„Cienie na wrzosowisku” – Anna Łajkowska (patronat medialny Mamy Dropsa)

Read More
cienie na wrzosowisku

Anna Łajkowska, Cienie na wrzosowisku, Wydawnictwo Dragon 2021.
Seria: „Wrzosowisko”
#MamaDropsaCzyta

Otul wszystko wspomnieniami najpiękniejszych chwil, przykryj pamięcią dotyku i zapachu. Pieść i kołysz tak długo, aż zaśnie w miejscu, które mu wyznaczyłaś. Co pewien czas cały ten skarb będzie wzdychał przez sen i przypominał o sobie, ale pozwoli ci normalnie żyć. Pozostanie małym klejnotem, a nie ogromnym, niekształtnym, raniącym serce ciężarem.

14 lipca będzie miała miejsce premiera powieści Anny Łajkowskiej „Cienie na wrzosowisku”, nad którą Wydawnictwo Dragon powierzyło mi opiekę medialną. Jest to trzeci tom serii obyczajowej „Wrzosowisko” inspirowanej „krainą sióstr Bonte”, w której Autorka mieszkała przez dwa lata. To poruszający cykl o miłości, o zdradzie, o trudnych decyzjach i wyborach życiowych, o sile przyjaźni, takiej na dobre i na złe, a przede wszystkim o więzach rodzinnych, o przepaści, jaka dzieli małżonków, gdy między nich zakradnie się tajemnica i utracą wzajemne zaufanie, o wzajemnych relacjach ludzi z małego miasteczka. A wszystko to rozgrywa sie na tle pięknych okoliczności przyrody. Zapraszam do lektury recenzji.

Basia prowadzi poukładane życie w niewielkim angielskim miasteczku na wrzosowiskach. Kawiarnia świetnie prosperuje, dzieci rosną, małżeństwo obywa się bez wzlotów, ale i bez upadków. Kobieta nie potrafi jednak odnaleźć spokoju. W sercu skrywa głęboką ranę, a w głowie wirują setki pytań bez odpowiedzi.
Gdy Marek odkrywa prawdę o romansie żony, wyjeżdża do Polski. Basia musi odtąd sama mierzyć się z trudami codzienności, krążącymi na jej temat plotkami i poczuciem winy. Niespodziewanie w jej ręce trafia list, który James napisał do niej przed śmiercią…
Czy zdradę można wybaczyć?
Jak poskładać na nowo życie, które rozsypało się na kawałki?
Czy Basia podejmie walkę o swoją rodzinę?

– opis wydawcy

Dalsze losy bohaterów powieści poznajemy z perspektywy Basi, Marka i z pamiętnika ich szesnastoletniej córki Emilki. Mamy więc do czynienia z dwoma planami czasowymi, przy czym fragmenty pamiętnika są zamieszczone na początku rozdziałów powieści i oznaczone kursywą. Moim zdaniem jest to ciekawy zamysł Autorki, ponieważ fragmenty pamiętnika córki są napisane kilkanaście lat później. Akcja powieści toczy się nieśpiesznie. Mnie to akurat nie przeszkadzało, gdyż lubię taki styl, skłaniający do oceny postaci, do refleksji. Autorka potrafiła opisać dość sugestywnie przeżycia wewnętrzne,  emocje, uczucia i dylematy każdego z bohaterów. Pokazała, jak utrata bliskiej osoby może wpłynąć na życie innych. Basia pozornie prowadziła spokojne życie, bo tak naprawdę żyła i karmiła się wciąż wspomnieniami z przeszłości, które bolały, raniły i rozdzierały serce. Cieniem na wrzosowiskach położyły się wydarzenia z przeszłości, których konsekwencji nie można już było cofnąć. Czy można było żyć w kłamstwie i stwarzać pozory na dłuższą metę? Jak długo można udawać przed najbliższymi, że życie toczy się w jak najlepszym porządku? Ale z drugiej strony jakże trudno jest przyznać się do błędu życiowego i prosić o wybaczenie. Czy ono było w ogóle możliwe? Basia przeżywała rozterki i dylematy moralne, bowiem sama do końca nie poznała prawdy. Jak więc miała wyjawić tajemnicę o Jamesie? W ten sposób ukarała przede wszystkim siebie zgodnie z radą przyjaciółki. Żyjąc wspomnieniami, straciła kontrolę niejako nad resztą rodziny a szczególnie dzieci potrzebowały matczynego wsparcia. Bez ojca i matki w roli czynnika jednoczącego każdy szedł w swoją stronę. Poruszył moje serce wykreowany obraz małżeństwa na huśtawce emocjonalnej. Marek i Basia to dwoje poranionych przez siebie ludzi oraz zawieszonych w czasie i w przestrzeni. Jak zakończy się ich walka o rodzinę? Czego będzie się domagała od rodziców Emilka, odkrywając tajemnicę w pamiętniku matki?

Rodzina, jak jakiś samolot w powietrzu, pokonywała ogromne odległości nad potwornymi przepaściami. Jedyną jej nadzieją była spójność, zgranie, jedność. I nagle z powodu dawnych błędów konstrukcja zaczynała się sypać.

Jak już wspomniałam, bohaterowie w narracji pierwszoosobowej opowiadają swoją historię. Możemy głębiej wniknąć w ich myśli, zajrzeć do poranionych serc. Autorka stworzyła ich bogatą psychologiczną charakterystykę. Co ciekawe, Anna Łajkowska nie ocenia ich postępowania i nie komentuje, czy zachowali się właściwie. To mieszkańcy miasteczka plotkowali i oceniali Basię, nie znając wszystkiego. Przyjaciółka zaskoczyła swoją postawą, dobrą radą, z której skorzystała. Charoll była bowiem mądrą kobietą i tą mądrością dzieliła się zupełnie bezinteresownie z Basią.

Powieść jest napisana lekkim stylem, nieco melancholijnym mimo poruszanych trudnych tematów. Język jest niezwykle emocjonalny i plastyczny. Autorka tak pięknie namalowała słowami przyrodę w Szkocji i w Polsce, szczególnie wrzosowiska, które na zawsze skryły nieodkrytą do końca tajemnicę i wspomnienia Basi. Ale i do domu zakradły się cienie pobytu Marka w Polsce. Sama jestem ciekawa, czy cienie z wrzosowisk i z Polski znikną a  w domu zagości spokój, radość, zaufanie, a zerwane więzi się odbudują i zacieśnią? Ale o tym zapewne w kolejnym tomie.

Polecam tę poruszającą serca powieść o trudnej miłości, pięknej przyjaźni idealną na letnie dni, gdy czas płynie wolniej. Mnie ta książka zapadła głęboko w serce. Uświadomiła, jak trudno oceniać ludzi, przed którymi życie postawiło trudny wybór. Jest to zbyt pochopne.

Bardzo dziękuję Wydawnictwu Dragon za zaufanie i powierzenie mi patronatu nad powieścią.

„Miłość na wrzosowisku” – Anna Łajkowska (#MamaDropsaCzyta)

Read More
miłość na wrzosowisku anna łajkowska

Anna Łajkowska, „Miłość na wrzosowisku”, Wydawnictwo Dragon 2020.
#MamaDropsaCzyta

Zapraszam do lektury recenzji powieści Anny Łajkowskiej „Miłość na wrzosowisku – 2. części serii „Wrzosowisko”, której premiera wznowienia miała miejsce 1 lipca 2020 r. To seria zainspirowana „krainą sióstr Bronte”, w której autorka mieszkała przez dwa lata.

Po wielu perturbacjach Basia odnalazła swoje miejsce na ziemi i po remoncie przeprowadziła się wraz z rodziną do Haworth, do wymarzonej kamienicy z kawiarnią na dole i mieszkaniem na piętrze. Córki rozpoczęły naukę w miejscowej szkole, Marcin został zapisany do przedszkola a Marek po porażce, którą trudno mu było przełknąć, w końcu pracował w domu. Przyjechała rodzina z Polski na otwarcie kawiarni i na święta. Wszyscy okazali się niezwykle uczynni. Dzień otwarcia kawiarni to także znakomita okazja do poznania  sąsiadów – Charoll, James Alton z żoną, Nina, panie z pobliskiego sklepu, John Smith. W powieści poznajemy ich ciekawe losy, romantyczne historie sprzed lat, tajemnice i sekrety, codzienne życie, wzajemne relacje. Spełniło się marzenie bohaterki. Mimo że problemów nie brakowało, często trudno jej było wszystko ogarnąć, zorganizować – remont, remont remontu, obsługa kawiarni, dobór dostawców, kłopoty z dziećmi, napięte sytuacje podczas domowych rewolucji, bo mąż całkiem  wyłączył się z rodzinnego życia, pochłonięty pracą od rana do późnej nocy. Czy o to chodziło Basi? Czy czuła się w pełni szczęśliwa? Często była przerażona, w sytuacjach awaryjnych jednak zawsze mogła liczyć na pomoc Jamesa, prawdziwego przyjaciela.

To było niezwykłe uczucie: czekać, obserwować, jak nadchodzi, i mieć tę pewność, że za chwilę wejdzie i zajmie swoje miejsce. Zrozumiałam, co miał na myśli lis, mówiąc do Małego Księcia, że będzie z niecierpliwością nasłuchiwać jego kroków, gdy tylko da się oswoić.

Kiedy się wydawało, że w życiu bohaterki wszystko się już poukładało, niespodziewanie przyszła miłość – ta niewłaściwa, nie w porę, wbrew rozsądkowi. Zakochani spotykali się na potajemnych randkach, których świadkami były „milczące wrzosowiska i odległe, bardzo odległe gwiazdy”. Często zmieniali miejsca schadzek, dzięki temu Basia poznała odległe okolice i urocze zakątki na pobliskich wzgórzach. (…)pojechaliśmy na wrzosowiska. Kochaliśmy się w pełnym słońcu. (…)Kiedy jechaliśmy samochodem, wzgórza wydawały się otwarte, widoczne w całości jak na dłoni. A gdy docieraliśmy na miejsce, okazywało się, że to zaciszny, przytulny zakątek, niemalże pokój z zielono-fioletowym dywanem. (…) – Boje się, że mnie zostawisz. _ Nie mogłabym. Kocham cię. Ich życie rodzinne toczyło się „normalnym” torem. Basia się obawiała, że za daleko zabrnęła i że wszystko się wyda. A z drugiej strony nie potrafiła odmówić czułości  stęsknionemu mężowi. Jej duszą miotały sprzeczne uczucia: radość, euforia, bezsilność, nerwowość, tęsknota, wyrzuty sumienia, wmawianie sobie, że życie domowe, rodzinne jest dla niej najważniejsze. Ale coraz częściej dochodziło do głosu przekonanie, że w końcu będzie musiała sama dokonać wyboru. Co zatem wybierze Basia – bezpieczną przystań u boku męża czy rodzące się miłość i namiętność? Jak potoczą się losy Basi i jej rodziny?

Powieść pochłonęłam tak jak i poprzedni tom. Pisarka namalowała słowami interesujący portret psychologiczny kobiety. Podczas lektury skłaniającej do refleksji często się zastanawiałam, jak postąpiłabym na miejscu Basi. Czym dla mnie jest miłość małżeńska? Do jakich postaw mnie zobowiązuje? Czy do mojego małżeństwa w ciągu 35 lat związku wkradała się nuda i  jak ją przepędzaliśmy? To trudne pytania! Myślę, że to co nas umacnia to obok miłości przyjaźń. My się kochamy i lubimy. Ale podczas wspólnej podróży przez nasze życie uzbierał się ciężki plecak wypełniony różnymi doświadczeniami, emocjami, uczuciami – całą paletą. Dla Basi romans, zauroczenie, namiętność to ucieczka przed domowymi problemami, kłopotami, przed samotnością. W poprzednim tomie bohaterce nie podobała się postawa Joli, kuzynki. Dziwiła się i oburzała, jak mogła prowadzić podwójne życie – żyć z mężem i jednocześnie potajemnie z kochankiem. A teraz nie rozumiała samej siebie i starała się odrzucać wszelkie rozważania, rzucając się w wir codziennych obowiązków i zajęć. Oboje wiedzieli, że trudno im będzie poświęcić rodzinę, ale i ciężko zrezygnować z siebie. Dopiero poznana romantyczna historia miłości pana Smitha i Marii pomogła bohaterce zdefiniować miłość. Zakończenie powieści bardzo mnie zaskoczyło i jednocześnie wzruszyło.

„Miłość na wrzosowisku” to piękna, wzruszająca opowieść o miłości, o zauroczeniu, o przyjaźni, o wzajemnych relacjach, o ważnych wartościach w życiu człowieka. Jakże pięknie została opisana przyjaźń Basi i Charoll – pomoc wzajemna, wsparcie, bezinteresowność, dobre rady, szacunek, lekcja mądrości. Pisarka świetnie oddała atmosferę małego miasteczka, mentalność jego mieszkańców, niełatwe życie Polaków na emigracji. Urzekły mnie piękne, poetyckie opisy urokliwych zakątków. Wrzosowisko jest jednym z bohaterów powieści, to niemy świadek romansu, któremu Basia powierzyła wspomnienia.

„Miłość na wrzosowisku” to idealna powieść wakacyjna, dzięki której siedząc wygodnie w fotelu, na leżaku, w hamaku możemy przenieść się do małego angielskiego miasteczka ukrytego wśród wrzosowisk.

Wydawnictwu Dragon pięknie dziękuję za egzemplarz recenzencki.

„Pensjonat na wrzosowisku” – Anna Łajkowska (#MamaDropsaCzyta)

Read More
pensjonat na wrzosowisku

Anna Łajkowska, Pensjonat na wrzosowisku, Wydawnictwo Dragon 2020.
#MamaDropsaCzyta

Zapraszam Was do lektury recenzji powieści „Pensjonat na wrzosowisku” Anny Łajkowskiej – gdańszczanki, autorki kilku powieści obyczajowych, polonistki, żony, matki. W marcu ukazało się wznowienie powieści, która swoją premierę miała w 2012 r. To moje drugie spotkanie z twórczością Autorki, urzekły mnie przeczytane w okresie Bożego Narodzenia „Szepty gwiazd”, dlatego też chętnie sięgnęłam po tę powieść. W jednym z wywiadów przeczytałam, że pomysł napisania tej powieści i jej kontynuacji, zainspirowanej „krainą sióstr Bronte”, zrodził się podczas pobytu Pisarki z rodziną w Wielkiej Brytanii. Został zaczerpnięty „z energii, która emanowała w tych miejscach: ze wzgórz, wiatru, słońca i z całej atmosfery wrzosowisk”. Stąd tak szczegółowe, pięknie namalowane słowami, zachwycające opisy miejsc, w których rozgrywa się akcja książki.

Wyszliśmy na zewnątrz, na pola, na „wichrowe wzgórza”, które rozciągały sie tuż za ostatnimi zabudowaniami. I już wiedziałam, dlaczego ich życie było wyjątkowe. bo mieszkali tutaj. Budzisz się rano, bierzesz psa, idziesz z nim na spacer, wychodzisz poza ostatnie zabudowania i raptem, jak na filmie, kamera oddala sie od ciebie i pokazuje, jaki niezwykły krajobraz otacza cię ze wszystkich stron. Dookoła góry i doliny. jedno wzgórze przechodzi w drugie i ciągną się tak daleko, jak tylko możesz sięgnąć wzrokiem. Wszędzie zielona trawa, a na samych tylko szczytach wrzosy. Wyobrażałam sobie, jak fioletowe muszą być latem. a sto lat temu bieliły się tu jeszcze stada owiec.

Bohaterką powieści jest Basia, która z kochającym mężem Markiem i trójką dzieci zamieszkała w Anglii. Miała swoją firmę organizującą śluby i wesela. To był jej konik i zawód. Po urodzeniu synka zajęła się jego wychowaniem. Pozostały jej do oglądania jedynie katalogi i czasopisma ślubne, żeby być na bieżąco. Bardzo jej brakowało pracy, nie czuła się ani szczęśliwa, ani spełniona. Miała dość fochów, kłótni dorastających córek. Mąż całe dnie był zaabsorbowany pracą. Do życia Basi wkradła się pustka, nudna codzienność, niezadowolenie, żal. Aż tu nagle pod wpływem impulsu postanowiła wyjechać z trzyletnim Marcinem na wakacje w przeciwnym kierunku niż reszta rodziny. Zawsze marzyła o Szkocji, o „Krainie Bronte”. Zdziwiłam się, że mąż to zaakceptował i nawet zaoferował swoją pomoc w sprawach organizacyjnych. Sam natomiast z dorastającymi córkami wyjechał na południe Francji. Basia po podróży pełnej emocji dojechała do malowniczego pensjonatu pośród wrzosowisk, który prowadziła Charoll. Pobyt miał być doskonałą okazją do odpoczynku, do przemyśleń, do refleksji nad sobą, do wytyczenia jakiegoś planu na życie. Może pojawią się jakieś marzenia, których spełnienie nada życiu sens? Basia zabrała ze sobą karton z tajemniczą zawartością, który trzymała od męża zmarłej na raka kuzynki. Jola powierzyła jej największy sekret swojego życia i pewną misję do spełnienia. Jakież tajemnice skrywał stary notes Joli? Czy Basia wypełni wolę zmarłej? Jakie niespodzianki przygotuje dla bohaterki los? Na samym początku pobytu Basia uległa wypadkowi, ratując synka przed zębiskami groźnego psa. Znalazła sie w szpitalu a Marcinem zaopiekowała się Charoll. Pomoc okazał też sąsiad James i Stara Janet. Basia poznała jej historię. Kobiety bardzo dużo ze sobą rozmawiały, stały się sobie bliskie, udzielając wzajemnie wsparcia i rad. Obserwując życie Charoll, sąsiadów i poznając  żyjącą na odludziu niezwykłą Hannę, Basia wyciągnęła z tego wnioski dla siebie. W szpitalu miała dużo czasu na refleksje o swoim życiu rodzinnym. Przyjazd męża z córkami sprawił jej radość. Szybko odnaleźli sie w wirze codziennych wydarzeń. Szczególnie mąż był zdziwiony , że Basia tak szybko przylgnęła do Charoll jak do starszej siostry. Włączył się z córkami do pomocy w pensjonacie. Razem też pojechali do „Krainy Bronte”, gdzie Basia ze łzami w oczach oglądała eksponaty i chłonęła wszystko jak zaczarowana. Za zabudowaniami rozciągały się pola, wichrowe wzgórza, dookoła góry a na szczytach wrzosy i doliny, z zieloną trawą. Była tak zauroczona miasteczkiem, że zrodziło się w niej marzenie , by w nim zamieszkać i kupić dom z restauracją lub kawiarnią. To byłaby dobra inwestycja. Dlaczego to pragnienie przestraszyło Basię? Z jaką reakcją męża się spotkała? A może sytuację uratuje Studnia Życzeń w grocie Mateczki Shipton? „Kto włoży rękę do wody i wypowie w myślach życzenie, temu sie ono spełni w ciągu roku” – tablica informacyjna bardzo poważnie mówiła o spełniających się w ciągu roku życzeniach. Czego sobie życzyła Basia? Dodam tylko, że zakończenie powieści bardzo mnie zaskoczyło. Czekam więc niecierpliwie na jej kolejną część.  

Historia Basi skłoniła mnie do refleksji na temat rodziny, wzajemnych relacji i wyznawanych wartości, zasad. Nie lada sztuką jest czasem uporać się ze wszystkimi obowiązkami związanymi z pracą, domem, rozwojem własnym, marzeniami, pragnieniami. Gdy dzieci są małe, większość obowiązków spada jednak na mamę. Brakuje czasu na realizację marzeń, na pielęgnowanie miłości małżeńskiej, wieczorne rozmowy, na chwilę dla siebie. Uświadomiłam sobie, że przez ten czas patrzyłam na mojego męża przez pryzmat dzieci. Gdy miałam chwilę dla siebie, to zasypiałam nad poprawianiem wypracowań klasowych, nad lekturą czy ulubioną książką. Myślę, że większości matek towarzyszy troska, nadmierna uwaga skupiona na dzieciach, często inni obserwatorzy zarzucają nam nadopiekuńczość. A ja tylko chciałam być kochająca matką, mieć dookoła ład i porządek, czasem aż do przesady. To ciągłe zamartwianie sie o innych przyprawiało o zmęczenie, przewrażliwienie, skłonność do kłótni, strzelanie focha. U nas doszła jeszcze walka z niepełnosprawnością dziecka. Dlaczego o tym piszę? W pewnym sensie rozumiem Basię – jej żale, pretensje, egoistyczne pobudki, „kwestię niedostosowania się do sytuacji”. Ale ona chyba tak do końca to nie wiedziała, czego najbardziej chce. Problemy, o których jest mowa w powieści, poznajemy z perspektywy żony i męża. Marek mnie denerwował, że nie wczuwał sie w sytuację żony, nie rozumiał jej, że ona ma prawo do marzeń, pragnień. Skupiony był bardziej na sobie. Zresztą ona i tak mu ustępowała. Lepiej sobie radził z nastolatkami, był bardziej konsekwentny, stawiał granice w przeciwieństwie do Basi. Pisarka uświadomiła nam, że najważniejsza jest rodzina, więzi rodzinne, miłość, przyjaźń, uczciwość, wierność. Warto marzyć, gdyż marzenia nas uskrzydlają, dodają blasku naszym dniom. Urzekły mnie w powieści cudne opisy krajobrazu. Razem z bohaterami zwiedzałam i chłonęłam Szkocję. Zachwycił mnie pensjonat – niezwykle klimatyczne miejsce i wspaniała Charoll – prawdziwa przyjaciółka. Powieść szybko się czyta, jest napisana lekkim piórem. Akcję ożywia wątek Joli, jej pamiętnik i tajemnicza przesyłka.

Polecam książkę na ten trudny czas, bo dzięki niej możemy odbyć cudowną podróż do Szkocji.

Wydawnictwu Dragon bardzo dziękuję za egzemplarz do recenzji.     

„Szepty gwiazd” – Anna Łajkowska (#MamaDropsaCzyta)

Read More
szepty gwiazd

Anna Łajkowska, Szepty gwiazd, Wydawmictwo Dragon 2019.
#MamaDropsaCzyta

Wszystko polega na tym, że nowa gwiazda zaczyna emitować sygnał i tylko jedna osoba może go odebrać we właściwy sposób. Niektórzy są zaskoczeni, ale bardzo ciekawi. Wypatrują czegoś na niebie, nawet kiedy jest dzień, wsłuchują się i zaczynają pisać. Często piszą od razu całą książkę, kiedy indziej pisanie trwa bardzo długo, bo nie mają czasu. Robi mi się żal, gdy już napisali całą opowieść, a potem przestają się nią interesować i rzucają w kąt. A najfajniej jest, gdy kończą pisanie i rozglądają się już na niebie za następną gwiazdą. Są tacy, którzy rzucają wszystko, żeby pisać. Przeważnie rodzą się dla nich nowe gwiazdy. Ale nie zawsze.  Inni nie są ciekawi, co ich niepokoi, i nie przerywają swoich codziennych zajęć. Ich gwiazda po pewnym czasie gaśnie i nigdy już nie wróci na niebo. Wiem, że te gwiazdy są zrobione z historii ludzi, tylko nie mam pojęcia, czy prawdziwych, czy wymyślonych. Przypuszczam też, ze czasem wracają do swoich głównych bohaterów, żeby to oni sami opisali swoje losy – tak o procesie twórczym pisze w swojej powieści Anna Łajkowska, pisarka, polonistka, żona, matka, gdańszczanka.

To moje pierwsze spotkanie z twórczością Autorki. „Szepty gwiazd” miały swoją premierę w październiku 2019 r. Na naszą półkę trafiły przed świętami Bożego Narodzenia. Przeczytałam je z ogromnym zainteresowaniem.

Akcja powieści rozpoczyna się w pierwszym tygodniu grudnia, kończy zaś w Boże Narodzenie – czas magii i radosnego oczekiwania. Ale czy dla wszystkich bohaterów? Powieściowe gwiazdy są zrobione z historii ludzi autentycznych, których możemy znaleźć obok nas. Na początku sprawiają wrażenie obcych, a wraz z rozwojem fabuły ich losy się krzyżują, drogi schodzą, łącząc się ze sobą. O czym szepcą tu gwiazdy? Opowiadają o różnych odmianach miłości, o zdradach, o cierpieniu, o samotności, o bolesnych rozstaniach, o niełatwych relacjach międzyludzkich, o trudnych wyborach, o chorobach, o tym, jak trudno pogodzić się, uporać ze śmiercią bliskiej osoby. Konrad jest wdowcem, mieszka z dwojgiem dzieci i panią Jadzią zajmującą się domem. Trudno mu pogodzić się z tragiczną śmiercią żony. Po upływie dwóch lat okoliczności śmierci wydawały się jeszcze bardziej zagmatwane. Agata i Jacek się rozstali, trudno i jej, i synowi się z tym uporać. Jacek poznał nową miłość Joannę, z którą chce spędzić resztę życia. Ale w związku ze skomplikowaną sytuacją pojawiły się wątpliwości. Witek i Jagoda też przeżywali ciężkie chwile, bowiem spodziewają się dziecka, które może urodzić się chore. Grażyna marzyła o napisaniu wreszcie magisterki, współpraca z promotorem układała się bardzo dobrze, wiązał z jej osobą plany naukowe. Co na to zapracowany mąż? Jak pogodzić pracę naukową z opieką nad dziećmi i prowadzeniem domu?

Im bliżej do świąt, do Wigilii bohaterowie zajęli się przygotowaniami i wtedy narodziła się w ich sercach nadzieja, że w ten magiczny i wyjątkowy czas świąt może wszystko się jakoś ułoży i zmieni na lepsze. Czas wtedy zwolnił swój bieg, wszystko toczyło się wolniej. Więcej czasu postacie znalazły na refleksje czy też decyzje życiowe lub postanowienia. W powieści pojawiło się więcej opisów przeżyć wewnętrznych bohaterów, które w czytelniku wywołują wiele emocji. Powieść nie jest typowo świąteczną, ponieważ Święta stanowią tu jedynie tło dla rozgrywających się wydarzeń. Bez lukru, bez upiększeń! Nie wszyscy przecież przeżywają radosne święta, ale w ten wyjątkowy czas w sercach wielu ludzi rodzi się nadzieja na lepsze życie. Tak oddziałuje na nas magia świąt. Dlatego też moment zakupu choinki, strojenia drzewka, zachwytu nad nim, radosne wspomnienia, przygotowywanie potraw wigilijnych były pełne radości dla jednych bohaterów, ale dla drugich to tylko piękna dekoracja dla ich skomplikowanego życia. Pisarka uświadomiła nam w powieści, co tak naprawdę jest ważne w życiu, na co mamy wpływ przy podejmowaniu decyzji, przy dokonywaniu wyborów życiowych. To piękna i wzruszająca powieść obyczajowa z wnikliwą analizą zachowań bohaterów.

Moje zaskoczenie wywołał chwyt kompozycyjny, jaki zastosowała Autorka. Niektóre rozdziały są poprzedzone wstępem autorstwa samych bohaterów, którzy wyrażają swoją opinię na temat powieści i sposobu ich wykreowania.

Po lekturze powieści odczułam pewien niedosyt, ponieważ niektóre wątki wciąż pozostały otwarte, ale może dlatego ta powieść wciąż będzie w mojej głowie, aż sama dopiszę zakończenie. A może będzie kontynuacja? Jedno wiem, na pewno sięgnę po inne powieści Autorki. Zakończę moją opinię fragmentem „Teorii Iskiereczki”:

Teraz wszystko jest jasne: nie wszystko kręci się wokół Ziemi. A ja jednak myślę, że to Ziemia stanowi centrum kosmosu, bo my na niej żyjemy. Słońce jest po to, by nas ogrzać i wyznaczać rytm naszemu życiu, tak samo Księżyc. A cały wszechświat, ta ogromna nieskończona przestrzeń, stanowi dekorację dla naszego życia. Gwiazdy ułożone w gwiazdozbiory. Łatwo rozpoznawalna Gwiazda Polarna i Krzyż Południa są tylko i wyłącznie po to, żeby człowiek, gdy mu przyszła ochota na żeglowanie, mógł wrócić do domu…”. Bardzo gorąco zachęcam do sięgnięcia po książkę i wsłuchania się w szepty gwiazd. Będzie nam łatwiej odnaleźć na niebie gwiazdę z naszą historią.

Dziękuję serdecznie Wydawnictwu Dragon za egzemplarz do recenzji.