„Robert i Róża” – Małgorzata Klunder (#MamaDropsaCzyta)

robert i róża

Małgorzata Klunder, Robert i Róża, Wydawnictwo Replika 2015.
Seria: „Niziołkowie z ulicy Pamiątkowej”
#MamaDropsaCzyta

Dzięki wznowieniu sagi i trochę przez przypadek udało mi się wejść do niziołkowego świata, czyli do świata bohaterów powieści Małgorzaty Klunder  „Niziołkowie z ulicy Pamiątkowej”. Jakkolwiek pierwszy tom sagi „Robert i Róża” ukazał się drukiem w 2015 roku, do chwili wznowienia nic o niej nie wiedziałam. Dzięki krótkiej acz motywującej „polecajce” wirtualnej znajomej i wspaniałomyślności Autorki dwa wznowione i przeczytane tomy goszczą już u mnie w domu na półce, czekając na następne. Pragnę  podzielić się moją opinią o powieści.

Balsam na zbolałą duszę… Pełna ciepła, optymizmu i humoru saga rodzinna o ponadczasowych wartościach. To istotnie opowieść o poznańskiej rodzinie Niziołków, która przez życie kroczy z miłością, uśmiechem i wiarą. I nie jest to nudne życie, bowiem moja rodzina również te wartości moralne ceni, bo one stanowią niejako o naszej sile. Dlatego też pokochałam bohaterów powieści od pierwszego wejrzenia i cieszę się, że przed nami jeszcze kilka spotkań. W każdej złej chwili, dla poprawy humoru można dzięki książkom w biblioteczce do nich wrócić. Narratorem powieści jest najmłodsza córka Elanor Pulcheria, która opowiada nam dzieje rodziny od lat 60.ub.wieku aż do 2013 r., czas akcji obejmuje bez mała pół wieku. Głównymi bohaterami są Róża, nauczycielka matematyki, miłośniczka literatury i wędrówek górskich, jej nazwisko panieńskie Kotoń pochodziło od szczytu w Beskidzie Makowskim, oraz Robert Niziołek, któremu mama już od trzeciego roku życia opowiadała o bohaterach „Władcy Pierścieni”, „Hobbita” Tolkiena. Robert dość szybko nauczył się języka angielskiego, by móc czytać Tolkiena w oryginale a po lekturze (w szafie!) postanowił, że skończy anglistykę i zostanie tłumaczem. Poznajemy zatem historię jego tolkienowskiego szaleństwa, z którego się nie wyleczył, a zaraził nim żonę a następnie dzieci. „Władca Pierścieni” bowiem rzucił mu się na mózg tak skutecznie, że na zawsze ukształtował jego prywatną gradację literatury; najpierw Tolkien, potem długo, długo nic, potem Sienkiewicz, a potem cała reszta. Na kartach powieści pojawiło się  mnóstwo nazwisk autorów i tytułów książek, to również podróż w głąb mojego dzieciństwa i młodości, bo też większość z nich lubiłam. Niezwykłe fascynacje literackie!

Robert i Róża to także historia o pięknej przyjaźni, bardzo mnie poruszyła przyjaźń od czasów szkolnych Roberta i Brendana ze Szkocji –  nazwiska zobowiązują: Niziołek i Bach, czyli Mały, która później przeniosła się na rodziny. Ujmująca jest też przyjaźń Janka i Merry’ego, a potem dołączyła do nich Wiolka. Przyjaciele dzięki swoim pasjom, marzeniom, kreatywności na stałe zapisali się w dziejach szkoły. Pasją rodzinną stały się też wycieczki górskie, żeby się lepiej szło, śpiewali sobie razem Stachurę. Razem z Elką i Davidem, synem Brendana zwiedziłam i zachwycałam się Szkocją.

Bohaterowie kroczą przez życie z uśmiechem, z humorem, są pełni optymizmu, zarażają nim innych dookoła, z wiarą – nie wstydzą się tego i z miłością, jej różnymi odmianami – bo ona jest najważniejszą wartością. Cenią sobie także uczciwość, prawdomówność, lojalność, wierność ideałom. Zawsze niosą bezinteresownie pomoc potrzebującym. Gdy ktoś jest chory, są w stanie poruszyć niebo i ziemię. Ważne wydarzenia rodzinne wywołują też łzy wzruszenia. Autorka świetnie wykreowała bohaterów, to prawdziwi ludzie z krwi i kości, których można znaleźć w sąsiedztwie… W dodatku zwariowani na punkcie literatury. Dość osobliwe poczucie humoru narratorki odziedziczone po rodzicach spowodowało, że fabuła obfituje w wiele sytuacji komicznych. Chichoczemy z bohaterami aż do łez. Mamy tu do czynienia także z komizmem słownym, gdy rodzina „gada Sienkiewiczem” lub sypie cytatami z Tolkiena. Nawet Jankowi przy uzasadnieniu najważniejszej i dość zaskakującej życiowej decyzji pomaga właśnie Tolkien. Co to za decyzja? O tym i dlaczego wszyscy tak bardzo „trzęsą się” nad Elunią, dowiedzie sięę, sięgając po powieść.

My, Niziołki, umiemy ścierpieć wszelkie niedogodności, kiedy dążymy do celu, i to lepiej od dużych ludzi.

Powieść wręcz pochłonęłam, jakkolwiek nie jestem fanką Tolkiena, ale jest nim mój Syn. Żal się rozstawać w takim momencie z Niziołkami, ale czeka na mnie drugi tom powieści.  

Dziękuję z całego serca Autorce Małgorzacie Klunder za egzemplarz z piękną dedykacją.