Seria o „Chyłce”, czyli rozstania i powroty (do lektury)

Read More
chyłka - kolekcja

Ten tekst zapowiadałam od miesięcy. W końcu stworzyłam, w końcu opublikowałam. Myślę, że zrozumieją go nie tylko czytelnicy lub widzowie bestsellerowej „Chyłki”. Któż z nas nie zachwycił się jakąś serią, by po kilku tomach odpuścić i… powrócić niczym czytelnik marnotrawny? Oto krótka (?) historia mojego romansu z Joanną i Kordianem.

Miłość od… wizyty w Biedronce

Był 2016 rok. Początek – styczeń albo luty. To było moje pierwsze spotkanie z Chyłką, Zordonem i piórem Remigiusza Mroza.

Wszystko zaczęło się od wizyty w Biedronce. Przechodziłam obok kosza z książkami i moją uwagę przykuła okładka „Zaginięcia”. Przeczytałam opis – myślę: coś dla mnie! Doczytałam, że to II część – odłożyłam i po powrocie do domu od razu zamówiłam „Kasację”. Przyszła kilka dni później i przepadłam… Zarwana noc, kilka godzin w ciągu dnia i było po lekturze. Zachwyciłam się – kreacją głównej bohaterki, nieoczywistym procesem Langera, rozwijającą się relacją Chyłki z Kordianem, językiem i stylem autora… „Zaginięcia” ostatecznie w markecie nie wzięłam, w księgarniach w moim rodzinnym mieście nie było (a akurat trwała przerwa międzysemestralna). Oczekiwanie na realizację przesyłki ze sklepu internetowej wydawało się barierą nie do pokonania, więc skorzystałam z uprzejmości przyjaciółki, która dwa dni później – w dodatku w weekend – dostarczyła kupione w Empiku „Zaginięcie”. Znowu kolejne zaczytanie… Potem niecierpliwe oczekiwanie na premierę. Kolejną, kolejną…

Premiera „Rewizji” zapoczątkowała Dropsową tradycję: zamawianie nowych części w przedsprzedaży na stronie wydawcy – po co czekać na dostępność w stacjonarnych księgarniach czy promocje? Chyłkę musiałam mieć od razu. TO PRZECIEŻ CHYŁKA. I Zordon oczywiście 😉 Kiedy kolejne przesyłki z Poznania docierały pod wskazany adres, brałam egzemplarz do ręki i nie było mnie dla nikogo. Pożerałam go z niecierpliwością, z szeroko otwartymi oczami. Remigiusz Mróz wiedział, jak mnie zaskoczyć – zarówno w kwestii spraw, jak i wątków prywatnych. Odliczałam dni do kolejnych przesyłek. Aż do „Kontratypu”

Początek separacji z Chyłką

Niesmak – tak chyba jednym słowem określiłabym uczucie po odłożeniu „Kontratypu” na półkę. Czułam przesyt. Miałam wrażenie, że wysyłając Joannę w góry, autor, wybaczcie kolokwializm, za bardzo popłynął. Nie jestem prawnikiem, nie interesuję się wspinaczką, ale to było dla mnie za dużo. W dodatku wątki prywatne… Cóż, wydawało mi się wówczas, że Remigiusz Mróz nie wie, jak poprowadzić relację Chyłka-Zordon i na siłę kombinuje. Owszem, kilka miesięcy później, chyba odruchowo, niemal od razu kupiłam „Umorzenie”, które ukazało się następne, ale… postawiłam je na półce. Stało tam do września 2020 roku…

SeriaLove z muzyką Bartosza Chajdeckiego w tle

Ale po kolei! W marcu 2019 roku premierę miał serial „Chyłka. Zaginięcie”. Skusiłam się. Byłam ciekawe, jak twórcy pokazali historię, która na wiele miesięcy zajmowała w moim sercu pozycję numer 1. Przyznam, że miała inne aktorskie typy, jeśli chodzi o główne role. Jako Chyłkę i Zordona widziałam Agnieszkę Dygant i Michała Mikołajczaka. Chyba za dużo „Prawa Agaty” ;). Ostatecznie Magdalena Cielecka i Filip Pławiak udowodnili, że świetnie weszli w skóry „tygrysów warszawskiej palestry”. Zwróciłam uwagę także na muzykę – miałam okazję osobiście poznać Bartosza Chajdeckiego – wirtuoza ekranowych (i nie tylko) kompozycji. Ścieżka dźwiękowa do „Czasu honoru”, filmu „Bogowie” – myślę, że te dźwięki kojarzą wszyscy. Melodie stworzone dla Chyłki doskonale oddają klimat nie tylko serialu, ale i powieści – skomplikowanej osobowości głównej bohaterki, zawodowych i życiowych zawirowań czy zakrętów, z których bohaterom zdarza się wypadać…

W 2019 ostatecznie obejrzałam dwa odcinki „Zaginięcia” . Do kolejnych epizodów i sezonów wróciłam, tak jak i do książek, w 2020…

Seria o Chyłce – urlopowe nadrabianie zaległości

Zeszłoroczny wrześniowy urlop miałam spędzić na Malcie. Ostatecznie, przez wprowadzenie obostrzeń, wylądowałam w rodzinnym domu. Pomyślałam, że dwa tygodnie lenistwa to dobry moment na nadrobienie zaległości. Padło na Chyłkę – „Umorzenie”, „Wyrok”, „Ekstradycję” i „Precedens”, który wówczas debiutował na półkach księgarni. Dlaczego?  Chyba udzieliło mi się instagramowe oczekiwanie na premierę ostatniej z wymienionych części. Oczekiwanie i nadzieja wiernych czytelników. Przyznam, że trochę za tym tęskniłam… Postanowiłam – spróbuję. Spróbowałam i… cóż, z Joanną dałyśmy sobie jeszcze jedną szansę. Połknęłam „Umorzenie”, które od premiery czekało w papierowej formie. Potem poszłam na elektroniczne zakupy, bowiem moja Mrozowa półka w biblioteczce ma ograniczone miejsce. „Wyrok”, „Ekstradycję” i premierowy „Precedens” wręcz pochłaniałam. 2-3 dni i było po lekturze. Na nowo wsiąkłam w świat Chyłki. Na nowo polubiłam jej skomplikowaną postać, nieoczywistą relację z Kordianem, wciągnęłam się w wir prowadzonych przez nią spraw… Wiecie, co poczułam po zamknięciu pliku o tytule „Precedens”? Tęsknotę, która towarzyszyła mi do „Kontratypu”. Przemożną chęć przeczytania kolejnej części teraz, zaraz, natychmiast. Ciekawość, co będzie dalej? Z niecierpliwością wyglądam więc marca – wierzę, że premierowa tradycja zostanie podtrzymana.

Udany powrót do Chyłki

Przerwa od chyba najbardziej popularnej serii Remigiusza Mroza dobrze mi zrobiła. Odpoczęłam od Chyłki na tyle, że po czasie na nowo się nią (literacko) zachwyciłam. Czy nasz związek znowu będzie przeżywał kryzys? Kto wie, co Autor dla niej przygotował. Jedno wiem na pewno – przerwa, oddech, dobrze zrobiły i nie boję się kolejnych. Bo wiem, że prędzej czy później Drops Marnotrawny wróci. Dla kolejnych wyrafinowanych ironii i sarkazmu, dla charakterystycznego języka Joanny, dla dźwięków Iron Maiden, dla bardziej lub mniej ciekawych akt, które trafiają na biurka Chyłki i Zordona i wreszcie dla mamihlapinatapai rzecz jasna 😉