„Wotum nieufności” – Remigiusz Mróz

Jestem drobną, z pozoru nieśmiałą i
cichą dziewczyną. Niektórych więc dziwi, że interesuję się polityką. W liceum
moim ulubionym kanałem telewizyjnym był TVN24. Po maturze dostałam się na
politologię, ale ostatecznie wybrałam filologię polską. Nigdy nie żałowałam
swojej decyzji. Dziś, po lekturze najnowszej powieści Remigiusza Mroza pt. Wotum nieufności, tym bardziej
oddycham z ulgą.
Wielu, także Wydawnictwo Filia, nazywa
pierwszy tom nowej serii W kręgach władzy
polskim House of cards. Faktycznie, podobieństw
jest wiele –  rywalizują ze sobą dwa
obozy, w konflikt uwikłane są media. Postaci dążą do wytyczonego celu dosłownie
po trupach. Dla mnie te zbieżności to nic dziwnego i rażącego. Przecież głównym
bohaterem Wotum nieufności jest scena polityczna, a jak wiadomo żądza
władzy jest gwałtowniejsza od innych namiętności niezależnie od ustroju i
szerokości geograficznych.
Wotum nieufności zaczyna
się o poranku. Marszałek Sejmu, Daria Seyda, budzi się w hotelowym pokoju. Nie
pamięta, jak się w nim znalazła ani co robiła przez ostatnie kilkanaście
godzin. Nie wie, kto i dlaczego odpowiada za tę manipulację. Okazuje się, że to
nie jedyna „niespodzianka”, z którą przychodzi się tego dnia  zmierzyć drugiej osobie w państwie. Prezydent
Rzeczpospolitej decyduje się ustąpić ze stanowiska z przyczyn zdrowotnych.
Zgodnie z Konstytucją do czasu wyborów zastąpi go Seyda. I ona, i przede
wszystkim szef jej partii (urzędujący premier) mają nadzieję, że przeprowadzka
na Krakowskie Przedmieście nie jest tymczasowa.
Czytelnik poznaje politykę z najbardziej
mrocznej i brudnej strony. Kampania wyborcza przypomina ring, ciosy padają raz
za razem. Kandydaci wydają się nie mieć żadnych hamulców…
Głównym przeciwnikiem Darii w walce o
prezydenturę zostaje Patryk Hauer –wschodząca gwiazda prawicy. Dba o swój wizerunek
w mediach i dba o swoją pozycję w partii. We wszelkich poczynaniach zawodowych
wspiera go żona, Milena. Wydaje się, że polityka to jedyne, co łączy tę niezwykłą
parę. Hauer jest pewien zwycięstwa. W dodatku podczas prac komisji śledczej odkrywa
spisek, sięgający najważniejszych postaci sceny politycznej.   
Namiętności, zbrodnia, zaginięcie,
tajemnice, przekręty i trudne do spełnienia obietnice (nie tylko wyborcze) –  przy lekturze Wotum nieufności nie
sposób się nudzić.  Z każdym kolejnym
rozdziałem ciężej oderwać się od książki. Remigiusz
Mróz
zabiera czytelnika za kulisy, za zamknięte drzwi sejmowych pokoi i
gabinetów przy Krakowskim Przedmieściu. Przybliża świat pełen przemocy,
pieniędzy i chciwości. Świat, w którym liczy się dobro partii lub/i konkretnych
jednostek. Świat, w którym zapomina się o najważniejszych – wyborcach i
obywatelach. Fikcja literacka? Może. Ale nikt mnie nie przekona, że gmach przy
Wiejskiej nie kryje podobnych tajemnic.
Warto podkreślić, że Remigiusz Mróz nie opowiada się za
żadną stroną polityczną. Równo dostaje się Seydzie, tak samo obrywa Hauer. Wotum
nieufności
to nie tylko pani marszałek i jej przeciwnik. To także
kandydatka lewicy, liberał, konserwatysta oraz inni członkowie partii rządzącej
i opozycyjnej. Wotum nieufności to nie tylko brutalna kampania czy komisja
śledcza. Autor porusza również trudny i kontrowersyjny temat uchodźców czy
korupcji na najwyższych szczeblach władzy.  
Mistrz, król czy, jak wypada określić w
tym przypadku, prezydent polskiego kryminału stworzył dobrą i niezwykle
wciągającą powieść political fiction.
To zasługa wiedzy autora oraz doskonale rozwiniętego zmysłu obserwacji. Widać,
że polityka go fascynowała. W posłowiu Remigiusz
Mróz
wyznał, że marzył o politycznej karierze. Na szczęście i on, i jego
pisarski talent nie poszli tą drogą.
Powieść urywa się w trudnym dla
bohaterów momencie. To także trudny moment dla czytelnika. Rozbudowana intryga
i niezwykle wciągająca fabuła sprawiają, że oczekiwanie na drugi tom staje się prawdziwą
torturą.
Pozwólcie, że nie wstrzymam się od
głosu. Pozwólcie, że opublikuję wyrok. Z czystym sumieniem stwierdzam, że nowa
seria mojego ulubionego autora dostaje ode mnie wotum zaufania!

„Behawiorystwa” – Remigiusz Mróz

Remigiusz Mróz przyzwyczaił
mnie do napięcia, strachu i zaskakujących zakończeń. Jego nazwisko jest dla
mnie gwarancją dobrego kryminału i emocjonującej, mrożącej krew w żyłach
lektury. Behawiorystę, jedno z najmłodszych „dzieci” autora, chwaliło
wielu czytelników i recenzentów, pisząc w opiniach, że to najlepsza powieść Mroza. Moim zdaniem laudacje nie są
przesadzone. Remigiusz Mróz skomponował
fantastyczne dzieło – straszne i poruszające. Ta powieść, będąca połączeniem
kryminału i thrillera, sprawia, że Wydawnictwo
Filia Mroczna Strona
pokazuje swoją mroczniejszą twarz. 
Tytułowym
behawiorystą jest Gerard Edling. To były prokurator dyscyplinarnie wydalony ze
służby. Także policja, z nieznanych szerszym kręgom przyczyn, zrezygnowała z
jego współpracy. Mieszka z żoną i synem w Opolu. Mieszka i chyba na tym ich
relacje się kończą… Nie potrafi porozumieć się z nastoletnim Emilem, małżeństwo
od dawna uważa za fikcję. Edling jest specjalistą od kinezyki, działu nauki
zajmującego się badaniem komunikacji niewerbalnej i znawcą oraz propagatorem
savoir-vivre. Z tłumu wyróżnia go również strój – beżowe: marynarka, kamizelka
i spodnie oraz biała koszula z czarnym krawatem. Sławę przyniósł mu nie tylko
ekscentryzm, ale przede wszystkim to, że potrafi rozwiązać każdą sprawę. Do
czasu.
Zamachowiec
zajmuje przedszkole. Grozi, że zabije dzieci i wychowawców. Nie przedstawia
żadnych żądań, co utrudnia pracę policji. W dodatku na żywo transmituje to, co
dzieje się w przedszkolu… Nic więc dziwnego, że gdy całe Opole wstrzymuje
oddech, a służby wydają się być bezradne, Edling wkracza do akcji. Rozpoczyna
się gra między Behawiorystą a Kompozytorem. Między ścigającym a ściganym. Między
sprawiedliwością a poczuciem misji i chęci naprawy świata.
Kompozytor
to przeciwnik godny Edlinga. Wydaje się być jego uczniem – jest obeznany w
kinezyce. Cały czas wyprzedza byłego prokuratora o krok. Zamachowiec uważa się
za kompozytora, a dyrygentem mianuje swoich widzów. Prowadzi grę, a właściwie
komponuje mroczny „Koncert krwi”. Ludzkiej krwi.
Choć
Remigiusz Mróz wydaje się być
najpłodniejszym polskim pisarzem ostatnich miesięcy, jego powieści nie tracą na
jakości. Wręcz przeciwnie – mam wrażenie, że Behawiorysta to zbiór
wszystkiego, co doskonałe w twórczości opolanina. 
Mróz kolejny
raz stworzył oryginalne, wyraziste, mroczne i tajemnicze postaci. Kompozytor
jest bardzo, bardzo negatywnym bohaterem, ale mimo to intryguje czytelnika od
początku do końca. Jego poczynania i wybory, jakie stawia przed widzami
internetowej relacji, zmuszają do zrobienia rachunku sumienia i, częściowo,
podejmowania decyzji, opowiedzenia się za którąś ze stron. Kompozytor to bestia
w ludzkiej skórze, o czym świadczą makabryczne opisy okaleczeń dokonywanych na
zakładnikach. 
Warto
podkreślić, że doskonałość autora nie kończy się tylko na sposobie kreowania
postaci. Remigiusz Mróz znów jawi
się jako mistrz pióra. Porusza wyobraźnię i zmysły pogrążonego w lekturze
mrozoholika. Przeprowadza kolejną lekcję języka polskiego w zakresie słownictwa
policji i instytucji prawniczych. Dzięki postaci Edlinga udziela korepetycji z
behawioryzmu i dobrych manier. Zabiera czytelnika do rodzinnego miasta,
plastycznie opisując najbardziej mroczne zakamarki stolicy województwa
śląskiego. 
Behawiorysta
może
przypominać serię o komisarzu Forście (Ekspozycja,
Przewieszenie, Trawers). Gerard Edling to „prawniczy Wiktor” – mężczyzna z
przeszłością, charakterystycznym zachowaniem i wyglądam oraz nie zawsze konwencjonalnym
podejściem do śledztwa. Prokurator Beata Drejer, była podwładna tytułowego
bohatera, ma kilka wspólnych cech z tatrzańską koleżanką po fachu, Dominiką
Wadryś-Hansen. To tylko podobieństwa, nie ma mowy o kopiowaniu wątków czy
bohaterów. W Behawioryście Remigiusz
Mróz
zaprasza czytelnika do świata zdecydowanie mroczniejszego niż w
poprzednich książkach.
Przy
lekturze towarzyszyła mi potężna dawka emocji, nieustanne napięcie i
oczekiwanie na finalne nuty „Koncertu krwi”. Doszło do tego, że ostatnie
kilkadziesiąt stron pochłonęłam kosztem ciekawego i zazwyczaj chętnie
słuchanego przeze mnie wykładu. Nie mogłam się skupić na zajęciach, nie
wytrzymałabym do wolnego popołudnia. 
Behawiorysta
nie
tylko sprowadza studenta na złą drogę 😉 Przede wszystkim przedstawia bestię,
którą każdy z nas może codziennie mijać na ulicy. Zaprasza na koncert, który,
choć nie jest formą rozrywki, tylko barbarzyństwa, uzależnia i nie pozwala
odłożyć lektury przed końcowym zdaniem. Remigiusz
Mróz
znów mnie zmroził. I to bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Jeśli nie
znacie twórczości tego autora, zacznijcie od Behawiorysty. Zacznijcie
od wysokiego B.
wydawnictwo: Filia (Mroczna Strona)
liczba stron: 496 


„Immunitet” – Remigiusz Mróz (recenzja przedpremierowa!)

Chyłka&Zordon powracają! Rozdzieleni (na jakiś czas) w Rewizji, znowu tworzą najlepszy literacki, prawniczy duet. Spychają obowiązki i plany czytelnika na bok, bo kto jak kto, ale oni nie mogą czekać spokojnie na półce. Zresztą, czy Chyłka potrafiłaby czekać? I to spokojnie? Chyba nie. Remigiusz Mróz żegna wakacje Immunitetem – czwartą i nieostatnią, mam nadzieję, częścią bestsellerowej serii.

Zakończenie Rewizji pozwoliło przypuszczać, że w kolejnym tomie będzie się wiele działo. Przez pięć miesięcy czytelnicy drżeli o zdrowie ulubionej pani mecenas, która nie radzi sobie z uzależnieniem. Byłam ciekawa, jak autor to rozwiąże. Stało się tak, jak chciałam – Immunitet to bezpośrednia kontynuacja poprzedniego tomu. Joanna Chyłka trafia do szpitala bielańskiego. Gdy odzyskuje przytomność, w sali zamiast wiernego Kordiana widzi starego znajomego ze studiów. Sebastian Sendal to najmłodszy w historii sędzia Trybunału Konstytucyjnego. Nie przychodzi jednak z kurtuazyjną wizytą. Prosi o pomoc. Kolega Chyłki z uniwersyteckiego korytarza zostaje oskarżony o zabójstwo sprzed lat. Twierdzi, że jest niewinny. Joanna, mimo innego zobowiązania, natychmiast podejmuje się sprawy i na własne żądanie opuszcza placówkę medyczną. Oprócz wypisu w dłoni trzyma czarną różę, którą ktoś podrzucił jej z nietypowym liścikiem…

Sebastian Sendal, mimo że zrobił błyskawiczną karierę, co może budzić niechęć społeczeństwa, jest powszechnie lubianym jurystą. Jego kandydaturę do TK poparła nawet opozycja.Wydaje się więc, że oskarżenie nie wynika z politycznych rozgrywek, chociaż pewne tropy sugerują, że Sendal padł ofiarą spisku na najwyższych szczeblach władzy. Obrony nie ułatwia również nietypowe hobby sędziego. Joanna i Kordian robią co w ich mocy, by Sebastian nie stracił immunitetu.

Choć Chyłka poświęca się sprawie znajomego sędziego, to i Żelazny, i Kordian wciąż przypominają jej o istotnym warunku umowy, którą zawarła przed powrotem do kancelarii. Joanna uparcie odmawia podjęcia się obrony własnego ojca i nikomu nie chce zdradzić powodu. Walczy, trochę nieudolnie, z chorobą alkoholową i zmaga się z upiorami z czasów młodości. Próbuje dokonać zapowiadanej w posłowiu poprzedniego tomu rewizji własnego życia.

Joanna w każdej sytuacji może liczyć na Zordona. W tej części podopieczny mecenasa Buchelta dojrzewa. I jako mężczyzna, i jako prawnik. Choć niezbyt pilnie uczy się do egzaminu adwokackiego, zostaje rzucony na głęboką wodę przez byłą patronkę. Robi wszystko, by nie zaszkodzić klientowi i nie dać Chyłce pretekstów do żartów. Jednocześnie toczy wewnętrzną walkę. Nie jest do końca pewien, czy droga, jaką wybrał, jest tą właściwą. Pewna wizytówka otwiera mu furtkę do zmiany.

Joanna i Kordian znów stanowią duet doskonały. Nie brakuje więc słownych przepychanek -ironicznych, złośliwych, a zarazem motywujących i pełnych troski o zawodowego partnera. Gdy z pola widzenia znika Chyłka, jej godnym zastępcą podczas utarczek z „Kawalerem” zostaje Kormak. Specjalista od komputerów i docierania do z pozoru niedostępnych informacji wraca do warszawskiego oddziału kancelarii. Bardzo mnie to ucieszyło – stara ekipy w starym miejscu. Ale czy w starych relacjach…?

Powieść jest bez wątpienia dobrym thrillerem prawniczym z nieprzewidywalną intrygą i zaskakującym rozwiązaniem. Bohaterowie to skomplikowane osobowości. Podobnie jak w Rewizji, w tej książce nie brakuje wątków prywatnych. Warto podkreślić, że ta część trzyma poziom poprzednich również pod względem językowym – prawniczy żargon staje się zrozumiały dla każdego czytelnika. Niedługie, dynamiczne opisy, a także niebanalne dialogi sprzyjają szybkiemu czytaniu. W dodatku Remigiusz Mróz po raz kolejny jawi się jako mistrz kreowania postaci. Choć Chyłkę i Zordona „znamy od lat”, wciąż nas zaskakują, a sędzia Sendal pozostaje zagadką (niemal) do samego końca.

Trybunał Konstytucyjny budzi w ostatnim czasie wiele kontrowersji. Co ważne, czwartą częścią serii autor, doktor nauk prawnych, absolutnie nie zabiera głosu w dyskusji, która dzieli nie tylko polityków, ale i społeczeństwo. Temat TK ogranicza do tytułowego immunitetu oraz postawy sędziów wobec podejrzeń i oskarżeń.

Autor przyzwyczaił mnie do zaskakujących zakończeń. Myślałam, że mistrzostwo w tej kategorii osiągnął przy Ekspozycji i Przewieszeniu (tomy z serii o komisarz Forście). Jednak to, co zrobił w Immunitecie, przerosło moje oczekiwania. Ostatnie zdanie, a właściwie ostatnie zdanie wypowiedziane przez bohatera powieści, dosłownie miażdży. Szok. Kosmos. Choć taka ewentualność, o jakiej mowa w tym zdaniu, przeszła mi przez myśl przy lekturze poprzedniej części, nie przypuszczałam, że Remigiusz Mróz pójdzie tą drogą. A jednak. Ciągle w to nie wierzę. Na usta ciśnie się wiele pytań. Mam nadzieję, że odpowiedzi na nie nadejdą jak najszybciej i V tom ukaże się jeszcze w tym roku.


Choć moim ulubionym tomem jest Kasacja, Immunitet depcze mu po piętach. Mój mrozoholizm trwa w najlepsze, a lekarstwem na  zniecierpliwienie i szok może być tylko kolejna część.

premiera Immunitetu 31 sierpnia!

w przygotowaniu zaś…

https://www.facebook.com/remigiusz.mroz/photos/a.212482602274386.1073741830.170907233098590/542128302643146/?type=3&theater

„W cieniu prawa” – Remigiusz Mróz



W cieniu prawa to ósma (!) książka Remigiusza Mroza, jaką przeczytałam w tym roku. Choć niektórzy zarzucają autorowi, że „wyskakuje z lodówki” (chociaż jak przystało na Mroza to powinien z zamrażalnika 😉 ), mnie to absolutnie nie przeszkadza! Wręcz przeciwnie – apetyt rośnie w miarę jedzenia i z niecierpliwością wyglądam kolejnego tomu o Joannie i Zordonie, a w kolejce do przeczytania czekają dwie części cyklu Parabellum
Tym razem Remigiusz Mróz nie zabiera czytelników ani w góry, ani do warszawskich wieżowców, lecz do dwudziestowiecznej Galicji. Ślązak Erik Landecki rozpoczyna pracę w austro-węgierskim dworku Raisental w charakterze czyścibuta. Wierzy, że los, który do tej pory go nie rozpieszczał, wreszcie się uśmiechnął. Niestety, już pierwszej nocy dochodzi do zabójstwa – rankiem służba znajduje ciało dziedzica rodu. Podejrzenie pada oczywiście na nowego wśród pracowników Polaka, który nie cieszy się dobrą opinią. W młodości nie stronił bowiem od awantur. Chłopak utrzymuje jednak, że jest niewinny. Rozpoczyna walkę o wolność i życie, grozi mu najwyższy wymiar kary. Z pomocą przychodzą mu Sophie, narzeczona młodszego syna barona oraz jej znajomy prawnik. Gdy zbliża się proces, znikają osoby, które miały zeznawać na korzyść Erika. Na jaw wychodzą coraz mroczniejsze fakty z przeszłości bohaterów. 
Zwykle Remigiusz Mróz zaskakiwał mnie zakończeniem swoich powieści. Szczególnie w przypadku cyklu o komisarzu Forście ostatnie zdania miały kluczowe znaczenie i wbijały mnie głęboko w fotel, pozostawiając ogromny niedosyt. Tym razem ostatnia, czwarta część W cieniu prawa, była, przynajmniej dla mnie, przewidywalna. Finał historii Erika nie zaskakuje. Mimo to książkę czyta się bardzo dobrze. Mróz przenosi nas do Galicji z początku ubiegłego stulecia. Przybliża zasady panujące w dworkach bogatych rodów. Obnaża rzeczywistość wielkich majątków i przepaść między klasami społeczeństwa. Po mistrzowsku splata losy postaci, stopniowo odsłaniając powiązania i kulisy kluczowych wydarzeń. 
Choć tekst jest bogaty w opisy, nie nużą czytelnika. Wręcz przeciwnie, stanowią idealne uzupełnienie dialogów. Niektóre postaci czy wątki wydają się znajome z poprzednich utworów. Czytając, zastanawiałam się, czy Chyłka zastosowałaby podobną linię obrony. Podejrzewam, że jej spotkanie z majordomem Grogerem na długo zostałoby w pamięci czytelników 😉
Co prawda W cieniu prawa nie mogę nazwać moją ulubioną powieścią Remigiusza Mroza, polecam ją serdecznie. Myślę, że mieszanka historii, kryminału, romansu i momentami sagi rodzinnej spodoba się nie tylko miłośnikom konkretnych gatunków, ale także tym, którzy wciąż szukają swojego typu. 
wydawnictwo: Czwarta Strona (http://czwartastrona.pl/ksiazki/w-cieniu-prawa/)
liczba stron: 536
zakupiona w e-księgarni Woblink

„Trawers” – Remigiusz Mróz

Kiedy przewróciłam kartkę i zobaczyłam napis: „posłowie”, byłam w szoku. Choć przypuszczałam, że Trawers, a właściwie historia Forsta może się tak skończyć, po cichu liczyłam na inny finał. 


Remigiusz Mróz po raz kolejny udowodnił, że jest mistrzem kryminalnego pióra. Udowodnił, że trzecia część serii nie musi być gorsza od poprzednich. Ba! W moim odczuciu to najlepszy tom trylogii! 
Akcja powieści toczy się od pierwszej do ostatniej strony, nie ma mowy o nudzie. Wracają oczywiście stare, niewyjaśnione wątki i pojawiają się nowe, bowiem do Kościeliska przybywa grupa uchodźców. Niedługo później dochodzi do zabójstwa – na szlaku zostaje odnaleziony przypadkowy turysta z syryjską monetą w ustach. Prokurator Wadryś-Hansen i inspektor Osica szukają mordercy wśród Syryjczyków, choć wszystko wskazuje na to, że powróciła Bestia z Giewontu… Zarówno prawniczka, jak i policjant są świadomi, że tylko jedna osoba może im pomóc w rozwiązaniu zagadki.
Sprawa Forsta wydaje się być zakończona. Tylko dla jednej pani adwokat Wiktor nie jest przegrany. Joanna Chyłka, tak, TA Joanna Chyłka, podejmuje się obrony byłego gliniarza. Ma tajemniczego pomocnika, który zrobi wszystko, by Wiktor opuścił Podgórze. Zordona? Tego nie mogę Wam zdradzić. 
Zakończenie, a właściwie ostatnie zdanie Przewieszenia sprawiło, że Trawers czytałam jednym tchem. Na premierę czekałam z niecierpliwością i nie zawiodłam się.  Każdy rozdział przynosił nowy trop, a i tak to, co najlepsze autor zostawił na koniec. 
Remigiusz Mróz dał się poznać również jako doskonały obserwator życia społecznego i polityki. O kryzysie imigracyjnym pisze w prosty, ludzki sposób. Przybliża temat lepiej niż niejeden publicysta czy rządzący. 
Na Warszawskich Targach Książki w kolejce do stolika autora trzeba było stać przez kilka godzin. Nic dziwnego. Stworzył niebanalnych bohaterów – ironicznych, odważnych, inteligentnych, balansujących na granicy prawa i życia. Z jego postaciami czytelnik nie może się nudzić ani przez chwilę. Mróz perfekcyjnie buduje napięcie od początku do końca. Od pierwszej do ostatniej strony. Od pierwszego do ostatniego tomu. 
wydawnictwo: Filia
liczba stron: 576
książkę zakupiłam w Matrasie 

„Przewieszenie” – Remigiusz Mróz



Przewieszenie Remigiusza Mroza to druga i zarazem przedostatnia część trylogii o nieustraszonym komisarzu Forście. Myślałam, że po lekturze jej „starszej siostry”, Ekspozycji, nic nie jest mnie w stanie zaskoczyć. A jednak. Choć autor znów zabiera czytelników w góry i stawia na drodze Wiktora bestię z Giewontu, nie ma mowy o znużeniu. Akcja trwa od pierwszej do ostatniej strony i ani na chwilę nie zwalnia tempa. A ostatnie zdanie, jak przystało na Mroza, wbija w fotel. O wiele bardziej niż w Ekspozycji i zdecydowanie na dłużej. Niemożliwe? Uwierz mi, że tak! Gęsia skórka i kac książkowy gwarantowane aż do premiery kolejnego tomu.
W Tatrach dochodzi do kilku, pozornie niezwiązanych ze sobą wypadków. Z czasem okazuje się, że ofiary jednak coś, a właściwie ktoś łączy – morderca. Sprawę prowadzi komisarz Wiktor Forst. Główny bohater upewnia się w przekonaniu, że zabójstwa mają wiele wspólnego z dochodzeniem, przy którym pomagała mu Olga Szerbska. Depcze przestępcy po piętach i stara się wyprzedzić jego kolejny krok. Niestety, wkrótce komisarz staje się głównym podejrzanym, co utrudnia odkrywanie prawdy.  Z podinspektorem Osicą u boku stawia czoło uprzedzonym prawnikom, którzy za wszelką cenę pragną go pogrążyć. Czy uda mu się wyjść cało z tego bagna? Gdy wychodzą na jaw wydarzenia z Ukrainy, przestaje to być takie oczywiste…
Po ostatnim zdaniu długo dochodziłam do siebie. Wciąż miałam je przed oczami i pytałam: jakim cudem?! Po raz kolejny dałam się zaskoczyć. Autor w mistrzowski sposób buduje napięcie, zostawiając czytelnika z ogromnym niedosytem. W dodatku perfekcyjnie kreuje postaci, których w codziennym życiu prawdopodobnie nie obdarzałoby się sympatią. W tej części Forst to jeszcze większy uparciuch. Jest pewny siebie i, mimo okoliczności, nie stroni od charakterystycznego dla siebie sarkazmu. Kierowany zemstą, traci zdrowy rozsądek. Z jakim skutkiem? Przekonajcie się sami.
Ostatnia część trylogii ukaże się w księgarniach 18 maja. Z niecierpliwością czekam na premierę. Szok, niedowierzanie i kac książkowy po lekturze to bezcenne uczucia dla książkoholika. Wiem, że Remigiusz Mróz mi je zagwarantuje. 
wydawnictwo: Filia
liczba stron: 464

Ekspozycja – Remigiusz Mróz

Choć Ekspozycję Remigiusza Mroza przeczytałam wczoraj wieczorem, wciąż jestem w szoku. Nie wierzę, że to się tak skończyło! Nie zgadzam się! Mimo że na początku nie mogłam się „wgryźć” w ten kryminał, później nie potrafiłam się oderwać. Ostatnie sto stron czytałam, kompletnie nie zwracając uwagi na rzeczywistość. Po odłożeniu książki na półkę natychmiast zamówiłam drugą część – Przewieszenie
W Ekspozycji nie ma mowy o stopniowaniu napięcia, powolnym wprowadzaniu czytelnika w świat przedstawiony. Autor zaczyna z grubej rury – główny bohater, komisarz Forst, dokonuje oględzin zwłok na Giewoncie. Na ramionach słynnego krzyża powieszono mężczyznę, a zabójca nie zostawia żadnych śladów. Prawie żadnych, bo w ustach tragicznie zmarłego pracownika naukowego kryje się pochodząca ze starożytności moneta. Nagle, bez konkretnej przyczyny, policjant zostaje odsunięty od śledztwa. Wiktor nie godzi się z postanowieniem przełożonych i razem z popularną dziennikarką stacji informacyjnej, Olgą Szrebską, na własną rękę szuka zabójcy. W trudnościach i sytuacjach, które napawają czytelnika przerażeniem, mogą liczyć na wysoko postawionego urzędnika… Trop prowadzi ich zarówno do początków chrześcijaństwa, jak i na pobliską Ukrainę i do Rosji. Czas ucieka, a zabitych z monetami w przełyku przybywa.  Czy duetowi uda się odnaleźć mordercę? 
Moją ulubioną mrozową parą byli i nadal są Joanna i Kordian. Choć przyznam, że Olga i Wiktor wcale nie są gorsi od prawników.  Ona – rasowa dziennikarka, która w śledztwie widzi szansę na zdobycie kolejnego szczebla kariery. On – dobry, kierujący się intuicją glina, ale i kobieciarz, mający problem z alkoholem. Między komisarzem a panią redaktor od samego początku czuć chemię. To wyraziste postaci. Oboje lubią grać pierwsze skrzypce, co prowadzi do sprzeczek i konfliktów nawet w najbardziej niebezpiecznych sytuacjach.
Język, jak przystało na prozę Mroza, jest przystępny, a książkę się wręcz połyka. Nie brakuje w niej wulgaryzmów, ale i żartów, i ironicznych wypowiedzi komisarza. Autor dba o szczegóły, co pokazuje choćby wątek ze zwojami lub opis Czarnego Delfina i panujących w nim reguł. Choć niektóre sytuacje wydają się być nieprawdopodobne, to nie ma znaczenia. Czytając pierwszy tom serii o Forście, zapomina się o całym świecie. 
Ekspozycja ma w moim odczuciu jeszcze jeden atut. Fragmenty pierwszej części dzieją się w bliskich mojemu sercu, ale i geograficznie okolicach. Modliborzyce, Wolica, Komenda Powiatowa w moim rodzinnym mieście Janowie… Jestem bardzo ciekawa, skąd pomysł, by Olgę i Wiktora wysłać właśnie tam. 
Historia, intryga, tajemnice, które odkrywa komisarz Wiktor Forst, w moim odczuciu biją na głowę te, które znam z serii o Chyłce i Zordonie (Kasacja, Zaginięcie). To niesamowite, że każda książka Remigiusza Mroza wydaje się być lepszą od już przeczytanej. Mróz ma talent. Wielki talent. Jak nikt potrafi zostawić czytelnika z niedosytem i książkowym kacem. Czuję, że wiosna nie zagości w mojej biblioteczce zbyt szybko. Ale dobrze mi z tym. Dobrze mi z moim mrozoholizmem. 
wydawnictwo: Filia
liczba stron: 480

Rewizja – Remigiusz Mróz (recenzja przedpremierowa)

Chyba jeszcze nigdy nie oczekiwałam premiery książki z taką niecierpliwością. Właściwie premiery nie doczekałam, bo widząc informację o przedsprzedaży w wydawnictwie, cofnęłam zamówienie z Matrasa, chcąc mieć Rewizję Remigiusza Mroza przed Świętami. Paczka dotarła, książka skończona. Co słychać u starych znajomych? 
Joanna pracuje w punkcie porad prawnych w centrum handlowym. Pod wpływem chęci zdobycia nowego klienta (słowo współczucie przecież do Chyłki nie pasuje) i procentów daje swoją ostatnią wizytówkę Romowi. Mężczyzna kontaktuje się z nią tego samego dnia. Jego żona i córka zostają brutalnie zgwałcone i zamordowane, a Bukano z automatu staje się podejrzanym numer jeden. W dodatku firma ubezpieczeniowa, reprezentowana przez dawną kancelarię Joanny, nie chce mu wypłacić polisy. Podejmując się obrony robotnika z Ursynowa, Chyłka nie wie, że milion złotych to dopiero wierzchołek góry lodowej. W dodatku los postawi na jej drodze kilku starych znajomych… 
Zordon, przez nowego patrona zwany Kawalerem, pnie się po szczeblach kariery. Gdy w sądowej batalii staje naprzeciwko Chyłki, musi dokonać wyboru – praca dla prestiżowej kancelarii czy moralność? Wybór nie jest taki prosty, na jaki wygląda…
Fakt, że Joanna i Kordian są po dwóch stronach barykady, pozwala na jeszcze większe docenienie mistrzostwa autora w kreowaniu postaci. Charakter, zachowanie, słownictwo – czytając na wyrywki, nie ma się wątpliwości, o kim mowa. Chyłka i Zordon to moi ulubieni bohaterowie literatury współczesnej. Niebanalni, niedoskonali, różni – po prostu prawdziwi. 
Powieść zaczyna się od morderstwa, a potem… Może to źle i dziwnie zabrzmi, ale później jest już tylko gorzej. Polisa to naprawdę wierzchołek góry lodowej. Niebanalna intryga nie raz wbija fotel i wymusza szerokie otwarcie ust ze zdziwienia. Remigiusz Mróz znów jawi się jako mistrz pióra. Z części na część jest wręcz coraz lepszy i coraz bardziej szokuje czytelnika. Końcówką Rewizji (mam tu na myśli fragment o spotkaniu w Ogrodzie Saskim) jestem megazaskoczona, ale i troszkę zawiedziona. Czekam na kolejną część, która już się pisze. Ciekawi mnie, jak potoczą się losy ojca Chyłki i czy dojdzie do tytułowej rewizji. 
Jeśli nie znacie poprzednich części, sięgnijcie po Kasację i  Zaginięcie. Bez znajomości tych tomów, moim zdaniem, ciężko zrozumieć Rewizję, którą szczerze polecam! Tylko ostrzegam – gdy zaczniecie czytać, nie będziecie mogli się oderwać! Mimo procentów w organizmie Chyłka trzyma fason, a Zordon dotrzymuje jej kroku w swoim rydwanie ognia.  
premiera: 30.03.2016 r.  
wydawnictwo: Czwarta Strona
liczba stron: 624
zakupiona w wydawnictwie

Parabellum. Prędkość ucieczki – Remigiusz Mróz

Wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, że jestem wielką fanką serialu Czas honoru. Należę do oficjalnego Fanclubu tej produkcji, a sezonowi o powstaniu warszawskim poświęcę moją pracę magisterską. Hit Telewizji Polskiej sprawił, że zaczęłam jeszcze bardziej interesować się  II wojną światową i sięgać po książki, nie tylko dokumentalne, poświęcone temu okresowi. Koleżanka, której opowiadałam o „mrozoholizmie”, jaki dopadł mnie po lekturze Kasacji i Zaginięcia, poleciła mi serię Parabellum. Z trudem, ale udało mi się dostać I tom trylogii. Jakie mam odczucia? Bardzo pozytywne!
Głównymi bohaterami Parabellum. Prędkość ucieczki są bracia Zaniewscy. Bronek to żołnierz, którego jednostka stacjonuje pod południową granicą Rzeczpospolitej. Stanisław, absolwent medycyny, planuje przyszłość z Żydówką Marią. Życie młodych chłopaków zmienia się 1 września 1939 roku. Konflikt Bronka z przełożonym schodzi na dalszy plan, a Staszek z ukochaną, zamiast przed ołtarz, rozpoczynają drogę na zachód Europy… Tułaczka po Polsce nie jest łatwa. Obaj czują na plecach oddech wroga. Fałszywe dokumenty, tajemnica z przeszłości i porwanie dowódcy…Walka, ucieczki, śmierć  – codzienność braci zmienia się na zawsze.
1 września zmienia się także życie oficerów III Rzeszy. Wierząc w ideologię szerzoną przez Hitlera, wkraczają na teren Polski i zaprowadzają własny porządek. Czy to możliwe, by bracia Zaniewscy wywarli wpływ na ich życie? 
Powieść Remigiusza Mroza jest podzielona na rozdziały. Każdy rozpoczyna się od znamiennego cytatu i dzieli się na mniejsze części ze względu na miejsce i czas akcji. Dynamiczne opisy absolutnie nie nużą, a język, choć bogaty w wojskowe słownictwo, jest zrozumiały dla czytelnika. W odnalezieniu się w stopniach oficerów Wehrmachtu i SS niezwykle pomaga tabela-legenda otwierająca powieść.
Parabellum.Prędkość ucieczki przeczytałam jednym tchem. Do ostatniej strony drżałam o życie Bronka, Stanisława, ich towarzyszy, a i tak nie otrzymałam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Wręcz przeciwnie, ostatnie akapity zmuszają mnie do zakupu II tomu. Nie chcę, nie mogę zostawić bohaterów na pastwę kapitana Leitnera i porucznika Johanna Blankenburga.Gorąco polecam nie tylko miłośnikom powieści historycznych!
wydawnictwo: Instytut Wydawniczy Erica
liczba stron: 416
zakupiona w Matrasie 

Zaginięcie – Remigiusz Mróz

    
    Premiera kolejnej części dopiero 30 marca. Nie wiem, jak wytrzymam. Bo póki co mam kaca. Książkowego. A tu ani kefir, ani woda nie pomogą. House of cards. Ostatnie rozdanie spogląda z półki, ale bezskutecznie… Mam wrażenie, że nic nie będzie „smakować” tak jak Zaginięcie Remigiusza Mroza. Często drugie części sagi są gorsze od prymarnej historii. W przypadku pióra pana Mroza nie ma o tym mowy. 
    Joanna Chyłka i Zordon, przepraszam, Kordian Oryński, wyjeżdżają na Suwalszczyznę. Bronią rodziców trzyletniej dziewczynki, która zniknęła w tajemniczych okolicznościach, a jedynymi winnymi nieobecności Nikoli wydają się być Angelika (szkolna koleżanka pani adwokat) i jej bogaty mąż. Proces jest oparty na poszlakach, mimo że każdy dzień przynosi nowe niespodzianki, a każda rozprawa zmienia bieg wydarzeń… Nowi świadkowie, zwroty akcji także w życiu prywatnym bohaterów… Gdy czytelnikowi wydaje się, że zna prawdę, wszystko się zmienia, a powieść kończy się w najmniej oczekiwanym momencie…
   Język nie różni się od tego z pierwszej części. Chyłka nadal nie szczędzi podopiecznemu wyrafinowanych komplementów (Ci, którzy znają tę parę, wiedzą, o czym mówię 😉 ), a charakter sprawy wzbogaca słownik czytelnika o nowe zwroty prawnicze i policyjne. 
    Akcja od pierwszej strony, bohaterowie, o których opinia zmienia się jak w kalejdoskopie, wiele znaków zapytania i… szpitalna zamiana miejsc. Książkę pochłonęłam w dwa wieczory. Doskonała w każdym calu! Ba! Mam wrażenie, że Zaginięcie jest lepsze od swojej „starszej siostry”, Kasacji. Gorąco polecam, tylko uważajcie! Remigiusz Mróz uzależnia. Ale ja nie myślę o odwyku. Z niecierpliwością czekam na Rewizję i poważnie rozważam zakup serii Parabellum
wydawnictwo: Czwarta strona
liczba stron: 506
zakupiona w Empiku