„Maestro” – Geir Tangen



Wydawnictwo
Dolnośląskie
sprawiło mi bardzo miłą niespodziankę –
kilka dni temu otrzymałam paczkę z egzemplarzem książki nieznanego mi autora. Maestro
to debiut, który Geir Tangen,
najpopularniejszy norweski bloger recenzujący kryminały, napisał z miłości do
tego gatunku. Powieść  ma ogromne szanse, by podbić polski rynek.
Maestro to
pierwsza część trylogii, której akcja rozgrywa się w małym miasteczku Haugesund
w zachodniej części Norwegii. Głównym bohaterem jest dziennikarz Viljar
Gudmundsson. Szanowany i podziwiany przez czytelników i współpracowników był
filarem swojej gazety, „Haugesunds Avis”. „Wyszukiwał
sensacje, a potem wykorzystywał władzę, jaką sprawował nad słowem”.
Do
czasu. Kilka lat po ujawnieniu skandalu z jednym z ministrów w roli głównej
otrzymuje tajemniczą i niepokojącą wiadomość. Nadawca zapowiada wykonanie
wyroku na osobie, której nie dosięgnął wymiar sprawiedliwości. Następnego dnia
zostają znalezione zwłoki kobiety, a do skrzynki e-mailowej dziennikarza
zaczynają napływać kolejne listy. Każdy kończy się tajemniczym kodem, w rozszyfrowaniu
których może pomóc świat literatury. Śledztwu przewodzi Lotta Skeisvoll. By
odnaleźć zabójcę musi współpracować z Viljarem. Czy uda im się odkryć tożsamość
szaleńca, zanim dojdzie do kolejnych zapowiedzianych morderstw?
Maestro trzyma
w napięciu do samego końca. To doskonały kryminał z wyrazistymi postaciami.
Viljar, choć zmaga się z depresją i lękami, nie boi się stawić czoła szaleńcowi
i zaangażować w dochodzenie. Warto zauważyć, że autor świadomie wykorzystał wątek
choroby. W Norwegii niewiele mówi się o niej publicznie. Geir Tangen pisze o niej otwarcie, chcąc zwrócić uwagę na problemy,
z jakimi zmagają się osoby dotknięte depresją.
Mówiąc o bohaterach, nie sposób nie
wspomnieć o tytułowej postaci. Maestro kojarzy się głównie z muzyką. W powieści
norweskiego blogera Maestro dyryguje nie muzyczną, lecz literacką orkiestrą.
Prowadzi, i z czytelnikami, i z pozostałymi postaciami, ciekawą grę, naśladując
sceny z popularnych kryminałów. Jego wyjątkowość podkreśla także sposób
narracji –w rozdziałach poświęconych mordercy jest prowadzona w pierwszej
osobie. W pozostałych partiach książki autor stosuje narrację trzecioosobową.
Cieszę się, że dane mi było poznać Lottę
i Viljara. To niezwykły duet, który zabiera czytelnika na szybką przejażdżkę
bez zapiętych pasów. Zabawa schematami, skandynawski klimat, niebanalne postaci
i nagłe zwroty akcji – Maestro po prostu trzeba przeczytać!

Wydawnictwu Dolnośląskiemu dziękuję
za egzemplarz do recenzji!


„Połów” – Ove Logmansbo

Na Połów czekałam długo. Poczta Polska
ćwiczyła moją cierpliwość ponad dwa tygodnie. W końcu egzemplarz dotarł i z
wielką ciekawością wyruszyłam w podróż na Wyspy Owcze. Na początku
„delektowałam się” powieścią, czytając po kilka rozdziałów dziennie. Jednak od
dwusetnej strony, nie potrafiłam, nie chciałam się zatrzymać. Nie zważając na
to, że bus, którym przemierzałam trasę Rzeszów-Warszawa, zbliżał się do stacji
końcowej, pochłaniałam kolejne strony, nie mogąc doczekać się zakończenia.
Finał, delikatnie mówiąc, bardzo mnie zaskoczył. Ove Logmansbo zagwarantował swojemu czytelnikowi emocje na
najwyższym poziomie.
Połów to
doskonały przykład polskiego kryminału skandynawskiego. Dosłownie! Autor jest synem Polki i rodowitego Farera. Biegle
posługuje się językiem polskim. Jego pierwszą publikacją w ojczystym języku
matki była Enklawa – pierwsza część
cyklu z Wysp Owczych, w której poznaje się bohaterów Połowu. Choć nie czytałam
Enklawy (jeszcze!), nie miałam
żadnych problemów z odbiorem najnowszej powieści Logmansbo.
Akcja Połowu rozpoczyna się od
pierwszych stron. Raz do roku mieszkańcy Wysp Owczych urządzają grindadrap –
tradycyjny połów grindwal. Jedno z upolowanych zwierząt budzi grozę i zmienia
życie Farerów. W żołądku ssaka rybacy odkrywają makabryczne znalezisko – ludzką
czaszkę… Na wyspę przybywa duńska policjantka, Katrine Ellegaard, dobrze znana
czytelnikom Enklawy. Razem ze świetną
technik kryminalistyki Fridą Skovmand oraz oficerami lokalnej policji próbuje
ustalić motyw, odnaleźć zabójcę i przede wszystkim zidentyfikować ofiarę.
Głowę Katrine zajmuje nie tylko
prowadzone dochodzenie. Niczym bumerang wraca do niej sprawa sprzed roku, w
której pojawiają się nowe fakty. Skazany za zabójstwo Hallbjorn Olsen odwołuje
się od wyroku do Sądu Najwyższego… Jaką rolę odgrywa Hall w bieżącym
dochodzeniu?

Mimo że nie znam historii z Enklawy, zrozumienie wątku Olsena i jego
przeszłości, nie stanowiło dla mnie żadnego problemu. Autor wprowadza
czytelnika w świat byłego wojskowego – zarysowuje jego sytuacje rodzinną i
przede wszystkim wątek kryminalny. Stopniowo dowiadujemy się, dlaczego trafił
do więzienia i co łączy, a właściwie łączyło go z jedną z bohaterek.  Choć w oczach lokalnego społeczeństwa jest
zbrodniarzem i czarną owcą, ja poczułam do niego sympatię i kibicowałam mu z
całych sił.
Połów to
nie tylko śledztwo i życie prywatne twardej i doświadczonej przez los
policjantki. Ove Logmansbo ciekawie
prezentuje panoramę społeczną Wysp. Choć opisywani przez niego mieszkańcy są do
siebie podobni, intrygują, bo każdy skrywa jakąś tajemnicę.
Ove
Logmansbo
to mistrz stopniowania napięcia. Sprawa rozwija się
powoli, ale do czasu. Gdy na jaw wychodzą kolejne sekrety z życia społeczności
wysp, tempo przyspiesza i to kilkakrotnie. Ostatnie kilkadziesiąt stron
czytałam z szeroko otwartymi oczami. Autor naprawdę mnie zaskoczył. Ciekawym
zabiegiem jest to, że czytelnik wie więcej niż prowadzący dochodzenie
oficerowie. I to od samego początku…
Cieszę się niezmiernie, że Wydawnictwo Dolnośląskie zaufało mi i
przysłało egzemplarz do recenzji. Dziękuję za możliwość odbycia podróży na
Wyspy Owcze. Podróży, która trzymała w napięciu do ostatniego zdania. Jeśli z
jakichś powodów boicie się sięgnąć po skandynawski kryminał, myślę, że Połów
to dobry początek przygody z tym gatunkiem. Mnie nie odstraszył, a wręcz
przeciwnie. Chcę więcej.
Za egzemplarz recenzencki
serdecznie dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskiemu
J