Kasia Olubińska, Bóg w moim domu, Wydawnictwo Wam 2021.
„Gość w domu, Bóg w domu” – głosi znane przysłowie. A czy najważniejszego Gościa – Pana Boga – traktujemy z należytą uwagą? Ale zaraz, On przecież powinien być najważniejszym Mieszkańcem! No właśnie, jest Gościem czy Mieszkańcem? A sam dom – stawiamy na piasku, licząc, że burze nas ominą, czy na skale, ufając solidnym fundamentom…?
„Bóg w moim domu” to najnowsza i zarazem najbardziej intymna książka Kasi Olubińskiej. Jest pożegnaniem z ukochaną Mamą – najlepszą przyjaciółką, której świeczka życia zgasła niespodziewanie. Jest świadectwem życia w wierze oraz ufności w najtrudniejszym momencie. Jest wołaniem stęsknionego dziecka. Jest dziękczynieniem za życie w domu pełnym miłości i bezpieczeństwa, i za możliwość budowania takiego domu u boku ukochanego męża i psa. Jest powierzeniem najgłębiej skrywanych sekretów i marzeń. Jest też opisem życia w piekle pandemii.
Nagła śmierć mamy przewróciła życie dziennikarki do góry nogami. Runął świat, który dobrze znała. Świat pełen miłości, czułości, bliskości, opieki, przyjaźni. Teraz buduje nowy. Ale na dobrze znanych fundamentach. Buduje, korzystając z materiałów, które zostawiła jej mama – serce rodzinnego domu. Buduje z Panem Bogiem, któremu ani na chwilę nie przestała ufać. Wśród gruzów razem szukają wiary i nadziei.
„Bóg w moim domu” nie jest tylko pożegnaniem z mamusią. To także refleksja dotycząca obecności Boga w naszej domowej codzienności. W pandemii dom stał się centrum naszych światów. Biura, szkolne ławki, stoliki w ulubionych kawiarniach zamieniliśmy na dom. Nie mieliśmy dokąd uciec. Oko w oko stanęliśmy z tym, co budowaliśmy z innymi lub sami i wciąż budujemy. Dom stał się szkołą, miejscem pracy, miejscem modlitwy. Kasia Olubińska dzieli się wspomnieniami z pierwszych miesięcy epidemii.
Autorka opisuje dla nas swoje trzy domy: rodzinny w Kruszwicy – ściśle związany z kochaną mamusią; ten, który tworzą wraz z mężem w Warszawie i dom duchowy – kościół na Służewie. Każdy z nich jest nie tylko obiektem na mapie. Najważniejsze są nie mury, a ludzie, którzy go tworzą. Bóg, który mieszka wśród nich. Miłość, która krąży i buduje. Radość ze spotkań. Łzy, które oczyszczają i zbliżają do gospodarzy tych miejsc. Każdy rozdział nosi tytuł związany z elementem wyposażenia domu. Skojarzenia, wspomnienia, refleksje przeplatane są fragmentami z pisma świętego lub nauczania Wielkich Kościoła Katolickiego.
Przeczytałam tę książkę w jeden wieczór. „Bóg w moim domu” to dla mnie otulona różową okładką niczym obłoczkiem… wdzięczność i ufność. Właśnie one po lekturze wypełniły i wciąż wypełniają moje serce. Kasia Olubińska sprawiła, że na nowo zaczęłam praktykować wdzięczność. Nie rozpamiętuję tego, co było. Nie obawiam się przyszłości. Doceniam to, co jest tu i teraz. Nawet, gdy nie jest dobrze. Nawet, gdy leją się łzy. Wierzę, że po każdej burzy wychodzi słońce i niezależnie od sytuacji, w jakiej się znalazłam, cały czas za rękę trzyma mnie Bóg, a po różańcu wspinam się jak po stopniach schodów, na szczycie których czeka Matka Boska.
To lektura obowiązkowa dla czytelników poprzednich publikacji Kasi i jej bloga. To lektura obowiązkowa dla tych, którzy na nowo chcą zaufać Bogu i zaprosić go do swojego serca i do swojego domu. To lektura dla tych, którym brakuje wiary i nadziei. Kasia i jej słowa Cię otulą – gwarantuję!