„Kurs na miłość” – Roma J. Fiszer (#MamaDropsaCzyta)

Read More
kurs na miłość

Roma J. Fiszer, Kurs na miłość, Wydawnictwo Edipresse 2020.
#MamaDropsaCzyta

26 lutego 2020 roku miała miejsce premiera ósmej powieści Romy J. Fiszer  „Kurs na miłość”. Pisarka, poznanianka, ale Kaszubka z wyboru, zaprosiła mnie wraz z bohaterami w ich rejs życia, obierając kurs na miłość, piękną przyjaźń i inne wartości tak potrzebne człowiekowi do tworzenia i pielęgnowania więzi międzyludzkich.

Więc popłyńmy raz jeszcze
W tę dal siną bez końca,
Aby użyć swobody,
Wiatru, morza i słońca.

Bohaterowie, czyli Wojciech Borowy, żeglarz, muzyk, pochodzący z Gochów Kaszub a od szesnastu lat mieszkający w Gdyni (jego obsesja ma na imię WOLNOŚĆ) i Joanna Trepka, dziennikarka, blogerka, żeglarka z zamiłowania, z Podhala, znad Jeziora Czorsztyńskiego – „Morza Pienin” dźwigają niezły bagaż doświadczeń życiowych i oboje są po nieudanych związkach. Wpadli na siebie przypadkiem w gdyńskiej marinie i od razu poczuli „gęsią skórkę”. Postanowili więc spotkać się za rok na Święto Morza w samo południe w knajpce. Wspólna kawa stała się wówczas pretekstem do odbycia półrocznego rejsu. Joanna marzyła, by popłynąć gdziekolwiek, aby oderwać się od lądu i zapomnieć o przykrych sprawach. Do tego rejsu namówił Wojtka Bartek, stary przyjaciel z jego Gochów, analityk mediów społecznościowych, właściciel wziętego portalu muzycznego. Mieli wypłynąć jachtem „Scorpio” do Lizbony, tam wysadzić pasażerów i zabrać przyjaciół, by popłynąć rekreacyjnie na Morze Śródziemne i przepływać wzdłuż całego włoskiego buta. Niestety, życie pokrzyżowało im plany, ponieważ Joanna musiała wracać do domu – wypadek ojca. Od Wojtka dostała mapę, kartkę z planem rejsu, by w wolnej chwili między pobytami w szpitalu śledzić, chłonąć wręcz nazwy portów, daty, długości przelotów. Porozumiewali się drogą majlową. Tęsknili za sobą, ale Joanna nie chciała skorzystać z zaproszenia na jacht. Aż tu nagle…los się do nich uśmiechnął i Wojtek pojawił się w domu Joanny. Udało się mu namówić dziewczynę na miesięczny rejs. To doskonała okazja na bliższe poznanie, odkrywanie siebie, swoich pasji, zwiedzanie portów, o których Joanna mogła pomarzyć: Palermo, Mesyna, Milazzo, Vibo Marina, Capri, Sorento, Positano, rejs wokół Wysp Syrenich, Ostia,  stary Rzym – Forum Romanum, Palatyn, Kapitol, Koloseum, Montalto di Castro, Castello dell’Abbadia – etruskie pozostałości zamek i most, Elba – śladami Napoleona, tour dżipem wokół całej wyspy, Marina di Campo – cudowne miejsce, istny raj. To był rejs życia Joanny. Oprócz podziwiania cudów natury i zabytków włoskich miast przyjaciele pełnili również obowiązki na jachcie. Każde zwiedzanie było poprzedzone przygotowaniem się z różnych źródeł, a potem fotografowanie, następnie   w kajucie montowanie filmów ilustrowanych nastrojową muzyką  Wojtka (ku jego niezadowoleniu!). Filmiki zamieszczone na blogu Asi  wzbudzały wielkie zainteresowanie wśród odbiorców. Proporcjonalnie wzrosła też ilość słuchaczy kompozycji Wojtka na kanale muzycznym. Zwiedzaniu towarzyszyła bohaterom cała feeria uczuć i emocji: zachwyt, podziw nad cudami natury, paletą barw urokliwych krajobrazów podziwianych z jachtu, oczarowanie, euforia. Upojne dni i jeszcze bardziej upojne, gorące, miłosne noce bohaterów  tak pięknie opisane przez Autorkę. Twarda góralka, jak o sobie mówiła Joanna,  zdobyła się na pewien gest, któremu się mocno dziwiłam. Nie podobało mi się jej zagranie na nerwach Wojtka i przyjaciół. Nieoczekiwany zwrot akcji, nieoczekiwane zdarzenia, zmiana relacji – czeka na Czytelnika sporo wrażeń i emocji. Czy w końcu bohaterowie dadzą sobie szansę, czy pochopnie zejdą z drogi miłości? O tym dowiecie się, sięgając po książkę.

Bardzo lubię czytać powieści Romy J. Fiszer, ponieważ dzięki nim zakochałam się w Szwajcarii Kaszubskiej, którą tak pokochała Autorka. Jej opisy malowane sercem i słowem dają mi tyle pozytywnych emocji, potrafią oderwać od szarej rzeczywistości. Tym razem Autorka zafundowała mi cudny rejs po Morzu Śródziemnym i zwiedzanie włoskich miast i miasteczek wzdłuż wybrzeża, urokliwe knajpki, w których można odpocząć przy dobrym jedzeniu, kawie. A wszystko opisane tak plastycznym językiem, oddziałującym na wszystkie zmysły, że przed oczyma przesuwały mi się obrazy filmowe, jakbym oglądała z bohaterami filmy nakręcone przez Asię. Bez trudu weszłam w świat przedstawiony, by z ciekawie wykreowanymi bohaterami przeżywać kolejne przygody. Uwielbiam Bałtyk, Trójmiasto. Na początku powieści zwiedziłam też Gdynię i poznałam jej historię, gdy Wojtek spacerował z Joanną, na początku ich znajomości. Trafiłam również do miejsc bardzo bliskich bohaterom – do domu Wojtka, czyli na Kaszuby i Joasi, czyli w Nowych Maniowach. Jak już wspomniałam na początku, jest to niezwykła powieść o miłości i jej odmianach. Obserwujemy, jak zmieniają się relacje i jak rodzi się miłość między bohaterami po nieudanych związkach. To powieść o rodzinie, o wspaniałej relacji ojca i córki.

Góral z zasadami z XIX wieku, uparty konserwatywny jak cholera, wciąż tkwiący w Starych Maniowach. Uważał, że w sprawie jej życia wszystko wie najlepiej, i chociaż ją to bolało, była pewna, ze robił to z miłości. Aż do niedawna. Przemyślał sobie pewnie sobie wiele po moim wyjeździe, wiedział, że wrócę. Czekał na okazję, żeby mi zakomunikować swoja decyzję.

Ojciec dojrzał i uznał, że Joanna ma prawo do samodzielnego decydowania o swoim losie. Wspaniałe są też relacje wzajemne rodziców z dziećmi już dorosłymi w obu rodzinach. To powieść o pięknej przyjaźni Bartka, Szczepana i  Wojtka oraz między Joanną a Antoniną, która narodziła się podczas rejsu.

Czy wiesz, Aśka, że od parunastu lat z nikim mi się tak dobrze nie rozmawiało?(…) – mam wrażenie, Tosiu, ze my nadajemy na tych samych częstotliwościach. – Człowiek czasami potrzebuje porozmawiać z kimś od serca. Powiedzieć, o czym rozmyśla, co go gnębi, poradzić się. – Masz rację i myślę, że jestem w stanie ci zaufać.

Tosia powierzyła Asi osobistą tajemnicę, której nie wyjawiła Bartkowi, jej najukochańszemu mężczyźnie. Przyjaciele na Elbie poznali Claudię i Marca, historię ich miłości. Pewne wydarzenia sprawiły, że zawiązała się przyjaźń na całe życie. Powieść czyta się szybko, jest napisana lekkim językiem i pięknym językiem. Dostarcza nam wielu wrażeń i emocji: wzruszamy się, denerwujemy, cieszymy, jesteśmy pełni zachwytu, euforii, strachu, ale i mamy wiele okazji do śmiechu. Podziwiam pisarkę za znajomość słownictwa związanego z jachtem, żeglarstwem, dzięki niemu powieść zyskała na autentyczności.

Jest to powieść, po którą możemy sięgnąć w ten szczególny czas, by znaleźć ukojenie, którego tak bardzo potrzebujemy. Ahoj, przygodo! Obieramy kurs na miłość!

Dziękuję z całego serca Wydawnictwu Edipresse Książki za egzemplarz do recenzji.

„Zamrożona” – Natasza Socha (#MamaDropsaCzyta)

Read More
zamrożona

Natasza Socha, Zamrożona, Wydawnictwo Edipresse 2020.
#MamaDropsaCzyta

12 lutego miała miejsce premiera kolejnej niezwykłej powieści Nataszy Sochy „Zamrożona. Dlaczego kobiety zdradzają?”

Ta książka powstała tak naprawdę z Waszych zwierzeń, listów i rozmów. Na temat kobiecości, seksualności, małżeństwa, zdrad, na temat tego wszystkiego, co od dawna Was męczyło. Powstała z tego jedna uniwersalna opowieść o tym, jak trudno czasem pogodzić w życiu role, które musimy wykonać, i jednocześnie być szczęśliwe. Jak odnaleźć siebie, nie zwariować i móc co najmniej raz dziennie się uśmiechnąć – napisała w uwagach końcowych Autorka.

„Zamrożona” to doskonałe studium żony i męża, którym brakowało w związkach bliskości, czułości i dotyku. Bohaterką jest Julia, czterdziestodwuletnia bardzo zwyczajna kobieta, żona Aleksandra, matka trojga dzieci Jonasza, Natalii i Amelki, nauczycielka języka polskiego, miłośniczka książek, pasjonatka poezji, melancholiczka, zawsze uległa, zawsze z boku, często niewidzialna, bo widoczna tylko wtedy, gdy ma zadanie do wykonania. Julia jest zlepkiem powtarzalności. Cała trójka zabrała matce pewność siebie i rozdzieliła między sobą. Jest jeszcze pies Konfitura Wielosmakowa – kochany kundelek, znaleziony na ulicy. Każdy dzień od poranka aż do nocy ma swój rytm, co daje bohaterce poczucie bezpieczeństwa. Ale czy to życie jest udane? Podsłuchana przypadkiem rozmowa dwóch kobiet w kawiarni o zdradzie wywołała w życiu Julii rewolucję. Zalogowała się na portalu randkowym i nawiązała wirtualną przyjaźń z mężczyzną, z którym prowadzone wirtualne dialogi ją zmieniły, otworzyły, obudziły uśpione pragnienia, marzenia. Uświadomiły jej, że nie jest sobą, że pora zacząć wychodzić ze swojej skorupki i przełamywać własne bariery. „Przyglądać się sobie, słuchać siebie samej i czasem robić coś dla siebie samej zaskakującego”. Pisarka opisuje krok po kroku, jak powoli następowało przebudzenie Julii, nabieranie odwagi i pewności siebie, odkrywanie pragnień, potrzeb, poznawanie własnego ciała, zamrożonej, uśpionej kobiecości. To, co ją krępowało, zaczęło budzić coraz większą ciekawość. „czasem wydaje mi się, że tak skutecznie odseparowałam się od własnej seksualności, że kompletnie się rozminęłyśmy. Ja jestem w tym łóżku sama. Bez niej.(…) Chyba jestem niepełnosprawna seksualnie”. A wirtualne rozmowy  o seksie stawały się czymś naturalnym i przestały zawstydzać. Zawdzięczała swoją metamorfozę mężczyźnie, któremu również brakowało w życiu małżeńskim miłości, czułości i bliskości. A miłość, odpowiedzialność za drugiego człowieka to najważniejsze dla niego wartości. Równie ważne było małżeństwo, bardzo kochał swoją żonę. Dlaczego więc był nieszczęśliwy? Czego szukał na portalach randkowych? Jaką rolę odegrała w jego życiu znajomość z Julią? Bohaterka lubiła czytać, uciekać w świat powieści, dzięki temu jej życie przeplatało się z fikcją. Lubiła oddawać się lekturze w bibliotece. (…) na podłogach leżały miękkie poduszki i to właśnie one przyciągały Julię najbardziej. Zanurzała się w nie z zachwytem, a potem odpływała porwana papierową baśnią o świecie, za którym tęskniła”. Aż pewnego dnia książki zaczęły do niej mówić za pomocą niebieskich karteczek, liścików wsuniętych między kartki. Kto był ich autorem? Kto ją śledził? Czy to był wirtualny przyjaciel? Czego dokonała w życiu przyjaciół ich pierwsza randka w realnym świecie? Jaką lawinę zdarzeń wywołała? Jak przyjaciele poradzą sobie ze swoimi tęsknotami, pragnieniami a rozterkami i wyrzutami sumienia, jakie one wywołują? Czy Julia zdradzi męża, czy będzie winna? Czy każda zdrada jest taka sama? Czy zawsze jest nieodwracalna? Dlaczego kobiety  czasem zdradzają? Odpowiedź na to pytanie wkłada Pisarka w usta Julii, jej przyjaciela Michała i sąsiadki Basi, kobiety dojrzałej, doświadczonej, zaskakującej swymi poglądami. Tym samym prowokuje czytelników do odpowiedzi na liczne pytania i do zdefiniowania miłości, intymności, zdrady. Co scala dwoje ludzi: miłość czy seks? Z każdą przeczytaną stroną też doznawałam rozdwojenia jak Julia, zazdrościłam śmiałości i odwagi Basi. Powieść uświadomiła mi, że nie tylko Julia potrzebuje przebudzenia, wiele kobiet jest zamrożonych i nieświadomych własnej seksualności. Wraz z wiekiem to, co podniecało, teraz zawstydza i trudno o tym rozmawiać w związku. Owa trudność wynika też z różnicy płci. Dla mnie jednak w 35.roku małżeństwa miłość, uczciwość, wierność są bardzo ważne. Na koniec przytoczę fragment, który mnie rozczulił: Miłość jest kumulacją tych drobiazgów, niezauważalnych gestów, niewychwyconych spojrzeń i czułością, którą obdarza się druga stronę. Nie trzeba o tym mówić. Nie trzeba o tym przypominać. Miłość nie pozwala się nudzić sobą i odwracać się do siebie plecami w łóżku. Miłość zawsze nalewa kawę do dwóch kubków i dyskretnie wchodzi w ciszę drugiego, wiedząc, że jest tu mile widziana. Nie boi się, nie czuje niepewności.

To dlatego tak bardzo mi smakuje popołudniowa kawa podana przez Męża, kiedy siadamy w fotelach z książkami i znad książek rzucamy w swoją stronę ukradkowe spojrzenia. One są zawsze wychwycone. Choć czasami miłość potrafi być i szorstka. Ale potem nalewa kawę, przynosi chałwę i jest miło. Bardzo dziękuję Pisarce za tę niezwykłą powieść pełną mądrości, drogowskazów życiowych dla czytelniczek i czytelników mających różne poglądy na temat miłości, wierności, zdrady. Szukanie odpowiedzi na wiele pytań postawionych w powieści stało się przyczynkiem do odbycia podróży w głąb siebie, do czasów dzieciństwa. Jak traktowali nas rodzice, jakie tematy były tabu, wstydliwe. Czy wzrastaliśmy w poczuciu własnej wartości, czy ciągła krytyka , porównywanie z innymi, wręcz ośmieszanie, podcinanie skrzydeł ją osłabiało aż uległa zamrożeniu. Trzeba było kogoś, kto nas powoli przebudził z tego stanu. Dodam, że zakończenie powieści mnie ogromnie zaskoczyło. Słowo klucz „przebudzenie”, zdjęcie niewidzialności, wypełnienie kolorami pozwoliło i innym „ujrzeć siebie inaczej niż dotychczas”. Pisarka nie podaje nam gotowej recepty, przepisu na miłość. To my sami, analizując przeżycia i stany dusz bohaterów musimy ją sobie zdefiniować, dokonać dobrego wyboru. Podróżowanie przez życie jest wyzwaniem. I przez całe życie uczymy się siebie, zmieniamy siebie.

Bardzo lubię powieści Nataszy Sochy za sposób przedstawienia zawsze intrygującego nas kobiety problemu. Zawsze nas pisarka czymś zaskakuje. A ja zachwycam się zawsze kreacją bohaterów i językiem powieści. Przeczytawszy opis, zapowiedź powieści, zastanawiałam się czy ona jest adresowana także i do mnie. Niepotrzebnie, bo każda kobieta bez względu na wiek odnajdzie się w niej. Mnie podbudował, podniósł na duchu tern fragment: twoje ciało to ty. Twoje emocje, przeżycia, nastroje. To nie ubranie, które musi być idealnie dopasowane. Ciało może być niedoskonałe, pod warunkiem, że w ogóle się tym nie przejmujesz. Że nie stresują cię żadne wygniecenia, fałdki, blizny. I jak tu nie kochać Autorki? Gorąco polecam książkę Nataszy Sochy pt. „Zamrożona”.

Wydawnictwu Edipresse Książki bardzo serdecznie dziękuję za egzemplarz recenzencki .    

„Niebieskie motyle” – Anna Sakowicz (#MamaDropsaCzyta)

Read More
niebieskie motyle

Anna Sakowicz, Niebieskie motyle, Wydawnictwo Edipresse 2020.
#MamaDropsaCzyta

Za nami 23 lutego – Dzień Walki z Depresją. To okazja do lektury artykułów, których tytuły w prasie kobiecej, w Internecie przykuwają naszą uwagę i nas wołają: „Epidemia depresji”, „Dajmy sobie prawo do przeżywania smutku”, „Depresja u nastolatków” czy też „Wiosenna depresja”. Jesteśmy „narodem smutasów” i zbyt często używamy zwrotu „Mam depresję”. A przecież w życiu człowieka „radość się z troską plecie”. Nie każdy smutek jest depresją, to emocja jak każda inna, nie unikniemy go w życiu, on nas ogarnia i niejedno ma imię. Trzeba go przyjąć, zaakceptować, przeżyć, nie wolno zamieść pod dywan, bo skumulowany wróci do nas i zamieni się w depresję. I tego też trzeba być świadomym, aby w porę poszukać dobrego specjalisty. Pisarka Anna Sakowicz, której pióro bardzo cenię za poruszanie ważnych i trudnych tematów, przy okazji tego dnia poleciła Czytelnikom bardzo mądrą i niełatwą powieść „Niebieskie motyle” (premiera 12 lutego). Książka przyciąga wzrok piękną okładką – śliczna dziewczyna o rozmarzonych oczach, z lekkim uśmiechem na twarzy, dookoła fruwają niebieskie, motyle, zieleń, białe kwiatki i intrygujące, kontrastujące słowa: „Nie wszystko jest tym, czym się wydaje”. Czy zatem pozory często nas mylą? Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Edipresse Książki przeczytałam książkę i pragnę się podzielić z Czytelnikami swoją opinią.

Bohaterkami powieści są trzy siostry Mazurówny: Ania, Gosia i Matylda, które w dzieciństwie zawarły tajne przymierze po obejrzeniu filmu o trzech muszkieterach. „Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego” – każda powtórzyła słowa przysięgi, Ania je zapisała a siostry przypieczętowały odciskiem palca umoczonym w farbie plakatowej. Następnie rotę zakopano w pudełku w ulubionym miejscu na podwórku. Siostry Mazur zawsze razem! Czy dotrzymały słowa, idąc już osobno przez dorosłe życie po założeniu swoich rodzin? Najmłodsza Matylda (stewardesa) uciekła i zamieszkała w Londynie, Gosia (malarka) w Chełmnie, a Ania (nauczycielka) w Szczecinie. Pewnego dnia Ania zadzwoniła do Matyldy, że zniknęła Gosia. Siostry natychmiast przyjechały do Chełmna i rozpoczęły poszukiwania. Okazało się, że niewiele wiedziały o swoim życiu mimo dobrego kontaktu. Tak im się przynajmniej wydawało. Podczas poszukiwań odkrywają wiele tajemnic z życia malarki. Wszyscy się zastanawiali, czy jej zniknięcie nie jest artystycznym happeningiem.  Dlaczego na ostatnich obrazach pojawiły się niebieskie motyle? Skąd i po co motyle przyszpilone w niewielkich gablotkach? Dlaczego ostatnio malowała wszystko na niebiesko? Czy Małgorzata żyje?

Do grona sióstr dołączyła przyjaciółka Michalina, też artystka. Często podczas rozmów, które przybierały postać werbalnej walki na ringu, obrzucania się błotem Michalina dowiadywała się czegoś nowego o przyjaciółce. A z kolei siostry podczas kłótni, gdy dochodziły do głosu nagromadzone przez lata emocje, uświadamiały sobie, jak wiele jest dziur w ich wzajemnych relacjach. Do tej pory tego nie dostrzegały, do czego doprowadziła zawiść, zazdrość, niedomówienia. Anna Sakowicz wprowadziła mnie do świata bohaterek, dołączyłam do ekipy poszukującej Gosi, błądziłam z nimi w labiryncie życia, uświadamiając sobie, jak niewiele wiemy o najbliższych a pozory często mylą. Pisarka niczego nie wyjaśnia, nie komentuje, czytelnik sam będzie musiał znaleźć odpowiedź na nurtujące go pytania podczas lektury. Niedomówienia, siostrzana zazdrość, tajemnice, sekrety, gra pozorów zniszczyły właściwe relacje. Żyjąc w świecie swoich problemów, bo życie wciąż zaskakuje nas swoim scenariuszem, nie dostrzegamy problemów innych. Czy taka postawa świadczy o egoizmie? A z drugiej strony czy możemy wchodzić z butami w życie prywatne, intymne innych ludzi, nawet nam bliskim. Czy to nie jest wścibstwo? Znalezione leki Gosi rzuciły inne światło na sytuację, sprowokowały do zwierzeń najstarszą siostrę. Przecież wszystkie miały problemy!

– Słuchaj, a jak to jest, kiedy ma się depresję? – spytałam.
– Nie wiem – odparła. – dopiero się poznajemy(…)
– Jak to możliwe, że dopadło właśnie ciebie? Nie leżysz przecież, jesteś aktywna.
– A co ty myślałaś, że depresje się ma od leżenia?
– Yhym – mruknęłam. – W filmach zawsze się wtedy leży.

(…) wydaje mi się, że depresja jest jak kameleon, nie wiem, jaką formę przybierze za chwilę, a dodatkowo ciągle towarzyszy jej niepokój, jakby ona nie mogła bez niego istnieć. To jest taki irracjonalny lęk, sama nie wiesz, dlaczego się boisz, choć to cię kompletnie paraliżuje. (…) a samotność? Masz takie poczucie, że ze wszystkim jesteś sama?- spytałam. – tak, nawet jak masz wokół siebie ludzi, to wewnątrz czujesz się samotna. Jesteś jak kamyk pośrodku oceanu. Leżysz na dnie i przez tafle wody oglądasz świat, a koło ciebie przepływa życie. I nawet czasami ani cię to grzeje, ani ziębi.(…) Masz poczucie, że nawaliłaś, że jesteś słaba i jeżeli nie dajesz rady, to znaczy, że jesteś do niczego. A inni jeszcze dołożą ci, że nie doceniasz tego, co masz, że użalasz się nad sobą i nie potrafisz wziąć się w garść(…) 

Jest to bardzo przytłaczające, tłamsi, gasi nawet małe promyki radości. Anna Sakowicz porusza trudny ale jakże ważny temat, na który odpowiedź usiłują znaleźć siostry. Czy im się to uda? Czy w końcu prawdziwa rozmowa i wzajemne wsparcie uzdrowią ich relacje? Jakie jeszcze tajemnice wyjdą na jaw? Zakończenie historii jest niezwykle zaskakujące. Anna Sakowicz napisała bardzo interesującą książkę, którą trudno zaszufladkować pod względem gatunkowym. Jest to powieść psychologiczna z elementami obyczajowej, kryminalnej, są sytuacje dramatyczne jak i opisane z humorem. Dlatego też czyta się z dreszczykiem emocji. Ukazała w niej ciekawe portrety psychologiczne bohaterów. Narratorką jest tu najmłodsza siostra Matylda. Początek i koniec jak klamra spina opis sytuacji z dzieciństwa – nocne spisywanie tekstu tajnej przysięgi, udokumentowanie tego „pieczęcią”. Powieść czyta się bardzo szybko, jak dobry kryminał, a chwilami nawet thriller. Jest podzielona na rozdziały, z których każdy rozpoczyna parafraza fragmentów „Boskiej komedii” Dantego, dodają one dramatyzmu. Myślę, że podzielę zdanie niejednej Czytelniczki, że we wzajemnych relacjach siostrzanych, małżeńskich, przyjacielskich czy partnerskich bardzo ważna jest szczera rozmowa, bo pozory mogą mylić, częsty kontakt, wzajemne wsparcie, pielęgnowanie więzi. Depresja nie powinna być tematem tabu, w porę zdiagnozowana daje ogromna szansę na wyleczenie. Tak jak do tanga trzeba dwojga, tak dwie strony musza wyrazić chęć do rozmowy, nie może ona być monologiem jednej strony, bo druga zbudowała mur, lub stwarza pozory.

Wydawnictwu Edipresse Książki dziękuję serdecznie za egzemplarz powieści do recenzji.

„Świąteczny sekret” – Krystyna Mirek (#MamaDropsaCzyta)

Read More
świąteczny sekret

Krystyna Mirek, Świąteczny sekret, Wydawnictwo Edipresse 2019.
#MamaDropsaCzyta

Książki w świątecznym klimacie pojawiają się już jesienią i przygotowują nas do intensywniejszego odczuwania świąt. W naszej rodzinie są najmilszym prezentem mikołajkowym czy gwiazdkowym. Dzięki nim możemy także przedłużyć  ten cudowny czas. Dzisiaj zamiast zimy aura wiosenno-jesienna za oknem, przyroda szaleje. Spacerując w deszczu z psem, ślizgałam się i patrzyłam na kwitnące leszczyny, bazie. By umilić sobie czas w domu, wystarczyło usiąść przy choince z herbatą w świątecznym kubku, otulić się kocem w świąteczne gwiazdki i przenieść się do zimowego, magicznego świata przedstawionego książki.

Powieść Krysi Mirek „Świąteczny sekret” ukazała się 30 października 2019 roku, a przeczytałam ją w czasie świątecznym – w Sylwestra i Nowy Rok. Dzisiaj pragnę się podzielić swoją opinią.

Bohaterką powieści jest dziewiętnastoletnia Zosia. W jej rodzinie od pokoleń kobiety zakochiwały się w przystojnych, czarujących, ale niezdolnych do prawdziwej miłości i odpowiedzialności za rodzinę mężczyznach. Bohaterka postanowiła, że nie powtórzy ich losu. Nie szukała więc miłości, bała się nawet o niej marzyć. Nie miała chłopaka, ale przyjaźniła się z Jaśkiem, pochodzącym z dobrej rodziny, uzdolnionym matematycznie i marzącym o zawodzie pilota. Był najjaśniejszym punktem jej życia. Zosia z uwagi na atmosferę panującą w jej domu nie lubiła świąt (relacje z matką były bardzo trudne i napięte, a siostry wpadały na krótko). Marzyła więc tylko o przeżyciu dobrych świąt… Podjęła więc samodzielną decyzję o przyjęciu spadku po babci w postaci starego domu na wsi…

Tuż przed świętami Bożego Narodzenia, wbrew woli matki, się tam przeprowadziła. Nie było jej łatwo na wsi, ale drewniane kredensy, stare komody, spiżarnia, piwnica były pełne przetworów domowych przygotowanych na zimę przez babcię. Bohaterka, dzięki aurze domu, poczuła się silniejsza. Miała świadomość, że ktoś „przygotował dom na przybycie nowego właściciela”. Znalazła list od babci z przesłaniem, podziękowaniem i pewna kwotą pieniędzy na zagospodarowanie, na przetrwanie pierwszych trudnych chwil. Utwierdziło ją to w przekonaniu, że mimo wyrzutów sumienia podjęła właściwą decyzję. Zaopiekuje się domem, a on ją otuli życzliwością. Mogła liczyć na pomoc sąsiada Wojciecha Łąckiego, który sam wychowywał przystojnego i czarującego syna. Maks miał zapisaną w genach po matce katastrofę, a wysiłki uczciwego ojca nie wywierały żadnego wpływu na lekkoducha. Czy Maks pojawi się na drodze Zosi? Czy bohaterce uda się uchronić przed powtórzeniem błędów babci i mamy? Czy los można odwrócić?

Krystyna Mirek poruszyła w powieści dość istotny problem nieuchronności losu, przeznaczenia. Czy można przed nim uciec? Historia Zosi zmusza też i Czytelnika do zastanowienia się nad rzeczywistością. Świąteczny, magiczny czas sprzyja przecież snuciu marzeń kojących nasze tęsknoty i refleksjom nad życiem, często zbyt wyidealizowanym. Bo przecież pragniemy, by ono się toczyło niebywale gładko. Ale Pisarka pokazała też, że owa gładkość życia może być dla niektórych nieco przerażająca. A w przypadku prawdziwej miłości nie ma łatwych rozwiązań.  Czy w tym tkwi świąteczny sekret? I jak tu nie lubić powieści świątecznych za ich niepowtarzalny klimat? Bardzo dziękuję Krysi Mirek za kolejną, mądrą powieść z przesłaniem. Gorąco zachęcam do lektury.

Przepisy Joli Caputy – recenzje Mamy Dropsa

Read More
Przepisy Joli można znaleźć na stronie internetowej:
https://przepisyjoli.com/
Jola Caputa, W rodzinnej kuchni, Wydawnictwo Edipresse 2019.
#MamaDropsaCzyta
„W rodzinnej kuchni” to kolejna przepięknie wydana książka z serii „Przepisy Joli” – kultowej blogerki i bohaterki mediów społecznościowych. Jola Caputa do wspólnego gotowania zaprosiła córkę Sylwię i syna Grzegorza. Dzięki temu obok prostych przepisów na domowe dania znajdujemy bardziej zdecydowane smaki z nutą Orientu u Grzegorza i pomysły Sylwii na słodkości. Książka zatem jest podzielona na trzy części, każdą  rozpoczyna krótka charakterystyka autorów przepisów.
Kuchnia Joli jest „tradycyjna, domowa, mamina pyszna”. Do gotowania Jolę zainspirował ojciec, a ona z kolei przekazała swoim dzieciom zasadę, że przygotowywanie posiłków, czas spędzony w kuchni to przede wszystkim radosne zajecie, przyjemność, sposób wyrażenia siebie i okazanie domownikom miłości. kuchnia jest bowiem sercem domu, okazją do spotkań rodzinnych przy wspólnym stole – rozmów, radości z obecności bliskich i na końcu delektowania, raczenia się pysznym jedzeniem. Jako strażniczka kulinarnych tradycji Jola zawsze dba o to, żeby „kuchnia żyła, pachniała, zapraszała”. Wśród wyczarowanych przez Jolę pysznych potraw znajdujemy przepisy na: zupy, rolady, mięsa, drób, sałatki, przystawki. W swojej kuchni Grzegorz natomiast podtrzymuje tradycje dziadka, czyli przygotowuje mięsa w każdej postaci. Wśród zamieszczonych przepisów królują wiec : stek, burger, schab krewetki, udka, pierś kurczaka, kaczka drinki oraz deser oraz proste dania jak makaron z szałwią. Ponadto ceni sobie szybkie dania, wyraziste smaki i ciekawe połączenia. W tym celu dużo podróżuje, by poznać nowe smaki, oryginalne potrawy i gotować potrawy z ludźmi z różnych stron świata. W Przepisach Joli oprócz wspólnego gotowania zajmuje się robieniem zdjęć. To nie lada wyzwanie. Sylwia natomiast ma wielką słabość do słodkości i prowadzi słodkiego bloga. Zadebiutowała murzynkiem. W swojej części poleca przepisy na serniki, tort, tartę, Brownie, eklerki, ciasteczka przekładane masą z białej czekolady, miodownik z kremem, jabłecznik. Najsurowszym jurorem przepisów jest jej synek. Uwielbia ich wspólne chwile w kuchni tak jak kiedyś jej z mamą.
Każdemu przepisowi w książce towarzyszy cudna fotografia. Widok potraw, ciast sprawia, że się jest głodnym, cieknie ślinka i ma się ochotę udać do kuchni, by coś dla bliskich wyczarować. A przepisy są tak zredagowane, że wprost zachęcają, aby z nich korzystać. Jest także miejsce zarezerwowane na notatki.
Lubię gotować dla najbliższych, na co dzień robię to sama. Nie mogę się doczekać na powrót Męża z pracy, by razem z nim usiąść przy stole , jeść obiad i rozmawiać. Cenię sobie też bardzo wspólne chwile w kuchni z Dziećmi – wspólnie gotujemy, rozmawiamy, wspominamy, żartujemy, zajadamy. Zgadzam się z Jolą Caputa, ze kuchnia istotnie jest sercem domu i doskonałym sposobem na okazywanie sobie miłości.
 
Jola Caputa, Złote przeboje, Wydawnictwo Edipresse 2019.
#MamaDropsaCzyta
Pragnę się podzielić opinią o cudownie wydanej trzeciej już książce „Złote przeboje. Wszystko, co najsmaczniejsze – wybrali czytelnicy” z serii Przepisy Joli, w której Jola Caputa zebrała przepisy cieszące się największą popularnością wśród jej fanów. „To kulinarne hity – najlepsze i sprawdzone receptury, które uwielbiamy ja i moja rodzina, dlatego goszczą na naszym stole od lat” – czytamy we wstępie. Jola zaprasza więc czytelników do kuchni – serca domu i do wspólnego gotowania, a potem usiąść przy stole, biesiadować i cieszyć się sobą. Niech domowa kuchnia stanie się dla nas cudownym światem!
Przepisy są podzielone na: przekąski, obiad, na słodko, sałatki i surówki, słoiki – domowe przetwory i alkohol – domowe nalewki. Autorka udziela także cennych wskazówek – Jola radzi, np. jak uniknąć zakalca? Na końcu znajduje się notes – miejsce na zapiski, uwagi. Sprawdzone przepisy są podane w sposób niezwykle klarowny i  proste w wykonaniu. Pod każdym z nich zamieszczona jest opinia Czytelnika. Przecudnej urody zdjęcia potraw wykonał Grzegorz Caputa, którego fotografowanie jest pasją.
Będę często zaglądać do tych cudownych książek, które zostaną moją kulinarną rodziną. A w niedzielę ugotuję zupę krem z dyni według przepisu Joli dodatkiem papryki żółtej. Dodawałam do tej pory pomidory oraz z przypraw kurkumę i curry.
Polecam z całego serca książki z serii Przepisy Joli i zapraszam do udziału w rodzinnych kulinarnych spotkaniach.
Bardzo dziękuję wydawnictwu Edipresse za egzemplarze do recenzji. 

„Światło gwiazd” – Krystyna Mirek (#MamaDropsaCzyta)

Read More
Krystyna Mirek, Światło gwiazd, Wydawnictwo Edipresse 2019.
Seria „Willa pod Kasztanem”
#MamaDropsaCzyta
Droga do szczęścia czasem bywa krucha, ale zawsze warto jej szukać.
Mój pobyt w Willi pod Kasztanem dobiegł końca. Ostatnia część bestsellerowej sagi Krystyny Mirek „Światło gwiazd” już przeczytana, a właściwie pochłonięta. Z żalem rozstaję się z bohaterami, mając nadzieję, że po pewnym czasie pisarka zajrzy do Willi, żeby nam znowu opowiedzieć o życiu jej mieszkańców. Zawsze marzyłam, żeby zamieszkać w pięknym domu ze wspaniałym ogrodem. Jednak to marzenie się nie spełniło, bowiem inne sprawy, wartości stały się ważniejsze. Lektura tej znakomitej sagi potwierdziła słuszność moich, a właściwie naszych wyborów, że „sztuka polega na tym, żeby znaleźć własną willę pod kasztanem. Każdy ją gdzieś ma”. I moja rodzina – Mąż, dorosłe Dzieci – też ją znalazła i o nią dba. A nie było łatwo! Zapraszam więc do lektury recenzji ostatniej już części serii. Czy zawikłane rodzinne relacje udało się wyprostować babci Kalinie – Strażniczce domowego ogniska? Kto zostanie w willi pod kasztanem? Czy i tym razem Kalina sobie poradzi?
Kalina zatrzymała się. Dzień był wyjątkowo piękny. Jeden z nielicznych i słonecznych w ostatnim tygodniu. Lato się skończyło i coraz częściej niebo zasnuwało się chmurami, a na ogród spadały strugi deszczu. Przyłożyła na chwilę jabłko do twarzy. Wspaniale pachniało, choć było szorstkie i dużo mniej atrakcyjne niż te, które – idealnie równe i okrągłe – można teraz kupić na targu.
W ogrodzie babci Kaliny nawet jesienią jest pięknie. Pachnie jabłkami, różami a w domu pyszną szarlotką z cynamonem, która jest dobra na wszystko. To doskonałe miejsce na refleksje o życiu, o bliskich  i kochanych osobach, których dobro stawiała zawsze ponad swoje. Kalina zawsze była do tego skłonna.  
W tej części powieści pisarka rozbudowała wątek Doroty Mirskiej, wdowy po Mariuszu, matki trojga dorosłych dzieci, która zawsze była gotowa, aby z troski, miłości wyrzec się czegoś, a nawet się poświęcić.  Syn Konstanty był kiedyś zaręczony z Magdą, przyszywaną wnuczką Kaliny. Małżeństwo Doroty nie było szczęśliwe, czuła się niekochana, wręcz wykorzystywana przez męża i dzieci jako zwykła gospodyni domowa, narzędzie do osiągania celu, „jak dobra aplikacja do obliczania podatku”. Kontrahenci męża bardzo lubili przygotowane na domowe spotkania niezwykle smaczne i zdrowe kolacje. Z czasem przestała walczyć o szczęście. Czuła się samotna i nieszczęśliwa. Nikt już nie potrzebował jej kolacji, dzieci nie pomyślały o pracy dla matki w firmie rodzinnej, bowiem kojarzyła się im tylko i wyłącznie z domem. Dorota podporządkowała swoje życie jednemu celowi: wychować dzieci na bardzo dobrych ludzi. Ceniła sobie znajomość a potem przyjaźń z Kaliną. Podczas podróży pociągiem do Warszawy poznała przystojnego naukowca, astrofizyka, który ją zauroczył i pragnął kontynuować znajomość. Fajnie się im rozmawiało. Tomasz, patrzący na świat z kosmicznej perspektywy, okazał się bardzo uczuciowym mężczyzną, za którym Dorota tęskniła. Ale decyzja matki o pozostaniu w Warszawie doprowadziła do kłótni z synem Kajetanem a z czasem i z córką. A kolacja z miłym mężczyzną wywołała ogromne niezadowolenie i awanturę z dziećmi. To był dopiero początek piekła, jakie Kajetan, jakże podobny do ojca,  zgotował matce. Jak potoczą się dalej losy Doroty i Tomasza? Czy rady Kaliny i Tomasza pomogą Dorocie podjąć życiową decyzję ? Jakie problemy Kajetana ujrzą światło dzienne? Czy dzieci wyciągną właściwą lekcję ze swoich błędów życiowych?
A w życiu innych bohaterów powieści  pojawi się też wiele zawirowań. Bartek, ulubiony przyszywany wnuk Kaliny, poluje na miłość. W zdobywaniu serca Ani będzie przekraczać kolejne granice. Babcia była jego najlepszą powiernicą. Uczyła go, że w miłości nacisk szkodzi, ale szkodzi też brak starania. Posłuchał jej i przestał już skakać z kwiatka na kwiatek. I nie mógł już znieść dystansowania przez Anię. Jakże trudna była ta miłość. Wymagała cierpliwości, taktu, czasu. Na szczęście praca w salonie dawała mu dużo satysfakcji, przyniosła sukcesy, przyuczał młodych sprzedawców, zyskując ich przychylność. Z czasem przekonał się, że nie jest obojętny Ani, lubiła rozmawiać z nim, zaczęła mu ufać, dobrze się czuła w jego towarzystwie, uwielbiała niespodzianki, wyprawy, ekscytujące przygody. Ale zawsze coś lub ktoś im przeszkadzał w najważniejszej rozmowie życia. Czy Bartek zdobył się wreszcie na odwagę i oświadczył się Ani?
Bianka i Michał, szczęśliwi małżonkowie, są gośćmi w domu, ponieważ odkąd zamieszkały w nim ich matki, zniknął spokój. Patrycja i Iwona dawały się wszystkim we znaki. Kalina miała dość ich kłótni i obietnic o wyprowadzce. Babcia marzyła, żeby wnuczka przejęła stery w domu. Jak dobrze, że mogła się schronić u Ludwika, uwielbiali spędzać wspólnie czas w ogrodzie. jakże pięknie, subtelnie pisarka opisała ich miłość. Gdy młodzi zaskoczyli ją decyzją o wyprowadzce do Krakowa, Kalina postanowiła poważnie porozmawiać  z synowymi. I osiągnęła swój cel.  W domu zapanował spokój i słychać było tykanie zegara. Od czasu do czasu sielską atmosferę zakłócał płacz kota przygarniętego przez Antka, który zamieszkał na piętrze.
A co u Magdy? Postanowiła już nie ukrywać się ze swoimi uczuciami i dopisać „piękny happy end”, jak w komediach romantycznych, do historii jej i Antka. Od dzieciństwa pokochała willę pod kasztanem, babcię Kalinę i marzyła o zamieszkaniu w niej z Antkiem. Czy pozostało w Antku coś jeszcze z miłości do niej?
Dodam tylko, że zakończenie powieści mocno mnie zaskoczyło. Może kiedyś pojawi się jej kolejna część? Kto wie? Krystyna Mirek tak  poprowadziła fabułę, że byłam razem z bohaterami, przeżywałam ich różnorodne emocje, udzielały mi się ich nastroje, rozterki. Pisarka uświadomiła mi również, że wszyscy popełniamy błędy. Ważne, aby je zauważyć, naprawić i wyciągnąć z nich wnioski na przyszłość. w budowaniu relacji rodzinnych ogromną rolę odgrywa szczera rozmowa. Każdy człowiek ma prawo do miłości, bo ona ma moc.
Dziękuję pisarce za kreacje Babci Kaliny, do której w powieści każdy w potrzebie może przyjść, rozgościć się w przytulnej i pełnej ciepła kuchni, przy dobrym cieście i herbacie porozmawiać, wypłakać się, podzielić radością a nawet się pośmiać. Młodzi ludzie, i nie tylko, potrzebują dziś autorytetów. Mnie ta postać koiła tęsknotę za Mamą, z którą zawsze i o wszystkim mogłam porozmawiać. Jej drożdżowiec czy szarlotka z cynamonem też były pyszne.
Powieść jest napisana lekkim piórem, pięknym językiem pełnym emocji, zaprawionym humorem. Akcja toczy się wartko i zwroty akcji dodają jej tempa.
I na koniec powtórzę za Konstantym, że „sztuka polega na tym, żeby znaleźć własną willę pod kasztanem. Każdy ją gdzieś ma”. To świetna jesienna opowieść na coraz dłuższe wieczory. Z całego serca polecam.
Wydawnictwu Edipresse bardzo dziękuję za egzemplarz do recenzji.
Tych, którzy marzą o własnym egzemplarzu, zapraszam do udziału w konkursie. Wystarczy mieć konto na Facebooku – szczegóły znajdziecie TUTAJ.

„(Nie)piękność” – Natasza Socha (#MamaDropsaCzyta)

Read More
 

 

Natasza Socha, (Nie)piękność, Wydawnictwo Edipresse 2019.
#MamaDropsaCzyta
 
„Temat piękna i urody jest wpisany w naszą rzeczywistość. To, jak nas postrzegają inni, zależy w dużym stopniu od tego, jak wyglądamy” –powiedziała w jednym z wywiadów o swojej ostatniej powieści Natasza Socha, jedna z moich ulubionych Autorek. (Nie)piękność. Ile jest warta Twoja uroda? Nataszy Sochy to kontynuacja powieści (Nie)miłość.
 
Przed jej napisaniem Natasza Socha przeczytała różne źródła, opracowania i badania n.t. piękna i urody oraz ich wpływu na ludzkie życie. Wiadomo, że uroda jest pojęciem względnym, ale przez psychologów i socjologów zostały stworzone pewne standardy piękna, dzięki którym ludzie nas pozytywnie odbierają. I tak na pierwszym miejscu znalazła się ogólna symetria twarzy i ciała, regularne rysy – twarze typowe najbardziej atrakcyjne, zadbana i czysta skóra, zdrowe, ładne zęby, płaski brzuch. Każdy z nas także w sobie nosi stereotypy piękna. Podtytuł powieści sugeruje, że z powodu naszego wyglądu możemy być dyskryminowani przez innych, a z drugiej strony osobom urodziwym łatwiej jest przejść przez sito rozmowy kwalifikacyjnej, by zdobyć dobrą pracę, abstrahując od kwalifikacji. Ładny wygląd to połowa sukcesu, zapewnia  awans, wsparcie a nawet chroni przed zwolnieniem  Smutne to, ale prawdziwe. Z drugiej strony osoby piękne tez mają niełatwo, ponieważ ich każdy krok jest oceniany, taksowany – jak w przypadku modelek na wybiegu. W czasach urodowej presji można  nieustannie poprawiać swój wygląd, ale też można popaść w obsesję.
 
W powieści (Nie)piękność Natasza Socha właśnie poruszyła problemy, z którymi borykają się osoby mniej atrakcyjne piękności. Poznajemy tu historię kobiety brzydkiej, mającej ogromne problemy z samooceną. Wszystko w niej było paskudne i nieatrakcyjne – niespójna uroda przyczyniła się do zniknięcia luster w domu, ubolewającej nad tym, że rodzice dali jej tak piękne imię, które absolutnie nie pasowało do reszty. Życie Nasturcji Malczak „składało się z przemykania i siedzenia w domu. Pracę miała nietypowa, ale za to w miarę dobrze płatną. Była ghostwriterem wszystkiego, co takiego ghosta wymagało”. Lubiła pisać i chować się za ekranem komputera. Pracowała zdalnie, ale wydawnictwo z powodu dużej ilości zleceń domagało się, by przynajmniej dwa razy w tygodniu pojawiała się w firmie. Nie lubiła tego, ponieważ wydawało się jej, że wszyscy patrzą na nią z litością lub ze współczuciem. Większość pracowników uważała, że wygląd jest bardzo ważny. Podobno piękno rodzi się w głowie. Bzdura. Wszyscy wiedzą, ze najważniejsze jest odbicie w lustrze. Jeśli ono patrzy na ciebie z uznaniem i kiwa z zadowoleniem głową, masz szansę na szczęśliwe życie. Gorzej, kiedy się wzdryga.
 
Nasturcja miała swoje osobliwe dość hobby: lubiła podglądać sąsiadkę mieszkającą w klatce obok – przepiękną blondynkę, w której wszystko było doskonałe łącznie z talentem do poruszania się z wdziękiem i gracją. Nasturcja była nią zachwycona. „Najchętniej żyłaby tak jak ona, ale kiedy ktoś jest brzydki, nieatrakcyjny i nijaki – nie powinien nawet próbować tańczyć, zakładać kobiecych sukienek i malować ust choćby błyszczykiem”. Chowała się więc za obszernymi, powyciąganymi swetrami w kolorze czarnym, szarym, beżowym, ciepłym brązie, zielonym. Dzięki tym barwom mogła wtopić się w tłum i nie przykuwać czyjejś uwagi.  „Bezpieczeństwo i sztuka kamuflażu. Kameleon miasta”.
 

Człowiek brzydki całe życie próbuje udowodnić światu swoją wartość. Wchodzi na wyższe góry, przepływa dłuższe rzeki, skacze na głębsze wody. A tak na koniec jest oceniany przez pryzmat błękitu swoich oczu i długości nóg. Naprawdę warto tak pieprzyć o wewnętrznym pięknie?

 
Nasturcja cały dzień miała wypełniony pracą z krótkimi przerwami na byle jaki posiłek. Wzmacniała się flirtem przez Internet aż z 17 mężczyznami. Pod awatarem kobiety pięknej acz niedostępnej, obiektu marzeń wielu mężczyzn lubiła odpływać w „świat uwielbienia, podziwu i niekończącej się adoracji. Zanurzała się w komplementach, nurkowała w zachwytach i chłonęła słowa ekscytacji. nic dziwnego. była w końcu kobieta idealną. Nie marudziła, nie narzekała, potrafiła pięknie pisać, doskonale flirtować i nigdy nie była zazdrosna”. Droga samotnego – jako opcja, ona walczy ze stereotypami – życia Nasturcji przecina się pewnego dnia z drogą drugiej bohaterki – czterdziestopięcioletniej Pauliny, która wydaje się być ideałem piękna. Nikt nie wie, ile ją to kosztuje i jak bardzo w głębi duszy czuje się samotna po odejściu kolejnego mężczyzny z jej życia. Jak obsesja matki wpłynęła na jej życie? Co wyniknie ze spotkania brzydoty z urodą? Do czego doprowadzą bohaterki  spotkania, rozmowy czy wreszcie dyskusje o urodzie, pięknie lub brzydocie? Czy w ich życiu pojawią się wreszcie jacyś mężczyźni?   

„Żeby piękno można było ocenić, potrzebna jest też brzydota. Więc nie można jej eliminować, bo wtedy nikt nie miałby punktu odniesienia”. Czy brzydka Nasturcja dzięki ślicznej Paulinie odnajdzie drogę do siebie? Czy projekt Piękno w pracy okaże się li tylko chichotem losu dla bohaterów?
 
Jak wspomniałam, powieść czyta się szybko mimo opisów. Mnie one nie nużyły, bo czemuś służyły. Fabuła i kreacja bohaterów mnie kompletnie zaskoczyła. Sposób, w jaki autorka poruszyła główny problem utworu. Co może wyniknąć ze spotkania piękna z brzydotą? Uroda wlewała się w brzydotę, brzydota przenikała piękno i na moment zapanowała harmonia, nawet jeśli tylko w tym mieszkaniu i tylko na parę chwil. Celowo nie wspominałam o bohaterach męskich podobnie zestawionych jak kobiety. Praca nad projektem przyniosła wręcz zaskakujące efekty, a przemiana bohaterki, a właściwie bohaterek i ich poszukiwania właściwej definicji urody, piękna pomogły obnażyć nasze stereotypy myślowe. i nie chodzi tu o przemianę kopciuszka, absolutnie. Rozprawić się z tematem powieści pomógł Pisarce specyficzny styl, język, zabarwiony emocjonalnie, czasem dosadnie, kpiną ironią czy sarkazmem. Powieść podzielona jest na rozdziały, z których każdy jest poprzedzony dysertacją o kanonach piękna czy przytoczeniem fragmentów źródeł, do których sięgnęła Autorka , przygotowując się do pisania powieści. A co łączy treść obu powieści (Nie)miłość i (Nie)piękność? Cecylia i Nasturcja uczestniczyły w tym samym wypadku samochodowym, z którego Nasturcja wyszła  tylko ze złamaną ręką.  
 
Lektura kolejnej powieści Nataszy Sochy za mną. Często do niej wracałam z uwagi na moje problemy z samooceną, kompleksy, niechęć, niewłaściwa reakcja na przyjmowanie komplementów. I wiem, że ucieczka do świata książek, wirtualne przyjaźnie, znajomości nie pomogą w rozwiązaniu problemów, nie można się schować za pięknym awatarem, bo życie nas zdemaskuje. Do tego potrzebny jest drugi człowiek, rozmowy z nim. Nie musi być tak sam jak ja, ale by patrzył na świat podobnie, żeby mi pomógł zmienić spojrzenie na wszystko dookoła, pomógł wykorzenić lęki z serca a wlać spokój, wewnętrzne piękno, które jest gwarancją szczęścia. Bliscy mi to zapewniają, mam wsparcie, ale bywa, że te 8 godz. samotności w domu doskwiera. Uwierzyć w siebie, polubić siebie, wreszcie zaprzyjaźnić się ze sobą nie zawsze jest łatwo. Ale zawsze warto, o czym znowu przekonały mnie bohaterki książki: brzydka Nasturcja, ale piękna wewnętrznie i śliczna Paulina, brzydka wewnętrznie, z problemami, kompleksami.
 
 
Polecam oba tytuły!
Wydawnictwu  dziękuję serdecznie za egzemplarz do recenzji!
 

„Dogonić miłość” – Anna Sakowicz (#MamaDropsaCzyta)

Read More
 

 

Anna Sakowicz, Dogonić szczęście, Wydawnictwo Edipresse 2019.
#MamaDropsaCzyta
 
24 kwietnia 2019 roku miała swoją premierę wyczekiwana przeze mnie książka Anny Sakowicz „Dogonić szczęście”, 2. część „Planu Agaty”. Poznajemy w niej dalsze losy dwóch zwariowanych sióstr Żółtaszek.
 
Agata, starsza z nich, próbuje realizować kolejne punkty planu. Chce być jak Bridges Jones, czyli w ciągu trzech lat schudnąć, znaleźć księcia z bajki i urodzić dziecko. Ku jej wielkiemu zaskoczeniu a radości reszty rodziny już w kilka miesięcy zrealizowała dwa punkty planu. Spodziewała się dziecka, więc cały trud odchudzania poszedł na marne. Najgorzej było z księciem z bajki! Co prawda był ten jedyny, ale to nie on był ojcem dziecka tylko były chłopak, z którym poszła na wesele… Oczekiwanie na dziecko zbliża ich do siebie – przyszły tata staje na wysokości zadanie. Ale… Tu sytuacja się skomplikowała, ponieważ znowu między Emilem a Agatą ktoś się pojawił. Kim była ta osoba? Czy istotnie stanowiła zagrożenie dla związku? Wreszcie – co z miłością – realizacją ważnego punktu planu Agaty? O tym się dowiecie, sięgając po książkę.
 
Co słychać u młodszej siostry Poli? Dziewczyna jak zwykle wzięła sprawy w swoje ręce. Dopuściła się z koleżanką aktu wandalizmu, tj. przebiła gwoźdźmi opony w aucie byłego chłopaka Anety. Groźba kary jej nie przerażała. Okazało się, że sprawa została nagłośniona w gazecie. Nie ma tego złego, żeby na dobre nie wyszło. Incydent przyczynił się do tego, że Pola po burzliwej dyskusji z rodzicami uzyskała zgodę na usuniecie parasola ochronnego, przecięcie pępowiny, czyli na samodzielne zamieszkanie. A jak nie dam rady?, pomyślała. Zawsze przecież mogła liczyć na pomoc rodziców i siostry.
 
Zastanawiacie się, jak rozwinęła się znajomość Poli z Robertem? Chyba jednak nie zaiskrzyło między nimi… Natomiast wokół bohaterki zaczął pojawiać się policjant, który ją przesłuchiwał. Mało tego okazał się sąsiadem w nowym bloku. Znajomość zaczęła się rozwijać…
 

Pierwszy raz od śmierci Pawła poczuła, że to może być ktoś bardzo ważny w jej życiu, choć bała się coraz bardziej. Czy będzie dla niego wystarczająco atrakcyjna? Czy wózek nie zniekształci jej kobiecości? (…) Jestem kobietą. Jestem seksowną kobietą”.

 
Jak potoczą się dalsze losy sióstr? Czy dogonią miłość i znajdą szczęście, na które, zakładając się, postawiły aż całe trzy złote? Zachęcam do sięgnięcia po książkę!
 
Anna Sakowicz napisała fantastyczną powieść, którą się pochłania dzięki lekkiemu stylowi, świetnemu językowi z dużą dozą humoru. Bohaterki – zwariowane siostry Żółtaszek, wspaniale wykreowane. Pisarka pokazała nam siłę dwóch sióstr, mocną więź, miłość siostrzaną, która jest lekiem na doskwierające im problemy: samotność, tęsknotę za miłością, szczęściem. mimo lekkiego stylu książka porusza poważne problemy, skłaniające nas do pewnych przemyśleń, refleksji. Ze względów osobistych ujął mnie problem osób z niepełnosprawnością. Dziękuję Pisarce za postać Poli. Wózek inwalidzki nie jest przeszkodą do tego, żeby w życiu dogonić szczęście, miłość. Potrzebna jest mocna wiara, optymizm, wsparcie rodziny, przyjaciół, marzenia, pasje. Wtedy żyje się „normalnie”, ale są i chwile, kiedy dopada smutek, lęk. Pola żyła w świetnie usytuowanej rodzinie, mogła liczyć na pomoc rodziców w każdej sytuacji. Nie zaznała tego Basia, koleżanka Poli, też na wózku, bez pracy, bez żadnych szans na poprawę swojego losu. Ale od czego się ma przyjaciół? Agata napisała doskonały artykuł, dziewczyny postarały się o pomoc finansową w urzędzie, fundacji i los Basi się odmienił. Przestała być więźniem w swoim mieszkaniu na piętrze. Wózek także nie może być więzieniem, bo naturalną potrzebą człowieka jest poczucie wolności. W całej tej cholernej niepełnosprawności mamy cholerne szczęście. W realu nie jest tak różowo, ale powieść napełnia optymizmem. Przyjaciele mogą odmienić życie osoby z niepełnosprawnością. Poruszył mnie bardzo problem nadopiekuńczej mamy, bowiem i mnie on dotyczy. Ta nadopiekuńczość, moim skromnym zdaniem, wynika z miłości, troski, chęci pomocy dziecku, chęci stworzenia „normalnego” życia. Bo miłość może wszystko, może i góry przenosić, napełnić mocą w walce z trudnościami , ograniczeniami codziennymi. Bo niepełnosprawne nogi nie równają się niepełnosprawnemu mózgowi  – i my rodzice jesteśmy tego świadomi. A posiadaczki niepełnosprawnych nóg mają problemy ze znalezieniem pracy, rozwojem pasji, spełnianiem marzeń, pogonią za miłością i szczęściem, bo nie są świadomi tego ci, którzy mogą wpłynąć na poprawę ich sytuacji. Obraz strajkujących osób z niepełnosprawnością i ich rodziców mam wciąż pod powiekami. Nie można tych osób postrzegać przez pryzmat ich niepełnosprawności. Są to wspaniali ludzie, od których możemy się wiele nauczyć. Jako dumna mama wspaniałej Córki z niepełnosprawnością bardzo dziękuję Pisarce za rewelacyjną powieść.
 
I na koniec jeszcze cytat o sile miłości: 
 

A miłość chyba jednak czasami ma moc trotylu. -Zaśmiała się ze swojej metafory. – Wysadza w powietrze wszystkie przeszkody. (…) Miłość to najpiękniejsze, co się może w życiu przydarzyć. Bierz to uczucie pełnymi garściami i nie zastanawiaj się, co będzie jutro!

 
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz powieści!

 

„Żona na zamówienie” – Nina Majewska-Brown (#MamaDropsaCzyta)

Read More
 

 

Nina Majewska-Brown, Żona na zamówienie, Wydawnictwo Edipresse 2019.
#MamaDropsaCzyta
 
Żona na zamówienie Niny Majewskiej-Brown to kontynuacja świetnie przyjętej przez czytelniczki powieści Mąż na niby. Opowiada o tym, czy warto zacząć wszystko raz jeszcze. Czy w uczuciach trzeba dawać drugą szansę sobie i innym? Przecież mówi się, że nie wchodzi się po raz drugi do tej samej rzeki…
 
Zosia, zdradzona przez niby idealnego męża, próbuje ułożyć swoje życie na nowo. To, co zrobił Paweł, jest niewybaczalne. Jednak wraz z upływem czasu mimo tęsknoty i mocno doskwierającej samotności Zosia powinna uporządkować relacje z prawie byłym mężem, wystąpić o rozwód, co jest najtrudniejsze, bo wciąż go kocha i brakuje jej Pawła, ale tamtego, z którym była szczęśliwa. Jedyne oparcie ma w córce Poli, bowiem toksyczna matka o wszystko ją obwinia i nie udziela żadnego wsparcia. Mało tego, matka przygarnęła Pawła pod swój dach i umieściła w pokoju Zosi. Jak dobrze, że ta postać została przestawiona przez Pisarkę w iście groteskowy sposób. Jak ona mnie denerwuje i w tej powieści! Teściowie też długo  nie akceptowali synowej. Przy Poli jedynie załamana Zosia znajduje w sobie dość siły i zakłada maskę silnej kobiety. Ale z czasem samotna kobieta, która ma tyle na głowie, musi wyjść kryzysu i cieszyć się choćby drobiazgiem. Tak bardzo jest potrzebna córce, która ma problemy w szkole z koleżankami. Niefajne relacje zaczynają się odbijać na zdrowiu Poli, która zaczyna chorować Teściowa z kolei wciąga Zosię do realizacji uknutego planu, ażeby wybić z głowy Elżbiecie, siostrze Pawła, niechcianego zięcia – Ahmeda z Kenii, z którym Ela ma zamiar wyjechać do murzyńskiej wioski. Przecież Ahmed w duchu jest Europejczykiem! W szczerej rozmowie kobiety obiecują sobie wsparcie. Jak dalej potoczy się wątek Elżbiety i Ahmeda? Co zrobi Zosia, jak zareaguje na propozycje Pawła? Czy można dać niewiernemu mężowi drugą szansę, kiedy tak trudno uwierzyć w jego zapewnienia, obietnice? „Trudno mi uwierzyć w to, że można kochać, na moment zawahać się, odkochać i wreszcie pokochać na nowo”. Czy potrafi mimo wszystko wybaczyć, uwierzyć, zaufać? Zachęcam do sięgnięcia po książkę, która wywołała we mnie wiele emocji.
 
Chyba nie da się jednoznacznie udzielić odpowiedzi na mnożące się pytania w związku z lekturą powieści. Czyta się ją bardzo szybko, dzięki bardzo dobrze wykreowanym bohaterom, lekkiemu stylowi, świetnemu językowi z domieszką humoru, sarkazmu, ironii i całej gamy emocji. Ale i wraca się do pewnych fragmentów, wertuje strony, by pomóc Zosi znaleźć odpowiedź na dręczące ją pytania i wątpliwości. Powieść zmusza do refleksji nad tym, czy ja w swoim prawie 34-letnim małżeństwie realizuję się jako „żona na zamówienie” i czy jestem szczęśliwa. Jaka jest ta moja definicja szczęścia? Czy podlegała weryfikacji, zmianom? Co na to miało wpływ? Czy ufam zawsze mojemu mężowi? Co tak naprawdę cementuje nasz związek? Niewątpliwie powieść Niny Majewskiej-Brown jest przyczynkiem do ważnych refleksji, dywagacji o szczęściu w małżeństwie i o szczęściu samej ze sobą. Na koniec powtórzę za bohaterką:
 

„Jestem natomiast przekonana, że powinnam zostawiać sobie większy margines bezpieczeństwa, mieć własne plany i pomysł na niezależność, w razie gdyby znowu nas coś poróżniło. (…) nabrałam przekonania, że jeśli będę szczęśliwa w głębi duszy, będę dobrze się czuła ze sobą i sama dla siebie stanę się interesująca, trudniej będzie innym mnie zranić”.

 
Dziękuję Pisarce za możliwość przeczytania jej najnowszej powieści. Podziękowania kieruję także dla Wydawnictwa Pascal.

 

„Chata nad jeziorem” – Roma J. Fiszer (#MamaDropsaCzyta)

Read More
 

 

Roma J. Fiszer, Chata nad jeziorem, Wydawnictwo Edipresse 2019.
#MamaDropsaCzyta
 
Polubiłam twórczość Romy J. Fiszer i czekam niecierpliwie na każdą nową książkę. Urzekła mnie w nich sceneria przepięknej kaszubskiej krainy lasów i jezior, na tle której dzieją się niezwykle interesujące ludzkie historie. Nigdy nie byłam na Kaszubach, dlatego chłonę malownicze opisy i czuję się podczas lektury tak, jakbym tam była z bohaterami.
 
Pochłonęłam wręcz najnowszą powieść Pisarki Chata nad jeziorem. Już sama okładka zachęca do sięgnięcia po książkę. Z jej opisu  dowiadujemy się, że „w chacie nad jeziorem leczą się serca, kiełkuje miłość, talenty sięgają wyżyn, a skłóceni poznają, że nie mogą bez siebie żyć”.
 
Bohaterką powieści jest trzydziestoletnia malarka Vanessa Redzikowska, ciemna szatynka o nienagannej figurze, która prawie uciekła sprzed ołtarza, mimo że kochała swojego wybranka od lat i sama się sobie dziwiła z podjęcia takiej decyzji. Na to wydarzenie bowiem czekali jej rodzice i zaprzyjaźnieni od lat rodzice Andrzeja. Niedoszły pan młody był rówieśnikiem Vanessy, mieszkał w sąsiednim bloku a znali się od czasów szkoły podstawowej. Wydawało się, że są dla siebie stworzeni: ona- prawdziwie artystyczna dusza, cudownie malowała, absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku, jej prace bardzo szybko znikały, stawała się sławna i on – zakochany w morzu, o zainteresowaniach technicznych, miłośnik powieści marynistycznych, absolwent politechniki. Dlaczego zatem doszło do zerwania ślubu? O tym w powieści. Vanessa załamana i skłócona z rodzicami, przeniosła się do swojego mieszkania gdyńskiego, do samotni na Pustkach Cisowskich. Po trzech miesiącach doszła do równowagi a pomogła jej w tym muzyka, piosenki ulubionego włoskiego artysty Andrei Bocellego. „Chce mi się żyć!!!” – nuciła i szkicowała na nowo. Wróciła do świata, włączając komputer…
 
Na  randkowym czacie poznała Emilię z Krakowa i rzeźbiarza Samotnego Gbura z Kaszub, którzy okazali się z czasem przyjaciółmi. Vanessa wiele im zawdzięczała. I tak z serii nieszczęśliwych zdarzeń narodziło się wiele dobra. Dzięki Samotnemu Gburowi bohaterka poznała i zakochała się w Kaszubach. Zaczęła więcej malować, bo mogła sprzedawać swoje obrazy. Zaczęła w pełni żyć. Samotny Gbur okazał się Ryśkiem a właściwie Pawłem, starszym kolegą z liceum plastycznego w Orłowie. Mieszkał od pięciu lat w starej chacie ukrytej w głębokim lesie nad jeziorem. Dom i jego otoczenie – istne plenery malarskie – zafascynowały Vanessę.
 

„Jestem w samym centrum tego nieprawdopodobnego piękna, jakie stanowi łańcuch wzgórz morenowych z położonymi w rynnach morenowych pomiędzy nimi wieloma jeziorami. Ależ ja mam szczęście”.

 
Z Pawłem bardzo szybko znaleźli wspólny język, bowiem okazało się, że nie był on zwykłym wytwórcą kuferków, rzeźbił świątki, duszę miał artystyczną, romantyczną, marzycielską, dostrzegał piękno przyrody i tak ładnie o niej opowiadał. Potrafił też być realistą. W odlotowej chacie rybackiej bohaterka fantastycznie się czuła, malowała, cudowna natura była dla niej natchnieniem. Poznajemy historię Pawła, przysłuchujemy się interesującym rozmowom bohaterów o życiu, o planach artystycznych. Obserwujemy, jak cieszą się sobą, napawają się swoją obecnością, żal im było rozstawać się. Vanessa wracała do Gdyni i już tęskniła. Tak rodziła się między nimi przyjaźń a z drugiej strony bohaterka zaprzyjaźniła się też z Emilią z Krakowa. Poznajemy też niezwykle ciekawych sąsiadów Pawła, jeden z nich opowiada o świątkach, które są na Kaszubach przedmiotem wyjątkowej czci i opieki, o Kaszubskim Olimpie i bogach. Wzgórza Szymbarskie, Tarnowa Góra, Biskupia Góra, Chochowatka, Zielona Góra, Dziewicza Góra, Złota Góra, Zamkowa Góra, każde wzgórze ma swoją legendę, szeroka panorama roztaczająca się na jeziora są tak pięknie i sugestywnie namalowane przez Pisarkę słowami, że bez trudu je sobie wyobrażamy i udziela się nam zachwyt nad pięknem Kaszub.
 
Roma J. Fiszer zapewniła mi swoją powieścią relaks, wspaniały odpoczynek, podróż literacką  nie tylko na Kaszuby, ale i do Portofino, a następnie do Krakowa. Zauroczyli mnie bohaterowie. Towarzyszyłam ich rozmowom, raczyłam się pysznym jedzeniem, winem, muzyką…
 
Jak zakończy się  ta pełna niespodziewanych zwrotów historia Vanessy i Pawła? Czy w odlotowej chacie nad jeziorem dokona się kolejny cud? Chata nad jeziorem mimo niespodziewanych zwrotów akcji to lekka książka, świetnie się ją czyta. Historia przyjaźni a następnie miłości  bohaterów bardzo mnie poruszyła a szczególnie urzekła sceneria, pięknie malowane słowami przez pisarkę Kaszuby. Bohaterowie są bardzo dobrze wykreowani, tacy prawdziwi, pozytywni, mają marzenia, pasje, które spełniają i rozwijają,  ale i stąpają twardo po ziemi, pokonując przeszkody i trudności. Zachęcam gorąco do sięgnięcia po niesamowicie klimatyczną książkę. Czeka Was feeria emocji i uczuć w przecudnych okolicznościach przyrody.
 
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz!