„Opowieść błękitnego jeziora” – Dorota Gąsiorowska

Read More
dorota gąsiorowska opowieść błękitnego jeziora recenzja

Dorota Gąsiorowska, Opowieść błękitnego jeziora, Wydawnictwo Znak 2023.

Pierwsza powieść przeczytana w 2024 roku. Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Znak

Ależ to smaczna powieść! Rozpływała się w ustach, a właściwie kolejne strony w palcach. Bo jak inaczej określić ucztę – lekturę historii, która ściśle jest związana z manufakturą czekolady i kawiarnią, w której podaje się aromatyczny napój?

Sonia przyjeżdża do Bukowej Góry z konkretnym zadaniem. Ma napisać artykuł o Złotym Sercu i jego właścicielach, którzy są mistrzami czekoladowy. Niczym wirtuozi komponują połączenia smaków, które zachwycają kolejne pokolenia. Praca nad tekstem szybko przestaje być tylko pracą. Złote Serce roztapia serce ambitnej dziennikarki. Podróżując w przeszłość z właścicielami lokalu, podróżuje w głąb własnego serca, które skrywa niejeden sekret.

Akcja powieści rozgrywa się dwutorowo. Mamy bohaterów współczesnych – Sonię i właścicieli manufaktury oraz ich bliskich, a także postaci z przeszłości, które tworzyły Złote Serce przed laty. Słowiańskie legendy, dawne obrzędy, tradycje i zwyczaje lokalnej społeczności stają oko w oko z prawdziwą miłością. W gawędziarskim stylu Rozalia i Gabriel przybliżają Soni losy swoich przodków, by pokazać, jaką drogą trzeba przebyć do produkcji czekoladowych serc i otwarcia serca na drugiego człowieka. Dziewczyna nie wie, że los przygotował dla niej prawdziwą próbę – z otwartości właśnie, z wybaczenia i z zaufania.

Lektura „Opowieści błękitnego jeziora” to była prawdziwa uczta. Żałuję ogromnie, że nie mogłam wraz z bohaterami kosztować słodkości serwowanych w kawiarni. Mogłam jedynie wyobrażać sobie ich smak i cieszyć się domowymi pralinami.

Dorota Gąsiorowska zabiera czytelnika z wizytą nie tylko do manufaktury czekolady. Wędrujemy do domu Maurycego, zatrzymując się przy świętej figurce, poznajemy Bydgoszcz, odwiedzamy Kraków. Podróżujemy wraz z Sonią, która szuka swojego miejsca w świecie i w życiu. Przygotowujemy się także do świąt Bożego Narodzenia. Przygotowuje się świat, okrywając białym puchem i przygotowują serca spragnione miłości.

Narracja pierwszoosobowa prowadzona jest niespiesznie i z troską o język. Autorka przedstawia świat z perspektywy Soni, ucząc czułości jej uparte serce. Czy to serce zabije mocniej? Przekonajcie się sami.

To lektura idealna nie tylko na świąteczne wieczory. Przecież przez cały rok lubimy podjadać słodycze i marzyć i miłości, prawda?

„Opowieść błękitnego serca” – kto powinien sięgnąć po tę książkę?

  • Miłośniczki powieści świątecznych
  • Romantyczne dusze
  • Wielbiciele słodyczy
  • Czytelnicy lubiący powieści, w których akcja rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych

Zajrzyj do środka książki i posmakuj fragmentu historii, która zmienia serca

„Dwór rusałek” – Dorota Gąsiorowska (recenzja przedpremierowa)

Read More
dwór rusałek

Dorota Gąsiorowska, Dwór rusałek, Wydawnictwo Znak 2021.
Seria „Dni mocy”

Premiera 14 kwietnia

Napisać, że jest piękna, to za mało. Napisać, że z każdą stroną zachwyt czytelnika rośnie – brzmi jak banał. Wyznać Wam, że „Dwór rusałek” oficjalnie został moją ulubioną powieścią Doroty Gąsiorowskiej – to obowiązek. Druga część serii „Dni mocy” bezapelacyjnie podbiła moje serce.

Skąd ten zachwyt? Myślę, że jesteśmy z Olgą – główną bohaterką powieści, bardzo do siebie podobne, od pierwszych stron poczułam z nią niesamowitą więź. Ciche, może trochę nieśmiałe w relacjach damsko-męskich, zakochane w książkach, ceniące swój własny świat… Ja się nie zmieniam, ale Olga tak. Życie pisze różne scenariusze – ją wysłał w podróż. Utrata pracy i zawód miłosny pchają ją w ramiona… Podlasia. W starym dworze znajduje schronienie, przyjaźń, nowe zatrudnienie i zagadkę do rozwiązania. Pamiętniki, listy, tajemnicze zniknięcia, wypadki, a wszystko to ściśle wiąże się z jeziorem i rusałczym tygodniem… Choć początkowo Olga jest sceptyczna, szybko przekonuje się, że są dni, które mają szczególną moc, a słowiańskie wierzenia to nie bajki ze szczęśliwymi zakończeniami…

W twórczości Doroty Gąsiorowskiej często pojawia się wątek książek (mam tu na myśli chociażby powieść „Antykwariat spełnionych marzeń”) oraz podróży. W „Dworze rusałek” autorka zabiera nas do wileńskiej księgarenki. Ku swojej rozpaczy, Olga musi ją zamknąć. Przypadkowe spotkanie sprawia, że porzuca ukochane Wilno na rzecz podlaskiego dworu. Dzięki Pisarce i jej talentowi, bez trudu możemy poznać to miejsce, jego okolice i przede wszystkim mieszkańców. Przenosząc się wraz z Olgą na Jesionkę, przenosimy się w inny wymiar. W świat, gdzie nie zasięg, nie media społecznościowe są ważne, lecz drugi człowiek i natura. Oczyma wyobraźni zakradamy się na stary strych, gdzie w towarzystwie mieszkanek posiadłości porządkujemy dokumenty. Zwiedzamy okoliczny park, spacerujemy, błądzimy po lesie. Zachwycamy się widokiem jeziora, pływamy łodzią… Naprawdę wystarczy zamknąć oczy, by wyruszyć w literacką, słowiańską podróż. Razem z Olgą rozkoszowałam się kontaktem z przyrodą. Słyszałam szum drzew, dotykałam roślin, moczyłam dłonie w wodzie, czułam zapach starego papieru… Dorota Gąsiorowska  ma ogromny szacunek do języka. Bogate słownictwo i wspomniane już plastyczne opisy bez wątpienia wyróżniają ją wśród polskich pisarek. 

Motyw podróży to nie tylko relokacja z Litwy do Polski. To także podróż w czasie – zgodnie ze słowiańskim, a chwilami i celtyckim, kalendarzem. Zagadkowa historia dwóch sióstr, wypadek Loreny – wszystko to prowadzi Olgę do jeziora. Jeziora, nad którym mieszka nie tylko Michalina. Jej wrażliwość, romantyczna dusza i ciekawość sprawiają, że tylko ona może rozwikłać tajemnicę. Tylko to może uchronić kolejną kobietę przed tragedią…

Nie tylko słowiańskie wierzenia, nie tylko bliskie i dalekie podróże – „Dwór rusałek” to przede wszystkim piękna powieść o miłości, o różnych jej odcieniach. W książce znajdziemy wątek miłości damsko-męskiej, która potrafi ranić, ale i ukoić; miłości i porozumienia, które rodzą się między Olgą a jej niepełnosprawną podopieczną;  miłości matki do córki oraz matki do syna – lepiej lub gorzej rozumianych; miłości siostrzanej, która próbuje nadrobić stracone lata… Powieść pisana z miłością – z miłości się składa. Wiele emocji i wzruszeń gwarantowanych!

By sięgnąć po „Dwór rusałek”, nie trzeba znać pierwszej części cyklu. Mimo to warto przed lekturą tego tomu poznać „Pamiętnik szeptuchy”. Choć różnią się główne bohaterki, większość postaci i lokalizacji się powtarza. Znajomość pierwszego tomu jest też ważna dla lepszego zrozumienia relacji Olgi z matką i siostrą.

Druga siostra, druga część cyklu, drugie słowiańskie śledztwo. Kolejna książka i kolejna dawka miłości – do przyrody, do świata, do czytelników. To się czuje, Dorotko. I za to Ci dziękuję. Dziękuję Ci także za wątek niepełnosprawności intelektualnej – świat takich osób jak Lorena jest nieco inny niż nasz, ale równie piękny. Warto o tym pisać!

A czytającym mojego bloga, powieść „Dwór rusałek” gorąco polecam. Ta historia Was wyciszy, ukoi, da nadzieję i wywoła uśmiech. Jestem pewna, że będziecie chcieli więcej!

„Pamiętnik szeptuchy” – Dorota Gąsiorowska

Read More
pamiętnik szeptuchy dorota gąsiorowska

Dorota Gąsiorowska, Pamiętnik szeptuchy, Wydawnictwo Znak 2020.
Seria: „Dni mocy”

Dziś 21 czerwca – idealna data na dodanie tej recenzji. Dzień premiery byłby lepszy? Może tak, ale ze względu na studenckie obowiązki nie wyrobiłam się z lekturą. Jednak dobrze się stało – dzięki temu moja opinia o najnowszej powieści Doroty Gąsiorowskiej może ukazać się dzisiaj  – w Święto Przesilenia. Święto tak ważne dla bohaterów „Pamiętnika szeptuchy”

Nie wiem, od czego zacząć. Moje serce wciąż jest pełne emocji, a głowa refleksji. Ale czemu się dziwić – w końcu miałam w dłoniach powieść Doroty Gąsiorowskiej! Nazwisko Doroty od lat kojarzy mi się ze wspaniałą podróżą literacką. Podróżą do nieznanych mi zakątków Polski i świata. Podróżą do przeszłości w poszukiwaniu odpowiedzi na pytania nurtujące bohaterów. Podróżą śladami tradycji i historii danej rodziny czy społeczności, której celem jest ujawnienie głęboko skrywanych sekretów. Wreszcie w podróżą w głąb serca, bo obok kreowanych przez Dorotkę postaci nie można przejść obojętnie…

Chropowata niebieska okładka, ledwie widoczny rysunek jaskółki i jedno słowo: Milda. Natasza nie ma pojęcia, dlaczego siwa zielarka Salma podarowała jej ten stary pamiętnik. Wręczając go, szeptucha powiedziała tylko: „Kiedy nadejdzie właściwy czas, zrozumiesz”. Natasza nie planowała tej podróży. Chciała jedynie na moment wyrwać się ze stolicy, zapomnieć o toksycznej pracy i apodyktycznej matce. Ale od zagadkowego spotkania w leśnej chacie na Podlasiu dziewczyna widzi, że w jej życiu więcej jest pytań niż odpowiedzi. Czy szeptucha rzeczywiście zna ją lepiej niż ktokolwiek inny? I skąd bierze się ta szczególna nić porozumienia łącząca Nataszę z poznanym przypadkiem Joachimem? Czy Aleks, który od początku wydawał jej się kimś wyjątkowym, pozwoli jej wytłumaczyć dwuznaczną scenę, jakiej był świadkiem? Tymczasem zbliża się święto przesilenia. W tym pełnym magii dniu, gdy nad wodami palą się ogniska, wszystko może się wydarzyć…

O czym jest ta książka? Ciężko odpowiedzieć na to pytanie jedynym zdaniem. Gdybym jednak pod groźbą niemożności przeczytania II tomu serii „Dni mocy” musiała na nie odpowiedzieć, powiedziałabym, że o skomplikowanych relacjach rodzinnych. O trudnej, toksycznej momentami relacji matki i córki. Matki, która wydaje się najmądrzejsza, a 20-paroletnią córkę traktuje jak dziecko. Córki, która boi się przeciwstawić matce. Egoizm? Chęć dominacji? A może ukryte w najgłębszych zakamarkach tajemnice…? Postawa Elżbiety ma swoje przyczyny, a Natasza krok po kroku zaczyna je poznawać. Ścieżki, zarówno świadomie, jak i podświadomie, prowadzą ją na Podlasie. To tam, w „chacie z innego świata”, wszystko się zaczyna. To tam główna bohaterka poznaje tytułową szeptuchę. To tam poznaje sekrety zielarstwa. To wreszcie tam dostaje pamiętnik, którego lektura przewraca jej życie do góry nogami…

Skomplikowane relacje rodzinne to niejedyny wątek w powieści „Pamiętnik szeptuchy”. Dorota Gąsiorowska subtelnie prowadzi też wątek miłosny. Uwielbiam sposób, w jaki opisuje budzące się między bohaterami uczucia. Namiętny seks, chwile uniesień pojawiają się rzadko, ważniejsze jest bowiem poznawanie się, budowanie zaufania. Pary łączą się nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim duchowo. Jest też miejsce na przyjaźń – i to od pierwszego wejrzenia! Natasza i Olga od pierwszego spotkania łapią wspólny język. Są dla siebie jak siostry i koła ratunkowe w najcięższych i najważniejszych życiowych sytuacjach.

Już kiedyś w recenzji wspomniałam o tym, że bardzo lubię literackie podróże – podczas czytania, dzięki plastycznym, poruszającym wyobraźnię opisom, mogę się przenieść do danego miasta czy regionu. Dorota Gąsiorowska to gwarancja takich podróży! Czytasz książkę Dorotki? Pakuj plecak, Dropsie, chciałoby się napisać. Nie jestem typem włóczykija, nie mam w sobie odwagi, by widząc korzystne ceny biletów, rzucić wszystko i wyjechać… gdziekolwiek, ale Dorota budzi we mnie głód poznawania kolejnych miejsc. Tym razem padło na Wilno! Razem z bohaterkami zwiedzałam stare miasto i klimatyczne uliczki. Nigdy tam nie byłam, ale wierzę, że trzymając „Pamiętnik szeptuchy” w dłoni, nie zgubiłabym się. Podobnie z Podlasiem – to tam rozgrywa się akcja większości rozdziałów. Pachnące ziołami chata szeptuchy i łąki, szumiący, a niekiedy budzący strach las, tajemnicza studnia… Razem z Nataszą rozkoszowałam się czystym powietrzem, wyjątkowymi aromatami. Po prostu odpoczywałam, czytając kolejne opisy. Polszczyzna Autorki to zawsze miód na moje serce. Ogromny szacunek do języka, bogate słownictwo i wspomniane już plastyczne opisy bez wątpienia wyróżniają ją wśród polskich pisarek.  

„Pamiętnik szeptuchy” to niezwykle klimatyczna, magiczna wręcz historia, która przenosi czytelnika w inny wymiar. Mamy tu bowiem do czynienia ze słowiańskim kalendarzem i typowym dla minionych czasów leczeniem ziołami, które ostatnio wraca do łask. Pochylając się nad kolejnymi stronami, poznajemy nieco inny świat. Świat, który radzi sobie bez zasięgu, dostępu do Facebooka czy Instagrama. Świat, w którym najważniejsi są ludzie, intuicja i wewnętrzny spokój. Świat, w którym mapa nie jest ukryta w aplikacji, a w przyrodzie. Wreszcie świat, w którym życiowe drogowskazy skrywają nie podręczniki coachów, a tajemniczy pamiętnik i serce drugiego człowieka.

Jestem pewna, że I część nowej serii Doroty Gąsiorowskiej przypadnie Wam do gustu. Ja zdecydowanie mam apetyt na więcej! To bowiem nie tylko świetna powieść obyczajowa. Razem z Nataszą czytelnik prowadzi pewnego rodzaju śledztwo, odkrywając kolejne rodzinne sekrety. Jaki będzie jego finał? Ja już wiem. Teraz kolej na Ciebie!

Za egzemplarz do recenzji dziękuję serdecznie Wydawnictwu Znak

„Niedokończona baśń” – Dorota Gąsiorowska (recenzja przedpremierowa!)

Read More

Dorota Gąsiorowska, Niedokończona baśń, Wydawnictwo Znak 2019.

Jak wiecie (albo i nie), w moich social mediach październik jest miesiącem poświęconym twórczości Doroty Gąsiorowskiej. Ogromie cenię tę pisarkę za oryginalne pomysły – historie z tajemnicą i nieoczywistym zakończeniem, a także za szacunek do naszego ojczystego języka i operowanie przepiękną polszczyzną zarówno w dialogach, jak i opisach. Cieszę się więc, że to właśnie na ten miesiąc przypada premiera jej najnowszej książki – Niedokończona baśń trafi na półki w księgarniach w najbliższym tygodniu.
Praca spełnieniem (francuskich) marzeń
Główną bohaterką powieści jest Julia. To absolwentka romanistyki. Przeprowadza się z Krakowa do Poznania. Po śmierci ukochanego samotnie wychowuje pięcioletnią córeczkę, Basię. Nie może liczyć na wsparcie rodziny. Jej relacje z siostrą są dalekie od ideału, a matka częściej ją denerwuje niż pomaga, narzucając swój (zakłamany) styl życia. Po zmianie miejsca zamieszkanie los uśmiecha się do niej – i to szeroko! Zostaje asystentką popularnej i zarazem swojej ulubionej francuskiej pisarki, Suzanne Bonit. W żyłach starszej pani płynie polska i francuska krew. Julia od lat jest jej fanką. Praca marzeń? Niby tak, ale…  Pierwsze dni na nowym stanowisku nie są łatwe. Autorka potrafi pokazać humorki, przez co każdy dzień wydaje się dla Julii niewiadomą. Kolejna sprzeczka sprawia, że kobieta podejmuje decyzję o porzuceniu pracy. Ostatnim obowiązkiem służbowym ma być wspólna podróż do Francji. I Julia, i Suzanne nie mają pojęcia, ile wyprawa do krainy akwitańskich zamków zmieni w ich życiu…
Po co Julii Romeo? Wystarczy… Basia!
Bo Emil mówi, że ma w sobie takie światełko, które go ogrzewa i rozwesela. I nawet jak jest mu smutno, to tylko na chwilę, bo zaraz robi mu się wesoło.
Basia, str. 22.
Po śmierci Miłosza Julia została samotną matką. Basia stała się jej całym światem. Każdą wolną chwilę poświęca córeczce. Basia to niezwykle rezolutna kilkulatka – mądra, ciekawska i, w moim odczuciu, bardzo dojrzała jak na swój wiek. Zadaje mnóstwo pytań. Jest dzieckiem, więc nie ma w sobie hamulców przed szczerymi reakcjami. Bezpośredniość to drugie imię Basi. Dziewczynka trafnie ocenia otaczającą ją rzeczywistość i w swoich ocenach nie ma litości dla podejmujących niezrozumiałe decyzje dorosłych. Z mojego króciutkiego opisu może wynikać, że córka Julii to poważna kilkulatka. Nic bardziej mylnego! Dziecięca beztroska, kreatywność, wyobraźnia bez granic czy ufność – tłumaczka zadbała, by dzieciństwu Basi nic nie brakowało. Czytając powieść, widziałam w małej… siebie. Też byłam taką gadułą (no dobra, dalej jestem), uwielbiałam ludzi (do dziś bywam zbyt ufna), a wyobraźnia pozwalała mi się przenosić w najdalsze zakątki globu – oczywiście bez wychylania noska z pokoju 😉 Basia jest takim słoneczkiem w pochmurne dni – zarówno dla mamy, jak i dla Suzanne. Kilkulatka bowiem wyrusza we francuską podróż z Julią i jej pracodawczynią. Dziewczynka szybko – zresztą z wzajemnością – zjednuje sobie starszą panią, budząc w niej uśpione uczucia. Jej dziecięca bezpośredniość i ciekawość świata stają się słodkim lekarstwem na gorzkie problemy francuskiej pisarki związane z tragiczną wręcz przeszłością.
A może jednak ten Romeo jest potrzebny…?
W Niedokończonej baśni Dorota Gąsiorowska podjęła bardzo trudny i zarazem ważny oraz niezwykle aktualny w dzisiejszych czasach wątek – samotnego macierzyństwa. Julia, niczym tysiące polskich kobiet, łączy życie z zawodowe z wychowywaniem córeczki. Mała nie ma babć czy sztabu niań. Ma tylko mamę… Myślę, że każdy z nas ma w otoczeniu taką dzielną superbohaterkę – samotną matkę. Dorota Gąsiorowska przypomina jednak, że na macierzyństwie świat kobiety się nie kończy. No właśnie, przecież jest jeszcze kobiecość… Przez wiele pań uśpiona, zepchnięta na bok, pozornie niepotrzebna. Jak pisarka przedstawiła ten wątek w powieści? Przechodzę do konkretów! Jak już wspomniałam, to Basi Julka podporządkowała całe życie. Ojciec dziewczynki obdarował ją niezwykłą miłością, a pustka, którą po sobie zostawił, w żaden sposób i przez nikogo nie może zostać zapełniona. Julia jest zdana na siebie. Zmienia się to nieco po przeprowadzce. W sąsiadce i równocześnie mamie najlepszego kolegi Basi zyskuje powiernicę i przyjaciółkę. Sama, ze względu na małżeńskie problemy Majki, może odwdzięczyć się dobrą radą, wsparciem czy służyć ramieniem. Czy w tym babskim i uporządkowanym życiu Julki jest miejsce dla mężczyzny? Ona uważa, że nie. Do momentu, aż poznaje Maćka. To architekt i krewny Suzanne. Jego pracownia sąsiaduje z mieszkaniem pisarki. Przypadkowe, ale częste spotkania; dobre rady czy niezobowiązujące rozmowy stają się początkiem wzajemnej fascynacji. W Julii – odpowiedzialnej, nieco zaborczej matce i sumiennej pracownicy, budzi się… kobieta. Brzmi jak zapowiedź romansu? Cóż, jest jeden problem, i to dość poważny. Maciej ma bowiem… narzeczoną. Partnerki nie ma za to francuski adorator Julki, Thibault. Mężczyzna, który w oczach wielu pań osiągałby miano ideału, nie jest ideałem Julki, co zdecydowanie utrudnia rozwój ich relacji. Którego Romea wybierze? A może ostatecznie postanowi poświęcić się tylko wychowywaniu dziecka i karierze zawodowej? I pobyt we Francji, i jesień w Poznaniu będą dla Julii czasem poważnych życiowych decyzji – także tych sercowych.
(Nie)dokończona baśń
Nigdy z tego nie rezygnuj, wyobraźnia to jeden z najcenniejszych darów, jakie otrzymał człowiek, ma pettite – odpowiedziała Suzanne z powagą. – Tylko dzięki niej można odkryć obszary, których nikt jeszcze nie odwiedził. Można stworzyć coś nowego, a nie podążać ślepo za tym, co narzuca świat.
Suzanne do Basi, str. 281.
Dorota Gąsiorowska dba o to, by zabierać swoje czytelniczki w dalekie podróże – do najpiękniejszych zakątków naszego kraju lub świata. Tym razem wraz z bohaterkami powieści trafiamy do Francji, do magicznej Akwitanii. Zamki z tajemniczą przeszłością, rodzinne sekrety, niewyjaśnione konflikty czy… tytułowa niedokończona baśń – pobyt we Francji jest bardzo intensywny. Postaci, a wraz z nimi oczywiście czytelniczki, odkrywają kolejne tajemnice – dotyczące rodziny i przeszłości Suzanne, a także te związane ze średniowieczną księgą. Pisarka, wspierana przez swoją asystentkę, próbuje rozwikłać zagadkę zapierającej dech w piersiach baśni o niespełnionej miłości, która od stuleci czeka na szczęśliwe zakończenie. Kto dopisze jej finał?
Baśń, zwana życiem, opisana pięknym językiem
Tajemnice ukryte w księgach i murach francuskich zamków, a także poznańska jesień – wszystkie wydarzenia w powieści są opisane cudnym językiem. Wyszukane metafory i porównania nie przytłaczają narracji – wręcz przeciwnie, wprowadzają w klimat literatury i sekretów. Dorota Gąsiorowska z najwyższą starannością dopieszcza każde zdanie, wypowiedź, myśl. Lektura Niedokończonej baśni to niekończąca się uczta.
Niedokończona baśń – weź nie pytaj, weź ją dokończ!
Nie pytajcie, jak mogę w jednym zdaniu polecić tę powieść. By zanurzyć się w jej klimacie, nie wystarczy kilka cytatów czy ta (przydługa) opinia. Trzeba poznać Julię, Basię, Suzanne i pozostałe postaci. Trzeba udać się w podróż do Francji i… w głąb własnego serca. Tak, uparcie będę powtarzać, że Dorota Gąsiorowska zabiera czytelniczki (a może i panów sięgających po literaturę obyczajową) także w taką drogę. Opisując często niełatwe, momentami wręcz tragiczne życie bohaterów, zmusza czytających do refleksji, do odpowiedzi na niekiedy fundamentalne pytania – o miłość, tęsknotę, wiarę… Tym razem zachęca też do kreowania szczęśliwych zakończeń. W końcu życie każdego z nas to niedokończona baśń. Jej finał? Zależy tylko od nas!
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz do recenzji!

„Szept syberyjskiego wiatru” – Dorota Gąsiorowska (recenzja przedpremierowa!)

Read More
 

 

Dorota Gąsiorowska Szept syberyjskiego wiatru, Wydawnictwo Znak 2019.
 
Tak piękne powieści ciężko ocenić (i polecić oczywiście) w kilku słowach. Gdybym jednak musiała to zrobić, najnowszą książkę jednej z najpopularniejszych i utalentowanych polskich pisarek, określiłabym mianem „podróży w głąb Rosji i w głąb własnego serca”. Szepce wiatr, szepcą wspomnienia, szepce serce spragnione miłości. Szeptu w tej historii jest dużo. Jeszcze więcej czułości, smaku, zapachów, zapierających dech w piersiach widoków i doznań (nie tylko przyrodniczych), wzruszeń i zadumy.
 
Kalina, po wielu latach nieobecności, porzuca Wyspy Brytyjskie, na które trafiła po tragicznej śmierci rodziców, i wraca do Polski. Oszukana przez wspólniczkę musi podjąć pracę w fabryce porcelany. Przedsiębiorstwo należy do jej babki Leonii, z którą nie miała kontaktu od pogrzebu ojca. Matka taty kojarzy się jej z surową, oschłą, zimną kobietą. Dziewczyna nie ma jednak innego wyjścia – musi przełamać złość i lęk. Zamieszkuje w pięknym domu należącym do bogatej babki i rozpoczyna pracę w fabryce. W nowych obowiązkach ma jej pomóc Sergiusz – prawa ręka założycielki firmy. Mężczyzna nie budzi jej sympatii, wręcz przeciwnie – wydaje się być wrogo nastawiony do dziedziczki interesu. Skąd niechęć? Czyha na majątek starszej pani? A może skrywa tajemnicę? Chcąc, nie chcąc, młodzi muszą zawiesić broń – na prośbę Leonii wyruszają do Rosji… To tam Kalina dowie się o sekretach, które na zawsze zmieniły losy jej rodziny i jej własne… Czy wsłucha się w głos własnego serca i tytułowy szept syberyjskiego wiatru?
 
O bohaterach i wątkach mogłabym jeszcze długo pisać, ale przecież nie chodzi o to, by streścić Wam całą fabułę i zakończenie. Zachęcając Was do przeczytania tej książki, nie sposób jednak nie wspomnieć o kilku ważnych dla Kaliny i przebiegu historii postaciach.
Na uwagę Czytelnika na pewno zasługują Leonia i jej wierna opiekunka, Katia. Obie panie mają rosyjskie korzenie, co, zwłaszcza w przypadku towarzyszki starszej pani, przejawia się w sposobie mówienia. Szczerze mówiąc chwilami męczyły mnie rosyjskie „wstawki” językowe, a właściwie brak przypisów. Nigdy nie miałam styczności z rosyjskim, więc, by być pewną, że dobrze zrozumiałam wypowiedź bohaterki, sięgałam po translator. Co natomiast wyróżnia Leonię? W przeciwieństwie do pełnej ciepła i optymizmu Katii, wydaje się zgorzkniałą kobietą. To tylko pozory – babcia Kaliny wiele przeszła i każde z przeżyć – zarówno z dzieciństwa, jak i nieszczęśliwego małżeństwa, zostawiło w jej sercu i duszy ślad. Dla równowagi radość do życia głównej bohaterki wprowadzają jej znajomi z pracy – Renata oraz Bartek, który spełnia niemal wszystkie wymagania na idealnego męża. Prawie robi jednak wielką różnicę…
 
Cieszę się, że w swojej najnowszej powieści Dorota Gąsiorowska poruszyła temat niepełnosprawności – wszystko za sprawą sąsiadki Kaliny i bratanicy Renaty. Joasia została sparaliżowana w wyniku tragicznego wypadku. Wypadku, do którego sama doprowadziła… Wózek zabrał jej radość życia i przede wszystkim radość z pielęgnowania pasji. Czy Kalinie uda się namówić Asię, by wróciła do śpiewania? Przed nią niełatwa misja.
 
Niejednoznaczni, barwni bohaterowie to niejedyny atut powieści. Dorota Gąsiorowska, co podkreślałam wielokrotnie w recenzjach jej innych książek, to prawdziwa czarodziejka słowa. Powoli prowadzi czytelnika przez nieoczywistą fabułę. Dobór słów – zarówno w dialogach, jak i opisach, sprawia, że lektura to prawdziwe delektowanie się polszczyzną. Uczta dla oczu i dla ducha, niespieszny spacer po dopieszczonych po ostatnią kropkę nad ż wersach. Żeby była jasność – książka nie jest pisana poetyckim językiem, nie jest też drugim Panem Tadeuszem. Jednak na tle dostępnych pozycji obyczajowych na księgarskich półkach wyróżnia się dbałością – na pewno w opisach krajobrazów i emocji postaci. Należy zaznaczyć, że bogaty język uruchamia wyobraźnię – miałam wrażenie, że razem z bohaterami zwiedzam Petersburg i zasłuchuję się w syberyjski wiatr. Czułam zapachy, dotykałam pamiątek, rozkoszowałam się zapierającymi dech w piersiach widokami… Opisy Rosji, a zwłaszcza Petersburga, na tyle mnie urzekły, że miasto trafiło na moją listę must visit.
 
Podróż Kaliny na Syberię sprawiła, że nieco inaczej zaczęłam postrzegać ten region Rosji. Dotychczas kojarzył mi się z mroczną kartą historii naszego kraju – wojną, zesłaniem, śmiercią… Dorota Gąsiorowska stroni od politycznych rozliczeń czy krwawych wspomnień. Skupia się na magii – dosłownie i w przenośni – tego miejsca. Bolsze Koty zachwycają – i Kalinę, i mnie. Zaraźliwa staje się również harmonia, którą, choć na chwilę, osiąga bohaterka, odcinając się od zachodniej cywilizacji.
 
Jeśli chcesz usłyszeć szept własnego serca, lubisz niebanalne historie pokiereszowanych przez los postaci, nieszablonowe wątki miłosne i dalekie podróże, Szept syberyjskiego wiatru jest dla Ciebie! Do księgarń trafi 3 kwietnia – warto zapamiętać tę datę i kupić egzemplarz. I oczywiście dołączyć do grona czytelników Doroty Gąsiorowskiej, która na kartach swoich powieści spełnia głęboko ukryte marzenia niejednej z nas.
 
Za egzemplarz bardzo dziękuję Wydawnictwu!
 

„Karminowe serce” – Dorota Gąsiorowska (recenzja przedpremierowa)

Read More
 

 

Dorota Gąsiorowska, Karminowe serce, Wydawnictwo Znak 2018.
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz do recenzji!
 
Szukacie powieści na długie wieczory, która otuli Was niczym miękki koc, uwiedzie zapachem wrzosów i zaczaruje smakiem czekolady? Historii o pasji, magicznej miejscowości, przyjaźni, tajemnicach, dramatycznej przeszłości i wreszcie miłości? Oto ona! Dorota Gąsiorowska, bestsellerowa pisarka, która spełnia literackie marzenia tysięcy czytelniczek, tym razem zabiera nas do urokliwej cukierni. 
 
Zapach wrzosu i smak czekolady – witajcie w Bukowej Górze!
 
Laura, której serce pęka z bólu po dramatycznych przeżyciach, postanawia porzucić wygodne życie w stolicy. Wyrusza do Bukowej Góry – miejscowości prawie na końcu świata, otoczonej urokliwymi wrzosowiskami i jeziorem – bohaterem miejscowych legend. Poznaje właścicieli magicznej cukierni. Hania, właścicielka pachnącej czekoladą kawiarenki, podobnie jak główna bohaterka, skrywa pewien sekret i panicznie ucieka od trudnej przeszłości, równocześnie niepokojąc się o przyszłość. Kobiety zaprzyjaźniają się i wzajemnie wspierają. Magia Złotego Serca, życzliwość rodziny Hanki i spokój pomagają Laurze odzyskać nadzieję. Niemałą rolę w tym procesie odgrywa pewien pan doktor.
 
Złote serce matki kocha najmocniej
 
Niezwykle ważną postacią w najnowszej powieści Doroty Gąsiorowskiej jest matka. Ta, która daje życie. Ta, która wychowuje, ucząc, czym są miłość i troska o drugiego człowieka. Ta, która daje nadzieje. Ta, która walczy o bezpieczeństwo i dobro dziecka, zapominając o sobie… Irena – mama Laury; Hania – wspomniana już przyjaciółka głównej bohaterki i mama niepełnosprawnego Michałka; Agnieszka – matka kolegi chłopca… I jeszcze jedna, tożsamości której nie zdradzę… Wszystkie te kobiety noszą w sercach tajemnice. Sekrety, które chowają przed światem, własnymi dziećmi i przede wszystkim przed sobą. Próbują żyć, każdego dnia zamartwiając się o jutro i wspominając wczoraj. Najważniejsze są dla nich dzieci i ich bezpieczeństwo. Ta bezgraniczna, jedyna w swoim rodzaju matczyna miłość sprawia, że podejmują nie do końca zrozumiałe decyzje, rezygnując z samych siebie i własnych marzeń.
 
Złamane serce kocha dwa razy mocniej
 
Laura została skrzywdzona. Do bólu. Do granic możliwości. Wydaje się, że jej serce nie bije jak należy, bo umarło z tęsknoty i rozpaczy. A jednak. Pojawia się ktoś, kto oblewa złotem serce graficzki. Kto, prawie jak czekoladę, roztapia lód. Powoli, małymi kroczkami… Warto podkreślić, że to niejedyny adorator Laury. Na uwagę zasługuje postać Witolda, która, w moim odczuciu, wniosła do domu i życia bohaterki dużo humoru. Stary kawaler wierzy, że wreszcie odnalazł idealną kobietę. Brak doświadczenia sprawia, że w KAŻDEJ decyzji radzi się mamusi (o, kolejna mama do kolekcji portretów!). Co z tego wynika? Łzy – ze śmiechu! Musicie poznać ten wyjątkowy duecik!
 
Czekolada smakuje najlepiej, gdy podaje się ją (z) sercem
 
Jestem nie tylko książkoholiczką, ale i ogromnym łasuchem. Dzień bez czekolady jest dla mnie dniem straconym. W kostkach, do picia, w polewie – konsystencja nie ma znaczenia. Czekolada nie pyta, czekolada rozumie – wiadomo. Cieszę się więc ogromnie, że akcja powieści Doroty Gąsiorowskiej rozgrywa się w cukierni, a właściwie przykawiarenkowej fabryce czekolady. Czytając te fragmenty, czułam zapach i smak czekoladowych cudeniek tworzonych przez właścicieli lokalu. Warto dodać, że z powstaniem cukierni wiąże się niezwykła legenda – magiczna i miłosna. Laura szybko poznaje magię Złotego Serca. Czytelnik, wraz z bohaterką, rozkoszuje się zapachem aromatycznych łakoci, widzi kolorowe dodatki i czuje oszałamiający smak czekolady z dodatkiem serca. Magia lokalu to nie tylko czekolada. To przede wszystkim ludzie, którzy tworzą to miejsce – Hania, jej brat, syn i rodzice. Wszyscy mają serce ze złota i chętnie dzielą się dobrocią nie tylko z Laurą.
 
„Wiem, że Michał nie jest taki jak inne dzieci, bo jest niepowtarzalny […]”
 
Dorota Gąsiorowska w Karminowym sercu zwraca uwagę nie tylko na rolę matki. Pochyla się także nad niepełnosprawnym dzieckiem. Michaś, synek Hani, ma zespół Downa. Dodatkowy chromosom nie czyni go gorszym – kilkulatek szybko podbija serce Laury i czytelników. Z wrodzoną ufnością, dobrocią i wiarą w człowieka uczy patrzeć na świat przychylniejszym okiem. Doroto – dziękuję Ci za ten wątek i lekcję akceptacji oraz miłości dla dzieci i dorosłych.
 
Karminowe serce – posłuchaj, jak bije
 
Dorota Gąsiorowska po raz kolejny zabrała mnie do świata pełnego tajemnic i miłości. To była wspaniała podróż. Dzięki plastycznym opisom do samego końca towarzyszyły mi zapachy i zapierające dech w piersiach widoki. Fabuła, niczym w rasowym kryminalne, trzymała w napięciu do ostatniej strony. Chcecie rozpocząć literacką jesień z sercem? Sięgnijcie po Karminowe serce!  

„Dziewczyna ze sklepu z kapeluszami” – Dorota Gąsiorowska

Read More
 

 

tytuł: „Dziewczyna ze sklepu z kapeluszami”
autor: Dorota Gąsiorowska
Wydawnictwo Znak ( Między słowami)
liczba stron: 528 http://bit.ly/2HjUjqK
 
 
 
 
 
 

Na życie nie ma gotowej recepty, metodą prób i błędów każdy musi opracować swoją własną.

 
To wielki zaszczyt i radość, że już po raz trzeci mogę być ambasadorką powieści Doroty Gąsiorowskiej wydanej przez Wydawnictwo Znak. Jeszcze przed premierą miałam przyjemność przeczytać Dziewczynę ze sklepu z kapeluszami. Wyczerpująca rehabilitacja, o której wspominałam na Instagramie i Facebooku sprawiła, że dopiero dziś przychodzę do Was z recenzją. Czy polecam Wam tę historię? Całym sercem! Zapraszam w podróż do współczesnego Krakowa.
 
Bo z kapelusza można też wyciągnąć tajemnice…
 
Puszkę Pandory w życiu Kamelii otwierają broszka z zagadkową inskrypcją i przystojny dziennikarz. Pracownik krakowskiej gazety pojawia się w rodzinnym atelier z kapeluszami. Ma do babci głównej bohaterki kilka pytań i nie wszystkie z nich są starszej pani na rękę. To wzmaga czujność dziewczyny, która nie bez podstawnie od pewnego czasu martwi się o kondycję matki swej rodzicielki. Kamelia czuje, że wyjątkowy prezent i wątki poruszone w wywiadzie mają związek z rodzinną tajemnicą. Postanawia ją odkryć. I ona, i babcia nie mają pojęcia, jak bardzo zaskakująca potrafi być historia własnej rodziny.
 
Rodzinny sekret to nie jedyny problem Kamelii. Dziewczyna czuje, że traci kontakt z ukochaną przyjaciółką, która również ukrywa przed nią prawdę o swoim życiu. Dodatkowy zamęt w sercu młodej projektantki kapeluszy wywołują wspomniany już dziennikarz i jego kolega. Którą z tajemnic będzie Kamelii łatwiej rozwikłać – tę z przeszłości czy tę, która kryje się w jej własnym sercu? Możecie być pewni, że podczas lektury nie raz zostaniecie zaskoczeni.
 
Postaci, które da się lubić!
 
Dorota Gąsiorowska jest mistrzynią w kreowaniu bohaterów, których nie tylko da się lubić. Postaci z jej powieści po prostu się kocha. Myślę, że niejedna czytelniczka tej historii marzy o wizycie w atelier babci i wnuczki czy podwieczorku u pani Melanii. Wszystkich bohaterów – i głównych, i drugoplanowych, mimo wad czy nie do końca jasnej przeszłości darzy się sympatią i kibicuje im się na drodze do szczęścia. Drodze pełnej zakrętów i niespodzianek.
 
Radość (z) czytania
 
Pochylając się nad egzemplarzem Dziewczyny ze sklepu z kapeluszami, czułam pewną sprzeczność. Z jednej strony Dorota Gąsiorowska przygotowała dla czytelników porywającą fabułę pełną tajemnic i zagadek – sięgającą kilku pokoleń, od której nie sposób się oderwać. Z drugiej powoli prowadziła przebieg akcji, delektując się słowem. Niespiesznie odkrywała i przed bohaterami, i przed czytelnikami kolejne karty. Asa, jak przystało na autorkę bestsellerowych powieści, oczywiście zostawiła na koniec. Warto również podkreślić, że Dorota Gąsiorowska odnalazła językowy złoty środek. Częstuje czytających długimi opisami wprowadzającymi kolejne wątki i wydarzenia. Długimi, lecz co ważne – nie za długimi. Jej styl – pełen uczuć, emocji i barw sprawia, że apetyt rośnie w miarę przewracania kolejnych kartek. Do końca trzyma w napięciu, poruszając każdy fragment serca. Czy głód zostaje zaspokojony? Mój nie. Bo na takie historie, jak Dziewczyna ze sklepu z kapeluszami czeka się miesiącami. Delektując się kolejnymi wyrazami, z jednej strony nie mogłam doczekać się finału książki, lecz z drugiej żałowałam, że zbliżam się do końca i momentu rozstania. Rozstania z bohaterami, których, jak już wspomniałam, nie sposób nie lubić i z piórem, którego nie sposób nie chwalić.
 
Bestsellerowa autorka wciąż w formie!
 
Ile tajemnic jest w stanie ukryć jedno serce i jedna rodzina? Wiele. A Dziewczyna ze sklepu z kapeluszami udowadnia, że jeszcze więcej. Nie czekajcie – niezależnie od liczby kapeluszy w Waszych szafach, sięgnijcie po tę powieść. Dajcie się ponieść fali wspaniałej polszczyzny i wyjątkowej historii. Zawitajcie do Krakowa, do atelier, do młyna… Razem z Kamelią odkrywajcie rodzinne (i nie tylko) sekrety. Dajcie się uwieść Dorocie Gąsiorowskiej. Nie pożałujecie!
 

 

 

Wydawnictwu i Autorce dziękuję za egzemplarz powieści oraz przyznanie funkcji ambasadorki!

 

„Melodia zapomnianych miłości” – Dorota Gąsiorowska (recenzja przedpremierowa!)

Read More
 
 
Jeśli szukasz powieści obyczajowej, którą pochłania się jak kryminał, która trzyma w napięciu do ostatnich stron, Melodia zapomnianych miłości to idealna propozycja dla ciebie. Miłość, muzyka, urokliwy Kazimierz Dolny i sekrety rodzinne – Dorota Gąsiorowska skomponowała naprawdę piękny utwór literacki.
 
Wiem, że nie ocenia się książki po okładce, ale przyznajcie sami, że ta jest po prostu cudna. Została zaprojektowana w podobnym stylu, co okładki wcześniejszych powieści autorki (a to ważne dla kolekcjonerów i posiadaczy prywatnych biblioteczek, którzy lubią podziwiać swoje „okazy”) i przede wszystkim idealnie oddaje klimat historii. Historii Bianki i jej rodziny.
 
Bianka to utalentowana skrzypaczka, młoda nauczycielka muzyki. Trudna sytuacja finansowa sprawia, że decyduje się przyjąć niecodzienne zlecenie, owiane tajemnicą niemal do końca powieści. Na czas wakacji opuszcza rodzinny Poznań i wyjeżdża do Kazimierza Dolnego. Zamieszkuje u Klary – zgorzkniałej i nieszczęśliwej wdowy, oraz jej niewidomego syna Sama. Biance towarzyszą ukochane i tajemnicze skrzypce – pamiątka po babce Walentynie. Na Lubelszczyźnie może liczyć na dobroć i wsparcie ze strony Marty – gospodyni swojej pracodawczyni oraz Rysia, nieszkodliwego i uprzejmego miejscowego amatora wysokoprocentowych trunków. W dodatku melodia płynąca ze strun jaworowego instrumentu puka do serca głównej bohaterki. Czy Bianka otworzy swe zamknięte serce na prawdziwą miłość? 
 
Nawiązanie kontaktu ze zleceniodawczynią i jej niepełnosprawnym synem okazuje się być prawdziwym wyzwaniem. Dziewczyna już od progu ma wrażenie, że mroczna posiadłość Klary skrywa wiele niechlubnych sekretów. Drzwi do tajemnic sprzed lat otwiera również muzyka zaklęta w babcinych skrzypcach. Wiele niewiadomych, niezwykłe powiązania, mity i legendy sprawiają, że ta powieść niczym dobry kryminał intryguje do ostatnich stron.
 
Melodia niezapomnianych miłości to nie tylko intrygująca fabuła i przykuwająca wzrok okładka. Dzięki pięknej polszczyźnie autorka dzieli się z odbiorcami ważnymi drogowskazami życiowymi i staje się przewodnikiem po zakątkach Lubelszczyzny. Wraz z Bianką przechadzałam się urokliwymi uliczkami Kazimierza Dolnego, spędzałam popołudnia na bulwarach czy zwiedzałam słynny zamek. Czytając książkę, zapragnęłam kolejny raz odwiedzić tę magiczną, królewską miejscowość i odbyć wycieczkę śladami skrzypaczki. Należy podkreślić, że akcja powieści rozgrywa się nie tylko w Kazimierzu Dolnym czy Poznaniu. Bianka często odwiedza Fiołkowe Wzgórze –  ziemię należącą do Klary, na której znajduje się winnica. Uwierzcie, że czytając opisy tego miejsca, poczujecie zapach fiołków i smak dobrego wina.
 
Cieszę się, że podobnie jak w Antykwariacie spełnionych marzeń obok wątków miłosnych, muzycznych i rodzinnych pojawił się temat II wojny światowej. W jakim kontekście? Nie chcę zbyt dużo zdradzić, zachęcam do sięgnięcia po powieść.
 
Lektura Melodii zapomnianych miłości była prawdziwą ucztą pod każdym względem. Autorka wykreowała naprawdę różne postaci – Bianki, Marty i Rysia nie da się nie lubić, a Klara za każdym razem podnosi ciśnienie. Dbałość o język i płynna, pełna emocji  narracja sprawiły, że książkę po prostu pochłonęłam w trzy wieczory. Piękne opisy zabrały mnie do Kazimierza i okolic. Dźwięki płynące ze starych skrzypiec czarują pełen miłości i tajemnic świat bohaterów oraz czytelników.
 
Gorąco zachęcam do przeczytania Melodii zapomnianych miłości! Już w czwartek (20 lipca) na moim blogu ogłoszę konkurs, w którym do wygrania będą dwa egzemplarze tej powieści.
 
 
tytuł: „Melodia zapomnianych miłości”
autor: Dorota Gąsiorowska
wydawnictwo: Między Słowami (Znak)
liczba stron: 628
premiera: 19.07.2017 r.
kliknij i zajrzyj do środka:
 
Autorce oraz Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz do recenzji i egzemplarze konkursowe!

„Antykwariat spełnionych marzeń” – Dorota Gąsiorowska

Żegluj
z radością i bez strachu, Nigdy nie wiesz, co dobrego może cię spotkać na
szerokich wodach.

Każdy książkoholik wie, że dobra książka
potrafi zmienić życie czytelnika. Oczywiście na lepsze. Leczy zranioną duszę,
łata złamane serce. Niejednokrotnie potrafi też ratować życie. Dosłownie i w
przenośni. Przekonali się o tym także bohaterowie najnowszej powieści Doroty Gąsiorowskiej pt. Antykwariat
spełnionych marzeń
, której, dzięki Autorce i Wydawnictwu Znak, mam
zaszczyt i przyjemność być ambasadorką.
Emilia kocha książki i kawę z dodatkiem
kardamonu. Jest absolwentką polonistyki i pracownicą krakowskiego malutkiego antykwariatu.
Wychowywana przez ekscentryczną, skupioną na sobie i romansach z młodszymi
mężczyznami matkę, ciepło i poczucie bezpieczeństwa znalazła u niani Zofii i jej
męża Franciszka. Marząc o szczęściu i prawdziwej miłości, ucieka w świat
literatury. Czyta i pisze, choć nie ma odwagi podzielić się swoją twórczością z
innymi.

Antykwariusz
zamruczał z aprobatą. Emilia weszła za rząd długich dębowych regałów, gdzie
znajdowały się niewielka kuchenka elektryczna i wąska szafka, wciśnięta w
narożnik pomieszczenia. Wyjęła z niej zieloną arabikę, sproszkowany kardamon,
goździki, imbir i aromatyczny cynamon Do niewielkiego garnka wlała wodę i postawiła
na kuchence. Kiedy woda zawrzała, Emilia po kolei wsypała do niej wszystkie
składniki. Już po chwili całe wnętrze wypełnił zapach korzennej kawy, którą
oboje pili każdego ranka. Właśnie tak zaczynali wspólnie kolejny dzień.

Spokój główna bohaterka odnajduje także
w nadmorskim domu ojca i żony. W przeciwieństwie do bajkowego Kopciuszka ma
doskonały kontakt z macochą. Do czasu… Los szykuje dla Emilii wiele
niespodzianek. Poznaje tajemniczego Szymona, na jaw wychodzą także skrywane
przez lata mroczne sekrety jej najbliższych. Emilia gubi się w labiryncie
wydarzeń i uczuć. Na szczęście dostaje prezent. Książkę, która przechodzi z rąk
do rąk. Książkę, której fragmenty stają się drogowskazami i zmieniają, czasem
nawet ratują życie tych, którzy zajrzeli na jej strony.

Nowy
brulion wciąż leżał pusty, z niezapisanymi stronami, niczym bezludna wyspa bez
śladów stóp ludzi, którzy mogliby na niej zamieszkać.

Antykwariat spełnionych marzeń wyróżnia
się nie tylko intrygującą, wręcz magiczną fabułą; urzekającą, klimatyczną i
przykuwającą wzrok okładką, ale również piękną polszczyzną. Język, którym posługuje
się autorka, cieszy ucho, a właściwie oko czytelnika. Książkę się wręcz
pochłania! Dorota Gąsiorowska, co można zauważyć w cytowanych fragmentach, z
wyczuciem stosuje porównania i metafory, dzieląc się z odbiorcami ważnymi życiowymi
drogowskazami. Staje się przewodnikiem po krakowskim Rynku i nadbałtyckiej
plaży.
W książce, oprócz wątków rodzinnych,
miłosnych i oczywiście książkowych, pojawia się także bliski mojemu sercu temat
II wojny światowej. Dzięki postaci Sary – kobiety, która przeżyła piekło getta,
autorka przybliża tragiczny rozdział historii, jakim była zagłada Żydów. Pokazuje,
jak wojenna trauma z dzieciństwa wpływa na dorosłe życie.
Antykwariat spełnionych marzeń to
powieść o potędze literatury i marzeń. Powieść pachnąca aromatyczną kawą i starymi
książkami. Powieść pełna tajemnic i magii. Otula niczym ciepły koc i przenosi w
zaczarowany świat najskrytszych pragnień. Idealna propozycja dla książkoholików
i marzycieli. Zaparzcie ulubioną kawę, weźcie książkę Doroty Gąsiorowskiej do ręki i przenieście się do Krakowa i
nadmorskiej latarni. Uśmiech i wzruszenia gwarantowane!
  
tytuł: „Antykwariat spełnionych
marzeń”
autorka: Dorota Gąsiorowska
wydawnictwo: Znak (Między słowami)
liczba stron: 512
Wydawnictwu
i Autorce dziękuję za egzemplarz recenzencki i przyznanie „funkcji” ambasadorki 🙂 

„Antykwariat spełnionych marzeń” – Dorota Gąsiorowska (zapowiedź)

Szanowni Czytelnicy!
Niezmiernie miło mi poinformować, że po
raz pierwszy zostałam ambasadorką książki. Już jutro premierę ma najnowsza powieść
Doroty Gąsiorowskiej Antykwariat spełnionych marzeń.
Autorce i Wydawnictwu Znak serdecznie dziękuję za to wyróżnienie!

Emilia kocha książki. W malutkim
antykwariacie na Siennej, otoczona aromatem kawy z kardamonem, czyta niezwykłe
opowieści i snuje marzenia o prawdziwym szczęściu.
 Pewnego dnia w jej życiu pojawia się
tajemniczy Szymon. Pełne uniesień chwile nie dają o sobie zapomnieć. Ale los ma
dla Emilii również inne niespodzianki. Ludzie, których od dawna zna i kocha,
okazują się skrywać mroczne tajemnice.
 Gdy Emilia zaczyna gubić się w ich
labiryncie, dostaje od losu cenny dar. Książkę, która przechodząc z rąk do rąk,
zmienia życie tych, którzy zajrzeli w jej karty.
 Czy tajemnicza książka pomoże również
Emilii? I co się stanie, kiedy na jaw wyjdą skrywane przez lata sekrety?
 Najnowsza powieść Doroty Gąsiorowskiej
to pełna tajemnic historia, która otula niczym ciepły koc i przeniesie w
zaczarowany świat najskrytszych marzeń.

Ma ktoś z Was w planach lekturę tej
powieści?
J
Ja dziś zaczynam.  A już za dwa tygodnie wybieram się na spotkanie autorskie z Panią Dorotą. Może ktoś z Was się skusi? 😉