„Noc na blokowisku” – Marta Matyszczak

Read More
noc na blokowisku

Marta Matyszczak, Noc na blokowisku, Wydawnictwo Dolnośląskie 2021.
Seria: „Kryminał pod psem”

Ależ ja uwielbiam ten cykl! Bo choć to kryminał, to z przymrużeniem oka. Choć mamy trupa (a tym razem nawet dwa), w tle ciągle widzimy merdający ogonek. Choć bohaterowie mierzą się z przeciwieństwami losu, u swego boku mają szczekającego przyjaciela. Serii „Kryminał pod psem”, jako psiara i książkoholiczka w jednym, nie mogę nie polecać!

Pies jest najlepszym przyjacielem ludziny. To frazes, ale jakże prawdziwy. Każdy chciałby mieć takiego funfla, który wysłucha. Nie oceni. Da wsparcie (choćby miało ono polegać na ułożeniu futrzanego zadka na stopie). Psu można wyjawić wszystko. Prosto w oczy. Nigdy nie powie wam złego słowa na wasze najbardziej odrażające wyznanie winy. Tylko popatrzy miłosiernie.

„Noc na blokowisku”, jak każda z powieści Marty Matyszczak, dostarczyła mi sporo emocji. Jak już wspomniałam, w tej historii mamy dwa trupy (jak to mawiał Szczepan Żałoda w „Kryminalnych” – martwych denatów ;)) i… jednego zaginionego. Zaginionym jest nie kto inny, a Szymon Solański – prywatny detektyw i właściciel Gucia – kundelka z nosem do tropienia złych złoczyńców. Znika zaraz po ślubie, co w sercu małżonki budzi i złość, i ogromny lęk. Róża jednak nie może się w 100% poświęcić poszukiwaniom ukochanego – do odnalezienia ma też zabójcę! Kto w noc na blokowisku dokonał morderstwa? Czy z zabójstwem ma związek historia chłopca, który przed lat mieszkał w tym samym budynku…?

Tym razem fabuła toczy się dwutorowo – mamy wydarzenia rozgrywające się tu i teraz oraz przeszłość – PRL i codzienność blokowiska. Stopniowo opowieści zaczynają się zazębiać, a finał powieści nawet u Gucia wywoła gęsią skórkę…  Finał, który nadejdzie szybko. Za szybko. Marta Matyszczak ma lekki styl i książkę się wręcz pochłania. Szczypta dramatu, garść humoru, łyżeczka ironii – autorka bawi się językiem – i u ludzi, i w psim pyszczku, bowiem Gucio mówi to, co myśli. Dla niego nie ma tematu tabu. Zwłaszcza, gdy w grę wchodzi życie jego Pana.

Warto dodać, że tytuły poszczególnych rozdziałów nie są przypadkowe. Każdą z części zaczyna cytat z piosenki zespołu Myslovitz.

Kryminał na wesoło? To możliwe – zwłaszcza z tym składem! Róża i Gucio – piesek – dostarczają nam humoru pod dostatkiem. Można zapłakać ze śmiechu, ale i ze wzruszenia. Są też chwile grozy – w końcu dwa trupy nie wzięły się znikąd… Nie mniej, mimo kryminalnych wątków, to bardzo przyjemna lektura. Głównie dzięki Guciowi – uwielbiam te rozdziały, w których to kundelek jest narratorem. To baczny obserwator rzeczywistości. Trafnie ocenia ludzi i ich poczynania. Na kilometr wyczuje mordercę. I kiełbasę. I podejrzanego. I weterynarza. I smakołyki…

Zauważcie, że nikt nie mówi, że nudził się jak kundel. A to dlatego, że my – wielorasowce, mamy zbyt bogate wnętrze, aby nie wiedzieć, co zrobić z czasem danym nam na tej ziemi.

Jeśli jeszcze nie znacie serii „Kryminał pod psem”, koniecznie musicie to zmienić! Jestem pewna, że całym sercem pokochacie Gucia i jego człowieków. Tych bardziej i tych mniej przez niego lubianych. Z tą śląską ekipą nie sposób się nudzić!

„Wypocznij i zgiń” – Marta Matyszczak („Kryminał pod Psem”)

Read More
wypocznij i zgiń marta matyszczak

Marta Matyszczak, Wypocznij i zgiń, Wydawnictwo Dolnośląskie 2020.
Seria: „Kryminał pod psem”

Z definicji kryminał się wydaje się być ciężkim gatunkiem. Zbrodnia, poszlaki, niewiadome… W przypadku serii Marty Matyszczak jest inaczej. Jej danie główne, choć trup jak najbardziej martwy ;), zostaje okraszone szczyptą ironii i humoru. Właściwie to Autorka serwuje nam potężną dawkę śmiechu. Zachowuje jednak przy tym balans – komizm i wciągająca intryga przenikają się wzajemnie. Najważniejszym śledczym w cyklu śląskiej Pisarki jest rezolutny kundelek Gucio. Baczny obserwator świata, któremu nic nie umknie – ani kawałek kiełbasy, ani nowy dowód w sprawie. Kryminał na wesoło może się udać? Zdecydowanie tak!

„Gucio i Solański powrócili” – uwielbiam pisać to zdanie! I cieszę się, że będę miała okazję to zrobić jeszcze przynajmniej raz (bo koniec nie pozostawia mi wątpliwości, że przed nami kolejna premiera). Pokochałam ten niezwykły duet całym sercem!  Wypocznij i zgiń to siódmy tom serii „Kryminał pod Psem”. Jak już zaznaczyłam we wstępie, i jak sugeruje tytuł, bardzo ważną rolę w powieści odgrywa szczekający pupil. Gucio jest kundelkiem, ale proszę Państwa – detektyw z niego rasowy! Na medal wręcz! Ma, nie tylko dosłownie, lepszego nosa do ludzi niż jego właściciel, Szymon Solański. Jakie zlecenie detektywi otrzymali tym razem?

Pod wyciągiem narciarskim na szczawnickiej Palenicy zostaje znalezione ciało Mateusza Słowika. Czy lokalny biznesmen padł ofiarą bezwzględnej konkurencji? A może jego śmierć to skutek rodzinnych porachunków? Właściciel wyciągu wynajmuje Szymona Solańskiego i zleca mu złapanie mordercy. Prywatny detektyw przyjeżdża do Szczawnicy z Różą Kwiatkowską i kundelkiem Guciem. W toku śledztwa okazuje się, że sprawa ma związek z tragedią, która wydarzyła się w dwudziestoleciu międzywojennym, gdy do tutejszych wód ściągały osobistości świata kultury. W wolnych chwilach Róża unika jazdy na nartach, a Solański przygotowuje dla niej niespodziankę…

Kiedyś Solański i Gucio byli da mnie duetem idealnym. Dziś patrzę na nich w kategoriach tria. Wszystko za sprawą Róży – dziennikarki, która przez lata podkochiwała się w Szymonie. Od kilku tomów Czytelnik może śledzić ich postępy (a czasem i rozstępy ;)) w budowaniu bliższej relacji. Róża i Szymon są jak ogień i woda – nie tylko z racji różnicy płci. Oprócz wzajemnej miłości natomiast łączy ich oczywiście uwielbienie dla Gucia, który nie raz i jedno, i drugie wybawiał z opresji.

W siódmym tomie bestsellerowej serii Marta Matyszczak zabiera czytelnika do Szczawnicy – do czasów współczesnych i lat 20. ubiegłego wieku Niby miejsce to samo, ale inne realia, społeczne podziały i tajemnice. Dwie zbrodnie pozornie nic nie łączy, jednak dzięki zapiskom, przytaczanych w powieści w pierwszej osobie liczby pojedynczej, czytający poznaje przebieg wydarzeń sprzed lat. W śledztwie dotyczącym morderstwa z czasów współczesnych zaś krok w krok, łapę w łapę, towarzyszy bohaterom. Tak jak oni zbiera informacje, analizuje, wyklucza, podejrzewa… Do końca nie może być pewnym, kto i dlaczego zabił – i dziś, i sto lat temu. Czy obie zbrodnie się łączą? Sprawdźcie!

Komizm sytuacyjny i językowy to kolejne warte podkreślenia walory tej książki. Ten ostatni jest typowy dla Gucia – kundelka, czujnego obserwatora swoich właścicieli, mieszkańców i gości szczawnickich pensjonatów a nawet sceny politycznej. Nic i nikt się przed nim nie ukryje. Ujmujący i piekielne inteligentny jest jednym z narratorów powieści.

Błyskotliwy humor, nieoczywiste powiązania, subtelnie prowadzony wątek miłosny – atutów tej historii jest wiele. Poznajcie je wszystkie, zanim Gucio uda się na kolejną drzemkę 😉

„Trup w sanatorium” – Marta Matyszczak

Read More
Marta Matyszczak, Trup w sanatorium, Wydawnictwo Dolnośląskie 2019.
Seria „Kryminał pod psem” – tom 6.
Pierwsze wspólne wakacje. Tylko Ona, On i pies. Morze. Zachody słońca. Kąpiele w Bałtyku. Spacery po plaży. Nie może być nieromantycznie. A jednak może. Wystarczy trup. Trup  w sanatorium. 
Fanom komedii kryminalnych nie muszę przedstawiać Gucia. To kundelek przygarnięty ze schroniska przez prywatnego detektywa, Szymona Solańskiego. Były policjant, chwilami trochę ciapowaty, szczupły jak patyk i niezbyt domyślny w kwestiach uczuciowych, stworzył psiakowi po przejściach prawdziwy dom. Teraz do ich męskiego gniazda dołączyła Róża – dziennikarka i przyjaciółka rodziny.
To miały być ich pierwsze wspólne wakacje. W Świnoujściu. Już podróż pociągiem mogła zwiastować, że nie wszystko pójdzie po ich myśli… Na miejscu czeka tytułowy trup w sanatorium. Sława Szymona, śląskiego śledczego, głośna jest także na wybrzeżu, dlatego dyrektor ośrodka prosi go o pomoc w prowadzeniu dochodzenia. Razem z „ulubionym” policjantem (Barańskim, a jakże!) szukają mordercy kobiety. By go odnaleźć, muszą cofnąć się w czasie – do lat 70. i festiwalu, którym bardzo intensywnie w okresie PRL-u interesowały się ówczesne władze, o czym świadczą akta i notatki służb bezpieczeństwa…
„Kryminał pod psem” to seria, która gwarantuje zarówno łzy śmiechu, jak i dreszcz niepokoju. Gucio i Szymon, z nieodłączną Różą, rozwiązują śledztwo. Sprawdzają kolejne tropy, poszlaki… Czytelnik szuka mordercy razem z nimi, do końca pozostając w napięciu.
Za sukcesem tego cyklu bez wątpienia stoi niezwykły duet śledczych (człowiek i „gadający” pies) oraz narracja. Historię opowiada i narrator wszechwiedzący (trzecioosobowy), i Gucio. Świat widziany oczami psa – należy podkreślić psa niezwykle przystojnego, inteligentnego, naprawdę dobrego śledczego – to jeden z atutów powieści. Gucio niezwykle celnie komentuje zachowanie ludzi, w tym swoich właścicieli. Nie stroni od ironii czy krytyki w swoich ocenach. Całym sercem, czterema łapami i ogonem angażuje się w śledztwo i, dosłownie, tropi mordercę. I tym razem jego udział w sprawie jest nieoceniony. Czasem mam wrażenie, że Szymon mógłby bez niego zamykać interes ;).
Marta Matyszczak powoli wyrasta na królową niełatwego gatunku, jakim jest komedia kryminalna. Z tomu na tom śledztwa prowadzone przez bohaterów są coraz bardziej zawiłe. Tym razem Autorka zabiera i postaci, i czytelników do czasów PRL-u. Wplata wątek nadmorskiego festiwalu cieszącego się ogromną popularnością nie tylko wśród mieszkańców wybrzeża. Warto podkreślić, że ten festiwal odbywał się w rzeczywistości! Fragmenty poświęcone wydarzeniom sprzed lat pisane są w pierwszej osobie z perspektywy jednej z uczestniczek imprezy oraz… dokumentów służb. Nie ma jednak mowy o pomieszaniu czasów akcji – pomagają w tym nagłówki z datami.
„Trup w sanatorium” to nie tylko denatka i związane z nią tajemnice z przeszłości, zaskakujące powiązania między bohaterami czy niewyjaśnione konflikty. To także prowadzony z niezwykłą subtelnością wątek miłosny. Róża i Szymon, choć znają się od lat, jako para stawiają pierwsze kroki. Trochę nieporadnie, nieco chaotycznie, ale razem starają się iść do przodu. Niestety, ich romantyczny wyjazd nie wygląda tak, jak oczekiwali. A na pewno nie tak, jak oczekiwała dominująca w tym duecie Róża. Czy ich związek przetrwa tę próbę?
Jeśli jeszcze nie znacie Gucia i Solańskiego, koniecznie nadróbcie zaległości. Choć każda z części serii to osobne śledztwo, by zrozumieć wątki prywatne, warto czytać je po kolei. Gucio wszystko Wam opowie. Wyszczeka znaczy ;).

„Morderstwo w hotelu Kattowitz” – Marta Matyszczak (recenzja przedpremierowa!)

Read More
 

 

Marta Matyszczak, Morderstwo w hotelu Kattowitz, Wydawnictwo Dolnośląskie 2019.
Seria „Kryminał pod psem”
 
Gucio powrócił w szczekającym i pełnym humoru stylu – w swoim stylu. Wraz z właścicielem, prywatnym detektywem Szymonem Solańskim i jego przyjaciółką dziennikarką Różą Kwiatkowską wyrusza na poszukiwania kolejnego „złego złoczyńcy”, próbując, przy okazji, poukładać życie prywatne opiekunów. Czy tym razem mu się uda i finał okaże się szczęśliwy? By poznać odpowiedzi na te pytania, zachęcam do lektury książki – piątej części cyklu „Kryminał pod psem”, a póki co zapraszam do przeczytania recenzji!
 
Morderstwo gwiazdy muzycznej w śląskim hotelu Kattowitz jest szeroko komentowane przez media i mieszkańców miasta. Nic dziwnego – niecodziennie w niezbyt luksusowym hotelu dochodzi do pełnej zagadek śmierci popularnej DJ Dzidzi. Szymon, Róża i oczywiście Gucio wyruszają na ratunek nowej właścicielce domu gościnnego. Matka Róży – ceniona w swojej dziedzinie lekarka postanowiła bowiem porzucić medycynę i zostać bizneswoman. Początek jej kariery w hotelarstwie nie jest łatwy… W śledztwie toczonym równolegle przez policję i biuro detektywistyczne Solańskiego pojawia się coraz więcej niejasności i zaskakujących zbiegów okoliczności.
 
Wyjątkowe trio – dwa człowieki i pies – wpada w sam środek (lokalnego) showbiznesu, internetowego hejtu, popularności, wirtualnych relacji. Po płaszczykiem kryminalnej komedii, ustami nie do końca rozgarniętych, prostych Ślązaków, dwóch przyjaciół Alojza i Piotra, Marta Matyszczak przekazuje prawdy dotyczące świata w sieci. Pokazuje, co dzieje się z człowiekiem, gdy zyskuje złudne poczucie anonimowości w Internecie i jakie negatywne emocje może budzić dyskusja w komentarzach…
 

– Ja to chyba jestem z innej epoki.Wyłączył komputer i poszedł do domu. Wolał pokłócić się z Kusiową z piętra wyżej. Przynajmniej miała odwagę powiedzieć mu prosto w twarz, że jest starym idiotą.

 
Poszukując mordercy, bohaterowie próbują poukładać życie osobiste. Czytelnicy poprzednich części serii, szczególnie ostatniej Zło czai się na szczycie, wiedzą, że Solański zakłócił ceremonię zaślubin Róży i jej partnera. Przerwać ślub, a powiedzieć o swoich uczuciach i doprowadzić sprawę do końca… Cóż, w przypadku Szymona to długa i wyboista droga. Na szczęście ma u boku wiernego towarzysza. Gucio zrobi wszystko, by jego ukochany Pan zaznał wreszcie odrobinę szczęścia. Zwłaszcza, że w tej części wychodzą na jaw tajemnice związane z tragicznie zmarłą żoną detektywa.
 
Tak jak we wszystkich częściach serii przez wydarzenia w powieści czytelników prowadzi dwóch narratorów – wszechwiedzący i pierwszoosobowy. Najbardziej lubię te fragmenty, w których rzeczywistość opisuje Gucio – kundelek przygarnięty przez Solańskiego ze schroniska. Ze swoją psią naiwnością i prostotą, której często brakuje ludziom, przedstawia otaczający go świat i prowadzi (momentami własne) śledztwo. Dosłownie, jak przystało na porządnego psa, ma nosa. Ma nosa do ludzi i przestępców. Czy to on przemierzając katowickie uliczki wytropi  mordercę gwiazdki sceny muzycznej?
 
Morderstwo w hotelu Kattowitz to gwarancja dobrego humoru, ale i chwil grozy. Powieść jest doskonałą propozycją i dla miłośników kryminału, i komedii, a także dla psiarzy, którzy bez szczekających czworonogów nie wyobrażają sobie życia. Jeśli jeszcze nie znacie Gucia, koniecznie nadróbcie poprzednie części.  Śląsk kryje przed Wami wiele kryminalnych tajemnic… Odkryjcie je wraz z tym uroczym kundelkiem!
 
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz do recenzji!
Autorce dziękuję za piękną dedykację!
Guciowi dziękuję za pieczątkę!

 

„Zło czai się na szczycie” – Marta Matyszczak

Read More
 

 

Marta Matyszczak, Zło czai się na szczycie, Wydawnictwo Dolnośląskie 2018.
 
Jeśli lubicie kryminały z dodatkiem humoru, a Waszym sercom bliskie są szczekające czworonogi, nie muszę przedstawiać Gucia i jego pana, detektywa Szymona Solańskiego. Zło czai się na szczycie to czwarty i na szczęście nie ostatni kryminał z serii „Kryminał pod psem” (świadczy o tym nie tylko otwarte i zaskakujące zakończenie, ale i słowa Autorki podczas spotkania na Warszawskich Targach Książki). Co tym razem Marta Matyszczak przygotowała dla swoich czytelników? Sprawdźcie!
 
W tej części zło czai się na szczycie, a konkretnie w Zdrojowicach – jak zapewnia Autorka fikcyjnej miejscowości. Gucio – kundelek przystojny i nieprzeciętnie inteligentny, oraz jego nie tak idealny właściciel, Solański, goszczą na weselu starej znajomej (niech jej tożsamość pozostanie dla Was tajemnicą do momentu lektury). Na uroczystości pojawiają się w towarzystwie sierżant Kamieńskiej, którą czytelnicy poprzednich części mogą pamiętać (przyznaję – ja nie pamiętałam…). Do urokliwej i tylko pozornie spokojnej miejscowości przybywa Różyczka, ulubienica Gucia, w towarzystwie brodatego miłośnika rowerów o wdzięcznym nazwisku Ból. Wesele zostaje niespodziewanie przerwane, a pobyt w hotelu się przedłuża. W pobliżu lokalu bowiem zostają znalezione zwłoki miejscowego aptekarza. Właściciel kompleksu o pomoc w znalezieniu mordercy prosi Szymona. Detektyw może liczyć na wsparcie przyjaciół – dziennikarki i debiutującej pisarki(!) Róży Kwiatkowskiej oraz wiernego (jak przystało na psa) Gucia, który dosłownie lubi wtykać nos w nie swoje sprawy. Ich obecność jest niezwykle ważna tym bardziej, że sprawa okazuje się dotyczyć śmierci żony Solańskiego. Wszystko wskazuje na to, że Joanna nie zginęła w wypadku…
 
W tej części, mam wrażenie, czołową postacią jest nie Gucio, a Szymon. Myślę, że to ze względu na powrót do przeszłości i wyjaśnianie dwóch zagadek – morderstwa farmaceuty i śmierci ciężarnej żony. Trzeba przyznać, że prowadzone śledztwa nie są tak skomplikowane jak u mistrzów kryminału. Akcja prowadzona jest powoli, ale dokładnie. Szczegóły i mieszanka narracji czy wątków sprawiają, że powieść czyta się bardzo szybko i z ciekawością.  
 
W powieści Marta Matyszczak porusza kilka ważnych tematów. Trochę z humorem, trochę z ironią obrazuje stereotypową polską wieś i jej mieszkańców – z księdzem i wójtem w rolach głównych. Ranczo? I tak, i nie. Wydaje się, że ze zbrodnią ma związek każdy mieszkaniec tej beskidzkiej wioski. Każdy ma bowiem swoje tajemnice, o których zmarły Julian doskonale wiedział.
 
Zgodnie z tradycją tej serii narracja jest prowadzona na dwa sposoby. Narratorem pierwszoosobowym jest mój ulubieniec Gucio. Ten rezolutny kundelek to doskonały obserwator rzeczywistości. Ma, dosłownie, nosa do ludzi. Z wrodzonym humorem i nieprzeciętną inteligencją jest niezastąpionym komentatorem postępów śledztwa oraz wydarzeń ze Zdrojowic. Wspiera swojego pana w rozwiązywaniu zagadek i… budowie domu. Tak, tak, moi Państwo – Szymon, do tej pory zamieszkujący obskurne lokum w chorzowskiej kamienicy, postanowił zainwestować w działkę i dom na lato. To nie przypadek, że na tę inwestycję wybrał właśnie Zdrojowice… Jak wspomniałam na początku, to właśnie w tej części serii poznajemy okoliczności śmierci jego żony. To niełatwe – i dla detektywa, i dla czytelnika. Łza kręci się w oku niejeden raz.
 
Narrator wszechwiedzący natomiast przybliża Czytelnikom przebieg śledztwa i zabiera w podróż do mrocznej przeszłości Solańskiego. Nie ma jednak mowie o chaosie – każdy fragment poprzedza data i miejsce akcji konkretnych fragmentów książki.
 
Szukacie powieści idealnej na letnie wieczory w ogrodzie? Zło czai się na szczycie to doskonały wybór. Autorka świetnie, z wyczuciem i niemal chirurgiczną precyzją miesza kilka gatunków – kryminał, komedię, chwilami nawet i dramat. Bawi i wzrusza do łez. Relaksuje i wywołuje gęsią skórkę. Porusza tematy istotne  i niekiedy budzące oburzenie społeczeństwa. Daje popalić zarówno zwykłym „Kowalskim”, jak i duchownym czy władzy. Oddaje emocje – i ludzkie, i psie. Jako książkoholiczka i psiara mówię więc zdecydowane: „Trzy razy tak” dla tej historii!
 
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz do recenzji!
Autorce dziękuję za wymienienie mojego nazwiska w podziękowaniach – polecać Twoje książki, Marto, to sama przyjemność!

 

„Strzały nad jeziorem” – Marta Matyszczak (recenzja przedpremierowa!)

Read More
 
tytuł: „Strzały nad jeziorem”
autor: Marta Matyszczak
Wydawnictwo Dolnośląskie
liczba stron: 304

 

premiera: 28.02.2018 r.
 
 
 
 
 
 
 
 

Strzały nad jeziorem – Marta Matyszczak

 
Bardzo cieszy mnie fakt, że pełen humoru, jeden z moich ulubionych literackich duetów powrócił! Z ogromną ciekawością przeczytałam trzecią część wyjątkowej serii „Kryminał pod psem”. Dlaczego wyjątkowej? Bo główny bohater to gadatliwy i bardzo inteligentny kundelek, który złoczyńcę, dosłownie i w przenośni, wyczuje na kilometr. Mam wrażenie, że sprawa, nad którą tym razem pracował w tej części, była najtrudniejszą w jego niełatwym psim życiu (no dobra, pracowali, Solański też coś działał ? ). Może dlatego, że dotyczy bliskiej jego (i nie tylko jego) sercu osoby?
 

Utrata kilogramów = utrata wolności

 
Była dziennikarka Róża Kwiatkowska, przyjaciółka psa Gucia i prywatnego detektywa Szymona Solańskiego, postanawia zadbać o swoje zdrowie i wyrusza na odchudzające wczasy. Kuracja zostaje brutalnie przerwana – kobieta zostaje oskarżona o morderstwo słynnego archeologa! Andrzej Siudek prowadził przełomowe badania w Jeziorze Barlineckim. Kto naprawdę stoi za śmiercią naukowca? Była żona? Lokalny złodziejaszek? A może archeolożka kierująca konkurencyjną grupą badawczą? Zszokowana obrotem sprawy Kwiatkowska wzywa na pomoc niezawodnego śledczego Szymona. Z nieodłącznym kundelkiem Guciem u boku, nie bez przeszkód, ruszają na poszukiwanie mordercy.
 

Profesjonalny kudłaty śledczy znów w akcji!

 
Czy wspominałam Wam już, że uwielbiam Gucia? Pewnie nie raz! Gucio to jeden z narratorów powieści i oczywiście profesjonalny detektyw. W odkrywaniu tożsamości zabójcy archeologa odgrywa nie mniejszą rolę niż jego pan czy policjanci z miejscowego komisariatu. Gucio, podobnie jak w poprzednich częściach serii, z wrodzonym urokiem osobistym i ogromnym poczuciem humoru przedstawia Czytelnikom postaci oraz relacjonuje postępy w śledztwie. Bawi i wzrusza – do łez!
 

Solidna dawka kryminału w kryminale

 
Marta Matyszczak już trzeci raz z powodzeniem skonstruowała trzymającą w napięciu fabułę. Zgodnie ze zwyczajem, wykreowała niebanalnych bohaterów – w końcu historia to nie tylko znani z poprzednich części postaci, ale i nowe osoby, które odgrywają ważne role w śledztwie i życiu prywatnym detektywów oraz Róży. Obawiacie się, że przez komediowe wątki i rasę głównego bohatera, kryminał traci na jakości? Spokojnie – Strzały nad jeziorem trzymają w napięciu do początku do końca. Jak zwykle do ostatniej strony nie można być pewnym finału dochodzenia. Marta Matyszczak lubi niespodzianki i nie szczędzi ich Czytelnikom.
 

Kryminał na wesoło, w którym zachowano proporcje

 
W Strzałach nad jeziorem jest miejsce na wszystko – i na śmiech, i na strach. Znów intryga, przynajmniej dla mnie, była skomplikowana, pewne wątki mnie zaskoczyły. W tej części pojawia się wiele nowych tematów, między innymi: niepełnosprawność, droga do sławy, chęć pozostania „niezatapialnym”… Tym razem Marta Matyszczak silny nacisk kładzie na relacje rodzinne – i w śledztwie, i po godzinach pracy detektywów. Solański podczas pobytu nad jeziorem odbiera dziwne telefony. Rozmówca zmusza go do powrotu w najmroczniejsze zakamarki przeszłości. Głównie z tego powodu nie mogę się doczekać kolejnej części. Bo chyba będzie, prawda? Po takim finale nie ma innej opcji!
 

Merdam ogonem z radości

 
Chciałabym bardzo, bardzo podziękować autorce Marcie Matyszczak za piękną dedykację oraz wymienienie mojego nazwiska w posłowiu. Pani dziękuje za blogową działalność, ja, kolejny raz, dziękuję za tak fantastyczny duet. I z niecierpliwością czekam na kolejne przygody Gucia, Szymona i Róży. A jeśli jeszcze nie znacie tych wyjątkowych postaci, sięgnijcie po kryminały „Pod psem”. Z nimi nie można się nudzić!
 

 

 

Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz do recenzji!

„Zbrodnia nad urwiskiem” – Marta Matyszczak (recenzja przedpremierowa!)

Read More
 
 
 
Gucio i Solański powracają!
 
Dobra wiadomość dla wielbicieli niezwykłego duetu – gadatliwy kundelek Gucio i zamknięty w sobie detektyw Szymon Solański powracają w wielkim stylu! Irlandzkim stylu. Już w najbliższą środę w księgarniach pojawi się druga część serii Kryminał pod psem. 13 września premiera Zbrodni nad urwiskiem!
 
Dziękuję za Gucia!
 
Pozwólcie, że recenzję zacznę od… posłowia. Chciałabym bardzo, bardzo podziękować autorce Marcie Matyszczak za wymienienie moje nazwiska oraz nazwy bloga w posłowiu. Pani dziękuje za recenzję, ja dziękuję za tak fantastyczny duet. Pierwszą częścią cyklu Tajemniczą śmiercią Marianny Biel byłam zachwycona. Drugą także!
 
Podróż pełna przygód i… deszczu
 
W poprzedniej części Gucio i Szymon szukali mordercy swojej sąsiadki. Tym razem trafiają na irlandzką wyspę. Poszukują wnuczki zleceniodawcy.  Kasia od kilku dni daje znaku życia. Niestety, po przyjeździe detektywa i jego wiernego towarzysza na wyspę, zostaje znalezione ciało dziewczyny. Podejrzanymi są wszyscy mieszkańcy pensjonatu, w którym pracowała Polka i nocują nasi główni bohaterowie. Kto zepchnął dziewczynę z brzegu? Tajemniczy Francuz? Jej rodak, który lubi sięgać po alkohol? A może to był wypadek? Szymon i Gucio rozpoczynają wymagające śledztwo. Ze względu na fatalną pogodę, problemy z łącznością i… z żołądkiem nie mogą liczyć na wsparcie tamtejszej policji. Z pomocą rusza im była dziennikarka i dobra znajoma – Róża Kwiatkowska. Ci, którzy czytali pierwszy tom serii, wiedzą, że jej relacje z Szymonem nie są najlepsze… Jak to wpłynie na przebieg śledztwa? Sprawa jest naprawdę skomplikowana…
 
Gucio prawdę Ci powie…
 
Podobnie jak w poprzednim tomie jednym z narratorów powieści jest przesympatyczny piesek Gucio. Kundelek skradł moje serce od pierwszych stron i już na zawsze pozostanie moim ulubionym bohaterem cyklu. Z wrodzonym urokiem osobistym i ogromnym poczuciem humoru przedstawia czytelnikom nowe postaci oraz relacjonuje postępy w śledztwie. Dzieli się swoimi podejrzeniami i trzema łapami stąpa mordercy po piętach. Jak nikt potrafi spojrzeć krytycznym okiem na swojego właściciela, z którym zawarł sprawiedliwy układ:
 
(…) byłem psem zaczepno-obronnym. Miałem z Solańskim taki deal: ja zaczepiałem, a on bronił.
 
Gucio, oprócz tego, że jest profesjonalnym śledczym, świetnie orientuje się w kulturze i jest na bieżąco z polskimi filmami, co wywołuje uśmiech na twarzy czytelnika. Dowód?
 
(…) Lodzia Solańska udała się do teatru na premierę najnowszej sztuki naszego krajana, Grzegorza Jarzyny (nie mylić z Krzysiem Jarzyną ze Szczecina).
 
Kryminał pod rasowym psem
 
Jeśli myślicie, że kryminał, w którym pierwsze skrzypce gra pies, nie może być dobry, mylicie się. Marta Matyszczak po raz drugi skonstruowała trzymającą w napięciu fabułę. Wykreowała niebanalnych bohaterów. W książce najważniejsza jest zbrodnia. Życie osobiste bohaterów – w tym przypadku Róży i Solańskiego, schodzi na dalszy, choć równie ciekawy plan. Zbrodnia nad urwiskiem to kryminał na wesoło, w którym zachowano proporcje. Jest miejsce na śmiech, jest miejsce na strach i łzy, których nie brakuje podczas lektury. Intryga, przynajmniej dla mnie, była skomplikowana i nie spodziewałam się takiego zakończenia pewnych wątków. Warto dodać, że dzięki postaci dziadka ofiary i listów, które przekazuje Szymonowi, w powieści pojawia się temat II wojny światowej. Odgrywa ważną rolę w tej historii.
 
Zbrodnia nad urwiskiem – gorąco polecam!
 
Rozszczekany i niedający się nie lubić bohater, skomplikowana intryga i zielona Irlandia – powodów, by polecić tę powieść jest wiele. To świetna propozycja dla książkoholików i psiarzy. Napis na naklejce dołączonej do egzemplarza przypomina, że książka i pies to najlepsi przyjaciele człowieka. Myślę, że wielu z Was podziela tę opinię. Gorąco polecam więc lekturę Zbrodni nad urwiskiem.
 
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz do recenzji!
 
autor: Marta Matyszczak
tytuł: „Zbrodnia nad urwiskiem”
seria: „Kryminał pod psem”
wydawnictwo: Dolnośląskie
liczba stron: 296

 

premiera: 13.09.2017 r.

„Tajemnicza śmierć Marianny Biel” – Marta Matyszczak

Pełen humoru kryminał, który intryguje
do samego końca… Jeśli myślicie, że to niemożliwe, sięgnijcie po bardzo udany
debiut Marty Matyszczak. Tajemnicza śmierć Marianny Biel od
dziś we wszystkich księgarniach!
Kim jest tytułowa Marianna? To aktorka chorzowskiego
teatru. Mieszkała w familoku, który nie cieszył i nie cieszy się dobrą sławą. Sąsiedzi
niewiele o sobie wiedzą i zdają się nie zauważać zniknięcia kobiety. Jej
tajemnicza śmierć zbiega się w czasie z wprowadzeniem się nowego lokatora. Szymon
Solański to cichy i zamknięty w sobie detektyw doświadczony przez los. Były
policjant nie wierzy w ustalenia swoich kolegów z komendy, którzy twierdzą, że
aktorka zginęła wskutek nieszczęśliwego wypadku. Postanawia ustalić tożsamość
mordercy Marianny. Może liczyć na pomoc Róży – sąsiadki i dziennikarki, oraz
psa, którego przygarnął ze schroniska.
Gucio to niezwykły kundelek. Jest nie tylko
detektywem, ale przede wszystkim narratorem powieści. Bacznie obserwuje
poczynania swojego pana i innych bohaterów.
Marta
Matyszczak
wykreowała niebanalne, charakterystyczne
postaci. Moje serce bezapelacyjnie skradł Gucio – wesoły i, jak sam siebie
nazywa, przykładny kundel. Jasno wyraża własne zdanie i z humorem relacjonuje
przebieg niezwykłego śledztwa. Pojawił się w powieści nieprzypadkowo – kilka
lat temu autorka przygarnęła psiaka ze schroniska i nadała mu imię Gucio.
Warto podkreślić, że mimo niezwykłego
narratora i dużej dawki humoru, książka nie jest komedią czy parodią. Tajemniczą
śmierć Marianny Biel
można nazwać kryminałem na wesoło, w którym, co
ważne, zachowano proporcje.  I to bardzo
dobrym kryminałem! Lekkim językiem, momentami także śląską gwarą, autorka maluje literacki obraz Śląska, tajemniczej zbrodni i zagubionego człowieka. Intrygująca fabuła trzyma czytelnika w napięciu do samego
końca powieści. Poważna historia oraz słodko-gorzkie i mroczne losy bohaterów
nie pozwalają odłożyć lektury przed przeczytaniem ostatniej strony. 
Debiut Marty Matyszczak to idealna propozycja dla książkoholików i
psiarzy. Dla miłośników historii, przy których roni się łzę wzruszenia, strachu
i śmiechu.
Chorzowska kamienica przy ulicy 11
listopada kryje wiele tajemnic. Pozwólcie Guciowi, by przedstawił Wam
wszystkich mieszkańców i razem odkryjcie tożsamość zabójcy. Może określenie
pogoda pod psem nie nastraja człowieka pozytywnie, ale uwierzcie – słysząc seria „Kryminał
pod psem”, czytelnik od razu powinien pędzić do księgarni i wziąć z półki Tajemniczą
śmierć Marianny Biel
. Cieszę się, że to dopiero początek serii i z niecierpliwością czekam na kolejną część.
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz
powieści!
tytuł: „Tajemnicza śmierć Marianny
Biel”
autor: Marta Matyszczak
liczba stron: 296
wydawnictwo: Dolnośląskie

„Pragnienie” – Jo Nesbø

Na początek proponuję burzę mózgów – z
czym Wam kojarzy się słowo „pragnienie”? Moją pierwszą myślą była miłość, to
chyba przez film z Piotrem Adamczykiem w roli głównej. 😉 Jo Nesbø mnie zaskoczył. Tytuł jego najnowszej powieści ma bowiem
związek z krwią.

Bo
skoro istnieje napój, czy jest coś przyjemniejszego, bardziej racjonalnego i
normalnego niż odczuwanie pragnienia?

Pragnienie to
jedenasta część cyklu o bezkompromisowym śledczym z Oslo, Harrym Hole. Dla mnie
było to pierwsze spotkanie z byłym już detektywem. Miałam wiele obaw przed
rozpoczęciem lektury – co, jeśli sprawa będzie mieć związek z poprzednim
dochodzeniem? Co, jeśli nie zrozumiem postępowania bohaterów, ich prywatnych
wątków? Na szczęście takich momentów było bardzo, bardzo niewiele! Polubiłam
Harry’ego od pierwszych stron książki i mam ochotę poznać jego wcześniejsze
losy.

Zabójstwa
to niezły szajs. Zabójstwa oznaczały nadgodziny, pisanie raportów, niekończące
się odprawy i zestresowanych ludzi.

Młode kobiety giną we własnych
mieszkaniach tuż po internetowych randkach. Ślady zostawione na ciele ofiar i
na miejscach zbrodni wskazują, że sprawca jest wyjątkowo bezwzględny. Dochodzenie
rozpoczyna grupa śledczych pod przewodnictwem komisarz Katrine Bratt. Policjanci
pracują pod ogromną presją mediów i opinii publicznej. Zwracają się o pomoc do
Harry’ego. On jednak niechętnie myśli o powrocie do pracy, przez którą wiele
stracił. Ceni życie u boku żony, jej syna i pracę w charakterze wykładowcy.
Rozpoczyna dochodzenie dopiero, gdy zaczyna podejrzewać, że zbrodnie łączą się
z nierozwiązaną sprawą z przeszłości. Podejmuje trop i daje się wciągnąć w
nierówną grę z wyrachowanym mordercą.
Pragnienie trzyma
w napięciu od początku do końca. Demoniczna gra perwersyjnego mordercy budzi
strach, momentami przerażenie, bowiem Jo
Nesbø
udowadnia, że żądza krwi zbrodniarza przejawia się nie tylko w chęci
zabijania…
Autor świetnie łączy kryminał z
powieścią psychologiczną. Pragnienie to nie tylko zbrodnia i
krew. To także skomplikowana psychika człowieka, walka z kompleksami, na którą
ogromny wpływ mają traumatyczne wydarzenia z dzieciństwa. To również
skomplikowane więzy rodzinne, pogoń za karierą i trudne decyzje.
Świetnie napisana intryga nie pozwala
odłożyć powieści przed poznaniem zakończenia. Miałam  kilka podejrzeń i teorii, niektóre się
sprawdziły, ale finał… Ostatni akapit nie uspokaja rozemocjonowanego
czytelnika. Wywołuje jeszcze większy niepokój i niecierpliwość, spowodowaną
koniecznością oczekiwania na kolejny tom cyklu. Na szczęście przede mną
dziesięć poprzednich części, które zamierzam nadrobić. Jeśli jeszcze nie znacie
Harry’ego Hole, koniecznie musicie to zmienić. Jutrzejsza premiera Pragnienia,
która pokrywa się z datą urodzin autora, to świetna okazja na początek mrożącej
krew w żyłach literackiej przygody.
tytuł: „Pragnienie”
autor: Jo Nesbø
wydawnictwo: Dolnośląskie
liczba stron: 464
premiera: 29.03.2017 r.
Wydawnictwu
dziękuję za egzemplarz do recenzji
J


„Prom” – Ove Løgmansbø (recenzja przedpremierowa!)

To, że autorem Promu jest jeden z moich
ulubionych pisarzy, nie ma wpływu na moją opinię.
Połów chwaliłam, trzecią  i
niestety ostatnią część cyklu
też zamierzam.
W niedzielę 5 marca wielu
książkoholików, szczególnie „mrozoholików”, wstrzymało oddech, oglądając
popularny program śniadaniowy. Okazało się bowiem, że Ove Løgmansbø, autor cyklu kryminałów rozgrywających się na Wyspach
Owczych, nie istnieje. To fikcyjny twór, pseudonim literacki Remigiusza Mroza – najpopularniejszego
polskiego pisarza młodego pokolenia. Skąd pomysł na farerski pseudonim?

Chciałem,
by tajemnica utrzymała się jak najdłużej. Wydawało mi się, że jeśli stworzę
Farera, a nie Polaka, nikt nie dojdzie prawdy – autor będzie wszak mieszkał na
tak odległym archipelagu, że nie sposób będzie zweryfikować, czy jest tam
naprawdę. Nie wziąłem jednak pod uwagę tego, że na miejscu znajdą się osoby,
które rozpoczną śledztwo… i będą wnikliwe bardziej niż Chyłka i Forst razem
wzięci
 (źródło: http://remigiuszmroz.pl/ove-logmansbo/).

Tajemnica wyszła na jaw, prawdziwa tożsamość
autora została ujawniona kilkanaście dni przed premierą trzeciej i zarazem
ostatniej części cyklu. Przypadek? Nie sądzę, ale nie będę tego oceniać. Jesienią,
dzięki uprzejmości Wydawnictwa
Dolnośląskiego
, dane mi było przeczytać Połów
– drugą część serii, dla której inspiracją stał się kontrowersyjny farerski
zwyczaj corocznego polowania na grindwale. Wówczas nie zauważyłam podobieństw
do stylu Remigiusza Mroza. Zachwycałam
się talentem syna Polki i rodowitego Farera. Podczas lektury Promu
dostrzegłam kilka zbieżności, ale to pewnie siła sugestii po obejrzeniu
i przeczytaniu materiałów.
Przerwany rejs na Wyspy Owcze okazał się
być fantastycznym literackim rejsem. Powrócili znani i lubiani przeze mnie
bohaterowie. Akcja znów rozpoczęła się od pierwszych stron i do ostatnich kart
książki trzymała w napięciu. Tym razem prowadzone śledztwo dotyczy tytułowego
promu. Policjantka Katrine Ellegaard znajduje się na pokładzie jednostki. Rezygnuje
z pracy i opuszcza Danię. Walcząc z chorobą, postanowiła zawalczyć także o
związek z mieszkańcem Wysp. Nagle zauważa, że wdrożono procedury awaryjne,
które uniemożliwiają przemieszczanie się między pokładami. Kobieta zaczyna
domyślać się, że mogło dojść do ataku terrorystycznego. Nie ma pojęcia, że
rozwiązanie zagadki kryje się nie na promie, ale na archipelagu.
Mieszanina krwi, kości, porozrywanych
tkanek i ścięgien – znalezione na lądzie zwłoki przywodzą na myśl nie
człowieka, a zmielone mięso. O pomoc w identyfikacji ofiary farerska policja
prosi Hallabjorna Olsena. Czekający z utęsknieniem na Katrine mężczyzna nie ma
wątpliwości, że śmierć byłego wojskowego i porwanie promu to nie przypadek.
Razem ze śledczymi, a później na własną rękę, stara się ustalić tożsamość
sprawców. Dobrze wie, że każda minuta zwłoki przybliża jego ukochaną i
pozostałych pasażerów jednostki do śmierci.
Ove Løgmansbø wie, że jak trzymać czytelnika w napięciu do samego
końca. Podobnie jak to miało miejscu w Połowie,
śledztwo rozwija się powoli, ale do czasu. Gdy na jaw wychodzą kolejne sekrety
z życia społeczności wysp i państwowe tajemnice, tempo przyspiesza i to
kilkakrotnie. Drżałam o życie pasażerów promu, ale i o Halla, który, chcąc
ratować ukochaną, nie cofnie się przed niczym… Zakończenie (aż chce się
napisać: „jak to u Mroza”) totalnie mnie zaskoczyło i po raz kolejny
udowodniło, że o kryminałach muszę się jeszcze wiele nauczyć.
Domyślam się, że dzięki wiadomościom na
temat tożsamości autora Prom rozejdzie się w księgarniach
jak świeże bułeczki. I gorąco zachęcam Was do kupna, do odbycia literackiego
rejsu na Wyspy Owcze. Rejsu przerwanego. Czy kontynuowanego? Tego nie zdradzę.
Sami musicie zaryzykować i wsiąść na pokład. Warto dać tej książce i całej
serii szansę. Zróbcie to niezależnie od tego, co myślicie na temat decyzji Remigiusza Mroza, dotyczącej wyboru
pseudonimu. Premiera 15 marca. To ostatni moment, by spakować się przed
wypłynięciem w czytelniczy rejs.
Za egzemplarz Promu dziękuję serdecznie
Wydawnictwu Dolnośląskiemu!



autor: Ove Logmansbo (pseud. Remigiusz Mróz)
tytuł: „Prom”
wydawnictwo: Dolnośląskie
seria: Ślady Zbrodni
liczba stron: 344
premiera: 15.03.2017 r.