„Moje pory roku” – Laura Jurga

                 
Jako osoba z mózgowym porażeniem dziecięcym na taką książkę czekałam od dawna. Laura Izabela Jurga napisała autobiografię, ale czytając, miałam wrażenie, że to MOJA biografia. Wreszcie ktoś nazwał emocje, uczucia, które ciężko było mi wytłumaczyć otoczeniu. Te same ograniczenia, radość przy przekraczaniu barier, potrzeba akceptacji…

Laura Jurga urodziła się z czterokończynowym
niedowładem. Od pierwszych dni życia jest poddawana rehabilitacji. Niepełnosprawność
nie przeszkodziła jej  w realizacji
marzeń. Skończyła studia, kupiła mieszkanie, a obecnie przygotowuje się do
obrony pracy doktorskiej. Zawsze otoczona gronem oddanych przyjaciół. Dużo
podróżowała, szczególnie do Włoch, które stały się miejscem jej spotkania z
Janem Pawłem II – niezwykle ważną dla niej Osobą . To tam poznała mnóstwo
nowych ludzi, podjęła pracę w wolontariacie, która uświadomiła jej, że pewnych
słabości się nie przeskoczy… Podziwiam ją za te podróże, za wiarę w swoje
możliwości. Sama nie miałam odwagi podjąć studiów w Warszawie oddalonej nieco
ponad dwieście kilometrów od rodzinnego miasteczka, a ona? Wyjechała do pięknej
Italii, by spełniać marzenia. Nie wstydziła się powiedzieć, że nie da rady i
wrócić do Polski.

Nieodłącznym
elementem walki z trudną, dla osoby z niepełnosprawnością, codziennością stała
się wiara. Autorka całkowicie zawierzyła się Bogu.  Świadoma swej małości wobec Niego, nie może
wyrazić słowami wdzięczności za otrzymane łaski. Opisuje swoje spotkania z
wyżej wspomnianym Ojcem Świętym, a także moment oglądania Całunu Turyńskiego. Jej
postawa – ogromna pokora wobec Bożego planu i całkowita ufność przypomina mi
biblijnego Hioba, który ani na chwilę nie zwątpił, że Pan jest z nim.   

                
Laury
Jurgi nie ominęły tragiczne wydarzenia. Siostrzeniec, z którym mimo różnicy
wieku,  doskonale się dogadywała, zginął
w wypadku samochodowym, a kłopoty finansowe zmusiły rodzinę do przeprowadzki z
przestronnego domu do ciasnego mieszkania w stolicy. Każde z tych doświadczeń,
choć trudne, były kolejną lekcją życia dla autorki. Wiele osób załamałoby się.
Ona pozostała silna.

Moje pory roku to nie tylko
autobiografia. To także w głos w sprawie wyrównywania szans (mimo powszechnej
opinii, to wciąż trwający proces, mam wrażenie, że Polska dopiero teraz
rozpoczęła jego realizację), postawy polityków i społeczeństwa wobec osób z
niepełnosprawnością. Laura Jurga otwarcie pisze o trudnościach ze znalezieniem,
a potem utrzymaniem pracy, brakiem wsparcia ze strony pracodawców, np.
zapewnieniem transportu zimą. Zwraca uwagę na bariery architektoniczne, które
są nie tylko w starych budynkach, ale pojawiają się także i w tych nowszych.  Podkreśla różnicę między tolerancją a
akceptacją. Odnosi się także do świeżej w środowisku sprawy – protestu rodziców
dzieci niepełnosprawnych w sejmie.

Książkę, podzieloną nie na
rozdziały, a właśnie na tytułowe pory roku, czyta się jednym tchem. O sprawach
trudnych, niedotykających każdego, autorka napisała prostym, zrozumiałym
językiem. Całości dopełnia optymistycznie nastrajająca czytelnika okładka.

Moje pory roku powinny przeczytać nie tylko osoby z
niepełnosprawnością, ale również
 ich
bliscy. To książka dla wszystkich – uczy miłości, akceptacji, nadziei i siły w
pokonywaniu słabości. Opisuje heroiczną walkę o to, by każdego dnia było
lepiej. Ja taką walkę toczę od ponad dwudziestu lat. I dziękuję autorce za ten
jakże cenny i piękny głos w sprawie niepełnosprawności!

(recenzja była publikowana w „Magazynie Obsesje„)