„Historie od końca” – Marlena Semczyszyn (#MamaDropsaCzyta)

Read More
historie_od_konca_rzut

Marlena Semczyszyn, Historie od końca, Wydawnictwa Videograf SA 2024.

#MamaDropsaCzyta

Tekst powstał w ramach współpracy reklamowej z Wydawcą.

Marlena Semczyszyn, kolekcjonerka myśli i zdań, to Autorka kochająca ludzkie historie. Za mną już trzecie spotkanie z jej powieścią. Każda z nich jest inna i każda zaskakuje pomysłem na fabułę, kreacją bohaterów, ciekawymi portretami psychologicznymi i ich losami. Każda skłania do refleksji nad życiem, przemijaniem, miłością, przyjaźnią. Autorka nie boi się poruszać trudnych tematów, czasem wręcz bolesnych, ich ładunek emocjonalny, dramatyzm potrafi rozbroić humorem, zaprawionym niekiedy nutką sarkazmu czy ironii. Bo życie takie jest, słodko-gorzkie, zbyt krótkie, żeby się zadręczać, cierpieć, nienawidzić tracić zamiast próbować, smakować, zdobywać, kochać, cieszyć się chwilą, wybaczać. Mnie ta powieść otuliła mnogością emocji i uczuć.

„Historie od końca” są pochwałą życia, pochwałą radości i zrozumienia dla tego, że przyjdzie kres.

Co zatem kryje się za tak subtelną okładką? Rozczulająca opowieść o Karolinie, kobiecie po przejściach i Mateuszu, mężczyźnie z przeszłością , który spotkali się na cmentarzu nad grobem ojca bohaterki. Bezduszny mąż zostawił żonę po dziesięciu latach małżeństwa, bo się nią po prostu znudził. To ona lubiła monotonię a on pragnął poczuć w żaglach nowy wiatr. Ba! Nawet huragan. A przecież „to on ją nauczył, że mniej znaczy więcej, ze w życiu trzeba wszystko zaplanować, przewidzieć i uwzględnić w kalendarzu. Poddała się temu, zwyczajnie szukając bezpieczeństwa”. Gdzieś się podziała ta piękna i spontaniczna dziewczyna o śmiejących się oczach, pełna energii, kochająca życie każdą komórka ciała. Jak to możliwe, że Paweł, student informatyki, „wsobny introwertyk” zaprzątnął umysł Karoliny a następnie jej serce. Czy jako małżeństwo byli szczęśliwi? Hmmm…

Wróciła do rodzinnej wsi, do domu rodzinnego, do matki, do przyjaciółki Teresy, której wyznała: jestem kartką zmiętego papieru, którą wyrzucono do kosza. Zapisano na niej historię o mnie, a potem stwierdzono, ze to gówniany pomysł. To również opowieść o sile przyjaźni, dzięki której stłamszona, szara mysz Karolina mogła się odnaleźć i rozpocząć nowe życie. „Bądź dawną sobą” – prośba i życzenie jedynej przyjaciółki Tesi.

To opowieść o bardzo trudnych relacjach zazdrosnej matki z córką tatusiową, którą trudno będzie naprawić, odbudować, zacieśnić. Ale okaże się to możliwe, ponieważ obie czują się tak bardzo samotne, stęsknione, głodne miłości.

 Myślisz, że najemy się jeszcze miłości? –  spytała poważnie Karolina, napychając usta ciastem.- Zrobimy wszystko, żeby tak było. Będę cie prosiła o pomoc w tej sprawie, dziecko. Zróbmy to pomału. Zacznijmy od takich spotkań raz na jakiś czas, niech nam będzie wesoło. Niech nam w końcu będzie wesoło.

Mateusz, człowiek z misją, właściciel firmy pogrzebowej „Dalia” skradł moje serce. Wspomniałam, że to facet z przeszłością i na tym pozostanę. Jest prawie każdego dnia świadkiem historii od końca, które opowiada Karolinie. Mury zakładu pogrzebowego są przepełnione życiorysami zmarłych, największą i najczystszą o nich prawdą usłyszaną z ust bliskich ich opłakujących. A misja bohatera polega na niesieniu im pomocy. „To zaszczyt moc zadbać o tę ostatnią rzecz, jaką można zrobić dla zmarłego”. Karolina poprosiła Mateusza, żeby jej opowiadał te historie od końca. A on był szczęśliwy, gdyż te opowieści poruszały czułe strony dziewczyny, karmiły ją emocjami, pokazywały, jak kruche i ulotne jest życie, wprawiały w dobry nastrój. Każdy z nas ma historię, która się kiedyś kończy. Cieszmy się więc chwilą, łapmy życie garściami, kochajmy je i doceniajmy.

Miała wrażenie, że coś pękło. Coś co dotąd przygważdżało ją jak ogromny ciężar, rozsypało się. – Czy to możliwe, aby to trwało i na zawsze pozostało właśnie takie? – zapytała ze strachem w głosie. – Możliwe , Karolino, ja wiem, że tak będzie. Jesteś kobietą po przejściach… – A ty mężczyzną z przeszłością. Uśmiechnęła się łagodnie. – i mam nadzieję, ze z przyszłością, a w niej widzę ciebie przy mnie. – Mateusz, to szaleństwo, my się w ogóle nie znamy…[…] W przeciwieństwie do Karoliny nie miał żadnych obaw. Oszalał, chciał jednego – żeby była blisko. I jednego był pewien – nie może jej stracić.

– Jesteś nadzwyczajny, Mateuszu.

– Ty jesteś skarbie.

Tak, życie może być piękne. Wątek Karoliny i Mateusza dostarczył mi podczas lektury całej feerii emocji.

Marlena Semczyszyn poruszyła w powieści jakże trudny temat depresji i walki z nią. Dopadła Teresę, która była szczęśliwą żoną, mamą, nauczycielką. Mogła liczyć na wsparcie bliskich i przyjaciół, którzy świetnie się zorganizowali.

Bo jak „depresja”? Kobieta, która ma wszystko, o czym zamarzyła, ma depresję? I przecież nie chodziła zdołowana, dbała o dom, pracowała, warzywo z jej ogrodu mogłoby startować w konkursach rolniczych, jaka depresja? Dom wypakowany miłością po brzegi. Jaka depresja u Tesi, pod której okna przychodziły sarny, w której budkach lęgowych bezpiecznie zakładały rodziny ptaki o najdziwniejszych nazwach? To jakaś pomyłka. A jeśli nie?

Powieść jest także hołdem oddanym przez Pisarkę jakże niedocenianym nauczycielom, którzy są mentorami i każdy z nas ma w sercu zachowaną taką postać. Karolina przyjechała do rodzinnej wsi, by się pożegnać ze swoją umierającą nauczycielką Wisławą Połczyńską. Przyjaciółki wiele jej zawdzięczały, zasugerowała im kierunek studiów. Pani Wisia pozostawiła Karolinie swoją ostatnią wolę – etat w szkole i dom. Życie zadecydowało, że pozostała w Kamiennej. Czy było jej łatwo? Ktoś deptał jej po piętach, groził, stała się ofiarą… Jak się zakończył ten horror? Bohaterka nie była przecież sama. W Kamiennej miała zacząć nowe życie.

Ci, którzy znaleźli do niej drogę, wielbili ją nie mniej niż artystów ze świata muzyki. Nigdy nie prowadziła lekcji w ten sam sposób, nigdy nie zrobiła tego samego sprawdzianu. O uczniach mówiła „moje dzieci” i podsuwała im literaturę nie tylko z kanonu lektur, ale także taką, którą później Karolina czy Tesia czytały pod pierzynami z wypiekami na policzkach. Zawsze miała czas, żeby wysłuchać młodzieży, pomagała pisać listy miłosne nieopierzonym chłopcom. Zabierała swoich wychowanków na kilkudniowe wycieczki w góry, żeby móc z nimi długo i bez cenzury rozmawiać, w swoim plecaku niosła historię niejednej osoby, zranionych uczuć, zawiedzionych nadziei.

Marlena Semczyszyn podarowała czytelnikom wartościową i pełną emocji opowieść o pochwale życia – bez lukru. Oczywiście pierwsze skrzypce zagrała spośród nich MIŁOŚĆ, jej różne twarze. Dzięki niej człowiek rozkwita, promienieje, życie nabiera blasku a wszelkie trudności, problemy, rzucane kłody pod nogi można razem pokonać. Wnosi do serca jakże potrzebny spokój, ufność, nadzieję. Sprawia, że strach przed przyszłością maleje. Z drugiej zaś strony Pisarka uświadamia nam, jak kruche może być życie. Chwilami trudno nam zrozumieć, że w każdej chwili może przyjść kres. Nigdy nie wiemy, co za zakrętem. Czas upływa…

Dwoje ludzi, dwie dusze, dwa serca. Przeszli w życiu bardzo wiele, a teraz połączeni, jak sami uważali, za sprawą bliskich z zaświatów, chcieli żyć zgodnie ze słowami jednego z najmądrzejszych Polaków. Żyć na pełnej petardzie.

Ks. Jan Kaczkowski, autor książki „Życie na pełnej petardzie” to Kaplan z powołania, który w swoich publikacjach, homiliach uczył, jak żyć wartościowo, mocno, nie na niby. Jako onkocelebryta oswajał ludzi ze śmiercią, uczył optymistycznej postawy, jak żyć, by czerpać z każdego dnia całymi garściami. Kochał mocno życie i nigdy nie stracił wiary i nadziei.

„Kiedy kwitną oliwki” – Monika Michalik (patronat medialny Dropsa)

Read More
kiedy kwitną oliwki - okładka 3d

Monika Michalik, Kiedy kwitną oliwki, Wydawnictwa Videograf 2023.

Patronat medialny Dropsa

Współpraca reklamowa z Wydawcą.

Czy wiedzieliście, kiedy kwitną oliwki?

Czy widzieliście, jak kwitną oliwki?

Najnowsza powieść Moniki Michalik, mój patronat medialny, zabierze Was w podróż do wiosennej, kwitnącej Grecji. Zobaczycie, jak kwitną oliwki, jak na nowo rozkwita kobieta, jak na nowo w sercu mężczyzny rozkwita miłość.

Aurelia została zdradzona. Mężczyzna, z którym dzieliła życie, dzielił je jeszcze z kimś innym. Zraniona dziewczyna postanawia rzucić wszystko i wyjechać. Zamiast w Bieszczady, gdzie jako popularna piosenkarka z pewnością zostałaby rozpoznana, wyrusza na grecką wyspę. Nie wie, czego się spodziewać po Zakynthosie…

Na miejscu poznaje rodzinę Grety. Wraz z bagażami do domu jej syna wnosi energię (choć myśli, że wcale jej nie ma po ostatnich przejściach), kobiecy wdzięk i czar. Czy Grek pozostanie jej obojętny? Czy i ona w oliwkowym raju oprze się fascynacji?

Monika Michalik ponownie zabiera nas do Grecji. Uwielbiam greckie historie autorki. W każdym zdaniu czuć jej miłość do regionu, zachłanność, z jaką kolekcjonuje tamtejsze widoki i smaki. Co ważne, potrafi się nimi dzielić z czytelnikami. Rozbudza każdy fragment wyobraźni, opisy angażują każdy zmysł. sZabiera nas na Zakynthos, prezentując jego najpiękniejsze zakątki. Oprócz opisów plaży i Wyspy Żółwi zachwycił mnie opis oliwnego ogrodu. Raju. Prawdziwego raju, który pachnie nadzieją na lepsze jutro i na wyjście z wewnętrznych tęsknot.

Nie oglądając się za Jorgosem, zbiegła chodnikiem w dół. Dotarła do drobnego zwirku, który zachrzęścił pod jej stopami. Kucnęła i wzięła w garść mokre kamyki. Były gładkie, kremowobiałe. U jej stóp raz po raz pojawiała się i znikała fala turkusowej wody. Marzyła, by móc zanurzyć się w jej toni. Morze zdawało się tańczyć między pagórkami i nabrzeżem, a na jego powierzchni słonce zalotnie odbijało promienie, oślepiając Aurelię. Ale nawet wtedy, kiedy jej oczy zaczęły łzawić, nie założyła okularów. Są chwile i miejsca, które trzeba zobaczyć gołym okiem, bez żadnych przysłon, filtrów.

Na uwagę zasługuje również wątek muzyczny w powieści. Wyróżnia go nie tylko historia głównej bohaterki, której serce bije w rytm muzyki, ale i forma przedstawienia jej pracy nad utworami – teksty piosenek są zapisane czcionką przypominającą ręczne pismo. To wielki atut, zwłaszcza, że Aurelia sama pisze teksty swoich utworów.

Łączące się światy snu i jawy, łączące się światy zagubionej dziewczyny i mężczyzny po przejściach, zapierające dech w piersiach greckie widoki – atuty powieści „Kiedy kwitną oliwki” można wyliczać długo. Tak długo, jak długa jest linia brzegowa Grecji. Tak długo, jaka odległość dzieli Grecję i Polskę. Tak długo, jaką drogę muszą pokonać dwa spragnione miłości serca… To piękna książka o miłości, tęsknocie i poszukiwaniu samej siebie. Czasem to poszukiwanie wymaga wyruszenia nie tylko w głąb siebie, ale i w głąb świata, gdzie zachód słońca i oliwki smakują inaczej…

„Serce z plaży Afrodyty” – Karina Kozikowska-Ulmanen (#MamaDropsaCzyta)

Read More
serce z plaży afrodyty recenzja

Karina Kozikowska-Ulmanen, Serce z plaży Afrodyty, Wydawnictwa Videograf 2022.
#MamaDropsaCzyta

Ponad miesiąc temu miała miejsce premiera niezwykle udanego debiutu literackiego „Serce z plaży Afrodyty” Kariny Kozikowskiej-Ulmanen. Już pierwsze strony książki mnie zachwyciły i trudno mi było uwierzyć, że to istotnie jest debiut z uwagi na jej fenomenalność. Autorka zaprosiła czytelników do niezwykłej podróży na Cypr – ciepło, słońce muskające twarz, piękne widoki, ciekawe atrakcje, malownicze zabytki, starożytne legendy, przepowiednie z nimi związane, wycieczki statkiem do Egiptu, Ziemi Świętej, wieczory cypryjskie, mnóstwo egzotycznego jedzenia, wino, muzyka, poznanie nowych ludzi, świetny nastrój. Czegóż chcieć więcej od idealnej  lektury na wakacje?

Kamila, bohaterka powieści, dziewczyna rozczarowana mężczyznami, postanowiła całkowicie odmienić swoje życie.  Wzięła udział w kursie pilotów-rezydentów na Djerbie w Tunezji. Jeśli tylko dobrze wykorzysta swoją szansę, to jej życie może się diametralnie odmienić i stać się wielką, fajną przygodą. Od razu udało mi się wejść z Kamilą na pokład samolotu, by jej towarzyszyć i razem z nią przeżywać. Ahoj przygodo!

Wyobraźcie sobie, że siedzicie na statku pirackim, by popłynąć na najpiękniejszą plażę, a właściwie na cypel tworzący przepiękną lagunę nazywaną Wyspą Flamingów (rezerwat dla ptaków zimą).

Kolor wody był zachwycający. Mieniła się wszystkimi odcieniami błękitu i turkusu, skrzyła promieniami odbijającego się  niej słońca tak, ze musiałam mrużyć oczy. – Patrzcie, delfiny! – Z zamyślenia wyrwał mnie okrzyk Bożeny.(…)w odległości kilkunastu metrów od łodzi płynęło kilkanaście delfinów wyskakujących co chwilę nad wodę. Były przepiękne i najwyraźniej przyzwyczajone do popisywania się przed turystami.(…) Jeden z nich (animatorów) przyniósł spod pokładu wiadro małych rybek, które rzucaliśmy delfinom, a one łapały je w locie i zjadały w błyskawicznym tempie.(…) W oddali majaczyła długa jasna plaża, na której stały wiaty ze słomianymi dachami.

Po tunezyjskiej przygodzie Kami podpisała kontrakt z biurem podróży na pracę marzeń na Cyprze – początek czegoś nowego a może nawet przygody życia. Życie na wyspie Afrodyty reguluje tryb siga-siga, co oznacza „powoli, powoli”, czyli bez nerwów, pośpiechu, z uśmiechem na twarzy i w swoim własnym, powolnym rytmie. A klimat temu sprzyjał.

Podczas wakacji na Cyprze należy udać się na kamienistą plażę Afrodyty, by znaleźć wśród kamieni taki w kształcie serca. Czy Kamila go znalazła? Czy Afrodyta pomogła Kamili znaleźć miłość? O tym przekonacie się sami podczas lektury.

Towarzyszyłam Kamili w pracy, uczestniczyłam w organizowanych wycieczkach, rejsach, o czym wspomniałam na początku. Bohaterka świetnie sobie radziła we wszystkim. Podziwiałam ją za organizację, kreatywność, relacje z turystami – ona kochała ludzi i lubiła być wśród nich, wykazując ogromne pokłady cierpliwości. Przekonałam się, że praca rezydenta-pilota to nie są wakacje, ale czasem i liczne wyzwania, którym trzeba stawić czoła. Są chwile, w których tęskni się za choćby małą stabilizacją. Tej powieści nie da się czytać, gdy doskwiera głód, bo posiłki są tu celebrowane i tak sugestywnie opisane, że jest się potwornie głodnym. Dobrze jest mieć pod ręką chociaż sałatkę grecką w wersji lekkiej J

Poza sałatą na talerzu znajdował się pokrojony w gruba kostkę ogórek, aromatyczne pomidory w półplastrach, zielona papryka, czarne oliwki, czerwona cebula i duży plaster fety. Polałam warzywa oliwą z oliwek i czerwonym octem winnym. Rozkruszyłam widelcem fetę, zaczęłam jeść i niemal umarłam z rozkoszy. Aromat warzyw, które dojrzewały w cypryjskim słońcu, rozwalił system.

Aż tu nagle, pewnego dnia Kamila, mimo rozczarowań mężczyznami i dystansu emocjonalnego, zobaczyła Piotra i dała sobie „możliwość wypuszczenia z ukrycia emocji, które od dłuższego czasu tłumiła”. Bohaterka miała obok siebie Miśkę, przyjazną duszę i mimo jej przestróg pozwoliła, by dopadła ją miłość i kolejne rozterki a nawet zawirowania. Jest takie powiedzenie, że gdy budzi się miłość, zasypia rozum. Też tego doświadczyłam. A jak się potoczyły losy Kamili i Piotra? Historię skomplikowanej miłości bohaterów poznacie sami, czytając powieść J

Jak już wspomniałam wcześniej, książka jest niezwykle udanym debiutem literackim. Świetnie skrojona Fabuła, wartko tocząca się akcja, pełna nagłych zwrotów i zawirowań, wspaniała kreacja bohaterów – mają zarówno zalety, jak i wady, są autentyczni. Autorka świetne włada językiem jako narzędziem pisarskim – lekki styl, plastyczny i pełen różnych emocji i uczuć język, dzięki któremu możemy chłonąć powieść wszystkimi zmysłami. Podczas lektury czułam się tak, jakbym była turystką i z otwartą buzią chłonęłam to wszystko, o czym tak pięknie, ciekawie i porywająco opowiadała Kamila w roli przewodniczki.

Kamila zawojowała moim sercem. Tak bardzo pragnę, by bohaterka odnalazła swoje szczęście i prawdziwą miłość. Czy znaleziony kamyk z plaży Afrodyty jej w tym pomoże? I chociaż zakończenie wbiło mnie w fotel, to jednak mam nadzieję, że Autorka napisze kolejną część, więc potraktuję je jako otwarte.

Polecam Wam tę fenomenalną powieść o miłości i sile przyjaźni na wakacyjny czas! Ja czuję się tak, jakbym wróciła z podróży na Cypr, do Izraela i Egiptu z głową i sercem pełnymi niezapomnianych wrażeń.

Zapraszam Was po lekturze na profil Autorki na FB, gdzie nie tak dawno razem z książką spędziła urlop na Cyprze, spacerując śladami Kamili i jej przyjaciół z biura podróży.

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwami Videograf.

„Włoska legenda” – Katarzyna Grabowska (#MamaDropsaCzyta)

Read More
włoska legenda recenzja okładka 3d

Katarzyna Grabowska, Włoska legenda, Wydawnictwa Videograf 2022.
#MamaDropsaCzyta

Wydawnictwa Videograf przygotowały niezwykle ciekawe książki na lato dla swoich Czytelników, dzięki którym można podróżować w czasie i w przestrzeni. Warto na nie zrobić miejsce na półce! 19 lipca 2022 miała miejsce premiera powieści Katarzyny Grabowskiej „Włoska legenda”. Książka urzekła mnie swoim klimatem, emocjonalnością, romantyczną historią. Dzięki niej mogłam się przenieść na południe Włoch i w towarzystwie Giorgio Simonetti, przystojnego Włocha z polskimi korzeniami, zwiedzić: Sorrento, Neapol, Capri, Ischię, poznać niezwykłe legendy włoskie, słuchać podczas płynięcia łodzią śpiewu mitycznych syren. Tu wszystko może się zdarzyć, tu legenda stała się rzeczywistością. A wszystko to tak pięknie namalowane słowami, że opowieść chłonie się wszystkimi zmysłami. Dla Autorki to była niezapomniana podróż a przecudnej urody widoki zapadły na zawsze w serce. Zapraszam na garść refleksji po lekturze.

Główną bohaterką powieści jest Emilia Szewczyk, cicha i skromna dziewczyna, szara myszka, którą życie boleśnie doświadczyło, zdecydowanie za wcześnie jej świat legł w gruzach. Popełniła błąd, za który tylko jej przyszło zapłacić.

Młodość ma to do siebie, że daje poczucie wolności. Człowiek zachłystuje się tą nadchodzącą dorosłością i nie zważa na konsekwencje. A później pozostaje tylko żal…

Zmieniły więc z mamą miejsce zamieszkania. W Łodzi, w nowym miejscu, podjęły decyzję, że nikt nie pozna ich tajemnicy, aby raz na zawsze uniknąć problemów. Czy życie w kłamstwie na dłuższą metę było możliwe? Z czasem i ono stało się wielkim problemem. To było tylko udawanie, że jako licealistka wcale nie odbiega od swoich rówieśników. A tak naprawdę nie pasowała do tego towarzystwa. Wśród nich  sprawiała wrażenie wyobcowanej, zamkniętej w sobie, stawała zawsze z boku, pragnęła być wręcz niewidzialną. Szybko stała się obiektem kpin, drwin, sarkazmu, szyderstw, głupich zaczepek, a nawet popychania. Koleżeństwu sprawiało to ogromną frajdę a Emilka cierpiała. Stała się ofiarą przemocy. Mur między nią a otoczeniem rósł a wraz z nim rosła tajemnica, która cholernie ciążyła.

W tym samym liceum rozpoczął pracę nowy nauczyciel języka włoskiego, Giorgio Simonetti, Włoch o polskich korzeniach. Aby zachęcić problematycznych uczniów do nauki języka, zaproponował rywalizację o możliwość uczestnictwa czworga najlepszych uczniów w wakacyjnej wyprawie do Włoch, którą zamierzał także sfinansować. Giorgio okazał się wspaniałym człowiekiem, który odkrył tajemnicę Emilki, gdy próbował ją nakłonić do wyjazdu do Włoch. Zachował ją jednak dla siebie. To była wspaniała nagroda za ogromną pracę włożoną w naukę. Dzięki temu czytelnik wraz z bohaterami powieści ma możliwość udać się w niezwykłą podróż do Sorrento, Neapolu, popłynąć na Capri. A w cudownych okolicznościach przyrody podczas zwiedzania ze świetnym nauczycielem, boskim Armani, Emilka szybko mogła się przekonać, że ma prawo do odrobiny szczęścia i radości. Pod włoskim błękitnym niebem narodziło się uczucie. Reszta grupy wolała chodzić własnymi ścieżkami, słuchanie przewodnika, zwiedzanie to nuda. 

Poznane włoskie legendy uzmysłowiły mi, że Emilia i Giorgio to Capri i Wezuwiusz. Legenda stawała się rzeczywistością. Czy zakochani mogli być razem? Czy ten związek miał szansę zyskania społecznej aprobaty? A może jak we włoskiej legendzie zostaną rozdzieleni, bo miłość uczennicy i nauczyciela to wciąż zakazana miłość.  Każe z nich tak naprawdę dźwigało niemały bagaż doświadczeń i obrywało od życia. W Sorrento mieszkała  Cecilia, babka Giorgia, która z czasem odsłoniła swoje wszystkie twarze i plany na życie wnuka. Poznałam też niezwykłą historię miłości jego matki. A intrygi jego Laury, eks dziewczyny wywołały we mnie ogromne oburzenie, jak można być tak perfidną, okropną istotą. Zazdrość popchnęła ją do podłości. W związku z tym Emilka miała powody ku temu, by poczuć się częścią legendy jak Capri… Ta historia miłości mnie oczarowała i wzruszyła, bo Katarzyna Grabowska napisała ją sercem. Do końca nie straciłam nadziei i wiary, że starożytna przepowiednia się spełni. (Wybaczam Autorce szereg intryg i zaskakujących zwrotów akcji, bo komplikujących mocno życie bohaterom.) Na długo pozostanie w moim sercu. Wywołała we mnie tyle różnorodnych emocji i uczuć. Włoskie klimaty potrafią jednak zainspirować.

Katarzyna Grabowska poruszyła w powieści szereg ważnych tematów. Jak dobrze, że one tu wybrzmiały. Czym się należy kierować w życiu? Rozumem czy sercem? Czy w imię tradycji mamy prawo zniszczyć komuś życie? Czy mamy prawo kreślić drugiej osobie plan na życie? „Jeśli naprawdę go kochasz, to mu wybacz. […] Wszystkie problemy biorą się z niedomówień”. To powieść o różnych obliczach miłości, poświęcenia w imię miłości. Miłość jest najważniejsza, odmienia, buduje nasze życie, ale też je niszczy. Od miłości do nienawiści jest tak blisko. To nie jest tylko truizm. Dorosłość zawsze wiąże się z odpowiedzialnością i często nie ma nic wspólnego z chwilą, w której kończymy 18 lat. I jeszcze jedno – warto marzyć i spełniać swoje marzenia. One dodają nam skrzydeł a życie nabiera blasku i sensu.

Polecam Wam z całego serca tę cudowną powieść tak pięknie napisaną sercem przez Autorkę. Każda książka Autorki jest dla mnie ogromnym zaskoczeniem.

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwami Videograf.

„Zimowy sen” – Joanna Jax (patronat medialny Dropsa)

Read More
zimowy sen duchy minionych lat

Czasami nie dokonuje się wyboru ze względu na siebie, ale na swoich bliskich. Żeby ich uchronić przed strasznym losem albo żeby nie poznali tajemnic, które mogłyby kogoś zranić.
Nic nie jest czarno-białe i takie proste. I ty wiesz o tym najlepiej.

Joanna Jax, Zimowy sen, Wydawnictwa Videograf 2022.
Premiera: 18 stycznia

Zimowy sen, a właściwie koszmar, dla milionów Polaków rozpoczął się 13 grudnia 1981 r. Wprowadzono stan wojenny. Do więzień trafiło tysiące opozycjonistów, na ulicach zapanowały chaos i terror. W sklepach były jeszcze większe pustki i próżno było wypatrywać przebudzenia. Tylko jedno pozostało niezmienne – nadzieja i wiara że to, co się robi, na co się czeka, ma sens i nadejdzie. Tylko jedno należy podkreślić – nadzieja i wiara towarzyszyły i tym, którzy nie zgadzali się z polityką władzy, i tym, którzy stali ramię w ramię z przedstawicielami reżimu. Nadzieja i wiara nie opuszczały tych, którzy kochali i tych, którzy nienawidzili…

Dramat rozgrywa się na ulicach, dramat rozgrywa się w domach. Stan wojenny ogłosił Wojciech Jaruzelski, stan wojenny ogłosiła także Joanna Jax w swojej najnowszej powieści „Zimowy sen”, która kończy cykl „Duchy minionych lat”. Bracia (znów) stanęli przeciwko sobie. Mąż i żona zastanawiają się, czy dochować złożonej przysięgi. Dawni przyjaciele i kochankowie wciąż wahają się, co jest ważniejsze – zemsta czy miłość. Och, jak ja uwielbiam pióro autorki za to, że kreśli właśnie takie postaci. Joanna Jax powołuje do życia bohaterów z krwi i kości. Nie ma tylko dobrych i tylko złych. Bohaterowie nie dzielą się na aniołów i diabłów. Oni są tacy jak my. Mają wady i zalety. Kochają i nienawidzą. Tęsknią i odpychają. Cieszą się i płaczą. Żyją. Choć tylko na kartach powieści…

Autorka po raz kolejny – i niestety ostatni w tym cyklu – zabiera swoich czytelników w podróż w czasie i po Europie. Nazwisko Joanny Jax już na zawsze pozostanie dla mnie synonimem najwyższej jakości w kreowaniu świata z tak bogatym i prawdziwym kontekstem historycznym, politycznym i społecznym. Wielowątkowa saga rodzinna staje się nieoczywistym przewodnikiem po zakamarkach ulic PRL-u, wojennych frontach, gabinetach ubeckich oficerów, dziennikarskich pokojach i domach Polaków.

Tej książki się nie czyta. Tę książkę się pochłania. Nienasycenie towarzyszy lekturze nieustannie. Nie da się zasnąć. Tej powieści nie da się tak po prostu odłożyć. Choć tak bardzo nie chce się rozstawać z bohaterami… Ale duchy minionych lat zostaną ze mną na zawsze. Czuję ich oddech na plecach, w głowie wciąż słyszę ich słowa.  Autorce dziękuję za piękną, momentami bardzo bolesną podróż, w czasy PRL-u. Czasy tak odległe, a zarazem bliskie, przecież tak wielu wciąż dźwiga na barkach ciężar tamtych dni… Dziękuję za lekcję historii i lekcję życia, które było częścią moich bliskich. Dziękuję za podróż do serc moich dziadków, do serc moich rodziców. Do rzeczywistości, która kształtowała tych, których kocham. Do rzeczywistości, która mimo upływu lat, nie daje spokojnie spać…

Tekst powstał w ramach współpracy z Wydawnictwami Videograf

„Pocałunki pod jemiołą” – zbiór opowiadań Wydawnictw Videograf

Read More
pocałunki pod jemiołą

Kobieca Strona Literatury prezentuje „Pocałunki pod jemiołą”
Ewelina Nawara, Małgorzata Falkowska, Maria Zdybska, Magdalena Jarząbek, Agnieszka Nikczyńska-Wojciechowska, Katarzyna Grabowska, Agnieszka Zawadka, Marta Matulewicz, Agnieszka Zakrzewska, Wydawnictwa Videograf 2021.
#MamaDropsaCzyta

24 listopada ukazała się pod szyldem Kobiecej Strony Literatury pierwsza antologia „Pocałunki pod jemiołą” a wydana przez Wydawnictwa Videograf. Dziewięć polskich Autorek: Ewelina Nawara Małgorzata Falkowska, Maria Zdybska, Magdalena Jarząbek, Agnieszka Nikczyńska-Wojciechowska, Katarzyna Grabowska, Agnieszka Zawadka, Marta Matulewicz, Agnieszka Zakrzewska napisało dziewięć historii.

Znajdują się wśród nich różnorodne opowiadania: romantyczne, z lekką nutą erotyzmu, obyczajowe, fantastyczne. Każdy Czytelnik znajdzie tu coś dla siebie. Dzięki lekturze tej przepięknie wydanej książki zimowe i świąteczne nastroje będą pełne magii i miłości, bo właśnie magia świąt łączy te różnorodne historie. I jeszcze jedno – jemioła oraz wiara, że pocałunki pod jemiołą mogą zdziałać cuda. Na pierwszy rzut oka książka zachwyca piękną oprawą: różowa okładka z grafiką świąteczną, na skrzydełkach Autorki zamieściły rekomendacje opowiadań, są zamieszczone ich fotografie, zapowiedzi wydawnicze a każde opowiadanie jest również opatrzone notką biograficzną i… pewną niespodzianką 😉

Opowiadania te z pewnością wprowadzą czytelników w zimowo-świąteczny nastrój. Mimo że z niektórych wyziera smutek, to jednak świąteczny klimat go łagodzi. Jak już wspomniałam, są one różnorodne, ale łączy je motyw jemioły, pocałunków pod jemiołą. Nie zawsze święta ociekają jak pierniczki lukrem. Nie zawsze przecież cała rodzina może się zgromadzić przy wspólnym wigilijnym stole, który mami nasze zmysły dwunastoma potrawami a które najbardziej smakują właśnie w ten magiczny wieczór. Powinniśmy jednak pamiętać, aby nie zatracić w sobie ducha świąt Bożego Narodzenia i mieć świadomość, że najważniejsza, magiczna jest bliskość rodziny oraz najcenniejszy podarunek –  czas, który możemy poświęcić sobie i kochanym ludziom. Przestać gonić, zwolnić, celebrować, cieszyć się każdą wspólną chwilą.

Zachęcam gorąco do sięgnięcia po różową, pięknie wydaną antologię. Nawet najlepsze zdjęcie nie odda jej prawdziwego uroku. A dziewięć cudownych historii pomoże nam niewątpliwie w przygotowaniach do świąt, w podróży w głąb siebie, by przypomnieć sobie tradycje świąteczne z dzieciństwa, ulubione potrawy, nastrój świąteczny, choinkę, może udekorujesz ją w tym roku schowanymi gdzieś w pudełku ozdobami z domu rodzinnego. Pamiętaj też o zakupie gałązki jemioły i żeby miała dużo białych kuleczek. Jednak najważniejsza jest obecność kogoś a nie ważne to , co jest na stole. Nie dajmy się zwariować.

Zwróćmy swą twarz ku rodzinie. Świąteczny żar niech w nas płonie. Niech trwa i nigdy nie zginie!

Małgorzata Falkowska, „Budka miłości”

Pomoc chorej studentce, jemiołowa całuśna budka, wyścig z czasem…

Katarzyna Grabowska, „Świąteczne obietnice”

Magia siły miłości – ponad wszystko. Mimo wszystko. Świąteczne śniadanie, które zmienia wszystko…

Magdalena Jarząbek, „Wigilijna e-randka

Perspektywę samotnej wigilii zmienia pewna aplikacja i balkonowy włamywacz…

Marta Matulewicz, „Świąteczna podróż”

Jemioła w Orient Expresie? Proszę wsiadać!

Ewelina Nawara, „Grzeszny Mikołaj”

Czy przyjaciel brata z dzieciństwa to najlepszy kandydat na chłopaka? A co z obietnicą, że Iris nigdy nikogo nie pocałuje pod jemiołą…?

Agnieszka Zakrzewska, „W tym roku świąt nie będzie!

Wigilia bez choinki? To może się udać tylko pod jednym warunkiem…

Agnieszka Nikczyńska-Wojciechowska, „Święta na Maderze

Czy wymarzone święta zagranicą okażą się tymi idealnymi?

Agnieszka Zawadka, „Urok

Co czarownice mogą powiedzieć o… pocałunkach pod jemiołą?

Maria Zdybska, „Prawda o twoich oczach

Święta w szkockim zamku? Pułapki z jemioły w najmniej oczekiwanych miejscach. To tylko brzmi romantycznie…

„Jesienne pożegnanie” – Joanna Jax (patronat medialny)

Read More
jesienne pożegnanie

Joanna Jax, Jesienne pożegnanie, Wydawnictwa Videograf 2021.
Patronat medialny Dropsa
Rekomendacja Dropsa

„Droga do wolności bywa długa, wyboista. Smakuje łzami, smakuje krwią. Pachnie zazdrością. Oślepia. Co się pod nią kryje…? Bohaterowie sagi Joanny Jax szukają wolności. W miłości, w kraju. Próbują się odnaleźć w intrygach i odkryć tajemnice. Czują na sobie oddech duchów minionych lat. Z kim lub z czym przyjdzie im się pożegnać jesienią…?”

– tak w kilku zdaniach rekomenduję najnowszą powieść Joanny Jax z okładki.

Dziś przyszedł dzień, w którym rozwijam te myśli i gorąco polecam wtorkową premierę.

Gdy czytałam pierwsze dwa tomy sagi „Duchy minionych lat” („Wiosenne przebudzenie” i „Letnie przesilenie”) przemknęło mi przez myśl, że wspaniale byłoby patronować kolejnej części. Dość szybko uznałam to marzenie za nierealne, ale… jesienią wszystko jest możliwe. Bohaterowie Joanny Jax już doskonale to wiedzą. Boję się, że zbyt wiele zdradzę z treści, więc zamiast krótkiego rysu fabuły, prezentuję opis wydawcy:

Nadszedł rok 1978, w który świat wita papieża Polaka. Władze w kraju zaczynają panikować, kryzys zaczyna się pogłębiać, a SB nie przestaje nękać opozycjonistów. Karol Lewin kolejny raz okazuje się niezastąpiony w swoim fachu, prywatnie zaś przeżywa najszczęśliwsze chwile w swoim życiu. Kostek Piotrowski usiłuje rozwikłać jedną z największych afer z udziałem polskich służb specjalnych, a Kinga próbuje poukładać swoje życie osobiste, podobnie jak Grzegorz Łyszkin i Amelia Imhoff, której coraz mniej podoba się w socjalistycznej Polsce.
Bohaterowie, którzy dotychczas zmagali się z duchami przeszłości, teraz borykają się z własnymi problemami, które zesłał im los. Tymczasem do Afganistanu wkraczają wojska sowieckie, w Iranie wybucha rewolucja islamska, zakończona obaleniem szacha, zaś Europa nękana jest zamachami terrorystycznymi.

Koniec z duchami przeszłości. Pora na duchy teraźniejszości. Pora na zmaganie się z konsekwencjami własnych decyzji, a nie tych podjętych przez rodziców. Bohaterowie dorastają i kreują własną rzeczywistość. Przeżywają sukcesy i porażki, w domu i w pracy. Szukają wolności. Dla siebie, i dla innych. Szukają wolności jako obywatele, szukają wolności jako ludzie. Zdolni do miłości, zdolni do zazdrości, zdolni do nienawiści.

Joanna Jax tym razem w jesiennych barwach maluje obraz Polaków uwikłanych w wydarzenia końcówki lat 70. Raz ma dla nich złote kolory, innym razem testuje ich wytrzymałość szarugą smutku, rozgoryczenia, zazdrości. Niczym liście rzuca pod nogi sekrety. Wspomnieniami, pragnieniami podszytymi miłością, zemstą strachem wyściela ich ścieżki.

Powieść przeczytałam na dwa podejścia. Uwierzcie mi, książki „Jesienne pożegnanie” nie da się czytać dłużej. Pytania mnożą się z każdym rozdziałem – losy bohaterów zmieniają się i krzyżują w nieoczywiste sposoby. Postaci, jak to u Joanny Jax bywa, stają się uczestnikami i świadkami ważnych dla naszej historii wydarzeń. Wojna w Afganistanie, wybór Karola Wojtyły na papieża, zamachy terrorystyczne w Europie – Kinga, Grzegorz, Karol są tam, gdzie dzieje się historia. To oni, na potrzeby fabuły, ją tworzą.  

Epicka saga obyczajowo-historyczna. Powieść z historią w tle. Podróż w czasie do lat PRL-u. Wielkie wydarzenia, codzienność, której przetrwanie, było wielkim wydarzeniem. Wiele emocji, huśtawka nastrojów. Walka ze wzruszeniem, walka ze złością na autorkę, że aż tak doświadcza dzieci wojennego pokolenia…

„Jesienne pożegnanie” to moje trzecie spotkanie z duchami minionych lat historii. To trzecie spotkanie z duchami minionych lat młodych bohaterów, którzy na moich oczach dorastają. Dojrzewają jak te jesienne kasztany. Spadają z drzew marzeń – czasem na miękką trawę spełnienia, czasem zderzają się z twardym brukiem porażki. Odrywają się od gałęzi rodziców. Żegnają spokój, witają czas zmian – ustrojowych, zawodowych i prywatnych. Na szczęście my nie musimy się z nimi żegnać. Przed nami czwarty, zimowy tom. Czwarta pora roku, pora kolejnych zmian – nie tylko w przyrodzie…

„Fatalne zauroczenie” (tomy I-III) – Elżbieta Gizela Erban

Read More
fatalne-zauroczenie-trzy-tomy

Elżbieta Gizela, Erban, Fatalne zauroczenie, tom I-III, Wydawnictwa Videograf 2021.
Patronat medialny Dropsa Książkowego

W tej serii fatalne jest tylko zauroczenie. Chociaż, może to zabrzmi egoistycznie, gdyby nie ono, Iza być może nie zechciałaby się podzielić z nami swoją historią…

Wielkie namiętności, wielka miłość, przyjaźń, rodzina – trylogia Elżbiety Gizeli Erban poświęcona jest temu, co w życiu najważniejsze. O tym, co buduje człowieka i sprawia, że rozpada się na kawałki.

Główną bohaterką trylogii jest Iza – młoda dziewczyna, jedynaczka, otoczona bezgraniczną miłością rodziców i wsparciem przyjaciół. Zadziorna, pewna siebie, nie boi się wyrazić własnego zdania. Jej pierwsza „dorosła” impreza staje się początkiem nowego etapu w życiu. Na zabawie poznaje tajemniczego oficera. Zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia, Toni szybko zaczyna nalegać na ślub. Iza jest zachwycona, bliscy przerażeni pośpiechem. Mimo sprzeciwu rodziców, ostentacyjnego zachowania babci i rezerwy przyjaciół, dziewczyna decyduje się na zawarcie małżeństwa. Bańka miłości pryska szybko. Za szybko… W Warszawie – tak dalekiej od rodzinnego domu – jest sama. Zdana tylko na siebie. I męża tyrana…

Izę budowała namiętność, którą pomyliła z miłością. Z raju trafiła w otchłań piekła. Piękna, młoda dziewczyna stała się wrakiem człowieka – fizycznie, psychicznie i emocjonalnie. Czy ma szansę na wyrwanie się z domowego więzienia? Czy może zacząć budować siebie na nowo? Czy potrafi to zrobić…?

Warto podkreślić, że akcja powieści rozgrywa się w latach 50. i 60. Polityka i sytuacja na arenie międzynarodowej to tematy obecne w niemal każdym polskim domu. W domu Izy również. Sama, przez profesję pierwszego męża, staje się częścią tego świata. Dzięki znajomościom z liceum wchodzi w świat młodych wojskowych. Ma własne zdanie na temat poczynań władzy – nie zawsze zgodne z powszechnym. Nie boi się go głośno wypowiedzieć, broni swoich przekonań. Nie umiała obronić tylko siebie – przed fatalnym zauroczeniem…

Jak już wspomniałam, fatalne w tej serii jest tylko zauroczenie. Cała fabuła, postać głównej bohaterki, styl – wszystko jest kreślone z najwyższą starannością. Weszłam w świat wielkich namiętności, uczuć i emocji. Dotknęłam kobiety krwi i kości. Weszłam do jej duszy i obserwowałam jej przemiany. Izunia stała się Izą. Dziewczyna stała się kobietą. Jej kobiecość rodziła się w bólach upokorzeń. Jej dramat stał się źródłem siły i granicą, która jest nie do przekroczenia.

Ta historia bawi, wzrusza i rozrywa serce na kawałki. Bo to jest historia o życiu. Dalekim od wymarzonego ideału. Dalekim od braku zmartwień i trosk. Dalekim od tęsknoty i żalu. Dalekim od świętego spokoju. Trzy tomy, czytane jeden po drugim, wstrząsnęły mną do głębi. Zresztą, ja tych książek nie czytałam. Ja je pożerałam. Zachłannie wchodziłam w świat Izy i jej bliskich. Chłonęłam każdym zmysłem to, co Iza-narrator mi opowiada. Trzymałam ją za rękę w chwilach trudnych, cieszyłam się z nią w momentach uniesień. Żal się było rozstawać…

Trylogię „Fatalne zauroczenie” polecam miłośnikom powieści z historią Polski w tle, z silną postacią kobiecą i pierwszoosobową narracją. Zakup trzech tomów od razu nie jest szaleństwem, a koniecznością. Przekonajcie się i poddajcie temu literackiemu zauroczeniu. Zapewniam, że nie będzie fatalne!

Premiera: 24 sierpnia 2021 r.

Kup książki w wersji papierowej lub elektronicznej

„Jak ja jej nie kochałem” – Marlena Semczyszyn (#MamaDropsaCzyta)

Read More
jak ja jej nie kochałem

Marlena Semczyszyn, Jak ja jej nie kochałem, Wydawnictwa Videograf, 2021.
#MamaDropsaCzyta

Moja współpraca z Wydawnictwami Videograf rozpoczęła się od lektury jakże udanego debiutu Marleny Semczyszyn „Jak ja jej nie kochałem”. Urzekła mnie i poruszyła moje serce od pierwszych stron ta prosta, ale niezwykła historia o pięknej i trudnej miłości, która nie powinna się zdarzyć. Przyszła nagle, niespodziewanie – Krótka chwila, moment i wszystko się zmieniło. Ona zgubiła, on znalazł… więcej niż kiedykolwiek mógł sobie wyobrazić . Zguba, czyli rękawiczki w kolorze bordo, lekko wyświechtane, ale to prezent od ukochanej babuni, połączyła dwoje bohaterów z różnych światów. Zapraszam do lektury mojej opinii.

Na początku powieści pojawił się on, czyli Smutny a właściwie Bartek, prawie sześćdziesięcioletni facet o nienagannej prezencji, o czarnych jak smoła oczach, w których wciąż było widać iskry. W oczekiwaniu na kogoś bohater opowiedział nam swoją historię, w której było pełno biedy. To ona niejako zmusiła go do kradzieży, a szkoła zawodowa ukształtowała  jako Smutnego i złodzieja. Poznaliśmy jego rodzinę, zasady w niej panujące               – szczególną więź z matką-aniołem oraz bardzo trudne relacje z ojcem i bratem, którymi postanowił się zaopiekować, zgodnie z daną obietnicą. Bliższy był mu szef niż własny ojciec oraz chłopcy z jego drużyny. Z czasem stał się bogatym złodziejem, zbyt pewnym siebie samotnikiem (z powodu niechęci do ludzi), oczytanym draniem, bezpardonowym intelektualistą. Oczekiwał na kogoś, kto go totalnie zaskoczy, zmieni, a nawet zburzy ten jego świat. Intrygujący przypadek, bordowe rękawiczki, które znalazł Bartek w kawiarni, diametralnie odmieniły życie bohaterów.

Właściwie to zostawiła je ona, czyli Gośka, zwyczajna dziewczyna obdarowana wesołym usposobieniem, wiejska dusza, krucha i silna, stworzona dla muzyki. Bohaterkę wychowywała niesamowicie mądra kobieta, babcia Bronia, która skradła moje serce, gdy poznałam jej historię życia. Pomagał jej w gospodarstwie Romek, który odegrał ogromną rolę w życiu bohaterów. A na Bronię wciąż patrzył ukradkiem, z ukrycia i zawsze z miłością. Talent muzyczny odkryła w bohaterce nauczycielka, pani Agnieszka. Masz już nigdy nie być sama, masz zawsze w duecie występować. Ty i on – fortepian. Przepowiedziała Gosi, że w przyszłości będzie uszczęśliwiać ludzi swoim graniem. Po kim odziedziczyła niezwykły talent? Kim byli rodzice bohaterki? Skąd się wzięło w ubogim domu wiejskim pianino?  Gosia również opowiedziała w kolejnych rozdziałach historię swojego życia podobnie jak i Smutny. Dużo w niej tajemnic, niedopowiedzeń, które powoli się wyjaśnią, ujrzą światło dzienne. Powiem tylko, że bohaterka wybrała studia muzyczne, prof. Molicki (brzmi znajomo, prawda? ;)) był zafascynowany jej zdolnościami muzycznymi, przypominała mu bowiem kogoś spośród grona studentów.

Losy bohaterów obfitujące w różnorodne zdarzenia skojarzyły mi się z sonatą i jej zasadniczymi częściami – allegro, adagio, rondo, wariacje czy scherzo. Do melodii zdarzeń swoje nuty dopisali ci, którzy ich kochali i nienawidzili. Czy Gosia wypełniła swoją anielską misję? Czy Smutnemu udało się wreszcie rozjaśnić swoją twarz szczerym uśmiechem? Tego się dowiecie, sięgając po książkę. Jej niewątpliwym walorem jest język – skomponowany jak najpiękniejsza melodia. Pełen humoru, ironii, ale i przyprawiający czytelnika o łzy wzruszenia i drżenie serca.

– Jak ja cię nie kochałem. […] – Nie kochałem cię po troszku, normalnie, z rozmysłem. Nie kochałem cię też jak gówniarz, z siłą rozpędu, co może więcej zniszczyć niż dać. Nie kochałem tylko twojego ciała, albo twojego umysłu. Nie kochałem po ludzku. Bo ty nie jesteś człowiekiem.

„Jak ja cię nie kochałem” to powieść ze świetnie wykreowanymi bohaterami. Ich poruszające i wywołujące całą gamę emocji historie poznajemy z perspektywy Gosi i Smutnego. Dzięki narracji pierwszoosobowej możemy bardziej wniknąć do ich wnętrz, by poznać  myśli i uczucia. Bardzo się cieszę, że debiutancka książka Marleny Semczyszyn trafiła w moje ręce i na półkę do naszej domowej biblioteczki. Póki co mam ją pod ręką, żeby do niej wracać. Jej melodia będzie długo brzmiała w moim sercu jak słynna sonata.

„Wiosenne przebudzenie” & „Letnie przesilenie” – Joanna Jax

Joanna Jax, Wiosenne przebudzenie & Letnie przesilenie, Wydawnictwo Videograf 2021.

Saga: „Duchy minionych lat”

Zakochałam się! Zakochałam się od pierwszego przeczytania! Joanna Jax mnie uwiodła. Swoim stylem, kreacją bohaterów, powrotem do przeszłości. Jestem zakochana i zachwycona. Odkryłam Autorkę, której książki zajmą szczególne miejsce w mojej biblioteczce. Odkryłam pióro, którym się delektuję. Odkryłam historię, która zabiera mnie do przeszłości, a to lubię w literaturze najbardziej. Poznałam rodzinę i przyjaciół, dla których jutro nie jest oczywiste.

To było możliwe dzięki Wydawnictwo Videograf. Kiedy zaproponowano mi współpracę i lekturę właśnie tych dwóch książek na początek, zgodziłam się bez wahania. Nie spodziewałam się, że poznanie tych dwóch tomów da mi tyle radości. Pozwólcie, że post będzie dotyczył obu książek – II tom jest bowiem bezpośrednią kontynuacją I, a dzięki uprzejmości Wydawnictwa mogłam je czytać jeden po drugim.

„Wiosenne przebudzenie” i „Letnie przesilenie” otwierają nową sagę „Duchy minionych lat”. Bohaterami są młodzi ludzie, wchodzący w dorosłość u progu lat 70. Akcja rozgrywa się w przeszłości – uwielbiam takie wątki w powieściach. Uwielbiam, gdy postaci stają się częścią historii – jej świadkami, uczestnikami przełomowych dla ich pokolenia, dla kraju, wydarzeń. Ich losy – bardziej lub mniej nie tylko za sprawą więzów krwi, przeplatają się w nieoczywiste często sposoby. Zaskoczeń nie brakuje!

Kinga, Amelia, Kostek, Krzysiek, Karol i Grzegorz – czytelnicy poprzednich cykli Autorki doskonale znają ich rodziców. To kolejne pokolenie bohaterów sagi „Prawda zapisana w popiołach”. Dla mnie było to pierwsze spotkanie z Lewinem, Łyszkinami, Wielopolskimi… Pierwsze, ale na pewno nie ostatnie – zamierzam nadrobić zaległości. Czy nieznajomość poprzednich tomów zaważyła na zrozumieniu historii? W jakimś stopniu pewnie tak, ale nie odczułam tego. Wręcz przeciwnie, mój apetyt rósł w miarę czytania i wciąż nie został zaspokojony.

Joanna Jax z powodzeniem miesza kilka gatunków. W przypadku „Wiosennego przebudzenia” i „Letniego przesilenia” mamy do czynienia zarówno z powieścią obyczajowo-historyczną, jak i kryminałem. Miłość, rozkosz, pielęgnowanie wartości rodzinnych, ale też zemsta, zbrodnia, balansowanie na granicy prawa są serwowane w dowolnych ilościach. Historia szpiegowska? Proszę bardzo – w gronie postaci nie brakuje tych, którzy próbują pozyskać tajne informacje w różnych zakątkach świata. Jedni dla władzy ludowej, inni dla opozycji. Autorka ukazuje w ten sposób ściśle związany z aksjologią relatywizm wartości. Bohaterowie bronią tego, w co wierzą albo przynajmniej próbują – z przekonania lub wygody. I dla jednych, i dla drugich jest nie do pomyślenia, że ktoś może stać po drugiej stronie barykady.

Książki przeczytałam jednym tchem. To zasługa nie tylko świetnie wykreowanych postaci, fabuły i akcji, która nie zwalnia ani na chwilę. Joanna Jax doskonale kreśli sceny dialogowe oraz opisy. Nie nudzi, wręcz przeciwnie. Buduje napięcie, zaciekawia, powoli odsłania kolejne elementy układanki.

Polska Rzeczpospolita Ludowa kontra Wielka Brytania. NRD kontra RFN. Młodzi wchodzący w dorosłe życie w czasach komunizmu kontra młodzi bez przeszkód korzystający z zachodniego dobrobytu. Losy bohaterów krzyżują się w najmniej oczekiwanych momentach. Rodziny, przeszłość, wielu związała na zawsze. Jedni pielęgnują relację, inni czują się jak splątani sznurem.

„Wiosenne przebudzenie” i „Letnie przesilenie” zachwycą miłośników powieści z historią w tle, spodobają się też czytelnikom książek z dreszczykiem. Mieszanka w idealnych proporcjach. Tu nie ma bieli i czerni. Są różne odcienie, barwy. Nie ma postaci krystalicznych, nie ma postaci złych do szpiku kości. Bohaterowie są tacy jak my – niepozbawieni wad, niepozbawieni zalet. Kochają, lubią, nienawidzą – tak samo jak my. Mierzą się z trudami komunistycznej codzienności, po cichu marząc o lepszym jutrze. Dla siebie i dla kolejnych pokoleń. Czują na sobie oddech. Czują obecność duchów minionych lat. Choć piszą nową, powojenną historię, nie potrafią uwolnić się od tego, co było. A może nie chcą…? Ocenę pozostawiam Wam!

Ta kompozycja Bartosza Chajdeckiego, doskonale znana widzom serialu „Czas honoru”, doskonale oddaje klimat powieści. Miłego słuchania!