Dorota Gąsiorowska, Pamiętnik szeptuchy, Wydawnictwo Znak 2020.
Seria: „Dni mocy”
Dziś 21 czerwca – idealna data na dodanie tej recenzji. Dzień premiery byłby lepszy? Może tak, ale ze względu na studenckie obowiązki nie wyrobiłam się z lekturą. Jednak dobrze się stało – dzięki temu moja opinia o najnowszej powieści Doroty Gąsiorowskiej może ukazać się dzisiaj – w Święto Przesilenia. Święto tak ważne dla bohaterów „Pamiętnika szeptuchy”…
Nie wiem, od czego zacząć. Moje serce wciąż jest pełne emocji, a głowa refleksji. Ale czemu się dziwić – w końcu miałam w dłoniach powieść Doroty Gąsiorowskiej! Nazwisko Doroty od lat kojarzy mi się ze wspaniałą podróżą literacką. Podróżą do nieznanych mi zakątków Polski i świata. Podróżą do przeszłości w poszukiwaniu odpowiedzi na pytania nurtujące bohaterów. Podróżą śladami tradycji i historii danej rodziny czy społeczności, której celem jest ujawnienie głęboko skrywanych sekretów. Wreszcie w podróżą w głąb serca, bo obok kreowanych przez Dorotkę postaci nie można przejść obojętnie…
Chropowata niebieska okładka, ledwie widoczny rysunek jaskółki i jedno słowo: Milda. Natasza nie ma pojęcia, dlaczego siwa zielarka Salma podarowała jej ten stary pamiętnik. Wręczając go, szeptucha powiedziała tylko: „Kiedy nadejdzie właściwy czas, zrozumiesz”. Natasza nie planowała tej podróży. Chciała jedynie na moment wyrwać się ze stolicy, zapomnieć o toksycznej pracy i apodyktycznej matce. Ale od zagadkowego spotkania w leśnej chacie na Podlasiu dziewczyna widzi, że w jej życiu więcej jest pytań niż odpowiedzi. Czy szeptucha rzeczywiście zna ją lepiej niż ktokolwiek inny? I skąd bierze się ta szczególna nić porozumienia łącząca Nataszę z poznanym przypadkiem Joachimem? Czy Aleks, który od początku wydawał jej się kimś wyjątkowym, pozwoli jej wytłumaczyć dwuznaczną scenę, jakiej był świadkiem? Tymczasem zbliża się święto przesilenia. W tym pełnym magii dniu, gdy nad wodami palą się ogniska, wszystko może się wydarzyć…
O czym jest ta książka? Ciężko odpowiedzieć na to pytanie jedynym zdaniem. Gdybym jednak pod groźbą niemożności przeczytania II tomu serii „Dni mocy” musiała na nie odpowiedzieć, powiedziałabym, że o skomplikowanych relacjach rodzinnych. O trudnej, toksycznej momentami relacji matki i córki. Matki, która wydaje się najmądrzejsza, a 20-paroletnią córkę traktuje jak dziecko. Córki, która boi się przeciwstawić matce. Egoizm? Chęć dominacji? A może ukryte w najgłębszych zakamarkach tajemnice…? Postawa Elżbiety ma swoje przyczyny, a Natasza krok po kroku zaczyna je poznawać. Ścieżki, zarówno świadomie, jak i podświadomie, prowadzą ją na Podlasie. To tam, w „chacie z innego świata”, wszystko się zaczyna. To tam główna bohaterka poznaje tytułową szeptuchę. To tam poznaje sekrety zielarstwa. To wreszcie tam dostaje pamiętnik, którego lektura przewraca jej życie do góry nogami…
Skomplikowane relacje rodzinne to niejedyny wątek w powieści „Pamiętnik szeptuchy”. Dorota Gąsiorowska subtelnie prowadzi też wątek miłosny. Uwielbiam sposób, w jaki opisuje budzące się między bohaterami uczucia. Namiętny seks, chwile uniesień pojawiają się rzadko, ważniejsze jest bowiem poznawanie się, budowanie zaufania. Pary łączą się nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim duchowo. Jest też miejsce na przyjaźń – i to od pierwszego wejrzenia! Natasza i Olga od pierwszego spotkania łapią wspólny język. Są dla siebie jak siostry i koła ratunkowe w najcięższych i najważniejszych życiowych sytuacjach.
Już kiedyś w recenzji wspomniałam o tym, że bardzo lubię literackie podróże – podczas czytania, dzięki plastycznym, poruszającym wyobraźnię opisom, mogę się przenieść do danego miasta czy regionu. Dorota Gąsiorowska to gwarancja takich podróży! Czytasz książkę Dorotki? Pakuj plecak, Dropsie, chciałoby się napisać. Nie jestem typem włóczykija, nie mam w sobie odwagi, by widząc korzystne ceny biletów, rzucić wszystko i wyjechać… gdziekolwiek, ale Dorota budzi we mnie głód poznawania kolejnych miejsc. Tym razem padło na Wilno! Razem z bohaterkami zwiedzałam stare miasto i klimatyczne uliczki. Nigdy tam nie byłam, ale wierzę, że trzymając „Pamiętnik szeptuchy” w dłoni, nie zgubiłabym się. Podobnie z Podlasiem – to tam rozgrywa się akcja większości rozdziałów. Pachnące ziołami chata szeptuchy i łąki, szumiący, a niekiedy budzący strach las, tajemnicza studnia… Razem z Nataszą rozkoszowałam się czystym powietrzem, wyjątkowymi aromatami. Po prostu odpoczywałam, czytając kolejne opisy. Polszczyzna Autorki to zawsze miód na moje serce. Ogromny szacunek do języka, bogate słownictwo i wspomniane już plastyczne opisy bez wątpienia wyróżniają ją wśród polskich pisarek.
„Pamiętnik szeptuchy” to niezwykle klimatyczna, magiczna wręcz historia, która przenosi czytelnika w inny wymiar. Mamy tu bowiem do czynienia ze słowiańskim kalendarzem i typowym dla minionych czasów leczeniem ziołami, które ostatnio wraca do łask. Pochylając się nad kolejnymi stronami, poznajemy nieco inny świat. Świat, który radzi sobie bez zasięgu, dostępu do Facebooka czy Instagrama. Świat, w którym najważniejsi są ludzie, intuicja i wewnętrzny spokój. Świat, w którym mapa nie jest ukryta w aplikacji, a w przyrodzie. Wreszcie świat, w którym życiowe drogowskazy skrywają nie podręczniki coachów, a tajemniczy pamiętnik i serce drugiego człowieka.
Jestem pewna, że I część nowej serii Doroty Gąsiorowskiej przypadnie Wam do gustu. Ja zdecydowanie mam apetyt na więcej! To bowiem nie tylko świetna powieść obyczajowa. Razem z Nataszą czytelnik prowadzi pewnego rodzaju śledztwo, odkrywając kolejne rodzinne sekrety. Jaki będzie jego finał? Ja już wiem. Teraz kolej na Ciebie!
Za egzemplarz do recenzji dziękuję serdecznie Wydawnictwu Znak
Koniecznie chcę przeczytać 🙂
Bardzo chciałabym ją mieć. Uwielbiam takie powieści.