„Życie last minute” – Kamila Mitek (patronat Mamy Dropsa)

Read More
życie last minute 3d

Kamila Mitek, Życie last minute, Wydawnictwo Dragon 2022.
Patronat medialny Mamy Dropsa

Zapraszam do lektury przedpremierowej opinii o najnowszej powieści Kamili Mitek „Życie last minute”, nad którą mam ogromną przyjemność i zaszczyt sprawować patronat medialny. Z okładki poleca ją Jolanta Kosowska, jedna z moich ulubionych Pisarek: „Zaskakujące zrządzenia losu, trudne decyzje, burza emocji i poszukiwanie nowych życiowych dróg. Rewelacyjna powieść!” Moim skromnym zdaniem to najlepsza i najbardziej emocjonalna książka Autorki. Podczas lektury wyzwoliła we mnie całą paletę emocji i uczuć, a przede wszystkim wzruszyła do łez z uwagi na poważne, niekiedy bardzo bolesne tematy, nad którymi Kamila Mitek się w niej pochyla.

Na każdym polu musiałam zacząć od nowa. Czułam się, jak koś porzucony na odległej pustyni. Gdziekolwiek spojrzeć, ten sam surowy i pusty krajobraz. Żadnych drogowskazów, żadnej majaczącej na horyzoncie oazy, ku której mogłabym wyruszyć.

Po skończonych studiach Iza nie miała żadnego pomysłu na swoje życie. Brakowało jej jakiegokolwiek punktu zaczepienia, co dalej. Wyjechała więc do Chorwacji, żeby pobyć ze sobą i podjąć ważne życiowe decyzje. Los zetknął ją z samotnym mężczyzną Zoranem, który otworzył jej oczy, opowiadając swoją historię miłości. To żona Borjana nauczyła go cennej jakkolwiek trudnej umiejętności, by zatrzymać się i celebrować krótkie momenty. Zatrzymaj się, weź głębszy oddech, rozejrzyj się dookoła, zobacz więcej! – terazIza powtarzała jak mantrę. Zoran wskazał jej najprostszą z możliwych dróg: „rób to, co najbardziej lubisz”. Czasem bowiem najtrudniej jest zobaczyć to, co oczywiste.

Zoran i ja byliśmy jak rozbitkowie z dwóch różnych statków, którzy nagle spotkali się na morzu. Każdy na swojej tratwie, z roztrzaskanymi marzeniami. Tylko że on pomógł mi poskładać moje życie do kupy.

Podczas zwiedzania cudownej Chorwacji, miejsc zapierających dech w piersiach, poznany tam Mathias przekazał Izie również pewną mądrą niemiecką maksymę: Augen zu und durch! Zamknij oczy i gnaj! Kamila Mitek opatrzyła powieść tym właśnie mottem. Ta nieoczekiwana znajomość sprawiła, że Iza wiele zrozumiała. Trzeba się zatrzymać, by podjęta decyzja okazała się dobrą a przede wszystkim to trzeba zobaczyć i poczuć siebie, by znaleźć właściwe rozwiązanie i kroczyć dalej przez życie.

Iza rozpoczęła pracę jako graficzka komputerowa i doskonale sobie radziła zawodowo, zakładając własną działalność. Mogła zawsze liczyć na wsparcie czworga przyjaciół z biura: Leny, Jurka, Kuby i Maćka. W życiu prywatnym natomiast wciąż leczyła rany po nieudanym związku. Zamieszkała z bratem, który również szukał pomysłu na siebie. Wojtek marzył o byciu artystą. I do tego dążył.

A pewnego dnia dołączyła do nich matka, która w wieku sześćdziesięciu lat postanowiła odmienić swoje życie, zrobić coś dla siebie, dać sobie drugą szansę i odnaleźć sens życia. Dziękuję pisarce za wątek Adrianny. Lektura powieści w dniu moich urodzin podniosła mnie na duchu, że sześćdziesiątka to „nowa czterdziestka”, więc całkiem spokojnie mogę zawojować świat. Nigdy nie jest za późno na zmiany. Dotyczy to nie tylko wyglądu zewnętrznego, ale  jest to czas na nowe przyjaźnie, rozwój osobisty, odnalezienie nowych pasji i na miłość. Wówczas starość wcale nie musi być wadą

Wystarczyło kilka dni, by runął domek z kart, który pieczołowicie układałam przez osiem długich lat.

Czy to był czysty przypadek, że matka i brat byli obok Izabeli? Wkrótce się okazało, że pojawili się we właściwym momencie. Stali się potrzebni, gdy życie Izy bardzo się skomplikowało. Znalazło się na huśtawce emocjonalnej. Po serii badań w szpitalu Iza usłyszała porażającą diagnozę lekarską – SM, czyli choroba, na którą nie ma lekarstwa. Kamila Mitek podczas pisania powieści zainspirowała się książką przyjaciółki  Marty Stąchor „SM – choroba o stu twarzach” i jej opowieściami o chorobie, która i ją dotknęła. Dzięki temu powieść zyskała na wiarygodności. Pisarce bowiem zależało na tym, aby opisując trudne pierwsze miesiące Izy po otrzymaniu diagnozy odczarować stereotypowe myślenie o chorobie i jej następstwach. Kamila Mitek pragnęła pokazać, że można z nią „normalnie” żyć, ciesząc się zwyczajną codziennością. Izabela mogła liczyć na wsparcie przyjaciół z pracy, brata, mamy. Jak dobrze, że Ada zapukała znowu do zamkniętych drzwi życia córki. Pisarka świetnie opisała przeżycia wewnętrzne Izy i reakcje otoczenia.

Iza mogła również odbudować po latach szkolną przyjaźń z Piotrem. Czy to tylko przyjaźń , czy coś więcej? Czy bohaterka pozwoli sobie na miłość? Z czasem nauczyła się doceniać dobre dni, a te gorsze przetrwać z nadzieją na lepsze jutro. Poznała też grono ludzi chorych na SM, z którymi spotkania, rozmowy, grupa na FB, wymiana doświadczeń była dość istotna i pomocna.

Kamila Mitek poruszyła w powieści problem ludzi z niepełnosprawnością. Łukasz, chłopak Anety, po niefortunnym skoku na główkę w Hiszpanii wylądował na wózku inwalidzkim. Swoim wyglądem przypominał … Brada Pitta. Pracował w fundacji na rzecz osób niepełnosprawnych, w której grupa ludzi walczyła o likwidacje barier architektonicznych. Mieli na swoim koncie małe sukcesy. Z depresji pomógł wyciągnąć bohatera sport – rugby na wózkach. Pisarka udzieliła ważnej lekcji dla zakompleksionych, że warto szukać nowej drogi, by cieszyć się w pełni życiem. A miłość uskrzydla to życie jeszcze bardziej. Ważna też jest tu siła przyjaźni, obecność bliskich osób.

Zamknij oczy i gnaj, Iza. Gnaj  przez życie, dopóki trwa. Te pełne nadziei słowa bohaterka bardo często powtarzała sobie w różnych sytuacjach. Pozwalały jej dorzezać kolory życia, dodawały odwagi, inspirowały do nowych wyzwań. I nie tylko Izę. Spotkanie Izy z Zoranem i jego wiele nauczyło, bowiem wyrwał się z czeluści tęsknoty po stracie żony i znalazł nową drogę – zaczął zwiedzać świat.

W tej pełnej emocji powieści jest bardzo dużo nadziei, bo ona jest bardzo potrzebna w oswojeniu się z chorobą, w walce z nią o życie, o powrót do normalności lub pogodzenie się z pewnymi ograniczeniami. Pisarka uświadamia nam, jak ważna jest wtedy obecność (nawet milcząca) drugiej osoby, wsparcie, pomoc, troska, ale nienachalna. Deklaracja słowna: – Po prostu… chcę się tobą opiekować, chcę być blisko. Czy to przestępstwo? Czasami  może stać się nawet i problemem. A jak postawa Izy wpłynęła na życie Wojtka i matki? O tym już sami przeczytacie. I jeszcze o Beacie i profesorze Janie.

Każdy kolejny dzień można interpretować jako porażkę lub sukces – wszystko zależy od nastawienia. Te gorsze uczą pokory, te lepsze dają nadzieję.

Kamila Mitek podarowała nam piękną i pełną emocji powieść, która mnie wzruszyła do łez. Warto podkreślić atuty powieści: bardzo ciekawa fabuła, świetnie wykreowani bohaterowie i ich portrety psychologiczne, akcja ciągle zaskakująca czytelnika zwrotami. Książka jest napisana lekkim stylem, plastycznym, obrazowym i pełnym emocji językiem.

Bardzo dziękuję za pochylenie się nad bolesnymi tematami: choroby, niepełnosprawności, odnalezienia nowej drogi życiowej, ukazanie sposobów, jak nie dać się pochłonąć depresji. Są to trudne tematy, często pomijane przez Autorów. Ale przecież tak jak życie składa się z radości i smutku splecionych w warkocz, tak i powieści powinny być w życiu osadzone. Kamila Mitek, mistrzyni emocji, potrafi o tym pięknie napisać i spojrzeć oczyma psychologa, aby nas uczulić na ludzi, którzy mieszkają w naszym otoczeniu i potrzebują wsparcia, naszej obecności. Dziękuję Autorce szczególnie za wiarę i nadzieję, które tak bardzo są potrzebne w walce o normalność. Moja rodzina też tego doświadczyła. Miłość może góry przenosić.

Polecam z całego serca powieść „Życie last minute”, dzięki której przekonacie się, że warto gnać, dopóki życie trwa.

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Dragon.

„Naszyjnik z jarzębiny” – Patrycja Żurek (patronat Mamy Dropsa)

Read More
Naszyjnik z jarzębiny

Patrycja Żurek, Naszyjnik z jarzębiny, Wydawnictwo Dragon, 2022.
Patronat medialny Mamy Dropsa

Tydzień temu miała miejsce premiera najnowszej powieści Patrycji Żurek, którą miałam zaszczyt objąć patronatem medialnym. Zapraszam na garść refleksji po jej lekturze.

 To niezwykła i magiczna książka, dzięki której można pokochać jesień za jej obfite dary, kolory, aurę, klimat, zapachy. Odbiera się ją, chłonie wszystkimi zmysłami. Pełno jest w niej rodzinnych tajemnic, duchów, wierzeń, legend i baśni. Akcja powieści dzieje się na ukochanym przez Pisarkę Śląsku, w Mysłowicach. Poznajemy zatem codzienne życie jej mieszkańców, celebrowanie świąt, przeżywamy ludzkie dramaty i tragedie.

Pokochałam tę powieść od pierwszych stron za świetną kreację bohaterów i ich niełatwych losów oraz za nadzieję na lepszą przyszłość. Berenika to niezwykle barwna postać, zielarka wierząca w magię, pełna energii, podobna do czarownicy, bo ma dar dostrzegania u ludzi aury, nieco tajemnicza, trochę niesamowita a nawet i szalona. Interesuje się szczególnie ziołolecznictwem i leczniczymi właściwościami nalewek, które sama sporządza i rozdaje ludziom. Zwyczaje, zabobony, przesądy to jej żywioł. Lubiła opiekować się starszymi ludźmi, była pełna empatii. Pracowała w szpitalu jako doula, prowadziła też zajęcia w szkole rodzenia. Miała dwie przyjaciółki Dagmarę i Danielę, zawsze mogła liczyć na ich pomoc, wsparcie. Julian z kolei pracował jako patomorfolog, praca była jego pasją. To człowiek mocno stąpający po ziemi. Mieszkał z matką, której nadopiekuńczość go wręcz przyduszała.

Gdy Julian pojawił się u Bereniki, aby odebrać leczniczą nalewkę dla swojej matki, nie spodziewał się, że ta niezwykła kobieta odmieni jego życie na lepsze. Los sprawił, że ich ścieżki co chwilę się krzyżowały i to w niesamowitych okolicznościach. Czy to przypadek, czy jednak przeznaczenie a może kwestia mocy? Czytelnik staje się niejako świadkiem nawiązującej się między bohaterami relacji, coraz silniejszej więzi, która z czasem, powoli, nieśpiesznie przerodziła się w miłość. Nie było łatwo. Razem z bohaterami dzięki starym zapiskom odkrywamy historie, tajemnice, sekrety ich rodów, poznajemy dzieje niezwykłej biżuterii, naszyjnika z jarzębiny podarowanego wnuczce przez babcie Heloizę.

Babcia często opowiadał mi baśń o jarzębinie, która jest dobrą wróżką i chroni mieszkańców domu przed złymi duchami. […] Kilka szczegółów utkwiło mi w pamięci. Korale zawieszone na gałęziach. Dziupla wydrążona przez jakieś zwierzę. Skarb ukryty w sercu! […] Wśród oparu wyróżniała się moja jarzębin, prawie ogołocona już z liści. Ale nadal błyszcząca czerwienią korali. Dopadłam pnia, wspięłam się na palce, by sięgnąć do dziupli. Wymacałam coś i aż pisnęłam z zaskoczenia…

 To była niezwykle trudna podróż do przeszłości. Ileż tu się rozegrało emocji i uczuć – cała paleta. Najbardziej zszokowała mnie opowieść o silnej i chłodnej matce, znanej neurochirurg. Wciąż nie umiem sobie odpowiedzieć na nurtujące mnie pytanie, dlaczego pani doktor, królowa lodu, potwór  a nie kobieta, podjęła decyzję o założeniu rodziny. To także trudna opowieść rożnych problemach: o samotności, tęsknocie za miłością, o nadopiekuńczości matki, o przykrej starości, o umieraniu, o wizji śmierci, wreszcie o toksycznych relacjach, patologii, alkoholizmie. A z drugiej strony to historia o miłości, jej różnych obliczach, o sile przyjaźni, o mocy rodziny, o marzeniach, o potrzebie niesienia ludziom pomocy, o tym, że w wyjątkowej życiowej sytuacji dom może stać się azylem a człowiek przystanią. Berenika i Julian mają różne wizje małżeństwa. Wsłuchujemy się w ich głosy, czy istnieje recepta na udany związek. Czy duchy przodków sprzyjały ich miłości? Czy mimo przeciwności losu uda się im zbudować wspólną przyszłość i spełnić wielkie marzenie obojga?

Miłość to najwspanialsze uczucie na świecie, wiedziałam to dopiero teraz, kiedy otarłam się o stratę. Coś mi to uświadomiło – nigdy nie możemy przewidzieć, co przyniesie życie, powinniśmy wiec czerpać garściami z tego, do czego mamy dostęp w danym momencie.

Patrycja Żurek podarowała Czytelnikom niezwykłą opowieść o miłości, o pragnieniach, o marzeniach, o dążeniu do szczęścia, ale i o trudnych problemach życiowych bohaterów, tajemnicach z przeszłości. Książka jest napisana lekkim stylem, pięknym, emocjonalnym i obrazowym językiem niekiedy ze szczyptą humoru. Poruszyły moje serce cudne, wręcz poetyckie opisy jesieni, namalowanie ich słowami, oddanie dźwięków, smaków, zapachów – to stanowi pełen obraz całej natury, odbierany wszystkimi zmysłami. Jakże warto żyć w zgodzie z naturą i moc korzystać z jej darów! Berenika przygotowywała całe mnóstwo przetworów, pakowała lato do słoików i zaprawiała miłością. Podawała gotowe przepisy na mikstury ziołowe, bardzo lubiła codzienną krzątaninę w kuchni, gotowanie, pieczenie. Była świetnie zorganizowaną panią domu.

Książka przyciąga wzrok piękną, jesienną okładką. Rekomenduje ją z okładki Anna Szczęsna, jedna z lubianych Pisarek. Zajrzyjcie więc, jakie niezwykle historie się za nią kryją. Zapewne i Wam trudno się będzie oderwać od lektury.

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Dragon.

„Moje życie przed tobą” – Anna Ziobro (#MamaDropsaCzyta)

Read More
moje życie przed tobą

Anna Ziobro, Moje życie przed tobą, Wydawnictwo Dragon 2022.
#MamaDropsaCzyta

W maju miała miejsce premiera najnowszej powieści Anny Ziobro „Moje życie przed tobą”. Pisarka swoimi książkami zdobyła wiele czytelniczych serc, mimo że porusza w nich trudne, poważne tematy. Z okładki poleca książkę Kamila Mitek, jedna z moich ulubionych młodych i zdolnych Autorek: Poruszająca historia dwojga naznaczonych przez los ludzi, którzy wbrew wszystkiemu pragną odnaleźć swoje miejsce w świecie.

Główną bohaterkę Lenę poznajemy w chwili, gdy rzucił ją niespodziewanie chłopak, łamiąc jej serce. Zrozpaczona dziewczyna była zmuszona poszukać sobie pracy.  Potrzebowała pieniędzy na studia. Podjęła więc spontaniczną decyzję o wyjeździe nad morze. W podróży towarzyszyły Lenie skrzypce – wielka miłość, pasja nadająca sens jej życiu.

Całkiem przypadkiem podczas spaceru z synem biznesmena po plaży stała się świadkiem jego porwania. Została odurzona dziwną substancją przez porywaczy i porzucona w ogrodzie starszej pani. Gdy się ocknęła, niczego nie pamiętała – skąd jest, jak się nazywa, kim jest. Obok niej leżał futerał ze skrzypcami. Jedyną wskazówką był wisiorek z imieniem. Los tak po prostu sobie zachichotał z dziewczyny, kiedy chciała rodzicom pokazać, że sama będzie stanowić o sobie. Malwina postanowiła ją przygarnąć, ponieważ wyczuła, że zagubiona dziewczyna potrzebowała pomocy, spokoju i odpoczynku do dalszej rekonwalescencji. Kobieta okazała się być dla dziewczyny pociechą w beznadziejnej sytuacji: Malwina mimo wieku miała w sobie dużo naturalnej radości i iskrę popychającą ją do działania.

 Malwina zyskała moją sympatię a nawet miłość od pierwszego pojawienia się w powieści. To anioł nie kobieta! A historia jej miłości mnie urzekła i poruszyła. Była wspaniałą, pełną ciepła, serdeczności, idealną wręcz babcią Marcina, który cierpiał na rzadką, nieuleczalną chorobę Olliera. Miał 28 lat, pracował, był cenionym pracownikiem i przyjacielem, ale do tej pory nigdy nie związał się z żadną kobietą. Nie chciał obarczać nikogo ciężarem opieki, gdy choroba będzie postępować. Mieszkał sam, ale często bywał u babci. Był bardzo sceptycznie nastawiony do zagubionej dziewczyny. Czy dziewczynie uda się przełamać dystans stworzony przez Marcina? Jak się rozwiną relacje między Leną a Marcinem? Czy Lena przypomni sobie, jak się znalazła w ogrodzie Malwiny? Czy młodzi otworzą się na szczęście?

Anna Ziobro to Autorka posiadająca niezwykły dar, charyzmę pisania lekko o rzeczach bardzo trudnych i z niezwykłym wyczuciem. W powieści poruszyła problem niepełnosprawności. Porzucony w dzieciństwie przez ojca, następnie naznaczony przez ciężką chorobę Marcin nie mógł się pogodzić ze swoim losem. Mama jak lwica walczyła o zdrowie syna.  Choroba alienowała go od rówieśników, z czasem „facet z protezą nogi” , chociaż próbował to ukryć, nie był obiektem westchnień dla płci przeciwnej, jakkolwiek dziewczyny ze studiów lubiły przebywać w jego towarzystwie, ponieważ czuły się bezpiecznie. Zgorzkniały, wycofany, zamknięty w sobie, zdystansowany a w głębi serca spragniony miłości, czułości, obecności kochanej osoby, ceniony w pracy, profesjonalista, rzetelny, świetny kolega… A tak naprawdę świetny informatyk w wybrakowanym ciele, wspaniały facet. Życie  jest niesprawiedliwe! Smutna historia Marcina nie odstraszyła Leny. Mimo wspaniałego wsparcia w bliskich niełatwo było mu się pogodzić, oswoić z chorobą. Czy dziewczynie uda się wydobyć z Marcina mężczyznę cieszącego się z życia? Czy Marcin zapomni o tym, że jest tylko człowiekiem po ciężkiej chorobie a przyszłość jest niewiadoma?

Warto zaznaczyć, że powieść podzielona jest na trzy części. Każda z nich zawiera kilka rozdziałów noszących tytuł-imię bohatera. Pozwala to czytelnikowi lepiej poznać konkretną postać – jej przeszłość, teraźniejszość, myśli i uczucia, relacje z rodzicami, z przyjaciółmi. Przeplatanie się wątków sprawia, że emocje rosną a czasem sięgają zenitu. Bohaterowie zostali świetnie wykreowani, są wiarygodni, prawdziwi. Autorka stworzyła ciekawe portrety psychologiczne a ich historie poruszają czytelnicze serca. Powieść jest napisana lekkim stylem, pełnym emocji językiem. To niezwykle emocjonująca lektura a zaskakujące zwroty akcji dolewają oliwy do ognia. Natomiast zakończenie powieści – niezwykle zaskakujące nasunęło mi myśl, że to jeszcze nie jest koniec tej historii. Przyszłość pokaże.

Muszę jeszcze wspomnieć o wzruszającym wątku pokazującym wspaniałe relacje między pacjentem, „niepełnosprawnym facetem z amputowaną nogą na kulach” a wspaniałym rehabilitantem, przystojnym Vincentem z Paryża. Uwielbiałam ich męskie rozmowy – dziwne, poważne, szczere do bólu, krępujące, ale i motywujące o życiu, o miłości. […] ale nic nie poradzisz na ludzkie myśli. Dlatego ostatecznie i tak liczą się twoje własne. To, co ty czujesz! W sytuacji Marcina niełatwo jest pozwolić się kochać.

„Moje życie przed tobą” to powieść zawierająca mocne przesłanie o tolerancji. Inny wcale nie znaczy gorszy! Historia Marcina jest tego przykładem. Jest to także powieść o dorosłych już dzieciach zniewolonych przez rodziców, którzy wywierają presję, planują im życie. Na początku irytowała mnie zbytnia uległość Leny wobec matki. Dopiero pstryczek w nos od życia popchnął ją do przodu, wręcz dodał siły, żeby się wyrwać z domu. Czy relacje między mamą a Leną poprawiły się po jej powrocie do domu? Jakich wyborów życiowych dokona dziewczyna? Czym jeszcze życie zaskoczy bohaterów? O tym musicie przeczytać sami.

Lato, urlop czy wakacje to idealny czas, żeby zwolnić i znaleźć czas dla siebie. Najlepiej jest spędzić go z bliskimi na niekończących się rozmowach w plenerze, ale i dobrze mieć chwilę na relaks z książką – z wartościową, z mądrym przesłaniem, z której coś cennego wyniesiemy dla siebie. Polecam Wam niezwykle ciekawą powieść Anny Ziobro. Podczas rozmyślań nad powieścią przez cały czas słyszałam słowa piosenki „Tolerancja” a głos wykonawcy spełniał tu, niejako ze względów osobistych, funkcję terapeutyczną;

Dlaczego nie mówimy o tym, co nas boli otwarcie?
Budować ściany wokół siebie – marna sztuka
Wrażliwe słowo, czuły dotyk wystarczą
Czasami tylko tego pragnę, tego szukam

Na miły Bóg
Życie nie tylko po to jest, by brać
Życie nie po to, by bezczynnie trwać
I aby żyć siebie samego trzeba dać.

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Dragon.

„Dziewczyna ze słonecznikiem” – Aleksandra Rak (patronat Mamy Dropsa)

Read More
dziewczyna ze słonecznikiem 3d

Aleksandra Rak, Dziewczyna ze słonecznikiem, Wydawnictwo Dragon 2022.
#MamaDropsaCzyta

15 czerwca 2022 to dzień premiery najnowszej powieści Aleksandry Rak „Dziewczyna ze słonecznikiem”, którą mam ogromną przyjemność objąć patronatem medialnym. Wypełniona kolorami i zapachem farb opowieść o ludziach, którzy pragną miłości i akceptacji – z okładki serdecznie poleca książkę Anna Ziobro. Bardzo sobie cenię pióro obu zdolnych i stale doskonalących swój warsztat pisarski Autorek.

Do lektury, również z okładki, zaprasza śliczna, rudowłosa dziewczyna z okładki na tle pola słoneczników. Kojarzą się one ze słońcem, gorącym latem, życiem, ciepłem, radością, optymizmem, nadzieją. Te silne kwiaty swoje twarze okolone żółtymi płatkami zawsze zwracają w stronę słońca. Stały się natchnieniem dla wielu twórców zarówno w malarstwie, jak i w literaturze. Natchnęły też i Aleksandrę Rak…

Do napisania powieści zainspirował Autorkę, absolwentkę kulturoznawstwa, niezwykły obraz „Dziewczyna z perłą”, nazywany „Mona Lisą Północy” a namalowany przez wyśmienitego malarza niderlandzkiego Johannesa Vermeera. Pragnęła go unowocześnić, stąd pojawiły się ukochane kwiaty słoneczniki. Pisarce bardzo zależało na umieszczeniu akcji powieści w Mikołowie, w którym się wychowała.

Słoneczniki uwielbia także Łucja, główna bohaterka powieści, której mama Judyta prowadziła kwiaciarnię i znała mowę kwiatów. Łucja pracowała w Domu Kultury w Mikołowie, gdzie prowadziła warsztaty artystyczne dla dzieci z wykorzystaniem darów jesieni. Tam poznała malarza Kacpra, syna znanego artysty Joachima Blendowskiego i jego przyjaciela Bonifacego, muzyka. Łucja to dziewczyna pełna optymizmu, radości życia, zachwycająca się barwami jesieni, uwielbiająca kwiaty a szczególnie słoneczniki. Często w kwiaciarni rodziców można ją znaleźć z naręczem słoneczników, które były dla niej pięknym,  złotym skarbem. Patrzyła tylko w jasną stronę życia i emanowała radością, zarażając nią innych. Dziewczyna miała świetne relacje z rodzicami, zawsze mogła liczyć na ich wsparcie. Była silna jak … słonecznik na jej tatuażu zdobiącym ramię – piękny, żółty, otoczony zielonym bluszczem. Uczyła się samodzielności w małym mieszkanku po babci. Lubiła też czytać przy zapalonych świeczkach zapachowych i zbierała figurki jeży – „kochała takie bibeloty miłością szczerą i prawdziwą”. Przyjaźniła się z Kasią, z którą razem pracowała.

Kacper i Bonio – przyjaciele, pojawili się przypadkiem w życiu Łucji i obaj w nim namieszali. Bonifacy wydawał płytę z zespołem i szukał modelki na okładkę albumu. Łucja idealnie się nadawała ze swoim optymizmem. Po prostu przyciągnęłaby ludzi. Seria zdjęć okazała się niezbyt trafiona, dlatego też poprosił przyjaciela o namalowanie portretu dziewczyny. Dziewczyna miała niezły orzech do zgryzienia, bo spotykała się z Boniem a podczas pozowania zaczęła coraz częściej myśleć o Kacprze. Czy mamy tu do czynienia z klasycznym trójkątem? Będziecie zaskoczeni, jak poprowadziła ten wątek Autorka.

Autorka poruszyła w powieści dość istotny problem wywierania presji, wyznaczania drogi życiowej dzieciom przez rodziców. Kacper jako syn znanego malarza nie miał łatwego życia. Ojciec to facet apodyktyczny, wymagający, wyzbyty uczuć, zawsze krytykujący zarówno syna, jak i żonę. Oboje stracili nadzieję na zmiany. Syn usiał żyć zgodnie z planem wytyczonym mu przez ojca – studia, doktorat, praca na uczelni. Nie mógł opuścić domu rodzinnego, związany pewną tajemnicą z ojcem. To nie był dobry sposób zahartowania syna, by w przyszłości osiągnął wszystko dzięki nieustępliwości. Zastraszanie, szantażowanie, upokarzanie… Czy tak postępuje wobec syna prawdziwy ojciec? Niesamowicie wrażliwy Kacper nauczył się wręcz perfekcyjnie skrywać emocje, chować się za okularami. A przecież to mogło go doprowadzić do destrukcji. Terapie zawodziły. Zawsze natomiast mógł liczyć na pomoc przyjaciela. Czy Kacper otrząśnie się z tego marazmu, w jaki go wpędził ojciec? Czy zawalczy o samego siebie, by móc decydować o sobie i podążać własną drogą przez życie, realizować swoje plany, gonić za marzeniami.

Podczas pracy nad obrazem w pracowni malarza Leonarda okazało się, że tatuaż ze słonecznikiem na ramieniu  Łucji to projekt, szkic Kacpra. Był z niego bardzo dumny. Skąd i jak dziewczyna go zdobyła? Czy to na pewno był przypadek, dziwny zbieg okoliczności? Podobno przypadki nie istnieją. Jakiego odkrycia z kolei dokonała dziewczyna w domu Leonarda? Tych tajemnic Wam nie zdradzę. Pisarka mnie też bardzo zaskoczyła takim poprowadzeniem fabuły.

Przyszło mu na myśl, że przypomina liść. Wielobarwny, ciekawy, jesienny liść, który opiera się przeznaczeniu i wytrwale trzyma się gałęzi drzewa. Soczysty, kolorowy, żywy.

Akcja powieści nabiera tempa, pojawiają się nowi bohaterowie, nagłe zwroty akcji, emocje narastają, nic nie jest przewidywalne. Ta historia staje się taka zawiła. Bohaterowie są świetnie wykreowani, tacy prawdziwi z krwi i kości, a ich historie nieoczywiste. Powieść jest napisana lekkim stylem i pięknym, emocjonalnym, plastycznym językiem. Zakończenie  bardzo mnie zaskoczyło i wzruszyło.

Dla Łucji w końcu stały się jasne słowa mamy, że musi odnaleźć w życiu drugi słonecznik, który ją wesprze, gdy zabraknie słońca, aby razem mogli wzrastać. Czy tak się też stanie? Wszak każdy człowiek potrzebuje miłości i akceptacji…

Aleksandra Rak w powieści przekazuje, że nie należy zapominać, że otaczający nas świat jest pełen barw i emocji. Wystarczy tak naprawdę niewiele, aby je dostrzec. Łucja całą swoją osobowością pokazała nam, ze należy iść jasną stroną życia, wybierając pogodę ducha. To daje nam siłę do walki z problemami. Gdy jej było smutno, wystarczyło zajrzeć do kwiaciarni, wyjść ze słonecznikiem w dłoni, a „piękny, żółty i optymistyczny kwiat sprawiał, że się uśmiechała i czuła ciepło”. Łucja swoim optymizmem oddziaływała na Kacpra, roztaczając wokoło jasną barwę, skoro malarz zaczął dostrzegać wokół kolory i postanowił namalować obraz akrylami. Nie wszystko było czarne lub białe, jak uczył ojciec. Kacper nie chciał też zawieść przyjaciela.

Ta opowieść pachnie też farbami, bowiem w pracowni Leonarda poznajemy tajniki pracy malarza, obserwujemy Kacpra podczas malowania obrazu. Dopatrujemy się pewnych podobieństw… i razem z Łucją utwierdzamy się w pewnym przekonaniu. Autorka znowu zaskoczyła mnie swoim pomysłem. Nic więcej nie napiszę. Warto się o tym przekonać podczas lektury.

Polecam z całego serca tę idealną książkę na długie, letnie wieczory.

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Dragon.

„Serce lasu” – Patrycja Żurek (patronat Mamy Dropsa)

Read More
serce lasu okładka 3d

Patrycja Żurek, Serce lasu, Wydawnictwo Dragon 2022.
Patronat medialny Mamy Dropsa

Powieść obyczajowa Patrycji Żurek „Serce lasu” to nie tylko śliczna okładka, która kusi do lektury. Historię poleca Aleksandra Rak, jedna z ulubionych Dropsowych Autorek.

Ta magiczna, pachnąca lasem i pełna emocji opowieść jest jak plaster na zranioną duszę.

Zapraszam zatem do lektury recenzji tej niezwyklej powieści o przeznaczeniu, przed którym nie ma ucieczki i o miłości, która uzdrawia najgłębsze rany. Nie, to nie jest żaden ckliwy romans. Powieść chłonie się wszystkimi zmysłami.

Libusza i Iwo to para świetnie wykreowanych bohaterów, wywodzących się z dwóch różnych światów. których losy splotły się przypadkiem w Rymanowie Zdroju. Czy to był przypadek, czy jednak przeznaczenie?

Iwo to facet ambitny, pełen pasji, twardo stąpający po ziemi, konsekwentnie dążący do celu, zdeterminowany, pracoholik, odczuwający wsparcie ze strony rodziców. Jeden błąd. Nieprawidłowa ocena sytuacji. Źle wzięty zakręt. Wściekłość. Stracił w wypadku narzeczoną i nie mógł sobie poradzić z jej śmiercią. Obwiniał się, popadł w depresję, zaniedbał rodzinną firmę i został zmuszony do wyjazdu na leczenie do Rymanowa. Niekoniecznie wierzył w powodzenie terapii. Miał jednak czas, aby przemyśleć całe swoje życie i znaleźć jakieś wyjście z tej beznadziejnej sytuacji. Musiał przede wszystkim odnaleźć siebie, skoro nie miał zdolności cofania czasu. Sam sobie nie mógł pomóc. Jego wołanie o pomoc ktoś jednak usłyszał.

Libusza to lokalna wiedźma z lasu, zielarka, czarodziejka z chatki, posiadała nadnaturalne zdolności,  dar, który pozwalał jej na kontaktowanie się ze zmarłymi. Już na pierwszym spotkaniu z Iwem poczuła, że jej przeznaczeniem jest mu pomóc. To ona usłyszała wołanie i odczytała emocje mężczyzny. Mimo jego sceptycznej postawy, niedowiarstwa w jej zdolności postanowiła mu pomóc. Jednak Iwo musiał  do tego dojrzeć i się przygotować. Czarodziejka poleciła mu lekturę Sylvii Browne „Życie po Drugiej Stronie”. Chciała też poznać całą rodzinę i relacje między jej członkami, bo „poznać rodzinę, to poznać człowieka”. Czy w końcu Iwo pozwolił sobie pomóc? Jaką rolę odegrał w życiu Libuszy?

Patrycja Żurek do roli terapeuty włączyła także las. Wprawa do serca lasu, odkrywanie jego uroczych zakątków, zapach, dźwięki to wszystko sprawiło, że podczas wędrówki do serca lasu między bohaterami rodzi się miłość. Odkrywali podczas wędrówki przed sobą swoje historie, odczuwając działanie jakiejś dziwnej siły, pod której wpływem zaczynają się zmieniać. Stają się bratnimi duszami. Odnajdują siebie, swoje marzenia, wytyczają nowe cele. Odzyskują krok po kroku wolność, radość, bo robią to, czego sami chcą. Nikt nie wywierał na nich presji, nie zmuszał ich do niczego. Wiedzieli już, czego tak naprawdę potrzebowali: akceptacji, miłości, bliskości, ciepła, obecności drugiego człowieka, wolności. Po prostu pragnęli spokojnie i szczęśliwie żyć.

„Serce lasu” to powieść o różnych obliczach miłości. Najsmutniejszą twarz przepełnioną cierpieniem nosi miłość toksyczna, a doświadczyli jej oboje bohaterowie. Teraz we dwoje muszą się z niej uwolnić. Czy miłość rodząca się między nimi im w tym pomoże?  Jej twarz była pogodna, bo wyrażała nadzieję, że się to uda. Libusza miała w sobie tyle miłości, że obdaruje nią nie tylko Iwa. Jeśli kogoś kochasz, uwolnij go, jeśli wróci, będzie twoim na zawsze. Bohaterka sprawiła, że Iwo podjął decyzję o wyjeździe, by postawić na przepracowanie swoich traum do końca, zmienić perspektywę patrzenia na rodziców, nie powielać ich błędów i zachowań, zająć się swoim rozwojem, podjąć ważne decyzje życiowe, by poczuć się sobą w pełni, uwolnić swoje marzenia – po prostu chciał zorganizować swoje życie od nowa. U Libuszy podczas nieobecności Iwa też wiele się zmieniło. Postanowiła skoncentrować się na sercu, nie chciała już kontynuować dzieła przodkiń, zapragnęła pomagać innym. Pragnęła spędzić resztę życia z Iwem. Czy po rozłące bohaterowie się odnaleźli Czy Libusza wpuściła mężczyznę do swojej rzeczywistości?

W powieści pojawiła się jeszcze miłość matczyna tak pięknie namalowana słowami, emocjami i uczuciami przez Autorkę – Libusza i dziewczynka „trudna, kochana, ale trudna”. Mila jest wrażliwa, to piękna dusza. Chciałam dać temu dziecku coś, czego mam w nadmiarze. – Co takiego?- zapytał, choć podejrzewał, jaka będzie odpowiedź. – miłość – szepnęła. Powiem tylko, że Mila chce polubić Iwa, ponieważ Libusza się przy nim uśmiechała. Wątek z Milą dostarczył mi wielu wzruszeń.

Skoro jednym z bohaterów powieści jest las, to należy wspomnieć jeszcze o jednym obliczu miłości – do natury, do przyrody, która koi, cieszy oko i serce, a kontakt z nią staje się często przyczynkiem do rozmyślań nad sobą, do medytacji. Pisarka zabrała czytelnika do iście poetyckiego świata. Opisy lasu w Rymanowie czy w Białowieży są przepełnione magią, niesamowitą aurą, bo w sercu lasu czy w Miejscu Mocy można się natknąć na święte gaje, miejsca obdarzone przez dawnych Słowian szczególną czcią. W bohaterach  budziły zachwyt nad otaczającą przyrodą. Iwo nie umiał do tej pory cieszyć się pięknem natury. Podczas wyprawy uświadomił sobie, że pokochał Libuszę. Musiał jednak najpierw odnaleźć siebie, żeby jej to wyznać.

Patrycja Żurek tak poprowadziła fabułę, że z łatwością weszłam do świata przedstawionego, by towarzyszyć i przeżywać z bohaterami wydarzenia. Czasami byłam w realnym świecie pełnym zaskakujących zwrotów akcji, a następnie przenosiłam się do baśniowego świata. Libusza mnie urzekła, oczarowała swoją osobowością, darem rozmów ze zmarłymi, czy przepowiadania. Autorka świetnie ją wykreowała, że nie odczuwałam żadnego strachu, że wiedźma z lasu rzuci na mnie zły czar. Wprost przeciwnie, podczas spaceru w moim ulubionym lesie będę szukać Libuszy.

Powieść wniosła dużo spokoju do mojego serca, ukoiła lęki. Dodała także odwagi, wiary i nadziei, że nigdy nie jest za późno na otwieranie się na nowe, na zmianę życia, na odnalezienie w życiu tego, co jest ważne. A mnie często towarzyszą lęki przed zmianami.

Polecam Wam tę świetnie napisaną powieść o poszukiwaniu siebie, o akceptacji, o tolerancji a przede wszystkim o otworzeniu się na miłość. Ne wywierajmy presji na drugiego człowieka, nie organizujmy mu życia. Kochając, pamiętajmy o daniu wolności i przestrzeni.

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Dragon.

Specjalistka od pożarów emocji – wywiad z Kamilą Mitek

Read More
kamila mitek wywiad

Czy Mała Kamila chciała zostać strażaczką? Jak smakuje premiera wznowienia? Czy będzie ciąg dalszy powieści „Pomóż mi kochać”? Te i inne pytania zadaje Mama Dropsa. Odpowiada miłośniczka szpinakowych tortów, Kamila Mitek.

W jakich sytuacjach Kamili Mitek płonie głowa z emocji?

To zależy, o jakich emocjach mowa. Zwykle płonie mi dość mocno, gdy sypią się moje misternie ukute plany.🙂 Głowa płonie mi także wtedy, gdy na coś czekam, na coś liczę i mam nadzieję. I nie wiem, czy to się ziści.

Pomóż mi kochać recenzja kamila mitek
„Pomóż mi kochać” to wznowienie powieści „Pożar w mojej głowie”.

Skąd pomysł, by wznowienie miało inny tytuł niż I wydanie?

To pomysł mojego Wydawcy – Wydawnictwa Dragon. Na rynku jest tyle tytułów, że trzeba brać pod uwagę także kwestie marketingowe i co może się spodobać, przyciągnąć potencjalnego czytelnika. Jestem przywiązana do starego tytułu, ale nowy także dobrze mi się kojarzy. Można go interpretować na wiele sposobów. I od razu dodam, że raczej nie w ten romansowy, bo wątek miłosny jest w tej opowieści zaledwie dodatkiem.

Jak wyglądała praca nad tą powieścią?

Wyglądała tak, że podczas pisania zaliczyłam kilka solidnych migren.🙂 Zwłaszcza przy tworzeniu scen ze strażackimi akcjami. Wykonałam duży research i starałam się realistycznie oddać pracę w straży, co było nie lada wyzwaniem dla kompletnego laika. Jeśli zaś chodzi o wątki psychologiczne – w tych czułam się jak ryba w wodzie.🙂

Kamila chciała zostać strażaczką? Skąd pomysł, by walczyć w tej historii ze stereotypami dotyczącymi kobiety w mundurze?

Nie, nie miałam nigdy takich aspiracji, ale bardzo podziwiam kobiety pracujące w męskich zawodach, ich odwagę i determinację. I dlatego o tym napisałam.

Wątek warsztatów psychologicznych jest Ci bliski prywatnie, pracujesz z młodzieżą. Pisząc te rozdziały, czerpałaś ze swojego doświadczenia?

Uwielbiam tę część powieści, która rozgrywa się na obozie młodzieżowym. Czerpałam ze swoich doświadczeń jako harcerki,  pracy z młodzieżą w liceum oraz wiedzy mojej mamy, wieloletniego psychologa dziecięcego. Starałam się zarysować pewną problematykę, choć czynię to w złagodzonej wersji, bo taka jest konwencja książki. Ma rys komediowy, nie dramatyczny.

Czy premierę wznowienia świętowałaś inaczej?

Z pewnością tak, bo poprzednie wydanie jako takiej premiery nie miało. „Pożar w mojej głowie” nigdy nie trafił do księgarń, nie było daty startowej, ani przygotowań. Za to premiera „Pomóż mi kochać” nie obyła się bez kilku przygód, np. problemów technicznych w Empiku i kilku innych drobiazgów. Mimo wszystko to był piękny dzień, bo wiadomości od moich czytelników wynagrodziły mi wszelkie „usterki”.🙂

Jakie masz pisarskie plany na kolejne miesiące?

Niedawno oddałam czwartą powieść obyczajową i czekam na decyzję Wydawcy, czy zostanie wydana. Teraz  odpoczywam, nabieram świeżości i nadrabiam domowe zaległości. W głowie kiełkuje już pomysł na kolejną historię, ale niczego nie przyspieszam, bo to nie taśma produkcyjna. Zdradzę tylko, że czytelnicy domagali się powieści poświęconej psycholog Ani z „Pomóż mi kochać” i niewykluczone, że spełnię ich prośbę.🙂

Dziękuję za rozmowę!

„Pomóż mi kochać” – Kamila Mitek (patronat Mamy Dropsa)

Read More
Pomóż mi kochać recenzja kamila mitek

Kamila Mitek, Pomóż mi kochać, Wydawnictwo Dragon 2022.
#MamaDropsaCzyta

Kamila Mitek przedstawia wznowienie! A ja razem z nią.

Oto Kamila – Mistrzyni Pozytywnych Emocji, kobieta kilku profesji i jednego wielkiego marzenia: by pisać. Prywatnie żona, matka dwóch energicznych synów, dziki którym codziennie uczy się dystansu do siebie. Jej powieść „Moje greckie lato” zdobyła tytuł Książki Roku 2021 w kategorii literatury obyczajowej w plebiscycie serwisu Granice.pl.

Dziś zapraszam do popremierowej lektury recenzji wznowienia jej powieści „Pożar w mojej głowie” pod zmienionym tytułem „Pomóż mi kochać”, wydanej przez Wydawnictwo Dragon.

To nie jest nasze pierwsze literackie spotkanie. Miałam zaszczyt i ogromną przyjemność patronować trzem wydanym powieściom i napisać rekomendację do jednej z nich. Książki te wzruszają, bawią, skłaniają do snucia refleksji, niosą mądry przekaz oraz są napisane lekki stylem i piękną, zgrabną, bogatą, pełną emocji ale i humoru polszczyzną. Dbałość o stronę językową powieści jest wyrazem szacunku Autorki do Czytelnika. Jestem fanką od pierwszej strony, pierwszej powieści Kamili Mitek, utalentowanej i ciągle rozwijającej swój warsztat pisarski oraz wymagającej od siebie, stawiającej coraz wyżej poprzeczkę.

„To był taki przebłysk, moment olśnienia. Pomyślałam sobie, że postawię przed sobą takie wyzwanie i postaram się zgłębić tajniki pracy strażaków” – wyznała w naszej rozmowie Autorka. I tak też się stało, bowiem w pierwszej części powieści Kamila Mitek zabiera Czytelnika do remizy strażackiej. Poznajemy dzielną drużynę Ryśka podczas wykonywania jakże trudnej i odpowiedzialnej pracy strażaków. Uczestniczymy w wielu brawurowych wręcz, niezwykle dynamicznych akcjach, które czyta się z dreszczykiem emocji. A dowódca Rysiek nie lubił zgrywać bohatera – tylko proste rozkazy i realizacja zadań a dostarczyły aż tylu emocji podczas lektury. Strażacy z drużyny po akcji to normalni ludzie, tacy z krwi i kości, którzy mają i zalety, i wady a nawet słabości. Autorka wykreowała prawdziwe postacie i namalowała słowami ciekawe ich portrety psychologiczne. Rysiek, Adrian, Mały, Poeta, Cichy, Marian i Dorota. Poeta, dwumetrowy osiłek, po Ryśku i Cichym, jeden z najbardziej doświadczonych strażaków, który w wolnym czasie uwielbiał rymować, pisać wiersze, miał duszę wrażliwca. Cichy lubił czytać w przerwach między akcjami. Rysiek robił okrążenia na bieżni. Mały uprawiał wspinaczkę a Dorota słuchała muzyki lub znikała w siłowni. Z jednej strony praca stała się dla nich rutyną, ale z drugiej strony każda akcja była przecież inna i towarzyszyły jej różne emocje. Każdy z drużyny miał inny sposób na radzenie sobie ze stresem.

Dorota, główna bohaterka powieści, kochała pracę strażaczki. Drzemał w niej zarówno pierwiastek męski, jak i żeński. Była dyskryminowana przez swojego dowódcę Ryśka. Nie do końca odpowiadała mu konieczność współpracy z kobietą. W związku z tym pomijał ją podczas przydzielania bardziej odpowiedzialnych zadań. Często dochodziło między nimi do spięć. A przecież obecność kobiety w drużynie podnosiło prestiż straży pożarnej. Dorota był naprawdę świetna w tej robocie. Koledzy natomiast bardzo lubili Dorę, mogli liczyć na jej wsparcie w wielu sytuacjach, w których sobie nie radzili. Rudy, nieco ciamajdowaty prywatnie, miał problemy natury sercowej i często korzystał z porad koleżanki. Proste jej podszepty okazywały się genialnymi. W powieści stało się to źródłem komicznych wręcz sytuacji, które rozładowywały napięcie i wprowadzały odrobinę humoru, dobrego nastroju, np. kradzież tekstu św. Pawłowi. Świetnie skrojone dialogi, cięte riposty, dwie szczypty ironii, drobne żarty. Drużyna znalazła jednak sposób na naprawę relacji Doroty z Ryśkiem? Ale o tym dowiecie się z lektury.

Wspomniałam, że Dorota pomagała innym, a przecież miała wiele problemów ze sobą. Była  bowiem kobietą po przejściach, rozstała się z narzeczonym. Miała również trudne relacje z ojczymem Romanem. Nie umiała spełnić jego oczekiwań, panować nad emocjami a na służbie była zawsze skupiona i pewna siebie. W jej głowie ciągle wybuchał pożar emocjonalny, którego nie umiała ugasić. Ponadto mama, występująca w roli mediatorki, z czymś się zmagała, coś jej ciążyło na duszy. Co to za tajemnica? Czy żaden obszar jej życia nie mógł być wolny od kiepskiej relacji z facetem? Czy Kamila Mitek znajdzie sposoby na ugaszenie tego pożaru?

Nie jest łatwo odnaleźć prawdziwą miłość! Kogoś, kto zaakceptuje swoje słabości! Pójdzie na daleko idące kompromisy! – krzyknęłam, próbując powstrzymać cisnące się do oczu łzy. Mama i Roman zamarli jak rażeni piorunem.

W powieści przypadła mi do serca Zocha, najlepsza przyjaciółka Doroty. Typowa chłopczyca, bez pierwiastka żeńskiego (?), tryskająca humorem i energią,  ubrana najczęściej w stare, wysłużone bojówki i bury podkoszulek. Pracowała w sklepie militarnym a po południu oddawała się swojej pasji – strzelaniu, w którym była świetna. Miała jedną słabość, którą można było wytłumaczyć pewnymi brakami emocjonalnymi od dziecka. Nigdy nie użalała się nad sobą. A jej relacje z randek dostarczają czytelnikowi sporo pozytywnych emocji, śmiechu do łez.

W drugiej części powieści Autorka wysłała Dorotę z Ryśkiem w charakterze opiekunów na obóz dla trudnej młodzieży. Kamila Mitek poruszyła bardzo ważny problem, że nie należy zbyt pochopnie, po pozorach oceniać drugiego człowieka. Nie można go od razu przekreślać. Należy dać mu szansę. Dzięki warsztatom z psychologiem poznajemy bliżej tę młodzież, problemy wychowawcze, zmagania z rzeczywistością, marzenia o normalności, o miłości, przyjaźni, o właściwych relacjach. Pomóż mi kochać – to wołanie tej młodzieży o pomoc. Żal, niezrozumienie przez dorosłych, obawy co do przyszłości, konflikt międzypokoleniowy, maskowanie agresją braku miłości. Jedynie w obrębie grupy, do której należeli, byli przyjaźnie nastawieni.

Dzięki warsztatom z psychologiem Dorota i Rysiek również mieli szansę na poprawę relacji, na odnalezienie odpowiedzi na wiele nurtujących problemów, na (s)pokój w duszy, na światełko nadziei na lepsze jutro, które nigdy nie zgaśnie, bo jest wieczne i niezniszczalne. Wzruszające są momenty, w których Dorota czeka na wschód słońca w ulubionym, pięknym miejscu nad jeziorem i oddaje się rozmyślaniom nad własnym życiem. Tę sytuacje doskonale ilustruje okładka książki.

Jedna z dziewcząt poradziła Dorocie w formie wiersza, jak ugasić jej pożar emocjonalny:

Jak ugasić pożar w głowie? Tego nie wie nikt.

Nikt ci nigdy nie podpowie, co przyniesie świt.

Kiedy duszy ból ustanie? Po co on tu był?

Czy tęsknotę swą ukoisz, myśli złe zamienisz w pył?

Nie ma na to jednej rady! Przestań czekać, przestań śnić!

Może odpowiedzią będzie – tu i teraz tylko… być.

Kamila Mitek pisze wiersze do szuflady. A ja się niezmiernie cieszę, jeżeli przemyca je do swoich powieści, wzruszając mnie za każdym razem. Zajęcia z tworzeniem tekstów przez młodzież taki miały zamiar – poruszyć i uwrażliwić a nawet odkryć ich emocje, dotrzeć do ich serc i zdjęcie masek. Młodzież doceniła starania wychowawców, o czym świadczyły występy grup podczas ostatniego wieczoru. Teatr cieni – niezapomniane emocje…

Pisarka poruszyła waży temat. Nie należy wracać do przeszłości, bo jej nie da się już zmienić, ale możemy zmienić teraźniejszość. Pierwszym krokiem jest przyznanie się do popełnionych błędów, wybaczenie sobie, przeproszenie i wreszcie przystąpienie do ich świadomego naprawienia. Pozbywamy się wówczas ciążącego poczucia winy. Wybaczanie ma wielką moc! Możemy pójść dalej. Co ważne, nie zawsze możemy wziąć sprawy w swoje ręce, czasem trzeba przyjąć czyjąś pomocną dłoń. Kogoś, kto wyprowadzi nas z krętego odcinka naszej drogi życiowej i wskaże nam prostą drogę. Potem możemy już samodzielnie zmierzyć się z naszymi problemami. Z czym po powrocie do domu musiała się zmierzyć Dorota? Kto stał się jej przewodnikiem?

Polecam z całego serca dopieszczone wznowienie świetnej powieści obyczajowej. Myślę, że przekonałam Was, że „Pomóż mi kochać” to nie jest ckliwy romans a książka poruszająca wiele trudnych tematów i ważnych problemów, takich jak: różnice międzypokoleniowe, walka ze stereotypami, dyskryminacja kobiet w męskich zawodach, bezdzietność z wyboru, skrywane tajemnice rodzinne, trudne relacje rodzinne, różne oblicza miłości, siła przyjaźni, problemy wychowawcze, sposoby na ugaszenie wewnętrznego, emocjonalnego pożaru oraz jak zatrzymać się tu i teraz. A wszystko to jest tak napisane, że książka napawa nas nadzieją i wiarą na lepsze jutro i przywołuje uśmiech. Idealna lektura na wiosenne wieczory.

Wydawnictwu Dragon i Autorce dziękuję za ponowne zaufanie i powierzenie patronatu nad powieścią.

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Dragon.

„Przyjaciółka” – Iwona Mejza (patronat Mamy Dropsa)

Read More
przyjaciółka

Iwona Mejza, Przyjaciółka, pierwsza część serii obyczajowej „Miasteczko Anielin”, Wydawnictwo Dragon 2022.
Patronat medialny Mamy Dropsa

Iwona Mejza to Autorka dotychczas bardziej kojarzona z kryminałami na wesoło, lekkimi i przyjemnymi w czytaniu. Podjęła jednak decyzję o zmianie gatunku. Zrobiła to z potrzeby serca, zobaczywszy w Internecie obrazek dziewczynki siedzącej na werandzie przytulnego domu i czytającej książkę. Stworzyła więc dla niej małe miasteczko i niewielką społeczność, aby poczuła się w niej bezpiecznie otulona bezinteresowną życzliwością mieszkańców.

9 marca miała miejsce premiera powieści „Przyjaciółka”, pierwszej części serii obyczajowej „Miasteczko Anielin”, którą mam zaszczyt i przyjemność objąć patronatem medialnym. Oby powieść znalazła dobry dom i trafiła do rąk czytelników. Przecież dzisiaj każdy z nas potrzebuje, jak ta krucha dziewczynka z obrazu, otulenia, wytchnienia, bezpiecznej przystani, którą dają nam książki.

Zacznę od tego, co oferuje czytelnikom-turystom uroczy Anielin. Bracia Pruscy zapraszają do księgarni z czytelnią, w której każdy znajdzie coś dla siebie i przy filiżance znakomitej herbaty czy kawy, czekoladkach, ciasteczkach zbożowych miło spędzi czas nad lekturą książki czy na ciekawej rozmowie z którymś z właścicieli. Włoch Romano prowadzi najlepszą pizzerię, restauracja Pod Zagłobą natomiast słynie z pysznej kuchni staropolskiej a cukiernia „Niezapominajka” pani Stefanii zaprasza na sernik i baby drożdżowe. Delikatesy u Agi to sklep Agaty Jaroszowej, kiosk zaś prowadziła Felicja Kotkowa – miasteczkowy monitoring, której uwadze nic i nikt nie umknęło. Na rynku można kupić pamiątki i rękodzieła w sklepiku z tysiącem drobiazgów. Znajduje się tam też apteka, bank, kościół p.w.  św. Elżbiety ze wspaniałym proboszczem ks. Luckiem. Turyści zachwycali się lokalizacją, nazwą, otoczeniem: las, strumień, źródełko z uzdrawiającą wodą, staw zarośnięty tatarakiem, a w nim koncertujące rano i wieczorem żaby. Jednym słowem Anielin to idealne miejsce na celebrowanie rodzinnego życia. A początek lata zapowiada to coraz większy ruch turystów, który ożywi senną, spokojną atmosferę miasteczka.

W Anielinie znalazła cztery lata temu swoje miejsce na ziemi Marta z rodzicami i z maleńką Polą. Bohaterka wróciła tu po studiach. Relacje w rodzinie nie były sielskie ani anielskie, coś ich dzieliło, zatruwał życie jakiś żal, niedopowiedzenia zbudowały mur a przed rodzicami długa wciąż droga do prawdziwego przebaczenia, które mogłoby umożliwić normalne życie. Szczególnie mama czuła się zraniona. Wójcickich poznajemy w chwili, gdy postanowili wyjechać na wczasy do Chorwacji, by spróbować poukładać od nowa swoje życie rodzinne. Do Marty i Poli przyjechała ukochana babcia Czesia ze zdroworozsądkowym podejściem do życia i tolerancją. Babcię i Martę łączyły wspaniałe relacje. Marta marzyła, aby spokojnie żyć, bez żadnych kataklizmów, wychować Polę, spotkać kogoś odpowiedniego, kogo obdarzy zaufaniem i pokocha. Zdjęcie dawnej przyjaciółki  staje się pretekstem do wspomnień. Poznajemy historię przyjaźni Marty i Natalii zwanej Polą. Historię, która z czasem stała się skomplikowana.

Życie zawsze ma w zanadrzu jakieś niespodzianki. Czasami bardzo miłe i przyjemne, ale czasem też cuchnące jak zgniłe jajo. Tych Marta obawiała się najbardziej.

Jak dobrze, że „Przyjaciółka” to pierwsza część świetnie zapowiadającej się serii obyczajowej „Miasteczko Anielin”. Czyta się ją lekko, jest napisana emocjonalnym, obrazowym językiem. Lekturze towarzyszy cała paleta emocji i uczuć. Wydarzenia przesuwają się przed oczyma jak kadry filmu. Czytelnik z łatwością może wejść do świata przedstawionego, być obok Marty i jej towarzyszyć. Bohaterowie są prawdziwi, mają zalety, wady i słabości. Na początku akcja toczy się nieśpiesznie ale z czasem nabiera tempa, zaskakuje czytelnika nagłymi zwrotami. Na światło dzienne wychodzi wiele tajemnic, bo każdy je skrywa. Nie wszystkie zostają jednak odkryte. Jedno jest pewne, że należy się uporać z demonami przeszłości. Jak mawiał ojciec Marty: „Przeszłości nie da się zmienić, ale trzeba ją znać”. Przed Martą nie lada trudne zadanie.

Jestem pewna, że każdy czytelnik znajdzie azyl w uroczym Anielinie. Ludzie się tu znają i wiedzą o sobie prawie wszystko oraz zawsze mogą liczyć w potrzebie na wsparcie, troskę, życzliwość. Ale każdy z mieszkańców ma też swoją tajemnicę, która uwiera, boli, przeszkadza w normalnym życiu. Jedne wciąż są skrywane na serca dnie a niektóre odkryjemy razem z bohaterami. W Anielinie żyją ludzie, którzy mają wady i zalety, nie są idealni, ale prawdziwi.

Gdy Wydawnictwo zaproponowało mi patronat medialny, nie wahałam się ani chwili. Nie znałam kryminalnej strony autorki, bo nie tego szukałam. Już opis zwiastował dobrą powieść obyczajową. Okładka również mnie zachwyciła. Marta z Polą wędrują wśród zieleni, a to przecież kolor nadziei. A teraz okazało się, że to jest powieść na te czasy, powieść pełna nadziei mimo mroku rzeczywistości.

Musicie wiedzieć, że tak jak już napisałam, różowa okładka i anielska nazwa miasteczka to pozory. Anielin nie jest jak z różowego obłoczka – bez wad, bez problemów. To miasteczko jak miejsca, w których żyjemy na co dzień. Miejsca, gdzie łzy przeplatają się z radością, uśmiech ze smutkiem. Ale jedno pozostaje niezmienne – skrawki nadziei, które tak jak Marta próbujemy poskładać w całość.

„Przyjaciółka” to także powieść o różnych obliczach miłości i o jej sile. Miłość jest bowiem najważniejsza. Każdy z nas, gdy jest mu źle, szczególnie potrzebuje otulenia, ciepła, serdeczności, wsparcia, obecności kogoś, swojego miejsca na ziemi – takiego miasteczka Anielin i jego mieszkańców, zawsze niosących pomoc w potrzebie. Marzę o tym, by wejść do kawiarni braci Pruskich i uciąć z nimi przy pysznej kawie pogawędkę o książkach, o życiu. Widzę też siebie u Marty na hamaku z książką czy na spacerze z rezolutną Polą.

Mam nadzieję, że zachęciłam was do sięgnięcia po tę wzruszającą i pełną emocji książkę. Ja już niecierpliwie czekam na następny tom powieści.

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Dragon

„Nowe początki” – Aleksandra Rak (patronat medialny Dropsa)

Read More
nowe początki aleksandra rak recenzja

Aleksandra Rak, Nowe początki, Wydawnictwo Dragon 2022.
Patronat Medialny Dropsa Książkowego

Seria: „Pensjonat na wzgórzu”

Nowe początki, nowe pożegnania, chciałoby się napisać. Już 23 lutego Aleksandra Rak odda w ręce czytelników ostatnią, jak zapowiada, część serii „Pensjonat na wzgórzu”. Serii pełnej pięknych bieszczadzkich okolic, ale i wzlotów i upadków. Miłości i tęsknoty. Spotkań po latach i pożegnań na zawsze. Serii pełnej życia takiego, jak znamy z naszej codzienności.

Trzecia powieść z cyklu „Pensjonat na wzgórzu” to trzecia opowieść o trzech siostrach. Choć mają różne (jak się okazuje) matki, łączy je miłość do tego samego ojca/ojczyma. Łączy je także pragnienie miłości do mężczyzny, zrozumienia i odzyskania utraconego poczucia bezpieczeństwa.

Martyna, która sama teraz spodziewa się dziecka, poznaje Bartosza. Początkowo ta znajomość jest pełna napięć, jednak nieoczekiwanie mężczyzna staje się dla Martyny wsparciem. Patrycja zaczyna rozumieć, że całe jej dotychczasowe życie było uzależnione od relacji z matką. Postanawia to zmienić i uwolnić się od wpływu przeszłości. Klaudia wyjeżdża do Krakowa, aby odszukać Marka i dowiedzieć się, dlaczego wyjechał. 

fragment opisu wydawcy

Nowe początki wymagają zamknięcia starego. Czasem wręcz trzaśnięcia drzwiami. Nowe początki wymagają rozliczenia się z przeszłością. Nowe początki wymagają wyjaśnienia tajemnic, a w rezultacie wybaczenia – innym i sobie. Historie sióstr to historie, które każdy z nas zna z codzienności. Ich problemy to nasze problemy. Ich radości to nasze radości. Myślę, że każda z nas jest po trosze Patrycją, Martyną i Klaudią.

Akcja powieści rozgrywa się w Bieszczadach. Mam wrażenie, że górzysty jest nie tylko teren wokół pensjonatu. Kreując postaci sióstr, Aleksandra Rak maluje pejzaż ludzkich więzów – wzniesienia i doliny, piękne szczyty i mroczne szczeliny. Relacje Patrycji, Martyny i Klaudii są dalekie od ideału. Brak kontaktu, rodzinne tajemnice stworzyły między siostrami mur. Problemy osobiste, zawodowe, związane z ojcem paradoksalnie pomagają go zburzyć. Wspierając się, czasem udając, że tego nie robią, bo przecież tym żółwicom ciężko wyjść ze skorupy ;), na nowo uczą się siebie i poznają smak siostrzanej miłości. Obecności w milczeniu, melodii rozmowy, ciepła uścisku ręki.

Książkę przeczytałam w jeden dzień. Naprawdę, wystarczyła jedna niedziela. To zasługa nie tylko problematyki i ciekawości zakończenia tej historii, ale i języka. Powieść budują liczne dialogi, co bez wątpienia wpływa na tempo czytania.

Relacje sióstr to tylko jeden odcień na obrazie Aleksandry Rak. Kolejny to relacje ojca i córek. Wydaje się, że Ludwik jest zawsze krok za córkami – nienachalny, cierpliwy, delikatny. Ale jednocześnie zawsze z ręką wyciągniętą ku ramieniu. Zawsze z dobrym słowem i radą – wskazówką od człowieka doświadczonego życiem, a nie nadopiekuńczego tatusia, który nie chce wypuścić córek z gniazda. Zawsze z delikatnym uśmiechem i czujnym wzrokiem.

Łzy wzruszenia, śmiechu i smutku gwarantowane. Aleksandra Rak gwarantuje przejażdżkę kolejką górską po zakrętach serca i zakamarkach duszy. Zaprasza nie tylko do lektury, ale i do refleksji nad własnym życiem – nad relacjami – tymi dobrymi i toksycznymi; nad przeszłością, która w dużym stopniu nas definiuje i nowymi początkami, które los szykuje dla każdego z nas.

Nie wierzę, że ta część jest zakończeniem mojej znajomości z siostrami. Jak większość czytelniczek marzę o świątecznym tomie. O spotkaniu przy wigilijnym stole w górskim pensjonacie. W pensjonacie pełnym miłości, czułości i wybaczenia.

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Dragon.

„Każda chwila ma w sobie magię” – wywiad z Olą Rak

Read More
ola rak gwiazdeczka

Bardzo rodzinna. Wierzy w magię codzienności. Inspiracje czerpie z najbliższego otoczenia. Jak wyglądają idealne święta? Co powtarza sobie każdego dnia? Poznajcie Olę Rak!  

Jak narodziła się „Gwiazdeczka”?

Pomysł na kobietę, która nagle zostaje sama z firmą budowlaną, miałam w głowie już od dawna. Potrzebowałam tylko impulsu. Oczywiście pierwotnie ta historia  miała wyglądać zupełnie inaczej, ale wykorzystałam ją i zmieniłam troszkę realia na zimowe. W międzyczasie oglądaliśmy z mężem serię „Najcięższe więzienia świata” i tam często mówiono o tym, jak przygotowuje się więźniów do powrotu do społeczeństwa, a oni zawsze bali się tej chwili i postanowiłam to wykorzystać. Tak oto powstała Gwiazdeczka 🙂

Jak w kilku zdaniach zachęciłaby Pani czytelników do sięgnięcia po tę powieść?

Ogromną rolę w tej historii odgrywa przebaczenie, które nie raz wydaje się trudne i niemożliwe do zrealizowania, ale warto pamiętać, że to najtrudniejsza forma miłości. Jeżeli szukacie historii pełnej nadziei na to, że mimo walącego się wokoło świata wciąż może być dobrze, to Gwiazdeczka jest zdecydowanie dla Was 🙂

Jednym z najważniejszych wątków dla Twoich powieści są relacje rodzinne, zwłaszcza rodzice-dziecko. Skąd czerpiesz inspirację?

Nigdy nie ukrywam, że rodzina i relacje rodzinne są dla mnie bardzo ważne 🙂 Najważniejszą inspiracją jest więc moja rodzina, ale również historie zasłyszane. Staram się obserwować ludzi, czerpać z tego co dzieje się wokoło. Tak naprawdę najbliższe otoczenie jest najlepszym źródłem takich inspiracji. Jakaś scena na chodniku, rozmowa zasłyszana w sklepie… A czasami moja rozmowa z mężem czy z dziećmi.  

 „Gwiazdeczka” to powieść świąteczna czy zimowa?

To zdecydowanie powieść zimowa. Jasne, że starałam się choć trochę zahaczyć wątkami o święta, bo jednak Asia z całego serca wierzy w magię i cuda świąt oraz pragnie rodzinnej wigilii, nie jest to jednak najważniejszy element tej powieści.

Najpiękniejsze święta według Aleksandry Rak…

Każde z rodziną 🙂 Miałam już okazję spędzić rodzinę tylko z mężem, później tylko z małą Zosią, która urodziła się tydzień wcześniej, byłam na wigilii z rodziną męża, ale również i z moimi rodzicami i dziadkami. W zeszłym roku byliśmy sami, ja, mąż i dzieci, bo była pandemia. Uważam, że każda z tych wigilii ma w sobie niezapomnianą magię, bo to od nas zależy, jak bardzo postaramy się o to, by było pięknie, magicznie i niezapomniane. 

Twoja bohaterka miała konkretne życzenia. A Ty? Czego życzysz sobie i swoim czytelnikom? 

Swoimi czytelnikom życzę odkrywania magii nie tylko w święta, ale każdego dnia 🙂 Wspaniałych historii, które pomogą Wam przeżyć magiczne chwile, a sobie….? Wielu inspirujących spotkań 😉

Czy podobnie jak Twoje postaci, powtarzasz jakąś mantrę? Zdradzisz nam ją na koniec?

Moim dzieciom i sama sobie często powtarzam, że jutro będzie lepszy dzień 😉 Zwłaszcza, gdy akurat coś poszło nam nie tak. Strasznie lubię również dopowiadać, że nadzieja matką głupich, ale każda matka kocha swoje dzieci… 😉 Więc ja wciąż mam swoje nadzieje, może czasami naiwne, ale trzymam się ich mocno.

Rozmowę przeprowadziła Mama Dropsa