„Herbaciarnia pod Jaśminem” – Aleksandra Rak

Read More
herbaciarnia pod jaśminem recenzja

Aleksandra Rak, Herbaciarnia pod Jaśminem, Wydawnictwo Flow 2024.

Tekst powstał w ramach współpracy z Wydawcą. 

Jaki smak ma podawana przez Aleksandrę Rak herbata pod Jaśminem?

Jaki napar dla bohaterek przygotowało życie?

Czy herbata, zwana życiem, jest słodka czy gorzka?

„Herbaciarnia pod Jaśminem” to lektura pełna smaków i pełna emocji. Jej bohaterkami są cztery przyjaciółki ze szkolnych lat. Wyzwania, jakie postawiła przed nimi dorosłość sprawiły, że ich drogi ponownie skrzyżowały się na spotkaniu absolwentów. Filiżanki wspólnie wypitej herbaty stają się symbolicznym początkiem zmian w życiu każdej z nich.

Postaci łączy jedno liceum, dzieli niemal wszystko. Różna sytuacja materialna, różny stan cywilny, różne perspektywy zawodowe… Każda stoi na życiowym skrzyżowaniu. W każdej budzi się potrzeba zmiany. Nie każda jednak ma siłę ją udźwignąć. Wtedy do akcji wkraczają pozostałe i służą przyjacielskim ramieniem. Myślę, że w tych czterech sercach każda kobieta odnajdzie cząstkę siebie…

Życiowe zmiany bohaterek mają związek nie tylko z pracą. Dotyczą przede wszystkim relacji – w małżeństwie, z teściową, z dziećmi, z matką, siostrą, partnerem, ojcem dziecka… Wszystkie potrzebują nadziei i kogoś, kto poczęstuje ich nie tylko dobrą herbatą, ale przede wszystkim dobrym słowem z aromatem wzajemnej motywacji. 

Ala czeka na poród, pracując niemal do pierwszych skurczów. W malutkiej kawalerce stara się schodzić z drogi ojcu dziecka. Przynajmniej z nazwy, bo Klaudiusz na ojca się nie nadaje. Ani na partnera. Podczas lektury miałam wizję spektakularnego wyrzucania go z domu i – przyznaję się do agresywnych wyobrażeń – pobicia przez przyjaciółki Alicji. Czy Aleksandra Rak spełniła moje marzenie? Przekonacie się, sięgając po książkę.

Uwaga, jest jeszcze jeden kandydat do pobicia. No dobrze, do porządnej awantury. Zbigniew. Zbyszek. Zbychu niezbyt lotna głowa. Jak można o kobiecie, która prowadzi dom, wychowuje troje jego dzieci, dogląda jego matkę, chowa marzenia pod poduszkę, mówić, że nie ma ambicji?! Same przy tej scenie się zbulwersujecie, zobaczycie! A to tylko jedna z wielu, która pokazuje, jak zmiany matki i żony wpływają na życie rodziny. Burzą zastany porządek i zmuszają do ruszenia się z kanapy. Po coś więcej niż przygotowany talerz.

Jak już w myślach zrobiłam porządek z panami, to wzięłam się za mamusię Dagmary. Jak można tak podcinać własnemu dziecku skrzydła?! Jak można pod nie nie dmuchać?! Jak można sterować dorosłą kobietą, odgradzać ją od marzeń i własnego życia?! No jak?! A no można. Fatima (niech Was nie zmyli boskie imię) pokazuje, że można. Do pewnego momentu wychodzi jej to perfekcyjnie. Ale w końcu Daga mówi sobie dość i zaczyna się maumsiowa jazda, którą śledziłam z uśmiechem na ustach.

Co z Gabi i jej relacjami? Te dotyczą relacji z siostrą. Gabi w pewnym momencie życia stała się dla niej matką i ojcem. Tylko formalnie, bo niestety nie ma autorytetu w oczach Ani. A przynajmniej tak myśli i na to wskazują kolejne wybryki nastolatki… Jaka jest prawda? I na ile jeszcze starczy jej powietrza w sercu, by dusić się w pracy, której szczerze nie znosi?

Tyle o bohaterkach. Teraz pora na Autorkę. Mam wrażenie, że z powieści na powieść Ola Rak robi ogromne postępy w sposobie kreowania postaci i w warstwie językowej. Czuć flow, jakie ma z klawiaturą, wyobraźnią i postaciami, które do niej przychodzą (ale że Zbyszka wpuściła, to naprawdę…).

Książkę czyta się szybko. To zasługa nie tylko wartkiej akcji i świetnego stylu, ale i podziału na rozdziały – każdy z nich rozpoczyna imię bohaterki, której będzie poświęcony. Dodatkowym atutem, z którego ucieszą się sroki, nie tylko okładkowe, są ozdobniki na początku i na końcu każdego rozdziału. I te barwione brzegi… Herbaciarnia nie tylko smakuje literacko, ale i prezentuje się doskonale!

Tytułowa herbaciarnia pachnie nie tylko jaśminem. Pachnie zmianą. Trudami codzienności. Wyzwaniami, jakie stawiają nowo obrane cele. I przede wszystkim przyjaźnią. Taką… babską, dobrą przyjaźnią, do której wiele z nas tęskni. I może niektóre z nas mają problem właśnie z taką relacją w życiu?

Pewnie po lekturze tej recenzji pomyślicie, że mam nierówno pod sufitem, że źle życzę bohaterom. To nie tak. To wszystko przez emocje, jakie budzi ta opowieść. To wszystko przez brak mojej zgody na brak zrozumienia. Brak zrozumienia, gdy kobieta daje dojść do głosu swoim marzeniom. Brak wsparcia, kiedy pragnie sięgać po więcej. Brak wiary w jej możliwości. 

A przecież kobieta to siła. Siłę czerpie z własnego wnętrza, otaczającego ją świata i od innych. Zwłaszcza innych kobiet. „Herbaciarnia pod Jaśminem” to doskonały przykład tego, jak się wzajemnie wspierać. Na dobre i na jeszcze gorsze. Popijając herbatę w miejscu, gdzie miłość do naparów przeplata się z miłością do książek. 

„Herbaciarnia pod Jaśminem” Aleksandry Rak – kto powinien sięgnąć po tę książkę?

  • Miłośniczki powieści obyczajowych, w których pierwsze skrzypce grają kobiety
  • Smakosze herbaty
  • Czytelnicy książek z wieloma wątkami
  • Wielbicielki pióra Autorki 

„Sekrety rodziny Winnickich” – Aleksandra Rak

Read More
sekrety rodziny winnickich 3D

Aleksandra Rak, Sekrety rodziny Winnickich, Wydawnictwo Flow 2023.

Tekst powstał we współpracy z Wydawcą

Zdjęcia pochodzą z serwisu Canva

Czy czytając pewne książki, macie wrażenie, że oglądacie film lub serial?

Tak miałam z „Sekretami rodziny Winnickich” Aleksandry Rak, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Flow. Czytałam, a przed moimi oczami przesuwały się kolejne obrazy jak podczas oglądania filmu. Bałam się, że przełączenie na inny kanał DOSŁOWNIE NA CHWILĘ, znaczy ominięcie choć jednej strony, spowoduje wyrwę w fabule. W losach bohaterów. W historii tego, co teraz i w opowieści o tym, co było.

Rodzina jest jak krzew winogrona. Kolejne pokolenia jego owocami. W zaciszu dworu, który przechodzi z pokolenia na pokolenie i winnicy, której efekt pracy zachwyca najbardziej wymagających miłośników trunku, toczy się pozornie spokojne życie. To tylko pozory. Za drzwiami bohaterowie każdego ranka patrzą w oczy obojętności, braku zrozumienia, niewyleczonym ranom, tęsknocie. Tęsknocie za miłością, wolnością, pasją. Uśmiechając się do mieszkańców miasteczka i wścibskich dziennikarzy, w duchu błagają o uwagę i wysłuchanie. I zastanawiają się nad definicją szczęścia, która dla każdego z członków rodziny będzie inna…

Co zasiejesz, to zbierzesz.

Wybór zawsze należy do ciebie, tak jak i jego konsekwencje.

Zbliżający się jubileusz winnicy, skłania seniorkę rodu do refleksji. Nad tym, co siała, a co w rezultacie zebrały jej dzieci i wnuki. Nad tym, co wybrała i jakie konsekwencje jej decyzji ponosi cała rodzina. Nagle znika, stawiając na baczność najbliższych. I wtedy kurtyna opada. Widać wszystko. To, co oczywiste i to, co latami było ukrywane. Zdrada, nałóg, przemocowy związek, spotkanie po latach… Wydaje się, że wszystko, co budowano latami, budowano na piasku, a teraz, pod wpływem deszczu niepewności i strachu o los Emilii, zaczyna się osuwać. Czy zdążą zamienić piasek na kamień, zanim będzie za późno? Czy wino Winnickich przestanie smakować wytrawnymi sekretami, a zacznie smakować słodką miłością?

Pióro Aleksandry Rak to dla mnie czytelniczy dowód na to, że pod opieką dobrego redaktora, z pokorą i przy nieustannym kształceniu warsztatu, można robić postępy językowe z książki na książkę. Kiedyś styl Oli po prostu mi się podobał. Dziś po prostu zachwyca. Rozsmakowuję się w jej opisach, dialogach, sposobach kreowania postaci jak w dobrym winie. Najpierw z czułością oglądam kolor, potem chłonę zapach, by ostatecznie zakosztować. Zakosztować dobrego pióra. Potocznego języka z wprawnie wplecionymi metaforami. Chwytliwymi dialogami, które doskonale odzwierciadlają osobowości bohaterów. Opisami, które zabrały mnie na spacer pomiędzy krzewy winogron. Mogłam oglądać te dorodne grona i przeklęte jagody skazane na potępienie przez Winnickich bez końca…

Warto dodać, że w „Sekretach rodzinnych Winnickich” doskonale odzwierciedlona jest mentalność małego miasteczka. Ola Rak obnaża ludzką tendencję do niepohamowanej ciekawości, zazdrości, poczucia wyższości lokalnej „elity” czy braku anonimowości. Nie ocenia – zostawia to swojemu czytelnikowi. Po prostu przedstawia swoje postaci – od nas zależy, czy je pokochamy, polubimy albo zdecydujemy się omijać szerokim łukiem.

Czy żałuję, że „Sekrety rodziny Winnickich” z założenia są jednotomową historią? I tak, i nie. Z jednej strony czuję ogromny niedosyt, z drugiej strony cieszę się, że on jest. Moja wyobraźnia ma ogromne pole do popisu. A rodzina Winnickich? Niech z dala od blasku fleszy układa, co jest do uporządkowania. I rozmawia w zaciszu własnego dworku. Z dala od gapiów i ciekawskich czytelników…

Kup książkę z autografem Autorki

„Spadkobierca” – Aleksandra Rak

Read More
spadkobierca rak recenzja

Aleksandra Rak, Spadkobierca, Wydawnictwo Flow 2023.
cykl „Szept anioła”

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Flow

Szept anioła to najpiękniejsza muzyka, dar, obok którego nie możesz przejść obojętnie.

Wyobrażam sobie, że wcale nie jestem w moim domu, na kwiatowej narzucie, oparta o poduszki. Wcale nie piję kawy z ulubionego kubka i nie jem upieczonych własnoręcznie jagodzianek. Wyobrażam sobie, że siedzę na rozgrzanym piasku, a woda Bałtyku delikatnie obmywa mi stopy. Mam przymknięte oczy, ale mimo to widzę w oddali gmach latarni. Choć jest jasno, jej światło jest doskonale widoczne… Choć szumi morze, doskonale słyszę szept…

Ten wpis rozpoczęłam od fragmentu powieści „Spadkobierca” Aleksandry Rak. Wybór cytatu jest nieprzypadkowy. „Szept anioła” to nazwa cyklu, który ukazał się nakładem Wydawnictwa Flow. „Szept anioła” – czyli seria książek – to naprawdę dar, obok którego nie można przejść obojętnie. To najpiękniejsze, co może wziąć do ręki czytelnik powieści obyczajowych. Powieści o miłości, przyjaźni, zdradzie, rodzinnych tajemnicach, kłótniach… Powieści o życiu.

„Spadkobierca” to trzecia i ostatnia część cyklu. Ostatnia wizyta w Płotkach. Ostatnie drożdżowe zjedzone u Bogusi, ostatnie spotkanie z kotem w ogrodzie Eleonory, ostatnie listy przyniesione przez Huberta… Ostatnie spotkanie z ludźmi, których naprawdę polubiłam. Aleksandra Rak stworzyła miejsce, które przyciąga. Zachwyca swoją łagodnością i kusi szeptem. Wystarczy wsłuchać się w wiatr… Aleksandra Rak stworzyła postaci, w których każdy można odnaleźć cząstkę siebie. Postaci z wadami i zaletami. Postaci z przeszłością, które nie do końca potrafią odnaleźć się w teraźniejszości. Postaci z krwi i kości. Są tak bardzo podobne do naszych sąsiadów, znajomych z pracy, członków rodziny, do nas samych – może dlatego tak ciężko się z nimi rozstać…?

Trzecia część cyklu „Szept anioła” to zamknięcie historii znanych nam z „Latarnika” i „Posłańca”. To odpowiedzi na pytania, które zadajemy sobie od pierwszych stron serii. To szept, że wiara i nadzieja są z nami do końca. To szept, że każdy z nas ma u boku anioła…

Anioły nie spadają z nieba. Są blisko nas i w milczeniu czekają na chwilę, gdy będą potrzebne. Cierpliwe, powściągliwe, opanowane. Zmagają się z ogromem emocji i cierpienia, wzniecają ledwie się tlącą iskrę nadziei. Rozdmuchują ją, aż wypełni całe serce i człowiek na nowo zrozumie, że to jeszcze nie jest koniec jego świata.

Tak jak w poprzednich częściach, tak i tym razem zachwyca mnie troska o każdy detal – i językowy , i graficzny. Aleksandra Rak szepce do nas bez zbędnego moralizowania, choć w książce nie brakuje cennych życiowych drogowskazów. Powoli, za rękę, prostymi, ale płynącymi z serca słowami, prowadzi nas przez plażę, latarnię, ulicę Pomorską czy Jastrowo. Zaglądamy do domów bohaterów, wzruszając się do łez lub śmiejąc się razem z nimi. Autorka w prowadzeniu fabuły dba o równowagę. Są i chwile smutku, zadumy, są i chwile śmiechu. Bo czy można się nie uśmiechnąć, odwiedzając Lucynkę i Pana Wójta…?

Olu, dziękuję za Twój szept. Dziękuję za historię bez lukru. Dziękuję za anielskie skrzydła, pod które wzięłaś swoich bohaterów i czytelników. Lektura tego cyklu była prawdziwą przyjemnością, ucztą wręcz. I inspiracją – do życia i czujności. By nigdy nie przegapić anioła i okazji do tego, by dla kogoś stać się latarnią.  

„Latarnik” – Aleksandra Rak (recenzja + cytaty do pobrania)

Read More
Okładka wpisu latarnik recenzja cytaty

Aleksandra Rak, Latarnik – I tom cyklu „Szept Anioła”, Wydawnictwo Flow 2023.

Są książki, które się po prostu czyta i odkłada na półkę. Są powieści, przez które się płynie, a następnie długo rozważa w sercu. Taki właśnie jest „Latarnik”. I to nie dlatego że jego akcja rozgrywa się nad morzem, tylko dlatego, że jest pisany sercem ukrytym pod anielskimi skrzydłami.

– Latarnia jest czymś więcej niż tylko starym budynkiem, młodzieńcze. (…) Jest drogowskazem dla zagubionych. Symbolem siły i obietnicą spełnionych nadziei.

Uwierzcie mi, że powyższy cytat jest chyba najpiękniejszym i najlepszym streszczeniem tej historii. „Latarnik” to coś więcej niż fabuła ukryta w przepięknej okładce i okraszona graficznymi wstawkami z morskim motywem. „Latarnik” to rejs po sztormie, który rozgrywa się w ludzkich sercach. Przepełnionych tęsknotą, pustką, wrzaskiem: „pomocy, zauważ, pokochaj mnie!”. Wzburzonej wody emocji i uczuć nie trzeba szukać daleko. Wystarczy spojrzeć w oczy koleżanki z pracy, sąsiada i przede wszystkim osoby, którą widzi się w lustrze… A do pocieszenia potrzeba tylko wiary i nadziei. Aż wiary i nadziei. A nikt tak jej przecież nie daje, jak anioły – szczególnie te bez aureoli.

Najważniejsza postać w tej książce? To bez wątpienia anioł. Jego szept niesiony przez wiatr. Kim jest? Każdym z bohaterów. Każdy – bardziej lub mniej świadomie, niosąc bagaż doświadczeń, niesie też coś dobrego. Dla innych. Jedni mają tej dobroci więcej, inni mniej. Wszyscy są tak samo ważni i potrzebni. Bez wyjątku.

Czytałam większość powieści Aleksandry Rak i uważam, że pierwszy tom cyklu „Szept anioła” jest niczym morska bryza. To powiew nowego, lepszego stylu tej autorki. W książce znajdziemy więcej niż w dotychczasowej twórczości opisów przeżyć i głębszego wejścia we wnętrza kreowanych postaci. Ola proponuje nam „liryczną prozę” – w tekście nie brakuje metafor czy porównań, w których skrywa życiowe drogowskazy. Posługując się swoimi bohaterami, jest niczym anioł, który przypomina o tym, co w życiu najważniejsze. Z wprawą artysty siedzącego na brzegu, maluje nadmorskie krajobrazy i okolicę. Częstuje czytelnika charakterystycznymi dla regionu smakami i zapachami. Zanurza pędzel, pióro znaczy, w bałtyckiej, nieco słonej wodzie. Taka też jest ta powieść – nieco słona. Jak życie. Bohaterowie nie są krystaliczni, bo i morska woda, mam na myśli polskie wybrzeże, taka nie jest. Nie ma tylko dobrych ani tylko złych. Są ludzie. Z wadami i zaletami. Z przeszłością, która depcze po piętach teraźniejszości. Z przyszłością, która stoi pod znakiem zapytania. I tylko pióra z anielskich skrzydeł układają się w ścieżkę, która prowadzi do dobrego…

Cieszę się, że to dopiero początek. Pierwsze spotkanie z mieszkańcami Płotek. Ta malownicza miejscowość uwiodła mnie od pierwszej strony, a właściwie pierwszego kroku, który postawiłam w jej obrębie. Na plaży, w ogrodach bohaterów, przy niewielkim sklepiku, w ruinach starego pensjonatu… Wszędzie tam, gdzie dzieje się ludzkie życie i gdzie fruwają (niewidoczne) anioły. Warto podkreślić, że Aleksandra Rak to doskonała obserwatorka ludzkich zachowań i standardów małych społeczności. Doskonale oddała nastroje i hierarchie panujące w niewielkich miasteczkach. Życzliwość, ale i obojętność. Czytając o sekretarce wójta, miałam przed oczami (i w uszach) Lodzię z „Rancza”. Wchodząc do sklepu, czułam unoszące się w powietrzu plotki, których nasłuchiwała z taką czujnością.

„Latarnik” pozostanie w moim sercu na długo. Jest niczym anioł, który stanął na mojej literackiej i czytelniczej drodze. Osnuty wiatrem niesie nadzieję. I pogłębia wiarę w anioły, w które nigdy nie wątpiłam. Mam nadzieję, że i dla Was szept tej powieści stanie się życiową latarnią.

Nieco światła zostawiam poniżej – obok pewnych cytatów nie mogłam przejść obojętnie i chcę podawać je dalej. Grafiki można bezpiecznie pobierać i udostępniać – będę wdzięczna za oznaczenie profili w social mediach.

A już 16 lutego poprowadzę spotkanie live z Autorką na Dropsowym Facebooku – zapraszamy serdecznie!

Za możliwość wykorzystania motywu okładki dziękuję Wydawnictwu Flow. Tekst powstał we współpracy z Wydawcą.

„Bieszczadzka kolęda” – Aleksandra Rak (patronat Mamy Dropsa)

Read More
9788382741988 - Bieszczadzka kolęda - 3D

Aleksandra Rak, Bieszczadzka kolęda, Wydawnictwo Dragon 2022.
Patronat medialny Mamy Dropsa

Śnieg za oknem sypał obficie, zupełnie jakby ktoś z góry strząsał go ze stołu jak niechciane okruszki. Przysłaniał widok górskich szczytów w oddali, zasypywał chod­niki i drogi, przykrywał dachy budynków. Niósł ze sobą obietnicę pięknych, białych świąt, na które wszy­scy z niecierpliwością czekali.

W dniu premiery zapraszam do lektury recenzji powieści Aleksandry Rak „Bieszczadzka kolęda”, 4.t. serii obyczajowej „Pensjonat na wzgórzu”, którą pokochali czytelnicy i niejako namówili Autorkę do napisania świątecznej książki.

Aleksandra Rak sprezentowała czytelnikom na jesienne wieczory książkę, w której snuje opowieść, jak sprawić, by wspomniana magia nie prysła a Święta przebiegły zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Pisarka zaprosiła nas w Bieszczady zasypane śniegiem, do pensjonatu na wzgórzu, w którym spotykamy siostry: Klaudię, Martynę i Patrycję. Śmierć Ludwika je scaliła, jednak wciąż nie potrafią ze sobą rozmawiać. Planują tradycyjne Święta, ale każda z nich ma swoje oczekiwania. Czy znajdą jakieś nici porozumienia? Czy los wyjdzie im naprzeciw? Czy zdarzy się w Równi chociaż jeden cud bożonarodzeniowy?

– Chciałabym, żeby te święta były wyjątkowe – wes­tchnęła cicho (Patrycja) z nadzieją.[…] – Tylko od nas samych zależy, jakie będą – odparła jednak kobieta. – W końcu nie bez powodu ludzie stają na głowie, żeby wszystko ogarnąć. Chcą czegoś wyjątkowego i zapominają przy tym, że żadna, nawet najbardziej wykwintna, kolacja nie sprawi, że nagle zaczną ze sobą rozmawiać.

A co słychać u sióstr? Patrycja zarządza hotelem przy szpitalu, polubiła swoją pracę. Poznała w szpitalu Erika – Szweda, którego brat uległ wypadkowi w górach i był operowany w szpitalu. Mężczyzna był dla niej iście świąteczną niespodzianką. Martyna  z kolei jest architektką wnętrz, opiekuję się wraz z Bartoszem synkiem Kubą. Doświadczenia życiowe sprawiły, że zmieniła się i cieszyła się na te Święta. Przyjechali nawet wcześniej, żeby pomóc w przygotowaniach. Klaudia prowadziła rodzinny pensjonat, pomagał jej w wolnym czasie Marek. Wcale nie miała ochoty na rodzinne Święta. Bardzo się zmieniła po śmierci ojca, zagubiła radość i energię do działania, odgrodziła się od świata murem, zamknęła się w sobie. Zniknęła gdzieś jej nadzieja, że uda się odbudować zaniedbaną więź z siostrami. Los zachichotał z planów sióstr i znowu wszystko spadło na Klaudię. Pisarka zafundowała nam istną huśtawkę emocjonalną, zamiast wymarzonej rodzinnej kolacji wigilijnej – katastrofę, bez żadnej magii… Wypadek przed pensjonatem spowodował, że u Klaudii wróciły dramatyczne, koszmarne wspomnienia z dzieciństwa, mimo że nic poważnego nikomu się nie stało, doszło do ataku paniki. Z najmłodszą siostrą działo się coś naprawdę złego.   

Klaudii  mógł pomóc tylko specjalista od depresji, bo za długo trwało zakończenie żałoby po ojcu, zatracenie się w cierpieniu. Nikt nie mógł nakłonić dziewczyny do działania. Kreując tę postać, Aleksandra Rak chce podkreślić, jak trudną chorobą jest depresja – wymaga bezwzględnej pomocy specjalisty. Życie jednak przygotowało dla bohaterki taką lekcję, że zaczęła je w końcu doceniać i przestała biernie czekać, aż przeminie. Należy dać się porwać życiu i pędzić do przodu, gonić marzenia, a nie umartwiać się aż do śmierci. Czy ta lekcja od życia odmieni życie Klaudii i jej sióstr? Czy wybrzmią nareszcie wyznania miłości płynące prosto z serc bohaterów? Czy wydarzy się jeszcze jakiś świąteczny cud?

Jak dobrze, że wśród plejady świetnie wykreowanych  bohaterów pojawiła się pani Maria, ciocia Marka. To ona uświadomiła siostrom, że już zdarzył się piękny bożonarodzeniowy cud, pojawili się świąteczni goście w domu, nikt nie ucierpiał w wypadku. Niczym Ludwik starała się scalić dziewczyny i pomóc odbudować im więź i burzyć budowane latami mury.

Los uwielbiał płatać jej figle. Raz po raz przypominał o sobie, o tym, że jest nieprzewidywalny i że nawet najbardziej dopracowany plan może ulec gwałtownej zmianie. Ta wigilia ciążyła jej na sercu już od listopada, odkąd pierwszy raz Marek zapytał, jak spędzą święta w tym roku.

To nie były idealne Święta, nic nie zmieniły w relacjach sióstr, które wciąż tkwiły w tym samym miejscu. Zabrakło spokoju, śmiechu, wybuchów radości, pojawiły się tak niepotrzebne emocje. Bohaterki musiały same przepracować pewne wydarzenia i relacje z przeszłości, pozamykać je, by już do nich nie wracać i  by mogły wreszcie popracować nad uzdrowieniem, naprawą, zacieśnieniem siostrzanych więzi. Tego wieczoru zabrakło im na to odwagi. A ile razy nam przy wigilijnym stole zabrakło odwagi…? Święta, choć nie do końca takie, jak wyobrażały sobie siostry, stały się jednak początkiem cudów i dały nadzieję, i im, i czytelnikom na lepsze jutro.

Gdy świąteczne powieści pojawiają się w księgarniach, zapowiedziach w Internecie, a w galeriach handlowych świąteczne dekoracje i piosenki, które absolutnie nie kojarzą się z kolędami, to zaczynamy marzyć o Świętach w naszych domach. Snujemy plany, jak będzie udekorowany dom, w jakich kolorach w tym roku zostanie przystrojona choinka, komponujemy menu wigilijne i bożonarodzeniowe, odliczamy z niecierpliwością dni – jak dzieci. Marzymy o białych, magicznych Świętach. Liczymy na cud, że może wreszcie w tym roku będzie inaczej, po prostu magicznie. Los tylko na to czyha, żeby sobie z nas zakpić. A Święta nie były wcale wyjątkowe. Nic się nie zmieniło, nie zdarzył się żaden cud… Aleksandra Rak przypomina, że magia świąt zaklęta jest w obecności drugiego człowieka, jego bliskości, czasem trudnej rozmowie, po prostu obecności. Zresztą – to nie magia. To po prostu sens życia. Nie tylko od Święta.

Przesłaniem mojej zimowej historii, jak zresztą całego cyklu bieszczadzkiego jest siła, jaką daje rodzina. Jej wsparcie może zdziałać cuda. Nie zapominajmy, że święta to czas niezwykłej nadziei. To czas wyjątkowych rodzinnych cudów.

I sobie, i Wam tego życzę…

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem.

„Dziewczyna ze słonecznikiem” – Aleksandra Rak (patronat Mamy Dropsa)

Read More
dziewczyna ze słonecznikiem 3d

Aleksandra Rak, Dziewczyna ze słonecznikiem, Wydawnictwo Dragon 2022.
#MamaDropsaCzyta

15 czerwca 2022 to dzień premiery najnowszej powieści Aleksandry Rak „Dziewczyna ze słonecznikiem”, którą mam ogromną przyjemność objąć patronatem medialnym. Wypełniona kolorami i zapachem farb opowieść o ludziach, którzy pragną miłości i akceptacji – z okładki serdecznie poleca książkę Anna Ziobro. Bardzo sobie cenię pióro obu zdolnych i stale doskonalących swój warsztat pisarski Autorek.

Do lektury, również z okładki, zaprasza śliczna, rudowłosa dziewczyna z okładki na tle pola słoneczników. Kojarzą się one ze słońcem, gorącym latem, życiem, ciepłem, radością, optymizmem, nadzieją. Te silne kwiaty swoje twarze okolone żółtymi płatkami zawsze zwracają w stronę słońca. Stały się natchnieniem dla wielu twórców zarówno w malarstwie, jak i w literaturze. Natchnęły też i Aleksandrę Rak…

Do napisania powieści zainspirował Autorkę, absolwentkę kulturoznawstwa, niezwykły obraz „Dziewczyna z perłą”, nazywany „Mona Lisą Północy” a namalowany przez wyśmienitego malarza niderlandzkiego Johannesa Vermeera. Pragnęła go unowocześnić, stąd pojawiły się ukochane kwiaty słoneczniki. Pisarce bardzo zależało na umieszczeniu akcji powieści w Mikołowie, w którym się wychowała.

Słoneczniki uwielbia także Łucja, główna bohaterka powieści, której mama Judyta prowadziła kwiaciarnię i znała mowę kwiatów. Łucja pracowała w Domu Kultury w Mikołowie, gdzie prowadziła warsztaty artystyczne dla dzieci z wykorzystaniem darów jesieni. Tam poznała malarza Kacpra, syna znanego artysty Joachima Blendowskiego i jego przyjaciela Bonifacego, muzyka. Łucja to dziewczyna pełna optymizmu, radości życia, zachwycająca się barwami jesieni, uwielbiająca kwiaty a szczególnie słoneczniki. Często w kwiaciarni rodziców można ją znaleźć z naręczem słoneczników, które były dla niej pięknym,  złotym skarbem. Patrzyła tylko w jasną stronę życia i emanowała radością, zarażając nią innych. Dziewczyna miała świetne relacje z rodzicami, zawsze mogła liczyć na ich wsparcie. Była silna jak … słonecznik na jej tatuażu zdobiącym ramię – piękny, żółty, otoczony zielonym bluszczem. Uczyła się samodzielności w małym mieszkanku po babci. Lubiła też czytać przy zapalonych świeczkach zapachowych i zbierała figurki jeży – „kochała takie bibeloty miłością szczerą i prawdziwą”. Przyjaźniła się z Kasią, z którą razem pracowała.

Kacper i Bonio – przyjaciele, pojawili się przypadkiem w życiu Łucji i obaj w nim namieszali. Bonifacy wydawał płytę z zespołem i szukał modelki na okładkę albumu. Łucja idealnie się nadawała ze swoim optymizmem. Po prostu przyciągnęłaby ludzi. Seria zdjęć okazała się niezbyt trafiona, dlatego też poprosił przyjaciela o namalowanie portretu dziewczyny. Dziewczyna miała niezły orzech do zgryzienia, bo spotykała się z Boniem a podczas pozowania zaczęła coraz częściej myśleć o Kacprze. Czy mamy tu do czynienia z klasycznym trójkątem? Będziecie zaskoczeni, jak poprowadziła ten wątek Autorka.

Autorka poruszyła w powieści dość istotny problem wywierania presji, wyznaczania drogi życiowej dzieciom przez rodziców. Kacper jako syn znanego malarza nie miał łatwego życia. Ojciec to facet apodyktyczny, wymagający, wyzbyty uczuć, zawsze krytykujący zarówno syna, jak i żonę. Oboje stracili nadzieję na zmiany. Syn usiał żyć zgodnie z planem wytyczonym mu przez ojca – studia, doktorat, praca na uczelni. Nie mógł opuścić domu rodzinnego, związany pewną tajemnicą z ojcem. To nie był dobry sposób zahartowania syna, by w przyszłości osiągnął wszystko dzięki nieustępliwości. Zastraszanie, szantażowanie, upokarzanie… Czy tak postępuje wobec syna prawdziwy ojciec? Niesamowicie wrażliwy Kacper nauczył się wręcz perfekcyjnie skrywać emocje, chować się za okularami. A przecież to mogło go doprowadzić do destrukcji. Terapie zawodziły. Zawsze natomiast mógł liczyć na pomoc przyjaciela. Czy Kacper otrząśnie się z tego marazmu, w jaki go wpędził ojciec? Czy zawalczy o samego siebie, by móc decydować o sobie i podążać własną drogą przez życie, realizować swoje plany, gonić za marzeniami.

Podczas pracy nad obrazem w pracowni malarza Leonarda okazało się, że tatuaż ze słonecznikiem na ramieniu  Łucji to projekt, szkic Kacpra. Był z niego bardzo dumny. Skąd i jak dziewczyna go zdobyła? Czy to na pewno był przypadek, dziwny zbieg okoliczności? Podobno przypadki nie istnieją. Jakiego odkrycia z kolei dokonała dziewczyna w domu Leonarda? Tych tajemnic Wam nie zdradzę. Pisarka mnie też bardzo zaskoczyła takim poprowadzeniem fabuły.

Przyszło mu na myśl, że przypomina liść. Wielobarwny, ciekawy, jesienny liść, który opiera się przeznaczeniu i wytrwale trzyma się gałęzi drzewa. Soczysty, kolorowy, żywy.

Akcja powieści nabiera tempa, pojawiają się nowi bohaterowie, nagłe zwroty akcji, emocje narastają, nic nie jest przewidywalne. Ta historia staje się taka zawiła. Bohaterowie są świetnie wykreowani, tacy prawdziwi z krwi i kości, a ich historie nieoczywiste. Powieść jest napisana lekkim stylem i pięknym, emocjonalnym, plastycznym językiem. Zakończenie  bardzo mnie zaskoczyło i wzruszyło.

Dla Łucji w końcu stały się jasne słowa mamy, że musi odnaleźć w życiu drugi słonecznik, który ją wesprze, gdy zabraknie słońca, aby razem mogli wzrastać. Czy tak się też stanie? Wszak każdy człowiek potrzebuje miłości i akceptacji…

Aleksandra Rak w powieści przekazuje, że nie należy zapominać, że otaczający nas świat jest pełen barw i emocji. Wystarczy tak naprawdę niewiele, aby je dostrzec. Łucja całą swoją osobowością pokazała nam, ze należy iść jasną stroną życia, wybierając pogodę ducha. To daje nam siłę do walki z problemami. Gdy jej było smutno, wystarczyło zajrzeć do kwiaciarni, wyjść ze słonecznikiem w dłoni, a „piękny, żółty i optymistyczny kwiat sprawiał, że się uśmiechała i czuła ciepło”. Łucja swoim optymizmem oddziaływała na Kacpra, roztaczając wokoło jasną barwę, skoro malarz zaczął dostrzegać wokół kolory i postanowił namalować obraz akrylami. Nie wszystko było czarne lub białe, jak uczył ojciec. Kacper nie chciał też zawieść przyjaciela.

Ta opowieść pachnie też farbami, bowiem w pracowni Leonarda poznajemy tajniki pracy malarza, obserwujemy Kacpra podczas malowania obrazu. Dopatrujemy się pewnych podobieństw… i razem z Łucją utwierdzamy się w pewnym przekonaniu. Autorka znowu zaskoczyła mnie swoim pomysłem. Nic więcej nie napiszę. Warto się o tym przekonać podczas lektury.

Polecam z całego serca tę idealną książkę na długie, letnie wieczory.

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Dragon.

„Nowe początki” – Aleksandra Rak (patronat medialny Dropsa)

Read More
nowe początki aleksandra rak recenzja

Aleksandra Rak, Nowe początki, Wydawnictwo Dragon 2022.
Patronat Medialny Dropsa Książkowego

Seria: „Pensjonat na wzgórzu”

Nowe początki, nowe pożegnania, chciałoby się napisać. Już 23 lutego Aleksandra Rak odda w ręce czytelników ostatnią, jak zapowiada, część serii „Pensjonat na wzgórzu”. Serii pełnej pięknych bieszczadzkich okolic, ale i wzlotów i upadków. Miłości i tęsknoty. Spotkań po latach i pożegnań na zawsze. Serii pełnej życia takiego, jak znamy z naszej codzienności.

Trzecia powieść z cyklu „Pensjonat na wzgórzu” to trzecia opowieść o trzech siostrach. Choć mają różne (jak się okazuje) matki, łączy je miłość do tego samego ojca/ojczyma. Łączy je także pragnienie miłości do mężczyzny, zrozumienia i odzyskania utraconego poczucia bezpieczeństwa.

Martyna, która sama teraz spodziewa się dziecka, poznaje Bartosza. Początkowo ta znajomość jest pełna napięć, jednak nieoczekiwanie mężczyzna staje się dla Martyny wsparciem. Patrycja zaczyna rozumieć, że całe jej dotychczasowe życie było uzależnione od relacji z matką. Postanawia to zmienić i uwolnić się od wpływu przeszłości. Klaudia wyjeżdża do Krakowa, aby odszukać Marka i dowiedzieć się, dlaczego wyjechał. 

fragment opisu wydawcy

Nowe początki wymagają zamknięcia starego. Czasem wręcz trzaśnięcia drzwiami. Nowe początki wymagają rozliczenia się z przeszłością. Nowe początki wymagają wyjaśnienia tajemnic, a w rezultacie wybaczenia – innym i sobie. Historie sióstr to historie, które każdy z nas zna z codzienności. Ich problemy to nasze problemy. Ich radości to nasze radości. Myślę, że każda z nas jest po trosze Patrycją, Martyną i Klaudią.

Akcja powieści rozgrywa się w Bieszczadach. Mam wrażenie, że górzysty jest nie tylko teren wokół pensjonatu. Kreując postaci sióstr, Aleksandra Rak maluje pejzaż ludzkich więzów – wzniesienia i doliny, piękne szczyty i mroczne szczeliny. Relacje Patrycji, Martyny i Klaudii są dalekie od ideału. Brak kontaktu, rodzinne tajemnice stworzyły między siostrami mur. Problemy osobiste, zawodowe, związane z ojcem paradoksalnie pomagają go zburzyć. Wspierając się, czasem udając, że tego nie robią, bo przecież tym żółwicom ciężko wyjść ze skorupy ;), na nowo uczą się siebie i poznają smak siostrzanej miłości. Obecności w milczeniu, melodii rozmowy, ciepła uścisku ręki.

Książkę przeczytałam w jeden dzień. Naprawdę, wystarczyła jedna niedziela. To zasługa nie tylko problematyki i ciekawości zakończenia tej historii, ale i języka. Powieść budują liczne dialogi, co bez wątpienia wpływa na tempo czytania.

Relacje sióstr to tylko jeden odcień na obrazie Aleksandry Rak. Kolejny to relacje ojca i córek. Wydaje się, że Ludwik jest zawsze krok za córkami – nienachalny, cierpliwy, delikatny. Ale jednocześnie zawsze z ręką wyciągniętą ku ramieniu. Zawsze z dobrym słowem i radą – wskazówką od człowieka doświadczonego życiem, a nie nadopiekuńczego tatusia, który nie chce wypuścić córek z gniazda. Zawsze z delikatnym uśmiechem i czujnym wzrokiem.

Łzy wzruszenia, śmiechu i smutku gwarantowane. Aleksandra Rak gwarantuje przejażdżkę kolejką górską po zakrętach serca i zakamarkach duszy. Zaprasza nie tylko do lektury, ale i do refleksji nad własnym życiem – nad relacjami – tymi dobrymi i toksycznymi; nad przeszłością, która w dużym stopniu nas definiuje i nowymi początkami, które los szykuje dla każdego z nas.

Nie wierzę, że ta część jest zakończeniem mojej znajomości z siostrami. Jak większość czytelniczek marzę o świątecznym tomie. O spotkaniu przy wigilijnym stole w górskim pensjonacie. W pensjonacie pełnym miłości, czułości i wybaczenia.

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Dragon.

„Każda chwila ma w sobie magię” – wywiad z Olą Rak

Read More
ola rak gwiazdeczka

Bardzo rodzinna. Wierzy w magię codzienności. Inspiracje czerpie z najbliższego otoczenia. Jak wyglądają idealne święta? Co powtarza sobie każdego dnia? Poznajcie Olę Rak!  

Jak narodziła się „Gwiazdeczka”?

Pomysł na kobietę, która nagle zostaje sama z firmą budowlaną, miałam w głowie już od dawna. Potrzebowałam tylko impulsu. Oczywiście pierwotnie ta historia  miała wyglądać zupełnie inaczej, ale wykorzystałam ją i zmieniłam troszkę realia na zimowe. W międzyczasie oglądaliśmy z mężem serię „Najcięższe więzienia świata” i tam często mówiono o tym, jak przygotowuje się więźniów do powrotu do społeczeństwa, a oni zawsze bali się tej chwili i postanowiłam to wykorzystać. Tak oto powstała Gwiazdeczka 🙂

Jak w kilku zdaniach zachęciłaby Pani czytelników do sięgnięcia po tę powieść?

Ogromną rolę w tej historii odgrywa przebaczenie, które nie raz wydaje się trudne i niemożliwe do zrealizowania, ale warto pamiętać, że to najtrudniejsza forma miłości. Jeżeli szukacie historii pełnej nadziei na to, że mimo walącego się wokoło świata wciąż może być dobrze, to Gwiazdeczka jest zdecydowanie dla Was 🙂

Jednym z najważniejszych wątków dla Twoich powieści są relacje rodzinne, zwłaszcza rodzice-dziecko. Skąd czerpiesz inspirację?

Nigdy nie ukrywam, że rodzina i relacje rodzinne są dla mnie bardzo ważne 🙂 Najważniejszą inspiracją jest więc moja rodzina, ale również historie zasłyszane. Staram się obserwować ludzi, czerpać z tego co dzieje się wokoło. Tak naprawdę najbliższe otoczenie jest najlepszym źródłem takich inspiracji. Jakaś scena na chodniku, rozmowa zasłyszana w sklepie… A czasami moja rozmowa z mężem czy z dziećmi.  

 „Gwiazdeczka” to powieść świąteczna czy zimowa?

To zdecydowanie powieść zimowa. Jasne, że starałam się choć trochę zahaczyć wątkami o święta, bo jednak Asia z całego serca wierzy w magię i cuda świąt oraz pragnie rodzinnej wigilii, nie jest to jednak najważniejszy element tej powieści.

Najpiękniejsze święta według Aleksandry Rak…

Każde z rodziną 🙂 Miałam już okazję spędzić rodzinę tylko z mężem, później tylko z małą Zosią, która urodziła się tydzień wcześniej, byłam na wigilii z rodziną męża, ale również i z moimi rodzicami i dziadkami. W zeszłym roku byliśmy sami, ja, mąż i dzieci, bo była pandemia. Uważam, że każda z tych wigilii ma w sobie niezapomnianą magię, bo to od nas zależy, jak bardzo postaramy się o to, by było pięknie, magicznie i niezapomniane. 

Twoja bohaterka miała konkretne życzenia. A Ty? Czego życzysz sobie i swoim czytelnikom? 

Swoimi czytelnikom życzę odkrywania magii nie tylko w święta, ale każdego dnia 🙂 Wspaniałych historii, które pomogą Wam przeżyć magiczne chwile, a sobie….? Wielu inspirujących spotkań 😉

Czy podobnie jak Twoje postaci, powtarzasz jakąś mantrę? Zdradzisz nam ją na koniec?

Moim dzieciom i sama sobie często powtarzam, że jutro będzie lepszy dzień 😉 Zwłaszcza, gdy akurat coś poszło nam nie tak. Strasznie lubię również dopowiadać, że nadzieja matką głupich, ale każda matka kocha swoje dzieci… 😉 Więc ja wciąż mam swoje nadzieje, może czasami naiwne, ale trzymam się ich mocno.

Rozmowę przeprowadziła Mama Dropsa

„Gwiazdeczka” – Aleksandra Rak (patronat Mamy Dropsa)

Read More
gwiazdeczka ola rak

Aleksandra Rak, Gwiazdeczka, Wydawnictwo Dragon, 2021.
#MamaDropsaCzyta

Ciepła, wzruszająca powieść o trudnej sztuce wybaczania. Pokazuje, co w życiu jest najważniejsze. Serdecznie polecam!

Izabela M. Krasińska, pisarka.

13 października to data premiery zimowo-świątecznej powieści Aleksandry Rak „Gwiazdeczka”, której mam zaszczyt być patronką medialną. Tym samym sezon na książki świąteczne uważam za otwarty.

Wszyscy przeważnie lubimy magiczne Święta Bożego Narodzenia, które zwykle jednoczą rodziny przy wigilijnym, świątecznym stole oraz przy choince. Liczymy wtedy na cuda. Zapominamy niejako, że ich sprawcami jesteśmy my sami. Czy Asia, bohaterka powieści także nie mogła się doczekać świąt…?

Na początku grudnia oczyma wyobraźni widziała tylko siebie siedzącą samotnie przy wigilijnym stole. Miała ku temu powody. Jej ojciec, w przeszłości zapalony taternik, okazał  się alkoholikiem,   kryminalistą, mordercą. Po wielu latach wychodził z więzienia i mógł liczyć tylko na córkę. Asia postanowiła jednak go odebrać i przywieźć do domu. Jakim człowiekiem okaże się teraz? Ile pozostało w nim zapału, by zdobywać szczyty i sięgać gwiazd? Milion pytań kłębiło się w głowie bohaterki. Mama natomiast przebywała w domu opieki, ponieważ coraz częściej zamykała się za drzwiami zapomnienia, do których nie dała nikomu klucza. Alzheimer czynił spustoszenie w jej pamięci i duszy, że nie mogła sama przebywać w domu. Asia była sama ze wszystkimi problemami. Jej małżeństwo przechodziło poważny kryzys. Oboje musieli pracować. Asia była tłumaczką a Sebastian miał firmę budowlaną. Marzyli o własnym domu. Ale czy to się ziści? Bohaterka mogła liczyć na przyjaciółkę i miłego kolegę z pracy bardziej niż na wsparcie męża, który nie chciał się widzieć z teściem. Czy spotkanie ojca z mamą po latach będzie dla chorej dobre? Czy marzenie Asi o rodzinnej kolacji wigilijnej się spełni? Życie przecież zaskakuje nas w najmniej spodziewanym momencie….

Poradzimy sobie. […] Tyle lat wspinaczki górskiej nauczyło mnie, ze nawet w najczarniejszą noc widać gwiazdy. A ty jesteś najjaśniejszą ze wszystkich. Bo myśl o tobie zawsze dodawała mi siły. Jesteś moją małą Gwiazdeczką i nie pozwolę, byś zgasła…

„Gwiazdeczka”, powieść bez odrobiny lukru, zawładnęła moim sercem z uwagi na poruszone trudne tematy. Historia Asi, która nie miała łatwego życia i której wali się świat, mimo wszystko marzy o rodzinnym Bożym Narodzeniu. Znajduje w sobie tyle siły. Powieść jest napisana lekkim stylem, emocjonalnym i obrazowym językiem. Narracja jest prowadzona w pierwszej osobie, co skraca dystans miedzy czytelnikiem a bohaterką, jesteśmy bliżej i bez problemu wnikamy do jej świata, myśli. Asia opowiada o sobie, o swojej rodzinie, o innych bohaterach. Autorka wprowadziła też retrospekcje, aby uzupełnić informacje o innych bohaterach i nadać szerszy kontekst przedstawionym wydarzeniom. Atutem powieści jest z całą pewnością kreacja bohaterów, są autentyczni, mają zalety i wady.

Aleksandra Rak podarowała czytelnikom kolejną wzruszającą powieść na długo przed Świętami, aby uświadomić, co jest najważniejsze w życiu rodziny. Wigilia i Boże Narodzenie będą magiczne i cudowne, jeżeli zdobędziemy się na szczerą rozmowę, wyjawimy wszystkie problemy, tajemnice i sekrety, bo razem łatwiej je rozwiązać i znaleźć wyjście z trudnej sytuacji. I mąż, i żona ponoszą odpowiedzialność za swoje małżeństwo. O trudną miłość warto walczyć, warto dać sobie drugą szansę i ponownie zaufać. Jest to szalenie trudne, ale możliwe. Asia patrząc na rodziców po tylu latach otulonych emocjami jak kokonem,  zapragnęła być kochaną, szczęśliwą. Chciała mieć w sobie więcej odwagi, by walczyć o to, co tak bardzo kochała. Potrzebowała też swojej Gwiazdeczki, dla której wciąż będzie się wspinać na szczyt, świadoma stromych podejść. Tylko w ciemnościach widać gwiazdy. Migoczące gwiazdy, choć takie maleńkie, potrafią pokonać każdą ciemność. Można też gwiazdę odnaleźć na ziemi w ukochanej osobie. Gdy dopada nas chandra wystarczy powtarzać sobie jak mantrę: Wszystko będzie dobrze. Jutro będzie lepszy dzień.

Wydawnictwu Dragon dziękuję za obdarzenie mnie zaufaniem.

Aleksandrze Rak serdecznie dziękuję za emocjonalną powieść, która nie pozbawia nas nadziei, że jutro będzie lepiej.

Wywiad z Aleksandrą Rak, autorką powieści „Niełatwe powroty”

Read More
niełatwe powroty

Kilka tygodni temu miała miejsce premiera powieści „Niełatwe powroty”. Miałam ogromną przyjemność objąć tę książkę patronatem medialnym. Dziś powracam do Pensjonatu na Wzgórzu za sprawą…. rozmowy z autorką! Sprawdźcie, co ma do powiedzenia Aleksandra Rak!

Rodzina – to najważniejsza wartość w życiu Oli Rak?

Zdecydowanie tak. Od zawsze wiedziałam, że chcę mieć rodzinę, męża, dzieci. Marzył mi się piękny domek z ogródkiem i ich szczęśliwy śmiech. Nigdy nie zależało mi za to na karierze. Zdecydowanie jestem osobą, która nie poświeci rodziny dla pracy i to ją stawiam zawsze na pierwszym miejscu.

Jak w kilku zdaniach opowiedziałaby Pani swoją najnowszą książkę – „Niełatwe powroty”?

W kilku zdaniach… Hm… To zdecydowanie książka dla kogoś, kto poszukuje rodzinnych historii, okraszonych nutką tajemnicy, miłości i przyjaźni. „Niełatwe powroty” to nie nie tylko sielski klimat gór i wakacji, ale również domowa atmosfera, zapach starego drewna, nadzieja na lepsze jutro. To historia o poszukiwaniu siebie, jako członka rodziny, ale również siebie jako indywidualnej osoby po trudnych doświadczeniach. 

Patrycja, Martyna i Klaudia. Trzy siostry – bohaterki Pani powieści, mają podobne DNA, ale różne charaktery, doświadczenie… Czy utożsamia się Pani z którąś z nich? 

Siostry są zdecydowanie bardzo różne i cieszę się, że udało mi się to uchwycić. Zależało mi na tym, żeby były to postaci indywidualne. A czy z którąś z nich się utożsamiam… Chyba najbardziej z Klaudią 🙂 Bo również ceni sobie rodzinę, pewne bliskie mi wartości i jak lew walczy o to, co cenne dla ojca. Jest również pomocna.

Powieść „Niełatwe powroty” zapowiada nową serię obyczajową. Co było, jest, inspiracją do tworzenia cyklu „Pensjonat na wzgórzu”?

Nie było jakiejś konkretnej inspiracji 🙂 Siostry pojawiły się nagle, choć początkowo brałam pod uwagę, że będą tylko dwie. Marzyła mi się historia o pensjonacie, choć nie do końca upadającym, ale już pogodziłam się, że moi bohaterowie często mieszają w moich pierwotnych planach 🙂

Ola Rak rzuca wszystko i wyjeżdża w Bieszczady czy wybór miejsca akcji był przypadkowy?

Wybór nie był przypadkowy – w książkach zazwyczaj umieszcza się akcje w wielkich Mazurach 🙂 Chciałam czegoś innego. No a siostry są trochę takimi Bieszczadzkimi Aniołami, o czym pojawia się mowa w drugim tomie.

Czego mogą się spodziewać czytelnicy kolejnego tomu serii?

Emocji. Zdecydowanie. Wciąż sielskich klimatów, niestrudzenie skłóconych sióstr. Rozwiązania kilku drobnych tajemnic, ale oczywiście pojawią się kolejne. I mogę zdradzić, że jeden z bohaterów zniknie. Mam nadzieję, że kolejny tom tylko podsyci ciekawość i pozytywny odbiór serii 🙂

Dziękuję za rozmowę!