Magdalena Kołosowska, Kiedyś dogonimy Paryż, Wydawnictwo Replika 2021.
Trylogia: „Pod wspólnym niebem”
#MamaDropsaCzyta
Pod koniec kwietnia miała miejsce premiera pierwszego tomu trylogii „Pod wspólnym niebem” Magdaleny Kołosowskiej pt. „Kiedyś dogonimy Paryż”. W jednym z wywiadów przeczytałam, że do napisania serii Autorkę zainspirowały przyjaciółki i rozmowy z nimi, które czasem trwały wiele godzin. Pisząc, garściami czerpała z własnych doświadczeń i znajomych, a wiele wydarzeń rozegrało się w rzeczywistości.
„Kiedyś dogonimy Paryż” to historia internetowej znajomości, która z czasem przerodziła się w przyjaźń. Zosia z Piotrkowa Trybunalskiego, Danka z Zamościa i Irmina z Wrocławia. Co je łączyło oprócz wieku 40+? Każdej z nich coś w życiu nie wyszło, nie udało się spełnić marzeń, zrealizować pragnień. Każdą z nich życie wystawiło na próby.
Pierwsze skrzypce w pierwszym tomie serii gra Zosia. To czterdziestoletnia kobieta, rozwódka po szesnastu latach małżeństwa, freelancerka, kawożłop, w ramach podziału majątku wywalczyła od męża dom dla siebie i dwóch dorosłych córek, Ali i Oli. Poznajemy ją w chwili, gdy usiłuje się zaaklimatyzować w nowej okolicy i w nowym domu, w którym odczuwała syndrom opuszczonego gniazda, całkowicie zerwać z przeszłością, która do niej powracała we snach. Przypadkiem spotyka też Filipa, dawnego kolegę z pracy, przez którego już kiedyś zmieniła pracę pełna obaw o dalszy rozwój relacji między nimi. Jak po dziesięciu latach ułożą się ich relacje?
W każdej sytuacji Zosia zawsze mogła liczyć na wsparcie, pomoc, konkretne rady internetowych przyjaciółek. Powiem więcej, gdy sytuacja tego wymagała, spotykały się w „realu”. Dzieliły się ze sobą radościami dnia codziennego i wszystkimi troskami, omawiały problemy, szukały razem wyjścia z różnych mniej lub bardziej skomplikowanych sytuacji. Wydawało się im, że znają się prawie całe życie. Wyczuwały w rozmowie każdą nutę fałszu czy mijania się z prawdą a także udawania, że wszystko jest w porządku.
Powieść czyta się szybko, jest napisana lekkim stylem, z domieszką humoru, nutą ironii a język jest plastyczny i pełen emocji, chwilami nacechowany poetycko. Narracja jest przeplatana zapisem rozmów z komunikatora internetowego, zaznaczone są daty i godziny wysłanych wiadomości. Bardzo je polubiłam, gdyż przypominają mi moje codzienne pogaduchy. Samo życie! Oj dzieje się tu, dzieje. Akcja toczy się szybko, by znowu trochę zwolnić, a nawet przystanąć, dać czas na refleksje o życiu, o miłości, o przyjaźni czy marzeniach a także smutkach, bolączkach, chorobach, kłopotach, dopadającej nas przeszłości.
Magdalena Kołosowska poruszyła w swojej powieści jakże ważny problem relacji interpersonalnych, potrzeby bliskości, obecności drugiego człowieka. Poznajemy relacje Zosi z mamą, z siostrą i z dorosłymi córkami, które wciąż kochająca mama chce prowadzić przez życie za rączkę i wytyczać bezpieczne i wolne od błędów ścieżki. Zagalopowała się i zapomniała, że powinna przystopować. Jakże prawdziwe są bohaterki i wykreowane przez Pisarkę historie ich życia, które każdą z nich zaskakuje swoim scenariuszem.
Magdalena Kołosowska zaskakuje też tytułem. Sięgając po tę historię, spodziewałam się podróży do Paryża, spacerów nad Sekwaną, gwaru francuskich uliczek. Otrzymałam… Nie, nie zdradzę. Napiszę tylko, że Paryż niejedno ma imię…
„Kiedyś dogonimy Paryż” to pierwsza część trylogii „Pod wspólnym niebem”. Nie mogę się doczekać kolejnych tomów. Przede mną, przed Wami, Neapol i Rzym. Czy przedstawione w równie nieoczywisty sposób, co Paryż? Przekonamy się wkrótce!
Sama okładka zachęca 🙂
Bardzo lubię takie historie. Pierwszy tom kupiłam, ale może poczekam z czytaniem do czasu zebrania całości. Recenzja super. Dzięki.