„Był sobie pies 2” – W. Bruce Cameron

Read More
W. Bruce Cameron, Był sobie pies 2, Wydawnictwo Kobiece 2019.
Nadchodząca premiera (18 września) merda ogonem i wesoło szczeka! ? Jeśli macie psa, nie sięgajcie po tę książkę bez niego u boku. Ja to zrobiłam i zamiast grzecznie czytać, płakałam i tęskniłam. Porzuciłam więc lekturę przed urlopem. Po powrocie znad Bałtyku ostatnie kilkadziesiąt stron doczytywałam z moim kundelkiem, Dropsikiem, u boku.
To nie jest zwykła powieść. Bo narrator jest niezwykły. Świat przedstawiany jest z perspektywy psa. Dowiadujemy się więc, jak swoich właścicieli, życie w domu, na podwórku, w schronisku odbiera zwierzak.
Głównym bohaterem, czyli wspomnianym narratorem, jest znany czytelnikom Był sobie pies jako Bailey, Toby, Ellie, Koleżka… W drugiej części powraca w nowym psim wcieleniu, aby wypełnić kolejną misję. Misję związaną z jego pierwszym właścicielem…
Mała Clarity June opuszcza ukochaną babcię i jej psa i wyjeżdża z matką do wielkiego miasta. Psiak przeżył już wiele żyć i sporo się nauczył o ludziach. Bailey powraca w nowym wcieleniu na czterech łapach i spotyka dorastającą Clarity. Wie, że jego misja jeszcze nie została wypełniona – musi pilnować i strzec dziewczynki. Musi być dzielnym psem! Tym razem zrobi wszystko, aby pomóc ukochanej pani odnaleźć prawdziwą miłość i zrealizować jej marzenia. Czasami będzie musiał odejść, by zaraz znów powrócić jako inny psi przyjaciel. Przyjaciel wierny, bezgranicznie kochający właścicielkę. Czuwający do ostatnich chwil – swoich i jej…
Czy przed lekturą Był sobie pies 2 należy poznać poprzednią część? Moim zdaniem tak. Wtedy łatwiej zrozumieć niezwykłą więź, która łączy pupila z „jego dziewczynką”. 
Jak wspomniałam na początku, podczas lektury wielokrotnie się wzruszyłam. Od ponad jedenastu lat tworzę z moim kundelkiem tę wyjątkową relację. Myślę, że osobie, która nigdy nie miała psa, ciężko to zrozumieć… Najlepsza książka i najlepszy film nie oddadzą tej więzi, miłości, oddania, lojalności i wierności. Za każdym razem, gdy wracam z Rzeszowa do domu rodzinnego, Dropsik wita mnie z takim samym entuzjazmem. Był sobie pies – książka W. Brucea Camerona pomogła mi w poznaniu świata mojego szczekającego przyjaciela.
Trafne komentarze okraszone humorem, niekiedy ironią i przede wszystkim psią wiernością – to bez wątpienia zalety narracji w powieści. Historię wręcz się pochłania, raz po raz uśmiechając się lub obcierając łzy wzruszenia lub smutku. Chusteczki higieniczne muszą więc być pod ręką. Opowieść o pieskim życiu na pewno podbije Wasze serca!
Za egzemplarz i możliwość przedpremierowej lektury dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu!
Już wkrótce premiera filmu o tym samym tytule! Kinomaniakom i miłośnikom ekranizacji zostawiam trailer J
 

„Psiego najlepszego, czyli „Był sobie pies” na święta” – W. Bruce Cameron (recenzja przedpremierowa!)

Read More
 
tytuł: „Psiego najlepszego, czyli „Był sobie pies” na święta”
autor: W. Bruce Cameron
Wydawnictwo: Kobiece
liczba stron: 296

 

premiera: 09.11.2017 r.
 
 
 
 
 
 
 
Psiego najlepszego, czyli „Był sobie pies” na święta W. Bruce Cameron
 
Był sobie pies podbił serca czytelników i widzów na całym świecie, także w Polsce. I ja zachwyciłam się tą powieścią, czemu dałam wyraz w recenzji: http://dropsksiazkowy.blogspot.com/2017/01/by-sobie-pies-w-bruce-cameron.html . Cieszę się, że autor zdecydował się na napisanie kolejnej, tym razem świątecznej psiej historii. Jeśli szukacie książki na mroźny grudniowy wieczór o bezgranicznej miłości i prawdziwej przyjaźni ze szczekaniem i merdającym ogonem na pierwszym planie, Psiego najlepszego to propozycja idealna dla Was.
 
Dlaczego nikt nie powiedział mu, jak to jest mieć psa? Że dzięki temu każda chwila staje się ważniejsza, że w jakiś tajemniczy sposób można czerpać z każdego dnia to, co najlepsze?
 
Josh nigdy nie miał psa. Nie wiedział, jak to jest. Aż do pewnego telefonu, aż do pewnej wizyty. Sąsiad, tłumacząc się pilnym wyjazdem w sprawach rodzinnych, podrzuca mu ciężarną suczkę Lucy. Choć początkowo Josh protestuje, ostatecznie nie potrafi oprzeć się głębokiemu spojrzeniu brązowych oczu. Przygarnia ją pod swój dach. Robi wszystko by i jej, i piątce niesfornych szczeniąt stworzyć prawdziwy dom. Nie czuje się pewnie w nowej sytuacji, dlatego pomocy szuka w pobliskim schronisku dla zwierząt. Tam poznaje Kerri – piękną i pełną ciepła opiekunkę psów. Dzięki jej wsparciu coraz lepiej radzi sobie w opiece nad psami i nie tylko. Gdy zbliża się czas oddania szczeniąt do adopcji, do Josha dociera, że nie wyobraża sobie życia i bez nich, i bez Kerri.
 
Szczęście niejedno ma imię
 
Dla Josha szczęście ma sześć imion: Lucy, Lola, Sophie, Olivier, Cody i Rufus. Suczka i gromadka słodkich szczeniąt odmienią życie zamkniętego w sobie i nieco wycofanego towarzysko mężczyzny. Ktoś mógłby brzydko powiedzieć, że Josh to „dupa wołowa”. Dla mnie nie. Ja widzę w nim wartościowego faceta, który wbrew trendom współczesnego świata tęskni za rodzinnym ciepłem. Josh dojrzewał w rozbitej rodzinie. Mimo upływu lat nie potrafi pogodzić się z przeszłością i postawą rodziców. Psy budzą w nim uśpione uczucia i instynkty. Stworzenie im prawdziwego domu, pełnego miłości i dającego poczucie bezpieczeństwa staje się jego celem. Gromadka słodkich czworonogów odmienia życie Josha pod każdym względem.
 
Psiego najlepszego dlaczego polecam?
 
Psiego najlepszego przeczytałam w dwa wieczory. To historia o psach, a od najmłodszych lat wzruszają mnie takie powieści. To książka o bezgranicznej oraz wiernej przyjaźni i miłości, jakie łączą człowieka z psem i odwrotnie. Bardzo polubiłam „głównego bohatera bez sierści i ogona” – Josha. Z uwagą obserwowałam jego przemianę i walkę z demonami przeszłości. Kibicowałam mu z całych sił. Efekt? Przekonajcie się sami 😉 Na tempo czytania wpływ miał również styl. Historia opowiadana jest w trzeciej osobie lekkim, prostym, ale nie prostackim językiem. Dynamiczne dialogi, nie za długie opisy i humor – uwierzcie, że tej książki naprawdę nie dało się czytać powoli. Należy podkreślić, że W. Bruce Cameron w powieści o czworonogach przemycił kilka cennych życiowych wskazówek i przemyśleń dla ludzi. Kilka cytatów zasługuje na zanotowanie.
 
Historia urocza niczym kosz niesfornych szczeniąt
 
Święta zbliżają się wielkimi krokami, a w przypadku tej książki łapami. Psiego najlepszego to idealna propozycja na prezent dla książkoholiczki i psiary. Lektura na jeden lub dwa świąteczne wieczory. Z chusteczkami pod ręką i koniecznie futrzanym przyjacielem na kolanach. Nie masz psa? Po tej książce zaczniesz o nim marzyć! Czytając tę powieść w akademiku, bardzo tęskniłam za moim Dropsikiem. To powieść świąteczna, ale myślę, że spokojnie można po nią sięgać przez cały rok. W końcu nie tylko w bożonarodzeniowe wieczory ma się ochotę na książki o miłości i prawdziwej przyjaźni, prawda?
 
 
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz do recenzji!

„Był sobie pies” – W. Bruce Cameron (recenzja przedpremierowa!)

Od prawie dziewięciu lat na własnej
skórze przekonuję się, że psia miłość nie zna granic – miłość zwierzęcia do
człowieka i odwrotnie. Od kiedy w moim domu pojawił się uroczy kundelek, mam
wrażenie, że rodzice zyskali trzecie dziecko. Ale to nie jest post o
rozpieszczonym do granic ogona Dropsiku…
Zazwyczaj nie przepadam za wyszczekanymi
bohaterami książek. Lubię postaci pozytywne, ułożone… Z tym bohaterem było
inaczej – było wskazane, żeby był wyszczekany! Zresztą, co miał zrobić, skoro
świat jest naprawdę pomerdany? 😉
Bailey to główny bohater powieści W. Bruce Camerona pt. Był
sobie pies.
Tytułowy zwierzak, oddany, wesoły i wierny, tylko z pozoru
jest zwykłym czworonogiem. Za swoją życiową misję uważa wpajanie właścicielom
znaczenia miłości, zaufania i pogody ducha. Jego miłość do człowieka nie zna
granic. Odradza się w kilku wcieleniach, bo wie, że istotą ludzkiego życia są
miłość i śmiech. Jako złotowłosy szczeniak trafia do domu kilkuletniego Ethana.
Chłopak i pies stają się nierozłącznymi przyjaciółmi…
Podobno wszystkie psy idą do nieba.
Bailey to wyjątek – miał pewne niedokończone sprawy, więc musiał zostać na
ziemi. Niezależnie od tego, czy był labradorem, owczarkiem, samcem czy suczką
uczył kochać i walczył o ludzką miłość. Uczył się śmiać i uwielbiał ten śmiech.
Uwielbiał ciasteczka i nie przepadał za głupiutkimi kotami. Ratował człowieka –
i fizycznie, i duchowo. Ratował życie, ratował duszę. 
Czytelnik poznaje pomerdany świat z
perspektywy Baileya. Jako psiara byłam zachwycona takim sposobem narracji!
Zwierzak nie tylko relacjonuje wydarzenia. Dzieli się swoimi myślami, co pozwoliło
mi lepiej poznać ten wspaniały gatunek. Opowiada, co go bawi, a co smuci.
Wielokrotnie wygłasza poglądy na temat kotów. Przede wszystkim jednak zdradza,
za co tak bardzo kocha człowieka, a swoje słowa wciela w życie. Choć odradza
się w różnych wcieleniach, pamięta o przeszłości i czerpie z niej
doświadczenia.
Był sobie pies to
jedna z najcieplejszych i najbardziej wzruszających historii, jakie
przeczytałam w ostatnim czasie. Nad ostatnią stroną płakałam jak bóbr! Los
Baileya i jego właścicieli naprawdę chwyta za serce. To nie jest opowieść o zwykłym
psim życiu. To opowieść o bezgranicznym zaufaniu i prawdziwej miłości z
merdającym ogonem w tle. Poznaj psie serce. Poznaj psie tajemnice. Wzruszenie i
uśmiech gwarantowane!  
Wydawnictwu Kobiece dziękuję za
egzemplarz do recenzji
J
Premiera książki: 15.02.2017 r.
Premiera filmu: 17.02.2017 r.