„Ława przysięgłych” – spektakl w Teatrze Ateneum

Read More
ława przysięgłych teatr ateneum

„Ława przysięgłych” – sztuka Ivana Klima w reżyserii Jakuba Krofty

„Ława przysięgłych” to dramat napisany w 1968 roku. Wydawać się mogło, że kompletnie nie pasuje do dzisiejszych czasów. Nic bardziej mylnego. Jest wciąż aktualny. Przygnębiająco aktualny. Nie chodzi tu nawet o sytuację sądownictwa, ale o tego, kto tworzy prawo i stoi na jego straży. A przynajmniej powinien. Tu chodzi o człowieka.

fot. Bartek Warzecha

„Ława przysięgłych” – spektakl Teatru Ateneum, spektakl dwóch premier

Wrześniowy weekend minął mi nie tylko pod znakiem Warszawskich Targów Książki. 11 września uczestniczyłam w pierwszej w życiu premierze teatralnej na żywo. Podkreślam – na żywo. Bo „Ława przysięgłych” to spektakl dwóch premier. Pierwsza, ze względu na pandemię, odbyła się online, w grudniu 2020 roku. Oglądałam, oczywiście, że oglądałam. Pamiętam, jak mocno uderzył mnie motyw relacji jednostki i władzy. Siedząc na widowni przy Wybrzeżu Kościuszkowskim, odkryłam inny, nie mniej, a może nawet bardziej, przekaz spektaklu.

Sprawa na pozór wydaje się prosta. Oto sądowa ława przysięgłych, złożona ze zwykłych ludzi od sklepikarki po fryzjera, ma orzec, czy pewien obywatel zamordował swoją narzeczoną czy nie zamordował. Okoliczności wskazują, że raczej nie, i że zrobił to całkiem ktoś inny. Problem w tym, że sąd, dla którego pracuje ława przysięgłych, jest trochę dziwny. Zdaje się oczekiwać, że ława wyda werdykt nie mający się nijak do rzeczywistości, i robi wszystko, żeby tak właśnie się stało. W związku z czym sprawa zaczyna się wikłać i plątać, zmierzając w stronę horroru i absurdu.

opis pochodzi ze strony Teatru

Proces sumieniowy Ławy Przysięgłych

Brak własnego zdania, niezdolność do podejmowania decyzji, ślepa wiara w system, samotność, brak porozumienia i zrozumienia – to tylko niektóre z problemów, z którymi borykają się zasiadający w ławie przysięgłych. Są różnej płci, w różnym wieku, z różnych światów. Jedni są przekonani o winie oskarżonego, drudzy chcą go bronić, trzeci ulegają presji tych pierwszych. Presji kolegów z ławy i presji władzy, otoczenia. Od pierwszych minut rozprawy widz doskonale zdaje sobie sprawę z faktu, że coś jest nie tak, że proces nie przebiega tak, jak powinien, wydaje się, że wyrok już zapadł – na zdecydowanie wyższych szczeblach. Naciski ze strony władzy, naciski ze strony lobbysty (w tej roli Grzegorz Damięcki) sprawiają, że postaci na przemian uginają się, wycofują z wyrażonej opinii. Niewielu pozostaje niezłomnych… Chociaż, proszę mi wierzyć, że ciśnie się na usta pytanie: jak długo pozostaną niezłomni…?

„Ława przysięgłych” zasiadająca na deskach Teatru Ateneum przy Wybrzeżu Kościuszkowskim to coś więcej niż proces w sprawie o morderstwo. To procesy sumień wszystkich postaci. Procesy, które uruchamiają pojedyncze słowa, wydarzenia, gesty. Ma się wrażenie, że członkowie ławy przysięgłych  nie debatują tyle nad losem oskarżonego, co nad własnym. Oskarżają, bronią lub skazują siebie samych lub koleżanki i kolegów zasiadających obok.

Magdalena Schejbal i Grzegorz Damięcki to – obok tęsknoty za teatrem, za tą wyjątkową magią i nicią porozumienia scena-widz – dwa powody, dla których zdecydowałam się na zakup biletów. Oczarowali mnie jako para w spektaklu „Gra w życie”, teraz zaskoczyli, skacząc sobie do oczu. Magda gra bizneswoman. To kobieta przekonana o niewinności oskarżonego i… nosząca w sobie winę. O tej winie coś wie Damięcki, a właściwie jego lobbysta. To on błyszczy najmocniej wśród gwiazd ławy. Dowódca przysięgłych. Dla wielu nieprzekonanych jego zdanie jest decydujące. Pewny siebie, cwaniak, wydaje się znać historię każdego. A jaką historię on sam ma za sobą…?

„Ława przysięgłych” to niesamowite teatralne zderzenie. Z potęgą władzy i (nie)sprawiedliwości. Z potęgą ludzkiego sumienia. Z potęgą człowieka, który nie zawsze stoi na straży prawa tak, jak powinien. Wreszcie z małością – człowieka wobec władzy, człowieka wobec prawa i wreszcie wobec samego siebie. Bo przecież, czy ktoś z nas może przysiąc, że nie ma w sobie żadnej winy…?

„Łamacz szyfrów” – Andrzej Fedorowicz (audioserial)

Read More
łamacz szyfrów

Andrzej Fedorowicz, Łamacz szyfrów, superprodukcja serwisu Audioteka 2020.

Być może ktoś z Was oczekiwał, że kolejna recenzja audiobooka na blogu będzie dotyczyła ostatnich odcinków audioserialu według powieści Remigiusza Mroza. Już tłumaczę zamianę tytułów. W styczniu zaplanowałam podróż na Maltę – jutro miałam startować z krakowskich Balic. Im bliżej było lotu, tym bardziej „Lot 202” mnie… przerażał. Remigiusz Mróz nie oszczędzał swoich Słuchaczy (Czytelników) w tej prozie. Z odcinka na odcinek wydarzenia były dla mnie coraz brutalniejsze. Mając w perspektywie spędzenie kilku godzin na pokładzie samolotu, postanowiłam odwlec nieco poznanie finału w czasie i… włączyłam inny audioserial. „Łamacz szyfrów” to idealna „lektura”, a właściwie idealne słuchowisko, na tegoroczny sierpień. Miesiąc, w którym obchodziliśmy 100-lecie Bitwy Warszawskiej.

„Łamacz szyfrów” – audioserial Andrzeja Fedorowicza będący uhonorowaniem 100. rocznicy „Cudu nad Wisłą”

Poznajcie fabularyzowaną historię polskich kryptologów, którym udało się złamać szyfry Armii Czerwonej:

Latem 1920 roku Armia Czerwona nieubłaganie zbliża się do Warszawy i Lwowa. W Biurze Szyfrów na warszawskiej Cytadeli rodzi się wówczas niezwykły plan. Porucznik Jan Kowalewski do rozgrywki z bolszewikami zaprasza najlepszych polskich matematyków z Wacławem Sierpińskim na czele. Ich przewagą była nie tylko umiejętność łamania skomplikowanych kodów, ale też tworzenia symulacji przyszłych zdarzeń i znajdowania słabych punktów przeciwnika. Plan zdobył wsparcie Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego, jednak kluczowa postać, lwowski matematyk Zygmunt Banaszewicz, przebywał w tym czasie w niewoli u kozaków Budionnego. W misję jego uwolnienia wysłana została jedna z najlepszych agentek polskiego wywiadu, Klementynka Kostakówna. Po pełnej niebezpieczeństw ucieczce, ze Lwowa zabrali do Warszawy niezwykłą maszynę, pierwowzór późniejszych komputerów, której konstruktorem był Banaszewicz i jego żydowski przyjaciel, Chaim Szabad. Stworzony przy jej pomocy plan przedstawiono Józefowi Piłsudskiemu. Ciąg dalszy tej historii wszyscy znamy. Jak wyglądają kulisy „Cudu nad Wisłą” i kim byli ludzie, którzy stoją za największym zwycięstwem polskiej armii od 300 lat?

Fabułę już znacie. Pora poznać głosy!

Obsada audiobooka „Łamacz szyfrów”

Fanką Grzegorza Damięckiego jestem od lat, a właściwie od momentu, gdy po raz pierwszy ujrzałam go na deskach Teatru Ateneum w sztuce „Gra w życie”. Widząc go na plakacie promującym audiobook, czułam, że to produkcja dla mnie. Po raz kolejny nie zawiódł mnie w roli wirtuoza instrumentu – głosu. Cieszę się, że poznaję inną odsłonę Karoliny Baci – aktorki znanej z seriali „Stulecie Winnych” czy „O mnie się nie martw”, czy też Jana Wieczorkowskiego, którego miałam okazję poznać na planie „Czasu honoru”. Oprócz tej trójki w audioserialu usłyszymy całą plejadę gwiazd, które zaczarują nas głosami i zabiorą do Polski z 1920 r.

Ogromnym atutem produkcji jest oryginalna ukraińska muzyka skomponowana specjalnie na potrzeby tego słuchowiska. Usłyszymy ukraińskie śpiewy i pieśni naszych wschodnich sąsiadów. Muzyka to nie jedyna dźwiękowa zaleta nagrania. Reżyser, producenci, specjaliści od dźwięku zatroszczyli się o każdy szczegół, detal, który dotrze do ucha odbiorcy. Szelest kartek, stukot pociągu czy… krzyk umierających ludzi.

Słuchając audioserialu „Łamacz szyfrów” przenoszę się do innego świata. Obywam podróż w czasie. Zagłębiam się w historii, która zmieniła losy i Polski, i świata. Choć finał Bitwy Warszawskiej doskonale znamy, fabuła wciąga niczym dobry kryminał.

Wysłuchałam trzy pierwsze odcinki i już nie mogę się doczekać kolejnych. Gorąco polecam miłośnikom historii. Takie słuchowisko to prawdziwa uczta. Teatr dźwięku w wykonaniu Audioteki kolejny raz zachwyca.  

„Wyrwa” – Wojciech Chmielarz (audiobook)

Read More
wyrwa audioteka

Wojciech Chmielarz, Wyrwa, Wydawnictwo Marginesy 2020.
W serwisie Audioteka powieść czyta Grzegorz Damięcki

Do wysłuchania audiobooka „Wyrwa” przekonało mnie nie pióro Wojciecha Chmielarza a… Grzegorz Damięcki. Fanką jego talentu aktorskiego jestem od kilku lat, odkąd na deskach Teatru Ateneum zobaczyłam spektakl „Gra w życie”. Jako lektor audiobooków zachwycił mnie już w „Zamęcie” – superprodukcji na podstawie bestsellera Vincenta V. Severskiego. Twórczości Chmielarza do tej pory nie znałam, więc uznałam, że to dobry moment, by to zmienić. Nie pomyliłam się.  

Kiedy Maciej Tomski dowiaduje się, że jego żona Janina zginęła w wypadku samochodowym, myśli, że właśnie wali mu się cały świat. Nie ma jednak pojęcia, jak znalazła się pod Mrągowem, skoro wyjechała na delegację pod Kraków. A kiedy na jej pogrzebie pojawia się tajemniczy mężczyzna, Maciej zaczyna rozumieć, że Janina miała wiele sekretów.
Pytania zaczynają się mnożyć, a tragedia zmienia się w skomplikowaną zagadkę. Maciej wkrótce przekonuje się, że być może tak naprawdę nie znał kobiety, z którą spędził ostatnich dwanaście lat życia.
„Wyrwa” to opowieść o mężczyznach, którzy kochali tę samą kobietę i którzy będą musieli zmierzyć się z tajemnicą jej śmierci. O poczuciu straty i głuchej rozpaczy zmieniającej się w gniew, który szuka ujścia. To także historia o splątanych uczuciach, o trudnej przyjaźni i o konsekwencjach życiowych błędów.

„Wyrwa” to nie jest klasyczny kryminał czy powieść sensacyjna. W moim odczuciu to thriller psychologiczny. Historia, która w wyważonych proporcjach miesza wątki obyczajowe – bliskie współczesnym 30-latkom, oraz motyw zbrodni, a właściwie tajemniczą śmierć żony głównego bohatera. Warto zaznaczyć, że autor większy nacisk kładzie na refleksje i wspomnienia niż na policyjne śledztwo, w klasycznym tego słowa znaczeniu. Głównym śledczym, osobą, która stara się odpowiedzieć na pytania związane z tragiczną śmiercią Janiny, jest jej mąż, a nie policjant czy detektyw. To Maciek dla własnego sumienia, dla spokoju dwóch małych córek postanawia dowiedzieć się, co tak naprawdę stało się na trasie z Mrągowa do Warszawy i co działo się wcześniej. Okazuje się, że wcale nie zna swojej żony. Prowadzone na własną rękę śledztwo Maćka to też próba uspokojenia serca i rozliczenie się z przeszłością. Analityk giełdowy szuka prawdy i sprawiedliwości nie tylko w kwestii wypadku samochodowego. Szuka prawdy i sprawiedliwości we własnym życiu małżeńskim, we własnym życiu rodzinnym, które tylko pozornie jak się okazuje było udane. Chęć zemsty, wyrównania rachunków, poznania tajemnic żony jest silniejsza niż troska o córki. Zraniona męska duma wydaje się wygrywać ze wszystkim. Zraniona męska duma niczym GPS prowadzi go na Mazury. Maciej spodziewa się, że to tam zakończy się jego śledztwo. Nie wie, że to tam tak naprawdę dopiero się rozpocznie.

Ostatnie strony, a właściwie minuty tego nagrania, kompletnie mnie zaskoczyły. Brałam pod uwagę różne finały tej historii, różne finały śledztwa wdowca. Tego, co się stało, nie wzięłam pod uwagę w żadnym z wariantów. Wojciech Chmielarz mnie zaskoczył. Udowodnił, że nie wszystko jest takie, jakim się wydaje, że niczego nie możemy być pewni, że nikogo nie możemy być pewni. Na kartach swojej powieści „Wyrwa” dokonał analizy psychologicznej dwóch mężczyzn. Pozornie różnych, pozornie niezwykle do siebie podobnych.

Tym, co pozwoliło przeniknąć mi do serca i umysłu Maćka, jest bez wątpienia pierwszoosobowa nawigacja narracja. Dzięki temu, kolokwialnie pisząc, siedziałam w głowie męża Janiny. Razem z nim, krok po kroku, podążałam śladem tragicznie zmarłej bohaterki. Poznawałam kolejne tajemnice. Chociaż… Teraz zastanawiam się, czy tak naprawdę go poznałam? Czy był wobec mnie szczery? I wreszcie – czy był szczery wobec siebie?

„Wyrwa” to podążanie za przyczyną tragedii. „Wyrwa” to próba analizy skomplikowanych relacji międzyludzkich, skomplikowanych relacji małżeńskich.

Akcja „Wyrwy” toczy się nieśpiesznie. Krok po kroku, dzień za dniem, podążamy z Maciejem i za Maciejem śladem Janiny. Mimo to absolutnie nie czułam znudzenia, wręcz przeciwnie. Im bliżej było końca nagrania, tym bardziej chciałam opóźnić moment poznania zakończenia. Chciałam się delektować i historią, i głosem, interpretacją lektora. Grzegorz Damięcki okazał się być fantastycznym Maciejem, fantastycznym narratorem. Gdy trzeba, modulował głos. Gdy trzeba, pozostawał neutralny. Ten audiobook kolejny raz pokazał mi, jak utalentowanym jest aktorem, jakim wirtuozem instrumentu zwanego… głosem.

Serwis Audioteka po raz kolejny zafundował mi prawdziwą ucztę. Na kilka dni totalnie zanurzyłam się w świecie wykreowanym przez Wojciecha Chmielarza. Jeśli tak jak ja dopiero rozpoczynacie znajomość z twórczością tego autora, gorąco polecam Wam „Wyrwę”. To powieść, która nie tylko przyprawi Was o dreszcz strachu, zmusi do wstrzymania oddechu. To historia, która każe spojrzeć w lustro. W końcu każdy z nas ma w swoim życiu pewną wyrwę, którą za wszelką cenę chce zasłonić pozorami i tajemnicami…

Serwisowi Audioteka dziękuję za możliwość wysłuchania nagrania. Zachęcam Was do wysłuchania darmowego fragmentu książki Was w stronie internetowej.

„Gra w życie” – sztuka Maxa Frischa w Teatrze Ateneum

Read More
gra w życie plakat

„Gra w życie” – sztuka Maxa Frischa w reżyserii Aleksandra Kaniewskiego

Nie samymi książkami żyje człowiek. Także Drops. Dlatego po tekście o serialu „Stulecie Winnych”, zapraszam Was na kolejny, niezwiązany z literaturą post (w żadnym wypadku nie jest to recenzja!). Pozwólcie, że opowiem Wam o mojej kolejnej miłości – teatrze. Data na publikację wpisu nie jest przypadkowa. Dziś swoje urodziny obchodzi Magdalena Schejbal, moja ulubiona aktorka, która gra w pewnym godnym polecenia spektaklu. Zapraszam na wycieczkę do Teatru Ateneum w Warszawie!

„Gra w życie” toczy się od 2018 r.

Po raz pierwszy na spektaklu „Gra w życie” byłam z Mamą we wrześniu 2018 roku. Ależ to były emocje! Właśnie za nie kocham teatr! Ten ucisk w żołądku po kolejnym dzwonku, szybsze bicie serca, gdy gasną światła, dreszcz przy dźwięku zasuwanej na drzwiach kotary… I wszystko się zaczyna… Teatr przenosi mnie do innego świata. Patrząc na scenę, koncentruję się na kolejnych wydarzeniach – śmiesznych bądź tragicznych. Odpływam. Zanurzam się w rzeczywistości, na którą umówili się reżyser, autor, obsada i… ja. Wszystko bowiem zależy od interpretacji. A ta, w sztuce „Gra w życie”, jest bardzo ważna.

gra w życie schejbal
© Bartek Warzecha

Magdalena Schejbal – nie tylko policjantka Basia

Zacznę od tego, dlaczego wybrałam akurat to przedstawienie. Po pierwsze, Magdalena Schejbal. Basia z mojego ulubionego serialu „Kryminalni”, emitowanego w latach 2004-2008 w TVN. Jak ja to oglądałam… Słowem się w pokoju nie można było odezwać, serio. Prowadziłam też blog z opowiadaniami, który przepadł razem z platformą Onetu. Mordowałam, porywałam, okradałam… Poważnie. To była moja pierwsza przygoda z blogowaniem. Ale ja nie o tym. Ja o Magdzie. Teatr daje niesamowitą możliwość poznania ulubionych aktorów od innej strony. W teatrze nie można powtórzyć sceny. Teatr to uczta na żywo. I praca na żywo. Taka… gra w czyjeś życie na oczach widzów. Wizyty w Ateneum są więc dla mnie szansą na poznanie Magdy jako aktorki. Podkomisarz Storosz kojarzy się większości widzów serialu najpierw z wystraszonym kurczakiem, a później z zakochaną po uszy w Zakościelnym policjantką, do której wzdychał prokurator. To błąd, bo Magda potrafi zdecydowanie więcej i jest, w moim odczuciu, naprawdę dobrą aktorką. Gra całą sobą – mimiką, głosem, spojrzeniem, gestem. A zachwycić w tej sztuce nie jest łatwo. Bo i sztuka nie jest łatwa. Wymaga od widza intelektualnego zaangażowania.

O co toczy się ta gra?

Kürmann chciałby raz jeszcze przeżyć swoje życie, uniknąć popełnionych błędów, a w kluczowych momentach – mając świadomość późniejszych wydarzeń – podjąć zupełnie inne decyzje. Otrzymuje taką możliwość i na naszych oczach rozgrywa się rodzaj improwizowanego spektaklu teatralnego z Kürmannem w roli głównej. Prowadzący/Reżyser – cierpliwie i empatycznie prowadzi swojego bohatera przez meandry jego własnej biografii, wspierając go, pomagając podjąć decyzje i udzielając rad, nierzadko kąśliwych. Tworząc warianty swojego życia, Kürmann posiłkuje się doświadczeniem, inteligencją i moralnością, jednak sytuacja komplikuje się, gdy w grę wchodzą uczucia…

Uczucia, czyli postać Magdy. Uczucia, czyli Antoinette Stein. Kobieta, która po przyjęcia u Kürmanna zostaje dłużej… Na śniadanie. A potem na jeszcze dłużej… Gorący romans, ślub, codzienność i… Żal. Chęć zmiany podjętych decyzji. Cofnięcia czasu. Cofnięcia się do pamiętnej nocy, kiedy zegar z pozytywką wybijał tę samą melodię. Do nocy, kiedy on zamawiał taksówkę, a ona chciała zapalić papierosa. Do nocy, w której Hannes poznał  Antoinette. Kürmann chce cofnąć czas. Chce zagrać w życie od nowa.  

gra w życie damięcki
© Bartek Warzecha

Wiele twarzy Grzegorza Damięckiego, wiele twarzy Hannesa Kürmanna

W życie gra, a właściwie chce grać, Grzegorz Damięcki – to on wciela się w postać Hannesa Kürmanna. To drugi powód, dla którego spędzałyśmy z Mamą pewien sobotni wieczór w Teatrze Ateneum. Obie uwielbiamy Pana Grzegorza i wszystkie jego wcielenia – filmowe, serialowe, teatralne właśnie, a ja dodam do tego jeszcze audiobookowe. Talent, uroda, wdzięk i klasa, której brakuje niektórym aktorom. W Ateneum on tak naprawdę nie gra Hannesa. On nim jest. Cały wchodzi w postać, która się miota. Zmienia, szarpie się ze sobą, unika błędów, ucieka… Ale ucieka przed tym, co nieuniknione. Przed tym, co i tak go dopada. Przed tym, co jest sensem ludzkiego życia.

Wspomniałam wyżej, że spektakl wymaga zaangażowania od widza. Nic go nie rozprasza – scenografia jest surowa: białe ściany na kółkach, kilka rekwizytów. Moim zdaniem zasiadając na widowni przy ulicy Jaracza, patrząc na Hannesa i jego żonę, nie sposób uciec od pewnych refleksji. Nie sposób nie zatrzymać się i zastanowić, czy samemu nie miałoby się ochoty zagrać; z pomocą reżysera, dyskutując z Alter ego (w tej roli Krzysztof Tyniec), próbować zmienić swój los. Podjąć inne decyzje. Hannes próbował kilka razy. Efekt zawsze był ten sam. Ilekroć myślę o tym spektaklu, tym mam poczucie, że on po prostu wybierał miłość. Bez mrugnięcia okiem zmieniał to, co dotyczyło jego kariery czy zdrowia. A miłość, Antoinette Stein, pojawia się w każdej wersji życia. A przecież on tak bardzo tego nie chce… A jednak. Panna Stein jest. Bo przed przeznaczeniem nie da się uciec. Przed miłością nie da się uciec, bo to ona jest powołaniem człowieka. Owszem, ma różne twarze, ale w przypadku Kürmanna ewidentnie miała twarz Antoinette.

Gra w życie toczy się w Teatrze Ateneum

Gorąco polecam Wam spektakl „Gra w życie” w Teatrze Ateneum. To gwarancja duchowej uczty, refleksji, obcowania z utalentowanymi ludźmi. To przedstawienie zapada w pamięć. Wkracza w rzeczywistość widza. Zaprasza do gry z własnymi wspomnieniami. Skłania do rachunku sumienia. Hannes Kürmann wybierał miłość. Wy wybierzcie sztukę. To nie będzie łatwa rozrywka. Ale czy życie jest łatwe…?

Nieraz myślę: a gdyby tak zacząć życie na nowo? I to z całością świadomością? Gdyby jedno życie można było przeżyć, jak to mówią, na brudno, a drugie na czysto? Sądzę, że wtedy każdy z nas starałby się nie powtarzać, przynajmniej stworzyłby sobie inne warunki, urządziłby taki dom z kwiatami, z mnóstwem światła… – „Trzy siostry”, A. Czechow

Informacje o spektaklu: https://teatrateneum.pl/?p=24945.
Zdjęcia Bartka Warzechy, plakat oraz opis zostały pobrane ze strony Teatru Ateneum.

„Zamęt” – V. V. Severski (słuchowisko)

Read More
zamęt severski

Vincent V. Severski, Zamęt, Wydawnictwo Czarna Owca 2018.
Superprodukcja Audioteki

reżyseria: Janusz Kukuła
w rolach głównych:
Krzysztof Gosztyła – narrator
Grzegorz Damięcki – Dima
Marta Żmuda Trzebiatowska – Monika
Andrzej Ferenc – Pułkownik Roman Leski
Krzysztof Stelmaszyk – Filip Korycki
Mariusz Bonaszewski – Pułkownik Zenon Pański
Marta Chodorowska – Ela
Waldemar Barwiński – Witek
ze specjalnym udziałem autora książki Vincenta V. Severskiego
i inni… – lista znajduje się na stronie producenta – Audioteka.pl

To nie był audiobook. To była uczta. Spektakl. „Teatr wyobraźni”. Słuchowisko – dotąd nieznana mi forma. 59 głosów – tyle, ile bohaterów w książce i narrator. Do tego muzyka, dbałość o najdrobniejsze odgłosy… Troska o każdy detal. Sztuka przed wielkie „S”. To niezwykłe literackie spotkanie trwało niemal 19 godzin. Ogromnie” żałuję, że już się skończyło.

O co ten cały zamęt?

W Pakistanie porwany zostaje przez talibów polski biznesmen. Grozi mu śmierć. Do akcji ratunkowej rusza super tajna jednostka Agencji Wywiadu znana jako „Sekcja”. Szybko okazuje się jednak, że porwanie jest tylko częścią szerszego planu, w który zaangażowane są wywiady różnych krajów i staje się ono powodem do bezwzględnych rozgrywek politycznych w Polsce. Pod kierunkiem ekscentrycznego Romana „Sekcja”, czyli Monika – absolwentka ASP, Dima – były nielegał, Ela i Witek, z narażeniem życia próbują zdemaskować zdrajcę i podróżując przez Grecję, Rosję, Pakistan i RPA rozwikłać trudną szpiegowską zagadkę.

Zamęt to początek nowej serii, w której Vincent V. Severski, były oficer polskiego wywiadu, wiarygodnie przedstawia realia działalności szpiegowskiej w naszym kraju i na świecie. Powieść kryminalna, szpiegowska, ale i political fiction, jak mówi reżyser słuchowiska, Janusz Kukuła. Historia trzyma w napięciu od początku do końca, który, muszę przyznać, troszeczkę mnie rozczarował. Ale w tym przypadku to nie miało znaczenia. Ważniejsza od przebiegu akcji była dla mnie możliwość „ucztowania” ze słuchawkami na uszach. Moja wyobraźnia pracowała na najwyższych obrotach. Każdy niespodziewany szelest, syknięcie, zmiana tonu powodowały, że otwierałam szeroko oczy ze zdumienia albo z wrażenia, dosłownie, siadałam na łóżku. Podczas słuchania towarzyszyły mi różne emocje i uczucia – od strachu, zdziwienia, momentami przerażenia, po nostalgię, współczucie a nawet uśmiech. W końcu nawet najlepsi oficerowie wywiadu nie są pozbawieni uczuć, wręcz przeciwnie – są obdarzeni poczuciem humoru, a ironią posługują się niemal z taką sprawnością, jak James Bond pięcioma pistoletami naraz.

Mnogość dźwięków – a przede wszystkim liczba lektorów biorących udział w projekcie, zafundowały mojej wyobraźni wyjątkowy spektakl. Głosy aktorów, towarzyszące dźwięki stały się źródłem zapachów, smaków i przede wszystkim obrazów. Wystarczyło, że zamknęłam oczy, a przenosiłam się do Aten, do Moskwy czy kryjówki terrorystów, przemieszczałam się ulicami Warszawy. Teraz słucham Odwetu, drugiej części cyklu i trochę brakuje mi podziału na role. Za kim tęsknię najbardziej? Kogo z aktorów chciałabym wyróżnić w recenzji? Na pochwałę zasługują wszyscy, jednak pozwólcie, że skupię się na trzech nazwiskach.

Krzysztof Gosztyła – ten, który opowiada „Zamęt”

gosztyła zamęt

Krzysztof Gosztyła, czyli narrator. Jak sam siebie nazywa – „Podstawowy Opowiadacz”. Mistrz Gosztyła. Kłaniam się w pas nad kunsztem tego aktora. Czytałam dużo dobrego na temat jego audiobooków wśród fanów twórczości Remigiusza Mroza. Teraz na własne uszy przekonałam się, jak wielki to artysta, jak wielki to głos. Aktor bawi się nim, niczym wirtuoz czerpie najlepsze ze swojego instrumentu. Szept, wstrzymany oddech, akcentowanie… Zamęt w wersji audio ma czworo głównych bohaterów – Leskiego, Monikę, Dimę i właśnie narratora.

– Moim celem jest to, żeby państwo, którzy będą tego słuchać, byli jak najgłębiej wciągnięci w tę opowieść. […] Chciałbym tylko i wyłącznie, by byli z bohaterami tam, gdzie odbywa się akcja – mówił Gosztyła podczas prac nad słuchowiskiem. Według mnie udało się to perfekcyjnie. Zamętu można słuchać, i słuchać, i słuchać…

Grzegorz Damięcki – ten, który kocha zamęt

Grzegorz Damięcki to aktor Vincenta Severskiego. Jak przyznał mi Autor podczas rozmowy na tegorocznych Świątecznych Targach Książki w Rzeszowie, prywatnie Panowie bardzo się lubią. Damięcki lubi pióro byłego oficera, a bohaterowie, których losy są kreślone tymże piórem, mają jego twarz. Aktor wcielił się bowiem w postać Konrada Wolskiego w serialu Nielegalni nakręconego na podstawie pierwszej powieści Severskiego. W Zamęcie jest Dimą.

– To polski agent kontrwywiadu. Jak to u Severskiego często bywa bardzo niejedno płaszczyznowa postać, co bardzo mi pasuje. – Tak o swoim bohaterze mówił aktor.

Głos Grzegorza pokochałam podczas spektaklu Gra w życie w Teatrze Ateneum. Siedząc w trzecim rzędzie, chłonęłam go jak gąbka. Audiobook tę miłość pogłębił. Żałuję, że aktor nie występuje w Odwecie, jednak pojawia się tam też postać wspomnianego Konrada Wolskiego. Chyba by się Damięcki nie rozdwoił, a innego artysty nie wyobrażam sobie w obu rolach.

Marta Żmuda Trzebiatowska – ta, która nazywa zamęt

Do Marty Żmudy Trzebiatowskiej zawsze będę miała sentyment, bowiem to od jej głosu zaczęła się moja przygoda z audiobookami. Aktorka czyta dostępne w Audiotece powieści Masz wiadomość i Tak smakuje miłość. W Zamęcie gra Monikę. Tu nie ma miejsca na miłosne rozterki, tęsknoty, westchnienia – tak jak we wspomnianych książkach Agaty Przybyłek. Są za to: niebezpieczeństwo, wyścig z czasem, działanie na granicy prawa i wytrzymałości. Uwierzyłam Monice Żmudy Trzebiatowskiej. Uwierzyłam jej jako agentce i jako kobiecie, która niezbyt dobrze radzi sobie z życiem uczuciowym. Wierzyłam, gdy się niecierpliwiła, gdy była rozdarta, gdy się narażała dla dobra państwa oraz prowadzonego śledztwa. Co ciekawe, kochanek Moniki mówi głosem Kamila Kuli, prywatnie męża Marty Żmudy Trzebiatowskiej. Ich wspólne sceny zawsze wywoływały na mojej twarzy uśmiech.

„Zamęt” do usłyszenia w Audiotece

Dźwięki, podkład muzyczny, głosy… Zamęt trzeba usłyszeć. Smakować każde drganie. To nie jest zwykły audiobook. To, jak wspomniałam we wstępie za Witoldem Hulewiczem, „teatr wyobraźni”. Spróbujcie – jestem pewna, że się nie zawiedziecie!

Niepewnym zostawiam link do audiobooka – w Audiotece pierwsze dwie godziny możecie wysłuchać za damo.
http://fn.audioteka.com/p/dropsksiazkowy/pl/audiobook/zamet

Wszystkie zdjęcia wykorzystane w recenzji pochodzą z serwisu Audioteka.