Agnieszka Krawczyk, Zawsze w porę, Wydawnictwo Filia 2020.
Seria: Ulica Wierzbowa
Jest niedzielne (przed)południe. Leżę w piżamie, pod kocem, z filiżanką kawy pod ręką. I oczywiście z książką. W takich okolicznościach skończyłam czytać II tom serii „Ulica Wierzbowa” Agnieszki Krawczyk. Choć „Zawsze w porę” dotarło do mnie już kilka miesięcy temu, specjalnie zwlekałam z lekturą do momentu aż na rynku pojawi się trzecia część cyklu. Wiedziałam, że Autorka znowu mnie czymś zaskoczy i po odłożeniu powieści od razu będę mieć ochotę na sięgniecie po kolejny tom. Nie pomyliłam się. Agnieszka znów oczarowała mnie słowem i zabrała do świata, w którym czas płynie inaczej…
Pióro Agnieszki Krawczyk cenię za spokój, które płynie z kart jej książek. Za możliwość wyciszenia się podczas lektury, choć perypetie bohaterów przyprawiają mnie o szybsze bicia serca. Za przywrócenie wiary w dobro, w ludzi i w marzenia.
„[…] marzenia to jedyne, co posiadamy. One są najprawdziwsze i najwięcej o nas mówią. Wydaje mi się wręcz, że to one zachęcają nas do życia. Czynią z nas ludzi – mamy o czym śnić”.
„Zawsze w porę” – str. 273.
O czym więc śnią mieszkańcy ulicy Wierzbowej – bohaterowie powieści „Zawsze w porę”? Myślę, że ich pragnienia, ich codzienność nie różni się wiele od naszej rzeczywistości. Choć są postaciami wymyślonymi, nie żyją w bajce. Autorka umieszcza ich w realiach małego miasteczka – z jego wszystkimi zaletami i wadami. Postaci muszą się mierzyć z cieniami codzienności. Stają oko w oko z porażką, zniechęceniem, poczuciem odrzucenia czy samotnością. Są w różnym wieku, dlatego każdy czytelnik z powodzeniem znajdzie bohatera, z którym może się utożsamić.
Flora, emerytowana bibliotekarka, czuje się samotna w zabytkowym domu. Hanna rozpoczyna batalię z (byłym) mężem – o dach nad głową, opiekę nad dziećmi i poczucie godności. Weronika nie potrafi uwierzyć w siebie, w swoją wartość. Brakuje jej odwagi do wyrażania własnych poglądów i uczuć. Ksawery zmaga się z artystyczną niemocą. W przeciwieństwie do siostry, której film okazuje się strzałem w dziesiątkę – Inga pokazuje widzom nieznaną twarz kobiet z ulicy Wierzbowej. Zygmunt natomiast przygotowuje się do wielkiego dnia – prezentacji okazu, który jest jego dumą i formą łączności z ukochaną żoną.
Chodniki nie są z lukru, domów nie zbudowano z piernika. Życie na Wierzbowej dalekie jest do bajkowych standardów i tych, które w codzienności kreują social media. Wydaje się, że bohaterowie Agnieszki Krawczyk są ludźmi z krwi i kości. Z radościami i bolączkami. Z zaletami i wadami. Są tacy jak my. Raz lepiej, raz gorzej radzą sobie z wyzwaniami, jakie rzucają im świat i drugi człowiek. Dążą do tego, czego i my szukamy na co dzień – miłość, radość, poczucie wewnętrznego spokoju, chęć spełnienia marzeń, życie z drugim człowiekiem – czy to nie to jest naszym ziemskim powołaniem?
Mimo trudnych, niekiedy trudnych sytuacji i wyborów, przed jakimi stają mieszkańcy Wierzbowej, „Zawsze w porę” to powieść niezwykle optymistyczna. Tam, tak jak i w życiu, po każdej burzy prędzej czy później wychodzi słońce, a każdy scenariusz pisany przez los może mieć dobre zakończenie. Bo odpowiedni ludzie stają na naszej drodze zawsze w porę, choć nie zawsze to rozumiemy…
Ślicznie napisane. Uwielbiam powieści tej autorki.