Zuza Kordel, W domu najlepiej, Wydawnictwo Emocje Plus Minus 2025.

Tekst powstał w ramach współpracy z Wydawcą.
Napisałam to w komentarzu na Instagramie, powiedziałam podczas spotkania live z Autorką, powtórzę więc w recenzji. Tej powieści nie napisała Zuza Kordel. Napisała ją Zuzanna. Kobieta dojrzała. Kobieta, która nie tylko zauważa, ale widzi inne kobiety. Ich smutki i radości. Problemy i sukcesy. Radości macierzyństwa i koszmar jednej kreski.
Do zrobienia testu ciążowego, oprócz pewnych symptomów, często skłania nadzieja. Wiara w to, że na wyświetlaczu pojawią się dwie kreski. Patrycja – główna bohaterka powieści „W domu najlepiej” – zna smak zawiedzionej nadziei. Zna widok jednej kreski. Choć nie planowała macierzyństwa, z czasem, budując dom ze swoim ukochanym mężem, zapragnęła zostać mamą. Frustracja i smutek zamiast radości oczekiwania. Łzy rozpaczy zamiast łez radości. Nic nie jest tak, jak zaplanowała. Życie, los, może Ktoś na Górze ma dla niej inne plany… Jakie decyzje podejmie, by spełnić swoje marzenie?
„W domu najlepiej” to pełna emocji i kobiecości opowieść o relacjach. Pierwsze skrzypce gra w niej oczywiście Patrycja, która jest także narratorką. Kobieta może liczyć na wsparcie swoich przyjaciółek – postaci dobrze znanych Czytelniczkom książki „Pewnego razu w Bellagio” Zuzy Kordel. Choć dziewczyny kompletnie różnią się od siebie charakterami, życiowym doświadczeniem i statusem, są dla siebie oparciem nie tylko w dobrych chwilach. I także wtedy, gdy nie znają historii od początku do końca.
Cieszy mnie ogromnie wątek Dominiki – jednej z ekipy, tej, która wspiera Patrycję w zdobywaniu górskich szczytów. Wspiera ją fizycznie i mentalnie. Daje się poznać od innej niż dotąd strony. A może po prostu bohaterki dopiero teraz zauważają to, co nosi w głębi duszy? Zuza Kordel zwraca tym wątkiem uwagę na to, jaka siła tkwi w babskich paczkach, kobiecych kręgach przyjaźni i jak jednocześnie łatwo przeoczyć to, co ważne dla drugiego człowieka w codzienności.
Z jednej strony powieść czyta się szybko. To zasługa narracji (pierwszoosobowa z małą niespodzianką) i dopracowanego języka. Z drugiej historia Patrycji i jej przyjaciółek skłania do refleksji. Nad tym, jaką jestem kobietą dla innych kobiet, dla męża, dla rodziców. Nad tym, jaką jestem kobietą dla samej siebie. Czy dbam o swoje ciało, czy dbam o równowagę serca. Czy dbam o wewnętrze światełko nadziei i otwarcia się na cud…
Wierzysz w cuda?
Wyłącznie!
Dialog, który pada w komedii romantycznej „Tylko mnie kochaj”, świetnie oddaje klimat tej powieści. „W domu najlepiej” to idealna propozycja czytelnicza na (przed)świąteczny czas. Nie tylko dlatego, że ważne dla bohaterek wydarzenia rozgrywają się właśnie w grudniu i w Boże Narodzenie. To książka o cudach. Cudach codzienności i cudach, które zmieniają nasze życie. Pytanie tylko, czy potrafimy je zauważyć, czy też zamykamy oczy, kiedy stajemy się ich uczestnikami.