„Miłość z widokiem na morze” – antologia Wydawnictwa Muza

Read More
miłość z widokiem na morze wydawnictwo muza

Miłość z widokiem na morze, Wydawnictwo Muza 2020.

Ilona Gołębiewska, Magda Knedler, Agnieszka Krawczyk, Agniesszka Lingas-Łoniewska, Katarzyna Misiołek, Natasza Socha, Małgorzata Warda, Magdalena Witkiewicz – tych nazwisk miłośniczkom literatury polskiej nie trzeba przedstawiać. Tym większa radość czytelników, że Wydawnictwo Muza zgromadziło je wszystkie w jednym miejscu, a właściwie tomie. Wymienione wyżej polskie pisarki, które od lat podbijają nasze (czytelnicze) serca, stworzyły zbiór wyjątkowych opowieści o miłości. Osiem autorek, osiem opowiadań. Co je łączy? Miejsce akcji – polskie wybrzeże. Polskie plaże, szum polskiego morza. Po prostu – Morze Bałtyckie.

Myślę, że nie ma sensu, bym rozpisała się o każdym z kilku opowiadań. Recenzja byłaby wtedy długa i zamiast zachęcić Was do sięgnięcia po ten zbiór, znudziłaby. Będzie więc krótko, zwięźle i na temat.

Jedna z czytelniczek mojego bloga napisała w komentarzu, że w tej antologii urzekł ją przede wszystkim dobór Autorek. Zgadzam się z Beatą w zupełności! Miłość z widokiem na morze tworzą aktualnie najgorętsze i najlepsze nazwiska na „literackiej scenie”. Każde z nich to gwarancja dobrego pióra, niebanalnej fabuły. Dawka śmiechu, ale i wzruszenia. Potrafią tak poprowadzić narrację, że brak happy endu jest tylko pozorny. Bo przecież szczęśliwe zakończenie nie zawsze musi oznaczać miłość do grobowej deski…

Autorki zafundowały nam wzruszające, pełne emocji, niezwykle życiowe historie kobiet. Historie pozbawione lukru i latających jednorożców. Historie prawdziwe – takie, jakie spotykamy w życiu lub same przeżywamy. Historie kobiet, które niosą na plecach różne życiowe bagaże. Matki, niespełnione żony, singielki poszukujące szczęścia. Przeżywają kryzysy w młodych związkach, wieloletnich małżeństwach, nie radzą sobie z samotnością… 20-,30, a nawet 50-latki. Łączy je tylko, albo aż, morze. To tam spotykają… swoje życie. To tam w okruchach piachu niczym bursztyny znajdują odpowiedzi na dręczące je pytania. To tam, zanurzając się w morskich falach, podejmują decyzje, które niekiedy zmieniają ich dotychczasowe życie. Spacery w świetle zachodzącego słońca skłaniają je do refleksji i wspomnień. Otwierają się na siebie, otwierają się (ponownie) na miłość. Z bałtyckich plaż wracają do tego, co na co dzień jest najważniejsze.

W antologii znajdziecie nie tylko miłosne rozterki bohaterek. Każde z opowiadań to szansa na podróż… nad morze. Piękne opisy wschodów i zachodów. Szum fal, gorący piach, wrzask mew… Dzięki plastycznym opisom Czytelniczka słyszy, czuje i widzi krajobraz, w jakim rozgrywa się akcja historii. Jako miłośniczka Morza Bałtyckiego byłam tym zachwycona!

Miłość z widokiem na morze polecam nie tylko na wakacje na plaży. To zbiór, który warto mieć pod ręką zwłaszcza wieczorami. Delektować się przed zaśnięciem jednym opowiadaniem. Dawkować przyjemność czytania, która pojawia się już od pierwszych stron. Jestem pewna, że ten zbiór opowieści przypadnie do gustu miłośniczkom antologii, zwłaszcza tych od Wydawnictwa Filia, które od kilku lat są nieodłącznym towarzyszem świąt Bożego Narodzenia czy sylwestra. Teraz mamy też wakacyjną propozycję! Gorąco polecam!

„Kochaj coraz mocniej” – Ilona Gołębiewska

Read More
kochaj coraz mocniej

Ilona Gołębiewska, Kochaj coraz mocniej, Wydawnictwo Muza 2020.
Seria: Dwór na Lipowym Wzgórzu

Nie lubię pożegnań – ani w realnym życiu, ani w sytuacjach, gdy muszę powiedzieć: „do widzenia” bohaterom ulubionych powieści. Dziś żegnam się z kobietami  rodziny Horczyńskich. Z Anielą, Sabiną, Klarą, Lilką i małą Helenką. Ilona Gołębiewska po raz ostatni zabrała swoje czytelniczki na Lipowe Wzgórze. Poprzednie tomy oceniałam pozytywnie i z entuzjazmem twierdziłam, że to moja ulubiona seria Autorki. Po lekturze „Kochaj coraz mniej” podtrzymuję swoją opinię.

W ostatnim tomie bestsellerowej serii poznajemy Liliannę Horczyńską – najmłodszą wnuczkę Anieli, właścicielki Dworu na Lipowym Wzgórzu. Jak określiłabym tę postać w kilku słowach? To młoda kobieta pełna pasji, szukająca szczęścia i miłości. Dziewczyna ma za sobą kilka semestrów studiów na prestiżowej Akademii Muzycznej w Wiedniu, wydaje się, że świat i kariera stoją przed nią otworem. Jest dumą całej rodziny, zwłaszcza ukochanej babci. Lilka postanawia spełnić marzenia o koncertach w różnych krańcach globu i nie ustaje w tytanicznej pracy. Na chwilę oddechu pozwala sobie dopiero w wakacje – postanawia spędzić kilka tygodni u babci, na Lipowym Wzgórzu. Planuje niespieszny urlop – pachnący lipami, smakujący miodem. Chce rozkoszować się widokami, wspierać doskonale rozwijającą się Akademię Sztuk Anielskich… Cóż, jeśli chce się rozśmieszyć Pana Boga, trzeba mu powiedzieć o swoich planach… Tak było też w przypadku Lilki…

Kliknij, by przeczytać opis wydawcy

Nagła choroba babci, poważne problemy ojca, rozterki miłosne… Wakacje, które miały być źródłem spokoju i wytchnienia, stają się źródłem… zmartwień. Lilka nie ma czasu na odpoczynek. Warto zaznaczyć, że podczas pobytu na Lipowym Wzgórzu troszczy się nie tylko o najbliższych, ale i o lokalną społeczność. Angażując się w prace miejscowego domu kultury, dostrzega problem alkoholizmu i nierównych szans utalentowanych uczniów. W dodatku, bardziej niż zamierzała, musi włączyć się w prace we dworze, który, jak co roku, przeżywa wakacyjne oblężenie turystów. Czy znajdzie czas na miłość i odzyska upragniony spokój? Czy zdoła odpowiedzieć na pytania dotyczące przyszłości? Czy dopuści do siebie myśl, że jej dorosłe życie wcale nie musi być związane z Wiedniem…?

Bohaterkami poprzednich tomów serii („Podaruj mi jutro”, Pozwól mi kochać”, „Zaczekaj na miłość”) były kolejno: babka, matka i starsza siostra Lilki. Teraz przyszedł czas na najmłodszą z rodu. Najmłodszą z familii silnych, zdecydowanych kobiet, które potrafią i chcą walczyć o swoje. Ambitnych, odważnych babek. Lilianna musi stawić czoła wielu problemom. Troszczy się o babcię, która do tej pory wydawała się być niezniszczalnym fundamentem rodziny. Martwi o ojca, który skrywa sekret i prowadzi niebezpieczne interesy. W dodatku marzy, by znajomość z Miłoszem, wnukiem odwiecznego wroga jej rodziny, była czymś więcej niż tylko wakacyjnym romansem. Ilona Gołębiewska nie jest łaskawa dla młodziutkiej bohaterki. Stawia Lillę w ogniu pytań, przed którymi ucieka wiele 30-latek, a nawet i starszych kobiet. Ale jednocześnie kreując jej postać, zmusza czytelniczki do refleksji i przypomina sytuacje, które być może dotknęły je tak samo jak Lilkę. Choroba bliskiej osoby, sekrety rodzica, nie do końca przejrzysty biznes, miłość, którą dzielą kilometry… Dla wielu z nas brzmi to znajomo, prawda? Jednak Dwór na Lipowym Wzgórzu ma w sobie tę moc, z której siły czerpie się nawet w najbardziej trudnych sytuacjach i tragicznych niekiedy wyborach. Tą siłą jest… miłość.

Pięknie żyć znaczy tyle, co podarować swój czas, uwagę, miłość, okazać wsparcie, szacunek i troskę tym, których kochamy.

Ilona Gołębiewska nie byłaby sobą, gdyby nie wplątała głównej bohaterki w tajemnicę z przeszłości. I Lilka jest na tropie sekretu zamkniętego w skrzyni na kilkadziesiąt lat. Trop wyblakłej fotografii i listów prowadzi do Warszawy i słynnej skrzypaczki. Czy to możliwe, by ze światową sławą początkującą pianistkę łączyły więzy krwi?! Lilianna, niczym rasowym detektyw, rozpoczyna prywatne śledztwo. Czy jego rezultat przewróci życie rodziny do góry nogami? Jedno jest pewne – zaskoczeń nie zabraknie!

Ścieżki, którymi podążały bohaterki serii „Dwór na Lipowym Wgórzu” nie były proste. Wręcz przeciwnie – za każdy zakrętem krył się kolejny, jeszcze bardziej ostry… Kłamstwa i sekrety omal nie doprowadziły do rozpadu rodziny Horczyńskich. A jednak Aniela, Sabina, a wraz z nimi Klara i Lilka przetrwały każdą burzę. Z kolejnych prób wychodziły silniejsze. Wiedziały, że zawsze mają do kogo i dokąd wrócić. Do matki, do babki, do siostry… Do dworu, który jest symbolem siły, uporu i wiary. Do azylu, w którym zawsze znajdą dobre słowo, poradę, uścisk dłoni, ciepło ramion… Symboliczna jest dla mnie ostatnia scena, w której wszystkie przedstawicielki rodu pozują do zdjęcia na tle dworu. Dla nich to zdjęcie jest symbolem nowego rozdziału w życiu rodziny. Dla mnie to moment pożegnania. Z trudem więc oddalam się do bramy i spoglądam na znikające sylwetki… Na szczęście, dzięki książkom Ilonki, zawsze mogę tam wrócić… Wrócić na Lipowe Wzgórze. By tak jak bohaterki w 200-letnich murach odnaleźć życiowe drogowskazy.

„Zaczekaj na miłość” – Ilona Gołębiewska (Dwór na Lipowym Wzgórzu)

Read More
zaczekaj na miłość

Ilona Gołębiewska, Zaczekaj na miłość, Wydawnictwo Muza 2020.
Saga: „Dwór na Lipowym Wzgórzu”

„Zaczekaj na miłość… Taką prawdziwą, która nie tylko uczyni z ciebie najszczęśliwszą kobietę na świecie, ale i pozwoli otworzyć serce na to, co piękne i dobre. Cierpliwie czekaj, a życie ci to sowicie wynagrodzi”.

Och, jak ja lubię wracać na Lipowe Wzgórze! Miejsce, gdzie czas płynie inaczej – wolniej, w duchu miłości, spokoju, poczucia bezpieczeństwa. W gronie życzliwych osób, które dopingują i trzymają kciuki; które bezinteresownie wyciągają pomocną dłoń. We dworze na Wzgórzu rządzą silne kobiety – trzy pokolenia rodu Horczyńskich. To ich niesamowita więź, ich troski, ich tęsknoty są tematem sagi. Mojej ulubionej sagi Ilony Gołębiewskiej.

„Zaczekaj na miłość” – historia Klary

Klara ma niecałe trzydzieści lat i świat u swoich stóp. Kariera modelki, apartament w z jednej z najlepszych dzielnic Paryża i czarujący partner – wydaje się, że wnuczka Anieli i córka Sabiny ma wszystko. To tylko pozory. Bańka mydlana – bańka złudzeń, pozorów pęka, a wraz z nią serce dziewczyny. Burzliwe rozstanie i osobisty dramat zmuszają Klarę do powrotu do Polski. Czuje, że jej poturbowana dusza tylko tam, pod czujnym okiem babci, znajdzie ukojenie – tylko na Lipowym Wzgórzu…

Niezwykły Dwór na Lipowym Wzgórzu

To miejsce, które łączy wszystkie bohaterki sagi i poszczególne tomy – to tam głównie rozgrywa się akcja powieści. Posiadłość należała do ojca Anieli. Po wojnie trafiła w ręce państwa, ale po latach walki Anieli udało się odzyskać dwór. Stworzyła w nim Akademię Sztuk Anielskich i… przystań. Starsza pani – utalentowana malarka ciesząca się międzynarodową sławą – jest niczym ratownik, lipowy anioł. Miód na serce poturbowanych rozbitków. W tej części koło ratunkowe rzuca starszej wnuczce, Klarze. Muszę przyznać, że uwielbiam czytać fragmenty, które dotyczą tego uroczego miejsca na Podlasiu. Tak jak napisałam we wstępie – tam odpoczywają bohaterowie, a wraz z nimi czytelnik. Dodatkowo Ilona Gołębiewska dba o język, o styl swoich książek. Czytając podlaskie fragmenty, faktycznie przenoszą się w tę część Polski. Widzę piękny ogród i zakamarki dworu, czuję zapach lipy oraz aromaty dochodzące z kuchni Basi, dotykam płótna i pędzli gospodyni… Wchodzę w tę historię wszystkimi zmysłami! Kompletnie zatracam się w świecie wykreowanym przez autorkę.

Czy złamane serce potrafi pokochać jeszcze raz?

Wróćmy jednak do Klary. Zaczekaj na miłość to jej opowieść. Opowieść o zaufaniu, które łatwo stracić, a trudno odbudować; o miłości, która, metaforycznie, potrafi zabić, ale i wskrzesić do życia; i oczywiście – jak to u Horczyńskich bywa – rodzinnych sekretach. Po paryskim, tragicznym w skutkach epizodzie, Klara buduje swoje życie na nowo. Zaczyna od początku – zarówno w sferze zawodowej, jak i osobistej. Rozlicza się z (bolesną) przeszłością i, podobnie jak to bywało w poprzednich tomach, przekonuje się o wartości oraz sile rodzinnych więzów.

„Człowiek nigdy nie dowie się, ile ma w sobie odwagi, dopóki nie odrzuci strachu. Zabija on więcej marzeń niż porażka. A od życia otrzymasz tyle, po ile odważysz się sięgnąć. Nie odkładaj tego na później”.

Tytuł powieści i cytat, od którego rozpoczęłam recenzję, wskazują, że Ilona Gołębiewska proponuje nam książkę o miłości. Zgadza się. Autorka jednak zdaje sobie sprawę z tego, jak delikatna to materia. Cieszę się, że nie ogranicza się tylko do jednego wymiaru tego najpiękniejszego uczucia. Zaczekaj na miłość dotyczy bowiem nie tylko relacji damsko-męskich. Owszem, one są ważne – Lipowe Wzgórze będzie świadkiem ślubu i wesela, a i w życiu Klary pojawi się pewien bogaty przedsiębiorca. Jednak miłość, i w wątkach podlaskich, i tych rozgrywających się w Warszawie czy Białymstoku, ma różne oblicza. Dotyczy relacji między matką a córką, babcią a wnuczką czy więzi rodzeństwa.  Tak jak i w życiu – miłości te tkane są z przeróżnych nici. Jedne trwają, inne się zrywają.

Polubiłam Klarę. Mamy kilka wspólnych cech. Jej historia, historia jej bliskich, przyjaciół, chwilami bawi, chwilami wzrusza do łez. Nie jest bajkowa, idylliczna. To nie kolejna komedia romantyczna z nierealnym zaskoczeniem. To powieść o prawdziwych ludziach. Prawdziwych problemach. Klara popełnia błędy, wskutek czego doświadcza bólu, cierpienia. Poznaje smak porażki zarówno na gruncie zawodowym, jak i prywatnym. Zraniona, przestaje wierzyć w miłość i szczerość drugiego człowieka. Wiarę tę odzyskuje stopniowo – dzięki obecności babci, matki, przyjaciółki czy poznanego przypadkowo Jakuba. Nie skupia się jednak tylko na swoich problemach – aktywnie uczestnicy w życiu pozostałych mieszkańców dworu, angażuje się w przygotowania do wesela. Stopniowo zamyka za sobą drzwi przeszłości i otwiera się na nowe rozdziały życia. Myślę, że w pewien sposób może inspirować młode dziewczyny, które zranione przez poprzednich partnerów znów czekają na miłość.

Miłość jest obecnością, zaufaniem, intymnością, emocjami, uwielbieniem, odwagą, siłą i wiarą w lepsze jutro. Ale żeby szczerze kogoś pokochać, trzeba najpierw wszystko sobie wybaczyć i zamknąć drzwi, za którymi chowa się przeszłość. I okazać zaufanie.

„Zaczekaj na miłość” – czy to koniec sagi?

Należy zaznaczyć, że na końcu książki znajdują się przepisy Basi – gospodyni z Lipowego Wzgórza, a także streszczenia poprzednich powieści Ilony Gołębiewskiej. Zastanawiacie się, czy by poznać losy Klary, musicie wpierw przeczytać poprzednie tomy sagi? Teoretycznie nie – Ilona subtelnie nawiązuje do poprzednich tomów, a rozgrywające się w nich ważne wydarzenia przypomina. Myślę jednak, że aby w pełni poczuć historię Klary, wejść w jej świat, warto przeczytać Podaruj mi jutro i Pozwól mi kochać. Klara to wnuczka i córka bohaterek cyklu. Decyzje Anieli i Sabiny miały często pośredni lub i bezpośredni wpływ na losy dziewczyny, a przeszłość babki i matki, jej relacje, ukształtowały modelkę. Polecam zatem lekturę poprzednich tomów, to będzie mile spędzony czas. Jeśli raz odwiedzicie Lipowe Wzgórze, z pewnością będziecie chcieli tam wrócić. Cieszę się, że i ja będę miała jeszcze jedną okazję – wiosną ukaże się kolejny tom – poświęcony siostrze Klary. Już nie mogę się doczekać spotkania z najmłodszą z Horczyńskich!

„Podaruj mi jutro” – Ilona Gołębiewska

Read More
 

 

Ilona Gołębiewska, Podaruj mi jutro, Wydawnictwo Muza 2019.
 
Piękny język, historia chwytająca za serce, niejednoznaczni bohaterowie, z którymi mam ochotę się zaprzyjaźnić – tego oczekuję od dobrej powieści obyczajowej (tzw. literatury kobiecej). Ilona Gołębiewska już po raz szósty mi to zagwarantowała. Debiutowała serią o starym domu. Dziś premiera pierwszej części nowej sagi. Jak ja się cieszę, że przeczytałam to cudeńko!
 
Lipowe Wzgórze łączy ludzi w różnym wieku, o różnym statusie społecznym, z różnym bagażem doświadczeń.  Cudownie, że pierwsze spotkanie z Anielą i pozostałymi bohaterkami nie jest ostatnim. Początek jest obiecujący i chwyta za serce. Obok takiej historii – napisanej tak pięknym językiem, o ludziach z krwi i kości, z tajemnicą w tle nie można przejść obojętnie. Mam nadzieję, że, choć emocje po lekturze wciąż są żywe, uda mi się zachęcić Was do lektury książki, nie zanudzając i nie spojlerując za bardzo. Podaruj mi jutro zasługuje na to, by podarować jej czas.
 
Dwór na Lipowym Wzgórzu należy do rodziny Horczyńskich niemal od dwustu lat. Stanowi także wielką atrakcję dla turystów odwiedzających Podlasie. Jego właścicielką jest Aniela, słynna malarka. Zmęczona światowym życiem postanawia osiąść w rodzinnych stronach. Zakłada na Lipowym Wzgórzu Akademię Sztuk Anielskich, której pomysł narodził się dzięki lokalnej legendzie o aniołach. Czy zyska poparcie kobiet z rodziny Horczyńskich, czyli Sabiny, Klary i Lilianny?
 
Przyjazd redaktora prowadzącego program „Maluchem przez Polskę”, niesforna przyjaciółka podbijająca Internet motywującymi filmikami, odkrycie podziemnych korytarzy we dworze, poszukiwanie przez Anielę ukochanego Witka, który przed laty zniknął bez wieści… Wszystko to sprawia, że życie mieszkańców dworu pełne jest atrakcji, humoru, ale czasem także trosk.
 
Zmartwieniem Anieli jest również konflikt Horczyńskich i ich sąsiadów Gajowiczów. W czasie wojny na Czarnym Szańcu doszło do pogromu oddziału partyzantki, w którym zginęli członkowie obydwu rodzin. Czy odnalezienie dzienników z czasów wojny pozwoli Anieli oczyścić dobre imię ojca, którego podejrzewano o zdradę?*
 
Przyznam, że jako 26-letnia bezdzietna singielka troszkę bałam się tej fabuły. Dlaczego? Ze względu na bohaterkę. Tym razem Ilona Gołębiewska nie zaprasza czytelniczek do świata około 30-letnich kobiet doświadczonych przez los. Aniela – bo takie imię nosi postać-serce tej powieści, ma tych lat nieco więcej. To pani 60+. Matka, babcia, przyjaciółka. Dlaczego postać-serce? Po pierwsze – bo to główna bohaterka, a takie są sercem każdej książki – spoiwem wątków i pozostałych postaci. Po drugie, to ona jest sercem niezwykłego dworu na Lipowym Wzgórzu. Dworu z piękną, lecz trudną historią. Jest sercem, aniołem dla mieszkańców i stałych bywalców posiadłości – swoich przyjaciółek, ich dzieci i ludzi, którym podaje pomocną dłoń. Kobieta-anioł? Nie. Aniela, choć imię sugeruje co innego, nie jest bez skazy. Aniela jest człowiekiem jak każdy z nas. Ma na sumieniu większe i mniejsze grzeszki. Nie potrafi porozumieć się z córką Sabiną, tęsknota za wnuczkami ciąży jej każdego dnia. Pamięć o ukochanym z młodzieńczych lat kładzie się cieniem na jej relacjach z mężczyznami i całym dorosłym życiu. Artystka, malarka, poświęca się pracy, nie wypełniając przy tym należycie rodzicielskich obowiązków… Jej siły i myśli pochłania także próba oczyszczenia dobrego imienia ojca, który został oskarżony o zdradę kolegów z oddziału i wysłanie ich na pewną śmierć… Antoni Gajowicz, człowiek o zimnym jak lód sercu, który zamiast szacunku budzi wśród mieszkańców okolicy lęk, nie ułatwia jej tego zadania.
 
Dwór będący własnością Anieli to ukryta pośród lip przystań dla skrzywdzonych, samotnych, dotkniętych chorobą albo traumatycznym przeżyciem rozbitków. Znajdują oni spokój, poczucie bezpieczeństwa, miłość i opiekę, właśnie w posiadłości rodu Horczyńskich. Podaruj mi jutro to nie tylko historia Anieli. To także losy bliskich jej osób. Poznajemy przyjaciółki głównej bohaterki – dotkniętą chorobą nowotworową emerytowaną nauczycielkę, jej syna weterana wojny w Iraku, pobitą niemal na śmierć Julię, szukającego sensacji i łatwych pieniędzy dziennikarza… Nikt jednak nie opuszcza posiadłości bez plastra na sercu – także Czytelnik.
 
W tym domu nie tylko czuć zapach lip i innych roślin; potraw wybitnej kucharki Basi czy farb Anieli. To miejsce kojarzy się przede wszystkim z troską, oddaniem, bezinteresownością. I Czytelnik, choć wydaje się, że zajrzał tam tylko na chwilę, nie potrafi opuścić Lipowego Wzgórza. Myślę, że zachwyt tym miejscem potęgują przepiękne opisy. Ilona Gołębiewska przykłada ogromną wagę do języka – zarówno w narracji, jak i w dialogach. Metaforami, porównaniami, epitetami oddaje krajobraz Podlasia. Uruchamia każdy zakamarek wyobraźni, a zmysły wyostrza do granic czytelniczych możliwości. Sprawia, że czuje się zapach kwiatów, stąpa bosą stopą po zroszonej trawie, patrzy na dzieła sztuki czy słyszy gwar rozmów.
 
Podaruj mi jutro to przepiękna książka o miłości, przyjaźni. O wierze i nadziei, których nie zabija mijający czas. Bohaterka poszukuje prawdy, wspomina ukochanego z dawnych lat… Jak zakończą się jej poszukiwania? Czy odnajdzie spokój w sercu? Czy nawiąże nić porozumienia z córką i wnuczkami? Tego nie zdradzę – po odpowiedzi na te pytania odsyłam do powieści.
 
Siła jest kobietą. Także w historii Ilony Gołębiewskiej. W kolejnych tomach poznamy bliżej Sabinę i jej córki. Już nie mogę się doczekać tych literackich spotkań! A Was ponownie namawiam – podarujcie tej książce swój czas. Nie pożałujecie!
 
 
 

 

„Teatr pod Białym Latawcem” – Ilona Gołębiewska

Read More
 

 

Ilona Gołębiewska, Teatr pod Białym Latawcem, Wydawnictwo Muza 2018.
Autorce i Wydawnictwu serdecznie dziękuję za egzemplarz do recenzji!
 
Wydaje się, że Zuzanna Widawska ma wszystko – pracę, pozycję w środowisku, luksusowe mieszkanie i ukochanego u boku. Artykuł, który miał się stać przepustką do kolejnego szczebla kariery, stał się gwoździem do trumny. Znana dziennikarka jednego dnia traci to pozorne wszystko – zwolniona musi zapłacić gigantyczne odszkodowanie. Apartament zamienia na ciasne mieszkanko na Woli z dziwną sąsiadką w pakiecie, a partner odwraca się od niej w chwili, gdy najbardziej go potrzebuje. Zostaje sama. Wilczy bilet sprawia, że cudem dostaje posadę w czasopiśmie, po które nigdy by nie sięgnęła. Uważa, że praca w prasie dla kobiet jest poniżej jej talentu i umiejętności. By żyć, zagryza zęby. By podlizać się humorzastej szefowej i zyskać święty spokój na kilka tygodni, znajduje wyjątkowy temat do świątecznego numeru. Losy powojennej aktorki, fundacji opiekującą się osobami niepełnosprawnymi i upadający teatr stają się początkiem nowego życia zagubionej dziennikarki.
 
Człowiek bez wiary we własne siły i możliwości jest jak latawiec pozbawiony wiatru, który by go niósł w przestworza i pozwolił lecieć jak najdalej.
 
Teatr Stary na Woli i Fundacja Złotych Serc tworzą nierozerwalny, wydaje się, duet. Dyrektorzy tych instytucji wzajemnie się wspierają. Niestety, Teatr nie przynosi miastu zysków i władze stolicy decydują się na jego zamknięcie. To właśnie wtedy w Fundacji i Teatrze pojawiają się Zuza i Jakub – każde z innego powodu. Dla biznesmena Teatr stał się źródłem najgorszych wspomnień i początkiem rodzinnej tragedii oraz żałoby. Celem jego życia staje się zemsta. Jakie konsekwencje dla Teatru i Fundacji będą mieć decyzje Bilewicza? Jedyną osobą, która może zapobiec tragedii, wydaje się Zuza. Czy podoła powierzonym zadaniom?
 
W swojej najnowszej powieści jedna z moich ulubionych polskich autorek, Ilona Gołębiewska, połączyła trzy bliskie memu sercu światy – świat teatru, świat ogarnięty wojną w latach 40. XX wieku i świat osób z różnymi typami niepełnosprawności. Teatr kocham i staram się kilka razy do roku zanurzyć w świecie kreowanym przez artystów na skrzypiących deskach. Tematyką wojenną interesuję się od kilku lat. Z chęcią czytam książki historyczne lub powieści fabularno-historyczne. Trzeci świat… Cóż, niepełnosprawna jestem od urodzenia, więc to właściwie moja codzienność.  Rozpoczynając lekturę, postawiłam więc Autorce bardzo wysoką poprzeczkę. Czy sprostała moim oczekiwaniom? Tak! I podzielam opinię wielu Czytelniczek, że Teatr pod Białym Latawcem to, póki co, Jej najlepsza powieść.
 
[…] podopieczni Fundacji Złotych Serc sami są jak latawce.
 
Jak już wspomniałam, podopiecznymi Fundacji, a zarazem bohaterami świątecznego artykułu Zuzy, są osoby niepełnosprawne. Zajęcia muzyczne, teatralne czy z terapeutami są dla nich szansą na odkrywanie i pielęgnowanie pasji, kontakt z drugim człowiekiem. Są przede wszystkim źródłem radości i szczęścia. Niepełnosprawni jak nikt inny potrafią cieszyć się z małych rzeczy. Raduje ich gest, uśmiech, prosta czynność… Bo często ta prosta dla zdrowego człowieka czynność, dla nich okazuje się być zdobycie szczytu K2. Dzięki temu Ilona Gołębiewska udziela swoim Czytelnikom lekcji empatii, tolerancji, akceptacji i zrozumienia – tego, czego na co dzień brakuje niepełnoprawnym i ich bliskim.
 
Do tego świata – świata ufności, prostoty i prawdziwych uczuć oraz emocji trafia Zuza – kobieta poszarpana przez życie. Zdradzona, oszukana, osamotniona. Choć nie okazuje słabości, głęboko w sercu nadal pozostała Zuzią. Kobietą pragnącą miłości, czułości, bezpieczeństwa i uwagi. W towarzystwie niepełnosprawnych, pewnej wiekowej aktorki i pracowników Fundacji odkrywa nieznany jej dotąd świat i wyrusza w wędrówkę w głąb siebie.
 
Długo by można było jeszcze pisać o fabule i bohaterach. O aktorce Elenie, o jej przeszłości, o Bilewiczu czy dyrektorze Teatru. Ale tu chcę zakończyć tę część recenzji, by nie zepsuć Wam uczty. By nie zepsuć spotkania z tak wyjątkowymi postaciami i ich środowiskami. Z tymi emocjami i tragicznymi losami. Jestem pewna, że jeśli należycie do grona miłośniczek powieści obyczajowych, lektura wyciśnie z Was niejedną łzę i wywoła niejeden uśmiech.
 
Pisząc o książce Ilony, nie sposób nie wspomnieć o jej charakterystycznym już stylu. Kto czytał inne powieści tej autorki, to wie, że ona to prostu TO ma. Myślę, że poznałabym go bez patrzenia na okładkę czy notę wydawniczą. Co wyróżnia styl Ilony? Oprócz bogatego zasobu słownictwa, opisów poruszających wyobraźnię i serce, fragmenty nasycone życiowymi refleksjami, mądrościami czy radami. W zabieganej codzienności rzadko pytamy się o sens życia, definicję miłości czy przepis na szczęście. Narrator w powieści Ilony daje nam wiele drogowskazów. Momentami aż za dużo jak dla mnie. Było kilka takich chwil, gdy cichutko wzdychałam, ponieważ takie „wstawki” niepotrzebnie, w moim odczuciu, przeciągały akcję czy przerywały dialog. Wiem jednak, że są potrzebne i kilka fragmentów z pewnością trafi do Waszych notatników z wartościowymi cytatami.
 
Wojna, która brutalnie, z dnia na dzień, zabrała nam piękny świat teatru, niepełnosprawni, teatr. Te trzy składniki, tak pięknie połączone, stworzyły przejmującą powieść. Dającą ukojenie i nadzieję na to, że nigdy nie jest za późno, by odnaleźć szczęście i spełnić marzenia. Ja się nie zawiodłam. Mam nadzieję, że zachęciłam Was do sięgnięcia po ten tytuł. A Tobie Ilonko, dziękuję, że w swej prozie „przemyciłaś” niepełnosprawnych. My jesteśmy. Istniejemy. Funkcjonujemy. Żyjemy. A mam wrażenie, że dla świata filmu, książki i teatru właśnie wciąż jesteśmy tematem tabu… Jesteśmy jak te latawce, które choć unoszą się nad ziemią, są widoczne tylko dla tych, którzy podnoszą głowę.
 

 

„Miłość ma twoje imię” – Ilona Gołębiewska

Read More
 

 

Ilona Gołębiewska, Miłość ma twoje imię, Wydawnictwo Muza 2018.
 
Ilona Gołębiewska – autorka bestsellerowej trylogii, której akcja rozgrywa się w starym pniewskim domu, tym razem zabiera czytelników do Warszawy. Do serca kraju, w którym mieszka wiele zagubionych serc. Do miasta, w którym ludzie nierzadko szukają samych siebie. A przede wszystkim szukają miłości i zaufania drugiego człowieka. Odkrywają też miłość i zaufanie do samego siebie. Przed Anią, główną bohaterką i narratorką powieści, niejeden sprawdzian – z miłości i zaufania właśnie.
 
Podobno człowiek dowiaduje się o samym sobie w sytuacjach ekstremalnych. W chwilach, gdy ziemia osuwa się spod nóg, a świat wydaje się kończyć. Ania, absolwentka psychologii, nie miała łatwego startu w dorosłość i złośliwi mogliby powiedzieć, że to ona powinna dniami i nocami siedzieć na kozetce. W wyniku wypadku samochodowego straciła mamę – symbol miłości i bezpieczeństwa. Niedługo potem traci kontakt z bratem i ojcem, a jej jedyną rodziną zostają ciotka Mania i przyjaciel Daniel. Ania ukojenie znajduje w pracy poradni, podczas pomocy w fundacji i szpitalu, a także w zespole, który jako nastolatka założyła z kolegami. Uwodzi głosem, czaruje oczami, ale, jak sama przyznaje, wciąż pozostaje kobietą poszukującą, która samotnie zmaga się z wyzwaniami życia. Do czasu…
 
Wskutek pochopnej decyzji współlokatorki Ania zostaje bez dachu nad głową. Nie chce jednak korzystać z uprzejmości Daniela i postanawia zamieszkać z Zosią – kobietą w wieku jej mamy, którą poznała w przyszpitalnym wolontariacie. Zosia jest gospodynią w pięknej willi w ekskluzywnej części stolicy. Prowadzi dom zamożnego małżeństwa, które swoją posiadłość traktuje właściwie jak hotel. Najczęściej w rezydencji bywa Michał, syn Gebertów. To młody mężczyzna, który już dawno wyczerpał limit życiowych błędów i upadków, z których nie potrafi się podnieść. Tracąc zaufanie do samego siebie, niebezpiecznie zbliża się do dna.
 
Ania. Michał. Ania i Michał. Czy dwoje tak różnych ludzi będzie potrafiło iść przez życie razem? Czy wzajemnie uratują się przed upadkami? Co zrobią w sytuacji, gdy upomni się o nich przeszłość? Serce nie sługa – nie zawsze postępuje zgodnie z rozumem i potrafi pokochać człowieka, który niszczy samego siebie i kochające serce…
 
W historii Ani Janowskiej ważna jest nie tylko relacja damsko-męska. Wypadek i śmierć matki na zawsze zmieniły więzi bohaterki z ojcem i bratem. Niełatwo odbudować je po latach rozłąki, wzajemnych oskarżeń i życiu w gorzkim poczuciu osamotnienia. Czy to w ogóle możliwe? Kto powinien pierwszy wyciągnąć rękę? Ania stoi przed naprawdę trudnymi decyzjami, które zaważą na losie całej jej rodziny.  
 
Miłość ma twoje imię to powieść utkana z emocji. Autorka opisuje w niej różne odcienie miłości – tej trudnej i tej młodzieńczej, gdy świat widzi się przez różowe okulary. Matczynej i ojcowskiej. Kobiety po przejściach i mężczyzny z przeszłością. Historia Ani daje nadzieję i pomaga uwierzyć w to, że nie warto się poddawać. Autorka tka niebanalną historię niespiesznie. Dba o każdy, najmniejszy detal. Zaprasza czytelnika na prawdziwą językową ucztę. Wspomniane już emocje tka zarówno potoczną, jak i wyszukaną polszczyzną. Nie boi się porównań, podniosłych metafor. Wiem, że niektórych poetyckie wręcz dialogi lub przemyślenia postaci drażnią. Mnie cieszą i inspirują. Ta powieść pachnie lawendą – nie tylko dzięki niespodziance w paczce od Ilony. Świeci wiosennym słońcem i otula letnim wietrzykiem. Wzrusza i koi. To idealna propozycja dla romantyczek poszukujących. Jej dodatkowym atutem są cytaty – o kobietach – które rozpoczynają każdy z dziewiętnastu rozdziałów.
 
Miłość ma wiele odcieni. I konkretne imiona. Jakie imię nosi miłość Ani? Michał? Daniel? A może Robert? Mężczyzn w świecie głównej bohaterki nie brakuje. Który okaże się jej odnalezionym skarbem? Perłą i wyzwaniem zarazem? Przekonajcie się, sięgając po tę powieść. Gorąco (nie tylko ze względu na pogodę za oknem) polecam!
 
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz do recenzji!
 
Autorce dziękuję za wymienienie mojego nazwiska w posłowiu – czytać i polecać Twoje książki, Ilonko, to prawdziwa przyjemność!
 

„Pamiętnik ze starego domu” – Ilona Gołębiewska

Read More
 

 

tytuł: „Pamiętnik ze starego domu”
autor: Ilona Gołębiewska
Wydawnictwo Muza
liczba stron: 512

 

 

Pamiętnik ze starego domu – Ilona Gołębiewska

 
Ilona Gołębiewska – dzisiejsza jubilatka, po raz trzeci i niestety ostatni zabiera swoich czytelników do starego i magicznego domu w Pniewie. W Pamiętniku ze starego domu żegnamy się z Alicją, Adamem, dziećmi, panem Henrykiem i pozostałymi postaciami. Autorka kończy tę historię w naprawdę wielkim i godnym polecenia stylu. Tym razem na wiosenne, coraz dłuższe popołudnia proponuje nam opowieść o trudnych wyborach potrzebie życiowych zmian, staraniach o codzienne szczęście i rozliczeniach z przeszłością.
 

Ale można też po prostu żyć. Cieszyć się każdym dniem, rozmową z dzieckiem, miłym spotkaniem. Doceniać drobne chwile szczęścia. Bo to właśnie z nich składa się nasze życie.

 
Planowanie przyszłości bez zamknięcia pewnych rozdziałów życia nie jest możliwe – boleśnie przekonują się o tym mieszkańcy starego domu w Pniewie. W życiu Alicji i jej rodziny pojawia się matka Rozalki. Joanna nie chce grać fair. Dobro dziecka w konflikcie z mężem wydaje się najmniej ważne dla kobiety. To nie jedyne zmartwienie głównej bohaterki. Alicja musi być silna nie tylko dla ukochanego Adama, ale i dla młodszej siostry, która żegna się z matką. W dodatku wciąż nie potrafi podjąć decyzji dotyczącej dokumentów pochodzących z niemieckiego obozu zagłady. Wie, że ujawnienie ich treści może nieodwracalnie zmienić losy wielu rodzin. Problemy i zmartwienia zdają się mnożyć z każdym dniem. Czy Alicja odnajdzie szczęście i utracony spokój w sercu? Czy stworzą z Adamem prawdziwą rodzinę? Jaką rolę odgrywa w tej historii tytułowy pamiętnik? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań odnajdziecie w czterech kątach starego domu i sercach jego mieszkańców oraz przyjaciół.

 […] to właśnie słowa zapisane w książkach mają taką moc. Mogą wzruszać, rozśmieszać, przenosić w inne miejsca, umożliwiają poznanie niezwykłych ludzi. To one dają nam niezwykłą siłę. Chronią też przeszłość przed zapomnieniem.

 
Ilona Gołębiewska przenosi czytelników do świata wspomnień i rodzinnego domu. Historią Alicji zmusza do przemyśleń nad nieuchronnością zmian, trudnymi wyborami czy przeszłością, która wpływa na nasze życie. Pamiętnik ze starego domu to powieść tajemnicza i wciągająca niczym dobrym kryminał. Pełna emocji – wzrusza i bawi do łez. Warto podkreślić, że i w tej części serii o Alicji Pniewskiej Autorka kontynuuje temat obozu zagłady, skłaniając czytającego do refleksji na temat człowieczeństwa i relatywizmu wartości patriotyzmu.

Czytelnicza uczta dla zmysłów i wyobraźni

 
Wielkim atutem książki Ilony Gołębiewskiej jest język – sposób budowania dialogów oraz opisy. Metafory, porównania i inne środki artystyczne uruchamiają każdy zakamarek wyobraźni Czytelnika, wywołując całą gamę emocji. Pobudzają zmysły. Sprawiają, że nie sposób oderwać się od tej książki. Autorka, ustami bohaterów i w pierwszoosobowej narracji, dzieli się swoimi myślami, opiniami, przekonaniami. Warto zaznaczyć, że jednocześnie  nie osądza, nie doradza, nie krytykuje.  
 

Wystarczy, że jesteś

 
To już jest koniec. Drzwi starego domu zostały zamknięte dla czytelników tej wyjątkowej serii. Za nimi toczy się życie. Każdy może samodzielne wyobrazić sobie, co dzieje się z konkretnym bohaterem. Mam nadzieję, że Autorka jeszcze kiedyś zajrzy do Pniewa, Alicji i pozostałych postaci. Czuję niedosyt. Nie dlatego, że Ilona Gołębiewska proponuje otwarte zakończenie czy rozwiązuje pewne wątki nie po mojej myśli. Po prostu – ciężko rozstać się z naprawdę dobrą historią. Historią, w której zadbano o każdy element – sposób narracji, kreację bohaterów, piękne opisy i ciekawą fabułę. Jestem pewna, że Pamiętnik ze starego domu zachwyci miłośniczki gatunku – tak zwanej literatury kobiecej. Ja na pewno będę do niego wracać.
 
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz do recenzji!
Autorce dziękuję za wymienienie mojego nazwiska w posłowiu!

 

„Tajemnice starego domu” – Ilona Gołębiewska (recenzja przedpremierowa!)

Read More
 
Autor: Ilona Gołębiewska
Tytuł: „Tajemnice starego domu”
Liczba stron: 480
Wydawnictwo: Muza

 

Premiera: 22.11.2017 r.
 
 
 
 
 
 
 
 
Bohaterowie Powrotu do starego domu powracają!
 
Ilona Gołębiewska, autorka bestsellerowego Powrotu do starego domu, znów zabiera swoich czytelników do Pniewa – do starego domu w bajkowej, mazowieckiej wsi. Pierwszą częścią byłam zachwycona, o czym mogliście przeczytać w recenzji. Drugą jestem jeszcze bardziej! Lektura Tajemnic starego domu była prawdziwą ucztą – pod każdym względem.
 
Powieść pisana sercem
 
Alicja, główna bohaterka powieści (i cyklu), odnalazła bezpieczną przystań. U boku Adama, jego córki oraz małego Michasia wiedzie spokojne życie w starym domu w Pniewie. Otoczona rodziną i oddanymi przyjaciółmi celebruje każdy dzień. Sielanka jednak nie trwa zbyt długo. Tajemniczy dokument rozpoczyna prywatne śledztwo bohaterki. Wszystko wskazuje na to, że Alicja ma siostrę… Czy przypuszczenia się potwierdzą? Czy kobiety się spotkają?
Okazuje się, że rodzinne sekrety sięgają znacznie dalszej przeszłości. Bohaterka pragnie rozwikłać zagadkę tajemniczych dokumentów, które jej dziadek tłumaczył w obozie zagłady. Może liczyć na wsparcie Jonasa – wnuka przyjaciółki dziadka z obozu. Czego i kogo dotyczą te dokumenty? Czy to możliwe, że Henryk Sokolski, przyjaciel rodziny, jest również jej… zdrajcą?
W Tajemnicach starego domu równie ważny, jeśli nie najważniejszy, jest wątek adopcji. Czy Michałek formalnie zostanie synkiem Alicji?
Odpowiedzi na te wszystkie pytania może dać tylko lektura powieści, do której gorąco zachęcam. 

Teraz już wiem, że szczęście jest tylko częścią miłości. Zazwyczaj trzeba się nauczyć o nie walczyć. Cierpienie także należy do miłości. Jest tłem dla szczęścia. To jest tajemnica miłości.

 
Intrygująca i poruszająca. Choć obyczajowa, wciąga jak kryminał. Pełna życiowych drogowskazów. Po prostu – piękna powieść, którą zachwycą się miłośniczki literatury kobiecej. Ilona Gołębiewska, przez postawę kreowanych przez siebie bohaterów udowadnia, że niemożliwe nie istnieje, a jedno wydarzenie może wywołać lawinę następnych. Ostrzega, że rodzinne tajemnice rzutują na losy nawet kilku następnych pokoleń. Jednocześnie przypomina, że o prawdziwe szczęście zawsze i mimo wszystko warto walczyć.   

Miarą wartości człowieka jest jego wnętrze

 
Miarą książki również. Tajemnice starego domu są dowodem na to, że Autorka jest naprawdę w świetnej formie. Uważam, że pod względem językowym powieść jest lepsza od poprzedniej części serii. Metafory, porównania – dialogi i opisy uruchamiają każdy zakamarek wyobraźni Czytelnika, wywołując całą gamę emocji. Wzruszenie, uśmiech, strach – niezwykle plastyczna narracja sprawia, że nie sposób rozstać się z bohaterami przed przeczytaniem ostatniego zdania.

Nie da się dzisiaj pojąć ogromu cierpienia i strachu, jakie towarzyszyły więźniom obozów zagłady. Nie można ich wyborów mierzyć dzisiejszą miarą. Dlatego NIE WOLNO nam ich oceniać.

 
Cieszy mnie ogromnie, że i w tej części pojawił się wątek II wojny światowej. Temat ten powraca w listach, wspomnieniach i rozmowach bohaterów. Zagadka sprzed lat i tajemnicze dokumenty po raz kolejny zmuszają do refleksji na temat człowieczeństwa i relatywizmu wartości patriotyzmu.

Miłość nie jest rezygnacją z siebie. Miłość to wspólne trwanie i podążanie w tym samym kierunku.

 
Tajemnice starego domu to literacka lekcja wybaczania i miłości, a także podróż w głąb siebie i własnej przeszłości. Jeśli podobał się Wam Powrót do starego domu, ta książka również podbije Wasze serca. Pakujcie więc plecak, wyłączcie telefon i szykujcie się na niezapomnianą podróż do malowniczego Pniewa. Autobus rusza 22 listopada spod każdej polskiej księgarni. Ja już mam bilet. Gorąco zachęcam, byś i Ty wyruszył w drogę.  
 
 
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz do recenzji! 
Recenzja Powrotu do starego domu: http://dropsksiazkowy.blogspot.com/2017/04/powrot-do-starego-domu-ilona-goebiewska.html

„Zawsze wracam tam, gdzie zaczęło się moje marzenie o pisaniu…” – wywiad z Iloną Gołębiewską


Ilona Gołębiewska (ur. 24 marca 1987 r.) – w wieku pięciu
lat postanowiła, że w przyszłości będzie uczyć oraz pisać książki… i słowa
dotrzymała. Na co dzień pracuje ze studentami, prowadzi zajęcia terapeutyczne
dla dzieci i młodzieży, a także skutecznie szkoli dorosłych i odkrywa nowe
smaki życia wraz z seniorami. Jest poetką, debiutowała w 2012 r. tomem poezji
„Traktat życia”, należy do Światowego Stowarzyszenia Poetów (Movimiento Poetas
del Mundo). Autorka wielu książek i artykułów oraz bajek, baśni, opowiadań dla
dzieci i młodzieży. Mieszka w Warszawie, ale gdy pisze, ucieka do starego
drewnianego domu na mazowieckiej wsi, w którym czas się zatrzymał. Uwielbia
pracę z ludźmi, długie podróże do zapomnianych miejsc, czytanie książek po
nocach oraz zapach świeżej kawy o poranku. Jej wielkim marzeniem jest założenie
fundacji. Mistrzyni emocji! Bardzo mocno wierzy w happy endy!
1.     Jak zaczęła się Pani przygoda z
pisaniem?
Jak
miałam pięć lat, postanowiłam, że w przyszłości będę uczyć i pisać książki.
Słowa dotrzymałam 🙂 Pisanie jest obecne w moim życiu od dawna. Jednak dosyć
długo musiałam dojrzewać do napisania powieści „Powrót do starego domu”.
Musiałam dojrzeć do jej napisania i udzielić sobie odpowiedzi na wiele pytań,
również tych dotyczących mojego życia. Bardzo tego czasu potrzebowałam. Co nie
oznacza, że czekałam bezczynnie. Przez kilka lat pisałam teksty skierowane do
czytelników w różnym wieku. Jestem autorką ponad trzystu bajek dla dzieci,
pisałam także baśnie i opowiadania. W 2012 r. wydałam tom poezji „Traktat
życia”. W 2013 r. ukazała się moja książka „Obraz starości w prozie Marii
Kuncewiczowej”, ukłon wobec twórczości pisarki, a zarazem połączenie pasji
literackiej z nauką. W pewnym momencie zdecydowałam, że chcę zostać na uczelni.
Pod okiem największych mistrzów słowa ćwiczyłam swój warsztat. Była to szkoła
życia, bardzo trudna, ale teraz widzę, jak wiele dobrego z niej wyniosłam.
Przyszedł też czas na powieści obyczajowe. Napisałam kilka. Czekają w
szufladzie na swoją kolej. Mam nadzieję, że niedługo będę mogła zaskoczyć
czytelników dobrymi wiadomościami! Wracając do powieści „Powrót do starego
domu”… Jej napisanie odkładałam na później. Temat wydawał mi się na tyle
ważny, że traktowałam go ze szczególną ostrożnością. Aż pewnego dnia usiadłam
przy biurku w starym domu. Napisałam zdanie… potem kolejne… i nagle nie mogłam
się już oderwać od tej powieści. Wreszcie czułam, że moje marzenie się spełnia.
2.     Proszę opowiedzieć, skąd pomysł na
„Powrót do starego domu”.
Inspiracją
do napisania powieści było moje wczesne dzieciństwo spędzone w Pniewie w
drewnianym domu moich dziadków. Pniewo to niezwykła miejscowość, mocno osadzone
w regionalnej kulturze kurpiowskiej. Taki tez był dom moich dziadków – barwny,
gościnny, jego ważnym elementem była sztuka. Moja babcia była ludową hafciarką.
W całym domu leżały ścinki szarego płótna, kawałki muliny i kordonka. Babcia
zawsze siedziała pod kaflowym piecem i haftowała, opowiadając przy tym
niesamowite historie. Wiele razy przychodziły do niej w zimowe wieczory jej koleżanki
i razem haftowały. Słuchałam ich opowieści, śpiewu, rozmów. To było niezwykłe.
Dziadek za to darzył wielką miłością książki. Jak nikt potrafił opowiadać. To
właśnie on zaszczepił we mnie wielkie upodobanie do słowa pisanego i mówionego.
Sam również pisał bajki i opowiadania. Tylko kilka z nich przetrwało do
dzisiaj. Te dwa światy – literatura i regionalizm – były dla mnie jako małej
dziewczynki przykładem wielkiej pasji. Właśnie w tym starym domu w Pniewie
narodziło się moje marzenie o pisaniu. Te wszystkie wspomnienia były podstawą
decyzji, by fabułę powieści „Powrót do starego domu” umieścić w Pniewie. Sama
powieść jest fikcją literacką, prawdziwe są jedynie tragiczne wydarzenia, które
rozegrały się w Pniewie w maju 1944 r.
3.     Jak i kiedy pojawił się pomysł, by
do powieści „Powrót do starego domu” nagrać teledysk?
Pisząc powieść, pomyślałam sobie, czemu nie miałaby powstać do
niej piosenka. Napisałam więc tekst piosenki. Potem pojawiło się kolejne
marzenie, by do słów powstała melodia. A że mam w rodzinie muzyków, to
poprosiłam ich o pomoc. Temat się bardzo spodobał, od razu wzięliśmy się do
pracy. Nagraliśmy klimatyczną piosenkę. Wykonuje ją  moja przyjaciółka
Jana Dąbkowska, muzykę skomponowali Marek Modzelan i Maryla Modzelan. Pomyślałam,
że do piosenki dobrze byłoby nagrać coś w rodzaju teledysku. Rzuciłam mojej
rodzinie i przyjaciołom hasło do działania. Zamiar się spodobał i tak
zaczęliśmy tworzyć nasze wspólne dzieło. Wyszło według mnie idealnie! Teledysk
nawiązuje bezpośrednio do fabuły książki. Oglądając go, można podziwiać
niezwykłe krajobrazy moich stron rodzinnych. Teledysk oddaje charakter
powieści, intryguje. Spowodował lawinę niezwykle miłych słów, ale też i pytań,
skąd taki pomysł i jak tak wielkie marzenie udało się spełnić. Opublikowałam go
już w sieci. Cieszy się ogromnym zainteresowaniem. A ja jestem szczęśliwa, że
mogłam spełnić swoje marzenia. Teledysk można obejrzeć na youtubie oraz na moim profilu na FB.
4.     Czy w głównej bohaterce ukryła Pani
jakieś własne cechy?
Zapewne
poprawą odpowiedzią byłaby ta, że absolutnie bohaterka nie jest mną i nie ma
moich cech. Ja tak nie zrobię, ponieważ jestem zdania, że owszem nie jest to
książka o mnie i Alicja nie jest mną, ale na pewno jest w niej kilka moich
cech. Jest na to bardzo proste wytłumaczenie. Każdy pisarz, również ja, pisze
swoje powieści korzysta ze swojego doświadczenia życiowego i zawodowego. I czy
tego chce, czy nie chce, na pewno na kartach swojej powieści pojawiają się jego
cechy, emocje, doświadczenia, stany. Ja nazywam to „mruganiem do czytelników”.
W mojej powieści „Powrót do starego domu” na pewno pojawiają się jakieś moje
cechy i doświadczenia. Na przykład Alicja ma w sobie smykałkę detektywistyczną.
Ma to po mnie! Nie dość, że uwielbiam tajemnice sprzed lat, niewyjaśnione
sprawy, to jeszcze przez dosyć długi czas pracowałam jako asystentka detektywa!
To już Państwo wiecie, jakie cechy Alicja Pniewska ma po mnie 🙂 Może jeszcze
inne? Kto wie…
5.     Ma Pani własny „stary dom”? Co
Panią do niego ciągnie?
Tak,
mój stary dom, o którym wspominam w różnych wypowiedziach, istnieje naprawdę.
Do tego jest rzeczywiście stary. Zbudowali go moi dziadkowie w miejscowości
Pniewo, w której rozgrywa się akcja mojej powieści „Powrót do starego domu”. W
tym domu spędziłam swoje wczesne dzieciństwo, które do teraz uważam za
niezwykły etap mojego życia. Wszystko przeminęło, ukochanych dziadków już nie ma,
a stary dom wciąż tam stoi. Jest moim ulubionym miejscem na ziemi i bardzo się
cieszę, że w moich rękach jest tak bezcenny element rodzinnej historii. Przede
wszystkim jest to dom, w którym czas się zatrzymał. Owszem, przeszedł remont i
teraz wygląda inaczej niż te trzydzieści lat temu, jednak nie stracił swojego
uroku i niezwykłej atmosfery, jaka tam panuje. Zostawiłam wiele elementów
dawnego wystroju, jest też dużo akcentów regionalnej kultury kurpiowskiej np.
haftowane obrusy i serwety. W starym domu powstają moje najlepsze teksty. Mam
tam ciszę, za oknem słychać jedynie śpiew ptaków, czuję się tam bardzo
bezpiecznie. 
6.     Jaki jest najważniejszy drogowskaz,
który wyniosła Pani z rodzinnego domu?
Od
swoich rodziców i dziadków słyszałam zawsze, by podążać w życiu za swoimi
planami i marzeniami, których realizacja zależy tak naprawdę od mojej pracy,
determinacji i czasami ryzyka. Zawsze powtarzali, że nauka i otaczanie się
mądrymi ludźmi procentuje mądrymi wyborami i to jest tak naprawdę klucz do
sukcesu. Z perspektywy czasu uważam, że tak właśnie jest. Dzisiaj sama będąc
nauczycielem akademickim, a także pracując z dziećmi i młodzieżą, kładę nacisk
na pokazanie im, że ich życie i ich wybory w dużej mierze zależą od nich. Nie
można wszystkiego zrzucać na pochodzenie, warunki w domu, szczęście lub pech,
ale trzeba zakasać rękawy i brać się do pracy. Ponadto pracuję z seniorami i od
nich dostałam potwierdzenie, że na starość niczego się tak nie żałuje jak
przegapionych okazji, zbyt słabego podążania za marzeniami, czy kierowania się
opinią innych. Szkoda życia. Trzeba działać i stawiać na swoje marzenia. One są
najważniejsze.
7.     Wiadomo już, kiedy ukaże się drugi
tom trylogii o starym domu?
Właśnie go kończę i mam
nadzieję, że jak najszybciej przekażę dobre wieści o dacie premiery! Mogę
uchylić rąbka tajemnicy i zdradzić, że drugi tom ma w sobie wiele tajemnic,
bohaterowie na pewno zaskoczą czytelników, a zwroty akcji wiele razy podniosą
ciśnienie. Niech się dzieje! Przecież o to w literaturze tak naprawdę chodzi…
Zawsze rządzą emocje!
Dziękuję
za rozmowę! 
Więcej informacji na
temat Ilony można znaleźć na FB i
na Jej stronie
autorskiej
 🙂 Zapraszam! A
poniżej… teledysk! Oglądajcie i przede wszystkim czytajcie książkę! Moja
recenzja powieści:

„Powrót do starego domu” – Ilona Gołębiewska

Wspomnienie
rodzinnego domu i osób, które go tworzyły, jest naszym drogowskazem na dorosłe
życie.

Powrót do starego domu
piękna, poruszająca i trzymająca w napięciu powieść Ilony Gołębiewskiej, to
literacka podróż do świata beztroskiego dzieciństwa oraz  do domu pełnego miłości i dającego poczucie
bezpieczeństwa. Niezwykli ludzie, zaskakujące wydarzenia i tajemnica sprzed lat
sprawiają, że nie sposób oderwać się od tej książki.

Niektórych
marzeń nie da się spełnić. To właśnie w momencie odkrycia tej brutalnej prawdy
zaczyna się dorosłość.

Wydaje się, że trzydziestosiedmioletnia
Alicja Pniewska, główna bohaterka historii, ma wszystko: męża, dom, pracę… To
tylko pozory. Małżeństwo kobiety się rozpada, następnie traci pracę i dach nad
głową. Postanawia uciec z Warszawy do starego rodzinnego domu, który, z niewiadomych przyczyn, opuściła
po śmierci ukochanych dziadków.

Stary
drewniany dom stojący na środku podwórka. Jej dziecięce serce podpowiadało, że
nie ma na świecie piękniejszego domu, a smutek, strach, ból, zmartwienia zawsze
zostają za progiem drewnianych drzwi. Oaza spokoju, jej przystań na złe dni i
miejsce, gdzie ma wszystkich, których tak bardzo kocha.

Alicja decyduje się na remont domu w
malowniczym Pniewie. Czuje, że to idealne miejsce do odzyskania równowagi,
znalezienia duchowego ukojenia u boku dobrych ludzi. Jej rodziną stają się:
przyjaciele dziadków, koleżanka, z którą bawiła się w dzieciństwie oraz mały
Michałek, którego tragiczna przeszłość całkowicie zmienia podejście Alicji do
życia. Bohaterka, dotąd samotna i zaszczuta przez męża, na nowo odkrywa piękno
relacji rodzinnych i bezinteresownej pomocy. Na nowo odkrywa także potęgę
prawdziwej miłości oraz utracone poczucie własnej wartości i kobiecości.

Strach
to wytwór naszych myśli. Sami wywołujemy swój strach, ponieważ nie radzimy
sobie z tym, co obce i nieznane. Odwaga to nic innego jak panowanie nad nim.

Pewnej upiornej, ze względu na zdarzenia
i aurę, nocy na drodze Alicji staje postrach wioski – Dziad. To legendarny
uczestnik wydarzeń, które kilkadziesiąt lat temu wstrząsnęły Pniewem. Stroni od
ludzi, którzy, z niewiadomych dla Alicji przyczyn,  potępiają go i nie akceptują. Bohaterka
otrzymuje od niego pamiętnik swojego ukochanego dziadka. Niedługo potem,
podczas porządków, znajduje dokument, który burzy jej przeszłość i wizerunek
idealnej rodziny. Czy uda jej się odkryć tajemnicę do końca? Czy nauczy się z
nią żyć? Jaki wpływ na jej życie uczuciowe będzie miał sekret? Sami musicie się
o tym przekonać.    

Miłość
przybiera różne maski. Każdy z nas marzy o wielkiej, spełnionej miłości z tą
jedyną osobą, która przejdzie z nami przez życie, trzymając nas za rękę. Jest
też miłość zawiedziona, przynosząca człowiekowi wielki zawód i ból, z którym
walczy się potem lata. Do tego można dodać miłość bezgraniczną, którą
najwyraźniej widać w miłości matki do dziecka, chociaż, jak pokazuje życie, i
ten rodzaj miłości może być fałszywy. A co z miłością szaloną, która niesie ze
sobą niszczącą siłę? Czy to w ogóle jest miłość?

Powrót do starego domu czytałam
z wielkim zainteresowaniem. Lektura tej wielowątkowej powieści była prawdziwą
przyjemnością. Czytelnik poznaje nie tylko Alicję, ale również mieszkańców
Pniewa. Większości z nich nie sposób nie lubić. Historia pisana jest pięknym
językiem, co widać już po przytoczonych przeze mnie fragmentach książki, a magiczne
opisy poruszają wyobraźnię (szczególnie
tytułowej posiadłości i przyrody). Autorka, nie licząc prologu i epilogu,
prowadzi narrację pierwszoosobową, co pozwala jeszcze lepiej poznać główną
bohaterkę.
Powrót do starego domu to
magiczna opowieść o marzeniach, która niczym dobry kryminał trzyma w napięciu do ostatniej strony. Idealna
dla miłośniczek tzw. literatury kobiecej na jeden, góra dwa wieczory. Bawi, wzrusza i porusza. Zabiera czytelnika w niesamowitą podróż – do
krainy dzieciństwa i rodzinnego domu. Daje wiarę i nadzieję na to, że nigdy nie
jest za późno, by zacząć od nowa.

Każda
noc, każdy zły czas, złe wydarzenia i źli ludzie są po to, by przynieść nam
nowy dzień, czyli nowe nadzieje, nowe szanse, nową miłość i nowych ludzi, dla
których będziemy całym światem.

Wydawnictwu Muza dziękuję za egzemplarz
do recenzji
J
autor: Ilona Gołębiewska
tytuł: „Powrót do starego domu”
liczba stron: 480
premiera: 29.03.2017 r.