„Dotyk twoich dłoni” – Wioletta Piasecka (#MamaDropsaCzyta)

dotyk twoich dłoni recenzja

Wioletta Piasecka, Dotyk twoich dłoni, Wydawnictwo Dlaczemu 2022.
#MamaDropaCzyta

Daj mi, proszę, dotyk twoich dłoni. Obejmij mnie. Utul.

Wioletta Piasecka podarowała czytelnikom powieść „Dotyk twoich dłoni”, której tajemnicza okładka zachęca do lektury i jednocześnie intryguje. Długo walczyłam ze sobą, czy po nią sięgnąć. Historia fikcyjna Barbary i Mariusza Ulatowskich przypomniała mi naszą historię sprzed trzydziestu pięciu lat. Wspomnienia ożyły, emocje powróciły, bo czas nigdy nie zatrze ogromu bólu i cierpienia po utracie dziecka nienarodzonego.

To jest zupełnie inna książka spośród do tej pory wydanych. Porusza bardzo trudne problemy. Basia i Mariusz są kochającym małżeństwem, rodzicami dwóch wspaniałych synów, Sebastiana i Julka, mają przyjaciół i świetne relacje z rodzicami. Do pełni szczęścia brakuje im jedynie upragnionej córeczki. A gdy w końcu ono się spełnia, po dwudziestu trzech tygodniach nadziei, radości, szczęścia, miłości dochodzi do tragedii. Utrata upragnionego dziecka przyczyniła się do katastrofy rodziny – zatracenia wszelakich więzi między małżonkami, kłótnie, wybuchy histerii, płaczu, wzajemne oskarżanie, obwinianie, topienie smutków w alkoholu, wreszcie wyprowadzka męża, szukanie pociechy w ramionach młodej kochanki, widmo rozwodu. A na to wszystko patrzą przerażeni chłopcy, dla których byli dotychczas kochającymi i bardzo dobrymi rodzicami. Nie mogą się odnaleźć w tej nowej sytuacji. Mają żal, że nie są dziewczynkami, bo mama by ich bardziej kochała. Marzą jedynie o tym, by między rodzicami było jak dawniej. Czy ty jeszcze nas kochasz, czy tylko Zosię – to pytanie często zadaje pięcioletni Julek.

Jak już wspomniałam, Basia i Mariusz mogli zawsze liczyć na pomoc rodziców i teściów. W obliczu tragedii ich nie opuścili, ale słowa pocieszenia mamy czy teściowej, mądrych kobiet, nie trafiają do zrozpaczonej, pogrążonej w bólu i cierpieniu Basi. Małżonkowie przeżywają żałobę osobno. Brakuje im chęci i sił na szczerą rozmowę. Basia tak się zatraca w żalu i bólu, że nie jest gotowa na codzienność mimo pojawiających się wyrzutów sumienia, że zaniedbuje dzieci. A w głębi duszy nie wierzą, że przyczynili się do śmierci dziecka. Czy bliscy i przyjaciele sprawią, że Basia i Mariusz odnajdą drogę, by wrócić do siebie?

Każdą cząstką ciała czuję pustkę. Nie ma we mnie nic oprócz skorupy. Jestem bezwartościową kobietą – mówię do siebie w duchu.

Jestem złą kobietą. Najgorszą – oskarżam się i mam ochotę zniknąć.

Wyprowadzka Mariusza sprawiła, że Basia musi się zająć synami. Perspektywa samotnych świąt bez męża i kochającego ojca, wzoru do naśladowania dla synów, brak męskiego wsparcia w codziennych czynnościach spotęgowało uczucie pustki z jednej strony, a z drugiej było doskonałą okazją do rozmyślań nad beznadziejną sytuacją, bezsensownymi oskarżeniami w gniewie. Przecież dotyk dłoni męża był jej całym światem. On jednak wybrał inną. Czy ich miłość jeszcze się kiedyś odrodzi?

Tymczasem los przygotował dla Basi i Mariusza  iście zabójczą niespodziankę. A tak naprawdę sprawczynią jest Wioletta Piasecka, która w tej powieści okazała się mistrzynią, żonglerką emocji. Spełniając marzenia synków i bliskich bohaterów, przeniosła ich jak wróżka do egzotycznego miejsca na święta Bożego Narodzenia. Czy w niezwykłej scenerii bohaterowie wybaczą sobie, zapomną i wrócą do siebie? Czy na bajecznej wyspie zdarzy się cud? Przecież miłość jest najważniejsza, zakochani są ze sobą na dobre i na złe. Zawsze jest też nadzieja na kolejną szansę, na wspólne życie, na pojednanie, na odbudowę więzi i na marzenia. Dodam tylko, że zakończenie powieści mnie ogromnie zaskoczyło.

Wioletta Piasecka napisała nieco mroczną ale piękną, pełną emocji i uczuć powieść – emocjonalny rollercoaster. Dzięki zastosowaniu pierwszoosobowej narracji w czasie teraźniejszym czytelnik bez trudu wnika do świata przedstawionego bohaterów, jest obok Basi i poznaje jej myśli, przeżywa wszelakie emocje, zatracając się w nich. Bohaterowie są świetnie wykreowani. Zgłębiamy problem niejako z trzech perspektyw : Basi i Mariusza, ich dzieci oraz rodziców i teściów. Nawet po odejściu Mariusza teściowa jest pełna uznania dla synowej i przeprasza za jego decyzję. Najbardziej wzruszyła mnie, doprowadzając do płaczu postawa synów. Małe dzieci, ale rozumiały o wiele więcej niż sądziła ich mama czy też tata. Jest taka wymowna scena, która wywoła łzy i w oczach czytelników.

„Dotyk twoich dłoni” to napisana emocjami i sercem, pięknie wydana powieść, która epatuje emocjami i głębią już na okładce. Jest ona poruszająca i niespotykana, nieco mroczna jak historia bohaterów . Świadczy to o świetnym warsztacie pisarskim i rozwoju Autorki. To jej dopiero siódma powieść dla dorosłych czytelników Jestem zaskoczona, że tak sugestywnie można pisać o radzeniu sobie z żałobą, emocjami po stracie dziecka nienarodzonego i tak poprowadzić bohaterów, uwikłać ich w mroczną historię, z której płynie mądry przekaz. Rozmawiajmy ze sobą, wspierajmy się wzajemnie, aby uniknąć niepotrzebnych oskarżeń, żalów, stanów wręcz depresyjnych. Dostrzegajmy nawet drobne gesty pomocy, okruchy dobra. Uchwyćmy się wyciągniętej do nas pomocnej dłoni. W przyjaźni i rodzinie tkwi ogromna sprawcza moc…

Polecam Wam z całego serca tę niezwykłą, emocjonalną i trudną powieść.


One thought on “„Dotyk twoich dłoni” – Wioletta Piasecka (#MamaDropsaCzyta)”

Comments are closed.