„Kochanka nazistów” – Maria Paszyńska

Read More
"Kochanka nazistów" - Maria Paszyńska

Maria Paszyńska, Kochanka nazistów, Wydawnictwo Filia 2024.

Fotosy z serialu „Czas honoru” pochodzą z serwisu Pinterest.

Mam wrażenie, że losy kobiet, które działały w podziemiu podczas drugiej wojny światowej, w fabularnych publikacjach ograniczają ich role do łączniczki i sanitariuszki. Owszem, to były ważne służby, a każde, nawet najmniejsze włączenie się w działalność Armii Krajowej dla Sprawy miało sens. Cieszę się, że w najnowszej powieści Maria Paszyńska pochyliła się nad nieco inną funkcją. Oddała głos bohaterkom zanurzonym w tajemnicy i podwójnej tożsamości. Inspirując się prawdziwymi wydarzeniami, stworzyła literacką bohaterkę, Mariannę.

Marianna Jurasz, wielbicielka szachów i matematyki, wstępuje do konspiracji. Jej talenty, uroda i niezwykły charakter sprawiają, że zostaje wysłana przez dowódców AK na niebezpieczną misję.

Dla Ojczyzny Marianna porzuca cały znany sobie świat, by zostać agentką głębokiego wywiadu Armii Krajowej.

Skazana na samotność młodziutka dziewczyna zaczyna toczyć niebezpieczną grę, w której stawką jest nie tylko Sprawa, lecz także życie tych, których kocha. Grę, która szybko obnaży okrucieństwo wojny, zatrze granice między przyjaciółmi i wrogami. Grę, w której Marianna może stać się pionkiem przesuwanym po planszy przez potężniejsze siły…

Ależ to była lektura! Co chwila poruszała inne strony w moim sercu. Początek – wzruszał i rozczulał. Pierwsza miłość, pierwsze randki, deklaracje wspólnej przyszłości – niedawno sama to przeżywałam, a postać Janka, przypominała mi w zachowaniu i podejściu do życia mojego Ukochanego. Uśmiechałam się do czytnika i dyskretnie obcierałam łzy wzruszenia.

Kolejne rozdziały, które otworzyła wojna, były już inne. Pełne mroku niewiadomego jutra, dymu spalonych marzeń i pogrzebanej młodości. Ze strony na stronę akcja przyspieszała tak, jak przyspieszało i zmieniało się życie Marianny. Chwile uniesienia przeplatały się z brutalnością. Czuły dotyk zastępowały tortury. Rozmowy nad partią szachów zamieniały się w przesłuchania do utraty przytomności.

Praca w wywiadzie wielu z nas kojarzy się z szybkim samochodami, bronią i bliskimi spotkaniami z płcią przeciwną – James Bond przez lata budował taki wizerunek. Nigdy nie zapomnę wywiadu z Vincentem V. Severskim – polskim oficerem wywiadu i autorem powieści szpiegowskich. Powiedział, że szpieg musi mieć mocne… nogi, żeby uciekać. Maria Paszyńska zwraca uwagę na jeszcze kilka cech czy umiejętności. Logiczne myślenie, przewidywanie przeszłości, wyczuwanie drugiego człowieka i zagrożenia jednocześnie pozwalają na jak najlepsze pełnienie służby. Ważne jest też, by się wyłączyć. Zapomnieć o tęsknotach, pozostawionych w ruinach Warszawy miłościach i przyjaźniach. Trzeba żyć tożsamością wykreowanej osoby. Modlić się, myśleć, mówić w jej języku. By się nie zdradzić. By nie zdradzić Sprawy.

Myślę, że ta powieść to doskonały punkt wyjścia dla tych, którzy chcą dowiedzieć się więcej na temat działania polskich agentek wywiadu okresu II wojny światowej. Opisy przygotowania do powierzonej misji czy późniejszych przesłuchań oraz procesu politycznego mogą zachęcić do sięgnięcia po wspomnienia czy pamiętniki tamtych dni. Autorka dzieli się bibliografią i wskazuje na nazwiska bohaterek podziemia, których historia zainspirowała ją do stworzenia powieści.

Książkę czyta się szybko. To zasługa nie tylko świetnie prowadzonej fabuły, ciekawości, ale także języka. Pióro Marii Paszyńskiej to dowód na to, że można o wojnie można pisać pięknym językiem, oddając jednocześnie brutalność i nadzieję, które nieprzerwanie towarzyszyły Polakom w codzienności. Świat poznajemy z perspektywy Marianny. Marianny zakochanej, Marianny tęskniącej, Marianny walczącej. Na naszych oczach dokonuje się przemiana z podlotka w prawdziwą bohaterkę gotową do największych poświęceń.

„Kochanka nazistów” rozczula miłością i zaskakuje brutalnością. Wzrusza i wywołuje drżenie serca. Każe wziąć kilka głębszych oddechów. Pokazuje zarówno romantyczne obrazy lata ’39, jak i brutalność niemieckich oraz komunistycznych więzień.

Postać Marianny to także przypomnienie, że życie nigdy nie jest czarno-białe, zwłaszcza podczas wojny, kiedy wybór jednostki decyduje o losie tysięcy. Postać Marianny to także przypomnienie, że ludzie są naczyniem wypełnianym zarówno przez dobro, jak i zło. Co przyjmujemy do serca w większych ilościach? To nie zawsze zależy od nas. Zwłaszcza, gdy walczymy dla Sprawy, pozostając wiernym przysiędze.

„Kochanka nazistów” Marii Paszyńskiej – kto powinien sięgnąć po tę książkę?

  • Miłośnicy powieści z historią w tle
  • Osoby szukające inspiracji do poznawania literatury faktu – pamiętników czy wspomnień
  • Romantyczne dusze, które nie omijają fragmentów osnutych mrokiem wojennej zawieruchy
  • Czytelniczki książek szpiegowskich
  • Widzowie „Czasu honoru” i „Zatoki szpiegów”

„Pomimo wszystko” – Joanna Kruszewska (#MamaDropsaCzyta)

Read More
pomimo wszystko

Joanna Kruszewska, Pomimo wszystko, Wydawnictwo Filia 2023.

#MamaDropsaCzyta

10 maja miała miejsce premiera powieści Joanny Kruszewskiej „Pomimo wszystko”. To moje kolejne już spotkanie z jej twórczością. Autorka podarowała Czytelnikom jakże prawdziwą, nielukrowaną a wręcz zaprawioną goryczą opowieść o życiu, troskach i problemach wielopokoleniowej rodziny. Fabuła jest osnuta na kanwie prawdziwych wydarzeń i wspomnień związanych z wysiedleniem rodzin podczas tworzenia Zalewu Siemianówka. Postacie są jednak fikcyjne a ich obraz został namalowany słowami przy użyciu całej palety kolorów i ich odcieni. Są sportretowane tak prawdziwie, wyraziście, że możemy je odnaleźć i w naszej rzeczywistości. Dlaczego chcę Was zachęcić do sięgnięcia po tę książkę? Zapraszam zatem na garść refleksji.

Razem wszystko zbudowali. Przez całe wspólne życie obok siebie ramię w ramię, nigdy naprzeciwko. Ignacy był wsparciem dla niej, ona była dla niego. Po tylu latach wspólnych trosk, chwil szczęścia odwrócił się od niej plecami.

Ignacy nie mógł się pogodzić z wysiedleniem z ojcowizny. Nie wiedział, jak żyć. Całe jego życie zalała woda. Powoli gasł, wypalił się zupełnie. Natalia próbowała go zrozumieć, sama jednak pragnęła za wszelką cenę, pomimo wszystko, ułożyć swoje życie od nowa. Z pomocą pośpieszyła rodzicom córka Barbara, jedna z bliźniaczek. Między siostrami doszło przed laty do konfliktu, zerwały ze sobą kontakt. Basia zabrała ojca do siebie. W jej domu oprócz męża mieszkała córka Aneta z bliźniętami. o spokoju nie było mowy. Wnuczka postanowiła wyciągnąć dziadka z marazmu, nawiązała z nim relacje, sprowokowała do wspólnych posiłków, pomocy a nawet wyjścia z domu. W tym domu bowiem rodzina zawsze mogła liczyć na wzajemne wsparcie. Anecie, stawianej innym za wzór,  nie było lekko, jej plany życiowe, ścieżkę kariery zburzyła nieplanowana ciąża. A Piotr zapragnął być pisarzem i „wymiksował się” z roli taty i męża. W tej rodzinie jest też i czarny charakter.

Czy rodzina to same nieszczęścia? Rodzina bywa nieszczęściem, ale w ogólnym rozrachunku bilans przechyla sie na tę dobrą stronę. Co nas nie zabije, to nas wzmocni. Złe doświadczenia, nagromadzone troski, problemy sprawią, że bohaterowie nabiorą siły, by je pokonać i się z nimi pomimo wszystko rozprawić. Nabiorą w sobie odporności na to, czym przekornie obdarzył ich los. W rodzinie siła i wsparcie!

„Pomimo wszystko” to opowieść o odnajdywaniu sie w trudnych życiowych i rodzinnych sytuacjach, o samotności w tłumie,  tęsknocie,         o tajemnicach rodzinnych, o różnych obliczach miłości, o tym, że czasem przy dokonywaniu wyborów życiowych należy się kierować rozumem a nie sercem, co nie jest łatwe. Ale musimy w życiu podejmować różne decyzje i musimy się odnaleźć w nowej rzeczywistości, przystosować się pomimo wszystko do nowych warunków.  Życie nie jest bajką!

Joanna Kruszewska jak zawsze zachwyciła mnie lekkim stylem i pięknym, obrazowym, emocjonalnym językiem, często zaprawionym ironią, sarkazmem a czasem piękną metaforą, porównaniem. Wykorzystała całą paletę emocji i uczuć. 

Powieść jest tak skomponowana, że każdy krótki rozdział jest jak puzzel. Przed bohaterami Autorka postawiła trudne zadanie – ułożyć z nich obrazek, któremu można nadać tytuł „Rodzina”. Niektóre puzzle wciąż nie pasują do układanki, nie da się ich wcisnąć na siłę, wciąż czekają na właściwy czas. I nie ma instrukcji do tej układanki. Nasze życie jest jak puzzle, które układamy bez końca, bo właśnie nie wszystkie elementy pasują do układanki. Muszą znaleźć drogę do naszych serc. Ci, którzy popełnili błędy, gdy ich droga skręciła w niewłaściwym kierunku, muszą zawrócić. Błądzenie jest rzeczą ludzką. Nie ma idealnych ludzi. I nie ma jednej recepty na udane życie. Czasem zerwanie kontaktów jest najlepszym rozwiązaniem. Życie często zaskakuje nas swoimi nieprzewidywalnymi scenariuszami , wbrew naszym planom, marzeniom. Popełniamy błędy, robimy coś głupiego. A czas leci nieubłaganie i nie zatrzyma się go na siłę.

Polecam idealną na ten czas niezwykle życiową powieść ze świetnie wykreowanymi bohaterami, ciekawymi portretami psychologicznymi i poruszającymi historiami. Pamiętaj, że życie nie jest bajką. Gdy ci jest źle, nie rozpamiętuj tego, nie demonizuj, lecz jak Basia przypomnij sobie o dobrych chwilach. Pomimo wszystko idź do przodu!  

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Filia

„Ogród sekretów i zdrad” – Agnieszka Krawczyk

Read More
ogród sekretów i zdrad 3D

Miała niejasne wrażenie, że zaczyna zagłębiać się w dziwny świat pełen dawnych sekretów i tajemnic. Jakby ktoś odkorkował starą butelkę perfum i z jej dna wydobył się zapach, o którym nikt już prawie nie pamiętał, ale który wciąż potrafił podrażniać zmysły. I przywołać historię, jakich istnienia nie podejrzewałoby się w najśmielszych snach.

Agnieszka Krawczyk, Ogród sekretów i zdrad, Wydawnictwo Filia 2023.

Trzy kobiety, 2 jubileusze, jeden pałac. Ile sekretów pomieścił, ilu zdrad był świadkiem tytułowy ogród? Przekonajcie się, sięgając po powieść, która otwiera nową sagę królowej gatunku, Agnieszki Krawczyk.

Przeszłość buduje teraźniejszość, o czym przekonują się córka, matka i babka podczas organizowania rodzinnej uroczystości. Dawna siedziba ich rodu staje się pretekstem do podróży sto lat wstecz – do przedwojennego świata artystycznej bohemy, konwenansów i ich łamania oraz historii własnej rodziny, która wciąż pozostaje nieodkryta.

Powieść „Ogród sekretów i zdrad” jest niczym tutułowy ogród właśnie – kwitną w nim różne gatunki literackie. Dominującym jest oczywiście romans, w którym autorka specjalizuje się od lat. Mamy również do czynienia z klimatem powieści przygodowej, momentami wręcz sensacji, których akcja rozgrywa się na tle wydarzeń pozornie historycznych.

W książce są obecne dwa plany czasowe – ukochane przez autorkę dwudziestolecie międzywojenne i czasy współczesne. Czuć fascynacje Agnieszki Krawczyk latami 20. XX wieku. W każdym rozdziale wyczuwalna jest dbałość o szczegóły i klimat tamtych czasów. W powietrzu unosi się zapach przeszłości, intryg i tajemnicy, która na kilka pokoleń została zamknięta w pałacu w Łabonarówce. Wydarzenia i postaci przedstawione w książce są fikcyjne, ale autorka prowadzi fabułę z taką starannością, że czytelnik wierzy w każdą sytuację, a losy postaci wydają się niezwykle prawdopodobne.

Tej książki nie czytałam, ja ją pożerałam, pochłaniałam każdą stronę, każde zdanie, każde słowo. Moja ciekawość, jaki będzie finał śledztwa prowadzonego przez Różę i Maksa, nie pozwalała na odłożenie książki. Jednocześnie delektowałam się językiem, do którego autorka przywiązuje ogromną wagę, konstruując kolejne powieści. Czułam, że jestem gościem w pałacu, uczestniczę w artystycznych spotkaniach, goszczę u Róży, jej matki i jej babki na podwieczorku. Wszystkimi zmysłami pochłaniałam tę historię. Agnieszko, dziękuję ci za tę ucztę.

„Ogród sekretów i zdrad” to powieść dla wszystkich, którzy kochają wielowątkowe i rodzinne sagi gwarantujące podróż w przeszłość. Podróż pełną tajemnic, intryg i trudnych do przewidzenia wydarzeń. Jestem pewna że wizyta w Łabonarówce będzie dla Was niezapomniana. Mnie pozostaje czekać na drugi tom… 

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Filia.

„Uzdrowicielka” – Agnieszka Krawczyk

Read More
uzdrowicielka okładka 3d recenzja

Agnieszka Krawczyk, Uzdrowicielka, Wydawnictwo Filia 2022.
Seria: „Leśne Ustronie”

Wszyscy potrzebujemy uzdrowienia. Z jednej ciemności – pandemii – wpadliśmy w drugą – jesteśmy świadkami wojny tuż za naszą wschodnią granicą. Potrzebujemy spokoju w sercu i nadziei, że to wszystko się skończy, że – choć przecież to niemożliwe – wrócimy do dobrze znanego nam świata sprzed marca 2020. Ucieczki, ratunku na bolączki szarej i niepewnej codzienności wielu z nas szuka w literaturze, szczególnie powieściach obyczajowych. Dla tych osób mam doskonałe książkowe lekarstwo – „Uzdrowicielkę”.

Miejsce i czas uzdrowienia

„Uzdrowicielka” to druga część serii „Leśne Ustronie”, bezpośrednia kontynuacja „Warkocza splecionego z kwiatów”. Agnieszka Krawczyk ponownie zaprasza nas do Nieznajomki – malowniczego górskiego miasteczka, z lasami, polanami, łąkami i… trzema domami. Miejsca pełnego uczuć i emocji. Ludzkiej serdeczności. Akcja tej części rozgrywa się jesienią. Każdy z rozdziałów zaczyna się od krótkiego wprowadzenia: co kwitnie, co się zbiera w danym miesiącu, co się dzieje w astrologii. Wprowadzenie pomaga nam wejść w świat bohaterów, którzy starają się żyć zgodnie z naturą i szukać w niej ukojenia, uzdrowienia.

Antoni Szeptyna pracuje nad kolejną niezwykłą i magiczną książką „Misteriami drzew”, Mariusz próbuje na nowo ułożyć sobie życie z Reginą, Zośka podejmuje leczenie swej blizny. Wszystko wydaje się układać dobrze, ale na horyzoncie już widać ciemne chmury. Ktoś upomina się o odziedziczony przez Zośkę domek, schronisko dla zwierząt także przeżywa trudne chwile, a nowy mieszkaniec wioski wprowadza sporo zamieszania w spokojne dotąd życie sąsiadów. Losy niespodziewanie się krzyżują, pojawiają się pytania, niepokoje, gwałtowne uczucia i wielkie tęsknoty.

frag. opisu wydawcy

Przyroda powoli szykuje się do zimowego snu, ale nie ma mowy o śnie wśród bohaterów. Zośka, Mariusz, Elwira, Aleksy, a także nowe postaci stawiają czoła kolejnym wyzwaniom, które przyszykował dla nich los.

Ci, którzy potrzebują uzdrowienia

Myślę, że każdy z bohaterów występujący na kartach tej części doświadczają uzdrowienia – fizycznego lub/i duchowego. Pozwólcie, że swoją uwagę w tym tekście skupię na trzech kobietach.

Zośka to główna bohaterka leśnego cyklu. Młoda dziewczyna, która szuka siebie wśród łąk, ziół, roślin i zwierząt. Kierując się testamentem Zezuliny, miejscowej zielarki, szeptuchy, wychodzi naprzeciw samej sobie. Doświadcza stopniowego uzdrowienia. Dzięki wsparciu Elwiry i (jeszcze) jej męża ma szansę na leczenie blizny, która szpeci jej twarz od czasu wypadku. Blizna, choć jest symbolem jej siły, przyczyniła się do zmniejszenia poczucia wartości – jako człowieka, jako kobiety. Seria zabiegów ma zmniejszyć ślad po tragicznych wydarzeniach. W zmniejszeniu śladów przeszłości, które naznaczyły duszę i serce, mają pomóc wspomniana natura i bliscy ludzie.

Elwira teoretycznie nie pasuje do Nieznajomki. Pełna energii, gwałtowna, wybuchowa, pełna emocji daleka jest od wyciszenia. Rozwód to dla niej walka z mężem i ojcem ukochanej córeczki, do głosu dochodzą chęć zemsty i nienawiść. W trosce o dziecko, w obliczu sądowych potyczek musi się wyciszyć. Musi uzdrowić nerwy. Dla brata, dla Laury, przede wszystkim dla samej siebie.

Regina to kandydatka idealna do roli czarnego charakteru. Jest byłą i obecną dziewczyną Mariusza, co zdecydowanie nie w smak zwolennikom relacji Zośka-Mariusz. W dodatku, Reginę trudno polubić. Wyniosła, zazdrosna o relacje ukochanego z innymi ludźmi, zamyka się przed mieszkańcami Nieznajomki. Ale czuję, że ma to swoje źródło, źródło jej wewnętrznej niemocy. Co się stało? O czym jeszcze nie wiemy? Czy Regina da sobie szansę na uzdrowienie?

Serdeczność, która uzdrawia

Agnieszka Krawczyk sama przyznaje, że jej powieści są… serdeczne. Nie inaczej jest i w tym przypadku. „Uzdrowicielka” to książka pełna serdeczności, ludzkiej wrażliwości i uważności. Nieznajomka to trzy domy, pobliski pensjonat, księgarenka, chata Antoniego. Ta malutka społeczność doskonale się zna i próbuje wzajemnie uzdrawiać. Nie zamyka się na nowych, wręcz przeciwnie – z sercem na dłoni, delikatnie, przez kontakt z przyrodą, ziołowe herbaty czy zwierzęce akcenty, chce pokazać, że ludzie są dobrzy, a serdeczność właśnie roztapia niejedno zamrożone serce. Wrażliwość okazuje się często najlepszym lekiem na bolączki samotnej duszy.

Agnieszka Krawczyk – ta, która uzdrawia

Autorka od lat jest dobrze znaną uzdrowicielką. Przecież książki Agnieszki Krawczyk uzdrawiają serca czytelniczek – napełniają nadzieją, pokojem, przypominają o najważniejszych wartościach. Pisarka zabiera nas w niejedną podróż. Zachęca do kontaktu z przyrodą, dotknięcia jej, zanurzenia się w źródle natury i czerpania z niego jak najwięcej. Myślę, że „Leśne Ustronie” to seria-zakątek dla każdego z nas. Zwłaszcza dzisiaj. W czasach ciemności. W czasach tęsknoty za uzdrowieniem świata.

„Uzdrowicielka”, czyli nadzieja i spokój bez recepty

„Uzdrowicielka” to piękna powieść obyczajowa, w której czas płynie inaczej. Przepiękna polszczyzna karmi nie tylko oczy i duszę czytelnika, który lubi rozsmakować się w języku. Kolejne zdania to kolejne drogowskazy – wskazówki, jak odnaleźć własne źródło mocy i czerpać z niego to, co najważniejsze: miłość, przyjaźń i spokój. Gorąco polecam solidną dawkę czytelniczego uzdrowienia!

„Siła kobiet” – Barbara Wysoczańska (recenzja przedpremierowa)

Read More
sila kobiet

Rzeszów, 21.02.2022 r.

Kobieto!

Na początku mojego listu pragnę Cię serdecznie pozdrowić i wyrazić nadzieję, że pozostajesz w dobrym zdrowiu.

No dobra, konwenanse za nami. A przecież Ty nie chcesz żyć z nimi w zgodzie. Znaczy, nie ze wszystkimi, nie zawsze. Ty chcesz żyć w zgodzie ze sobą, swoimi zasadami, swoimi marzeniami i pragnieniami. Ty nie chcesz świata, którego pragną mężczyźni. Nie chcesz świata, w którym to los pana jest najważniejszy. Ty jesteś panią swojego losu. Kreatorką zdarzeń. Architektką przyszłości. Bo przecież drzemie w Tobie ogromna siła. Siła kobiety, która potrafi pokonać trwające setki lat układy i podziały.

Wiesz, poznałam kogoś. Kobietę. A właściwie trzy kobiety. Gdzie? W dwudziestoleciu międzywojennym. Skąd miałam bilet? Od Barbary Wysoczańskiej. To Ona była moją przewodniczką. Czułą, uważną, a jednocześnie cichą. Zabrała mnie w podróż w czasie. Do Francji, do Warszawy, do Konstancina i w kilka innych miejsc. Nie oceniała, nie piętnowała, nie chwaliła, nie przytakiwała. Delikatnie uchylała drzwi do kobiecego świata. Bezszelestnie odsuwała kotarę, a na scenie życia były już one. Trzy kobiety, które połączył jeden mężczyzna. Poseł o nieskazitelnej opinii, ulubiony syn, społeczny autorytet. Polityk zastrzelony w zamachu. Potwór zamknięty w ciele człowieka.

Rozalia była żoną tego mężczyzny. Jego ofiarą. On był jej mężem. Jej katem. Paradoksalnie jego tragiczna śmierć okazała się dla niej szansą. Na nowe życie. Na odkrycie samej siebie. Na naukę życia nie w piekle, a w zgodzie z własnymi zasadami i przekonaniami.

Zuzanna była kochanką tego mężczyzny. Jego ofiarą. On był jej mężem. Jej katem. I ojcem jej dziecka. Chorego dziecka, dla którego była gotowa na wszystko.

Ada była siostrą tego mężczyzny. Jego ofiarą, a właściwie ofiarą zasad i fałszywej nieposzlakowanej opinii. Paradoksalnie jego tragiczna śmierć okazała się dla niej szansą. Na nowe życie. Z dala od konserwatywnej matki i prowincji. Na rozpoczęcie wymarzonych studiów i odkrycie uśpionej kobiecości oraz tożsamości.

Mam wrażenie, Kochana Kobieto, że mimo wszystko uśmiechasz się pod nosem. Przecież bohaterki, przepraszam – aktorki sceny kobiecości, które Ci opisałam, są tak podobne. Tak, są. Wszystkie trzy przeżyły piekło. Ale każda z nich była w jego innym kręgu. Wszystkie trzy stały się ofiarami jednego mężczyzny. Ale każda nosi inne brzemię i rany – czy to na ciele, czy to na duszy. Wszystkie trzy wymykają się spod definicji narzuconych przez społeczeństwo. Wszystkie trzy postępują inaczej, niż chcieliby tego mężczyźni. Wszystkie trzy postępują inaczej, niż wymagają od nich tego inni. Wszystkie trzy stawiają kroki w nowym życiu pod czujnym, troskliwym spojrzeniem innej kobiety. Wszystkie trzy postępują tak, jak podpowiada im serce.

Wiesz, Kobieto, dziś pewne rzeczy, możliwości, wydają się nam oczywiste. Być może, tak jak ja, ukończyłaś studia. Być może pracujesz na stanowisku kierowniczym, Twoimi podwładnymi są mężczyźni. To nikogo nie dziwi. A wtedy, 100 lat temu, dziwiło. Budziło wręcz sprzeciw, bunt, opór. Przedwojenna Polska to nie tylko złoty czas odbudowy państwa podzielonego na trzy części. To także ciemny czas dla kobiet. Mur uprzedzeń i momentami brutalny konserwatyzm sprawiły, że kobiety były zmuszone walczyć niemal o wszystko. I o równy dostęp do edukacji, i o równe poważanie w biznesie. I o prawo wyborcze, i o prawo wyboru w podstawowych decyzjach codzienności. Zwycięstwo w tych walkach zawdzięczają swojej determinacji, odwadze i… miłości. Bo przecież kobieta kocha – nie tylko mężczyznę. Bo przecież kobieta kocha – nie tylko w relacji partnerskiej. Bo przecież kobieta kocha samą siebie, by z tego źródła czerpać siłę.

Z czystym sercem polecam Ci powieść „Siła kobiet”. To coś więcej niż lektura. To uczta. To kolejna w ostatnim czasie książka nieodkładalna. „Siła kobiet” ma siłę. Niech Cię nie zwiedzie anielska uroda Autorki, Przewodniczki, o której wspominałam. Ona nie ma litości. Bierze jeńców. Zaczytanych jeńców. Momentami miałam ochotę wejść cała w tę powieść. Zamknąć się między stronami i jeszcze głębiej zanurzyć w świat przedstawiony. Ta historia żyje. Pachnie. Oddycha. Pulsuje w niej krew. A właściwie litery układające się w niezapomnianą historię. O kobietach takich jak Ty czy ja. Bo przecież, czy mimo upływu lat, wciąż nie podejmujemy walki? Nie tylko z mężczyznami, na nich świat się nie kończy, ale z własnymi lękami, ograniczeniami, poczuciem niskiej wartości?

Wierzę, że siła kobiety drzemie w każdej z nas. Wierzę, że siła kobiety potrafi być jak plaster na blizny – na ciele i na duszy. Siła kobiety, która potrafi pokonać trwające lata układy i podziały. Między nami kobietami. W sercu każdej z nas.

Z wyrazami szacunku
Drops Książkowy

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Filia

„Czas powrotów” – Joanna Kruszewska (#MamaDropsaCzyta)

Read More
czas powrotów kruszewska okładka

Joanna Kruszewska, Czas powrotów, Wydawnictwo Filia 2022.
#MamaDropsaCzyta

Nic nie jest straszne, gdy otaczają nas
Kochająca rodzina i prawdziwi przyjaciele.

Nareszcie wszystkie Czasy… Joanny Kruszewskiej stoją na półce w bibliotece, rozjaśniając wokół przestrzeń jasnymi grzbietami. Mają cudne, pastelowe okładki. Mimo poruszanych trudnych tematów są pełne optymizmu dzięki niepowtarzalnemu stylowi i pięknemu językowi. To godne polecenia czytelnikom świetne powieści obyczajowe z przesłaniem.

Powszechnie wiadomo, że czas leczy, goi, zabliźnia rany, jakie skrywamy na dnie serca. Jednak nie zawsze tak się dzieje. Czasem one odnawiają się i mocno dają się we znaki. Czyż zatem warto je skrywać? Czy lepiej, póki czas, wcześniej uporać się z przeszłością. Czasem wystarczy tylko odważyć się i szczerze porozmawiać z rodziną, to pomaga naprawić, odbudować i zacieśnić wzajemne relacje. Czas jednak mimo wszystko daje nadzieję, że z poszczególnych rozsypanych jak puzzle zdarzeń uda się ułożyć w końcu sensowny obrazek. Wystarczy tylko wnikliwie rozejrzeć się dookoła siebie, by dostrzec drobne radości i gesty, które pomogą nakierować myśli na właściwy tor. Czas leczy rany i daje nadzieję.

W najnowszej części cyklu – w „Czasie powrotów”, akcja rozgrywa się, gdy na Podlasiu w pełni rozkwita wiosna. To piękny czas, ale trwa pandemia, która utrudniła życie bohaterom powieści. Covid w wielu domach był sprawcą rewolucji rodzinnych – nakazy, zakazy, komfort bliskości w niewystarczających dawkach, koszmarny dystans wręcz rozdzielający ludzi, bariery, cały wachlarz sprzecznych uczuć. Czy wszystko się jakość w końcu poukłada?! Czy można mieć nadzieję na czas powrotu do normalności? W życiu bohaterów tyle się dzieje, że owa „normalność” wymaga jednak czasu, abstrahując od pandemii. Iwona i Leszek muszą się zamienić rolami. Bohaterka tuż przed emeryturą  prowadzi zdalnie zajęcia w przedszkolu. Pochłania to jeszcze więcej czasu. A mąż musi przejąć jej obowiązki domowe, co nie jest dla niego łatwe. Dla Małgorzaty to czas powrotu do spokojnego życia, które nie było dotąd idealne, ale najpierw musi pogodzić się z przeszłością. Musi posłuchać rozumu, by móc naprawić swoje błędy. Nie chce powielić losy mamy, nie chce iść sama przez życie. Potrzebuje w nim kogoś. Czy ktoś Małgosi, zagubionemu puzzlowi w przeszłości, pomoże odnaleźć właściwe miejsce?

Jakby się tak zastanowić, to człowiek jednak jest całkiem sensownie skonstruowany. Jeżeli napotka przeszkodę, wydawałoby się, nie do przebycia, jeżeli musi się zmagać z czymś, czego nie lubi i na co nie ma najmniejszej ochoty, nagle sam w sobie odczuwa radykalną zmianę. Taką, która przedstawia w zupełnie innym świetle, przyjaznym i dającym pozytywne odczucia, to, co całkiem niedawno właściwie wydawało się najgorszym złem.

Dla Leny to czas powrotu do pracy w uroczej cukierni. Przebojowa bohaterka , której nie zawodziła intuicja, pragnie wnieść pewne zmiany, poszerzyć ofertę. Ale w życiu małżeńskim Leny i Roberta nie dzieje się dobrze – niedopowiedzenia, nerwowość, zbędna irytacja, brak bliskości, zakradająca się obcość, bolesna tęsknota, rozterki natury emocjonalnej, unikanie rozmów z mężem, by nie niepokoić dzieci kłopotami. Na dłuższą metę tak się nie da. A rzucenie „przepraszam” i trzaśnięcie za sobą drzwiami nie załatwia sprawy. Zatrzaśnięcie jednych drzwi a uchylenie drugich do bajkowego świata, który kusi swoją atrakcyjnością, pełnią szczęścia, która może się okazać ogromnym błędem.

– Bo nigdy nie jest tak, że jedna strona, jeden człowiek jest winny. Są ze sobą,, tworzą związek, miedzy nimi zachodzą różnego rodzaju relacje. Jedne lepsze, inne gorsze. Ale nie wynikają one wyłącznie z wad czy błędów w zachowaniu jednej osoby. Jeżeli coś idzie nie tak, pewnie ponosimy taką samą odpowiedzialność.

A my często jesteśmy wobec siebie zbyt łaskawi, obwiniamy innych, nie dostrzegając własnych słabości, wad i nie próbując ich naprawiać. Zbyt pochopnie postępujemy, oceniając drugiego człowieka po pozorach. Często do głosu dochodzą niepotrzebnie emocje, brakuje cierpliwości, wrażliwości, uważności, żeby w porę zareagować i spróbować dojść do porozumienia. Szczera rozmowa, wsparcie rodziny, przyjaciół jest wówczas bardzo ważne. Nikt nie jest idealny, każdy ma zalety, ale i wady. Popełniamy błąd za błędem, kierując się nieuzasadnioną zemstą, zawiścią, zazdrością. „Nienawiść plącze się z miłością. Przeszłość z teraźniejszością”. Błądzenie jest jakże ludzkie, zwyczajne i musimy za nie zapłacić różną cenę. Szkoda, że nie mamy możliwości cofania czasu. A może to wszystko ma swój cel? Czas na pewno pokaże. Czas uleczy i napełni nadzieją. Życie ma się toczyć dalej, więc szkoda czasu.

Czas na nowe. A przeszłość trzeba upchnąć w błogiej nieświadomości. Da się. Musi. Wiadomo przecież, że nie całą, ale jakąś jej część.

Atutem tej powieści jest świetnie wykreowana fabuła, bohaterowie, prawdziwi z krwi i kości, mający zalety i wady. Akcja toczy się nieśpiesznie, co skłania nas do myślenia, ale kilka jej zwrotów nas zaskakuje. Walorem książki jest także lekki styl i piękny, obrazowy, plastyczny i pełen metafor język, pozornie zawiły. To celowy zabieg Pisarki. Każe się czytelnikowi zatrzymać, zmusić do myślenia i odniesienia do swojego życia. Każdy może wyciągnąć dla siebie cenną lekcję.

Joanna Kruszewska przypomniała Czytelnikom, co tak naprawdę w życiu jest najważniejsze. Ukazała radości i smutki rodziny, bolesne doświadczenia i trudne przeżycia wzbogacają nas o nowe doświadczenia. A czas leczy i daje nadzieję na nowe , lepsze życie. Akcja jest osadzona w jakże trudnym czasie pandemii. Myślę, że każdego z nas czegoś to nauczyło. Dostrzegać obok drugiego człowieka, uważności na jego potrzeby, wsparcia , okazywania pomocy. Kochająca rodzina i prawdziwi przyjaciele to skarb. Warto zatem pielęgnować i zacieśniać więzi. Ważne też, by cieszyć się każdą chwilą. Szkoda czasu na złe emocje, na rozdrapywanie blizn z przeszłości, wytykanie błędów. Wystarczy usiąść i szczerze porozmawiać. Bądźmy dla siebie i innych bardziej łaskawi, życzliwi. To nie lada sztuka polubić siebie, ale jest to możliwe.

Mam nadzieję, że pojawi się jeszcze jedna część cyklu z czasem w tytule i niejako w roli głównej. Dziękuję Autorce za poruszającą serce powieść z  ważnym przesłaniem, że dzięki kochającej rodzinie i prawdziwym przyjaciołom nie jesteśmy sami ze swoimi problemami. A dzięki ich wsparciu można odnaleźć siłę i szczęście. Oduczmy się oceniać drugiego człowieka po pozorach, bo nie ma ideałów.

To idealna książka na zimowy wieczór.

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Filia

„Warkocz spleciony z kwiatów” – Agnieszka Krawczyk

Read More
warkocz spleciony z kwiatów

Agnieszka Krawczyk, Warkocz spleciony z kwiatów, Wydawnictwo Filia 2021.
Seria: Leśne ustronie

Twórczość Agnieszki Krawczyk jest bliska mojemu sercu od lat i nie mam w zwyczaju wartościować jej powieści – wszystkie są dla mnie tak samo ważne, tak samo dobre. Ale chyba tym razem zrobię wyjątek – bo oto moja nowa ulubiona powieść Czarodziejki Codzienności, „Warkocz spleciony z kwiatów” to nie tylko utkany z emocji i uczuć literacki kocyk, zgodnie z zapowiedziami Autorki. To także warkocz spleciony z ważnych, inspirujących i refleksyjnych myśli. Przeplatają się też przyjaźń i zdrada, miłość i zauroczenie. Ta książka to lekcja upadania i powstawania.  Po każdym upadku. Nawet takim, który zostawia ślad w postaci blizn.

Pełna emocji i uczuć opowieść o tych, którzy się zagubili i muszą odnaleźć swoje miejsce na ziemi. A szczęście jest blisko i czeka. Trzeba tylko szeroko otworzyć oczy, żeby je dostrzec i schwytać.
Zośka Wichocka próbuje wrócić do równowagi po wypadku samochodowym. Nie potrafi odnaleźć się wśród ludzi w codziennym życiu. Koleżanka proponuje jej wypoczynek w swoim domku, w maleńkiej górskiej miejscowości, Nieznajomce.
Zośka poznaje tam niezwykłych ludzi: Mariusza, prowadzącego schronisko dla leśnych zwierząt, starą wróżbiarkę i znachorkę Zazulinę, tajemniczego włóczęgę Aleksego. Zośka odkrywa na nowo świat i samą siebie, zaczyna rozumieć, jak ważna w życiu jest równowaga, dostrzega, że sama może wiele dać innym. Bo jej przyjaciele także mają problemy, i to często – bardzo poważne. W ich życiu również są zadry, blizny, poczucie straty, niespełnione uczucia.
Czy piękno natury i wzajemne zrozumienie mogą ukoić smutki i przynieść radość, spełnienie, a nawet spokój?

opis wydawcy

Wypadek, zdrada, samotność – mieszkańcy i goście Nieznajomki zmagają się z różnymi problemami i życiowymi dramatami. Jedni z uśmiechem wystawiają twarz do wiosennego słońca, inni zmuszają się, by unieść wzrok ku niebu, z którego – pozornie – nie płynie żadna nadzieja.

Choć między bohaterami nie brakuje momentów uniesień, a zazdrość dość uparcie próbuje dostać się do środka ich serc, w tej powieści miłość gra drugie skrzypce. Na pierwszy plan, w moim odczuciu, wysuwa się zdecydowanie przyjaźń – pleciona powoli, starannie, by nie przegapić żadnego dobrego gestu. Obecność, słowo wsparcia czy wspólne chwile milczenia, rozmowy – to wszystko sprawia, że bohaterowie  powoli się odsłaniają – i wzajemnie, przed sobą, i przed czytelnikiem, który z zainteresowaniem towarzyszącym lekturze kryminałów odkrywa ich przeszłość i teraźniejszość, snując plany na lepsze jutro. Przyjacielem dla postaci jest natura – nieskażona w górskiej okolicy ręką człowieka. Łąki, pagórki, kwiaty – wiosną i ludzie, i przyroda budzą się do życia. Już sama budowa książki wskazuje na to, jak fauna i flora wpływają na człowieka.

Każda część z wyróżnioną nazwą miesiąca (akcja tego tomu toczy się od maja do końca sierpnia) rozpoczyna się od krótkiej ściągi, zawierającej informacje o typowych dla danych tygodni kwiatach, aromatach i zbiorach. Wydaje się, że zbierane zioła i kwiaty mają moc uzdrawiania – nie tylko ciała, ale przede wszystkim duszy. Koją to, co rozedrgane. Co ciekawe, Agnieszka Krawczyk dosłownie sięga gwiazd, przybliżając zagadnienia związane z astrologią.

Nie od dziś wiadomo, że niektórzy od ludzi zdecydowanie wolą zwierzęta. Mariusz – sąsiad głównej bohaterki – prowadzi schronisko dla mieszkańców lasów. Przywraca zdrowie i sprawność tym, którzy w oczach innych ludzi są już straceni. Ptaki, jeże, a nawet koza – każdy z tymczasowych współlokatorów wnosi coś do jego życia, a jeden staje się nawet bohaterem książeczki dla dzieci. Opiekuje się nimi i nieświadomie pozwala się zaopiekować – spokojowi, wdzięczności i pokorze.

Tytuł „Warkocz splątany z kwiatów” ma dwa znaczenia – dosłowne i metaforyczne. Dosłownie stanowi osłonę dla blizny Zosi – „pamiątce” po wypadku, który nieodwracalnie zmienił jej życie. Metaforycznie oznacza życie bohaterów. Choć blisko przyrody, w spokoju, nie zawsze jest usłane płatkami róż. Warkocz dróg, emocji, przeżyć, relacji tworzą także kolczaste rośliny. Zadają ból, zostawiają trwały ślad. Na szczęście to, co złe, niepodlewane więdnie. Wystarczy ciepło wypływające z serca, woda, czyli przynoszące oczyszczenie łzy i nawóz w postaci tego, co dobre.

warkocz splątany z kwiatów

Ależ to było dobre. Piękne, ciepłe, oczyszczające. Lektura była prawdziwym katharsis dla mojego ciała, które nosi ślady blizn. Przyniosła ukojenie dla serca, w którym rany wydawały się jeszcze bardziej wyraźne. Dziękuję, Agnieszko, za to, że znowu zaczarowałaś moją codzienność. Zamknęłaś oczy na to, co złe i otworzyłaś na to, co dobre – łagodność, pasję i wdzięczność – także do tych cielesnych blizn, które niosą pewną historię i przypominają, że mimo wszystko wygrałam. Sama ze sobą.

„Narzeczona nazisty” – Barbara Wysoczańska (recenzja przedpremierowa)

Read More
narzeczona nazisty

Barbara Wysoczańska, Narzeczona nazisty, Wydawnictwo Filia 2021.
Premiera: 30 czerwca

Historia wielkiej wojny z wielką miłością w tle. Historia wielkiej miłości z wielką wojną w tle. Historia wojny o miłość.

Perełka. Zjawiskowa. Porażająca. Historia, która powinna zostać sfilmowana. Debiut roku. Wytrawne pióro dojrzewającego pisarza. Mogłabym tak w nieskończoność, a i tak żadne słowa nie oddadzą mojego zachwytu.  „Narzeczona nazisty” to książka, która stała się moim numerem 1 w kategorii powieści fabularno-historycznych.

Kilka lat temu II wojna światowa weszła na „salony literatury popularnej”. Okrągłe rocznice, społeczne inicjatywy pogłębiały zainteresowanie historią Polski – stąd też popularność gatunku, który określam mianem powieści fabularno-historycznych. Przyznam, że z chęcią sięgałam po tego typu książki – w końcu także naukowe (z punktu widzenia języka) badania nad „Czasem honoru” zobowiązują. W pewnym momencie, szczerze pisząc, poczułam przesyt. Wydaje się, że wątki skupione wokół wielkiej wojny z perspektywy Polaków zostały już przedstawione na wszelkie możliwe sposoby – i na ekranie, i na stronicach książek. Jednak nie. Swoim debiutem Barbara Wysoczańska udowadnia, że II wojna światowa ma tyle odcieni szarości, ile ludzi było w środku jej piekła. Bo nic nie jest tylko czarne lub białe. Bo nikt nie jest tylko dobry lub tylko zły. I ludzie, i świat są malowani różnymi odcieniami szarości. Szarości, która w czasie wojennej zawieruchy, splamiona jest krwią i mokra od łez.

Nie chcę zdradzić z treści nic więcej, niż jest potrzebne do zachęcenia Was do lektury, więc pozwólcie, że wykorzystam opis wydawcy:

Czym była miłość w obliczu gigantycznej nienawiści, śmierci i poniżenia? Czy miała prawo się z niej cieszyć, podczas gdy tylu straciło życie?
Jest koniec sierpnia 1938 roku.
Polka Hania Wolińska, na co dzień studentka germanistyki, jest damą do towarzystwa zamożnej niemieckiej hrabiny. Poznaje wnuka swojej pracodawczyni, hrabiego Johanna von Richter. W młodych rodzi się wzajemna fascynacja. W rodzinnej posiadłości von Richterów w Monachium, Polka naocznie styka się z hitlerowskim fanatyzmem, który ogarnia całe Niemcy.
Na tle rosnącego w siłę nazizmu i niechybnej wojny w Europie, Hania i Johann zakochują się w sobie. Dziewczyna wkracza na niemieckie salony jako narzeczona hrabiego i poznaje najwyższych rangą przywódców III Rzeszy. Równocześnie zostaje zwerbowana przez polskie władze do przekazywania tajnych planów Hitlera dotyczących Polski i Europy…

Wydawnictwo Filia

Ta miłość nie miała prawa być odwzajemniona. Ta miłość nie miała prawa zostać pobłogosławiona. Ta miłość przedzielona jest przecież granicą. Tę miłość dzieli pochodzenie, wiara.  Miłosne westchnienia ogłusza krzyk Hitlera, lament jego ofiar. Serce wypełnione miłością plami krew. Zarumienione od miłosnych uniesień policzki moczą łzy. A jednak ta miłość się zdarzyła. Niczym gwałtowny wicher wtargnęła do serc Hani i Johanna. Nie dało się zamknąć drzwi, nie udało się uciec pożądaniem i głębokimi uczuciami. Zresztą… Czy oni chcieli uciekać? Czy to świat oczekiwał, że uciekną…?

Czy był żołnierzem? Nie! Był zbolałym wrakiem dawnego młodziana, który naiwnie myślał, że świat stoi przed nim otworem. […] Kim był teraz? Potworem? Przecież nigdy w tę wojnę nie wierzył.

Jak już wspomniałam, w powieści „Narzeczona nazisty” nikt i nic nie jest czarno-białe. Nie każdy Niemiec jest zbrodniarzem. Nie każdy Niemiec ślepo wierzył w wizje Hitlera. Nie każdy Polak walczył w podziemiu. Nie każdy dzielnie znosił tortury, by nie wydać kolegów. Barbara Wysoczańska rysuje różne portrety – bo przecież różni są ludzie. Wnika w ludzkie umysły i dusze. Nie ocenia, nie potępia, nie chwali. Po prostu pisze. Niesie czytelnika przez historię, której nie da się smakować. Tę powieść się pożera. Apetyt rośnie z każdą stroną.

Z rozważnego czytelnika, z takiego, który chce sobie dawkować radość z literackiego spotkania, przemieniłam się w zachłanną bestię, dla której nie istniał limit czasu, dla której traciło znaczenie to, co wokół. Ta książka ogromnie mnie poruszyła i wzruszyła. Przeniosła w inny wymiar. Rozdarła serce na kawałeczki, by je posklejać i od nowa – rozdzierać, kleić, rozdzierać… Nie znała umiaru. Do końca, do samiutkiego końca targała moją duszą, by pozostawić ją w poczuciu spełnienia, zachwytu i wrażenia, że stała się częścią czegoś absolutnie wyjątkowego.

Wciąż nie mogę uwierzyć, że „Narzeczona nazisty” to debiut. Nie wierzę, że to pierwsza książka autorki, która ujrzała światło dzienne. Pierwsza książka, która otulona klimatyczną i wymowną okładką, zachwyca dojrzałością języka. Szacunkiem i starannym doborem słów. Tam nie ma przesady. I dialogi, i narracja prowadzone są w sposób niemal doskonały. Obrazy – i te przepełnione miłością, i te przepełnione wojennym okrucieństwem, przesuwają się jak film, zostawiając trwały ślad pod powiekami czytelnika.

Miasto żyło, odradzało się jak feniks z popiołów. […] Warszawiacy cieszyli się, kiedy choć jeden dom został odbudowany, kiedy choć jedna ulica przestawała  straszyć ruinami po dawnych bombardowaniach, po upadku powstania. Mieszkańcy stolicy uparcie chcieli żyć i budować swoje miasto na nowo.

Opisy są szczególnie ważne we fragmentach poświęconym miastom. Monachium i Warszawa jak dwa przeciwległe bieguny. Miasto wojny i miasto pokoju, które zostanie zburzone. Miasto skupione na wielkich balach i miasto przygotowujące się do obrony. Stolica nazizmu i stolica, która powoli podnosi się ze zgliszcz. Miasto pozornych zwycięzców i miasto poległych. Miasto dumne ze zwycięstwa i miasto rozpaczające wśród swojej samotności i bezbronności.

Napisać, że polecam, to za mało, ale cóż więcej mogę? „Narzeczona nazisty” to coś absolutnie zachwycającego. Książka, której nie da się odłożyć. Książka, która zostaje w sercu na zawsze. Wiecie, mam taką refleksję, że właśnie dla takich powieści warto pasjonować się literaturą. Debiut Barbary Wysoczańskiej to gwarancja doskonałej uczty, po której czytelnicze kubki smakowe na zawsze zostaną wybredne.

Pani Barbaro, dziękuję za zaproszenie do stołu zastawionego literami i emocjami. Nie muszę życzyć powodzenia, bo powodzenie sobie sama Pani zapewniła. Trzymam kciuki za ekranizację tej historii. Bo ona musi trafić do szerszego grona. Po prostu musi.

„Czas nadziei” – Joanna Kruszewska (#MamaDropsaCzyta)

Read More
czas nadziei

Joanna Kruszewska, Czas nadziei, Wydawnictwo FILIA 2021.
#MamaDropsaCzyta

Pióro Joanny Kruszewskiej cenię od pierwszego spotkania. Z radością wzięłam więc do rąk kontynuację powieści „Czas leczy rany”. „Czas nadziei” – książka, która miała swoją premierę kilka dni temu, to piękna, słodko-gorzka opowieść o przewrotności losu, o miłości, sile przyjaźni, poszukiwaniu szczęścia, zaufaniu, zdradzie i o czasie, który mimo wszystko daje nadzieję.

Czas na Podlasiu mija powoli, a spokojne wieczory otulają ciepłem na długie godziny. Pachnące słodyczą wnętrze małej cukierni, wydaje się być idealnym miejscem na chwilę odpoczynku i zadumy przy filiżance gorącej czekolady. W takich chwilach dobrze jest mieć tuż obok dłoń, która przyjaźnie ułoży się na ramieniu i da znać, że wszystko co dobre, niekoniecznie jest za nami. Rodzinne tajemnice powoli wychodzą na światło dzienne. Helena staje się beztrosko nieuważna, przyjmując za pewnik stałość własnego małżeństwa. Małgorzata postanawia pozostawić sprawy własnemu biegowi i nie ingerować w to, co szykuje dla niej los. Nawet gdy ten przekornie postanowił przyciągnąć do siebie ludzi, którzy z założenia nie powinni być razem.

opis wydawcy

Tak jak czas na Podlasiu mija powoli, tak i akcja powieści toczy się na początku nieśpiesznie. Iwonie trudno się przyzwyczaić do nieobecności Leszka w domu, do pustki, jaką po sobie zostawił. Żyli przecież według utartych schematów, przyzwyczajeń, wiele rzeczy robili razem. Tworzyli ze sobą harmonijną całość, jak splecione ze sobą sosny na fotografii. Wciąż trudno było jej zrozumieć postępowanie męża. Nie wiedziała, jak pozbyć się wspomnień z kilkudziesięciu lat życia. Nie można przecież zapomnieć pewnym sensie połowy siebie. Lena martwiła się o matkę, często do niej zaglądała, ale miała mnóstwo swoich obowiązków – praca w kawiarni, dzieci, dom. Na Roberta też nie zawsze mogła liczyć. Czuła, że też oddalili się od siebie. A jego z kolei nie opuszczało dziwne poczucie braku. Tylko czego? A co u Leszka i Małgorzaty, która, pojawiając się po kilkudziesięciu latach z pewną tajemnicą, zburzyła spokój całej rodziny? Jakże jej trudno się oswoić z odejściem mamy. Wciąż w głowie bohaterki pojawiało się za dużo pytań bez odpowiedzi. Czy udało się jej nawiązać właściwe relacje z ojcem i z jego rodziną? Co tak naprawdę mogło być przyczyną złego samopoczucia Leszka?

Pewna para bohaterów mocno mnie irytowała, bo między nimi nie miało prawa się nic zdarzyć, zaiskrzyć. Jak można unikać myślenia i analizowania sytuacji na trzeźwo? Jak można chcieć tylko czuć? Żyć chwilą, niczym więcej i nie wybiegać w przeszłość. Tym bardziej, że bohaterka powieliła schemat swojej matki, a nawet więcej – uczeń przerósł mistrza. Los bywa jednak przewrotny. A zakończenie jest znowu zaskakujące… Daje nadzieję na ciąg dalszy.

Powieść czytało mi się bardzo dobrze. Jest podzielona na krótkie rozdziały. Mamy w niej do czynienia z narratorem wszechwiedzącym, co pozwala nam wniknąć do serca i myśli bohaterów. Krok po kroku, powoli coraz to nowe tajemnice rodzinne wychodziły na światło dzienne…

Na początku powieści kolejne zdarzenia były jak puzzle porozsypywane na sporej przestrzeni. Niezwykle trudno było je ułożyć w sensowny obrazek. Czegoś tu jeszcze brakowało. Za dużo było niedomówień. Za dużo przeskoków w czasie. Każdy z bohaterów miał podarowany czas na przemyślenia, snucie refleksji, ucieczkę do przeszłości, do wspomnień, znalezienie jakiegoś wyjścia z tej skomplikowanej sytuacji. Każdy szukał jakiegoś punktu zaczepienia, który rozpocząłby nowy rozdział życia. Myśli niepokorne nie układały się należycie, one wciąż biegły, przeskakiwały, zmieniając tory, uprawiały samowolkę. Każda z postaci zbyt kurczowo trzymała się swojej racji. Jakże trudno pogodzić się z pewnymi myślami, niektóre nigdy nie zostaną zaakceptowane.

Każdy człowiek popełnia błędy, niektórzy nawet niewybaczalne. A może z czasem uda się jednak uzyskać zapomnienie? Rodzina jednak zawsze powinna się wspierać i na siebie liczyć. Każdy ma do odegrania jakąś rolę w życiu. Najważniejsze, żeby odegrać ją dobrze. I w zgodzie z samym sobą. I znalazł się w rodzinie ktoś, kto sprawił, że puzzle zaczęły się ze sobą łączyć, wpasowywać we właściwe miejsca i układać, zamknąć w całość. Być może owo zamknięcie pozwoli otworzyć wszystko na nowo? Wystarczy zacząć dostrzegać i doceniać drobne radości i gesty, a nie rozdrapywać rany i rozpamiętywać ciągle to, czego się nie powinno. Czas leczy rany i czas daje nadzieję.

„Czas nadziei” to świetnie napisana historia o bardzo zawiłych i skomplikowanych relacjach rodzinnych – lekkim stylem, pięknym, emocjonalnym językiem z bardzo dobrze wykreowanymi bohaterami, których losy wywołują w nas mnóstwo różnych emocji i uczuć, istny rollercoaster. Skłaniają także do refleksji nad tym, co tak naprawdę jest ważne w życiu,  czego należy unikać a z czym natomiast walczyć.

Polecam z całego serca lekturę na letnie wakacyjne wieczory. Wystarczy tylko zaparzyć dzbanek dobrej herbaty, do czego zapraszają zielone filiżanki z pięknej i subtelnej okładki. A zieleń to przecież symbol nadziei.

Wydawnictwu FILIA dziękuję serdecznie za egzemplarz do recenzji.