpowiednim momencie pojawiał się w ich domu, by porozmawiać lub za pomocą homilii docierał do ich zranionych serc. Bóg  – specjalista od happy endów, łaskawy Lekarz zranionych dusz, Pocieszyciel, najlepszy i wszechmocny Ojciec. Tylko on może im pomóc, jeśli taka będzie ich wola. Dzięki rozmowom z księdzem małżonkowie poznawali swoje spojrzenie na historię ich życia. Coś nadprzyrodzonego pojawiało się w każdej wizycie.  

Każdy z nas został kiedyś zraniony. Żyjemy wśród ludzi, a ludzie nie są idealni. jedni ranią nas, drugich ranimy my. Czy jest sposób, by te wszystkie zranienia zabliźnić i by te blizny nie przeszkadzały nam w życiu? My potrafimy co najwyżej przykryć je jakimś przypadkowym plastrem, ale czy to pomoże? Nie wiemy, co się do tych ran dostało, nie potrafimy ich oczyszczać. Bóg to umie. – Ksiądz z uśmiechem spojrzał na zgromadzonych w kościele, a ręką wskazał na tabernakulum.

Czy Katarzyna i Krzysztof znajdą balsam na stare i jątrzące się latami rany w ich duszach? Czy pomimo trudnych doświadczeń uratują miłość, która jest niezbędna do szczęścia?

Bezradna, samotna, obca, porzucona, totalnie rozbita Pola i lawina pytań w jej sercu. Ks. Seweryn poradził dziewczynie, żeby wyjechała, nabrała dystansu i spojrzała na wszystko z innej perspektywy, co pomoże jej zrozumieć intencje rodziców. W Krakowie poznany podczas wakacji  Patryk pomoże Poli a tym samym da się jej poznać z tej właściwej strony. Zdejmie maskę, da się poznać jako młody mężczyzna, samotny, odrzucony i spragniony miłości. Chciał być dla kogoś ważny. Miał nadzieję, że znajdzie dziewczynę, która obdarzy go prawdziwą miłością. Nie chciał, by mu okazywano litość i współczucie. Doświadczenia życiowe utwierdziły go w przekonaniu, że przynosi, przyciąga wszelkie nieszczęścia. Czy to się kiedyś odmieni? Czy Pola i Patryk uwierzą w prawdziwą miłość? Czy zmienią podejście do życia?

Powieść czyta się szybko, wręcz pochłania. Akcja toczy się dwutorowo, co wzmaga ciekawość, co dalej. Pojawił się bowiem wątek Ewy i Sebastiana z 1997 roku. Jaki miał on związek z wątkiem rodziny? Emocje z każdym rozdziałem się wzmagały, zwroty akcji zaskakiwały. Każde pojawienie się wspaniałego ks. Seweryna to jak mały cud w życiu bohaterów. Z rozsypanych puzzli powoli zaczęła się wyłaniać właściwa historia rodziny, w miarę postępu zmian, czyli Bożego działania.

W każdym małżeństwie przychodzą trudniejsze chwile. Emocje, zakochanie… to wszystko mija. Zostaje zaś wola, że chce się ze sobą budować wspólnotę po to. By każdemu z małżonków, a potem także dzieci, po prostu dobrze się żyło. Małżeństwo to jest decyzja, którą świadomie trzeba podejmować każdego dnia, nawet jeśli nie jest idealne jak w filmie. Czasem wymaga to przebaczenia sobie i współmałżonkowi. Przebaczenie to jeden z takich plastrów, które Bóg nam podsuwa. Pod takim plastrem wzajemne zranienia goją się najlepiej.

Czy tego właśnie potrzebowali bohaterowie? Rodzina Bogiem silna to ta, w której wdzięczność i przebaczenie stanowią podwaliny relacji. Są potrzebne do rozwiązywania problemów, otwierania się na drugiego człowieka, zbudowania zdrowych i trwałych relacji a następnie ich zacieśniania, pielęgnowania więzi, wzajemnej miłości oraz dążenia do szczęścia. Szczera rozmowa, drobne gesty mogą zdziałać wiele. Ucieczka od problemów nic nie da, tylko stworzy nowe. Nigdy też nie wolno tracić nadziei na piękne życie.

Tytułowe herbaciane róże pojawiają się kilkakrotnie w powieści. To ulubione kwiaty żony i córki. Wręczone Kasi przez Krzysztofa wyrażały wdzięczność za trzydzieści lat wspólnego życia i prośbę o przebaczenie.

Wdzięczność i przebaczenie to dwa klucze do większości ludzkich serc. Czy do twojego także? Pamiętaj, że po każdej burzy wychodzi słońce.

On twoje życie nasyca dobrami:

Odnawia się młodość twoja jak orła.

Ps 103

„Kiedy kwitną oliwki” – Monika Michalik (patronat medialny Dropsa)

Read More
kiedy kwitną oliwki - okładka 3d

Monika Michalik, Kiedy kwitną oliwki, Wydawnictwa Videograf 2023.

Patronat medialny Dropsa

Współpraca reklamowa z Wydawcą.

Czy wiedzieliście, kiedy kwitną oliwki?

Czy widzieliście, jak kwitną oliwki?

Najnowsza powieść Moniki Michalik, mój patronat medialny, zabierze Was w podróż do wiosennej, kwitnącej Grecji. Zobaczycie, jak kwitną oliwki, jak na nowo rozkwita kobieta, jak na nowo w sercu mężczyzny rozkwita miłość.

Aurelia została zdradzona. Mężczyzna, z którym dzieliła życie, dzielił je jeszcze z kimś innym. Zraniona dziewczyna postanawia rzucić wszystko i wyjechać. Zamiast w Bieszczady, gdzie jako popularna piosenkarka z pewnością zostałaby rozpoznana, wyrusza na grecką wyspę. Nie wie, czego się spodziewać po Zakynthosie…

Na miejscu poznaje rodzinę Grety. Wraz z bagażami do domu jej syna wnosi energię (choć myśli, że wcale jej nie ma po ostatnich przejściach), kobiecy wdzięk i czar. Czy Grek pozostanie jej obojętny? Czy i ona w oliwkowym raju oprze się fascynacji?

Monika Michalik ponownie zabiera nas do Grecji. Uwielbiam greckie historie autorki. W każdym zdaniu czuć jej miłość do regionu, zachłanność, z jaką kolekcjonuje tamtejsze widoki i smaki. Co ważne, potrafi się nimi dzielić z czytelnikami. Rozbudza każdy fragment wyobraźni, opisy angażują każdy zmysł. sZabiera nas na Zakynthos, prezentując jego najpiękniejsze zakątki. Oprócz opisów plaży i Wyspy Żółwi zachwycił mnie opis oliwnego ogrodu. Raju. Prawdziwego raju, który pachnie nadzieją na lepsze jutro i na wyjście z wewnętrznych tęsknot.

Nie oglądając się za Jorgosem, zbiegła chodnikiem w dół. Dotarła do drobnego zwirku, który zachrzęścił pod jej stopami. Kucnęła i wzięła w garść mokre kamyki. Były gładkie, kremowobiałe. U jej stóp raz po raz pojawiała się i znikała fala turkusowej wody. Marzyła, by móc zanurzyć się w jej toni. Morze zdawało się tańczyć między pagórkami i nabrzeżem, a na jego powierzchni słonce zalotnie odbijało promienie, oślepiając Aurelię. Ale nawet wtedy, kiedy jej oczy zaczęły łzawić, nie założyła okularów. Są chwile i miejsca, które trzeba zobaczyć gołym okiem, bez żadnych przysłon, filtrów.

Na uwagę zasługuje również wątek muzyczny w powieści. Wyróżnia go nie tylko historia głównej bohaterki, której serce bije w rytm muzyki, ale i forma przedstawienia jej pracy nad utworami – teksty piosenek są zapisane czcionką przypominającą ręczne pismo. To wielki atut, zwłaszcza, że Aurelia sama pisze teksty swoich utworów.

Łączące się światy snu i jawy, łączące się światy zagubionej dziewczyny i mężczyzny po przejściach, zapierające dech w piersiach greckie widoki – atuty powieści „Kiedy kwitną oliwki” można wyliczać długo. Tak długo, jak długa jest linia brzegowa Grecji. Tak długo, jaka odległość dzieli Grecję i Polskę. Tak długo, jaką drogę muszą pokonać dwa spragnione miłości serca… To piękna książka o miłości, tęsknocie i poszukiwaniu samej siebie. Czasem to poszukiwanie wymaga wyruszenia nie tylko w głąb siebie, ale i w głąb świata, gdzie zachód słońca i oliwki smakują inaczej…