„Testerka” – Sylwia Kubik, Joanna Szarańska

Read More
testerka 3d recenzja

Sylwia Kubik, Joanna Szarańska, Testerka, Wydawnictwo Skarpa Warszawska 2023.

Tekst powstał w ramach współpracy reklamowej z Wydawcą.

Muszę przyznać, że czytając zapowiedzi powieści duetu Kubik&Szarańska spodziewałam się historii pełnej (u)śmiechu i wzruszeń. Pełnej humoru, ze szczyptą ironii i garściami ciepła, które niespiesznie będzie rozlewać się po moim sercu. To wszystko otrzymałam. W dawkach podwójnych. Bo choć Sylwia i Joanna stworzyły komedię, równocześnie stworzyły pewnego rodzaju poradnik dla kobiet i nie tylko. „Testerka” miesza w sobie kilka gatunków…

To powieść obyczajowa. Mamy małżeństwo, Elizę i Wiktora. Ona urzędniczka, on pracownik wydawnictwa, co samo w sobie w przypadku książkoholiczek daje mu dziesięć punktów sympatii na samym wstępie. On dużo pracuje, ona… panikuje. Podsycana przez siostrę – jednocześnie najbliższą przyjaciółkę – zaczyna podejrzewać męża o zdradę.

I tu zaczyna się wątek sensacyjny! Eliza zatrudnia bowiem testerkę wierności, która ma za zadanie sprawdzić odporność Wiktora na damskie wdzięki. Dzięki czemu potwierdzą lub rozwieją się jej wątpliwości. Marcelina rusza do akcji i szybko zdobywa sympatię swojego obiektu.

Ustalenia Marceliny doprowadzają do rodzinnych dramatów, wyciągając na światło dzienne rodzinne tajemnice i zawiłe relacje. Kto ma rację? Kto jest winny? Kto jest wierny w tej nietypowej układance? Czy prawda na pewno leży w dowodach?

Sięgając po powieść takich autorek, ma się gwarancję komediowych akcentów. Poczucie humoru bohaterów, zabawne sytuacje, których nie brakuje nie tylko podczas prowadzenia śledztwa, nie raz i nie dwa wywołują na twarzy szeroki uśmiech. Eliza ma charakterek, tego nie można jej odmówić. Ale ma też wrażliwe serce… Tak, te struny wywołują najwięcej wzruszenia i refleksji.

„Testerka” to książka o świecie uczuć i związków. To książka, która przypomina prawdę oczywistą, ale w dobie instaporad zapomnianą – nie ma recepty na udaną relację. Każda relacja jest inna i wymaga innego nakładu pracy. Każda wymaga rozmowy. Każda wymaga cierpliwości i czasu, który poświęca się sobie wzajemnie. Gdy tego wszystkiego zaczyna brakować, dwoje ludzi oddala się od siebie. Często, zamiast usiąść do stołu i porozmawiać o tym, co boli, czego brakuje, za czym się tęskni, ucieka się w pracę, w pasję, w ramiona trzeciej osoby. Każda relacja wymaga też zaufania. Często zostaje ono zagłuszone przez brak poczucia własnej wartości, brak zrozumienia, chowa się za poradami nie do końca prawdziwych przyjaciół. Utracone zaufanie również zaprasza do stołu – zaprasza do rozmowy.

I w głowie czytelniczki podczas lektury pojawić się może pytanie: czy zawsze, kiedy trzeba, rozmawiam? A może chowam się w łazience, połykam łzy, a później wychodzę dumna, udając, że nic się nie stało? Pozwalam rosnąć frustracji do olbrzymich rozmiarów? Każda z nas odpowie inaczej, każda z nas wyciągnie pewne wnioski.

To nie tak, że „Testerka” jest przepełniona mądrościami i radami dla małżonków, co robić, a czego nie. Prawdy mniej i bardziej oczywiste schowane są pod płaszczem pozornie komediowej historii, lekkiego języka, dwutorowej narracji żony i testerki. To, czy i jakie wnioski wyciągniemy, zależy od nas. Ale jedno jest pewne – gdy otworzymy tę powieść, serce zabije mocniej, wypełni się ciepłem i miłością, niezależnie od tego, jaki jest nasz stan cywilny.

„Niepołomice. Zwycięscy” – Edyta Świętek (patronat medialny Dropsa)

Read More
okładka świętek niepołomice zwycięscy

– Babciu, opowiesz mi o życiu?
– A co chcesz wiedzieć?
– Na przykład czym jest nadzieja.
– To silne przekonanie, że jeszcze nie wszystko stracone, że jeszcze wszystko może się zmienić i być takie, jakbyś tego oczekiwali.
– Taka trochę wiara?
– Tak, kochanie. Myślę, że wiara i nadzieja są nierozerwalne.
– A miłość, babciu?
– Och, we trzy stanowią wyjątkową całość.
– Radosną?
– Czasem pełną radości, czasem pełną łez. Jak życie.
– A znasz ludzi, którzy wygrali?
– Co, kochanie?
– Wiarę, nadzieję i miłość.
– Tego nie da się wygrać. Tym się żyje. Ale wiesz… Znam ludzi, którzy wygrali, nie tracąc wiary i nadziei, i kochając. Właściwie to nawet całą okolicę.
– Zabierzesz mnie tam, babciu?
– Oczywiście. Zabieram Cię do Niepołomic.

rozmowa wymyślona na potrzeby wstępu 😉

Edyta Świętek, Niepołomice. Zwycięscy, Wydawnictwo Skarpa Warszawska 2022.
Patronat medialny Dropsa Książkowego

Zwyciężyli. Oto oni. Zwycięscy. Niepołomice zwyciężyły. W walce o niepodległość, w walce o miłość. W walce o to, by na tle tragicznych i przełomowych zarazem dla kraju wydarzeń, nie stracić wiary i nadziei.

Edyta Świętek po raz trzeci i niestety ostatni maluje rodzinne portrety i obrazy wsi oraz dworów na przełomie XIX i XX wieku. Mieszając losy bohaterów fikcyjnych z postaciami historycznymi, przedstawia zwyczaje, tradycje i przede wszystkim relacje międzyludzkie Galicji. Kolejne pokolenia Trzosów i Parnickich stają naprzeciwko siebie. A może idą ramię w ramię ku wolności i miłości…?

Po latach daremnych oczekiwań Weronice i Nikodemowi Zalipiakom rodzi się syn Gabriel. Bernadeta, w obawie, by nie ziściła się klątwa z przeszłości, ponownie podejmuje próbę odnalezienia cudownego źródła na Studzieńcu. Poczynania kobiety narażają na szwank jej małżeństwo, ponieważ Prokop zaczyna podejrzewać, że przed laty Bernadetę połączył romans z Antonim Parnickim. Dodatkową zgryzotą Prokopa jest brak godnego dziedzica ojcowizny. Ostatecznie mężczyzna postanawia, że po jego śmierci majątek przejmie syn Wojciecha, Klemens.

Polacy na przełomie XIX i XX wieku nie porzucają rojeń o wyzwoleniu ojczyzny z jarzma niewoli. Szansa na suwerenność pojawia się wraz z wybuchem wojny.

Czy podejrzenia Prokopa okażą się słuszne? Czy rodziny Parnickich i Trzosów połączy coś więcej niż wspólne interesy? Jak potoczą się losy młodego gospodarza? Czy w czasie nadciagającej nieubłaganie wojennej zawieruchy znajdzie się czas na miłość?

opis wydawcy

Och, jaka wspaniała jest ta saga! Z wielką radością i wzruszeniem przytulam trzy tomy „Niepołomic” do serca. Wątki obyczajowe mieszają się z historią – to lubię! Losy rodzinne na tle prawdziwych wydarzeń. Losy rodzinne rozgrywające się w historycznych miejscach. Losy rodzin tak bardzo doświadczonych, tak różnych i tak podobnych do siebie. Bo niezależnie od zasobów ziemskich, majętności wszyscy mieli podobne marzenie – żyć w wolnej Polsce, która po latach zaborów wróci na mapy świata.

„Niepołomice. Zwycięscy” to historia o kilku pokoleniach dwóch rodzin, których ścieżki wciąż się przecinają. Ogromną zaletą powieści jest przedstawienie wątków miłosnych. Warto jednak zaznaczyć, że Edyta Świętek maluje portrety nie tylko kochanków czy małżonków. Rodzinny krajobraz tworzą rodzice, dzieci, wnuki, teściowie. Ich wspólne chwili radości, smutku, tęsknoty i cierpienia. Różnorodność wątków sprawia, że książkę się pochłania. O delektowaniu nie może być mowy. We mnie, czytelniku, obudził się zwierz głodny tego, co w literaturze najlepsze – świetnie skonstruowanej fabuły, kreacji postaci i języka. Autorka kolejny raz daje wyraz swojej rzemieślniczej pracy. Przybliża fakty i zwyczaje z życia mieszkańców XIX- i XX-wiecznej Galicji – zabiera nas do dworów, zabiera na rolę.  Wiedzę czerpie z książek i rodzinnych opowieści przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Dzięki nim tworzy własne pokolenia, które następnym przekazują cel zwycięstwa – w walce o miłość, w walce o wolność.

A przecież literatura ma służyć nie tylko przyjemnościom, lecz również pokrzepianiu serc i krzewieniu ważnych wartości.

str. 159

Jestem zaszczycona, że logo mojego bloga znalazło się na okładce tej powieści i mogę pełnić rolę patronki medialnej. Niby nic, a cieszy, bo wiem, że moje nazwisko stoi za czymś więcej niż książką. Stoi za podróżą w czasie – do lat i miejsc omijanych w literaturze popularnej. Stoi za historią pełną miłości, wiary i nadziei. Stoi za ludźmi, którzy znają smak łez i krwi. Towarzyszy Autorce, której szacunek do czytelnika przejawia się także w języku.

Cieszę się, że za sprawą liter, tworzących tak piękną całość, spędziłam w Niepołomicach kilkadziesiąt lat. Poznałam kilka pokoleń rodzin i po raz kolejny przypomniałam sobie, że to właśnie rodzina i miłość są tym, bez czego nie można funkcjonować. Zarówno w XIX, XX, jak i XXI wieku.

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Skarpa Warszawska

„Niepołomice. Zniewoleni”

„Niepołomice. Przeklęci”

„Niepołomice. Przeklęci” – Edyta Świętek (patronat Dropsa)

Read More
świętek niepołomice przeklęci

Oj biada, biada przeklętym. Tym, na których urok rzucono. Tym, którzy mają krew na rękach. Tym, którzy z łona przeklętych się narodzili. Wina musi być odkupiona. Zemsta będzie wymierzona. Krew zmiesza się ze łzami. Lament żałobnic z szyderczym śmiechem. Rozpacz z triumfem. Dramat z nienasyceniem.

Edyta Świętek, Przeklęci. Niepołomice, Skarpa Warszawska 2021.
Patronat Dropsa Książkowego

W Niepołomicach nie powitano mnie z uśmiechem. Nie cieszono się z mojego powrotu. Co innego zajmowało głowy bohaterów. Powstanie styczniowe – przegrane nie tylko politycznie. Zabrało ojców, mężów, braci. Zabrało wiarę w zwycięstwo, w wolność. Zabrało dobra, majątki. Obdarło z poczucia bezpieczeństwa. Żniwa poplamione krwią. Domy pogrążone w żałobie. Rodziny spłacające długi powstańców.

Autorka maluje losy kolejnych pokoleń na tle (po)powstańczej rzeczywistości. Na naszych oczach dorastają dzieci Trzosów, podejmując bardziej i mniej trafne decyzje, które kładą się cieniem na życiu wszystkich domowników. Przyglądamy się Cecylii – wdowie, która przejmuje stery w posiadłości i stara się otoczyć opieką troje dzieci – dwoje własnych i Maksymiliana. Syn Kornelii dorasta, a w jego sercu rośnie pragnienie zemsty za to, co spotkało jego rodzinę.

Drzewa genealogiczne się rozrastają, a ich gałęzie krzyżują. Przeszłość depcze po piętach teraźniejszości i naznacza przyszłość. Nie wszystko jest fikcją. Edyta Świętek zachowuje realia epoki: miejsca akcji, wydarzenia, zwyczaje, społeczne zależności. Ta część jest również bogata w postaci historyczne, znane mieszkańcom Niepołomic i okolic. Aktor, nauczyciele, hrabina – czytelnikom z Małopolski i osobom doskonale znającym ten rejon przypisy nie są potrzebne. Razem z postaciami nucą też piosenki ludowe, przekazywane z pokolenia na pokolenie.

Lektura tej powieści to prawdziwa uczta. Zachwyca fabuła, intrygi, kreacja bohaterów, zachwyca język – stylizowany, dostosowany do realiów epoki. Opisy strojów, pomieszczeń, codziennych rytuałów – otwierając książkę, rozpoczynamy podróż do XIX wieku. Do Galicji. Do polskich ziem pod zaborami. Do dworów panów i chałup chłopów. Do serc prostych ludzi i umysłów wyższych sfer. Do serc przepełnionych miłością. Do serc przepełnionych zemstą.

Zniewoleni stali się przeklęci. Czy będą wolni? Jako obywatele i jako ludzie? Czy na naszych oczach wyjdą spod wpływów zaborców, spod wpływu konwenansów, przestaną spłacać długi zaciągnięte przez poprzednie pokolenia? Odpowiedź na to pytanie już w III tomie.

Edyto, snecho Świętka, nie każ nam czekać. Nie bądź katem serca, które czuje niedosyt. Serca pełnego ciekawości, zachwytu i kłaniającego się talentowi. I ciężkiej pracy. Czekam. Tam, gdzie ostatnio. Znajdziesz mnie. Między domem Trzosów a posiadłością Parnickich. Trzymającą kciuki za jednych i drugich. Bo przecież niezależnie od pochodzenia, decyzji przodków i bliskich każdy zasługuje na szczęście.

„Guziki, czyli dwanaście opowieści o miłości” – Agnieszka Lis (#MamaDropsaCzyta)

Read More
guziki agnieszka lis recenzja

Agnieszka Lis, „Guziki, czyli dwanaście opowieści o miłości”, Skarpa Warszawska 2021.
#MamaDropsaCzyta

Miesiąc temu miała swoją premierę siedemnasta już książka Agnieszki Lis, znanej poczytnej Pisarki, pianistki, dziennikarki i felietonistki. „Guziki, czyli dwanaście opowieści o miłości” to intrygująca opowieść o życiu, miłości, wierze w przeznaczenie i siłę ludzkiej duszy. Składa się z dwunastu historii, które łączy postać głównej bohaterki i miejsce oraz morze. Co ciekawe, każda z książek Autorki jest inna i świadczy o szerokim wachlarzu literackich środków warsztatowych. Zapraszam do lektury mojej recenzji.

Bohaterką powieści jest Jaromira, żona rybaka, mieszkająca w nadmorskich Łazach, w stuletnim domu usytuowanym tuż przy wydmie, który po remoncie stał się pensjonatem dla złamanych serc. W kuchni na starym stole zawsze stał wielki dzban z malinowym sokiem, który skutecznie chronił przed wszelakimi infekcjami. Niezwykłość tej powieści polega na tym, że jest niejednorodna i wielowymiarowa. Począwszy od stycznia 1965 r. aż do maja 2021r. co pięć lat spotkało się w pensjonacie dwanaścioro gości po przejściach, którzy znaleźli guziki. Ich opowieści o różnych odsłonach, obliczach miłości połączyła postać Jaromiry i morze. Bohaterka na wszystkie ich dramaty znajdowała radę i sposób.

Miłość i szczęście mają różne nazwy i różne potrzeby. Czasem jest niezbędne prażące słońce, a czasem słona mgła. A zwykle wystarczy po prostu serce.

Jaromira bowiem sama doświadczała dobroci świata, Boga i morza przez całe życie. Miała dom z duszą, ukochanego męża rybaka, czworo mądrych i dobrych dzieci. Mimo że morze zabrało jej Mariana, to miała swoje ulubione miejsce na brzegu morza, z którego słyszała głos męża i  mądrego morza. Posiadała dar słuchania i rozmawiania z morzem, wszystko można było przegadać i tą mądrością dzieliła się z ludźmi doświadczonymi przez los a ono im podpowiadało, jak postąpić. Dziękowała za miłość, bo tylko ona miała siłę, żeby przetrwać śmierć, przekroczyć granice i zostawić po sobie samo dobro. Jaromira w najdrobniejszej rzeczy potrafiła odnaleźć magię codzienności, cieszyły ją właśnie drobne rzeczy, gesty. Wystarczyło usiąść w kuchni przy starym stole z kubkiem herbaty z sokiem malinowym, zrobionym przez wspaniałą gospodynię, i rozmawiać, rozmawiać. Czasami tylko pomilczeć, nie krytykować, nie oceniać, ale wysłuchać. Bo czasami słowa nie są potrzebne. Wystarczy drugi człowiek i świadomość, że miłość jest w życiu najważniejsza. Może to być także miłość do siebie.

Oprócz rozmów z morzem magiczną moc miały również tytułowe guziki. które zapinały problemy. Znaleziony guzik należało przechowywać i nie można było wyrzucić ani komuś oddać. Goście znajdowali rozmaite guziki: metalowe, plastikowe, pościelowe, płócienne, szklane z zatopionym kwiatkiem, szylkretowe, guziki jak klipsy. To przeświadczenie Agnieszka Lis wyniosła z domu. Jak czytamy w posłowiu, każdy guzik nosi w sobie historię jego właściciela. Jest w nim zaklęta nadzieja, zawód, radość, łzy… wszystko. Pisarka wybrała miłość. Urodzona w Koszalinie często spędzała wolne chwile nad morzem w Mielnie, Unieściu czy w Łazach. I zawsze rozmawiała z morzem, które potrafiło rozwiązać większość spraw.

A może życie to tylko… worek. Ubranie. Człowiek musi znaleźć w życiu swój guzik, choćby po to, żeby zapiąć worek z problemami i odłożyć go e niedostępne miejsce. A kiedy problemy zwietrzeją, trzeba worek wytrzepać i odświeżyć. I zapomnieć o problemach.

Powieść pochłonęłam dość szybko i na długo pozostanie w moim sercu. Niezwykle poruszające były historie bohaterów. Jaromira u schyłku swojego życia postanowiła zorganizować na plaży spotkanie wczasowiczów. Każdy z bohaterów opowiedział, jak potoczyło się dalej jego życie, jak wyzwolił się z przeszłości, co zyskał dzięki morzu i dzięki pobytowi u Jaromiry, i dzięki magicznemu guzikowi. Morze szumiało, cicho dyskutując z siedzącymi kobietami białymi falami, spokojne, usypiające. To był wzruszający, pełen magii wieczór. Musicie koniecznie się o tym sami przekonać, czytając tę cudowną opowieść o miłości. Zwyczajni bohaterowie, tacy prawdziwi, mający zalety i wady, słabości ale niezwykła jest droga do przemiany ich życia. To miłość je odmieniła.

W powieści urzekł mnie niezwykle obrazowy, plastyczny, emocjonalny język. Autorka jak wirtuoz potrafiła słowami zagrać różne melodie, stany emocjonalne morza. Ich dźwięk towarzyszył podczas lektury. Wystarczy tylko spojrzeć na okładkę i już słyszymy szum morza. W powieści każdy odnajdzie garść guzików dla siebie, garść złotych myśli, drogowskazów życiowych.

Polecam z całego serca książkę na długie, jesienne wieczory. Wygodny fotel, miękki kocyk, kubek herbaty z sokiem malinowym i z pajdą drożdżowca z kruszonką, pies, czy kot na stopach i… jesteśmy nad morzem- idealnym miejscem, żeby wyrzucić z siebie wszystko to, co nas boli, uwiera, zatruwa. Jaromira…

– Ja nie miałam tu nic do powiedzenia – zaprotestowała Jaromir. – To morze.
– Dzięki morzu – powtórzyła Jaromira.
– To nie ja – wyszeptała Jaromira.
Życie toczy się tak, jak to zapisane, a człowiek nie ma wiele do powiedzenia. Choćby nie wiem jak próbował wpływać na własną albo cudzą historię, to ludzkie powołanie i tak się odezwie.

Dziękuję z całego serca Skarpie Warszawskiej za książkę-niespodziankę.

„Niepołomice. Zniewoleni” – Edyta Świętek

Read More
niepołomice zniewoleni recenzja

Chodźcie, prędko, siadajcie! Tam, przy stole obok tej pięknej pani z czarnym warkoczem! Ostatnie wolne miejsce! Tak, dobrze poznajesz, to snecha Świętka, nasza Edyta. Opowie ci historię! Pewnie, że ciekawą! Ona zna Puszczę Niepołomicką, miasteczko, nasze ziemie jak mało kto. Czyta dużo, teściów pyta.
Ciasno? Dużo osób? Nasza karczma zawsze pełna, dobry człowieku. Kmiecie, pany, katolicy, żydzi – my tu siadamy razem i debatujemy. Jak to o czym? O ojczyźnie, w wolności! Mówią, że w Galicji najlżej, że Moskale dużo gorsi. Pod austriackimi rządami wcale lekko nie mamy. Tyfus, cholera, nieurodzaj. Wolność nam się marzy, likwidacja pańszczyzny. Ileż można dla pana robić i nic z tego nie mieć? Nie każdy jest taki jak pan Parnicki. To jest pan. Ekonom, wizjoner. Człowieka szanuje, do walki o kraj się rwie. Chłopów Żelechowskiego to aż trzęsie. Oj, umiaru on nie zna. Tyran i dla nich, i dla żony, dzieci. Kiedyś za to zapłaci… Trzos? To jeszcze nie pan, ale już nie nasz… Ale siadaj, siadaj, Edyta ci wszystko opowie, kto jest kim! Zobacz, przyniosła ze sobą swoją niebieską księgę. Mówi, że o zniewolonych z Niepołomic. Ale sama, sama opowie…

Edyta Świętek, Niepołomice. Zniewoleni, Wydawnictwo Skarpa Warszawska 2021.

Tak, Edyta Świętek pięknie opowiada o zamierzchłych czasach. Nie cofa się do PRL-u, do I czy II wojny światowej. Wchodzi jeszcze głębiej w naszą historię, mam wrażenie nieco zapomnianą współcześnie w literaturze pięknej. Opierając się na źródłach naukowych, ale i ludowych opowieściach oraz wspomnieniach bliskich, kreśli portret społeczności Niepołomic z lat 1845-63. „Niepołomice. Zniewoleni” to powieść społeczno-obyczajowa, którą mistrzyni sag otwiera nowy cykl. Miłość, nienawiść, tajemnice, zdrada splatają losy bohaterów niezależnie od przynależności klasowej w najmniej oczekiwanych momentach.

Antoni Parnicki tkwi w małżeństwie z rozsądku, nie odwzajemnia uczuć Cecylii. Jego serce bije dla żony przyjaciela, Kornelii Żelechowskiej. Ze szlacheckimi rodami Parnickich i Żelechowskich sąsiadują wolne kmiecie, którzy zawdzięczają swój status samemu królowi Kazimierzowi Wielkiemu. Trzosowie nie czują się panami, mają jednak więcej swobód niż chłopi, którzy, zbuntowani, sięgają za broń, by walczyć o zniesienie pańszczyzny.

Ziemia niepołomicka płonie. Ogień trawi uprawy, domostwa. Zaraza, głód pukają do każdych drzwi. Ogień wybucha też w sercach Polaków od kilkudziesięciu lat pozostających w austriackiej niewoli. Szlachta chce stanąć do walki z zaborcą. Chłopi chcą stanąć do walki ze szlachtą. Krew splami ziemię, a krzyk matek będzie niósł się przez lata…

Edyta Świętek zaprasza nas do karczmy, do dworu szlacheckiego, do obejścia kmieci. Zaprasza nas do serc, które niezależnie od majętności pragną miłości i wolności. Autorka w niebanalny sposób plącze ludzkie ścieżki, tworząc relacje, które przetrwają największe zawieruchy i burząc te, które wydawały się niezniszczalne. Udowadnia, że niezależnie od miejsca i czasów dążymy do jednego – chcemy być wolni i kochani. Chcemy być wolni jako obywatele, chcemy być wolni w uczuciach.

Przedstawione w książce postaci i sytuacji są fikcyjne, ale, jak przyznaje Pisarka, fabuła mocno splata się z ówczesnymi realiami i cieniami faktycznie żyjących ludzi. Edyta Świętek proponuje czytelnikom prawdziwą literacką ucztę, podczas której serwuje językowe smaczki (w narracji nie brakuje bowiem archaicznych wtrąceń, gwary) czy też opisy lokalnych zwyczajów, na przykład dożynek. Z malarską wręcz dokładnością kreśli postaci – ich strój, fryzury, wnętrza, w których żyją. Maluje ich codzienność – prace na roli, domowe obowiązki czy też wizyty w karczmie, do których nawiązałam we wstępie. W powietrzu unosi się gwar rozmów, nuty tradycyjnych pieśni czy zapach domowych pyszności.

„Niepołomice. Zniewoleni” to doskonała propozycja dla miłośników historii i książek obyczajowych. Wielkie sprawy polityczne, emigracja, organizacja powstań mieszają się tu z pozornie małymi sprawami chłopów czy służek. Autorka zaprasza nas w cudowną podróż w czasie, której nie chce się kończyć. Uśmiech, wzruszenia, strach – uczucia i emocje zmieniają się jak w kalejdoskopie. Cieszę się, że to dopiero początek i dane mi będzie poznać losy kolejnych pokoleń rodzin Parnickich i Trzosów.

„Jedno życie wystarczy” – Edyta Świętek (#MamaDropsaCzyta)

Read More
jedno życie wystarczy

Edyta Świętek, Jedno życie wystarczy, Wydawnictwo Skarpa Warszawska 2021.
Tom I serii: Nie czas na miłość
#MamaDropsaCzyta

10 marca to dzień premiery powieści „Jedno życie wystarczy” Edyty Świętek, Mistrzyni sag rodzinnych i mojej ulubionej Pisarki, która w swojej twórczości porusza trudne tematy i rzetelnie odzwierciedla ważne problemy społeczne.

„Wolę treści bardziej życiowe, pozbawione zbędnej warstwy lukru” – wyznała Pisarka przed premierą w wywiadzie z Anną Kłosowską. Edyta Świętek twierdzi, że powieść powinna oprócz rozrywki skłonić czytelnika do refleksji nad swoim życiem, nad ważnymi wyborami życiowymi, wyzwalając większą empatię do otoczenia.

Po krótkim wprowadzeniu pora na recenzję!

„Jedno życie wystarczy” opowiada o losach dziewczynki, która marzyła o lepszym życiu, ponieważ rodzina nie była dla niej bezpiecznym portem. Historia Anielki Kmiecik niesamowicie poruszyła moje serce i wzruszyłam się podczas lektury do łez, sięgając po chusteczki, ponieważ poznałam ją z punktu widzenia dziecka, następnie dorastającej dziewczyny, co jeszcze bardziej uwrażliwia czytelnika na świat przeżyć wewnętrznych dziecka, które przecież nie mogło sobie wybrać rodziny, aby wieść w niej szczęśliwe życie. Akcja powieści dzieje się w minionej epoce, w głębokim PRL-u, co stało się przyczynkiem do odbycia podróży w głąb siebie, do mojego dzieciństwa, które nie było takie sielskie i anielskie…

W wieku kilku lat byłam marzycielką. Ale już wtedy wiedziałam, że nie każda mrzonka może się ziścić. Moja na razie pozostała niespełniona. Ale gdy już zdam maturę i pójdę do pracy, to spełnię swą dziecięcą zachciankę.(…) Chcę lepszego życia niż to, które wiodę.

Anielka urodziła się w biednej rodzinie patologicznej, w której brakowało miłości, czułości, przytulenia, zainteresowania okazanego dzieciom, wspólnych zabaw, spacerów z rodzicami a słychać było jedynie wiązanki przekleństw, krzyki, „bo bachory zbyt głośno dokazują” awantury, pijackie burdy. Dochodziło także do przemocy fizycznej ojca alkoholika wobec żony, dzieci, niezaradnej życiowo i leniwej matki wobec dzieci, którymi się wysługiwała, dzieci starszych wobec młodszych, przemocy psychicznej a nawet seksualnej, gdy córki dojrzewały stały się „łakomym kąskiem” dla ojca. Jego lubieżne gesty i spojrzenia wzbudzały obrzydzenie. Jedyne szczęśliwe chwile zdarzały się, gdy ojciec był w więzieniu lub któryś z braci w poprawczaku. Bohaterka cierpiała z tego powodu, miała też niską samoocenę, która nie pozwalała jej walczyć o siebie, raczej się poddawała.

Anielka już od przedszkola była uzdolnionym dzieckiem, którego problemy domowe ignorowali nauczyciele. Nie miała szans „wypłynąć” – Edyta Świętek zwraca uwagę na to, że dzieci biedne lub z rodzin patologicznych były postrzegane przez pryzmat rodziców i stawały się obiektem doskonałym do wyśmiewania, ironizowania, knucia intryg, robienia na złość, traktowane były jak popychadła.

Czas dorastania to czas miłosnych uniesień, tęsknota za miłością, „ciągoty” do płci przeciwnej. Dla Anieli to nie był czas na miłość. Mimo że wyrodziła się z tej rodziny, to zagłuszała wszelkie odruchy serca. Dlaczego tak bardzo bała się miłości do chłopaka? Dlaczego nie potrafiła żadnemu zaufać? Miała jedynie wsparcie w przyjaciółce Magdzie. Razem się broniły przed natarczywością werbalną i nie tylko ze strony kolegów. Dlaczego zawsze tak twardo stąpała po ziemi? A co z jej marzeniami i pragnieniami? Czy one były jedynie dla wybranych, „którym nic nie doskwiera”? Ale czy tak naprawdę nikt na świecie nie wzbudził w niej uczucia tkliwości, trzepotu serca? Dlaczego biedy nie leczy żaden lek !? Czy rany na jej duszy zadane przez najbliższych kiedykolwiek sie zagoją i będzie zdolna do romantycznej miłości? Pisarka świetnie namalowała słowami rozterki Anieli, walkę jej rozumu z sercem, które tak mocno dygotało z bólu, ze strachu, z niemocy odczuwania miłości.

Zakończenie powieści, poprzedzające je wydarzenia i nagły zwrot akcji, potwornie mną wstrząsnęło. Na światło dzienne wychodzi pewien sekret rodzinny skrywany przez matkę Anieli… Jak mogło do tego dojść? Czy bohaterka o anielskiej osobowości, „diament połyskujący delikatnie mimo otaczającego go błota”, mądra i zdeterminowana kobieta zasłużyła na taki los? Czy znajdzie lekarza swojej duszy? O tym dowiemy się z drugiego tomu.

Akcja powieści rozgrywa się w Łańcucie, gdzie znajduje się piękny Zamek Lubomirskich i Potockich, dziś muzeum, otoczony wspaniałym parkiem, z powozownią. To jedno z ulubionych miejsc spacerowych Anieli i Magdy, miały tam swoje tajemnicze miejsca, lubiły też spędzać czas nad Wisłokiem. Jakże to piękne miejsce kontrastowało ze światem bohaterki odartym z piękna. Ten kontrast jeszcze bardziej wstrząsa czytelnikiem podczas lektury.

Moim zdaniem „Jedno życie wystarczy” to kolejna fenomenalna powieść Pisarki. Walorem jest świetna kreacja bohaterów, indywidualizacja postaci, spośród których wyróżnia się bardzo ciekawy portret psychologiczny Anieli. Pióro Edyty Świętek znów mnie zachwyca – troska o styl, język powieści, kompozycja, zasada kontrastu, szczegóły… Wszytko to razem jest podporządkowane wyeksponowaniu poruszonej trudnej tematyki i problematyce społecznej, aby wzbudzić w czytelniku refleksje na temat, co w życiu jest najważniejsze, jak budować relacje i więzi w rodzinie oraz empatię w stosunku do otoczenia.

Polecam z całego serca tę poruszającą historię o Anielce i jej rodzinie.

Wydawnictwu Skarpa Warszawska bardzo dziękuję za zaufanie i egzemplarz do recenzji.  Pisarce dziękuję z  całego serca za kolejną niezwykle interesującą i wzruszającą powieść.

„Dzień kobiet” – Gabriela Gargaś (audiobook)

Read More
dzien-kobiet-duze

Gabriela Gargaś, Dzień kobiet, Wydawnictwo Skarpa Warszawska.
W serwisie Audioteka powieść czyta Marta Żmuda Trzebiatowska

Marzec nie był dla mnie łatwym miesiącem, jeśli chodzi o czytanie. Ciężko mi się było skupić na treści, myśli biegły gdzie indziej…  Ale ten audiobook pomógł mi przełamać niemoc. Głos Marty Żmudy Trzebiatowskiej, jak zawsze, ukoił i wyciszył. A najnowsza powieść Gabrieli Gargaś

To nie jest książka. To jest uczta. Prawdziwa uczta. Cytat godny zapamiętania pogania kolejny – wart zapisania. Kolejne myśli i porady aż proszą się o wdrożenie w codzienność. Kobieta napisała dla kobiet. Kobieta czytała dla kobiet. Kobiety, wykreowane przez pisarkę, opowiadają o sobie dla kobiet żyjących tu i teraz. Święto rodem z PRL-u staje się pretekstem do refleksji, wspomnień, spotkania… Spotkania, które zmienia życie bohaterek i zmienia życie czytelniczek.

Trzy kobiety, co roku 8 marca, spotykają się w kawiarni u Róży, aby porozmawiać, o swojej kobiecości, błędach, które popełniły, radościach, które się im przydarzyły. Są od siebie tak różne, a jednak połączone ze sobą nie tylko więzami krwi, a także splotami zdarzeń.
Cecylia, seniorka rodu, mama i babcia, była tancerka, snuje opowieści, o czasach, kiedy tańczyła na deskach największych teatrów Europy.
Agnieszka, rozwiodła się z mężem, kiedy Izabella, jej córka, była małą dziewczynką. Przytłoczona obowiązkami domowymi, postanowiła czerpać z życia garściami. Tylko, to, o czym marzyła, wcale nie było takie piękne, jak jej się na początku wydawało. Do tej pory próbuje naprawić stosunki z córką. A kiedy na horyzoncie pojawia się jej były mąż, sama uwierzy, że stara miłość jednak nie rdzewieje.
Izabella, kobieta po trzydziestce, na pozór szczęśliwa, ale tak naprawdę pogubiona i samotna. Kiedy na jej drodze, pojawia się przystojny lekarz, jej świat wywraca się do góry nogami. Ale czy sekret, który skrywa kobieta, nie będzie rzutował na przyszłość rodzącej się miłości?
Czy błędy przeszłości ulegają przedawnieniu? Czy kobiecość jest taka jak próbują nam wmówić? Czy warto rzucić wszystko i podążać za swoim szczęściem? A może warto zacząć wszystko od nowa?

Jeżeli liczycie na powieść obyczajową pełną akcji, przełomów, zawiedziecie się. Dzień kobiet to nie jest typowa fabuła. To raczej zbiór wspomnień, refleksji. Owszem, w pewnych przypadkach następuje ciąg zdarzeń, a poszczególne rozdziały są ze sobą związane, jednak nie są to ścisłe powiązania, akcja nie rozgrywa się dzień po dniu. To akurat duży atut tej historii. Inaczej bowiem chyba nie dało się opisać trzech historii. Przedstawić trzech kobiet – w różnym wieku, z różnymi doświadczeniami. Wiele je łączy, nie tylko więzy krwi czy przyjaźń, ale też wiele dzieli. Każda z nich niesie bowiem inny bagaż doświadczeń. Każda z nich zmierza do celu inną drogą. Każda z nich zmierza przecież do innego celu…

Gabriela Gargaś tak pięknie pisze o kobiecości i kobietach, a Marta Żmuda Trzebiatowska tak pięknie interpretuje te historie… Naprawdę jestem oczarowana! Otulona, pokrzepiona. A to tak jest teraz potrzebne… Odważę się na opinię, że Dzień kobiet to nie jest zwykła książka, powieść obyczajowa, która po przeczytaniu trafia na półkę miedzy inne. Nie. To niezwykły i wymykający się z ram definicyjnych podręcznik. Studium. Próba analizy skomplikowanej kobiecej duszy pod pozorem wspomnień czy perypetii bohaterek – czasem bolesnych, czasem śmiesznych; czasem mrożących krew w żyłach; czasem wzruszających.  Próba poskładania puzzli, które tworzą kobiece serca. Próba znalezienia definicji kobiecości. I porażka, ale tylko pozorna, bo przecież jedna definicja nie istnieje… Przecież każda kobieta jest inna i wyjątkowa. Kobiety napędzają miłość i pasja, a każda z nas kocha oraz pielęgnuje co innego i kogo innego.

„Jeszcze w autobusie, wracając z pracy, zaczęłam słuchać audiobooka „Dzień kobiet”. Pióro Gabrieli Gargaś i głos Marty Żmudy Trzebiatowskiej – jestem zakochana!!! Aż żałowałam, że nie mam przy sobie notatnika – niemal każde zdanie wymaga zapisania i zapamiętania. Każdy wers to pretekst do zatrzymania się i refleksji nad życiem. Ależ to będzie uczta!!!” – taki post na Facebooku dodałam po przesłuchaniu pierwszych fragmentów. Zachwyt podtrzymuję po wysłuchaniu ostatnich minut.

Polecam Wam z całego serca interpretację Marty Żmudy Trzebiatowskiej. To aktorka świadoma możliwości swojego głosu. Ton, tempo dostosowuje do rozgrywających się czy wspominanych wydarzeń.

Głos popularnej aktorki i pióro Gabieli Gargaś to idealne połączenie – idealne pokrzepienie serc objętych kwarantanną. Może nie tylko tą związaną z koronawirusem? Może jesteś kobietą, która kilka tygodni temu, miesięcy czy nawet lat, zamknęła się na miłość i nie dopuszcza jej do siebie nawet na odległość większą niż dwa metry? Życzę Ci z całego serca, by ta historia – historia Cecylii, Agnieszki, Izy, jej przyjaciółki – by ich opowieść zainspirowała Cię do działania. Otworzyła Cię na nowo. To nie stanie się od razu, wiadomo. Ale zawsze warto zrobić chociaż jeden krok…  

Pamiętajcie, że w serwisie Audioteka możecie za darmo odsłuchać fragment i dopiero wtedy zdecydować, czy kupujecie plik. Jestem pewna, że w tym przypadku będziecie mieć ochotę na zakupy. Zróbcie sobie Dzień Kobiet – w końcu powinien być obchodzony nie tylko 8 marca!

Kobiety, które są już po lekturze albo po wysłuchaniu książki, zapraszam na Facebooka Recenzje Dropsa Książkowego. Z błogosławieństwem Autorki co niedziela, w ramach akcji #niedzielabędziedlanas, udostępniam cytaty z powieści.