„(Nie)miłość. Z tobą i bez ciebie” – Natasza Socha (#MamaDropsaCzyta)

Read More
 

 

Natasza Socha, (Nie)miłość. Z tobą i bez ciebie, Wydawnictwo Edipresse 2019.
 
To nie miłość umiera, to ludzie od siebie odchodzą…
Małżeństwo to często mieszanka złudzeń i marzeń, a potem brutalne z nich odarcie.
 
Najnowsza powieść Nataszy Sochy (Nie)miłość to niezwykle interesujące studium małżeństwa Cecylii i Wiktora, którzy w ciągu czternastu lat znajomości a trzynastu lat po ślubie wpadli w letarg i marzą o rozwodzie. Miłość się wypaliła, to rutyna ją zabiła. A zapanowały: Nieobecność. Niezrozumienie. Niemiłość. I właśnie poprzez historię ich małżeństwa, opowiedzianą z perspektywy jeszcze męża i żony Pisarka definiuje „niemiłość”. Czy jest ona końcem wszystkiego, czy raczej początkiem czegoś nowego?
 
Cecylia Kosowska to 38-letnia kobieta, żona, matka 13-letniej Alicji, ornitolog  na pół etatu w stacji badawczej, zajmowała się także pisaniem artykułów i referatów o ptakach. Kocham ptaki, kocham ich zwyczaje, ich wspólny lot, ich skrzydła. Wiktora, pracownika naukowego w trakcie rozprawy habilitacyjnej, poznała przypadkowo na prelekcji, od razu zaiskrzyło między nimi, szybko zaszła w ciążę. Była przygotowana na to, że da radę sama wychować dziecko. Ale Wiktor stanął na wysokości zadania i wzięli ślub cywilny.
 
Skoczyłam w przyszłość z dużym optymizmem i naprawdę nie mam pojęcia, jak to się stało, że nie zostało z niego nic. Nawet uśmiech mi stopniał.
 
Po latach Wiktor się zmienił, uczucie się wypaliło a życie z nim zastawiało pułapki. Cecylia próbowała znaleźć szczęście, flirtując na portalach internetowych. W dniu, w którym postanowiła go wreszcie poinformować o rozwodzie, miała bardzo poważny wypadek samochodowy. Wylądowała w szpitalu, operacja, leżenie, uraz kręgosłupa, długotrwała i kompleksowa rehabilitacja. Nie wiadomo, kiedy będzie chodzić. Co z ich rozstaniem? Cecylia była święcie przekonana, że wypadek to kara za decyzję o rozwodzie. Los zadrwił sobie z niej, z jej planów. Mimo rozpaczy, bezradności i bezsilności postanowiła, że będzie twarda i da radę. Musi jedynie uzbroić się w cierpliwość i nie dać się zjeść własnym lękom oraz depresji. A Wiktor trwał przy niej, była przecież ciągle jego żoną i matką córki. On też od dłuższego czasu przygotowywał się do poważnej rozmowy z Cecylią, że odchodzi, bo  zakochał się w swojej studentce:
 
Nagle w jego małżeństwie zaczęło ubywać szczęścia, zupełnie jakby ktoś zrobił maleńką dziurkę w torbie pełnej piasku. I wysypywało się ono powoli, niespiesznie, nie zwracając niczyjej uwagi. W końcu w torbie zostało tylko kilka ziarenek.
 
Karolina wydawała mu się kobietą idealną. Czy nie tak samo myślał kilkanaście lat temu o Cecylii? Czy to nie za zdradę los uwikłał w wypadek samochodowy Cecylię? Postanowił jednak, że po kilkunastu latach małżeństwa zaopiekuje się żoną na wózku, a potem przeprowadzi się do kochanki. To taki gest pożegnalny! Będzie odpowiedzialny i rozsądny, bowiem wyniósł to z domu, obserwując miłość rodziców, ich wzajemną odpowiedzialność i niesienie pomocy w niedobrych momentach. Miłość rodziców polegała na ciągłej obecności. Znalazł się więc w sytuacji, w której był niezastąpiony, czuł się potrzebny Cecylii, która w domu przykuta do wózka inwalidzkiego popadła w depresję.
 
Podobny schemat spotykamy w wielu książkach. Ale u Nataszy Sochy frapujący jest sposób przedstawienia historii małżeństwa bohaterów, przejście ze stanu miłości w niemiłość. Powieść składa się z rozdziałów noszących imiona bohaterów, w których Pisarka przedstawia krok po kroku rozpad ich związku od pojawienia się pierwszych rys, wzajemnych pretensji, żali, urazów, niechęci, zranień, kłótni, awantur nagromadzonych przez lata po dyskomfort, kryzys, obojętność, rozwód najpierw w głowach z perspektywy męża i żony. Każdy rozdział zaś kończy się opisem życia ptaków, które często zachowują się podobnie jak ludzie. Ich postawy korespondują  z sytuacją bohaterów lub są jej uzupełnieniem czy też zapowiedzią zmian. Pisarka często w opisie ptaków stosuje personifikację. Historię bohaterów wręcz się pochłania, czyta się szybko a to za sprawą języka pozornie lekkiego, prostego z jednej strony. Bowiem Natasza Socha włada językiem jako narzędziem opisu perfekcyjnie, po mistrzowsku, dając wyraz swej erudycji, kunsztowi pisarskiemu. Język obfituje w oryginalne, różnorodne metafory oparte na zaskakujących skojarzeniach, epitety, porównania. Odnajdujemy tu wiele definicji małżeństwa w różnym jego stadium a ich autorami są mąż i żona. W powieści nie ujawnia się narrator, nikt tu nie komentuje, nie krytykuje i nie ocenia postępowania bohaterów. Musi tego dokonać czytelnik. Wspomniałam, że książkę się pochłania, ale zmusza nas ona do refleksji nad swoim małżeństwem, nad naszym zachowaniem, nad tym, na jakim etapie jesteśmy, czego nam brakuje w związku, nad czym popracować, o co zawalczyć a co poprawić.
 
Małżeństwa po prostu są. Kiedy przeminie fala zachłyśnięcia się drugą osobą, następuje czas flauty, który powinien być przecież stanem idealnym. Żadnych nerwowych ruchów, żadnych sztormów i wirów, w które można wpaść i nawet się podtopić. Wszystko płynie jakimś zwyczajnym rytmem, którego człowiek tak naprawdę potrzebuje. Czy ludzie naprawdę chcą burz, nawałnic i wichur, które sieja spustoszenie? Chyba każdy z nas marzy raczej o błękitnym niebie, przeciętym czasem jakąś chmurą, która rzuca cień dający wytchnienie. Jego związek z Cecylią był błękitem, którego kolor jednak się wybarwił. A kiedy coś staje się przezroczyste, to po prostu znika. Dotyk chowa się w dwóch ciałach, nie szukając się już nawzajem. Usta wcale nie chcą drugich ust, podobnie zresztą jak dłonie. jedność staje się dwoma niezależnymi bytami, które w żaden sposób nie są już namagnesowane. Związek wchodzi w jakąś dziwną fizykę smutku i wzajemnego odpychania się ciał.
 
Moje małżeństwo trwa ponad 33 lata. Fizyka to nie jest moja bajka, zatem w tym momencie musiałam się zastanowić nad odmianą błękitu w naszym związku. Uświadomiłam sobie, jak ważna jest rozmowa a nie tylko komunikaty, lakoniczne jak sms-y. Jak dobrze, że mogę też z drugiej strony zapanować nad swoim gadulstwem, czepianiem się, uciekając w świat książek. Czytanie jest  pasją rodzinną. Wracam jednak do języka powieści, który mnie oczarował. Chwilami jest zaprawiony humorem, czarną jego odmianą, ironią, sarkazmem, kolokwializmami, wulgaryzmami, jest bardzo soczysty, dosadny, barwny, nacechowany stylistycznie –  kipiący wręcz feerią emocji, aby oddać stan duszy żony i  męża. Dzięki temu bohaterowie są autentyczni. Cecylia i Wiktor często odczuwali  wyrzuty sumienia, mimo że w swoich głowach od dawna nie byli małżeństwem.
 
Sumienie ludzkie jest czymś skandalicznie wkurzającym. Milczy przez długi czas uśpione albo nieobecne, a kiedy o nim zapominasz, podnosi swój łeb i patrzy ci pytająco w oczy. Zagląda w myśli. I nic nie mówi. Kompletnie nic. A milczenie jest czasem o wiele głośniejsze niż strzał z karabinu – to niezwykle sugestywna animizacja. Wiktor zastanawiał się, dlaczego skoro człowiek tak szybko się zakochuje, nie może równie szybko się odkochać. Przecież niemiłość w ich związku  pojawiła się wyraźnie z obu stron. Bohaterka jako ornitolog obserwuje, podgląda ptaki – to jest jej praca. Przenosi to do swojego życia i obserwuje męża, którego zachowanie uświadamia jej zmiany: On się puszy, stroi i mimowolnie wypina do przodu pierś. Jak rajski ptak gotowy na podbój kolejnej samiczki. I jeszcze na koniec o intymności wspólnych poranków w małżeństwie: (…) buduje się ją latami, że jest równie misterna jak konstrukcja gniazda jaskółek. Tylko teoretycznie są to grudki błota i gliny, ale w jakże przemyślany sposób ułożone. Kawałek ziemi zaczepiany jest o chropowatą powierzchnię, a „cegiełki” układane na krzyż w stosunku do poprzednich. Potem jeszcze stabilna podłoga i koniec końców powstaje misterne dzieło sztuki. A jak postrzegała siebie pani ornitolog? Porzucona żona z nieczynnymi nogami, brzydka, stara i nikomu niepotrzebna(…) jak zepsuta zabawka na wielkim wysypisku lalek, którymi nikt już nie chciał się bawić. A przecież pragnęła wolności, ucieczki, zakochać się znowu, zasmakować szczęścia naprawdę. A los uwikłał ją w wypadek samochodowy i dał w prezencie wózek inwalidzki i czas, który musiała spędzić z mężem. Dlaczego? Bo życie jest huśtawką nastrojów, jest wahaniem, jest robieniem trzech kroków naprzód i dwóch wstecz. A czasem odwrotnie. Jest tańcem na linie, poczuciem zagrożenia wymieszanym z momentami absolutnego szczęścia. Jest niezdecydowaniem. Łzami i śmiechem. W tym tkwi jego urok, a nie w niekończącej się nirwanie. Nie chcę ciągle mówić o wdzięczności i dziękować za to, że rano słońce świeci. (…) Więc tak może i dobrze się stało, że straciłam chwilowo władzę nad swoim ciałem, może to jest po coś. Czy rzeczywiście było to po coś? Czy bohaterom udało się wyjść z małżeńskiego letargu?
 
Urzekła mnie historia Cecylii i Wiktora , którą Pisarka,  tak po mistrzowsku władając językiem, nam opowiedziała. Jej zakończenie jest, moim skromnym zdaniem, parafrazą Rozmowy lirycznej Gałczyńskiego a właściwie (nie)lirycznej , bo o (nie)miłości. Czy ta ich niemiłość była jednak prawdziwa? Na to pytanie czytelnik musi sam znaleźć odpowiedź. Jest ona (nie)oczywista jak zawsze u Nataszy Sochy. Zachęcam zatem gorąco do lektury tej niezwykłej powieści bogatej językowo, poetyckiej, opartej na wnikliwej obserwacji życia bohaterów.         
 
Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu!

„Miłość z błękitnego nieba” – Krystyna Mirek (recenzja przedpremierowa!)

Read More
 

 

Krystyna Mirek, Miłość z błękitnego nieba, Wydawnictwo Edipresse 2019.
 
Miłość z błękitnego nieba to powieść jednej z moich ulubionych pisarek – Krystyny Mirek. Autorka ma na swoim koncie kilka bestsellerów, Polki uwielbiają jej pełne ciepła i miłości historie. Najbliższa premiera to idealna propozycja na Walentynki (i nie tylko) dla romantyczek i marzycielek, wielbicielek filmów o miłości i historii, przy których można się uśmiechnąć, wzruszyć i… zatrzymać. By pomyśleć nad własnym życiem i dokonanymi wyborami.
 
Motyw stary jak świat? Schemat wykorzystywany w tysiącach powieści? Nie! Krystyna Mirek to pisarka, która maluje słowem. W jej książkach nie ma więc mowy o nudzie czy przewidywalności. Nie oszczędza bohaterów, nakładając na ich barki bolesne wspomnienia czy ciężkie przeżycia. Tak jest i tym razem.
 
Angelika wraca do Krakowa po kilkunastu latach nieobecności. Pewna siebie profesjonalistka, przedstawicielka niemieckiej firmy ma dokończyć pozornie proste negocjacje z klientem – polską firmą informatyczną. Wydaje się, że rozmowy i podpisanie umowy to formalność. Dziewczyna nie wie, że trafiła na godnego siebie przeciwnika. Daniel, szef przedsiębiorstwa, z łatwością owija sobie dziewczyny wokół palca, zostawiając po sobie przyjemne wspomnienia, biżuterię z bursztynowym drobiazgiem i złamane serce. Negocjatorka ma dołączyć do jego długiej listy, a krótki romans wydaje się szansą na negocjację warunków. I ona, i on nie wiedzą, że los i magiczna lutowa noc szykują  dla nich coś wyjątkowego…
 
 Miłość z błękitnego nieba to nie tylko miłość damsko-męska. Bardzo ważną rolę w powieści odgrywa dzieciństwo głównej bohaterki – to wydarzenia rozgrywające się w krakowskiej kamienicy ukształtowały ją i skłoniły do podjęcia takich a nie innych wyborów. Ojca nie znała, a matka była uzależniona od alkoholu i mężczyzn. Angelika od najmłodszych lat odpowiadała więc nie tylko za siebie, ale i za dwójkę młodszego rodzeństwa – Małgosię i Piotra. Stypendium za zachodnią granicą wydaje się szansą jedną na milion. Jakie konsekwencje dla relacji z matką i rodzeństwem będzie miał wybór Angeliki? Czy zerwane więzi da się odbudować? Czy mimo traumatycznych przeżyć otworzy się na miłość i bliskość?
 
Ciekawy jest również wątek Mateusza – najlepszego przyjaciela i nieoficjalnego wspólnika Daniela. Rozwodnik, ojciec dwójki dzieci nie ma kontaktu z pociechami, a intrygi żony zmuszają go (i jego szefa przy okazji) do zatajania dochodów. Mateusz o wszystko wini byłą żonę, ale i tym razem wina leży po obu stronach… Jak bardzo w rodzinnym konflikcie, w którym cierpią przede wszystkim kilkuletnie dzieci, zawinił przystojny informatyk? Czy odważy się schować dumę do kieszeni, zanim będzie za późno?
 
Krystyna Mirek kolejny raz uwiodła mnie językiem. Na kartach powieści próżno szukać kleconych na kolanie dialog. Czytelnik dostaje piękną polszczyznę – zarówno w opisach, jak i w rozmowach bohaterów. Rozbudowane opisy – wspomnienia i chwile zadumy postaci, skłaniają do refleksji i wykonania rachunku sumienia. Każde zdanie jest dopracowane. Szkoda, że to nie norma we współczesnych powieściach obyczajowych.
 
Miłość z błękitnego nieba… Muszę przyznać, że jeszcze przed rozpoczęciem lektury moją uwagę, oprócz pięknej okładki, przykuł właśnie, a może przede wszystkim tytuł. Myślałam, że nawiązuje do popularnej piosenki. Fragmentów przeboju w książce nie znalazłam. Za to, razem z bohaterami, dużo latałam. Co błękitne niebo ma wspólnego z tą historią? Przekonajcie się sami!
 
Jeśli lubicie książki o miłości, ta powieść jest dla Was! Pochłania się ją jednym tchem – mnie wystarczyła sobota i niedzielny poranek. Wciąga jak film, jak dobry serial. Nie pożałujecie!
 
 
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz do recenzji!

 

„Anka i piekło szczęścia” – Nina Majewska-Brown – recenzja przedpremierowa! (#MamaDropsaCzyta)

Read More
 

 

Nina Majewska-Brown, Anka i piekło szczęścia, Wydawnictwo Edipresse 2019.
#MamaDropsaCzyta
 
Lektura najnowszego, trzeciego tomu serii o Ance pióra Niny Majewskiej – Brown za mną. By zrozumieć historię bohaterów przedstawioną w tomie Anka i piekło szczęścia, zachęcam do przeczytania poprzednich części. Ich recenzje znajdziecie na blogu.
 
W powieści pisarka poruszyła dość istotny problem stalkingu, jak działa stalker, co powinna zrobić ofiara stalkera i jak możemy jej pomóc. Ofiarą stalkingu może paść każdy z nas, zarówno kobieta jak i mężczyzna. Anka, tytułowa bohaterka, marząca o wielkiej miłości, znalazła się w emocjonalnym piekle, jakie zgotował jej nowy ukochany Artur. Mężczyzna najpierw ją w sobie rozkochał, dowartościował. Bohaterka dla niego zdradziła męża, uwikłała się w długotrwały romans. Przecież tego poszukiwała… Okazało się, że zamiast spełnienia marzeń znalazła wielki problem – facet był groźnym stalkerem. Przeprowadził się do Poznania, ciągle domagał się pieniędzy, straszył, groził, nękał sms-ami, mejlami  i natarczywymi telefonami, nachodził często, szantażował. Spanikowana kobieta zaczęła się zastanawiać nad tym, jak mu umknąć, ponieważ stał się szybko zagrożeniem dla niej, dla jej małżeństwa i bliskich. A jeszcze tak niedawno poszłaby za nim na koniec świata…
 
Bezczelny kochanek okazał się agresywnym, twardym, zdecydowanym, wyrachowanym pozbawionym emocji gnojkiem. Bezsilność, bezradność  bolała Ankę coraz bardziej, strach odebrał jej wszystko. Stała się ofiarą typowego stalkera. Chciała zniknąć z tego świata. Mąż Maciej wyczuwał, że żona coś przed nim ukrywa. Niepokoiło go jej zachowanie. Ale miał też i inne problemy oraz  dodatkowe zajęcia.
 
Aneta i Kamil – syn głównej bohaterki, zostali rodzicami ślicznej Zosi. Oboje poczuli ciążącą na nich odpowiedzialność i martwili się, czy podołają nowym obowiązkom. Aneta radziła sobie nieźle, Kamilowi zajęło to więcej czasu. Zosia wniosła do domu dużo radości, Anka szybko wcieliła się w rolę pomocnej babci i najlepszej teściowej na świecie. Zwariowała na punkcie niemowlaka.
Czy Anka stawi czoła kłopotom, w które się wplątała? Czy zdobędzie się na odwagę, aby wyznać prawdę rodzinie? Jakie wnioski wyciągnie na dalsze życie?
 
Książkę wręcz pochłonęłam. Mimo poruszonej poważnej problematyki powieść napisana jest lekkim stylem, językiem zaprawionym humorem, co również wpływa na tempo czytania. podobnie jak w poprzednich częściach serii, narracja fragmentów poświeconych głównej bohaterce prowadzona jest w pierwszej osobie. W pozostałych rozdziałach wypowiada się narrator wszechwiedzący – trzecioosobowy.
         
Podczas lektury towarzyszył mi strach, udzielały się emocje i przemyślenia bohaterki. Absolutnie nie chciałabym się znaleźć w podobnej sytuacji. Było mi jej naprawdę żal, chociaż momentami mnie wkurzała. Pisarka dość sugestywnie i wnikliwie opisała narastające emocje.  Przedstawiła problem z punktu widzenia wszystkich bohaterów: Anki, Macieja, Anety, Kamila, Artura, Izy – przyjaciółki Anki. Przypomniała, co w życiu rodzinnym jest najważniejsze. I nie zabrzmiało to banalnie, ckliwie i kiczowato,  to nie są puste frazesy. Zachęcam do lektury i poznania  głównej bohaterki.
 
Recenzje poprzednich części:
 
 

„Tylko jeden wieczór” – Krystyna Mirek (#MamaDropsaCzyta)

Read More
 

 

Krystyna Mirek, Tylko jeden wieczór, Wydawnictwo Edipresse 2018.
#MamaDropsaCzyta
 
 
Od dawna jestem wierną fanką powieści Krystyny Mirek, którą poznałam na spotkaniu autorskim w Nisku. Bardzo mnie ucieszyła jej najnowsza , świąteczna powieść, która ukazała się na zakończenie roku pisarskiego. Podobnie jak Autorka lubię je czytać tuż przed Świętami  i zaraz po – przy choince z kubkiem dobrej herbaty czy kawy i kawałkiem pysznego ciasta. Wprawdzie ten jeden wyjątkowy, wigilijny wieczór już za nami, ale problematyka powieści , wyjątkowa historia pełna emocji i ciepła sprawia, że ona długo żyje w nas. Można ją czytać przecież i teraz, kiedy za oknem pada śnieg, prawdziwa zima przed nami a choinka zaprasza, by usiąść przy niej i w jej blasku się zaczytać.
 
Bohaterką powieści Tylko jeden wieczór jest znana aktorka Amelia Diamond, a prywatnie Sylwia Nowak, uwielbiana przez tysiące kobiet, które zazdrościły jej urody, sławy, kochającego męża, wspaniałych dzieci, bogactwa. Do świata medialnego weszła przebojem i cieszyła się ogromną popularnością. To główna rola w serialu Trzecia miłość wyniosła ją na szczyty popularności i przyniosła wielki sukces finansowy. Amelia wcieliła się w  rolę mocno wyidealizowanej kobiety, wymyślonej przez scenarzystów i budowała swój wizerunek zgodnie z wizją z serialu. Zresztą taką postać i piękną, medialną bajkę pokochali widzowie. Zbliżające się Święta Bożego Narodzenia to dla Amelii piękny i ważny, rodzinny czas. Bohaterkę poznajemy w chwili, gdy przygotowuje się z niezwykła starannością do ważnego wywiadu, na który czekała dwa lata. w dniu nagrania dołączył do Amelii mąż z dziećmi, którzy dekorowali pierniki zamówione w pobliskiej piekarni. Udawali, że je upiekli, wspólnie ozdabiali i świetnie się przy tym bawili, sprawiając wrażenie cudownej rodziny. Dla aktorki bowiem najważniejsza była rodzina: mąż i dzieci. Opowiadała więc z pasją o tym, jak rodzina przygotowuje się do Świąt. To szczególny czas wypełniony miłością. Sesja udała się świetnie. A co się działo po jej zakończeniu, gdy tylko zgasły światła…?
 
W prawdziwym życiu Sylwia Nowak nie miała scenariusza, nie była bowiem doskonałą Anią Janeczko z serialu. W prawdziwym życiu nic nie było takie proste – ani relacje z dziećmi, do których serc nie znalazła odpowiedniej drogi, ani relacje z mężem Wojciechem, który jej już nie wspierał. Na co dzień dziećmi zajmowała się opiekunka, zresztą bardzo dyskretna. „Życie rozdawało karty na swoich warunkach, gotowe zaskoczyć każdego. Pieniądze nie zawsze pomogą. Zwłaszcza jeśli się nie ma wokół bliskich ludzi”. Niespodziewanie zmarła  siostra Sylwii, z którą na co dzień nie utrzymywała kontaktu i wyniknął problem ze znalezieniem pustego miejsca w planie dnia aktorki, aby ustalić godzinę pogrzebu. Amelii zależało jedynie na tym, aby dziennikarze się o tym nie dowiedzieli. Nikt nic nie wie – to jedyna dobra wiadomość. Aktorka bowiem nigdy za dużo nie opowiadała o rodzinie. Nie potrzebowała rysy na wizerunku silnej kobiety i rewelacyjnej aktorki. Po śmierci Marty miała się zaopiekować jej córką Julią, którą zaraz po Świętach planowała wysłać do dyskretnej szkoły z internatem i poszukać jej ojca. Od pięciu lat Sylwia nie kontaktowała się ze swoją siostrą Martą, pokłóciły się, nie miała pojęcia o jej śmiertelnej chorobie. I chociaż bardzo ją dręczyły wyrzuty sumienia, nie zdradziła się  przed pracownikami i asystentką. Czy dziennikarze mimo wszystko dowiedzieli się o pogrzebie Marty? A przed nimi  to tylko jeden wieczór, wigilia (…) to tylko zwykłe rodzinne święta. Czy ta rodzina jeszcze istniała? Czy Sylwia słusznie obawiała się pobytu Julki w jej domu podczas świąt? Jedyną osobą w pracy, przed którą się otwierała i oczekiwała wsparcia i porad była pani Zosia, niesamowicie ciepła osoba, sprzątaczka. Wszyscy  bardzo ją lubili za  ciepłe słowa, szczerość, otwartość, mądrość, pociechę.  W jej rodzinie od początku wszyscy wszystkiego uczyli się razem: miłości, życia, rodzicielstwa. Wychowali razem z mężem troje dzieci. Zosia znajdowała zawsze ciepłe słowa i pocieszenie w domu, gdzie od lat gościł spokój, wewnętrzne zadowolenie, miłość. Przez lata celebrowali z mężem codzienne zwyczaje. To zwyczajna rodzina ze zwyczajnymi problemami, które zawsze wspólnie rozwiązywali, kierując się mądrym sercem. i dlatego byli tak niezwykłymi bohaterami. Gdy syn Marcin znalazł się w poważnych tarapatach, Zosia odpowiednio zareagowała – do miłości włączyła mądrość, żeby wyzwolić w synu siłę do wyjścia z kłopotów, do walki o rodzinę. Każde doświadczenie mogło czegoś nauczyć. A rozwaga zawsze wskazana. „Na zaufaniu i szacunku opierają się wszystkie związki, każdy ich aspekt. Kiedy braknie tych dwóch wartości, relacja sypie się bardzo szybko”.
 
Przed bohaterami obydwu wątków Wigilia, Boże Narodzenie – ten szczególny czas pełen magii, radości, miłości, wybaczenia, wzajemnego zrozumienia, refleksji, przemyśleń. To najbardziej rodzinne święta w roku. A przecież cuda się zdarzają. Jak przebiegła kolacja wigilijna u bohaterów powieści? Czy aktorka zrozumiała wreszcie, co w życiu jest najważniejsze a czego należy się wystrzegać? Czy poczuła prawdziwą magię świąt? A czy Marcin uratował swoją rodzinę?  Czy udało mu się rozwiązać problem z Jurkiem? Czego nauczyło go to doświadczenie? A jakiego ważnego odkrycia dokonała Zosia?
 

„W ciągu życia istnieje wiele nowych początków. Ile się chce. człowiek sam ustala ich liczbę. zawsze można się podnieść i zacząć od nowa. Nawet kilka razy w ciągu jednego dnia. Zawrócić ze złej drogi, zmienić zdanie, zawód, miejsce zamieszkania, przyjaciół, nawyki. Nikt nie może człowiekowi tego zabronić. Tylko on sam”.

 
Powieść bardzo mi się podobała. Czytało się ją lekko i szybko. Wiem, że z uwagi na jej przesłanie, będę do niej wracać, kiedy zabraknie mi siły do rozwiązywania problemów. To magia Świat sprawiła, że żal mi było Sylwii i  znalazłam usprawiedliwienie dla jej postępowania jako Amelii Diamond.  Tylko jeden wieczór stał się aż jednym wieczorem wigilijnym, w którym bohaterowie uświadamiają sobie, co jest w życiu najważniejsze i że każdy błąd można naprawić.
 

„Ale nie każdemu jest łatwo w ten piękny czas. Problemy stają się bardziej widoczne, a braki mocniej bolą. na każda ranę jest jednak plasterek, trzeba tylko dobrze zaopatrzonej apteki, jaką jest mądre serce”.  

 
Nie można stawać szczęściu na drodze. Zawsze trzeba mieć nadzieję.  I na tym polega swoisty fenomen tej świątecznej opowieści    wyjątkowej, pełnej miłości i ciepła.
 
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz do recenzji!

 

„Postawić na szczęście” – Anna Sakowicz (#MamaDropsaCzyta)

Read More
 

 

Anna Sakowicz, Postawić na szczęście, Wydawnictwo Edipresse 2018.
# MamaDropsaCzyta
 
Anna Sakowicz zachwyciła mnie książką Na dnie duszy. Niecierpliwie czekałam na  następną książkę Pisarki. A jest nią Postawić na szczęście, 1.t Planu Agaty. 
 
Tytułowa bohaterka, trzydziestosiedmioletnia dziennikarka, chce być jak Bridget Jones, ponieważ pełniejsza figura była jej utrapieniem od wielu lat. Nie udało się jej ukryć pod żadnymi workowatymi ubraniami. Nie wychodziło też  jej z facetami, ciągle trafiała na samych dupków. A ciotki ciągle jej przypominały, że zegar tyka… Ten cholerny zegar. Wymyśliła więc niezły plan: rok na schudnięcie, rok na złowienie faceta i rok na urodzenie dziecka, żeby wyrobić się do czterdziechy. Założyła się  z młodszą siostrą Polą, że w ciągu trzech lat to się jej  uda. Pola aż trzy złote postawiła na szczęście Agaty – złotówka za każdy zrealizowany punkt. Z powodu braku etatu w gazecie Agata zajmowała  się blogowaniem, pisząc o mało atrakcyjnych pracach. Była więc już babcią klozetową, operatorem karuzeli, petsitterką i woźną w szkole. Agata Żółtaszek chciała pokazać, że żadna praca nie hańbi a w każdej są wzloty i upadki. Jej popularność w sieci rosła, hejterów przybywało, stała się także rozpoznawalna. Pisała też dwa felietony w miesiącu do gazety.
 
Należy podkreślić, że Agatę łączy bardzo silna więź z Polą, lubią ze sobą spędzać czas. Pola po wypadku motocyklowym w wieku piętnastu lat porusza się na wózku inwalidzkim. Ale to zawzięta dziewczyna, więc po przełamaniu kryzysów i zwycięskiej walce z depresją była samodzielna, skończyła szkołę i studia, stała się wziętym grafikiem. Świetnie dawała sobie radę w życiu, zawsze aktywna – odkryła sport dla siebie, pełna pasji i życia. Żadnej taryfy ulgowej, żadnej litości! Agata dzięki siostrze nauczyła się większej empatii do osób niepełnosprawnych.
 
W chwili gdy poznajemy bohaterki, ich rodzice wybierają się za wielką wodę, do Kalifornii, świętować czterdziestą rocznicę ślubu a one postanawiają zorganizować jakiś kilkudniowy wypad do leśniczówki w Wirtach na Kociewiu, która okazała się istnym rajem. Dom pachniał drewnem i skórami. Podłogi przyjemnie skrzypiały, a wnętrze było urządzone w starym stylu.(…) Stary dom ewidentnie miał duszę i czuć ją było na każdym kroku. Agata odnosiła wrażenie, że słyszy westchnięcia i pomrukiwania historii. Dom do niej mówił, nie potrafiła tylko odczytać znaczenia tego przekazu. Dziewczyny aż zaniemówiły z wrażenia. Odpoczynek postanowiły połączyć z pracą, której efektem miał być album o arboteum ze zdjęciami Poli i opisami Agaty. Polę szczególnie zaintrygowała miejscowa legenda o założycielu arboteum  i jego synu do tego stopnia, że chciała koniecznie zwiedzić piwnicę leśniczówki, aby poszukać śladów z mrocznej przeszłości. Jak się skończyło nocne buszowanie Poli, miłośniczki tajemnic i niewyjaśnionych historii, po obcej piwnicy? Czy dokonała sensacyjnego odkrycia? Jak się zachował Andrzej, właściciel leśniczówki?
 
Agacie z kolei zakłócił odpoczynek Emil, eks chłopak, który zaczął do niej wydzwaniać, dręczony wyrzutami sumienia po ich rozstaniu. Postanowiła się więc z nim spotkać. Emil zaprosił Agatę jako osobę towarzyszącą na wesele brata. Chciał w ten sposób uniknąć lawiny pytań ze strony ciotek o dziewczynę. Agata doskonale go rozumiała, bo sama miała z tym problem. Nienawidziła tego wypytywania o życie prywatne. Postanowili zatem wybrać się jako kumple. I od tej decyzji sprawy mocno się zagmatwają… Siostry wpadną w tarapaty. Dlaczego wesele okaże się „totalnym absurdem”? Kto pojawił się w życiu Agaty?  Co wynikło z prowadzonego śledztwa dziennikarskiego? Jak udało się spotkanie Poli z Robertem? Skąd u Poli kac moralny? Agata chciała być jak Bridget, co z tego w końcu wyszło… Zachęcam gorąco do sięgnięcia po książkę Anny Sakowicz, którą czyta się lekko, pochłania wręcz błyskawicznie.
 
Postawić na szczęście to powieść napisana lekkim stylem, pięknym językiem zaprawionym humorem, dowcipem. Cudownie namalowane słowami Kociewie. Akcja książki toczy się wartko – przygody, perypetie bohaterek, tarapaty, tajemnica, niewyjaśniona historia do rozwikłania. Postaci świetnie wykreowane. To bardzo ciekawa opowieść o sile rodziny, jej ogromnej roli w życiu osoby z niepełnosprawnością. Tak mało się dzisiaj mówi o problemie niepełnosprawności, o marzeniach, pragnieniach osób z niepełnosprawnością. Pola, ładna dziewczyna o licznych pasjach, samodzielna marzy o miłości, o seksie. Kocha koszykówkę, uwielbia szybką jazdę autem, lubi fotografować, jest miłośniczką przyrody. Znała swoją wartość. Nienawidziła cholernej litości, z jaką obcy patrzyli na nią na wózku. Wózek był dla niej środkiem do przemieszczania się. Nie uważała się za chorą ani wybrakowaną. Siostry nie mogły bez siebie żyć, łączy je piękna więź. Każda z nich miała swojego bzika. Z powodów osobistych bardzo dziękuję Pisarce za postać Poli –  za oswojenie problemów, tęsknot osób z niepełnosprawnością, które pragną normalnie żyć. Tak po prostu. Od nich przecież możemy wiele czerpać. Autorka poruszyła w powieści problem hejtu , zmory naszych czasów. Podpowiedziała, jak sobie z nim radzić w życiu blogerskim i nie tylko.
 
Leśniczówka i arboteum w Wirtach istnieją naprawdę. Anna Sakowicz miała tam spotkanie z czytelnikami, czytałam relację i zachwycałam się zdjęciami.
 
Z niecierpliwością będę czekać na 2.t. powieści z serii Plan Agaty.
 

„Listy sprzed lat” – Roma J. Fiszer (#MamaDropsaCzyta)

Read More
 

 

Roma Fiszer, Listy sprzed lat, Wydawnictwo Edipresse 2018.
#MamaDropsaCzyta
 
Roma J. Fiszer – poznanianka, ale Kaszubka z wyboru, jest autorką serii książek, których akcja dzieje się na ukochanych Kaszubach. To niezwykłe i pełne emocji powieści opowiadające o życiu trzech kobiet: Anny, Kasi i Elizy a także ukazujące piękno Kaszub, zwyczaje ludzi. Można je potraktować jako przewodnik po Kaszubach. Miejscami najbliższymi sercu pisarki są Parchowo i Jezioro Mausz oraz Gdynia.
 
Najnowsza powieść Listy sprzed lat to pierwszy tom sagi „Szczęście niejedno ma imię”. To pokrzepiająca historia, która przywraca wiarę w przyjaźń i w to, że wszystko w życiu jest możliwe. Bohaterkami są Iwona  i Ewa, które poznały się 20 lat temu podczas studiów magisterskich i zaprzyjaźniły, połączyły je wspólne zainteresowania muzyką i fotografią. Ale podczas studiów doktoranckich, w tym półrocznego pobytu w Sztokholmie, coś się zmieniło, coś tąpnęło. Zbyt wiele zaczęło je różnić.
 
Iwona poznała Ewę jak zły szeląg. Obie znalazły się w szponach nienawiści. Razem jednak pracowały i codziennie się spotykały na południowej kawie w gabinecie Ewy. To był rytuał, z którego Iwona nie chciała zrezygnować. Zdaniem Ewy to Iwonie w życiu się dobrze ułożyło, miała dobrego męża Zygmunta i syna Patryka, bardzo dobrze zarabiali, zazdrościła jej wręcz kochających rodziców, z którymi często spędzała  czas nad Mauszem na ich działce – wspólne kąpiele, opalanie, pogaduchy, grillowanie, śpiewy przy wtórze gitary. A tak naprawdę to Zygmunt tylko był przy swojej żonie od kilkunastu lat, ponieważ kilka razy zawiódł boleśnie jej zaufanie. Z kolei Iwona też nie była święta, bo w Sztokholmie zakochała się w Arthurze, który przez rok pisał do niej listy na poste restante. Znajomość została przerwana z powodu ciąży Iwony. Ojcem dziecka był jednak Zygmunt. Czas nie pozwolił zapomnieć o wielkiej miłości. Jakie tajemnice skrywały listy sprzed lat?
 
Ewa z kolei miała tylko męża, który większość czasu wypełniał pracą, wyjazdami służbowymi, o dziecku mogła tylko pomarzyć. Bogactwo, podróże, zabawy nie dały jej szczęścia. Przez przypadek, podczas ostrej wymiany zdań, Iwona dowiedziała się o chorobie nowotworowej Ewy. To było wstrząsem dla obydwu kobiet. I na prośbę Ewy postanowiły zamieszkać razem aż do końca. Stało się to doskonałą okazją do rozmów, wszelakich  wyjaśnień.
 
Jakiż to wstrząs muszą przejść ludzie, żeby wejść wreszcie na właściwe tory.
 
Dwadzieścia siedem lat bardzo burzliwej kobiecej znajomości. Zawód w przyjaźni sprawił, że trudno odzyskać wzajemne zaufanie. Było więc o czy rozmawiać. Każdy wspólny dzień spędzały na wspomnieniach ze studiów, długich opowieściach ich wspólnej bądź osobnej historii przy muzyce z tamtych lat. Iwona przeczytała fragmenty tajemniczych listów sprzed lat i opowiedziała o ich nadawcy, o którym w skrytości serca tylko marzyła. Iwona starała się wynajdywać interesujące tematy rozmów, ażeby odciągnąć Ewę od rozmyślania o chorobie i o nieuchronnym końcu. Zorganizowała  też kaszubską wycieczkę.
 
Czytając powieść, czułam  się tak, jakbym siedziała obok przyjaciółek i przeżywała te same emocje: od śmiechu, poprzez wzruszenie a nawet łzy. Krok po kroku odradzała się między kobietami przyjaźń – to najpiękniejsze uczucie, jakie może połączyć dwie osoby. Urzekła mnie też wycieczka kaszubska, Iwona świetnie wypadła w roli przewodniczki, opowiadając bardzo ciekawe historie zabytków, o dawnych mieszkańcach Kaszub, ich walce z germanizacją, która często przybierała bardzo ostre formy. Razem z jej uczestnikami napawałam się cudnymi, zapierającymi dech w piersiach widokami i chłonęłam barwne opowieści o regionie przy muzyce sprzed lat. Droga Kaszubska wzdłuż wielu jezior prowadziła bowiem przez najbardziej malownicze tereny regionu – istne cuda kaszubskiej przyrody.
 
Niezwykle wzruszył mnie moment, w którym Ewa dzieli się z przyjaciółką swoim testamentem, tylko do jej wiadomości oraz pożegnanie przyjaciółek. Po szczegóły odsyłam do powieści. Prawdziwa przyjaźń między bohaterkami została wystawiona na wiele prób, zawód w przyjaźni sprawił, że trudno było im odbudować wzajemne zaufanie. Czy się udało?
 
Listy sprzed lat to piękna, pełna emocji opowieść o prawdziwej przyjaźni  o miłości, o szczęściu , o które warto walczyć w życiu. Na miłość i szczęście nigdy nie jest za późno. Mamy do tego absolutnie prawo. Powieść świetnie się czyta dzięki lekkiemu językowi. Namalowana przez Pisarkę słowami tak pięknie Szwajcaria Kaszubska sprawiła, że będę marzyć o wyprawie. A marzenia się spełniają. Póki co bardzo dziękuję za literacką podróż na Kaszuby i niezwykle wzruszającą opowieść o sile przyjaźni, miłości i nadziei.     
 
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz do recenzji!

 

„Królowa gwiazd” – Agnieszka Walczak-Chojecka (#MamaDropsaCzyta)

Read More
 

 

Agnieszka Walczak-Chojecka, Królowa gwiazd, Wydawnictwo Edipresse 2018.
#MamaDropsaCzyta
 
Agnieszka Walczak-Chojecka zdobyła moje czytelnicze serce niezwykłą, emocjonującą „Sagą Bałkańską”, którą Wam gorąco polecam. To niesamowita historia miłości Jasminy i Dragana, których rozdzieliła bratobójcza wojna. Jednak miłość, wiara i nadzieja w ich odnalezienie się zdziałały wręcz cuda. Od tej pory przeczytałam wszystkie książki tej poczytnej Pisarki. A dziś z lekką tremą piszę recenzję najnowszej powieści obyczajowej „Królowej gwiazd”.
 
Podobno siódma książka jest tą najważniejszą, przełomową w karierze pisarskiej. Stąd też Pisarka w najnowszej powieści zaoferowała czytelnikom przede wszystkim rozrywkę, przygodę , tajemnicę, odsłoniła kulisy życia aktorskiego, i , co stanowi istotny element charakterystyczny jej powieści, barwną podróż na słoneczną Maltę oraz związane z tym emocje, przeżycia, a nawet sensacje. Oprócz rozrywki powieść dostarcza nam okazji do refleksji, zadumy nad ludzką naturą, w której przyjaźń walczy z zawiścią, a miłość ze zdradą.
 
Bohaterkami powieści są cztery młode, zdolne i pracowite aktorki oraz przyjaciółki: Malwina, Dominika, Klaudia i Miśka, które stoją u progu kariery. Postanawiają zawalczyć o swoją przyszłość, wyruszając w podróż na festiwal filmowy na Malcie, aby zdobyć rolę u znanego, bardzo przystojnego reżysera serbskiego Zorana Mrvicia. One same nazwały się Drużyną Gwiazd, były pewne, że wkrótce zostaną gwiazdami mimo bolesnego zderzenia się z aktorską rzeczywistością. Przecież marzenia się spełniają. Cztery muszkieterki postanowiły więc działać i wspierać się razem, a gdyby udało się tylko jednej, to również udzielą jej wsparcia i przyznają tytuł Królowej Gwiazd. Jak przebiegało zatem wkroczenie dziewczyn w filmową przyszłość? Tego nie zdradzę. Jedno jest pewne – na pewno nie będziecie się nudzić!
 
Drużyna Gwiazd, cztery przyjaciółki – tak różne pod względem charakterologicznym dziewczyny marzą o jednym wielkim celu: zdobyć jedną rolę u znanego reżysera. A jego urokowi trudno się oprzeć. Pragną podążać za marzeniami. Ich przyjaźń zostanie wystawiona na próbę. Jak w tej sytuacji zachowają się rywalizujące ze sobą dziewczyny? Co okaże się silniejsze: przyjaźń czy zawodowe ambicje, osiągnięcie wielkiego celu? Jaką decyzję podjęły ostatecznie dziewczyny z Drużyny Gwiazd? Jak potoczyły się ich dalsze losy?
 
Pisarka poruszyła tu też problem samotnego macierzyństwa, problem  relacji między matką i córką, która pragnie się wyrwać spod nadopiekuńczych skrzydeł matki. Czy jej się to udało? Wzruszający był wątek dotyczący więzi między Dominiką, dziewczyną o wielu zainteresowaniach i pasjach a niepełnosprawnym bratem jej męża, którym z prawdziwym oddaniem się opiekowała. Radek był świadom problemów w ich małżeństwie i pomógł jej ostatecznie podjąć decyzję o wyjeździe na Maltę. Bardzo ciekawe i pełnowymiarowe postacie. I jeszcze ciekawostka na koniec… Tworząc fabułę powieści, Pisarka zawsze wymyśla coś, co nie istnieje, jest tworem wyłącznie jej imaginacji. Tak było z genem agresji i  jego potencjalnego blokowania, którego odkrycia dokonał na kartach powieści Milan Mrvić, genetyk, brat reżysera. Podczas sprawdzania tej informacji w Internecie okazało się, że badania nad genem przemocy są prowadzone na świecie od lat przez wielu naukowców.
 
Powieść bardzo mi się podobała, wprost trudno się było od niej oderwać. Zaciekawiły mnie historie związane z zakonami rycerskimi, niezwykła opowieść o malarzu Caravaggio na Malcie. Zachwycił mnie język powieści, oddziałujący na wiele zmysłów i pobudzający wyobraźnię.
 
Królowa gwiazd to nie tylko fascynująca podróż literacka na Maltę, by chłonąć, podziwiać jej cudowne widoki zapierające dech w piersiach,  piękno licznych zabytków . To także podróż do zakamarków kobiecej duszy. Powieść wciąga czytelnika od pierwszych stron. Cztery piękne, młode i ambitne dziewczyny tak różne pod względem charakterystycznym, świetnie wykreowane przez Autorkę, marzą o karierze aktorskiej i cenią sobie przyjaźń ponad wszystko. Znalazły się w sytuacji, w której ich przyjaźń została wystawiona na próbę. Bo to nie będzie zdrowa rywalizacja, będą walczyć o tę jedną rolę, ponieważ chcą podążać za swoimi marzeniami. Czy przyjaźń ponad wszystko – zasada której hołdowały, przetrwa wszystko? Czy zniszczy ją zawiść, zazdrość, egoizm, zło, zdrada, kłamstwo? A jak zachowa się reżyser, czy zagra w tej zabawie czysto?
 
Gorąco polecam na długie, chłodne, jesienno-zimowe, kocykowe wieczory.           
 
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz do recenzji!
 

„Spadek” – Kasia Bulicz-Kasprzak (#MamaDropsaCzyta)

Read More
 

 

Kasia Bulicz-Kasprzak, Spadek, Wydawnictwo Edipresse.
#MamaDropsaCzyta
 
„To, czego nie chcesz, może okazać się tym, czego najbardziej potrzebujesz”.
 
Bardzo polubiłam powieści Kasi Bulicz-Kasparzak, gdyż są pełne emocji, humoru, skłaniają do refleksji, przemyśleń, za świetne kreacje bohaterów i piękny język. Bohaterką jej najnowszej książki pt. „Spadek” jest Dorota Jakubiec, absolwentka japonistyki, tłumaczka, którą po roku rzucił kolejny chłopak Kuba, a jego miejsce zajął bardzo absorbujący pies, oddany na pół roku przez przyjaciółkę. Pojawienie się Dusi w domu spełniło dziecięce marzenie Doroty. Dziewczyna nie miała czasu na rozpacz, ponieważ otrzymała telefon ze szpitala w Tomaszowie Lubelskim, że na oddziale od miesiąca przebywa jej osiemdziesięcioletni dziadek i nikt z rodziny się nim nie interesuje. Najwyższa pora, żeby wnuczka się nim zajęła. A wnuczka nigdy w życiu nie widziała dziadka, ponieważ ojciec biologiczny wyjechał tuż po jej urodzeniu i też go nie znała. Lukę wypełnił Mikołaj, który ożenił się z matką. Dorota bardzo go kochała, nawet bardziej niż matkę. Matka nie znosiła wprost rozmów na temat biologicznego ojca. Mimo wszystko bohaterka pojechała do szpitala na spotkanie z dziadkiem i odwiozła go do domu a nawet zrobiła zakupy. Dom, otoczony starym sadem, był potwornie wewnątrz zapuszczony. Rozmowa z dziadkiem się nie kleiła, ale sąsiadka była za to rozmowna. Do tej pory to ona i mąż pomagali dziadkowi, zawieźli go do szpitala. Dorota miała wsparcie w Celinie, cioci-babci, która zastępowała jej babcię, i była dla niej jak najlepsza przyjaciółka. Pojawienie się dziadka obudziło to samotne, porzucone dziecko, które wciąż drzemało we mnie. Od tej pory wnuczka co tydzień odwiedzała dziadka, próbowała jakoś ogarnąć zapuszczony dom, zrobić zakupy, usiłowała z nim porozmawiać, odwiedzała sąsiadów. Udało się jej znaleźć nocleg w „U Kim” . Nie miała jeszcze pojęcia, że dzięki Kim, nowej przyjaciółce, zmieni niebawem swoją przyszłość. Uchyliłam drzwi swojej duszy, a Kim zajrzała do środka i tak została moją przyjaciółką. Mikołaj z kolei uświadomił córce, że opiekując się odpowiedzialnie dziadkiem, zda egzamin z człowieczeństwa. Matka nigdy nie poznała rodziców Mariana, biologicznego ojca Doroty. Ale sprawa z dziadkiem przyczyniła się do szczerej rozmowy córki z matką, w wyniku której mama udzieliła jej oczekiwanego przez lata wsparcia. W każdą sobotę dziadek czekał na wnuczkę, a jeśli jej coś wypadło i się nie pojawiała w chałupie, to nawet dzwonił do niej. Pokazał jej stare zdjęcia babci Marianny, opowiedział jej wojenną , niezwykle poruszającą historię swojej i babci rodziny. Obydwoje płakali. Na zdjęciach pojawił się i Marian, po którym Dorota odziedziczyła urodę. Co roku przed świętami stary ojciec czekał na syna. Samotność spowodowała u niego zgorzknienie. Uświadomiła to Dorocie ciocia Celina. Autorka pokazuje jak między wnuczką i dziadkiem po tylu latach rodzi się powoli więź emocjonalna. Jakimś cudem udało się Dorocie wyrwać dziadka z domu, by spędzić Wigilię i Boże Narodzenie z ciotką Celiną w pensjonacie u Kim. Magia świąt zadziałała. A co z marzeniem Doroty o miłości i szczęściu? U Kim poznała jej syna Adama, spodobał się jej, spędzili ze sobą święta, było nawet romantycznie. Ale Dorota po ostatnich doświadczeniach sercowych nie chciała się pchać w kolejny związek, z których każdy kończył się fatalnie. Nie traciła jednak nadziei, że wielka namiętna miłość od pierwszego wejrzenia jest jeszcze wciąż przed nią i wyleczy ją z samotności. Pewnej soboty śnieżyca uniemożliwiła Dorocie powrót do domu, do pracy. Miała dużo czasu na rozmowy z dziadkiem, m.in. o ojcu Marianie, na oglądanie zdjęć, przemyślenia, refleksje. Dziadek bardzo żałował, że nie wiedzieli z babcią o istnieniu wnuczki. To pogłębiło ich relacje jeszcze bardziej, martwili się wzajemnie o siebie. Dorota dzielnie sama lub z ojczymem Mikołajem odwiedzała dziadka w każdą sobotę, wyczekując wiosny. A co przyniosła bohaterom wiosna? Ważny telefon z Edynburga od Lou, przyjaciela ojca informujący o chorobie nowotworowej Mariana i jego ciężkim stanie. Przed śmiercią syn chciałby się zobaczyć z ojcem. Marian też nie wiedział o istnieniu córki. To dla nich ostatnia szansa , aby się poznali. To przecież jej ojciec, musi do niego pojechać. Ponieważ dziadek bał się latać, czekała ich wyprawa samochodem, Mikołaj i Adam podjęli się jazdy. Dzięki temu akcja powieści przenosi się do pięknej Szkocji, poznajemy bliżej Edynburg, tradycyjne dania szkockie. Niezwykle wzruszające są momenty, w których Dorota poznaje ojca.
 
Marian gasł w oczach jak dopalająca się świeczka. Patrzyłam, jak mój stwórca szykuje się do drogi, powołany przez Stwórcę wyższej rangi.
 
Czy Dorota wybaczyła umierającemu ojcu? Jakie uczucia targały jej duszą?
Dlaczego historia miłości Mariana i Lou była tak intrygująca? W Szkocji Dorota poznała niezwykle pięknego mężczyznę Jamesa, siostrzeńca Lou, który był jej przewodnikiem po stolicy Szkocji. To były najmilsze chwile podczas pobytu. Dorota obiecała przyjechać tu na dłużej. Latem zafundowała sobie więc pięciodniowy urlop właśnie do Szkocji. Spędziła bajeczny czas z Lou, która jak wróżka za pomocą czarodziejskiej różdżki – karty kredytowej przemieniła kopciuszka w piękną królewnę, dzięki temu bajkowa królewna Dorota mogła udać się na randkę z pięknym Jamesem do drogiej restauracji. Ale czy to, że James się podobał dziewczynie wystarczy, żeby z nim została na zawsze? Czy w życiu chodzi o walentynkowy róż?! Piękna Szkocja zauroczyła dziewczynę, a co z rodziną, przyjaciółmi odpowiedzialnością. i znowu szczęśliwe chwile nie trwały zbyt długo. W jaki sposób James zraził Dorotę do siebie?
 
Zakochiwanie się można porównać do stania na molo nad jeziorem w cudowny letni dzień. Świeci słońce, jego promienie rozbijają się w zmarszczkach wody na tysiące brokatowych błysków. Kiedy jest się całkiem młodym, w ułamku sekundy podejmuje się decyzje, bieg po molo, skok w toń i człowiek jest już zanurzony w miłości. W miarę przypływu lat decyzja o skoku przestaje już być taka prosta. Mamy świadomość, że woda jest zimna, bywa brudna i śmierdząca. Ale skoro wszystkie koleżanki już tam są… No i w końcu przychodzi taki czas, gdy stoimy na molo, patrzymy w wodę i zastanawiamy się, bo łatwiej z kimś pójść do łóżka, niż się w nim zakochać.
 
Wróciła więc do Warszawy, do stęsknionego dziadka, za którym również tęskniła. Był dla niej kimś ważnym. Musiała wszystko przemyśleć i nabrać dystansu do samej siebie. Kto jej pomógł przemienić się wewnętrznie? Na jaką decyzję zdobyła się Dorota? Czy wreszcie odważnie spojrzała w przyszłość i uruchomiła maszynę zmian? A co z Adamem? Czy los podsunął jej to, czego tak naprawdę potrzebowała? Zachęcam gorąco do sięgnięcia po tę niezwykle interesującą książkę.Powieść napisana jest pięknym językiem, zaprawionym humorem, ale i liryzmem, szczególnie w opisach przyrody, które pomagają wyrazić stan duszy bohaterów. Kasia Bulicz-Kasprzak stworzyła świetne kreacje bohaterów, historia otrzymanego niespodzianie w spadku dziadka i wnuczki poruszyła mnie do głębi. Ta rodzinna rewolucja spowodowała tyle zmian w życiu bohaterki, jakich się absolutnie nie spodziewałam. W tej powieści jest pełno mądrości życiowych, które nam mogą pomóc w wielu sytuacjach. I na koniec ostatnia z nich adresowana do tych, którym brakuje odwagi, aby dokonać zmian w życiu:
 
Życie jest jedno. Jeśli teraz nie pójdziesz własną ścieżką, drugiej szansy nie dostaniesz”.
 
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz do recenzji!

 

„Na dnie duszy” – Anna Sakowicz (#MamaDropsaCzyta)

Read More
 

 

Anna Sakowicz, Na dnie duszy, Wydawnictwo Edipresse 2018.
 
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Anny Sakowicz. Zainteresował mnie opis książki. Lubię powieści wielopokoleniowe, dzięki którym mogę odbyć podróż w głąb mojej rodziny, w głąb siebie. I już wiem, że wrócę do wcześniejszych powieści autorki.
 
Ta intrygująca opowieść pochłonie cię bez reszty i zadziwi niejeden raz! Bo dla każdego ta sama przeszłość wygląda inaczej…
 
Już sam tytuł intryguje, bowiem na dnie duszy zwykle skrywa się jakiś sekret, uczucia, coś, o czym nie chce się mówić głośno, rozpowiadać, rozgłaszać. Co zatem przechowują w najgłębszych wspomnieniach i co przeżywają w skrytości bohaterki powieści Rozalia-babka, Donata-matka i Inga – córka? Na końcu dodałabym jeszcze Ewę, córkę Ingi.
 
Ta pozornie zwyczajna historia zaczyna się, gdy do Ingi dotarła wiadomość o śmierci Babci Rozalii, która uruchomiła wspomnienia z dzieciństwa. Inga bowiem nigdy nie była zbyt emocjonalnie związana z babcią typem policjanta i dyktatora, ponieważ próbowała się wtrącać we wszystko, kontrolując życie rodzinne. Była zbyt oschła dla wnuków, wymagająca, nie lubiła się z córką. Obie miały bardzo trudną przeszłość. Podczas porządkowania rzeczy Rozalii znaleziono testament. Zmarła zapisała córce mieszkanie w ramach przeprosin, zaleciła jej zapisanie się na terapię z powodu nerwicy natręctw, a swoje dzienniki przekazała Indze. Wyznała też, że urodziła bliźnięta. Syna Adasia oddała do adopcji i obarczyła rodzinę zadaniem, aby go odnaleźć, by przekazać mu list. Inga każdą wolną chwilę poświęcała na lekturę zapisków babci, aby dowiedzieć się czegoś więcej o Adasiu. Sprawa ta przerosła wszystkich. Dlaczego Rozalia nie zabrała tej tajemnicy do grobu? Dlaczego nie ukryła jej na dnie swojej duszy? Do poszukiwań Adama pod presją chciwej żony Iwony włączył się Paweł, zawistny brat Ingi – postać świetnie wykreowana przez pisarkę. Rozalia wiedziała o tym i zza grobu zorganizowała podchody. Paweł przyprowadził do domu rzekomego Adama, z którym siostra bliźniaczka nie poczuła żadnej więzi i  uciekła się do sztuczki ze zdjęciem. Do listu dla Adama dołączony był …kluczyk do skrytki bankowej w Olsztynie. Jaki finał  miała historia z Adamem? Co znalazła Donata w tej skrytce? Co podczas poszukiwań bliźniaka udało się odnaleźć rodzinie? Odsyłam do powieści, aby poznać przeszłość i wszystkie mądrości życiowe Rozalii Zdunek z domu Więcek przekazane rodzinie.
 
Co tak naprawdę kryło się na dnie duszy Rozalii?
 
Rozalia została wychowana w patriarchacie, nauczono ją bezwzględnego posłuszeństwa, poddańczego wręcz stosunku wobec mężczyzn, mimo to zawsze stawiała na swoim, chociaż ojciec zmuszał ją do posłuszeństwa ciężką ręką i postronkiem. W dzieciństwie była świadkiem traumatycznego wydarzenia, które odbiło się na jej charakterze, życiu. Ojciec wydał ją za Juliana Konopkę – oszusta , cwaniaka, babiarza, który szybko znalazł się w więzieniu. A Rozalia była w ciąży. Nienawidziła go, całe życie mu złorzeczyła. Uważała, że wszystko zło dzieje się przez niego. Urodziła córkę Donatę, podjęła pracę a dziecko zawiozła do rodziców. Usiłowała wykrzesać z siebie choć odrobinę miłości do córki. Ale ciężko jej było, bo każdy we wsi gadał, że Rozalia bękarta urodziła, a panna z dzieckiem wstyd ściągała na rodzinę. Życie odmieniło się jej, gdy wyszła po raz drugi za mąż za Aleksandra Zdunka – który stał się prawdziwym, wymarzonym ojcem dla Donaty, zamieszkali na wsi, a po pewnym czasie przeprowadzili się do Stargardu. Przestała więc być czarną owcą w rodzinie jako mężatka. Przeżyła swojego męża a pod koniec życia postanowiła z pomocą nauczycielki spisać dzienniki, w których przekazała rodzinie to, co ukryła na dnie swojej duszy oraz pewne drogowskazy życiowe. Obawiała się, czy to aby nie za późno? Przecież płynie w nich krew tego skurczybyka Konopki. Przytoczę tylko jedną z nich: nie wszystko złoto, co się świeci, są ważniejsze i lepsze rzeczy. Na przykład dobra wodzianka. Przepis na tę zupę zamieszczony jest w powieści. Babcia Rozalia, jak to określił jej zięć, całkiem mądrze wymyśliła to wszystko. Rodzina musiała wyciągnąć z tego lekcję. Wszystkiego się dowiecie, sięgając po książkę.
 
Donata tak bardzo spragniona matczynej miłości, ciągle upokarzana przez matkę, bo była podobna do swojego ojca Juliana Konopki, jesteś jak ten skurczybyk Konopka, złodziejskie nasienie – dokuczano jej zewsząd. Przez cale życie miała żal do matki, żyła przeszłością. Jedynie przyjaźnie były nastawione do niej Żydówki siostry Gradowe, sąsiadki, ale wyjechały do Izraela. Marzyła o miłości matczynej i o kochającym ojcu. To drugie marzenie się spełniło, bowiem odnalazła ojca w osobie Aleksandra, którego rannego przyprowadziła do matki, by mu opatrzyła rany. Matka z Aleksandrem przeprowadzili się na wieś, a Donatę posłali do szkoły zawodowej z internatem. Ukończyła tez wieczorówkę i zdała maturę. Poznała Staszka, za którego później wyszła za mąż. Mieli dwoje dzieci Ingę i Pawła. Nadal w życiu dorosłym relacje matki z córką były trudne. Matka w Pawle dopatrzyła się podobieństwa do Konopki, to jest jak skaza, będzie się przewijać przez następne pokolenia. Donacie przez prawie całe życie dokuczała nerwica natręctw, miała bzika na punkcie czystych rąk. Miała też wyrzuty sumienia, że wychowana twardą ręką i bez miłości nie była dobrą matką. Dopiero po śmierci Rozalii Donata z Ingą wyjaśniły sobie wszystko. Szukały razem w przeszłości dobrych wspomnień, oglądały stare fotografie, spacerowały, rozmawiały i rozmawiały. Jak gdyby nadrabiały stracony czas. Wzruszyły mnie gesty miłości matki z córką i te słowa Ingi dodające matce otuchy: jestem pewna , że cię kochała. Nie umiała tylko tego okazać, pewnie wściekała się na wszystko wokół, a to odbijało się rykoszetem o ciebie. Wiesz, czasami myślę, że miłość składa się też z milczenia albo nawet przemilczenia. Oczywiście pod warunkiem, że wiemy, co chcemy przemilczeć i dlaczego. I ten niezmiernie wymowny gest wybaczenia matce Rozalii na jej grobem. Inga bowiem jako dorosła kobieta wciąż potrzebowała ciepła matki. Pragnęła, by odnalazła spokój i przestała z lękiem oglądać się za siebie, a wreszcie śmiało spojrzała w przyszłość.
 
Na dnie duszy to niezwykle interesująca i intrygująca powieść. Niesamowicie poruszyła struny mojej duszy. Skłoniła do refleksji, przemyśleń, do wspomnień, do podróży w głąb siebie, w głąb rodziny. Powieść jest podzielona na rozdziały zatytułowane: Współczesność i Donata (Przeszłość) – to wszystko się ze sobą splata, przenika, wywiera piętno na życiu bohaterów. Książka uświadomiła, że tak wiele możemy skrywać na dnie duszy. I każdy coś tam skrywa. Ale czy warto? Trzeba się z tym zmierzyć, chociaż nie jest to łatwe. Trudno bowiem uwolnić się od procesu sumieniowego. Najbardziej cenimy sobie święty spokój, bo po co się narażać na konflikt. I tworzy się takie zamknięte a czasem nawet kwadratowe koło. Trzeba to wszystko wydobyć na wierzch, pozbyć się, żeby zaznać spokoju. Wybaczanie jest szalenie trudną sztuką. Trzeba ją posiąść. I tu z pomocą przychodzą nam świetnie wykreowani przez Annę Sakowicz bohaterowie. Trzeba będzie czasu, by wszyscy ponownie nabrali do siebie zaufania, przypomnieli sobie o bezwarunkowej miłości, którą przecież się darzyli. Dobra wodzianka nie jest zła… O rodzinę zawsze trzeba walczyć!
 
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz do recenzji!
 
 
 

„Ciasteczko z wróżbą” – Agnieszka Jeż, Paulina Płatkowska

Read More
 

 

Agnieszka Jeż, Paulina Płatkowska, Ciasteczko z wróżbą, Wydawnictwo Edipresse 2018.
#MamaDropsaCzyta
 
To moje pierwsze spotkanie z duetem Agnieszka Jeż i Paulina Płatkowska – pisarki, wydawczynie, redaktorki, felietonistki największego w Polsce portalu dla kobiet Polki.pl, na który lubię zaglądać; mamy, matki, ogrodniczki i przyjaciółki. Informacje te nie pasowały mi do zdjęcia na okładce i tytułu książki. Postanowiłam się o tym przekonać, sięgając po powieść. I nie myliłam się…
 
Bohaterką powieści jest Renata Rębacz z Wałbrzycha. To bardzo dobra córka, której głównym celem było spełniać wypowiedziane i niewypowiedziane prośby rodziców, jakkolwiek jej do niczego nie przymuszali, powtarzając jedynie, że zawsze w nią wierzą. Renata bardzo dobrze się uczyła. Skończyła dodatkowo szkołę muzyczną I stopnia, ojciec był muzykiem Filharmonii Sudeckiej. Poprosiła rodziców, aby grę na skrzypcach zastąpić prywatnymi lekcjami języka niemieckiego, co zaowocowało statusem laureatki języka niemieckiego. niezawodna jedynaczka. Liceum ukończyła z wyróżnieniem i całkiem przyzwoicie zdała maturę. Mierzyła wysoko – ale były to wyzwania na miarę jej możliwości. Poznajemy ją w chwili, gdy zawalił się jej świat, bo nagle zmarł jej tata. Wiedziała, że nie może pogrążyć się w żałobie, bo mama musi znaleźć w niej oparcie. Skończyła  18 lat, dostała się na wymarzone studia dziennikarskie na Uniwersytecie Warszawskim i właśnie dowiedziała się, że …jest w ciąży. Kto był ojcem dziecka? Ażeby zarobić na studia, postanowiła zaopiekować się starszym panem w Gorlitz. Zyskałaby na dalszym szlifowaniu języka. I tam zakochała się z wzajemnością w Gerardzie-bogatym synu starszego pana. Niemiec urzeczony pięknymi cechami Renaty, przymiotami jej ducha …oświadczył się jej. Pragnął bowiem spędzić jesień swojego życia w jej towarzystwie. A narzeczony zbliżał się do pięćdziesiątych urodzin! I właśnie w tym dniu poczęło się ich dziecko, a Gerard… umarł.
 
W dniu 18. urodzin Renaty, jej skoku w dorosłość, matka postanowiła, że z tej okazji będzie piekła ciasteczko z wróżbą według starej chińskiej receptury, które zawierać będzie przepowiednię na cały następny rok. Renata z czasem nauczy się odczytywać wróżby, bowiem specjalne ciasteczko będzie dostawać raz w roku. Odtąd powieść składa się z rozdziałów opatrzonych datą urodzin bohaterki i łączącą je wróżbą – czyli 21 czerwca i obejmuje lata 1992-2012, a epilog 2018r. I te przepowiednie, wróżby, mądre rady, drogowskazy poprowadzą Renatę i jej córeczkę przez życie. A jakie ono będzie? Los nie zawsze okaże się dla bohaterki łaskawy i łatwy. Dni radosne będą się przeplatać ze smutnymi, dramatycznymi. Ale Renata zawsze przy sobie będzie mieć mamę, która pomoże, udzieli wsparcia, na początku stworzy z nią nowy dom. Z czasem w życiu bohaterki pojawią się mężczyźni, dzieci, przyjaciółka, która udzieli jej cennych lekcji życiowych, Renata przejdzie metamorfozę, jedna zmiana w życiu pociągnie za sobą inne. Tak bardzo pragnęła zaprzyjaźnić się z życiem. Czy się jej to udało? Czy jej szczęście musi być jak motyl? Czy ktoś cudownie poprawi jakość i smak życia bohaterki? Czy Renata przejmie pałeczkę po swojej mamie i będzie udzielać rad  dorosłej córce? Jak odmieniła swoje życie Roma, matka Reni ? Na wszystkie pytania znajdziecie odpowiedź, sięgając po książkę.
 
Pisarki stworzyły bardzo ciekawe portrety psychologiczne  bohaterów powieści. Chwilami wkurzałam się, że przedstawiony został tylko kolejny dzień urodzin z życia bohaterki, czułam niedosyt fabuły.
 
To świetna powieść obyczajowa na letnie wieczory. Czytając, można śmiać się i płakać, snuć refleksje nad swoim życiem. Ja wyciągnęłam z niej taką lekcję: trzeba walczyć o siebie i o swoje szczęście, realizować marzenia i wierzyć w siebie. Wystarczy tylko raz się przełamać, odważyć, wziąć ster życia w swoje ręce i powiedzieć:
 

Ahoj, przygodo.Początkowo  Renata żeglowała dość ostrożnie, bo się obawiała mielizn, niepomyślnych wiatrów, zerwanych masztów i innych nieprzyjemnych przygód, które się jej kojarzyły z żeglarstwem. „Żeby nie było rafy”, tłumaczyła Romie. „Znaczy Ryfy”, zgadzała się matka i delikatnie popychała córkę naprzód – także własnym przykładem szczęśliwej i spełnionej sześćdziesięciolatki na nowej drodze życia.

 
Książkę czyta się lekko i przyjemnie dzięki świetnemu językowi z dużą dawką humoru. Gorąco polecam!
 
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz do recenzji!