„Biegając boso” – Amy Harmon

 

 

Amy Harmon, Biegając boso, Wydawnictwo Editio Red 2018.
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz do recenzji!
 
Muzyka łączy pokolenia. Muzyka łączy zabłąkane dusze. Muzyka jest synonimem pasji, miłości i namiętności. Muzyka potrafi być językiem ponad podziałami. Ponad granicami, murami i wszelkimi uprzedzeniami. Muzyka ma magiczną moc. Tak też jest w tej książce. Biegając boso to przepiękna powieść o sile muzyki i sile miłości. Muzyce, która drga każdą struną serca i niczym doświadczony dyrygent dyktuje tempo życiu. Muzyce, która komponuje niezwykłą historię dwojga młodych ludzi. Wreszcie miłości, która niczym ta z Listu św. Pawła „nigdy nie ustaje”…
 
Josie Jensen w młodym wieku traci mamę. Po jej śmierci ze wszystkich młodzieńczych sił stara się zastąpić panią domu dla ojca i dorastających braci. Pewnego dnia w szkolnym autobusie poznaje tajemniczego Samuela, osiemnastoletniego Indianina. Krok po kroku, dzięki językowi muzyki i słynnym powieściom, udaje się jej zdobyć sympatię starszego o pięć lat kolegi. Z pozornie błahych rozmów o muzyce i literaturze rodzi się głęboka przyjaźń. Młodzi wzajemnie uczą się odkrywać piękniejsze strony życia. Bratnie dusze rozdziela koniec szkoły Samuela. Chłopak spełnia swoje marzenie i zostaje żołnierzem piechoty morskiej.
 
Po kilku latach oficer wraca do niewielkiego amerykańskiego miasteczka Levan. Spotyka Josie, której los nie oszczędzał i wystawiał na kolejne ciężkie próby. Okazuje się, że młodzieńcza relacja ewaluowała. Czy uczucie, które tyle lat dojrzewało w tajemnicy, ma szansę rozkwitnąć? Przed Josie i Samuelem długa droga…
 
Lektura tej powieści była prawdziwą ucztą. Amy Harmon, która kilka lat temu podbiła serca polskich czytelników Prawem Mojżesza i Pieśnią Dawida, skomponowała wspaniały utwór. Utwór o sile miłości. O potędze przyjaźni. O uczuciach, które trwają mimo lat rozłąki. O pamięci, której nie zakłócają wojna i dzielące kilometry. Wreszcie o dwóch światach, które pozornie nie mają prawa się połączyć. Amerykanka. Indianin. Małe amerykańskie miasteczko, gdzie każdy zna każdego i mówi „na zdrowie”, zanim sąsiad zdąży kichnąć. Plemię Nawaho z tradycjami i legendami. Harmon perfekcyjnie zmieszała te dwa, wydawałoby się odległe, a tak zależne od siebie „gatunki”. Każda strona niczym nuta melodii dotyka serca i wkrada się do duszy. Porusza najgłębiej położone struny. Wzrusza i prowokuje do śmiechu. Książka idealna? Dla mnie zdecydowanie tak!
 
Choć pochodzę z muzykalnej rodziny, potrafię fałszować nawet „Sto lat”. Nigdy też nie zgłębiałam muzyki – nie dyskutowałam z nauczycielami w szkole, nie należałam do chóru. Dzięki Amy Harmon odrobiłam kilka zaległych lekcji, szczególnie z muzyki klasycznej. Jak odbiorą tę powieść muzycy, melomani? Nie wiem. Ja, laik, jestem zachwycona, z jakim wyczuciem autorka łączyła wątki. Jak prosto, ustami bohaterów, opowiadała o najwybitniejszych muzykach świata i ich nie zawsze łatwej do zrozumienia twórczości. Chwilami czułam, jakbym siedziała obok Samuela i razem z nim przysłuchiwała się opowieściom Josie o świecie nut i wyjątkowych kompozycji. Niemal słyszałam muzykę, o której dyskutowali i której słuchali. Mój zmysł słuchu chyba już dawno nie był tak poruszony przez literaturę.
 

„Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie jest bezwstydna, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma”.

 
Biegając boso to historia nie tylko muzyki i mieszanki kultur. To przede wszystkim opowieść o kompozycji dwóch serc – mieszance dwóch tak różnych i tak podobnych dusz. Josie i Samuela dzieli wiek, kultura, plany, doświadczenia, wiedza… Łączy wielka przyjaźń i miłość, która uskrzydla czytelnika i przezwycięża przeciwności losu. Ta relacja jest niesamowita od pierwszych do ostatniej strony książki. Narratorką historii jest Josie – dzięki temu czytelnik jeszcze pełniej odczuwa i lepiej poznaje ich niełatwą relację oraz doświadczenia dziewczyny.
 
Jesteście romantyczkami, które lubię niebanalne powieści o miłości? Należycie do grona czytelników, którzy chętnie czerpią z literatury wiedzę o różnych dziedzinach a także odmiennych kulturach? Biegając boso to powieść dla Was! Gorąco polecam!
 

 


One thought on “„Biegając boso” – Amy Harmon”

Comments are closed.