„Ciche cuda” – Anna H. Niemczynow

Read More
ciche cuda recenzja

Anna H. Niemczynow, Ciche cuda, Wydawnictwo Luna 2023.

Współpraca reklamowa z Wydawcą.

To nie jest powieść.

To jest świadectwo.

Autobiografia.

Drogowskaz.

Anna H. Niemczynow wpuszcza czytelników do swojego domu. Tego rodzinnego i tego, który tworzy teraz. Do serca. Do kadrów zatrzymanych w pamięci. W książce „Ciche cuda” jest sama prawda. Doświadczenia. Fakty, które powinny zdeptać. Przykuć do dna. A jednak zostały zwyciężone przez uśmiech i potęgę wybaczenia.

Molestowanie, rozwód, zdrada, emigracja, choroby – wielu by się nie podniosło. Ania trzymała się na powierzchni. Dla syna, dla samej siebie. By pokazać, że można wygrać, mimo że dla świata jest się na straconej pozycji. Stanęła w prawdziwe, szukała pomocy, odnalazła siebie.

Uśmiech i przebaczenie – jej oręża na drodze do spokojniejszego życia. Do spełniania marzeń. Do tworzenia rodziny, o której zawsze marzyła.

Przebacza codziennie rano. Przebacza, kładąc się do łóżka. Modli się za tych, którzy rzucają jej kłody pod nogi. Modli się za tych, których kocha i tych, którzy jej miłości nie odwzajemniają.

Anna Niemczynow z typowymi dla siebie humorem i bezpośredniością, czułością, uśmiechem i miłością, opisuje skrawki swojego życia. Miałam wrażenie, że nie czytam, a siedzę obok Ani przy kawie i słucham jej opowieści.

Pisarka zaprasza nas w podróż do przeszłości, pokazuje to, co dzieje się tu i teraz. Każdą z opowieści o kolejnych puzzlach tworzących życie, uzupełnia modlitwą i zdjęciami z prywatnego archiwum. Niczego się nie wstydzi, nie ma tematów tabu. Dzieli się historią marzycielki, która wędrowała i wciąż wędruje po swoje marzenia.

„Ciche cuda”, jak głosi podtytuł, powstały z zachwytu nad życiem. Mimo opisywanych tragedii, trudności, ten zachwyt i charakterystyczny uśmiech Ani czuć z każdej strony. To motywuje. Daje nadzieję. I zaprasza do odbycia własnej podróży. Bo przecież, jak śpiewał klasyk, życie cudem jest. Pytanie tylko, czy każdego dnia umiemy docenić ten cud?

Aniu, dziękuję Ci za to ogromne świadectwo wiary, nadziei i miłości. Wiary w Boga i w swoje marzenia. Nadziei na lepsze jutro. Miłości do ludzi, świata, pasji. Kojarzysz mi się z szerokim uśmiechem i ramionami, które na Targach Książki tulą tak, jakby się miał skończyć świat. Czułam, że nosisz na swoich barkach historię. Nie spodziewałam się, że aż tyle historii. Tym bardziej dziękuję, że podzieliłaś się swoją opowieścią. Swoją drogą, którą tworzą ciche cuda.

Będę wracać do tej książki. Nie tylko do pogrubionych w druku cytatów. Mam zdania i opowieści, które trafiły mnie prosto w serce. I przypomniały, jak ogromnym cudem jest moje życie. Mam nadzieję, że i dla Ciebie staną się inspiracją do radości z codzienności.

„Uśpione namiętności” – Anna H. Niemczynow (#MamaDropsaCzyta)

Read More
uśpione namiętności

Anna H. Niemczynow, Uśpione namiętności, Wydawnictwo Luna 2022.
#MamaDropsaCzyta

W życiu musi być dobrze i niedobrze. Bo jak jest tylko dobrze, to jest niedobrze.  

Ks. Jan Twardowski

Anna Niemczynow, pasjonatka świadomego życia i szukania szczęścia bez powodu, jest jedną z moich ulubionych autorek bestsellerowych powieści obyczajowych. Dziś ma miejsce miejsce premiera jej najnowszej książki „Uśpione namiętności”, która jest adresowana do każdej kobiety. Każda z nas znajdzie w niej z pewnością coś dla siebie, a po lekturze spojrzy na siebie bardziej łaskawym okiem. Ona nas uwrażliwi, dotykając naszych emocji.

Zanim przejdę do dzielenia się refleksjami po lekturze, muszę się Wam do czegoś przyznać! Bardzo lubię zaglądać na stronę Pisarki oraz na jej blog, ponieważ afirmacja prostego życia przez Anię zawsze działa na mnie motywująco i chce mi się po prostu żyć i oddychać całą piersią. Jej mądrość życiowa, wspaniała osobowość, niesamowita wrażliwość  nie przestaje mnie urzekać i zachwycać. Nie tylko mnie, bowiem Ania ma coraz więcej obserwatorek swoich postów o zabarwieniu psychologiczno-filozoficznym, zaprawionych radością i miłością, filmików z podróży rodzinnych. One pozwalają mi uwierzyć, że nie trzeba naprawdę wiele, by być szczęśliwym w codziennym, prostym życiu. To wszystko można odnaleźć w jej fenomenalnych powieściach. I teraz o niej, o tej najnowszej, o tej pachnącej będzie mowa – o „Uśpionych namiętności”. Metaforyczny tytuł zachwyca, brzmi tajemniczo, szepce nam do ucha, że to będzie romans. Nic podobnego!

Bohaterką powieści jest Izabelle Walter, kobieta po sześćdziesiątce, która dopiero po śmierci męża Edwarda poczuła, że nadszedł jej czas, aby zacząć naprawdę żyć i obudzić namiętności, które zostały uśpione na dnie serca. Gdy miała osiemnaście lat, rodzice wydali ją za mąż za majętnego Edwarda, którego stała się wizytówką i któremu urodziła czworo dzieci. To mąż decydował o wszystkim, a jej brakowało odwagi. Poświęciła im całą siebie, zapominając o sobie, o swoich marzeniach, pragnieniach. Tęskniła więc za prawdą o sobie. Mąż w ramach wdzięczności zapisał jej cały majątek rodowy. Z testamentu nie były zadowolone dorosłe dzieci. Liczyły, że to one zostaną hojnie obdarowane pieniędzmi przez ojca a dla matki miały już przygotowany scenariusz na resztę jej życia. Jak to się stało, że wychowała je na materialistów? Dlaczego liczyło się dla nich to, by mieć, zamiast tego, by być. Czy one naprawdę ją kochały?

I oto Bella, „wdowa, babcia, bezrobotna marzycielka”, po wielu latach pozwoliła się poprowadzić przez życie aniołowi odwagi. Postanowiła obudzić uśpione marzenia, pragnienia a pomóc jej w tym miała wnuczka Zuzanna, z którą doskonale się rozumiały. W życiu Belli zabrakło głębokiej miłości, która by jej pomogła dochować wierności Edwardowi. Zakochała się z wzajemnością, ale szybko zakończyła romans – sama sobie wymierzyła karę za zakazaną miłość. Czego tak bardzo pragnęła? Na liście znalazło się dwadzieścia uśpionych namiętności. Marzyć, gonić marzenia, odświeżyć sny, podążać za nadzieją, by znaleźć szczęście, malować świat kolorowymi kredkami, tworzyć coś, co lubi, być kreatywną, czytać, tańczyć, śpiewać, dbać o ciało, biegać, skakać na skakance, huśtać się, odnaleźć przyjaciółkę z dzieciństwa, spotkać się z ukochanym. Jednym słowem korzystać z życia i całymi garściami chwytać chwile szczęśliwości!

Dlaczego nie zrobiła tego wcześniej? Dlaczego jej życie nie należało do niej, lecz do innych. Czy ciągle wyrzekając się siebie na rzecz innych, nie tracimy czegoś innego? Warto znaleźć chwilę dla siebie, dla zachowania równowagi.

Jesteś niesamowita, babciu. Chciałabym być taka jak ty – i czegóż może chcieć więcej kobieta, która odważyła się po latach odnaleźć siebie, polubić, pokochać. W głębi ducha wciąż żyła nadzieją, że dzieci zrozumieją swój błąd i odnajdą drogę do matki. Czy tak się stanie?

Kiedy jest w domu miłość, to kromka chleba smakuje jak kolacja w wytwornej restauracji. Jeśli nie ma miłości, człowiek usycha. Wiara, nadzieja i miłość są kwintesencją wszystkiego. Ale to miłość jest najważniejsza.

Zaczynam żyć. Po prostu żyć. Żyć własnym życiem. Własnym życiem! Bella jak mantrę powtarzała z dumą i skreślała z listy punk po punkcie. Odczuwała przy tym pokój w sercu, mogła spać i śnic spokojnie, być wdzięczną, Cieszyć się z prostych chwil, stawiać na dobro, wolność, miłość i prostotę. I ja, i ty też tak możesz! Przecież mamy schowane, uśpione pragnienia, marzenia, bo zawsze jest coś ważniejszego od nas – są inni. Absolutnie bez żadnych wyrzutów sumienia i zarzucania sobie egoizmu możemy je obudzić i zrealizować jak Bella.

Anna Niemczynow tak skonstruowała powieść, że czytelnik bez trudu może wejść do świata przedstawionego i towarzyszyć Belli w poszukiwaniu siebie. Razem z nią przeżywać cały wachlarz emocji i uczuć podczas urzeczywistniania marzeń. Nabrać odwagi, uwierzyć i mieć nadzieję, że jest to możliwe. A z drugiej strony wyzbyć się lęku, uwolnić od uprzedzeń, cieszyć wolnością. Na zmiany nigdy nie jest za późno.

Ta historia o pięknej Izabelle jest napisana lekkim stylem i pięknym, pełnym emocji , obrazowym językiem. Anna Niemczynow okrasiła ją złotymi myślami, drogowskazami życiowymi, które możemy powtarzać jak mantrę, by nauczyć się miłości do życia, afirmacji, wdzięczności, wręcz uwielbienia. Prowadzi nas za rękę, abyśmy uważnie kroczyli i nie zawrócili z drogi, która pomoże nam odnaleźć siebie, sformułować skład zasad, których będziemy się trzymać. Pomocne są w tym zamieszczone na końcu książki afirmacje, prosto sformułowane. Tylko je brać i wdrażać do naszego życia.

Jestem pełna wdzięczności dla Pisarki za to, że pomogła mi uwierzyć, że mam prawo do bycia ze sobą i dla siebie i nie jest to przejawem egoizmu lecz szacunku do siebie.. Czytelniku, nie odkładaj więc życia na potem, lecz daj się jemu porwać i z odwagą wyrażaj siebie. Bądźmy jak piękna Izabelle i obudźmy uśpione namiętności.

Jestem absolutnie przekonana o tym, że powieść „Uśpione namiętności” powinna znaleźć się w naszych biblioteczkach. Polecam z całego serca.

Tekst powstał w ramach współpracy reklamowej z Wydawnictwem Luna.

„Dziewczyna mojego męża” – Anna Szczypczyńska (#MamaDropsaCzyta)

Read More
dziewczyna mojego męża

Anna Szczypczyńska, Dziewczyna mojego męża, Wydawnictwo Luna 2022.
#MamaDropsaCzyta

Lato się rozpoczęło, już jutro początek wakacji, planujemy urlopy, wyjazdy, sporządzamy listę wakacyjnych lektur. Nie może wśród nich zabraknąć najnowszej powieści Anny Szczypczyńskiej „Dziewczyna mojego męża”. Zabawna powieść z nutką pikanterii, którą się czyta jednym tchem! – tak poleca powieść na okładce Natalia Rosiak, autorka bloga Italia by Natalia. Wzrok przyciąga iście wakacyjna okładka i tytuł. A książka należy do tych nieodkładanych. Moim skromnym zdaniem lektura spełnia wszystkie wyznaczniki idealnej, gorącej książki na upalne lato. Zapraszam na garść refleksji po lekturze.

Lucyna i Tomasz po 20 latach małżeństwa postanowili się rozstać, ponieważ oboje pragnęli czegoś innego, namiętność wygasła, dorosła córka wyfrunęła z domu na studia do Londynu. A byli wciąż jeszcze młodzi. Zbyt szybko się pobrali, pojawiła się Ida, musieli godzić studia z życiem rodzinnym. To był najlepszy czas na zmiany! Ponieważ oboje byli  rodzicami, to połączyła ich przyjaźń. Oboje mogli teraz korzystać z życia, tworzyć nowe relacje i związki. Sytuacja się nieco skomplikowała, gdy otrzymali zaproszenie na włoski ślub ich przyjaciela nad jeziorem Garda, w cudownych okolicznościach przyrody. Tomasz zaproponował, żeby pojechali we czworo: Lucyna ze swoim partnerem Kubą a on ze swoją dziewczyną Jaśminą. Wyjazd miała poprzedzić wspólna kolacja. Ale czy Lucyna była gotowa, by poznać dziewczynę swojego męża? natomiast we Włoszech czekała na nich kolejna niespodzianka. Na ślubie pojawiła się ich córka, której nie poinformowali jeszcze o swoim rozstaniu. To dopiero początek perypetii. Bohaterowie będą musieli zmierzyć się z wieloma problemami, by podjąć ważne życiowe decyzje. Przyznajcie, że zarys fabuły jest fascynujący – miłość, przyjaźń, namiętność, zazdrość, kłamstwo. Dorzucę jeszcze malownicze włoskie krajobrazy, smak włoskiego wina, śpiew cykad, zachód słońca „barwiący Gardę na rozmaite odcienie czerwieni, pomarańczy i złota”. Powieść chłonie się wszystkimi zmysłami.

Anna Szczypczyńska poruszyła też w książce poważne tematy: jak odnaleźć się w nowej sytuacji po rozstaniu, jak zmienić relacje, czy możliwa jest przyjaźń byłych małżonków. Lucyna życzyła Tomkowi jak najlepiej, ale czy można zaakceptować, polubić Jaśminę młodszą, zgrabniejszą, pogodną, nową dziewczynę swojego męża? Nie było to łatwe. Mimo nacisku ze strony Lucyny, by się rozstali, życie na nowo, osobno nie do końca jej odpowiadało. A postanowienie o prowadzeniu cichej wojny z dziewczyną okazało się niemożliwe. Dlaczego? Bo była po prostu „klawa”. Czy można zakochać się w młodszym od siebie chłopaku? To tylko tak się wydaje, że łatwo. Lucyna i Jaśmina to moje ulubione postacie. Ich kreacja zdaje  się potwierdzać opinię Pawła, że Tomek miał świetny gust. Luśka też miała nie najgorszy.

Trzeba odróżnić zakochanie od kochania! I tu z pomocą przychodzi nam Autorka:

Zakochanie z pozoru wydaje się silniejsze, bo to czysta chemia, hormony, które tak trudno utrzymać na wodzy. Przychodzi nagle i człowiek traci nad sobą kontrolę. Nie może spać, jeść, pracować, trzeźwo myśleć. Nie musi. Nie chce. Chce tylko jednego: być z drugą osobą. Ze swoim narkotykiem. Trwać w tym upojeniu jak najdłużej, ale tak się nie da. To zbyt wycieńczające. I wtedy owo zakochanie mija. Raptem stan, który jeszcze chwilę temu był tak wyjątkowy, że nie dało się go porównać do niczego innego, wydaje się nic nieznaczący, momentami wręcz śmieszny. I dociera do ciebie, że to żaden wyczyn zakochać się. […] Prawdziwy wyczyn to w tym zakochaniu wytrwać i pozwolić mu się przeistoczyć w coś znacznie trwalszego.

Zachwyciła mnie ta opowieść lekkim stylem, emocjonalnym i plastycznym językiem, ciekawą fabułą z zaskakującymi perypetiami, zwrotami akcji, kreacją prawdziwych bohaterów. Ponadto Autorka zafundowała czytelnikom podróż do Włoch, wprowadzając tym samym idealny klimat wakacyjny.

Czy wierzycie w przyjaźń męsko-damską? Lucyna uwierzyła. W powieści bohaterka przyjaźniła się od wielu lat z Pawłem, właścicielem kawiarni. Ich znajomości nigdy nie przekroczyła „niebezpiecznej” granicy. Traktowała go jako starszego brata, „był głosem rozsądku, wujkiem dobrą radą”. Tomek na początku nie był zadowolony z tej przyjacielskiej relacji, ale z czasem się z tym pogodził. Mnie zachwyciła ta przyjaźń bohaterów. Przypomniały mi się studenckie lata i przyjaciel Janek, na którego męski punkt widzenia i doświadczenie mogłam zawsze liczyć. Szkoda, że nasza znajomość pozostała tylko wspomnieniem.

Historia z nutką pikanterii. Są, są w powieści „momenty”, ale wysublimowane, delikatne, nienachlane. Dodają smaku wakacyjnej powieści.

Anna Szczypczyńska podarowała czytelnikom idealną powieść na upalne lato. Skłania czytelnika do refleksji nad wieloma trudnymi tematami, na które nie mamy czasu na co dzień, a o których można podczas urlopu pomyśleć. „Kocham cię” – dwa krótkie słowa, czy często je wypowiadamy do bliskich: do męża/żony, rodziców, do dziecka, a przede wszystkim do siebie. Bo miłość do siebie to najtrudniejsza ze sztuk. I nie należy jej mylić z egoizmem. Dlaczego o tym wspominam na koniec? Gdy Lucyna dostała od losu pstryczka w nos, w chwilach refleksji nad sobą, nad relacjami dojrzała do podjęcia bardzo ważnej decyzji życiowej. Była świadoma, że będzie bolało. A jakie to miało konsekwencje? Nie spodziewałam się takiego zakończenia powieści. Ta opowieść jest bowiem nieprzewidywalna.

Polecam Wam tę powieść, a ja muszę sięgnąć po wcześniejsze książki Autorki. Zachwyciła mnie ta historia.

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Luna

„Niezwykła miłość” – Krystyna Mirek (#MamaDropsaCzyta)

Read More
krysia mirek niezwykła miłość

Krystyna Mirek, Niezwykła miłość, Wydawnictwo Luna 2022.
#MamaDropsaCzyta

Krystyna Mirek należy do grona moich ulubionych pisarek, ponieważ tworzy pogodne opowieści obyczajowe, w których także porusza trudne, życiowe problemy. Zawsze jednak daje w nich nadzieję na lepsze i piękniejsze jutro. Podarowała tym razem czytelnikom pełną emocji, cudowną miłosną opowieść o niezwykłej miłości, która nas zaskakuje, pojawiając się niespodziewanie. Niezwykła jest jeszcze pod innym względem. Ale o tym za chwilę. Zapraszam na garść moich refleksji po lekturze.

Miłość czasem zaskakuje, pojawiając się tam, gdzie nikt jej się nie spodziewa. Hania o tym wiedziała. A jednak dała się zaskoczyć. Nie szukała nowej przygody, chciała tylko wyleczyć złamane serce. Bartosz ma narzeczoną. Planują ślub. Ale wciąż coś zgrzyta w tym związku. Życie gwałtownie odwróci karty, a on będzie się musiał zmierzyć z prawdą, która wydaje się nie do uwierzenia. Co się dzieje, gdy miłość pojawia się w niewłaściwym momencie? Kiedy człowiek stara się zachować w porządku, ale nie wiadomo, co to dokładnie oznacza? Gdy trzeba odgadnąć, kto mówi prawdę? Serce czy rozum? Co wybrać, gdy jedno źle podpowiada, a drugie też się myli? Czy jest trzecie wyjście?

opis wydawcy

„Niezwykła miłość” to ciekawy pomysł na fabułę, świetna kreacja bohaterów, zaskakujące zwroty akcji i trzymające czytelnika w napięciu. A to wszystko z powodu niezwykłej miłości.

Niezwykłej, bo przyszła z zaskoczenia. Niezwykłej, bo  toksycznej, niszczącej. Niezwykłej, bo świadczącej o sile sióstr. Niezwykłej, bo niespodziewanej, od pierwszego wejrzenia, trudnej, która musiała dojrzeć wśród wielu niesprzyjających okoliczności. Niezwykłej, bo warto o nią walczyć za wszelką cenę i do końca. Niezwykłej, bo wymuszonej, pod presją, nachalnej, pełnej intryg, knucia, kłamstw, tajemnic.

Wszędzie gloryfikuje się spontaniczną miłość, a taki rozumny związek oparty na sensownym przemyśleniu sprawy ma bardzo słaby marketing. Tymczasem ona teraz wyraźnie czuła, że to by się jej właśnie przydało i że z całą pewnością są na świecie osoby, które nie miałyby w jej sytuacji żadnego problemu z dokonaniem wyboru.

Krystyna Mirek pokazała czytelnikom różne oblicza i niezwykłość miłości. Szczególnie uczuliła na miłość toksyczną, pełną manipulacji, pod presją. Angelika, czarny charakter, udawała osobę ciężko chorą, by zmusić Bartosza do miłości i trwania przy niej. By zmusić także rodziców do uległości wobec jej oczekiwań, żądań, nieustających pretensji, życzeń, żalów. Do czego ją  doprowadziła obsesyjna miłość? A z drugiej strony przeżywamy multum emocji, obserwując, jak jeden pocałunek, chwilowe zauroczenie może zmienić diametralnie życie bohaterów w tak „nieromantycznych czasach”. Moją sympatię zyskali od początku Hania i Bartosz. Stoczyli ogromną walkę między sercem a rozumem, dążąc do odkrycia prawdy. Daria, wspaniała siostra, z tych, co w sercu, to i na języku wprowadziła dużo pozytywnej energii na kartach powieści. Przypadł mi też do serca Radek, prawdziwy przyjaciel, któremu bohaterowie zawdzięczali odkrycie prawdy. Żal mi było bezsilnych i bezradnych już rodziców Angeliki.

Pisarka poruszyła tu szereg ważnych tematów. Czym się kierować w życiu – rozumem czy sercem. „Nie da się przecież udawać uczucia, którego nie ma”. Pokazała też, do czego może doprowadzić postępowanie obsesyjnie wręcz zakochanej bohaterki.  Jak skutecznie wyleczyć zranione serce, aby się otworzyło na miłość, która będzie najlepszym lekarstwem nawet dla lekarza. Autorka udzieliła tez odpowiedzi na nurtujące pytanie, czy mimo zranionego serca warto wciąż marzyć i uwierzyć w prawdziwą miłość, która m siłę pokonać przeciwności. I to jest piękne, że Krystyna Mirek zawsze daje nadzieję na lepsze jutro, wiarę w miłość i szczęście, w marzenia.

Z jakiegoś powodu szczęśliwy związek wciąż jest wysoko na liście ludzkich marzeń. I nawet ci, którzy mają niedobre doświadczenie, zwykle prędzej czy później próbują znowu.

Polecam z całego serca tę miłosną acz mądrą opowieść o niezwykłej miłości zwyczajnych bohaterów, których możemy spotkać na ścieżkach swojego życia. Tym zranionym pomoże wydobyć się z dołka, ukazując wartość przyjaźni i miłości. Każdy chce kochać i być kochanym! Nie wolno nam przegapić szansy, jaką daje nam życie. Warto zatem walczyć o niezwykłą miłość, bo we dwoje jest raźniej iść przez świat w naszych nieromantycznych czasach.

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Luna.

„Sen na pogodne dni” – Anna H. Niemczynow (#MamaDropsaCzyta)

Read More
sen na pogodne dni recenzja

Anna H. Niemczynow, Sen na pogodne dni, Wydawnictwo Luna, 2021.
#MamaDropsaCzyta

Jesienią Anna H. Niemczynow podarowała swoim Czytelnikom dziesiątą już książkę „Sen na pogodne dni”, w której podjęła ze znaną już im delikatnością i wyczuciem kolejny trudny temat – miłości ponad wszystko, nawet wtedy, gdy zaczynają blednąć wspomnienia. Pomysł na powieść przyszedł do Pisarki zupełnie niespodziewanie. Podczas Świąt Wielkanocnych usłyszała niesamowitą historię miłości od swoich przyjaciół. Fabuła powieści została utkana ze zlepku dwóch prawdziwych opowieści i dopełniona fikcją Oto fragment piosenki, która także zainspirowała Autorkę. Polecam ją czytelnikom w Anny wykonaniu.

Jesteś moim najlepszym snem,

Snem, jaki przyszło mi teraz śnić,

Snem na same pogodne dni.

Z Tobą będzie mi dużo lżej

Niż wczoraj, gdy miałam do jutra wejść.

Z Tobą smutku już będzie mniej.

Jest to mądra, piękna i wzruszająca opowieść o snach na pogodne dni, o różnych obliczach miłości, o marzeniach, o tym, że warto iść za głosem serca i o tym, jak ważne dla człowieka są jego korzenie. Zapraszam do lektury recenzji.

Fabułę tworzą trzy opowieści. W Niemczech, w północnej Bawarii mieszkało szczęśliwe i kochające się małżeństwo Leonie i Helmut. Bohaterce udało się w życiu pójść za głosem serca i za marzeniami – oddała się z ogromną miłością domowi i rodzinie. Miała odwagę, by robić to, co kochała i być sobą! Mężowi wydawało się to irracjonalnym pomysłem, jak można zrezygnować z tak intratnej posady. Z czasem udowodniła Helmutowi, że to była droga jej przeznaczona. Oboje z mężem marzyli o tym, żeby móc wrócić do swoich korzeni, do Polski, skąd podczas II wojny światowej zostali wysiedleni. Realizacje tychże marzeń pokrzyżowała ciężka choroba Leonie – Alzheimer, który w zawrotnym tempie postępował. Przed Helmutem i Mią, ukochaną jedynaczką życie postawiło bardzo trudną decyzję. A przecież obiecali sobie być razem, na zawsze, dopóki śmierć ich nie rozłączy. Jakże okrutnie zadrwił z nich los, chichocząc prosto w twarz. Czy Helmutowi mimo wszystko uda się spełnić marzenie obojga – wycieczkę do korzeni? Bo dla każdego człowieka czującego silną przynależność do danego miejsca, nie ma nic ważniejszego niż własne korzenie. Pamięć o tym, skąd nas wiedzie droga, na zawsze wyryta jest w naszych sercach.

Bohaterka kolejnej opowieści Lisa, zbyt wcześnie osierocona przez mamę, wyjechała do USA, by śnić na jawie amerykański sen o lepszym życiu i żeby syn miał ojca. Niestety, małżeństwo z Hubertem szybko się zakończyło rozwodem i wyprowadzką. Relacje z synem też pozostawiały wiele do życzenia. Lisa mogła jedynie liczyć na wsparcie przyjaciółki Olimpii. Śniła więc sny, w których mama przekazywała różne ważne życiowo drogowskazy. ”Kochaj siebie z największą czułością”- uznała wręcz za misję swojego życia oraz okazywanie wdzięczności. Przyjaciółka również jej przypominała, że ma prawo do szczęścia. Nieoczekiwany splot wydarzeń sprawił, że Lisa wreszcie podjęła decyzję o diametralnej zmianie w swoim życiu. Czy to się jej uda?

Martin i Marta przeżywali po 18 latach kryzys małżeński. Żona wylewała ciągle swoje żale, pretensje, że emigracja z Polski przeszkodziła jej zrealizować marzenia o studiach nauczycielskich. Mimo pracy obojga żyło się im raczej biednie. A miało być tak pięknie! Próby ratowania małżeństwa ze względu na córkę spełzły na niczym. Martę radowały tylko pieniądze a Martin, potwornie tym zmęczony i upokorzony, pozostawał w ciągłym życiowym szpagacie. Podejrzewał Martę o oszustwo finansowe. Czy podejrzenia zdesperowanego męża okażą się prawdą? Przypadek sprawił, że znalazł ogłoszenie o pracy… Czy to przypadek, czy to czas na spełnienie wielkich snów? Czy Marta z kolei zrozumie swój błąd?

Czy ważne decyzje życiowe podjęte przez Leonie, Helmuta, Lisę i Martina okażą się ich snem na pogodne dni? Dzięki nim losy bohaterów tych wzruszających opowieści splotą się w jednym momencie, w jednym miejscu. Ale tego dowiecie się podczas lektury.

Nie istnieje coś takiego, jak dom na zawsze […] ale istnieje dom na „tu i teraz”, można go stworzyć wszędzie, dokąd zaprowadzi nas życie. Dom na „tu i teraz”, miejsce, w którym poczujesz się swobodnie i które zadba o ciebie w sposób możliwie najlepszy. Kąt, który przytuli cię miękkością materaca, ciepłem gorącej herbaty i pachnącym kocem. Wszak wszyscy tęsknimy za przynależnością do miejsca.

Anna H. Niemczynow, tkając poruszające serce opowieści o bohaterach, pragnie przekazać Czytelnikom, jak ważna jest w naszym życiu miłość, która niejedno ma imię: dojrzała małżeńska, miłość rodziców do córki i wnucząt, matki do dziecka, do przyjaciółki, do naszych korzeni, do ojczyzny. Wzruszyły mnie do łez sny Lisy, w których mama z nieba przekazywała jej ważne rady, udzielała lekcji życiowych, niektóre drogowskazy brzmiały jak złote myśli, sentencje filozoficzne. To także powieść o marzeniach, o tym, że zawsze jest czas, aby o nie zawalczyć, bo „póki serce bije, wszystko jest możliwe”. Nigdy nie należy tracić wiary i nadziei na ich spełnienie. Wiara w Boga również w tym pomaga. Pan Bóg może pomieszał ludziom języki, ale nie pomieszał im serc – to w nich się rodzi miłość do drugiego człowieka. A miłość jest siłą sprawczą do spełnienia marzeń. Ważne jest także przebaczenie, ono sprawia, że w sercu gości spokój, który daje niezwykłą siłę na odbudowanie siebie na nowo. Atutem powieści jest oryginalny styl i piękny, nasycony emocjami oraz uczuciami język.

Mam nadzieję, że moje refleksje trafią do Waszych serc i sięgniecie po powieść Anny H. Niemczynow, wspaniałego Człowieka i Pisarkę. Każdy z nas może śnić swój sen na pogodne dni z miłością w sercu. Dbajmy, aby sny nie uległy zapomnieniu. Tylko my możemy je ocalić i mieć cudowne życie.

Warto sięgać po niezwykłe, mądre, emocjonalne powieści Pisarki.

Wydawnictwu Luna dziękuję serdecznie za egzemplarz do recenzji.

„Złoty płatek śniegu” – Krystyna Mirek (#MamaDropsaCzyta)

Read More
mirek płatek śniegu

Krystyna Mirek, Złoty płatek śniegu, Wydawnictwo Luna 2021.
#MamaDropsaCzyta

Niech każdy znajdzie złoty płatek śniegu wśród milionów białych. Bardzo rzadki. Coś najcenniejszego.

Za oknem aura zimowa, czas najwyższy zatem na recenzję zimowo-świątecznej książki. Wybrałam więc najnowszą, przepięknie wydaną powieść „Złoty płatek śniegu” Krystyny Mirek, poczytnej Pisarki, Mistrzyni lekkiego pióra, która nie ucieka od życiowych problemów i prawdy. Pomysł na tę powieść przyszedł do Autorki niespodziewanie  pewnego wiosennego dnia. W jednym z wywiadów wyznała, że jest coraz trudniej stworzyć oryginalną opowieść, która zaskoczy Czytelnika, a jednocześnie dostarczy mu wszystkiego, czego on oczekuje. To taki paradoks. Powieść świąteczna powinna być taka sama jak zawsze, bo szukamy pewnego specyficznego klimatu, a jednocześnie inna, żeby nam się nie nudziło. Jest to pewien stopień trudności. Trudności udało się pokonać – Krystyna Mirek znowu zaskakuje, wzrusza i czaruje magią grudniowych noc.

Życie nigdy nie jest doskonałe i nie będzie, na to nie ma co liczyć. Ale nie musi być idealne, żeby było piękne.

„Złoty płatek śniegu” to historia pełna ciepła, świątecznej atmosfery, podnosi na duchu, daje nadzieję, ale nie jest przesłodzona i nie ocieka lukrem jak pierniczki zdobione przez dzieci.

Akcja powieści rozgrywa się w małym miasteczku Jaworzynce, w którym na co dzień jest nudno, ale podczas świąt Bożego Narodzenia jest tak udekorowane światełkami, że „niech się Nowy Jork schowa”.

Fabułę tworzą trzy trudne historie poruszające serce. Jowita, Adam i Ignacy to przyjaciele z dzieciństwa, których połączyła niezwykła więź. Po latach się okazało, że  nie wystarczy zatrzasnąć drzwi do przeszłości, ponieważ skryty żal, bolesne wspomnienia, stare rany się odnawiają pod wpływem pewnego konkretnego wydarzenia a tajemnica uwiera i przeszkadza w normalnym życiu, podejmowaniu ważnych wyborów  czy decyzji życiowych. Należy je rozwiązać, tym bardziej, że nadarzyła się ku temu okazja: powrót Ignacego po latach i wspólna organizacja świątecznego balu charytatywnego. Czy uda się bohaterom rozprawić z przeszłością, by móc dalej żyć ze spokojnym sercem? Nie będzie to z pewnością łatwe, ale trzeba do tego dążyć. Czy prawda wyjdzie wreszcie na jaw?

Maturzystka Julia podczas pobytu na kursach przygotowawczych zakochała się w starszym od siebie studencie, którego pragnie przedstawić rodzicom. Pochodzą z dwóch różnych światów. Pewien sekret oraz strach, brak odwagi przed reakcją bogatych rodziców jedynaczki na wyznaną prawdę mocno skomplikują życie bohaterom. Ten wątek wywołał we mnie cały wachlarz emocji i uczuć. Pisarka pokazała, że w pewnych sytuacjach należy wręcz połączyć głos serca ze zdrowym rozsądkiem. Zwykle razem mogą się dobrze sprawdzić. Czy zakochani mają szansę na szczęście i prawdziwą miłość? Kto im w tym pomoże? Będziecie zaskoczeni podczas lektury.

Lidka samodzielna mama rezolutnego Kuby się zakochała, ale obiekt jej miłości nie odwzajemniał uczuć, bo je ulokował przed laty gdzie indziej. Wzajemne wysyłanie sygnałów przez bohaterów jeszcze bardziej skomplikowało ich sytuacje. On będzie musiał sobie na nowo zdefiniować miłość, bowiem do tej pory znał tylko dziwne zawikłane uczucie. Szereg zbiegów okoliczności postawił bohaterów w takiej sytuacji, że będziecie bardzo ciekawi, co wyniknie z tej przygody. Miejmy nadzieję, że uczucia otworzą im drogę do pełni szczęścia. Przed przeznaczeniem się nie ucieknie. A prawdziwa miłość zawsze ma szansę.

Bohaterowie tych wątków spotkają się w święta, na balu charytatywnym a ich losy mocno się ze sobą splotą.

Dla Krystyny Mirek, specjalistki od powieści świątecznych, to także pretekst do tego, aby nam przekazać, jak ten bezcenny czas można wykorzystać, by naprawić, zacieśnić relacje międzyludzkie, rodzinne przy świątecznym stole, podczas rodzinnych spotkań. Szczególne znaczenie mają relacje między mamą a córką – potrzeba miłości, czasu na rozmowę, uświadomienie sobie błędów i szczera chęć ich naprawy.

Krystyna Mirek zaskoczyła mnie w powieści tym, że potrafiła wejść też i w męskie buty, pisząc z męskiego punktu widzenia i obsadzając mężczyzn w rolach pierwszoplanowych. Wykreowała różnorodne, wielowymiarowe postacie i ich interesujące portrety psychologiczne. Walorem powieści jest także lekki styl oraz pełen emocji i uczuć język.

Zachęcam Was do lektury powieści, która otuli jak ciepły kocyk i dostarczy wielu emocji i uczuć, pomoże się dobrze przygotować do Świąt Bożego Narodzenia. Przecież to czas, w którym najważniejsza jest miłość, życzliwość, niesienie pomocy innym, bliskość, obecność drugiego człowieka obok nas. To powinien być szczególny, magiczny czas przesycony dobrem. Każdy z nas tego oczekuje. Niech magia świąt w nas zagości i trwa!

Wydawnictwu Luna serdecznie dziękuję za egzemplarz recenzyjny.

„Siła miłości” – Anna Sakowicz (#MamaDropsaCzyta)

Read More
anna sakowicz siła miłości

Anna Sakowicz, Siła miłości, Wydawnictwo Luna, 2021.
#MamaDropsaCzyta

29 września miała miejsce premiera „Siły miłości”, najnowszej powieści Anny Sakowicz, która należy do grona moich ulubionych Autorek. Pisarka nie stroni od trudnych tematów, tym razem na tapet wzięła problemy, trudności i dylematy rodzin zastępczych.

Opisane wydarzenia dotyczyły częściowo życia rodziny jej przyjaciółki – silnej, wrażliwej i mądrej mamy, która podjęła wspólnie z mężem decyzję o założeniu specjalistycznej rodziny zastępczej. Po latach przeżywała dylematy: czy zrezygnować z rodzicielstwa zastępczego, czy nie. Tylko ona i mąż mogli ją podjąć, nikt z grona bliskich osób nie mógł ich w tym wyręczyć, jedynie wyrazić swoje zdanie. A to nie była łatwa decyzja. Prawdziwa Malwina dała Autorce zielone światło na opowiedzenie swojej historii, w której pojawił się Kacper, chłopiec o różnych obliczach i wielu chorobach. Ponadto temat powieści wymagał bardzo dobrego researchu: rozmowy z innymi rodzinami zastępczymi, czytanie blogów przez nie prowadzonych, studiowanie dokumentacji medycznej, sądowej i psychologicznej powieściowego Kacpra, różnych artykułów i podcastów o problemach tych rodzin. Nie było to łatwe zadanie, ale Autorka wywiązała się z niego znakomicie i podarowała swoim czytelnikom wspaniałą, pełną emocji książkę.

Dzieci… Własne, cudze, zdrowe, chore, niepełnosprawne – każde jest cudem.

Agnieszka Lis

Jestem mamą dorosłej już Córki z niepełnosprawnością ruchową i wiem, że rodzinom nie żyje się łatwo, musimy się mierzyć na co dzień z wieloma trudnościami. W małych miejscowościach jest problem z właściwą diagnozą, dostępem do rehabilitacji a i w dużych miastach osoba z niepełnosprawnością jest zmuszona korzystać najczęściej z płatnej rehabilitacji specjalistycznej. Rehabilitacja jest procesem i trwa przez całe życie. Bardzo często rodziny pozostawione są same sobie i trudno o pomoc specjalistyczną. Walka nierówna ze światem biurokracji zniechęca do  szukania pomocy. Rzadko kiedy można trafić na człowieka pełnego empatii i zrozumienia, który udzieli należytego wsparcia. To także trudny i nie zawsze wdzięczny temat do podjęcia przez Pisarzy. Czytelnicy częściej sięgają po powieści, aby zapewnić sobie doskonały relaks, odpoczynek, azyl, ucieczkę od trosk i zmartwień.

Malwina i Adam Ostrowscy, specjalistyczna rodzina zastępcza, podejmują się opieki nad kolejnym niemowlęciem, które, zgodnie z procedurami, po pewnym czasie ma trafić do adopcji. Niestety,  w wyniku badań diagnostycznych okazało się, że Kacper ma kilka chorób a zaburzenia intelektualne będą stanowiły przeszkodę w adopcji. Nikt takiego dziecka nie zechce. Mimo braku akceptacji rodzonych dzieci, bo znowu ich kosztem, Malwina z Adamem postanowili się zaopiekować ciągle płaczącym, wrzeszczącym, kwilącym niemowlęciem. Rodzice i rodzina dziecka byli również upośledzeni intelektualnie i nie poradziliby sobie z opieką. Mały od razu zarzucił kotwicę w sercu Malwiny. Absolwentka resocjalizacji lubiła wyzwania, zaparła się i postanowiła stworzyć najlepszą rodzinę zastępczą pod słońcem. Adam ją wspierał. Nie było im łatwo, bo Kacperek był bardzo absorbującym dzieckiem. Skupiona na nim zapominała o potrzebach córki nastolatki. Obiecywała, że jak tylko znajdzie się rodzina adopcyjna, to czas poświeci swoim dzieciom, które przecież kochała nad życie. Ale czy ten dzień nadejdzie?

Anna Sakowicz opisuje dwunastoletnią ciężką pracę Malwiny i Adama, bo tak można nazwać opiekę nad Kacprem, który okazał się chłopcem o różnych obliczach: niezwykle związanym z Malwiną, tulącym się i kochającym a także agresywnym, złośliwym, niszczącym, dręczącym i krzywdzącym zwierzęta oraz dzieci, czyli słabszych od siebie. Bohaterkę wspierały i podziwiały przyjaciółki, dla których chłopiec był diabłem wcielonym. Syn widział w nim małego psychopatę i obawiał się z czasem o życie rodziców. Stefania doceniała to, że rodzice stworzyli z dziećmi swoimi wspaniałe więzi, ale Kacper zagarniał ich wyłącznie dla siebie. Rodzice nie mieli absolutnie czasu dla siebie, mogli jedynie pomarzyć o urlopie, bo nikt ich nie chciał zastąpić. Dopiero po dwóch latach pojawiła się w ich życiu koordynatorka z urzędu, który powinien wspierać i współpracować z rodziną. W ciągu kilku lat segregator z dokumentacją chłopca pęczniał w szwach.

Ta historia bardzo mnie poruszyła, wywołała wiele emocji i skłoniła do przemyśleń. Anna Sakowicz pokazała jak ciocia Malwina staje się matką Kacpra, rodzi się między nimi niezwykła więź. Co prawda jeszcze wciąż nie przechodziło jej przez gardło słowo „mama”, zastępowała je bardzo wygodną protezą „mami”, ale czuła, że kocha tego chłopca jak swoje dziecko.[…] Z drugiej strony jednak docierały do niej głosy jej własnych dzieci, dopominających się większej uwagi i zainteresowania. Może w przeszłości za bardzo je rozpieściła? A Kacper był po prostu niezwykły i nieprzewidywalny. I ciągle potrzebował Malwiny, bo dla niego była wszystkim.

Jaki był Kacper zdaniem Adama? Z jednej strony to dzieciak demolka, wszystko niszczy, krzywdzi zwierzęta z jakąś niezrozumiałą radością, ale z drugiej … jak się przytuli, powie „tata”, to cała złość na niego znika. Ma najpiękniejszy uśmiech na świecie. Nie jego wina, ze nie zawsze rozumie, co jest dobre, a co złe. Po prostu taki się urodził.

Maciej i Stefania ciągle mieli pretensje, że odkąd Kacper pojawił się w ich domu, matka ich zaniedbywała. Jako dorośli też potrzebowali uwagi matki. Zapomnieli tym samym, że Malwina też miała swoje oczekiwania. Zdaniem Stefanii sytuacja z Kacprem wyglądała tak, jakby ktoś do ich rodzinnego gniazda podrzucił kukułcze jajo, które na dodatek właśnie próbuje się pozbyć konkurencji. Takie skojarzenia pojawiały się coraz częściej w głowie Stefanii. Tak jak w sercu Malwiny wyrzuty sumienia kontra miłość do dzieci własnych nie dawały zasnąć. Tak pięknie nazwała postawę, poświecenie Malwiny przyjaciółka: Malwa przyprawia światu taką lepszą gębę … mówiąc po gombrowiczowsku.

Gdy Kacper skończył dwanaście lat, Malwina i Adam stanęli przed dylematem: zakończyć opiekę nad Kacprem i rozwiązać rodzinę zastępczą czy nie. To niezwykłe trudny wybór jak antyczny konflikt moralny, bo każdy niósł za sobą czyjeś cierpienie. Malwina wnikliwie rozważając wszystkie „za i przeciw”, zaczęła się po raz pierwszy w życiu bać. A przecież jej siła miłości była ogromna. Jaką decyzje podjęli Adam i Malwina? A jaką decyzję podjąłby każdy z czytelników powieści? Po lekturze tej powieści miliony pytań cisną się na usta. Odpowiedź jednoznaczna jest bardzo trudna. Ja też nie wiem. Czy Anna Sakowicz wie? Zbyt łatwo oceniamy innych i stygmatyzujemy…

Anna Sakowicz wprowadziła do powieści wątek fikcyjny Liliany, która ma napisać artykuł o problemach rodzin zastępczych. Dziennikarka trafiła na historię rodziny Ostrowskich, lubiła takie wyzwania i postanowiła je doprowadzić do końca. Czy jej artykuł będzie miał napisane zakończenie? Poznając wydarzenia z życia Ostrowskich, ich relacje z przyjaciółmi, a przede wszystkim dylematy moralne, Liliana ma doskonałą okazję, aby zastanowić się nad swoją niełatwą przeszłością, problemami, rozpadającym się małżeństwem, do którego sama świadomie dążyła. Miałam taki defekt. Może to syndrom odrzuconego dziecka, które jako dorosła osoba niszczyło i odrzucało wszelkie dobro? Liliana kusiła, psuła i prowokowała do zła jak wąż biblijny. Czy poznawszy historię Ostrowskich, bohaterka odpowie na postawione przez siebie pytanie? Niełatwo będzie bohaterce ułożyć z rozsypanych puzzli obrazek. Czy uda się jej odnaleźć brakujące elementy?

Powieść czyta się lekko, mimo że nie należy do łatwych z uwagi na ogromny ładunek emocjonalny i trudną problematykę. Już sam prolog wbił mnie mocno w fotel. Kompozycja powieści sprawia, że wciąga od pierwszego rozdziału do samego końca. Przeplatają się naprzemiennie rozdziały poświęcone Liliannie (narracja pierwszoosobowa) z rozdziałami  przedstawiającymi historię Ostrowskich (narracja trzecioosobowa). Malwinę i Adama poznajemy od „dwanaście lat temu” aż do „kilka tygodni temu”. Zabieg ten wzmaga ciekawość i emocje czytelnika. A emocje są ogromne, cała paleta od złości, frustracji, bezradności po współczucie, wzruszenie, szybsze bicie serca, żal, łzy, podziw, radość. Anna Sakowicz nie ocenia, nie komentuje postępowania bohaterów. Historię rodziny poznajemy z relacji jej członków: dzieci, rodziców, przyjaciół, znajomych, sąsiadów, urzędników. To sprawia, że powieść nie jest jednoznaczna lecz wielowymiarowa, pełna dylematów natury moralnej i emocjonalnej. Czy można zmierzyć siłę miłości? Czy miłość podlega gradacji? A gdzie jest w ogóle granica miłości i czy się da ją wyznaczyć? Na każde postawione pytanie czytelnik musi sam odpowiedzieć, a nie jest to łatwe. Pisarka po mistrzowsku zagrała na mocjach czytelnika. Uświadomiła też, że tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono.

Powtórzę za Agnieszką Lis: dzieci… Własne, cudze, zdrowe, chore, niepełnosprawne – każde jest cudem. Jestem o tym absolutnie przekonana jako matka dorosłej Córki z niepełnosprawnością ruchową, od której wiele się uczę. Nie zamieniłabym jej na zdrową wersję  – nigdy, mimo że nie zawsze jest łatwo. Powieść na długo zostanie w moim sercu. Polecam na długie, jesienne wieczory. To niewątpliwie jedna z najlepszych powieści obyczajowych przeczytanych przeze mnie w tym roku.

Wydawnictwu Luna dziękuję za egzemplarz recenzyjny.