Author: admin
„Iskierka nadziei” – Anna Szczęsna
„Polluks” – Agnieszka Lingas-Łoniewska
„Jest tutaj dramatyczna przeszłość bohaterów, molestowanie, wykorzystywanie seksualne, znęcanie się nad dziećmi, brutalne walki, seks i …uzdrawiająca siła miłości. To właśnie miłość, wbrew pozorom, jest tym uczuciem, które pokonuje demony przeszłości i daje bezlitosną siłę moim bohaterom, aby walczyli i wciąż mieli nadzieję, że może być lepiej”.
Polluks wolno szedł w stronę ringu. Poruszał się jak lew, który chodził po klatce. Podminowany i zniecierpliwiony, ale wciąż zachowujący swój rytm, nonszalancję i fason. Obok niego szły cztery hostessy ubrane w kuse wdzianka. Polluks stanął tyłem i wtedy to zobaczyłam. Jego tatuaż. Na szerokich umięśnionych plecach pysznił się człowiek witruwiański, niemal idealnie odwzorowany z obrazu Leonarda da Vinci. Zamiast twarzy człowieka miał jednak głowę diabła. Z czarnymi oczami, rogami, okrutnym dzikim uśmiechem. I nie wiedzieć czemu, ta twarz przypominała… samego Polluksa. Poczułam dreszcz przebiegający przez całe ciało.
Miłość to nie tylko kwiatki i misie. To także wszelkie gówno, które nosimy w sobie. Nie jest sztuką kochać kogoś ot tak, ale sztuką jest unieść to, co on sam musiał do tej pory dźwigać. (…) Kocham cię. I ci ufam. Wiem, ze mnie nie skrzywdzisz. Biorę wszystko, pamiętasz. Ciebie, twoje demony i pragnienia.(…) uwielbiałam go pogodnego i wyluzowanego. Ale kochałam także to mroczne oblicze. Wzięłam wszystko. Całego Polluksa, bo przecież był mój.
„W imię miłości” – Katarzyna Michalak
„Bez przebaczenia” – Agnieszka Lingas-Łoniewska
„Wiśniowy dworek” – Katarzyna Michalak
„Pozwól mi kochać” – Ilona Gołębiewska
„Tak smakuje miłość” – Agata Przybyłek
Agata Przybyłek, Tak smakuje miłość, Wydawnictwo Czwarta Strona 2019.
Audiobook czyta Marta Żmuda Trzebiatowska
Miłość ma różne smaki. Bywa słodka, gorzka, kwaśna, słona… Zależy od tego, co konsumującym danie serwuje codzienność. Miłość w najnowszej powieści Agaty Przybyłek bywa i słodka, i gorzka. Jest miejsce na romantyczne uniesienia i na łzy. Na całkowite oddanie i na prawdziwe trzęsienie ziemi. Jak w życiu…
Powieść serwują… ponownie dwie Autorki
Tak smakuje miłość wysłuchałam w serwisie Audioteka.pl. Głos Marty Żmudy Trzebiatowskiej już drugi raz zabrał mnie do wyjątkowego świata – kompletnie zatraciłam się w historii Oli, jej męża, rodziny, przyjaciółki, pewnego pisarza… Wszystkich, których na tacy daje nam Autorka.
Składniki, czyli przepis na świetną książkę dla romantyczek
Podobno ludzie mogą popełnić dwa błędy po rozstaniu. Albo uciekają od świata i ludzi, albo zbyt szybko wchodzą w kolejne związki. Ola zamierza popełnić je oba. Tylko który najpierw?
Teściowa Oli odkryła na stare lata nową pasję – wróżbiarstwo. Któregoś dnia stawia karty swojemu synowi. Niestety, przyszłość jawi się w czarnych barwach. Za radą kart (i mamusi), mąż Oli odchodzi.
Choć Ola jest znaną blogerką kulinarną i nie istnieje danie, którego nie potrafiłabym przygotować, nie zna tego najważniejszego przepisu – na miłość…
Ola wraca w rodzinne strony, by wyremontować stary dom pośrodku lasu i obiecuje wyjść za pierwszego mężczyznę, który zechce tam z nią zamieszkać. Przychodzi jej do głowy tylko jeden zawód, jaki pozwala na pracę w dowolnym miejscu – pisarz. Choć pomysł był tylko żartem, niedługo później na horyzoncie pojawia się młody i przystojny autor powieści z dreszczykiem…*
Kuchenne rewolucje zaczynają się od nazwy
Znaczę od początku, czyli… od tytułu. Moim zdaniem ma on dwa znaczenia. Przede wszystkim odnosi się do tego, co zasygnalizowałam we wstępie – miłość ma wiele smaków. Smakuje… różnie – w zależności od sytuacji i od drugiej osoby. Inny smak miała relacja Oli z mężem, inny z popularnym pisarzem. Tu muszę wtrącić – mam nadzieję, że Autorka, Pani Kasia Bonda i Remigiusz Mróz się nie obrażą, ale… Wyobrażając sobie bohatera, miałam przed oczami ojca (chrzestnego) Chyłki. Wróćmy jednak do naszego dania głównego! Warto podkreślić, że miłość w powieści Agaty Przybyłek to nie tylko relacje damsko-męskie. To też niesamowita więź rodzeństwa (siostry i brata) oraz rodziców z dziećmi. Każda z tych miłości smakuje przecież inaczej… Po drugie tytuł nawiązuje do profesji głównej bohaterki. Ola to przecież blogerka kulinarna, dla której gotowanie jest nie tylko pasją, ale i źródłem utrzymania. A przecież wiadomo, że do serca trafia się przez… żołądek.
Brata do siostry dodawać ostrożnie
Mam starszego brata, więcej relacja opisana przez Agatę Przybyłek nie jest mi obca. Czytając sceny z udziałem Oli i jej brata Maksa, widziałam siebie i Maćka. Relacja między rodzeństwem jest dość specyficzna, a krążące w sieci memy świetnie ją odzwierciedlają. Brat/siostra, to osoba, która jako pierwsza naskarży do mamy i pierwsza, która skoczy w ogień za rodzeństwem. Podobnie jest z Olą i Maksem. Nie brakuje między nimi utarczek słownych, ale nie brakuje też ciepła, bezgranicznego zaufania i oddania. Maks, jako chłopak, nie okazuje zbyt wielu emocji, ale i Autorka, i Lektorka doskonale je przemyciły. Czuć, że mimo własnych problemów i rozterek Maks mocno kibicuje siostrze, wspiera ją w każdym wyborze i jest gotów pobić dla niej (byłego) szwagra. Jest po prostu jej przyjacielem.
Przysmak? Podajemy z ogonem!
Nie mogę nie wspomnieć o szczekającym bohaterze. Przysmak trafia do domu Oli za sprawą Julki. Od pierwszych chwil staje się nie tylko stróżem blogerki, ale i przyjacielem, towarzyszem w poplątanej niczym sierść codzienności. Z uśmiechem czytałam o jego ciekawości świata i radości na widok pani oraz gości. Żałuję tylko, że tak rzadko chodził na spacery – w końcu pieski z podwórkiem też tego potrzebują. Może w drugiej części zaprzyjaźni się ze smyczą?
Smakowity język, długa lista produktów
W czym można się rozsmakować, czytając lub słuchając Tak smakuje miłość?Do wyboru mamy wiele wątków. Jest rozwód, jest teściowa, jest remont starego domu, jest przyjaciółka, jest przystojny pisarz… Złośliwy mógłby powiedzieć, że jest wszystko. Może i tak, ale uwierzcie mi, że Agata Przybyłek nie przesoliła swojego popisowego dania. Powieść napisano z wyczuciem, a wszystkie składniki połączono naturalnie. Miłość, przyjaźń, pasja do gotowania, pisania, tańca… Pisarka znalazła złoty środek. Wydarzenia są jak najbardziej prawdopodobne, a z Olą może się utożsamiać niejedna rozwódka. W moim odczuciu w lekturze nie ma miejsca na przesadę. No, może pan pisarz zachował się jak rozkapryszony bachor, ale o tym sza!
Kolejną zaletą powieści jest język. Agata Przybyłek szanuje czytelników i słuchaczy, proponując im potrawę z najlepszych składników. Oczywiście książka nie jest drugim Panem Tadeuszem, ale nie jest też naszpikowana potocyzmami czy wulgaryzmami, od których niestety nie stronią pewne polskie „pisarki”. W historii znalazło się miejsce i na metaforyczne refleksje o życiu i miłości, jak i na luźne rozmowy, które każdy z nas prowadzi w domu lub na spotkaniach z przyjaciółkami.
Dwóch szefów kuchni
Oprócz pióra Agaty Przybyłek na moją pozytywną opinię i o warstwie językowej, i o całej powieści, wpływ ma Marta Żmuda Trzebiatowska. Mając do dyspozycji tylko głos, aktorka fantastycznie oddała klimat tej historii. Zamknęłam oczy i pozwoliłam prowadzić się za rękę. Krok za krokiem, rozdział za rozdziałem… Trafnie, ale bez zbędnej przesady oddawała nastrój i emocje postaci. Pani Marto – ponownie dziękuję za ucztę dla moich uszu!
Częstowałam się w pociągu
Ostatnią godzinę powieści słuchałam w pociągu. O jeżu kąpany w morelkach! Ja myślałam, że albo wywiercę dziurę (wiadome czym) w siedzeniu, albo na cały wagon krzyknę niczym dziennikarka ze splecionymi nogami: „Czy państwo to słyszeli?!”, albo zacznę szarpać mojego sąsiada i domagać się od Bogu ducha winnego mężczyzny wyjaśnień. Co to było… Nie można narzekać na tempo akcji, ale ostatnie kilkadziesiąt minut… No szok. Już nie mogę się doczekać kolejnej części! Mam nadzieję, że będzie jak najszybciej! Tyle niewiadomych, tyle pytań… Tego się czytelnikowi nie robi i nie kończy się w takim momencie, Pani Agato! Dla emocji zaserwowanych pod koniec tej historii warto poznać całość, uwierzcie!
Tak smakuje miłość smakuje doskonale!
Tak smakuje miłość to lektura obowiązkowa dla wszystkich niepoprawnych romantyczek. To także doskonała propozycja na coraz dłuższe wieczory dla miłośniczek lekkich, ale nie głupiutkich powieści obyczajowych. Polecam Wam audiobook – z wielką przyjemnością słucham głosu Marty Żmudy Trzebiatowskiej. Jeśli nie jesteście pewni, czy to forma dla Was, posłuchajcie – ZA DARMO – pierwszych kilkudziesięciu minut:
Smacznego 🙂
*Opis pochodzi ze strony www.audioteka.pl
„Weź głęboki wdech” – Kasia Bulicz-Kasprzak
Kasia Bulicz-Kasprzak, Weź głęboki wdech, Wydawnictwo Edipresse 2019.
#MamaDropsaCzyta
„Świat spokojnych z pozoru botaników to nie miejsce dla subtelnych storczyków, a dla mięsożernych rosiczek”.
Kasia Bulicz–Kasprzak to autorka świetnych książek obyczajowych skłaniających do refleksji, fascynatka słowa. Dlatego też polubiłam jej książki. Zafascynowana okładką – cudna zieleń, lato, ładna dziewczyna -postanowiłam sięgnąć po książkę „Weź głęboki wdech”. Z opisu książki wynikało, że to będzie kryminał, a ja nie czytam „mocnych” książek. Czytałam niejako uprzedzona co do gatunku. Z każdą jednak przeczytaną stroną okazało się, że jest to książka obyczajowa z intrygą kryminalną, napisana lekkim piórem i świetnym językiem.
Bohaterką powieści jest pracowita, zdolna i ambitna wręcz chorobliwie dr Michalina Zielińska, która pracuje w Instytucie Botaniki, pnąc się nieśpiesznie po szczeblach naukowej kariery i marząc, aby jej nazwisko pojawiło się na liście laureatów nagrody Nobla. Poza pracą , badaniami nad rosiczkami, nic dla niej nie istniało. Czuła się osamotniona, relacje z matką nie układały się najlepiej, a ojciec już nie żył. Postanowiła więc rzucić się w wir pracy i zostać naukowcem. Matka uważała jej brak urody za atut w tym wyborze. Szef, prof. Stanisław Potoczkiewicz, znany w kraju i za granicą, był dla niej największym autorytetem w sprawach przyrodniczych a ona jego ulubienicą.
Bohaterkę poznajemy w sytuacji, gdy „pociąg jej kariery naukowej właśnie zjechał na bocznicę” a jej miejsce zajął młody specjalista od storczyków Filip Góralczyk, ewidentnie faworyzowany, wskazany jako kandydat do prestiżowego stypendium czy też innej nagrody dla młodych i zdolnych naukowców. Filip przewrócił też uporządkowane życie Michaliny do góry nogami, szybko zostali parą. Oczywiście Michalina dowiedziała się o jego relacjach z profesorem od Julki, od której dostawała lekcje życia. Nie mogąc się z tym wszystkim uporać, skorzystała z propozycji, aby dołączyć na pół roku do wyprawy w malezyjskie lasy. Bardzo potrzebowała tego czasu na przemyślenia. Wolała bowiem być sobą, czyli „młodym naukowcem, zachowującym otwarty umysł, by chłonąć świat”. A po powrocie czekała na nią okrutna wiadomość – Filip się ożenił! Mimo że świat Michaliny się zawalił, to nie pogrążyła się w rozpaczy, tylko wybrała pogrążenie się w pracy oraz wizytę u psycholożki. Otrzymała też od profesora zgodę na kolejny wyjazd do placówki badawczej i inne sprawy naukowe. Zastanowiło ją to mimo wszystko, dlaczego wcześniej ją spławiał a teraz na wszystko się zgodził. Aż tu nagle… Akcja nabiera tempa, bowiem pisarka wprowadza wątek kryminalny z odcienie komediowym. A ponieważ nie lubię kryminałów, musiałam czytać uważnie, żeby w tym gąszczu wydarzeń się nie pogubić. Michalina wplątała się przez przypadek a może przez swoją naiwność w aferę kryminalną. Usłyszała w lesie strzał, profesor został zabity. A przecież miał wysłać jej rekomendację. I tu sytuacja staje się wręcz komiczna, bowiem bohaterka zanim zawiadomi policję, załatwi sobie wiele spraw z telefonu nieżyjącego profesora. Pisarka opisuje to w komiczny sposób. Czy w końcu bohaterka zadzwoniła po policję? Co się stało dziwnego z ciałem profesora? Kto i dlaczego zabił szefa instytutu?
Warto dodać, że Michalina nie była sama, towarzyszyło jej alter ego, które miało kilkadziesiąt nazw, np. Moje Histeryzujące Ja, Moje Ironiczne Ja, Moje Opiekuńcze Ja czy też Moje Do Bólu Szczere Ja i doradzało, jak ma postąpić.
Przyznam, że trudno mi było uwierzyć w to, że bohaterka potrafiła być też zimną, wyrachowaną osobą. Kłamała jak z nut, była w tym wręcz mistrzynią. Ale była też naiwna, puszczała wodze fantazji. Do grona bohaterów dołączył też tajemniczy Pan Mumia, który wciągnął Michalinę w tarapaty i zmusił do kradzieży człowieka oraz do szpiegowskiej roboty. Bardzo mnie też zaskoczyła reakcja i zachowanie matki bohaterki, która była piękną kobietą, ale złą matką. Absolutnie nie obchodził ją los córki, niczym nikim się nie przejmowała w życiu. Postacie matki i jej siostry są mocno przerysowane w powieści. Jedyny raz matka wręcz zamanifestowała troskę o córkę, a wydało się to mocno podejrzane, bowiem chodziło o zapis w testamencie, o tym miała się nie dowiedzieć nigdy Michalina. Na wszystko miała mantrę: „Weźmiemy głęboki wdech, ściągniemy łopatki i stawimy czoło tej rzeczywistości”. Michalina też często ją powtarzała. Ale o tym dowiecie się z powieści, czym właściwie się zajmowała matka i do czego była zdolna.
I powiem na koniec, że intryga jest kobietą. Co uknuła Julka? Które kobiety na tym skorzystały? Do czego doprowadziła bohaterkę szpiegowska robota? Czy udało się zdemaskować bandę? Czy wreszcie wzięła głęboki wdech, by móc cieszyć się życiem?
Zakończenie powieści mocno mnie zaskoczyło, odczułam pewien niedosyt. tyle się przecież tu działo… Powieść Kasi Bulicz-Kasprzak podobała mi się, bo nie był to pełen grozy, krwi kryminał lecz powieść obyczajowa z wątkiem kryminalnym. Mimo trupa czytało się lekko, bo takie jest pióro Pisarki. Lubię i cenię książki Kasi Bulicz-Kasprzak za warsztat pisarski, świetne operowanie językiem, stylem. Dość osobliwie został przedstawiony świat botaników, hermetyczne środowisko naukowców. Trudno bowiem wśród świetnie wykreowanych postaci znaleźć kogoś pozytywnego. Syn profesora nazwał ich okropnymi ludźmi. Nawet Michalina, wzbudzająca sympatię, jest posiadaczką złych cech, o czym świadczą różne wcielenia, nazwy jej alter ego. A przecież obcowanie z naturą czyni człowieka wrażliwszym, lepszym. Akcja nabiera tempa po zabójstwie profesora, obfituje w wiele nagłych zwrotów, można się wręcz pogubić w gąszczu wydarzeń. Ale tym samym dostarcza różnorodnych emocji – od śmiechu poprzez złość, strach a nawet grozę. Skłania też do refleksji, że życie człowieka jest zarówno pasmem sukcesów, ale i porażek. Obok śmiesznych, komicznych opisów sytuacji są przedstawione trudne relacje matki z córką. Nie chciałabym mieć takiej matki. Ale ta przerysowana postać czemuś służy.
Gorąco zachęcam do sięgnięcia po książkę, której lektura zapewni Czytelnikom dobry relaks.
Wydawnictwu Edipresse Książki dziękuję za egzemplarz do recenzji.