„Zagubiona pszczoła” – Patrycja Żurek (patronat Mamy Dropsa)

Read More
zagubiona pszczoła

Patrycja Żurek, Zagubiona pszczoła, Wydawnictwo Dragon, 2023.
Patronat medialny Mamy Dropsa

17 maja premierę miała nowa powieść Patrycji Żurek „Zagubiona pszczoła”, którą miałam ogromną przyjemność objąć patronatem medialnym. Dziękuję Wydawnictwu Dragon i Autorce za zaufanie. Okładka zachwyca i pachnie latem, ale w środku już nie jest tylko miodnie, lecz słodko-gorzko. Patrycja Żurek, jak sama powiedziała w wywiadzie, lubi sięgać:  

...po trudne tematy, nie będę ukrywać, im mocniej tym lepiej. Chcę, żeby moja proza niosła ze sobą przesłanie, żeby poruszała, wchodziła pod skórę. Nie piszę jednak na siłę, pomysły przychodzą do mnie w różnych momentach: podczas czytania, na spacerze, podczas rozmów, słuchania muzyki, oglądania teledysków, w tramwajach. Tak naprawdę każda rzecz na świecie może sprawić, że w głowie wybuchnie mi pomysł. I to jest najwspanialsze!

Pisarka podarowała czytelnikom niezwykle życiową powieść. Problemy, bolączki bohaterów nie są nam obce. Jednak trzeba na nie wciąż uwrażliwiać. Książka od pierwszych stron zdobyła moje serce. Jacenty podjął decyzję o zamieszkaniu na emeryturze na wsi, na farmie usytuowanej pod lasem, z widokiem na pola rzepaku, jeziorem ukrytym wśród drzew. W Mioduli odnalazł błogi spokój, poświęcając swój czas na prowadzenie pasieki. Już od dzieciństwa pszczoły były jego pasją.  To była słuszna decyzja byłego policjanta uciekającego przed koszmarami, atakami paniki, złymi wspomnieniami. Radości męża nie podzielała Katarzyna, która preferowała życie w mieście, kochała pracę matematyczki w szkole i to właśnie matematyce pragnęła podporządkować swoje życie. Nie odnalazła się wśród natury, wręcz ją drażniła. Drogi małżonków się niejako rozeszły.

Czuję się trochę tak, jakby rozpadał się ul, który stworzyłem. Byliśmy rodziną, malutką, ale to ona stanowiła sens życia. Katarzyna zawsze była królową, krążyliśmy wokół niej z Konradem. I w porządku, że to się rozpada, bo, znów porównując nas do ula, to już nie funkcjonowało jak powinno. Jednocześnie wywołuje to we mnie pewną nostalgię.

Ich dorosły syn Konrad studiował w Warszawie. A tak naprawdę robił coś zupełnie innego. Czy wyjawi prawdę o sobie rodzicom? W chwili poznania bohaterów Katarzynę użądliła pszczoła. Kobieta doznała wstrząsu anafilaktycznego i zapadła w śpiączkę.

W dniu wypadku u Jacentego pojawiła się po miód Maciejka, nieśmiała, tajemnicza, uciekająca od przeszłości, zagubiona dziewczyna. Pracowała jako kelnerka w Lawendowej Chacie. Od tego dnia Jacenty i Maciejka spędzali ze sobą sporo czasu, pracując nad książką o pszczołach. Połączyła ich pasja do pszczół, tajemnice z przeszłości, oboje czuli się zagubieni. Powoli odkrywali drogę do siebie, jak zagubione pszczoły drogę do ula. Czy to była miłość, czy to tylko zauroczenie zagubionych dusz? Niestety, przeszłość nie dała o sobie zapomnieć. Czy nie ma od niej ucieczki? Na jaw wychodziły tajemnice obojga bohaterów. „Zagubiona pszczoła” to poruszająca opowieść o zagubionych ludziach, którzy tak jak pszczoły potrzebują odnaleźć drogę do ula. Muszą to zrobić sami, ale potrzebują wskazówek, zrozumienia drugiego człowieka.

Bardzo mi było żal Konrada, który sam dla siebie był przeszkodą. Z uwagi na trudne dzieciństwo mimo obranej drogi życiowej zboczył z niej, by zamknąć się w pięknym świecie modelingu. Zataił prawdę przed rodzicami. Czy słusznie obawiał się reakcji rodziców? Czy choroba matki stanie się pretekstem do naprawy relacji z ojcem? Pobyt na wsi, poznanie Maciejki i Karoliny sprawiły, że Konrad zweryfikował swoje wybory życiowe.

Konrad uświadomił sobie, że od dawna nie siedział bezczynnie, nie przypatrywał się przyrodzie, nie skupiał na zapachu skropionej gleby, a przecież tak uwielbiał ten zapach! Tutaj, w środku lasu, mieszał się z aromatem żywicy i drzew iglastych. Nie czuł potrzeby, by cokolwiek mówić, po raz pierwszy chyba w życiu trwał w teraźniejszości bez zastanawiania się nad tym, co było albo będzie.

Patrycja Żurek namalowała słowami świat, używając całej palety emocji i uczuć. Stworzyła iście baśniowe opisy przyrody w Mioduli, dzięki którym bohaterowie mogą odnaleźć spokój serca. Przebywanie w tej scenerii to dla nich terapia klimatem. To także okazja do snucia marzeń, planów na przyszłość, a z drugiej strony odnalezienie się tu i teraz, uwolnienie się od demonów. Każdy z nas ma jakieś demony, przed którymi czuje lęk, ale musi w końcu się z nimi zmierzyć i zatrzasnąć drzwi do przeszłości. Potrzebuje kogoś do uporządkowania swojego życia i nadania mu sensu. Potrzebuje także miłości, która jest w stanie wyleczyć najgłębsze rany.

Delikatnie poruszyła dłonią, niby przypadkiem muskając jego rękę. Raz, drugi, za trzecim złapał ją delikatnie, spletli palce. Patrzeli sobie w oczy i Maciejka miała wrażenie, że czas się zatrzymał; że istnieli tylko oni wśród szumu jeziora i pobliskich trzcin; z kwękaniem kaczek i hukaniem sowy gdzieś głęboko w lesie. Mogłaby tak trwać, ale wspięła się na palce i go pocałowała. Nie mogła się powstrzymać.

Jest to historia o relacjach międzyludzkich, więziach rodzinnych, które trzeba naprawić, zacieśnić, wyjaśnić pewne sprawy, które uwierają. Jacenty przeżywał rozdarcie wewnętrzne, miotał się przed właściwym wyborem. Z jednej strony wciąż kochał żonę, czuł się zobowiązany wobec niej, ale zauroczyła go tajemnicza dziewczyna, połączyła wspólna pasja. Jego życie i dziewczyny nabrało blasku. Katarzyna natomiast dała mu do zrozumienia, że już nie istnieje w małżeństwie. Gdy dowiedziała się o Maciejce, postąpiła wbrew sobie. Ta postać wyzwoliła we mnie całą gamę uczuć. Co przyniesie przyszłość?

Patrycja Żurek poruszyła w powieści ważny problem dotyczący łuszczycy, bardzo stygmatyzującej choroby i obniżającej jakość życia fizycznego i psychicznego. Może doprowadzić do depresji. Pisarka pokazała różną reakcję bohaterów na widoczne zmiany na skórze jednej z bohaterek, Karoliny. Jednym zabrakło tolerancji a innych zmobilizowało do zorganizowania kampanii reklamowej, która miała na celu uczenie innych tolerancji, oswojenie z chorobą i pokazanie, że nie jest absolutnie zakaźną. Karolina pomimo wszystko to wspaniała dziewczyna o silnej osobowości. Pragnie spełniać swoje marzenia, wyjechać na studia do miasta, wsiąknąć w tłum, rozwijać pasje, zostać charakteryzatorką.

Pisarka zwróciła uwagę na możliwości zagrożenia sektami religijnymi. Jak łatwo można się dać zwerbować dzięki stosowanym manipulacjom perswazyjnym i innym technikom, ale jakże trudno się wydostać ze szponów sekty. Można się stać nawet jej ofiarą.

Mocnym atutem powieści jest lekki styl, emocjonalny i obrazowy język, świetna kreacja prawdziwych, wyrazistych bohaterów, ich ciekawe portrety psychologiczne oraz historie. Powieść niesie bardzo mądre przesłanie. Zagubiona pszczoła znajdzie sama drogę do ula, ale musi też wiedzieć, że ktoś na nią czeka.

Sięgnijcie po powieść! To idealna książka na lato.                     

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Dragon.

„Miejsce na ziemi” – Iwona Mejza (patronat Mamy Dropsa)

Read More
miejsce na ziemi 3d

Iwona Mejza, Miejsce na ziemi, Wydawnictwo Dragon 2023.
III tom serii „Miasteczko Anielin”
Patronat Mamy Dropsa

8 marca 2023 r. to Dzień Kobiet i dzień premiery powieści „Miejsce na ziemi” wieńczącej serię „Miasteczko Anielin”. Dziękuję Iwonie Mejzie i Wydawnictwu Dragon za zaufanie i ogromną przyjemność, że mogłam objąć patronatem medialnym trzy tomy serii. Powieści należą do tych nieodkładanych. Jak dobrze, że Autorka zachwyciła się obrazkiem dziewczynki siedzącej na werandzie przytulnego domu i czytającej książkę. To dla niej bowiem stworzyła małe miasteczko Anielin u stóp Beskidów i niewielką społeczność, aby poczuła się bezpiecznie otulona ludzką życzliwością. Czytelnik również to odczuje podczas lektury.

Zajrzyjmy, co u bohaterów książki. Felicja i Antoni połączyli swoje samotności, mężowi udało się poskromić nerwowość zony, namawia ją do sprzedaży kiosku, by mogli wieść spokojne życie, czytając książki w zaciszu domowym. U braci Pruskich też sporo zmian, dzięki zamieszkaniu z  nimi ekscentrycznej Elizy Prodi, która zapewne wywoła u wielu czytelników różne reakcje i emocje. Poznamy bowiem jej przeszłość, skrywane tajemnice. W miasteczku bohaterka znalazła swoje jakże ważne miejsce na ziemi Do jej urodzin włączył się cały Anielin. Jaką niespodziankę szykuje jubilatka? Ksawery i Teofil, ekscentrycy, filantropi, właściciele ekskluzywnej księgarni byli zawsze chętni do wspierania i niesienia pomocy potrzebującym. Liczyło się dla nich tu i teraz, miejsce, które znali i kochali. Pragnęli wspólnie budować przyszłość. Nieco zamieszania w życiu mieszkańców wywołała wizyta Teresy Łęckiej, mamy lubianego księdza Lucka, kobiety drobiazgowej wobec innych a nie wobec siebie. Czy uda się jej wprowadzić swoje rządy na plebanii? Marta wciąż jeszcze nie może sobie poradzić z żałobą po śmierci rodziców, mimo że obok jest wspierająca babcia Czesia, o której zdrowie drży i mała, rezolutna Pola oraz narzeczony Marcin. Bardzo trudno jest im przestać żyć przeszłością, doceniać teraźniejszość i wybiegać w przyszłość. Mogli jednak liczyć na pomoc innych ludzi, co jest niezmiernie ważne. Marta ciągle słyszała podnoszący na duchu głos przyjaciółki Natalii : „Żyj chwilą, jutra może nie być”. W Anielinie czuli się bezpiecznie. Marcin poznał kolejne zaskakujące i mrożące krew w żyłach fakty dotyczące przeszłości jego rodziny. Czy wreszcie będzie mógł uporządkować przeszłość i z faktów jak z puzzli ułożyć sensowną układankę, by schować ją i móc żyć, cieszyć się szczęściem z narzeczoną i Polą? „Odpuść i żyj! Tak będzie wam łatwiej” – wspierał go Ksawery. Pola zdobyła serce moje i wielu czytelników. Czuła się szczęśliwa, mimo tęsknoty szczególnie z Tadzikiem, zawsze w asyście kotów. Jak każde dziecko chciała czasami pokaprysić, poksiężniczkować, miała przyjaciół wśród rówieśników. Ich zgrana paczka nieraz zaskoczy kreatywnością. Agata Jaroszowa dzięki wsparciu przyjaciół stanie wreszcie na nogi, pomyśli o sobie, zobaczy jasne światełko w tunelu. Wydarzenia związane z jej mężem Markiem dostarczą nam wręcz dramatycznych przeżyć. Dodam jeszcze , że Romano, człowiek- zagadka, otwarty dla świata , ale mający swoje sekrety, podjął decyzję o powrocie z Włoch, bowiem Anielin stał się dla niego azylem. Co na to Jowita i ciotka? Dowiecie się z lektury.

W drugiej części powieści, w zimowej scenerii jeszcze mocniej wybrzmiały poruszone w powieści ważne tematy i problemy. Pisarka pokazała, jakie wartości są najważniejsze w życiu: miłość w jej różnych odmianach, przyjaźń, wsparcie, pomoc, liczą się nawet drobne gesty życzliwości, chwila rozmowy. Każdy człowiek potrzebuje bliskości. Bo najważniejsze w życiu jest to, co niewidoczne dla oczu.

Iwona Mejza pochyliła się w powieści także nad ludźmi starszymi, którzy mogą być pomocni i jakże potrzebni innym. Dzielić się swoimi doświadczeniami życiowymi z młodymi, którzy chętnie z nich korzystają. Babcia Czesia, bracia Pruscy, Eliza Prodi, Felicja i Antoni czy rodzice księdza Lucka – ci bohaterowie są tak świetnie wykreowani, tacy prawdziwi. Ich obecność na kartach powieści wiele nam uświadomi. Zatrzymajmy się, nie gońmy, rozejrzyjmy się dookoła, czy w naszym otoczeniu są tacy ludzie, z którymi warto porozmawiać, pomóc, po prostu pobyć z nimi. Oni mają nam dużo do zaoferowania! Ważne są także w naszym życiu zwierzęta, nasi bracia mniejsi.

Anielin oferuje czytelnikom wytchnienie, a ludzie w nim mieszkający – bohaterowie powieści tak świetnie wykreowani, tacy prawdziwi z krwi i kości, mający wady i zalety, słabości, byli zawsze gotowi wesprzeć, porozmawiać przy filiżance kawy, polecić książkę, zjeść pyszną pizzę, ciastka (polecam sernik i drożdżowe), kupić pamiątki, są też delikatesy, kiosk z gazetami, kościół. Malownicza okolica zachwycała turystów a dla mieszkańców stała się idealnym wprost miejscem do celebrowania życia rodzinnego. Ale nie zawsze w Anielinie było sielsko i anielsko. Życie bowiem to nie bajka, nie zawsze jest przewidywalne. Każda rodzina ma swoje problemy, jakaś przeszłość depcze po piętach, traumatyczne przeżycia, z których trudno się otrząsnąć i zapomnieć, niektóre tajemnice dopiero wychodzą na jaw, żal i niedopowiedzenia domagają się rozmowy, by je przepracować. Poznajemy różne relacje między bohaterami – te wspaniałe i te skomplikowane, wymagające naprawy, uczymy się je odbudowywać i zacieśniać więzi rodzinne. A życie zawsze ma jakieś niespodzianki w zanadrzu i potrafi zaskoczyć bohaterów swoim scenariuszem. Miasteczko Anielin tak jak i nasze miejsca zamieszkania to miejsca, w którym radości przeplatają się z troskami, zmartwieniami, smutkami. Ale Autorka nie pozbawia nas nadziei na lepsze jutro.

Każdy ma swoje miejsce na ziemi, tylko zdarza się, że musi dużo czasu upłynąć, zanim je znajdzie, oswoi, pokocha.

Iwona Mejza w powieści pokazuje, że oprócz miejsca – bezpiecznej przystani, azylu dla człowieka ważni są ludzie. Mówi się, że dom to nie ściany, ale ludzie w nim mieszkający. Nie każdy bohater ma pozytywne skojarzenia z domem rodzinnym, z rodzinnymi stronami. Musiał go opuścić, uciekając od demonów przeszłości, przykrych wspomnień, tajemnic. Jednak dopóki się z nimi nie upora, nie będzie mógł „normalnie” żyć. One wciąż będą go dopadać, ciążyć na sercu, rozdrapywać blizny, uwierać i przeszkadzać cieszyć się teraźniejszością i myśleć o przyszłości.

Każdy z nas po lekturze serii z pewnością będzie próbował tak jak Marcin znaleźć odpowiedź na pytanie: Co jest dla mnie najważniejsze w życiu – miejsce czy ludzie. To trudne pytanie, skłaniające do refleksji. Zaobserwowałam u siebie, że odpowiedź na to pytanie zmieniała się w ciągu życia, bowiem jedno nie wykluczało drugiego. Teraz mogę odpowiedzieć z uśmiechem na ustach, że moim miejscem na ziemi jest małe miasteczko, nasze mieszkanie i moi bliscy: Mąż-przyjaciel, dorosłe Dzieci, za którymi tęsknię i czekam na ich wizytę, przygotowując coś dobrego do zjedzenia oraz pies Drops, który już piętnastą wiosnę jest obecny w naszym życiu.

Iwona Mejza pokazała się w serii jako wnikliwa obserwatorka ludzi, na których patrzy z rozrzewnieniem, z humorem, uwrażliwiając czytelnika. Obraz życia mieszkańców uroczego Anielina jest namalowany lekkim pędzlem  z użyciem całej palety emocji i uczuć. Czytelnik od razu wchodzi do świata przedstawionego, by na równi z bohaterami stać się mieszkańcem Anielina i razem z nimi dzielić radości, ronić łzy smutku, złościć się, denerwować, wzruszać, pocieszać i dawać nadzieję. Mimo że tu nie jest anielsko, bo przecież i nasze życie jest dalekie od ideału.

Cieszę się, że mieszkam w małym miasteczku, w pięknych okolicznościach przyrody. Mam tu swoje miejsce na ziemi i ludzi, na których mogę liczyć. No i jest obok mnie, w zasięgu ręki Drops i książki, bez których nie mogę żyć. Polecam Wam z całego serca serię obyczajową Iwony Mejzy. I tylko na koniec żal, że to już koniec. A może warto mieć nadzieję, że jeszcze pojawi się kolejna część?

„Serce na Kaszubach” – Daria Kaszubowska (recenzja przedpremierowa)

Read More
serce na kaszubach 3D

Daria Kaszubowska, Serce na Kaszubach, Wydawnictwo eSPe 2023.
Premiera: 13 marca
Patronat medialny Dropsa Książkowego

serce na kaszubach - okładka wpisu

„Kocham” to najtrudniejsze słowo świata.

Ten cytat to najpiękniejsze i najbardziej trafne podsumowanie tej powieści. „Serce na Kaszubach” Darii Kaszubowskiej nie jest bowiem kolejną lekką powieścią romantyczną, o której zapomina się zaraz po odłożeniu na półkę. To historia dwojga ludzi z dwóch różnych światów, którzy każdego dnia uczą się miłości – do siebie wzajemnie, do Boga, do świata, do siebie samych. To historia o tym, jak wiele miłość od nas wymaga. To historia o tym, jak wiele miłość nam daje. Jeśli tylko chcemy podjąć jej trud…

Gdyby nie deszcz, Kamila i Bruno mogliby się nie spotkać. Przecież pochodzą z dwóch różnych światów… Ale w życiu nie ma przypadków. Dla Boga nie ma przypadków. Zadbał, by tych dwoje połączyły krople deszczu. Wraz z nimi spłynęła na nich miłość od pierwszego wejrzenia. Wraz z nimi spłynął na nich trud walki o tę miłość.

Agnostyczka i katolik, na pierwszym miejscu stawiający wiarę i rodzinę. Singielka z wielkiego miasta związana z branżą marketingową i naukowiec pracujący nad doktoratem. Różni ich wiele, jeszcze więcej łączy. Wzajemnie poznają swoje światy, inspirując się wzajemnie. Na nowo odkrywają swoją tożsamość i budują systemy wartości. Wspólne życie nie jest jednak usłane różami – światopoglądowe i wyznaniowe różnice sprawiają, że na drodze Kamili i Bruna nie brakuje kolców. Czy każdy z nich uda im się ominąć tak, by wzajemnie nie pokaleczyć serc i dusz?

„Serce na Kaszubach” należy do cyklu „Opowieści z wiary” Wydawnictwa eSPe. W powieści ważny zatem jest wątek wiary. To Bruno jest postacią ufającą Bogu w każdej sytuacji – jednak postawę całkowitego oddania poprzedziły trudne lata, czego się nie wstydzi. Kamila trzyma się z dala od Kościoła. Bruno stara się przed nią uchylać jego drzwi. Pokazuje Ojcowskie Oblicze Boga i wierzy w ogrom Miłosierdzia. Nie robi jednak tego nachalnie – po prostu jest wierny wyznawanym wartościom i religii. Daje świadectwo. Tylko tyle. W dzisiejszych czasach aż tyle…

W książce nie brakuje jednak zmysłowych fragmentów – to, co ludzkie, nie jest bohaterom obce.

W recenzji tej powieści nie sposób nie wspomnieć o Kaszubach, które obok postaci Kamili i Bruna są bohaterami powieści. Krajobrazy, język, lokalna społeczność – Autorka, Kaszubka z krwi i kości, zabiera nas w podróż właśnie w swoje rodzinne strony. Malowniczym językiem opisuje przyrodę. Umiejętnie między polszczyznę wplata tamtejszy język, nie zapominając o przypisach. Przybliża nam tamtejsze obyczaje i tradycje. Razem z Kamilą poznajemy kulturę małej ojczyzny jej ukochanego. Cudowna podróż – Autorka, jednocześnie Przewodniczka, pisała ją, posługując się kompasem zaklętym w sercu. Czuć to w każdym zdaniu poświęconym Kaszubom.

I w pozostałych fragmentach język jest bardzo dopracowany. Emocje, uczucia, wartości – Daria Kaszubowska zanurza swoje pióro w tym, co najważniejsze. Nie brakuje też elementów humoru i ironii. Kreuje postaci z krwi i kości – w książce nie ma bohaterów idealnych. Są ludzie. Przybliżając postaci, maluje dla czytelnika obrazy miłości, wiary i nadziei.

„Serce na Kaszubach” to powieść dla romantycznych dusz, które w życiu kierują się – albo próbują, upadając i podnosząc się – chrześcijańskimi wartościami. Autorka zabiera nas w podróż do malowniczego zakątka Polski oraz do zakątków duszy i serca człowieka. To historia nieodkładalna – finał, tak jak w życiu, ciężko jest przewidzieć…

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem eSPe.

„Kresowe nadzieje” – Beata Agopsowicz (patronat Mamy Dropsa)

Read More
kresowe nadzieje 3d

Beata Agopsowicz, Kresowe nadzieje, Wydawnictwo Replika 2023.
Patronat medialny Mamy Dropsa

Beata Agopsowicz zachwyciła mnie powieścią „Kresowa miłość”,  która zrodziła się z fascynacji Kresami, pasji starymi fotografiami, słuchania rodzinnych opowieści, poszukiwań i odkryć genealogicznych męża Autorki, który ma ormiańskie korzenie. To była niezapomniana literacka podróż w czasie przez Kresy – Kuty, Stanisławów, następnie Lwów, Krosno i jego urokliwe okolice.

Z radością przyjęłam propozycję opieki medialnej nad kolejną powieścią Pisarki „Kresowe nadzieje”, dzięki której mogłam się przenieść w czasie do dwudziestolecia międzywojennego. Okres ten w naszych dziejach pokochały dzieci Autorki. Beata Agopsowicz i w tej powieści zafundowała czytelnikom emocjonalną i poruszającą serce podróż literacką. Razem z bohaterami dzięki pamiętnikowi Hanny Donigiewicz, młodej Ormianki możemy się przenieść w czasie do Lwowa, Truskawca, Kut i innych miejsc. Lektura pamiętnika dla jej prawnuczki Agnieszki, pasjonatki i studentki historii była doskonałym sposobem na oderwanie się od szarej rzeczywistości w dawne dzieje, barwne i bogate, przynajmniej w latach trzydziestych ub. wieku. Razem z Hanią odwiedzamy Państwowe Gimnazjum Realne Żeńskie im. Królowej Jadwigi, poznajemy środowisko uczniowskie, ukochanego profesora Rzewuskiego, który zawsze powtarzał, że „lektura jest oknem na świat”. Spacerujemy po wiosennym pięknym mieście z Hanią, jej koleżankami, uczestniczymy w pierwszych randkach, gdy trafiła je strzała Amora. Lato Hania z rodziną spędzała w Truskawcu, znanym kurorcie. Ważnym momentem w życiu Hani był jej pierwszy bal. Rodzice wprowadzili córkę w towarzystwo, nastał więc czas na podboje sercowe. I tam znalazła swojego przyszłego męża Jana, prawdziwego Ormianina, starszego siedem lat od niej. W 1935 roku Hanna wyszła za mąż za Jana Amirowicza. Ojciec Jana pochodził z Kut nad Czeremoszem, więc małżonkowie odwiedzili to piękne uzdrowisko w ramach podróży poślubnej. Czas spędzony w stolicy Ormian polskich pozostał na zawsze w sercu Hani. We Lwowie obserwujemy ich życie rodzinne – radości i smutki, bolączki, tęsknoty za dzieckiem, marzenia, plany na szczęśliwą przyszłość. Wizja wojny wisiała w powietrzu, powszechna mobilizacja objęła i Jana. Mąż Hani zginął we wrześniu 1939 roku, nie doczekawszy się narodzin syna Bogusia. Hania wraz z mamą wyjechały ze Lwowa do rodziny w Powsinie. Miała świadomość, że już nigdy nie będzie żyć jak dawniej. Postanowiła mimo wszystko otrząsnąć się z przeżyć wojennych, by zapewnić synowi szczęśliwe dzieciństwo i przyszłość. Tak to już w życiu jest: chwile szczęśliwe przeplatały się z nieszczęściem, smutek z radością, problemy z chwilami beztroski… Do końca życia pozostała samotna, wspominając ukochanego Jana. Jak dobrze, że pozostawiła po sobie pamiętnik, który w życiu jej prawnuczki odegrał ogromną rolę.

Agnieszkę poznajemy w 2010 roku jako licealistkę, która miała ogromne szczęście tuż na początku nauki spotkać Mariusza, prawdziwą i wielką miłość. Dziewczynę łączą wspaniałe relacje z dziadkiem, który podarował jej pamiętnik swojej mamy Hani. W pewnym sensie losy prababci Hani i Agnieszki mają wiele wspólnego. I jedna, i druga bohaterka straciła w tak młodym wieku ukochaną osobę. Dziewczyna nie mogła się z tych przeżyć otrząsnąć, czuła się ogromnie samotna, nieszczęśliwa i wciąż żyła wspomnieniami.

Zacznij żyć! – tak mówił dziadek. Zresztą cała rozmowa z nim uświadomiła jej na nowo kruchość ludzkiego istnienia. Była przekonana, że nie warto tracić już ani chwili. Na razie nie widziała przed sobą żadnych perspektyw. Dalej była sama. Tylko ta samotność teraz jej bardziej ciążyła, bo ona chciała się jej pozbyć. Była gotowa otworzyć się na nowe, ale to nowe nie przychodziło.

Z drugiej strony tęskniła za miłością. Pragnęła, by ktoś obok niej był i zapewnił jej poczucie bezpieczeństwa. Czy spotka na swojej drodze właściwego człowieka? Tak bardzo chciała zacząć żyć i otworzyć się na nową miłość, oderwać się wreszcie od przeszłości. Czy wreszcie posłucha dobrych rad ukochanego dziadka?  Czy pomoże jej w tym pamiętnik prababci?

Z Agnieszką spacerujemy wiosną i latem po pięknej Warszawie. Agnieszka, miłośniczka historii lubiła szczególnie snuć się po Starym Mieście. Ogromną rolę w jej życiu odgrywała wiara, wierzyła w moc modlitwy. Często wstępowała do bazyliki archikatedralnej świętego Jana Chrzciciela, czuła podniosłą atmosferę tego miejsca- świadka wielu ważnych wydarzeń historycznych. Rozmowa z Bogiem przynosiła ukojenie.

W powieści Autorka poruszyła problem relacji w małżeństwie. Poznajemy bowiem dalsze losy Dagmary i Adama, bohaterów poznanych w „Kresowej miłości”. Pojawienie się córeczki w ich życiu, zmęczenie, pospiech, nagromadzenie obowiązków powrót bohaterki do pracy, sprawiły, że do małżeństwa zakradł się kryzys. Brakowało im czasu, chęci na rozmowy. Niedopowiedzenia, ciche żale i niewypowiedziane pretensje oddalały ich od siebie. Ale przecież Ktoś nad nimi czuwał. Bóg ich prowadził, chronił. Czy zatem małżonkom udało się zażegnać kryzys, zweryfikować priorytety?

– O małżeństwo trzeba dbać, pielęgnować je. Nawet gdy wydaje się, ze jest świetnie, trzeba pozostać czujnym. Dbać o ten czas dla siebie i rozmawiać, rozmawiać, rozmawiać. Brak dialogu nas zgubił. Chowaliśmy w sobie urazy. To był duży błąd.

Z całego serca polecam Wam powieść Beaty Agopsowicz „Kresowe nadzieje”. Warto po nią sięgnąć. Czyta się szybko, bo przeplatają się tu dwie przestrzenie czasowe – przeszłość z teraźniejszością, co wzmaga ciekawość czytelnika. Ponadto akcja przenosi się do rożnych miejsc. Pisarka tak pięknie maluje słowami, korzystając z całej palety emocji i uczuć barwny świat dwudziestolecia międzywojennego i okresu powojennego. Wykreowała prawdziwe postacie, takie z krwi i kości, które mają i wady, i zalety. Pokazuje wspaniałe relacje międzypokoleniowe, ale i te wymagające naprawienia lub zbudowania od nowa. Przypomina, że szczera rozmowa czyni cuda. Poruszyła też problem uwolnienia się od przeszłości. Na nowo uświadamia czytelnikowi, że nie można żyć tyko wspomnieniami. Czas leczy rany i je zabliźnia. Życie jest takie kruche, trzeba z niego czerpać całymi garściami.

Tekst powstał w ramach współpracy z Wydawnictwem Replika.

„Namaluj mi anioła” – Małgorzata Lis (patronat medialny Dropsa)

Read More
namaluj mi anioła recenzja

Małgorzata Lis, Namaluj mi anioła, Wydawnictwo eSPe 2022.
Patronat medialny Dropsa Książkowego

Przypadek? Nie sądzę. Nie wierzę w przypadki. To, co inni nazywają przypadkami, dla mnie jest działaniem Anioła Stróża. Tak, wierzę w anioły. Te zsyłane przez Boga ze skrzydłami i aureolą oraz tych z dwiema rękami i nogami, otwartym sercem i szczerym uśmiechem. Wierzę w to, że anioł ukryty jest w drugim człowieku. Takie anioły maluje w swojej szóstej powieści Małgorzata Lis.

Historia miłości ze stanu wojennego zaklęta na kartach pamiętnika i uwieczniona na pewnym obrazie, przeplata się z historią spotkań nieprzypadkowych w podlaskiej wiosce. Dziennikarka, fotograf, artysta. Ich losy splatają się dzięki aniołom. Myślą, że tym z obrazów. Czy tylko? Ktoś miał plan na życie tej trójki. By właściwie go odczytać, trzeba jednak zaufać, otworzyć się na drugiego człowieka i miłość. Czy Angelika, Gabriel i Serafin poczują dotknięcie anielskich skrzydeł?

Małgorzata Lis pod szyldem „Opowieści z wiary” stworzyła opowieść z codzienności. O młodych, pogubionych ludziach, którzy radości i pokoju serca szukają nie tam, gdzie powinni. O rodzinnych tajemnicach skrywanych w pamiętnikach i pawlaczach. O matkach i ojcach, którzy noszą w sercu tęsknotę. O aniołach – tych prosto z nieba, i po prostu ludziach, którzy są naszymi aniołami na ziemi.

Czy „Namaluj mi anioła” – historia dyktowana i utkana wiarą Autorki – jest tylko dla katolików? Nie. Nie wszyscy bohaterowie tej książki są gorliwymi wyznawcami Chrystusa. Wręcz przeciwnie, kroczą zupełnie innymi ścieżkami, odpychając od siebie małe i wielkie cuda, nie dopuszczając do głosu aniołów. Może więc czytelnik, który nie widzi bliskości Boga na co dzień, dzięki lekturze poczuje dotknięcie anielskich skrzydeł? Warto spróbować.

Czy powieść czyta się szybko? I tak, ze względu na dobry styl Małgorzaty Lis, ciekawe opisy i dynamiczne dialogi, interesujące nawiązania do sztuki, i nie, ze względu na liczne tematy do refleksji, fragmenty Pisma Świętego, nad którymi warto się pochylić. To nie jest zwykłe czytadło na długie, jesienne wieczory. „Namaluj mi anioła” to przepiękny krajobraz ludzkich uczuć i emocji, namalowany anielskim piórem pełnym wiary. Wiary w Boga, w drugiego człowieka, w anioły stąpające po ziemi. Dziękuję za to, że mogłam go podziwiać na sztaludze ukrytej w kartkach i dzielić się nim z moimi Czytelnikami.

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem eSPe.

„Pożegnanie z Zieloną 13” – Agata Bizuk (patronat Mamy Dropsa)

Read More
pożegnanie z zieloną 13

Agata Bizuk, Pożegnanie z Zieloną 13, Wydawnictwo Dlaczemu 2022.

Patronat medialny Mamy Dropsa

19 października miała miejsce premiera powieści Agaty Bizuk „Pożegnanie z Zieloną 13” – IV tom serii „Zielona 13”, który powstał na specjalne życzenie czytelników i fanów twórczości Autorki. Jak czytamy w opisie Wydawcy:

Zielona 13 powraca po raz czwarty i tym razem już ostatni! Wielki koniec wspaniałej historii o niezwyczajnie zwyczajnych ludziach.

Pożegnania są trudne, smutne i zarazem bolesne, zwłaszcza jak pokochało się mieszkańców kamienicy przy Zielonej 13 w Wałbrzychu. Jest to autentyczne miejsce, bo tam wychowała się Agata Bizuk i po latach wróciła, żeby je odczarować. Ta powieść poruszyła moje serce po raz czwarty, bo opowiada o prawdziwym życiu prawdziwych ludzi jak ja i wielu z nas. O dobrych i złych wydarzeniach, o radościach i smutkach, o zmianach zachodzących w ich życiu. Ważne są tu więzy rodzinne, relacje międzyludzkie, tu bowiem sąsiad zawsze może liczyć na wsparcie sąsiada, pomoc, rozmowę. Bohaterowie nie żyją tylko swoim życiem. A dzisiaj w zagonionym świecie tak trudno o chwilę rozmowy z sąsiadką, o wspólnym spacerze można jedynie pomarzyć. Dawniej żyło się zupełnie inaczej w bloku, właśnie pielęgnowało się więzi międzyludzkie, rodziły się przyjaźnie z sąsiadami, przechodziły z pokolenie na pokolenie. Pod blokiem tętniło życie na obleganym przez dzieci placu zabaw czy na boisku.

Zapraszam zatem Was po raz ostatni do mieszkańców wałbrzyskiej kamienicy Zielonej 19. Co u nich słychać?

Zrozpaczona Aldona odkryła, że jest w drugiej ciąży, ta wieść zszokowała również jej męża Szczepana, który wytrwale opiekuje się synkiem, ale marzy o powrocie do pracy. Bycie „kurem domowym” dość mocno nadszarpywało jego męską dumę. Jak bohaterowie sobie poradzą?

Roman ma problemy ze zdrowiem, pogłębia się jego choroba, gorzka żołądkowa już nie smakuje (!) i pragnie, aby jego jedyny syn Jurek wziął ślub z narzeczonym w Polsce, żeby mógł być świadkiem tego wydarzenia i bawić się na weselu. To będzie nie lada wydarzenie w Wałbrzychu. Jak zostaną potraktowani przez innych ludzi? Jedynie ojciec ich doskonal rozumiał i pragnął ich szczęścia. Czy matka Jurka przejrzała na oczy? A czy rodzice Antka pojawią się na uroczystości?

Jego syn. Nie gej, ale zwyczajnie dobry człowiek, który tak, jak wszyscy, chce być po prostu szczęśliwy. Dlaczego miałby nie być i dlaczego nagle wszyscy zechcieli to jego szczęście szyć na miarę samych siebie – swoimi potrzebami, marzeniami i wyobrażeniami na temat świata, całkiem zapominając o tym, że to wcale nie o nich chodzi. Roman długo nie był w stanie tego zrozumieć, na szczęście w porę ogarnął, że tak właśnie wygląda prawdziwy świat. I był gotowy bronić Jurka do ostatniej kropli krwi.

Mariolkę z kolei bardzo cieszył rozwój jej pierwszej firmy, podjęła ważne decyzje życiowe – zapisała się na studia, by zdobyć solidne podstawy merytoryczne na miarę superniani, a nie tylko niani Frani. Do pełni szczęścia brakowało jej mężczyzny, tęskniła za prawdziwą miłością. Czy los się nad nią zlituje i postawi na jej drodze odpowiedniego faceta?

A jak się układa Justynie i Radziowi? Ona pragnie prawdziwej miłości. On chce od niej jedynie przepustki do sławy. Gdy przez przypadek reżyser serialu zaproponował mu „bycie prawdziwym aktorem”, poczuł się   prawie jak celebryta. Anita go szybko rozszyfrowała. Radeo wydawał się jej żałosny, „mały, zakompleksiony człowieczek z wielkim ego, nic poza tym”. Nadaremno próbowała otworzyć oczy przyjaciółce Justynie, która uparcie wierzyła, że Radziowi się uda. Jak potoczyła się kariera aktorska bohatera? Czy wyciągnął jakąś naukę z lekcji, jakiej udzieliło mu życie?

Zapewne jesteście ciekawi, co słychać u czworaczków i ich rodziców? Dużo się dzieje, nie jest łatwo, ale jest nadzieja, że będzie im coraz lepiej. Czekają ich wielkie zmiany w życiu.

Atelier u Józka rozkwitał. Zenek i Józek, lokalni celebryci, trzymali fason po bimbrowych rewolucjach. Córka Józka wyjechała do Dubaju, nie wracała i jej decyzja sprawiła, że jako ojciec się zamartwiał. Życie wręcz przestało mieć dla niego sens. Jakby tego było mało, przygotowało dla nich dramatyczny scenariusz. Czy wykaraskają się z dużych kłopotów?

Urzekła mnie ta historia o niezwyczajnie zwyczajnych ludziach. Świetna kreacja bohaterów i ich losów. Są prawdziwi, tacy z krwi i kości, mają zalety i wady, słabości. Niektórzy są wręcz przerysowani. Agata Bizuk po mistrzowsku posłużyła się ironią a ostrze satyry skierowała w stronę Radeo i nie tylko. Stają się źródłem komizmu sytuacyjnego, by zrocić uwagę czytelnika i skłonić go do refleksji. Bawiąc, uczą. Wzruszyła mnie postać Romana, tęskniącego do Stasi. Bohater uświadomił sobie błędy życiowe i usiłował je naprawić.

Przewrotne to życie, doświadcza nas na przekór nam samym i pokazuje drogi, których nigdy byśmy nie obrali.

Od początku byłam też fanką charakternej Mariolki, która w serii przeszła największą metamorfozę, odnajdując swoje powołanie i podejmując ważne decyzje życiowe. Pisarka pięknie pokazała również siłę przyjaźni Justyny i Anety. „Zielona 13” to przede wszystkim opowieść o różnych obliczach miłości: matczynej, ojcowskiej, małżeńskiej, o tęsknocie za miłością, o miłości zakazanej, wytykanej palcami, wyśmiewanej z powodu braku tolerancji, akceptacji.

Akcja powieści toczy się wartko, pełno w niej nagłych zwrotów, zaskakujących perypetii. Walorem książki jest lekki styl i pełen emocji język, zaprawiony humorem, ironią, satyrą, by napiętnować przywary bohaterów i walczyć ze stereotypami. Podczas lektury towarzyszyło mi wzruszenie do łez, smutek, strach, radość, śmiech, zdumienie. A przede wszystkim żal, że to już koniec tej historii.

Dziękuję Pisarce za zakończenie tej opowieści. Odniosłam wrażenie, że Agata Bizuk pisząc je, chciała nam złagodzić rozstanie. Bowiem i my mieszkańcy kamienic, bloków obserwujemy rotację mieszkańców – jedni się wyprowadzają, inni wprowadzają. Bo takie jest życie.

Pamiętajmy o mądrym przesłaniu powieści. Rodzina jest bardzo ważną wartością. Aby właściwie funkcjonowała, należy pielęgnować więzi, relacje międzyludzkie, mieć czas, by się zatrzymać i szczerze porozmawiać. Unikajmy niedopowiedzeń, tajemnic, sekretów, bo one mają destruktywny wpływ na funkcjonowanie rodziny. Warto też mieć marzenia, gonić za nimi i je spełniać.

Zachęcam Was do sięgnięcia po powieść, najlepszą z całej serii, do spotkania z niezwyczajnie zwyczajnymi bohaterami. Naprawdę warto.

Tekst powstał we współpracy reklamowej z Wydawnictwem.

„Kiedy czasu już dla nas nie będzie” – Marta Nowik (patronat Mamy Dropsa)

Read More
kiedy czasu juz nie będzie dla nas 3d

Marta Nowik, Kiedy czasu już dla nas nie będzie, Wydawnictwo Novae Res 2022.
patronat medialny Mamy Dropsa

Marta Nowik podarowała czytelnikom na jesień powieść „Kiedy czasu już dla nas nie będzie”. Książka już trafiła na księgarniane półki. Jej śliczna , iście wiosenna okładka, przyciąga wzrok. To kolejne marzenie twórcze Autorki spełnione jesienią, którego mam ogromną przyjemność być patronką medialną. Dziękuję za zaufanie.

Marta Nowik podjęła w powieści również trudne, ale jakże potrzebne tematy: odrzucenie, ból, samotność, cierpienie, śmierć, zakazana miłość. Nie pozbawiła jednak czytelników nadziei na lepsze jutro. Do napisania powieści zainspirowało Autorkę samo życie, doświadczenia z pracy zawodowej ze starszymi ludźmi, którzy powierzali jej historię swojego życia.

Akcja powieści jest osadzona w Domu Pogodnej Starości. Początkowe rozdziały stanowią obrazki z życia podopiecznych DPS, które wyciskają z oczu morze łez. Ninę oddali do ośrodka bliscy, przeżywała ból, cierpienie, odrzucenie, zamknęła się w sobie i przestala mówić. W ten sposób odgrodziła się od świata zewnętrznego. Znalazła tu przyjaciółkę Stefkę, którą po śmierci męża przywiózł do ośrodka syn. Czas pomału leczył jej rany. Powoli odzyskiwała spokój i samą siebie. Przyjaźń staruszek pomogła im przetrwać najgorszy okres. Aleksander i Rita spotkali się i pokochali w DPS. To była niezwykle burzliwa znajomość. Za złośliwym i wybuchowym usposobieniem ukryli wrażliwość i delikatność, rozumieli się bez słów. Ich trudna i zarazem dziwna miłość to najpiękniejszy dar od losu. Oboje odeszli tego samego dnia i zostali pochowani obok siebie. Ich śmierć sprawiła, że między podopiecznymi zawiązała się piękna i prawdziwa przyjaźń. Warto jeszcze wspomnieć o Alfredzie i Sebastianie, którzy byli w młodości kumplami a poróżniła ich pewna Kaśka. Jednak udało się im po latach odbudować starą, zagubioną przyjaźń. Alfred powtarzał sobie, że jakoś tu się człowiek dotelepie do końca. Te opowieści zapadają w serce, wzruszają do łez, poruszają do głębi i uwrażliwiają na los drugiego człowieka. Marta Nowik świetnie wykreowała pensjonariuszy, są tacy prawdziwi, ich smutek, ból i cierpienie ogromnie mnie przytłoczyły. Autorka pokazała nam, jak bardzo cierpienie może nas zmienić. Z czasem udaje się im uporać z tym i stanąć na nogi. Widać to w ich codziennych relacjach, niosą sobie wzajemnie wsparcie, pomoc, opiekują się, biorą udział w różnych akcjach, które czasem wywołują salwy śmiechu aż do łez. Potrafią się cieszyć życiem i z niego korzystać, bo jest ono kruche i ulotne. Codziennie relacje między nimi się umacniają.

Przed Bożym Narodzeniem w ośrodku pojawiła się samotna Julka, piękna dziewczyna o pięknej duszy, ale na dnie serca skrywała pewną tajemnicę, ból, cierpienie. Jej historia życia chwyta za serce. Przyjechała do ciotki Antoniny, opiekunki. To była niezapomniana Wigilia i Święta bożego Narodzenia. Bohaterka szybko odnalazła w ośrodku swoje miejsce na ziemi, czując się jak w domu. A podopieczni wspaniale się nią zaopiekowali, z czasem pokochali jak wnuczkę, otaczając życzliwością, cierpliwością. Czasem aż do przesady, co stało się źródłem humorystycznych sytuacji.

Była ka­lejdoskopem różnych, nieraz zupełnie skrajnych uczuć. Była zagadką. Była tajemnicą. Była sobą. Na pierwszy rzut oka nikt nie potrafił stwierdzić, ile ma lat. Jej ciało pociągało pięknem i młodością, jednak głębia jej oczu mówiła zupełnie coś innego. Od samego początku wy­dała im się jakaś tak dziwnie bliska i droga. W pełni ją zaakceptowali.

Przewrotny los skrzyżował ścieżki życia Julki i Eryka, faceta z mroczną przeszłością, z rogatą duszą, bo tak ukształtowało go życie. Mimo przestróg bliskich jej osób Julka się zakochała i czuła się spełniona. Jej miłość odmieniła życie bohatera. Dziewczyna zapomniała o swoim dawnym, koszmarnym życiu. Jednak sielanka zakochanych nie trwała długo. Dlaczego? Tego się dowiecie, sięgając po książkę.

Marta Nowik swoją poruszającą opowieścią pragnie skłonić czytelnika do głębszych refleksji o życiu. Kilkakrotnie odkładałam lekturę, by zastanowić się nad przekazem powieści, odkryć jej drugie dno. Przesłanie włożyła w usta bohaterki Niny, która je przekazała Julce:

Ciesz się życiem i każdą jego chwilą. Aby nie było za późno na radość czy miłość, kiedy czasu już dla nas nie będzie.[…] Pamiętaj, Julio, teraz jesteś piękna i młoda. Jednak życie bardzo szybko przemija i nie pyta nas o zdanie. Zawsze może nie być jutra. Każdy dzień może być naszym ostatnim. Dlatego bardzo cię proszę, ciesz się życiem, mój aniołku… Kochaj, bo bez miłości to życie jest nic niewarte… – Będę o tym pamiętać.

Marta Nowik zachęca nas do tego, abyśmy cieszyli się życiem i tym, co mamy. Tak szybko ono przemija. Nie marnujmy zatem czasu na bylejakość. Czas to miłość. Tylko ona nadaje naszemu życiu sens.

Życie człowieka nie jest idealne, ponieważ doświadczamy wzlotów i upadków. Złe wybory pociągają za sobą trudne konsekwencje, za które płacimy zbyt wysoką cenę. Popełniamy błędy, uświadamiamy sobie zło i postanawiamy wyjść na prostą. Nie jest to łatwe, bo po drodze krzywdzimy kochane osoby, przysparzając im cierpień. Życie to nie bajka! Właśnie Julia dała Erykowi nowe życie. Zapłaciła za to ogromną cenę, dając mu tym samym bardzo bolesną lekcję życia. Marta Nowik postawiła na przemianę życia bohatera i pokazała, że z każdego zła da się wyprowadzić dobro. Zdał sobie sprawę z tego, jak kruche i ulotne jest ludzkie życie, dlatego też zaczął doceniać jego wartość. Zastanawiał się, ile jest ono tak naprawdę warte.

„Kiedy czasu już dla nas nie będzie” to także opowieść o pięknej przyjaźni człowieka z psem – Julii z czekoladowym labradorem Ajaxem, ktry także zawojował sercami pensjonariuszy.

Nic tak nie koi złamanego serca, jak wierny czworonożny przyjaciel. Sebastian pochwalił też wybór rasy. To prawda, że labradory są niezwykłe i mądre. Dużo rozumieją i czują. Do tego są bardzo empatyczne. Bardzo szybko właściwie rozpoznają emocje swojego właściciela. – Mam nadzieję, że będzie mu ze mną dobrze – zaczęła cicho Julia. – Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Jestem przekonany w stu procentach, że tak. Ajax zdecydowanie trafił w dobre ręce. – Chciałabym, aby był szczęśliwy…

Z całego serca polecam Wam tę niezwykłą, pięknie napisaną, pełną emocji i uczuć historię na długie, jesienne wieczory, które sprzyjają refleksyjnym i nostalgicznym nastrojom. Bądźmy jeszcze bardziej wrażliwi na drugiego człowieka. Cieszmy się życiem, każdą jego chwilą. Aby nie było za późno, kiedy czasu już dla nas nie będzie.

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem.

„Rodzinne strony” – Iwona Mejza (patronat Mamy Dropsa)

Read More
rodzinne strony 3d

Iwona Mejza, Rodzinne strony, Wydawnictwo Dragon, 2022.
II tom serii Miasteczko Anielin
#MamaDropsaCzyta

Tydzień temu miała miejsce premiera powieści Iwony Mejzy „Rodzinne strony”, II części serii obyczajowej „Miasteczko Anielin”, która zdobyła wiele serc czytelniczych. Mam zaszczyt patronować tej książce. Z okładki poleca ją Iwona Banach, pisarka: Książka Iwony Mejzy to poezja napisana prozą, wielowarstwowy tort złożony z emocji. Przepadłam. Jestem zachwycona.

Piękna okładka i tytuł skłania do refleksji jeszcze przed zanurzeniem się w lekturze. Każdy z nas ma takie miejsce, do którego lubi powracać, wspominać. Często jest to dom rodzinny, mama, która zawsze na nas czeka z dobrym słowem, ulubioną potrawą czy ciastem. Ale czy zawsze dom może być dla nas doskonałym azylem, spokojną przystanią? Dzięki tej powieści mogłam  odbyć, nie wstając z fotela,  podróż do rodzinnych stron, gdzie rodzice się poznali, pobrali, założyli rodzinę… Miałam kilka lat, gdy opuszczaliśmy to miejsce nad Wisłą i wiele obrazów na zawsze pozostało w sercu. Po 50 latach wróciłam do rodzinnych stron i narodziło się pytanie, dlaczego nigdy z Rodzicami tam nie pojechaliśmy. Czy było to związane z jakąś tajemnicą rodzinną? Niestety, nikt nie odpowie mi na to pytanie. Jedno jest pewne, że nie da się całkiem odciąć od przeszłości, wymazać jej z pamięci. Demony przeszłości powracają, pukają do drzwi naszych serc, rozdrapują blizny, bolą, ciążą nam na sercu, kładą się cieniem na naszym życiu, uwierają i przeszkadzają „normalnie” żyć.

Jak dobrze, że Iwona Mejza pochyliła się nad tym problemem w swojej  powieści. Dzięki temu można znaleźć sposób na to, jak odciąć się od przeszłości. Możemy uświadomić sobie, jaki wpływ wywierają wspomnienia na nasze życie. Czy my mamy wpływ na to, na czym tak bardzo nam zależy?

Przeszłość może być balastem, ale może być też posagiem, który wnosimy do wspólnego życia.

Włoch Romano wyjechał do swoich rodzinnych stron powodowany tęsknotą za bliskimi, potrzebą naładowania akumulatorów domem rodzinnym, spotkaniami z rodziną .Odnalazł w rodzinnych stronach to, co najważniejsze w życiu. A one okazały swoją moc i nie chciały go tak szybko wypuścić ze swoich objęć.

Marcinowi udało się zamknąć przeszłość, odpuścić, a to nie było łatwe. Teraźniejszość zależała już tylko od jego decyzji i od jego oceny sytuacji, a przyszłość ukształtuje to, co było i to, co jest. Towarzyszył cioci Anieli w ostatnich chwilach życia. Niestety, nie zdążyła mu o czymś ważnym powiedzieć. Kim była Halinka, pojawiająca się w opowieściach ciotki. Przejrzał pobieżnie papiery po ojcu, szukał pamiątek po mamie, załatwili z ciotką  sprawy spadkowe, znalazł listy ojca z wojska do matki. Co się stało z ich miłością? Uświadomił sobie, że przeszłości nie da się już zmienić ale niewątpliwie jego wspomnienia będą kształtowały teraźniejszość. Podjął decyzje o powrocie do Anielina. Jak dobrze, że na niego czekały Marta i Pola.

Elizie z kolei rodzinne strony przypomniały, skąd tak naprawdę pochodzi i wywołały rozgoryczenie z powodu nieudanego życia. Jak dobrze, że przyjaciele zabrali ją z ubogiej chałupiny. Bracia Pruscy mieli plan, żeby postawić Elizę na nogi i dzięki jej atutom podbić świat.

Do rodzinnych stron, do Anielina wrócił zza granicy mąż Agaty, ale jakże odmieniony. Uczynił z życia Agaty piekło. Co było powodem tak diametralnej przemiany Marka? Jakie życiowe decyzje podjęła Agata, uwikłana w przeszłość i niepewną przyszłość? Dowiecie się z lektury, kto wspierał bohaterkę.

Mama Jowity po latach za namową córki ojca i lekarza też wróciła po wielu latach do rodzinnych stron, by odzyskać zdrowie dzięki miłości bliskich. Poczuła, że rodzinne strony mają jej jeszcze dużo do zaoferowania. Może nie będzie za późno na życie pełne radości i miłości?

Marta wciąż nie mogła się pogodzić ze śmiercią Tadzika i Marylki. Brakowało na co dzień radości Tadzika. Była też pewna obaw o kolejną stratę, dlatego tak nieufnie podchodziła do Marcina. Jak dobrze, że w domu zamieszkała babcia Czesia, która przez całe życie była największym wsparciem dla Marty. Czy czas uleczy rany w sercu dziewczyny? Jakie jeszcze tajemnice położą się cieniem na jej życiu?

Moje serce skradła Pola, mądra, rezolutna i bardzo wrażliwa dziewczynka, która wnosiła do domu Marty tyle radości. Była specjalistką od ogarniania wszystkiego. Dopadały ją jednak chwile, w których tęskniła i czuła się bardzo samotna. Wówczas nawet książka nie była dobrym lekiem na wszystko. Koty Złotouchy i Szaraczek warowały przy Poli i Marcie jak najwierniejsze psy.

– Wiesz dziecko, nieraz zastanawiam się, jak by wyglądało nasze życie teraz, gdyby nie zwierzęta. One tak bardzo skupiają uwagę na sobie, że po prostu zamiast myśleć o ty, co było, i trwać w żałobie, obserwuje ich zachowania, maniery to zżycie z małą… jak one jej strzegą na każdym kroku. Tu niby się bawią, zajęte sobą, ale cały czas we troje.

Dziewczynka była niepowtarzalna jak jej mama Natalia, której życiową dewizą były słowa: „Żyj chwilą, jutra może nie być!” Na Polę czekały rodzinne strony babci i mamy.

Drobne i szczere gesty życzliwości i uprzejmości ze strony Marcina i Antoniego odmieniły naturę osamotnionej, ale ciekawskiej, wścibskiej i nieznośnej Felicji Kotkowej, która słynęła w Anielinie z ciętego języka, złośliwości, trudnego charakteru. „Bo najważniejsze to mieć do kogo gębę otworzyć”. Jakże ważna jest obecność drugiego człowieka, chwila rozmowy, drobne gesty życzliwości.

Atutem tej niezwykłej powieści są świetnie wykreowani bohaterowie, ich historie, poruszone poważne tematy ale podane w lekkiej formie. Warto też podkreślić, że jest napisana emocjonalnym, obrazowym językiem. Czytelnik od razu wchodzi do świata przedstawionego, by stać się członkiem tejże społeczności i obserwować, co się dzieje dookoła i razem z bohaterami przeżywać wiele emocji – wzruszać się, śmiać się, smucić, płakać, złościć się, pocieszać, dawać nadzieję.

Iwona Mejza świetnie namalowała słowami obraz życia mieszkańców niezwykle klimatycznego Anielina, w którym wbrew nazwie nie jest tak sielsko i anielsko. Bo takie jest nasze życie, wciąż dalekie od ideału. Bardzo bym chciała się tam znaleźć, by zjeść pizzę u Romano, czy też napić się kawy i poczytać w kawiarni u braci Pruskich, porozmawiać z nimi. Mieszkam w małym mieście i bardzo to sobie cenię. Pisarka pokazała, jakie wartości są najważniejsze w życiu: miłość w jej różnych odmianach, przyjaźń, wsparcie, pomoc, liczą się nawet drobne gesty życzliwości, chwila rozmowy. Każdy człowiek potrzebuje bliskości.

Cieszę się, ze powrócę do Anielina po raz trzeci. Wiele spraw, tajemnic wymaga jeszcze rozwiązania.

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Dragon.

„Naszyjnik z jarzębiny” – Patrycja Żurek (patronat Mamy Dropsa)

Read More
Naszyjnik z jarzębiny

Patrycja Żurek, Naszyjnik z jarzębiny, Wydawnictwo Dragon, 2022.
Patronat medialny Mamy Dropsa

Tydzień temu miała miejsce premiera najnowszej powieści Patrycji Żurek, którą miałam zaszczyt objąć patronatem medialnym. Zapraszam na garść refleksji po jej lekturze.

 To niezwykła i magiczna książka, dzięki której można pokochać jesień za jej obfite dary, kolory, aurę, klimat, zapachy. Odbiera się ją, chłonie wszystkimi zmysłami. Pełno jest w niej rodzinnych tajemnic, duchów, wierzeń, legend i baśni. Akcja powieści dzieje się na ukochanym przez Pisarkę Śląsku, w Mysłowicach. Poznajemy zatem codzienne życie jej mieszkańców, celebrowanie świąt, przeżywamy ludzkie dramaty i tragedie.

Pokochałam tę powieść od pierwszych stron za świetną kreację bohaterów i ich niełatwych losów oraz za nadzieję na lepszą przyszłość. Berenika to niezwykle barwna postać, zielarka wierząca w magię, pełna energii, podobna do czarownicy, bo ma dar dostrzegania u ludzi aury, nieco tajemnicza, trochę niesamowita a nawet i szalona. Interesuje się szczególnie ziołolecznictwem i leczniczymi właściwościami nalewek, które sama sporządza i rozdaje ludziom. Zwyczaje, zabobony, przesądy to jej żywioł. Lubiła opiekować się starszymi ludźmi, była pełna empatii. Pracowała w szpitalu jako doula, prowadziła też zajęcia w szkole rodzenia. Miała dwie przyjaciółki Dagmarę i Danielę, zawsze mogła liczyć na ich pomoc, wsparcie. Julian z kolei pracował jako patomorfolog, praca była jego pasją. To człowiek mocno stąpający po ziemi. Mieszkał z matką, której nadopiekuńczość go wręcz przyduszała.

Gdy Julian pojawił się u Bereniki, aby odebrać leczniczą nalewkę dla swojej matki, nie spodziewał się, że ta niezwykła kobieta odmieni jego życie na lepsze. Los sprawił, że ich ścieżki co chwilę się krzyżowały i to w niesamowitych okolicznościach. Czy to przypadek, czy jednak przeznaczenie a może kwestia mocy? Czytelnik staje się niejako świadkiem nawiązującej się między bohaterami relacji, coraz silniejszej więzi, która z czasem, powoli, nieśpiesznie przerodziła się w miłość. Nie było łatwo. Razem z bohaterami dzięki starym zapiskom odkrywamy historie, tajemnice, sekrety ich rodów, poznajemy dzieje niezwykłej biżuterii, naszyjnika z jarzębiny podarowanego wnuczce przez babcie Heloizę.

Babcia często opowiadał mi baśń o jarzębinie, która jest dobrą wróżką i chroni mieszkańców domu przed złymi duchami. […] Kilka szczegółów utkwiło mi w pamięci. Korale zawieszone na gałęziach. Dziupla wydrążona przez jakieś zwierzę. Skarb ukryty w sercu! […] Wśród oparu wyróżniała się moja jarzębin, prawie ogołocona już z liści. Ale nadal błyszcząca czerwienią korali. Dopadłam pnia, wspięłam się na palce, by sięgnąć do dziupli. Wymacałam coś i aż pisnęłam z zaskoczenia…

 To była niezwykle trudna podróż do przeszłości. Ileż tu się rozegrało emocji i uczuć – cała paleta. Najbardziej zszokowała mnie opowieść o silnej i chłodnej matce, znanej neurochirurg. Wciąż nie umiem sobie odpowiedzieć na nurtujące mnie pytanie, dlaczego pani doktor, królowa lodu, potwór  a nie kobieta, podjęła decyzję o założeniu rodziny. To także trudna opowieść rożnych problemach: o samotności, tęsknocie za miłością, o nadopiekuńczości matki, o przykrej starości, o umieraniu, o wizji śmierci, wreszcie o toksycznych relacjach, patologii, alkoholizmie. A z drugiej strony to historia o miłości, jej różnych obliczach, o sile przyjaźni, o mocy rodziny, o marzeniach, o potrzebie niesienia ludziom pomocy, o tym, że w wyjątkowej życiowej sytuacji dom może stać się azylem a człowiek przystanią. Berenika i Julian mają różne wizje małżeństwa. Wsłuchujemy się w ich głosy, czy istnieje recepta na udany związek. Czy duchy przodków sprzyjały ich miłości? Czy mimo przeciwności losu uda się im zbudować wspólną przyszłość i spełnić wielkie marzenie obojga?

Miłość to najwspanialsze uczucie na świecie, wiedziałam to dopiero teraz, kiedy otarłam się o stratę. Coś mi to uświadomiło – nigdy nie możemy przewidzieć, co przyniesie życie, powinniśmy wiec czerpać garściami z tego, do czego mamy dostęp w danym momencie.

Patrycja Żurek podarowała Czytelnikom niezwykłą opowieść o miłości, o pragnieniach, o marzeniach, o dążeniu do szczęścia, ale i o trudnych problemach życiowych bohaterów, tajemnicach z przeszłości. Książka jest napisana lekkim stylem, pięknym, emocjonalnym i obrazowym językiem niekiedy ze szczyptą humoru. Poruszyły moje serce cudne, wręcz poetyckie opisy jesieni, namalowanie ich słowami, oddanie dźwięków, smaków, zapachów – to stanowi pełen obraz całej natury, odbierany wszystkimi zmysłami. Jakże warto żyć w zgodzie z naturą i moc korzystać z jej darów! Berenika przygotowywała całe mnóstwo przetworów, pakowała lato do słoików i zaprawiała miłością. Podawała gotowe przepisy na mikstury ziołowe, bardzo lubiła codzienną krzątaninę w kuchni, gotowanie, pieczenie. Była świetnie zorganizowaną panią domu.

Książka przyciąga wzrok piękną, jesienną okładką. Rekomenduje ją z okładki Anna Szczęsna, jedna z lubianych Pisarek. Zajrzyjcie więc, jakie niezwykle historie się za nią kryją. Zapewne i Wam trudno się będzie oderwać od lektury.

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Dragon.

„Polowanie na łosia” – Agata Bizuk (#MamaDropsaCzyta)

Read More
polowanie na łosia recenzja

Agata Bizuk, Polowanie na łosia, Wydawnictwo Dlaczemu 2022.
Patronat medialny Mamy Dropsa

3 sierpnia 2022 to dzień premiery najnowszej powieści Agaty Bizuk „Polowanie na łosia” Wydawnictwo Dlaczemu. Autorka poprosiła mnie o sprawowanie patronatu medialnego nad książką. To dla mnie zaszczyt, bowiem uwielbiam pióro Agaty, jej poczucie humoru, które jest obecne także i w powieściach, poruszanie ważnych problemów i mądry przekaz. Pisarka podarowała czytelnikom idealną powieść na lato, z której możemy wiele dobrego wynieść i przenieść na grunt rodziny…

Jestem absolutnie pewna, że lektura powieści da Wam znakomitą rozrywkę, bo jest to komedia prawie kryminalna i każdy z niej coś wyniesie cennego. Książka bawi i uczy, ma drugie dno. Zapraszam na garść refleksji.

Bohaterem powieści jest Edward Wołłejko herbu Gryzipiór, właściciel mieszkania na kredyt, mąż egzaltowanej Gabrieli i ojciec dwojga dzieci, Natalii i Maćka, którego poznajemy w chwili kryzysowej. Zwyczajne życie, permanentny stan przygnębienia, pustki, nuda, brak powodów do dumy i poczucie wstydu sprawiają, że zapragnął zmiany, aby takim nijakim życiem nie przynosić wstydu rodowi. Marzył o podróży na podbój Podlasia. Pierwszym krokiem ku zmianie było przytarganie z targu wypchanej głowy łosia z porożem,  zapisanie się do koła łowieckiego, zakup odpowiedniego stroju, by wziąć udział w prawdziwym polowaniu jak jego przodkowie. Zrobił to w tajemnicy przed żoną, której wmówił, że szkaradny łoś to pamiątka rodowa. Czy to był dobry pomysł z  jego strony?

Gabrysia była przekonana, że maż ją zdradził, zbyt dziwnie się zachowywał i pieniądze z konta znikały. A to wzbudziło w niej szereg podejrzeń, czym podzieliła się ze swoimi przyjaciółkami, Alicją i Grażyną. Trzy przyjaciółki a każda inna, ale gdy trzeba pomóc którejś z nich, to są zawsze na to gotowe. „Zemsta ma być jak zimne nóżki i niemiękka faja w jednym”. Gabrysia jako przednia aktorka odstawiała niezłe dramaty.  

Najchętniej na dobre zamknęłaby ten rozdział swojego życia, pozbyła się zdradzieckiej mordy swojego męża i dorzuciła mu to truchło jelenia, czy innego łosia, które zagracało jej salon, a którym Edward tak bardzo się szczycił.

Trudno było uwierzyć przyjaciółkom w zdradę. Ale przecież przyjaźń zobowiązuje! Profesorowa Alicja o zbyt wybujałym ego potrafiła wpłynąć na Gabrysię i ostudzić nieco jej emocje. Miała przecież szósty zmysł i potrafiła rozpoznać czyjeś zamiary. Szalona Grażyna, bo często szybciej mówiła niż myślała, mimo że pochodziła z licznej rodziny, lubiła wieść spokojny żywot zapalonej singielki. Pałała niechęcia do płci przeciwnej, więc namawiała przyjaciółkę do zemsty. Obie zresztą miały mnóstwo pomysłów, oby nie wpędziły Gabrysi w nowe kłopoty. Szczególnie Grażyna, wariatka z milionem pomysłów na sekundę.

A najgorsze było to, że to wszystko przychodziło Grażynie bez najmniejszego trudu. Życie jest zupełnie niesprawiedliwe. Jedni dostają je podane na tacy, a inni muszą o wszystko walczyć jak lwy. Albo lwice, tak jak Alicja.

Czy polowanie przyjaciółek na łosia a właściwie na Łosia, odmieni i ich życie? Tytuł jest bowiem trafną metaforą. Ofiarą może się stać Łoś na dwóch nogach. Wszak jest to komedia prawie kryminalna 😉

Agata Bizuk podarowała czytelnikom wspaniałą komedię. Dawno się tak  nie ubawiłam podczas czytania książki. Salwy śmiechu budziły mojego psa. Pisarka, znana mi z niesamowitego poczucia humoru przeniosła go do powieści oraz  zaprawiła ironią i sarkazmem. Pewne antypostawy zostały wyostrzone, stanowiły niezłe źródło komizmu. Dzięki temu celowemu zabiegowi czytelnik wspaniale się bawi, uczy i wyciąga z tego wnioski. Walorem powieści jest lekki styl, emocjonalny język, pełen kolokwializmów. Weszłam od razu o świata przedstawionego, by razem z bohaterami bawić się życiem i testować jego możliwości. W końcu dzięki sile przyjaźni każdy z bohaterów coś zmienił w swoim życiu. W lesie Wołłejków można się było zgubić, by w końcu się odnaleźć, ale przygoda z łosiem dobiegła do końca. Człowiek jest tylko człowiekiem i może się mylić nawet w snuciu swoich marzeń, pragnień. Nikt nie jest idealny. Ale każdy pragnie jakiejś przestrzeni dla siebie – wolności w związku. I należy to uszanować.  

Mam nadzieję, że rozbudziłam Waszą ciekawość, by sięgnąć po książkę i poznać bliżej tak świetnie wykreowane postacie i ich historie. A dzieje się tu, oj dzieje! Agata Bizuk napisała świetną komedię idealną na wakacyjny czas. Polecam na plażę, na hamak, do parku, na balkon. To będzie mile spędzony czas! A po lekturze obie strony w związku powinny wyciągnąć morał.

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Dlaczemu.